• Nie Znaleziono Wyników

Wiedza górnicza i hutnicza Walentego Roździeńskiego : w 350-lecie "Officiny ferraria"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiedza górnicza i hutnicza Walentego Roździeńskiego : w 350-lecie "Officiny ferraria""

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

M ieczysław Radw an

WIEDZA GÓRNICZA I HUTNICZA WALENTEGO ROŻDZIENSKIEGO W 350-LECIE „OFFICINY FERRARI A “ *

W roku 1612 z niewiekiej drukarenki Szymona Kempiniego w Krako­ w ie wyszedł w świat poemat Walentego Roździeńskiego Officina jerraria

albo huta y w arstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego. W literatu­

rze i bibliografii polskiej poemat ten do niedawna nie był notowany — brak tej pozycji nie tylko u J. Osińskiego i H. Łabęckiego, ale nawet u wszechstronnego Estreichera. Dopiero w 1929 r. ukazała się pierwsza notatka ks. Formanowicza o poemacie — okazało się, że w bibliotece kapi­ tulnej w Gnieźnie, w klocku wśród innych druków z lat 1583— 1628 przechował się unikalny jego egzemplarz. Prof. R. Pollak przygotował i oddał jego fragmenty do druku w 1933 r., pierwszy zaś przedruk ca­ łości wraz z komentarzami ukazał się w 1936 r. Dalsza reedycja nastą­ piła w 1948 r. Wreszcie w końcu 1962 r. ukazało się wydanie pomni­ kowe zawierające fotokopię oryginału i jego transkrypcję oraz pełne ko­ mentarze ł.

Już pojawienie się na półkach księgarskich fragmentów i pierwsze­ go przedruku wywołało sensację. Było w iele powodów ku temu: nie- - znany dotychczas śląski kuźnik napisał poemat „o kuźniach szlachetne­ go dzieła żelaznego“, i to nie gwarą śląską lecz — jak dalsze badania potwierdziły — językiem literackim z czasów Odrodzenia.

Od tej chwili aż do dni ostatnich poemat Roździeńskiego- był na warsztacie wielu badaczy, wzmiankowano o nim w wielu publikacjach popularnych, a urywki zamieszczano w podręcznikach szkolnych. Ogó­ łem odnotowano ok. 300 pozycji bibliograficznych 2. Gdy odrzucić z tę­ go pozycje wtórne, okaże się, że prace naukowe są stosunkowo liczne, w przeważającej jednak większości są one pisane z punktu widzenia historii języka polskiego i literatury, a poza tym kilku badaczy oma­ wiało środowisko, w którym działał Roździeński, doszukując się też przyczynków do- jego życiorysu.

Wśród tak wielu prac omawiających całość dzieła czy też jego od­ dzielne dziedziny możemy podać tylko trzy głosy techników. Są to artykuły: W. Kuczewskiego w „Hutniku“ z 1933 r., S. Pluszczewskiego

* P ie rw sz a w e r s ja a rty k u łu b y ła re fe ro w a n a p rze z a u to ra w d n iu 3 V 1963 podczas uroczystości D ni H u tn ik a w A k ad e m ii G ó rn icz o -H u tn ic ze j w K ra k o w ie .

1 W. R o ź d z i e ń s k i , O ffic in a fe rra ria abo h u ta i w a rsta t z k u ź n ia m i szla ­

ch e tn e g o d zie ła żelaznego. O p raco w ali R. P o lla k , M. R a d w a n i S. R ospond. W roc­

ła w —W arszaw a—K ra k ó w 1962. W ydane p rze z I n s ty tu t Ś lą sk i w O polu i Ś lą sk i I n s ty tu t N au k o w y w K atow icach. D alej cy to w an e ja k o „w y d a n ie p o m n ik o w e ” .

* P e łn ą , p rzy g o to w a n ą d o d r u k u w w y d a w n ic tw ie R o źd zie ń scia n a b ib lio g ra fię odnoszącą się do W. R oździeńskiego i je g o dzieła spo rząd ził zespół p ra c o w n ik ó w B ib lio te k i G łów nej A kadem ii G ó rn icz o -H u tn ic ze j pod re d a k c ją W. P iaseckiego.

(3)

z 1952 r. na temat słownictwa technicznego i mój w wydaniu pom­ nikowym 3.

Wszyscy dotychczasowi badacze, którzy zabierali głos co do całości poematu, są zgodni w rozróżnieniu dwóch jego części: erudycyjnej i fachowej. W części erudycyjnej Roździeński nawiązując do ówcze­ snych zwyczajów' zaczyna opowieść od wezwania muz starożytnych, aby mu pomogły w rymopisach, a dalej szeroko omawia historię bajecz­ ną hutnictwa żelaza, wykorzystując przekazy z literatury obcej a nawet Biblii. Ale — jak to- wykazali znawcy literatury starożytnej4 — erudy­ cja Roździeńskiego jest raczej wtórna, z drugiej ręki, nie pozbawiona pomyłek i przeistoczeń, świadczących, że literatury zwłaszcza greckiej nie znał on w oryginałach, korzystając z przekazów łacińskich.

Jednocześnie historycy języka polskiego, jak A. Briickner, S. Ro- spond czy R. Pollak, podkreślają, że — zwłaszcza w terminologii facho­ wej — doszukać się można w poemacie wielu zabytków języka staro­ polskiego, w składni zaś i rymotwórstwie całości poematu — wpływów poezji Kochanowskiego 5.

