• Nie Znaleziono Wyników

Rosja i jej mieszkańcy w oczach polskich jeńców wojennych XVII oraz początków XIX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rosja i jej mieszkańcy w oczach polskich jeńców wojennych XVII oraz początków XIX wieku"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz Ślęczka

Rosja i jej mieszkańcy w oczach

polskich jeńców wojennych XVII oraz

początków XIX wieku

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 13, 109-125

(2)

71A7WS

Seria XIII 2007

Tomasz Ślęczka

Rosja i jej mieszkańcy w oczach polskich jeńców

wojennych XVII oraz początków XIX wieku

1. Wstęp

H

istoria stosunków polsko-rosyjskich doczekała się znacznej liczby opracowań, pochodzących od autorów reprezentujących różne dyscypliny naukowe; także i zagadnienie oglądu państwa carów oczam i polskich i litewskicli żołnierzy ma dość o b ­ fitą bibliografię1. Z am ysłem niniejszego artykułu je st ukazanie sposobu, w jaki polscy pam iętnikarze—żołnierze, walczący na w schodzie w siedem nastym wieku oraz w ojnie 1812 roku, opisywali Rosję i je j mieszkańców, kiedy zdarzyło im się na dłużej popaść w m oskiew ską niewolę. U tw orów tych nie je st wiele — trzy pochodzą z siedem naste­ go stulecia, zaś kolejne cztery dotyczą kam panii 1812 roku. N aturalnie nie je st m ym zam iarem wyciąganie z zestawienia tych kilku dziełek dalej idącycli w niosków — zbyt wątła to podstaw a m ateriałowa, by kusić się o form ułow anie w niosków ogólniejszej natury. N iem n iej zarys obrazu, jak i uzyskamy, wart je st — ja k m niem am — choćby naszkicow ania.

Stanisław N iem ojew ski (ok. 1560-1620), autor chronologicznie najstarszego pa­ m iętnika, był członkiem starej rodziny szlacheckiej, starannie wykształcony, około 1603 roku osiągnął godn ość podstolego w ielkiego koronnego. R ok 1606 zastał go w M

os-1 Z dostępnych opracow ań pośw ięconych w sp om n ieniom polskich je ń có w w R osji w ypada w ym ienić przynajm niej dw a — pracę M ieczysław a W ieliczki, Jeniectwo wojenne Polaków w Rosji w latach 1503­

1918, Lublin 1998 oraz rozpraw ę Agaty R oćko, Pamiętniki polskich zesłańców na Syberię w A'I 'III wieku,

O lsztyn 2001; pierw sza z nich to jednak przede w szystkim antologia tekstów druga zaś ch ron ologicz­ ne „rozm ija się” z zakresem om aw ianym w niniejszym artykule.

(3)

110 T om asz Ślęczka

kwie, gdzie przywiózł klejnoty przeznaczone dla cara Dym itra. Kiedy car został za­ m ordowany, N iem ojew ski trafił od m oskiew skiej niewoli, w której przebywał do 1609 roku. Po pow rocie osiągnął godność kasztelana elbląskiego, później zaś chełm ińskiego. 0 je g o w spom nieniach tak pisał W ładysław C zapliński:

Pam iętnik ten [... ] je st ciekawy po pierw sze ze w zględu na przedstaw ie­ nie stosunków panujących na dw orze Sam ozw ańca i opis przew rotu, p o ­ tem ze w zględu na dokładny i ciekawy opis R osji, w reszcie ja k o pierwszy chyba w pam iętnikarstw ie polskim opis życia w obozie jen iecko-w ięzien- nym 2.

M ichał Leon O buchow icz wyw odził się ze stosunkow o dawnej, bo pośw iadczonej ju ż w' X V w ieku, rodziny szlacheckiej, osiadłej w okolicach N ow ogródk a na Litwie. Pam iętnikarze (rodzina wydała ich bow iem aż trzech) zamieszkiwali powiat m ozyrski na Polesiu. M ichał Leon (ok. 1630-1669), autor interesujących nas w spom nień z m o ­ skiewskiej niewoli, odebrał edukację w Akadem ii W ileńskiej, następnie osadzony został na królew skim dworze, przebyw ając tam ja k o dw orzanin pokojow y; towarzyszył m o ­ narsze podczas pobytu na Śląsku. W 1656 roku rozpoczął karierę w ojskow ą w w ysta­ wionej przez ojca chorągwi kozackiej, później dow odził pułkiem w w ojsku litew skim . W trakcie walk z M oskw ą pow ierzano m u znaczące funkcje w armii, podczas jedn ej z potyczek na początku 1660 roku został ranny i dostał się do niewoli. N a uw olnienie oczekiwał w stołecznej M oskw ie wraz z w ielom a innym i znacznym i jeń cam i (m iędzy innym i hetm anem polnym W incentym G osiew skim ), doczekał się go dwa lata później. Reszta życia upłynęła naszem u pam iętnikarzow i na udziale w walkach z M oskw ą oraz w życiu publicznym .

O pow staniu pam iętników piszą autorzy Wstępu:

M ichał Leon O buchow icz swe w spom nienia spisywał w dw u turach — po raz pierwszy po pow rocie z niewoli m oskiew skiej w 1662 roku i to ona stała się głów nym obiektem je g o zainteresowania. Bez wątpienia je d n ak w trakcie pobytu w M oskw ie czynił stosow ne notatki, które stano­

wiły następnie źródło w iedzy i osnow ę w ykładu. [...] Po raz drugi sięgnął po pióro, notując przeżycia związane z wyprawą na R osję na przełom ie 1663 i 1664 r., być m oże od razu zdając sobie sprawę z je j historycznego znaczenia. O statecznie tekst w form ie pam iętnika spisał je d n a k bodaj d o ­ piero w końcu 1664 lub w sam ym początku 1665 r.3

2 W. C zapliń ski, Wstęp w: J . C li. Pasek, Pamiętniki, opr. W C zapliń ski, K raków 1979, s. 20.

1 H . Lulew icz, A. Rachuba, Wstęp w: Pamiętniki Filipa, Michała i Teodora Obuchowiczów (1 6 3 0 -1 7 0 7 ), red. A. R achuba, Warszawa 2003, s. 22.

(4)

R osja i je j m ieszkańcy w oczach polskich je ń có w w ojennych X VII oraz początków X IX w ieku 1 I 1

Rów nież w 1660 roku, tyle że podczas bitwy nad Basią, do m oskiew skiej niew o­ li trafił Adam Kam ieński z przydom kiem D łużyk (ok. 1635 — ?) szlachcic z O rszy (a zatem Litwin), w rócić z niej przyszło m u dopiero około 1671 roku; podczas je n ie ­ ckiej tułaczki przem ierzył ogrom ne połacie Syberii, walcząc w w ojsku m oskiew skim przeciw m ieszkającym tam ludom ; je g o w spom nienia4 uznawane są za w iarygodne. Ja k pisze M ieczysław W ieliczko:

losy polskiego jeń ca tego czasu, które opisał A. D łużyk-K am ieński, są nie tylko pierw szym polskim pam iętnikiem syberyjskim , ale szczegól­ nej wartości świadectw em jeniectw a w Rosji w połow ie XV II w ieku5.

