Elżbieta Pleszkun-Olejniczakowa
Pojęcie stosowności we
współczesnym reportażu radiowym :
na wybranych przykładach
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 10, 289-297
Elżbieta Pleszkun-O lejniczakow a
Pojęcie stosow ności we w spółczesnym reportażu
radiowym (na wybranych przykładach)
Granic sztuki nie m ożna przekraczać; m ożna je wyłącznie przesuwać
(Władysław Hasior)
J
estem głęboko przekonana, że większość reportaży radiowych, a z pewaiością wszystkiedobre (tylko takie zaś będę tu przywoływać), są sztuką. Zatem owo nieco prowokacyjne m otto nie jest, rzecz jasna, przypadkowe.
Dla jasności wyw odu będę się posługiwać kilkoma kryteriami, które — m oim zdaniem — składają się na w spólne pojęcie „stosow ności”. W przypadku reportaży radiowych, wedle m e go m niem ania, są to: kryterium e t y c z n e (z podtypem b e z s t r o n n o ś c i), kryterium e s t e t y c z n e (z podgrupą wyróżniającą kryterium j ę z y k o w e), i w końcu kryterium , któ re zwykle wym ienia się jako pierwsze, czyli kryterium t e m a t y c z n e . Oczywiście kryteria te nie w yczerpują wszelkich możliwości delimitacji; trzeba też uwzględnić i rozważyć ich w y stępowanie w całej historycznej zm ienności, pamiętając, iż nawet relatywnie niedługa histo ria reportażu radiowego niejedno w tym zakresie zm ieniła1. Będę ilustrować te kwestie głów
' O r e p o r t a ż u r a d io w y m p is a ła m w u b ie g ł o r o c z n y c h m a te r ia ła c h S e m i n a r i u m R e p o r t a ż u , o r g a n iz o w a n e g o p r z e z P o ls k ie R a d i o o d la tw ’ K a z im ie r z u D o l n y m ( 1 9 - 2 2 p a ź d z ie r n ik a 2 0 0 3 : s. 3 3 - 5 0 ) . T a k ż e w ty m r o k u u k a że się m ó j d o ś ć o b s z e r n y te k s t o ty m g a t u n k u r a d io w y m . P o c z ą t k o m r e p o r t a ż u n a a n t e n i e zaś p o ś w i ę c iła m te k s t O reportażu radiow ym p o m i e s z c z o n y w k s ię d z e R ep o rta ż w dw udziestoleciu m ię d zy w o je n n y m , L u b l in 2 0 0 4 , s. 1 1 5 -1 2 3 . N a l e ż y p o d k r e ś lić , iz w ie le b e z c e n n y c h in f o r m a c ji o k la sy c e r e p o r t a ż u r a d io w e g o , s ię g a ją c y c h az d o lat p ię ć d z ie s ią t y c h , z a w ie ra p ra c a J . J a n k o w s k ie j S z tu k a reportażu radiowego.| w : J 7 0 lat Polskiego R a d ia , W a r s z a w a 1995, s. 1 0 1 -1 1 1 , zaś p r a w d z iw ie im p o n u j ą c y r e je s t r n a g r o d z o n y c h p ra c o ra z w ie le in n y c h n i e s ł y c h a n ie w a ż k ic h , a n i e d o s t ę p n y c h g d z ie in d z ie j w i a d o m o ś c i k ry je ws o b ie i n n a p ra c a te jż e a u to r k i: R ep o rta ż i d o k u m en t
2 9 0 E l ż b ie ta P l e s z k u n - O l e j n i c z a k o w a
nie na przykładach audycji reportażow ych z łat ostatnich (choć nie wyłącznie). Rzetelność na ukowa nakazuje mi podziękować w tym miejscu kolejno kierującym Studiem Reportażu i D o k u m en tu — Janinie Jankowskiej i Irenie Piłatowskiej oraz dyrektor D epartam entu Pro gram owego Grażynie Bączkowskiej z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, dzięki którym dysponowałam stosunkow o obszernym „m ateriałem audialnym ’’. Pewną część posiadanych przeze m nie m ateriałów stanowiły też po prostu reportaże przeze m nie nagrane, ale nade wszystko audycje zgłoszone na oba ubiegłoroczne i tegoroczne, finalizowane w Kazimierzu, konkursy, w' których także m iałam przyjem ność i niewątpliwy zaszczyt byćjurorem : K onkur su o G r a n d P r ix KRRiT i zmagań konkursow ych im. Jacka Stwory.
Z e w zględu na przyjęte ramy wystąpienia ograniczę się do wyliczenia przykładów auto rów i tekstów radiowych2, bez ich szczegółowej analizy i interpretacji3.
M oje rozważania chcę rozpocząć od kryterium — nazwijmy to — s t o s o w n o ś c i t e - m a t y c z n ej. Czy są jeszcze w ogóle tem aty tabu? Czy są granice? A m oże ju ż wyłącznie s p o s ó b ukazania danego tem atu podlega kryteriom szeroko rozum ianej stosowności w skutek autocenzury twórcy? Ale i działanie owej autocenzury nie m usi być bynajm niej je d noznaczne, skoro w ybitny twórca malarskiej awangardy francuskiej Georges Braque tw ier dził, iż uspokaja tylko nauka, sztuka zaś „jest, by denerw ow ać”, a polski malarz, Jan Cybis, niejako wspierał go, sądząc, że — wręcz z definicji — „sztuka obraża”.
