• Nie Znaleziono Wyników

Rybałt w drodze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rybałt w drodze"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Pirecki

Rybałt w drodze

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 11, 21-27

(2)

71/tT ^S

Seria X I 2005

Piotr Pirecki

Rybałt w drodze

T

em at wystąpienia niepokoi i drażni niedopow iedzeniem oraz drobną m giełką tajem ­ nicy kryjącą się w słowach. B o czym że jest droga, jak nie pokonyw aniem czasu i prze­ strzeni, zm ienianiem rzeczyw istości znajdującej się w bliskiej okolicy podróżnika? O kazuje się, że także gubieniem i odnajdyw aniem — siebie, sensu życia, dokonywanych wyborów. W literaturze staropolskiej najw yraźniej ów etekt podróżow ania i podróżnika widać w k o ­ m ediach plebejskich, w których przekraczanie określonej przestrzeni ma zw iązek z najbliż­ szą okolicą wędrow ca i wpisuje się im m anentnie w zakres rybałtow skich dośw iadczeń1.

Ta podróż to bardzo często rezultat autokreacji i fantazji, zm ierzania szlakiem w yty­ czonym przez w yobraźnię tw órczą, czego efektem je s t ciągłe bycie i zm ierzanie „gdzieś” w drogę, raczej m etaforycznie zarysowaną niż dosłow ną. N ie chodzi nawet o zm ierzanie w określonym kieru nku, ale w ędrów kę w głąb jaw y i snu, ja k to św ietnie zarysow uje Pere­ grynacja M aćkow a: oniryczne przem ieszczanie się bohatera po świecie wielce tajem niczym

i n ie-d o sło w n y m . Zresztą plebejskie farsy, złączone w spólnym m ianem litw orów peregry- nacyjnych, najlepiej ilustrują tę ja k ż e w yrazistą dla kantorów i klechów przestrzeń drogi, w yznaczoną głów nie terenem okolic najbliższych, a w ięc poznanych i dobrze zadom ow io­ nych w św iadom ości rybałtow skiej braci2.

1 K o n se k w e n tn ie staram się d o w ieść, że zebrane przez K arola B ad ec kieg o k o m ed ie ry b alto w sk ie są n a j­ b liższe p o ety ce p leb ejsk iej i sp osob om p o strzeg an ia św iata przez p rzed staw icieli n ic sz la c h c c k ie g o stanu w P olsce. N ie w szy stk ie stanow ią p rz e d m io t m oich zain teresow ali — z tego kręg u w y k lu czam u tw ory w o c z y w isty sp osób dw orsk ie, c h o cia ż b lisk ie te c h n ic e p isarskiej p lebejn szy (an o n im o w a M arancyja oraz Z chłopa król P io tra B a ry k i). Z kolei zaliczam do tego g ro n a litw o ró w D z ieico słęh a dw orskiego, p o m im o ty ­ tu łu n ie co m y ląceg o g e n o lo g iczn y ch purystów .

2 Z ry w a n i z te rm in e m „stan so w izd rzalsk i" oraz „literatura so w izd rzalsk a”, ja k o n ie o stry m i w g ru n cie rze czy n ic m a ją c y m racji b y tu i z tego w zg lęd u , że o m aw ian e k o m ed ie nie są w y ra z em ty lk o je d n e g o p u n k ­ tu w id zen ia i n ie rep rezen tu ją jed n eg o środ ow iska. T ych stan o w isk je s t w iele, tak jak w ielu p rzed staw icieli m a śro d o w isk o p leb ejsk ie. P ro p o n u ję , aby k o n sek w en tn ie p rzestrzeg ać o k reśleń „ ry b a lt” lub „p lebeju sz"

(3)

