• Nie Znaleziono Wyników

Związki twórcze Julii Hartwig z kulturą francuską

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Związki twórcze Julii Hartwig z kulturą francuską"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Marcin Telicki

Związki twórcze Julii Hartwig z

kulturą francuską

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 11, 315-324

(2)

W P I S

Seria XI 2005

Marcin Telicki

Związki twórcze Julii Hartwig z kulturą francuską

J

eżeli ku którejś z granic um ykała k u ltu raln o-literacka m yśl tw órców polskich, począw ­ szy od wieku X V II, a na połow ie X X skończywszy, była to z pew nością granica francu­ ska. O g rom n y w pływ tw órczości rom ańskiego kręgu kulturow ego na polskie dokonania literackie tratnie diagnozow ał Stetan Ż erom ski w m in i—eseju, pow stałym z odpowiedzi na ankietę „Les N ouvelles Littéraires” w 1924 roku:

U p odobanie świata artystycznego Polski w ogrom ie i całości piśm iennictw a francuskiego, zawsze bardzo znaczne, a w niektórych m om entach, ja k to n i­ żej zobaczym y, ogrom ne — ob ecnie, w skutek całego splotu okoliczności, nie tylko nie m aleje, lecz wzm aga się nadzw yczajnie. Każde nowe im ię literackie i każde nowe w ybitne dzieło budzi wśród nas żywe zainteresow anie, prze­ chodzące częstokroć, ja k wszędzie na św iecie, wr sferę sn ob izm u 1.

W ow ym czasie nowe (czy stosunkow o nowe) były nazw iska, których część przyw o­ łuje Ż erom ski w swej w ypow iedzi — A rtu r Rim baud, G uillaum e A pollinaire, M ax J a ­ cob, Pierre Reverdy, H enri M ichau x, Biaise C e n d rars... Była to grupa rew olucjonistów poezji francuskiej, a poprzez m edium tłum aczeń — rów nież literatury pow szedniej. Dziś — z dłuższej perspektyw y historycznoliterackiej — m ów i się o nich w kontekście szeroko pojętego m odernizm u, znaczonego nurtam i aw angardow ym i. W ym ien ieni poeci — bliscy m iędzy innym i kubizm ów i i surrealizm ow i — rozpoznaw ali bow iem obszary szczególnie istotne dla moderny. Próbow ali przew artościow ać kwestię podm iotow ości, percepcji świata m aterialnego, zadawali istotne pytanie o uzasadnienia dla istnienia kategorii m etafizyki.

(3)

316 M a r c i n T clic k i

Pierw si też przenieśli powyższe problem y z poziom u obserw acji zjaw isk na poziom języka poetyckiego — w yznaczając standard dla poezji dw udziestow iecznej.

W Polsce zainteresow anie tłum aczy było ogrom ne, przede w szystkim dzięki

doskonałym poetom , którzy w doskonałych przekładach odtw arzają poezję francuską antologicznie od czasów najdaw niejszych do najostatniejszych2.

N ie brakło antologii poezji francuskiej wtedy, gdy Ż erom ski pisał cytow ane słowa — przykładem choćby antologie K arskiego, Staffa, C zernego czy N apierskiego3, oraz wiele tłum aczeń i tekstów popularyzatorskich w „W iadom ościach Literackich”. Je d n y m z najbar­ dziej znanych tłum aczy tw órców bliskich surrealizm ow i stał się Adam W ażyk. W 1947 roku wydaje 011 dobrze przyjętą i szeroko kom entow aną Antologię współczesnej poezji francuskiej4. P rzetłu m aczenie jed n eg o z w ierszy powierzył m łodej wówczas, 2 6 -le tn ie j autorce, niezna­ nej szerszej publiczności — Ju lii H artw ig. Poetka w spom ina w ydanie A n tologii... ja k o w iel­ kie w ydarzenie w swojej tw órczej biografii:

D okład n ie pam iętam , kiedy przetłum aczyłam pierwszy wiersz francuski. To było na zam ów ienie Adama W ażyka (...). W cześniej nie próbow ałam tłu m a­ czyć, bow iem moja francuszczyzna wydawała mi się chw iejna. Ale tłu m acze­ nia od razu się spodobały W ażykow i. N ie było żadnych poprawek, a nawet w recenzji z tej antologii, czym się ju ż chw aliłam kilkakrotnie, M iłosz w y­ różnił m oje tłum aczenie wiersza C endrarsa W środku świata. I to oczyw iście bardzo m nie ośm ieliło3.

