S T U D I A N O R W I D I A N A 5—6, 1 9 8 7 -1 9 8 8
KRZY SZTO F TRYBUŚ
ROZW AŻANIA WOKÓŁ W IERSZA D Z IE NN IK I EPOS
CYPRIANA NORW IDA
Treści cudne sm akiem a ciem ne czasy I ciągłe postępu zdobycze
U czyn iły, że są dziś M e c e n a s y . . . A leż są i M e c e n a s o w i c z e ! . . .
G dzie na piećset um ie czytać pięciu, G dzie na pięciu czterech zapał kłam ie, D edyk ow ać tam konieczna K s i ę c i u , K a n c l e r z o w i , lub dow cipnej D a m i e . . .
H oracego m isterny, acz drobny, rym Gdyby się nie perlił w złotym sygn ecie, M inąłby go Cezar, z Cezarem R zym , Z R zym em w ie k ... i pok olen ie trzecie!
Lecz są form y - co nad falą czasów Jeśli s a m e jak słoń ce nie jaśnieją?
N i e w y z ł o c i i c h p i e r ś c i e ń M e c e n a s ó w . . .
Tak - z D z i e n n i k i e m, tak - z E p o p e j ą ! 1
R efleksja o literaturze przypom inająca antyczny wzorzec poezji dworskiej nie jest w rom antyzm ie czymś nowym. Rzym ski liryk nie mieścił się w obow ią zującym m odelu twórcy-wieszcza. W skazyw ano zatem na ograniczenia jeg o p o ezji. Sięgnijmy od razu po reprezentatyw ny dla świadom ości literackiej ro m an tyków fragm ent rozważań M ickiewicza o literaturze staro ż y tn e j:
1 Teksty Norw ida cytow ane są w edług wydania: C. N o r w i d . P ism a w szystk ie. Z ebrał, tekst ustalił, w stępem i uwagam i krytycznymi opatrzył J. W . G om ulicki. T . 1-11. W arszawa 1971-1976 (dalej cyt. PW sz z odesłaniem do o d p ow ied niego tom u. Pierw sza liczba oznacza tom , druga stronę). D zien n ik i epos. PWsz 2, 123-124.
H oracem u w ydaje się niekied y, że jest natchniony; zapew nia nas, że widział bogów: Bacchum in rem otis carmina rupibus
Vidi canentem
Prosi nas, by w to wierzyć: crédité, posteri, łecz w ie dobrze, że nikt w to nie uwierzy. Ilekroć porzuca ton liryka z obow iązku, w yznaje, że jest jedynie zręcznym pisarzem 2.
Czy N orw id podpisałby się pod tym oświadczeniem ? Przyjdzie to jeszcze sprawdzić.
Program ow e uniezależnianie się auto ra Vade-m ecum od romantycznych „w ielkoludów ” przynosiło odm ienną ocenę zarów no rzeczywistości cywilizacyj n ej, jak i sytuacji poety3. W iersz D zien n ik i epos dokładnie precyzuje to nowe spojrzenie, załam ują się w nim też podstaw ow e dylem aty biografii literackiej N orw ida. T ragedia nie spełnionej recepcji, „ciem ność” jak o sytuacja kom uni kacyjna Vade-m ecum 4, am biw alentny stosunek poety do instytucji pośredniczą cych m iędzy tw órcą a odbiorcą - oto krąg problem ow y tego utw oru. W łączony do tego kręgu zagadnień H oracy staje się przedm iotem refleksji nie tyle o p ra w idłach literatury, ile o praw ach czasu, jakim literatu ra podlega.
*
H oracego m isterny, acz drobny, rym G dyby się nie perlił w złotym sygn ecie, M inąłby go Cezar, z Cezarem Rzym , Z R zym em w iek ... i p ok olen ie trzecie!
PWsz 2, 123
C ytow ana strofa-intrygow ała krytyków , w ym ykała się oczywistym ustaleniom . Juliusz W. G om ulicki wskazywał na „dość niespodziew anie” wyrażoną w
D zien n iku i eposie „krytyczną ocenę poezji H oraceg o”5. Nie jest właściwie cał
kiem jasne, dlaczego „krytyczna o cen a” jawi się znakom item u znawcy tw órczo ści N orw ida jak o „niespodziew ana” . Innym bowiem razem , już bez zastrzeżeń, k o m en tato r stw ierdzał, iż au to r wiersza „rzadko jedynie i skąpo” wspom inał w swych pism ach rzymskiego p o etę, „niżej go ceniąc aniżeli innych starożyt nych”6.
