• Nie Znaleziono Wyników

carnap empsemont

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "carnap empsemont"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

Empiryzm, semantyka i ontologia 1. Problem bytów abstrakcyjnych

Jeżeli chodzi o jakiekolwiek byty abstrakcyjne, takie jak własności, klasy, relacje, liczby, sądy, itd. empiryści są na ogół dość podejrzliwi. Zazwyczaj większą sympatią darzą nominalistów, a nie realistów (w sensie średniowiecznym). I jak tylko jest to możliwe, starają się unikać wszelkich od-niesień do bytów abstrakcyjnych, ograniczając się do języka nazywanego czasem nominalistycznym. czyli do języka nie zawierającego tego typu odniesień. Wydaje się jednak, że w pewnych kontekstach naukowych uniknięcie ich jest prawie niemożliwe. W wypadku matematyki niektórzy empiryści próbują znaleźć wyjście, traktując ją w całości jako czysty rachunek - jako system formalny, dla którego nie podano lub nie można podać żadnej interpretacji. Zgodnie z tym twierdzi się, że matematyk nie mówi o liczbach, funkcjach i klasach nieskończonych, lecz tylko o pozbawionych znaczenia formułach i symbolach, którymi operuje się według danych reguł formalnych. Podejrzanych bytów trudniej uniknąć jest w fizyce, gdyż jej język służy komunikacji raportów oraz przewidywań, a zatem nie można go uznać za czysty rachunek. Być może, fizyk, który do bytów abstrakcyjnych odnosi się z nieufnością, mógłby uznać pewną część języka fizyki za nie zinterpretowaną i nieinterpretowalną -tę, która odwołuje się do liczb rzeczywistych jako współrzędnych czasoprzestrzennych czy jako wartości wielkości fizycznych, do funkcji, granic itp. Bardziej prawdopodobne, że o wszystkich tych rzeczach będzie mówił jak każdy inny, ale z nie dającą mu spokoju świadomością - tak jak niepokoi się człowiek, który w życiu codziennym popełnia wiele uczynków niezgodnych z poważnymi zasadami moralnymi, jakie wygłasza w niedzielę. Ostatnio problem bytów abstrakcyjnych pojawił się ponownie w związku z semantyką - teorią znaczenia i prawdy. Niektórzy semantycy twierdzą, że pewne wyrażenia oznaczają pewne byty, a do tych desygnowanych przedmiotów zaliczają nie tylko konkretne materialne rzeczy, lecz także byty abstrakcyjne, na przykład własności - oznaczane przez predykaty - oraz sądy - oznaczane przez zdania. Inni stanowczo protestują przeciwko tej procedurze jako gwałcącej podstawowe zasady empiryzmu i prowadzącej ponownie do metafizycznej ontologii typu platońskiego.

Celem niniejszego artykułu jest wyjaśnienie tej kontrowersyjnej kwestii. Najpierw ogólnie

przedyskutowany zostanie charakter języka odnoszącego się do bytów abstrakcyjnych oraz implikacje jego przyjęcia. Zostanie pokazane, że posługiwanie się takim językiem nie pociąga przyjęcia ontologii platońskiej, ale że doskonale zgadza się to z empiryzmem i ściśle naukowym sposobem myślenia. Następnie omówione zostanie konkretne zagadnienie roli bytów abstrakcyjnych w semantyce. Autor ma nadzieję, że wyjaśnienie tej kwestii przyda się tym, którzy w swych pracach z dziedziny

matematyki, fizyki, semantyki lub jakiejś innej, byliby skłonni przyjąć byty abstrakcyjne - może im ono pomóc w przezwyciężeniu nominalistycznych skrupułów.

2. Językowy schemat pojęciowy bytów

Czy istnieją własności, klasy, liczby i sądy? Aby jaśniej zrozumieć naturę tych, jak i innych

związanych z nimi problemów, konieczne jest przede wszystkim uświadomienie sobie fundamentalnej różnicy pomiędzy dwoma typami pytań, które dotyczą istnienia czy też realności bytów. Jeżeli ktoś w swym języku pragnie mówić o nowym typie bytów, musi wprowadzić system nowych sposobów mówienia, podlegających nowym regułom. Procedurę tę będziemy określać jako konstruowanie językowego schematu pojęciowego dla danych nowych bytów. W związku z tym musimy odróżnić dwa rodzaje pytań o istnienie. Po pierwsze, pytania o istnienie pewnych bytów nowego rodzaju wewnątrz schematu pojęciowego - będziemy nazywać je pytaniami wewnętrznymi Po drugie, pytania dotyczące istnienia czy też realności systemu bytów jako całości, nazywane pytaniami zewnętrznymi Pytania wewnętrzne, jak i możliwe na nie odpowiedzi, formułowane są za pomocą nowych form wy-rażeń. Odpowiedzi można znaleźć stosując bądź metody czysto logiczne, bądź empiryczne - w zależności od tego, czy mamy do czynienia z logicznym, czy też z faktualnym schematem pojęciowym. Pytania zewnętrzne posiadają problematyczny charakter, który wymaga bliższego zbadania.

(2)

Świat rzeczy. Jako przykład rozważmy najprostszy rodzaj bytów, z jakim mamy do czynienia w języku potocznym: czasoprzestrzennie uporządkowany system obserwowalnych rzeczy i zdarzeń. Przyjąwszy już język rzeczy wraz z jego schematem pojęciowym dla rzeczy, możemy stawiać i odpowiadać na pytania wewnętrzne, na przykład, „czy na moim biurku znajduje się biała kartka papieru?", „czy król Artur żył naprawdę?", „czy jednorożce i centaury są realne, czy tylko wymyślone?" i tym podobne. Na pytania te należy odpowiadać, przeprowadzając badania empiryczne. Wyniki obserwacji ocenia się według pewnych reguł jako świadectwa konfirmujące lub dyskonfirmujące możliwe odpowiedzi. (Oczywiście, oceny tej zazwyczaj dokonuje się automatycznie, a nie w ramach zaplanowanej, racjonalnej procedury. Jednak w ramach racjonalnej rekonstrukcji możliwe jest ustalenie jawnych reguł oceny. Jest to jedno z głównych zadań czystej - w odróżnieniu od psychologicznej - episte-mologii). Pojęcie realności, jakie pojawia się w tych pytaniach wewnętrznych, jest naukowym, empirycznym, niemetafizycznym pojęciem. Uznanie czegoś za realną rzecz lub zdarzenie polega na pomyślnym włączeniu tego do systemu rzeczy w konkretnym położeniu czasoprzestrzennym, tak by owo coś — zgodnie z zasadami schematu pojęciowego -było kompatybilne z innymi rzeczami uznanymi za realne.

