Magdalena Rudkowska
Gruzy i ruiny w twórczości Józefa
Ignacego Kraszewskiego
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 7, 465-473
W S S eria V II 2001
M agdalena Rudkow ska
G ruzy i ruiny w tw órczości
J ó zefa Ignacego K raszewskiego
P adł w p ro c h o k rąg św iata o g ro m n y (H o ra c y )1
" R u in y nasze w ięcej m ają przyszłości niż w asze b u d o w y .. .”2. W zdaniu w yjętym z pow ie ści K raszew skiego M y i oni (1865), kierow anym do m ożnow ładców Rosji, przebija d u m a z dziedzictw a zapisanego w kształtach ru in i szczątków, dziedzictw a zakrzepłego w chw ili tragicznego p rzełom u, podobnie ja k stało się z kulturą antyczną Grecji czy R zym u. Bolesławita zamierzył postawić przed oczym a światowej opinii publicznej polskie ruiny, zarys m u ró w utrwalający dawne kształty. Zachowała się w nich szansa rekonstrukcji form pierwotnych. Pozwalały też wyrokować o przy szłych. R uiny objęte takim spojrzeniem okazywały się bytami pośredniczącymi między przeszłością a przyszłością, a dzięki tem u poniekąd zastępującymi teraźniejszość, której— o czym głośno w publicystyce
. 3 . . . . . . .
i literaturze epoki — właściwie nie było . Takiej przynajmniej, by dawała się bez w strętu i w stydu akceptować. G ruzam i tymczasem nikt się raczej nie chełpił. Raniły oczy. Niw eczyły pamięć widoków. Były po prostu bezforem nym , bezkształtnym usypiskiem4. Z gruzów nie sposób ju ż odczytywać jakichkolwiek znaków; ani przeszłości, ani przyszłości. Ani świadectw, ani krzepiących prognoz nadziei.
G ru z y i ru in y są w naszej k u ltu rz e artystycznej m etafo rą paradygm atyczną5. E w o k u ją „sceny u p a d k u , klęski, siero ctw a”6. P om ijając bogatą tradycję topiki ru in w lite ra tu rz e X V III i X IX w ieku7,
1 Pieśni II 1, 23, cyt. za: Q . H oratiu s Flaccus, P o ezje..., tł. J. C zu b ek , w st. K. M oraw ski, Warszawa 1924, s. 63.
2 Q. I. K raszew sk i], M y i oni. O brazek narysowany z natury p r ze z B . Bolesławitę, Kraków 1902, s. 302.
3 Z o b . np. W. Ł oziński, Z a p isk i literackie (III), „ D zien n ik Literacki” 1867, nr 46, s. 726.
4 O różn icy p o m ięd zy ruinam i i gruzam i p isze Marian Płachccki w artykule N iem cew icz kultow y (w druku).
5 Z ob . K. Stępnik, Metafory paradygmatyczne w powieściach historycznych Kraszewskiego. O kres 1 8 3 3 -1 8 6 3 , „Pam iętnik Literacki” 1987, z. 4, s. 5 5 -8 0 , zob. zw ł. s. 7 4 - 7 6 (Agonia i ruina).
0 [J. I. K raszew sk i], B ezim ienna. Powieść z kotka X V I I I w ieku p r ze z B . Bolesławitę, L w ó w 1869, s. 4.
46 6 M ag d a le n a R u d k o w sk a
skoncentruję się jed y n ie na w ątku m ow y ruin, bełkotu gruzów ; w ątku trak to w an y m p rzez K ra szew skiego w ie lo s tro n n ie i n iejed n o zn aczn ie. W je d n e j ze scen pow ieści K n m w e znam ię (O ngi - 1867) je j b o h ater, N ik o d e m R epeszko, d o b itn ie daje w yraz p rz ek o n an iu , że do kogoś, kto nie je s t
stąd, „gruz te n nic nie m ó w i”. N ie je s t ani „św iętością”, ani naw et p ro sty m „ w sp o m n ie n ie m ”8. G ru z — sto p n io w o , cegła po cegle, kam ień po k a m ie n iu — w ch łan ia natura. Po in su rek cji kościuszkow skiej do pałacu w G łu szy z pow ieści Diabeł (1855) b ezlito śn ie w d a rł się żyw ioł: b ru k i d zied z iń ca zarosły traw ą, pasły się na n ich zw ierzęta, w szystko p rzeg n iło i zzieleniało od m chów . O d zach łan n y ch m iejscow ych ucierpiała n atura: „na lipach św ieciły żółte rany zadane p rzez ch ci w y ch łu p u w ie śn ia k ó w ”, „sterczały kalekie gałęzie nielitościw ie p o o d trącan e siek ierą”9. W opisach takich tru d n o doszukiw ać się znan eg o ch o ćb y z Sonetów krymskich A dam a M ick iew icza m o ty w u n a tu ry triu m fu jącej nad cywilizacją. W szystko się ze sobą m iesza w je d n ą bezk ształtn ą m asę; czarną, w y p alo n ą i p rzem ieszan ą z ziem ią.