P io t r P ir ecki

N im je d n a k plebejskie dośw iadczenia w ędrow ca zostaną opisane piórem autorów fars, to w cześniej skupią się w biografii A lbertusa, najlepiej rozpoznaw alnej postaci spośród lu­ dow ych bohaterów . A lbertus nie tyle w ędruje, co zam ierza w ędrow ać ( Wyprawa plebańska), a zabawne sytuacje, które stają się je g o udziałem , zostają odw zorow ane niem al w je d n e j przestrzeni stołecznego Krakow a, zm iennej niczym w kalejdoskopie, gdzie łatwo rozpo­ znaw alnych m iejsc je s t wiele, a spośród nich na pierw szym planie w idnieją rynek i K le- parz3. N ieco w ięcej oznaczeń geograficznych z M ałopolski i z Podola (stamtąd przecież pocłiodzą literacko uzdolnieni rybalci) pojawia się w Albertusic z wojny — m łodzieniec po trudach w ojaczki wraca do swojej plebanii i zdaje relację z przygód, m niej lub bardziej praw dopodobnych, w zorem Plantow ego Ż ołn ierza—Sam ochw ały. A lbertus odw iedza w iele m iejsc i okolic, o których opowiada ciekaw em u przygód Księdzu: w iadom o, że uczestni­ czył w wyprawie w ołoskiej (kto w ie, czy nie tropem sam ego Z am oyskiego)4, że był P rze­ m yślu, na Podolu, a tam zwiedził szereg m iast i m iasteczek, m iędzy innym i B o ch n ię. Po czym , zatoczyw szy szerokie koło, pow rócił do Krakowa.

D ośw iadczenia A lbertusa są zaledwie nam iastką szerokiej perspektyw y geograficznej, ja k ą fundują utw ory doby baroku m ieszczące się w paradygmacie sztuk plebejskich. W spo­

sób w ręcz niebyw ały i niespodziew any wzrasta św iadom ość „małej ojczyzny”, najbliższych i sąsiednich okolic, które są faktycznie dobrze zadom ow ione w plebejskim życiu, decydując o sym bolicznej cezurze m iędzy sw ojskością a obcością. Z resztą, aby tę granicę przekroczyć, nie trzeba pokonyw ać wielu kilom etrów . N ajw ięcej inform acji przekazują dwie Peregrynacje — dziadow ska i M aćkow a. O bie farsy wyrastają z tego sam ego pnia rybałtow skich podróży przed siebie i niekiedy w bezkres, bez w yraźnego celu, aczkolw iek z w yraźnie sygnalizo­ waną intencją — ucieczki przed głodem i w poszukiw aniu now ego, a w ięc lepszego ży­ cia. Szczególnie społeczne uw arunkow ania w idoczne są w Peregrynacji dziadow skiej (1612):

oraz ..k om ed ie p leb ejsk ie", ja k o n azw y o zn aczn ie szerszym zak resie u ży cia, a przez to n azw y o d p o w ied ­ n ie dla ró ż n o im ie n n y c h u tw o ró w teatraln y ch . W o sta tn im o k resie p o jaw iła się z n ak o m ita ed ycja staro p o l­ skiego p rzekład u U len sp ieg la (por. S o w iź r z a ł krotochw ilny i śm ieszny. K rytyczn a edycja staropolskiego p rz ek ła d u

„ U leiisp icg la”, opr. R . G rz e śk o w ia k , E . K iz ik , G d a ń sk 2 0 0 5 ) . P o n o w n a lek tu ra tłu m a c z en ia p rzek o n u je

o słu szn o ści p rzy jęteg o stan o w isk a — nie m a je d n e j k o n c e p c ji p leb ejsk ich p ostaci, tak ja k n ie m a ty lk o so w izd rzalsk ieg o n u rtu w literatu rze.

J W iele na te m a t „alb ertu só w " ju z p o w ie d zian o, przy cz y m n ig d y n ie sku p ian o się na p leb ejsk ich d ośw iad ­ cz en ia ch drogi. N a jw ię c e j pisał S tan isław G rz e sz c z u k (N obilitacja A lbertusa. Z pogran icza historii i folkloru, W ro cław 1971; Ideologia i poetyka „W ypraw y p lebań skiej" , w : idem , K o ch a n o w sk i i inni. Studia, charakterystyki,

interpretacje. W arszaw a 1988. s. 1 6 3 -1 6 4 , 1 6 7 -1 6 8 ; S taropolskie potom stw o S o w iz d rz a ła . P leln jsk i hu m or lite­ racki. W arszaw a 1990, s. 1 8 6 -1 9 4 ) . R ó w n ież Je r z y Z b ig n ie w N o w a k (K ontrreform acyjn e adaptacje „albertu­ sów". Z d z iijó w form ow an ia się satyrycznej p o ety ki kou tn ejo rm a cy jn ej w Polsce X I II w ieku , „ P a m ię tn ik L itera ck i"

R. 5 8 : 1967, z. 2. s. 3 6 3 - 3 8 5 ) . T ea tra ln y p u n k t w id zen ia zaprzątał uw agę badaw czą E lż b ie ty Ż w irk o w sk iej

(T eatralny kształt pogon i „za n ęd z ą ”, w: Studia o literaturze staropolskiej, red. J . L e w ań sk i, L u b lin 1979, s. 147).

