• Nie Znaleziono Wyników

View of Auto-informacja auto-imperatywem? Krótki komentarz (z licznymi wątpliwościami) do artykułu Tadeusza Stycznia Etyka jako antropologia normatywna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Auto-informacja auto-imperatywem? Krótki komentarz (z licznymi wątpliwościami) do artykułu Tadeusza Stycznia Etyka jako antropologia normatywna"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

JÓ Z E F H E R B U T L u b lin

AUTO-INFORMACJA AUTO-IMPERATYWEM?

KRÓ TK I K O M EN TA RZ (Z LIC Z N Y M I W Ą T P LIW O Ś C IA M I) DO A R TY K U ŁU TA D EU SZA STY C ZN IA ETYKA JA K O AN TRO PO LO G IA N O R M A T Y W N A 1

T adeusz Styczeń w tek ście pt. E tyk a ja k o a n tro p o lo g ia n o rm a tyw n a p o ­ staw ił sobie bardzo am b itn e zadanie: ch c e p rz ed staw ić p e w n ą p ro p o z y cję d o ty czą cą „e p istem o lo g iczn ie za sad n eg o i m eto d o lo g ic zn ie p o p ra w n eg o p u n k ­ tu w yjścia etyki jak o teo rii zdo ln ej u k azać ra c jo n a ln ą p o d staw ę dla k a te g o ­ ryczn eg o respektu n ależn eg o cz ło w ie k o w i od c z ło w ie k a ” (W stęp, s. 5). Z a ­ w arte w tej w ypow iedzi o k re śle n ie ety k i n asu w a m i p ie rw s z ą w ątp liw o ść: (1) C zy A u to r sp row adza c a łą ety k ę do arty k u la cji p o w in n o ści n ależ n y ch człow ieko w i od człow ieka? Jeśli tak, to co z p o w in n o ściam i w zg lęd em B oga? co z m o ralnościow ym i apelam i o n ieza d aw a n ie cie rp ie n ia zw ierzęto m , o sza­ now anie zieleni? itd. (2) C zy chce zająć się tylko pew nym frag m en tem ety k i szerzej p ojętej? Jeśli tak, w y p ad a to w y ra źn ie napisać.

M ój k om entarz do głó w n eg o tekstu T. S ty c zn ia ro z k ła d a się n a cz te ry o d ­ cinki, o patrzone n astęp u ją cy m i tytułam i: I. O „ g ilo ty n ie ” H u m e ’a, czy li co H um e w ykazał; II. P unkt w y jścia ro zw ażań etyczn y ch : „datum d o św ia d c z e ­ n ia ” ; III. P ersw azy jn a h erm e n eu ty k a aktu stw ierd z an ia praw dy; IV . U w agi po d sum o w ujące m ój kom en tarz.

I. O „ G IL O T Y N IE ” H U M E ’A , C Z Y L I C O H U M E W Y K A Z A Ł

K rytycy H um ow skiej tezy, ra d y k aln ie o d d ziela ją cej w y p o w ied zi typu „ je st” od w ypow iedzi typu „p o w in ien ” , g ło s z ą często, że d o sze d ł on do n iej n a

(2)

g ru n c ie lo g ik i. L ogiki ja k rozu m ian ej? P o w tarzając tę o pinię, S tyczeń zdaje się za c ie śn ia ć p o ję c ie logiki do fo rm aln y ch o p eracji na zdan iach lub nazw ach (zob. s. 11 je g o tekstu).

O tó ż w y p a d a p rz y p o m n ie ć, że H um e snuł sw oje d o ciek a n ia z filo zofii m o raln ej n a p o d sta w ie p rzy jętej w c ześn iej teo rii p o znania, a n ie na podstaw ie lo g ik i fo rm a ln e j (cho ćb y w takiej sk ro m n ej po staci, ja k ą w ów czas znano). P o d sta w o w y m za ło żen iem tej teo rii było p o jęcie rozu m u jak o w ładzy (d ysp o­ zycji) do p o z n a w a n ia b ąd ź stosunków m ięd zy ideam i, bądź faktów d o św iad ­ c z en ia zm y słow ego". Jed y n ie sądy o p isu jące te dw a ro d zaje p rzedm iotó w są p ra w d ziw e alb o fałszy w e. A fekty, akty w oli i po ch o d n e od nich zachow ania c z ło w ie k a n ie są p rz ed m io ta m i rozum u i tym sam ym ich arty k u la cje języ kow e n ie p o d le g a ją k w a lifik a cjo m p ra w d ziw o ścio w y m . R ady kalne oddzielenie sądów o p isu ją c y c h p rzed m io ty rozu m u od w y p o w ied zi m oralnościow ych zw ią zan y c h w p ew ie n sposób z em o cjam i i w o lą b yło w ięc b ezp o śred n ią k o n se k w e n c ją p rz y ję ty ch założeń teo rio p o z n aw cz y ch . Przy tych założeniach H um e m y ślał zasad n iczo popraw nie.

Z d a n ie (sąd) o p isu jące czy sty fakt (w ro z u m ien iu H u m e ’a i p óźniejszych p o zy ty w istó w ) nie m oże im p likow ać zd an ia ocen n eg o , tj. zdania zaw ierające­ go p re d y k a t w a rto ściu ją cy . P ow ód je s t oczy w isty : zdanie C w ynika ze zdań

A i B ty lk o w ted y , gdy C nie zaw iera nic p o n ad to, co za w iera ją A i B\ a te

zd a n ia ex d e fin itio n e nie m o g ą być b ud o w an e z pred y k ató w w artościujących. T ak i w ła śn ie sens m a slogan: „nie m o żn a w y ded uk ow ać «pow inien» z « je st» ” . S lo g an ten n ajcz ęście j uw aża się za rów n o zn aczn y z tw ierdzeniem , iż sfe ra m o raln o ści (oraz w artości innych ro d zajó w ) n ależy do poziom u em o­ cji. M o żliw a je s t je d n a k łag o d n iejsza je g o in terp re tacja, głosząca: sfera m oral­ no ści p e rc y p o w a n a je s t w sposób c a łk o w ic ie odm ien ny od sposobu p o zn a w an ia sto su n k ó w m iędzy ideam i oraz czy sty ch faktów .

