• Nie Znaleziono Wyników

View of Problem przyjaźni u Bazylego, Grzegorza Teologa i Jana Chryzostoma

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Problem przyjaźni u Bazylego, Grzegorza Teologa i Jana Chryzostoma"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Tom X V I, zeszyt 3 --- 1968

L E O K A D I A M A Ł U N O W I C Z ÓW N A

P R O B LE M P R Z Y J A Ź N I

U B A Z Y LE G O , G R ZE G O R ZA T E O L O G A I J A N A C H R Y Z O S T O M A

Wiadomo powszechnie, że w starożytności pogańskiej grecko-rzym ­ skiej przyjaźń odgrywała w ielką rolę. Była zaliczana do największych wartości moralnych. Można mówić bez przesady o kulcie przyjaźn i w różnych je j odmianach. N ie tu miejsce na analizowanie przyczyn i uwa­ runkowań tego zjawiska, tak charakterystycznego dla antyku 1.

Znalazło ono swe odbicie także w literaturze. Z zachowanych dzieł przyjaźnią zajmują się: Platona Lysis; Cycerona Laelius sive de amicitia. Częściowo zaś porusza to zagadnienie Arystoteles w Etyce Nikom achej- skiej (ks. V III i IX ). Starożytne piśmiennictwo chrześcijańskie nie posia­ da żadnego traktatu o przyjaźni; dopiero w X I I I w. pojawia się pierwsza rozprawa na ten temat. Jej autorem jest — rzecz to bardzo charaktery­ styczna — mnich cysterski, entuzjasta przyjaźni, Aelred, opat w Rieval. Nasuwa się niemal samorzutnie pytanie, czy jest to sprawa przypadku, czy wynik negatywnego lub obojętnego stosunku do przyjaźni w staro­ żytności chrześcijańskiej; idąc dalej, można b y jeszcze wysunąć pytanie, czy ze swej istoty nauka Chrystusa godzi się na przyjaźń ludzką, ale ten problem wykracza poza ram y naszych rozważań, ponieważ należy do za­ kresu teologii moralnej.

N iniejszy artykuł stanowi przyczynek do poznania, czym była p rzy­ jaźń w świadomości trzech najwybitniejszych przedstawicieli greckiej li­ teratury chrześcijańskiej w okresie jej rozkwitu. Zawężenie tematu jest uzasadnione m erytorycznie, ponieważ u innych pisarzy nie spotykamy się z problematyką przyjaźni.

Analizą zostały objęte zarówno w ypow iedzi autorów na temat p rzy­ jaźni, jak i je j realizowanie w życiu przez nich samych. Żaden z w y m ie ­ nionych świętych nie dał nawet w zarysie teorii przyjaźni. Ich zapatry­ wania na ten temat występują przygodnie w różnych pismach. Również brak pełnej dokumentacji źródłowej, jeśli chodzi o historię przyjaźn i w ż y ­ ciu Bazylego, Grzegorza Teologa i Jana Chryzostoma. N ic w ięc dziwnego, że poglądy uczonych nowożytnych nie są -ze sobą zgodne w interpretacji

i N ajpełniejszym opracow aniem tego zagadnienia pozostaje dotychczas: L . D u g a s, L ’am itié a n tiq u e d ’a p rès les m o e u r s p o p u la ire s et les th é o rie s d es p h ilo ­ sophes, P a ris 1894, ss. 454.

(2)

108 LEOKADIA M ALUNOWICZÖWNA

poszczególnych faktów. Ostatnio L. Vischer 2 przedstawił rolę przyjaźni w życiu wym ienionych pisarzy, b y udowodnić swą tezę, że dla przyjaźni w rozumieniu antycznym nie ma miejsca w chrześcijaństwie, pominął

zaś teoretyczne w ypow iedzi na je j temat. *

Dla uściślenia problem atyki i uniknięcia nieporozumień, należałoby wyjść od defin icji przyjaźni. N ie jest to sprawa łatwa i z samej natury rzeczy 3, i dlatego, że w starożytności istniały różne koncepcje przyjaźni. Poza tym także w świecie antycznym podobnie jak i dziś obok idealnej przy­ jaźni — według teoretyków spotykanej nader rzadko — występowały w życiu zw ykłych ludzi związki przyjazne mniej lub więcej trwałe i szla­ chetne, nie odpowiadające wszystkim wym ogom ideału; one też b yły określane jako cpiAia (amicitia), a jej realizatorzy — <piXoL (amici). A r y ­ stoteles, choć obszernie omawia różne zagadnienia łączące się z przy­ jaźnią, nie podał pełnej je j definicji. Cycero (L a el. 6, 20) takie daje określenie: „Est enim amicitia nihil aliud nisi omnium divinarum hu- manarumąue rerum cum benevolentia et caritate consensio” , a w yżej (4, 15): „[...] voluntatum, studiorum, sententiarum summa consensio” . Trudność w ustalaniu zapatrywań poszczególnych autorów na przy­ jaźń pochodzi nie tylko z fragmentaryczności i szczupłości wypowiedzi, ale także z wieloznaczności wyrazu cpM« (i jego pochodnych). Termin ten posiadał, jak wiadomo, w grece bardzo szeroki zakres, podobnie jak u nas w yraz „m iłość” . OiAia określa wszelkie pozytywne uczucia łą­ czące ludzi z sobą: oparte na więzach krwi, wspólnocie pewnych dóbr czy świadomym wyborze. W yróżniano miłość m iędzy osobnikami tej samej czy innej płci (cpiAia epomic/)), miłość do ludzi w ogóle (<piAav&pw- iua i przyjaźń w sensie ściślejszym (cpiAia ŚTaipoa^) 4.