4 Sk ąd in ąd p ro b lem arcy ciek aw y i nigdy je s z c z e n ie p o d n o sz o n y — czy fak ty czn ie p om ysł w y p raw ien ia A lb ertu sa do W o ło ch m a li ty lk o zw iąze k z ó w czesn y m i a k tu a lia m i, czy też m a ja k ie ś je d n a k paralele z Z a ­ m o y sk im ? B y ć m o że autor A lbetusa z w ojny byl je d n y m z ż o łn ie rz y k an clerza — c h o ć h ip o teza d aleka, to je d n a k d ość p o n ętn a i nie bez p od staw h isto ry czn y ch .

(4)

Ry b a łt w dr od ze 23

wędrów ka od wsi do wsi i od m iasta do miasta ma w sobie coś z rabelaisow skiego ducha karnaw ału, przy czym Gargantua i Pantagruel uczestniczą w hedonistycznej w ędrów ce — ku własnej zgubie i na zatracenie; plebejscy „jarm arcznicy”, ja k się o nich m ów i w pod­ tytule kom edii, w szelkim i sposobam i dokonują zabawnych m istyfikacji i przedzierzgają się w „dziadów”, aby zarobić na chleb, a przy okazji aby dobrze się zabaw ić1. Jed n ak ta intencja je s t w tórna w obec pierwszej.

W ędrów ka w ym aga zjednoczenia wspólnych sil dla w ytrw ałego zdążania do celu, stąd m iejscem zbiórki rozm aitych dziadów je s t Jodłow a, m iasteczko położone niedaleko P il­ zna, dzisiaj na trasie m iędzy R zeszow em a T arnow em , dwanaście kilom etrów od Dębicy. Z mapy drogowej można w yczytać szereg inform acji — Jod łow a obecnie je s t peryferyjną wsią, położoną nawet nie na głów nym szlaku kom unikacyjnym . Praw dopodobnie w dobie w czesnego baroku ranga Jod łow ej była zupełnie inna, w ręcz centralna dla grom adzących się na drogę plebejuszy. Tutaj następował początek żm udnej wyprawy, rzecz jasna corocz­ nie inspirowany sław nym na całą M ałopolskę kierm aszem oraz cyklicznym kalendarzem w pisanym w rytuał plebejskiego życia. Rybałci swoją w ędrów kę rozpoczynają „jesienią, po św iętym Stanisław ie”, a w ięc zupełnie ja k ptaki, które właśnie jesien n ą porą szykują się do lotu, aby przetrw ać zimę. To sam o czynią ludzie — wybierają się w drogę, „kiedy czas po tem u” — by rzecz całą sparafrazować słynną myślą Jan a K ochanow skiego.

N ajw ięcej o projektow anej trasie przemarszu mówi dziad Lagus, w którego słowach po­ brzm iew a wizja szerokiej panoram y ziemi m ałopolskiej. Z mapą w ręku m ożna prześledzić drogę, ja k ą mają do pokonania sprytni dziadowie, którzy w niem al żołnierski sposób pro­ je k tu ją wyprawę, dzieląc ją na poszczególne od cinki. Strategia opracow ana w n ajdrobniej­ szych szczegółach, niczym przed bitwą. Ż m udne przygotow ania do drogi trzeba rozum ieć następująco — są sprawdzianem plebejskich um iejętności organizacyjnych oraz w yrazem dyscypliny i aktyw ności w obec zagrożeń płynących z zewnątrz:

O d Krakowa się puścić, nie ku C zęstoch ow ej, N a Skaw inę, do samej K alw aryjej nowej. Z Kalw aryjej pytać się aż do O św ięcim ia (...) A wy, drudzy dziadowie, połatawszy pudła, (...) D o Leżajska za Ł ańcut, prosto na Jarosław , W ięc drudzy do Staszków ki, drudzy do O kolic,

D rudzy do Szczepanowa, nie sprawując się nic (w. 197-199, 205, 2 0 7 -2 1 0 ).