W ów czas nie mogła jeszcze pow tórzyć za autorem W ielkanocy w N ow ym Jo r k u :

N ieb o paryskie jest czystsze niż połyskujące od chłodu niebo zim ow e, N igdy nie w idziałem nocy bardziej gw iaździstych i bujnych niż tej wiosny, G dy drzewa na bulw arach są ja k cienie nieba,

2 Ib id e m .

3 |. N o w a k o w s k i w y m ie n ia w haśle e n c y k lo p e d y c z n y m F r a n c u s k o -p o ls k ie z w ią z k i litera ck ie antologie: M . G . Karski, T ę cz a . L ir y k a fran cu sk a w p r z e k ła d a c h (1 91 9); L. St aff, L ir y c y francuscy (1 9 2 4 ) ; A. L. C z e r n y ,

A n t o lo g ia n o w e j l ir y k i fra n c u sk ie j ( 1 9 2 5 ) oraz p óźn iejs ze an to logie S. N ap ier sk ieg o : O d B a u d e la ir e a do n a d ­

realistó w ( 1933) i L ir y c y francu scy ( 1 9 3 6 - 3 7 ) — L ite ra tu ra p o lsk a X X w ie k u . P r z e w o d n ik en cy k lo p e d y cz n y , red. A. H u tn ik ie w ic z , A. Lam , t. 2, W ar sz aw a 2 0 0 3 , s. 471.

4 Z j e g o sy n te ty zu ją cych prac o w s p ó łc z es n ej poezji fr ancusk iej nale ży w y m i e n i ć je s z c z e : S u r r e a liz m . T e o ­

ria i p r a k ty k a litera ck a. A n t o lo g ia , Wa rszaw a 1973: O d R im b a u d a do H lu a r d a , Warszaw a 1973; D z i w n a h isto ria

a w a n g a rd y . Warszaw a 1976.

3 Z r o z m o w y prze pr ow adz onej 8 lutego 2 0 0 5 w m iesz k a n iu autorki w Warsza w ie przez A. L e g e ż y ń sk ą i M . Tel ick ie go. T e k s t autoryzowany.

(4)

Z w ią z k i tw ó rc z e Ju l ii H a r t w ig z ku ltu rą francusk ą 317

Gdy liście w rzekach poruszają się ja k uszy słonia, Liście platanów, ciężkie kasztany0.

Etap paryski był dopiero przed nią. Jed n ak ju ż w tedy od jed n eg o z niespokojnych du­ chów z M ontm artre'u nauczyła się przede w szystkim długiej frazy, charakterystycznej dla je j kolejnych tomów , oraz bacznej obserw acji świata. Nauczyła się także (nie tylko od Cendrarsa, ale i z własnego życiow ego dośw iadczenia), że optym istyczny obraz „czystego nieba” zawsze musi być przetykany niepokojem . Trzeba zw rócić uwagę na to, że m en­ talna mapa kosm osu, tw orzona w wierszu przez podm iot zdecydow anie skoncentrow any na percepcji w zrokow ej, dąży do frazy o „pracy nad K ońcem Świata”. H artw ig postępuje często podobnie: próbuje zagarnąć ja k najw ięcej świata, zintegrow ać pozornie sprzeczne plany zew nętrznej natury z w ew nętrzną kulturą. N iby m im ochod em wprowadza ciem ny i niepokojący punkt — chw yt tak charakterystyczny dla surrealistów. C zęściej czyta się je d n a k Cendrarsa (i podobnie Iła rtw ig ) przez pryzm at obrazow ości w olnej od trudnych doświadczeń, ja k o poetę tego nurtu now oczesności, który swą uwagę skupia na „upajaniu się bogactw em życia”7. Przypuszczam , że szczegółowa i rzetelna analiza dzieł autora W iel­ kanocy w N ow ym Jo rk u i je g o polskiej tłum aczki dow iodłaby tezy w ręcz odw rotnej, m ającej swe źródła w koncepcjach rom antycznych: poezja łączy pow ierzchnię ładu z ukrytą pod nią św iadom ością niezrozum iałego strachu. Połączenie, które każe pytać: „Jak to się dzieje, że je s t w e m nie radość i ból rów nocześnie”. Ju lia I Iartw ig da wyraz tej dwoistości (słowo znaczące w kontekście je j tw órczości) wiele lat później we w spom nieniu zam ieszczonym w7 dziennikach Z aw sze powroty.

W spom nienie z dzieciństw a tuż po śm ierci M am y. (...) Pam iętam , jak stałam przy stole, pod górnym św iatłem elektrycznym i wszyscy patrzyli na m nie, albo tak mi się wydawało. I pam iętam rów noczesne uczucie rozdw ojenia: własny sm utek i zarazem niepew ność, jak się m am zachow ać w nowej roli sieroty budzącej w spółczucie. I św iadom ość wstydu rów nocześnie, że m ogę o tym m yśleć w takiej chw ili. (...) Podobieństw o je d n e j z m oich próz poetyc­ kich o cierpiącym dębie z prozą M ichaux. Skąd ta zbieżność? Skąd przekona­ nie, że gdyby drzewo cierpiało, cierpiałoby na m iarę swej siły — patetycznie. Ta sama pokusa w yobraźni 11 niego i 11 m n ie8.

