• Nie Znaleziono Wyników

View of On Bruno Schulz’s Demythologization or Reality

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of On Bruno Schulz’s Demythologization or Reality"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIKI HUMANISTYCZNE Tom LXII, zeszyt 1 – 2014

WIKTORIA DURKALEWICZ *

O BRUNONA SCHULZA

DEMITOLOGIZACJI RZECZYWISTOCI1

Rok 1934 to swoisty punkt zwrotny w historii ksztatowania si Schulzow-skiego wiata i mitu. To wanie w owym okresie obydwie linie – wiata i mitu – zaczynaj stopniowo ulega szeregowi gbokich, nieodwracalnych zmian. Sukces Sklepów cynamonowych nie tyle cieszy autora, ile martwi, przeistaczajc si powoli w ródo niepewnoci i lku: „Miabym teraz duo powodu do zadowolenia, mógbym sobie pozwoli na troch radoci a zamiast tego przeywam nieokrelony strach, zmartwienie, ao ycia”2. Rado zwycistwa ustpuje stopniowo depresyjnej wizji pozornej tu-obecnoci, ulega nieznonej presji kompleksu „straconego ycia”: „Zaniedbuj wan kores-pondencj, na której mi zaley, nie pisz nic, nawet przepisanie czego ju napisanego sprawia mi wstrt nieprzezwyciony. A wanie spada na wiat taka nieprawdopodobna i byszczca wiosna z wszystkimi powiewami, blaska-mi, przeczuciami – dla mnie tylko po to, by mi uwiadomi, e jestem ju po tamtej stronie wszystkich wiosen”3. Jeeli na pocztku listownej artykulacji wewntrznych stanów i przey nadawcy przewaa jeszcze motyw jakiej nie-okrelonoci („przeywam nieokrelony strach, zmartwienie, ao ycia”4),

Dr WIKTORIA DURKALEWICZ – adiunkt Katedry Komunikacji Jzykowej i Midzykulturowej Pastwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu; e-mail: wiktoria. durkalewicz@gmail.com

1

Tekst niniejszy jest fragmentem obszerniejszego studium. 2

B. S c h u l z, List do Z. Waniewskiego [24 IV 1934], w: t e n  e, Ksiga listów, zebra i przy-gotowa do druku J. Ficowski, wyd. 2. przejrzane i uzupenione, Gdask: sowo / obraz terytoria 2002, s. 63. Wszystkie listy Brunona Schulza cytuj za tym wydaniem.

3

Tame.

4

(2)

to z biegiem czasu geneza owych przygnbiajcych nastrojów staje si coraz bardziej wyrazista. ywioem zagraajcym zniszczeniem caego, z trudem wywalczonego wiata artysty okazuje si jego wasny wytwór. Sklepy

cyna-monowe rzucaj pisarzowi wyzwanie, któremu na tym etapie drogi yciowej

nie jest w stanie sprosta: „Od miesica ju nic nie pisaem, nie malowaem – i mam niekiedy uczucie, e ju nic porzdnego nie napisz. Wielka mi szko-da zmarnowa taki sukces, jaki odniosem Sklepami, a zmarnuj go, jeli jesz-cze w tym roku nie wydam rzeczy przynajmniej na tym poziomie stojcej”5. W wyznaczonym terminie owych ambitnych planów nie udaje si jednak zrea-lizowa. Ujawniaj si natomiast zalki destrukcyjnego w istocie kompleksu, który z czasem identyfikowany bdzie jako sprawa „Schulz”. Bdc odrbnym wymiarem psychicznej rzeczywistoci, wypenionym intensywnymi emocjami, sprawa „Schulz” stopniowo zaczyna pretendowa do absolutnej dominacji, cakowicie podporzdkowujc sobie kady element wiata wewntrznego jed-nostki, utrzymujc j w staym napiciu i niepewnoci: „Doszedem do tego, e moja chroniczna depresja pochodzi z kwietystycznego i eudemonistycz-nego nastawienia, z robienia kadej chwili bilansu zadowolenia. Kadej chwili stawiam sobie pytanie: czy mam prawo do zadowolenia, czy sprawa «Schulz» warta jest kontynuowania, dalszych zabiegów. I od odpowiedzi na ten kwe-stionariusz szczcia uzaleniam defetystyczn albo optymistyczn decyzj, najczciej defetystyczn”6. Spraw „Schulz” utosamia si wic z kwesti sukcesu Sklepów cynamonowych, z perspektywy pó niejszej wrcz nieosi-galnego. Kada próba tworzenia po ukazaniu si zbioru opowiada jest przez autora kwestionowana: „Mijaj dugie miesice i nic, co zrobi, nie zyskuje mojej aprobaty, aden pomys, który si wynurza, nie zaspokaja mnie, nic mi si nie podoba”7. Samo pisanie po udanej próbie „wydobycia dziejów pewnej rodziny, pewnego domu”8 staje si czym wrcz niemoliwym: „Przyjmijcie raczej, zgodnie z prawd, e pogrony jestem w gbokim upadku ducha i e zdaje mi si, e ju nic wicej nie potrafi napisa! Pocieszam si i per-swaduj sobie, e to neurastenia, ale ju przeszo sze miesicy trwa ta awersja do pióra i to jednak daje nieco do mylenia”9. To, co stanowi tekstow i wokótekstow rzeczywisto Sklepów cynamonowych, postrzegane jest jako rzeczywisto o specyficznym statusie aksjologicznym. Niesie bowiem na 5 List do Z.Waniewskiego [7 XI 1934], s. 74. 6 List do A. Pleniewicza [29 XI 1936], s. 115. 7 List do R. Halpern [30 IX 1936], s. 129. 8

Exposé o ksice Brunona Schulza, tame, s. 325.

9

(3)

bie piecz „genialnej epoki” tworzenia wasnego mitu, w którym czowiek i wiat odnawiaj swoj caociowo ab origine, w którym sowo, poddane regresji, dy do „matecznika”, do „praojczyzny sownej”. Natomiast sytuacja, w której ukazuje si artysta, sytuacja przeraajca jaowoci „tu” i „teraz”, wiadczy o gbokim rozziewie, oddzielajcym rozchwiane i pogrone w de-presji „ja” od idealnych czasów tworzenia „dla siebie”: „Ze starszych frag-mentów wybraem jeden – waciwie nie fragment, a rzecz do pewnego stop-nia zamknit, pt. Noce lipcowe, przeznaczajc j dla «Kameny». I oto nie znajduj energii, eby j poprawi i przepisa, gdy mam j w brulionie w stanie nieco surowym. Mam uczucie, jak gdybym powtórnym opracowaniem profanowa t rzecz z pewnego rodzaju inspiracji wyros, której ju teraz sprosta nie umiem”10. Z kolei to, co powstaje tu i teraz, nie uzyskuje popar-cia, funkcjonujc w przestrzeni autorefleksji jako jaki niedoszy tekst czy nie-tekst: „Ja napisaem tylko wiksz nowel okoo 60 str. druku11. Mam za-miar wydrukowa j w jakim pimie, a potem wyda razem z innymi nowe-lami w osobnym tomie. Nie jestem z niej zadowolony”12. Znamienne, e przedmiotem rozwaa czyni artysta nie tylko niedosze teksty czy nie-teksty. Odrbnym wtkiem, poddajcym si konsekwentnej racjonalizacji, czyni si take sam mechanizm odrzucania rzeczy niewpisujcych si w pozytywn perspektyw sprawy „Schulz”: „Mijaj dugie miesice i nic, co robi, nie zy-skuje mojej aprobaty, aden pomys, który si wynurza, nie zaspokaja mnie, nic mi si nie podoba. Ten stan nieukontentowania sob skazuje mnie na bez-czynno. Ale czasem myl, e surowo ta jest usprawiedliwiona i e susz-nie skazuj na zagad rzeczy susz-niedowarzone i susz-niedoskonae. Jest tylko ten mankament na rzeczy, e trzeba na pocztek przysta na rzeczy niedoskonae, aeby wej w rozmach, podnieci si i oszoomi, i gdzie na granicy swych moliwoci znale  rzeczy doskonae”13. Za kolejn szans sprzyjajc wya-nianiu si „rzeczy doskonaych” uwaana jest przez artyst próba radykalnej modyfikacji wasnego stylu: „Tskni ju do jakiego nowego stylu. Kilku no-wel nie mog dokoczy”14. Obydwie strategie – racjonalizacji i modyfikacji – pozostaj raczej pobonymi yczeniami, tycz si bardziej domeny ko-respondencji ni praktyki pisarskiej, konstytuuj si jako cz strategii de-fensywnej napitej i rozchwianej psyche. Z kolei coraz bardziej przeraajce 10 Tame, s. 65. 11 Chodzi o Wiosn. 12 List do T. i Z. Brezów [11 V 1936], s. 54. 13 List do R. Halpern [30 IX 1936], s. 129. 14 List do T. i Z. Brezów [11 V 1936], s. 54.

(4)

staje si uwiadomienie sobie nieodwracalnego zanikania podstawowej zasady tworzenia – zasady „mitologizacji rzeczywistoci”. wiat nadal dowiadczany jest jako zespó potencjonalnych treci, splot historii, które domagaj si tego, by je wydoby, jednak mechanizm aktualizacji treci-historii, mechanizm re-gresji – zostaje zablokowany. Pomidzy twórcz osobowoci a „materiaem”, sucym do wydobywania historii, rozwiera si przepa jaowoci: „Ta cu-downa jesie (prawdziwa „druga jesie” z traktatu) opada ze mnie nie wyko-rzystana, ledwo zauwaona”15. Wyraanie wiata/wydobywanie „historii” mo-liwe jest tylko pod warunkiem panowania niezagroonego niczym spokoju i harmonii w prywatnym mikrokosmosie artysty. Jednak od przeomu lat 1933/1934 czynniki gwarantujce ow harmoni zaczynaj by niedostpne. Akt tworzenia-wyraania wymaga nieustannej obecnoci swego-Innego, wy-dobywanie „sensu wiata” rodzi si w nieustannym dialogu: „Potrzeba mi wspólnika do przedsiwzi odkrywczych. To, co dla jednego czowieka jest ryzykiem, niemoliwoci, na gowie postawionym kaprysem – odbite w czte-rech oczach staje si rzeczywistoci. wiat jak gdyby czeka na t spók: zamknity dotychczas, ciasny, bez dalszych planów – dojrzewa zaczyna ko-lorami dali, pka i otwiera si w gb. Malowane prospekty pogbiaj si i rozstpuj w rzeczywiste perspektywy, ciana przepuszcza nas w dymensje przedtem nieosigalne, freski malowane na nieboskonie oywaj jak w panto-mimie”16. Inny to przede wszystkim wtajemniczony w rytua wydobywania sensu, w rytua wyraania wiata, nie za pasywny wiadek. Dziki swemu- -Innemu wiat wewntrzny wpisuje si w perspektyw metafizyczn, wypenia si sensem, rodzi si od nowa. W 1933 rol swego-Innego zaczyna w yciu pisarza odgrywa Józefina Szeliska. To wanie jej udaje si odwróci total-n destrukcj w mikrokosmosie twórczego „ja”, pozwalajc mu na odzyskanie podanej równowagi, otwierajc na ponown prób „nazywania” wiata: „Ona, moja narzeczona, stanowi mój udzia w yciu, za jej porednictwem je-stem czowiekiem, a nie tylko lemurem i koboldem. Ona mnie wicej kocha ni ja j, ale ja jej wicej potrzebuj do ycia. Ona mnie odkupia swoj mio-ci zatraconego ju prawie i przepadego na rzecz nieludzkich krain, jao-wych Hadesów fantazji. Ona mnie przywrócia yciu i doczesnoci. To jest najbliszy mi czowiek na ziemi”17. Wymiar relacyjny „ja–ona” konstytuuje si jednoczenie jako wymiar kompensacyjny oraz symbiotyczny. Warto Innego to przede wszystkim ja-jako-warto-dla-niego. Inny niezbdny jest do 15 List do Z. Waniewskiego [7 XI 1934], s. 74. 16 List do T. i Z. Brezów [21 VI 1934], s. 48. 17 List do R. Halpern [19 IX 1936], s. 127.

