• Nie Znaleziono Wyników

Ziemianin, czyli Ziemianstwo francuskie Jakóba Delila

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ziemianin, czyli Ziemianstwo francuskie Jakóba Delila"

Copied!
202
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Ś

Cíy/tedciía

<$3. L i s s n e r a S « *

(3)
(4)
(5)

Z I E M I A N I N ,

C Z Y L I

z i e m i a ń s t w o f r a n c u s k i e

J A K Ó B A D E L I L A ,

p r z e z

A L O Y Z E G O F E L I Ń S K I E G O

wierszem polskim przełożone.

V i v e r a nat ur ae si c o n v e n i e n t e r o p o rt o t Tí ov i s ti n o l o c u m p o t i o r e m ri«re b e a t o ? H O R A T I U S .

BOKU

1823.

2

Á

http://dlibra.ujk.edu.pl

(6)

175761

(7)

j o . x i Ą ż ą c i u

D A M O W I

CZARTORYSKIEMU

S E N A T O R O W I W O J E W O D Z I E i t. <3,

O d w sk rzeszen ia nauk

w P o ls c e ,

n a jw ię c e j

osób

w y d a ją c y c h na w i­

d ok p u b lic z n y sw o je p is m a , p o ś w ię ­

ca j e d o m o w i X ią ż ą t

C z a r to r y s k ic h .

N ie

m n iem am

a b y p r z e z to ,

albo

P isa rze

d o b rzy

s p o d z ie w a li

się te ­

m u Im ie n iu św ie tn o ści p r z y d a ć ,

a l­

bo m ie rn i zap om nienia u n ik n ą ć ; je s t

(8)

to ra czej h o łd je d n o m y ś ln y D o m o w i,

k tó r y n ie p r z e s ta je b y ć

w zorem g o ­

ścin n o ści, u p r ze jm o ś c i i dobrego sm a­

k u ; kolebką c e ln ie js z y c h n a s zy c h d o ­

w c ip ó w , i l u d z i ź n a k o m ity c h w ró­

ż n y c h r o d z a ja c h ;

a razem o p iek u n -

czerń sch ro n ien iem t a le n t u , z a s łu g i i

nieszczęścia.

T łu m a c z ą c

na j ę z y k

o jc z y s t y

d z ie ło , w kto rem p o e ta f r a n c u s k i z

u w ie lb ie n ie m i w d zię c zn o śc ią w ła ś c i-

cieló w

P u ła w sk ich w sp om in a ,

m ia ł­

b y m p o ię ó d m oje tłu m ą c ż en ię

tęn ią

(9)

V o m o w i p o ś w ię c ić . B ę d ą c

W o ły n ia -

n inem i ojcem f a m i l i i , m ia łb y m p r a ­

w o z ło ż y ć d z ię k i Tobie M o ś c i X i ą -

ż e , za g o r liw ą opiekę n ad d z ie łe m

n ieśm ierte ln eg o

C za ck ieg o ,

n a d ta k

u ż y te c z n e m i tak m ite m d la nas u sta ­

n ow ien iem G im n a z iju m K rzem ien ieck ie­

go.

U r o d z iw s z y

się nakoniec p o la ­

k ie m ,

m ó g łb y m w sp om nieć z w d z ię ­

czn o ścią w ie le in n y c h z a s łu g tw o ic h

d la ro d a k ó w ;

le c z te

u c zu c ia d z ie ­

l i z e m ną t y l u , a T y n ie lu b is z a b y

je powtarzano.

http://dlibra.ujk.edu.pl

(10)

J n n ą m am p o b u d k ę teg o p r z y ­

p is u .

M ając szczę ście b liż e j C ię p o *

zn a ć, p o zn a łe m tw o je śla ch etn e

se r­

ce, ró w n ie o d p ró ż n o ś c i ja k o d ego-,

iz m u w o ln e.

Serce to j e s t ro zk o szą

p o łą c z o n y c h z Tobą

M o ś c i

X ią ż ę

ś c iś le js z e m i

z w ią z k a m i,

i m im o w o l­

n ie p o c ią g a d o sieb ie

serca

u m ie ją ­

c y c h cenić tw o je.

O soby

k tó re

do­

skonale Cię z n a ją , d z itu ić się nie bę­

d ą , że o ś m ie liłe m się ra czej to w y ­

d ru k o w a ć

9

a n iż e li Tobie p o w ie d z ie ć ,

(11)

W IA D O M O Ś Ć O ŻY C IU D E L I L M f Ś "

i o jeg o -poemacie Ziemianin czyli Zie~

miaństwo

francuskie

(

Hornnie

des

ch a m p s ou les O eorgiepies jr a n cc a se s )*

J akób Delii

{D

elille)urodził się roku

1 7 3 8

w miasteczku Eg-pers ( A ig u e - r e r -

s e )

leźęcem w Limanii

( Ł im a g n e ),

która jest jedna z najpiękniejszych pro-

\vincyi francuskich i jedna z najzyzniep-

s z y c h

w świecie *)• Jeśli wierzyć można

z e kierunek jaki bierze gienijusz, zawisł

częstokroć

od

pierwszych

przedmiotów

które go u d e r z y ły ; Limanii należy chwa­

ła wydania poety co zwrócił* nas do z a ­

kochania się w naturze. Często w swojem

P r o w i n c y a A w r r n i j i ( n e ) d z i e l i d ę Di* w y i s v . Ą i n i ż s z ? . N i ż s z a z o w i e s i ę Ł i m a n i j ą ( o kt ó- } £j tU m o w a ) i r o ś c i ą g a s i ę w z d ł u ż W ¿Mi -FN*

\vtr (Alim ') na mil piętnaście,

(12)

Z ie m ia ń s tw ie przemawia Delii do

tych

miejsc pięknych które mu dały życie i na­

tchnienia.

Przez ciąg nauk w Stolicy kończo­

n y c h , okazywał juz Delii szczególniejsze

skłonności i wyższe przymioty, które go

uświetnić miały. W krótce został nauczy*

cielem w y m o w y w Amijens, a później

w Paryżu. D ał się naprzód poznać u-

czonemu światu przez kilka O d , i W ie r s z

lis t o w y ( E p i t r e ) o użyteczności zwie­

dzania obcych krajów; w yd ał potem swo­

je tłumaczenie Z ie m ia ń s '

lucl

W ir g i le go,

ośmielony pochwałami jakich to tłumacze­

nie godnem osądził syn wielkiego Rasy-

na.

Ogłoszenie tej pracy

ściągnęło na

Delila wiele poklasków i jeszcze więcej

surowych przygan; zdanie jednak znaw­

có w , że żadne

dzieło oryginalne

nie

przyniosło więcej zaszczytu F ran cyi, jak

to wyborne tłumaczenie

najdoskonalsze­

(13)

go z poematów rzymskich, stało się w y ro ­

kiem potomności.

Nie zbywało jeszcze wówczas w Pa­

ryżu na opiekunach nauk, godny więc

tłumacz Wirgila łatwo znalazł opiekunów

dla siebie.

Hrabia Artezyi

wstawił się

za nim, i K rólow a poleciła go K ardy­

nałowi który stopniami duchownemi roz­

rządzał.

Poeta micmający jeszcze

pier­

wszych poświęceń na kapłaństwo, został

kanonikiem *). Biegąc pocztą na objęcie

swego

miejsca, utworzył

pieśń

trzecią

O g ro d ó w . W krótce przez Hrabiego A r ­

tezyi posunięty na Opactwo S. Sew ery­

na,

w pięknych

i

czułych

wierszach

w ynurzył wdzięczność

swojemu

dobro­

czyńcy.

W roku 1772 w ybrany był Delii za

członka Akademii francuskiey; lecz oso­

by mające

wziętość u Dw oru

potwier-f) Chanoinę de Moifsac dąns le Rouęrgue.

(14)

# '

dzeniu jego przeszkodziły.

W e dwa la­

ta dopiero pow tórny na niego padł wy-«

b ó r, który ju z potwierdzenie

K róla

o-

trzymał. W ówczas to ( r . ' 17740. 11. L ip ­

ca ) obejmując w tem świetnem gronie

miejsce

po

Kondaminie

( de

la Con-

d a tn in e ) powiedział Delii pochwały swo­

jego

sławnego

poprzednika, pełną pra­

wdziwej i męskiej w y m o w y , i dow iódł

źe gównie w wierszach jak i w prozie

celował.