Od tych kwestii musimy odróżnić pytanie zewnętrzne o realność samego świata rzeczy. W przeciwieństwie do pytań poprzednich, nie jest ono stawiane ani przez zwykłych ludzi, ani przez naukowców, lecz jedynie przez filozofów. Realiści odpowiadają twierdząco, idealiści subiektywni przecząco, a spór ciągnie się przez stulecia, nigdy nie otrzymując rozwiązania. A rozwiązania mieć nie może, ponieważ spór jest źle postawiony. W naukowym sensie bycie realnym oznacza bycie

elementem systemu, z czego wynika, że pojęcie to nie może być sensownie zastosowane do samego systemu. Być może ci, którzy stawiają pytanie o realność samego świata rzeczy, mają na myśli nie kwestię teoretyczną, jak wydają się sugerować ich sformułowania, lecz kwestię praktycznej decyzji co do struktury języka: musimy dokonać wyboru, czy formy wyrażeń danego schematu pojęciowego mają być odrzucone czy też zaakceptowane i używane.

W wypadku tego szczególnego przykładu zazwyczaj nie można mówić o rozmyślnym wyborze, ponieważ we wczesnej fazie życia w sposób naturalny wszyscy przyjmujemy język rzeczy. Jednak w następującym sensie możemy uważać to za decyzję: mamy wolny wybór, czy nadal się nim posługiwać się, czy też nie. W ostatnim wypadku moglibyśmy ograniczyć się do języka danych zmysłowych oraz innych bytów „fenomenalnych", albo skonstruować język rzeczy posiadający inną strukturę, alternatywny w stosunku do zwykłego, a ostatecznie moglibyśmy powstrzymać się od mówienia. Jeżeli ktoś decyduje się na przyjęcie języka rzeczy, nie ma powodu, aby nie powiedzieć, że uznał on świat rzeczy. Nie można jednak interpretować tego jako przyjęcia przekonania o realności świata rzeczy; takiego przekonania, twierdzenia lub założenia nie ma, albowiem nie jest to kwestia teoretyczna. Przyjęcie świata rzeczy nie oznacza nic ponad akceptację pewnej formy języka; inaczej mówiąc, oznacza przyjęcie reguł formułowania i sprawdzania zdań - ich akceptacji i odrzucania. Akceptacja języka rzeczy prowadzi na gruncie dokonanych obserwacji także do wiary w pewne stwierdzenia, ich asercję i akceptację. Ale pośród tych stwierdzeń nie może znajdować się teza o realności świata rzeczy, ponieważ nie można sformułować jej w języku rzeczy, ani - jak się wydaje - w żadnym innym języku teoretycznym.

Chociaż .sama decyzja o przyjęciu języka rzeczy nie ma charakteru poznawczego, to wiedza

teoretyczna zazwyczaj wpływa na nią tak, jak na każdą rozmyślną decyzję o przyjęciu językowych czy innych reguł. Cele w jakich zamierza się używać języka, na przykład komunikowanie wiedzy

faktualnej, określa, które czynniki są istotne przy podejmowaniu decyzji. Wydajność, owocność oraz prostota posługiwania się językiem rzeczy mogą znajdować się wśród decydujących czynników. Pytania dotyczące tych zalet są rzeczywiście natury teoretycznej, jednak nie można ich utożsamić z kwestią realizmu. Nie są to pytania rozstrzygnięcia, ale pytania dotyczące stopnia. Istotnie, język rzeczy w swej zwykłej postaci spełnia większość celów życia codziennego w sposób bardzo wydajny. Jest on, w rzeczy samej oparty na treści naszych doświadczeń. Byłoby jednak błędem opisywać tę sytuację mówiąc: „fakt wydajności języka rzeczy jest świadectwem potwierdzającym realność świata rzeczy"; zamiast tego powinniśmy raczej mówić: „fakt ten sprawia, że przyjęcie języka rzeczy jest wskazane"!

System liczb. Jako przykład systemu, który nie posiada charakteru faktualnego, lecz logiczny, niech posłuży nam system liczb naturalnych. Schemat pojęciowy dla tego systemu konstruuje się

(3)

„pięć" oraz formy zdaniowe, takie jak „na stole jest pięć książek"; (2) ogólny termin „liczba" dla nowych bytów i formy zdaniowe, takie jak „pięć jest liczbą"; (3) wyrażenia dla własności liczb (np. „nieparzysta", „pierwsza"), relacji (np. „większa niż") i funkcji (np. „plus") oraz formy zdaniowe, takie jak „dwa plus trzy równa się pięć"; (4) zmienne liczbowe („m”, „n" itd.) oraz kwantyfikatory dla zdań uniwersalnych („dla każdego n, ...") i zdań egzystencjalnych („istnieje n, takie że ...") wraz ze zwykłymi regularni dedukcji.

W tym miejscu ponownie pojawiają się pytania wewnętrzne, na przykład, „czy istnieje liczba pierwsza większa od stu?". Jednak tutaj nie znajduje się odpowiedzi poprzez odwołanie się do opartych na obserwacji badań empirycznych, ale dzięki analizie logicznej, której podstawą są reguły dla nowych wyrażeń. Dlatego odpowiedzi te są analityczne, tj. logicznie prawdziwe.

Jaki z kolei jest charakter pytań filozoficznych, dotyczących istnienia lub realności liczb? Zacznijmy od tego, że istnieje pytanie wewnętrzne, które można sformułować - tak jak i twierdzącą na nie odpowiedź - używając nowych terminów, powiedzmy, „istnieją liczby" lub jeszcze wyraźniej, „istnieje n takie że n jest liczbą". Zdanie to wynika z analitycznego zdania „pięć jest liczbą", a zatem samo jest analityczne. Co więcej, jest dość trywialne (w przeciwieństwie do zdania takiego jak „istnieje liczba pierwsza większa niż milion", które także jest analityczne, lecz zdecydowanie nie-trywialne), albowiem nie mówi nic ponad to, że nowy system nie jest pusty, co widać natychmiast z reguły stwierdzającej, że słowa takie jak „pięć" można podstawić za nowe zmienne. Dlatego nikt, kto rozważa pytanie wewnętrzne „czy istnieją liczby", ani nie podałby odpowiedzi przeczącej, ani nawet nie zastanawiałby się nad nią poważnie. W takim razie można zasadnie przypuszczać, iż ci filozofo-wie, którzy pytanie o istnienie liczb traktują jako poważny problem filozoficzny, podając przy tym rozwlekłe argumenty za i przeciw, nie mają na myśli pytania wewnętrznego. I rzeczywiście,