Przedmiotem naszych rozważań będzie część fachowa, co do której badacze są zdania, że w treści jest oryginalna, oparta na własnym ro­ zeznaniu Roździeńskiego. Trudności przy studiowaniu dzieła pochodzą jedynie stąd, że autor zgodnie z panującymi ówcześnie zwyczajami pokusił się o formę rymowaną. Nie był w tym względzie odosobniony. Wszak Ślązak Adam Schroeter po łacinie wierszem opisywał saliny wie­ lickie podobnie jak Krzysztof Winter — śląskie kuźnice6. Rymotwór-

stwo kwitło zwłaszcza w wiekach XVII i XVIII, a do tej formy uciekali się nawet autorzy dzieł naukowych 7. Oczywiście, pióro w spracowanym ręku zawodowego kuźnika nie zawsze zdołało się pogodzić z przepisami literackimi. Stąd mamy często u Roździeńskiego do czynienia ze zbyt lapidarnym ujęciem, wielką dowolnością układu zdań, skrótami itp. W łaściwe odczytanie myśli autora związane jest więc z pewnym w ysił­ kiem czytelnika, a nawet — powiedzmy więcej — wymaga pewnego

8 W. K u c z e w s k i , P o e m a t z t. 1612 o rudach, h u ta c h i k u ź n ik a c h n a Śląsku i w Polsce. „ H u tn ik ” , n r 4/1933 o ra z u stę p w tegoż M eta lu rg ii żelaza, t. I. K a to w i­

c e 1951, s. 167— 170; S. P l u s z c z e w s k i, Z d zie jó w polskieg o sło w n ic tw a h u tn i­

czego. „W iadom ości P o lskiego K o m ite tu N o rm alizacy jn eg o ” , n r 7/1952; M. R a ­ d w a n ; S u ń a d ek w ia ryg o d n y . W yd an ie pom nikow e, s. L X III—L X X X V II.

4 R. P o l l a k , W stęp w y d a w c ó w . W y d an ie p om nikow e, s. IX —X V III; J. Ł a - n o w s k i , H. M y ś l i w i e c , Ś w ia t a n ty c z n y w „ O fficina fe rra ria ”. R e fe ra t n a se­ s ji n au k o w e j pośw ięconej W. R o ździeńskiem u w K ato w icach , 6— 7 X II 1962 (tezy po­ w ielone).

5 „H isto ry k ję z y k a polskiego s tw ie rd z a zdecydow anie, że b y ła to polszczyzna ja k n a jb a rd z ie j lite ra c k a , w zo ro w a n a n a ren e san so w e j, n ie ra z w p ro s t n a ś la d u ją c a K ochanow skiego, co do sy stem u g ram a ty c z n e g o ry g o ry sty cz n ie n a m o d łę X V I-w iecz- n ą zn o rm alizo w an a, zaś co d o sło w n ic tw a d w u w a rstw o w a ; w p o czątk o w ej p a rtii e ru d y c y jn e j k o n se rw a ty w n e , d o sto jn e i archaiczne, zaś w końcow ej n ie e ru d y c y j- n e j, fach o w ej potoczne, n ie ra z w p ro s t gw arow e, w z a k re sie te rm in o lo g ii h u tn i­

czej i górniczej z d u m iew a jąc o św ieże i p io n ie rsk ie o ra z ro d zim e” . S. R o s p o n d ,

Trud, ję z y k o w y i a r ty s ty c z n y W a len teg o R oźd zień skieg o . R e fe ra t n a se sji w y m ie­

n io n e j w p rzy p . 4 (te k st pow ielony, s. 18— 19).

* A. S c h r o e t e r , Ś a lin a r iu m V ie lic e n siu m ju c u n d a ac ve ra descriptio. C raco- v ia e 1553; K. W i n t e r , F erri o ffic in a r u m fo d in a ru m ą u e S ile sia c a ru m descriptio

e t d e v o ta tio brevis. F ra n c fo rt 1556.

7 „Co w d r u k u ogłaszano, czy asce ty k czy p an e g iry k , p rzy jm o w a ło albo u d a ­ w a ło fo rm ę lite r a c k ą ” . A. B r i i c k n e r , D zieje k u ltu r y p o lsk ie j, t. II, W arszaw a 1958, s. 599.

(4)

W ied za górnicza i h u tn ic za W a len teg o R o źd zie ń sk ie g o 493

nawyku. Pomimo to z tych z trudem skleconych strof wyziera dosko­ nała rzetelność w podawaniu treści fachowej.

Na osobę autora poematu możemy patrzeć z dwóch punktów widze­ nia: jest on i świadkiem w iarygodnym 8, na którego świadectwie może­ my polegać, i znawcą, który realnie ocenia zachodzące obok niego zja­ wiska, umie je przyczynowo powiązać i w miarę potrzeby wykorzystać. A tego, co wie, całego zasobu swej wiedzy, nie chowa pod korcem, ale decyduje się przekazać następcom.

Powstaje tu pytanie: skąd czerpał nasz kuźnik stosunkowo duży — ponad przeciętność — zasób wiadomości fachowych? Jakaś część jego wiedzy pochodzić mogła z literatury. N iewiele wiem y o jego wykształ­ ceniu. Prawdopodobnie uczęszczał do przykościelnej szkoły w Mysło­ wicach, był jednak raczej samoukiem. Jak już powiedzieliśmy, część eru- dycyjną poematu oparł prawie wyłącznie na dziełach przeczytanych, może nawet bez specjalnego doboru. Według przypuszczenia prof. Pol- laka, Roździeński korzystał z bogatego księgozbioru Andrzeja Koch- cickiego, wielkiego' śląskiego feudała i protektora naszego- kuźnika. Nie odszukano dotychczas katalogu tej biblioteki i dlatego o tym, co Roź­ dzieński mógł przeczytać możemy bądź sądzić według tego, co sam na marginesach pracy podaje, bądź też drogą żmudnych porównywań do­ szukiwać się tego, co z jakiegoś autora przejął i włączył do poematu, biorąc też pod uwagę, że niektórych dzieł nie wykorzystał, choć pra­ wdopodobnie je czytał.

Z interesującej nas literatury hutniczej i górniczej wypada brać pod uwagę Kaspra Schwenckfeldta Stirrpium et fossilium Silesie ca-

talogus z 1600 r. (część traktująca o mineralogii). Z dzieł Georgiusa

Agricoli najwięcej mógł Roździeński czerpać wiadomości górniczych, być może przeczytał De re metallica, ale — jak dalej zobaczymy — nie­ wiele stąd zaczerpnął. Wydaje się wątpliwe, by korzystał z pracy Bi- ringuccia De la pirotechnia 9. Być może poza tym, że jakieś wtórne ele­ menty mogły się przedostać do- poematu z prac przygodnych. Trzeba jednak stwierdzić, że Officina ferraria nie wykazuje cech kompilacji w dziedzinie fachu, który Roździeński uprawiał.