2 A . M i c k i e w i c z . W ykłady lozańskie. W: D zieła . T. 7. W ydanie Jubileuszow e. W arsza w a 1955 s. 176.
3 N iezw yk le p om ocna w analizow aniu tej problem atyki okazała się rozprawa Z. S t e f a - n o w s k i e j. N o rw id - p isa rz w ieku ku pieckiego i p rzem ysło w eg o . W: Literatura - kom paraty-
styk a - fo lk lo r . K sięga p o św ięco n a Julianow i K rzyża n o w sk iem u . W arszawa 1968 s. 423-460.
4 S form ułow anie M ichała G łow iń sk iego. Zob: M. G ł o w i ń s k i . Ciem ne alegorie N orw i
da. „Pam iętnik Literacki” 75:1984 z. 3.
5 Z ob . kom entarz J. W. G om ulickiego do wiersza D zien n ik i epos w wydaniu: C. N o r w i d . D zie ła zebran e. T. 2. Warszawa 1968 s. 836-837.
Znacznie ostrożniej wypowiadał się o tym wierszu szczególnie wrażliwy czy telnik N orw ida, Mieczysław Jastrun. A le rów nież i jego zdziw iła ta strofa „ob niżająca - jak on to nazwał - znaczenie poezji H o raceg o ’’7. Sugerow ał, że kryje ona niejednoznaczną praw dę.
Jest tak w istocie. Strofa ta odzw ierciedla dialogiczną organizację Vade-
-mecum. Sądzić bowiem m ożna, iż sform ułow anie „drobny ry m ” określa zarów
no lirykę H oracego, jak i poezję N orw ida. Term in „rym ” , użyty kilkakrotnie w V ade-m ecum , zgodnie z daw ną tradycją oznacza u N orw ida wiersz, utw ór literacki. Przy czym charakterystyczne, że au to r cyklu skłonny jest w ten sposób określać również swoje w łasne utw ory. Podobnie w korespondencji: „[...] Vade-mecum złożone ze 100 rym ów [...]” - czytam y w liście do H en ryk a M erzbacha z 7 czerwca 1866 r. (PW sz 9, 228). Były to zarazem „rym y d ro b n e ” - jak pozwala to stwierdzić początkow y wers wiersza Krytyka'. „ V M , złożone ze stu rzeczy drobnych” (PW sz 2, 140). A nalizow ana strofa w pisana została w rozważania określające poetycki kształt cyklu. W sym bolice „perlącego się rym u” rozpoznajem y m etaforykę z w iersza Finis:
Coś z życia koń czę, kończąc - m ecum -vade, Z łożon e ze s t u p erełek naw lekłych, Logicznie w sieb ie, jak w e łzę łza, w ciekłych.
[...]
PWsz 2, 139
Dialogiczne uw ikłanie strofy o H oracym uw ieloznacznia zaw artość wypow ie dzi. P arabolizują opow iedzianą tu historię „drobnego rym u” i spraw ia, że jej sens wykracza poza sytuację rzymskiego poety. H istoria ta pełn i funkcję swoi stego exem plum . Zauw ażyć trzeba, że przedstaw iona w tym fragm encie wiersza form uła czasu spraw dzającego trw ałość poezji przypom ina kon stru kcję zapro^ jektow aną dla całego cyklu Vade-mecum: p o ezja, k tó rą „m inęłoby pokolenie trzecie” , zapom niana w „pokoleniu trzecim ” , to p oezja zapom niana przez „póź nego w nuka” :
Syn minie pism o, lecz ty spom nisz, wnuku.
Te nawiązujące do znanej ody H oracego słowa wiary w sław ę p o śm iertn ą zosta ją pośrednio przypom niane w D zienniku i eposie. U m ieszczone n ajpierw na p o czątku cyklu, w racają w trakcie jego lektury „odposągow iając” jak gdyby m a rzenia o sławie.
H oracjańskie „noii om nis m oriar” rom antycy wykorzystywali do budow y piedestału wieszcza, reinterpretow ali tę form ułę testam entu poety w duchu bi
7 M. J a s t r u n . W o k ó ł „V ade-m ecum ”. W: t e n ż e . G w ia źd z is ty diam ent. W arszawa 1971 s. 249.
blijnej profecji8. N orw id inaczej tu rozum ie Exegi m onum entum . O dsłania do czesne oblicze wiecznej sławy, zapytuje o sposób istnienia poezji w konkretnym „tu i te ra z ” poety.