N iezw ykłe je s t zestawienie obrazu śm ierci m atki, cierpiącego drzewa i swej w yobraźni z w yobraźnią M ichaux. O dbija się w nim wiara w m oc słowa przewyższającą żyw ioł śm ier­ ci, i ufność, że istnieje w spólnota poetów, reagująca em patycznie na różnorodne zdarzenia

fl B. C e n d ra rs, W se ra i św ia ta , w: idem. P o e z je w yb ran e, wy b. i przed ni. A. W ażyk , Warszawa 1977, s. H6. A. W aż yk , O d R im b a u d a do H ln a r d a , Warszawa 1964, s. 159.

(5)

318 M a r c i n T c lic k i

życiowe. W spom nienie tekstu o dębie (praw dopodobnie C ierpiący p e jz a ż ) 9 ma fu n k cję p o­ dwójną: wrystępuje ja k o m etafora cierpienia, w tym wypadku odniesionego do m atki, i ja k o łącznik m iędzy twórczos'cią oryginalną a inspiracjam i translatorskim i.

Biaise Cendrars (a także M ax Jaco b , G uillau m e A pollinaire i w spom niany w yżej M i­ chaux) dali też Ju lii H artw ig lekcję gatunku w Polsce m ało znanego i popularnego: prozy poetyckiej. Je rz y Kw iatkowski charakteryzuje go następująco:

W Poem acie odczytanym na ślubie A n dré Salm ona [autorstwa A pollinaire a] (...) jestesin y w głów nym nurcie tego w ielkiego zjawiska. Począw szy od „obni­

żenia to n u ’' (przy jed n o czesn y m je g o d ynam izm ie), od dopuszczenia zw ykłej — w łaśnie! — „prozy życiow ej” do tem atyki w iersza, poprzez typ słowmic- tw a, okolicznościow y charakter, m igaw kow ość w ujm ow aniu fragm entów przedstaw ionego świata, po w hitm anow ski typ w olnego wiersza — w szystko wskazuje na to, że je d n a z zasadniczych przem ian poezji X X w ieku ju ż się rozpoczęła — ja k na to zw róciła ju ż uwagę Ju lia H artw ig — najśm ielsze re­ alizacje tego prozaicznego nurtu to poem aty C en d rarsa10.

Fo rm ę prozy poetyckiej zastosowała — w tedy je sz cz e bez teoretycznej św iadom ości tow arzyszącej dalszym poszukiw aniom — w debiutanckim w ystąpieniu wraz z grupą kole­ gów, m ałej książeczce zatytułow anej Wybór wierszy poetów lubelskich. Zaprezentow anych tam tekstów nie m ożna z pew nością porów nać z późniejszym i poem atam i prozą, zebranym i w tom ie M ów iąc nie tylko do siebie, przyw iązanie do gatunku — w yrażone zresztą expressis i>erbisn — pozostało. M ichau x realizował inny, bardziej dram atyczny i „ciem ny” m odel p o ­ em atu prozą, drugą stronę rozw ażań Cendrarsa.

N ie byłoby je d n ak dogłębnej znajom ości artystów patronujących rodzącem u się w lite­ raturze kubizm ow i i nadrealizm ow i, gdyby nie otrzym ane od rządu francuskiego stypen­ dium , dzięki którem u początkująca poetka w yjeżdża do Paryża. W tedy była je szcze autorką reportaży do „O drodzenia” i „K u źnicy”, a je j kandydaturę do stypendium zaproponował Stetan Ż ó łk ie w sk i12. Razem z nią je ch a ł pierwszy m ąż, rów nież urodzony w Lublinie, póź­ niej znany k rytyk film ow y — Z ygm un t K ałużyński. Pierw szy pobyt we Francji, podczas którego pracowała w polskiej ambasadzie, trw ał trzy lata: od 1947 do 1950 roku. Szansa była niepow tarzalna: w stolicy światowej kultury m ogła spotkać wielu tw órców polskich (wśród

Z o b . J . H a r tw i g , C ie r p ią c y p i j z a ż , z to m u : M ó w ią c n ie tylko ilo siebie. P o e m a ty p ro z ą , W ars za w a 2 0 0 3 , s. 20 . J . K w iatk ow ski, W stęp do: G . Apo llinaire, W yb ó r p o e z ji. Wroclaw' 1975, s. L X X X V I I I .

11 „ P oe m a t prozą okazał się j a k b y dla m n i e st worzony. Z a d e b iu to w a ł a m w A n t o lo g ii poetów lu b e lsk ic h d w o m a m ł o d z i e ń c z y m i p o e m a c i k a m i, n ie jasn o r o z u m i e ją c je s z c z e w ów c zas, c z y m od zn ac za się ta fo rm a i ja k i e są j e j ta je m n ic e . Przez wie le lat wTacalam do niej. kiedy tego ode m n i e żądała, i tr a k to w a ła m j ą na ró w ni z ty m . c o n a z y w a m y w ier szem " (J. H a r t w i g . P o s ło w ie do z bioru M ó w ią c n ie tylko do siebie, op. cit., s. 141. i: Z o b . T a m g d z ie mogę ścigani m o rze. J . I Iart w ig w r o z m o w i e z W. K a ss e m . „T op os " 2 0 0 4 , n r 3 - 4 , s. 14.