Pierw szym z zajm ujących naszą uwagę dziew iętnastow iecznych dzieł są pamiętniki Ignacego Lubow ieckiego'1. Ich autor (1782-1837) uczęszczał do szkoły w Z am ościu, studiował prawo we Lw owie, następnie zdecydował się na karierę w ojskow ą, odbie­ rając edukację w W iedniu. W 1805 roku, po stronie austriackiej, brał udział w bitwie pod Austerlitz, w roku 1807 wstąpił do tworzącej się armii Księstwa W arszawskiego, do pow stającego 2 pułku ułanów, jak o oficer tej jedn ostk i trafił w 1812 roku do m o ­ skiewskiej niewoli. Pam iętnik spisał u schyłku życia, i była to ju ż je g o trzecia wersja (dwie poprzednie zaginęły w 1812 oraz 1831 roku).

Stanisław M ałachow ski (1770-1849), fundator 14 pułku kirasjerów w roku 1809, członek bardzo wpływowej i zasłużonej rodziny szlacheckiej, był jeń cem rosyjskim w latach 1812-1814. Je g o relacja o niewoli w Rosji znalazła się w dw u odrębnych teks­ tach — rękopiśm iennej relacji7 oraz w 31 pisanych po francusku listach do żony, nigdy niewysłanych.

Trzeci z pam iętników wyszedł spod pióra M elchiora W itkowskiego*, urodzonego w 1793 syna leśniczego. Pam iętnik pod w zględem literackim nie stanowi wielkiego osiągnięcia, je d n ak z uwagi na wiele interesujących spostrzeżeń uznawany je st za cenne źródło poznania dziejów szeregowych żołnierzy, którzy popadli w rosyjską niewolę. Podobny los co W itkow skiego spotkał innego piszącego podoficera — Stanisława N o ­ w ackiego0, którego z kolei jeniecki los rzucił do G ru z ji10.

4 A. K am ieński D łużyk, D iariusz więzienia moskiewskiego, miast i miejsc, oprać. A. Kuczyński, B. Polew oj, Z. J . Wójcik, w: D w a polskie pamiętniki z Syberii X \ 'II i A'I III wiek, red. A. Kuczyński. W arszaw a-W roc- ław 1996.

’ M . W ieliczko, Jeniectwo wojenne Polaków.. . , op. cit., s. 23. I. Lubow iecki, Pamiętniki, oprać. N . Kasparek, Lublin 1997.

' S. M ałachow ski, Opis wzięcia mego w niewolę dnia 18listopada 1812roku, Poznań 1885.

s M . W itkow ski, Pamiętnik prostego żołnierza z lat 1 8 1 2 -1 8 1 6 , w: Pamiętniki z lat 1792-1849, oprać. R. G rabow ski, W rocław 1961.

4 S. N ow acki, Podróże do Georgii w czasie mojej niewoli w Rosyi odbyte w roku 1813, 1814i 1815, Poznań 1833.

1,1 Szczegółów T je g o biografii nie udało m i się dotąd ustalić, nie odn otow uje go rów nież Polski Słownik

(5)

O kazjonalnie przyjdzie nam sięgnąć do tekstów innych autorów, którzy bądź w o g ó ­ le w m oskiew skiej niewoli się nie znaleźli, bądź też przebywali w niej krótko, przyw o­ łania te będą jedn ak incydentalne, na celu m ając wyłącznie lepsze ukazanie pew nego konkretnego zjawiska.

2. Trafianie do niewoli

D o niewoli trafiało się na ogół w skutek pochw ycenia podczas walki, najczęściej pam iętnikarze w skazują na swój zacięty opór oraz odniesione liczne rany. C h ro n o lo ­ gicznie najstarsza relacja (Stanisława N iem ojew sk iego) zawiera w ywód autora, który w ogóle nie uznaje swego jen ieckiego statusu, w skazując na niebojow y charakter po- padnięcia w niewolę. A rgum entuje, iż do M oskw y trafił ja k o legalny w ysłannik na dw ór legalnego monarchy, który to m onarcha został przez w iarołom nych poddanycli zam or­ dowany, zaś sam poseł pochw ycony przez buntow ników i przetrzym yw any bez ja k ie j­ kolw iek podstaw y prawaiej; był więc je ń ce m w ojennym szczególnego rodzaju.

Kolejny z autorów, M ichał O buchow icz, okoliczności popadnięcia w niewolę re­ lacjonuje krótko. W spom ina o pow ierzeniu m u przez hetm ana w ielkiego litewskiego dow ództw a nad zbrojną ekspedycją, o bitwie z M oskalam i, w której w róg miał znaczną przew agę, o w ycofaniu się niektórych chorągwi, głównie dragońskich. W walce

okrążony od M oskwy, kilkam ciężkich ran poniósł — je d n ą w twarz in

conjlictii, drugie w głowie trzy, ju ż gdym konia zb y ł" —

zamyka całą wypowiedź. Podobnie oszczędną relację daje Adam Kam ieński, w sp o ­ m inając jedynie, iż

wzięty byłem w roku 1657 dnia 20 Octobra w potrzebie kiedy z kniaziem Ju ry im D ołchorukiem , pod Basią m iędzy U ch tam i była potrzeba [ . . . ] 12.

Ignacy Lubowiecki do m oskiew skiej niewoli trafił 25 października 1812 roku. Stało się to podczas walki z kozakam i, m ającym i — ja k podaje pam iętnikarz — czterokrotną przewagę. W spom ina:

Pierw szy więc chcąc sobie pałaszem otw orzyć drogę, rzuciłem się w śród kozaków, i tam otoczony będąc zew sząd, padł koń pode m ną skaleczony i ja zalany krwią własną na ziem ię, odniósłszy pikam i i pałaszam i ran j e ­ denaście13.

M . L. O buch ow icz, op. cit., s. 287.

i: A. K am ieński D luzyk, op. cit., s. 13. W tekst rękopisu w kradł się błąd, gdyż bitwa nad B asią m iała m iejsce trzy lata później.

3 I. Lubow iecki, op. cit., s. 138. 112 Tom asz Ślęczka

(6)

R osja i jej m ieszkańcy w oczach polskich jeńców w ojennych XV II oraz początków X IX w ieku 113

Ż yw ego podniesiono go z pola walki, widząc w nim francuskiego generała (pow o­ dem pomyłki m iało być podo bień stw ojego podpułkowaiikowskich dystynkcji do gene­ ralskich, stosow anych w armii rosyjskiej). O czyw iście został ograbiony, co odnotow uje bez em ocji ja k o rzecz zwyczajną i do obyczaju w ojennego należącą; następnie p orzu­ cono go m iędzy konającym i, szczęśliwie został odnaleziony i uratowany.

A leksander Fredro do niewoli dostał się ja k o chory, przebywający w szpitalu (o czym wszakże bezpośrednio w swym pam iętniku nie w spom ina); analizując jed n ak sam o zjawisko „dostaw ania się do niew oli” czyni przy tym niezwykle ciekawą uwagę, rzuca­ jącą pewne światło na je g o postrzeganie wroga — w tym przypadku byli nim kozacy.

Pisze m ianow icie:

Byłem w niewoli u Rosjan, i to w chwili, gdy do zemsty niemało mieli powo­ dów. M oskwa spalona, część kraj u w puszczę zmieniona [...] Sławianie pastwić się nie umią, nie znają nieprzyjaciela, jak tylko z bronią w ręku. Kozacy, zwłasz­ cza starzy, obdarłszy pieiwej, to się rozumie, i przeciągnąwszy raz nahajem, byli potem dla jeńców z tym poszanowaniem [...], a którego N iem cy zupełnie nie rozumią. Kozak uderzył i dwa razy nahajem, jeżeli zdobycz nie odpowiada­ ła jego nadziei. — C o ty za oficer, kiedy nie masz zegarka! — Ale bili bez litości, jeżeli przy wziętym w niewolę znaleźli co z cerkiewnych rzeczy14.