Zachęcony nowo

otrzymanym za­

szczytem, p rzyłożył jeszcze więcej usil-

ności żeby g o ' stał

się godnym.

Pod­

czas w ojny Stanów Zjednoczonych skoń­

czył poema O g ro d y .

Ostatnie dzieła tego

wiersze są wezwaniem

do

pokoju, te-

goto bóstwa opiekuńczego pól nauk, któ­

rym

nasz poeta zawsze hołd

oddawał.

Ogłoszenie O g rod ó w wznieciło

zazdrość

i obudziło mnóstwo k r y ty k ó w ,

którym

Delii nigdy nie odpowiadał.

Łagodność

(15)

jego

charakteru,

skromne

wyznawanie

swoich b łędów i milczenie powinny by­

ły nakoniec rozbroić jego r y w a l ó w , albo

raczej tych którzy się sami tylko za ry­

w a ló w jego rozumieli.

Będąc oddaw na przyjacielem Hrabie­

go Szoazela Guffije ( C h o is e u l-G o u fjie r )

Delii towarzyszył mu w jego Poselstwie

do

Konstantynopola,

ro ku

1 7 8

*

3

.

Nie

mógł się poeta odjąć roskoszy odwiedze­

nia miejsc tak M uzóm ulubionych. Okręt

na którym płynął zarzucił był

kotwicę

na pobrzeźu Aten: Kapitan

nie p o z w o ­

lił bawićDelilowi więcej nad kilka godzin; lecz

na tej ziemi napełnionej tylu pamiątkami

starożytności poeta się

zapomniał, i kie­

dy na brzeg pow rócił, okrętu juz nie

zastał.

Nie

wielkieto

było

dla

niego

nieszczęście

zostać skazanym

błąkać się

dni

kilka

dłużej

po

grobach

Plato­

na i Eurypidesa.

Przypatrywał się on

ze święiobliwćrn poszanowaniem

gruzom

(16)

tego miasta, tój pierwszej sztuk

ojczy­

zny, której widoki dostarczyły niejedne­

go bogatego

obrazu

autorowi

poema­

tu o W y o b ra źn i.

Zwiedził także Delii

piramidy egipskie, i tak się daleko za­

puścił w podziemne pieczary, źe się o-

błękał, pochodnia była zgasła, przewodni­

c y zgubili drogę, i śmierci juz czekające­

go znaleźli wysłani za nim

ludzie od

Hamiltona i Szoazela.

Słup

z marmuru

białego wzniesiono na miejscu gdzie De­

lii był znalezionym, na miejscu

które

miało być jego grobem.

O dw iedził nie­

które w ysp y

Archipelagu, a Dzienniki

ówczesne

ogłosiły wiele listów

p o e t y ,

czytyw anych

w Paryżu

z uniesieniem.

Listów tych ułomki, jakie mi się w rę­

ce dostały, dla ciekawych czytelników u-

mieszczam w przypisach, (a)

Z a

powrotem swoim do

Paryża

Delii otrzymał

katedrę pięknych

nauk,

(17)

i rzucił zasady szkoły która za

czasem

tak liczny i tak świetny się stała.

Celem

jego

było szczególnie dawać poznać, i

rozbierać poetów łacińskich.

Rzecz

ta

była obcą dla większej liczby słuchaczów;

lecz on umiał tak uprzyjemnić swoje na­

uki, źe się na nie z całego miasta gro­

madziła nietylko młodzież, ale wielka licz­

ba ludzi

p o d eszłych , którzy nie mieli

nawet początków języka łacińskiego.

Bogatym był Delii tylko łaskami D w o ­

ru; wśród zaburzeń w ięc Francyi boga­

ctwo jego zniknęło.

Z trzydziestu

sze­

ściu tysięcy liw rów stałego na rok do­

chodu, ledw o mu ośniseł liw ró w niepe­

w n ych zostało.

Naczelnicy stron rozmai­

tych , dzielących wówczas

w ładzę

nad

Państwem, do siebie go przyciągali; lecz

on i żadnemu z nich nie ufał, i ten za­

w ó d n o w y z jego sposobem życia i myśle­

nia, z jego skłonnościami i sercem nie był

(18)

zgodny.

W olen dumy wiernie się trzy­

mał swojego pow ołania, ze straty

swo­

ich bogactw pocieszał się pisząc piękne

wiersze o ubóstwie, i poświęcał się je­

szcze

naukom, wśród

płomieni trawią­

cych najbogatsze w stolicy ksiąg zbiory i

najdroższe pięknych sztuk pomniki. W o-

kropnym roku 1790,

d ow o dzcy

rozru­

ch ów zapragnęli uczynić talent poety u-

cześnikiem swoich zbrodni, i

przymuszali

jego

muzę

palić kadziła na ołtarzach

przestrachu, jakim oni Francyg napełnili.

W ydział

ocalenia

powszechnego w y m a ­

gał po nim w ie r sz y ,

kfóreby mogły być

śpiewane

podczas

uroczystości

narodo­

w ych. Wiadomo jak było

niebespieczno

temu W ydziałowi

o d m ó w ić : rusztowanie

czekało

nieposłusznego.

Zastanowił sie

w

Delii nad tern wezwaniem i nazajutrz do

swoich przyjaciół powiedział:

„nam

yśli-„ łem się; śmierć od g i l l o t y n y jest

śmier-„ cią dosyć łagodna, i wierszo w nie

na-pW

(19)

„ piszę."

Po takićj

odpowiedzi,

znany

Szoraet ( C h a u m e tte ) tym więcej nale­

gał, i radził mu żeby obrał rzecz taką,

któraby w e wszystkich okolicznościach być

mogła przedmiotem jegó pieśni*

Byłato

Właśnie chwila, w której wydano uchwa­

łę źe jest Bóg i źe dusza jest nieśmier­

telną.

W e dwudziestu czterech godzinach

(bo mu

więcej

h iepozw olono)

napisał

Delii

ów sławny Djnyramb o n ie śm ie r­

te ln o ści d u s z y , tłumaczony juz pó pol­

sku.

Przeczytawszy go: d o b r y , zawołał

Szomet, i m oże le p s z y h i i w s z y s tk o coś

d o tą d n a p is a ł; ale czeka jm y: n ie n ade­

s z ła je s z c z e c h w ila og ła sza n ia t y c h w ier-

sz o tu ; u w ia d o m ię cię k ie d y n a d ejd zie.

W tydzień po tern Szomet b y ł wtrącony

do więzienia j i razem z He ber tein straci]

głow ę pod g illo ty r tą ; a wiersze Delila,

które nieb yły naznaczone piętnem o w yct

fczasp\v, aż po ukończonych dopiero w<

Francyi zaburzeniach

ogłoszone

źOstały

9

(20)

W roku 1795 oddalił się Delii % Pa­

ryża. Na kilka miesięcy udał się do Be-

Fortu, stamtąd do Bazylei. D obrzy Hel-

■wetowie,

skwapliwem i pełnem ludzko­

ści przj^ęciem, dziękowali mu źe ich kraj

obrać sobie raczył za mieszkanie. Znaj­

dow ał się on w Bazylei roku 1796 kiedy

swój

odw rót odbywał W ódz sławny M o­

ro ( M o r e a u ).

W . czasie

szturmowania

• Huningi, poeta

udawał

się często

na

brzeg R enu, chcąc być świadkiem tego

okropnego w id oku ;

i

tamto tworzył 011

wiersze malujące gromy dział i ich bu­

rzenia, w poemacie o W y o b ra źn i. Z Ba­

zylei udał się do Brunświku, gdzie naj­

czulej był przyjęty od Xiąźęcia,

który

nieprzestając na wojennej chw ale, lubił

niekiedy poświęcać się naukom.

N o w y

ten w Niemczech Mecenas, który na swo-

ini dworze dał juz był ślachetne schro­

nienie M uzom , przez rozruchy krajowe

z F ra n cji

w egn an ym ,

ci)ciał śpiewaka

(21)

p grodow

mża-szeswoim boku za­

trzymać.

Ofiarował mu znaczny

za J(

d z.efa, lecz Delii tyca wspania­

łych ofiar nie przyjął.