D o c ie k liw si k ry ty cy zau w aży li, że em o ty w isty czn a teza (o radykalnej ró ż n ic y m ięd zy p o zn an iem rozum ow ym a percep cjam i m o ralno ścio w y m i) nie w yp ły w a, bez d o d atk o w y c h zało żeń , z lo g iczn e j ch a rak tery sty k i „jest” i „po­ w in ie n ” lub p re d y k ató w w a rto ściu ją cy ch . M o żn a u trzym y w ać, że w ypow iedzi ocen n e nie są d ed u k o w aln e ze zdań o cz y sty c h fak tach , a m im o to zasadnie g ło sić, iż zd a n ia o statn ieg o typu d o sta rc z a ją n iek ied y m ocnych racji za p rzy ­ ję c ie m p ew n y ch w y p o w ied zi o cennych. N a p rzy k ład fa k tu a ln e zdan ie „P row a­ d ze n ie sam o ch o d u po w y p iciu alkoholu zw ięk sza p raw d o p o d o b ień stw o w y­ p a d k u ” n ie im p lik u je w ypow iedzi ocen n ej „P ro w a d zen ie sam ochodu po w y pi­

(3)

ciu alkoh olu je st n ag a n n e” ; je d n a k ow o zd an ie stan o w i m ocny p ow ód do p rzyjęcia tej ostatn iej w ypow ied zi.

H um e w ykazał tylko, że ro z u m o w an ia w a rto ściu ją ce i ro z u m o w an ia p ra k ­ tyczne (tj. o tym , ja k pow inno się postęp o w ać) na og ół nie p rz e b ie g a ją na takiej sam ej d rodze co ro z u m o w an ia ze zdań fa k tu a ln y ch do zdań fak tual- nych. A le nie w ykazał, że nie m a p o p raw n y ch ro z u m o w ań w a rto ściu ją cy ch lub prak ty czn y ch . Z w yżej p o w ied zian eg o w idać, że „ g ilo ty n a ” H u m e ’a je s t groźna je d y n ie dla tych, którzy sam i w k ła d a ją w n ią głow ę, p od w pływ em teo riopoznaw czej argu m en tacji tego filo zofa.

P rzy o kazji w ypada p rzy p o m n ieć, że lo g iczn e sch em aty n ieza w o d n eg o w nioskow ania (tw o rzo n e na p o d staw ie praw teo rii p re d y k ató w ) d a ją się sto so ­ wać jed y n ie w ów czas, kiedy m am y zdania, w k tó ry ch nazw y i o rz ecz n ik i są jasn o określone. N ie dysp o n u jem y takim i zdan iam i w p o cz ątk o w y ch ro z w aża­ niach etycznych, gdzie arty k u ło w an e są nasze m tu ic je d o b ra i zła lub m o ral­ nych pow in ności. Z tego pro steg o pow odu d y sk u sje, czy m o żn a na g ra n c ie logiki form alnej w y w nioskow ać „p o w in ien ” z „ je st”, nie m a ją p ra k ty c zn ej doniosłości przy u stalaniu sposo bów u g ru n to w a n ia etyki.

II. P U N K T W Y JŚ C IA R O Z W A Ż A Ń E T Y C Z N Y C H : „D A T U M D O Ś W IA D C Z E N IA ”

O ryginalne i bog ate w k o n sek w e n cje tw ierd z en ie S ty c zn ia głosi: „prim um anthropolo gicum et prim um eth icu m co n v e n tu n tu r” . P ełn y sens i u zasad n ien ie tego tw ierd z en ia chce A utor w skazać p rzez jeg o an a liz ę o p a rtą n a trz y sto p ­ niow ym w glądzie w „daTum d o św ia d c z e n ia ” w p o staci aktu „stw ierd zan ia: tak oto je s t” (s. 16). Z w ykło się m ów ić, iż re zu ltatem w g ląd u w dany p rz ed m io t je st jeg o opis, a p rzez analizę (m yślow ą) zd a n ia e k sp lik u je się je g o sens; je ś li ponadto p rzez analizę w sk azu je się jeg o p o z n a w c z ą p ra w o m o cn o ść, to m am y do cz y n ien ia z p raw d ą an ality czn ą. W ydaje m i się, że o so b liw e p o łączen ie analizy z w g lądem , k tóre A u to r fa k ty c zn ie stosuje, m o żn a ująć tak: p ierw szy je st w gląd w „datum d o św ia d c z e n ia ”, u jaw n iający je g o p e łn ą (g łęb ok ą, w ła ś­ ciw ą) treść (skład niki, funkcje); analizy sensów p ew n y ch w yrażeń p rz e p ro w a ­ dza się po to, by u łatw ić d o jrze n ie treści datum i trafn ie j ą o p isać. S ądzę, że ów w gląd ujaw n iający (o d słan iają cy , uw y raźn iający ) za w arto ść datum m o żna trafnie nazw ać jeg o herm en eu ty k ą. A tw ierd z en ie „prim u m a n th ro p o lo g i­ cu m ...” zd aje się być zb io rc z ą a rty k u la c ją tego, cośm y ujaw nili.

W ybrane „d a tu m d o św iad c zen ia” o k re śla A u to r tak: „D a tu m to w id zę w każdorazow ym naszym a k c i e - i zarazem f a k c i e - p o znania.

