• Nie Znaleziono Wyników

Cenzura w Polsce w latach 1957–1980 i sposoby jej omijania przez pisarzy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Cenzura w Polsce w latach 1957–1980 i sposoby jej omijania przez pisarzy"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Cenzura w Polsce w latach 1957–1980

i sposoby jej omijania przez pisarzy

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 15, 327-336

(2)

Janusz M aciejewski

Cenzura w Polsce w latach 1957-1980

i sposoby jej omijania przez pisarzy

W

ypada zacząć od kilku słów uzasadniających w ybór jako tem atu tego właśnie okresu (a nie całego P R L -u ). Jest o n bow iem stosunkow o je d n o ro d n y i ulegają­ cy w swych ram ach m inim alnym p rzem ianom — w przeciw ieństw ie do lat tużpow o- jen nych, czasów bierutow skich (kiedy cenzura m ogłaby w ogóle nie istnieć, bo liczne jej funkcje przejęły inne szczeble „frontu ideologicznego”1) czy wreszcie „stanu w o jen ­

nego” kiedy to - paradoksalnie — została po raz pierw szy praw nie ograniczona. Był też ro k 1956 oraz szesnaście m iesięcy lat 1980-1981, kiedy cenzura działała szczątkowo.

U jaw nio ny natom iast w tytule okres — zresztą najdłuższy z w ym ienionych — za­ chował pew ną trwałość m etod działania cenzury. N ie wtrącała się ju ż ona — w p rze­ ciwieństwie do lat 1949-1955 — do spraw czysto artystycznych. O d rzu co n o zatem ze w strętem socrealizm. M ożn a było uprawiać zarów no realizm bezprzym iotnikow y, jak i deform ację, sym bolikę, groteskę, absurd. C o dziwniejsze: im bardziej odrealnione były sposoby ujęcia literatury, tym m niej ona sam a była obserwowana, traktow ana jako bezpieczniejsza bo ze w zględu na stopień zrozum iałości tekstu — docierająca do o d ­ pow iednio m niejszej liczby odbiorców. C en zu ra natom iast pozostawała w yczulona na treść przekazu, pilnow ała spraw politycznych czy w ręcz personalnych. O niektórych osobistościach m ożna było pisać tylko dobrze, innych z kolei nie w olno było w ogóle w ym ieniać. Działały tzw. „zapisy” na nazwiska czy tem aty określające dokładnie sytu­ ację w jakich m o żna je było przywoływać lub obejm ow ano je całkow itym em bargiem . W tej sytuacji do obszarów borykających się z cenzurą należały przede wszystkim: publicystyka i w ogóle dziennikarstwo, następnie literatura (łącznie z estradą, teatrem

(3)

i filmem), nauki hum anistyczne. C enzura miała okresy działania ostrzejszego i łagod­ niejszego (jak np. w czasie „małej odwilży” wczesnych lat gierkowskich), ale nigdy nie potrafiła całkowicie upilnować przemycania myśli i opinii niezgodnych z polityką wła­ dzy komunistycznej. Kultura P R L -u po roku 1956 była też, m im o ograniczeń, kulturą Polaków, którzy w „październiku” odzyskali swą podm iotow ość i zachowali ją cały czas, aż do końca rządów P Z P R -u 2. N iem niej kultura ponosiła straty z pow odu działalności Głównego U rzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. N ic nie zastąpiło luki powstałej po zamknięciu „Po prostu”. Zapewne nieco inaczej wyglądałyby dyskusje literackie, gdyby m ogły wychodzić „Europa”, „Rzecz”, „Krytyka”. Inny byłby udział w kulturze prowincji, gdyby nadal ukazywały się „N ow e Sygnały”, „Ziemia i M orze”, „Kronika”, „Zebra”. N ie do odrobienia okazało się zatrzymanie druku G łowy o mur Ludwika Flaszena oraz pierw­ szych wersji: Wakacji Hioba Bogdana Wojdowskiego i Jakie duże słońce Janusza Krasińskie­ go. Wyginęły całe gatunki, jak np. tak popularny w latach 1955-1957 „czarny reportaż”.