(5)

stannego potwierdzenia i uznania wyjtkowoci wiata artysty, wyjtkowoci jego „ja”: „Zreszt jest to najblisza mi i droga osoba, dla której znacz bar-dzo wiele – czy to nie jest wielka rzecz – znaczy dla kogo wszystko?”18. Przychylno dla Innego polega wic nie na odkrywaniu autentycznoci jego uniwersum, lecz na charakterze mojej-w-nim-obecnoci: „Czy pani uwierzy, e takim uczuciem i tak arliw mioci nie obdarzya mnie jeszcze adna kobieta i zapewne nie spotkam ju w yciu drugi raz istoty tak mn wypenio-nej. To jej wielkie uczucie zniewala mnie i zobowizuje. Nie mógbym zmar-nowa tego uczucia, które si tylko raz w yciu spotyka. To jest ponad moje siy. Prócz tego jestem bardzo przywizany do niej, lubi j i jest mi z ni do-brze”19. Istnieje jednak inny wymiar funkcjonalizacji dychotomii „ja–ona”. Cho-dzi tu przede wszystkim o aktualizacj pewnych stereotypów oraz ich projek-cj na paszczyzn relacji z Innym/Inn. Jako „rodak z tej samej krainy du-chowej”20 nawizuje artysta do panujcych w niej norm zachowaniowych, a wic norm wartych naladowania: „By moe, e samotno bya ródem moich inspiracji, ale czy ycie we dwójk mogoby wytrci mnie z waci-wego klimatu mej twórczoci – day mi do mylenia. By moe, e samotno bya ródem moich inspiracji, ale czy ycie we dwoje przeamuje naprawd t samotno? Czy nie pozostaje si samotnym mimo to? I czemu wszyscy poeci zamieniaj w kocu swoj samotno na ycie we dwoje?”21. Innym ste-reotypowym schematem, równie ocenianym pozytywnie i pretendujcym do miana moliwego scenariusza zachowa, jest lub. lub jako ucieczka od skomplikowanej przetaczajcej rzeczywistoci: „Nie chc si skary, ale ja yj w bardzo ciasnych i krpujcych warunkach. Mieszkam w 2 pokojach ze siostr wdow, bardzo mi osob, ale chor i smutn, ze starsz kuzynk, która prowadzi nam gospodarstwo, i z siostrzecem, 26-letnim modziecem, który jest czym w rodzaju melancholika. Dlatego zdaje mi si, e maestwo bdzie dla mnie zmian na lepsze”22. Obydwa stereotypy maj róne róda, kojarz si z cakowicie odmiennymi wiatami – wiatem poezji i wiatem konwencji oraz rutyny. Jeden i drugi s brane pod uwag, poniewa mog przyda si w budowaniu przestrzeni nadajcej si do wyraania indywidual-nego mitu. Kompensacyjne i symbiotyczne aspekty dychotomii „ja–ona” z ca

18

List do R. Halpern [30 IX 1936], s. 129-130.

19

List do R. Halpern [pocztek listopada 1936], s. 132.

20

T e n  e, Nowy poeta, w: t e n  e , Szkice krytyczne, oprac. M. Kitowska- ysiak, Lublin: UMCS, 2000, s. 53.

21

List do R. Halpern [30 IX 1936], s. 129.

22

(6)

si przemawiaj wtedy, gdy Józefina Szeliska decyduje si na wyjazd do Warszawy: „Odkd wyjechaam z Drohobycza w 1934 r. zacza si nasza ko-respondencja, przerywana nielicznymi, na ogó krótkimi okresami widzenia si, pena arliwych listów, ratujcych Brunona w jego depresjach, macierzy-skiej opieki i troski o tego bezbronnego w sferze ycia czowieka; z jego stro-ny – pena listów, prawie zawsze „ekspres” dla utrzymania jak najszybszego, staego kontaktu, najtkliwszych w jego oddaniu”23. Brak swego-Innego, trak-towanego przede wszystkim w kategoriach ochrony, uznania, potwierdzenia, w znacznym stopniu uzalenia twórcze „ja” od potrzeby znajdowania si w za-sigu dziaania opiekuczej instancji. Symbiotyczne „ja” bowiem naleycie funkcjonuje tylko pod warunkiem staego speniania si podstawowej zasady – „znaczy dla kogo wszystko”: „Musz mie zapenion blisko i czno z Jun (tak si nazywa moja narzeczona), aeby móc w ogóle funkcjonowa. To jest punkt zerowy, od którego wznosz si w gór na skali fantazji. Nie mog teraz ni pisa ani rysowa”24. Jednak projekt „ycia we dwoje” zaczyna stopniowo traci swój urok. Ukazuje si bowiem, i jego realizacja wie si z niezmiernym wysikiem i ciarem odpowiedzialnoci. Zreszt od samego pocztku nad histori projektu matrymonialnego stale ciy cie obaw („Nie wiem tylko, czy podoam utrzyma dwa domy, gdy moja rodzina jest bez adnych dochodów”25), powtpiewa („W Zakopanem bd z moj narze-czon (tak jest – tak pó no) – szalone ryzyko ta caa impreza”26) i braku stanowczoci. Wicej – czas pokaza, i nie istnia aden wspólny projekt: byy dwie cakiem odmienne wizje wspólnego ycia, wykluczajce si nawza-jem27. Ich zderzenie prowadzi do katastrofy w obydwu wiatach: „Niestety musz was zasmuci wiadomoci, e mój zwizek z Jun rozbi si zupenie. Zniechcia si w kocu moj beznadziejn sytuacj, trudnociami przeniesie-nia si do Warszawy, które przypisywaa – susznie zreszt – mojej niezarad-noci. Nie wiem nawet, gdzie teraz przebywa, gdy zerwaa nawet listown komunikacj ze mn”28. Jeeli na pocztku zerwania uwikane w zwizek

23

J. F i c o w s k i, J […] Bezimienna, w: t e n  e , Regiony wielkiej herezji i okolice. Bruno Schulz i jego mitologia, Sejny: Pogranicze 2002, s. 325.

24

B. S c h u l z , List do R. Halpern [19 IX 1936], s. 128.

25

List do R. Halpern [pocztek listopada 1936], s. 132.

26

List do Z. Waniewskiego [24 VI 1935], s. 81.

27

Sygnaem, wiadczcym o cakowitej rozbienoci projektów yciowych, okazuje si zamiar wyjazdu z rodzinnego miasteczka. Moment ów gboko uwiadamiany jest przez Józe-fin Szelisk: „A nieporozumienia, raczej wewntrzna szarpanina, zaczy si z momentem, gdy postanowilimy przenie si do warszawy” (F i c o w s k i, J […] Bezimienna, s. 326).

28

(7)

symbiotyczny ego artysty jeszcze uznaje suszno gestu partnerki, kocz-cego wreszcie proces wzajemnego „zatruwania si”, to w pó niejszym okresie wartociowanie wspólnej przeszoci ulega radykalnym zmianom. Pod koniec kwietnia 1937 w jednym z listów do Romany Halpern Bruno Schulz nawiza do idealnych „tam” i „wtedy”, jak równie do obrazu nie mniej idealnej part-nerki-opiekunki: „ al mi nas obojga i caej naszej przeszoci skazanej na za-gad. Takiej drugiej jak ona ju nie znajd”29. Jednak ju w czerwcu tego sa-mego roku zranione ego artysty postanawia przepisa histori wasnej obecno-ci w relacjach „ja–ona”. W tej starej-nowej historii uzyskuje on now rol – rol ofiary uwalniajcej si od ciaru zbdnych relacji, a sama historia roz-patrywana jest jako splot infernalnych wydarze i nieszczliwego obcowania z fataln kobiet: „Jestem wanie po ostatecznym zerwaniu z narzeczon. Moja znajomo z ni bya pasmem cierpie i cikich chwil. W kocu odczuwam to jako ulg, e zerwaa ze mn ostatecznie”30. Jednak zerwanie symbiotycznego zwizku i pozbawienie byej narzeczonej statusu swego-Innego tworz tylko iluzj wolnoci, pogbiajc efekt traumy oraz ponownie uruchamiajc wszystkie te negatywne wtki i schematy, które byy minimalizowane dziki obecnoci opiekuczej instancji: „Mimo e powinienem by zadowolony z tego zerwania – czuj teraz straszliw pustk i nico ycia. Nie mog nic robi, nie mog adnej ksiki wzi do rki, bo mnie mdli i nudzi okropnie […]. Nie poznaj siebie samego. Ja, który zawsze miaem gow pen zagad-nie, problemów, podniecony zawsze przez róne idee, teraz wlok si pusty, bezmylny i ospay i mam uczucie, e to ju koniec wszystkiego. Od miesicy nic ju nie pisz, nie jestem w stanie najmniejszego artykuu napisa. Nawet napisanie listu kosztuje mnie [wiele] ogromnego przezwycienia”31. Okrele-nia „pusty”, „pustka” pojawiaj si w owym fragmencie nieprzypadkowo. Jest to jedna z kluczowych identyfikacji w autonarracyjnej przestrzeni artysty, ksztatujcej si po zerwaniu z Józefin Szelisk. Dowiadcza pustki znaczy przede wszystkim by nieobecnym w swym-Innym/dla swego-Innego. Pustka/nieobecno to przeciwiestwo obecnoci/obfitoci, obecnoci gwaran-towanej przez Innego („zapewne nie spotkam ju w yciu drugi raz istoty tak mn wypenionej”). Opozycja „pustka–obecno” dobitnie podkrela wyjtkowe znaczenie relacji ze swym-Innym. Na poziomie explicite narracji znaczenie relacji z narzeczon („przeycia sercowe”) zostaje niejako zredukowane, ust-pujc miejsca dyskursowi totalnej poraki: „Czuj, e to wszystko nie jest 29 List do R. Halpern [30 IV 1937], s. 139. 30 List do Z. Waniewskiego [2 VI 1937], s. 85. 31 Tame.