I je g o więc sam rabunek nie dziwi, zaś sam o w spom nienie o popadnięciu w nie­ w olę staje się okazją do analizy charakteru poszczególnych nacji, z którym i polskim żołnierzom przyszło się zm ierzyć — i w tej sw oiście rozum ianej „ryw alizacji” Rosjanie wypadają najkorzystniej.

M elchior W itkowski do niewoli trafiał dw ukrotnie. Z a pierw szym razem stało się to bez w iększego uszczerbku na zdrow iu, o okolicznościach zresztą specjalnie się nie rozpisuje, w skazując na fakt, iż walczył podczas odw rotu, wielu innych zginęło, a w ielu (w tym i je g o ) M oskale pobrali. N adm ienia — również bez śladu em ocji —

O debrali mi w szystko odzienie i tornister ze w szystkim , nawet i płaszcz w zięli ze m nie, i jeszcze kilka bizunów dostałem od nich j . . . ] ' 1.

W trakcie przem arszu udało m u się zbiec, usiłował wrócić w rodzinne strony, je d ­ nak po dłuższych perypetiach został ujęty i znow u trafił m iędzy je ń c ó w 1'1. Podobny los spotkał N ow ackiego — i on, w padłszy w niewolę, zbiegł z niej, jed n ak po krótkim epizodzie uciekinierskim trafił na pow rót w rosyjskie ręce17.

14 A. Fredro, Trzy po trzy, w: tenże, Pisma wszystkie, oprać. S. Pigoń, t. 13, Warszawa 1968, s. 42. 15 M . W itkow ski, op. cit., s. 26.

0 Z oh. ibidem, s. 42. r S. N ow ack i, op. cit., s. 5.

(7)

114 T om asz Ślęczka

Stanisław M ałachow ski popadł w nie 18 listopada 1812 roku, podczas odw rotu Wielkiej Arm ii, kiedy to odłączony od towarzyszy w padł na znaczny oddział koza­ ków. D zięki śmiałej odpow iedzi udało m u się nawet uchronić od rabunku, m im o iż „pospolicie pieniądze i w szystko, co ma jen iec, zabierają” 1*. Jed n ak utracił w szystkie bagaże, zawierzając obietnicy kapitana Popowa, że zostaną m u niezwłocznie odesłane. Ja k konkluduje, nie znał się jeszcze w tedy na prawacli rabunku, zaś obietnica została dotrzym ana „z restrykcyją je zu ick ą” |t). W niesione zażalenie do dowódcy, generała Iło- w ajskiego X II, spotkała się jedyn ie z rozbaw ioną odprawą.

3. Los jeńca

3.1. Strażnicy

Relacje jeń có w z ich strażnikam i stanow ią kwestię złożoną. N ie w szyscy nasi au ­ torzy stykali się z brutalnością straży — zresztą je j postępow anie najpewniej zależało od m iejsca przetrzym yw ania, statusu społecznego jeń có w oraz aktualnej polityki ro­ syjskiej — O buchow icz na pilnujących nie narzeka (w ogóle zresztą niewiele o nich w sp o m in a)20, podobnie niewiele złego ma do oznajm ienia M ałachow ski, zauważa na­ wet, że m im o iż wiedli go prym itywni żołnierze, B aszkir i Tatar, znośniejsi byli niż w ielu innych, polerow niejszych. R ów nież K am ieński nie rozw odzi się specjalnie nad swym i strażnikam i, w spom inając jed y n ie o bardzo przykrym zabezpieczeniu, jakie M oskale stosow ali, utrudniając je ń c o m ucieczkę — nasz pam iętnikarz został przykuty do działa na kilka dni, także później, podczas przem arszu na w schód, je ń cy zosta­ li skuci21. Lubow iecki z kolei opow iada o dw u rodzajach eskorty, którym podlegał. N ajpierw , tuż po popadnięciu w niew olę, poniew aż przeżył, w yznaczono m u m iejsce pobytu — m iasto Kaługę oraz przydano eskortę, złożona z m ałom ów nych, groźnie w yglądających K ałm uków („z m ałym i oczam i, ponurym i tw arzam i szerokim i, w ypu­ kłym czo łem ”22 — dorzuci je szc ze pam iętnikarz). Później, kiedy to po zniknięciu fran­ cuskiego zagrożenia R osjanie pow rócili do Kaługi (gdzie ciężko chorego porzu con o go uprzednio na pastwę losu), z je ń có w sform ow ano tym czasow e oddziały i w ysłano w głąb im perium . Jedyn e złe słowa, jakie Lubow iecki ma do pow iedzenia o straż­ nikach, dotyczą dow odzącego eskortą chorążego, przez którego w iększość je ń có w zm arła podczas przem arszu. Po drodze je ń cy m asow o chorowali na „zaraźliw ą g o ­ rączkę” , dow ódca odm aw iał leczenia aż do chwili, kiedy sam na nią zapadł; dla w ielu

* S. M ałachow ski, op. cit., s. 115. |l' Ibidem, s. 116.

211 C o nie m u si budzić zdziw ienia — ja k o w ażna osoba O b u ch ow icz był traktow any znacznie lepiej niż je g o m niej dostojni tow arzysze walki.

21 A. K am ieński D łużyk, op. cit., s. 13 i nast. " Ibidem, s. 141.

(8)

Rosja i je j m ieszkańcy w oczach polskich je ń có w w ojennych XVII oraz początków X IX w ieku 115

je ń có w było ju ż je d n ak za późno. Rów nież prosty kapral W itkowski ma wiele do p o ­ w iedzenia o niegodziw ym postępow aniu dow odzącego w iodącą go eskortą kapitana, która je d n ak m anifestow ała się nie w przyczynianiu się do w ym ierania nieszczęsnych prow adzonych, a w prywratnym bogaceniu się. R elacjonuje m ianow icie, ja k to przed­ siębiorczy kapitan rozm yślnie prow adził kolum nę bocznym i drogam i, by rozpow ia­ dać m ieszkańcom m ijanych wsi, ze w iedzie okrutników jedn oo kich, którzy zjadają dzieci, je d n ak za rozsądną opłatą m oże icli zabrać i poprow adzić dalej, nie żądając noclegu w tejże w iosce. N a ogół uzyskiwał pewne korzyści m aterialne (jak konklu­ duje pam iętnikarz — „M iał natenczas surdut ciem nozielony, i to jeszcze zły do tego, kiedy nas odebrał w Bałchow ie, a potym sobie lisy sprawił i bryczkę krytą z szybowa- nymi ko łam i”23). Spraw iedliw ość je d n ak zwyciężyła, ja k o że po dotarciu na m iejsce przeznaczenia je ń cy złożyli skargę na niegodziw ego kapitana, który został ukarany. N ow acki o eskorcie w zasadzie nie w spom ina, zapewne nie miał je j nic do zarzuce­ nia, m oże też pewne dolegliw ości uznawał za nieuniknione. Ja k w idać, przytoczone powyżej zdanie Fredry, w ysoko oceniającego postępow anie Rosjan z jeń cam i, wydaje się na tle pozostałych relacji odosobnione. Jeżeli ju ż bow iem pam iętnikarze m ają coś dobrego do pow iedzenia o R osjanach-strażnikach, to dzieje się to wyłącznie w zesta­ w ieniu z jeszcze gorszym postępow aniem innych nacji (najgorzej oceniano niewolę u Prusaków ).