C zy kryterium stosowności tem atycznej zatem jeszcze istnieje? Jak się zdaje, lista takich tem atów drastycznie zmalała. Zważmy, iż jeszcze nie tak daw no byłoby co najm niej niesto sowne, a m oże i niebezpieczne poruszać problem — by wskazać pierwszy dogodny przykład — pow rotu dawnych właścicieli ziemskich do swych rodow ych siedzib, cłioć skądinąd w y kupionych za ich własne pieniądze (przywołajmy tu choćby interesujący reportaż Rom y Le szczyńskiej D z ie d z ic z k a B e tty ). Tym bardziej owa niewłaściwość byłaby w idoczna, gdyby (sympatyczną w dodatku) bohaterką została osoba pochodzenia niem ieckiego, jak się to dzie je w bardzo ciekawym reportażu Ireny Linkiewicz B a ro n o w a 4. Wszyscy zaś zdajem y sobie
p u b lik a c ji w i e l o k r o t n i e w c z a s ie p is a n ia te g o t e k s t u k o r z y s ta ł a m , n ie k w itu ją c j u ż j e d n a k k a ż d o r a z o w o (z m y ślą o m o ż liw ie m a k s y m a ln y m o g r a n i c z e n i u lic z b y p r z y p is ó w ) te g o ta k tu . : D a le j b ę d ę u ż y w a ć o k r e ś le ń „ r e p o r ta ż ra d io w y " lu b „ d o k u m e n t r a d io w y " w y m i e n n i e z t e r m i n e m „ te k s t r a d io w y " , p r z y jm u ją c , iż k a ż d y t e k s t m e d i a 1 n y j e s t r ó w n o c z e ś n ie t e k s t e m w z n a c z e n iu k u ltu r o w y m . ’ P r ó b ą o d p o w i e d z i n a g e n o r a l n i e p o s ta w io n e p y ta n ie o s t o s o w n o ś ć w r e p o r t a ż u r a d io w y m , z e w s k a z a n i e m k ilk u c e c h w y r a ź n ie o d r ó ż n i a j ą c y c h d z i e ń d z is ie js z y ra d ia (i p r a c ę r a d io w c ó w ) o d s t a n u i n o r m s p rz e c k ilk u i k ilk u n a s tu lat, j e s t w y s t ą p ie n ie i a r ty k u ł m o je j s e m i n a r z y s tk i K in g i K lim c z a k . P r z e d m i o t e m j e j r o z p r a w y m a g is te r s k ie j są w y b r a n e tek sty ' r a d i o w e J a n i n y J a n k o w s k i e j , s tą d s z e r o k ie w y k o r z y s t a n ie p r z e z n ią w r o z w a ż a n ia c h r o z m ó w z a u to r k ą Polskiego S ierpnia i je j re p o rta ż y .
4 M o ż n a t u s n u ć a n a lo g ie ta k ż e z te m a ty k ą n ie w ą tp liw ie w a rtą o s o b n e g o p r z e d s ta w ie n ia — o k re ś la ją c rz e c: n a js z e rz e j: k r e s o w o - p a t r i o t y c z n ą . C z a s a m i a u t o r z y k ła d ą a k c e n t n a p ie r w s z y c z ł o n o k r e ś le n i a , j a k n p . w re p o r t a ż u A . C z a r k o w s k ie j i A. P i e t r u c z u k ja k ta rzeka , p o ś w i ę c o n y m z a s a d n ic z o C z e s ł a w o w i N i e m e n o w i w te k ś c ie r a d i o w y m I. P iła to w s k ie j o d w u k s i ę ż a c h - P o l a k a c h (Polskie ślady w O dessie)lu b w re la c ji J a k B u g d K. N o w a k — d ź w ię k o w e j w y p r a w ie ś la d a m i G lo g e ra . B y w a ó w t e m a t z a b a rw io n y te ż n ie ty lk o w y r a ź n ie pa tr i o ty c z n ie , a le w r ę c z „ m i t y c z n i e ” , j a k w g łę b o k o p o r u s z a ją c y m r e p o r t a ż u I. P iła to w s k ie j Saga r o d zin n a , k tó r e g o b o h a te r k a . K a ta r z y n a j n r z g u n o w i c z . ż y je m i ę d z y z w a ś n i o n y m i r o d z i n a m i o jc a i m a tk i, n ic z y m m i ę d z y rc d a m i M o n t e c c h i c h i C a p u l e t t i c h , j a k b a r d z o , b a r d z o s a m o t n a Ju lia.