gdybyśmy ich zapytali „czy chodzi wam o pytanie, czy schemat pojęciowy liczb, jeśli mielibyśmy go przyjąć, okazałby się pusty czy też nie?", to prawdopodobnie odpowiedzieliby: „bynajmniej; mamy na myśli pytanie wcześniejsze w stosunku do przyjęcia nowego schematu pojęciowego". Mogliby próbować wyjaśnić, co mają na myśli mówiąc, że jest to pytanie dotyczące ontologicznego statusu liczb, czy posiadają one pewną metafizyczną cechę zwaną realnością (lecz typu idealnego, odmienną od materialnej realności świata rzeczy) lub subsystencją czy też statusem „bytów niezależnych". Niestety, jak dotąd filozofowie ci nie sformułowali swych pytań w terminologii powszechnie przyjętego języka naukowego. Dlatego też nasz osąd musi być taki, że nie udało się im nadać jakiej-kolwiek treści poznawczej pytaniu zewnętrznemu oraz możliwym na nie odpowiedziom. Jeśli i dopóki nie podadzą jasnej interpretacji poznawczej, mamy prawo podejrzewać, że ich pytanie jest

pseudopytaniem, to jest kwestią przebraną w formę pytania teoretycznego, choć w rzeczywistości nim nie jest; w niniejszym wypadku stanowi ono problem praktyczny czy włączyć, czy też nie włączać do języka nowych form językowych, które stanowią schemat pojęciowy dla liczba

System sądów. Nowe zmienne, „p”, „c” itp., wprowadza się do języka wraz z regułą tej treści, że za zmienną tego rodzaju można podstawić dowolne zdanie (oznajmujące); oprócz zdań pierwotnego języka rzeczy obejmuje ona także wszystkie zdania ogólne, zawierające zmienne dowolnego typu, jakie mogły zostać wprowadzone do języka. Ponadto wprowadza się ogólny termin „sąd"

[proposition]. „p jest sądem" można zdefiniować poprzez „p lub nie-p" (lub jakąkolwiek formę zdaniową odpowiadającą wyłącznie zdaniom analitycznym). Dlatego też każde zdanie postaci „... jest sądem (gdzie w miejscu kropek może występować dowolne zdanie) jest analityczne. Obowiązuje to, na przykład, dla zdania:

„Chicago jest duże jest sądem".

(Pomijamy tutaj fakt, że reguły gramatyki angielskiej wymagają, by podmiotem innego zdania było nie zdanie, ale that-clause, zgodnie z tym zamiast (a) powinniśmy powiedzieć „jest sądem, że Chicago jest duże").

Można dopuścić predykaty, których argumenty są zdaniami. Predykaty te mogą być ekstensjonalne (np. zwykłe spójniki prawdziwościowe), bądź nie (np. predykaty modalne, jak „możliwy", „konieczny" itd.). Za pomocą tych nowych zmiennych można tworzyć zdania ogólne, na przykład:

(b) „Dla każdego p albo p, albo nie-p".

(c) „Istnieje takie p, że p nie jest konieczne i nie-p nie jest konieczne". (d) „Istnieje p takie, że p jest sądem".

(4)

(ć) oraz (d) to wewnętrzne twierdzenia o istnieniu. Zdanie „istnieją sądy" może być rozumiane w sensie (d); w tym wypadku jest ono analityczne (albowiem wynika z (a)), a nawet trywialne. Jeśli natomiast jest ono rozumiane w sensie zewnętrznym, to nie posiada treści poznawczej.

Rzeczą ważną jest, by dostrzec, że system reguł dla wyrażeń językowych zdaniowego schematu pojęciowego (tutaj pokrótce wskazanych zostało jedynie kilka jego reguł) wystarcza do wprowadzenia tego schematu pojęciowego. Jakiekolwiek dalsze wyjaśnienia co do natury sądów (tj. elementów wskazanego systemu, wartości zmiennych „p", „q" itd.) są teoretycznie zbędne, ponieważ jeśli są poprawne, to wynikają z reguł. Na przykład, czy sądy są zdarzeniami mentalnymi (tak jak w teorii Russella)? Spojrzenie na te reguły pokazuje nam, że nie, ponieważ w przeciwnym wypadku zdania egzystencjalne posiadałyby formę: „jeżeli stan mentalny danej osoby spełnia takie a takie warunki, to istnieje p takie, że ...". Fakt, że w zdaniach egzystencjalnych, (takich jak (c), (d) itp.) nie pojawia się żadne odniesienie do warunków mentalnych, pokazuje, że sądy nie są bytami mentalnymi. Co więcej, zdania o istnieniu bytów językowych (np. wyrażeń, klas wyrażeń itd.) muszą zawierać odniesienie do języka. To, że żadne takie odniesienie nie pojawia się tutaj w zdaniach

egzystencjalnych, pokazuje, że sądy nie są bytami językowymi Fakt, że w zdaniach tych odniesienie do podmiotu (obserwatora lub osoby poznającej [knower] nie pojawia się (nie ma nic takiego jak „istnieje pewne p, które jest konieczne dla pana X"), pokazuje, że sądy (oraz ich własności, jak konieczność itd.) nie są subiektywne. Chociaż charakterystyki tego lub innego rodzaju nie są, ściśle rzecz biorąc, konieczne, mogą jednakże być pożyteczne z praktycznego punktu widzenia. Jeśli się pojawiają, nie powinny być rozumiane jako składnik systemu, lecz jedynie jako marginalne uwagi, które mają na celu podanie czytelnikowi wskazówek lub wywołanie wygodnych skojarzeń

obrazowych, sprawiających, że nauka używania rozważanych wyrażeń staje się łatwiejsza, niż jak by to było w wypadku czystego systemu reguł. Charakterystyka taka odpowiada pozasystemowemu wyjaśnianiu, jakie fizyk podaje czasami początkującemu. Mógłby, na przykład, powiedzieć mu, by wyobraził sobie atomy gazu jako poruszające się z dużą prędkością kuleczki albo pole

elektromagnetyczne i jego oscylacje jako quasi-elastyczne naprężenia i drgania w eterze. Wszystko jednak, co naprawdę można w sposób ścisły powiedzieć o atomach lub o tym polu, zawarte jest implicite w prawach odpowiednich teorii.