Ja k się wydaje, w materii relacji: jeń cy — pilnujący, niewiele się przez stulecia zm ie­ niło; narzekania na niegodziwych strażników dręczących jeń có w obecne są we w sp o ­ m nieniach i z wieku XVII, i X IX (te z wieku X IX są liczniejsze, ale i więcej m am y sam ych relacji), w tej materii niewiele się zresztą zm ieniło po dziś dzień.

3.2. Miejsce uwięzienia

Jeń có w przetrzym yw ano w różnych m iejscach, których charakter nie zm ienił się przez stulecia, korzystano bow iem z tych samych, spraw dzonych rozwiązań. N ajlepszy byl — ja k się zdaje — los O buchow icza, którem u dane było przebywać w M oskw ie, w stosunkow o znośnych warunkach. Słuszne pow ody do narzekania miał natom iast N iem ojew ski, którem u przypadł los zesłańca — trafił w pierw do Rostow a, a następnie aż do Białego Jeziora, i w takich term inach przyszło m u żyć ponad dwa lata. Spośród dziew iętnastow iecznych pam iętnikarzy podobny los spotkał Lubow ieckiego — osa­ dzono go w Tam bow ie, gdzie przyszło m u spędzić niemal półtora roku. Znacznie go­ rzej potraktowano jed n ak szeregowych oraz p o d o ficeró w — tych bez pytania w cielano do arm ii carskiej i wysyłano w odległe rejony im perium , na ogół na Kaukaz — co stało się udziałem N ow ackiego (choć W itkowski trafił do O m ska, a zatem na Syberię). Po­

(9)

116 Tom asz Ślęczka

dobne przygody czekały K am ieńskiego, którego carska w ola rzuciła na dalekie rubieże Syberii.

Praktyka przetrzym ywania je ń có w w odległych rejonach państwa m a za sobą długą tradycję, nie sposób zresztą odm ów ić je j pewnej racjonalności — zw łaszcza w sytuacji, kiedy jeszcze trwa w ojna i zachodzi niebezpieczeństw o odbicia je ń có w przez ich ro­ daków. N aturalnie z punktu w idzenia tak traktowanych m ow a m oże być wyłącznie o udręczeniu, nie o racjonalności.

4. Lokalne realia w oczach uwięzionego

4.1. Ceremonie religijne

U w ięzieni dokonują obserw acji różnej natury, zwracają też uwagę na kwestie natury religijnej. Przeważają relacje z obserw ow anych cerem onii, choć poszczególnych auto­ rów interesują one w nierów nym stopniu, zapewne zależy to od indywidualnej w raż­ liw ości. O dm ien ny bywa tez w ydźw ięk tych opow iadań, nie zawsze bow iem m am y do czynienia z obiektyw nym opisem innych zwyczajów, czasem dochodzą bow iem do głosu em ocje. Wydaje się także, iż wraz z upływ em czasu słabnie zainteresow a­ nie opisyw aniem obrzędów religijnych — w śród pam iętnikarzy w ieku X IX w zm ianki o uczestnictw ie — choćby biernym — należeć będą do rzadkości.

N ajbardziej em ocjonalna je st relacja N iem ojew sk iego. Ciekaw ią go obyczaje re­ ligijne; odnotowaije w stępow anie popów w stan m ałżeński, inform uje, że po utracie żony pop staje się zw yczajnym chłopem , że po trzecim ślubie świeckiego dopuszcza się jedyn ie do sakram entu spow iedzi, że poród w dom u plami go i trzeba go oczyszczać.

K onkluzja ujawnia jed n ak nastawienie pamiętnikarza:

Takich i inszych błędów sieła u tych głupców i w yrodków daw nego św ię­ tego kościoła greckiego, którzy za nieposłuszeństw em jak o od jed n o ści odpadli, nie mając je d n e g o pasterza i dyrektora, wiarę świętą i obrzędy kościelne w superstycyje obrócieli [ . . . J 24.

D odaje też, że szczególną nienawiść budzi u m iejscow ych religia rzym ska, zaś naj­ gorszą obelgą je st „Bodaj ty bel łatynnikiem !”23. W yśmiewa rów nież cerem onie, zw ią­ zane z obchodam i święta Trzech Króli. Pod adresem duchow ieństw a praw osław nego nie ma nic dobrego do pow iedzenia, pisząc, iż ich argum entacja teologiczna stoi na nie­ zwykle niskim poziom ie, uzasadnia:

24 S. N iem o jew sk i, Diariusz drogi spisanej i różnych przypadków pociesznych i żałosnych prowadząc cór­

kę Jerzego Mniszka, Marynę, Dymitrowi Iit’auowiczou’i w roku 1606, oprać. R. Krzywy, W arszawa 2006,

s. 143-144. 2:1 Ibidem, s. 144.

(10)

R osja i jej m ieszkańcy w oczach polskich jeńców w ojennych XVII oraz początków X IX w ieku 117

O racyje też na insze rzeczy spytasz li ich, odpow ie-ć: „Tak się w naszej ziem i w iedzie i taki obyczaj” . Tak to ćwiczeni i uczeni teologow ie26.

N ie sposób jednoznacznie rozstrzygnąć, na ile ta postawa w zględem prawosławia je st w ynikiem osobistych przekonań autora, z jakim i do R osji ju ż przyjechał, być m oże bow iem nabył ich dopiero podczas swego uwięzienia, niechęć do Rosjan przenosząc autom atycznie i na icli religię.

Z n aczn ie bardziej tolerancyjny je s t O b u ch ow icz, zresztą ja k o Litw in z natury rzeczy żyw szy m usiał m ieć kontakt z praw osław iem , niektórzy z je g o w sp ó łw ięź­ niów z pew nością byli tej kon fesji, z w ielom a innym i na pew no służył w w ojsku litew skim , spotykał się w d om u , w działalności cywilnej lub na fo ru m p u b licz­ nym . D w ie relacje dotyczą ob ch od ó w „ruskiej Kw ietnej N ie d z ie li”27 w 1660 oraz 1661 roku. Poza zw ięzłym op isem cerem onii z zaciekaw ieniem odn otow u je fakt, iż podczas carskiego przejazdu żołnierze całym i oddziałam i padali na tw arze; opis tej sceny nie stał się je d n a k okazją do rozw ażań nad niew olniczym charakterem im p e­ rium carów, nie znać też w relacji pogardy w obec tego zw yczaju, tak ob cego polskiej obyczajow ości. S p o śró d od m ien n ości odn o to w u je różnicę kalendarzy, w skazując na fakt ob ch odzen ia przez „n aszych ” uroczystości W ielkanocy pod tą sam ą datą. K o ­ lejna relacja dotyczy cerem onii chrzczenia w ody (15 stycznia 1662). Pam iętnikarz dość dokładnie u jm u je cały obrzęd, a opisu jąc postacie, podkreśla przede w szystkim bogactw o strojów , w skazuje na obecne osoby, żadnych krytycznych uw ag rów nież i tym razem nie czyni.

