Erwin Gondzik
W pierwszą rocznicę śmierci
Edwarda Witkowskiego zacnego
pedagoga i przyjaciela
Nauczyciel i Szkoła 1-2 (14-15), 305-306
Erwin Gondzik
W pierwszą rocznicę śmierci
Edwarda Witkowskiego zacnego pedagoga
i przyjaciela (1940-2001)
W styczniu 2002 roku mija pierwsza rocznica śm ierci, nieodżałow anej pa mięci w spaniałego wykładowcy, społecznika i przyjaciela, dra Edw arda Wit kow skiego. W m ijającym roku napisano w iele ciepłych i serdecznych słów o je g o ow ocnej pracy. Moje w spom nienie ograniczę zatem do naszej w spół pracy na niw ie badaw czej, która trw ała praw ie ćw ierć w ieku, a dotyczyła naszego udziału w O gólnopolskim Sem inarium Pedagogiki Pracy, kierowanego przez w ybitnych naukowców, u boku Profesora Tadeusza N ow ackiego i jeg o w spółpracow ników . Do grona zacnych pedagogów badaczy zaliczam także Edwarda W itkowskiego.
Doktor Edw ard W itkow ski urodził się 2 stycznia 1940 roku w O parciu na Podgórzu Karpackim . Spoczął na cm entarzu w K osztow ach (5 stycznia 2001). Na płycie nagrobnej w idnieje napis -
Pozostało m i tylko to, co dla drugiego dobrego uczyniłem. By! W iceprezydentem M iasta M ysłow i
ce, w ieloletnim radnym , działaczem społecznym . Poznał sm ak pracy tw órczej w szkolnictw ie, pełniąc różne funkcje w nadzorze pedagogicznym , był działaczem w OSPP, ZD Z, organizatorem kształcenia kursow ego, nauczycielem akadem ickim i badaczem.
Do badań naukow ych podchodził z niezw ykłą starannością. Cechę tę - ja k rów nież skrom ność, cierpliw ość i obiektyw izm - w yniósł z dom u rodzinnego. Wartości te przenosił starannie do tw orzo nej przez siebie m etodologii badań nad problem em kształtow ania sam odzielności wśród uczniów szkół ogrodniczych. Tej problem atyce pośw ięcił się bez reszty, pozostaw iając w iele stw ierdzeń ba daw czych, które zaw arł w pracy: Kształtow anie sam odzielności w uczeniu s ię młodzieży. (W arsza wa 1977. W SiP).
W kład teoretyczny w rozwój pedagogiki pracy je st znaczący. Wyniki badań dotyczących kształ towania sam odzielności w podejm ow aniu decyzji przez uczącą się m łodzież są zaskakujące. Tylko niew ielki ich odsetek znalazł odbicie w cytow anych pracach. W spom inają o nich: T. Nowacki. Z. W iatrow ski. L. Rojewski, H. Błażejowski, K. C zarnecki. E. G ondzik, K. K orabiow ska i inni. W licznych opracow aniach naukow ych, cytow ane sąje g o osiągnięcia. ProfesorT . N ow acki w „Szki cach do historii pedagogiki pracy" (Bydgoszcz 1998. s. 59) pisze: ... obok szeregu osób w spółpra cujących w ram ach Sem inarium w Instytucie Kształcenia Zaw odow ego byli pracow nicy w yróżnia jący się aktyw nością naukow ą, jak Edward W itkowski. K. C zarnecki. L. Rojewski, E. G ondzik i inni. W podejm ow aniu trafnych decyzji (E. W itkowski 1977, s. 25), zasadniczą rolę odgryw a kryty cyzm. Szkoda tytko, że szkoły w rej materii nic osiągają znaczących sukcesów. T ylków 10%. ucznio wie nabyw ają um iejętności, jak ą je st sam odzielność w podejm ow aniu decvzii.