Jak p rzek onująco dow odzą ostatnie publikacje Józefa F erta, konstrukcja N orw idow ego odbiorcy mieści w sobie elem ent prow okacji wobec współczesno ści9. „Późny w nuk” to milczący świadek oskarżenia kierow anego do współczes nego autorow i czytelnika. Oskarżycielski to n nie oznaczał, rzecz jasna, rezyg nacji z działań pragm atycznych, podejm ow anych z myślą o ratow aniu zagrożo nej kariery. N orw id nieustannie zabiegał o publiczność literacką, przypom ina jąc o zaległych rękopisach, upom inał się o dru k, poszukiwał protektorów . P róbow ał także upow szechniać swe utw ory drogą pryw atną, zaopatrując je w adres dedykacyjny. O tóż przypom inając H oracego chciał zapew ne odnaleźć dla tych praktyk analogię i jednocześnie uspraw iedliw ienie10. Jeszcze jednak lepiej pozw oliło rozpoznać i wyjaśnić w łasną sytuację poety podkreślanie różnic pom iędzy wielkim poprzednikiem i autorem Vade-mecum.
W tym w łaśnie kierunku zdają się zm ierzać pierwsze strofy D ziennika i epo
su - w skazujące na współczesną degradację instytucji m ecenasa. „ M e c e n a -
s y” i „ M e c e n a s o w i c z e ” - ujem ny odcień stylistyczny w zm acnia ekspresyw- ność wypowiedzi. Przychodzi na myśl oświeceniowy żart onom astyczny. Spoty kam y przecież w X V III-w iecznej kom edii przesycone żartobliw ością nazwiska znaczeniow e w rodzaju: Balowicz, K arierow icz, P rocentow icz11. Zapew ne i o taki ośm ieszający zabieg chodziło. A le nie tylko. C harakterystyczny sufiks w słowie „m ecenasow icze” , zgodnie ze zwyczajem językowym dawnej polszczy zny, w yraża tu stosunek synostw a, tym samym w sk aiu je następstw o czasu. „ M e c e n a s o w i c z e ” - synowie „ M e c e n a s ó w ” - karykaturalne twory teraź niejszości. Z dum iew ające, ja k całkow icie m etaforyka tem p oraln a przenika ten wiersz. Przedziw na kontam inacja śmieszności i czasu przenosi onom astyczny żart w sferę ironii.
8 Zwraca na to uw agę M . M aciejew ski w interpretacji jed n ego z w ierszy J. Słow ackiego zam ieszczonej w zbiorze: Juliusza S łow ackiego rym b łyskaw icow y. A n a lizy i interpretacje. Praca zbiorow a pod redakcją S. M akow skiego. W arszawa 1980.
9 J. F e r t . „P ó źn y wnuk" - n ieporozu m ien ie? „Pam iętnik Literacki” 74:1983 z. 4. Także książka J. Ferta N o r w id p o e ta dialogu . W rocław - W arszawa - Kraków - G dańsk - Ł ódź 1982.
10 T ę sk łon n ość do identyfikow ania się z w ielkim lirykiem zdradzają wcześniej dokonane przez N orw ida przekłady z H oracego. D w ie tłum aczon e ody: A d P om peiu m i N on ebur neąue
aureum - pokazują antycznego p o e tę jak o pogrążonego w sam otności rozbitka historii. Wybór
z całej tw órczości H oracego tych tylko utw orów , jak i ujaw niona już w stanie badań tendencyj ność przekładu (zob. Z . S z m y d t o w a . N o rw id a p r z e k ła d o d y H oracego . A d P om peium ". W:
P oeci i p o e ty k a . W arszawa 1964) pozw alają przyjąć, że tłum acz pragnął w autobiograficznych
odach rzym skiego liryka odnaleźć w izerunek w łasny. W arto jeszcze odn otow ać, że aktualizowa ny w ostatniej strofie wiersza D z ie n n ik i ep o s m otyw sztuki cenniejszej niż z ło to pojawia się w łaśn ie w tłum aczon ej przez N orw ida odzie N o n ebu r neque aureum.
11 Por. S. R e c z e k . O n a zw iskach boh a teró w k o m ed ii p o lsk iej X V II I wieku. „Pamiętnik L iteracki” 43:1953 z. 3 -4 .
Interesującą dla interpretacji ilustracją m oże być tu w ykonana przez N orw i da satyra rysunkow a M ecenas otoczony klientami. P rzesłana w 1860 r. K azim ie rzowi W ładysław ow i W ójcickiem u, kom prom ituje sprzedajną instytucję k ra jo wego m ecenasa. Um ieszczony pod karykaturą trójw iersz z H oracego przyw ołu je postać rzymskiego M ecenasa. W pew nym sensie wiersz pow tarza ten sam , co w karykaturze rysunkowej zabieg: współczesnych opiekunów sztuki ocenia się według antycznego wzorca. Z tą jed n ak różnicą, że krytyczna fo rm u ła w ier sza traci indywidualny adres, podlega uogólnieniu. Pozw ala to rozważać sytua cję poety w odniesieniu do szerszej problem atyki, um ożliwia dyskusję o „soc jalnym poety stanow isku” .