Ale z drugiej strony ukazały się dziesiątki dzieł m ówiących prawdę o rzeczywisto­ ści, które były czytywane i przyjm ow ane jak własne, odnosiły przy tym często duże sukcesy, także m iędzynarodow e. Pojawiały się też dzieła krytyczne w obec PRL-ow skiej rzeczywistości. M ogły taką rolę spełniać m iędzy innym i dzięki w ytw orzeniu się pew ­ nych m echanizm ów obchodzenia cenzury, którym i chciałbym się teraz zająć. Były one stosunkow o najłatwiejsze w poezji (ta więc będzie niżej analizowana), ale występowały także w prozie czy dramacie.

W łaśnie w poezji około 1956 roku dokonał się wielki pow rót przytłum ionej w okresie okupacji i tuż po w ojnie, a po 1948 roku w ręcz zakazanej poetyki awangardowej, opartej przede wszystkim — jak w iadom o — na metaforyce dalekich skojarzeń, tzw. „pseudoni- m ow aniu” i elipsie. Sprawiało to, że jej odbiór wymagał od czytelnika większego wysiłku intelektualnego, na który nie każdy potrafił się zdobyć. D o takich odbiorców należeli na szczęście na ogół także cenzorzy. A naw et ci, którzy domyślali się ukrytych, „wrogich” treści, machali często ręką na „niezrozum ialstwa”, które ich zdaniem nikogo „zepsuć” nie mogą. Przykład takiego wykorzystania poetyki m am y np. w wierszu Przybosia Wiosna 1968 — jednym z licznych utworów, którym i od wielu lat poeta witał tę właśnie porę roku3. M ow a w nim o temacie niecenzuralnym : wydarzeniach m arcowych 1968 roku

2 O czywiście przy w alnej pom ocy alternatyw nych fo rm kultury, ja k „folklor” środow iskow y (zwłasz­ cza opow iadane dow cipy czy piosenki), wyrastające z niego, krążące w obiegu d om ow ym w iększe fo rm y typu satyr Janusza Szpotańskiego (istniejące także w postaci nagrań m agnetofonow ych), jak w reszcie od połow y lat 70. „drugi obieg” w ydaw niczy

3 Treść w iersza przytoczono za: J. Przyboś, Utwory poetyckie. Zbiór, Warszawa 1971, s. 408-409.

N i e . Tej w iośnie ja swoją uliczką uboczną ze świeżo zasadzonym na rogu jaw orem , na którym ju ż dwa pąki zasklepiają rany odrąbanym konarkom ,

(4)

C en zu ra w Polsce w latach 1957-1980 i sposoby jej om ijania przez pisarzy 329

i atmosferze, która je poprzedziła. Atmosferze b u n tu polskich elit przeciwko stałem u ograniczaniu zdobytych w 1956 roku swobód, czego drastycznym przykładem było zdję­ cie z repertuaru Teatru N arodow ego D ziadów M ickiewicza w reżyserii Kazimierza D ejm ­ ka. Sprzeciw budził także antysemityzm, którym szermowała jedna z frakcji partyjnych. Protest odbywał się w atmosferze oburzenia, ale i poczuciu radosnej siły, którą wyzwalała jego powszechność. M ów i o tym Przyboś, gdy pisze o „rytmie w ziętym od pierwszej w letnim lutym burzy” (czytelna aluzja do zebrania O ddziału Warszawskiego ZLP 29

idę z lękiem naprzeciw . powoli,

zasłuchany.

w m oje serce w a r y t m i i . chore; idę ch m u rn y . po słońce. nie świeci.

.j a k b y m tylko m uszki z zim owli spodziewał się dźw ięcznie lecącej z pierw szą m oją szum ką coroczną.

A ju ż w ziąłem był tak grom ko i szparko rytm od pierw szej w letn im lutym burzy!

O, ja znów,

znów ja k daw niej, w w ielkiej sławie wiosny, byłbym cały na w ypadek rozpękłych bzów

pogotow iem krw ionośnym ,

aby ani jednego kw iatu nie pow tórzyć, co by nie był w zgodzie z tę tn e m — piękny!

Ale dziś, kiedy słyszę, ja k zwycięsko w pokonanej rozpaczy

atakuje V ietcong

-ledw ie dyszę nieprzydatny, niekrwiodawczy,

Rzeka tylko

z pobojow isk płynie C zerw ona - to jakby m i w tejże chw ili d o k to r Barnard wyjął m oje i zaszczepił serce tego, który z ru in rzuca granat

ja k lekko! ja k ciężko!

-i upada ran n y w b -i e g u .

kona,

albo łapią go, powieszą.

