Stanisława Janicka
Car Piotr Wielki i August II Mocny w
Gorzowie (Landsbergu) – 1-5 sierpnia
1712 r.
Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 2, 188-192
C A R PIO TR W IELKI I A U G U ST II M OCNY
W GORZOWIE (L A N D SB E R G U )
- 1-5 SIER PN IA 1712 R.
P racowników A rchiw um Państw ow ego w G orzow ie od daw na intry- gow ała teczka z zespołu „ A k ta m ia sta G orzow a” o tytule: „Spraw y Policji. S łużba Bezpieczeństw a. Podróż cara P io tr a I -go przez L andsberg 1712 r.” (sygn. 336). O d pewego czasu rozp o częto pracę nad odczyty w aniem i tłum aczeniem rękopisów korespondencji kierowanej przez rząd now om archijski do w ładz m iejskich i o d w ro tn ie.
P ism a istniejące w teczce p rzekazują sp o ro inform acji o ty m w yda rzeniu, zaw ierają je d n a k suche fakty, n iejed n o k ro tn ie tru d n e do skom en tow ania. W ybaw ił z tego k ło p o tu odnaleziony w czasopiśm ie „D ie Neu- m a rk ” z 1926 r. 12 -stronnicow y a rty k u ł p ro feso ra d o k to ra S. Neide (on giś nauczyciela gim nazjalnego w ty m m ieście). P ra c a ta , o p a rta n a ak ta c h gorzowskiego archiw um , p rz y tac za p o n a d to opinie osób, które były św iadkam i tych w ydarzeń, a swoje w rażenia u trw a liły w zachowanych do dziś pam iętnikach.
Przy p o m n ijm y sobie okoliczności tej w izyty. B ył rok 1712. O d 12 lat trw a ła w ojna, k tó rą prow adziły - p o zo sta jące w sojuszu - R osja, Pol ska, Saksonia i D an ia przeciwko Szwecji. C a r P io tr I postanow ił udać się n a Pom orze latem 1712 r., aby wziąć u d z ia ł w m anew rach floty duń skiej w okolicach G reifsw aldu i S tra lsu n d u . W y ru sz y ł on z P etersb u rg a w połow ie roku (jak p o d aje W ła d y sław S erczyk w m onografii „ P io tr W ielki” , O ssolineum , 1977, s. 161). 31 lipca z n a la z ł się w D raw sku, n a stęp n ie p o dążył do S ta rg a rd u , tu skręcił n a p o łu d n ie do Recza n ad Iną, skąd n astępnie - przez Choszczno i B arlinek - u d a ł się do wsi K lasztorne. Z tej miejscowości w ysłany został k u rier do G o rzo w a z pism em
zawiera-Car P io tr W ielki i A u g u st I I M ocny w Gorzowie 189
jącym inform ację, iż car z sw oją św itą jeszcze tegoż d n ia tu przybędzie. Był to dzień 1 sierpnia 1712 r.
Pism o przyw iezione przez k u riera było zwięzłe, zaw ierało m im o to wiele treści „Jeszcze dziś wieczorem Jego C esarska Mość przybędzie do L andsberga i z woli Jego Królewskiej Mości K ró la P ru s m a on być ta k przyjęty ja k należy się to sam em u Jego Mości Królowi P ruskiem u. Po leca się przygotow ać 36 k w ater ja k również 220 koni „pod zaprzęg” do dalszej podróży cara, za co czyni się odpow iedzialnym M ag istrat i R adę Miejską” .
List p o d p isa ł w im ieniu rz ą d u pruskiego królew ski ta jn y rad ca i kasz telan zam ku starg ard zk ieg o - von M assow.
P rzyczyną zm iany kursu b yło spo tk an ie c a ra z A ugustem II M ocnym , które m iało odbyć się w G orzowie. T ra sa podróży A u g u sta II nie by ła w ym ieniona w zachow anych doku m en tach . P rzypuszcza się jedynie, iż w o statniej fazie je c h a ł on przez M iędzyrzecz i Skwierzynę do G orzow a.