(4)

C h o d zi tu o akt, a zarazem fak t, m o cą k tó reg o dajem y w yraz stw ierdzeniu: t a k o t o j e s t . P ro p o n u ję tak w stęp n ie o k reślo n e datum nazw ać a u t o - i n f o r m a c j ą” (s. 16). M am zn aczn e tru d n o ści ze zro zum ieniem tej w y p o w ied zi. D laczego każd o razo w y akt p o zn aw czy sprow ad za się tu do aktu stw ierd zan ia: tak oto je st? P rze cież dok o n u jem y aktów p o znaw czy ch także in n y ch ro d zajó w (p o jęc io w an ia, staw ian ia h ip o tez itd.). P oza tym co tu jest

„d a tu m d o ś w ia d c z e n ia ”: czy ch o d zi o akt ze św iad o m o ścią p ro stą (sk iero w an ą

na dan y p rz ed m io t), k tó reg o re zu ltatem je st np. zdan ia „ten oto stół jest d re w n ia n y ”? czy o akt ze św ia d o m o śc ią re fle k sy jn ą sk iero w an ą n a akt p o zn a­ w a n ia stołu?

A u to r chy b a zakład a, iż p o zn aw czy ak t stw ierd z an ia je st aktem czło w iek a n a jb a rd z ie j fu n d a m en taln y m , o d słan iając y m rd z eń jeg o istoty (p rim u m anthro-

p o lo g ic u m ) i d lateg o stan o w i p o d sta w o w ą au to -in fo rm ację czło w iek a. Jest to

z a ło ż e n ie h ip o tety czn e i taki sam status m a ją w szy stk ie jeg o konsek w en cje. W y d a je m i się, iż z w ięk sz ą d o z ą p ew n o ści m ożem y głosić tylko: ak t stw ier­ d z a n ia je s t a u to -in fo rm a c ją o cz ło w ie k u ja k o pod m io cie p ozn ający m , a przede w szy stk im - d o k o nującym aktów stw ierd z an ia. Jak k o lw iek by było, je śli się ch ce p rz e z w g ląd /an a liz ę tak ieg o „datum d o św iad c zen ia” u grun to w ać etykę, to n ależ y ow o datum. d o k ład n iej zdeterm in o w ać.

P o trz e b ę d o k ład n iejsze j d eterm in a cji p o tw ierd z a lektura s. 16-17. O d p u n k ­ tu w y jśc ia ro zw ażań do ich p u n k tu d o jścia m a nas doprow adzić an aliza (p o łą­ c z o n a z w glądem ?) o d słan iając a, iż au to-in fo rm acja: „co sam stw ierd z am ” je st z arazem auto-im p eraty w em : „tem u nie w olno m i za p rze czy ć” . „I ja k o taka w ła śn ie au to -in fo rm acja ta stan o w i dla całej pod ejm ow anej tu analizy d o ­ św ia d c z a ln ie o czy w isty p u n k tu w y jśc ia i zarazem pu nkt o p arcia d la p raw o ­ m o cn o ści m eto d o lo g ic zn ej u zy sk an y ch d zięk i n iej w y nikó w ” . M am y w ięc d ru g i p u n k t w yjścia, zn a czn ie b o g atszy treśc io w o n iż p ierw szy, w skazany w y żej. Je st o cz y w iste , że p ierw szy p u n k t w y jścia (akt stw ierdzania: tak oto je st) je s t au to -in fo rm a c ją o p o d m io cie stw ierd zający m jak o stw ierdzający m . Je d n a k ż e nie je s t w cale „ o c z y w i s t e d o ś w i a d c z a l n i e ” (po d k r. - J. H .), iż au to -in fo rm acja: „co sam stw ierd z iłe m ” je s t zarazem im peraty w em : „tem u nie w olno m i z a p rz e c z y ć ” . T en d rugi pu n k t w yjścia, z a w ie ra ją c y ju ż p re d y k at d eo n ty cz n y , stan o w i k o le jn ą h ip otezę, k tó ra w ym aga p o tw ie rd z e n ia . P rzew id u jąc tak ie z a strzeż en ie, A u to r pisze, że „m o żna często d ru g iem u u św iad o m ić, iż w rz ecz y w isto śc i d o strze g a to, czem u p rzeczy ł [...], p o m ó c m u w rz ecz y w isto śc i d o strzec to, czego d o tąd w cale n ie w idział [...]” F ak ty czn ie , m o żn a n iek ied y tak d ru g iem u pom óc. A le w ypada ró w n ież p am ię­ tać, że w szy scy je ste śm y isto tam i u leg ają cy m i złudzeniom .

(5)

K olejne etapy i sp o d ziew an e rezu ltaty trzy sto p n io w ej an a liz y ak tu stw ie r­ d zania n azyw ane są n astępująco: (1) au to -in fo rm acja a u to -im p eraty w em afir- m ow ania praw dy dla n iej sam ej; (2) au to -in fo rm acja a u to -im p eraty w em afir- m ow ania sam ego siebie jak o p o w iern ik a p raw dy; (3) a u to -in fo rm a c ja auto- -im peratyw em afirm o w an ia k ażd ego d ru g ieg o ja k o p o w ie rn ik a praw dy . P re d y ­ kat deontyczny „jest im p era ty w em ” (i sy n o n im ic zn e „ p o w in ie n ” , „n ie w o ln o ”) m oże być w d o ciek an iach ety czn y ch pred y k atem p ierw o tn y m , ro zu m ian y m in tuicyjnie albo zd efiniow anym k o n tek sto w o . Z p o d an y ch w y żej ró w n o w a ż n i­ ków zdań i z innych stron tekstu A u to ra trudno d ociec, ja k ten o rz ecz n ik w prow adza.