Szukał r. 1793

schronienia w H am burgu, i znalazł tam

Vvięcej przyjaciół i swego talentu czci-

cielów , aniżeli w mieście widokom prze­

mysłu i handlu

wyłącznie poświęconem,

znaleźć się spodziewał. W ow ych czasach,

Promienie światła wychodzące z Paryża,

’ iv nim niekiedy niepostrzeżone, rzuca-

ty jasność na część Europy, od francu­

z ó w imieniem barbarzyńskiej

nazywaną.

Niedługo DeJil bawił w Hamburgu;

u-

d a ł się do L on d yn u w celu wydania tam

nanowo

swego poematu

o

O g rod a ch .

« u m ącz 1 ryw al Popa ( Pope) Wzboga­

ci

sw oje dzieło opisaniem W indsorskich

gajo w.

A n glicy lubją żeby dobrzy poe­

ci o ni ch 1 o ich krasił pisali : Delii znś-

Hzł mnostwo płacących mu zgóry za to

a niektórzy z nich m oże, ślachetne

(22)

dla nieszczęścia wsparcie, miłością pięk­

nych wierszów osłonili. Nie mieli A n glicy

na tem dosyć.

Z tą zwyczajną im delika­

tnością, z jaką umieją i uczynić ważną

posługę,

i

razem nie

obrazić

miłości

własnej,

oświadczyli

mu

chęć

naj­

żywszą

ujrzenia

tłumaczonego

wier­

szem francuskim ich

arcydzieła, to jest

poematu: R a] u tr a co n y M ilto n a . Sko­

ro otrzymali obietnicę

od D e lila ,

nie

chcąc zostawić żadnego zatrudnienia mo*

gącego

w ykonanie tego

przedsięwzięcia

opoźnić,

zgóry

wyliczyli

mu

znaczną

na wydatki summę; a tak

interesa tłu­

macza

z godnością

jego

potrafili po­

godzić.

Sposób ten obejścia

się

spra­

w ił na

ślachetnem

sercu Delila

wra­

żenie, które najmiększych rzeczy dokazało*.

Zaledwie zaczęto mówić w Europie o o-

biecanem tego poematu tłumaczeniu, kie­

d y już skończonem

było.

Nigdy ( j ak

kilkakrotnie sam tłumacz powtarzał) nie

(23)

.

*3

czul się on tak natchniętym , nigdy wiersze z

takę łatwością z pióra jego nie p łynę­

ły.

Przekładanie E neicljr kosztowało go

kilkanaście lat pracy, a na

Pm j u tr a ­

cony dość mu było kilku miesięcy, a

jednak rnniej daleko umiał po angielsku

niź

po

łacinie, i powszechnie

więcej

jest szacowane tłumaczenie poematu bo-r

hatyrskiego Miltona, niź Wirgilego. Skąd

pochodzi ta różnica? Nie tylko z nie­

rów nego stopnia doskonałości tych D w ó ch

oryginalnych Poetów ; ale jeszcze

z tej

niezbędnej potrzeby tkliwego i wielkie­

go serca, któreby rado jak

najprędzej

uczucia wdzięczności wynurzyć.

Instytut N arodow y francuski domie-

ścił w swojem gronie tłumacza Wirgile­

go.

T o uczone Tow arzystw o, kilkakro­

tne

czyniło wezwania

do poety,

aby

w ró cił do ojczyzny zajęć pomiędzy ni­

mi swoje miejsce.

Delii nie wracał, i

(24)

u

ńa wezwania nawet nie odpowiadał: c>-

śmielono się

g o

nakoniec z liczby człon­

k ó w Instytutu wymazać: tak we Francy i i

Rzeczpospolita naukowa

m iała

swoich w y ­

gnańców i

t u ł a c z ó w .

Gniew

który

tłał

przeciw Delilowń

w<

niektórych

o s o b a c h

'te g o Tow arzystw a, wybuchnął po wydaniu

poematii, Z ie m i anin c z y li Z ie m ia n s t;c o

fr a n c u s k ie * M nóstw a

k r y t y k , n a d e r

o-

strych i p:o

w i ę k s z e j części

nFsmsznyiF^

pokazało się na to piękne- dzieło. Niechcieli

wierźyę

niektórzy

r o d a c y , a b y

francuz

bawiący za granicą i nienależący już do

Instytutu, mógł

p isać w i e r s z e d a l e k a

lepsze

aniżeli w Paryżu

h a ó w ć Z a s

pisano. Stału

^ię nakoniec co zwykle

się d z ie je z-

dzie-»

łarni

g e n iju s z e .

Z ie m ia n in

tłumaczony

naw sżystkie języki Europy jest

dziś

jej

rozkoszą; a złośliwe krytyki zostały za­

grzebane w zapomnieniu.

Nadszedł nakoniec moment pożądany

Ćbt Dclila , kiedy wolno mu ju ż było żyć

(25)

bez obaw y w ojczyźnie, pow rót jego clo

Paryża był tryumfem.

Instytut przyjął

z radością jednego podobno z żyjących

francuskich

poetów, najlepszym

zeszłe­

go wieku poetom,

równego. Doświad­

czane niesmaki

od zazdrośnych, nagro­

dziła mu szczera i

uprzedzająca przy­

chylność, dawnych i now ych jego przy­

jaciół.

Nietylko tak wysoki talent, lecz

i

samo nieszczęście nadawało

mu

do

fciej prawo.

Jeszcze wT swoich podró­

żach z Hrabią Szoazelem uczuł Delii po­

czątek okrutnej choroby.

Utrudzony wzrok

Jego

blaskiem

i rozmaitością przedmio­

tów , coraz bardziej słabieć zaczął, i na-

konicc postawił go niemal w tym stanie

W jakim

się niegdyś znajdował Homer

i Milton.

Gruba niestety!

zasłona ros*

postarła się nad irzenicą D e lila , i p ra ­

w ie usunęła mu cuda natury, które ty-

łekroć tak doskonale w swoich wierszach

malował.

15

http://dlibra.ujk.edu.pl

(26)

T w a r z D e l i i a ( sato główne

rysy

obrazu jaki Fani M ole *) nam zostawiła)

n ie je s t p ię k n ą ; ale się p o d o b a , bo me-

m a i za w sze je s t o ż y w io n ą - 'Fiażdy z a -

p o m in ą o je g o u sta ch n a d to szero k ich ,

o je g o oczach n a d to w k lę s ły c h ; całą u-

w a gę zw ra ca na to t y l k o , co one wygra­

żają* T k liw o ś ć y śla ch etn o sć albo w eso­

ło ś ć m eduje się k o leją na jego. ru ch o w ej

t w a r z y , co j e j nie p o zw a la cza su w y da-

luać się s z p e tn ą . D u sza tęgo p o e t y m a

z a w s zę la t p ię tn a ś c ie , d la teg o b a rd zo

ła tw o d a ję się p o z n a ć ; d w a d zie ścia m a

razęrn W z r u s z e ń , a p r z e c ię n ie j e s t n ie­

spokojną': c z u ła do z b y t ku y c zu łciw k a żd ej

ch w iliy W S zy stld em i d ro g a m i p o z w a la do

sieb ie p r z y s tę p u . W to w a r z y s tw ie , raz-,

m ow a D eli la io b ch o d ze n ie s ię , podobne są

■niemal d o tego. zan iedba nia się

ja k ie

w d z ie c ia c h w id z im y . M a łe w y p a d k i

i6

W M m e du M o !6.

(27)

sp o łeczn o ści są diet m eg o obce; nie d o je

baczności na n ic , na nikogo, i n a w et sam

na siebie.

C z y ta ją c g o s ą d z i k a ż d y , że

sam erni u a ż n e m i rzecza m i się za jm u je;

a s ły s z ą c r o zu m ie j że g o ty tk o b a w ią

r z e c z y

p r z y je m n e i f r a s z k i. J eg o ż a r to -

b liw o ść t y m w ięcej się p o d o b a , że n ig d y

nie b y w a u s z c z y p liw ą .

P o stęp o w a n ie

tego n iep o sp o liteg o czło w ie k a w d r o d z e

ż y c ia j j e ś li nie z a w s ze j e s t d o jr z a le ro z­

w ażone ; za w szę je s t u czciw e i czy ste .

S ło w e m , je s t t o

isto ta ś w i ę t a , je s t to

p o e ta P la to n a łą c z ą c y w solne w y n io ­

sło ść , t k liw o ś ć , n ierów n ość i lekkość.