Jak inform uje w sw oim a rty k u le prof. Neide, król A ugust i jego św ita nie różniła się wiele stro je m ani obyczajam i od m ag n aterii pruskiej, n a tom iast orszak carski budził w ielką ciekawość mieszkańców m iasta . Ro sjanie szokowali zarów no stro je m ja k i o b y czajam i. P rof. S. Neide pisze:
„Orszak c a ra to mężowie o krzepkich p o staciach, u b ran i w długie fu tra , podbite fu tre m surduty, złotem i srebrem obszyte kam izelki, u boku sza bla, za pasem sztylet. Ich zaro st był długi, włosy n a głowie zaś k rótko obcięte, nosili fu trzan e czapy ozdobione pióram i i d iam en tam i” .
Do św ity carskiej n a leżała również d ru g a żona P io tra , K atarzy n a (pierwszą zam k n ął w klasztorze). T u współcześni nie szczędzili złośli wości opisując jej p o stać w swoich pam iętnikach. H rabina von B ayreuth w spom ina, iż K a ta rz y n a - w tow arzystw ie, w k tó ry m przebyw ała - nie wiele m ia ła do pow iedzenia. „B yła to m ała, g ru b a o ciemnej cerze ko bieta, n o siła suknię ja k b y k u p io n ą lia tandecie, obszytą wielką liczbą złotych i srebnych m edalików z w izerunkam i św iętych, co przy porusza niu się czyniło chrzęst i pobrzękiw anie ja k b y się słyszało przechodzą cego obok objuczonego m u ła ” . K a ta rz y n a , k tó ra w 2 la ta po śm ierci P io tra z o sta ła carycą K a ta rz y n ą I-szą, w 1712 r. m ia ła 28 lat. Jej ży ciorys p rzy p o m in a bajkę o kopciuszku. U rodziła się bowiem n a Litwie jako córka litew skiego chłopa, m ia ła n a im ię M arta, b y ła szw edzką m ar- kietanką, pierw szym jej m ężem był szwedzki dragon. W latach wojny północnej w p a d ła w ręce R osjan i przeb y w ała n a dworze M ienszykowa, gdzie zauw ażył j ą P io tr I . B y ła w tedy bardzo ład n a. P rzy ję ła praw osła
wie i zm ien iła im ię n a K a ta rz y n a . C ar wziął j ą n a dw ór ja k o kochankę, a n astęp n ie ożenił się z nią. W 1712 roku s tra c iła ju ż urodę i bardzo u ty ła . M iała opinię stanow czej kobiety o zdrow ym rozsądku, k tó ra wiele przeżyła i dośw iadczyła. P o tra fiła się znaleźć w śród ta k wysoko p o sta wionych osobistości, chociaż praw dopodobnie nie u m ia ła ani czytać ani pisać. T ak w łaśnie, wg prof. Neide, p rzed staw ian a je s t p rzy szła caryca w pam iętnikach jej w spółczesnych.
O pisując z kolei sylw etkę cara, sio stra F ryderyka W ielkiego - W ilhel m i n a - pisze, iż „jego tw arz m ia ła w sobie coś b ru taln eg o , w zbudzającego obawę. W skutek rzekom ego za tru c ia w m łodości, cierpiał n a mim owolne drgaw ki, k tó re w ystępow ały często podczas uczt s u to zakrapianych alko holem . W ykonyw ał w tedy dziwacze ruchy i m achał rękam i. Jeśli trz y m ał w ręku nóż, był niebezpieczny, trz e b a go było trz y m ać za ręce” .