III. P E R S W A Z Y JN A H E R M E N E U T Y K A A K T U S T W IE R D Z A N IA P R A W D Y

1. P o jęcie a rg u m en ta c ji p e r sw a zy jn e j

Ż eby tytuł III o d cin k a m ojej w y p o w ie d zi by ł ja sn y , p rz y p o m n ę p o jęcie argum entacji persw azy jn ej. O tóż w arg u m e n tacji p ersw azy jn e j dąży się do zm iany postaw w o lity w n o -em o c jo n a ln y c h lu dzi przy u ży c iu śro d k ó w ję z y k o ­ w ych. C iąg w y pow iedzi sk ład ający ch się n a arg u m e n tację p e rs w a z y jn ą m oże przybrać form ę (1) ro zu m o w an ia, k tó reg o elem en ty są p o w iąz an e lo g iczn ie, lub (2) szeregu w ypow iedzi nie zw iązan y ch ze so b ą lo g iczn ie. W drugim przypadku arg um entujący m oże n iek ied y , d la zw ię k szen ia sk u tecz n o ści sw ego zabiegu, stw arzać p ozory zach o d ze n ia zw iązk ó w lo g iczn y c h m ięd zy w y p o ­ w iedziam i (używ ając np. zw rotów : je s t o cz y w iste , że..., ja sn o w y n ik a, że...

itp.). W argu m en tacji p ersw azy jn ej w y k o rz y stu je się fak t, że z w y rażen iam i języ k a p o tocznego łą c z ą się o k re ślo n e reak cje u cz u cio w e. B ezp o śred n im celem argu m en tacji persw azy jn ej je s t u ra b ia n ie p o staw p ra g n ie n io w o -em o cjo - nalnych je d n o ste k lub grup sp o łeczn y ch , pośred n im zaś w y w o ły w a n ie ich o kreślonych zachow ań w y p ły w ający ch z uprzed n io p rz y ję ty c h p ostaw .

Ś rodkiem n ajczęściej w y k o rzy sty w an y m w arg u m e n tacji p ersw azy jn e j są d efin icje p e rsw a z y jn e '. W d efin ic ja ch ty ch d o k o n u je się (1) zm ian y zakresu p ew nego term in u (d e fin ie n d u m ), p rzy je d n o cz esn y m p rz e n ie sie n iu na jeg o now y zakres n astaw ie n ia em o cjo n a ln e g o to w arzy szą ceg o m u d o tąd (np. „P raw dziw a w o ln ość poleg a na słu żen iu d ru g iem u c z ło w ie k o w i”); (2) zm iany

3 Zob. T. P a w ł o w s k i , Tworzenie pojęć w naukach humanistycznych, Warszawa 1986, s. 149-167.

(6)

ładunku e m o cjo n a ln e g o d efin ien d u m , je g o n asilen ia i ro d zaju (np. w sp ó łczes­ ne p ro p a g ato rk i fe m in izm u , aby zn eu tralizo w ać n eg aty w n e ko n o tacje zw iązane ze słow em „ fe m in iz m ” , p o d ają d efinicję: „fem inizm je s t to do k try n a rów nych praw d la k o b iet o ra z id eo lo g ia sp o łeczn y ch p rz eo b ra żeń , których celem jest stw o rz en ie św iata ró w n ie ż dla k o b ie t” , (3) za stą p ien ia używ aneg o dotąd ter­ m inu innym term in em o odm iennym ładun ku em o cjo n aln y m (np. zm iana nazw y p ap iero só w , k tó re do tej pory były znane ze złej jak o ści). D efinicje p ersw azy jn e nie są nigdy d efin ic ja m i sp raw ozdaw czy m i (choć m o g ą spraw iać tak ie po zo ry ), g d yż nie re k o n stru u ją zastanego zn a czen ia defin ien d u m (u stalo ­ ny w d efin ic ji p ersw azy jn e j zakres defin ien d u m o d b ieg a od d o ty ch czaso w e­ go). D e fin ic je p ersw azy jn e m o g ą p rzy b rać postać defin icji no m in alny ch lub re aln y ch . T e d ru g ie s ą w ypow iedziam i fo rm u łu jący m i o k reślo n e tw ierd zenia o ce ch ach w sp ó ln y ch dla ja k ic h ś w yd zielo n y ch przed m io tó w . O trzy m u je się je p rzez p ew ne w z b o g ace n ie naszej w iedzy o p rzed m io tach . P rzy lekturze artykułu S ty c zn ia nie m o g ą się oprzeć w rażen iu , iż je g o h erm eneu ty ka aktu stw ierd z an ia praw dy m a zn a m io n a argu m en tacji p ersw azy jn ej; niżej próbuję to p o kazać.

2. A u to -in fo rm a c ja a u to -im p era tyw e m a firm o w a n ia pra w d y

ja k o p ra w d y

S zczeg ó ło w y k o m en tarz w szystkich m yślow ych krokó w , którym i A utor p rz ech o d z i w w y b ra n eg o p rzez siebie punktu w y jścia do koń cow ej tezy, b y ł­ by za p ew n e o b sze rn iejszy niż sam arty k u ł A utora. O g ran iczę się tedy do w y licze n ia tych kro k ó w i pew nych kryty czn y ch uw ag do n iek tó ry ch z nich.