(8)

tylko skutkiem moich przey sercowych, ale e wszedem w jak [sic!] now faz ycia, której dominant jest wielkie i zasadnicze rozczarowanie – nico ycia”32. Wspóistnienie w jednej przestrzeni narracyjnej dyskursu traumy („sprawy sercowe”) i dyskursu egzystencjalnej pustki (faza „nicoci ycia”) ponownie daje do mylenia, do zastanowienia si nad rol swego-Inne-go dla powstawania wewntrznej historii „ja”. Chodzi przede wszystkim o to, e trauma zerwania z Jun nie prowadzi do pojawienia si „nowej fazy ycia”, lecz do reaktywacji tych destruktywnych procesów, które pochony ca istot artysty jeszcze na pocztku trzydziestych. W listach do Zenona Wa-niewskiego, datowanych na rok 1934, stan ów oddaj formuy takie jak: „jes-tem ju po tamtej stronie wszystkich wiosen” oraz „aosny koniec wszystkie-go”. W czerwcu 1934 roku Schulz pisa: „Smutek ycia, trwoga przed przy-szoci, jakie przewiadczenie niejasne o aosnym kocu wszystkiego, jaki dekadencki Weltschmerz czy co, do licha”33. Jeeli w tym okresie katastrofa („koniec wszystkiego”) jest jeszcze czym oddalonym, nie do koca okrelo-nym, to w roku 1936 niejasne przeczucia nabieraj ksztatów fatalnej rzeczywis-toci. Dla artysty staje si ni niezdolno wyraania-interpretowania wiata. W korespondencji podstawowy mechanizm blokujcy twórcz aktywno identyfikowany jest przede wszystkim z brakiem podanego spokoju i har-monii. Dla wydobywania indywidualnego mitu niezbdne s wyjtkowe wa-runki: „Ja potrzebuj dobrej ciszy, troch tajnej, poywnej radoci, kontem-platywnego akomstwa na cisz, na pogod. Nie umiem cierpie. Cierpienie mnie nie potguje”34. Stopniowo owa problematyka otrzymuje form odrb-nego, wypenionego intensywnymi emocjami skryptu. W licie do Romany Halpern artysta pisa: „Dochodz do przekonania, e najwaniejsz przyczyn mojej depresji jest bezczynno, nieproduktywno. Przyczyn za mej bez-czynnoci jest przesd, e mog tylko wtedy pracowa, kiedy wszystko jest w porzdku i kiedy jestem zadowolony, i mam troch pogody w duszy”35. Taki sam skrypt obecny jest take w licie do Andrzeja Pleniewicza: „Do-chodz do tego, e win mojej skpej produkcji przypisa naley brakowi dys-cypliny czy techniki ycia, nieumiejtnoci zorganizowania sobie dnia. Ule-gam przesdowi, e twórczo moe si dopiero wtedy rozpocz, gdy na ca-ym obszarze ycia wszystkie trudnoci s zaatwione, nic nie zagraa i tchnienie pogody unosi si nad «uspokojon» dusz. A na to trzeba dugo 32 Tame. 33 List do Z. Waniewskiego [5 VI 1934], s. 65. 34 List do R. Halpern [15 XI 1936], s. 134. 35 List do R. Halpern [29 XI 1936], s. 136.

(9)

czeka. Wystarczy jaka sprawa zalega i nie zaatwiona, jaka niedogodno wewntrzna, aeby mi zepsu ochot do pisania”36. Druga poowa lat trzydzie-stych jest okresem, w którym ochronny „przesd” ulega stopniowej destrukcji. Jest to okres fatalny, gdy „na caym obszarze ycia” trudnoci i niedogodnoci zagszczaj si w niesamowitym tempie. W 1935 roku umar brat Brunona Schulza, a to z kolei oznaczao, e uciliwa opieka nad krewnymi spada wy-cznie na barki artysty: „Brat mój utrzymywa mój dom, tj. siostr i sio-strzeca, by ywicielem caego szeregu rodzin, które teraz znalazy si bez gruntu pod nogami. Bdzie teraz ciko – sam nie wiem, co zrobi”37. mier brata bya dla artysty niepomiernym ciarem odpowiedzialnoci za rodzin a po kres jego ycia. Odpowiedzialno za rodzin czyni ze niejako ywio uzurpatorski, zagraajcy konstytuowaniu si wiata mitu indywidualnego. Artysta pozostaje w sytuacji staego rozdarcia pomidzy swoim wiatem i wiatem domu przy Floriaskiej. Samopowicenie i poczucie obowizku utrudniaj realizacj twórczych planów, staj na przeszkodzie tak niezbdnej dla wiata artysty komunikacji ze swym-Innym. Rado wyjazdu do Zako-panego przymieway troski o dobrostan rodziny: „Bd mia niespena 200 zotych (przez 10 miesicy). Byoby to dla mnie wystarczajce, gdyby nie to, e z tego musz utrzyma te dom mojej siostry, która mieszka ze mn i kuzynk”38. Rodzina i opieka nad ni to wany, chocia nie jedyny powód, bo chodzi tu w duej mierze take o niepewno i brak stanowczoci samego artysty, czynnik niepozwalajcy na wyjazd z prowincjonalnego miasteczka do Warszawy. W licie do Romany Halpern Schulz pisa: „Niech si Pani nie gniewa, e Pani starania i troski wynagrodziem – odmow. Jeeli zechce Pani bliej zastanowi si nad moj sytuacj, uzna Pani, e nie mogem przyj tej propozycji. Powiedziaem ju Pani kiedy, e mam 3 osoby na utrzymaniu (siostr, kuzynk, siostrzeca), których nie mog porzuci zupenie na ask losu”39. Odpowiedzialno za rodzin zmusia pisarza take do staej kon-frontacji z nienawistn dla prac nauczyciela, wywoujc prawdziwy wstrt („Nauka w szkole zbrzyda mi do ostatnich granic”40) i przeczucie nieod-wracalnej katastrofy („Obawiam si, e ten rok pracy szkolnej mnie zabije”41). Jednak nawet owo nienawistne ródo utrzymania staje si w pewnym

36

List do A. Pleniewicza [1 XII 1936], s. 116.

37

List do Z. Waniewskiego [28 I 1935], s. 78.

38

List do Z. Waniewskiego [24 VI 1935], s. 81.

39

List do R. Halpern [30 VIII 1937], s. 145.

40

List do Z. Waniewskiego [16 III 1935], s. 79.

41

(10)

mencie zagroone. Wyobra nia artysty natychmiast reaguje na to katastrofaln wizj przyszoci: „Byem ju w myli pozbawiony posady i w ostatniej n-dzy. Patrzc na wariatów miejskich, na ebraków w achmanach, mylaem: moe wkrótce ja tak bd wyglda. Obowizki subowe napeniaj mnie groz, wstrtem, mro rado ycia. Wród tego bezrobocia syszy si tylko gro by i napomnienia. Obowizek urasta do jakich apokaliptycznych rozmia-rów”42. Bdne koo „rodzina–praca” nadmiernie obcia „ja” artysty, odpo-wiedzialno za bliskich zmusza do staego redagowania planów, a waciwie ich przekrelania: „Najchtniej usunbym si z jakim jednym czowiekiem w zupene zacisze i zabra si jak Proust do sformuowania ostatecznego mego wiata. Przez czas jaki znajdowaem oparcie w myli, e pójd na drugi rok na emerytur (40 procent pensji). Teraz odszedem od tej myli ze wzgldu na rodzin, której nie mógbym wyywi”43. Bdc zakadnikiem obowizku, staje si zarazem zakadnikiem zabójczej pustki, narzuconej przez realia pro-wincjonalnego miasteczka: „Prowadz ycie bardzo nie na moim poziomie. Poza ksikami, które te skpo dochodz (musz czyta, co jest, nie mog czyta tego, na co bym mia ochot), nie mam adnych podpór dla mego ycia wewntrznego, a wszystko dookoa mnie tchnie nieopisan proz, która od-dziauje i na mnie swym brutalnym ciarem”44. Wydobywanie swego mitu, formuowanie swego wiata wymaga staej dynamiki duchowej i intelektu-alnej, staej obecnoci swego-Innego, szerokich horyzontów dialogowych. Bez spenienia owych warunków wiat pisarza skazany jest na stopniowe za-nikanie: „Co do mnie, to chciabym mie in continuo – przez wiele miesicy wolny czas do mylenia, do czytania, do wewntrznej pracy. Tyle rzeczy jest do przemylenia, tyle do uporzdkowania. Take kwestia mego odywiania duchowego jest tak le uregulowana. Czuj gód idei, ksiek, nowych sy-stemów mylowych. I gdyby te okresy depresji nie chciay powróci – które mnie paraliuj! Powinien bym si moe leczy u jakiego psychiatry. Te depresje dezorganizuj mnie, uniemoliwiajc mi cigo pracy. Na 7 dni ty-godni mam moe 6 przez ni zatrutych”45. Pod koniec lat trzydziestych stra-tegie obronne ego trac swoja skuteczno. wiat wasny wydaje si na skraju cakowitego rozpadu: „Dawniej bronia mnie pewnego rodzaju lepota, mia-em klapy przy oczach, jak ko w zaprzgu. Teraz rzeczywisto mnie

42

List do R. Halpern [15 XI 1936], s. 133-134.

43

List do R. Halpern [czerwiec 1939], s. 177.

44

List do R. Halpern [29 X 1938], s. 173.

45

(11)

naa i wtargna do wntrza”46. Przebywajc w hermetycznym piekle depresji, twórcze „ja” stara si przywróci równowag drog rewizji tych strategii, które w przeszoci skutecznie wpyway na ksztatowanie si tosamoci du-chowo-emocjonalnej. Wskutek owego zasadniczego przewartociowania na nowo aktualizowana jest wizja dialogowej obecnoci w wiecie: „[…] pozby-em si iluzji starej i zakorzenionej we mnie, e jestem stworzony do samot-noci. Moe kiedy byem, dzi zieje na mnie pustka i martwota z krajobrazu, nie mog si ju poywi przy stole Pana Boga”47. Wycofanie si do wasnej gbi na nowo aktualizuje take kompleks „przesdu harmonii”, po raz kolejny potwierdzajc jego suszno: „Brakuje mi nie tyle wiary w moje zdolnoci, ale czego ogólniejszego: zaufania do ycia, bezpiecznego spoczywania w swoim losie, wiary w ostateczn przychylno bytu. Miaem to dawniej, nawet o tym nie wiedzc. Ta wiara, to zaufanie otwiera w nas rezerwy twórczoci, jest tym bogatym, sytym i ciepym klimatem, w którym dojrzewa-j te pó ne i trudno docigadojrzewa-jce owoce”48. A przeto pod koniec lat trzydzie-stych adnej z tych strategii nie udaje si zrealizowa. Hermetyczna prze-strze prowincji maksymalnie redukuje moliwo spenienia zasady „zau-fania do ycia”, a obecno swego-Innego ma w tych warunkach charakter raczej wirtualnej, bo przewanie listownej, rzeczywistoci. Wszystkie te nega-tywne czynniki nakadaj si na histori ksztatowania si drugiego i zarazem ostatniego zbioru opowiada – od pocztku jego tekstowej krystalizacji po ukazanie si odrbnego wydania. Cz tekstów wczonych do zbioru

Sana-torium pod klepsydr bya ju publikowana na amach czasopism literackich

w okresie, kiedy wasna produkcja literacka postrzegana bya jako nie-tekst/quasi-tekst. Dlatego te nowy projekt wydawniczy traktowany jest przez artyst z pewn obaw – jako moliwe zagroenie dla caej sfery przey, zwizanych ze spraw „Schulz”. Std wtpliwoci i zwlekanie z ostateczn decyzj co do wydania zbioru: „Nie mog si zdecydowa da tomu nowel do druku – wstrt przed decyzj”49. Pomimo wtpliwoci i obaw postanawia jednak teksty opublikowa. Niezmienne pozostaje natomiast nastawienie do caego tego przedsiwzicia: „Ksik moj oddaem do druku jeszcze w styczniu. Kiedy wyjdzie – nie wiem, nie interesuj si tym, gdy ksika ta nie cieszy mnie”50. Niezadowolenie z wasnego dziea oddala artyst od

46

List do R. Halpern [29 X 1938], s. 174.