System własności rzeczy. Język rzeczy zawiera słowa, takie jak „czerwony", „twardy", „kamień", „dom" itd., używane do opisu rzeczy. Możemy teraz wprowadzić nowe zmienne, powiedzmy ,f"", ,,g’' itp., za które można będzie te słowa podstawiać, a ponadto ogólny termin „własność". Ustala się nowe reguły, które dopuszczają zdania, takie jak „czerwony to własność", „czerwony to kolor", „te dwa kawałki papieru mają przynajmniej jeden wspólny kolor" (tj. „istnieje takie f że f jest kolorem i.."). Ostatnie zdanie jest twierdzeniem wewnętrznym. Posiada empiryczny, faktualny charakter. Jednakże pytanie zewnętrzne, filozoficzne stwierdzenie [statement] dotyczące realności własności - szczególny przypadek tezy o realności uniwersaliów — pozbawione jest treści poznawczej.

System liczb całkowitych oraz wymiernych. Do języka zawierającego schemat pojęciowy dla liczb naturalnych możemy wprowadzić najpierw liczby całkowite (dodatnie i ujemne) jako relacje pomiędzy liczbami naturalnymi, a następnie liczby wymierne jako relacje pomiędzy liczbami cał-kowitymi. Zakłada to wprowadzenie nowego typu zmiennych, wyrażeń za nie podstawialnych oraz terminów ogólnych: „liczba całkowita" i „liczba wymierna".

System liczb rzeczywistych. Na podstawie liczb wymiernych można wprowadzić liczby rzeczywiste jako szczególnego rodzaju klasy (odcinki) liczb wymiernych (według metody rozwiniętej przez Dedekinda i Fregego). Tutaj ponownie wprowadza się nowy typ zmiennych, wyrażenia za nie podstawialne (np. √2) oraz termin ogólny „liczba rzeczywista".

Czasoprzestrzenny układ współrzędnych dla fizyki. Nowe byty to punkty czasoprzestrzenne. Każdy z nich jest uporządkowaną czwórką liczb rzeczywistych — nazywanych jego współrzędnymi -

składającą się z trzech współrzędnych przestrzennych i jednej czasowej. Fizykalny stan punktu lub ob-szaru czasoprzestrzennego opisuje się bądź za pomocą predykatów jakościowych (np. „gorący"), bądź przypisując mu liczby jako wartości wielkości fizykalnych (np. masy, temperatury i tym podobnych). Przejście od systemu rzeczy (nie zawierającego punktów czasoprzestrzennych, lecz jedynie rozciągłe przedmioty oraz przestrzenne i czasowe relacje pomiędzy nimi) do fizykalnego układu współrzędnych jest także kwestią decyzji. Dokonywany przez nas wybór pewnych cech, chociaż sam nie jest

teoretyczny, sugerowany jest przez wiedzę teoretyczną, logiczną albo faktualną. Przykładowo, wybór liczb rzeczywistych jako współrzędnych - nie zaś wymiernych lub całkowitych - w niewielkim stopniu

(5)

zależy od faktów doświadczalnych; dokonuje się głównie ze względu na matematyczną prostotę. Ograniczenie się do współrzędnych wymiernych nie spowodowałoby konfliktu z jakąkolwiek

posiadaną przez nas I wiedzą doświadczalną, bowiem wynik każdego pomiaru jest liczbą wymierną. Nie pozwoliłoby nam ono jednak posługiwać się zwykłą geometrią (w której twierdzi się, że przekątna kwadratu o boku 1 posiada niewymierną długość V2), co doprowadziłoby do wielkich komplikacji. Z drugiej strony, wyniki potocznych doświadczeń silnie sugerują decyzję, by posługiwać się trzema, a nie dwoma lub czterema współrzędnymi przestrzennymi, jednak nie wymuszają jej. Gdyby pewne zdarzenia, jakie rzekomo obserwowano na seansach spirytualistycznych - na przykład wydostająca się z zapieczętowanego pudełka kula - zostały potwierdzone ponad wszelką racjonalną wątpliwość, to zastosowanie czterech współrzędnych przestrzennych mogłoby wydać się wskazane. Pytania

wewnętrzne są tutaj, w ogólności, pytaniami empirycznymi, na które odpowiada się dzięki badaniom empirycznym. Z kolei pytania zewnętrzne o realność fizykalnej przestrzeni i fizykalnego czasu są pseudopytaniami. Pytanie, takie jak „czy punkty czasoprzestrzenne (naprawdę) istnieją?", jest niejednoznaczne. Może być rozumiane jako pytanie wewnętrzne - wtedy odpowiedź twierdząca jest, rzecz jasna, analityczna oraz trywialna. Można je też rozumieć w sensie zewnętrznym: „czy

wprowadzimy takie a takie formy do naszego języka?". W tym wypadku nie jest to pytanie

teoretyczne, lecz praktyczne. Odpowiedź na nie jest kwestia, decyzji, nie zaś stwierdzenia, a zatem zaproponowane sformułowanie byłoby mylące. W końcu można je też rozumieć następująco: „czy nasze doświadczenia są takie, że użycie rozważanych form językowych będzie celowe i owocne?". Jest to pytanie teoretyczne, o charakterze faktualnym, empirycznym. Lecz jest to kwestia dotycząca stopnia, stąd też sformułowane w postaci „realny lub nie", byłoby nieadekwatne.

3- Co oznacza akceptacja pewnego rodzaju bytów?

Podsumujmy teraz najważniejsze cechy sytuacji, w których wprowadza się nowe byty - cechy wspólne różnym przedstawionym powyżej pokrótce przykładom.

Przyjęcie nowych bytów jest reprezentowane w języku przez wprowadzenie schematu pojęciowego dla nowych form wyrażeń, które mają być używane zgodnie z nowym zestawem reguł. Mogą pojawić się nowe nazwy dla poszczególnych bytów danego typu, lecz część z tych nazw może występować w języku jeszcze przed wprowadzeniem nowego schematu pojęciowego. (Na przykład język rzeczy za-wiera oczywiście słowa typu „niebieski" i „dom", zanim wprowadzony zostanie schemat pojęciowy dla własności; może zawierać słowa takie jak „dziesięć" w zdaniach postaci: „mam dziesięć palców", zanim wprowadzony zostanie schemat dla liczb). Te fakty pokazują, że występowanie stałych danego typu - uważanych za nazwy bytów nowego rodzaju po wprowadzeniu nowego schematu pojęciowego — nie jest niezawodnym znakiem ich akceptacji. Dlatego też wprowadzenie takich stałych nie powinno być uważane za istotny krok we wprowadzaniu schematu pojęciowego. Dwa istotne kroki są natomiast następujące. Po pierwsze, przyjęcie dla nowego rodzaju bytów terminu ogólnego, będącego predykatem wyższego stopnia, który o dowolnym bycie pozwoli nam powiedzieć, że należy do tego typu (np. „czerwony jest własnością”, „pięć jest liczbą”). Po drugie, wprowadzenie zmiennych nowego typu. Nowe byty są wartościami tych zmiennych; stale (oraz domknięte wyrażenia złożone, jeżeli występują w języku) podstawia się za te zmienne. Z ich pomocą można formułować zdania ogólne o nowych bytach.

