Bronisław Mokrzycki
Biuletyn homiletyczny
Collectanea Theologica 53/4, 91-105
Collectanea Theologica 53(1983) fase. IV
BIULETYN HOMILETYCZNY
Zawartość I: SŁOWO BOŻE W KOŚCIELE. W gąszczu różnych religii. Z prehistorii kapłaństwa (c.d. — Grecy św iata antycznego). II. CZYTANIA BIBLIJNE W LITURGII. „Stół Słow a Bożego” przy udzielaniu święceń (c.d. — III. Drugie czytanie). *
I. SŁOWO BOŻE W KOŚCIELE W gąszczu różnych religii Z prehistorii kapłaństwa (c. d.) — G r e c y ś w i a t a a n t y c z n e g o
Louis В o u y e r, rozważając pełną praw dę paschalnego m isterium Chrystusa uobecnianego w K ościele poprzez kapłańskie posługiwanie, ośm ie lił się popatrzeć z pew ną sym patią na „pogańskie m isteria” antycznego św ia ta, zwłaszcza na greckie czy rzym skie obrzędy. Wypada jeszcze raz przy pom nieć tę w ypow iedź teraz, gdy przystępujem y do analizy funkcji kapłań skich w starożytnym św iecie klasycznym . „Tak ukształtowała się — kon kluduje autor — przedziwna całość św iętych ceremonii, która spraw iła k ieł kow anie pszenicy chrześcijańskiej w otwartych bruzdach ziem i antycznej” Ł Te o tw a rte b ru zd y zie m i a n ty c zn e j to religia starożytnej Grecji i Rzymu, klasycznego św iata, który zetknął się z nowym i definityw nym kształtem „sa cru m ” (pszenica chrześcijańska), użyczając mu m aterialnego wyrazu
(otw a rte bruzdy).
Starożytny Rzym i kultura grecka mają sw e powiązania z nicią form al nego Objawienia Starego i Nowego Testam entu, a także z życiem pierwszych w ieków K ościoła (czy tylko pierwszych?). Ze szczególną uwagą należy w ięc prześledzić religijny elem ent w kulturze grecko-rzym skiej, oraz obrzędowe struktury i form y sakralnego pośrednictwa. W ykluczając bowiem w szelką zależność chrześcijaństw a od jakiejkolw iek religii „naturalnej”, m usim y za razem przyjąć pew ne elem enty w spólne w ludzkim wyrazie obrzędowym, zam ierzone przez Boga.
Najstarszą kolebką kultury greckiej, zwanej później „klasyczną”, była K r e t a 2. Kultura kreteńska (minojska, egejska) kształtowała się na prze strzeni kilkunastu w iek ów (od 2500 do 1000 r. przed Chr.): najpierw jako tzw. starom inojska, później średniom inojska, a w reszcie późnominojska, czyli
* Redaktorem niniejszego biuletynu jest ks. B ronisław Mo к r z у с к i SJ, K raków-W arszawa. Uwaga! N astępny num er biuletynu pośw ięcony b ę
dzie nadal tem atyce zw iązanej z sakram entem kapłaństwa.
1 L. В o u y e r, M iste riu m paschalne, Kraków 1973, 12. Por. L u n e a u,
L ’histoire d u sa lu t chez les Pères de l’Eglise, Paris 1964, 35—78; A. D. N о с к, C h ristia n ism e e t hellénism e, Paris 1973, 14—23; E. D ą b r o w s k i , N o w y T e sta m e n t na tle epoki. G eografia — historia — k u ltu ra , t. II, Poznań 1958,
6—8; J. S t ę p i e ń , T eologia św. Paw ła, Warszawa 1979, 175—177. 431—433. 2 N. T u r с h i, R eligia G recji, w: R eligie św iata, red. E. D ą b r o w s k i , W arszawa 1957, 227—250.
m ikeńska. Greckie plem ię А с h a j ó w, pochodzące z Gór Bałkańskich, za panow aw szy na K recie rozpoczęło epokę „heroicznych czynów ”, opiew anych później w poezji i legendzie (Troja!). Najazd w ojow niczych D a r ó w , in ne go plem ienia greckiego, położył kres kulturze m ikeńskiej i rozpoczął nową epokę, zwaną „średniowieczem h elleńskim ” (1000—500 r. przed Chr.). W tym w łaśnie okresie krystalizow ały się elem enty, które ujawniają się w całej pełni dopiero w epoce klasycznej.
R eligię egejską poznajem y praw ie w yłącznie z wykopalisk. Na Krecie odkryto s a n k t u a r i a trojakiego rodzaju: najstarsze — w św iętych gro tach, późniejsze — publiczne sanktuaria w m iastach (ołtarz pod gołym n ie bem otoczony św iętym gajem) i w reszcie pryw atne „kaplice p ałacow e”. O f i a r y stanow iły istotę kultu. Obosieczna siekiera jako narzędzie ofiar- nicze stała się później „ogólnym św iętym sym bolem religii m inojskiej”. Dru gim ważnym „znakiem ” religijnym były tzw. „rogi sakralne”, w skazujące na m iejsce kultu. N ajczęściej składano w ofierze owoce i płyny (zwłaszcza pierwociny!). Znano też ofiary krwawe, w których zabijano byka, a jego krew zbierano do specjalnych naczyń.
N a c z e l n y m b ó s t w e m była najprawdopodobniej R e a, utożsam ia na z m atką-ziem ią. Tow arzyszy ona jednak m ęskiem u bóstw u w ystęp ujące mu w postaci dziecka lub dorosłego m ężczyzny (syn, kochanek?). Grecy na zw ali go „ Z e u s e m rodem z K rety” (Dzeńs k reta g e n és). Znaczenie tego bóstwa można porównać z greckim w ielkim bóstwem natury utożsamianym z ojcem -niebem .
W kulturze egejskiej k o b i e t a zajm owała w ysoką pozycję. Nic też dziwnego, że funkcje kapłańskie p ełn iły w łaśnie kobiety. Ich liturgicznym strojem był skórzany fartuch lub spódnica w kształcie dzwonu, przyozdo biona w yszyw an ym i ptakami, oraz nakrycie głow y przypom inające tiarę lub w ysoki zawój. Pom ocnikam i kapłanek byli mężczyźni, pełniący m niej w ażne funkcje kultyczne.
W „średniow ieczu” greckim dochodzą do głosu m a l i k r ó l o w i e , gro m adzący wokół siebie lud, podzielony na grupy rodów (génos). Ta patriar- chalna struktura opierała się na tradycyjnym kodeksie (dike) obowiązują cym w ew nątrz rodu. Wzajemne stosuki m iędzy rodami regulowało prawo
(thém is), uważane za wyraz w oli bogów.
Kresem m onarchii patriarchalnej było utw orzenie w iększej i bardziej zorganizowanej w spólnoty nazwanej m i a s t e m - p a ń s t w e m (pólis). Z wolna dochodzą do głosu przedstaw iciele potężnych rodów (oligarchia), przej m ujący w ładzę w coraz szerszym zakresie (dowództwo w czasie w ojny, w y miar spraw iedliw ości, finanse). K r ó l o w i praktycznie pozostawiono już tylko w ł a d z ę r e l i g i j n ą . Funkcje te p ełn ił zresztą jeden z oligarchów, zachowując jednak dawny tytu ł „króla” (b a sileń s).
Pogarszające się teraz położenie ludu, kosztem którego bogaci się oligar chia, w yzw ala nowe inicjatywy. W ielki ruch kolonizacyjny w poszukiw aniu nowej ziem i b ył m. in. następstw em tej sytuacji. Również gorączkowe po szukiwania gw arancji prawnych poprzez kodyfikację prastarych praw i na stanie epoki w ielkich prawodaw ców (Likurg, Drakon, Solon) ma także sw e źródło w narastającej niespraw iedliw ości epoki rządów oligarchicznych. Pró by zbrojnego w ydzierania m iast z rąk oligarchów przez „tyranów ” w yrastały z tych sam ych korzeni niespraw iedliw ości.
P o c i e c h a zniewolonego i udręczonego l u d u była r e 1 i g i a, pod nosząca na duchu i krzepiąca nadzieją. Bóstw am i ludności w ieśniaczej byli D e m e t r a i D i o n i z o s . Składanie pierwocin ku czci D em etry (zie mia, m atka zbóż) zapew nić m iało pom yślne zbiory; natom iast wino w y p i jane ku czci Dionizosa jako boga roślinności, zw łaszcza w innej latorośli, rozw eselało serca uczestników i pozw alało im zapom nieć o ciężkiej doli.