(5)

lutego i dem onstracjach po ostatnim przedstawieniu D ziadów). Pisze o gotowości po­ święceń ze swej strony („znów, jak dawniej w wielkiej sławie w iosny byłbym cały na w y­ padek rozpękłych bzów pogotow iem krw ionośnym ”). M ów i to wszystko oczywiście nie w prost, ale „pseudonim am i”, łatwymi do rozszyfrowania dla przygotowanego i d o ­ myślnego odbiorcy, lecz niezrozum iałym i dla przypadkowego czytelnika. Tym sam ym sposobem dalej inform uje w w ierszu o zawodzie, jakiego doznał z pow odu brutalnego stłum ienia nadziei („Ale dziś, kiedy słyszę, jak zwycięsko w pokonanej rozpaczy atakuje Vietcong — ledwie dyszę nieprzydatny, niekrwiodawczy”). Vietcong to oczywiście pars pro toto w ładzy kom unistycznej, jak i - w następnych wersach — „Rzeka C zerw ona”. Jej

zaś argum ent to racja przemocy, zamykająca wiersz „kill ratio”.

Wiosnę 1968 cenzura przepuściła. W iersz był czytany i ko m en to w an y w ro z ­ m ow ach pryw atnych. P odobnie było z tek stem Stanisława G rochow iaka Listopad4,

pośw ięconym pow staniu w ęgierskiem u 1956 roku, które dogoryw ało, kiedy pisał go i w łaśnie świeżo zostało objęte „zapisem ” (czego jeszcze u niknął A dam Ważyk, publikując swój Q u i tacent clamant). G rochow iak — chcąc, aby u tw ó r ujrzał światło dzien n e — m usiał w ięc użyć taktyki, którą zastosow ał jego m istrz — Ju lian Przyboś

4 S. G rochow iak, Listopad, w: idem, Menuet z pogrzebaczem, K raków 1958, s. 24-25. O to treść wiersza:

C zeluście tych nocy — p o dłużne jak w nętrza trąb - A tu się pali światełko,

A tam się m aże światełko,

W czeluściach tych nocy głowa tw oja blada ja k lam pion D o m o ich ciem nozłotych rąk

Kładzie się Miałko. I drżymy. D ygot - W iatru łopot, Łoskot kanonad, C h lu p o t łopat

-W szystko w czeluściach tej ogrom nej trąby, K tórą rozdym a krzyczący listopad.

Więc tam ci milczący, w iszący na m oście, I ci, co roznoszą pociski tak płasko, I ci, zam knięci kluczam i ja k m iasto, I tam ci, rozw arci bagnetem na oścież M ają nas -

W szczycie w idow ni D w ie świece,

D w ie kukły w bite na je d e n patyk, Parę kochanków , co korzysta spiesznie Z przyćm ionych świateł.

(6)

C en zu ra w Polsce w latach 1957-1980 i sposoby jej om ijania przez pisarzy 331

11 lat później. Sięgnął zatem także po elipsy, n iedom ów ienia, aluzje. P rzypom niał szczątki realiów charakteryzujących tam te krótkie dni i długie noce. A więc „świateł­ ka” — tzn. znicze palące się w m iejscach w jakikolw iek sposób m ogących kojarzyć się z W ęgram i (był to okres zaduszkow y), bezsilne, ale w spółodczuw ające n asłu chi­ w anie łopotów, kanonad, ch lu p o tu łopat (zapew ne zasypujących poległych). Sięgnął do w yobrażenia w alczących na m oście, narażonych na pociski, „rozw artych bagne­ te m n a oścież”. I w spom niał o w łasnej bezsilności Polaków, ich frustracji, bo przecież sam i korzystali z uzyskanych ochłapów sw obód, ja k para „kochanków, co korzysta śpiesznie z przyćm ionych św iateł.”

Przyw ołane wyżej realia w ojenne, zasugerowana tytułem i rem iniscencjam i „za­ duszkow ym i” pora roku naprowadzają odbiorcę na tem at wiersza. Są jed n ak wystar­ czająco enigm atyczne, aby om inąć cenzurę — i om inęły ją skutecznie, w iersz bow iem był w ielokrotnie przedrukow yw any w P R L -u .