Po wprowadzeniu nowych form do języka możliwe jest formułowanie z ich pomocą pytań

wewnętrznych oraz możliwych na nie odpowiedzi. Pytanie tego typu może być albo empiryczne, albo logiczne, i zgodnie z tym odpowiedź jest bądź faktualnie prawdziwa, bądź analityczna.

Pytania wewnętrzne musimy jasno odróżnić od pytań zewnętrznych, czyli od pytań filozoficznych, dotyczących istnienia czy realności całego systemu nowych bytów. Wielu filozofów uważa pytania tego typu za kwestie ontologiczne, które należy postawić i rozwiązać, zanim wprowadzi się nowe formy językowe. Uważają, że wprowadzenie tych form jest usprawiedliwione jedynie wtedy,gdy można je uzasadnić poprzez ontologiczny wgląd [insigbt], który zapewni twierdzącą odpowiedź na pytanie o istnienie. W przeciwieństwie do tego poglądu, przyjmujemy stanowisko, że wprowadzenie nowych sposobów mówienia nie wymaga uzasadnienia teoretycznego, nie implikuje bowiem żadnego stwierdzenia realności. Nadal możemy mówić (i tak czyniliśmy) o „przyjęciu nowych bytów” , ponieważ jest to zwyczajowy sposób mówienia. Należy jednak pamiętać, że zwrot ten nie oznacza dla nas nic ponad przyjęcie nowego schematu pojęciowego, czyli nowych form językowych. Przede

(6)

wszystkim nie można go interpretować tak, że odnosi się on do założenia, przekonania lub

stwierdzenia o „realności bytów". Takie stwierdzenie nie istnieje. Rzekome zdanie o realności systemu bytów jest pseudozdaniem nie posiadającym treści poznawczej. W tym miejscu z pewnością musimy stanąć przed ważną kwestią: czy akceptować nowe formy językowe. Jest to jednak pytanie praktyczne, a nie teoretyczne. Akceptacji nie można oceniać jako prawdziwej lub fałszywej, ponieważ nie jest ona twierdzeniem. Można ją uznać za bardziej lub mniej celową, owocną i prowadzącą do realizacji celu, który się przypisuje językowi. Sądy tego rodzaju motywują podejmowanie decyzji przyjęcia bądź odrzucenia danego typu bytów.

W ten sposób staje się jasne, iż nie wolno uważać, że z akceptacji językowego schematu pojęciowego wynika metafizyczna doktryna mówiąca o realności rozważanych bytów. Wydaje mi się, że z powodu zaniedbania tej ważnej dystynkcji niektórzy współcześni nominaliści określili mianem „platonizmu" dopuszczenie zmiennych abstrakcyjnych typów. Oględnie mówiąc, ten sposób mówienia jest

nadzwyczaj mylący. Prowadzi on do absurdalnej konsekwencji, że stanowisko każdego, kto akceptuje język fizyki wraz z jego zmiennymi przebiegającymi zbiór liczb rzeczywistych (jako język

komunikacji, a nie tylko jako rachunek) nazywałoby się platonizmem, nawet gdy jest on zadeklarowa-nym empirystą, który odrzuca platońską metafizykę.

W tym miejscu można zamieścić krótką uwagę natury historycznej. Niekognitywny charakter pytań, które określiliśmy tutaj jako zewnętrzne, został odkryty i uwypuklony w kierowanym przez

Maurycego Schlicka Kole Wiedeńskim, grupie, z której wywodzi się logiczny empiryzm. Pod wpły-wem idei Ludwiga Wittgensteina Kolo odrzuciło jako pseudozdania zarówno tezę o realności świata zewnętrznego, jak i tezę o lego nieistnieniu; tak samo było w wypadku tezy o realności uniwersaliów (w naszej obecnej terminologii ~ bytów abstrakcyjnych jak i tezy nominalistycznej, że nie są one rzeczywiste, a ich domniemane nazwy nie nazywają niczego, lecz stanowią flatiis vocis. (Oczywiste jest, że rzekoma negacja pseudozdania także musi być pseudozdaniem). Dlatego też klasyfikowanie członków Koła Wiedeńskiego, jak to się czasem zdarza, jako nominalistów, jest niepoprawne. Jeśli jednak przyjrzymy się zasadniczo antymetafizycznej i pronaukowej postawie większości

nominalistów (a także wielu materialistów i realistów we współczesnym tego słowa znaczeniu), pomijając ich sporadyczne pseudoteoretyczne sformułowania, to prawdą jest, że Kolo Wiedeńskie było o wiele bliższe tym filozofom niż ich oponentom.

4. Byty abstrakcyjne w semantyce

Ostatnio problem dopuszczalności oraz statusu bytów abstrakcyjnych ponownie doprowadził - w związku z semantyką - do kontrowersyjnych dyskusji. W semantycznych analizach znaczenia o pewnych wyrażeniach językowych mówi się, że desygnują (lub nazywają, denotują, oznaczają je, czy odnoszą się do nich) pewne byty pozajęzykowe. Dopóki za desygnaty (byty desygnowane) uważa się przedmioty lub zdarzenia fizyczne (np. Chicago czy śmierć Cezara) nie nasuwają się żadne poważne wątpliwości. Pojawiły się jednak stanowcze protesty, szczególnie ze strony pewnych empirystów, przeciwko uznawaniu za desygnaty bytów abstrakcyjnych - na przykład przeciw zdaniom

semantycznym takiego oto rodzaju:

„słowo -czerwony- desygnuje własność rzeczy"; „słowo -kolor- desygnuje własność własności rzeczy"; „słowo -pięć- desygnuje liczbę";

„słowo -nieparzysta- desygnuje własność liczb";

„zdanie -Chicago jest duże- desygnuje sąd w sensie logicznym".