(6)

Z w iązk i tw órc ze Ju lii I l a r t w i g z ku lturą francusk ą 319

nich M iłosza), ale zapoznała się rów nież z egzystencjalizm em . N iew ątpliw ie przyszła au­ torka Pożegnań korzystała z atm osfery now oczesnego m iasta, Paryża, jakim je widział I len- ri C artie r-B re sso n , które nie tylko oferow ało je j dostęp do tych samych bibliotek, z k tó ­ rych korzystali A pollinaire i Jaco b , ale rów nież pokazyw ało oblicze nieznane przybyszowi z kraju kom unistycznego. Autorka O bcow ania powtarzała dośw iadczenie wielu artystów ze W schodu, którzy, m ów iąc słowam i wiersza,

zaawanturowali się z Białorusi do Paryża

gdzie w edług w szelkiego praw dopodobieństw a pow inni byli zginąć w tłum ie artystów' przybyłych z całego św iata13.

Ju lia Ila rtw ig była co prawda tylko obserw atorką paryskiego życia, nie zam ierzała tak ja k opisywany malarz C h aim Soutine robić w stolicy Francji artystycznej kariery. P od o­

bieństw o do je j podróży w ykazuje natom iast — dużo krótszy co prawda — w yjazd naj­ bardziej znanego lubelskiego poety, Jó zeta Czechow icza. Autor K am ienia przebywał w kra­ ju Ludw ików przez kilka m iesięcy w 1930 roku i pośw ięcił je j część swoich wierszy. C o

znam ienne, C zecłiow icz zdaje się być w Paryżu w yłącznie turystą, nie poetą, choć jedyny wiersz pośw ięcony stolicy je s t w yraźnie naznaczony inspiracją N orw id o w ską14. M ożna przeprowadzić paralelę m iędzy poetam i ziemi lubelskiej, gdyż obojgu w yjazd um ożliw iło stypendium (C zechow icz otrzym ał je głów nie dzięki poparciu W ilam a H o rz y cy ),3, je d n a k Ju lia I lartw ig zdecydow anie bardziej skorzystała z oferty naukow ej, nie tylko pogłębiając swą w iedzę o francuskim m odernizm ie w poezji, co m iało później w płynąć na je j tw ór­ czość oryginalną, ale dokonała rów nież w stępnych rozpoznań do m onografii G u illau m e’a Apollinaire a, do której pow rócę w dalszej części artykułu.

Po pow rocie do kraju i rozpadzie krótkiego, nieudanego m ałżeństw a z K ałużyńskim , Ju lia Ila r tw ig podtrzym yw ała swoje związki z Francją na różne sposoby. Kontynuow ała prowadzoną jeszcze przed w yjazdem kronikę francuską — teraz ju ż z pozycji osoby znają­ cej realia Paryża — choć częściej, co m oże być powodem zdziw ienia, zajm uje się tem atam i lokalnym i, wsią i krajobrazem polskim . N ie zaniedbuje jednak tłum aczeń: przekłada K o - mnnistów A ragona, C olas Breugnon Rom ain Hollanda, w iersze Paula Eluarda, Jacoba i Apol- linairea. N atom iast w 1954je j drugim m ężem zostaje A rtu r M iędzyrzecki — odtąd stano­ w ić będą nie tylko w yjątkow e m ałżeństw o poetów, ale i duet translatorski (a po urodzeniu córki D anieli także bajkopisarski). W je d n y m ze w spom nień Ju lia H artw ig powie, ze nawet podczas pobytu we Francji nie poznała tylu Francuzów , ilu dzięki szerokim kontaktom sw ojego m ęża — pisarza aktyw nie w łączającego się w prace Polskiego Zw iązku Literatów i polskiego P E N -C lu b u . W spólną literacką pasją była dla nich poezja A pollinaire’a, określa­

11 f. H a r tw i g . R oz p o z n a w a n ie S o u tin ea . z to m u : Z ob acz o n e, K r a k ó w 2 0 0 0 , s. 86.

M Por. M . C a lb e c k i , M iasta Jó z e fa C zech o w icz a . Topografia w yobraźn i. L u b lin 2 0 0 4 , s. 67 i nast.