Gdy zw ycięski lud wkroczył do m iast, nastąpił dziwny proces osmozy; bóstwa w iejsk ie urbanizow ały się wchodząc do kultu m iejskiego i otrzy mując w m iastach własne św iątynie, natom iast ludność w iejska zaczęła od
dawać cześć w ielkim bóstwom olim pijskim , które stały się teraz rów nież ich bogami (np. Zeus, Apollin).
Ponadto istn iał jeszcze prym ityw ny kult różnych bóstw lokalnych, m oc no zakorzeniony w prostym ludzie. K ult ten dotyczył m ocy i sił, tkw iących w przedm iotach m aterialnych (skały, w izerunki), w zwierzętach (wilk, wąż, paw), w drzewach (dąb, gałązka oliwna), a także w ludziach, którzy pia stują jakąś godność. Dotyczyło to głów nie osoby króla, kapłanów, w różbi tów, lekarzy. Aby doświadczyć dobroczynnego „prom ieniow ania” tych mocy, nawiedzano groby takich ludzi lub przechow yw ano ich „relikw ie”.
W i e l k i e b ó s t w a g r e c k i e stanow iły sw oisty panteon, uzupeł niany i „porządkowany” z biegiem czasu na różne sposoby. Zawsze jednak na czele Olimpu greckiego stał Z e u s (Dzeùs), który najpierw uchodził
za samo niebo, a później boga niebiosów , gw iazd i m eteorów. Etym ologicz nie bóstwo to w iąże się z „jasnością” (pierw iastek D iv — „jaśnieć”). Zgod nie z przekonaniem Greków Zeus jako najw yższy bóg udziela w ładzy kró lom, a jako „ojciec bogów i ludzi” strzeże ogniska domowego i miasta (pań stwa). M ałżonką jego i siostrą jest H e r a , sym bol w ierności i opiekunka zaślubin. A t e n a , córka Zeusa, potężna „dziewica” (p a rth én o s), kierująca sprawam i w ojny i pokoju, opiekow ała się szczególnie Ateńczykami. A p o 1- 1 o, bóstwo późniejszego pochodzenia, sym bolizuje „jaśniejące słońce” i jest bogiem wróżby. Boginią lasów i w szelkiej roślinności, a także księżyca i płodności była A r t e m i d a , siostra Apollina.
Ten hom erycki panteon z Ilia d y i O dysei (VIII w. przed Chr.) to bó stwa w idziane bardzo po ludzku. B ogow ie ci zam ieszkiw ać m ieli górę Olimp, prowadząc życie bardzo zbliżone do ludzkiego, z w szystkim i prawie jego za letam i i wadam i. Zdaniem Homera bogowie bardzo lubią w ystaw n e uczty, które odbywają na Olimpie. Jedynie nieśm iertelność i w ieczna młodość od różniają ich od zw ykłych ludzi, a cieszą się tym niezw ykłym przyw ilejem dzięki ambrozji, tajem niczem u pokarmowi bogów. W panteonie Homera w y stępują też inne bóstwa: Posejdon, brat Zeusa, aw anturniczy Ares, kulaw y H efajstos jako genialny kow al-artysta, Afrodyta i Hermes.
Oprócz źródeł homeryckich w ażnych inform acji na tem at greckiego pan teonu dostarcza nam późniejszy od Hom era — H e z j o d (poł. VIII w ieku przed Chr.). Jego dziełko Teogonia jest kom pilacją, zbierającą najstarsze tradycje religijne Grecji, by wykazać narastającą linię „doskonalenia się” kultury greckiej na przestrzeni kilku w iek ów i dać m ocną podw alinę pod w ysiłk i scalania H ellady w jeden organizm.
H e z j o d w ychodząc od prapoczątków ukazuje najpierw C h a o s , czyli olbrzymią próżnię („Na p o c zą tk u b y ł Chaos...”), z której w yłoniła się zie m ia — G a j a , n astępnie E r o s — pierw iastek życia. Kosm ogonia Hezjo- da w yprow adza następnie z Chaosu pierwszą parę: E r e b i N o c , z k tó rych w yw odzi się następna para: E t e r i D z i e ń . Wreszcie Gaja daje początek niebu ( U r a n o s ) , górom i morzu — co w ieńczy dzieło stw arza nia świata.
Po kosm ogonii następuje teogonia — pow staw anie bóstw. U r a n o s (niebo) i G a j a (ziemia) rodzą O k e a n o s a (potężną rzekę opasującą ziemię), a następnie T y t a n ó w , C y k l o p ó w i G i g a n t ó w . Z morza rodzi się A f r o d y t a ; następnie pojaw iają się N i m f y i E r y n i e . Te raz w ładzę przejm uje K r o n o s , najm łodszy z Tytanów, pozbawiając w p ły w ów Uranosa i dając początek następnym bóstwom (Hestia, Dem etra, Hera, Hades, Posejdon, Zeus). Trzecim „władcą” w krainie bogów staje się z ko lei Z e u s , detronizując Kronosa i zam ykając buntujących się Tytanów w podziem nym Tartarze, a także pokonując nowego pretendenta do tronu — T y f o n a.
Po spacyfikow aniu św iata bogów, według Hezjoda, Z e u s wchodzi w stosunki ze śm iertelnikam i, dając początek h e r o s o m . Stąd w ywodzą się m ityczne tradycje „epoki heroicznej”, opiew anej w legendach. O ile ho m erycki „heros” to tylko człowiek, odznaczający się odwagą i roztropnością, o tyle u Hezjoda „heros” jest już „półbogiem ”, kim ś p o ś r e d n i m m iędzy
bogiem a człow iekiem . Dzięki boskiem u pochodzeniu oraz w ielkim zasługom „herosi” stw orzyli specjalną klasę skutecznych pośredników m iędzy ludźmi i bogami. N ajw iększym z niezliczonych „herosów” i jakby „bohaterem na rodow ym ” był H e r a k l e s , którego życie m iało być pasmem niezw ykłych czynów, śmierć zaś na stosie podpalonym ręką Filotety m iała go przenieść w obłoku do nieba, gdzie prowadzi już nowe życie, zaręczony z boginią m ło dości H e b e — odbierając zarazem boską cześć na ziemi.
Druga kategoria bytów „pośrednich” m iędzy bogami i ludźm i to d e- m o n y (d a tm o n es). Według Homera są bogami; zdaniem zaś Hezjoda w y bitnym i ludźmi, którzy po śmierci w yw ierają swój w pływ na losy ludzi, opiekując się nim i lub szkodząc im poprzez różnorakie choroby, zwłaszcza typu psychicznego.
Mityczne w yw ody m iały za cel uzasadnić istniejący kult religijny i jego formy. Sam zaś kult korzeniam i sięga zam ierzchłej przeszłości.
Najstarsze m i e j s c a k u l t u to otwarta przestrzeń: szczyty gór, lasy, św ięte źródła, pieczary czy brzeg morza. Ś w ięte gaje (té m e n o s) zazwyczaj otaczały m iejsca poświęcone bogom, a pośrodku zawsze w znosił się ołtarz ofiarny w form ie podwyższenia (bom ós).
W późniejszych czasach Grecy wznoszą już budynki sakralne, św iątynie, jako siedziby bogów (naós). Prostokątna sala, bo taki kształt m iały te św ią tynie, w znosiła się w ysoko nad ziemią, w sparta na odpowiednim cokole. Spadający dach w ieńczył sanktuarium, kryjąc posąg bóstwa. Zasadniczo św iątynie poświęcone bóstwom były „orientow ane”, czyli zwrócone ku w scho dowi, natom iast sanktuaria poświęcone „herosom ” ukierunkowywano ku za chodowi, przypom inając ich śmierć i m iejsce złożenia ciała — grobowiec. Ofiary składano poza św iątynią, na ołtarzu. Takie procesje religijne odby w ały się na zew nątrz sanktuarium.
Stróżam i religijnej tradycji greckiej i m istrzam i obrzędów kultycznych byli k a p ł a n i . Nie m ieli oni żadnej w ładzy w sprawach doktrynalnych ani nie stanow ili specjalnej zam kniętej klasy. Kapłan (h ie reù s) spraw ow ał kult w określonej św iątyni, przy której pełnił służbę. Natom iast obrzędom od noszącym się do życia politycznego przew odniczył a r c h o n t -к r ó l , a w ięc urzędnik posiadający także kapłańskie przyw ileje. W gronie rodziny „kapła nem ” był o j c i e c w spólnoty rodzinnej.
K a p ł a n i św iątynni, pełniący oficjalnie religijną służbę na stałe, m u sieli m ieć pew ne cechy uzdalniające ich do sprawowania kultu. A w ięc n ie m ogli posiadać jakiejkolw iek skazy cielesnej, m usieli unikać w szelkiej n ie czystości legalnej, zwłaszcza o charakterze seksualnym . Strojem kapłańskim przy spraw ow aniu obrzędów była lniana szata, a także w ieniec w kładany na głowę. Również kobiety mogły pełnić służbę kapłańską, ale raczej w k u l cie dotyczącym bóstw żeńskich. K apłanów pow oływano drogą w yboru lub lo sowania.