" O b e c n ie na n o w o w y w iązała się w ielk a dyskusja p o św ięco n a B a c h tin o w sk ie j te o rii „k arn aw alizacji li- te ra tu ry "(p o r. M . M ru g a lsk i. P. P ie trzak , S p ó r o baclitinow skii kon cepcję k arn a w a łu , „ P a m ię tn ik L iterack i" R . 9 5 : 2 0 0 4 , z. 4. s. 1 6 0 -1 7 6 — tam ró w n ież bogata literatu ra p rze d m io tu ). W iad o m o że po latach atrak­ c y jn e in telek tu a ln ie k o n c e p c je ulegają zm ian ie, że w y m ag ają bądź u zu p ełn ień , bądź dod atkow ych re in ter- p retacji. I tak d zieje się w p rzypadku k o n c e p c ji M ich ała B a c h tin a . zaw artych g łó w n ie w dw óch pracach:

P roblcuiy p o ety ki D ostojew skiego (tł. p oi.: N . M o d ze le w sk a. W arszaw a 1970): Twórczośc F ran ciszka R ab ela isg o a kultura ludow a średn iow iecza i renesansu (tl. p oi.: A. i A. G o le n io w ie , W arszaw a 1975).

(5)

2 4 P io t r P ir c c k i

Plebejska logistyka w przygotow aniu kieru nków w ędrów ki zasługuje na najw yższe słowa uznania za znajom ość topografii ziem i m ałopolskiej, ale także za doskonałe rozpo­ znanie najbliższych okolic. T o trasa rzeczyw istej w ędrów ki, w yznaczona bardziej pow ikła­ niem ludzkich losów i koniecznością rozdzielenia się w sytuacji, gdy odw iedzane miasta i w ioski wcale nie należą do zam ożnych. Stąd trzeba w nosić, że środow isko plebejskie było niezm iernie liczne, skoro istniała potrzeba rozbicia zgrom adzenia na m niejsze grupki w y­ ruszające w świat bardzo jed n ozn aczn y i konkretn y6. R ów nież, a m oże przede w szystkim z tego względu, ze ubóstw o m iejscow ej ludności nie zapew niało dostatku plebejuszom w ę­ d rującym w poszukiw aniu lepszych w arunków życia. U b ó stw o zmusza w ięc do przeróż­ nych błazeńskich wygłupów, strojenia m in i gom brow iczow skiego „wykrzywiania gęby” tylko w je d n y m celu — aby zdobyć środki do życia. Przy okazji w ytw arza się korzystna dla ludow ych bohaterów sytuacja — śm iechem potrafią okpić najtęższych w rogów , zam ienić rozpacz i cierpienie w radosną błazenadę dzięki m istyfikacyjn ej przem ianie — zrzucenie je d n e g o stroju oznacza założenie następnego7. M a ono oczyw isty zw iązek z obyczajam i jarm arczn y m i, gdzie, chcąc zarobić nieco grosza, należało ciągle nakładać now e szaty i uda­

w ać kogoś innego. Z atem z Peregrynacji dziadow skiej w ynika je d e n ja k ż e oczyw isty w niosek — plebejusze w ędrują tam , gdzie je s t rynek i ja rm a rk , wybierają tylko m iejsca m ogące za­ pew nić im godziw y byt.

Z upełnie inaczej w Peregrynacji M aćkow ej — nie dosyć, że utw ór posiada awangardową form ę bliską poetyce renesansow ych rom ansów , to je szcze z utw orem o podobnym tytule w łaściw ie nic go nie łączy oprócz je d n e g o — podróży poza czasem i przestrzenią8. D roga pokonyw ana przez M aćka je s t zgoła inna, bow iem nie m ieści się w ram ach w ytyczonych dbałością o zachow anie plebejskiego realizm u. Je śli ju ż , to na sam tekst trzeba spojrzeć z od m iennej i nie tradycyjnej perspektyw y — to je d en z pierw szych w naszej literaturze przykładów utw oru onirycznego i w ręcz som nam bulicznego. Sw oje życie M aciek kształ­ tuje w ertykalnie: je s t ono podróżą w ew nątrz snu i m arzeń, niekiedy tylko z konieczności przyprawione odrobiną realizm u. N ie tyle w yrusza w drogę, co uwodzi czyteln ika swoją w yobraźnią i znajom ością geografii. K reuje siebie niczym Sow izdrzał, dośw iadczony i m ą­