A dam Kam ieński niewiele uwagi pośw ięca opisow i prawosławnych cerem onii re­ ligijnych, uwagę swoją koncentrując raczej na kultach pogańskich, z którym i przyszło m u się zetknąć. Z pewnym rozbaw ieniem odnotow uje praktykę M oskali, polegającą na obdzieraniu czczonych przez W ogulców posążków bóstw z cennych futer, składa­ nych im w ofierze28, zauważa też swroistą karę, zsyłaną na św iętokradców przez obra­ żonych „szatanów ” . O pisując m ieszkające na w schodzie ludy, zazwyczaj kilka słów7 pośw ięca na ich określenie religijne, nie wnikając je d n ak w sam e kulty i kontentując się ogólnikow ym i określeniam i pokroju „poganie i bałwochwalcy, czarownicy, z dia­ błam i w zm ow ie” .

W pam iętniku Lubow ieckiego brak relacji o uczestnictwie w jakichkolw iek cere­ m oniach religijnych; m oże nie był zbyt religijny, m oże też nie uważał za stosow ne o tym pisać — tego nie w iem y Jedynym religijnej natury odniesieniem je st je g o przy­ puszczenie, iż w iększość ludności, zam ieszkującej Tam bow i okolice, je st pochodzenia tatarskiego, poparte dow odem , iż łudzi ci, w ychodząc z dom u, zwykli każdorazow o

2(’ Ibidem, s. 276.

27 Z ob . M . L. O b uch ow icz, op. cit., s. 291 i nast. 2S A. K am ieński D łużyk, op. cit., s. 22.

(11)

11H Tom asz Ślęczka

obm yw ać dłonie w specjalnym naczyniu; Lubow iecki widzi w tym pozostałości trady­ cji m uzułm ańskiej.

Stanisław M ałachow ski w spom ina o szczególnym przywiązaniu narodu rosyjskie­ go do religii (w nieposzanow aniu cerkwi widząc nawet jed n ą z przyczyn ruszenia się ludności przeciw Francuzom — rzekom o w ielu R osjan było skłonnych przyłączyć się do nich, je d n ak ich obchodzenie się z m iejscam i kultu pchnęło potencjalnych b u n ­ tow ników do walki przeciw najeźdźcom ), posuniętym nawet do zabobonu i fanaty­ zm u 29. Inform uje o w ielości cerkwi w m iastach, ja k również wyraża swój podziw dla ich estetycznych walorów. W ysoko ocenia też postępow anie prawosławnych duchow ­ nych — icli przestawanie wyłącznie we w łasnym gronie, nieuczestniczenie w życiu tow arzyskim , aprobuje ich utrzym yw anie przez rząd. U w aża, iż kapłan pow inien być albo wyłącznie sługą Bożym , albo wyłącznie obyw atelem . Kończąc opis, konkluduje:

Ja k długo księża nie zostaną zwykłymi obywatelam i, potęga kapłańska b ę­ dzie połączoną zawsze ze szkodą naszego społeczeństw a i religii311.

Podoba m u się również hieratyczna powaga podczas nabożeństw, aprobuje brak ławek w katedrze („nie ma ławek, w których u nas nieraz się usypia”31), do przekonania trafia spokojny i zwięzły sposób głoszenia kazań, brak maniery retorycznej oraz spektakularnej gestykulacji. Podoba m u się również śpiew kościelny. W aprobującym tonie pisze również 0 zwyczaju przechodniów pozdrawiania się oraz całowania podczas drugiego dnia Wiel­ kanocy; wiele sobie po tym obiecywał, wychodząc na przechadzkę i wypatrując atrakcyj­ nych, m łodych niewiast — oczywiście trafiła m u się jedynie pom arszczona staruszka32. Biorąc pod uwagę, że adresatką listów miała być żona, m ożna w taki przebieg wydarze­ nia nieco powątpiewać. W spom ina również szczególny sposób sprawowania spowiedzi, przypadającej na pierwszy tydzień W ielkiego Postu. Pop ma zwyczaj spowiadania ludu w ten sposób, że z fizjonom ii osądza, jaki rodzaj grzechu popełnił je j właściciel, następnie pyta, czy popełnił taki grzech, zapytany odpowiada prosto „tak lub nie”, przeważają o d ­ powiedzi twierdzące. Prosty lud widzi w tym natchnienie D ucha Świętego, M ałachow ­ ski jedn ak zauważa, ze namiętności targające ludzką duszą są po pierwsze odwieczne, po wtóre wspólne wielu ludziom , zatem i grzechy popełniają podobne. Zauważył też, iż po zakończeniu jedn ego z uroczystych nabożeństw arcybiskup wyczytał listę zdrajców 1 przeklętników, w śród nich Kościuszkę i Bonapartego, co wcale m u się nie spodobało.

O świątecznym całowaniu się w spom ina również N ow acki, naturalnie w tona­ cji aprobującej; o własnych dośw iadczeniach w tej materii wprawdzie milczy, jed n ak

Z ob . S. M ałachow ski, op. cit., s. 134. 30 Ibidem, s. 153.

3 Ibidem.

(12)

Rosja i jej m ieszkańcy w oczach polskich jeńców w ojennych XV II oraz początków X IX w ieku 119

m ożna się m iędzy w ierszam i doczytać śladów pewnej satysfakcji. Ponadto w dziełku N ow ackiego m ożna znaleźć wiele informacji o życiu religijnym nacji m uzułm ańskich, zam ieszkujących Kaukaz — chociaż spostrzeżenia natury religijnej nie są w je g o pam ięt­ niku zbyt częste. Jedyna anegdota o treści religijnej dotyczy opow ieści o nawiedzonej cerkwi w Astrachaniu, w której co noc, około północy, słyszano szczękanie łańcuchów oraz potępieńcze wycia — czego nie wytrzymywali psychicznie nawet strażnicy i często w panice opuszczali posterunek. Rzecz całą wyjaśnił dopiero odważny Polak-strażnik, który nie przeląkł się całej tej makabrycznej otoczki i śmiało wszedł do wnętrza świą­ tyni; okazało się, iż wszystkie te budzące grozę odgłosy były wynikiem świadom ie pro­ wadzonej przez szajkę m iejscowych złodziei działalności m askującej — w opuszczonej cerkwi zwykli oni bow iem kryć swe lupy, bezpieczni dzięki złej sławie m iejsca33.

W itkowski z kolei w spom ina o udziale w obrzędach W ielkiego Tygodnia, jed n ak nie w daje się w szczegóły, traktując najwyraźniej rzecz całą ja k o oczywistą i nie wy­ magającą dogłębniejszego opisu; od czasu do czasu wtrąca jedynie osobliw e szcze­ góły — na przykład iż podczas procesji katolicy chodzili w prawo, zaś „schizm atycy w lew o”34.

4.2. Wrodzona kłamliwość Moskali

W relacjach wszystkich pam iętm karzy (nb. nie tylko jeń ców ) uderza wielokrotnie powtarzana refleksja nad w rodzonym przyw iązaniem M oskali do kłamstwa (w życiu prywatnym oraz relacjach m iędzypaństw ow ych). N iem ojew ski form ułuje najdalej chyba idący w niosek, w spom inając, ja k to M oskale łudzili jeń có w nadzieją, że skoro zginął Sam ozw aniec, to nie m a powodów, by Polaków trzymać w zam knięciu, i lada dzień nowy car poleci ich uwolnić. Ja k jed n ak konkluduje,

na czem -eśm y się barzo omyleli, jeszcze św iadom i nie będąc, zeby to tak kłamliwy naród bel, jak o śm y z nieszczęściem naszym doznali, bo nie tyl­ ko żeby się kłamstwa (tak sprośnego grzechu i srom oty) wystrzegać mieli, ale ow szem , sam i się jako by tym chełpią, i kiedy którem u rzecze, „Ż eś płonną rzecz pow iedział” — naprzód przysięgać się będzie na krzyż św ię­ ty, żegnając się, twierdząc to, co powiedział, a ja k o go dońdzie, że przecie inaczej je st, niż on twierdzi, na ostatek przyzna się i bez w szelakiego za­ płonienia rzecze: „Zełgał j a ” . A ten zwyczaj zachow uje się m iędzy przed- niejszym i, nie tylko m iędzy pospólstw em . Jed en też drugiem u zadać takie kłamliwe słow o — srom oty żadnej nie m asz33.