Ci, którzy krytykują te zdania, nie rezygnują, rzecz jasna, z użycia występujących w nich wyrażeń, takich jak „czerwony" czy „pięć". Nie zaprzeczyliby też, że wyrażenia te są sensowne. Powiedzieliby jednak, że bycie sensownym nie jest tym samym, co posiadanie znaczenia jako bytu desygnowanego. Odrzucają oni przekonanie, według nich

mil-cząco zakładane w tych stwierdzeniach semantycznych, że dla każdego wyrażenia rozważanego typu (dla przymiotników takich jak „czerwony", liczebników jak „pięć" itd.) istnieje pewien szczególny byt rzeczywisty, do którego stoi ono w relacji desygnowania. Przekonanie to odrzuca się jako niezgodne z podstawowymi zasadami empiryzmu lub myślenia naukowego. Dołącza się tu uwłaczające określenia, takie jak "realizm platoński", „hipostazowanie" czy „zasada -Fido—Fido". Ostatnie z nich podał

(7)

Gilbert Ryle, według którego krytykowane przekonanie powstaje dzięki naiwnemu wnioskowaniu przez analogię: tak, jak istnieje dobrze znany mi byt, mianowicie mój pies Fido, oznaczany przez nazwę „Fido", tak dla każdego sensownego wyrażenia musi istnieć konkretny byt, do którego stoi ono w relacji desygnowania czy nazywania, tj. relacji, której przykładem jest „Fido"-Fido. To

skrytykowane przekonanie okazuje się tym samym przypadkiem hipostazowania, czyli uważania za nazwy wyrażeń, które nie są nazwami. Jeśli „Fido" jest nazwą, to o wyrażeniach takich jak

„czerwony", „pięć" itd. mówi się, że nie są nazwami i niczego nie desygnują.

Nasza poprzednia dyskusja dotycząca przyjęcia schematu pojęciowego pozwala nam wyjaśnić sytuację [powstałą] w związku z bytami abstrakcyjnymi jako desygnatami. Weźmy jako przykład następujące zdanie:

(a) „<<pięć>> oznacza liczbę."

Sformułowanie tego zdania zakłada, że nasz język L zawiera formy wyrażeń, które określiliśmy jako schemat pojęciowy liczb, w szczególności zaś zmienne liczbowe oraz ogólny termin „liczba". Jeżeli L zawiera te formy, to zdanie:

(b) „pięć jest liczbą." jest analityczne w L

Ponadto, aby zdanie (a) było możliwe, L musi zawierać wyrażenia takie jak „desygnować" lub „jest nazwą", odnoszące się do semantycznej relacji oznaczania. Jeżeli ustalone już są odpowiednie reguły dla tego terminu, to następujące zdanie jest również analityczne:

(c) „<<Pięć>> oznacza pięć."

(Ogólnie, dowolne wyrażenie o postaci „<<...>> oznacza ..." jest zdaniem analitycznym, pod warunkiem, że w przyjętym schemacie pojęciowym termin „..." jest stalą. Jeżeli ten warunek nie jest spełniony, wówczas wyrażenie to nie jest zdaniem. Ponieważ (a) wynika z (c) i (b), to (a) jest również analityczne.

W ten sposób staje się jasne, że jeżeli ktoś zaakceptuje schemat pojęciowy liczb, to musi uznać zdania (c) i (b), a stąd także i (a) za zdania prawdziwe. Ogólnie mówiąc, jeżeli akceptuje się jakiś schemat pojęciowy dla bytów pewnego rodzaju, to jest się zobowiązanym uznać owe byty za możliwe desygnaty. Tym sposobem kwestia dopuszczalności bytów pewnego typu lub bytów abstrakcyjnych w ogóle jako „desygnatów” sprowadza się do pytania o akceptowalność językowego schematu pojęciowego dla tych bytów. Zarówno krytycy nominalistyczni, którzy wyrażeniom takim jak „czerwony" czy „pięć" odmawiają statusu desygnatorów lub nazw, ponieważ zaprzeczają istnieniu bytów abstrakcyjnych, jak i sceptycy - którzy wyrażają wątpliwości co do ich istnienia, żądając na to dowodów — traktują pytanie o istnienie jak pytanie teoretyczne. Nie chodzi im, oczywiście o pytanie wewnętrzne - twierdząca odpowiedź na to pytanie jest analityczna oraz trywialna i, jak widzieliśmy, zbyt oczywista, by w nią wątpić lub jej zaprzeczyć. Ich wątpliwości dotyczą raczej samego systemu bytów, mają więc na myśli pytanie zewnętrzne. Są przekonani, że jedynie po upewnieniu się, iż system bytów rozważanego typu istnieje naprawdę, mamy prawo przyjąć schemat pojęciowy przez włączenie do naszego języka odpowiednich form lingwistycznych. Widzieliśmy jednak, że pytanie zewnętrzne nie jest pytaniem teoretycznym, lecz pytaniem praktycznym, czy przyjąć, czy też nie przyjmować tych form. Akceptacja ta nie wymaga teoretycznego uzasadnienia (wyjąwszy problem celowości i owocności), albowiem nie pociąga żadnego sądu lub twierdzenia. Ryle mówi, że zasada „Fido"-Fido jest „groteskową teorią". Jest groteskowa czy nie, Ryle myli się, nazywając ją teorią. Jest to raczej praktyczna decyzja co do przyjęcia pewnych schematów pojęciowych. Być może Ryle ma rację z historycznego punktu widzenia, jeśli chodzi o tych, których wymienia jako zwolenników owej zasady, mianowicie Johna Stuarta Milla, Fregego i Russella. Jeżeli filozofowie ci uważali przyjęcie systemu bytów za teorię, za stwierdzenie, to padli ofiarą tej samej, starej metafizycznej pomyłki. Jednak z pewnością błędem jest uznać, że moja metoda semantyczna zakłada przekonanie o realności bytów abstrakcyjnych, ponieważ tego typu tezę odrzucam jako metafizyczne pseudozdanie.