N ig d z ie m o że czas nie niszczy tak szybko ja k u nas — bo m u k lim at pom aga i lu d z ie 10.
Z agładzie pod leg a w ięc w szystko — bez żad n y ch niosących po ciech ę w yjątków . R o zm y w a się granica m ięd zy n a tu rą a k u ltu rą. O bracają się w p ro c h znaki pam ięci. Salony nie m ają ju ż p osadzek, z ra m w y rw an o portrety, w m u z e u m stoi szaflik blaszany, a po b ibliotece zostało tylko
y • • ✓ ✓ 11
parę okładek, zd em o lo w a n e półki i garść k u rz u . C h ao ty czn e usypisko szczątków n ieo rg a n ic z n y ch i o rg an iczn y ch w łącza się w b e z im ie n n y cykl n a ro d z in i śm ierci. Pam ięć, raz dana, m o że z czasem zostać — odjęta.
J ó z e f Ignacy Kraszewski, wydawca historycznych świadectw, zbieracz polskich pamiątek, św iadom y tw órca now ych narodow ych legend, nieoczekiw anie okazuje się rów nież pisarzem niepamięci.
Pisarzem szczególnie na fenom en, groźbę — i otuchę — niepam ięci uw rażliw ionym . Swojej litew skiej ep o p ei nadał n ie m a ło m ó w iący tytuł: Anafielas (1840-1845) znaczy ’góra n ie p a m ię c i’. G ó ra taka w zn o si się też w sam y m c e n tru m św iata p rzed staw io n eg o p o em atu . P ełni fu n k cję — na co zw racał
• 1 ^
uw agę A lek san d er Tyszyński w ro k u 1880 — analogiczną do greckiego Styksu
M a u ry c y M o ch n ack i, pisząc o ru in a c h w ro k u 1825, uznał, że znaczen iem o b d a rz o n e je s t to w szystko, co „nie podlega s z tu c z n e m u b e rłu czło w ie k a”. G d y czas zniszczy u ży tec zn o ść przed miotów, te „odzyskują mistyczne życie”, a sam o „zniszczenie wskrzesza ich stosunki z p rzy ro d zen iem ”. D latego w łaśnie „wspaniałe budow le i gm achy milczą, lecz ruiny m ów ią”13.
W tw ó rczo ści K raszew skiego, zw łaszcza po ro k u 1863, b rakuje tej p ew n o ści i zaufania w de- szyfracyjne potencje ludzkiego serca i oka. O w szem , ru in y mają znaczeń więcej n iż p ięk n e gmachy. Lecz co m ów ią, nie zawsze w iad o m o . P o trzeb n i są św iadkow ie p rz y to m n i czasom ich m in io n e j
8 Z ob . J. I. K raszew ski, K rwawe znam ię, W arszawa 1885, s. 41.
9 Id em , Diabeł. Powieść z czasów Stanisława Augusta, t. 4, L w ó w 1873, s. 158.
10 Ibidem .
11 Por. ibid em , t. 4, s. 163.
12 Z o b . A. T yszyński, J . I. Kraszewski i jego „Powieści historyczne”, w: idem , Pisma krytyczne, t. 2: Pisma od roku 1866, K raków -P etersburg 1904, s. 699.
13 M . M och n acki, O duchu i źródłach poezji w Polszczę, w: idem , Pisma. Po razpieni>szy edycjąksiążkową objęte, w yd . i przedm . A. Śliw iń sk i, L w ó w 1910, s. 13.
G ru z y i ru in y w tw ó rc z o śc i J ó z e fa Ig n aceg o K raszew sk ieg o 467
św ietności. N ik t n ie u p rz e d z o n y n aw et by nie pom yślał, że w danej sali pałacu w G łu szy m ieściła się kiedyś galeria sztuki. D ziś n ic ju ż o ty m nie św iadczyło. Ślady w y m ió tł do cna w ieczn y k o ło w ró t życia i śm ierci; k o ło w ró t brutalny, okrutny, przerażający. U w ag ę n arrato ra przyciągają stany
• 14
p o śred n ie, „g m atw an in a bez znaczen ia” — ja k rzecz nazw an o w pow ieści N a cmentarzu —
na w ulkanie... (1864) — stany, z k tó ry ch nie w iad o m o , co się w y ło n i i kiedy.
W iara M ochnackiego w sem antyczną przezroczystość ru in opierała się na założeniu, że zniszcze nie je s t zawsze w jak im ś stopniu odw racalne, w każdym razie nie zaciera bez reszty w iązań przeszłości z teraźniejszością. U fał, że podobnie dzieje się także w świecie natury, rządzącej się przecież sw oim i logicznym i praw am i. R u in y są daw ne, a przez to ju ż jakoś bezpieczne, zatrzym ane i unieruchom ione w stanie zniszczenia. N ik t z przechodniów nie żywi najm niejszych w ątpliwości, że śpiewają one boleśnie czytelną pieśń: przem ijania, m arności, zm agania się ludzkiego d u ch a z naturą.