(7)

3 2 0 M a r c i n T elicki

ją ce g o sam ego siebie ja k o „poetę niekochanego”, a przez innych docenionego (szczególnie po śm ierci) ja k o pierwszej w ielkości awangardzistę. A pollinaire okazał się dla nich atrak­ cyjn y z wielu względów. Po pierwsze, decydująca m ogła być mala znajom ość je g o dzieła wśród polskiej publiczności literackiej. Kiedy bow iem w 1956 i 1958 H artw ig przebywała po raz kolejny we Francji (po tej wyprawie pozostał ślad w postaci artykułów w „N ow ej K u ltu rze”) 16, spotykała się nieustannie z je d n y m pytaniem :

Francuzi bardzo się dziw ili, że w literaturze polskiej nie ma książki o G u il- laum ie A pollinaire. „Jak to, w ięc nikt w Polsce nie zbiera d okum entacji do barw nego, ciekaw ego życia znakom itego poety, którego m atka nazyw ała się K o strow icka?”17.

D rugi argum ent był niejako autom atycznie zawarty w pytaniu — skoro poeta je s t „znakom ity, w ybitny”, a tem u zaprzeczyć nie sposób, w arto przygotow ać biografię, która przybliży je g o sylwetkę. Tym bardziej, że polskie korzenie wydaw ały mu się pow odem do dumy, gdy w ym ieniał siebie, ob ok Conrada i Przybyszew skiego, w grupie polskich pisarzy niepiszących po polsku. Trzecia kw estia, także istotna: dlaczego tak wiele pozostaje tekstów nieprzetłum aczonych? A utor A lkoholi tw orzył utw ory naw iązujące do różnych stylów (od początkow ycli zainteresow ań sym bolizm em po utw ory p re-su rrealistyczne), poruszające różne tem aty (by w spom nieć zw ierzęce m otyw y Świty O rfeusza, a przy nich w iersze do M adelaine), czy w reszcie zam ykające żyw ioł m ow y w zm iennych rozw iązaniach edytor­ skich (czego dobitnym przykładem są najlepiej chyba znane Kaligrainy). N ie m oże dziw ić, że tłum acze o nieco innych tem peram entach i upodobaniach podzielili pracę nad utw oram i A pollinaire’a:

T łu m aczen ia to bardzo udatne — pisał o N ow ych przekładach Ju lii H artw ig i A rtura M iędzyrzeckiego wydanych w 1973 roku Je rzy Kw iatkowski — w wielu wypadkach przew yższające te, które istniały dotychczas, przy czym para tłum aczy (...) trafnie rozdzieliła m iędzy siebie role: Ju lia H artw ig prze­ kłada wiersze w olne i bardziej sprozaizow ane, A rtu r M iędzyrzecki (...) raczej utw ory naw iązujące do regularnej w e rsy fik acji18.

Przekłady tekstów poetyckich tw órcy H eretyka i S ~ k i m iały być zatem w pew ien sposób paralelne w zględem tw órczości oryginalnej. Je że li bow iem Ju lia H artw ig sięga po wiersz w olny i prozę poetycką, to rów nież — ja k sądzę — po to, by skonfrontow ać ją ze sw ym i dokonaniam i na tym polu i w zbogacić swoje utw ory o zdobycze w arsztatu sław nego

awan-1,1 Z o h . J . H a r tw ig , P a r y ż po sześciu latach, „ N o w a K u ltu ra" 1956, n r 15, s. 2 (cz. 1): nr 29, s. 1 - 2 (cz. 2) . 17 J . H a r t w i g , S ia d a m i A p o llin a irea , „ N o w a K u ltu r a " 1958, n r 31, s. 1.

(8)

Z w ią z k i tw ó rc ze Ju lii H a r t w i g z ku lturą francusk ą 321

gardzisty. Je j własnej tw órczości także towarzyszy przecież duch dw oistości, jaki dostrzega w dziele A pollinaire’a. We wstępie do Now ych przekładów tłum acze zauważają bow iem „dwa p ro file” tw órczości francuskiego poety: je d e n odpowiada za biegun tradycjonalistyczny, drugi — za now atorski. Pierw szy „przemawia ja sn y m ”, podczas gdy drugi — „łam iącym się głosem ”19. R zecz znam ienna, że debiutancki tom wierszy H artw ig Pożegnania (wydany w 1956 roku), pozornie najprostszy i najm niej w yrafinow any artystycznie, wydaje się pod tym w zględem term inow ać w szkole apollinairow skiej — ukazał bow iem podw ójną twarz krytykom . Ryszardowi M atuszew skiem u objawia się spóźniona debiutantka ja k o autorka poezji m niej skom plikow anej intelektualnie, M ichał G łow iński tw ierdzi natom iast, że

Ju lia H artw ig należy (...) do tego grona poetów, których się zw ykło nazywać intelektualnym i20.

N ie ma w ięc zgody co do jed n ozn aczn ej oceny dzieł poetki — i ocenę tę można prze­ nieść na dalsze etapy rozwoju tw órczości — co świadczy o niełatw ej ich klasyfikacji ze względu na w alory poetyckie.