Krytycy wykorzystania bytów abstrakcyjnych w semantyce przeoczają zasadniczą różnicę pomiędzy przyjęciem systemu bytów a twierdzeniem wewnętrznym, na przykład twierdzeniem, że istnieją słonie, elektrony czy liczby pierwsze większe niż milion. Każdy, kto wysuwa twierdzenie wewnętrzne jest, oczywiście, zobligowany do uzasadnienia go przez podanie dowodów: świadectw empirycznych w wypadku elektronów, a dowodu logicznego przy liczbach pierwszych. Wymóg teoretycznego uzasadnienia, poprawny w odniesieniu do twierdzeń wewnętrznych, bywa czasami niesłusznie stosowany w wypadku akceptacji systemu bytów. Na przykład Nagel domaga się „odpowiedniego

(8)

świadectwa dla zasadnego stwierdzenia, że istnieją byty takie jak różniczki lub sądy". Wymagane w tych sytuacjach świadectwa - w przeciwieństwie do świadectw empirycznych w wypadku elektronów - określa jako „logiczne i dialektyczne w szerokim sensie". Poza tym nie daje żadnej wskazówki, co mogłoby uważane być za odpowiednie świadectwo. Niektórzy nominaliści uważają akceptację bytów abstrakcyjnych za pewnego rodzaju przesąd lub mit zaludniający świat fikcyjnymi lub co najmniej wątpliwymi bytami, analogiczny do wiary w centaury czy demony. Ponownie ujawnia to wspomnicie pomieszanie, gdyż zabobon lub mit jest fałszywym (bądź wątpliwym) zdaniem wewnętrznym.

Rozważmy dla przykładu liczby naturalne jako liczebniki główne, tj. w kontekstach takich jak „tutaj są trzy książki". Językowe formy schematu pojęciowego liczb łącznie ze zmiennymi oraz terminem ogólnym „liczba" są powszechnie używane w naszym codziennym języku służącym komunikacji i łatwo można sformułować wyraźne reguły ich użycia. Tym samym logiczna charakterystyka tego schematu jest dostatecznie jasna (podczas gdy wiele pytań wewnętrznych, tj. pytań arytmetycznych, pozostaje, oczywiście, otwartych). Mimo tego, kontrowersja dotycząca zewnętrznego pytania o ontologiczną realność systemu liczb jest nadal żywa. Przypuśćmy, że pewien filozof mówi: „uważam, że liczby istnieją jako byty realne. To upoważnia mnie do posługiwania się językowymi formami liczbowego schematu pojęciowego oraz wypowiadania zdań semantycznych o liczbach jako o desygnatach liczebników. Jego nominalistyczny oponent odpowiada: „mylisz się, liczby nie istnieją. Można jednak posługiwać się liczebnikami jako wyrażeniami sensownymi. Ale nie są one nazwami, nie istnieją byty przez nie desygnowane. Dlatego też nie wolno używać słowa <<liczba>> oraz zmiennych liczbowych (dopóki nie znajdzie się sposobu na wprowadzenie ich jedynie jako skrótów, czyli sposobu przełożenia ich na nominalistyczny język rzeczy)". Nie przychodzi mi na myśl żadne możliwe świadectwo, które przez obu filozofów uznane zostałoby za stosowne, a zatem - jeżeli faktycznie zostałoby znalezione - które rozstrzygnęłoby tę kontrowersję lub przynajmniej sprawiłoby, że teza jednego z oponentów stałaby się bardziej prawdopodobna. (Zinterpretowanie liczb jako klas lub własności drugiego rzędu według metody Fregego-Russella nie rozwiązuje, rzecz jasna, tej kontrowersji, ponieważ pierwszy filozof potwierdzałby, a drugi zaprzeczał istnieniu systemu klas lub własności drugiego rzędu). Czuję się zatem zmuszony uznać pytanie zewnętrzne za pseudopytanie, o ile obie strony sporu nie zaoferują wspólnej jego interpretacji jako pytania poznawczego; zakładałoby to wskazanie możliwego świadectwa, które obaj oponenci uznaliby za odpowiednie.

Wyjaśnienia wymaga szczególny typ dezinterpretacji problemu uznawania bytów abstrakcyjnych, jaki pojawia się w kilku dziedzinach nauki oraz w semantyce. Niektórzy wcześni empiryści brytyjscy (np. Berkeley i Hume) na podstawie tego, że bezpośrednie doświadczenie przedstawia nam jedynie byty jednostkowe, a nie uniwersalia - na przykład tę czerwoną plamę, a nie czerwoność lub barwę w ogóle; ten trójkąt nierównoboczny, a nie trójkątność nierówno-boczną lub trójkątność samą w sobie -

odmówili istnienia bytom abstrakcyjnym. Według nich jako ostateczne składniki rzeczywistości można było przyjąć jedynie byty należące do typów, których przykłady odnajduje się w bezpośrednim doświadczeniu. Zgodnie z tym sposobem rozumowania, istnienie bytów abstrakcyjnych można byłoby stwierdzić tylko wtedy, gdyby dało się pokazać, że pewne byty abstrakcyjne podpadają pod to, co dane, lub że można zdefiniować byty abstrakcyjne za pomocą terminów odnoszących się do typów bytów które są dane. Ponieważ empiryści ci nie odnaleźli w dziedzinie danych zmysłowych żadnych bytów abstrakcyjnych, to albo przeczyli ich istnieniu, albo też podejmowali się daremnych wysiłków zdefiniowania uniwersaliów za pomocą wyrażeń odnoszących się do konkretów. Niektórzy

filozofowie współcześni, w szczególności angielscy filozofowie podążający za Bertrandem Russellem, myślą zasadniczo podobnymi kategoriami. Podkreślają różnicę pomiędzy danymi (tym, co jest

bezpośrednio dane w świadomości, np. dane zmysłowe, doświadczenia z bezpośredniej przeszłości itd.) a konstruktami, dla których te dane są podstawą. Istnienie lub realność przypisywana jest wyłącznie danym, konstrukty nie są bytami rzeczywistymi, zaś odpowiadające im wyrażenia językowe składają się jedynie na sposób mówienia, który w rzeczywistości nie desygnuje niczego (reminiscencja po nominalistycznym flatus vocis). Tej ogólnej koncepcji nie będziemy tutaj

krytykować. (O tyle, o ile jest ona zasadą akceptowania pewnych bytów i nieakceptowania innych, nie odwołującą się do żadnych ontologicznych, fenomenalistycznych czy nominalistycznych pseudozdań, nie można wysunąć przeciw niej jakichkolwiek obiekcji teoretycznych). Ale jeśli koncepcja ta

prowadzi do poglądu, że inni filozofowie oraz uczeni, uznający byty abstrakcyjne, stwierdzają lub sugerują tym samym ich występowanie jako bezpośrednich danych, to pogląd taki należy odrzucić jako błędną interpretację. Odniesienie do punktów czasoprzestrzennych, pól elektromagnetycznych