A g ru zy i ru in y najśw ieższe? W Wieczorach drezdeńskich (1866), no tesie sen n y ch m ajaczeń w y gnańca po styczniow ej katastrofie, zapisane zostało n ie m e p rzerażen ie: w szystko legło w ru i nach , nic nie je s t takie ja k p rz e d te m , a k am ień , co na k am ien iu nie pozostał, stacza się w przepaść z n iep o jęty m dla lu d zk ieg o u ch a łoskotem :
I p o c ząłem przebiegać w z d łu ż i w szerz obszary znane, po k tó ry ch p rz e d e p ta łe m był ścieżki niegdyś za tych szczęśliw szych czasów, gdym jeszcze w ierzy ł w p rz y szłość. P u stk o w ie ciągnęło się na w sze strony, m iasta w ru in a c h stały p o p alo n e, zaw iew ał je piasek płaszczem białym ; zam ki w g ru zach sterczały, św iecąc żebram i nagim i, kościoły po cegle obsypyw ały się p o w o li... w p o śró d ciszy słychać było k am ien ie staczające się na ziem ię, a każdy z nich, padając, ję k ie m ja k im ś n ie z ro z u m iały m się o d z y w a ł15.
Z tego, co zostało zn iszczo n e, nic i ju ż nigdy nie da się uratow ać. Ale m o ż n a b u d o w ać gdzie indziej i co innego.
Łzy nasze nie odżyw ią tego, co na w ieki u m a r ło 16.
Paraliżujące p o czu cie beznadziei w o b ec ro zp ad u starych fo rm m o żn a p rzełam ać, zagłębiając się w inną przeszłość lub in n ą p rz e strz e ń — bo o przyszłości p ro ro k o w ać się nie da. Pytał K raszew ski:
17 D laczego nie m ogąc doczekać ju tra , nie zajrzysz do w czora?
O d n a jd u ją c w sobie w z ru sz e n ie nad losam i d aw n y ch cyw ilizacji, zyska się pew ność, że życie je s t silniejsze od śm ierci.
14 J. I. K raszew ski, N a cmentarzu — na wulkanie. Powieść współczesna, w: idem , D zieła. Powieści obyczajowe, red. J. Krzy żanow sk i [i in .], K raków 1970, s. 8 (dalsze cytaty z tego w ydania z paginacją w nawiasach).
15 Idem , Wieczory drezdeńskie, L w ów 1866, s. 139. 1{l Idem , Diabeł, op. cit., s. 163.
46 8 M a g d a le n a R u d k o w sk a
W p rz e d m o w ie do pow ieści N a cmentarzu — na w ulkanie... K raszew ski w yjaśniał, dlaczego akcja u tw o ru o p atrzo n eg o datą 1863 rozgryw a się p o d w ło sk im n ieb em . P rzek o n y w ał, że — w b re w p o z o ro m — „dotyka m n ó s tw o zagadnień, w chw ilach ciężkiej p ró b y trapiących u m y sł czło w ie k a” i „więcej czuć [w n im ] nasz kraj niż o b c e ”. P ro sił o w y ro zu m iało ść dla „w szelkiego pism a, k tó re nosi na sobie datę n ieszczęsną 1863 ro k u , bo w tej chw ili łza w szystko p rzesiąknąć m u siała i zam gliła n ie je d n o ”. Sądzić by m o żn a, spodziew ał się za rz u tó w krytyki i u p rz e d z a ł je , w ypow iadając i oddalając najcięższy: „kogóż w śró d bolesnej rzeczyw istości ja k a k o lw ie k pow ieść o b c h o d z ić m o ż e ” (5). Z d aw ał sobie spraw ę, że nie tylko ta, zda się, o d erw an a od ch w ili obecnej, artystow ska pow ieść, „fantastyczny o b razek ” zaw ieść m o że oczekiw ania czytelników , ale i w szelka w ogóle p ow ieść z klasycznie p ro w a d z o n ą fabułą nie byłaby w stanie u dźw ignąć d o św iad czen ia po w stań po d w ak ro ć dław io n y ch .
P ow ieść N a cmentarzu — na w ulkanie... p rzeszła raczej bez echa. B ibliografie w k ażd y m razie nie o d n o to w u ją ani je d n e j pośw ięconej jej recenzji. O tym , ja k taka hip o tety czn a recenzja m ogłaby w yglądać, daje p e w n e w y o b rażen ie o m ó w ie n ie Witoloraudy... z ro k u 1841, w k tó ry m A lek san d er Tyszyński nie bez zaw o d u przyjm ow ał:
...p o e m a t z fantazji A rio sto w y ch i greckiego nieba o sn u ty ( ...) p ieśń jak o w ąś esto ń sk ą z d o d a tk ie m n au k o w o ści szczegółów , u stęp O w id iu sz o w y — M it sło w em albo Przemianę litew ską na w ielką skalę śp ie w a n ą 18.