N ajw ażniejszym i najskuteczniejszym aktem kultu były w g Greków o f i a r y , jako w yraz uznania w ładzy bogów nad rzeczami, którym i posłu guje się człow iek. Zgodnie z najstarszą tradycją składano w ięc w ofierze pierw ociny jako „dary” dla bogów (dóra). W krw aw ych ofiarach ze zwierząt składano przede w szystkim woły, wieprze, barany, kozy, koguty i gęsi, w za leżności od charakteru ofiary. Zwierzę przeznaczone na ofiarę (th y s ia ) m usia ło być godne bogów a w ięc bez skazy. Zwierzę ofiarne najpierw gruntow nie czyszczono, następnie wieńczono i po m odlitw ie — zabijano. Po zabiciu zw ierzę krajano i badano jego w nętrzności (wróżby!), potem um ieszczano na ołtarzu lub palenisku (eschara) i spalano. Na ogień pożerający ofiarę w y le wano też w ino, m iód lub wodę, czy w odę z miodem (libacje).
Znali też Grecy „ o f i a r y k o m u n i j n e ” czy „jednoczące z bóstw em ”. Podczas obrzędu ofiarniczego poświęcano w tedy część daru ofiarnego i po dawano uczestnikom w form ie uczty sakralnej, która pozw alała nawiązać ścisłą łączność z bóstwem.
Drugim w ażnym aktem kultu były m o d l i t w y (euchai, deéseis) zano szone do przeróżnych bóstw we w szelk ich okolicznościach życia, by uniknąć
nieszczęść lub w yprosić sobie błogosław ieństw o czy w zględy sił w yższych. Ciekawy był gest towarzyszący m odlitw ie Greka: uzew nętrzniał on drogę sw ej m odlitw y podniesieniem ręki do ust, a następnie w kierunku bóstwa, do którego się modlił.
Zarówno przed złożeniem ofiary, jak i przed m odlitw ą (jak zresztą przed każdą „świętą spraw ą”) Grek odczuwał potrzebę „ o c z y s z c z e n i a ” (ka th a r-
m ós, hagnism ós). W tym celu posługiw ano się przede w szystkim wodą, ew en
tualnie wodą i solą, kropiąc nią za pomocą gałązki ludzi, zwierzęta, przed m ioty czy m iejsca. Innym sposobem oczyszczania było spalanie w ogniu siarki, której opary m iały m ieć w łaściw ości oczyszczające.
Oprócz oficjalnej liturgii sprawowanej przez króla czy kapłanów w pu blicznych m iejscach kultu, Grecy znali też „ k u l t d o m o w y ”, skupiający się wokół r o d z i n n e g o o g n i s k a . Tu „kapłanem ” był o j c i e c r o d z i - n y, spraw ujący „kult ognia”, gdyż ognisko było jakby najw yższym „bó stw em rodzinnym ”. Ognisko m usiało nieustannie płonąć w każdym domu, a ogień można było podsycać jedynie czystym i m ateriałam i palnym i. Tylko ojciec jako głow a rodziny m ógł składać ofiary i libacje dla uczczenia ogniska; w szystkim uroczystościom religijnym w rodzinie on tylko m ógł przew odni czyć. Siłą rodziny było ognisko wraz z zastępem innych bóstw opiekuń czych. Tu odżyw ał niejako duch przodków. Przy ognisku odbywały się w ięc w szystkie uroczystości domowe związane z narodzinami, zawarciem m ał żeństwa, czy adopcją kogoś na członka rodziny. I tak np. noworodka ob noszono w okół ogniska (a m fid ró m ia ), a dziesiątego dnia nadawano mu imię, kończąc uroczystości ucztą ofiarną. Podczas zaw ierania związku m ałżeńskiego znów centrum uroczystości stanow iło ognisko rodzinne przyszłego małżonka, a „kapłanem ” był ojciec oblubienicy, w obec którego oblubieńcy spożywali tradycyjny „św ięty placek”. Ta uczta w eselna przy ognisku rodzinnym miała cechy sakralne i wyrażała uśw ięcenie w spólnoty małżeńskiej.
Cały rok przesycony był różnorakimi ś w i ę t a m i , a kalendarz grecki m iał cechy w ybitn ie religijne. Każdy m iesiąc naznaczony był specjalnym kultem jakiegoś bóstwa. Uroczystości te m iały oczyw iście przede wszystkim zw iązek z życiem przyrody i pracą na roli, choć w ystęp ow ały także święta w spom inające w ażne wydarzenia natury politycznej. Do najw ażniejszych św iąt starożytnej Grecji n ależały B u fo n ie albo Dipolie jako św ięta związane z kultem Zeusa (o charakterze rolniczym), A p a tu rie — wprowadzające m ło dzież m ęską w życie w spólnoty, Dionizje „w ielkie” i „małe” ku czci D ioni zosa, połączone z libacjam i wina, tańcami i śpiew am i, a także m im icznym i przedstaw ieniam i religijnym i, itp.
W ydarzeniem o charakterze religijno-narodow ym w ielkiej w agi były też i g r z y s k a (agónes, hieroi), wyrażające jedność narodu greckiego nawet w brew rozbiciu politycznem u. U roczystości te w yrabiały w narodzie takie cechy jak siła, duma, odwaga i ambicja. Otwarciu igrzysk tow arzyszyły zawsze uroczystości religijne oraz w ystęp y poetycko-retoryczne. Z w ycięzcę koronowano w ieńcem z gałązek oliwnych, pochodzących ze św iętych gajów. Igrzyska odbyw ały się w w ielu m iejscowościach. Do najdaw niejszych n ale żały i g r z y s k a o l i m p i j s k i e odbywające się co cztery lata w Olimpii, a trwające pięć dni. Na te igrzyska p rzysyłały sw ych przedstaw icieli w szyst kie państw a Grecji. Inne ze znanych i w ażnych igrzysk to igrzyska pityjsk ie, nem ejskie oraz istm ijskie.
Poprzez religijne przeżycia pragnęli starożytni Grecy sięgnąć poza za słonę czasu i dow iedzieć się czegoś z „boskich w yroków ” dotyczących losów człowieka w przyszłości. Funkcję taką p ełn iły „w y r o c z n i e ” (ch resm o i), znajdujące się w specjalnych m iejscach św iętych. Tam udawali się ludzie, by otrzymać odpowiedź od bóstwa w swych w ątpliw ościach i niepokojach. N ajsław niejsze b yły dwie wyrocznie: dodońska i delficka. Pierw sza, najstar sza w Grecji (nazwa od m iasta Dodona w górach Epiru), posiadała sw e sanktuarium w prastarym lesie dębowym, w którym kapłani w różyli z szu mu drzew. Jeszcze sław niejsza stała się w y r o c z n i a d e l f i c k a (Delfy w Fokidzie), gdzie odpowiedzi udzielała kapłanka P y t i a, siedząca na trój
nogu nad oparami w ydobyw ającym i się z głębi ziem i i w padając w pro rocką ekstazę w ypow iadała „boskie w yrocznie”. Całe kolegium kapłanów a sy stow ało Pytii, przy jej w ieszczeniu i osądzało stosowność wypowiadanej w y roczni. Do pytań pielgrzym i załączyć m usieli odpowiednie dary.
Na tej sam ej linii um ieścić trzeba całą „ s z t u k ę w r ó ż b i a r s t w a ”, n iezw ykle rozw iniętą w Grecji. Przesądny Grek był ogromnie uw rażliw iony na w szelk iego rodzaju znaki, które usiłow ał odczytać i zrozumieć, by od naleźć w ten sposób „normę postępow ania” na co dzień. W tym kontekście zrozum iałym się staje zjawisko „specjalizowania się ” w ielu ludzi w „zawo dzie” w różbity (m â n te is ). Byli w ięc w Grecji specjaliści od tłum aczenia snów, dalej w różący z w nętrzności ofiar, z ognia, dymu czy wody, z lotu czy śpiew u ptaków, wróżący przy pomocy losów, itp.
N ajbardziej charakterystyczne z punktu w idzenia religijnego i najbar dziej bogate w obrzędowość były g r e c k i e m i s t e r i a . Tu też może się nasuw ać w iele analogii dotyczących znaków, którym i posługuje się chrze ścijaństwo, w yrażając sw oje jedyne i Boskie m isterium zbaw ienia — m iste rium Chrystusa. N. T u г с h i 3, jak zresztą i inni specjaliści od religii św iata antycznego, zw racają uwagę na konieczność odróżnienia w greckich m iste riach starego rytuału o charakterze rolniczym od późniejszych interpretacji 0 charakterze m oralno-alegorycznym, dotyczących życia pozagrobowego.