(9)

lub elektronów w fizyce, do liczb rzeczywistych lub zespolonych oraz ich funkcji w matematyce, do potencjału pobudzenia lub nieuświadomionych kompleksów w psychologii, do tendencji inflacyjnej w ekonomii i tym podobnych, nie implikuje twierdzenia, że byty tych typów występują jako

bezpośrednie dane. To samo obowiązuje w semantyce, jeśli chodzi o odniesienia do bytów

abstrakcyjnych jako desygnatów. Niektóre krytyki angielskich filozofów wymierzone przeciw takiemu odwoływaniu się sprawiają wrażenie, że oskarżają oni semantyków nie tyle o złą metafizykę (jak uczyniliby to pewni nominaliści), co o złą psychologię - prawdopodobnie dzieje się tak z powodu dopiero co wskazanej dezinterpretacji. Tym nieporozumieniem powinno się być może tłumaczyć fakt, że metodę semantyczną zakładającą byty abstrakcyjne uważają oni już nie tylko za wątpliwą, lecz za jawnie absurdalną, niedorzeczną i groteskową, wykazując w stosunku do niej głęboką niechęć i oburzenie. Oczywiście, tak naprawdę semantycy w żadnym razie nie stwierdzają ani nie sugerują, że byty abstrakcyjne, do których odnoszą się, mogą być doświadczane jako bezpośrednio dane, bądź zmysłowo, bądź w pewnego typu rozumowej intuicji. Twierdzenie tego rodzaju rzeczywiście stanowiłoby bardzo wątpliwą psychologię. Pytanie psychologiczne, które typy bytów występują, a które nie występują jako bezpośrednio dane, jest dla semantyki całkowicie irrelewantne, tak samo jak irrelewantne jest dla fizyki, matematyki, ekonomii, itd. w wypadku, podanych wyżej przykładów. 5. Konkluzja

Dla tych, którzy pragną rozwijać bądź stosować metody semantyczne, decydujące jest nie rzekome pytanie ontologiczne o istnienie bytów abstrakcyjnych, ale pytanie, czy zastosowanie abstrakcyjnych form językowych lub też, używając terminów technicznych, zastosowanie zmiennych innych niż dla rzeczy (lub danych fenomenalnych), jest celowe i owocne ze względu na intencje, dla których przeprowadza się analizy semantyczne, mianowicie ze względu na analizę, interpretację, wyjaśnianie czy konstrukcję języków służących komunikacji, w szczególności języków nauki. Tutaj pytanie to nie jest ani rozstrzygane, ani nawet dyskutowane. Nie posiada ono prostej odpowiedzi na tak lub nie, gdyż jest to kwestia stopnia. Przeważająca większość filozofów, którzy przeprowadzali analizy

semantyczne oraz myśleli o odpowiednich narzędziach do swojej pracy — poczynając od Platona i Arystotelesa, a jeśli chodzi o bardziej techniczny sposób oparty na współczesnej logice, od CS. Peirce'a oraz Fregego - uznała byty abstrakcyjne To, oczywiście, nie stanowi dowodu. Mimo wszystko semantyka w technicznym tego słowa znaczeniu znajduje się wciąż w początkowej fazie rozwoju i musimy być przygotowani na zasadnicze zmiany w jej metodach. Przyjmijmy zatem, że

nominalistyczni krytycy mogą ewentualnie mieć rację. Lecz jeśli tak to będą musieli przedstawić lepsze niż dotąd argumenty. Odwołanie się do ontologicznego wglądu nie wniesie zbyt wiele. Krytycy ci będą musieli pokazać, że możliwe jest skonstruowanie semantycznej metody, która unika wszelkich odniesień do bytów abstrakcyjnych i za pomocą prostszych środków osiąga zasadniczo te same wyniki co inne metody.

Akceptacja lub odrzucenie abstrakcyjnych form językowych, podobnie jak każdej innej formy językowej w dowolnej gałęzi nauki, w ostateczności będzie się rozstrzygać ze względu na ich

efektywność jako instrumentów, ze względu na stosunek uzyskanych rezultatów do ilości i złożoności wymaganych wysiłków. Dogmatyczne dekretowanie zakazu pewnych form językowych, zamiast sprawdzania ich z uwagi na sukcesy i porażki w praktycznym użyciu więcej niż bezcelowe, jest stanowczo szkodliwe, albowiem może utrudniać postęp naukowy. Historia nauki pokazuje nam przykłady takich zakazów, opierających się na uprzedzeniach pochodzenia religijnego,

mitologicznego, metafizycznego, bądź wywodzących się z jeszcze innych irracjonalnych źródeł, które spowolniły rozwój na dłuższy bądź krótszy okres. Wyciągnijmy lekcję z historii. Zagwarantujmy tym, którzy pracują w dowolnej dziedzinie badań, wolność posługiwania się jakąkolwiek formą wyrażeń, która wyda się im pożyteczna. Prędzej czy później praca w tej dziedzinie doprowadzi do eliminacji tych form, które nie spełniają użytecznych funkcji. Bądźmy ostrożni wysuwając twierdzenia oraz krytyczni w ich sprawdzaniu, lecz tolerancyjni w dopuszczaniu form językowych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

 skąd przyjąć i do czego służą w obliczeniach wartości współczynnika nakładu nieodnawialnej energii pierwotnej na wytworzenie i dostarczenie nośnika energii lub energii

In struk cja ochro ny la su. Jan Strzał ko i Te re sa Mos sor -Pie - tra szew ska. O dzie dzic twie le śnym Pol ski i świa ta. Eko lo gia la su. Ol gierd Łę ski. Ol gierd

S tw ierdzenie to nie wyklucza faktu, że obok afirm acji Boga pojaw iały się także w przeszłości Jego negacje.. A teizm je st bowiem niezw ykłym fenom enem :

Nawet jeśli wskutek konfrontacji poddał krytycznej rewizji wyłącznie własny SP, nie dociekając racji stojących za SP alternatywnym, określone przez Poppera warunki porozumienia

Jest to przykład nieudanego dialogu, a właściwie przykład niepodjęcia dialogu, spowodowanego prawdopodobnie szokiem kulturowym, który w obu stronach wywołały obyczaje związane

Konwencja (T), czyli zdanie o postaci: (T) x jest zdaniem prawdziwym zawsze i tylko wtedy, gdy p, gdzie na miejsce x podstawia się strukturalny opis dowolnego zdania

W jakimś sensie ratowało to spój- ność teorii, można było bowiem mówić, że poprawa życia klasy robot- niczej w krajach rozwiniętych dokonuje się kosztem wyzysku ludności

Niska wartość stężeń hemoglobiny tlenkowęglowej u ofiar pożarów wynikała z tego, że powietrze w płonącym pomieszczeniu ubożeje w tlen, który zużywany jest w