K rytyk piszący dw adzieścia parę lat później o N a cmentarzu — na w ulkanie..., jeśli założyć, że w ogóle ch ciałb y o d n ieść się do tej pow ieści serio, z p o d o b n y m sark azm em w sp o m n ia łb y zapew ne i o w ło sk im tym razem niebie, i o fantazjach z d u c h a D an teg o , i o ro m a n so w y m w ątku. W yliczałby, czego je g o zd an ie m w pow ieści zabrakło, p o d o b n y w tym d o m e to d y krytycznej H e n ry k a Sienkiew icza, k tó ry o innej dobie w recenzji K rzyżaków 1410 (1874) K raszew skiego dzielił się z czytelnikam i sw oim zd u m ien iem w obec dom inacji w ątków politycznych nad
obyczajo-- • • 19
w y m i p rz y je d n o c z e sn e j niesp o d ziew an ej nikłości op isu b itw y g runw aldzkiej . K rytyk nasz p ró b o w a łb y ro ztrząsn ąć często p o d n o sz o n e w krytyce lat sześćdziesiątych i sied em d ziesiąty ch w o b ec te k stó w „niczem z dolą kraju nie zw iązan y ch ” pytanie zasadnicze: „co n am dziś d o te g o ”~ , P olak o m ? W łaśnie, co n am do tego, zw łaszcza jeśli przyjdzie na m yśl, by alegoryczny, estetyzujący obrazek, ja k im je s t N a cmentarzu — na w ulkanie..., zestaw ić z p o w stan io w y m i, p u lsu jący m i ak tu aln o ścią i w arszaw skim i realiam i, p ow ieściam i B olesław ity?
A ni p rzy w o ły w an a Witolorauda..., p ieśń pierw sza p o e m a tu Anafielas, ani N a cmentarzu —
na w ulkanie... w tw órczości K raszew skiego nie są b ynajm niej pozycjam i szczególnie wywrotow^y-
m i. W ręcz p rzeciw n ie, daje się w n ich zauw ażyć typ w rażliw ości pisarza, k o n se k w e n tn ie z n a jd u ją c y sw oje ujście ró w n ież w in n y c h je g o narracjach. U w ażn iejsza lek tu ra tw órczości K raszew skie
18 A. T y sz ... [A. T yszyński], Witolorauda. Powieść z podań p r ze z Józefa Ignacego Kraszewskiego. W ilno 1840, „Biblioteka W arszawska” 1841, t. 1, s. 167.
19 Z o b . [H . S ien k iew icz] (rc c ) K rzyżacy 1410, „Gazeta Polska” 1881, nr 246.
G ru z y i ru in y w tw ó rc z o śc i J ó z e fa Ig n aceg o K raszew sk ieg o 469
go, skupionej w okół szczególnie bolesnych dla Polski dat — pow stania listopadow ego i styczniow ego — przekonuje, że najw ażniejsze dzieła pisarza do tych dośw iadczeń naw iązują nie w prost, lecz poprzez gęstą sieć odw ołań do tradycji literackiej i historycznej. W latach trzydziestych, gdy Kraszewski dopiero ćwiczył pióro w licznych fantasm agoriach, hum oreskach i pow ieściach historycznych, dojrzew ały dzieła o nieusuw alnym piętnie katastrofy, spełniane w różnych w ariantach o dekadę później. M ow a 0 autobiograficzno-obyczajow ej powieści Poeta i świat oraz epicko-poetyckim poem acie Anafielas. N ato m iast od ro k u 1863 w tw órczości Kraszewskiego w idać dw ie linie tw órczości m o cn o ze sobą splecione, g'.: w spółczesne i historyczne pow ieści Bolesławity oraz utw o ry podpisyw ane nazw iskiem pisarza, w yrosłe z w łoskich inspiracji, ja k i z tłum aczenia Boskiej komedii.
N ie je s t dla h isto ry k ó w literatu ry tajem nicą, że K raszew skiem u z o so b isty ch w zg lęd ó w
21
zależało na osłaniającej m o cy p s e u d o n im u tego, co sławi boleści . W p ow ieściach Bolesławity, k tó ry ch am bicją było tyleż daw anie św iadectw a, ile kreow anie naro d o w ej legendy, p ow stanie znajdow ało się w c e n tr u m pow ieściow ego świata. O tragedii Polaków m ó w iło się w n ich d o b itn ie 1 w p ro st. W p o w ieściach p o d p isy w an y ch im ie n ie m Józefa Ignacego K raszew skiego p rzeciw n ie — katastrofa sty czn io w a pozostaw ała raczej w tle, a dośw iadczenie polskie okazyw ało się po w tarzaln e i w cale nie tak w yjątkow e. Pow ieści B o le s ła w i ty były in ty m n ą ro z m o w ą Polaków , p ro w ad zo n ą w ję z y k u zn ak ó w i sy m b o li głęboko osad zo n y ch w n iep o w tarzaln o ści polskiego losu. K r a s z e w s k i w o w iele w ięk szy m sto p n iu liczył się z o p in ią cudzą. Św iadczy o ty m także p ow ieść N a cmen
tarzu — na w ulkanie W pisana je s t w nią gra dy stan só w i w zajem n ie sp rzeczn y ch p ró b z ro z u m ien ia w łoskiej k u ltu ry i n a tu ry p rzez lu d zi W ło c h o m życzliw ych, lecz n ieo d w o łaln ie obcych, gdyż przybyw ających z in n y c h k ręg ó w języ k o w y ch i k u ltu ro w y ch . Sygnalizuje się tu zw ątpienie autora, czy p rzeżycie p o w stan io w ej katastrofy da się w ogóle w ypow iedzieć w pow ieści h o m o g e niczn ej; h o m o g e n ic z n e j i co do ciągłej linii fabularnej, i co d o p ersp ek ty w y narracyjnej, i co do id io m u n aro d o w ej tradycji. B olesław ita siłą rzeczy w ątpliw ości takich żyw ić nie m ógł.