M i s t e r i a e l e u z y j s k i e były n iew ątpliw ie najw ażniejszym i m iste riam i greckim i. N azw ę zawdzięczają przedm ieściu Aten — Eleuzis. D zieliły się one na „m ałe” i „w ielkie m isteria”. Sprawow ano je ku czci D e m e t r y, m atki-ziem i (patronka żniw) oraz jej córki K o r y (nasienie drzemiące w ło nie m atki przez pew ną część roku). B yły to zatem k ulty o charakterze agrarnym, ro ln iczy m 4. Misteriom przew odniczył archont-król jako przedsta w iciel m iasta. Urząd przełożonego m isteriów eleuzyjskich był dziedziczny (ród tracki Eumolpidów). Funkcje podporządkowane p ełn ili przedstaw iciele innego rodu (Kleryków). Najw yższy kapłan zw any hierofantem stał na czele całej hierarchii kapłańskiej w obrzędach m isteriów . Inni kapłani to: „nio sący pochodnie” (daduchos), „św ięty herold (k e r y k s ) i sługa ołtarza. W ta jem niczenie w m isteria odbywało się stopniowo, w dwóch fazach. W iernych na pierwszym stopniu w tajem niczenia nazyw ano m y sta i, na drugim zaś epóp-
tai.
„Małe m isteria” odbywały się wczesną w iosną i m iały charakter przygo towania do w tajem niczenia; stanow iły jakby „katechum enat”. Natom iast „w ielkie m isteria” sprawowano jesienią i dopiero w ich obrębie dokonywano pełnego w tajem niczenia kandydatów.
Pierw szym aktem w tajem niczenia było „w ielkie oczyszczenie” 5, którego dokonywano w wodzie m orskiej. Oczyszczeniu poddawano nie tylko kandy datów, ale także zw ierzę ofiarne (prosię). W określonym dniu odbywała się „w ielka proceisja”, w której przenoszono „św ięte przedm ioty” (ta hiera) z Aten do Eleuzis. Na czele procesji niesiono posąg wyobrażający personi fikację Dionizosa. Procesji tow arzyszyły śpiew y hymnów, tańce, a także ofia ry z płodów rolnych. Po w ejściu procesji na teren św iątyni w Eleuzis roz poczynały się w łaściw e obrzędy w tajem niczenia. N ajpierw kandydat otrzy m yw ał specjalny napój zw any k ik e k o n e m (m ieszanina wody, mąki i odpo w iednich ziół). N astępnie m ógł dotknąć „św iętych przedm iotów”, a w reszcie w ypow iedzieć określoną formułę.
N ajw yższym stopniem w tajem niczenia było uczestnictwo w „św iętym przedstaw ieniu” o charakterze obrzędowym (hierogam ia). Odbywało się ono w ciem nościach nocy, a kończyło rytualnym ukazaniem kłosu zboża, co jesz cze raz podkreślało rolniczy charakter m isteriów , ukazujących obum ieranie 1 odradzanie się życia w przyrodzie. Misteria objęte były surowym zakazem ujaw niania ich treści innym .
3 T a m że, 243.
4 Zob. A. D. N о с к, dz. cyt., 147. 5 T a m że, 148—150.
B IU L E T Y N H O M IL E T Y C Z N Y
97
Od VI w ieku rozw ija się w Grecji tzw. „ r u c h o r f i c k i ” (orfizm), po legający na p ew nym ascetyzm ie religijno-m oralnym , podbudowanym odpo w iednią doktryną. Nauka orfizmu dotyczyła w ielkiego problem u w yzw ole nia człow ieka ze zła i w szelkich ograniczeń, a także zagadnienia n ieśm iertel ności. Według orfizmu boski elem ent istniejący w człowieku zapewnia mu nieśm iertelność, ale w arunkiem jej osiągnięcia jest w yzw olenie się z okowów ciała. Temu celow i służą przeróżne oczyszczenia i ekspiacje, które podejmo-· wać trzeba zarówno w tym życiu jak i w przyszłym.
Poczucie zła i pragnienie w yzw olenia — oto elem enty moralne, które w ystępują w m i c i e o D i o n i z o s i e- Z a g r e u s i e . Mit ten stał się zasadniczym w yrazem orfizmu i sym bolizow ał w alk ę rozgrywającą się we w nętrzu człow ieka m iędzy pierw iastkiem boskim i ludzkim, w yrażał też pragnienie w yzw olenia i odkupienia ludzkiego pierw iastka poprzez zjednocze nie się z bóstwem. A oto streszczenie mitu: „Dionizos, m łodszy syn Zeusa, otrzymał od ojca rządy nad światem . Ale Tytani, uosobienie pierwiastka cielesnego, czyhają na jego życie. W końcu udaje się im uwięzić go, choć ukrywał się pod postacią byka, rozszarpać na kaw ałki i pożreć (homofagia). Serce ratuje A tena i ofiarow uje je Zeusowi, który je połyka i rodzi n a stępnego nowego Dionizosa, będącego w skrzeszeniem dawnego. Zeus zabija Tytanów za ich bezbożność piorunami, a z prochów ich powstają ludzie, którzy składają się jakby z dwóch elem entów — tytanicznego i dionizyjskie- go, cielesnego i boskiego — zespolonych od czasu, kiedy olbrzym owie pożarli ciało boga. Tak jak w m icie — dwa te elem enty są w ciągłej w alce w czło w ieku. Tu w łaśn ie tkw i przyczyna rozdarcia duszy i niespraw iedliw ości społecznej. Stąd powstaje naturalne, nieodparte pragnienie w yzw olenia, od poczynku w pokoju, szczęśliw ości i spraw iedliw ości” e.
Pod w pływ em orfizm u i innych prądów m isteria eleuzyjskie z czasem nabrały innego charakteru. Na pierwotną w arstw ę m agiczno-rolniczą nałożyły się nowe i w yższe treści, przez co misteria te sta ły się w izją, przedstawiającą sym boliczne pozagrobowe losy człowieka. Teraz nasienie obum ierające i od radzające się na nowo przybrało kształt symbolu, wyrażającego losy duszy człowieczej.
c.d.n. ks. B ronisław M o k rzy c k i SJ, K ra k ó w -W a rsza w a
II. CZYTANIA BIBLIJNE W LITURGII „Stół Słow a Bożego” przy udzielaniu św ięceń (c.d.)
III. D r u g i e c z y t a n i e
9) Rz 12, 4—8 M a m y w e d łu g u d zie ło n e j n a m ła sk i różne d a ry (w. 6).
W poi.: R óżne d a ry w K ościele
Obraz Kościoła jako żyw ego organizmu — ciała — jest elem entem bar dzo charakterystycznym dla nauczania Paw łow ego, choć sam pom ysł jest przedpaw łow y i pozabiblijny (zob. A. J a n k o w s k i , K o m e n ta rz p r a k ty c z n y
do N ow ego T e sta m e n tu , cz. II, Poznań 1975, s. 683). W późniejszych listach
A postoł Narodów powraca nieraz do przenośni „ciała”, by ukazać m isterium Kościoła jako żyw y organizm, którego głow ą jest sam Chrystus, wierzący zaś i ochrzczeni — poszczególnym i członkami (por. np. 1 Kor 12, 12—31; Ef 4, 15: Kol 1, 18).
W przenośni tej ukazuje się plastycznie j e d n o ś ć i w spółzależność w szystkich w ierzących oraz ich odpowiedzialność za całą w spólnotę Kościoła.
« N. T u r с h i, art. cyt., 246. Por. A. D. N о с к, dz. cyt., 151—152.