O dw oływ anie się do poetyk aw angardow ych nie było je d n a k je d y n y m spo so­ b em om ijania cen zu ry w Polsce rządzonej przez kom unistów . C zasem udaw ało się to także z w ierszam i bardzo prostym i, ale na tyle ogólnym i, że ich treść była niejasna bez podstaw ow ej, spinającej u tw ó r w całość inform acji. Z tej inform acji au to r re ­ zygnow ał. Z abieg ten bro n ił u tw ó r p rzed podejrzliw ością cenzora, je d n a k sprawiał tru d n o ść i czytelnikow i, który m usiał u ruch am iać swą dom yślność. W przypadku w iersza Z bigniew a H e rb erta , k tó ry m teraz chciałbym się zająć, klucz do niego znaj­ duje się w jego tytule — Węgrom i dacie na jeg o k o ń cu — 1956. (D otyczy o n b o ­ w iem tego sam ego w ydarzenia, co om aw iany wyżej w iersz G rochow iaka). A utor obie kluczow e dla zro zu m ien ia tekstu inform acje p o m in ął5. Z ap ew n ił w te n sposób

5 Przytaczam pełny tekst Z bigniew a H erb erta z to m u Hermes, pies i gwiazda (za: idem, Wiersze zebrane, oprac. edytorskie R. Krynicki, K raków 2008, s. 164), ale należy pam iętać, że do d ru k u poszedł o n bez tytułu (z trzem a gwiazdkam i zamiast niego) i bez daty na końcu:

Stoim y na granicy w yciągam y ręce

i w ielki sznur z pow ietrza w iążem y bracia dla was

z krzyku załam anego z zaciśniętych pięści odlew a się dzw on i serce m ilczące na trw ogę

proszą ranne kam ienie prosi w oda zabita stoim y na granicy stoim y na granicy

(7)

w ierszow i d ru k w to m ie Hermes, pies i gw iazda, a dom yślno ść czytelników w sparta „pocztą panto flo w ą” zapew niła jeg o ro z u m ie n ie . Pełny tekst u tw o ru m ógł się je d n a k ukazać dop iero w w ydaniach krajow ych po 1989 ro k u (P odobnie zresztą H e rb e rt postąpił w przypadku w iersza 17 września dotyczącego inw azji sow ieckiej w 1939 ro ku, k tó ry rów nież zam ieszczał do 1989 ro k u jak o u tw ó r bez ty tułu ).

P rzykładem kolejnej strategii obejścia cenzury jest in n y u tw ó r H e rb erta Powrót prokonsula. Zabieg autora polega w n im na użyciu poetyki maski, stosow anej dość czę­

sto — także w prozie (przykładem są Ciemności kryją ziemię Jerzego A ndrzejew skiego). B oh aterem utw o ru jest prokon sul odległej prow incji C esarstw a Rzym skiego, który — trapiony nostalgią — postanaw ia w rócić do ojczystego m iasta, stolicy, m im o że jest św iadom y panujących tam p o n u ry ch stosunk ów i czyhających na niego niebezpie­ czeństw. Oczywiście naw et m niej zorientow any odbiorca w idział w bohaterze przy­ powieści nie R zym ianina, ale sam ego poetę, który po dłuższym pobycie za granicą zdecydował się w rócić do kraju, mając nadzieję, że w stosunkach z „cesarzem ” (czytaj: w ładzą kom unistyczną) „wszystko się jakoś ułoży”6. C zy cen zor nie dostrzegał takich

stoim y na granicy nazw anej rozsądkiem i w pożar się patrzym y i śm ierć podziw iam y (1956)

6 P rzy p o m in am treść w iersza z to m u Studium przedmiotu (cyt. za: idem, Wiersze zebrane, op. cit., s. 269-270):

Postanow iłem w rócić na dw ór cesarza jeszcze raz spróbuję czy m ożna tam żyć m ógłbym pozostać tutaj w odległej prow incji pod pełnym słodyczy liśćmi sykom oru i łagodnym i rządam i chorow itych n e p o tó w

gdy w rócę nie m am zam iaru zasługiwać się będę bił braw o odm ierzo n ą porcją

uśm iechał się na uncje m arszczył brw i dyskretnie nie dadzą m i za to złotego łańcucha

ten żelazny w ystarczy

postanow iłem w rócić ju tro lub pojutrze

nie m ogę żyć w śród w in n ic w szystko tu nie m oje

drzew a są bez korzeni d o m y bez fu n d am en tó w deszcz szklany kw iaty pachną w oskiem o puste niebo kołacze suchy obłok

więc w rócę ju tro pojutrze w każdym razie w rócę

trzeba będzie na now o ułożyć się z tw arzą z dolną wargą by um iała pow ściągnąć pogardę

(8)

C en zu ra w Polsce w latach 1957-1980 i sposoby jej om ijania przez pisarzy 333

m ożliw ości rozu m ien ia utw oru? Z apew ne dostrzegał. Ale aby zatrzym ać utw ór, m u ­ siałby dokonać dem askującej go interpretacji tekstu, a tego bez rów noczesnej dem a- skacji u stroju P R L -u nie m ógłby zrobić. D latego zapew ne u tw ó r wolał przepuścić, robiąc dobrą m inę do złej gry.