W ło sk ie k o n te k s ty w ażą nie tylko w pow ieściach K raszew skiego o pierw szych chrześcijanach
(Capred i Roma — 1860; R zym za Nerona — 1865), które — zd an ie m Z y g m u n ta S zw eykow skiego
— zw łaszcza p o Irydionie K rasińskiego i Maratonie U jejsk ieg o m o ż n a odnieść b e zp o śred n io d o
sto-22
su n k ó w p o ls k o -ro s y jsk ic h . R ó w n ież W ło ch y K raszew skiem u w sp ó łczesn e okazyw ały się o b szarem piętrzący m p y tan ia i obrazy. A ntyczna alegoria nie była je d y n y m sp o so b em m ó w ien ia
■ • > - * 23 / •
o spraw ie polskiej w sposób m etafo ry czn y i aluzyjny . P o d ró ż do W ło c h staw ała się zastępczą
• ■ - - ■ ✓ • 24 • • ✓
p ielg rzy m k ą do Polski, o d byw aną na żyw o — i na piśm ie . N ie tylko zresztą K raszew ski p ró b o w ał o d n aleź ć tam e le m e n ty polskiego d ośw iadczenia i spojrzeć na nie z u p ełn ie in n y m o kiem . J ó z e f K re m e r w sw ojej Podroży do lVfoch nie krył w y czu len ia na „ruiny, gruzy, zw aliska” oraz praw dziw ej
21 Z o b . W. D an ek, Wstęp, w: J. I. K raszew ski, Dziecię Starego Miasta. O brazek narysowany z natury, opr. W. D anek, W rocław 1988 ( B N I 7 1 ), s. X X X I-X X X II.
22 Z o b . Z . S zw ey k o w sk i, Klasyfikacja powieści Kraszewskiego pisanych po roku 1863, w: Księga ku czci Józefa Ignacego
Kraszewskiego, red. I. C h rzan ow sk i, Ł uck 1939, s. 129.
23 Z o b . A. M artuszew sk a, Pozytywistyczne parabole, G dańsk 1997.
4 7 0 M ag d a le n a R u d k o w sk a
in ten cji tej pielgrzym ki: aby choć z „sercem w stecz z w ró c o n y m ” m ó c w yleczyć „um ysł życiem c o d z ie n n y m zb o lały ”25.
Kraszewski w swojej pow ieści z 1863 roku przyw oływ ał w idok N eap o lu — „cudow ną harm onię w esela i ro zk w itu ”, w obec których „najsm utniejszy z ludzi” m ógł się zapom nieć, napić „letejskiej w ody zapom nienia i w zgardy na ju t r o ”. Z apom nieć, że m ożliw a je s t zagłada, poczuć, ja k silne je s t życie. O bolała św iadom ość polska w pejzażu w łoskim odnajdyw ała szansę, by bezpieczniej, lżej, pośrednio, pow tórnie niejako dośw iadczyć em ocji przyw iezionych z kraju pogrążonego w postyczniow ej nocy i przekonać się, że „choćby prysły ogniw a łańcucha, znów się gdzieś splotą” (94).
E k sp e ry m e n t te n stał się u d ziałem b o h aterk i K raszew skiego, h ra b in y A deli Z yw skiej, k tó rą straszliw a b u rz a przezyta na p izań sk im c m e n ta rz u radykalnie o d m ie n iła i p rzy w ró ciła do życia. D ziw iła się tylko b o h aterk a tej nagłej p rzem ian ie, pytając: „dlaczego m y? dlaczego cm e n ta rz , dlaczego b u rz a i księżyc po niej?” (38). B u rza i księżyc po niej; ogniw a łań cu c h a, choć gdzieś prysły, z n ó w się gdzieś splotą. T ru d n o oczyw iście zap o m n ieć, dlaczego w łaśnie te n k o m p lek s u czu ć zagrał w pejzażu w ło sk im . O ty m w łaśnie je s t ta pow ieść: o figurach u d ręczo n ej św iado m ości, o n atręctw ach polskiej w y o b raźn i — o burzy, c m e n ta rz u , w u lk an ie, ru in a c h , agonii i za gładzie. E t in Arcadia ego; i w A rkadii spotykasz śm ierć. I w e W ło szech — Polskę, R osję. I w e W ło szech — śm ierć.