sprawę, iż aby w7 czasach realnego socjalizmu powstały klasyczne ju ż dzieła krytykujące PRL, potrzeba było nie lada odwagi w podejściu do obowiązującego wówczas kryterium stosow no ści tematycznej. By owe teksty radiowe stanow iły nie tylko materiał dla historyków, lecz także stały się artystycznymi dziełami sztuki, konieczna była wszakże zarów no odwaga, jak i niem a ły talent ich twórców. Ta wielka klasyka polskiego reportażu, często nagradzana ’, wymaga osobnego, wnikliwego, a zatem i obszernego opisania (co dokonuje się częściowa choćby w powstających pod m oim kierunkiem pracach m agisterskich). Tymczasem ograniczę się do wym ienienia kanonicznych dziel tych lat. Są to: JaninyJankow skiej P olski S ierp ień (gdzie tytuł objaśnia już tematykę) i O s z u k a n i (reportaż ukazujący zabójców i okoliczności towarzyszące m orderstw u księdza Jerzego Popiełuszki); Jolanty Kulikowskiej i M ichała Jagodzińskiego A n a to m ia strajku (w tym wypadku — wrocławskich kolejarzy); Barbary I liczko i Agaty Ławni czak K ę d y s i a r p a d n ie z d r o w y (o poznańskim C zerw cu 1956); Krystyny M elion L egitym acja p a r tyjna i R a d o m /976; Ireny Piłatowskiej P rzesła n ie (o losach Polki, wychowanej w ZSRR, wal czącej o rehabilitację swych rodziców — przedw ojennych komunistów, straconych w Rosji w latach trzydziestych) czyjerzego Tuszewskiego o jasnym tytule: F estung B reslau albo liryczna p a m ią tk a po tra g iczn ym mieście n ad O d rą .
O d pow rotu do pracy w 1989 roku dziennikarzy relegowanych w stanie w ojennym po dzień dzisiejszy trwa uzupełnianie „białych plam ’' historii. Lista jest długa, wym ienię więc tylko kilka nazwisk i tytułów. M aria Blimel jest autorką reportażu N i k t nie w id z ia ł (o śmierci chłopca w wypadkach poznańskich); Czesława Borowik — Tu, g d z ie je s z c z e cisza trw a (jedyne go bodaj tekstu radiowego o obozie zagłady w Krzesimowie koło Lublina); Maciej Drygas — Testam entu (rekonstruującego wydarzenia 1968roku oraz samospalenie Ryszarda Siwca). Bar bara Grębicka zrealizowała reportaże B itw a , która zdecyd o w a ła o losach św iata (o „cudzie nad W i słą” 1920 roku) oraz Jacy b yliśm y — k im sta liśm y się (próba ukazania, czym w życiu w ielu ludzi stał się udział w Powstaniu Warszawskim). Patrycja Gruszczyńska zrelacjonowała pol sko-niem iecką wystawę ( t y t u ł o w e Z b ro d n ie W eh rm a ch tu ); Dorota Jlichnow ska przedstawiła postać w ięzionego biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka; Anna Kaczkowska w' reportażu Persona to ja mówiła o zbrodniach U kraińskiej Powstańczej Armii. Jolanta Krysowata zrealizo wała prawdziwie poruszający d o kum ent O sieroceni o nieznanym epizodzie pobytu w latach pięćdziesiątych sierot koreańskich w Polsce, zaś Krystyna M elion — reportaż o Powstaniu W arszawskim: Z w y c z a jn i, prości, nieogrom ni. Zamykając tę bardzo wybiórczą listę, koniecznie należy jeszcze wym ienić autorów epickiego reportażu dokum entalnego o tragicznych wyda rzeniach w kopalni „Wujek” w grudniu 1981 roku (U ż y to broni), Annę Sekudewicz i Marka M ierzwiaka.
M ów iliśm y o odwadze notow ania „historii na gorąco”. I dziś wszakże trzeba jej nieraz sporo — nie tylko cywilnej, ale i tej, by tak rzec, dosłownej, wiążącej się z pokonyw aniem w ie lu trudności, narażaniem zdrowia, a czasem nawet życia. Liczącyjedenaście lat „reporter” Tom ek
5 N i e in f o r m u ję k a z d o r a z o w o . c z y i ja k ą n a g r o d ą z o s ta ł u h o n o r o w a n y d a n y re p o r ta ż , p o n ie w a ż te g o r o d z a ju d o k u m e n t a c j a w y d łu ż a ł a b y te k s t z n a c z n ie p o z a z a k r e ś lo n e r a m y
2 9 2 E l ż b ie ta P l e s z k u n - O l e j n i c z a k o w a
Puchalski, bohater reportażu M arii Bliniel i Wandy Wasilewskiej Z a w ó d na czasie, stwierdza z przejęciem : „To nie jest taki bezpieczny zawód ( ...) Są różne w ojny”. S ą r ó ż n e w o j n y .
Tematyka reportażu w ojennego bodaj nigdy nie była objęta jakim ś zwyczajowym zaka zem. Jednak tylko autocenzura tw órcy decyduje, czy w reportażu tego rodzaju granice kryte rium „dobrego sm aku”, czyli kryterium e s t e t y c z n e g o (pam iętam oczywiście o jego h i storycznej względności), ani kryterium e t y c z n e g o nie zostaną przez autora reportażu przekroczone. Przypom nijm y trzy tylko, za to doskonałe, reportaże o w ojnie na Bałkanach: Cezarego Galka R eq u iem dla B os'ui, Piłatowskiej K o so w o z daleka, i d o kum ent Jankowskiej oraz Piłatowskiej I V im ię czego? W pierw wszelako podkreślmy, że wszystkie trzy w ym ienione tek sty radiowe głęboko poruszają, a dotyczą losu różnych narodów byłej Jugosławii. I nie pozo stawiają nas w przekonaniu, iż jakiś jed en naród je st szczególnie winny, inne zaś składają się tylko z ofiar. M im o to, a m oże właśnie dlatego, długo rozm yślam y o tych dziełach. Pozostają one w naszej pamięci, ale nie m am y wątpliwości, że nie tylko nie poniosły tu uszczerbku kry teria estetyczne i etyczne, ale także nie ucierpiała chyba specjalnie w olność ich tw órców 6.