47

List do Z. Waniewskiego [4 VIII 1937], s. 86.

48

List do R. Halpern [midzy 20 a 26 VIII 1938], s. 143.

49

List do A. Pleniewicza [29 XI 1936], s. 115.

50

(12)

taktowania si z jego „niedoskona” natur: „Mam w domu od przeszo 3 ty-godni korekt nowej ksiki mojej, której z niechci do niej jeszcze nie zrobiem”51. Jeeli cay proces formowania zbioru i przygotowania go do druku dokonuje si w atmosferze zniechcenia, podejrze, a nawet wstrtu, to z momentem ukazania si Sanatorium pod klepsydr negatywne emocje ust-puj stopniowo miejsca penym napicia oczekiwaniom reakcji czytelniczej. Od charakteru recepcji w znacznym stopniu zaley bowiem, czy sprawa „Schulz” warta jest dalszych stara. Na ile istotna jest opinia Innego, wiad-czy moe jeden z listów do Romany Halpern: „Wielk przyjemno sprawiy mi Pani sowa o ksice. Bardzo to dobrze, e Pani si ona podoba. Mao brakuje do tego, bym przesta w ni wierzy. Nikt prócz Pani nic mi o niej dobrego nie powiedzia”52. Jednak przychylne sowo przyjacióki o zbiorze, zrodzonym w atmosferze niepewnoci, nie wystarczy, by przekona samego pisarza o jego prawdziwej wartoci. Artysta potrzebuje pozytywnej reakcji zwrotnej przede wszystkim od szerokiej wspólnoty czytelniczej: ywioem dziea bowiem musi by dialog, prawdziwe i gbokie zaangaowanie Innego. Jednak przestrze receptywna nie formuje si zgodnie z oczekiwaniami pi-sarza, a to z kolei prowadzi do staego napicia i trwogi: „Poza tym dziwi mnie milczenie, jakie panuje na temat Sanatorium. Czemu to przypisa?”53. Nieokrelono sytuacji odbiorczej skania artyst do podjcia próby ini-cjowania lektury Sanatorium pod klepsydr w rodowisku swoich-Innych. Za przykadowy w tym aspekcie gest uwaa mona listowny apel do Tadeusza Brezy: „Tobie, kochany Tadziu, dzikuj za sowa – pozytywne i ujemne. Masz, zdaje si, racj w jednym i drugim. Nie potrzebuj Ci mówi, jak ucieszybym si, gdyby napisa co o ksice. Tak mao dotychczas o niej napisano. Waciwie gucho o niej w prasie. Z góry serdecznie dzikuj”54. O gbokiej potrzebie dialogowego odbioru wiadczy take list Schulza do Ze-nona Waniewskiego: „Czy czytalicie Sanatorium? Nie mogem Wam posa egzemplarza autorskiego, jak bybym pragn, gdy «Rój» da mi ma ilo egzemplarzy, które zaraz w Warszawie rozdaem krytykom i wpywowym osobom. Rezonans saby. Jak Wam si podobao?”55. „Saby rezonans” wcale nie oznacza jednak jakiej absolutnej próni receptywnej. Wokó nowego

51

List do R. Halpern [3 VIII 1937], s. 141.

52 List do R. Halpern [23 I 1938], s. 154. 53 List do R. Halpern [21 II 1938], s. 159. 54 List do T. i Z. Brezów [24 II 1938], s. 57. 55 List do Z. Waniewskiego [24 IV 1938], s. 88.

(13)

zbioru opowiada powstaje wiele artykuów o rónorakim charakterze56. Arty-sta Arty-stara si ledzi histori formowania receptywnej przestrzeni wokó

Sana-torium pod klepsydr, a to z kolei wywouje u niego bardzo zrónicowane

reakcje – od stwierdzenia faktu pozytywnych lub negatywnych opinii („W «Pionie» ukaza si jako recenzja artyku Sandauera: O twórczoci mitologów, rzecz o Gombrowiczu i Schulzu”57, „Z odgosów prasy dosza do mnie bardzo entuzjastyczna recenzja Bermana w «Opinii» lwowskiej i pozytywna w «Sy-gnaach» Promiskiego”58 czy „Artyku Piaseckiego dostaem i dzikuj Ci. Jest ordynarny i gupi”59) po unik, bdcy jedn z moliwych strategii sa-moobronnych, np.: „Syszaem, e w «Piórze» by artyku Frydego atakujcy mnie. Czy bardzo gro ny? Jeeli tak, to nie chc go czyta. W gruncie rzeczy mao mnie to teraz obchodzi”60. Coraz bardziej oczywista staje nieodwra-calno ostrego konfliktu wewntrznego, poniewa reakcje na drugi zbiór opowiada nie odpowiadaj ambitnym oczekiwaniom artysty, pewnego wyjt-kowoci wasnego wiata, misji i mitu. Ukazanie si zbioru Sanatorium pod

klepsydr niczego bowiem nie zmienia w losie autora, nieuchronnie wiedzie

go ku uwiadomieniu sobie nieuchronnoci kolejnej poraki yciowej: „Coraz bardziej przekonuj si, jak daleki jestem od rzeczywistego ycia i jak mao orientuj si w duchu czasów. Wszyscy jako znale li jaki przydzia, ja zo-staem na lodzie”61. Zetkniecie si z obc i wrog rzeczywistoci, zagraajc zniszczeniem wasnego/wyjtkowego wiata, uchyla jednoczenie prawd o chwiejnoci i przemijalnoci istoty ludzkiej: „Jest to nasz wspólny smutek starzenia si, rozczarowania, nagiego szkieletu prawdy”62. W perspektywie owej prawdy wasna klska nabiera apokaliptycznego wymiaru, stawiajc pod znakiem zapytania jakkolwiek moliwo tworzenia: „Czy sdzicie, e mona ten smutek uczyni napdem jakiej twórczoci, czy mona go artystycznie zuytkowa, pa wasn klsk demona twórczoci? // Ja nie jestem do tego zdolny. Moja muza pragnie pogody i ciepa. Pod jesie ycia staje si ospaa

56

O midzywojennej recepcji prozy Brunona Schulza zob.: W. B o l e c k i, Poetycki model prozy w dwudziestoleciu midzywojennym. Witkacy, Gombrowicz, Schulz i inni. Studium z poe-tyki historycznej, Kraków: Universitas, 1996; Recepcja (1934-1939), w: Sownik schulzowski, oprac. i red. W. Bolecki, J. Jarzbski, S. Rosiek, Gdask: sowo/obraz terytoria, 2003, s. 305-307.

57

B. S c h u l z , List do R. Halpern [6 II 1938], s. 136.

58

List do R. Halpern [3 III 1938], s. 160.

59 List do R. Halpern [21 II 1938], s. 158. 60 List do R. Halpern [21 I 1939], s. 176. 61 List do A. Pockier [15 XI 1940], s. 191. 62 List do Z. Waniewskiego [24 IV 1938], s. 87.

(14)

i leniwa, jak muchy w tej porze roku”63. Ostatnie zdania s raczej przykadem eufemizacji ja-dyskursu ni zwykym zabiegiem porównawczym: pod „jesie ycia” muza nie tylko robi si leniwa, zaczyna po prostu traci zdolno do regresji, mitologizowania rzeczywistoci. Milknie wrcz. Ta nieznona sytuacja zmusza artyst do zasaniania si ogólnikami komunikacyjnymi, stwarzania niejako pozorów pisania: „O moich planach nie chc pisa. Mam przesd, e si nie udaj, gdy si o nich przedwczenie mówi. Nie s one zreszt tak górne i miae”64. W bardziej bezpiecznej przestrzeni komunikacyjnej suce samo-obronie maski-ogólniki ustpuj miejsca goryczy otwartoci: „O moich pla-nach i pracach nie pisz, nie mog pisa. Zbyt mnie to denerwuje i nie mog o tym spokojnie mówi”65. Poraka yciowa/katastrofa wasnego wiata stop-niowo przeistacza si w skrypt komunikacji interpersonalnej: „Jestem tak wy -trcony z równowagi, wywaony z zawiasów, e nie mog si zdoby na napi-sanie najpilniejszego listu. al mi straconej, zmarnowanej gupio modoci: jest we mnie jaka gorczka i niepokój, i panika „przed zamkniciem bra-my”66. Pod koniec lat trzydziestych ze zdwojon si odnawia si skom-plikowany zespó przey, zwizany z uwiadomieniem nieuniknionej przemi-jalnoci. Wasna historia yciowa rozpatrywana jest jako historia quasi-obec-noci, historia quasi-ycia, historia utraconego daru: „Byem w pewnych chwilach bliski rozpaczy, jak przed bezporedni katastrof. Wiosna taka pikna – naleaoby y i poyka wiat. A ja spdzam dni i noce bez kobiety i bez Muzy i marniej bezpodnie. Tu kiedy zerwaem si ze snu z nag g-bok rozpacz, e ycie ulatuje, a ja nie zatrzymuj nic z niego. Gdyby taka rozpacz trwaa dugo, mona by oszale. A moe kiedy ta rozpacz przyjdzie i osadzi si na stae, kiedy ju bdzie za pó no na ycie. […] bo to jest naj-wiksze nieszczcie – nie wyy ycia”67. Pod koniec lat trzydziestych dyskurs depresji ustpuje dyskursowi totalnej ruiny „ja”68, na pocztku za lat czterdziestych na nowo zaktualizowany zostaje skrypt „straconego ycia”. Ow tematyczn puent daje si odczyta w jednym z listów do Anny Po-ckier: „W niedziele przyjecha do mnie Sandauer i z tego powodu nie mogem 63 Tame. 64 Tame, s. 88. 65

List do R. Halpern [czerwic 1939], s. 159.