Czy Roździeński słyszał o* nowościach techniki wielkopiecowej, któ­ ra na zachodzie Europy zdobywała wówczas coraz szersze zastosowanie? Z poematu widzimy jedynie, że znana mu była — może z kroniki Haika — technika wytopu w piecach szybowych, tzw. Stiickofen. Opi­ suje ją bardzo plastycznie i — jak to mogłem na innym miejscu porów­ nać 10 — zgodnie z dokumentacją XVIII-wieczną. Natomiast z techniką wielkopiecową się nie stykał, pierwszy wielki piec w Polsce wybudo­ wano- bowiem dopiero po wyjściu z druku poematu, a od Agricoli, który jedynie tylko wspominał o możliwości odlewania, niew iele mógł się do­ wiedzieć.

Roździeński był konserwatystą i trzymał się polskiej techniki ni­ skich pieców, która w XVI w. przeżywała u nas najświetniejszy okres rozwoju, a w wiekach XVII—XVIII opanowała Białoruś i Ukrainę. W XVI w. zaś wielkopiecownictwo zaledwie zwolna wychodziło z okresu

8 M. R a d w a n , Ś w ia d e k w ia ryg o d n y. W y d an ie pom nikow e.

9 P ra c a Biringu-ccia b y ła k ilk a k ro tn ie w y d a n a w X V I w., ale po w ło sk u i f r a n ­ cusku. A grícola p o d a ł z re sz tą podobny opis p ro cesu dym arsk ieg o .

10 M. R a d w a n , K ie d y p o w s ta ł i ja k w yg lą d a ł p ie r w s z y w ie lk i p iec w Polsce. „ H u tn ik ”, n r 2/1936.

(5)

pierwocin i pod wzglądem rentowności i wydajności — mówi o tym szerzej znakomity historyk hutnictwa rosyjskiego S. G. Strum ilin11 —■ nie miało jeszcze przewagi nad polską dymarką.

W opisie techniki dymarskiej w iele mógł Roździeński zaczerpnąć z wielowiekowej tradycji. Wszak początków hutnictwa żelaznego na Śląsku możemy się doszukać co najmniej na dwa tysiące lat przed uka­ zaniem się Officiny. A na lat co najmniej trzysta przedtem powstała kuźnica oparta o energię wód płynących. Klasyczny więc typ kuźnicy, jaki się rysuje z opisu Roździeńskiego, był typem przeżywającym wów­ czas kulminację jakościową i ilościową, rozwiniętym na podstawie prak­ tyki kilku stuleci. Świadczy o tym terminologia O fficiny, w której wie­ le jest pomników języka staropolskiego.

5. Płuszczewiski przeprowadził próbę systematyki językowej termi­

nów technicznych Roździeńskiego12. Okazało się, że co najmniej 70% są to terminy czysto polskie, 20®/o — niemieckie, prawie w całości od­ noszące się do narzędzi, jak h&sprys, zynkierz, formyzel itd., i części młota, jak ryttel, buksze, hełza itd. Natomiast terminologia napędu wodnego, węglarstwa, miechów i ich części jest w całości wyraźnie pol­ ska podobnie jak terminy takie, jak żużel(a), ruda, grąp, karcz, młot, miech itd. Część terminów, jak łupka (lupus), forma, fodyna, metal, officina a nawet cyngowanie, pochodzi z łaciny, ale dawno już stała się międzynarodowa. Ogólnie można stwierdzić, że nie widać pożyczek ję­ zykowych świeższych niż dwusitu- czy trzystuletnich 13.

Wiele wiadomości zawdzięcza Roździeński informacjom osobistym ze środowiska tak hutniczego, jak i niehutniczego. Etnografowie np. doszukują się pewnych fragmentów wierzeń czy przesądów zebranych na m iejscu 14. Spotykają się i inne informacje zastanawiające, jak np. wiadomość O' kuźnikaćh polskich, którzy — jak potwierdzają też źródła miejscowe — wprowadzać zaczęli na Białorusi, Ukrainie i Rusi Mo­ skiewskiej proces dymarski na sposób polskich dymarek niskich opar­ tych O’ „kunszty wodne“ 15. Jest to dowód tak słabo naświetlonego w pol­ 11 P rz e w a g a te c h n ik i w ielkopiecow ej n a d d y m a rs k ą n ie p o le g ała n a ty m , że d a w a ła su ró w k ę n a odlew y, a n i n a ty m , że osiąg an o t u lepsze w sk aź n ik i te c h ­ n iczno-ekonom iczne, lecz n a ty m , że w m ia rę o p a n o w y w a n ia n ow ej te c h n ik i b y ł m o żliw y ilościow y rozw ój p ro d u k cji. P o r.: S. G. S t r u m i l i n , Isto rija czo rn o j m ie -

ta łłu rg ii w S S S R . M oskw a 1954, s. 76—80 i s. 98—99.

12 P ra c a c y to w a n a w p rzy p . 3.

18 T a k np. te rm in y : h esp ry s, zy n k ierz i in. z n a la zły się w d o k u m e n ta c h ła ­ c iń sk ic h ju ż z X IV w.

14 „Co k ro k d o w iad u jem y się t u o szczegółach s k ą d in ą d n ie zn a n y ch ; z opo­ w ieści w y ła n ia ją się p o sta cie le g e n d a rn e n a jd a w n ie jsz y c h k u źn ik ó w śląskich, p rz e w ija ją się w ą tk i p o d ań h u tn ic zy c h o F re sz lu o d a rty m ze sk ó ry p rze z sz a ta n a , o S z a rle ju , R ybce, o w ie tru n k a c h p ło m ien isty ch , o la ta w c a c h w p ostaci b łęd n y ch o gników , o s k a rb n ik a c h i d u ch ach ziem nych, o ubozach kuźniczych. T en p o kaźny w k ła d g órniczego fo lk lo ru , leg en d y i dem onologii w o ry g in a ln ą część p o e m a tu w ią ­ że ją m ocno z lu d o w ą k u ltu r ą m acierzy steg o Ś lą sk a i n a w iele l a t p rz e d ro m a n ­ ty z m e m się g a d o tw órczości lu d o w e j” . R . P o l l a k , W stę p w y d a w c ó w . W y d a n ie po m n ik o w e, s. XTI—X III.