31 Z ob. N ow acki, op. cit., s. 85. 34 M . W itkow ski, op. cit., s. 45. 33 S. N iem o jew sk i, op. cit., s. 115-116.

(13)

120 Tom asz Ślęczka

W innych m iejscach w ielokrotnie w spom ina, ja k to polscy je ń cy byli ustawicznie zwodzeni przez cara i je g o urzędników.

R ów nież O b uch ow icz w ielokrotnie skarży się na „m oskiew ską clrytrość” , usta­ w iczne dążenie d o oszukania drugiej strony, o uzyskania je j k o sz te m ja k najw iększych korzyści. Je d n a ze scen, przez którą m anifestuje się m oskiew skie m ijanie się z prawda, nie utraciła zresztą po dziś dzień swej aktualności. R elacjon u jąc m ianow icie początek praktyki zaniżania przez M oskali racji żyw nościow ych, która to sytuacja m iała m ie j­ sce po 3 w rześnia 1661 roku, O b u ch ow icz notuje w ypow iedź je d n e g o z nadzorców , który opow iedział uw ięzionym o różnych niepraw ościach, jak ich hetm an C zarniecki m iał się dopu ścić na trzym anych u siebie poddanych cara, oraz ośw iadczył, że

i carskie w ieliczestw o, słysząc o takowych niepraw dach i niechrześcijań­ skich postępkach waszych, każe w am karm u ubawić i w Kalm yki zasłać, ponieważ i Czarniecki tak skazał, że gdy na pew nym term inie okup za lu ­ dzi m oskiew skich nie przyjdzie, do I lordy ma ich zaprzedać36.

W innym m iejscu pam iętnikarz scharakteryzuje tę praktykę (którą miał przecież okazję naocznie obserw ow ać), pisząc o w ypow iedzi innego M oskala:

C o szyroce, podług zwyczaju swego, nieprawdę naszę coraz powtarzając.. .37. Później okazało się dow odnie,

że tak nie je st w sam ej rzeczy; a zatym aby pow ieści m oskiew skie w kon- fuzyi zostały38.

Ja k w idać, argum ent, że złe postępow anie strony m oskiew skiej m a słuszną i uza­ sadnioną przyczynę w jeszcze gorszych postępkach strony polskiej, m a za sobą d łu ­ gą i znacznie daw niejszą, niż byśm y to m ogli sądzić, tradycję. I rów nie je st zgodne z prawdą.

W innej sytuacji, w spom inając o głodzie w yw ołanym kolejnym obniżeniem „staw ­ ki żyw ieniow ej” , znajduje je d n ak racjonalne uzasadnienie całej sytuacji, w skazując na drożyznę oraz pow szechny niedostatek pożywienia, jaki zapanował w całej stolicy państwa carów; nadmienia jedn ak, że pilnujący nieskłonni byli się do tego przyznać, i zgodnie ze sw oim obyczajem kłamliw ie w yw odzili, że i ich rodacy w polskich rękach cierpią głód oraz wykorzystywani są do ciężkich prac34.

3,1 M . L. O b u ch ow icz, op. cit., s. 301. 37 Ibidem, s. 296.

3S Ibidem, s. 303. 3'J Z ob . ibidem, s. 307.

(14)

4.3. Poziom umysłowy ludności miejscowej

P ośród rozm aitej natury uwag, form ułow anych na tem at rosyjskich realiów, zn aj­ dujem y (skądinąd m ało szczegółow e) dygresje, pośw ięcone ocenie poziom u u m y­ słow ego ludności m iejscow ej. C zę sto uwagi takie przybierają postać kategorycznych stw ierdzeń; odn ieść wręcz m ożna w rażenie, że kwestia ta nie w ym aga nawet uzasad ­ nienia, że rozum ie się sam a przez się. N ie k ie d y je d n a k natrafić m ożem y na fakty lub anegdoty, uzasadniające niezwykle niską ocenę R osjan w oczach Polaków czy Litw i­ nów.

N iem ojew rski często posługuje się epitetam i typu „barbams” czy „naród gruby”, na ogół nie idą je d n a k za tym żadne dowody, czasem je d n ak obdaruje czytelnikajakim ś szczegółem . O dn otow uje na przykład zupełny brak w iedzy m ieszkańców w kwestiach narodow ościow ych — znają ich bow iem tylko trzy: najw spanialszą własną, potem li­ tewską (m ianem tym obdarzają łącznie i Litwinów, i Polaków), w reszcie niem iecką, uznając istnienie N iem có w duńskich, N iem có w francuskich, N ie m có w szw edzkich, N ie m c ó w brabanckich. Po dw ustu latach w iedza ta niespecjalnie się poszerzyła, b o ­ w iem m iejscow a ludność w każdym obcym zwykła w idzieć Francuza, o czym za­ świadczają autorzy ów czesnych pam iętników ; do rzadkości należy rozpoznaw anie innych nacji.

W spom ina, że często się żegnają, poszczą niem al połow ę roku, natom iast naucza­ nia praktycznie nie ma, czytać nie w olno ani posiadać ksiąg — poza psałterzem i ka­ zaniam i św. Jan a C hryzostom a — M oskale w idzą w tym niebezpieczeństw o, że taki człow iek cłice być m ądrzejszy niż car. Identyczne wyjaśnienie da w tej materii rów ­ nież M askiew icz. G odzi się przypom nieć, że N iem ojew sk i był je d n a k do R osjan bar­ dzo uprzedzony.

Im iennik N iem ojew sk iego, N ow acki, nie wyraża wrprost niew ysokiej oceny, jaką wystawiłby um ysłow ości carskich poddanych, je d n a k niekiedy m iędzy w ierszam i da się dojrzeć takie przekonania. O pow iadając o pow rocie z Kaukazu do Polski w sp o m i­ na krótki pobyt u kozaków dońskich, m ów i wtedy, iż przyjem nie m ożna p oro zm a­ wiać jedyn ie z tymi kozakam i, którzy pow rócili z wojny, podczas niej bow iem nabrali pewnej ogłady i stali się lepszym i kom panam i niż ich niebiorący udziału w walkach rodacy. M ając na uwadze w szystkie oceny, jak im i obdarzano kozaków podczas wojny, trudno takie nabywanie ogłady uznać za kom plem en t40. Przy okazji w spom ina nasz autor o problem ie, jaki stal się udziałem pow racających w dom ow e pielesze w ete­ ranów — wątpili (podobno zasadnie) w w ierność swych żon, co stało się pow odem w ielu niesnasek.

R osja i jej m ieszkańcy w oczach polskich jeńców w ojennych X V II oraz początków X IX w ieku 121

(15)

122 T om asz Ślęczka

4.4. Miejscowe obyczaje

Kw estia odm ienności m oskiew skich obyczajów pojawia się rzecz jasn a na kartach interesujących nas pamiętników, je d n ak poszczególni autorzy zwracali uwagę na roz­ maite sprawy — zależało to od w ielu czynników, tak osobistych, ja k i wynikających z charakteru m iejsca, w którym przyszło im przebywać.