G odząc pracę zaw odow ą z dojrzew aniem naukowym , obronił pracę m agisterską u profesora Jó zefa Pietera, zaś w instytucie Badań Naukowych w W arszawie, pod kierunkiem profesora Tadeusza N ow ackiego, dysertację doktorską. Wyniki pracy w tym zakresie znajdują odbicie w licznych arty kułach i pracach zwartych. A dresow ano są głów nie dla nauczycieli i organizatorów procesu dosko
306
N auczyciel i Szkoła 1-2 2002
nalenia zaw odow ego. S ą to zeszyty m etodyczne i czasopism a pedagogiczne („C how anna” 1968, „Szkoła Z aw odow a” 1971, „W ychow anie” 1972, „W ieś W spółczesna” 1974, roczniki pt. „Próby i ek sp ery m en ty szk ó ł w o jew ó d ztw a kato w ick ieg o ” 1973, „ K ształto w an ie się sam odzielności w uczeniu się m łodzieży zasadniczych szkół ogrodniczych” , W arszaw a 1977 i inne).
W latach późniejszych (1988-1994), pełnił szereg funkcji zaw odow ych. Jako w izytator w szkol nictw ie górniczym (W spólnota W ęgla K am iennego w K atow icach) tw orzył tw órczy klim at do pra cy b adaw czej w śród k ad ry k ierow niczej. O rganizow ał k o n feren cje n aukow e d la nauczycieli. W tym czasie pisał program y autorskie z dydaktyki kształcenia zaw odow ego dla potrzeb szkół górniczych, Zakładu D oskonalenia Zaw odow ego w K atowicach. Od początku istnienia G órnośląs kiej W yższej Szkoły Pedagogicznej w M ysłow icach, godził pracę dydaktyczną z pełnioną funkcją w iceprezydenta m iasta M ysłowice.
W arto w końcow ym słow ie w spom nieć o Koledze Edw ardzie, kim był ja k o człow iek. Przyjaciele je g o w spom inają, że był dobrym człow iekiem , a to znaczy takim , który zaw sze bezin tereso w n ie pom agał potrzebującym . Jego przyjaciółm i byli ludzie w potrzebie, także bezdom ni. W w olnych chw ilach, spędzał z nimi czas. w wigilię dzielił się opłatkiem , a w W ielkanoc zasiadał do św iąte cznego śniadania. W ielu ludziom pom agał finansowo. Jego przyjaciele tw ierdzili w prost, że m iał za w iele obow iązków . M oje ostatnie spotkanie z Przyjacielem Edw ardem , m iało m iejsce na Uczelni w M ysłow icach. To ostatnie spotkanie, tuż przed N ow ym Rokiem , uzm ysłow iło m i, iż na w ypoczy nek po prostu nie m iał czasu!
Za sw o ją ak tyw ną i tw órczą pracę otrzym ał szereg odznaczeń od w ładz państw ow ych. W spom nę tylko o tych znaczących (choć wiem , że za niektórym i nie przepadał): Złota O dznaka Zasłużonego dla Rozw oju W ojew ództw a K atow ickiego (1975), Srebrny K rzyż Zasługi (1977), Złoty Krzyż Z a sługi (1983), M edal K om isji Edukacji N arodow ej (1985), Przyjaciel D ziecka (1997) oraz H onoro w ą O dznakę K apituły Pom ocnej Dłoni PCK (2000).
C zęsto w spom inał: „m o ją zaletą była zaw sze pracow itość, zaś w ad ą - łatw ow ierność” . Szanował poglądy różnych ludzi, m im o że się czasam i z nimi nic zgadzał. Pracow ał bez reszty pro publico
bono, nie zapom inając o ludziach zagubionych, będących w potrzebie. D ziałał naukow o w O gólno
polskim Sem inarium Pedagogiki Pracy, kierując rozw ojem naukow ego dojrzew ania doktorantów, skupionych w okół w ybitnych naukow ców , profesorów : T. N ow ackiego, Z. W iatrow skicgo, K. C zar neckiego i innych.
U czestnicząc w ostatniej drodze Kolegi Edw arda w idziałem tłum y autentycznych przyjaciół. K olegów z U czelni, studentów i rzesze Jego wielbicieli.
Ż egnaliśm y w zadum ie skrom nego, a zarazem W ielkiego C złow ieka. Jego optym izm , wiara w lepsze ju tro , p ozostaną dla nas przykładem do naśladowania.