A trzeba pamiętać, że w P R L -u cenzor nie tylko zdejmował z druku tekst, ale musiał swą decyzję uzasadnić, czyli napisać swoistą recenzję. Uzasadnienie owo nie zawsze było politycznie wygodne, bo ujawniało w pewien sposób i jego świadomość. N agm innie wyko­ rzystywał tę słabość Ernest Bryll. Właśnie w połowie lat 60. zapisał się do P Z P R -u i wszedł w dość bliskie stosunki towarzyskie z nom enklaturą partyjną. Zaczął odmalowywać w swych wierszach ich moralną, intelektualną i fizyczną obrzydliwość. Czynił to, nie na­ zywając rzeczy po imieniu, ale odbiorcy mogli bez tru du rozpoznawać w prezentowanych osobnikach przedstawicieli szeroko rozumianej władzy, partyjnego establishmentu.

C en zo r teksty przepuszczał, choć tym razem na pew no wiedział, o kogo w nich chodzi. Poeta jed n ak postawił go w bardzo tru dn ej sytuacji. Przecież nie nazywał rze­ czy po im ieniu, pozostawiał niedom ów ienia. O tó ż m usiałby je uzupełnić sam cenzor, przyznać się do takiego samego rozpoznania, jak zakładany czytelnik. Wolał tego nie czynić, i w iersze Brylla ukazywały się, budząc radość w śród odbiorców. Bo znów — jak w przypadku Powrotu prokonsula — cenzor m usiałby dopowiedzieć, określić rzeczywi­ ste odpow iedniki opisywanych postaci. Znalazłby się wówczas w roli owego m ilicjanta z opow iadanego w P R L -u dow cipu, który zatrzym uje pijanego osobnika w ykrzyku­ jącego: „D o d ... jest ten rząd, do d ...! ” „O byw atelu — m ów i m ilicjant — jesteście

aresztowani za w znoszenie antyrządow ych okrzyków ”. „Ależ panie władzo — tłu m a­

z oczam i aby były idealnie puste

i z nieszczęsnym podbró d k iem zającem m ej tw arzy który drży gdy w chodzi dow ódca gwardii

jednego jestem pew ien w ina z n im pić nie będę kiedy zbliży swój kubek spuszczę oczy

i będę udaw ał że z zębów w yciągam resztki jedzenia cesarz zresztą lubi odw agę cywilną

do pew nych granic do pew nych rozsądnych granic to w gruncie rzeczy człow iek tak ja k wszyscy i ju ż bardzo zm ęczony sztuczkam i z trucizną nie m oże pić do syta nieustanne szachy

ten lew y kielich dla D ruziusza w praw ym um oczyć wargi potem pić tylko w odę nie spuszczać oka z Tacyta wyjść do ogrodu i w rócić gdy ju ż w yniosą ciało

Postanow iłem w rócić na dw ór cesarza m am napraw dę nadzieję że jakoś to się ułoży

(9)

czy się pijany — ja krzyczałem nie na nasz kochany, socjalistyczny rząd, ale na tam ten, em igracyjny”. „Już ja dobrze w iem — odpow iada m ilicjant — który rząd jest do d . . . ”

Z resztą być m oże decyzje dania zielonego światła właśnie Ernestow i Bryllowi zapa­ dały nieco wyżej niż na szczeblu cenzora. N a pew no jed n ak kierow ano się podobnym i reakcjam i psychologicznym i („to przecież nie o nas”)7.

Gdzieś w pobliżu om aw ianej dotąd strategii plasuje się ostatni przykład, który chcę przywołać. Jest to odw rócone pars pro toto (totum pro parte). O w a strategia polega na m ó ­ w ieniu — gdy jakiś fragm ent zjawiska jest niecenzuralny — o cenzuralnej całości, su ­ gerując, że to o nią tylko chodzi, „mrugając” natom iast dyskretnie okiem do czytelnika, dla którego przyw ołuje się niecenzuralne konkrety.