N iem ojew ski je st w zględem m iejscow ych bardzo krytyczny Zauw aża częste wtrąca­ nie w m owie urągań „od m atki” , które miejscowa traktują jak o coś zwyczajnego, nie w i­ dząc w takiej praktyce nijakiej obelgi. W spom ina o pow szechnie akceptowanej sodom ii, o rozwiązłości w życiu, przy jednoczesnej obecności najróżniejszych przesądów oraz uznawania za grzech spraw trzeciorzędnych, ja k spanie bez pasa, brak krzyżyka na szyi czy golenie brody. Inform uje, że brak je st praw spisanych (co akurat nie odpow iada prawdzie), sądy sprawowane są wyłącznie wedle prawa zwyczajowego, a idea tietnineni

captiuabimus... m iejscow ym wydaje się dziwna i nienaturalna. Zauw aża, że jed zą inaczej,

cielęciną się brzydzą, zbytku w pożywieniu unikają, potrawy' mają grube i niesm acz­ ne. Piją najchętniej gorzałkę, takie białogłowy. O pisuje również ubiór, sposób chodze­ nia, budow ania, zauważa brak luksusow ej broni (jedyne egzem plarze zostały zdobyte na Polakach). N a weselach nie używają m uzyki ani tańców, jedynie piją. N a drogę piją za zdrowie kniazia, patriarchy itd., a kto zmyli kolejkę, je st ju ż podejrzany.

O szacunku carskich poddanych dla sw ego pana m a świadczyć opow iedziana aneg­ dota, kiedy to na czytanie publiczne pism a carskiego m iejscow i zdjęli czapki, żądając tego sam ego od Polaków; ci odpow iedzieli hardo:

Byle co pociesznego usłyszeć do odpuszczenia nas, nie tylko czapkę zdej- m iem , ale i niższe odzienie opu ściem 41.

R espons m ało kulturalny, jed n ak uzasadniony okolicznościam i, w jakich został w y­ głoszony — właśnie zm niejszono im racje żyw nościow e o je d n ą trzecią.

Polscy jeńcy wielokrotnie korespondowali z carem, pisemnie żaląc się na swój los i pro­ sząc o jeg o polepszenie (listy tego rodzaju zajmują sporą część tekstu pamiętnika), Car jednak odpowiadał niechętnie i rzadko. N iem ojew ski wywodzi stąd następujący wniosek:

To nieodpowiadanie i nierychłe się w każdej rzeczy rezolwowanie — wszyt- kim północnym narodom ten bydlęcy obyczaj zwyczajny, a nie dziw, bo tak każdy małego rozsądku i dowcipu miałkiego, zaczytn ubroń Boże każdego z nimi sprawy, a szczęśliwy, który nie doświadczywszy, cudzym się przykła­ dem karać będzie. O, Boże m ój, czem uś mi też tego szczęścia nie dał42.

4 S. N iem o jew sk i, op. cit., s. 214. 42 Ibidem., s. 246.

(16)

R osja i je j m ieszkańcy w oczach polskich je ń c ó w w ojennych XVII oraz początków X IX w ieku 123

U w agi dotyczące m oskiew skiej obyczajow ości u O bucliow icza rozsiane są po kar­ tach pam iętnika, nie tworząc zwartej i zamkniętej całości, pośw ięconej tej jedn ej kwe­ stii. Przy różnych okazjacli autorow i zdarza się zauważyć, że w danej sytuacji 11 M oskw y w zw yczaju je st czynić... Z przypadkow ości jed n ak tego rodzaju uw ag w olno chyba w nosić, że nie obserw acje natury etnograficzuo-kulturow rej stanowiły dla pod k om o­ rzego m ozyrskiego kwestię pierwszej wagi.

Dow iadujem y się więc, że sposobem wyrażania radościjest bicie w dzw ony— jak to mia­ ło miejsce w dniu 9 czerwca 1661 roku, po narodzinach carewicza Fiedora. Inform uje rów­ nież, że przysyłanie potraw oraz trunków powszechnie uznawane jest za wyraz sympatii43. O potrawach niewiele ma do powiedzenia — na ogół wskazuje na ubóstwo pożywienia, raz jednak, opisując jedną z uczt, na którą zaproszono więźniów do księcia Dołgorukiego, krytycznie pisze o potrawach, iż „dość w liczbie [... ] było, ale rzadka nie spaskudzona”44. Znakiem szczególnego szacunku wobec gościa miało być również powitanie go nie przez sam ego gospodarza, ale przez je g o żonę wraz z ofiarowaniem poczęstunku4:\

Pam iętnik W itkowskiego z kolei je st źródłem wielu interesujących szczegółów obyczajow ych, nierzadko bardzo egzotycznych, jak o że dane m u było przew ędrow ać przez niem al całe im perium rosyjskie, poznając (choćby pobieżnie) życie i obyczaje różnych narodów tworzących to państwo. Były kapral nie je st je d n ak obserw atorem zbyt ciekawym, zresztą i charakter obserw acji determ inow any je st przez je g o pozycję społeczna — tym, co go najbardziej interesuje, są obyczaje niższych warstw społecz­ nych, odm ienne sposoby gospodarow ania, inne niż znane z dom u m etody radzenia sobie z niesprzyjającą przyrodą, inne sprzęty gospodarskie. Ciekaw sze są kaukaskie n o ­ tatki N ow ackiego, który zapisuje nawet m iejscow e legendy, ja k choćby podanie o chło- pie-czarnoksiężniku, który odjął m iejscow ym w ężom cały jad . Zbyt wiele tych jed n ak obserw acji, by je literalnie wym ieniać.

C enniejszym — bo pochodzącym od znacznie lepiej w ykształconego autora — źród­ łem na tem at poznania realiów syberyjskich je st diariusz Kam ieńskiego. W sposób płynny i forem ny litewski jen iec prow adzi czytelnika przez syberyjskie bezdroża, ob ­ szernie i szczegółow o opisując egzotyczne z je g o punktu widzenia ludy, ich zwyczaje, oraz wplatając w wartki tok narracji opow iadanie o własnych losach. Rów nież i w tym przypadku nie sposób przeprowadzić wnikliwszej analizy spostrzeżeń nieszczęsnego żołnierza znad Basi.

Ignacy Lubow iecki o odm iennych obyczajach nie w spom ina prawie wcale (poza obm yw aniem rąk), jed n ak nie ma w tym nic dziw nego — cały czas pobytu w Tam bo- w ie spędził w gronie m iejscow ej elity, ta zaś — będąc z natury rzeczy kosm opolityczna

43 Z oh. M . L. O b uch ow icz, op. cit., s. 311. 44 Ibidem, s. 317.

(17)

124 Tom asz Ślęczka

— obyczaje miała wszędzie dość podobne. Z resztą w ogóle relacja podpułkow nika L u ­ bow ieckiego je st uboga w szczegóły i zazwyczaj bardzo powściągliwa.