'' T e n ja k ż e o c z y w isty k o n te k st p od ró żo w an ia o d ró ż n ia P eregrynację d z ia d ow ską od u tw o ró w k arn aw ało ­ w y ch , gd zie p o k o n y w an ie d ro g i, czasu i p rze strzen i m a w y m ia r w y łą cz n ie sy m b o liczn y , i stan o w i o c z y ­ w isty dow ód na k reo w an ie św iata u ło m n e g o i n ietrw ałego, k tó rem u ju ż za c h w ilę grozi o sta tecz n y rozpad (por. R . K rzy w y , D w a w cielenia k arn a w a loieeg o króla. A n o n im o w y „ S ą d P a ry sa ” oraz „ Z chłopa k r ó l” Piotra

B a ryk i na tle z w y cz a jó w m ięsopustnych, „ P a m ię tn ik L ite ra c k i” R . 95 : 2 0 0 4 , z. 4, s. 1 8 7 -2 0 2 : ten sam p ro b lem

p ojaw ił się ju z n ie co w c z eśn iej: J . H e e rs. Ś w ięta g łu pców i karn aw ały , tl. G . M a jc h e r, W arszaw a 1995). W żad n y m razie n ie je s t to rod zaj karn aw ało w ej uciechy. O g ran icach k arn aw ału piszą w p rzy w o łan ej ju ż w cz eśn iej rozp raw ie M ru g a lsk i i P ie trz a k (op. cit.. s. 1 7 2 -1 7 3 ).

h O p o ety ce Peregrynacji M a ć k o w ej n a jw ię ce j p ow ied ział (u lian K rz y ż a n o w sk i w rozp raw ie „Peregrynacja

M a ć k o w a ”. S z k ic z d z iejów rom ansu staropolskiego, w : id em , Paralele. Studia p o ró w n a w cze z p ogran icza literatury i folkloru. W arszaw a 1977, s. 339. U tw ó r n azw an y n ie słu szn ie „h u m o resk ą” d op iero pod p iórem tak w y ­

(6)

Ryba11 w drodze 25

dry peregrynant z w yboru, którego dośw iadczenia stają się dobrą okazją do spróbow ania sił w trudach w ędrów ki, znaczonych szeregiem przygód. M aciek nie w yrusza tropem n iem iec­ kiego Sow izdrzała, sam w ybiera tereny warte uw iecznienia w literaturze i decyduje o ich topografii i szlaku podróży. Tym sam ym un ieśm iertelnia m iejsca, o których dzisiaj historia literatury m ogłaby zapom nieć: „w W ęgrzech około D u k le ”, „po same Jaśliska", „w Podolu około K aiicu gi”, „na W ołyniu pod sam ym P ró ch n ik iem ”, „w M azosu ”, „okoo O patow ca”, „okoo B icca ”, „na Śląsku”, „aze po samy G ry b ó w ”9. W arto nieco bliżej przyjrzeć się w yróż­ nionym terenom , które, gdyby nie plebejska kom edia, bez wątpienia w kilku wypadkach byłyby w ym azane z ludzkiej pam ięci. Ale nie w szystkie. O w a „węgierska D u k la” to nic innego, ja k m iasteczko w Beskidzie N isk im , znane z uroków krajobrazow ych, a w spółcze­ śnie unieśm iertelnione powieścią Andrzeja Stasiuka. Je st dzisiaj w ażnym szlakiem kom u­ n ikacyjnym , gdyż leży na skrzyżow aniu dróg krajow ych prowadzących do przejścia gra­ nicznego w B arw inku . W X V I I w ieku utrzym yw ała się jeszcze swoista moda „na W ęgry” upow szechniona znacznie w cześniej panow aniem Stefana Batorego. W języ k u kolokw ial­ nym istniało szereg synonim ów kojarzonych z W ęgram i, ja k na przykład „węgierka” (dwa przynajm niej znaczenia — nazwa gatunku śliwki oraz szabli)10. Być m oże przyw ołanie W ęgier w ynikało z dobrego zakotw iczenia w zbiorowej św iadom ości w yw ołanego poczu­ ciem bliskości i sympatii. Ale je s t także i druga, znacznie bardziej oczyw ista przesłanka — otóż W ęgrzy byli podówczas je d n ą z najliczniejszych m niejszości narodow ych w Polsce i zam ieszkiw ali w łaśnie okolice Krakow a, Jasła, Krosna czy Tarnow a. Bardzo praw dopo­ dobne, że autor Peregrynacji poznał dobrze zwyczaje w ęgierskie i samych W ęgrów, skoro pośw ięcił tej nacji kilka drobnych uwag, rozproszonych po całym utworze. Stąd M aćkow e W ęgry, bo innego uzasadnienia trudno się doszukiwać.