W ład y sław Serczyk kreśląc sylwetkę ca ra pisze, iż był to m ężczyzna po n ad 2 m etrow ego w zrostu (ur. 1672 r.), był carem m oskiew skim od roku 1682 do 1721, zaś im p era to rem W szechrosji od 1721 do 1725 (do śm ierci). M im o swego despotyzm u w zarządzaniu państw em , m iał wielkie zasługi ja k o doskonały org an iza to r. P odróżując do E uropy w niósł wiele nowego do swego k ra ju . W ybudow ał S an k t P etersb u rg (1703 r.), zm o dernizow ał arm ię i w ybudow ał flotę w ojenną. U w ieczniony zo stał przez F aco n et’a ja k o jeździec n a koniu w im ponującym p o m n ik u , postaw ionym w cen tru m S a n k t P eresburga. N apis n a cokole głosi: P io tro w i-K atarzy n a.
W roku 1712 Gorzów liczył zaledwie 4.000 m ieszkańców. Przygotow a nie 36 kw ater i przyjęcia ta k znakom itych gości było nie la d a k łopotem . C ar z K a ta rz y n ą o trzy m ali locum i obsługę u p o c z tm istrz a Jo h a n n a Die trich a R ettela. Z a p ła ta m ia ła wynosić 41 talarów . Do obsługi ściągnięto 3 żołnierzy, praw d o p o d o b n ie z kom panii k a p ita n a A ren d ta .
U trw alo n a z o sta ła w ak tach inform acja, iż car (znany m iłośnik po dróży m orskich) zażyczył sobie kontynuow ać podróż dro g ą w odną. P rzy stąp io n o n a ty c h m ia st do przystosow ania barki pływ ającej po W arcie. W końcu je d n a k z niew iadom ych przyczyn car zrezygnow ał z tego za m iaru , n a ra ż a ją c m iasto n a duże koszty.
W edług prof. Neide m ieszczanie okazali się bardzo wścibscy i pod czas p o b y tu c a ra odw iedzali tłu m n ie p o c ztm istrz a, chcąc przyjrzeć się z bliska niezw ykłym gościom . K rępow ało to bard zo zarów no gości ja k i gospodarzy.
Car P io tr W ielki i A u g u st I I M ocny w Gorzowie 191
ilości koni potrzeb n y ch n a poszczególnych je j etap ach , adresow ane do burm istrzów i członków rad y m iejskiej, p o d p isan e je s t przez F ran z’a Dre- iera, którego rząd now om archijski uczynił za tę spraw ę odpow iedzialnym . I tak poleca on przygotow ać n a drogę:
z L and sb erg a do M yśliborza - 300 koni, z M yśliborza do C hojny - 300 koni, z C hojny do Schw edt - 300 koni.
W G orzow ie za dostarczenie niezbędnej ilości koni odpow iedzialnym był adw okat i rad n y m iejski, D avid H ellm an. M usiał on jeździć do róż nych wsi należących do m ia sta i zam aw iać konie. Za swój tru d ja k o w ynagrodzenie m iał o trzy m ać 2 ta la ry i 5 groszy.
O p ła ta za konie z o sta ła u sta lo n a w wysokości 8, a co najm niej 4 gro sze za m ilę, je d n a k zależeć to m iało od łaskawości podróżujących.
P o b y t ich wysokości w L andsbergu nie u p a m ię tn ił się nieprzecięt nymi w ydarzeniam i. Pozostaw ił je d n a k - ja k to określił prof. Neide - niezbyt m iłą atm osferę. P rzyczyną było zadłużenie się w ładz m iejskich. Goście bow iem nie zapłacili za swój p o b y t ta k ja k się um aw iano. Roz poczęła się żenująca korespondencja, kierow ana od w ładz m iejskich do rządu Nowej M archii w K ostrzynie, w której ubolew ano, iż R osjanie nie ponieśli w p ełn i uzgodnionych kosztów p o b y tu n a kw aterach w mieście, jak również nie zapłacili za n a ję te konie i uprząż, k tó ra poginęła. Także nadzorujący ich dalszą podróż Zeuchner i Reiche nie o trzy m ali h onora rium. B ył to okres żniw , ta k więc w ieśniacy stracili podw ójnie: zaniedbali żniwa i nie o trzy m ali z a p ła ty za swój tru d .