D elii, przez skłonność lubiący nauki,

kochał z zapałem młodzieńców

w któ­

rych postrzegał prawdziwą i wyższą zda-

tność.

Szukał ich sam niekiedy, a za­

wsze łatwego pozwalał im do siebie przy­

stępu;

zachęcał i ch,

ośmielał,

napro­

w adzał na dobrą drogę, i z uprzejmością

ęzynił im wszystkie posługi, które od

m&-17

http://dlibra.ujk.edu.pl

(28)

go zależały. Nikt nie m ówił swoich w ier­

szo w z większym wdziękiem, jak tłumacz

Wirgilsu

M ów ienie to było wcale różne

od

I almyy na którego się Delii skarżył

z e je przeciągał; sławny ten aktor uży­

w a ł podobnego

tonu i sposobu w to­

warzystwie ,

jakich

był

p rzyw yk ł

na

teatrze

używać.

Umyślnie

dla

Delila

Utworzono wyrażenie francuskie: clup eur

c P o r e iilcs, łudzicie! uszu ; lecz ponieważ

z inemniejszem uniesieniem przyjęte b y ły

jego dzieła drukowane; stad mamy do­

w ód źe tej przy ludy nie potrzebowały.

W śród nieszczęść i długiego tułaetwa

B u rb o o ó w , Delii widział w osobach tego

panujęcego niegdyś w e Francyi domu.

dobroczyńców

swojej młodości.

Litość

która sam czuł nad niemi, litość któr^

czuł nad tylu podczas okropnych zabu­

rzeń ofiarami, chciał uwiecznić w swoich

pieniach,, chciał' przelać w e wszystkie

dusze tkliwe. W ydanie jednak

poematu

(29)

L iio ś ć \

obrażającego

może mniej

p o­

trzebnie tyle osób

i

mniemań,

niepo-

rnnoźyło jego chw ały, a.struło jego spo-

kojność. Mnóstwo pism powstających prze­

ciw temu dziełu, odjęło nakoniec autoro­

wi siły i pozbawiło go prawie odwagi.

Stra­

cił był rtaczas swoję wesołość, stracił był

Bawet. Ufność w» swoim talencie.-

P a t r z

la li się z e m ną o b ch o d zą ! (mówił do je­

dnego ze swoich przyjaciół gdy go py­

tał dlaczego niepracuje) k tó r y ż f r a n c u z

c h c ia łb y je s z c z e c z y ta ć m oje

d z ie ła P

k tó r y ż k sięg a rz ch c ia łb y je p r z y ją ć ?

Tak, ten sam człowiek, który zachował

krew zimną zagrożony toporem wiebrzy-

cielów Francy i, nie mógł jej zachować

widząc zwrócone żądła krytyków przeciw

swoim pismom i osobie. Późniejsze jednak

jego dzieła lepiej

były

przyjęte: zna­

lazł ulgę swoich cierpień na łonie tkli­

w ych przyjaciół, odzyskał

dawną

spo-t

kojngść.

która

go

w

najdolegliwszyeh

19

http://dlibra.ujk.edu.pl

(30)

i ciągłych prawie bolach

aź do śmierci

nie opuściła. Umarł Delii

w Paryżu ro­

ku 181.3* dnia r. U aj a , właśnie rokiem

pierwej nim dóm fcurbonów

na

trop

francuski po wróci t

Do wspojoftnionych tu dzieł Delila przy­

dać jeszcze trzeba poema;

Trzyr k r ó le ­

stw a n aturyv wiersz o R o z m o w ie iu to-

w a r z y s tiu ie , i inne pomniejsze.

Wiele

z nich, zupełnie lub w czyści, przekłada­

nych mamy po polsku: piękne tłuma­

czenie ujmującego poematu o Wyobrcw

ż n i (którego tłumaczenia

znaczne w y ­

jątki umieszczone niedawno były w Pa­

miętniku

Warszawskim)

z niecierpliwo-

ś

wygladane jest od rodaków.

Lecz

oiadtobym rosciągn^ł to pismo i oddalił

się od mojego celu, gdybym o kaźdetn

zosobna dziele tego poety chciał mówić.

Kilka w ięc słów tyl ko przydam o Z ic>

lu u n n m c

czyli

iem ia ń stu )ie

f r a n

(31)

cushiem które było mojej pracy przed­

miotem.

Pom iędzy najpiękniejszemu

płodami

jakie Muza Delila

o r y g in a ln ie

utworzyła,

od wszystkich bez sporu jest pomieszczo­

n y Z ie m ia n in . Dzieło to ściągnęło mu

najwięcej

oklasków

i najwięcej

krytyk.

Lecz moźnaź tak nazwać mnóstwo pism

bezim ien n ych ,

tchnących

jedynie

jar­

dem zazd rośn ych ,

bojaźliwych

i

upo­

korzonych r y w a l ó w ? Fon tan { d e s F o n -

tanes) i Żęgiene

( G in g u en e ) ze śla-

chetnej otwartości mają zaletę i ,

choć

rzadko i niezu p ełn ie, oddają jednak pię­

knościom tego poematu naleźace pochwa­

ły.

Czytelnikom

polskim

ważniejsze

przeciw temu

dziełu

z a r z u ty , znajome

są z Pamiętnika Dmochowskiego; lecz i

te Wszystkieź są sprawiedliwe? A utor trzy­

mając się prostszego i ściślejszego układu,

czyż b y łb y umieścił P le piękności? Sani

21

(32)

krytyk

Font aft

usprawiedliwia

nieja­

ko Debla-,

wyrażając w kilku słowach

treść rzeczy

w

tym poemacie

zawar­

tych: „Śpiew am dóm wiejski (tak po­

dług niego powinien był swój

zamiar

poeta objawię) i szczęście mieszkającego

„ W nim M ędrca; wystawię go jak rozsy-

„ puje wokoło siebie dobrodziejstwa udo-

„ skonalonego rolnictwa i cuda przemy-

„ słu; jak

uczy się, dia uprzyjemnienia

„ swojej samotności, wszystkiego co w dzie-

„ jach natury jest najciekawsze , najmilsze

„ i najwynioślejsze; i jak czasem bierze

„ w rękę lutnią żeby sławił wdzięczne i

„ wielkie widoki, któremi jest otoczony.”

Nikt nie zaprzeczy, źe

to

jest właśnie

treść czterech pieśni Z iem icu is twci f r a n ­

cuskiego.

Raziź tak bardzo tego

układu

nieporządek? Mają może jakąkolwiek przy­

czynę za sobą ci którzy mówią , źe w swo­

im Z ie m ia n in ie mógł

b ył Delii umie­

ścić więcej obrazów szczęścia domowego *

(33)

szczęścia jakie daje zgodność w małżeń­

stwie, widok rosnących d zie ci, i t.

d:

obrazy podobne jakże zajmują naśze ser­

ce w innych poematach tego

rodzaju!:

(b) Cóźkółwiek baąjź, najsurowsi znaw cy

upatrują

w

Z i e m i a n i n i e

pierwsze

>

izędu

piękności.

Kampenon

( Ca.,

non )

który miał

przed

sobą i

k i ) -

tyki i dzieło, i który wiedział o ni e n

uczonej

Francyi

w y r o k ,

w

mowie

któr^ miał obejmując w Instytucje naro­

dowym miejsce po B el i l u,

tak o tym

poemacie

wspomina (*

„ Wirgili swoje

» Ziemiaństwo stosował więcej do proste-

^ g °

rolnika; Delii

baczny na

postęp

» w yobrażeń i na zmianę sposobu życia

„ w swoim wieku, daje poznać sztuk przy-

„ jacielowi, który się schronił na spokojność

” w ^eF ^ ? ^ ja k się ma uczyć natury aby jej

m lepiej uż) wał; nie objawia mu wszystkicłi

25

y' R o k u n i ą * d. 2 6. Listopada,

(34)

., tajemnic noty eg o rolnictwa; ale mu od-

„ lcrywa tajemnicę najdroższa, tajemnicę

„ szczęścia łatwego, które się rodzi z czyn-

„ nej swobody i z uczuć ślachetnych, tego

„ szczęścia tak skromnego, źe go sama zaz-

„ drość albo nie dostrzegaj albo je przeba-

„ cza.” Niżej dodaje: „ L e c z ze

wszyst-„ kich prawideł naukow ych, które Delii

„ w zachwycających dziełach swoich roz-

„ wija, prawidła poezyi są zapewne najtru-

„ dniejsze do wykonania: usunął on wcze-

„ śnie od dziedzictwa po

sobie równej

„ ch w ały, wszystkich swoich nasiępców.