To, co dla P olaków było d o św iad czen iem n ieo m al p o to c z n y m , dla c u d z o z ie m c ó w staje się to w arem p o szu k iw an y m . W ystępujący w pow ieści N a cmentarzu — na w ulkanie... A nglik nie m ógł odżałow ać, że W ezu w iu sz oglądał zaw sze p o w y b u ch u . M ój Boże, „gdyby w y b u c h był d o k u p ien ia, byłby się d aw n o o ń z W ło ch a m i p o ta rg o w a ł” (58). Ś w iadom ie w z m acn iał i teatralizo w ał coś, co dla P o lak ó w w ym agało raczej w yciszenia: to o n zaord y n o w ał ilu m in ację pizańskiego c m e n ta rza. F antastyczny i p ięk n y efek t b u d z ił p o w szech n y en tu zjazm , pozw alał na chw ilę ro z b u d z ić się leniw ej w y o b raźn i, w ygasłym em ocj om . T ym czasem Polak, hrabia Z y g m u n t Z yw ski, p e łn ił w o b ec c u d z o z ie m c ó w rolę „w ystudziciela i o d c z a ro w n ik a ” (38). Bo cóż je s t w śm ierci w yjątkow ego?
H ra b ia stał się w zaw iązanej ad hoc w sp ó ln o cie tu ry stó w i p ielg rzy m ó w postacią egzotyczną, gorszącą p o m y słam i, szokującą g ło d n y ch w rażeń cu d z o z ie m c ó w sw oją m ak ab ry czn ą w yobraźnią. A w y o b raźn ia ta była p rzecież zak o rzen io n a w polskiej co d zien n o ści. T oteż gdy F ran cu z n ie z o b o w iązująco rzu cił pom ysł, że je ślib y kto chciał p o p ełn ić sam o b ó jstw o , to ro zp ad lin a z w rzącą lawą byłaby m iejscem idealnym , h rabia zgodził się n ajzupełniej. M im o c h o d e m tylko d o d ał, że z m ie ściłyby się tam d o sk o n ale sam o b ó jcó w tysiące (141). K iedy Polak o pow iadał o zw ierzęcości ludzkiej natury, przeraził słu ch aczy sfo rm u ło w a n ie m , że przejaw ia się on a nie tylko w zach o w a niach ch o ro b liw y ch , o k ru tn y c h , p atologicznych, lecz że zw ierzęce są także — przyw iązanie m atki do dziecka, czyn b o h atera sp raw y ojczystej. B ohatera, oczyw iście w p o lsk im ro z u m ie n iu : czyli tego, k tó ry w u n ie sie n iu zabija, nie zaś „dobroczyńcy ludzkości i anioła p o c ie c h y ”. Ó w b rak szacu n k u dla życia i k u lt śm ierci n ie p o m ie rn ie dziw iły Szw eda. D la niego hero si ci byli tylko „ d u m n y m i zw ycięzcam i boleści, o b o jętn y m i żebrakam i, szyderskim i filo zo fa m i” (157).
G ru z y i ru in y w tw ó rc z o śc i J ó z e fa Ig n aceg o K raszew sk ieg o 471
Tu je d n a k n iesp o d ziew an ie F ran cu zi i A nglicy solidaryzow ali się z P olakiem . N u d z iła ich skandynaw ska m oralistyka. C hcieliby, żeby Polak otw orzył p rzed n im i sw oją chorą, nazn aczo n ą klęską duszę. To p rzy n ajm n iej m o g ło być ciekaw e i ożyw cze niczym pow ieść grozy z pierw szej ręki. Polak je d n a k w ykazał rezerw ę w obec sugestii, by zostać n ied źw ie d ziem w o b jazd o w y m cyrku E uropy. D rw ił, że zm uszają go, żeby „w yw dzięczył się spow iedzią myśli za h e rb a tę ” (40). Pow ieść K raszew skiego dotyczyła b o w iem także blokady ekspresji po katastrofie, tru d n o śc i o p o w ied zen ia obcym , co się p rzy d arzy ło P olakom w X IX w iek u — p rzy całej św iadom ości, że polski los nie je s t aż tak w yjątkow y, ja k sk ło n iliśm y sądzić.
Scena w pow ieści, kiedy w szyscy m ają w pisać się d o księgi h o telo w ej, przedstaw iając się z im ien ia i nazw iska oraz kró tk o k o m e n tu ją c w rażen ia z nocy na c m e n ta rz u , je s t w istocie ro z p ra w ą o zah am o w an iach w artykulacji trau m aty czn eg o przeżycia. K raszew ski obnażał stereo ty p y i klisze, p rzez k tó re b o h atero w ie opisyw ali nadzw yczajne w ydarzenie. Lecz — a je s t to chyba najcenniejsza p ersp ek ty w a tej książki — frazesy, niezręczności, banały pokazyw ał w całej ich znaczącej w ie lo s tro n n o ś c i i w ieloznaczności.