“ M. R a d w a n , O ku źn ic a c h b e z k u n s z tó w w o d n y ch i o k u ź n ik a ć h p o lsk ic h

na B iałorusi. R e fe ra t n a se sji w y m ie n io n ej w p rzyp. 4 (tek st pow ielony). P o r. n a d ­

to : P . K . F i e d o r e n k o , R u d n i le w o b ie rie żn o j U k ra in y w X V I I — X V I I I w w . M o sk w a 1960 o ra z cy to w a n ą p ra c ę S. G. S tru m iłin a , s. 67—80. W ynik ało b y stą d , że n a B ia ło ru si i U k ra in ie z te j i ta m te j stro n y D n ie p ru w w ie k a c h X V II—X V III liczb a ru d n i (odpow iednik p o lsk iej k uźnicy) doch o d ziła do ty sią c a sz tu k . P ro c es technologiczny, k o n s tru k c ja r u d n i a n a d e w śz y stk o te rm in o lo g ia p rocesu p ro d u k ­ cy jn eg o i w y p o saż en ia id e n ty cz n e b y ły ja k w opisie W. R oździeńskiego.

(6)

W ied za górnicza i h u tn ic za W a len teg o R o źd zie ń skieg o 495

skiej literaturze historycznej promieniowania naszej techniki hutni­ czej na wschodnie rubieże Rzeczpospolitej, a nawet i poza nie.

Metoda poznawcza, metoda oceny zjawisk z dziedziny zawodu hut­ niczego' polega u Roździeńskiego na autopsji i doświadczeniu.

Górnikiem Roździeński na pew no'nie był, choć możemy zebrać z je­ go strof w iele interesujących wiadomości na temat górnictwa. Są one przeważnie charakteru ogólnego i możliwości pożyczek ze Schwenk- feldta czy Agricoli są tu większe. W iele jednak szczegółów niewątpli­ w ie notuje Roździeński z autopsji. Podane przez niego rozmieszczenie i charakterystyka złóż rudnych z terenu Śląska i Zachodniej Małopol­ ski są zgodne z dzisiejszym rozeznaniem 19.

Przede wszystkim jest jednak odbiorcą pracy górnika i to odbiorcą wymagającym. Swoistą metodę poznania rud stosuje i do stosowania zaleca. Rudy — powiada —

...kształt w ziemskiej głębokości

Najdują, lecz ją poznać rzecz trudna w istności. Nie raz przy spuszczaniu w ogniu ją zrozumiesz

Aż dopiero kiedy jej kilkakroć spróbujesz. (Gv/18— 2 1 )17

A więc własności rudy można poznać tylko po wyniku przetopu, i to kilkakrotnego.

Roździeński poświęca rudom cały rozdział. Na początku w kilku wierszach wspomina o rudach stosowanych w starożytności, o których mógł się dowiedzieć z literatury. A le dalej opisuje tylko rudy krajo­ we, często znane mu z własnych doświadczeń.

Bardzo wysoko sobie chwali rudę niwecką ze złóż częstochowskich. Jest to ruda tak dobra, że też z niej może być

I stal, ale ją trzeba dułem z grąpów czynić. (G2v/7—8). O rudach częstochowskich posiada w iele wiadomości:

Rozmaitego też kształtu tam rudę najdują v Której wielką obfitość zawżdy wykopują

Z ziemie, lecz w każdej górze jest jej własność insza: Jest twarda, żelaziwa, jest też i wolniejsza.

Przeto tam pospolicie te rudy mieszają I tak lepsze żelazo niż z jednej działają. To> stąd wiem, iż też tam były officyny

Żelazne do' rządzenia mego zlecone. (G2V/15—22). Najwyższą ocenę daje jednak rudzie żyglińskiej:

Tegoż kształtu na Śląsku jest w bytomskim państwie, Której w cnocie podobnej nie masz w chrześcijaństwie. Piekarską a żyglińską tę rudę mianują

Pospolicie — od miejsc tych tam, gdzie ją kopają. (G3v/27— 30). A dalej:

Tak z niej dobre żelazo, że nad nie lepszego Nie masz w e wszej Europie czasu dzisiejszego: Zwarne, mocne, niekrewkie, a czasem przechodzi

W mocy i stal, kiedy mu więc ogniem dogodzi. (G4/9— 12). *• P o r.: M. R a d w a n , Ś w ia d e k w ia ryg o d n y . W y d a n ie pom nikow e.

17 P o d a n e p rzy w y ją tk a c h z p o e m a tu sig n u m o d p o w iad a p a g in a c ji o ry g in a łu (por. w y d a n ie pom nikow e).

(7)

Roździeński zna też inne rudy:

Jest jeszcze druga ruda inakszej własności Niż ta pierwsza, na błociech najdują jej dości; Leży w wodzie pod razem; zową ją błotnicą, A mógłby ją prze cnotę jej nazwać złotnicą. Bardzo spieszna na dęcie, nie trzeba jej palić, Tylko' wypłokawszy ją z piasku, ma piec walić; Przechodzi w swej plenności rud wszystkich rodzaje, Jeno iże żelazo bardzo krewkie daje. (G3/2I—28).

Mowa tu o- rudzie darniowej, łatwo redukcyjnej, pospolitej w nie­ których dzielnicach polskich.

Niektóre rudy zna raczej ze słyszenia, choć mógł się z nimi i zetknąć:

Jest zasię taka ruda, w której też miedź bywa, A le zawżdy żelazo niepowarne dawa.

Wszakoż onę surowość w niej złotnica psuje,

Kiedy jej do niej przyda, a z nią ją szmelcuje. (G2/2I—2 4 )18. Jest też tam ruda taka, w której kies rad bywa,

Barzo plenne w żelazo, jeno iż złe dawa; Każdą rudę zepsuje, z żadną sie nie zgodzi,

Przeto sie jej kuźnicy wystrzegają radzi. (G2v/27—30).