P u n k t w y j ś c i a . P atrzę np. na b ia łą k artk ę i w ygłaszam em p i­ ry c zn e zdania: ta oto k artk a je s t b iała. P rzez w g ląd /an a liz ę tego aktu p o zn aw ­ czeg o o d k ry w am y , że słów ko „ je st” w y stęp u jące w zdaniu artykułującym ów akt: (1) w y ra ża m om en t s t w i e r d z a n i a - a s e r c j i , (2) p otw ierdza (p raw d ę fak tu ), (3) c z y n i z a d o ś ć (tem u, co w rzeczyw istości jest), (4) w y raża z a a n g a ż o w a n i e się (w olności czło w iek a po stronie praw d y w p o zn a n y m p rz ed m io cie), p rzez asercję (5) p r z y j m u j e m y r o l ę ś w i a d k ó w (stw ierd zo n ej przez sieb ie praw dy ), (6) r o 1 ę p o w i e r n i k ó w (praw dy ) - pod g ro ź b ą n aru szen ia w łasnej tożsam ości, je ś li tej roli nie pod ejm iem y (s. 19-20).

P ierw szy o rz ecz n ik tego ciągu - „ stw ierd za” - je s t n iew ątp liw ie czysto opisow y; k ażdy k o lejn y je s t w ja k im ś stopniu b lisk o zn aczn y ze sw oim p o ­ p rz ed n ik iem i tym sam ym jeg o d en o tacja k rzyżu je się z d en o tac ją p o p rz ed n i­ ka. Z arazem w każdym k olejnym zaw iera się co raz m ocn iejszy m om ent d o ­

(7)

datnio w arto ściu jący (druga - obok zm ian y d e n o tac ji - ch a ra k te ry sty c z n a cech arg um entacji persw azy jn ej). K o lejn e p rz e su n ię c ia d en o tac ji są n iew ielk ie (chciałoby się pow iedzieć: tak n iew ielk ie, iż nie w arto ich k w e stio n o w ać). Jedn ak że łatw o zauw ażyć, że d w u a rg u m en to w e o rz ecz n ik i (5) i (6) - przy ich zw ykłym znaczeniu - d en o tu ją ju ż re la c je m ięd zy o so b o w e, k a te g o ria ln ie różne od p ragm atycznej relacji stw ierd z an ia sądu. N ie m a w ięc lo g iczn eg o p rzejścia od pred y k atu (1) do pred y k ató w (5) i (6). B yć m oże A u to r odpow ie: nie opieram się na logicznych zw iązk ach , lecz o d słan iam sk ład n ik i „datum d o św iad c zen ia” oraz ich w zajem n e p o w iązan ia. N ie p rzeczę tem u , iż n iek ied y ktoś stw ierdzający, że je st tak a tak, m oże o d cz u w ać coś p o k re w n eg o do respektu w obec o dkrytej praw dy albo czuć się je j św iad kiem (zob lig o w an y m do jej g łoszenia?) czy pow iern ik iem (którem u co ś/k to ś praw d ę w za u fan iu p o ­ w ierzył?). A le są to p sy ch o lo g iczn e o d cz u cia za le żn e od p rz y g o d n y ch o k o li­ czności. Jeśli w opisie treści „datum d o św ia d c z e n ia ” lek cew aży m y re la cje logiczne, p ozbaw iam y nasz opis o b iek ty w n eg o sp raw d zian u . P o zo staje ty lk o zaw odne św iadectw o w łasnej in tu icji d atum . W y d aje mi się, iż p rz e jśc ie A u ­ tora od „stw ierd zam ” do „p o w ie rn ik a” je s t p ięk n y m p rz y k ład em w ish fu l thin-

king (zasug ero w anym „p rzed ro zu m ie n iem ”, o który m m ó w ią h erm e n eu ty cy ? ).

M ająca służyć za argum ent an a liz a p rz y k ła d u z p rzy sło w io w y m K o w a ls­ kim , na którym w y m usza się tzw . d ek larację lo jaln o ści, nie je s t n eu traln o - opisow a. O pór K ow alskiego przeciw ^nazw an iu b iałeg o c z a rn y m ” daje się rów nie zasadnie w yjaśnić jak o o p ó r p rz eciw k o p rz y m u so w i, cz y li g w ałcen iu jeg o w olności. W takich spraw ach po k o m p eten tn e ro z trzy g n ięcie raczej trz e ­ b a by się zw rócić do psychologów . (P o d o b n ie m a się rzecz z p rz y k ła d am i na s. 23-24). S w o ją je d n o stro n n ą an alizę p rz y k ła d u A u to r p o d su m o w u je zdaniem : „A uto -in fo rm acja o kazuje się - w sposób o lśn iew ają co o czy w isty - auto- im p eraty w em ” (s. 20). B yć m oże w y stęp u je tu o lśn iew ają ca o czy w isto ść p odm iotow a. N ie m a w szakże o cz y w isto ści p rz ed m io to w ej - i to z dw óch pow odów : n ieu p raw n io n eg o lo g iczn ie ro z sz e rz e n ia a u to -in fo rm acji o so b ie jak o w y g łaszający m p raw dziw e sądy na c a łą sw o ją n atu rę (p isałem ju ż o tym w cześniej); n ieu p raw n io n eg o p rz ejścia od aktu sąd o w ej asercji do „resp ek tu dla p ra w d y ” czy „bycia pow iern ik iem p ra w d y ” .

N a s. 25-26 znajdujem y h erm e n eu ty k ę „u z n aw a n ia zasad y n iesp rzecz- n o śc i”, m ając ą ujaw nić o czy w isto ść tezy: „F u n k to ry , a 1 e t e i c z n y typu: « niepraw da, że (p i nie-p)» oraz d e o n t y c z n y typu: « za k aza n e je s t (p i nie-p)» m ają to sam o źródło, z k tó reg o się w y w o d z ą i tę sam ą p o d ­ s t a w ę s w e j p r z e d m i o t o w e j p r a w o m o c n o ś ć i” . P rzykład d obrany je s t w yjątkow o n iefo rtu n n ie . Co n ajm n iej od czasó w A ry s­

(8)

to te le sa w iad o m o 4, że zasad a n iesp rz ecz n o ści je s t ko niecznym w arunkiem k ażd ej sen so w n e j m ow y, w ięc n aw et ten, kto j ą w erbalnie odrzuca, fak ty czn ie ją sto suje. A k c e p ta c ja tej zasady to sp raw a elem en tarn ej racjon aln o ści zach o ­ w a n ia się cz ło w ie k a, k tó ra nie m a w y d źw ięk u m oraln ościow eg o. B ardziej in tere su ją ca b y łab y a n a liz a p ra w a w y łączo n eg o środka, którego zasięg w p ew n y ch sy stem ach lo g iczn y c h je s t o g ra n ic zan y . B ardziej in teresu jąca p o ­ znaw czo, bo w k w e stii p o w in n o ści m oraln ej n icze g o nie p rzyn iesie.