Antyczny ideał opiekuna sztuki przypom inany w krytycznych w ypow ie dziach o krajow ych i em igracyjnych p ro tek to ra ch - jest dla N orw ida m iarą n ie zależności twórcy.
[...] kontrakt z A dam em Potockim uczyniłem , ale ten Pan nie nabrał jeszcze wprawy w m ece- nasowski piękny zaw ód i nie um ie szanow ać pióra m ego (PW sz 6, 600).
Tą wypowiedzią z 1850 r. Norwid k o m entuje zerw anie um ow y, zrażony praw dopodobnie protekcjonalnym tonem listów w spółczesnego m ecenasa. B yło to jeszcze przed dokonaniem się tragedii poety nie znanego, na sam ym jej począt ku. W okresie późniejszym , obarczając winą za swe niepow odzenia czytelnicze inteligencję polską, au to r Vade-mecum znów w spom ni antyczny ideał:
H oracy też godności żadnych od Cezara now ego nie w ziął, a co do M ecen asa, to ten M ec e nas u H oracego przy skrom nym stole siadywał [...].
Ż adnego tam „ l o k a j s t w a ” nikt nie p ok aże, kto starożytnych czytać um ie. Takich M ece nasów (jak on był, wyraźnie że mający krew starożytną królów etruskich) nie godzi się m ięszać z niesłusznie tak zwanymi do dziś, a którzy są kupcy-w eneccy i ciżba lokajów ! (PW sz 9, 523).
N arastające w okresie pracy nad Vade-m ecum poczucie wyobcow ania skłaniało do wycofania się w regiony refleksji kom pensującej świadom ość poniesionej klęski. O statnia strofa D ziennika i eposu w skazuje na form y pozw alające zaist nieć poecie poza kręgiem kultury elitarnej, przekroczyć „zaklęte” ko ło salono wych czytelników. Z wywodem o form ach i słońcu kojarzy się częsty w u tw o rach N orw ida obraz „ruchu ku górze” , wywód ten w yraża fascynację p rze strzenną rozległością.
Typowe dla tej poezji opozycje przestrzenne: przestrzeń sztuczna - n atu ra l na, zam knięta - otw arta, pełnią określoną funkcję, ilu strują rozstrzygnięcia n a tury aksjologicznej. Rzecz jed n ak w tym , że rozstrzygnięcia te p rzyjm ują za wsze w ariant nieoczekiw any, zaskakujący. M odyfikują tym samym k ształt kom pozycyjny utw orów . A u to r D ziennika i eposu czytelnikowi pozostaw ia odtw a rzanie reguł spójności tak logicznej, jak i kom pozycyjnej w iersza. Z ad an ie to okazuje się szczególnie trudne w przypadku strofy o statn iej. Podstaw ow y p ro
blem , który musi doczekać się rozw iązania w interpretacji tego utw oru, dotyczy w zajem nej relacji pom iędzy kolejnym i strofam i a strofa ostatnią. T a właśnie strofa uzasadnia tytuł w iersza, zdaje się wskazywać alternatyw ę dla „drobnego rym u” .
O ryginalność proponow anej przez N orw ida aksjologii form polega na nie oczekiw anym zestaw ieniu „dziennika” i „eposu” . Posłużył się tu tak częstą w jego poezji logiką paradoksu. W ydaw ałoby się, że trudno o bardziej przeciw staw ne wypowiedzi: epopeja - przekaz mitologiczny, i gazeta - zapis codzien ności. Szczególnie w przypadku N orw ida zestaw ienie to m oże uchodzić za oksy- m oron. Jego twórczość tak literacka, jak i plastyczna nieustannie ponaw ia kry tyczny, wręcz napastliw y stosunek do dziennikarstw a i publicystyki. W ygląda, jakby pochodzącym z początków kariery artystycznej rysunkiem Zoilusa poeta raz na zawsze ustanow ił tem at nie m ającej dla niego końca obsesji. A takow ał prasę za jej udział w popularyzow aniu kultury ułatw ień, za propagow anie form przyczyniających się do degradacji literatury.