Roździeński przygotowaniu rudy do wytopu przypisuje wielką wa­ gę. A więc: niektóre rudy

...potrzeba upalić na roszeie

Tak jako' kruszec srebrny, a potym ją czyście Żelaznymi cepami zmłocić, więc i piasek

Potrzeba z niej przetakiem wychędożyć wszytek. (G3/ I7—20). W poemacie Roździeńskiego w części fachowej na czoło wysuwa się rozdział Porządek gospodarstwa kuźniczego, który daje plastyczny obraz kuźniczej gospodarki w XVI w. Można według niego z powo­

dzeniem odtworzyć pełny inwentarz wyposażenia oraz „kunsztów“, pokrywający się z tym, co dają zapisy w dokumentach pisanych — lu­ stracjach i inwentarzach. Jeszcze łatwiej wyrobić sobie pojęcie o orga­ nizacji wewnętrznej kuźnicy i o> podziale pracy pomiędzy członkami załogi, przy czym i tu opis pokrywa się z tym, co można prześledzić z różnych przyczynków19.

Nic natomiast nie mówi Roździeński o zdolności produkcyjnej. Nie podaje też żadnych konkretnych wskaźników techniczno-ekonomicz­ nych. Ale tu nie jesteśmy bezradni — zachowały się pewne dokumen­ ty czy przesłanki łatwe do odczytania, które tę lukę wypełniają. Za­ chowały się też liczby produkcyjne kuźnicy bogucickiej, wprawdzie 18 P ra w d o p o d o b n e w y jaś n ien ie te j stro fy je s t n astęp u jące : m ied ź w s ta li (że­ lazie) m oże w y stęp o w ać w p o staci zw iązan ej ja k o sia rc ze k m iedzi, sk ła d n ik te n w y w o łu je k ru ch o ść n a gorąco, fo sfo r zaś z ru d y d arn io w e j w y w o łu je k ru ch o ść n a zim no. O ba sk ła d n ik i są sobie p rze ciw sta w n e, łą c z n ie z m n ie jsz a ją one k ru ch o ść w o d p o w ied n ich z a k resa ch p rzez obn iżen ie p rz y w y to p ie p ro ce n to w ej za w arto śc i dom ieszek.

19 P o r.: B. Z i e n t l a r a , D zie je m a łopolskiego h u tn ic tw a żelaznego X V I — X V I w. W a rsza w a 1954, s. 47—84; M. R a d w a n , R u d y , k u ź n ic e i h u ty żelaza w Polsce, W a rsz a w a 1963.

(8)

W ied za górnicza i h u tn ic za W a len teg o R o źd zie ń skieg o 497

z 1701 r., ale wiek XVII nie przyniósł w hutnictwie polskim istotnych zmian 20.

Najbardziej nas' jednak zajmuje przebieg procesu dymarskiego, jako procesu technologicznego polegającego na bezpośredniej redukcji rudy do żelaza metalicznego.

Z podręczników metalurgii wiemy, że jest to proces, polegający na usuwaniu z rudy tlenu w obecności reduktora, jakim jest tlenek węgla, przy odpowiedniej temperaturze i ciśnieniu. Wobec krótkiego czasu, jaki upływał od załadowania do przejścia rudy do strefy wysokich tem ­ peratur (powyżej 1200°), część powstałego po drodze tlenku żelazawego FeO nie zdążyła się zredukować i łączyła się z krzemionką skały płon­ nej, tworząc osnowę ciekłego żużla, który można było w warunkach dy- marki średniowiecznej wypuszczać „w dołek przy piecu“. Pozostała na­ tomiast część tlenku żelaza redukowała się do żelaza metalicznego. Istniały przy tym warunki, aby zredukowane cząsteczki żelaza w pew­ nej mierze się nawęglały. Zjawisko to było- już dość dawno> obserwowa­ ne i sygnalizowane przez metalurgów, badających proces dymarkowy — można tu wspomnieć Johna Pearce’a, Richarda François i innych 21. Przy pracach archeologicznych natrafiono na pozorne żużelki reagujące na magnes 22. Zawierały one drobne odpryski metalu, niekiedy wysoko n a- węglonego aż do struktur właściwych surówkom. François szczegółowo opisał przebieg procesu w piecu dymarskim katalońskim i wyznaczył ko­ lejne strefy redukcji rudy. W* strefie pierwszej obserwował on właściwe prażenie, w drugiej — początek redukcji i nawet powstawanie oddziel­ nych krupinek metalu, w trzeciej — żywą redukcję i początek nawęgla- nia, ożużlania i nawet zlepiania się cząsteczek, w czwartej wreszcie — energiczną redukcję, tworzenie się właściwego żużla i powstanie gąbki 23.

N iewątpliwie najbardziej interesującym zjawiskiem jest na węglanie. Agricola wspomina, że po ukończeniu kolejnego wytopu i po wyjęciu bryły z pieca pozostawały w spodzie kawałki — jak to nazywał — żelaza twardego i trudnego do obróbki24. Jakub Kazimierz Haur, który na pew­ no obserwował przebieg wytopu w dymarce polskiej podaje: „piec.., jest swojskim akomodowany zwyczajem, w którym łupy nadymają, znajdują się przy tym dule, kawalce u spodu łupy esencjonalnego żelaza, które na stal artują i na głowie miecznikom obracają“ 2S. Trzeba tu dodać, że na- węglone cząsteczki utrzymywały atomy węgla tak długo, dopóki nie zetknęły się z ciekłym żużlem, wtedy bowiem rozpoczynał się proces utleniania węgla. Jeśli więc dymarz dobrze przemieszał utworzoną gąbkę w ciekłym żużlu, otrzymywał żelazo z zanikającą zawartością węgla.

Roździeński nie mógł oczywiście wytłumaczyć zachodzących w piecu 20 P o r.: L. M u s i o ł , M a teria ły do d z ie jó w W ielkic h K a to w ic. K ato w ice 1934, s. 137; M. R a d w a n , W z lo ty i u p a d k i p o lsk ie g o h u tn ic tw a żelaznego. „P rze g ląd N auko w o -T ech n iczn y A k ad e m ii G órniczo -H u tn iczej w K ra k o w ie ”, s e r ia H , z. 1, K ra k ó w 1959.

21 P ra c e J . P e a rc e ’a i R. F ran ço is szczegółow o stre ś c ił L. B e c k , Die G eschich-

te des E isens, t. I. B rau n sch w eig 1891, s. 797 i n ast.