M ałachow ski w jed n y m m iejscu pam iętnika grom adzi i system atyzuje swoje obser­ wacje natury socjologiczno-obyczajow ej. D ostrzega urodę ludu rosyjskiego, w ysoki w zrost, siłę i zdrowie. N egatyw nym tłem je st dla niego polska w ieś — przyczynę p o­ w szechnego na niej skarlenia w idzi w m asow ym pijaństwie. O R osjanach — co cie­ kawe i niezwykle rzadkie — ma dobrą opinię, w idzi w nich nację m ało pijącą. Sąd ten wydaje się jed n ak odosobniony. Pow odem niskiego spożycia alkoholu je st też je g o zdaniem brak żydowskich karczm w rosyjskich wsiach. Pijanych w iduje się rzadko, w użyciu je st przede w szystkim kwas oraz w rzątek z rozpuszczanym w nim m iodem .

Pozytywny je st również sąd M ałachow skiego o poziom ie higieny — w idzi w szędzie czystość, zauważa m asow e korzystanie z grzebieni oraz łaźni, których je st wiele. O d ­ nośnie stanu chłopskiego autor posuw a się wręcz do stwierdzenia:

chłop tutejszy, chociaż więcej na pana pracujący, chociaż więcej podat­ ków płacący, chociaż nawet im ię niew olnika noszący, je st szczęśliw szy niż u nas. W izbie je g o nie widać takiej nędzy [...] bogatszy je st od naszego, odzież je g o je st czyściejsza i lepsza, żyw ność cechę nędzy nienosząca46.

O dn otow uje zwyczaj sprzedawania ludzi, ale widzi i pozytywy — liczne i dobrze prow adzone zakłady dla podrzutków.

Podobnie ja k N iem ojew skiego uznać przyszło za obserw atora uprzedzonego, tak z kolei M ałachow ski wydaje się obserw atorem nazbyt entuzjastycznie nastaw ionym do m iejscow ych realiów, by przyjąć je g o relację bona fide.

Podsum ow ując, pochodzących z różnych epok autorów interesują więc podobne sprawy — choć oczywiście w odm ienny sposób i w odm iennym natężeniu, nie bez znaczenia okazuje się również poziom um ysłow y sam ego pamiętnikarza.

4.5. Refleksje ekonomiczne

Kwestie natury gospodarczej na ogól nie zaprzątały uwagi naszych jeńców , z w y­ łączeniem zagadnień związanych z przydzielanym i im racjam i żyw nościow ym i. N a ­ rzekanie na zbyt ubogie wyżywienie w spólne je s t zresztą pam iętnikarzom z obu interesujących nas epok. Poza je d n ak kwestię „ile rubli na dzień ” autorzy nasi na ogół nie wychodzą, kom entując się co najwyżej podkreślaniem „bogactw a” lub „ubóstw a” regionu, w którym przyszło im przebywać.

Jed yn ym wyjątkiem je st tu N iem ojew ski. M oskali wpraw dzie nie lubi, jed n ak nie wpływa to na trzeźwość sądu oraz głębię spostrzeżeń. Zastrzega się w praw dzie,

(18)

że tyle uwagi poświęca spraw om natury ekonom iczno-m ilitarnej jedynie dlatego, by czas niewoli nie okazał się czasem zupełnie zm arnow anym , spostrzeżenia je g o mają je d n ak w alor znacznie głębszego osądu, dalej idących refleksji; nie są to w żadnym razie

pobieżne, przypadkow o rzucane uwagi.

Podstaw ow ą cechą je st poszukiw anie źródeł (głównie finansow ych) potęgi państwa carów. N iem ojew sk i dostrzega je w cłach i podatkach, w tych „intratach” , jakie skarb carski wybiera z poszczególnych przedsięw zięć ekonom icznych. Jed n ym z takich źró­ deł, bardzo obfitym , je st m onopol alkoholowy. Ja k pisze pan Stanisław,

z tego Kazania i Astrakania przedniejsza intrata w ielkiem u kniaziow i przychodzi, która ledw ie nie wszytka z w arzenia piwa a kurzenia gorza­ łek idzie47.

Łączny dochód z samych znajdujących się w tam tym regionie R osji brow arów i gorzelni szacuje na 80 tysięcy złotych. Wylicza również inne przychody — cła (choć z uwagi na niewielki rozm iar handlu nie przynoszą zbyt dużych dochodów ), kaiy i grzywny, opłaty i inne podatki (na przykład spadkowy). Dalej wylicza intraty z in­ nych ziem państwa rosyjskiego (choć na ogół nie posiłkując się liczbami — zapewne ich nie znał), łącznie szacując je na zbliżone do kwoty 500 tysięcy złotych polskich. N iem ojew sk i wylicza też wydatki, które car m usi ponosić — je g o rozważania zm ierza­ ją więc prostą drogą do szacunkow ego obliczenia budżetu cara.

Ponieważ ze sferą ekonom iczną silnie związana je st sfera militarna, N iem ojew ski om aw ia to zagadnienie zaraz po analizie kwestii gospodarczych. Wylicza, z jakich je d ­ nostek złożona je st armia m oskiew ska, w jaki sposób są one rekrutowane, kto i ilu żołnierzy je st obowiązany wystawić, analizuje też stosunkow o wów czas nowe rozw ią­ zanie, jak im była form acja strzelców. Inform uje, w jaki sposób prow adzone są dzia­ łania w ojenne. W ojsko m oskiew skie ocenia dość wysoko, zdecydowanie niżej ceniąc w schodnią sztukę fortyfikacyjną — twierdz obronnych w Rosji właściwie nie ma (poza M oskw ą i Sm oleńskiem ), zaś istniejące obw arowania innych m iast na ogól nie speł­ niają swej funkcji, o ile w ogóle istnieją. C o ciekawe, żadnych w niosków dla w łasnego państwa, żadnych propozycji zm ian czy też reform nasz pamiętnikarz nie czyni.

5. Zakończenie — podsumowanie

Kończąc, wypada zauważyć, że m im o upływu prawi dwu stuleci, obraz państwa carów7, widziany oczym a polskich jeń ców wojennych, nie uległ wielkim przem ianom . M oskwa je st krajem wrogim , odm iennym tak pod w zględem religii, jak i obyczaju, którego m iesz­

kańcy mają swoje wady i zalety (choć tych drugich dostrzega się znacznie mniej).

Rosja i je j m ieszkańcy w oczach polskich jeńców w ojennych XVII oraz początków X IX w ieku 125

Cytaty

Powiązane dokumenty

They entailed: insights on different regulatory responses to innovation in energy sectors, new conceptual and analytical approaches to innovations (in particular regarding GIs) in

Zarządzanie długiem JST polega więc na: określeniu zdolności JST do zaciągania długu i jego spłaty (dostosowanie związanych z obsługą długu JST przepływów gotówkowych

Universe) z portretem Kopernika, datami jego urodzin i śmierci, napisem Poland oraz szkicem Sputnika-III; polska poczta, jak wiadomo, emitowała zaprojektowaną przez

De ministeriële verordenIng.. Av ec résumé en

However, I argue that based on a cognitive theory of emotions, emotional responses to risk can be seen as revealing important moral values that can also be substantiated by

Within a zero-dynamic attack strategy, the attacker can make the system outputs zero but drive the state (e.g., frequency of each area) trajectory of the underlying system (i.e.,

Badania miały na celu uzyskanie uzupełniających danych co do wiel­ kości stanowiska, jego granic, rozplanowania węwnętrznego, zasobności w zabytki, a także warunków

Z wykopu IV, głównie z wypełniska jamy, pochodzi około 160 fragmentów ce- ramiki: 25 prahistorycznych, 10 z epoki brązu, 4 z okresu wpływów rzymskich, 121