Duch Św ięty, który jest paschalnym darem Pana, ożywia całe ciało Kościoła i działa w nim nieustannie. W szystko, co prowadzi do zbaw ienia jest d a r e m danym darmo, jest łaską. Dary te m ają różną formę, a zaw sze pochodzą od Ducha Świętego, który udziela ich w szystkim w ierzącym i ochrzczonym, choć w różnej m ierze i pod w ieloraką postacią. Dary Ducha Świętego, czyli c h a r y z m a t y , należą do istotnej struktury Kościoła. W czasach, gdy w rażliw ość na charyzm atyczną strukturę Kościoła jest szcze gólnie w ielka, a pow oływ anie się na charyzm aty coraz częstsze, wypada za trzymać się dłużej nad tym problemem i sięgnąć do źródeł biblijnych oraz autentycznej nauki Kościoła. Kapłani prawie codziennie stykają się z tym i zagadnieniam i i nieraz byw ają pytani, jak to jest z tym i „charyzm atam i”. Sw. P aw eł apostoł m ów i o d w ó c h grupach charyzm atów w K ościele: o darach nadzwyczajnych i zw yczajnych (por. 1 Kor 12 i 14). Wśród n a d z w y c z a j n y c h darów Ducha Świętego w ylicza: dar języków, przejawy niezw ykłej mocy, cudowne znaki, uzdrawianie chorych. W drugiej grupie darów w ym ienia z w y k ł e i bardzo pożyteczne posługiwania wspólnocie, które osobiście bardziej ceni; w ielki bowiem pożytek odnosi Kościół z tych powszednich i powszechnych darów: z silnej w iary, um iejętności jasnego w ykładu rzeczy trudnych w Piśm ie Św iętym , ze skutecznego napom inania, przekonywania i odróżniania prawdy od fałszu, gotow ości spieszenia z pom o cą innym , z troski o biednych i chorych, um iejętności organizowania w szel kiej służby i pomocy, itp. Codzienne, szare życie w ypełnione jest w tedy m i łością praktyczną, a ona przecież jest szczytem w szelkich darów (por. 1 Kor 13). S o b ó r często m ów i o charyzmatach i charyzm atycznej strukturze Kościoła, zwł. w K onstytucji dogmatycznej o K ościele L u m e n g en tiu m . Wy kładając w tym dokumencie „misterium K ościoła” sobór podkreśla rolę Du cha Św iętego, który od dnia Pięćdziesiątnicy paschalnej kontynuuje zbawcze dzieło Pana we w spólnocie w ierzących jako U św ięciciel i źródło życia B o żego. Czytamy m. in.: „Duch m ieszka w K ościele, a także w sercach w ier nych jak w św iątyni (por. 1 Kor 3, 16; 6, 19); w nich przemawia i daje św iadectw o przybraniu za synów (por. Ga 4, 6; Rz 8, 15—16 i 26). Prow a dząc K ościół do w szelkiej prawdy (por. J 16, 13) i jednocząc w e w spólnocie (in co m m u n io n e ) i posłudze, uposaża go w rozm aite d a r y h i e r a r c h i c z n e o r a z c h a r y z m a t y c z n e , i przy ich pomocy nim i kieruje oraz owocam i sw oim i go przyozdabia (por. Ef 4, 11—12; 1 Kor 12, 4; Ga 5, 22)” (KK 4; podkreślenie m oje — В. M.).
W drugim rozdziale tejże konstytucji, pośw ięconym Ludowi Bożem u, czytamy: „Ponadto ten sam Duch Ś w ięty nie tylko przez sakram enty i po sługi uśw ięca i prowadzi Lud Boży oraz cnotami go przyozdabia, ale «udzie lając k a ż d e m u , jak chce» (1 Kor 12, 11) darów swoich, rozdziela m iędzy w iernych w szelkiego stanu także szczególne łaski, przez które czyni ich zdatnym i i gotow ym i do podejm owania rozm aitych dzieł lub funkcji m a jących na celu odnow ę i dalszą pożyteczną rozbudowę Kościoła, zgodnie ze słowam i: «Każdemu dostaje się objaw Ducha dla ogólnego pożytku» (1 Kor 12, 7). A poniew aż te charyzmaty, zarówno najznam ienitsze, jak i te bardziej pospolite a szerzej rozpowszechnione, są nader stosow ane i pożyteczne dla potrzeb Kościoła, przyjm ować je n ależy z dziękczynieniem i ku pociesze. O dary zaś nadzwyczajne nie należy się ubiegać lekkom yślnie ani spodzie w ać się zarozum iale po nich owoców apostolskiej działalności; sąd o ich autentyczności i o w łaściw ym w prowadzaniu ich w czyn należy do tych, którzy są w K ościele p r z e ł o ż o n y m i i którzy szczególnie powołani są, by nie gasić Ducha, lecz doświadczać w szystkiego i zachowywać to, co do bre (por. 1 Tes 5, 12 i 19—21)” (KK 12; podkreślenie moje — B. M.)
C a ł y w ięc Kościół jest wspólnotą charyzmatyczną, czyli obdarowaną przez Ducha Ś w iętego Jego różnorakimi łaskami! K a ż d y c h r z e ś c i j a n i n jest c h a r y z m a t y k i e m ! (por. 1 Kor 7, 7; 12, 7). Warto tu przy toczyć bardzo trzeźw e w nioski ks. A. S k o w r o n k a (S a k r a m e n t ch rztu , K atow ice 1973, 44) dotyczące charyzm atów w Kościele: „Nie wolno w reszcie przejść do porządku nad jedną uwagą mocno przez sobór pokreślaną: Do
w ładzy pasterskiej Kościoła należy także badanie praw dziw ości charyzm a tów, obowiązkiem zaś w iernych jest posłuszeństw o w obec biskupów (por. KK 37). Specyficzną bowiem w łaściw ością charyzm atu urzędu jest cha ryzmat kierow nictw a (por. 1 Kor 12, 28); urząd w szczególny sposób odpo w iedzialny za jedność w Kościele. (...)
Nas, ludzi dzisiejszych, zastanaw ia może nieraz to, że w czasach apo stolskich w ystęp ow ały w obfitości nadzwyczajne charyzmaty. Wierzący pro rokowali, spraw iali cudowne uzdrowienia i inne znaki, m ów ili językam i itd., budząc tym sam ym dla spraw y entuzjazm. Dziś natom iast tego rodzaju cha ryzm aty w ystępują rzadziej. Na rozwój chrześcijaństw a trzeba jednak spoj rzeć z perspektyw y historycznej. Inna była sytuacja początków, w innych warunkach rozw ija się Kościół w spółcześnie. Co było nieodzownie konieczne przy zakładaniu fundam entów Kościoła, nie jest w ym agane przy jego rozbu dowie. K ościołow i dzisiejszem u bardziej trzeba charyzm atów drugiej grupy, darów służebnych, zw iązanych z nauczaniem, oświecaniem . Dary te są tak zw yczajne i w ręcz pospolite, iż spożytkować je można wszędzie, w kuchni, w biurze, w laboratorium , w szkole i na ulicy. Niezrównaną instrukcją dla posługiw ania się tym i darami jest słynny rozdział trzynasty Pierw szego Listu do K oryntian, przecudnie w kom ponow any m iędzy rozdziały 12 i 14, traktujące raczej o darach w yjątkowych. W ażniejsze od ekstazy jest dla Paw ła nauczanie Pism a św., ponieważ ono buduje Kościół. Od daru języków nieporów nanie w iększa jest miłość. «Gdybym m ów ił językam i ludzi i anio łów, a m iłości bym nie miał, stałbym się jak m iedź brzęcząca albo cymbał brzmiący» (1 Kor 13, 1). Duch Ś w ięty jest zatem obecny i działa w rzeczach i sytuacjach najzw yczajniejszych i najpospolitszych, bo czyż istn ieje coś bardziej zw yczajnego i powszedniego nad m iłość?”
W odnowionych po soborze O brzędach b ie rzm o w a n ia uwypuklono po dobną m yśl. W hom ilii, czyli przem ówieniu biskupa słyszym y m. in. takie słowa: „Chociaż o b e c n i e przyjście Ducha Św iętego n i e u j a w n i a s i ę p r z e z d a r m ó w i e n i a j ę z y k a m i , wierzym y, że otrzym ujem y Ducha Św iętego, który rozlewa w naszych sercach m i ł o ś ć B o ż ą , gromadzi nas w jednej w ierze, obdarza różnym i pow ołaniam i oraz w sposób niew idzialny uświęca i jednoczy K ościół” (O b rzęd y b ie rzm o w a n ia w e d łu g P o n ty fik a tu R zym sk ie g o , K atow ice 1975, 31; podkreślenia m oje — В. M.).
W analizow anej tu p e r y k o p i e św. P aw eł w ylicza siedem „darów”, którym i Duch Ś w ięty ubogaca w spólnotę Kościoła. Są to „dary zw yczajne” i bardzo służebne, a tym samym najbardziej przydatne w budowaniu jedno ści Kościoła. Pierw sze cztery charyzm aty dotyczą posługi d u c h o w e j , po zostałe trzy — raczej pomocy m aterialnej.
Dar proroctwa, jak tw ierdzi o. A. J a n k o w s k i (d z. cyt.), buduje K o ściół poprzez głoszenie prawd religijnych, w ym agających szczególnego św iatła Bożego, zwł. gdy idzie o zakryte tajem nice Boże. „Prorokujący” nie p ow i nien nic dodawać do siebie, lecz przepowiadać „zgodnie z w iarą”, czyli po przez w ierność całem u depozytowi w iary um acniać w in ien w iarę słuchaczy (nie zaś ją osłabiać!).