I znow u uważny czyteln ik m ógłby z mapą w ręku prześledzić trasę peregrynacji, która zatacza w ielkie koło. „Jaśliska” to dzisiejsze Jasło, zaś „G rybów ” oznacza G rybów m iędzy N ow ym Sączem a G orlicam i. Z kolei nieco tajem nicze nazw y m iejscow ości ja k „P róch­ n ik ” czy „Kańcuga” nie w idnieją na żadnej ze w spółczesnych map, nawet najdokładniej­ szych, zatem m ożna w nosić, że przestały istnieć, albo ich status uległ degradacji. Zresztą interpretacja nie bez podstaw, skoro m ilczą o nich nawet przew odniki geograf iczne z X V II w ieku oraz w szelkiego rodzaju pam iętniki czy diariusze.

Z nacznie ciekaw sze są podróże w głąb własnej ja ź n i, gdzie następuje przem ieszanie ple- bejskiego realizm u z sennym i dośw iadczeniam i i m arzeniam i. M etaforyczna wędrów ka po św iecie w ieczorem , nocą bądź jasn y m świtem przyw ołuje pam ięć bohaterów B oskiej K om e­ dii D antego pokonujących zaświaty w nadziei na zbawienie. Tak M aciek trafia do Ję cz m ie n ­ nego Kraju, licząc bardziej na dobrą zabawę i przygody niż na w ew nętrzne oczyszczenie. Trafia do iście baśniow ej utopii, lecz niekoniecznie w dobrym znaczeniu tego słowa. A je śli kraj jęczm ien n y , to zaludniają go ję cz m ie n n i ludzie:

'W s z y s tk ie cy taty p o d aję za w y d an iem : P olska k om ed ia rybaftoirska, opr. K. B a d c ck i, Lw ów 1931. Z o b . Z . G lo g e r, E n cy klop ed ia staropolska, w st. f. K rzy żan o w sk i, t. 4, W arszaw a 1978, s. 424.

(7)

2 6 P io t r Pi recki

a idąc od onego psywozu, traf ił mi się towazys barzo gzecny, urodziw y pa­ chołek, znać sługgały, bo m iał i sablicę, piękny ja k w ciornascy djabli; twarz m iał prawie ślachecką, gładką ja k broskw iniow a kostka, m ądry ja k o w ół, gło­ wę m iał, ja k o pudło, m ądrą; ocy każde osobno, brw i ja k dwie garści zgzebi, nos ja k o w ołow y róg, wąs ja k kobyli ogon; piersi miał ja k puklerz, w opasaniu był ja k gęsie ja je w taśm ie, nogi ja k stąpory, pięty ja k kow alskie m łoty —

— i tak dalej. Słow em , znakom ita parodia, żyw cem przejęta z całej plejady sow izdrzal­ skich braci — M archołta i Sow izdrzała.

Ję cz m ien n y Kraj zadziwia, ale też i sm uci, w yw ołuje poczucie zagubienia, i w cale nie je s t oczekiw anym rajem , lecz m iejscem , do którego przybywa się z konieczności — z braku lepszego pom ysłu na życie. Poszukiw anie złudnego ekw iw alentu lepszego losu niż plebejski musi zakończyć się niepow odzeniem , gdyż niełatw o odw rócić ustalone m iejsca w drabinie społecznej, a przygody M aćka, pełne niespodzianek i zaskakujących zw rotów sytuacji, tyl­ ko utwierdzają dotychczasowe m niem anie. P rzen ikanie się m arzycielskiej parodii z poczu­ ciem plebejskiego realizm u w yw ołuje pewien stan euforycznego rozkoszow ania się chw ilą, a przy okazji w skazuje na je d n ą z najczęściej eksponow anych w pisarstw ie plebejskim figu r opartą na kontrastach i am plifikacjach: „pom yślilem był dalej iść je s c e , za ję c m ie n n y świat, ale mi o klusięta i cielęta sio, bo m i w sytko m arsęta na m yśli były”.