N iełatw o zapewne, prezentując konflikt, rozstrzygać o obecności czy wręcz niezbędności kryterium obiektyw izm u, bezstronności, i jeśli taka w łaśniejest decyzja twórcy, wytrwać przy owym kryterium . W yobrażam sobie, że robiąc reportaż, pow iedzm y o m orderstw ie, trudno wysłuchać nie tylko ofiar, ale i sprawcy; podobnie jak uważając hom oseksualizm za podlega jącą leczeniu (i wyleczeniu) chorobę, uczciwie przedstawiać racje tych, którzy ani myślą się
leczyć, a przeciw nie, chcą głośno mówić o swych odm iennych od większości preferencjach seksualnych. Przykłady m ożna by m nożyć. Wyrażę w'ięc tylko mój pogląd, iż — choć z pew nością istnieją także inne reportaże w pełni mogące sprostać kryterium obiektyw izm u — dla m nie przykładem właściwie idealnym w tej m ierzejest w spom niany tekst radiowy W im ię cze go? Być m oże pom ógł tu fakt, że reportaż ma dwie autorki? M ożejego budow a ram ow a7? N ie
sądzę jednak, by były to okoliczności decydujące. Racje — i nade wszystko krzywdy — tak Chorw atów , ja k Serbów, są doskonale wyważone, co w niczym, podkreślmy, nie pom niejsza ogrom nego wrażenia, jakie ten reportaż wywiera na słuchaczu.
Wojna to także terroryzm , potępiany wszak e x d tfm itio tie; je d n ak i tu bywa potrzebna bez stronność. Piłatowska pojechała do M oskwy tuż po tragedii w Teatrze na D ubrow ce w roku
6 O ile m o g ę w n o s i ć z r o z m ó w ' i k o r e s p o n d e n c ji, n ie ty lk o w y m ie r n e n a g ro d y , a le i re a k c ja o d b io r c ó w ; ś w i a d o m o ś ć , j a k w a ż n y j e s t d la n i c h r e z u l t a t p r a c y r e p o r t e r a , z n a c z y n ie r a z ty le c o n a jc e n n ie js z e d y p l o m y i p r e m i e D o k u m e n t o w a n i e w ie lk ic h i w a ż n y c h w y d a r z e ń j e s t (lu b c h o ć b y : b y w a ) n a g r o d ą s a m ą w s o b ie . P a m ię ta li: r o z m o w ę z J . J a n k o w s k ą o o d b i o r z e j e j Polskiego S ierpniap r z e z A m e ry k a n ó w ; d la k t ó r y c h rz e c z — z d a w a lo b ) się — j e s t p ra w ie w c a le n ie z n a n a . N i e d a w n o (w e w r z e ś n i u 2 0 0 4 r.). p rz y o k a z ji n a g r o d y o d e b r a n e j p r z e z n i; w M o łd a w ii , a u to r k a n a p isa ła d o m n ie : „ n a g r o d a ( . . . ) to k s ią ż e c z k a Irena— z n a c z y p o kó j( . . . ) T o rz e c z i o m n i e i — c o w a ż n ie js z a — o ty m , jak i ś la d w' ś w i a d o m o ś c i i c o d z i e n n o ś c i t a m te js z y c h r a d i o w c ó w p o z o s ta w ia m oje p o ja w ie n ie się w M o łd a w ii . N i e s p o d z ie w a ła m się. z e az ta k w ie lk ie m a to z n a c z e n ie d la n i c h ” .
7 O s p e c y f ic z n y c h c e c h a c h k o n s tr u k c y jn y c h r e p o r ta ż u r a d io w e g o p is a li m ię d z y in n y m i: f. M a y e n (R adio a lite
ratura.W a rs z a w a 1965. s. 1 1 5 - 1 4 7 ) , M . |. K w ia tk o ie s k i(Reporterskie form y radiowe i szko len ie reporterów i sprawo
zd a w c ó w radiowych.W arsz a w a 1 965) c z y Z . L i p iń s k i (D zie n n ik a r stw o radiowe,{w : ] Teoria i p ra k ty k a d z ie im ik a r
stiea.W a rs z a w a 1964. s. I S O - 19 4 ). N a j w y r a ź n i e j j e d n a k m v a g ę n a a n a l o g ie i z b ie ż n o ś c i m i ę d z y s lu c h o w 'is k ie n a r e p o r t a ż e m r a d io w y m z w r ó c ił w y b i t n y z n a w c a ta k ż e te g o p ie r w s z e g o g a t u n k u . M . K a z ió w (A r ty sty c z n y repor
2002. W reportażu G ło sy i miejsce na ciszę słucham y jed n ak nie tylko przedstawicieli rodzin ofiar i nie tylko głosów rozsądnych Rosjan (do których reporterow i wcale nie było łatwo do trzeć)8. M oskw ianie — także ci „z ulicy" — wygłaszają częściej sądy, po w ysłuchaniu których maleje nasze współczucie i zm ienia się punkt widzenia. O to bow iem próbki ich wypowiedzi: „Jestem dum na z naszych wojsk; wszystko zrobili, co trzeba”; „Stalin miał rację — trzeba Czeczenów na Kaukaz”; „Zrów nać Czeczenię z ziem ią” etc. Spojrzenie na relacje krzywd i wzajem nych rachunków przestają ju z być dla kogokolwiek, kto wysłuchał tego reportażu, jednoznaczne, proste i łatwe.