22 P o r. K . B i e l e n i n , S ta n o w isk o 4 w Jelen io w ie, p o w . O patów . „ K w a rta ln ik H isto rii K u ltu r y M a te ria ln e j” n r 4/1960.

23 S tre fy te’ o b serw o w an o i p rz y p ró b n y ch w y to p ac h d o k o n y w an y ch w P o lsce. P o r. np.: R . P l e i n e r, M. R a d w a n , P o lsk o -c zec h o sło w a ck ie dośw ia d czen ia w y ­

to p u żela za w d y m a rk a c h z o k r e su rzy m sk ie g o . „ K w a rta ln ik H isto rii N a u k i i T ec h ­

n ik i”, n r 3/1962, s. 314.

24 G. A g r i c o l a , De re m etallica, Basilleiae 1561, s. 337—342.

(9)

dymarskim zjawisk, ale widocznie dokładnie obserwował i umiał obser­ wacje wykorzystać. Mówi on o dymarzu:

Że się mniszka na łupie zerwać nic nie wstydzi,

• • • • • • . . . , •

Grąpem to być, gdy kować kowalom da, mieni,

Który się mu, kiedy dmie, pod łupem u czyn i26. (I4/I, 5—6).

Jak już wspomniałem, nie jestem przekonany, czy Roździeński czytał dzieło Agricoli De re metallica. O ile drzeworyt zamieszczony w tym dzie­ le najdokładniej odpowiada temu, co jesteśmy w stanie odtworzyć na podstawie Porządku gospodarstwa kuźniczego, o ty le relacja o procesie dymarskim różni się zasadniczo od opisu Roździeński ego, przy czym po­ daje on daleko więcej, szczegółów i to istotnych,

Oto np. cytat z Agricoli: Majster ...„niech najpierw wrzuca we w głę­ bienie w ęgiel i na nie tyle nasypie rozdrobnionej rudy żelaznej, zmiesza­ n ej z niegaszonym wapnem, ile się mieści na żelaznej szufli. Na to znów

niech warstwami nakłada w ęgiel i dosypuje n a nie rudy, dopóki nie zbu­ duje stosu łagodnie wznoszącego się; wreszcie podłożywszy ogień pod w ęgle podmuchem miechów kunsztownie umieszczonych w przewodzie niech go rozdmuchuje i wytapia“ 27.

Roździeński, o którego rzetelności i wiarygodności przekonaliśmy się wielokrotnie, nic nie wspomina o dodawaniu wapna do wsadu pieca dy­ marskiego. Natomiast przestrzega:

Jeśliże też u piecka w korycie jest glina Tłusta zawżdy, a z wodą dobrze umieszana,

Którą z wierzchu na piecu węgle rozpalone, ,

Dla tym lepszego grzania, ma być polewane. (I2v/9— 12).

Dodatek gliny do wsadur już nawet w znikomej ilości, nie miał więk­ szego znaczenia. Roździeński przypisywał jednak temu „hamrajoWi“ in­ ną, W jego przekonaniu, rolę, gdy zalecał kositarzowi:

...niechaj pusizcza mieszki a polewa

Hamrajem ogień, niech sie żelazo rozgrzewa. Bo gdy często na w ęgle rozpalone leje Taką wodę, tedy sie zawżdy spieszniej grzeje; Więc i węgla, a zwłaszcza gdy słabe, mniej gore,

, Broni z pieca parszczenia, a z wierzchu chłonieje 28. (Kv/24—29). Druga różnica w prowadzeniu pieca polegała na tym, że nasz kuźnik polecał:

Każdy dymarz, który jest w tym dziele ćwiczony Ma mieć, kiedy dąć puści, piec dobrze rozgrzany, Bo kiedy jest ciepły piec, spieszniej dęcie idzie I Węgla tym sposobem niewiele sie zejdzie. A w piecu zaś surowym rzadko co uparzy

Samej tylko żużle nawięcej naskwarzy, (l3v/21—26).

W definicji słowa „dymarka“ J.. Osiński zaznacza: „Dymarzę nim ru­ rę topić, piec wewnątrz gliną wylepiają, blisko 24 godziny wygrzewa-2* M niszek — część g ąb c za sta łu p k i, g ra p — o d ła m ek lu b o d p ry sk łu p k i p rz e ­ w a ż n ie naw ęg lo n ej, ja k i z n a jd o w an o w z a p raw ie piecow ej p o w y ję c iu łupki.

27 G. A g r í c o l a , ta m że . F ra g m e n t w tłu m ac ze n iu A. K ow alkow skiego.

28 D ośw iadczenia w y k a z u ją , że, gdy się za p ali z e w n ę trz n a g ó rn a w a r s tw a sto ­

s u w ęg la p rze z za ssa n ie dzikiego p o w ietrz a, w z a p ra w ie p ie c a d ym arskiego p rz e ­ m ie sz cza się tzw . ognisko s p a la n ia — sk ąd p o w s ta ją za k łó c en ia w p ro ce sie re d u k c ji.

(10)

W ied za górnicza i h u tn ic za W a len teg o R o żd zie ń sk ie g o 4 9 9

ją“ 29. W literaturze przedmiotu obydwa te sposoby b yły notowane. Róż­ nica z Agricoli odnośnie prowadzenia procesu jest tu wyraźna.

Między'wieloma obowiązkami kositarza czytamy: Grąpy, które sie.od łup czasem odłamu ją W cyngowaniu abo też gdy żelazo kują, Ma z pilnością koszytarz zbierać, opatrować

A do ognia w piec miotać i na dul szelcować. (K2/5—8).

Dotykamy tu ważnego problemu. W interpretacji J. Osińskiego „Dul — żelazo twarde podobne do stali, które w Dymarkách wyrabiają. Narzę­ dzia, które ostre być powinny dułem nakładają, z niego ostrza do nożów, głów nie do pałaszów, lemiesze robią, albo nim okładają“ 80. "Dul jako m etal o- podwyższonej jakości znany był w Polsce względnie powszech­

nie. Figuruje on niejednokrotnie jako część czynszu dzierżawnego za ’ kuźnicę: „unum currum ferri boni dicti dulowe“, lub wyraźniej: „unum

currum łupnego, unum currum dulowego“.