A pollinaire — najbardziej w ytrw ały towarzysz francuskiej przygody autorki Obcowania — stał się rów nież bohaterem literackiej m onografii. N ietypow ej, gdyż w m iejsce ścisłej naukow ości wprowadza narrację — co prawda z bardzo rzetelnie przygotow anym zaple­ czem biograficznym , ale i m iejscem na szeroki dom niem any rysunek psychologiczny p o­ staci i sw obodną rekonstrukcję kulturalnego tła życia w Paryżu na początku w ieku. Swój projekt, szeroko i am bitnie zakrojony oraz — co ważne — zrealizow any z d obrym skut­ kiem , pisarka objaśniała na łam ach „N ow ej K u ltu ry”:

Biografia literacka, vie roniancee, to rodzaj traktow any z pogardą przez pisarzy, uważany za podlejszy gatunek literatury. (...) C zy można [jednak] znaleźć przyzwoitszy sposób zaspokajania ludzkiej potrzeby ciekaw ości, która szuka sobie ujścia w lekturze biografii historycznych? N ie mam tej pew ności, a je d ­ nak rozpoczęłam książkę o Apollinairze i to nie z żądzy zysku lub sławy, lecz z prawdziwej ludzkiej sympatii do człowieka i przywiązania dla je g o poezji21.

|v P o d s u m o w u ją c s w tc ro zw aża nia, aut orzy sami dają w s k a z ó w k ę do przeprow adz ania paraleli m ię d z y ich tw ó rc zo śc ią a tw órc zośc ią autora L is t ó w do M a d e la in e , pisząc: „ D w a protile Apollinaire'a, w ru ch u , n i e p o ­ ko jąco z m ie n n e , to warzyszą ka żd em u, kto sięg nie d o j e g o legendy i t w ó rc z o śc i" — |. H a r tw ig , A. M i ę d z y ­ rzecki, I V p ó ł w ie k u p ó ź n ie j, występ do: G. A pollinair e, N o w e p rz e k ła d y , K r a k ó w 1973. s. 8.

2,1 R ó ż n i c e m i ę d z y o d c z y t a n ia m i są zresztą tak duże. że w'ydają się a n to n im ic z n ie u ło żo n ą listą. R ó w n o l e ­ gle o d c z y t a n ie inte rpr et ac ji k r y ty k ó w oraz spojrzen ie z dłu ższej p e r sp e k ty w y histo ry cz n olite rack ie j m o ­ głoby st an o w ić materiał na ciekaw y esej. P r z y w o ły w a n e prace to: R. M atu szew ski. | spr awozdanie wT dziale

L ir y k a i p o e m a t], „ R o c z n i k Lite racki" 1956, s. 47; M . G ło w iń s k i, L ir y k a J u l i i H a r t w ig , „ T w ó rc z o ść ” 1956, nr 8, s. 1 5 8 -1 6 1 .

(9)

3 2 2 M a r c i n T elicki

Jeżeli w ierzyć poetce — a nie m am y podstaw, by tego nie czynić — trzeba założyć, że kierowała nią hum anistyczna d ociekliw ość, która doprowadziła ją inną drogą do na­ ukow ego obiektyw izm u. M o n ografia A p o llin a ire a je st bow iem efektem w ielogodzinnych rozm ów z tym i, którzy pam iętali poetę, efektem poszukiw ań d oku m entów zaświadczają­ cych o w ydarzeniach z je g o życia, zbiorem anegdot i w reszcie próbą połączenia biografii osobistej z biografią tw órczą (tak, by interpretacja dzieła ośw ietlała życie i vice versa). Suk­ ces książki (którego miarą m oże być przekład na kilka języków , w tym francuski) polega je d n a k na czym ś w ięcej. Z ręczn e łączenie w ydarzeń z różnych lat, przy rów noczesnym zachow aniu kom pozycyjnego porządku, pozwala na zobaczenie szerokiej panoram y życia i osadzenia w je j kontekście różnorodnej tw órczości. Panoram iczne w idzenie kontekstu w ydatnie w zm acniają opow ieści o środow isku, z którym stykał się „poeta niekochany”: o b ­ serw u jem y w ięc w ybryki A lfreda Jarry, rozterki Picassa przy tw orzeniu Panien z A w inionu, m oralne dylem aty M axa Jaco b a, który odłącza się od grupy dawnych przyjaciół, by koniec życia spędzić w opactw ie benedyktyńskim S a in t-B e n o it i ginie w D rancy. O bserw u jem y aktyw ne grono m alarzy: S o u tin ea , M odiglianiego, Delaunaya, M arie Laurencin (m iłości A pollinaire a), Rousseau C eln ika i rodzący się kubiztn, przeszczepiany na literaturę. R ów ­ nocześnie obserw ujem y nieszczęśliw e zw iązki m iłosne A pollinaire’a, perypetie po oskar­ żeniach o obrabow anie Luw ru i prace na niskopłatnych etatach w kolejnych czasopism ach. Przez zręcznie prowadzoną narrację przebija ogrom pracy doku m en tacyjnej, ale i znajo­ m ość w spółczesnej Francji, która dziedziczy po rów ieśnikach M ich au x klim at rozryw ki intelektualnej zgodnie w spółistniejącej z rozryw kam i cielesnym i.