66

List do R. Halpern [3 III 1938], s. 160.

67

List do R. Halpern [20 III 1938], s. 162-163.

68

Owa autoreprezentacyjna linia charakteryzuje korespondencj z Roman Halpern: „List Twój zmartwi mnie i przygnbi. Nie mogem od razu odpisa, bo jestem w wielkiej depresji, tym razem nawet nie tylko moralnej, ale w jakim upadku caej mojej istoty” (List do R. Halpern [21 I 1939], s. 175.

(15)

dotrzyma przyrzeczenia. Zostawi mnie bardzo przygnbionego. Mój kom-pleks «straconego ycia» «bez przyszoci» ody pod jego wpywem. Przy-jecha w bardzo dobrej formie z ca bezwzgldnoci modego pokolenia dajcego oprónienia miejsca dla siebie”69. Kompleks „straconego ycia” sygnalizuje nie tylko klsk w yciu prywatnym/swoim wiecie („Teraz rze-czywisto mnie pokonaa i wtargna do wntrza”70), jego reaktywacja wiadczy równie o definitywnej katastrofie sprawy „Schulz”. Bezpowrotnie przemina genialna epoka, epoka Sklepów cynamonowych, epoka beztroskiego pisania dla siebie. Odesza w niebyt, przepeniona trwog i rozczarowaniem, post-epoka Sanatorium pod klepsydr. W spustoszonym wiecie „ja” zapada martwa cisza. Zdolno do tworzenia-interpretacji wasnego mitu przeksztaca si w zdolno do jego naladowania. Std rzeczywisto „jesieni ycia” jest rzeczywistoci nieodwracalnej katastrofy, antycypowanej w wielu wczeniej wykreowanych opowiadaniach. Chodzi tu przede wszystkim o tekstow triad

Dodo – Emeryt – Samotno. Kade ze wspomnianych opowiada realizuje

identyczny skrypt na poziomie gbokiej struktury semantycznej. Elementami konstytutywnymi owego skryptu s midzy innymi wykluczenie bohatera/jego marginalizacja, iluzja ycia, piekielna samotno. W kadym z opowiada marginalizacja bohatera jest skutkiem jego innoci, która nie pozwala by „jak wszyscy”. W przypadku Dodo inno to choroba: „Dodo przeby raz dawno, w dziecistwie jeszcze, jak cik chorob mózgu, podczas której lea wiele miesicy bezprzytomny, bliszy mierci ni ycia, a gdy w kocu mimo to wyzdrowia – okazao si, e by ju niejako wycofany z obiegu, nie nalea do wspólnoty ludzi rozumnych”71. Dla narratora z opowiada Emeryt i

Samot-no inno to ciar starzenia si: „Jestem emerytem w dosownym i

cako-witym znaczeniu tego wyrazu, bardzo daleko posunitym w tej wasnoci, powanie zaawansowanym, emerytem wysokiej próby”72. Inno nie tylko oddziela – odsuwa – oddala, redukujc przestrze penowymiarowej komuni-kacji. Zamyka wrcz ycie jednostki w krgu fatalnej niezmiennoci: „Pod-czas gdy ycie jego rówieników rozczonkowane byo na fazy, okresy, arty-kuowane przez zdarzenia graniczne, podniose i symboliczne momenty: imie-niny, egzaminy, zarczyny, awanse – jego ycie upywao w niezróniczko-wanej monotonii, nie mconej niczym przyjemnym ani przykrym, a take 69 List do A. Pockier [4 VI 1941], s. 192. 70 List do R. Halpern [29 X 1938], s. 174. 71

T e n  e, Dodo, w: t e n  e, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. J. Jarzbski, wyd. 2. przejrzane i uzupenione, Wrocaw: Ossolineum 1998, s. 292.

72

(16)

przyszo ukazywaa si jako cakiem równy i jednostajny gociniec bez zdarze i niespodzianek”73. Dodo jako inny ukazuje si niejako w puapce podwójnej izolacji. Jego sytuacja jest sytuacj quasi-obecnoci zarówno w y-ciu wspólnoty, jak i jego wasnym: „Nie yte ycie mczyo si, drczyo w rozpaczy, krcio si jak kot w klatce. W ciele Doda, w tym ciele pógówka kto starza si bez przey, kto dojrzewa do mierci bez okruszyny treci”74. Jeeli Dodo nie jest zdolny do przeprowadzenia jakiejkolwiek zmiany w swo-im yciu („zamurowany” jako skazany na „nieurzeczywistnion biografi”), to bohaterowie dwu innych opowiada decyduj si na protest. W opowiadaniu

Emeryt przyczyn koniecznych zmian („W kocu postanowiem wprowadzi

w czyn pewn myl, która mnie od pewnego czasu coraz uporczywiej nurtuje”75) jest utrata ostatniej szansy na to, by czu si czci wspólnoty, yjcej rzeczywistym, prawdziwym yciem: „Przyjemnie jest mie, cho na par godzin, swoje krzeso ze skórzan poduszk, swoje lineay, oówki i pióra. Przyjemnie jest by potrconym albo i ofuknitym po koleesku przez wspópracujcych. Kto zwraca si do czowieka, kto powie jakie sowo, zakpi, zaartuje – i odkwita si na chwil. Zahacza si czowiek o kogo, za-czepia sw bezdomno i nico o co ywego i ciepego. Ten drugi odchodzi i nie czuje mego ciaru, nie zauwaa, e mnie niesie na sobie, e pasoytuj na chwil na jego yciu…// Ale odkd przyszed nowy naczelnik biura i to si skoczyo”76. Próba demarginalizacji odbywa si za pomoc rytuau powtór-nego wchodzenia we wspólnot. Jednak tym razem w zupenie ju innej ja-koci, odkrywajcej przed jednostk perspektyw ycia ab origine: „Odtd za-czo si dla mnie nowe ycie. Szkoa pochona mnie od razu w zupenoci. Nigdy za czasów mego dawnego ycia nie byem tak zaabsorbowany tysicem spraw, intryg i interesów. yem w jednym wielkim zaaferowaniu”77. Wicej nawet, powtórne wchodzenie we wspólnot na podstawie cakowitego z ni utosamienia („Nie chciabym w niczym wyrónia si, owszem zaley mi na tym, eby jak najbardziej zla si, zanikn w szarej masie klasy”78) pozwala nie tylko na anulowanie poniajcego statusu innego, wykluczonego, lecz tak-e daje szans pozyskania zupenie nowego statusu – figury kluczowej: „Sta-em si centrum wszystkich interesów, najpowaniejsze transakcje, 73 Dodo, s. 293. 74 Tame, s. 299. 75 Tame, 317. 76 Tame, s. 315-316. 77 Tame, s. 319-320. 78 Tame, s. 318.

(17)

sze i najdraliwsze afery nie mogy obej si bez mego udziau. Chodziem po ulicy otoczony zawsze haaliw haastr gestykulujc gwatownie”79. Idea powrotu we wspólnot kryje w sobie pretensj do „podbicia” jej. Maska absolutnego utosamienia si („Cay mój zamys chybiby celu, gdybym w czymkolwiek by uprzywilejowany w porównaniu z innymi”80) pozwala nie-jako bez wikszego wysiku osign to, co byo nie do osignicia w „da-wnym yciu”. W konsekwencji jednak okazuje si, i owo zwycistwo to jedynie pozorny gest samozwaca, zwabionego pontami wasnych rozumo-wych manipulacji. Co innego bowiem to by watak „szarej masy” uczniów, co innego za – dyktowa reguy gry w uniwersum kultury. Rola bazna powoli przestaje cieszy. Jedynym moliwym wyjciem z owej nieznonej sytuacji okazuje si ucieczka. Ucieczka zamaskowana, poniewa ukrywa si, i tym wanie zdradza siebie, za szablonowym mechanizmem deus ex

ma-china: „Nieszczcie chciao, e Wicek dosta tego dnia nowego bka i puci

go z rozmachem przed rogiem szkoy. Bk bucza, zrobi si zator koo wej-cia, wypchnito mnie poza obrb bramy i w tej chwili porwao mnie. […] Ju leciaem wysoko nad dachami. […] A mnie nioso wyej w óte, niezbadane, jesienne przestworza”81. Jeeli emeryt z tytuowego opowiadania stara si zre-kompensowa ciar wasnej nieobecnoci za pomoc „pasoytowania” na y-ciu innych, to emeryt z opowiadania Samotno siga po strategi „pasoyto-wania na metaforach”. Metafora rozpatrywana jest przeze jako magiczne na-rzdzie redukowania przepaci pomidzy wiatem a odrbn, usunit na mar-gines ycia wspólnotowego jednostk: „Czy mam zdradzi, e pokój mój jest zamurowany? Jake to? Zamurowany? W jaki sposób mógbym ze wyj? Otó to wanie: dla dobrej woli nie ma zapory, intensywnej chci nic si nie oprze. Musz sobie tylko wyobrazi drzwi, dobre stare drzwi, jak w kuchni mego dziecistwa, z elazn klamk i ryglem. Nie ma pokoju tak zamurowa-nego, eby si na takie drzwi zaufane nie otwiera, jeli tylko starczy si, by mu je zainsynuowa”82. Wydawa mogoby si, i metaforyzacja rzeczywistoci jest tym idealnym mechanizmem budowania relacji na poziomie „ja– wiat”, zdolnym neutralizowa nieustann marginalizacj innoci. Dziki przekszta-cajcej sile metafory bohaterowi Samotnoci udaje si dokona tego, z czym nigdy nie poradziby sobie Dodo – sia wyobraenia uwalnia zamurowanego. Uniwersalna natura metafory pozwala take unikn napicia zwizanego ze 79 Tame, s. 320. 80 Tame, s. 318. 81 Tame, s. 324-325. 82 Samotno, w: t e n  e, Opowiadania, s. 327.

(18)

strategi maskowania, cechujc bohatera opowiadania Emeryt. Metafora jed-nak okazuje si zupenie bezsilna wobec nieodwracalnoci procesów destruk-cyjnych, cechujcych wymiar „ja–ja”. Uwiadomienie sobie ostatecznej klski powoduje, e wiat wewntrzny przestaje funkcjonowa jako osobliwa wyjt-kowa cao. W najgbszych strukturach „ja” dochodzi do cakowitej aliena-cji i rozpadu. wiat „ja” nie moe ju by wicej ródem autoweryfikaaliena-cji i wsparcia duchowego: „Czasem widz si w lustrze. Rzecz dziwna, mieszna i bolesna! Wstyd wyzna. Nie widz si nigdy en face, twarz w twarz. Ale troch gbiej, troch dalej stoj tam w gbi lustra nieco z boku, nieco pro-filem, stoj zamylony i patrz w bok. Stoj tam nieruchomo patrzc w bok, nieco w ty za siebie. Nasze spojrzenia przestay si spotyka. Gdy si po-rusz, i on si porusza, ale na wpó w ty odwrócony, jakby o mnie nie wie-dzia, jakby zaszed poza wiele luster i nie móg ju powróci. al ciska serce, gdy go widz tak obcego i obojtnego. Przecie to ty, chciabym zawo-a, bye moim wiernym odbiciem, towarzyszye mi tyle lat, a teraz nie poznajesz mnie! Boe! Obcy i gdzie w bok patrzcy stoisz tam i zdajesz si nasuchiwa gdzie w gb, czeka na jakie sowo, ale stamtd, ze szklanej gbi, komu innemu posuszny, skdind czekajcy rozkazów”83. W

Samot-noci oraz w opowiadaniach Dodo i Emeryt zmiany zachodz wycznie

w strukturze powierzchniowej tekstów (dyskurs quasi-obecnoci w yciu wasnym i wspólnotowym), natomiast struktura gboka pozostaje niezmienna, reprezentujc w kadym z trzech opowiada modus ostatecznej klski (minus--obecnoci).