Bywają jed n ak czasami, po wielu, w ielu latach, osobliwie ciepłe i dobre skutki wojen. Pol ska dziennikarka jako młoda dziewczyna poznaje Afgańczyków z maleńkiej podgórskiej w io ski i przyczynia się między innym i do uratowania życia pewnego miejscowego chłopca. Po la tach odnajduje ow7ą wieś, owego — dorosłego już — Afgańczyka, ale nade wszystko odnajdu je czekającą tam na nią ich w dzięczność i przyjaźń. Zdoła nawet wręczyć im — względnie m a łą dla nas, kolosalną dla nich — sum ę pieniędzy, która pozwoli im odnow ić (a praktycznie: zbudować) dom i uratuje od „emigracji” do głodującego Kabulu. Ta zaiste magiczna w swym klimacie opowieść to reportaż Krzysztofa Wyrzykowskiego H istoria trzech pierścieni.
Jak się zdaje, właśnie szczególnie w zakresie kryterium tem atycznego i — szeroko pojęte go — estetycznego, choć nieraz łączą się one integralnie także z kryterium etycznym, stosun kowo łatwo i wyraźnie m ożna prześledzić różnice. Jedna z dziewcząt zabierających głos w re portażu E le m e n ta rz Mariusza Kamińskiego stwierdza wręcz: „Nas trzeba zszokować, bo wtedy to do nas dociera”. I tak, o ile — jak przypuszczam — mógł jeszcze przed pół wiekiem niejedne go słuchacza zaskoczyć, a nawet zaszokować, słynny „reportaż z narodzin”, czyli O c ze k iw a n ie Witolda Zadrowskiego i JerzegoJanickiego, gdzie inżynier radiowy I Iem yk Siejka dokonał nie
mal technicznego cudu: c]//rt.s/-transmisji z narodzin niem ow ląt i rozm ów „na gorąco” m ło dych m am z ojcami, dziś m ożem y wysłuchać na przykład reportażu G rzegorza Fafińskiego o matkach, które... porzucają swe dzieci tuż po urodzeniu J a k m i p ręd ko bije tw oje serce).
Wyznaję, że nie dane mi było nigdy wysłuchać pierwszego polskiego m iędzynarodow ego sukcesu w7 dziedzinie reportażu, czyli Śm ierci słonia Zadrowskiego, ale sądzę, że strzał koń czący życie w ym ienionego w tytule wspaniałego zwierzęcia w zbudziłby we m nie żywy sprze ciw. O pow ieść otwierająca reportaż M arty M iller i Alicji G rem bow icz S ela w i, ja k to się m ó w i, m im o całej metaforyzacji sensu, wystawiła m nie na największą próbę (w tym i tak skądinąd poruszającym tekście radiowym); a jest to opowieść o eksperym encie tylko (?) na kocie. Cóż m ów ić o gehennie zwierząt w ferm ach przem ysłowego tuczu (M e a trix M agdy Skawińskiej) czy o sposobach „połow u” ryb, stosowanych przez kłusow ników ( D z ie ń g n ie w u , d zie ń ostatni — Piłatowskiej), o gehennie koni, transportow anych w strasznych warunkach ma rzeź do W łoch lub — generalnie — o bardzo, m oim zdaniem , ważnych problem ach ekologicznych
K W r o k u 2 0 0 3 d o k o n k u r s u o G ra n d P rix z g ło s z o n o ta k ż e b a rd z o „ c ie p ły " te k s t ra d io w y r e p o r te r k i z ro z g ło ś n i
k r a k o w s k i e j. E. S z k u r l a t - A d a m s k i e j , K ochan a N ataszo, o p a rty n a lis ta c h p o ls k ic h d z ie c i d o d z ie w c z y n k i, k tó ra
2 9 4 E lż b ie ta P l e s z k u n - O le j n ic z a k o v v a
(np. D roga p r z e z osiedle Manny Bogoryja-Zakrzewskiej i Ernesta Z ozunia), poruszanych w obecnym właśnie na antenie cyklu Z ie lo n a A lte r n a ty w a ? Tak więc, jak nietrudno spostrzec, s p o s ó b ukazywania tem atów do pewnego stopnia zbliżonych, s i ł a u ż y t y c h b o d ź - cówr na przestrzeni kilkudziesięciu lat zmieniła w sposób znaczący rozum ienie kryterium sto sowności estetycznej i etycznej.