Krytyczne sądy o prasie zm ierzały jed n ak często ku form ułow aniu pozytyw nych wzorów. Szło przecież nie tyle o negację dziennikarstw a, ile o przypisanie m u funkcji zgodnych z w łashą opinią na tem at jego roli i zadań. W ydaje się, że om aw iany wiersz łączy się z tym nastaw ieniem . W iele m oże tu wyjaśnić lektura, wskazywanych jeszcze przez M iriam a12, listów do Kraszewskiego z początku 1863 r. Listy te najpraw dopodobniej pozostają w ścisłym związku z genezą w iersza. Postulaty, jakie au to r Vade-m ecum skierow ał w nich wobec prasy pol skiej w okresie pow stania, pozw alają uchwycić znam ienne cechy d z i e n n i k a . Przy czym idzie - uprzedźm y od razu - o dziennik w yjątkow y, istniejący jed y nie w w yobraźni poety. Norw id bowiem przedstaw ił Kraszew skiem u projekt czasopism a. P ro jek t, jak się okaże, dość niezwykły. Z aw arte w listach przem y ślenia na tem at istoty dziennika w ykraczają poza problem atykę dziennikarstw a, stając się refleksją historiozoficzną.
W iesz, Szanow ny Panie, zapew ne lepiej od e m nie, że każda ważna historyczna pora ma d z i e n n i k w ł o n i e s w o i m .
T en - stawa się w e dw adzieścia cztery godzin (po wypadku faktycznym ), stawa się bulleti-
nem en feu illes volan tes - te bulletiny dalej periodyczność swą w miarę pochodu następstw znaj
dują, utrafiają w nią - wpada im r y t m , w iedzą, czy są cod zien n e, czy rozdzielone rzadziej - stają się dziennikiem (PW sz 9, 85).
T ak pom yślany d z i e n n i k jest czymś więcej niż czasopismem. M om entem genezy sytuow anym „w łonie rzeczy” dziennik potw ierdza swą wolność, nieza leżność od instytucji społecznych, od opieki możnych protektorów . O jego tre
12 Z ob . kom entarz Z . Przesm yckiego-M iriam a do wiersza D zienn ik i epos w zbiorze C ypria
na N o rw id a P o e z je w ybrane z całej o d szu k a n ej p o d z iś p u ścizn y poety. U ło ż y ł i przypisami
ści, kształcie, periodyczności decyduje rodzaj dokonujących się zdarzeń, ich skala, tem po, rytm . Podobnie jak ep o p eja, ów dziennik pojaw i się tam , gdzie pojawi się prawdziwa h isto ria13. Bierze swój początek z historii i jednocześnie sam jest jej częścią. K ształt biuletynu, ulotki niem al (en feuil-les volantes) podkreśla ścisły związek ze zdarzeniam i. R ów nolegle do „pow stania silą m ie cza” dziennik miał być „pow staniem siłą myśli” , „organem um ysłow ym ” . Jako „periodyczna respiracja płuc ciała ruszającego się” , b ędąc nieustannym świa dectwem „wszystkich potęg żywotności n a ro d u ” - dziennik podlegał ucieleśnie niu. Jak pisze Norwid:
f . . J z łon a rzeczy wyszłym będąc, ma posady, i ma czo ło sw oje, i jest p o s t a w ą - prawie p o s t a c i ą (PW sz 9, 85-86).
Śladem podobnego myślenia jest w wierszu pojęcie form y. P ojęcie to naw ią zuje do podstawowych wątków ontologicznych filozofii starożytnej. W edług A rystotelesa form a jest celem rzeczy, jest ich przyczyną, tłum aczy proces sta wania się. Term inologia filozoficzna często pojaw ia się w pism ach N orw ida - zwykle jed n ak nie tłum aczy się systemowym uporządkow aniem znaczeń 14. Tem u p o eta był zawsze przeciwny.
Podstaw ą do w yłonienia pointy jest w analizowanym wierszu rozw inięte p o równanie. U podobnienie pojęcia form y do słońca to p ró b a p rzekładu ab stra k cyjnej konstrukcji na język w yobraźni15. Oczywiście jest to p rzekład nie wprost. U kryta bowiem została logika wiążąca ob a człony porów nania. A lego
13 E pop eja stanowi w rozum ieniu N orw ida pojęcie historiozoficzne. Z o b . M . G ł o w i ń s k i . W o k ó ł „P o w ieści” C. N orw ida. W: t e n ż e . G ry p o w ieścio w e. S zk ice z teorii i historii fo rm
narracyjnych. W arszawa 1973 s. 172. A u tor szkicu zwraca przede w szystkim uw agę na estetycz
ny wymiar funkcjonow ania epopei w przem yśleniach N orw ida. Pisze: „ [...] ep o p eja stanow iła w jego ujęciu kategorię estetyczną, a w ięc coś, co m iało się wiązać z sam ą istotą d zieła, m ogło zaś być w dużym stopniu niezależn e od jeg o takich czy innych w łaściw ości form alnych, uw aża nych za cechy jedynie zew n ętrzne” . W twórczości autora V ade-m ecu m spotykam y rów nież na wiązanie do wzorca ep o p ei, dające się analizow ać w perspektyw ie uw zględniającej cechy for malne utworu - zob. I. O p a c k i . R a p so d ostatni, ra p so d p ierw szy . W: Prace ofiarow an e H en
ryk o w i M arkiew iczow i. Kraków J984.