W d ziełach sztu k i dostrzega się tylko je d n o s tro n n ą ich piękność, a w ie lo s tro n n e ich b łęd y i niedostatki; w gen iu szach ich p rz e ro st w k ie ru n k u w yłącznym , kosztem p e łn y m w ładz; w e w szystkim cielesne p iętn o zn ik o m o ści i n ied o sk o n ało ści (7).
Tem atem pow ieści Kraszewskiego są bow iem w istocie w szelkiego rodzaju w ypow iedzi niespeł nione i nieudane. N ieu d an e, gdyż o gruzach i ruinach — nie m alow niczych i rom antycznych, lecz nam acalnych i św ieżych — nie sposób opow iadać w tradycyjny sposób. Jednakże naw et puste ogólniki, w yśw iechtane cytaty, k om unały w stylu ars longa, vita brevis m ów ią wiele o ich użytkow nikach, o tym , co chcieliby pow iedzieć, a czego w yrazić nie um ieją. Potrzeba ekspresji, w ręcz spow iedzi, była rów nie wielka, ja k nadzieja oczyszczenia, zaznania ulgi po klęsce paraliżującej w ładze ciała i um ysłu. Sytuacja, w jakiej znaleźli się bohaterow ie pow ieści N a cmentarzu — na wulkanie..., wymagająca, by ludziom obcym opow iedzieć swoją biografię, stwarzała zresztą niepow tarzalną okazję do w ypow iedzi szczerej i niezobow iązującej:
N ie z n a jo m y m w łaśn ie m ó w i s ię lżej p ra w d a , n ie m a m y in te r e s u k ła m a ć (56, pod k r. — M . R.).
Lżej — nie znaczy: łatwo. N arracja hrabiny, w ielokrotnie przeryw ana, odw odzona od głów nego w ą tk u dygresjam i i k o m e n ta rz a m i słuchaczy, toczy się m ean d ram i, z tru d e m dobija końca. Sw ą opow ieść Z y w sk a zaczęła w P izie, ciągnęła ją na W ezu w iu szu , a kończyła w dolinie, tu ż p o tym , ja k c u d e m o calo n a od śm ierci u czestniczyła w sam o b ó jczo -ek sp ed y cy jn y m spektaklu sw ojego m ęża, k tó ry kazał spuścić się na linach do zionącego o g n ie m w n ę trz a w u lk a n u . W szystko to w p ły n ę ło na stru k tu rę coraz bardziej poszarpanej, afabularnej opow ieści p o d ejm o w an e j przez h ra binę Z yw ską.
4 72 M ag d a le n a R u d k o w sk a
P o m ysł, b y z k ilku n o w el u łożyć w iększą opow ieść, św iad o m ie naw iązujący d o Dekameronu, pok azu je w istocie ź ró d ło atrakcyjności m ałych fo rm narracyjnych: p o trz e b ę szybkiego o d erw an ia się od cierp ien ia i u o d p o rn ie n ia n a nie.
...m a m y p raw o rozryw ać się, ja k ow i florenccy tc h ó rz e , co się obaw iali m o ru , b o i nasz w iek p e łe n je s t zaraz i śm ierci i oczu od n ich o d w ró cić się nie godzi, aby tro c h ę nabrać siły na cierp ien ie, k tó re całą ściga lu dzkość (54).
Tyle, że k o n w en cja ta nie w ystarczała. W pow ieści K raszew skiego zapisana została n am ię tn a dyskusja o relacjach m ięd zy życiem a sztuką. O p in ie rozkładały się zg o d n ie z p o d ziałam i geogra- ficzno-politycznym i. Stw ierdzenie niem ieckiego artysty, iż „życie w yraża się całe w sztuce” d oprow a dziło polskiego hrabiego do w y b u ch u szału. O n w iedział skądinąd, że sztuka nie doty k a „nędzy ży w o ta”, je g o „ łac h m ań có w ”, że n aw et „ro zk rw aw io n e” w greckiej tragedii serce m u si być w p rzó d „w p ach n ący m spirytusie z a m a ry n o w a n e ” (50). T em p eratu ra dyskusji sięgnęła z e n itu , gdy H e r m a n S p au er ośw iadczył, że zgnilizna m o ra ln a i m aterialn a nie m a z życiem nic w sp ó ln eg o , i dlateg o nie w c h o d z i w zakres sztuki.
— K to w aćp an u p o w ied ział — p oryw czo zaw ołał p arg am in o w y hrabia — że zg n ilizn a życia nie m a? M a on a je , ale in n e, ale n ie d o jrzan e o czo m w aszym . T y ją n azyw asz kresem i sk rajn y m w y razem , on a je s t p ierw szy m b e łk o te m no w eg o języ k a, w ro ta m i n o w eg o świata. Spojrzyj p rzez m ik ro sk o p na zep su te serce c zło
w iek a i ser przegniły, zobaczysz tam św ia ty ... (51).