Swoist prób osignicia pogodzenia na poziomie obydwu (gbokiej i po-wierzchniowej) struktur semantycznych za pomoc aktualizacji identycznego skryptu jest wydane w 1938 roku opowiadanie Ojczyzna. Tekst zaprojekto-wany zosta jako alternatywna, idealna historia ycia, w której dyskurs klski podlega, jak mogoby si wydawa, ostatecznej neutralizacji. Przestrze narra-cyjna Ojczyzny powstaje niejako wskutek konsekwentnego, bardzo szczegóo-wego przepisywania wszystkich elementów, skadajcych si na histori y-ciow. Pominicie chociaby jednego z tych elementów grozioby zniszcze-niem caej konstrukcji. Z kolei podstawowym schematem, podlegajcym re-konstrukcji czy przepisywaniu, jest specyfika przestrzeni semiotycznej boha-tera. Jeeli w realnym yciu maj miejsce negatywne dowiadczenia, zwiza-ne z niefunkcjonalnoci statusu artysty („Ambasada nie zaja si mn

83

(19)

nie, nie mog zupenie i na przyszo na ni liczy”84), to w wiecie wyideali-zowanego wiata narracji aspekt ów poddaje si naleytej korekcji: „Wsz-dzie, gdzie zwracaem si, zastawaem sytuacj jak gdyby przygotowan dla mnie, ludzie odrywali si natychmiast od swych zaj, jak gdyby na mnie cze-kali, dostrzegaem ten bezwiedny bysk uwagi w ich oczach, t natychmia-stow decyzj, gotowo do suenia mi, jakby pod dyktatem jakiej wyszej instancji”85. W yciu realnym twórcze „ja” doznaje permanentnej frustracji z powodu braku uznania ze strony innych: „Oni mnie strasznie bagatelizuj”86. Rzeczywisto narracji z kolei proponuje idealne rozwizanie owego pro-blemu: „Zaledwie odczuem to jako zadouczynienie dugo niezaspokajanej potrzeby, jako gbokie nasycenie wiecznego godu odtrconego i nieuzna-nego artysty, e tu wreszcie poznano si na moich zdolnociach”87. Jeeli w realnym yciu ambitne oczekiwania („Bardzo bybym chcia wzi t nagrod gównie dlatego, e to jest pomostem do wyjcia poza granice jzyka polskiego. No i pienidze tez co znacz!”88) nie zostaj potwierdzone89, to w wiecie Ojczyzny wydarzenia podporzdkowuj si logice à rebours. Dziki niej zmarginalizowana jednostka zyskuje status centralnej figury: „Z grajka kawiarnianego, szukajcego byle jakiej pracy, awansowaem szybko na pierw-szego skrzypka opery miejskiej; otworzyy si przede mn rozmiowane w sztuce, ekskluzywne koa, wszedem jakby na podstawie dawno nabytego prawa w najlepsze towarzystwo, ja, który przebywaem dotychczas na wpó w podziemnym wiecie egzystencyj zdeklasowanych, pasaerów na gap, pod pokadem nawy spoecznej”90. Jeeli codzienna rzeczywisto skania twórcze „ja” do staego stawiania siebie i swego wiata pod zapytanie, uruchamiajc mechanizmy alienacji i dewaluacji („Powiedziaem sobie, e nie jestem ani malarzem, ani pisarzem, nie jestem nawet porzdnym nauczycielem. Wydaje mi si, e oszukaem wiat jak byskotliwoci, e nic we mnie nie ma”91), to w opowiadaniu z tego wewntrznego konfliktu nie pozostaje nawet ladu: „Legalizoway si szybko, wchodziy same przez si w ycie aspiracje, które jako tumione i buntownicze uroszczenia wiody w gbi mej duszy ywot

84

List do R. Halpern [29 VIII 1938], s. 171.

85

Ojczyzna, w: t e n  e, Opowiadania, s. 372-373.

86

List do R. Halpern [okoo poowy lutego 1938], s. 157.

87

Ojczyzna, s. 373.

88

List do R. Halpern [21 II 1938], s. 158.

89

Nagrod „Wiadomoci Literackich” w 1938 roku otrzyma Jeremi Wasiutyski za powie Kopernik (1937).

90

Ojczyzna, s. 373.

91

(20)

podziemny i drczcy. Pitno uzurpacji i daremnej pretensji spyno z mego czoa”92. Dla byego bezdomnego wdrowcy, zepchnitego na margines spo-eczestwa i zaczynajcego wtpi we wasne powoanie, nadesza wreszcie nowa epoka – „epoka pomylnoci i szczcia”93. Jednak nawet w owej wyma-rzonej epoce podwiadome cienie niegdysiejszych poraek i strat zmuszaj bohatera do odprawiania swoistego rytuau pozyskiwania przychylnoci losu. Dziki magicznej sile sowa nowa epoka powinna trwa wiecznie. Dlatego te niczym mantr powtarza on ochronne formuy na wzór: „Jako mego szczcia bya z gatunku trwaych i rzetelnych”94 czy „Rachunek mego szczcia jest za-mknity i peny”95 lub „Moje stanowisko w operze jest niewzruszone”96. W epoce szczcia wszystko jest z góry wyznaczone, przewidziane, ustalone, dynamika opozycji „stare–nowe” oraz „margines–centrum” wydaje si dziaa na korzy byego „tuacza i bezdomnego”, który zdy ju zasmakowa roz-koszy nowej sytuacji yciowej: „Dyrygent orkiestry filharmonicznej, pan Pelle-grini, ceni mnie i zasiga mojej opinii we wszystkich decydujcych kwestiach. Jest to staruszek, stojcy na progu swej emerytury97, i jest rzecz po cichu ukartowan midzy nim, kuratori opery a towarzystwem muzycznym98 mia-sta, e po jego ustpieniu laseczka dyrygenta przejdzie bez wszelkich ceregieli w moje rce”99. „Epoka pomylnoci i szczcia” to take epoka dostatków materialnych, wymarzonego komfortu: „Opera naley do najlepiej uposaonych w kraju. Gaa moja wystarcza zupenie na ycie w atmosferze dobrobytu, nie 92 Ojczyzna, w: t e n  e , Opowiadania, s. 373. 93 Tame, s. 374. 94 Tame. 95 Tame. 96 Tame. 97

W alternatywnej historii Ojczyzny pozycja „ja” identyfikuje si jako pozycja pokolenia nadchodzcego, pokolenia-zdobywcy, pokolenia-zwycizcy. Natomiast w rzeczywistej bio-grafii, uwikanej w nieustann walk z zagraajc codziennoci, realizowany jest zupenie inny wtek „straconego ycia” „bez przyszoci”. Zob. cytowany wyej list do Anny Pockier z 4 VI 1941.

98

Poparcie obowizkowo powinno by gwarantowane przez jak wysz instancj. Legalizacja na poziomie mechanizmu wadzy gwarantuje bowiem wewntrzny spokój i poczu-cie bezpieczestwa uczciwego obywatela. Ow strategi zachowa demonstruje jeden z listów do Romany Halpern, w którym to podejmowany jest temat zaatwiania formalnoci zwizanych ze lubem: „Nie byem w Katowicach. Mam stamtd wiadomo, e fikcyjne zameldowanie zamieszkania jest w Katowicach niemoliwe, bo wadze wiedz o naduyciach, jakie si po-penia, natomiast na prowincji lskiej da si to jeszcze przeprowadzi. Bardzo chciabym ju to mie za sob. Nie lubi bardzo tych spraw z wadzami i nie umiem takich spraw przepro-wadza. Jestem bardzo w tych rzeczach nieporadny” (List do R. Halpern [pocztek listopada 1936], s. 132).

99

(21)

pozbawionego pozoty pewnego zbytku”100. Przepisywanie-kompensacja owe-go fragmentu rzeczywistoci popycha narratora do operowania takimi detalami „empirycznymi”, jak „par pokoi” czy „dobry zapach ogrzanego i pielgnowa-nego wntrza”101. Dugo oczekiwane dostatki, komfort i zacisze yciowe sta-nowi podstawowy temat wielogodzinnych medytacji w samotnoci. Ich cen-trum jest obronna mantra, suca do zachowania nienaruszalnoci panujcej idylli: „Z gow opart o szyb okna stoj tak przez dug chwil i dumam... // […] Godziny mijaj. Z gorcym czoem przycinitym do szyby czuj i wiem: nic zego nie moe mi si ju przydarzy, znalazem przysta i spokój. Nadej-dzie teraz dugi szereg lat cikich od szczcia i sytych, nieskoczony cig dobrych i bogich czasów”102. Wicej nawet, w kategoriach zamonoci, obfitoci i przychylnoci rozpatrywana jest take wasna perspektywa escha-tologiczna. Aspekt ów podobnie jak wszystkie inne podlega obowizkowemu przepisywaniu, a wic oswajaniu za pomoc magicznego rytuau powtarzania ochronnych formuek i medytacji: „Przestaj oddycha. Wiem: tak jak ycie cae – przyjmie mnie kiedy mier w otwarte ramiona, poywna i syta. Bd lea do dna nasycony wród zieleni na piknym, pielgnowanym cmentarzu tutejszym”103. Strategia przepisywania-idealizacji – przepisywania w kategoriach dobrobytu i bezpieczestwa – stosowana jest take w przypadku uycia toposu, z którym bezporednio zwizana jest „epoka pomylnoci i szczcia”104. Pro-jektujc wizj idealnego miasta, miasta-bezpiecznej przystani, narrator operu-je takimi okreleniami, jak: „ycie gospodarcze miasta”, „przemys cukrowni-czy”, „fabryka porcelany”, „eksport”, „przedsibiorstwa”, „przemys”. Suy to kreacji przekonujcego obrazu samowystarczalnej, stabilnej rzeczywistoci, chronionej od chaosu „wstrzsów i kryzysów”. Wicej nawet, miasto repre-zentuje take pewn typologi (idealne miasto – idealne pastwo), wiadczc o istnieniu jakiego wyszego porzdku: „Zreszt jest to miasto jak wiele in-nych w tym kraju dostatnie i dobrze zagospodarowane – w miar zabiegliwe i oddane interesom, w miar zamiowane w komforcie i mieszczaskim

100 Tame, s. 374. 101 Tame, s. 379. 102 Tame, s. 377-378. 103 Tame, s. 378. 104

Zdaniem Jerzego Jarzbskiego (Schulz, Wrocaw: Wydawnictwo Dolnolskie, 1999, s. 187), w takich opowiadaniach jak Samotno, Republika marze, Ojczyzna i Kometa realizo-wany jest Schulzowski mit „bezpiecznej przystani”: „We wszystkich opowiadaniach o starze-niu si i regresji Schulz zajmuje si w gruncie rzeczy tym samym: konstruowaniem obronnej siedziby, która mogaby posuy mu za schronienie „na wieczno”.