„Urząd diakona” i „czynności diakońskie”, o których m ów i tu św. Pa w eł, różnie byw ają interpretowane. Jedni w idzą w tej posłudze troskę dia konów o ubogich (por. Dz 6, 1—7); inni znów całokształt „posługiw ania” hierarchicznego w K ościele, pełnionego przez biskupów, kapłanów i diakonów
(d iakonia — jako służba duszpasterska). A. J a n k o w s k i (dz. cyt., 684)
chyba słusznie zwraca uwagę na niedokładność polskiego przekładu („urząd diakona”!) i dostrzega w określeniu diako n ia n , en te dia ko n ia r ó ż n e „po słu gi” dla dobra Kościoła, w ym ieniane w bezpośrednio następującym kon tekście, które pow inny być w ykonyw ane w duchu służby dla dobra całej w spólnoty.
„Urząd nauczyciela” (d idaskalos) to charyzmat nauczania w sensie ,.ka- techizow ania”. O ile „prorok” m iał w sobie coś z „nadzwyczajnego” głosi ciela spraw Bożych (specjalne św iatło Ducha Św iętego — natchnienie doty czące trudnych lub ukrytych prawd Bożych), to „nauczyciel” jest bardzo
zw yczajnym głosicielem Ew angelii, a cechuje go chyba w yjątkow y zapał i religijna gorliw ość, choć nie zawsze dorównuje jej odpowiednie w y k szta ł cenie. „N auczyciele” ci podtrzym yw ali innych na duchu spiesząc ze zba w iennym i radami.
„Dar upom inania dla karcenia” jest raczej następstw em „nauczania” i nie oznacza jakiegoś surow ego karcenia, lecz raczej polega na dodawaniu otu chy i zachęty słabszym , jak to w ynika z dalszego kontekstu Paw iow ych w y powiedzi.
Druga seria „darów” czy „posług” dotyczy bardziej „ciała” i spraw m a- t e r i a l n y c h . „Rozdawanie” w tym tekście rozum ieć trzeba raczej jako dawanie jałm użny ze swego, jako dzielenie się dobrami m aterialnym i. A po stoł w skazuje na ducha „szczodrobliwości” w tej delikatnej posłudze która tylko w tedy będzie służbą m iłości i przejaw em uległości D uchowi Ś w ięte mu, gdy będzie w ykonyw ana „całym sercem ”, bez egoistycznych odniesień czy nadziei.
„Przełożony”, o którym m owa w perykopie, to nie głow a m iejscow ego Kościoła ani ojciec rodziny, lecz chyba „odpow iedzialny” za akcję charyta tyw ną organizowaną na w ielką skalę. Na takie rozum ienie w skazuje też bez pośredni kontekst określenia proistam enos, oznaczający n iek ied y i u św. P a wła przełożonego w spólnoty kościelnej (por. 1 Tes 5, 12; 1 Tm 5, 17) lub ojca rodziny (por. 1 Tm 3, 4, 5. 12).
„Pełnienie uczynków m iłosierdzia” to chyba bezpośrednia posługa po trzebującym , zwłaszcza chorym i starcom, którzy jej najbardziej oczekują. „Ochoczość” zalecana przez Apostoła w posłudze m iłosierdzia przejaw iać się winna nade w szystko w radości i pogodzie ducha, tak bardzo potrzebnych i w yczekiw anych przez ludzi cierpiących.
K a p ł a ń s t w o chrześcijańskie na każdym „stopniu” skierowane jest ze sw ej natury ku dobru całości, ku pożytkow i Kościoła jako w spólnoty, która jest praw dziw ym Ciałem Chrystusa. K apłaństw o jest szczególnym „da rem ” Ducha Świętego; naznaczeni tym św iętym „znamieniem Ducha” w inni budzić postaw ę służby u w szystkich ochrzczonych i „obdarowanych” w ie lo rakimi „daram i” ku posłudze całemu K ościołow i. Dom inantą wzajem nych r e lacji w śród w szystkich w ierzących ma być dia ko n ia — postaw a służby i w y chodzenia na spotkanie z innym i z w łasnym darem, by ubogacać nim Kościół i przyczyniać się do jego wzrostu.
W szystkie charyzm aty mają ukierunkow anie społeczne! Nie są dawane dla dobra jednostki, która ten dar otrzymuje. K apłaństw o zaś nade w szy st ko jest takim „darem dla innych”, „św iętym darem ” (sacer-dos!). W dniu 29 czerwca jubileuszow ego roku 1975, udzielając św ięceń 359 diakonom po chodzącym ze w szystkich kontynentów , P a w e ł VI w ołał w sław nej ho m ilii poświęconej m isterium chrześcijańskiego kapłaństwa: „Kapłaństwo przy nosi pożytek nie tylko tem u, kto je otrzymuje; nie jest to godność osobista w yśw ięconych; służy ono nie tylko ich dobru. K apłaństw o jest służbą, jest posługiw aniem (S a ce rd o tiu m est m in iste riu m , est fa m u la tu s) ... K apłaństwo powierzane jest ludziom dla dobra Kościoła, w spólnoty, braci: udziela się go dla św iata (S a c e rd o tiu m co n fertu r Ecclesiae, co m m u n ita ti, fra trib u s; t r i
b u itu r orbi terra ru m ). (...) Każdy z w as — w ołał dalej papież — w in ien
sobie powtarzać: Przeznaczony jestem do pełnienia służby w K ościele, do posługiw ania ludow i. K a p ł a ń s t w o j e s t m i ł o ś c i ą (S a ce rd o tiu m
caritas est). Biada temu, kto by zam ierzał korzystać z kapłaństwa ku w ła
snem u pożytkow i!”
M yśl o słu ż e b n y m charakterze kapłaństw a chrześcijańskiego przenika w szystkie obrzędy św ięceń: biskupich, kapłańskich i diakońskich. Dobro ca łego Kościoła, perspektyw a całego św iata, praca zmierzająca ku jednocze niu i budowaniu całego Ciała K ościoła — oto lin ie naczelne „zadaniowej po staw y”, którą obrzędy św ięceń głoszą i której K ościół w ym aga od k and y datów, powierzając im hierarchiczną służbę w charyzm atycznej w spólnocie Chrystusowych w yznaw ców .
B IU L E T Y N H O M IL E T Y C Z N Y 101
10) 2 Kor 4, 1—2. 5— 7: G łosim y Jezu sa C h rystu sa ja k o Pana, a nas ja k o sługi w asze p rze z Jezusa
W ielki A postoł Narodów, św. Paw eł, nie tylk o głosił E w angelię, ale często zm uszony był bronić sw ego posługiw ania apostolskiego przed zarzutami wro gów, których mu nie brakło. B yli to przew ażnie zazdrośni Żydzi czy tzw . ży- dujący, niechętnym okiem patrzący na pogan wchodzących do K ościoła bez „pośrednictw a” m ozaistycznego Prawa oraz obciążającej „tradycji” żydow skiej. Zarzucano P aw łow i nie tylko nowatorstwo, ale także pychę i zarozu m iałość. Tym czasem P aw eł m iał m ocną świadom ość, że jest po prostu w i e r n y posłannictw u otrzymanem u od Boga i z m iłością służy ludziom przekazując im w całości otrzymany od Pana skarb Ewangelii.
W om aw ianym fragm encie Drugiego listu do K oryntian P aw eł broni się przed zarzutami, a zarazem atakuje sw ych w rogów — dem askując ich za m iary i m etody. Na zarzut zarozum iałości i pychy odpowiada w skazaniem źródła swej m isji oraz natury podejm owanych w ysiłków . Nie z siebie czerpie skarby przekazyw ane słuchaczom; n ie z w łasn ego geniuszu czy osiągnięć bierze to, czym dzieli się ludźmi, lecz z m iłosierdzia Bożego, którego prze cież dośw iadczył tak nam acalnie pod Dam aszkiem (por. Dz 9). D ziałalność zaś Paw ła to „posługiw anie”, a w ięc czynność bardzo pokorna, służebna, a nade w szystko „otrzymana” od Pana jako posłannictwo. Wyrazem pokor nej postaw y w obec Pana jest absolutna w ierność otrzym anem u orędziu, którego n ie zniekształca w łasnym i pomysłami.