„P ra w d zie n ale ż n a je s t a firm a cja d la n iej sam ej” (s. 26). O w szem , je st n ale ż n a afirm a cja, lecz zró żn ico w a n a w zależn ości od rod zaju praw dy. Jeśli m am p raw d ę „2 + 2 = 4 ” albo „C zą ste czk a w ody sk łada się z dw óch atom ów w od oru i je d n e g o atom u tle n u ” , to n ależ y się im afirm acja pozn aw cza (uzna­ nie tych zd ań za p ra w d ziw e na g ru n c ie w ied zy m atem aty cznej i chem icznej - u z n a n ie p rz ez teg o , kto chce m y śleć racjo n aln ie). N ato m iast je ś li p oznaję p raw d ę „N ie to le ra n c ja pro w ad zi do spo łeczn y ch n iep o k o jó w ”, to prócz afir- m acji p o zn a w cz ej n ależy się je j tak że afirm a cja ak sjo lo g iczn a (w sensie p rz e­ no śn y m - i m iłość), ze w zg lęd u na to, iż życzę ludziom sp ok ojn ego życia.

P o m in ę tu k o m en tarz p u n k tu 2. pt. A u to -in fo rm a cja a u to-im pera tyw em

a firm o w a n ia sie b ie ja k o p o w iern ika p ra w d y , p o n iew aż - m u ta tis m u tan dis -

b y łb y on p odo b n y do w y p isan eg o p o w y żej o d n o śn ie do pu nktu 1.

3. A u to -in fo rm a c ja a u to -im p era tyw e m a firm o w a n ia każd eg o drugiego

ja k o p o w ie rn ik a p ra w d y

S ty czeń pisze: „... p atrząc na sieb ie «od sw ego w nętrza» - jak o struk tu rę p o w ie rn ik a p ra w d y , o dkryw am p rz ez to stru k tu rę «ja» ja k o «ja», czyli stru k ­ tu rę k ażd eg o innego «ja». O dk ry w am po p ro stu «w ew n ętrzn e praw idło» sw ego «ja» ja k o u n iversa le in c o n c re to ” (s. 32). S p osoby o d kryw ania u n iver­

sa le in co n creto sta n o w ią su b teln y p ro b lem teo rio p o zn aw czy , rozw iązyw any

ró ż n o rak o w za le ż n o śc i od w cześn iejszy c h zało żeń . (Jedno z jaśn iejszy ch ro z­ w iąz ań p rz e d sta w ia T. C z e ż o w sk i5). Z ałó żm y , iż zo stały spełnione reguły g w a ran tu jące p ra w o m o cn o ść p rz e n ie sie n ia tw ierd zeń o w łasnym „ ja ” na w sze lk ie inne. Z uw ag i na h ip o tety czn y status tw ierdzeń: „auto -in fo rm acja a u to -im p eraty w em afirm o w an ia praw d y jak o p ra w d y ” oraz „auto -in fo rm acja

4 Zob. Metafizyka, ks. IV, 4.

O metodzie opisu analitycznego, w: Pisma z etyki i teorii wartości, Warszawa 1989, s. 68-76.

(9)

auto-im peratyw em afirm o w an ia siebie ja k o p o w iern ik a p ra w d y ” - m am y jed y n ie h ip o tety czn ą w iedzę o stru k tu rze k ażdego „ ja ” . R ó w n ie (a m o że i w w iększym stopniu) h ip o tety czn e, ze w z g lęd u n a „m ię k k ą ” d ro g ę p e rs w a z y jn ą dojścia do nich, są tw ierd z en ia (z p re d y k atem d eo ntyczny m ): „M u szę d la niej [tj. z resp ek tu d la praw dy, k tó rej je ste m p o w iern ik ie m - J. H .] afirm o w ać każdego d rugiego dla nieg o sa m e g o ” (s. 33) tu d zież „O sob a w in n a afirm o w ać osobę dla niej sam ej” (s. 35).