„ W z y w a on ich do naśladowania siebie

„ radami; lecz pięknością swroich w zo ró w

„ o rospacz p rzyp raw ia.” W istocie, żaden

ż p oetó w francuskich (nie wspominając w

w

innym rodzaju nienaśladownej doskonało­

ści Rasyna) nie umiał nadać wierszowi ty-

ie wdzięku,

ruchu i rozmaitości;

nikt

riie

umiał

rzeczy

drobnych albo

spo-

(35)

wszedniałych tak u wdzięczyć, odnowić

i

uślachetnić, jak Delii.

Co do mego przekładania: nie śmiem

iść w ślady tłumaczów, którzy w przedmo­

wach sami dla siebie tworzy tej trudnej

p r a c y ' prawidła,

i

czasem, nie sWoje prze­

kładania

do

dawnych

przepisów,

ale

do swoich przekładaj przepisy

stosują.

T e ,

które

poło żył

Delii przed

swo-

jem tłumaczeniem

Z ierniaristw a

IV i r*

g ile g o , zdają mi się bardzo trafne,

i

osa­

dziłem za rzecz słuszną ich się

trzymać:

nie dlatego tylko, źe Delii chciał zape­

w ne być

tak

tłumaczonym jak sam tłuma­

czył; ale dlatego w ięcej, źe jego tłuma­

czenie Z ien iia ń stw ci ła ciń sk ieg o liwaźa-

nem jest za jedno

z najdoskonalszych

w Europie, Dla osób które tych prawideł

w oryginale nie czytały, przyłączam kró­

tki z nich

wypis,

sarnę

treść

rzeczy Zawie­

rający: „ Najistotniejszą tłumacza

powiti-2 5

(36)

„ nością, w .której zamykaj a się wszystkie

„ inne, jest, żeby starał się sprawie w każ-

„ dym wyjątku ten sani skutek, jaki sprawił

„ autor. Przekładający wystawie winien, je-

,, śli, nie te same piękności, przynajmniej

,, takę liczbę piękności jaka jest w orygina-

„ le. Ktokolwiek przedsiębierze tłumaczyć,

„ zaciąga dług, i powinien wypłacić cho-

,, ciaź nie taż samą monety, ale tęź sarnę

summę. Jeśli gdzie

nie może wydać

„ obrazu $ niech go zastąpi myślę, jeśli nie

5, zdoła malować dla ucha, niech maluje

dla duszy; jeśli nie jest tak

zwięzły,

*, niech

będzie

bogatszy.

Przewiduj cli

zc musi osłabić oryginał w miejscu jed-

„ nem? niech go wzmocni w drugiem;

niech mu w róci niżej, co wyżej odjął;

» tak dalece żeby uczynił wszędzie spra-

„ wiedliwe wynagrodzenie; ale zawsze jak

p najmniej oddalając się od

charakteru

dzieła, i każdej

j e g o

części.

D la t e g o

jest

26

(37)

„ rzeczy niesprawiedliwa porów n yw ać ka~

źdy wiersz tłumacza, z wierszem orygi-

,, nału.

Sama całość, i każdego wyjątku

„ s k u t e k , może

dać miarę o 'rzetelnej

„ tłumaczenia wartości.”

W yznaje żem korzystał i czystko-

w y c h

przekładali Z iem ia nin a przed nlo-

jem drukowanych* Nie s^dze aby • tó było

grzechem, lubo w tłumaczeniu Z ie m ia n -

stw a ła ciń sk ie g o i to Delilowi za grzech

niektórzy poczytali* Jednak Pallissot, na­

der surowy krytyk, takie w tej mierze dał

zdanie: „N ie będziemy naśladować tych

,, którzy Delilowi w yrzucają, ze w swoim

,, dziele umieścił wiersze niektóre pier-

$, wszych Wirgilego

tłumaczów*

Należa-

,, ly one z prawa do tego, ki.oby po

nich odw ażył sie zająć poematu całego

„ przełożeniem .5^

Nit: wahałem

sie

w mojem tłumacze­

Biblioteka Cyfrowa UJK

http://dlibra.ujk.edu.pl

(38)

niu opuścić małą liczbę wierszo w do cią­

gu rzeczy niepotrzebnych, a podług zda­

nia nietylko

krytyków, lecz

i

samych

obrońców

Delila, mniej godnych takie­

go poety.

O moich własnych

błędach nic nie

powiem,

bo ten rozdział

byłby nadto

długi.

(39)

*——— / l / t / V t / V l / w u w t / U / l " ■■■

Z I E M I A N I N ,

c z y l i

Z I E M I

A Ń S T W O F R A N C U S K I E .

P I E Ś Ń P I E R W S Z A .

P

ra w o d a w c a Parn asu B a o lo su r o w y

O g ł a s z a ć . m ó g ł p rze p isy rym otw orc zej mowyt^ M ó g ł śp ie w a ć i W i r g ili p ie s z c z o n e m i ton y Jak C e r e r y p od w ajać i p rzy śp iesza ć p l o n y ; L e c z jak u m ieć u ż y w a ć , jak na swojej n iw ie W p o ś r o d czynn ej sw o b o d y u m ie ć ż y ć s z c z ę ś l i w i e , M o ż n a ż tego n au czyć? Nie,* i m oje p ienia U n ikając su ro w ej p o w a g i u c z e n i a ,

O braz tylko n atu ry w y s ta w u ją m i ł y ,

A b y jej w d zięk i w szystk im ser ce z a c h w y c i ł y : K t ó ż n iem i ze Śm iertelnych tk n ię tym nie zostan ie

Jak tylko się n auczy dobrze p a trz y ć n a nie?

http://dlibra.ujk.edu.pl

(40)

N atehn ijcie m ię o! w d z i ę c z n e , o! lube u k r y c i a , G d z ie c z ło w ie k sp okojniejszy w śród cz y s te g o ż y c ia U ż y w a j ą c r o s k o s z y , n ie czuje zg r y zo ty !

K i o wpaja smak do w i o s k i , w paja smak do cnoty: T a m jest p r a w d z iw e dobro , tam s z c z ę śc ie p ra w d ziw e .

L e c z n ie w ie lu czu ć umie jego w d zięk i t k l i w e : N ie d o ś ć na to m ićć z m y s ł y ; trzeb a d a ró w i n n y c h , N ię z e p s u t e g o s e r c a , s k łon n ości n ie w in n y c h .

N i e m y ślę ja zasm ucać rady n ie w c z e s n e m i

P r z e s z ł y c h P a n ó w , L uk u iiów p r z e s z ły c h naszej z i e m i , K t ó r z y się dziś błąkają str a ciw szy m ajątek

W ś r ó d sk ru szo n y ch d a w n e g o p r z e p y c h u pam iątek. *) M i ę d z y nam i ażn ad to zb ytek o k rzesany !

Ja m ó w i ę nie do sam ych okolic S e k w a n y : C h cę w szy stk ie objąć w iek i i w szy stk ie narody.

K to szc z ę śc ie z n a le ź ć pragnie w śród o j c ó w zagrody. .Niech cz y sty h o łd w s i b ó s tw o m czystem sercem składa. P r o s to tą sz a n o w n e g o w n u k ze p su ty d ziada,

B o g a c z , co w c z e śn ie w sz y stk ie n a s y c iw s z y ż ą d z e , P r ó ż n o , ch cą c je o c u c i ć , rozrzu ca p ie n i ą d z e , W o ł a b ie d n y miewając skoro się przebudzi:^ „ Jak tu ż y ć m ożna? Jakże stolica m ię n u d z i ! ,, Na w si t o , na w si tylk o jest roskosz p r a w d z iw a ; ? J e d ź m y w i ę c n a w i e ś ! ” W s i a d a , leci i p r z y b y w a ;

T ę sk n o ś ć w i t ą go w bramie» i za k a żd y m krokiem W l e c z e się. O bójętnem le d w o r z u c ił ok iem

N a k w i a t y , n o w y kijosk i p ie s z c z o n e d r z e w a ; P o w r a c a : i na n o w ej sztuce w m ieśc ie z ie w a .