Jego w rogow ie zaś (fałszyw i apostołow ie nie posłani przez Pana), są dzili, że wśród prawd zawartych w Ew angelii znajdują się „rzeczy hańbią ce”, czyli „gorszące” m aluczkich. Dlatego na w łasną odpowiedzialność „przy k raw ali” E w angelię „dostosowując” ją do słuchaczy w tym celu, by unik nąć „zgorszenia” i zyskać ich sym patię. Takie m anipulacje Ew angelią były oczywistym fałszow aniem nauki Chrystusa i zwodzeniem ludzi. Sw. P aw eł stw ierdza stanow czo, że „unika postępow ania ukrywającego spraw y hańbią ce” w sensie w yżej w spom nianym , a postępow anie pseUdoapostołów określa m ianem „podstępu” i „fałszow aniem słowa Bożego” — przechodząc tym sa m ym od obrony sw ego apostolatu do ataku na pseudoapostolat sw ych prze ciwników . „Fałszow anie”, o którym m ówi św. Paw eł, w greckim oryginale ma w sobie coś z podstępu i oszustwa także w sprawach m ałżeństw a (do-
lountes), w łacińskim zaś przekładzie jeszcze w yraźniej zawiera aluzję do
zdrady oblubieńczej w ierności, zdrady m ałżeńskiej (a d u lte ra n te s v e r b u m Dei;
a d u lte riu m zaś to zdrada m ałżeńska, wiarołom stwo, cudzołóstwo). Głosząc
czy „okazując całą praw dę” Ew angelii Apostoł dochowuje zarazem w ierności Panu i broni oblubieńczej w ierności K ościoła-O blubienicy wobec Chrystusa- - Oblubieńca (por. zwł. 2 Kor. 11, 2).
Nauczanie Paw łow e nie ma w sobie nic z „przeciągania ludzi na swą stronę”, z nacisku psychologicznego czy jakiegokolw iek „przymusu”. Odwo łuje się tylko do sum ienia słuchaczy głosząc w iernie nie sw oje orędzie, ale Chrystusowe: „przedstawiam y sam ych siebie w obliczu Boga osądowi każ dego człow ieka” (w. 2).
Przeciw nicy Paw ła „zalecali siebie”, głosili w ięc siebie samych. Paw eł zaś w yznaje z prostotą: „Nie głosim y bowiem siebie sam ych, lecz Chrystu sa Jezusa jako Pana, a nas jako sługi w asze przez Jezusa” (w. 5). Chrystus Jezus jako Pan to sama istota chrześcijańskiego kerygmatu, skrót paschal nego m isterium , w którym Jezus z Nazaretu okazał się Chrystusem — M e sjaszem i Panem (K yrios!), czyli Bogiem.
P aw eł głosi też tajem nicę Kościoła Chrystusowego, gdy m ów i o apo stolacie jako służbie Ludowi Bożem u z polecenia Jezusa i dzięki Jego zbaw czemu dziełu, które trwa w Kościele. Tak w id zi sw oje apostołowanie i w y raża zarazem fundam entalną prawdę o charakterze w szelkiej „władzy” w K ościele Chrystusowym , prawdziwej „w ładzy-służbie” otrzymanej od Pa na, nie zaś przyw łaszczonej sobie w sposób sam ozwańczy, jak czynili to różni
fałszyw i nauczyciele czy pseudoapostołowie. Tacy m ieli w ysokie wyobrażenie o sobie i nauczając Bożej prawdy, podbijali zarazem w n iew olę słuchaczy uważając się za ich „panów” i dając im to nieraz odczuć bardzo dotkliwie. Sw. P aw eł głosi Jezusa Chrystusa jako PANA, siebie zaś staw ia w praw dzie Ew angelii jako „sługę w ierzących”. N auczył się tego od Mistrza, który pełniąc posłannictw o otrzymane od Ojca stw ierdził, że „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać sw oje życie na okup za w ielu ” (Mk 10, 45; por. Flp 2, 4—8).
Apologia apostolskiego „charyzmatu” w yraziła się także w porównaniu, którego użył tu A postoł Narodów: skarb — w naczyniu glinianym ! Pokor nie uznaje w ięc P aw eł siebie za ułom nego człow ieka, ale „skarb” złożony w tym naczyniu — apostolskie posłannictw o — uważa za w spaniały i m oc ny! Owa „przeogromna m oc” apostolskiego posługiw ania w yw odzi się bowiem nie z „naczynia glinianego” jakim jest człow iek, lecz z Boga, który go w y biera, powołuje, uzdalnia i posyła. O. A. J a n k o w s k i (dz. cyt., 780) po daje trafne spostrzeżenie, że „wartości tego skarbu nikt nie może oszaco w ać ani nawet dojrzeć, gdy przypatruje się sam em u naczyniu”.
S łusznie chyba dopatrują się niektórzy w w ierszu 6 aluzji do apostol skiego powołania św. Pawła, którem u pod Dam aszkiem Bóg „zabłysnął w jego sercu, by olśnić go jasnością poznania ch w ały Bożej na obliczu C hry stusa” (por. Dz 9, 3. 7. 27; Ga 15—16).
Odczytywanie analizow anej tu perykopy w obrębie św ięceń kapłańskich skupia uw agę na apostolskim zadaniu głoszenia Ew angelii i to w całej jej prawdzie i w całym radykalizm ie. G łoszenie w ierne! Oto zadanie przekazy w ane zarówno biskupom, jak i kapłanom czy diakonom przez K ościół-O blu- bienicę w ierną Chrystusow i-O blubieńcowi.
„Dziewicza w ierność” Kościoła w obec Chrystusa Pana przejawia się m ię dzy innym i w trzym aniu się całej Ew angelii i przekazywaniu jej „bez zdra dy” (non a d u lte ra n te s V e rb u m Dei!). N ow okonsekrow any b i s k u p otrzy mując pierścień na serdeczny palec prawej ręki słyszy słowa: „Przyjmij p ier ścień, znak wierności, zachowaj nienaruszoną wiarę; strzeż od skażenia Oblu bienicę Bożą, to jest K ościół św ięty”. W przem ów ieniu zaś głów ny konsekra- tor przypom ina elek tow i postaw ę pokornej służby, a zarazem niewzruszonej w ierności, która umie wymagać: „Drogi Bracie, w ybrany przez Pana, pa miętaj, że jesteś w zięty spośród ludzi i dla ludzi ustanowiony, aby im po m agać w dążeniu do Boga. Biskupstwo oznacza obowiązek, a nie zaszczyt, a biskup ma raczej pomagać niż przewodzić. A lbow iem z nakazu Chrystusa ten, kto jest w iększy, ma być jak najm niejszy, a przełożony jak sługa. Głoś słow o Boże, nastaw aj w porę, n ie w porę, napominaj z całą cierpliw o ścią i u m iejętnością”. Pierw sze pytania staw iane elek tow i również dotyczą w ierności apostolskiej: „Czy chcesz w iernie i nieustraszenie głosić E w an gelię Chrystusa? Czy chcesz zachować czysty i nienaruszony skarb w iary, który w edług tradycji od czasów apostołów, zaw sze i w szędzie strzeżony jest w K ościele?” Słow a te dobrze w pisują się w kontekst analizow anej perykopy.
W czasie św ięceń k a p ł a ń s k i c h w ątki głoszenia Ew angelii i służby Ludowi Bożemu przew ijają się nieustannie. Pod koniec hom ilii kandydaci do kapłaństw a słyszą słowa: „Miejcie przed oczyma przykład Dobrego P a sterza, który nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz aby służyć oraz aby szukać i zbaw iać to, co zginęło”.
Przyjm ujący św ięcenia d i a k o n a t u słyszą zachętę tchnącą tym sa mym duchem: „Będziecie diakonami, to jest sługam i Jezusa Chrystusa, któ ry w śród sw oich uczniów zachow yw ał się jak ten, który służy. W ypełniając ochotnie w olę Bożą, w duchu m iłości służcie z w eselem Bogu i ludziom ”.
Całokształt hierarchicznego posługiw ania w K ościele w in ien m ieć zaw sze te zasadnicze cechy: w ierności Bogu i ludziom , a także pokornej służby w duchu Pana. On to w ypełn ił sw ym życiem proroctwa o „Słudze Pańskim ”
(Ebed Jahw e), w iernym aż do śm ierci i pośw ięcającym siebie z m iłością dla
B IU L E T Y N H O M IL E T Y C Z N Y
W p ro w a d zen ie teologiczne i pastoralne do odnowionych O brzędów p o k u ty ukazuje w krótkiej syntezie ogromne dzieło Boże nazwane „Misterium
pojednania w dziejach zbaw ienia” (De m y ste rio reconciliationis in historia
salutis). A nalizow ana perykopa w podobny sposób wprowadza nas skrótowo
w całokształt d z i e ł a p o j e d n a n i a , którego szafarzam i są kapłani K o ścioła, słudzy Chrystusa.