W korespondencji tej w ypłynęła żen u jąca spraw a skradzionej przez sługi cara ubogiem u m ieszczaninow i św ini. W ład ze m ia sta z a p y tu ją , co m ają czynić w tej sy tu acji? W szak rząd zapew niał im pom oc i opiekę.
N a tle tych narzekań gospodarzy m ia s ta n a p o b y t R osjan, w yróżnia się pozytyw nie sylw etka króla A u g u sta M ocnego, którego hojność je s t podkreślana kilkakrotnie. P łacił bow iem za w szystkie usługi z naw iązką. Inform acje te d o ta rły również do rząd u w K ostrzynie.
N a list b u rm istrz a , w yliczający nie p o k ry te koszty n a ogólną sum ę 64 ta la ry 9 groszy i 6 fenigów, przyszła odpow iedź z K ostrzyna, iż koszty są znacznie przesadzone. M iasto w ystaw iło bow iem nie 32, a 29 koni, po nadto król Polski za n a ję te konie p łac ił p o 16 groszy (um ow a g ło siła co- najm niej 4 grosze za m ilę), m ożna więc było t ą nadw yżką pokryć koszty pozostałych n ajęty ch koni. S tra tę zagubionych uprzęży należy przypisać
w łasnej niedbałości ludzi, którzy swego nie strzegli. P o cztm istrz R ettel, u którego stacjonow ał car, dom ag ał się 44 ta laró w , a przecież o trzy m ał od sług carskich 18 talaró w (te n je d n a k p o tra k to w a ł tę kw otę ja k o na piwek).
N ajbardziej o b u rzy ła w ładze w K ostrzynie wyw leczona spraw a skra dzionej i ubitej przez sługi c ara świni. W liście podkreślono, iż ta k b ła h ą sp raw ą pow inien się zająć sam M ag istrat i we w łasnym im ieniu złożyć w yrazy ubolew ania biednem u m ieszczaninowi i zrekom pensow ać stra tę , a nie zw racać się z ty m do w ładz zwierzchnich.
W liście w ydatków w ym ieniono również koszty ad a p ta c ji barki pły w ającej po W arcie, gdyż car początkow o zażyczył sobie kontynuować podróż sta tk ie m , z nieznanych jed n a k przyczyn zrezygnow ał z tego za m iaru .
Po pięciu dniach p o b y tu wyjechali z m ia sta , kierując się n a północ, wielcy ówczesnego św iata. O rszakiem cara opiekow ał się i nadzorow ał do staw ę koni - Tom asz Reiche, orszakiem carycy z a ją ł się rad ca G ottfried Zeuchner, A ugustow i przydzielono ja k o przew odnika p o słań ca Friedricha G ange.
J a k z powyższego w ynika król A ugust nie zakończył rozmów pro wadzonych z carem w Gorzowie, gdyż kontynuow ał sw ą podróż w ślad za Jeg o W ysokością, choć opuszczając Gorzów król o b rał kierunek na M yślibórz, zaś car - n a Różańsko.
K oszty zw iązane z p o b y tem c ara p o k ry ł z b u d żetu p ań stw a dopiero w końcu 1713 i 1714 r. rząd pruski n a polecenie F ryderyka W ilhelm a I-go, k tó ry w stą p ił n a tro n po śm ierci swego o jca, Fryderyka I-go, zm arłego w styczniu 1713 r. - jeszcze podczas p o b y tu cara.
T ru d n o się dziwić, że - ja k pisze prof. Neide - po wyjeździe Ich W y sokości p o z o sta ła n iem iła atm osfera. C onajm niej przez kilka la t miesz czanie w spom inali to w ydarzenie z niesm akiem . N ato m ia st w ładze m iej skie dzięki swej nadgorliw ości spow odow ały, że los skradzionej biednem u m ieszczaninow i świni zo stał utrw alony w ak tac h w ieczystych i n a zawsze w nich pozostanie.