R ekapitu lu jąc sw oje ro z w aża n ia, S ty czeń pisze: „T o zatem , co w spo sób najb ard ziej źródłow y o k reśla treść zasady ety czn ej i stan o w i zarazem n a jb a r­ dziej p ierw o tn ą pod staw ę leg ity m a cji je j p o zn aw czej w a rto ści, p re z e n tu je się nam w po staci b ezp o śred n io o cz y w iste g o d a tu m d o św iad czen ia: ... C o m s a m s t w i e r d z i ł ( a u t o - i n f o r m a c j a ) , t e m u n i e w o l n o m i z a p r z e c z y ć ( a u t o - i m p e r a t y w ). U ja w n ie ­ nie sw oistego znam ien ia teg o ż d atum , ja k im je s t ow a n ie ro z łą c z a ln a w nim w i ę ź w zajem n a m om entu i n f o r m a t y w n e g o (« jest» ) i n o r- m a t y w n e g o («po w in ien » ) ro z strzy g a w sp o sób d efin ity w n y ró w n ie ż o m etodo log iczn ym ch a rak terze sam ej n ac zeln ej zasad y ety cz n ej i - w k o n ­ sekw encji - o m etodo lo g iczn y m ch a rak terze sam ej ety ki ja k o d y scy p lin y norm atyw nej [...]” (s. 35-36). C hciałb y m p rz y n ajm n ie j na k o ń cu m o jej w y p o ­ w iedzi zgod zić się z A utorem , lecz „ re sp e k t” (p o zn aw czy ) dla p ra w d y n ie p o ­ zw ala m i na to. A utor nie w y k azał (nie o d sło n ił, nie u jaw n ił) w sp osó b epis- tem olog icznie zasadny i m eto d o lo g ic zn ie po p raw n y , że w w yb ran y m p rzez siebie „datum d o św iad c zen ia” istn ieje n ie ro z łą c z a ln a w ięź m o m en tu in fo r­ m atyw nego z m om entem norm aty w n y m . B yć m o że w czy im ś u m y śle tak a w ięź istnieje, ale w skutek o so b liw y ch d y sp o zy c ji p sy ch o lo g icz n y ch .

IV. U W A G I P O D S U M O W U JĄ C E M Ó J K O M E N T A R Z

(1) L ogicy po d ejrzliw ie p a trz ą n a arg u m e n tację p ersw azy jn ą . P o w o d em je s t to, że często d okonu je się w n iej ró ż n o rak ich n ad u ży ć. A rg u m e n ta cja p e rsw a ­ zyjna stanow i w szak że tylko n arzęd z ie k sz ta łto w a n ia p o staw lu d zi i ja k o tak a m oże być przep ro w ad zan a „ u c zciw ie” i pod w zg lęd em lo g iczn y m (co do rzetelności zabiegów p o zn aw czy ch ), i pod w zg lęd em m o raln y m (co do sz la ­ chetności w ybran ych celów ).

A rgu m en tację sto so w an ą p rzez S ty c zn ia nazyw am h erm e n eu ty cz n ą, p o n ie ­ w aż d o k onuje się w niej o d sło n ięcia, u jaw n ien ia , o d k ry c ia p e łn eg o sensu (treści? składników ?) p o znaw czego aktu p ew n eg o stan u rzeczy i je d n o c z e śn ie w yrazu tego aktu w p ostaci zd an ia o zn a jm u jąc eg o . N azy w am tę arg u m e n tację

(10)

(h e rm en eu ty cz n ą) p ersw azy jn ą , gdyż zm ierza się w n iej do n ow ej definicji re aln ej aktu stw ierd z an ia, za w ierającej pred y k aty d o datn io w arto ściu jące lub p re d y k aty d e o n ty cz n e o d o datnim ładunku em o cjo naln ym (z d zied ziny m oral­ n o ści). C elem arg u m e n tacji je s t sk ło n ien ie słu ch aczy /czy teln ik ó w do przyjęcia n a c zeln ej zasad y ety cz n ej (i poch odnych od niej norm ) na po d staw ie refleksji nad w łasn y m i ak tam i p raw d ziw eg o pozn ania.

(2) M o cn ą stro n ą arg u m e n tacji podanej w arty k u le S tycznia je s t w yjście od tego, co w z g lę d n ie do ro sły czło w iek zna „od za w sze” : od do konyw anych p rz ez sieb ie aktów p o zn a n ia i to w arzy szą cej im w jak im ś stopniu sam ośw ia­ d o m o ści. Z ab ie g i h erm e n eu ty cz n e tego „datum d o św iad c zen ia” b u d zą liczne w ą tp liw o ści. Jakoś zb y t łatw o przech o d zi się w nich od n astaw ień (aspektów ) cz y sto p o zn a w cz y ch do n astaw ień (aspektów ) w arto ściu jący ch i pow innościo- w ych. Ł ączy się lub m iesza praw d ę lo g ic z n ą (p raw d ziw o ść ja k o cech ę zdania) z p ra w d ą m eta fiz y c z n ą (w ła śc iw o śc ią by tu w relacji do idei lub um ysłu), a n aw et z p ra w d ą tra n sc e n d e n ta ln ą (in te lig ib iln o śc ią by tu ). W licznych w ypo­ w ied z ia ch ch y b a h ip o sta z u je się praw dę (b ę d ą c ą zaw sze p ew n ą w łasnością), tj. trak tu je j ą tak, ja k b y b y ła p rzedm io tem realny m . Co w ięcej, m ów iąc 0 „ resp ek c ie dla p ra w d y ” czy byciu „po w iern ik iem p ra w d y ” sug eruje się w zg lęd em n iej p o staw y , k tó re przy w łaściw y m znaczen iu słów „resp ek t” 1 „ p o w ie rn ik ” żyw im y w sto su n k u do lu d zi-o só b . W ten sposób u o sab ia się praw d ę, bądź - przy p rzenośn ym zn aczeniu „resp ek tu ” i „p o w ie rn ik a” - m ów i się o ja k ic h ś m g listy ch o d n iesien iac h do p raw dy. L o g ik nazw ałby to błędem p o m iesza n ia kateg o rii.