(22)

bycie, w miar te ambitne i snobistyczne”105. Przynaleno do wspólnoty idealnego miasta, w którym to „los pozwoli” bohaterowi „znale  przysta tak spokojn i bog”106, potwierdzana jest przywilejem operowania zaimkiem „my” („nasze ulice”, „nasze hotele”, „nasze sklepy”, „nasze lokale rozryw-kowe”, „nasi kupcy”, „nasi fabrykanci”, „nasze przedsibiorstwa”, „nasz prze-mys”, „nasza szkoa artystyczna”), a to z kolei pozwala bohaterowi na w-czanie si w uniwersalny system relacji z innymi/obcymi („oni”, wród któ-rych niegdy sam móg si znajdowa) ju jako osobie uprzywilejowanej, przynalecej do wspólnoty idealnego miasta.

Uprzywilejowane stanowisko bohatera okrela nie tylko charakter relacji wewntrzwspólnotowych czy midzywspólnotowych („my–oni”, „ja–oni”), lecz take pozwala uporzdkowa relacje w obrbie intymnej komunikacji („ja– ona”). Ten fragment rzeczywistoci take podlega radykalnemu przepisywa-niu-idealizacji. Próba narracyjnego opracowania dowiadczenia traumatycznego, zwizanego z nieudanym projektem lubu (poziom biografii), zmusza twórcz instancj do konsekwentnego modelowania alternatywnej historii (poziom biografii symbolicznej), w której to absolutna klska („Niestety musz was zasmuci wiadomoci, e mój zwizek z Jun rozbi si zupenie. Zniechcia si w kocu moj beznadziejn sytuacj, trudnociami przeniesienia si do Warszawy, które przypisywaa – susznie zreszt – mojej niezaradnoci”107) ustpuje miejsca dyskursowi stereotypowej mieszczaskiej idylli. Proces wpi-sywania siebie w ow alternatywn (idealn) histori przewiduje radykaln zmian funkcjonalnego pola aktantów. Jeeli semantyczne pole „ja” w sytuacji „tam” i „wtedy” identyfikowane jest przede wszystkim z bezradnoci, sabo-ci, brakiem stanowczoci, niezmiernie wyduajcych czas i ostatecznie pro-wadzcych do klski projektu oenku („kilkuletni okres narzeczeski Schulza z Józefina Szelisk”108), to w sytuacji idyllicznych „tu” i „teraz” dominuje ekspansywno pewnego swego zwycistwa mskiego ego: „Tu jest miejsce, bym wspomnia o najwaniejszym fakcie, który zamkn i ukoronowa t epok pomylnoci i szczcia, o Elizie, któr spotkaem w owym czasie na mej drodze i któr po krótkim, upojnym narzeczestwie pojem za on”109. Na czym wic polega istota owego zadziwiajcego faktu, zamykajcego 105 Ojczyzna, s. 376. 106 Tame, s. 375. 107 List do T. i Z. Brezów [8 IV 1937], s. 57. 108

Zob. J. F i c o w s k i, Prehistoria i powstanie Sklepów cynamonowych, w: t e n  e, Regiony, s. 62.

109

(23)

„epok pomylnoci i szczcia”? Znaczenie Elizy wynika po pierwsze z jej przynalenoci do idealnego wiata-pastwa-miasta, w którym to odbywa si akt ostatecznej demarginalizacji byego „grajka kawiarnianego” (by obok Elizy znaczy kadorazowo potwierdza przynaleno do owej idealnej wspólnoty); po drugie za z unikalnej zdolnoci tej figury do mediacji. Chodzi tu przede wszystkim o rol porednika pomidzy:

a) wyszym, doskonaym wiatem artysty a wiatem dnia powszedniego: „Par pokoi, które zamieszkujemy, urzdzia Eliza wedug swojego smaku, gdy co do mnie, jestem pozbawiony wszelkich ycze i zgoa bez inicjatywy w tym kierunku110. Za to Eliza ma bardzo zdecydowane, cho wci zmienia-jce si dezyderaty, które realizuje z energi godn lepszej sprawy. Wci jest w pertraktacjach z dostawcami, walczy dzielnie o jako towaru, o cen i osiga te na tym polu sukcesy, z których niemao jest dumna”111;

b) wyjtkowym i wyszym w swej wyjtkowoci wiatem artysty a wia-tem wspólnoty, bez wtpienia niszym z racji unifikacyjnego kolektywizmu, jednak niezbdnym ze wzgldu na jego rol wiadka i uczestnika rytuau de-marginalizacji byego „grajka kawiarnianego”: „[…] nie ma niemal wieczoru, ebymy i my nie koczyli dnia w którym z eleganckich domów naszych przyjació przy grze, przecigajcej si nieraz gboko w noc. Inicjatywa znów przypada w tej mierze Elizie, która usprawiedliwia sw pasj przede mn tro-sk o nasz p r e s t i g e towarzyski, wymagajcy czstego bywania w wiecie, aeby nie wypa z obiegu […]”112. Z tego samego róda pochodzi take im-plicytna deprecjacja Elizy. Bdc czci owego wiata-miasta, owej wspól-noty, Eliza jest niejako infekowana nimi, a wic z góry skazana na niszo, wtórno, zaleno. Kady ruch, kady gest Elizy odczytywany jest przez narratora niejako przez pryzmat podwójnego kodu – mediacji oraz negacji. Z pozycji demarginalizowanego, legalizowanego „ja” ycie istoty-porednika (Eliza – materialny wiat) jest yciem pozbawionym gbszego sensu: „Na jej zabiegliwo patrz z pobaliw czuoci i zarazem z pewn obaw, jak na dziecko bawice si lekkomylnie nad brzegiem przepaci. Co za naiwno mniema, e walczc o tysic drobnostek naszego ycia, ksztatujemy nasz los!”113. Figura poredniczca nie moe równie naleycie oceni i

110

Tu warto przypomnie próby Brunona Schulza zwizane z umeblowaniem wasnego pokoju w domu przy Floriaskiej. W 1938 roku owe próby zostan jednym z tematów prze-wodnich w korespondencji z Roman Halpern. Zob. listy do tej adresatki z 10 marca, 31 marca oraz 17 kwietnia 1938 roku.

111 S c h u l z, Ojczyzna, s. 374-375. 112 Tame, s. 376-377. 113 Tame, s. 375.

(24)

rzysta wasnej obecnoci w aksjologicznej perspektywie czasu: „[…] w isto-cie za ulega ona urokowi tego bezmylnego i lekko podniecajcego trwo-nienia czasu”114. Na modelowanie negatywnego w swej istocie obrazu Elizy oddziauje take aktualizacja negatywnie konotowanych pól semantycznych, co z kolei wynika z konwencjonalnej, stereotypowej interpretacji uniwersalnej dychotomii „mskie vs kobiece”. Zgodnie z ow interpretacj sfera Elizy to sfera niszego, ograniczonego, nieodpowiedzialnego, przemijajcego: „Jest oywiona gr, szczciem, które dopisao, wypitym winem i pena maych, kobiecych projektów. Na podstawie milczcej konwencji domaga si abso-lutnej tolerancji z mojej strony dla tych nieodpowiedzialnych roje i bierze mi bardzo za ze wszelkie trze we i krytyczne uwagi”115. Eliza jest kobiet. Po-winna wic podporzdkowywa si wyszoci, penowartociowoci i cao-ciowoci mskiego ego. Na poziomie eksplicytnym owa zaleno przejawia si w postaci idealnego dopasowania kroku: „Wreszcie jestemy sami na nocnej ulicy. Moja ona dostosowuje swój elastyczny, swobodny krok do moich kroków. Zgadzamy si dobrze w chodzie i idc w gór ulicy, z gow nieco opuszczon roztrca ona nog szelestny kobierzec zwidych lici, zale-gajcy jezdni”116. Natomiast na poziomie implicytnym owe dopasowanie kroku jest znakiem podporzadkowania-podbicia wiata, w którym udao si znale  „przysta tak spokojn i bog”. Do podobnych manipulacji docho-dzio niegdy i w obrbie biografii realnej, konstytuujcej si po innej stronie historii wydobytych, historii poddanych regresji. Chodzi zwaszcza o akt defi-nitywnej detronizacji partnerki yciowej. Markerem semiotycznym owego aktu staje si z jednej strony znaczca zmiana imienia: „Musz si z Tob po-dzieli nowin, e Juna (ostatnio zdegradowaem j z powrotem do zwyczaj-nej Józi) jest od niedawna w Warszawie”117, z drugiej za – absolutna deprecjacja postaci byej narzeczonej: „Jestem wanie po ostatecznym zerwa-niu z narzeczon. Moja znajomo z ni bya pasmem cierpie i cikich chwil. W kocu odczuwam to jako ulg, e zerwaa ze mn ostatecznie”118. Je-eli w obrbie prywatnej korespondencji sowo tylko zblia si do oswojenia- -podporzadkowania owej figury i wydarze z ni zwizanymi, a waciwie do uporania si z dowiadczeniem traumatycznym, to w Ojczynie dochodzi do 114 Tame, s. 377. 115 Tame, s. 379. 116

Tame, s. 378-379. Wikszo rysunków Brunona Schulza jest z kolei przykadem dopasowania kroku á rebours. Tutaj mczyzna zawsze dopasowuje swój krok do kroku ko-biety-wadczyni.

117

List do T. i Z. Brezów [18 XI 1935], s. 52.

118

(25)

jej definitywnego „zawaszczenia”. Pozostaje jednak pytanie, na ile efektywny okazuje si proces owego przepisywania-podporzadkowania dowiadczenia traumatycznego, dowiadczenia ostatecznej i nieodwracalnej klski.