Skoro m owa zaś o kryterium estetycznym, w arto m oże, choćby najkrócej, w spom nieć ojeg o „podtypie”: kryterium językow ym . Rażą m nie określenia obsceniczne. W szelako, jeśli reporter chce ukazać środowisko, które ma swój określony język, na przykład h ip -hopow ców (jak czynią choćby autorki reportażu Peja — Blimel i Wasilewska), pow inien by dokonać swo istego dzieła translatorskiego. Z atem albo trzeba ustalić, że pew nych środowisk i osób wcale się nie prezentuje, lub — obawiam się — trzeba bez protestów słuchać, jak Ryszard A ndrze jew ski, czyli gwiazda h ip -h o p u Peja, żali się, że „nam nożyło się tych w yw iadów ”, używając
nieustannie, jak to w ytw ornie określił niegdyś Kazimierz N itsch, „nazwy nierządnicy w cha rakterze znaku przestankow ego”. Zagłuszanie ani wycinanie pojedynczych słów niejest aku rat, wedle mego zdania, rozw iązaniem właśnie e s t e t y c z n i e szczęśliwym, bow iem za fałszowuje realistyczny — w myśl założeń poetyki przyjętej przez tw órców — obraz. In te rn e tow a spra 11 'iedlii ros'ć Lucjana M uszyńskiego zwraca się z kolei ku w ym ienionem u w tytule m e dium i podejm uje problem obelg w Internecie; inna rzecz, iż wystarczy przeczytać część in ternetow ych inwektyw piosenkarki Edyty G órniak pod adresem dziennikarzy, by uznać m ło dzieńca z reportażu M uszyńskiego za wyjątkowo powściągliwego.
Z innym zagadnieniem m am y do czynienia, gdy język danej osoby jest niejako znakiem jej tożsamości, jak na przykład szczególna polszczyzna cudzoziem ca Svena M atzke ze św iet
nego tekstu radiowego Galka Z n a jd z ie s z m n ie w szeptach tra n ’ czy specyficzna polszczyzna przynależącego do quasi—cyganerii bohatera S tr a ż n ik a bajek tegoż autora, gdzie kolokwializm y w rodzaju: „i c h o d u ”, „z każdą żoną namawiałem się do śm ierci”, mieszają się z w ulgaryzm a mi: „pomalowałem sobie m o rd ę”, „rozpieprzyliśm y niedzielę”, „gołymi dup am i”, „gów no” etc. M oże bez tylu wulgaryzmów', za to bodaj barwniej złorzeczy U nii Europejskiej je d e n z bo
haterów reportażu Agnieszki Czarkowskiej N ie c h ta lin i a irie; 110 bo „U nia to jest takie gnia
zdo (...) To bestia (...) M oże praw nukom będzie lepiej; a tny bedziem jak te dzikie świnie, ja k
te d z ik i.. Wszelaka cenzura wydaje mi się je d n ak w tym w ypadku nie tylko nieskuteczna,
ale w'ręcz niem ożliwa bez dość jawnego pogwałcenia integralnej całości dzieła, skoro i temat, i postaci, i ich język składają się na ś w i a t p r z e d s t a w i o n y każdego tekstu, a więc i tekstu radiowego. N iem niej przyznaję, ze rodzi się istotne pytanie: czy autor reportażu, pozwalając swoim bohaterom , niekiedy sym patycznym , m ówić sw obodnie językiem pełnym w ulgary zmów, nie przyczynia się do tw orzenia m ody językow ej, gdzie m o c n i ludzie mówią m o c -
11 y m językiem ? (Przypom nijm y choćby oba filmy Władysława Pasikowskiego: Psy i Psy 2 ).
Pozostał mi jeszcze pewien istotny, jak sądzę, „aneks” odnoszący się tak do kryterium este tycznego, jak i etycznego. Pracującej wrśród prostytutek, stykającej się ze światem przemocy, lęku i niegodziwości siostrze Annie, z cechującego się szczególną wrażliwością reportażu Se- kudewicz R o z m o w y z siostrą A n n ą , zdarzają się błędy gram atyczne, co drugie zdanie kończy
słówkiem „nie?” — ale jednocześnie na stwierdzenie autorki dzieła, że jest dużo zła na świe- cie, odpowiada: „N ie generalizujmy. Z ło je st bardziej krzykliwe, ale jest też dużo miłości i piękna”. K ryterium etyczne spełnione przez to dzieło tak dalece przeważa nad ew entualny mi niedom ogam ijęzykow ym i bohaterki (gdyby kom uś przeszkadzały), iż rzecz nabiera innej wagi i hierarchii.
Jeszcze innego typu opozycja pojawiła się w mojej percepcji, gdy słuchałam (jako ju ro r w roku 2003) reportażu Małgorzaty Sawickiej K a m ie n ie i m o w a . To ju ż e s t e t y c z n i e było trudne; m ów iły — czy raczej: wydawały porażające dźwięki osoby po operacji krtani. W szak że e t y c z n e przesłanie tego dzieła było tak w\ażkie, iż — m oim zdaniem — cel w pełni uświęcił, niełatwe chwilami dla słuchacza, środki.
W jakim ś sensie w izerunkiem współczesnej zhom ogenizow anej kultury popularnej m o że być reportaż Katarzyny M ichalak i Agnieszki Czyżewskiej N o ir e sz a ty b iskupa. Autorki, do skonale posługując się m ontażem , osiągają bardzo sugestywny obraz oparty na konstrukcji właściwej dla antytezy: z jednej strony św. Mikołaj traktow any jest z całą powagą jako jeden z głównych świętych czczonych w praw osław iu’, z drugiej św. Mikołaj to po prostu ikona kultury masowej — nienajstaranniej przebrany w udawane szaty biskupa osobnik, rozdający tłoczącem u się tłum ow i m atek i dzieci prezenty za talony („jest tylko sto paczek”) plus „zdję cie z M ikołajem — gratis”. Taki jest ów Mikołaj — kulturow y archetyp, bo przecież ju ż n i e święty — skreślony zresztą nawet niedaw no z tej listy przez Kościół katolicki. Ale „świętych nie w olno zaczepiać; nijakiej w iary” — mówi prosta, szczerze wierząca, kobieta z terenów obecnej Ukrainy, która, odwiedzając rodzinę w Polsce, zabiera zawsze d l a s w o i c h wodę
ze świętego źródełka, bijącego koło cerkwi ( od tej pory nogi mi nie opuchają.. . ”).