Y w & e ło y0 pisane w czasie r e w o lu cy i francuskiej > p ierw szy raz

■&\szło 1800 roku.

18M0TBKA ST

(41)

T ak od m ien iając n ud y z odm ianą m ieszkan ia , 1 na w io sk ę n arzeka i miastu przygania. N i e s z c z ę ś liw y ! n ie ch raczej w in i s er ce s w o j e : Czara n ie c z y sta k w asi n a j s ł o d s z e napoje.

S zcz ęście chroni się blasku w p ó l ustroniu cichetp. Za dum ą idzie p r z e j ę c i ] , przym us za p rze p yc h e m . T akim jest c z ło w ie k ; w szystk o psuje , przeistacza. N ie c h w r e sz c ie zn u d z o n e g o w y m y s ł y bogacza Z ie lo n o ść , k w i a t y , gaje do rniasla p r z e n o s z ą ; d eszcze m u to przebaczam : g d y ż patrzę z rosk oszą Jak natura w y g n a n a z p y s z n y c h stolic ł o n a

O d z y sk u je s w e p raw a i w raca ze m s z c z o n a .

L e c z z g n ie w e m o K rez u sie b e zr o zsą d n y m s ł y s z ę . K tó r y p rze n o si miasto w skrom ne p ó l z a c is z e ; U b iera g o ; s ł u ż y mu d w o ra k ó w g r o m a d a , I do w iejskiego s to łu pan , jak król, zasiada.

Jednak od n iego je szcz e le n trzpiot n ie sz c z ę ś liw s z y , Co nagle przodków w sw o ich siedlisko z b r z y d z i w s s y N a w ielk i T e a tr ś p ie s z y , drogich n u d ó w c h c i w y ,

T rw o n ić zb io ry n ad d zia d ó w i ojcow skie n i w y : D z ie n n y c h w ła d z c ó w m iesz k a n ie w o b lę ż e n iu tr zy m a Ż e b y k tó ry n a w ia se m r z u c ił n ań o c z y m a ,

L u b n a d ą ł jego p r ó ż n o ś ć s z e p n ą w s z y n a Stronie Jedno s łó w k o w z m y ś lo n y m zaufania ton ie.

P rę d k o w r ó c i on zbierać s w e sn o p y i g r o n a , I p o k o r n ie j s z y , w ó w c z a s ch yb a się p r z e k o n a , Ź e l e p i e j , n ierzu cając roli i w i n n i c y .

Ż y ć sw o b o d n ie w swej w i o s c e , n iż w ic h r z y ć w stolicy, I w y których b u r zliw o ść d w o r u nie z a s t r a sz a , Z g o d z iż się z pól m ilcz en ie m niespokojność wasza? M ig n i e c ie się n ie k ie d y w ojc ów s w o ic h ziem i , L e c z wdeś dla w a s j e s t o b c ą , i w y je j cbcem i.

(42)

52

O ! jak ż a ł o w a ć kiedyś b łę d ó w sw y c h b ęd ziecie ! N a d w a sze d r zew a nié masa w d zięc zn ie jszy c h n a św iecie: S ïc z é r s ito p rzyjaciele niź i p o c h le b n ic y ,

1 lepiej d otrzym u ją swojej obietnicy.

Samotniki co tłu m e m z m iast się w y n o s i c i e , U c z c i e się w p r z ó d jak wsi u przyjem niać życie. U prawiaj i e sw ój ogród,* od zatru dn ień w m ieście D o prac osad y w aszej czasem sie p rzenieście. C h oćb yście poi nie byli s z c z e r z y p r z y j a c i e l e , P r ó ź p o ść przynajm niej w swojćm zakocha się dziale

D e cz i na w si chc ąc za w sz e czas p rzyjem n ie trawić N i e dość p r a c o w a ć , trzeba urpipć się zabawić. W y b ie r a j m y r o z r y w k i ; niech jednak w ich rz ę d z ie M e lp o m e n y i siostry jej sztuka nie będzie.

M o ż n y m bronić tych u ciech nie jest m yślą moją: T e w sp aniałości dum nym pałacom przystoją ; U e c z ich z n a ć nie p ow inn a nasza strzecha niska. T e a t r nam p su łb y milsze w polach w id ow iska. Spokojność i prostota Są wioski ozdobą ;

K u n sz tą miejskie miast w r z a w ę p ro w a d zą za Sobą, W y t w o r n o ś ć bierze g ó r ę , w e so ło ś ć u stajej

C zasem p ło eh ością sceny trącą o b y c z a j e , J rozpu sta w y b iera tam Aktorki swoje. P r z y d a j m y ż p om n ożon e w dpnui n ie p o k o j e , N i e c h ę c i jąkie walka o p ie r w s z e ń s tw o rodzi:

K a ż d a ch ce b y ć k r ó l o w ą , w s z y s c y ch cą być m ło d zi, I częstokroć śm iesznem i o fraszki sporami

O s n o w ę pięknej sztuki daią z sieb ie sami.

W s p o m n ę ź g o d z in y pracom w aż n iejszem o d ję t e , Igraszkom p o św ięco n e ob ow iązk i święte?

N ier a z d o m w bezrząd w p ad a k ie d y teatr słynie? T ę n , ęh eą ę lepiej grać ojca , z a p o m n ia ł o s y n ip ,

(43)

Często w i d z ę Me r o p y , a nie w id zę matek. C udzą rola nas s a m y c h psuje naostatek :

M ę d r zec w t r z p i o i a , .W aktora c z ło w ie k się przetwarza; R z y m n iegd yś m ia ł w N e ron ie kata i kuglarza. P o z w ó l w ię c niecłi w s ła w ie n i I'i ero w ie ? S ę w a le *) B a w ią P a r y ż i zdóbią teatralne s a i e ^

le li p ow inn ością b a w i ć , tw oją patrzyć pola; B ą d ź ziem ianin em ; to jest nsjpięktnejszą rola.

Jakże s ło d k ie g o w ioska nie sprawi uroku Czuć umiejącej d uszy i w p ra w n em u oku ! O z i ę b ł y gmin z a g u ieźd zo n w p rzod k ów o k o l i c y , Ani m iejsc, anj czasów nie c z y n ią c ró ż n icy , S p o w s z e d n ia ły e h piękności u ży w a bez b ra k u :

i en co w ięcej sw o b o d y i ma więcej smaku

W y b ie r a . T o już n o w o ś ć p r z e d m io t ó w nas marni; T o bliskie ich znikn ien ie upięknia przed nami. L g n ie ser ce do ro sk o szy którą chw ila r o d z i, ł tę zatrzym ać żąd a co p rzed niem uchodzi. U ż y w a m y gd y św ieżej Jutrzenki p r z y b y c ie R o z w i n ą ć się pragn ącym daje k w iatom ż y c i e , R ó w n i e iak i gd y s ł o n c e po sk w arn ym upale R e s z t y dnia p od ob n ego rozrzuca niedbale.

T a k H o m e r po z a ź a rley ch cą c od p o c zą ć w a lce , Z w y k ł r ó ż o w e Jutrzenki nm low ac nam pałce ; T a k c z ę s t o , w d zięc zn y m pęzlem L o r ę *) z n a m i e n i t y , B lask iem z a c h o d u , n iebios p ozłaca błękity.

N a u cz się p rzy p a tr y w a ć r o c zn y ch por odpnianie: R ó w n i e jak d z i e ń , i lato ina sw o je św itan ie.

?) Fleuii, Sańmi ,

fj L°rraia.

(44)

. BI a ! a t e m u kio t r ac i w i d o k t a k p r z y j e m n y ’! iViłody m o t y l , eo g r ó b swój o p u ś c i w s z y c i e m n y , V\ y l a t u j e na. k w i a t y n o w o r o z w i n i o n e T a k p i ę k n y , l a k b ł y s z c z ą c y , t a k Świ eży j a k o n e ; O . u j ą e w d z i ę k c a ł y ż y c i a nie ci es z y się t y l e , .lak m ę d r z e c w r a c a j ą c e w i d z ą c w i o s n y ch w ile. Z e g n a m w a s n u d n e ś ci an y g n u śn eg o m i e s z k a n i a . P y ł e m c k r y t o k s ią ż k i , tęskliw e cz ytan ia!