14 Podkreślają ten fakt dw ie najnow sze prace traktujące o pojęciu form y w twórczości N o r wida, pierwsza autorstwa S. Saw ickiego, druga Janusza M aciejew skiego. Prace te prezentow ane były w formie referatów i w krótce zostaną opublikow ane.
15 Podobny zabieg obserw ujem y w wierszu P lato i A rchita, pochodzącym z tego sam ego okresu twórczości. N orwid przyw ołuje w tym w ierszu platońską m etaforę słoń ca, oznaczającą najwyższą ideę - pojętą jako osnow a w szelkiego istnienia (zob. kom entarz do teg o wiersza w książce T. Sinki H ellada i R om a w Polsce. L w ów 1933). M etafora słoń ca w D zien n ik u i eposie pośrednio naw iązuje zapew ne do licznych realizacji antycznej sym boliki patrona M uz - sło n e cz nego boga poezji, A p olla. O ciekaw ej aktualizacji tej sym boliki oraz jej zw iązkach z problem a tyką eposu w wierszu Juliusza Słow ackiego G ró b A g a m em n o n a pisze R. Przybylski w swej książce P o d ró ż Juliusza S łow ackiego na W schód. Kraków 1982 s. 29.
ryczny w ykład o form ach, jakkolw iek u tru dn ia lektu rę, odsyła do ustalonych sposobów m yślenia i kojarzenia. Słońce jest w dziejach kultury związane z sym boliką o d rad zania się, przem iany16. Z godnie też z aktualizow aną w literaturze rom antycznej tradycją m istyczną sym bolika solarna wiąże się z s a c r u m 17. Z a kończenie wiersza wyraża prześw iadczenie o niezw ykłej, kreacyjnej mocy obu form . M ożna by więc pow iedzieć, że zarów no ep o p eja, jak i dziennik utożsa m iają się z m om entam i zasadniczej przem iany, połączonej z ingerencją sił n ad przyrodzonych.
Z aw ierająca się w wierszu refleksja zapisana jest w języku charakterystycz nych dla N orw ida pojęć i symboli. Krytyczny stosunek do „religii w ieku” , czyli idei postęp u , m etaforyka przem ijających pokoleń - to częste elem enty w jego poezji, stale zgłębiającej tajniki filozofii czasu. Także przyw oływ ana w wierszu „ciem ność czasów” w zestaw ieniu z „jaśniejącym słońcem ” odsłania podstaw o wą dla poetyckiej w yobraźni N orw ida opozycję „jasności i ciem ności” 18. Z au ważm y, że typow a dla au to ra Vade-m ecum m etaforyka obejm uje sferę wspól nych literatu rze rom antycznej słów-kłuczy. P roblem atyka p ostępu, nawiązanie do m itologii solarnej, pojęcie form y - czyż nie jest to przypom nienie stylu tw ór czości genezyjskiej Słowackiego?
W D zien n iku i eposie zbadaniu podlega zaw artość znaczeniow a rom antycz nej m etaforyki, spraw dza się zdolność jej transform acji. Zestaw ienie eposu z dziennikiem , zbliżenie tych dwóch form pozostaw ało zapew ne w związku z wy rażaną przez N orw ida nadzieją na kreację epopei w spółczesnej. D ziennik jako zapis codzienności poddanej presji zdarzeń m ógłby przenosić współczesność z „odłogu dziejów ” w pełny w ym iar historycznego staw ania się. Jednocześnie p ro pono w ana aksjologia form , w łączając dziennik i epo peję w dzieło planu B o żego, po dkreśla uniw ersalne zobow iązania literatury. W ypow iedziana w ostat niej strofie D ziennika i eposu praw da - zaw iodła nas w rozległe obszary świa dom ości literackiej poety. T rzeba jed n ak zapytać, jak ą rolę w analizowanych przem yśleniach o literaturze odgryw a H oracy. Paraboliczność strofy o poecie „drobnego ry m u ” pozw ala wykorzystać sugerow ane w tekście D ziennika i epo
su upodobnienie: N orw id - H oracy. D o k ład n a lektu ra uwag i wypowiedzi auto
ra Vade-m ecum o H oracym p rzek o n u je, ja k bardzo uzasadniony był w wierszu
16 Por. M. E l i a d e. Traktat o h istorii religii. P rzełożył J. W ierusz K owalski. Warszawa 1966 s. 127-153.
17 Por. ostatn io w ydane prace dotyczące twórczości J. Słow ackiego: M. C i e ś l a . M ityczna
stru ktura w y o b ra źn i Słow ackiego. W rocław 1984 s. 96-100; J. T o m k o w s k i . Juliusz Słow acki i tradycje m istyk i europejskiej. W arszawa 1984 s. 7 3 -7 4 .