Z ostaw m y je d n a k A pollinaire a, z przykrą św iadom ością nieadekw atności opisu w sto­ sunku do m iejsca, ja k ie zajm uje w dorobku autorki N ie ma odpow iedzi. W wielu późniejszych w ierszach Ju lia I lartw ig okazuje sw oje przyw iązanie do tej fascynującej postaci, prawdziwy hołd oddaje mu w w ierszu z tom u B e z pożegnania :

(...) Przebudzić się — to nie każdem u dane Idąc nasłuchiw ał w sobie tego śpiewu z którego rodziło się przym ierze ze światem

Pocisk który przebił mu czoło w okopach Szam panii był ja k gwiazda która go naznaczała22.

W poetyckim hołdzie zamyka się m ikrokosm os egzystencji poety: gwiazda, która na­ maszcza go na poetę, je s t rów nocześnie gwiazdą śm ierci, przybrana ojczyzna, za którą nie m usiał, ale chciał walczyć, staje się krajem schyłku życia. A je d n a k poetyckie szaleństw o daje mu siłę do jed n o czen ia się ze św iatem i sym bolicznego przebudzenia: do poznania natury poezji now ej, przem ieniającej — w edług form u ły Rim bauda — tw órcę wr ja sn o w i­

(10)

Z w i ą z k i tw ó rc z e fulii H a r t w i g z kultur."} fr anc us ką 3 2 3

dza23. Je st to rów nocześnie przebudzenie ku lepszemu światu i ku rzeczyw istości śm ierci, m ożliw ej do poznania tylko dzięki poezji.

Ju lia H artw ig je s t autorką drugiej jeszcze m onografii literackiej — m niej znanej, ale także ważnej ze względu na nikłą znajom ość opisywanego twórcy. Rys życia i tw órczości Gerarda de N ervala pozostał je d n a k w ydarzeniem jed n orazo w ym . N erval — rom antyk, który stał się duchow ym patronem surrealistów — był poetce potrzebny w yłącznie, ja k się zdaje, do tego, by lepiej zrozum ieć nadrealizm . W grę w chodził również przyw ołany w y­ żej czyn n ik ludzkiej ciekaw ości przetransponow any na znaki literackie oraz zaznajom ienie polskiego czytelnika z barwną postacią literatury francuskiej. O d N ervala poetka nie w zię­ ła je d n a k literackich pom ysłów tem atycznych ani kom pozycyjnych, nie przyw oływała go w poezji ani nie wracała do niego w innych sw oich tekstach.

Praca translatorska i m onografie stanow ią najbardziej obszerny dział w ram ach kultu­ rowego przerzucania słów ponad granicam i państw (o których Szym borska słusznie pisała, że są nietrw ałe). M ijają lata, podczas których nowe tom y poetyckie ciągle przeplatają się z now ym i przekładam i (ogłaszanym i bądź osobno, bądź w antologiach). H artw ig, która inteligentnie podgląda życiorysy innych pisarzy, powoli dojrzewa do tego, by um ożliw ić czyteln ikom podejrzenie je j biografii — luźnych notatek z podróży m iędzy Paryżem , N o ­ w ym Jo rk iem a Warszawą. W form ie Z aw sze powroty. D zien n iki podróży będą nieco podobne do opublikow anego w 1980 roku D zien n ika am erykańskiego, nazw anego przez Ryszarda K a­ puścińskiego je d n ą z najlepszych książek reportażow ych X X wieku.

D zienniki (czy raczej qn as i- d z ie n n ik i) Z aw sze powroty mają podw ójnego patrona: z je d ­ nej strony je s t nim literatura, z drugiej — nurt życia codziennego. H artw ig celuje bow iem w obserw acji otaczającego ją świata: czeka na listy od córki, opisuje swoje zakupy, w spom i­ na o um ów ionej w izycie u lekarza. A rów nocześnie — bez zbytniej nadętości i sztuczności — przyw ołuje szereg nazw isk czołow ych tw órców literatury polskiej, czasow o bądź na sta­ łe przebyw ających w Paryżu. W ażnym m iejscem na mapie polskiej em igracji było wówczas Centre du D ialogue — ośrodek prowadzony przez księży pallotynów :

N iełatw o byłoby w ym ien ić nazw iska w szystkich prelegentów w ystępują­ cych ( ...) w Centre, począwszy od Czesław a M iłosza, Stefana Kisielew skiego, Z bigniew a H erberta i K onstantego Jeleńskiego, po Jerzeg o Turow icza, Sta­ nisława Stom m ę, W łod zim ierza O dojew skiego, Andrzeja M icew skiego czy Leszka K ołakow skiego i Krzysztofa Pom iana. Zaiste, był to rodzaj arki N o ­ ego, ze zw ierzętam i najróżniejszych rodzajów i m aści. Ju ż kilka rzuconych tu z pam ięci nazw isk wystarczy, by zdać sobie sprawę, ja k rozległy był zasięg tem atyczny w ieczorów w Centre du D ialogue: filozofia, zagadnienia w spółcze­ sności polskiej, literatura, poezja24.

