• Nie Znaleziono Wyników

"Mówią cmentarze", Henryk Syska, Olsztyn 1969 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Mówią cmentarze", Henryk Syska, Olsztyn 1969 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Swat, Tadeusz

"Mówią cmentarze", Henryk Syska,

Olsztyn 1969 : [recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3, 451-453

(2)

R E C E N Z JE I OM ÓW IENIA 451 ja k Lengow ski, ru szy li za chlebem n a zachodnie ru b ieże p rzem ysłow ych N iem iec, a po pow rocie za zarobione m a rk i k u p o w ali gospodarstw a n a rodzinnej W arm ii. W sum ie je d n a k w y b ó r w y p ad ł raczej szczęśliwie, poniew aż przed staw ia , z w y ją t­ k iem la t m łodzieńczych, n iem al cały p obyt a u to ra n a W arm ii.

P am iętn ik został n ap isan y w końcu życia. A u to r spoglądał n a w y p ad k i z p e r­ spektyw y m niej w ięcej k ilkudziesięciu lat. O prócz osobistych sp raw , w ym ieniał ludzi p raw ie nieznanych, p o m ijając znaczniejszych, o k tó ry ch w iem y w ięcej. P ra g n ą ł w te n sposób w ydobyć z zapom nienia Jó z efa F iszera, J a n a P alm ow skiego czy K em pę z W ym oju, k tó ry p o tra fił obronić się przed bojów ką niem iecką, a dalej Józefa N eum ana, B e rn a rd a B astkow skiego, Józefa Falkow skiego, A ugusta R edliń- skiego i w ielu innych z okresu plebiscytu. W y b ierał też zdarzenia m niej istotne, choć w ażnych rów nież nie pom inął. Całość p a m ię tn ik a podzielono na pięć rozdzia­ łów, a m ianow icie: P lebiscyt; Optanci; K u Polsce; P ierw sze dni; Po s m u tk u radość. S ą to skrótow e relacje, w gruncie rzeczy bardzo frag m en tary czn e, z la t 1919—1953. L engow ski opow iada b arw n ie, pam ięć m iał do końca życia św ietną. P isa ł o ludziach m u bliskich, o w y p ad k ach tragicznych, k tó re rozegrały się w pobliżu Z ieleniaka, w reszcie w spom inał p rzypadki, kiedy udało m u się „w yprow adzić w pole” ch y try ch Niemców. Nie by ł przecież działaczem tej m ia ry co L eyk. D obrze się je d n a k stało, że o b rał w łaśn ie ta k i sposób re la c ji ze sw ego długiego życia. W odróżnieniu od innych w spom nień o sta tn io w y d an y ch , p a m ię tn ik L engow skiego m a w sobie w iększy ła d u n ek em ocjonalny. U kazał sta ra n ia o o tw arcie polskich szkół, rolę T ow arzystw a Ludow ego i Z w iązku T ow arzystw M łodzieży w P ru sa c h W schodnich w zachow aniu św iadom ości narodow ej. P am iętn ik je s t dokum entem o postaw ie człow ieka odw aż­ nego i skrom nego, takiego, ja k im był n ap raw d ę jego autor.

Ja n Chłosta

H en ry k S y s k a , M ówią cm en ta rze, O lsztyn 1969, N ak ład em W ydziału K u ltu ry Prez. WRN i W ojew ódzkiego K o n serw a to ra Z abytków w O lsztynie, ss. 56.

W iedza o przeszłości naszego regionu ciągle jeszcze nie jest zad aw a la ją c a w śród w spółczesnego pokolenia W arm iaków i M azurów , pokolenia, k tó rem u przecież ideow y te sta m e n t „tych co odeszli” przyszło kontynuow ać. S tąd też k ażd a p u b lik a c ja tra k tu ją c a o przeszłości W arm ii i M azur, b ojow nikach o społeczne i narodow e w yzw olenie tej ziemi je s t pozycją tym b ard ziej p o trzeb n ą i użyteczną. S tw ierd zen ie powyższe odnieść by n ależało tak że do najnow szej książki H en ry k a S y s k i , M ówią

cm en ta rze, w y d an ej p rzy pomocy W ojew ódzkiego O byw atelskiego K o m itetu O chrony

P om ników W alki i M ęczeństw a w Olsztynie.

M etafo ra ty tu łu w y ja śn ia w łaściw ie sens ideow y, cel i w arto ść tej p u blikacji.