Inicjatyw a pojednania (gr. katallagé; k a ta — do, na; allos — inny; przejście do innego stanu) wychodzi o d O j c a : „Wszystko to zaś pocho dzi od Boga” (w. 18). D zieła pojednania „synów buntu” ze znieważonym Bo giem dokonuje S y n B o ż y Jezus Chrystus: „pojednał nas ze sobą przez C hrystusa” (tam że). „Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą św iat, nie poczytując ludziom ich grzechów ” (w. 19). Ceną pojednania jest Chrystusowa Krew. Jego śm ierć podjęta dobrowolnie „za w szystk ich ” (w. 15). M otywem C hrystusowego czynu zbawczego jest m iłość Jego ku ludziom (ale i ku Ojcu. któremu chce przywrócić „zbuntowane” dzieci). Jest to m iłość oddająca się bez reszty, a naw et wydająca się za um iłowanych w m ęce i śmierci. Osta tecznie jednak m iłość Chrystusa Pana ku ludziom objawia miłość Ojca, k tó ry Go posłał na św iat i polecił dokonać dzieła pojednania-zbaw ienia (por. J 3, 16—17: 10, 15. 17—18).
Dzięki w ydarzeniu „pojednania” w szystko się odnawia w Chrystusie i po wraca do pierw otnego stanu — „rajskiego”, a w łaściw ie staje się czymś zupełnie nowym i w iększym . Trzeba w ięc tylko „znaleźć się w C hrystusie” (por. Flp 3, 8), aby uczestniczyć w tej przem ianie dogłębnej pozostawiając za sobą całą dotychczasow ą przeszłość. Sw. P aw eł stwierdza: „Jeżeli w ięc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem . To, co dawne, m inę ło, a oto w szystko stało się n ow e” (w. 17).
W jaki sposób jednak możemy d z i ś „znaleźć się w C hrystusie” i do świadczyć w sobie m ocy Jego dzieła pojednania nas z Ojcem? Tu w kracza my w sam o sedno perykopy, w tajem nicę apostolskiej posługi trwającej w Kościele, która u o b e c n i a m i s t e r i u m p o j e d n a n i a dla każ dego pokolenia i dla każdego człow ieka w „słowie jednania” i w sakram en talnej m ocy rozgrzeszenia: „i zlecił nam posługę jednania” (w. 18); „nam zaś przekazując słow o jednania” (w. 19). Dotykam y tu eklezjalnego w ym ia ru tego m isterium , które z woli Chrystusa, zgodnie z zam ysłem Ojca, t r w a w K o ś c i e l e i jest dostępne człow iekow i w sposób uchw ytny i pewny. W oparciu o to Boże rozporządzenie i na mocy mandatu otrzymanego od Chrystusa św. P aw eł (i Kościół w szystkich czasów) w oła z całą powagą i autorytetem iście Boskim: „Tak w ięc w im ieniu Chrystusa spełniam y po słannictw o jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W im ię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem ” (w. 20). Odwoływanie się do Chrystusa, do posługi spełnianej w Jego im ieniu, a w ięc mocą Jego auto rytetu. w skazuje na kapłański charakter owej posługi, nazwanej tu „urzę dem pojednania ludzi z Bogiem ”.
Do kapłańskich zadań należy przede w szystkim u ś w i ę c a n i e c z ł o w i e k a poprzez spraw ow anie ofiary, innych sakram entów oraz m odlitwę. Wśród sakram entów ważne miejsce w dziele uśw ięcania zajm uje sakram ent pokuty i pojednania. Do b i s k u p a należy troska o to, by w szyscy m ogli korzystać z tego sakram entu. W dniu św ięceń słyszy on słowa: „Bądź w ier nym szafarzem, zarządcą i strażnikiem sakram entów Chrystusa w powierzo nym tobie Kościele.... N ieustanną troską ogarniaj tych, którzy jeszcze nie należą do jednej ow czarni Chrystusa, poniew aż oni są rów nież tobie po w ierzeni przez Pana”. Biskup ma zatem dbać o doprowadzenie człowieka do podstaw ow ego pojednania z Bogiem w sakram encie chrztu. Z równą gorliw ością w inien też dbać o ciągłe „jednanie” z Bogiem i K ościołem w ier nych, którzy przez grzech ciężki odłączyli się od Chrystusa raniąc Jego Ciało — K ościół (por. KK 11). Dlatego konsekrator pyta biskupa w dniu jego święceń: „Czy chcesz jako dobry pasterz szukać błądzących ow iec i od U ) 2 K or 5, 14— 20: Bóg zlecił n am p osłu gę je d n an ia
nosić je do Owczarni Pańskiej?” W m odlitw ie zaś konsekracyjnej K ościół błaga najm iłosierniejszego Ojca o trw anie w ielkiego m isterium pojednania w kapłańskiej posłudze: „Spraw, aby mocą Ducha posiadał z najw yższego kapłaństwa w ładzę odpuszczania grzechów zgodnie z Twoim poleceniem ”.
W tym sam ym m isterium pojednania uczestniczą jako szafarze m iło sierdzia Bożego k a p ł a n i , choć w zależności od biskupa (jurysdykcja!). W dniu św ięceń prezbiterzy słyszą podczas hom ilii słow a biskupa: „W sa kram encie pokuty będziecie odpuszczali grzechy w im ieniu Chrystusa i Ko ścioła”.
W kapłańskim posługiwaniu t r w a zatem szansa pojednania z Bogiem człow ieka-grzesznika, a władza ta, choć przekazana ludziom, jest B oską w ła dzą (por. Mk 2, 7; Łk 5, 21), straszliw ą w swej treści i potędze i nieodzow ną w czasie naszej w ędrów ki do „Raju utraconego”, a jakżeż zawsze po żądaną przez każdego, kto szczerze szuka Boga i zna siebie bez zafałszow a nia (por. 1 J 1, 10).
c.d.n. ks. B ro n isła w M o k rzy c k i SJ, K ra kó w -W a rsza w a
Collectanea Theologica 53(1983) fase. IV
BIULETYN KATECHETYCZNY
Zawartość: I. CZTERNASTE SYMPOZJUM KATECHETYCZNE w M iędzy- zakonnym W yższym Instytucie K atechetycznym w K rakowie. — 1. R efe raty. — 2. Ćwiczenia. — 3. N abożeństwo pokutne. II. WYBRANE REFERATY w ygłoszone podczas Sym pozjum K atechetycznego: 1. o. Augustyn Jankow sk i OSB, O dcienie n o w o te sta m e n ta ln e j m etanoi. — 2. s. Margarita Sondej OSU, M a ryja w iern a B ogu*.
I. CZTERNASTE SYMPOZJUM KATECHETYCZNE w MIĘDZYZAKONNYM WYZSZYM INSTYTUCIE KATECHETYCZNYM
W KRAKOWIE
W dniach 29 i 30 stycznia 1983 roku odbyło się kolejne czternaste Sym pozjum K atechetyczne w M iędzyzakonnym W yższym Instytucie K atechety cznym w K rakowie. Temat tegorocznego sym pozjum został w yrażony ew an gelicznym w ezw aniem : N aw racajcie się i w ierzcie w E w angelią (M k 1, 15). Sym pozjum rozpoczęto uroczystą Mszą św iętą, sprawowaną przez księży prelegentów pod przew odnictwem bpa S. S m o l e ń s k i e g o , który w ygło sił homilię.
W hom ilii ksiądz biskup w prow adził w szystkich uczestników w prace sympozjum. Pow iedział m iędzy innym i, że nawrócenie polega na przyjęciu M iłosiernej M iłości i stanow i dla każdego chrześcijanina w ielkie w ezwanie. Podkreślił również, że aktualność treści tegorocznego sym pozjum nabiera szczególnego znaczenia, gdy sobie uświadom im y, że J a n P a w e ł II zapo w iedział na obecny rok otwarcie synodu w łaśnie na tem at pokuty i ogłosił Ś w ięty Rok Odkupienia.
W programie sympozjum przewidziano siedem referatów, dwa rodzaje ćw iczeń, prowadzonych w m niejszych grupach, i nabożeństwo pokutne po łączone z m ożliw ością sakram entalnej spowiedzi.
1. R eferaty
W referatach poszczególni prelegenci ukazali szereg w ażnych zagadnień zw iązanych z sakram entem pokuty. Z racji jubileuszow ego roku 600-lecia obecności obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze, jeden z referatów został p ośw ięcony osobie Maryi, Pannie w iernej Bogu, która m iała najpełniejszy udział w dziele Odkupienia.
Poniżej podajem y streszczenie poszczególnych referatów lub informację, gdzie można znaleźć pełny tekst danego referatu.
1. ks. bp St. S m o l e ń s k i, S a k r a m e n t p o k u ty i p o jednania w n a u
cza n iu Jana P aw ła II
Na początku sw ego w ystąpienia prelegent zaznaczył, że Ojciec św ięty nie podaje pełnego w ykładu na tem at sakram entu pokuty, ale uwydatnia te aspekty, które są w spółcześnie niedow artościow ane lub pomijane. Ojciec
* Redaktorem niniejszego biuletynu jest ks. W ładysław K u b i k SJ, W arszawa-Kraków.