Ten typ strategii reprezentuje U rszu la Kozioł w w ierszu (a właściwie m ałym p o ­ em acie) W rytmie słońca 1968 z to m ik u pod tym sam ym tytułem . W utw orze jest m ow a o świecie z połow y X X stulecia, o jego zagrożeniach i konfliktach, ale pojawia się także refleksja o historii z perspektyw y m ilionów lat. Przesiąknięty ironią i zgrzytem utw ór

7 Przytaczam przykładowo dwa wiersze tego cyklu (cyt. za: E. Bryll, Wiersze, Warszawa 1988, s. 150-151).

***

Siedzieliśm y cichutko, niedobrze nam było K rzyczeliśm y głośniutko — także n am niem iło N ie będzie z nas koledzy nijaka pociecha Bo chociaż podchlibniejsi jesteśm y od echa N ik t ju ż nie u m ie m iękko po śladzie prow adzić N ik t tak kitą zarzucić — nib y to doradzić

N ib y to przeciw stanąć a w iatr w n iu ch ach trzym ać N ik t tak nie um ie d rugich do cw ałów p o d c in a ć . - C oś się tam ju ż om sknęło, cosik prześm ialiśm y I chociaż każdy z nas to trzym a w myśli

Jak by tu — gdzie należy — dogodnie dosłodzić N ie dla nas dąsy, pląsy. Z a późno przyszliśm y W olno nam tupać ciężko i dum ać w zawiści: - Ju ż nik t tak nie potrafi w chodzonego w odzić.

Balneologia

H u czą i buczą do ucha lewego stękają i gęgają do ucha praw ego.

D u m n ie brzm ią w trzcinach: — U tracisz sw obodę gdzie płyniesz — zginiesz. W leź lepiej pod w odę i ja k m y pobulgotaj. W bagnie je st najlepiej racja żadna w pysk nie da, praw da nie oślepi a m o żn a kum kać, nadym ać o lb r z y m a . Ach, utrzym ać bagienko lecznicze, utrzymać! Tak n am potrzebne przecie błotniste okłady n a poskręcane w różnych akrobacjach z a d y . .

(10)

C en zu ra w Polsce w latach 1957-1980 i sposoby jej om ijania przez pisarzy 335

zm ierza do konkretnej współczesności, jaką był b u n t pokoleniow y m łodzieży 1968 roku, b u n t ogólnoświatowy, który objął rów nież Polskę (choć naszym stu d en to m ch o ­ dziło o zupełnie inne sprawy). Polskie w ydarzenia były absolutnie niecenzuralne, ale am erykańskie czy francuskie jak najbardziej tak (bo przysparzały kłopotu kapitalistom). U rszu la Kozioł pisała więc o sprawach światowych. D otykały ich wersy: „Wybujały nam łodygi długonogie wielowłose kwiaty nazbyt w cześnie w zrosłe w iotko aż zakole- bał się glob”. Ale ju ż ostatnie dwa w ersy zw rotki — „Pójdź dziecię ja cię uczyć każę i ba­ sta” — budziły rem iniscencje polskie. Z P R L -em też kojarzyła się następna zwrotka: „Wyleć z gniazda ptaku ale nie biały: białawy. / Leć pod ch m u ry ale nie chyżo / chyża- w o ”. O dw ołaniam i do w ydarzeń m arcow ych są w w ierszu także takie realia, jak bana­ ny (sform ułow anie kom unistycznej propagandy: „bananowa m łodzież”), skojarzenia w ojskow e (zbuntow anych stu d en tó w pow oływ ano do wojska) i w iele innych. Słynne dożynki 1968 roku m ogą kojarzyć się z dw ukrotnie powtarzającym się refrenem : „Plon niesiem y p lo n ”, fragm ent o całopaleniu Karola Levittoux przyw ołuje na pam ięć Jana Palacha i Ryszarda Siwca.