M ów ią cm en ta rze m a am b icję przypom nieć postacie godne narodow ej pam ięci,

sy lw e tk i obrońców polskości, p atrio tó w , znanych i m niej znanych, lecz ró w n ież z asłu ­ żonych d la regionu bojow ników . A jednocześnie, w społecznej św iadom ości dzisiej­ szego pokolenia zam ieszkującego region — u trw a la ć i popularyzow ać te w arto ści i ideały, k tó ry m życiem , czynam i i śm iercią zaśw iadczyli w niedaw nej przeszłości polscy działacze plebiscytow i, w ydaw cy, nauczyciele i żołnierze. D ysponow ał zatem a u to r m ateriałem obszernym , w dużej sw ej części now ym i in teresu jący m , stw a ­ rzający m szansę pełnej realizacji założonego celu.

O siągnięciu celu służy tak że fo rm a książki. E sej, pogranicze publicystyki i lite ra tu ry p ięk n ej, sw oboda w doborze faktów , a jednocześnie m ożliw ość zasto ­ sow ania ta k c h arak tery sty czn y ch dla całej tw órczości a u to ra M ówią cm entarze

(3)

452 R E C E N Z JE I OM ÓW IENIA

lirycznych re fle k sji i poetyckich w staw ek, były tu w ielce pomocne. O ile więc w y p ad a powiedzieć, że m ożliw ości fo rm aln e, ja k ie d a je esej zostały przez H. S yskę w pełni w ykorzystane, o tyle tru d n o podobnie rzec o pełnym spożytkow aniu m ożli­ wości treściow ych (m erytorycznych), ja k ie d aw ał m u tem at.

A utor, w w y raźn ie oddzielonych trzech częściach p racy k reśli, lu b raczej szkicuje tylko, sylw etki tych postaci, k tó re „lud w arm iń sk o -m azu rsk i w w ie r­ ności sposobili k u narodow ej spuściźnie i spośród żyw ych n a tu ra ln ą śm iercią zostali w yw ołani”. N ajciekaw sza to część, ju ż nie tylko z uw agi na prezentow ane tu sylw etki K rzysztofa C elestyna M rongow iusza, G u sta w a G izew iusza, W ojciecha K ę­ trzyńskiego, B iedraw y czy Baczewskiego. Bogactwo fak tó w , sens w alk i tych w y­ bitnych działaczy, tw ard o ść ich ducha i w ia ry w przyszłe zw ycięstw o, co autor um ie w ydobyć i ukazać, nie je s t ju ż n ieste ty zaletą części d rugiej, części m ów iącej o tych, któ rzy „kraj nad Ł yną i Rozogą poprzysięgli zw rócić M acierzy, a nie do­ czekali sięgnięci narzędziam i m o rd u ”. T em at ten, now y, niezm iernie ciekaw y historycznie i literacko, ideowo w reszcie, p o tra k to w a n y został przez H. S yskę zbyt frag m entarycznie, ogólnikowo. Ci, k tó rzy życie oddali za Polskę, o fiary h itle ro ­ w skich zbrodni, nauczyciele szkół polskich na W arm ii, J a n Maza, Józef G roth, Tadeusz P ezała i w ielu innych, zostali n ie jed n o k ro tn ie tylko przypom nieni, tylko w ym ienieni z nazw iska. Część trzecia p ra c y pośw ięcona je st tym , „którzy lud w arm iń sk o -m azu rsk i przyw rócony Ojczyźnie scalili k rw ią m iędzy zdarzeniam i lal epoki w ieczystego w yzw olenia”. To czasy nam najbliższe — ko ń ca w ojny i po­ czątków ludow ej w ładzy. T em at rów nie nowy, co in teresu jący . N iestety, w pracy H. Syski ledw ie napom knięty. P ełniejsze w y k o rzy stan ie w szystkich tkw iących w te­ m atyce możliwości podniosłoby z pew nością w arto ść tej publikacji.

J e j w arto ść obniżają rów nież w znacznym stopniu liczne błędy m erytoryczne. S ą one n iejed n o k ro tn ie ta k pow ażne, że nie sposób przejść n ad nim i do porządku dziennego. Nie chodzi tu ty lk o o oczyw iste błędy k o rek ty , choć zw ażyw szy ich pokaźną liczbę, a tak że to, że w k ra d ł się do te k stu b łąd ortograficzny (człon­ kow stw em , s. 6) i one w y m ag ają kry ty czn y ch uwag.