23 Z o b . A. R im b a u d , L ist ja sn ow id z a , w: A. M i ę d z y rz e c k i , R im b a u d , A p ollin aire i inni. Warszaw a 1988, s. 74. 24 [. H a r tw i g , R o d z a j A r k i N o eg o (tekst dost ęp ny przez h tt p :/ A vw w '. rc cog ito .l .pl/r ec ogito _c d /w iara 3.h tm ).

(11)

3 2 4 M a r c i n T elick i

Zapiski z A rki N oego, ja k Centrę dn D ialogne nazywa Ju lia H artw ig, rozciągają się na ciągle nowe odkryw anie m alarstw a, podziw dla europejskiej myśli o kulturze, ale i na prze­ czytane ostatnio lektury, rozm ow y o w spółczesnej Polsce i codzienne kobiece krzątactw o (by użyć term inu Jo lan ty B ra cli-C z a in y ). Tygiel tem atów , spostrzeżeń, opinii i osób p o­ kazuje życie polskiego intelektualisty na przestrzeni lat osiem dziesiątych i d ziew ięćdzie­ siątych — jak b y m im och od em otrzym ujem y obraz zm ian w społeczeństw ach zachodnich, m am y okazję do porów nań i analiz, śledzim y nieustający proces przem ieszczania się pozy­ cji w obrębie kultury.

Książka Z aw sze pow roty stanow i też swoistą klam rę dla m oich rozważań. Elem entem jed n o czący m je s t podróż, która dla autorki Wolnych rąk wydaje się kategorią kluczow ą. W y­

ruszając na francuskie stypendium w 1947 roku, Ju lia H artw ig nie zdawała sobie być m oże sprawy, że w yrusza w podróż nieustającą, która zaprowadzi ją nie tylko na drogi N o rm a n ­ dii czy Prow ansji, ale rów nież na am erykańskie uniw ersytety. W yruszyła rów nież na w y­ prawę o wiele poważniejszą: do źródeł now oczesnej poezji, poprzez zaułki sztuki łam iącej reguły, w śród obrazów i słów. Rozpoznaw ała ten teren przez własne poszukiw ania liryczne, inspirow ane, co starałem się pokazać, w zoram i francuskim i, oraz przez m edium tłum aczeń — przyswajając obce teksty m ow ie polskiej, tak ja k czynili to ju ż m istrzow ie renesansow i. W pisała się w rozpoczęty przez nich proces przenikania pierw iastków rom ańskich do sło­ w iańskiej kultu ry i tw órczo go wykorzystała.

W ypow iedziane przez pierw szego naszego liryka słowa: „Ronsardum vidi” stanowią chyba początkow y m om ent sprzęgnięcia losów polskiego w ier- szopisarstwa z poezją narodu, który wydał autora Sonetów do Kasandry. (...) Sform ułow anie K ochanow skiego otw iera bodaj na długo nieprzerw any — by sparafrazować Boya — rom ans polskich poetów z liryką francuską23.

Ju lia I Iartw ig stanow i — przynajm niej do tej pory — je d n o z ogniw końcow ych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

młoda pani domu julii Hartwig jest nieśmiała, choć nieskrępowana (gor- setem); w zamyśleniu — a może kokieteryjnie? — nawija włosy na palce.. jest de- likatna jak

W ostatnim okresie znacznie zmalało zainteresowanie nielegalną działalno­ ścią tajnych struktur szczególnie w zakładach pracy, co m.in. wyraża się zmniej­ szoną w

na Wydziale Prawa Kanonicznego Uniwersytetu Kar­ dynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbyła się publiczna obrona pracy doktorskiej ks.. mgra Dariusza Czupryńskiego,

Diverse spatial data sets of precipitation, potential evaporation, soil, agricultural census based farm inputs, cropping pattern and prices are used to understand the dynamics of

, płynie szeroką falą aż do dna zatapia się i rozsrebrza smugę długa i drżącą.. Gorycz w serce upadła, jak

w jeziorze noże kręgów krajały toń wiatr po strunach szelestach trzcinach polem topole.. Sierść zielona tamtędy błoń

tobie by radość wznieść, jak złoty sztandar Niebo rozpostrzeć na ziemi. bliżej,

Spójrz w jasne oczy dziecka i zacznij sylabizować kaligraficznie zadanie, które, zgubiłeś vi podróży zatraceń swego wspomnienia.. Tak, draga