18 Z o b . szkic I. Sławińskiej P o d r ó ż d o kresu nocy. W: R eżysersk a ręka N orw ida. Kraków 1971; zob . też: A . K o w a l c z y k ó w a. Rafael, c zy li o stylu rom an tyczn ym . „Pam iętnik Litera cki” 73:1982 z. 1 -2 . A utorka tego artykułu w charakterystycznej dla wyobraźni poetyckiej N or w ida opozycji jasność - ciem ność zdaje się dostrzegać znam iona stylu rom antycznego, wskazuje na w spólną rom antykom tradycję tej sym boliki.
w ybór tej właśnie paraleli. O kazuje się bow iem , że H oracy jest dla N orw ida praw odaw cą refleksji autotem atycznej.
W miarę zaś jak do O bjaw ienia się zbliżam y, prawdziwi poeci m ilkną, albo są to już p ed a g o g o w ie, nauczyciele i klienci, co bez m ecenasów się obejść nie m ogą, z p ow odu że ich stanow isko sp ołeczn e jest w ątp liw e. H oracy pisze w i e r s z e m s z t u k ę w i e r s z o w a n i a . O d teg o w ięc czasu p i e ś ń n a s a m ą s i e b i e s i ę o b e j r z a ł a , i ujm uje sw oje prawa w form ę, i odtąd to aż do Tyberiusza w szelka praca intuitywna ucicha: Sybillc zaczynają przestaw ać m ów ić - jest to godzina, w której na krańcach państwa rzym skiego przechadza się S ł o w o W c i e l o n e z ucz niami swymi.
O Juliuszu Słowackim. I. PWsz 6, 409
W proponow anej w prelekcjach o Słow ackim syntezie dziejów literatu ry , opartej na tradycjach biblijnych, H oracy znajduje m iejsce dość szczególne: nie zalicza się do poetów - kapłanów nadziei, którym i w narodzie żydowskim mieli być prorocy, w G recji zaś poeci orfeiczni. Uwagi N orw ida o H oracym zm ierza ją do rekonstrukcji obiektyw nych zależności wyznaczających sytuację poety, model twórczości. W ydają się też zdecydow anie m niej krytyczne od przytoczo nej na wstępie naszych rozważań opinii M ickiewicza. N orw id chyba wierzył w to, że H oracy widział bogów.
H oracy naw et, pytanie jest jeszcze w ielk ie, czyli pod Filippi w idzenia nie m ia ł? ... Pow iada, że M erkur w osob ie okazał mu się bardzo być m oże
-List do Józefa Bohdana Zaleskiego [z 10 listopada 1872 r.]. PWsz 9, 523
Rzymski liryk bywał więc natchniony, mógł zbliżać się do praw d wiary.
B adając stosunek auto ra S ztu ki poetyckiej do Tajem nicy O bjaw ienia, N o r wid doskonali um iejętność odkryw ania w antyku zjaw isk antycypujących n a d e j ście chrześcijaństwa. „ P i e ś ń , k t ó r a n a s a m ą s i e b i e s i ę o b e j r z a ł a ” , jest próbą ujaw nienia ograniczeń poezji, zarazem pozw ala poznać jej now e m o żliwości. A utotem atyczne nastaw ienie liryki H oracego N orw id zdaw ał się w ią zać z m om entam i krytycznych przesileń w historii Rzym u. A ntyczny p o eta byl dla autora R zeczy o wolności słowa dem askatorem kryzysowych sym ptom ów w czasie pokoju i rozkwitu:
W iek A u g u sta ... to tryum f... to p o k ó j...
. .. a przecie, Sam H oracy ze świątyń radzi w y m i e ś ć ś m i e c i e I głos jest: ż e n a j e ź d ź c a z e t r z e R o m y g ł o w ę W p o p i ó ł [...]