Sw. Mikołaj — w edle jednego z dziecięcych interlokutorów reporterki — „to je st taka po stać, która kiedyś istniała (...). Święty Mikołaj ulotki rozdaje, kom órki”. Także język listów z prośbam i o prezenty często, szczególnie u dzieci rodziców najbogatszych (jak należy w nosić z ich życzeń), daleki jest od szacunku okazywanego osobom niepospolitym . O w szem , jest i wstrząsające wyznanie: „będę się cieszyć nawet z ołów ka”, ale przeważają prośby o laptop, stałe łącza internetow e lub co najmniej o lalkę Barbie i płyty C D . Szczerość niektórych listów oraz ich słownictwo są szczególnie wym ow ne: „.. .byłem niegrzeczny, ale fi tak chcę] R ob o ko - p a ” lub: „Sie masz. Przynieś mi telefon N okia z aparatem cyfrow ym ”. To bardzo daleko, chy- b aju ż zbyt daleko, by droga była do przebycia — od owego S a n ta C la u sa , któiy „może i tańco w ać”, do dawnych oczekiwań związanych ze wszystkimi świętami, szczególnie jed n a k — rzecz jasna — z Bożym N a ro d z e n ie m :...bo m am a kupi nową sukienkę, pójdzie się do cer kwi ... [pop] da krzyżyka albo obrazek, to tak się potem szło, że aż się ziemi nie tykało”. C óż — jak pisał ju ż prawie cztery wieki tem u angielski filozof T hom as I lobbes: „ludzie odwołują się
4 R ó ż n e o b lic z a re lig ii: jej w y z n a w c ó w , w ro g ó w , p r z e d s ta w ic ie li in s ty tu c ji K o śc io ła , z a r ó w n o k a to lic k ie g o , j a k i C e r k w i p r a w o s ł a w n e j (s z c z e g ó ln ie o b e c n e j n a w s c h o d n i c h o b r z e ż a c h P o ls k i), s ta n o w ić m o g ą ta k ż e p a s j o n u ją c y t e m a t ro z w a ż a ń ; o k a z ją d o n ic h m o g ą b y ć d w a d o s k o n a łe r e p o r t a ż e J . S m y k a , k tó r y c h o m ó w i e n i e p la n u ję :
Św iętego G abriela śm ierć dla życia (o p o w ia d a ją c e g o o lo s a c h w s p ó łc z e s n e g o ś w ię te g o ) o ra z Posługa ojca M irona
2 9 6 E l ż b ie ta P l e s z k u n - O l e j n i c z a k o w a
od zwyczaju do rozum u i od rozum u do zwyczaju, zależnie od tego, co im jest wygodne, i o d stępują od zwyczaju, gdy tylko wymaga tego ich interes”.
D ziennikarstw o śledcze święci w prasie praw dziwe tryum fy; udział w parlam entarnych komisjach śledczych — których transm itow ane obrady są oglądane pow szechnie niczym naj lepsze seriale telewizyjne — pozwalają ich bohaterom stać się gwiazdami zarów no politycz nym i, jak i medialnym i. Jak łatwo zatracić tu poczucie dobrego smaku, zwykły rozsądek, roz wagę i roztropność, byle sprostać hasłu „Wszystko na sprzedaż”, widać doskonale. D zienni karze radia publicznego znów stanowią najwyższej próby wyjątek. Krytykują (i krytykowali, gdy było to daleko trudniejsze), ale nie gwałcąc — przynajm niej w reportażacli radiowych, które chcę teraz w ym ienić — ani kryterium stosowności estetycznej, ani etycznej. Tak oto skrajnie niebezpieczne, stale grożące życiu w arunki pracy w górnictw ie Anna Sekudewicz i Anna D udzińska ukazały w reportażu Z ło c za i się na d o le1". W dziele Jankowskiej P o w ó d ź w szystkich P o la kó w krytyka autorki reportażu objęła: niew ym ienionego w praw dzie z nazw i ska, ale aż nadto „czytelnego” prem iera W łodzim ierza Cim oszew icza i — generalnie — p o stawę całego ówczesnego aparatu władzy wobec klęski żywiołowej z roku 1997. Zabaw nie, ale wcale nie mniej celnie — niczym obrazek ze szczytu epoki gierkowskiej — prezentują przy gotowania do króciuteńkiej wizyty obecnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Agnie szka Czarkowska i Alicja Pietruczuk w reportażu o tytule bogatym w skojarzenia: C a ły w asz, c zy li o tym , ja k p r z e z m ałą w ieś p rzeto czyła się w ielka historia. Prześmiewczej krytyce, przetw orzo nej niemal w groteskę, mogą też podlegać m echanizm y dem okracji, co potwierdzają choćby dwa, naprawrdę zabawnie, teksty radiowe: Eweliny Karpacz R easum pcja, c zyli p o w tó rk a z głoso w a n ia i Magdy Skawińskiej oraz Konrada Dulkow skiego Partie listy p is z ą .