Oto. w i e l k ą pól ksi ęgę o t w a r t ą w i d z i m y :

I d ź m y ; m e c h p i ę kn o m i e j s c a n a l e l i n ą p i ę k n e r y m y ; J e ś h n a s ci esz ą p ie rw sz e p o g o d y p r o m i e n i e , O s la (m c mają także sw o je p r z y m i l e n i e .

T e n bl ask d n i a b l e d n i e j ą c y , b le d n ie ją c e d r z e w a R o d z ą s mu tek , co w d u s z ę s ł o d y c z jakąś wdowa. W i o s n a w z b u d z a tJ'»m ż y w y c h r a doś ci u n i e s i e ń , D o <1 urnarv'a p o s ę p n a usposabia je sie ń .

Cii w ii p i ę k n y c h p o w r ó t ś w i e t n y t a k nas r o z w e s e la , .lak już o p ł a k a n e g o wi d o k p r z y ja c ie la ; i c h bb sk t s c h y ł e k c z y n i nas czulszem i na n ie : 7aóvsrie p rz yj a ci el a jesito p o ż e g n a n ie ; D r o g ą j est każ«la k i er e j u ż y c z a n a m c h w i l a , i z n i k u j ą e . i r os k >s: s a m s m u t e k p r z y m i l a ,

P y s z n e lato p r z e b a c z y ć chciej m ilczen ie m oje! D z i w i ę się tw ej ś w ie t n o ś c i, tw y c h sk w a r ó w się boję L u b ię cię tylko w c h w ilach gd y Szczędząc p rom ien i P r z y b ie r a sz skrom na -postać w io s n y lub jesieni. C o m ó w i tu jeśli d / J e ń t wój d r ę c z y p r z y r o d z e n i e , J a k ż e n u l e no c twoj a daj e o d e t o h u i e n i e !

J a k c h ł ó d jój ś w i e ż y sk w a r n e n a g r a d z a u p a ł y : J a k o c z y k t ó r e z n u ż y ł blask s ł o ń c a w «partia ł y N a skromne: z o r z y n o c n e j ś w i a t ł o p a t r z y ć r a d e ,

/i yiKąż rc-skoszą sicc^zą jej p r o m i e n i e b l a de

http://dlibra.ujk.edu.pl

(45)

J t o z • vp a n c po w z g o r k a c h , r o z l a n e po iflcp • YU.'««łające' się m lasy i w »truroipniacli drżacp!

Z i m ą , w iększe i (ll:l mnie »tolica im> wdsięki T o m , e s a r o m h a r m o n ii, czarom b n ę h ,

W 3 Harlycli w sióm p o w a b ó w obrazam i je sz c z e N a sy c a m oko ino je , ąlno u cb o pit szczę. ^ ?M i i o ii-i p o r ó w n y w a ć w śród tej sm oln e) pory łV5a tarza z przyrodzie n ia n i, z obrazam i w zory. Jeśli nas jednak \y polu* ił zajdzie powrót z i m y , I la ma s w e piękności. Jak p a t r z y ć lu b im y N a len blask śrzonu , na te w is z ą c e u sk aty . F a rb a m i tę czy ś w ie t n e z m a r z ły c h w od kryształy Jakąż radość c z u jem y na w id ok p r o m y k a ,

Co z o b ł o k ó w p o s ę p n y c h n agle się w y my u a , X , iuk ł a g o d n y u śm iech ze łzapri zm ieszan y,

O s ło n io n e żało b ą r o z w e s e la ł a n y ! . . . , 7, jakiem źe ten tiar n iebios cz cim y uniesieni? . n . ^ K tó r y ż d z ie ń lata z r ó w n a ć m ożną ?- ty m prom ienn o

C'o ch oć na czas naturę c iesz y z a c h m u r z o n ą . Jeśli na p olach białą p okrytych za sło n ą O ko n a sz e gd zie spotka zieloności szczątki Jak lu b im y te d rogie p iękn ych dni pamiątki , ^ K tóro wśród ostrych wiatrów- co z p o łn o c y \ y e , ą , C iesz ą nas p r z y p o m n i e n i e m , cieszą i n a ozieią .

N a c h m u rz yli się niebo? W ó w c z a s w piękni i sd P r z y dęb ie co się z trzaskiem na k om ink u pali Ś m ie ją c się z w i c h r ó w sz t u r m u , n a miłej zab aw ie W gronie lub ych p rzy ja ció ł me w ie c z o r y trawię. T u s ł y s z ę p o w ta r z a n e w r ó w n y c h czasach brzę..» G r y , w której kubek z ręki p r z e c h o d z i do ręki , ^ A gracz,"W c h y b n y c h zanurzon rachunkach p rzy sz ło śc i C zek a od padającej s w e g o losu kości.

(46)

K a ż d y na plac potyczki o c z y mając w r y te U w a ż a miejsca p różn e i miejsca z a k r y t e , S pieszą kręgi z pól czarnych na b iałe koleją; T u n ik n ą , tani się m n ożą. Z trw ogą i nadzieją O d p ę d z o n a , g o n i ą c ą , kostka niecierpliw a B i e ż y , w r a c a i z n ow u z brzękiem się w y r y w a , .Leci ; to c zy się pada i głosi w y g r a n ą .

JJaiej p o s t r z e g a m d r u g ą parę zadum aną

Nad sm utną g r ą , w y l ę g ł ą w Pajatneda g łow ie: Na dw u łąrbnych e z w o i granach m ilc z ą c y w odzow ie

U i u w ty sią c w y b ie g ó w uczonej c h y tr o ś ci, Ż o łn ier za m i z hebanu i sło n io w e j kości

W a l c z ą c bez n ie b e z p i e c z e ń s t w , lecz nie bez zapału, P o upragniony w a w r z y n śpieszą się pom ału,

VVay:y stę przez czas d łu gi los obojej strony,* W tę ni. . . z.Aypję-sca w y m ie rza cios n ie o d w r ó c o n y , P o w s t a j e , i wi eść swoj ej rozpościera c h w a ły ,

D r u gi ua mi ej scu w r y t y , s m u t n y , o n i e m i a ł y , N i« m ogąc ni o d w r ó c i ć , ni zap rz ecz yć k l ę s k i , D ł u g o je szcz e pogląd a na pocisk zw ycięsk i. O w d z ie p o w a ż n e P a r n e pikieta z a j m u je , N ie m y wisk baw i o jc ó w , lo ter y a wuje. T a m na ziiEtone^, s u k n i e m ł o d zi rój o c h o c z y K u l ę kul ą , p o t r ą c a i do siatki toczy.

M i ł y nukojnec p o s e ł do stołu zaprasza:

Składa ja o ręż gngćze : w n e t przyjem n a flasza W e s o ł o ś c i ze słodkim napoiem u d z ie la , A jak z butelki korek d ow cip w górę strzela. S t ó ł się sk ończył: ten i ó w do k siążki się b ie r z e , Czyta ciągu- m Basy n a , w y b ie r a w W o l t e r z e , P rzerzuca przy k o m i n k u z lep szy ch rom ans n o w y N i e s t et y 1 ęzasern jak i dovvc.ipek m i e j s c o w y

(47)

P a p i r , zdradziecki papir w y c ią g n ą ć ma czoło; S ia d a , c z y ta , i n u d y ob ch o d z ą w ok oło.

Jeden z i e w a j ą c , zim n e pismo ch w a lić z a c z n ie , D r u g i w szczerości ducha zasypiając sm a c zn ie P r z eb u d za się znienacka na g io sn e klaskania.

Ś m ieją s i ę , zaprzestają n udnego cz ytan ia: O w lekki w ier s zy k prawi lub u cieszn e g a d k i, T e n w k ącie op ow iad a m ło d o ści przypadki ; N a stę p n y d z i e ń z n o w em i czek a z a b a w a m i, P o w r a c a m y n a s a l ę , i w eSołosć z nami. T a k i zim y p o w a b y raiłem! być mogą. N i e jestto ó w B ó g z tw ar zą p onurą i s r o g ą ; Jestto star zec ł a g o d n y , w e s o ł y i ż y w y , Co się umie podobać mimo w ło s swój siwy.