U rszula Kozioł ujęła więc tem at tak, że dotyczył o n zarówno Polski (i m arginesow o Czechosłowacji), jak i świata, bo są tu aluzje i do Biafry, a skojarzenia m ogą prowadzić aż do całopaleń m nichów buddyjskich w W ietnam ie. W dodatku tru d n o oddzielić je od siebie. Z n ó w poetka postawiła cenzurę w kłopotliwej sytuacji, bo to ona miała doko­ nać interpretacji, porozwiązywać aluzje i orzec, o czym napraw dę jest m ow a w poem a­ cie. C enzura ostatecznie wolała więc udać, że wszystko jest w porządku. W przypadku wiersza W rytmie słońca 1968 jego przepuszczeniu przez sito cenzury dodatkow o m ógł sprzyjać fakt, że był o n przyjęty do d ruku w „M iesięczniku Literackim ”, piśm ie trak­ tow anym jako blisko związane z kierow nictw em partyjnym . W tej sytuacji m ożna było na nie przenieść część odpowiedzialności za d ru k tekstu. Zaś jego redaktor naczelny, W łodzim ierz Sokorski, miał wówczas ambicje uchodzić za partyjnego liberała i dbał, aby koledzy z ówczesnego ZL P podawali m u rękę (naczelnem u warszawskiej „Kultury” Januszow i W ilhelm iem u np. ręki nie podaw ano). Sam więc m ógł m ieć także na w zglę­

dzie w łasny interes, publikując U rszulę Kozioł w redagow anym przez siebie piśm ie8. Tak czy inaczej, wszyscy w krajowej prasie m ogli czytać gorzkie słowa o świecie, a jednocześnie o ich w łasnym państw ie (trzeba zresztą przyznać, że w porów naniu z ościennym i trochę bardziej „sw obodnaw ym ”), państwie, przeciw k tórem u zb u n to ­ wało się m łode pokolenie, by zostać brutalnie przyw ołane do porządku.

Przytoczone wyżej sposoby om ijania cenzury należałoby wzbogacić o bardzo czę­ ste stosow anie aluzji i przyw ołań intertekstualnych w prow adzających niejako w tekst

8 Z e w zględu na jego rozm iary nie przytaczam treści poem atu. M ożna go znaleźć w „M iesięczniku L iterackim ” (1968, n r 12, s. 14-19), w to m ik u W rytmie słońca (K raków 1974) i w różnych w yborach w ierszy autorki.

(11)

wyjściowy znaczenia zawarte w innych tekstach. (Nota bene osobnym prob lem em było nagm inne dopatryw anie się w utw orach daw nych epok aluzji do współczesności). W pew nym m om encie władze zorganizowały zresztą szkolenie cenzorów, mające n a­

uczyć ich odczytyw ania aluzji. W przypadku autorów obejm ow anych „zapisem ” na n a­ zwisko pisywało się: „ a u t o r . ” — i tu podaw ano tytuł jakiegoś m niej znanego jego dzieła. Przyjęte też było, że zamiast nazwiska M iłosza pisało się „Poeta” (wielką literą), zaś Kołakowskiego — „Filozof”. Zabaw y te sprawiały, że inkrym inow ani tw órcy byli obecni w obiegu krytycznoliterackim i świadom ości odbiorców.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zamieszczone na początku niniejszych rozważań ilustracje ukazują dwie podstawowe formy kształcenia dzieci w Polsce czasów przedrozbiorowych – nauczanie domowe, indywidualne

Analizie poddane zostały trzy elementy: kompozycja fasady (wpływ na architekturę Cusco: San Pedro, Nuestra Señora de Belén, San Sebastián oraz regionu – świątynie w:

Having asserted the theoretical mechanics by which the Schwarzkogler myth holds such sway, Jarosi expands the scope of her essay to consider its negative impact on the

We identified 35 high-frequency variants specific to the W1 breeding line (see Additional file  6 : Table S3), which included 31 deleterious missense variants, three splice-

Proszę o zapoznanie się z zagadnieniami i materiałami, które znajdują się w zamieszczonych poniżej linkach, oraz w książce „Obsługa diagnozowanie oraz naprawa elektrycznych

Także i z tego względu przeciętne liczby w iernych, przy­ padających na jeden kościół, trzeba traktow ać z dużą ostrożnością, pam iętając że nie oddają

Jak już zostało powiedziane, w ciągu r. 1833 zwiększa się znacznie skuteczność działań cenzorskich wobec Mickiewicza. Nazwisko Mickiewicza zaczyna się pojawiać

Z teoretycznego punktu widzenia, z punktu widzenia spójności całej teorii dzieła literackiego Ingardena, ważność teorii quasi-sądów polega na tym, że stanowi