Mieszanka, którą kositarz obowiązany był zbierać i „na dul szmel­ cować“, składała się niewątpliwie z żelaznych odprysków o niewielkim ożużleniu i tego, co dziś nazywamy młotowiną, tj. dość czystych tlenków. Przetopienie tej mieszaniny w piecu dymarskim o stosunkowo dużym stężeniu tlenku węgla, ale o minimalnej ilości w e wsadzie skały płonnej mogło więc dawać produkt stosunkowo nawęglony i mało zanieczysz­ czony wtrąceniami żużlowymi. B ył to produkt o podwyższonej jakości. Stąd i cena „żelaza dulowe go“ była wyższa 81.

Na zakończenie chciałbym dodać, że kuźnicy moskiewscy produkowali w swoisty sposób tzw. układ, o własnościach zbliżonych do naszego dula. Według definicji ówczesnej układ nie był ani żelazem, ani stalą. Sposób produkcji opisany przez jednego z metalurgów rosyjskich32 na początku XIX w. polegał na tym, że krice (rodzaj naszej łupki) bardzo silnie przegrzewano w w ęglu drzewnym, a następnie bardzo energicznie chło­ dzono, najlepiej na śniegu. Krica pokrywała się wówczas nalotem tlen­ ków oraz wysoko nawęglonych cząstek, które odbijano młotami. Po utlenieniu w ten sposób partii kric przeprowadzano powtórny przetop, a po odpowiednim przekuciu w postaci prętów jako układ puszczano na przerób broni, a często wysyłano za granicę.

Roździeński znał inne jeszcze rodzaje produktu hutniczego: stal i ocyl. Niestety, nie odsłonił rąbka tajemnicy, na czym polegała różnica między nimi.

Omówiony tu z grubsza poemat, którego 350-letni jubileusz przy­ padł w roku ubiegłym, zajmuje w literaturze polskiej wyjątkowe sta­ nowisko. Już Benedykt Zientara 83 w historii małopolskiego hutnictwa zdefiniował stanowisko historyków: w zakresie historii techniki hutni­ czej Officina ferraría może być traktowana jako źródło, jako dokument pisany. Ta wysoka ocena utrzymuje się i pogłębia do dnia dzisiejszego^

29 J . O s i ń s k i , O pisanie p o lsk ic h żelaza fa b r y k . W a rsza w a 1782, s. 70 (słow ni­ czek).

30 T am że.

31 B. Z i e r! t a r a, op. cit., s. 81—82.

32 S. G. S t r u m i l i n , op. cit., s. 78 c y tu je F u łło n a , k tó reg o opis p ro d u k c ji u k ła ­

d u u k a z a ł się w d r u k u w 1819 r.

(11)

3HAHM H BA JIEHTBI P 0 3 ,H 3 E H B C K .0 r0 B OBJIACTM T O PH O rO A E J I A N M M E T A J I J i y P r M M K 3 5 0- J I E T M K ) I I0 3M L I „ O F F I C I N A F E R R A R I A ” B 1 6 1 2 r . b K p a K O B e B b i i n j i a m 3 n e n a T W n o s M a „ O i^ x J i M q M H a c f c e p p a p M H ” ' ( „ O f f i c i n a f e r r a r i a ” ) , H a n M c a H H a n C T H x a M n H a n o j i b C K O M H3b n c e C M J ie3C K H M K y3H e - ią o m B a j i e H T t i P o3f l3e H b C K M M . H e n3B e c T H b i i i p a H e e c x J i M ijM a j ib H b iM S n S j i w o r p a c p a M e f lM H C T B e H H b li i C O X p a H H B L U M M C H 3K3e M n j I H p I lO S M b l 6 b I J I H a f ó f le H B 1 9 2 9 r . M H e - C K O J ib K O p a3 n e p e n3f l a B a J i c H . H a K O H e q b 1 9 62 r . n o s M a B b i m j i a n o j i H b i M M3f l a H n e M B B M £ e (J iO T O T H n M M M T p a H C K p M n iJ M M C o S lH M p H b I M M K O M M eH TapM H M M . M c c j i e ^ O B a H w e M n p O M3B e f le H M H P0 3f l3 6H b C K O r O 3a H H J IM C b M C T O P M K M j i M T e p a T y p b l , H3b I K O B6^ b I , M C T O P M - KH MaTepMajIŁHOit K y J I b T y p b l M M C T O p M K M TeXHHKH.

IIO Q M a COCTOHT M3 3 B y X H a C T e ił, K O T O p b ie K pilT W K M H a 3 B a j l n SpyflM U M O H H O ił w n p o c J se cc M O H a jib H O M . I l e p B a a n a e r b n o c B a m e n a o 6 ll(m m c B e ^ e H M S M o p a 3BMTMM M e - T a jijiy p r M M , H a H H H a a c c a M b i x « p © b h m x B p e M e n .

B o BTOPO M HaCTM 3 B T 0 P n 0 3 M bI npM B O ftM T C B efleH M H O p y f l a x , B OCO eeHH OCTM o j K e j i e s H o f ł p y ^ e , o n w c b i B a e r o p r a H M 3 a t(M io p a S o r b i m o 6 o p y a o B a H n e K y3HMi;bi,.

b K O T O P O M o 6 p a 6 a T b r B a J i o c b c b i p o ^ y T H O e » c e j i e3 0, n O M e m a e T T a i c s c e M H O r o H K C J ie H -

Hbie coB erbi m o& bH C H eH H H , KOTOpbie flaiOT npeflCTaBJieHJie o HeM KaK o 3aB eflyio- m e M K y 3 H M i;eM X V I b ., a T a K js c e — h t o n p e f l C T a s j i n e r o c o 6 b i i ł M H T e p e c a j i h m c t o - P m k o b H a y K M m T e x H M K H — cB M flM T ejib C T B yK D T o x o p o u i e M 3 H a H K ii mm M e T a jf J i y p r a - n e c K O P O n p o i ; e c c a . C o H M H e H ite P o 3f l 3 e n c K o r o H B J iaeT C H h j i h m c t o p m k o b H e M c n e p n a -eMblM MCTOHHMKOM flJIH H03HaHMH erO 06lIIMpHbIX M 06CT0HT6JIbHbIX 3HaHMM B OSjia- ctm ropHoro fleJia m MerajuiypruM. 3tm CBe^eHMH M3Ji03KeHbi Po3fl3eHbCKMM He Bcer- fla CKJiaflHO, ho 3aTo HanMcaHbi Ha hmctom nojibCKOM H3biKe.