R o z m a itsz e wid oki nastając z pogodą

D o scen ż y w s z y c h , i zab aw r u ch a w szy c h nas w io d ą W ów czas g d y się natura odradza i śmieje ,

K tó ż b y w tu zach i kraikach p okład ał nadzieję? R o sk o sz której szukam y ż e b y s m a k o w a ła

T r z e b a z d r o w ia , do zd row ia trzeba ć w ic z e ń ciała. N i e c h w i ę c miastom , niech zim ie będą zostaw ione, G r y , w których p ró żn o w a n ie gnuśne i stęsknione , O cucając ła k o m stw o dla n u d ó w u ś p ie n ia ,

Z p r z y w a r czyn i r o z r y w k ę , roskosz z udręczenia. P re cz te sm u tn e stoliki ! Las , p o w ietr ze w o d y Już s w o b o d n e , w z y w a ja i nas do sw ob ody.

N a n ie w in n y c h zabaw ach jak słodk o czas t r a w ić , W y d a w a ć w o jn y w borach , w rzekach sid ła stawić: P r o w a d ź c ie mię B o g o w ie lasów i Boginie

P o dzikich Scieszkach w a sz y c h w lube wam pustynio: W i d o k p ó l , łą k i g a jów p ierw sze n atch n ął pienia.

P o d gęstą w i e r z b ą , która ś w ież o ść s w e g o cienia

http://dlibra.ujk.edu.pl

(48)

Ł ą c z ą c z ś w i e ż o ś c i ą w o d y , c h ł ó d p r z y j e m n y d a j e , . O b i e r a m i ej sce r y b a k i p o e i e b u staje. N a c h y l o n y , c i e r p l i w i e d r ż ą c ą w ę d k ę t r z y m a I ś l e d z i j ą p o w o d z i e c h c iw e n i i o c z y m a . C o z a r a d o ś c i j u ż t r z c i n a d r g a , j u ż p i ó r k a t oną. J a k ą ż n i e b a c z n ą r y b ę c h y t r z e u w i e d z i o n ą N i ć o k r u t n a n a j i a e z k u ś m i e r t e l n y m w y c i ą g a ? ¡Zdołołaskiego k a r p i a , c z y z w i n n e g o p s t r ą g a , C z y w ę g o r z a co s z a t ą b ł y s k a j ą c s r e b r z y s t ą P. 3 mem d ł u g i c h p i er ś c ie ni w o d ę p o r z e c z y s t ą , O k u n i a co svyoj ogo n r o s po ś ci e r a k r w a w y , C z y s z c z u p a k a ł a k o m e ę co w y p l e n i a s t a w y ? Z m i e s z k a ń c y p o w i e t r z n e m i czasli n a d s z e d ł wojny?’ S t r z e l e c o r ę ż e m g r o m y c i s k a j ą c y m z b r o j n y P r z y k ł a d a go d o o k a , na w o d z i , w y u i i e r z a , L e c i g r o t , o g i e ń b ł y s k a i p i o r u n u d er z a . J a k i z t o p t ak o d g r a d u m o r d e r c z e g o gi ni e? Ac h! t y czaj ko eo kwilisz h l ą d / t j c po n i z i n i e ; T y s k o w r o n k u ! u m i e r a s z w p i e r w s z e j ż y c i a wi ośni e K i e d y w o b ł o k u nóei c z a s z y n a s z mi łośni e. Al e ź a c o ż b y mo j e p i e n i a w y s ł a w i a ł y T e t r y u m f y bez z y s k u , t e w a l k i bez cli w a ł y ?

M u z o , coś t yl e r a z y wdz i ę k i s w e g o t o n u W y p r a s z a ł a g a j o w y c h Ś p i e w a k ó w o d z g o n u , S k a ż n a ś m i e r ć z w i c r ż a , k t ó r y dla n a s z e g o m ę s t w a P ol e do c h ł o n n i ej s ze g o o t w i e r a z w y c i ę s t w a , Ni szc zyci el a o b o r y , n i s z c z yc i el a z niwa. K u r z już d o n o ś n y m g ł o s e m t r ą b a się o d z y w a ,

l i vie się o gni my r u m a k do boju ,o c h o c z y , K o p ie n o g ą , stal ż u j e , b iałe piany toczy. N a te kr z yk i r y c e r z o w , n a t en o igbrs vV° ’ l ?

D r ż y , dzi wi s i ę , i wa lj a j el eń n i e s p o ko j n y

58

(49)

C z y s w o i m s z y b k i m b i e g i em ł o w c o w iii a u n i k a ć ? Gz y d o s t a ć , i w a l e c z n i e z ni mi się p o t y k a ć ? B e ś pi e c z n i e j l i z d a ć ż y c i e w ś r ó d na gl ąc e j t r w o g i N a u z b r o j o n e c z o ło , lu.b na l e k ki e nogi ? l i a z go z a j m u j e b o j a z n , dru gi r a z o d w a g a ; C h w i e j e się d ł u g o : b o j a ź ń n a k o n i e c p r z e m o g ą ; Z r y w a s i ę , r u s z a , Spieszy i l e k k i m p o s k o k i em P r z e b i e g a w ch wi l i p r z e s t w ó r n i es c i g n i o n y o k i em ; L a s , p s y i t r ą b a za n i m d a l e k o zosia ty. W o l n y w r e s z c i e w y p a d a w pol e r u m a k Ś mi ał y R o z g a n i a s i ę , w y p r ę ż a , i p i e r s i a m i s w e m i P o r z e Ś wi szcz ące w i a t r y z n i ż o n y k u z i e mi . N a ni m pę d z i m y ś l i w i e c j ak w i c h e r b u r z l i w y , P r z y g i ę t y , t w a r z ą n i e m a l d o t y k a si ę g r z y w y , D r z e się p r z e z g ę s te k r z a k i , p r z e l a t u j e ł a n y ; A za n i m c z a r n e k u r z u t o c z ą się t u m a n y .

J e l e ń t y m c z as em leci. Za nim ps y po lesie B i e g n ą w śl ad c z ą s t ek l e k k ic h k t ó re w i a t r i m niesie, A gd zi e p i ę t n a st óp u j r z ą a a pi as ku u t k w i o n e , P r z y k ł a d a j ą s w e do ni ch n o z d r z a r o z o gn io ne . D r ż y j e l e ń , i u c h o d z ą c p r z e k l i n a z d u m i a ł y Z d r a d n ą w o n i ą i t r o p y k t ó re go w y d a ł y . A g d y go n i e p r z y j a c i ó ł o t a c z a gromad. ?, O s t a t n i ą vv p r z y j a c i o ł a c h n a d z i e j ę p o k ł a d a . O w n i eg dy ś w ł ad z ca b o r ó w , p o s t r z e g ł s z y n a ł ą c e Palenie po n a d w o d ą s w o b o d n i e b ł ą d z ą c e , ś p i e s z y , cz oł o s c h y l a j ą c , ich p o m o c y w z y w a ć , P o r u e z a c i m s w e ż y c i e i w s t y d swój u k r y w a ć . Al e k a ż d y , od z b i e g a n a t r ę t n e g o s t r on i i s m u t n y c h jego l o s ó w z a r a z y się c h r o n i ; O p u s z c z a j ą go w s z y s c y : tak p o c h l e b c ó w t ł u s z c z a K r ó l a r n aj l ep s ze g o w n ieszc zęśc i u opusacza*.

http://dlibra.ujk.edu.pl

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na początku gdy zamieszkał ze mną był wystraszony, trząsł się i chował za kanapę.. Z czasem przyzwyczaił się do nowego otoczenia i częściej wychodził ze

Opracowanie i wdrożenie kompleksowego systemu pracy z uczniem zdolnym. Policz się

uwagę na postępującą laicyzację społeczeństwa niemieckiego i wynikającą stąd tendencję do przekształcania świątyń chrześcijańskich w budynki

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

Po zweryfikowaniu przez RKK prac uczniowskich ze stopnia szkolnego, przewodniczący poszczególnych komisji rejonowych w ciągu kolejnych 10 dni

W naszych badaniach nie było niemal wcale widocznej fascynacji starszymi kolegami i koleżankami, dzieci chcą się od nich jeszcze trzymać z daleka (co też może wynikać z

Zaryzykuję stwierdzenie, że w wypowiedziach, które skonstruowane są wokół SPA [ktoś] śmieje się [z kogoś ABSTR / czegoś ABSTR] w znaczeniu ‘odpowiadać śmiechem na bodziec

•skały ilaste zasobne w kaolinit (kaoliny, ogniotrwałe łupki kaolinitowe (tonsteiny), iły zasobne w kaolinit naleŜące do iłów biało- wzgl. jasno wypalających