W literackiej hermeneutyce i filozofii literatury Brunona Schulza sowo obdarzone jest szczególn moc ontologizacji rzeczywistoci: odzyska swoj nazw znaczy by. Sowo wcza nazwan rzeczywisto w uniwersalny sens. Nadaje jej caociowo i dynamik. Dziki unikalnej zdolnoci do regresji siga take najgbszego dna biografii, wydobywajc z jego mitycznej mgy alternatywn, gbsz wersj historii, aktualizujc obrazy o „rozstrzygajcym znaczeniu”119. A wic nie byle jakich historii i byle jakich obrazów, a jedynie tych, które „wypywaj z owej mrocznej krainy wczesnych fantazji dzieci-cych, przeczu, lków, antycypacji owego zarania ycia, które stanowi waci-w kolebk mitycznego mylenia”120, które stanowi pewien „program, statu-uj elazny kapita ducha”121. Bdc potnym mechanizmem semiozy, wyst-puj jednoczenie jako mechanizm jej ograniczenia: „Te wczesne obrazy wy-znaczaj artystom granice ich twórczoci. Twórczo ich jest dedukcj z gotowych zaoe. Nie odkrywaj ju potem nic nowego, ucz si tylko coraz lepiej rozumie sekret powierzony im na wstpie i twórczo ich jest nie-ustann egzegez, komentarzem do tego jednego wersetu, który im by za-dany”122. Obrazy te i historie tworz osobliw przestrze duchowej tosamo-ci, ksztatuj potrzeb nieustannej autokomunikacji. Czy wiat Ojczyzny zo-sta zaprojektowany w granicach owych historii i obrazów? Czy realizuje on kluczowe postulaty Schulzowskiej koncepcji sowa i mitu? Czy rzeczywisto

Ojczyzny to rzeczywisto „powierzonego sekretu”? Lektura opowiadania

skania do odpowiedzi wrcz negatywnej. Chodzi przede wszystkim o to, i dowiadczenie traumy (klska sprawy „Schulz” i klska sprawy „Juna”) nie podlega tu, jak to miao miejsce w opowiadaniach Dodo, Emeryt, Samotno, procesowi oswojenia narracyjnego, oswojenia zgodnie z podstawow zasad mitologizacji rzeczywistoci. W Ojczynie dowiadczenia traumatyczne, a wa-ciwie caa katastrofa yciowa, poddaje si procederowi radykalnego przepisy-wania, wskutek czego dochodzi do pojawienia si zupenie nowego tekstu, oferujcego alternatywn wersj wydarze, niezakorzenionych w osobistym dowiadczeniu (wizja utopijnej „epoki pomylnoci i szczcia”). U podstaw aktu przepisywania ley zasada à rebours: rzeczywisto Ojczyzny powstaje

119

List do Stanisawa Ignacego Witkiewicza, s. 100.

120

T e n  e, Exposé o ksice Brunona Schulza, s. 325.

121

List do Stanisawa Ignacego Witkiewicza, s. 100.

122

(26)

wskutek konsekwentnego przekrelania podstawowych zasad modelowania wiata przedstawionego, sformuowanych w Mitologizacji rzeczywistoci,

Exposé o ksice Brunona Schulza czy quasi-licie do Stanisawa Ignacego

Witkiewicza. Std te wiat Ojczyzny jest wiatem „rudymentarnych”, „mozai-kowych”, „izolowanych” sów, niezdolnych do „przewodnictwa”. Takie sowa, a waciwie nie-sowa, anty-sowa dalekie s od aktu regresji, od „usensowia-nia”, „mitologizacji” rzeczywistoci, wydobywania alternatywnych historii, sigajcych dna biografii. Kreowanie wiata Ojczyzny to take przekraczanie granic obrazów, statuujcych „elazny kapita ducha”. W rezultacie owych manipulacji sownych powstaje rzeczywisto dajca si opisa w kategoriach „wartoci negatywnych,” rozumianych jako namiastka tych pozytywnych, jako umylne stwarzanie wraenia, e „co ma pewn warto123. Ojczyzna moe wic by postrzegana jako swoiste odstpstwo od „powierzonego se-kretu”. Wskutek operowania „mozaikowym”, „izolowanym” sowem oraz re-prezentacjami nienalecymi do uniwersalnego sownika „elaznego kapitau ducha” powstaje quasi-historia, pozbawiona gbi metafizycznej. Przepisywa-nie wic indywidualnej historii „ja” za pomoc quasi-sowa i quasi-obrazu skazuje cay proces autoterapeutyczny na nieodwracaln klsk. Powstay w rezultacie takiego przepisywania quasi-mit (quasi-historia, swoista karykatura caego poprzedniego Tekstu artysty) niezdolny jest „dosign najgbszego dna biografii”124, a to z kolei pogbia dowiadczenie ostatecznej klski. Jak susznie zauwaa Micha Pawe Markowski: „Historia mogaby wyglda tak, jak pod koniec ycia opisa to Schulz, ale niestety nie wygldaa. Nigdy «pitno uzurpacji i daremnej pretensji» nie spyno z czoa Brunona Schulza i nigdy nie udaa mu si ucieczka z «podziemnego wiata egzystencyj zdekla-sowanych, pasaerów na gap»”125. To, co w 1934 roku jest tylko kwesti przeczucia („aosny koniec wszystkiego”126), z czego z lkiem i rozpacz zwierza si zaufanemu Innemu („mam niekiedy uczucie, e ju nic

123

A. T y s z c z y k, O pojciu wartoci negatywnej w literaturze, w: Problematyka aksjolo-giczna w nauce o literaturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin: RW KUL 1992, s. 142. Analiza Ojczyzny w kategoriach „wartoci negatywnej” róni niniejsze studium od wcze-niejszych uj, w których to „inno” wspomnianego opowiadania rozpatrywana jest jako pochodna zawioci tumaczeniowych. Zob. na ten temat: J. S c h o l z, Orygina czy przekad? Zagadka tekstu Brunona Schulza „Ojczyzna”, w: W uamkach zwierciada… Bruno Schulz w 110 rocznic urodzin i 60 rocznic mierci, Lublin: TN KUL, s. 173-183; t e n  e, Ojczyzna – Die Heimkehr , w: Sownik schulzowski, s. 252-253.

124

S c h u l z , Exposé o ksice Brunona Schulza, s. 325.

125

Schulz: dom i wiat, http://tygodnik.onet.pl/kultura/schulz-dom-i-swiat/4rtes (dostp: 17.07.2014).

126

(27)

nego nie napisz”127), teraz, pod koniec lat trzydziestych, otrzymuje swoje apokaliptyczne wcielenie. Ojczyzna staje si pierwszym krokiem w kierunku „rzemielniczego wadania” (Jerzy Ficowski) sowem: „Teraz rzeczywisto mnie pokonaa i wtargna do wntrza”128. Pierwszym i zarazem ostatnim, bo-wiem od momentu publikacji Ojczyzny Schulz-mitolog ju wicej nie ist-nieje129.

O BRUNONA SCHULZA DEMITOLOGIZACJI RZECZYWISTOCI

S t r e s z c z e n i e

Artyku jest prób analizy zmian zachodzcych w obrbie konstytuowania si Schulzow-skiej tosamoci narracyjnej. Zakada si, e punktem zwrotnym dla Schulzowskiego mitu osobistego stay si przede wszystkim sukces Sklepów cynamonowych oraz wiele wydarze w yciu prywatnym (zerwanie z narzeczon, mier brata, kopoty zdrowotne). Kady z owych czynników na wasny sposób zaczyna wpywa na kwestionowanie przez pisarza moliwoci dalszego pisania, czyli interpretacji wiata, wydobywania historii, „usensowniania” rzeczywi-stoci. Sukces Sklepów cynamonowych staje si w nowych warunkach wyzwaniem, któremu trudno sprosta. Koczy si „genialna epoka”, epoka pisania „dla siebie”. Sprawa „Schulz” grozi odejciem w niepami. Przestrze narracji przeistacza si stopniowo w przestrze upo-rania si z alienacj, wykluczeniem, samotnoci. W szczególny sposób owe motywy wyarty-kuowane zostay w opowiadaniach Dodo, Emeryt, Samotno. Jeeli we wspomnianych opo-wiadaniach przezwycienie klski yciowej jest czym wrcz niemoliwym (Dodo) lub od-bywa si dziki „pasoytowaniu” na czyim yciu (Emeryt), „pasoytowaniu na metaforach” (Samotno), to w Ojczynie ma miejsce przepisywanie mitu indywidualnego ab origine. Akt

127 List do Z. Waniewskiego [7 XI 1934], s. 74. 128 List do R. Halpern [29 X 1938], s. 174. 129

Sugerowane tu odczytanie fenomenologii mierci Schulza-mitologa roni si w znacz-nym stopniu od zaproponowanej swego czasu interpretacyjnej wersji Jerzego Ficowskiego-(Druga strona autoportretu czyli podanie Brunona Schulza, w: t e n  e, Regiony, s. 420-421), zdaniem którego do ostatecznej katastrofy w wiecie Schulzowskim doszo podczas zapisania na odwrocie jednego z autoportretów tekstu podania o przyjciu do Zwizków Zawodowych Zachodniej Ukrainy: „Pogodzi si z rzemielniczym wadaniem pdzlem, z odpatn zdrad sztuki w malowaniu. W pisarstwie – ani by tak nie chcia, ani nie umia nawet. […] egnajc si z pisarstwem, które stanowio dla sens ycia, móg si ju tylko kontentowa samym fi-zycznym istnieniem […]. Balansujc w chwiejnej równowadze midzy niechcianymi obowiz-kami a pogbiajc si depresj, nie napisa ju ani sowa. Tak dotrwa do czasów Zagady, która i jego miaa zagarn po paru latach. Wtedy zgin ostatecznie. Ale jego pierwsza mier – jako pisarza mier Brunona Wielkiego, wyprzedzia tamt o prawie trzy lata, w drugiej po-owie wrzenia 1939 roku. Zapewne kiedy pisa swoje Podanie-Cyrograf, nie wiedzia jeszcze, e ten wyrok ju zapad”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spojrzenie to było na tyle przenikliwe – pisał Gombrowicz – że poprzez Ferdydurke Schulz dotarł do „najistotniejszej” w nim sprawy, docierając zarazem do kolejnych

stawiciele gatunku, sexusu; z jednej strony symbol zwycięskiej zmysłowości, przedstawianej melodyjnie pociągniętą, silną linią kobiecego ciała; z drugiej strony

I wish here to share an excursion in the footsteps of Bruno Schulz, seen from abroad and 15 years of study that included Muse & Messiah: The Life, Imagination and Legacy of

Wolność w ujęciu Sartre’a nie wiąże się z możliwością nieograniczonego i dowolnego ingerowania w świat rzeczy (byt-w-sobie), ale jest czymś, co po- zwala na dowolną

Voor de transportmogelijkheid is een concept met drie logistieke dienstverleners (verdeeld over het voor-, verplaatsings- en natraject) aan te bevelen, ten opzichte van een concept

Another interesting feature is the industry distribution of multiplier effects – some industries experience stronger effects than others. This issue can be analysed by

kulativen Theologie des positiven Christentums (t. Najwybitniejszym bez wątpienia apologetykiem tego czasu jest J.S. 1853), który włączył swoją dziedzinę w

Znaczenie tego miejsca usankcjonowane mieczem YHWH Dawid w relacji kro- nikarskiej uszanował (1 Krn 16,30), więc uznał, że to pochodzący od Sadoka kapłani mają