O c a M O M a B T O p e n o s M b i a o H a c f l o n w o M a j i o C B e fle H M M . H e y f l a n o c b y c T a H O B M T b HM f l a T b l e r o p O J K fle H M H , HM C M e p T M . M3B e C T H O JIMHIb, H TO O H n O J iy H M J I C K p O M H O e i 0 6 -p a3 0B a H M e m 6 w j i c o S c t b s h h o c a M o y n K O M , B e p o a r a o 6 b i j i 3H3k o m c H e K O T o p w M M COHMHeHMHM T e o p r a A r p M K O J iM . M3 BbICKa3bIBaHM[i. Po3fl3eHbCK0r0 M03K H0 CyflMTb o t o m , h t o c b o m 3H aH M H o h n e p n a j i M3 n p a K T M K M . O h c j i b i m a j i o h o b m x c n o c o 6 a x B b m j i a B K M a t e j i e3a , n p M M e H H B U i M x c H b a p y r a x c T p a H a x ( b I I l B e q M M , C t m p m m , H e x M M , H a P y C M ) , HO B 3T0M o 6 j i a C T M OH n p M f le p j K M B a j I C H K O H C e p B a T M B H b I X B3rHflOB H OCTajI • c h B e p e H C B o e M y c b i p o ^ y r a o M y M e T O f ly , K O T o p b i f ł b n o j i b i n e X V I b . n a x o f l m i c j i b n o j i p o M pacijBeTę m pacnpocTpaHHJics Ha flpyrMe CTpaHbi ( B e j i o p y c b m yKpaMHa).

T H E SCIEN C E OF M IN IN G AND M ETA LLU R G Y OF W A LEN TY RO ZD ZIEN SK I ON TH E 350th A N N IV ER SA R Y OF „O F F IC IN A F E R R A R IA ”

In th e y e a r 1612 a po em in verse, b y W a le n ty R ozdzienski a S ilesian F o u n d ry - -M a ste r le ft th e i>rinting p ress in C racow , u n d e r th e tit le „O fficina F e r r a r i a ” . U n k n o w n to o ffic ia l b ib lio g ra p h e rs, it h a s b ee n red isc o v ered in 1029, in a single copy, an d liv e d to be p u b lish ed re p e a te d ly , till its f u ll ed itio n in 1962, p h o to ty p e d and tra n sc rib e d , w ith n u m e ro u s a d d itio n a l co m m en taries.

T h e poem fo u n d its w a y to th e stu d io s of lite r a tu r e h isto ria n s, lin g u ists, and h isto ria n s o f m a te ria l c u ltu re and technology. T he critics d iv id e d it in tw o p a rts : th e f ir s t o n e w as d e te rm in e d as e ru d itio n a l, th e second o n e as pro fessio n al. In th e f irs t p a r t th e a u th o r gives a su rv e y o f th e h isto ry o f iro n m e ta llu rg y sin c e m ost a n c ie n t tim es.

(12)

W iedza górnicza i h u tn ic za W a len teg o R o źd zie ń sk ie g o 501

o rg a n iz a tio n an d e q u ip m e n t o f a sm e ltin g fu rn a c e , as w e ll as m a n y ad v ice s an d e x p la n a to ry com m ents w h e re fro m it c lea rly a p p e a rs t h a t th e a u th o r w a s a F o u n d ry M a ste r. W h at is m o re im p o r ta n t fo r us, h e d isp lay s a d ee p k n o w le d g e o f m e ta llu rg ic a l processes. To th e h isto ria n , th is book is a n en d less so u rc e o f in fo rm a tio n o n th e a u th o r’s m in in g an d m e ta llu rg y science, ex p re sse d in a n o fte n ro u g h b u t p u r e P o lish la n g u ag e.

We k n o w little , h o w ev e r, a b o u t th e a u th o r h im self. I t h a s n o t b e e n p o ssib le t o e s ta b lish th e d ate o f h is b irth o r d ea th . H is le a rn in g w as m o d e st, h e w as a s e lf- ta u g h t m a n , w e ll-re a d , b u t in a r a th e r c a su a l w ay.

H e w as p re su m a b ly a c q u a in te d w ith som e o f th e w o rk s od G eorgius A g rico la I t m a y b e se e n fro m h is o w n com m ents, th a t h is k n o w led g e w as o f a r a t h e r p r a c tic a l c h a ra c te r. H e h a d h e a rd a b o u t th e iro n -s m e ltin g te c h n iq u e a p p lie d in -other co u n tries (Sw eden, S ty ria , B ohem ia, R ussia), b u t h e re m a in e d a c o n s e r v a tis t an d relied o n th e sm e ltin g te ch n iq u e , used in P o la n d in th e X V Ith c e n tu ry , w h e re i t flo u rish e d and ra d ia te d in its tu r n o n o th e r c o u n trie s (W hite R u ssia, th e U k ra in e ).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zawarta w niej analiza stanu instytucji trudniących się świadczeniem usług związanych z niesieniem pomocy lu- dziom w podeszłym wieku, zagrożonym wykluczeniem społecznym bądź

Co nie pasuje do tej

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

W pierwszej części, zatytułowanej Podstawy teoretyczne, omówiono pojęcie sieci i społeczeństwa sieciowego oraz zwrócono uwagę na przemiany, które dokonały się w myśli

Rozum nowożytny, który Habermas w swym Dyskursie określa jako instrumentalny bądź celowy, jest według Hobbesa po prostu kalkulacją, kalkuluje bowiem użycie określo- nych

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

N a tym tle opracowanie M arcina Radzi­ łowicza, obejmujące 20 lat działania i osiągnięć ełckiego samorządu miejskiego w okresie transformacji ustrojowej, ma charakter

[r]