F o rm a eseistyczna pozw ala co p ra w d a na dow olną in te rp re ta c ję fak tó w h isto ­ rycznych, niem niej — ty lk o in te rp re ta c ję . M ożna w ięc zgodzić się n a to, że H. S y sk a tajem n iczą śm ierć nauczyciela Jerzego L an ca o k reśla ja k o m orderstw o, choć sp raw a ta, ja k w iadom o, nie została defin ity w n ie w yjaśniona. T ru d n o n ato m iast p rzy jąć, że S ew eryn P ieniężny (senior) ożenił się z córką J a n a Liszew skiego, skoro w iadom o, że żoną jego została sio stra Liszew skiego. S ek retarz em Z w iązku M azurów był G ustaw L ey d in g -ju n io r, a nie J a n Ja g ie łk o -Ja e g e rta l, te n o sta tn i by ł n ato m iast sk a rb n ik iem Zw iązku. P odobnie, F ran ciszek B arcz nie kiero w ał nigdy oddziałem P olskiego T ow arzystw a Szkolnego, b y ł zaś sek retarzem , a n astęp n ie w iceprezesem Polsko-K atolickiego T ow arzystw a Szkolnego na W arm ię. G ietrzw ałd zk a księ g arn ia A ndrzeja Sam ulow skiego p rz e trw a ła do II Wojny św iatow ej, a nie ty lk o do I. Nieco dow olnie in te rp re tu je H. S yska losy n iek tó ry ch działaczy polskich. W alenty H ab an d t nie „przepadł bez w ieści” , a został zam ordow any w 1939 r. w S tu tth o fie, podobnie ja k K u rt (a nie K u rst) Obitz nie „zniknął na zaw sze w nieznanych okolicznoś­ ciach”, a zm a rł na gruźlicę ju ż po 1945 r. R ów nież W ojciech (a nie Ja n ) G ro m a- decki, nauczyciel ze szkoły polskiej w O lsztynie, nie p ad ł, ja k pisze au to r, lecz zm arł w 1949 r. będąc insp ek to rem szkolnym n a ziem i lu b u sk iej. P om yłki w im io­ n ach i nazw iskach są w książce częste, i ta k — P ezała, nauczyciel szkoły polskiej w P u rd z ie W ielkiej m iał na im ię Tadeusz, a nie Józef. D ziałaczem h arcersk im b y ł Leon W łodarczak, a n ie W łodarski, a B olesław Jeziołow icz, a nie Jeziorow icz, n auczycielem . Aż trz y k ro tn ie M rongow iusz d ru k o w an y je s t przez „ ą ”, czym do­

(4)

R E C E N Z JE I OM ÓW IENIA 453 p raw d y , tru d n o ju ż obarczać k o rek tę. F ak tem jest, że w obozie w Sudw ie koło O lsztynka zginęło około 50 tysięcy osób, podczas gdy H. Syska liczbę zam ordo­ w an y ch zm niejsza do 10 tysięcy. Te i inne jeszcze, drobniejsze błędy obniżają pow ażnie w arto ść tej p o trzebnej przecież pracy.

K siążkę ilu stru je bogaty serw is zdjęć p rzed staw ia ją cy ch m iejsca p am ięci n a ro ­ dowej na ziem i w arm iń sk o -m azu rsk iej, p rzy czym i tu podpisy nie grzeszą rz e te l­ nością in fo rm acji i uw agą k o rek to ra. P u b lik acji w y raźn ie b ra k u je m ap k i o b razu ­ jącej m iejsca pam ięci narodow ej, pom ników w a lk i i m ęczeństw a.

T adeusz S w a t

B ogdan M. J a n k o w s k i i M ichal M i s i o r n y, M u zy k a i ży cie m u zy c zn e na

Z iem iach Z achodnich i Północnych 1945— 1965, Poznań 1968, W ydaw nictw o P o zn ań ­

skie, ss. 252.

Rozwój życia m uzycznego n a ziem iach zachodnich i północnych w la ta c h 1945— 1965, to te m a t rów nie w dzięczny, co tru d n y . Podjęli go B ogdan M. J a n k o w s k i i M ichał M i s i o r n y, któ rzy p ra g n ę li uk azać s ta rt, n astęp n ie kłopoty organiza­ cyjne i sukcesy arty sty czn e in sty tu c ji m uzycznych na tych ziem iach. O baj pisarze bow iem n ap o tk ali w k w eren d zie w iele przeszkód, poniew aż nie w szędzie — ja k w yznali na w stę p ie sw ojej p racy — zachow ały się m a te ria ły archiw alne. N iektóre ośrodki m ogły poszczycić się ju ż pew nym i opracow aniam i w ycinkow ym i, o bejm u­ jący m i d zieje poszczególnych p rzed sięb io rstw m uzycznych, in n e zaś dysponow ały jed y n ie szczątkow ym i i nie uporząd k o w an y m i m a te ria ła m i p raso w y m i, n ie je d n o ­ k ro tn ie pozbaw ionym i w arto ści d o k u m en tárn ej i — z reg u ły — w alorów o cen iają­ cych większość w y d arzeń artystycznych. Z darzało się, że autorzy m usieli oprzeć się na w yw iadach z ludźm i uczestniczącym i w p o w sta w an iu życia m uzycznego n a tych obszarach P olski, a te, ja k się okazało, nie zaw sze b yły pełne, niekiedy sprzeczne w podstaw ow ych kw estiach. S tą d opisy n iek tó ry ch in sty tu cji, c h a ra k te ry sty k i p ew ­ nych fak tó w k u ltu ro w y ch p o sia d ają b iałe plam y, w najlepszym razie niedopo­ w iedzenia.