Z nane mi są też dość liczne, dobre i bardzo dobre, reportaże prezentujące nędzę, bezro bocie czy rozpaczliwe poszukiwanie pracy, by w ym ienić tylko: Beaty C ichoń C z a r n a p r a w d a ; Czarkowskiej E le m e n ta rz M a te u sza ; I lenryka D edo i W aldemara Kasperczaka M ie s z k a ń c y b u n kra-, D udzińskiej B e z płacy, b e z pracy c z y Renaty Redy P isk Ś lim a k a . Są teksty radiowe w skazu jące na sytuację m łodzieży żyjącej w takich w arunkach (np. Agnieszki Trofim iuk i Andrzeja
Bajguza B lo k je s t m o im d o m e m ), rodzenie się dzielnic-w ylęgarni zła (M ałgorzaty Furgi i A nny Kolm er M a n h a tta n — B ro o k ly n ), gdzie coraz częstszym zjawiskiem je st alkoholizm lub narko mania (M iller i G rem bow icz S e la w i,ja k to się m ó w i), aż po całkowitą bezdom ność (T roszka sm ieszn o , troszka straszno Beaty Zam lew'skiej-Palugi), gdyjedyną dostępną pracą staje się p ro stytucja (K ró tk i sezon na ja g o d y Lmkiewicz).
M ożna wym ienić jed n ak i takie reportaże, które niosą prom ień nadziei, a czasem nawet mówią o zwycięstwie przy w ychodzeniu z bezrobocia, alkoholizm u i narkom anii, bezdom ności, by w spom nieć: N a reszcie ra zem Bogoryja-Zakrzew skiej, B u n k ie r D edo i Kasperczaka".
111 T e n r e p o r ta ż , w n ie c o ty lk o z m i e n i o n y m k s z ta łc ie i o p a t r z o n y o b e c n i e t y tu łe m C en a pracy, z y sk a ł w e w r z e
ś n i u b ie ż ą c e g o r o k u (sic!) g łó w n ą n a g r o d ę n a js ta r s z e g o r a d io w o - te le w iz y jn e g o fe s tiw a lu P rix Italia. T o w ie lk
s u k c e s p o ls k ie g o r e p o r ta ż u .
1 In te r e s u ją c ą i n ie w ą tp liw ie b a r d z o c e n n ą s p o łe c z n ie a k c ję p r o w a d z i w ś r ó d m ło d z ie ż y g im n a z jó w i lic e ô v f u n d a c ja „ G lo s E w a n g e lii" , g d z ie s w y m i d o ś w i a d c z e n i a m i z m ł o d y m i d z ie lą się ci, k tó r y m u d a ło się wygra*
R etrospekcję Darii Dyktasińskiej, B raci E diego Kamili Kowalskiej, Pociąg do W a rsza w y Leszczyń skiej, K o lęd n icy z pośreduiaka M ichalak czy Z o b a c z c zło w ieka Ewy Szkurlat-Adam skiej.
Pracy szukają bezrobotni (a często i bezradni) także za granicą — przykładowo Polacy w H olandii (w reportażu Łukasza Łuczkiewicza W p o s z u k iw a n iu szk la n y c h d o m ó w ) — lecz tak że sąsiedzi zza w schodniej granicy, na przykład Ukraińcy, u nas, ale i w N iem czech; wracając — nie zawsze szczęśliwie — przez Polskę do dom u (jak w niesłychanie poruszającym repor tażu Sawickiej H istoria p rzy d ro żn eg o k r z y ż a ) . Próbują też żyć w Polsce, niestety łącząc czasem studiow anie z prostytucją czy kontaktam i ze światem gangsterskim, o czym mówi bardzo do bry i wcale niejednoznaczny ani łatwy w ocenach reportaż Roberta Potockiego Piętno.
Niew ątpliw ie znakom itą miarą kryterium etycznego byłoby prześledzenie sposobu, w ja- ki autor reportażu m ierzy się z tematyką śmierci — własnej, zbliżającej się, coraz bardziej osa czającej ofiarę, lub śmierci najbliższych, ale zawsze ś m i e r c i, a więc tego na swój sposób te m atu tabu współczesnej kultury masowej. M ożna by tu użyć jako przykładów dzieł radio wych wręcz znakom itych i wielu dobrych, by wym ienić tylko — alfabetycznie — choćby na stępujących autorów i audycje: Galka I stal się cud (ale nade wszystko tegoż Z n a jd z ie s z m n ie w szeptach tra w )',Agnieszki Kamińskiej B y ła m bólem : Małgorzaty N abel Ś m ierć i d ziew czyn a ', oba świetnie reportaże Sekudewicz:*4</opć;/ći na w ieczność oraz W d o w a , czy R o z m a w ia ła m z N ią Ż a nety Walentyn. Niew ątpliw ie znaleźć tu się też pow inno S ie d e m d n i n a d zie i Jankowskiej: wstrząsający tekst radiowy o bezdom ności, narkom anii, nadziei i... śmierci.
W szystko to ju ż jednak zadania na kolejne N aukow e Konferencje.
z n a ło g ie m . R e la c je z c z t e r e c h s p o tk a ń z a w ie ra m ię d z y in n y m i M łodość b e : narkotyków : m o ż n a j e p o tra k to w a ć ,