W przypisyw anej H oracem u form ule poezji poprzestającej w obliczu wiel kiej przem iany na szukaniu swego kształtu, poezji z b l i ż a j ą c e j się jedynie do p r a w d y - rozpoznajem y zasadniczy rys świadomości artystycznej Norwi da. Z asugerow ana w D zienniku i eposie paralela Norw id - H oracy pozwala le piej zrozum ieć stosunek au to ra Vade-m ecum do form wielkich literatury. Z n a m ienne, że wszystko, co pow iedzieliśm y o epopei i dzienniku, dotyczy tylko projektow anej aksjologii form . F ak t to o znaczeniu niezwykle istotnym . Przy pom nijm y:
*
Lecz są formy - co nad falą czasów Jeśli s a m e jak słoń ce nie jaśnieją?
N i e w y z ł o c i i c h p i e r ś c i e ń M e c e n a s ó w . . . T a k - z D z i e n n i k i e m , tak - z E p o p e j ą !
P ytajna postać zdania, a także w arunkow a konstrukcja „jeśli” , rodzaj zastrze żenia, przyznaje zarów no dziennikow i, jak i epopei jedynie p otencjalną zdol ność jaśnienia jak słońce. Z astrzeżenie to pow tarza prawie cała dojrzała tw ór czość N orw ida. Dotyczy ono większości form . A kcja N ocy tysiącznej drugiej,
Quidam a, Bransoletki dzieje się „ P o m i ę d z y świtem a nocy zniknięciem ”
(podkr. K. T .), tak więc w czasie dojrzew ającym dopiero do przem iany. Czasu tego nie m ożna skrócić ani oszukać, m ożna jedynie dotrzym ać mu kroku, pod dać się w akcie pokory jego praw om 19. W epoce, w której więcej „R ozlam ań - niżeli D ok o ń czeń ” , „R oztrzaskań - niżeli Z am kn ięć” , „Śmierci - niżeli Z go nów ” - m ogły się jedynie realizow ać formy nie do końca spełnione. W taki w ła śnie sposób przejaw iają się w Vade-m ecum i w całej tej poezji epo peja i dzien nik. U dział tych form w kształtow aniu literackiej m aterii Vade-mecum jest wy raźny. Vade-m ecum otw iera się m ottem z Odysei, poszczególne ogniwa cyklu jednoczy m otyw w ędrów ki, duchow ej pracy, przem iany. Poem at „A Dorio ad
P h rygiu m ”, zbudow any w pew nej m ierze z wierszy Vade-m ecum , aktualizuje
założony w cyklu wzorzec epopei. Jednocześnie pokazuje połowiczność uobec niania się tego wzorca. P odobnie z dziennikiem . Ileż w cyklu utw orów naw iązu jących do problem atyki dziennikarstw a i publicystyki! N iektóre z nich, podob nie ja k om aw iany wiersz, już sem antyką tytułu zdradzają to nastaw ienie: Cen
zor-krytyk, P oczątek broszury po lityczn ej..., K rytyka (wyjęta z czasopismu).
T akże nieustanne w cyklu aktualizow anie tem atu, ciągłe poszukiwanie
czytelni-19 Korzystam w tym m iejscu z uw ag I. Sławińskiej pochodzących ze w spom nianego już szki cu. N iezw yk le interesujące rozważania o koncepcji czasu w utworach Norw ida odnajdujem y w opublikow anej ostatn io przez M . M aciejew skiego interpretacji wiersza Fatum (patrz: Fatum
u k rzy żo w a n e. „Studia N orw idiana” 1:1983 s. 3 1 -4 6 ). Oryginalne przem yślenie problematyki
czasu u N orw ida pozw ala M aciejew skiem u przeciw stawić autora Vade-m ecum tradycji rom anty czn ej, ukazać kierunek transformacji tej tradycji w V ade-m ecum .
ka, pew ne odm iany kolokwialności języka, socjologiczno-ekonom iczna term i nologia - pozw alają postrzegać właściwe wierszom Vade-m ecum nacechow anie żywiołem publicystycznym. D aleko jed n ak do pełnej realizacji postulow anej formy, do owego d z i e n n i k a , biuletynu-ulotki utożsam ianej z e p o p e j ą . O to co w Epilogu do Vade-mecum Norw id mówi o po em atach B yrona:
[...] nie tragedie rozw lekle Byrona D ziełam i jego nazw ałbym , lecz te nam iętne Powiastki greckie, których nić u jeg o łon a Snow ala się, a strofy ulatały sm ętne.
Jak duchy, którym w cieleń czas odm ów ił chyży, I płaczą, że nie były armii-bulletinem ,
K ochankiem , bohaterem , m ęczennikiem - c z y n e m - Ż e czas skąpił im gw oździ i drzewa do krzyży...
[...]
Do Walentego Pomiana Z. PWsz 2, 151