Rzecz ciekawa — pobyt w Ję czm ien n y m państw ie w yw ołuje 11 M aćka poczucie desta­ bilizacji i tym czasow ości, zupełnie niem al redukując geograficzną w yobraźnię i perspekty­ wę dalszego życia w „rajskiej” utopii. Stąd pow rót do rzeczyw istości i do dom u rodzinnego po dośw iadczeniu w ręcz niepraw dopodobnych przygód:

i uwazyła m ać na w iecezę kapusty garniec w kolano, i suchej zepy z kozim sm alcem , i kase serw atcanej garniec, tom ci wzdy był sobie podjadł, ja z e m poklęknął, zem się nazad w rócił z takow ego niebespieceństw a, to cały dzień spał na piecu, ościagnąw szy się ja k o w ilk, com się naspać nie m og, a nazajutrz nanusiek kazała m i gnać cielęta na pole.

Z atem także i wędrów ka w senne m arzenia nie przynosi ukojenia, będąc jed y n ie do­ raźnym zaspokojeniem pragnień przeżycia fascynującej przygody. W obu Peregrynacjach pojawia się wraz z drogą poczucie spełnienia w niespełnieniu — w podróż m ożna w yru ­ szyć, ale pow rót z niej je s t trudny i kłopotliw y. C od zienna „m izeryja” przez to nie znika, w ięc czy nie lepiej je d n ak zaw rócić z niepew nej drogi do świata dobrze zadom ow ionego w plebejskich dośw iadczeniach, ja k czyni M aciek, którego bunt w yw ołany drogą staje się w istocie pokornym pow rotem do dom u? D roga ja k o ekw iw alent ludow ego szczęścia p o ­ zwala ogarnąć w zrokiem centru m ludowych zgrom adzeń oraz najchętniej odw iedzanych m iejskich jarm arków , zw ykle z je d n e g o powodu — tam bow iem m ożna się najeść i zdobyć środki na utrzym anie. A przy okazji je s t zawsze dobra zabawa. Bogata panoram a m ałopol­

(8)

R y b a łt w drodze 27

skich m iast i m iejscow ości tylko utwierdza w przekonaniu, że plebejska droga je s t poszu­ kiw aniem i ucieczką, nadzieją i brakiem perspektyw. Słow em — rozpada się na w iele an- tagonistycznych sił, pozostających w zględem siebie w kłopotliw ym k onflikcie. I nigdy ów w ew nętrzny spór nie zostanie zażegnany. N iem o żn ość znalezienia stałego m iejsca w ynika nie tyle z chęci poznania „małej ojczyzny", co z dram atycznej ucieczki przed nędzą, zawsze z oczekiw aniam i na lepsze ju tro .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak szacuje Technorati (internetowa wyszukiwarka blogów), do 19 września około 1,8 mln ludzi widziało wpisy dotyczące omawianej sytuacji. W końcu 22 września Kryptonite

W poezji Twardowskiego uwagę czytelnika zwracają przede wszystkim takie frazeologizmy, które - nienacechowane w polszczyźnie potocznej - w utworze lirycznym stają

Nauczyciel powinien wspomóc liderów zespołów w określeniu właściwych zadań dla poszczególnych osób: uczniowie uzdolnieni plastycznie mogą

Dzisiejsza praca sędziów to jest małe piwo - mają komputery, mają wszystkie urządzenia... Data i miejsce nagrania

No przed wojną, to właśnie powiedziałem, przerost był inteligencji, bo jak była defilada to wszyscy szli na tą defiladę, patriotyczne pieśni, wszystko było, Bóg, Honor

Pamiętam, że pierwszy właściciel (on już zdaje się nie istnieje, chyba właściciele się zmienili), który wygrał przetarg i otworzył właśnie tę restaurację, na tyle był

I to właśnie lądowanie na Księżycu wraz z charakterystycznym kadrem pierwszego stawianego na jego powierzchni kroku jest zamknięciem fi lmowej drogi do gwiazd, choć narrator

Panował tu straszliwy zaduch, oddychało się z trudem, ale nie słyszało się przynajmniej tak wyraźnie huku bomb i warkotu samolotów.. Żałowaliśmy naszej decyzji