B ra k i te, z k tó ry ch au to rzy zd ali sobie w pełni sp raw ę, nie p ow inny je d n a k przesłonić ich w ysiłków , a częściowo tak że ich w yników . P ierw sza k sią żk a o m uzyce i życiu m uzycznym na ziem iach zachodnich i północnych (inne regiony Polski ta k ie j pozycji jeszcze n ie p o sia d ają) sta n o w i bow iem w m ia rę bogate, zaw sze źródło­ wo ud o k u m en to w an e kom pendium w iedzy o filh a rm o n iach i o rk ie stra c h sym fonicz­ nych, operach i o p eretk ach , szkołach m uzycznych, festiw alach kom pozytorskich i p o p u lary zato rsk ich , o to w arzy stw a ch m uzycznych, ch ó rach zaw odow ych i a m a to r­ skich i jazzie w w ojew ództw ach n ad b ałty ck ich i n adodrzańskich. W iększe in sty tu cje m uzyczne (filh arm o n ie i o rk ie stry sym foniczne o raz te a tr y m uzyczne) zostały dość szczegółowo opracow ane, n ato m iast m n iejsze (szkoły, to w a rz y stw a i chóry) — zbyt skrom nie, czasam i n a w e t pobieżnie. C ałość sk ła n ia do pew nych po p raw ek , u zu p eł­ nień oraz do w yciągnięcia w niosków , dlaczego n ie k tó re ośrodki ro z w ija ją się w ol­ niej, nie n ad ąża ją za innym i, w k tó ry ch w a ru n k i są w zasadzie podobne. W n in ie j­ szym om ów ieniu siłą rzeczy ograniczym y się do in sty tu c ji .w o jew ó d ztw a olsztyń­ skiego, k tó re n a jb a rd z ie j n as in te re su ją . N a p oczątek — sp ro stu jm y k ilk a n ie ­ ścisłości.

P o em at sym foniczny G runw ald J a n a M aklakiew icza nie został po ra z pierw szy w y k o n an y , ja k zanotow ali a u to rzy k sią żk i (s. 27), w O perze L eśnej w Sopocie, lecz w K rak o w ie w dniu 30 m a ja 1945 r. n a W ielkim K oncercie M uzyki P o lsk iej, zo rg a­ nizow anym przez P ań stw o w ą F ilh arm o n ię w K rak o w ie pod d y re k c ją Z ygm unta Latoszew skiego. In fo rm u je o tym p a r ty tu ra u tw o ru w y d a n a przez P olskie W ydaw ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

–Wprowadzamynowypomocniczyzas´obchessGameorazpredykatybinarne: ref,player1iplayer2 –Mo˙zemyterazwyrazi´creferee(X,Y,Z)jako: Siecisemantyczne—j ֒ezykRDF33

Rozdz III

d r u g ą pozycją było użytkowanie, które pod rządem praw a rzeczowego sta­ nowiło, a pod rządem kodeksu cywilnego nadal stanowi odrębne rzeczowe p ra ­ wo

6) zalecić radom adwokackim zwołanie po zakończeniu akcji wyborczej narady kierowników zespołów adwokackich i członków komisji rewi­ zyjnych w celu omówienia

Ten księgozbiór najw cze­ śniej też dostępny b ył dla studentów dzięki uporządkow aniu g o i skatalogow aniu przez ks.. K sięgozbiory sekcji teologicznej i

Śmierć Władysława Warneńczyka. Bitwa pod Płowcami. Nadanie przywileju koszyckiego przez Ludwika Węgierskiego. Ucieczka Bolesława II Śmiałego na Węgry. Zdobycie

dzają spostrzeżenia, że tak uczenie i pamięć, jak rozwój tolerancji mogą być zahamowane przez takie same postępowania.. Można wobec tego założyć, że

gastruli (pęcherzyka dwuwarstwowego z otworem gębowym), albowiem stopniowe wpuklanie się ścianek, jak się ono odbywa przy rozwoju osobnikowym (ontogenii), nie