S ztu k a zastana, tradycyjna je s t b ezrad n a w o b ec „em b rio n a na g ru z o w is k u ”26, w o b ec „zgnili zny, ferm en tacji tajem niczych, b ezk ształtn y ch g n o jo w isk życia” (54) i w szelk ich sił bio lo g iczn eg o zniszczenia. S ztu k a now a w in n a p odjąć porażającą m etafo rę e m b rio n a na g ru zach ; dziecka p o rz u co n eg o na czym ś, co k ształtó w j u ż nie m a — zan im jeszcze się u ro d ziło , z a n im w ięc p rzy b rało lu d zk ie kształty. Procesy gnicia i u m ieran ia stanow ią dla P olaków najbliższe dośw iad czen ie. Stąd życie p o d tra u m ą zagłady m ieści się z p ew n o ścią w k ręg u te m a tó w i py tań g o d n y c h sztuki. N ie tylko w im ię p raw d y czy szczerości n ietam ow anej ekspresji. O b ra z y gnicia, zatraty, m iazgi — o czym św iadczy i cała pow ieść K raszew skiego, i jej zak o ń czen ie — m ogą daw ać stra p io n y m p o ciech ę, przyw racać nadzieję. N a ostatniej karcie pow ieści n a rra to r w yznaje:
Ileż to razy człow iek, g d y ju ż zrozpaczy o sobie, gdy nie w id zi żadnej nadziei, stoi, nie w iedząc sam o tym , u w ró t, k tó re go dzielą od p o k o ju i szczęścia! (188)
P ow ieść o św iecie w p ro c h o b ró c o n y m , gdyby się k o m u nap raw d ę p o w io d ła, w ystaw iałaby sw ego czytelnika n a p ró b ę rozpaczy granicznej. Po której w ro ta m u szą się w reszcie uchylić.
T ek to n ik a pow ieści — św iat cyw ilizacji, natury, lu d zi — ulega p ro c e so m ro z p a d u i o d ro d z e n ia w fo rm a c h n ajm n iej sp o d ziew an y ch i w zajem n ie przem ieszan y ch . P ow ieść o w u lk an ie ja k o sy m b o lu katastrofy zagrażającej w szy stk im ty m św iato m staw ia pytanie o sk u tk i zerw ania ciągłości, p rzerw an ia ła ń c u c h a istnienia.
G ru z y i ru in y w tw ó rc z o śc i J ó z e fa Ig n a c eg o K ra sz e w sk ie g o 473
W św iecie w y o b ra ź n i ro m an ty czn ej ru in a gw arantow ała ciągłość d zied zictw a i d ośw iadczenia p o to czn e g o . B yła p o m n ik ie m p rzeszłości, czekającej na w y ro k i przyszłości. G ruzy, w w y o b raźn i tej bodaj n ie o b e c n e , zestaw iane z h ieraty czn y m i ru in a m i okazyw ały się — m iejscem m ilczącym po sęp n ie i p u sty m . N ie było ju ż czego w n ich szukać. P o d ró ż do W ło c h staw ała się n ieo d z o w n a dla p o d trz y m a n ia nadziei.
C z e m u nie płakałeś nad R zy m em , gdy się padać zdaw ał, m ając się o drodzić? C z e m u nie rozpaczałeś nad K artagą i nad Troją? P rzecież z g ru z ó w w y n iesio n e bogi, i wyszli starce i w ybiegły dzieci, przeszłość i przyszłość, w spom nienie i nadzieje... przecież z m ogił pow staw ały trupy, z ru in g ro d y ... a nic nie u m a r ło ... 27
W y o b raźn ia Jó z e fa Ignacego K raszew skiego rew aloryzuje p rzeciw staw ien ie ru in i gruzów . Polskie szczątki w ielkości pisarz starał się w idzieć w perspektyw ie badacza dziejów , by p rzezw y ciężyć sa m o tn o ść i rozpacz. D lateg o na tow arzysza sw oich w ieczo rn y ch w ę d ró w e k w y b rał D a n
-98
tego, k tó ry „p rzeczu ł ( ...) i dośw iadczył w szystkie w ygnania b o leści”“ , pokazał, że „cierpienie
. . . . . . , . . oę
w iele m o ż e ”; „więcej w y d o b y w a z człow ieka niżeli pokój, k tó ry u sy p ia”“ . C ie rp ie n ie sprow adza i p o tw ierd za h e ro ic z n ą w iarę w m o c życia w b re w w szy stk iem u . N a cmentarzu — na wulkanie, p ow ieść o obolałej w y o b raźn i szukającej uk o jen ia w śró d an ty cz n y ch ru in staje się h y m n e m na cześć życia — życia, ja k je określił hrabia, „innego, n ied o jrzan eg o o czo m in n y c h ” (50). Ż ycia ja k o tajem n eg o od rad zan ia się p rzez śm ierć i katastrofę.
27 Idem , Wieczory drezdeńskie, op. cit.
28 Ibidem , s. 5.