Jestem zw o len n ik iem pog ląd u , że w an a liz ie zm ierzającej do w ykrycia isto tn y ch cz y n n ik ó w postaw czy zachow ań lu d zi filo z o f po w inien odw oływ ać się do d o b rz e p o tw ierd z o n y ch rezu ltató w bad ań p sych o lo g iczn y ch . Bez tego o p a rc ia - w p u n k cie w y jścia ro zw ażań - d y sp o n u je tylko w łasn ą zd row oroz­ są d k o w ą w ie d z ą o życiu lud zk im , w ied z ą i szczu płą, i zaw od ną. W ydaje mi się, że p o d an a p rzez S ty c zn ia h erm e n eu ty k a w y bran ych przyk ład ów m a nisk ą w a rto ść a rg u m e n ta c y jn ą w łaśn ie dlateg o , iż b rak je j o p arcia n a naukow ej w iedzy p sy c h o lo g ic z n e j. A p o n ad to b udzi p o d ejrzen ie, iż je s t „inspirow ana in te n c ją ” zd o b y c ia p o tw ierd z en ia pożąd an y ch tez. S tyczeń ch ętn ie przyw ołuje p rz y k ład y po staci z d zieł literack ich (A n ty g o n a, S o krates - też w części stw o rzo n y talen tem lite rac k im P latona). O tó ż są to p ew ne w zo rce u prag n io ­ nych p rzez e ty k a zach o w ań , a nie opis zach o w ań realny ch ludzi, k tó re m ają stan o w ić „d atu m d o św ia d c z e n ia ” . W arty k u le niep o k o jąco p rz em ien ia się sens słow a „ a firm a c ja ” w zw rotach: „a firm acja faktu w są d z ie ”, „a firm acja im pera­ ty w u ” , „a firm a c ja sieb ie ja k o ...” , „a firm acja k ażd ego d ru g ie g o ...” Sądzę, iż stru k tu rę w łasn e g o „ ja ” (i w k o n sek w en cji k ażd eg o dru g ieg o „ ja ”) należy

(11)

odkryw ać badając zarazem ak tyw ność p o zn a w cz ą, w o lity w n o -e m o c jo n a ln ą i zachow ania czło w iek a. Z ało żen ie, iż akt p o zn aw czy o w o c u ją cy p ra w d z i­ w ym i sądam i je s t tak fun d am en taln y d la n atu ry cz ło w iek a, że m o żn a z n ieg o w yw ieść inne rod zaje aktyw ności tej n atu ry , zdaje się być p e w n ą p o sta c ią n ieupraw nion ego w ety ce in telek tu alizm u (w ie d za = cn ota).

(3) N a koniec je sz c z e krótka o d p o w ied ź na pytanie: C zy i ja k praw da zobow iązuje? S ądzę, iż praw dy zo b o w ią z u ją na ró ż n e sp o so b y , za le żn ie od dziedziny, do której należą. S tary p o d ział w iedzy ze w zg lęd u n a cel p rz e d ­ m iotow y nie stracił na ak tu aln o ści. W ied za je s t teo re ty czn a , je ż e li p o w staje z d ążenia do p o zn an ia praw dy dla n iej sam ej; je s t p ra k ty c zn a (w trad ycyjny m sensie), je śli zm ierza do p o zn an ia dobra, aby w łaśc iw ie k iero w ać p o stę p o w a ­ niem ; je st techniczna, je śli d o tyczy p ra w id ło w o ści, k tó ry ch zn a jo m o ść u m o ż li­ w ia w ytw arzanie u ży tecznych rzeczy. W za k resie w iedzy teo rety czn ej p o zn a­ ne praw dy zo b o w ią zu ją czło w iek a, który ch ce m y śleć i m ó w ić racjo n aln ie, do resp ek to w an ia ich logicznych k o n sek w en cji. K to tego nie czy ni, p o p ełn ia błąd poznaw czy - i nic w ięcej (p rzy n ajm n iej b ez p o śred n io ). W d zied z in ie w iedzy p ra k ty c zn ej-e ty czn e j praw dy d o ty c z ą rodzajów d o b ra (w arto ści), k tó re człow iek pow in ien realizo w ać ze w z g lęd u na ro zw ó j sw ej o so b o w ej n atury. Poznane praw dy etyczne z o b o w ią zu ją m n ie do o k re ślo n e g o zacho w ania; le k ­ cew ażąc to zob o w iązan ie, obciążam się w iną. R esp ek to w a n ie p raw d z zak resu w iedzy tech n iczn ej - to spraw a racjo n aln y ch działań p ra k ty c zn y ch (w d z is ie j­ szym rozum ien iu tego term inu). K to nie k ie ru je się tak im i praw dam i (np. o fu n kcjonow aniu sam ochodu), ten tylko w p ew ny ch o k o liczn o śc ia ch p o stę ­ puje zarazem n iem o ralnie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Filipiaka obej- muje przegląd najważniejszego i najnowszego piśmien- nictwa dotyczącego bezpieczeństwa kardiologicznego długodziałających wziewnych b 2 -mimetyków (LABA,

chorych wyka- zała, że objawy niepożądane u osób, które otrzymywa- ły LABA, w stosunku do tych, którzy stosowali tylko ICS, nie różniły się istotnie (ryzyko względne

do… (żeby dowiedzieć się jakich i do kogo, trzeba otworzyć wpis). Zamieszcza się także autorefleksje, za pośrednictwem których autorka opisuje swój rozwój zawodowy i oso-

Typowe dla poko- lenia obarczonego postpamięcią nakładanie się na siebie narracji poprzedniej generacji oraz osobistych przeżyć, o którego konsekwencjach pisali także Karein

Inną sprawą jest oczywiście to, na jakiej zasadzie podejmujemy racjonalne decyzje moralne – już w omawianym artykule Styczeń wskazuje na to, że sąd moralny odnosi się do

Filipiuk Monika (dr); Wydzia$ Zarz"dzania w Ciechanowie (WSM w Warszawie) Ganzha Maria (prof. dr hab.); Instytut Bada% Systemowych PAN, Poli-..

Rusinek Jan (dr hab. WSM); Wy#sza Szko"a Mened#erska w Warszawie Staniek Zbigniew (dr hab. dr hab.); Uniwersytet Warszawski, Instytut Stosunków

SB1 Siedzenie kierowcy komfortowe Seria. H15 Podgrzewany fotel pasażera obok kierowcy