Ta ‘ polisemia wyrazu eptAioc utrzymała się przez wieki, występuje też u autorów chrześcijańskich. T y lk o kontekst, o ile jest dostatecznie w yrazisty, może pozwolić na ustalenie, jaki rodzaj w ięzi międzyludzkiej jest tym w yrazem oznaczony. Częśto tpMoc występuje wym iennie z £p«ę czy ayaTCT), synonimem je j byw a (np. u Chryzostoma) także <plXTpov.

2 Das P ro b lem der Freundschaft bei den Kirchenvätern. Basilius der Grosse, G regor von Nazianz und Chrysostom us, „Theologische Zeitschrift”, 9 (1953) 173— 200. N ie znalazłam w bibliotekach polskich rum uńskiego artykułu M. M. B r a n i - s t e, Concepiia Sfîntului Joan Gura de A u r despre prientenie si dragoste, „Studii T eologice” , 9 (1957) 649— 672. Z agad nienie p rzyjaźni u chrześcijańskich pisarzy ła ­ cińskich doczekało się już p aru opracow ań, m. in. M. A . M c N a m a r a, F rie n d - ship in Saint Augustine, F rib o u rg 1958, ss. 231 (Studia F ribu rgen sia N. S. 20).

3 P o r. E. V a n s t e e n b e r g h e , Am itié, „Dictionnaire de Spiritualité”, 1 (1937) 500 n.

(3)

1. S T O S U N E K Ś W . B A Z Y L E G O D O P R Z Y J A Ź N I

W ypow iedzi o przyjaźni rzadko występują w pismach Bazylego, choć mocno podkreślał on charakter społeczny człowieka.

Któż tedy nie wie, że człowiek jest stworzeniem łagodn ym i tow arzyskim (-ąfzepov x a i xoivw vixóv £<Sov), a nie samotniczym i dzikim? N ic nie jest tak w łaściw e naszej naturze ja k w zajem n e łączenie się, potrzebow an ie siebie n aw zajem i k o ­ chanie tych, którzy są z nam i ściślej zw iązani ( a y a i c a v t o ó[i.ó<poXov)5.

Taka postawa jest zrozumiała u organizatora cenobityzmu na Wscho­ dzie. Rozróżnia on wyraźnie przyjaźń duchową od św iatow ej; pierwszą określa jako <T6ipnmxY) <piXia (Ep. 133); y roo xó<jfi.oo <ptXia (Ep. 154), drugą zaś jako ?) aXi)ihv7] (Ep. 133); ó] 7tvsu[zaTtxY) a (Ep. 154). Przyjaźń duchowa opiera się na uznaniu dla wartości wewnętrznych innej osoby (Ep. 133). Taka przyjaźń jest darem Ducha Świętego. Ma ona siłę tak wielką, że prowadzi do zespolenia się w jedno nawet tych, którzy się nigdy dotąd z sobą nie spotkali. Biskup cezarejski tak pisze do nie znanego sobie osobiście biskupa aleksandryjskiego:

[...] I tego w łaśn ie użyczyła nam łaska Pana, że zobaczyliśm y ciebie oczyma duszy i objęliśm y ciebie miłością p ra w d z iw ą i ja k b y zrośliśm y się z tobą i doszliśm y do zupełnego zespolenia (Ep. 133).

W Ep. 63 Bazyli, powołując się na Eurypidesa (fr 902 N ) — trochę zmie­ nia jego brzmienie — oświadcza adresatowi, że choć nigdy go nie w i­ dział, czuje się jego przyjacielem ze względu na niezw ykłe zalety, sła­ wione przez opinię powszechną, a poznane dokładniej przez wspólnego znajomego. Podstawą zbliżenia jest wspólnota w ia ry (Ep. 133; Ep. 154). Podobną myśl wyraża w liście do mnicha i kapłana, który pierw szy do niego napisał: ,,Ci, którzy umieją kochać duchowo, nie posługują się cia­ łem, żeby zawrzeć przyjaźń, ale wspólnota w ia ry prowadzi ich do du­ chowego zjednoczenia ( auva<psioc) ” (Ep. 154). W zorem zespolenia naj­ ściślejszego jest gmina jerozolimska za czasów apostolskich (A c i. 2, 44): W szystko u nich było w spólne: życie, dusza, jednomyślność, w sp ó ln y stół, b r a ­ terstwo nierozdzielne, miłość nieobłudna, z w ie lu ciał tw orząca jedność, sp r a w ia ­ jąca, że różne dusze są całkowicie jednej m y ś li8.

«

Dlatego przyjaźń duchowa góruje nad taką, dla której powstania jest 5 Reg. fus. tract., 3 — F G 31, 916. Co do problem u autentyczności obu R e ­ guł zob. J. Q u a s t e n , In itia tion a u x p è res d e l’E glise, trad. J. Laporte, t. 3, P a ­ ris 1963, s. 306 n. — Por. Arystot., E ty k a N ik o m ., 9, 9, 3 :7toXiTtxèv y à p ó av&pcû7toç x a i auÇîjv TTEcpuxôç.

(4)

110 LEOKADIA M AŁUNO WICZÔWNA

niezbędna znajomość osobista. „P rzyja źń światowa potrzebuje oczu i spotkania, b y stąd w zięła swój początek zażyłość” (E p . 154). Podobnie autor w ypow iada się i w Ep. 133, dodając, że wzmacnia ją dłuższa za­ żyłość. Z tego bynajm niej nie wynika, że B azyli nie pragnął spotkania się z ludźmi, do których poczuł, choć*ich nie znał osobiście, miłość du­ chową. Środkiem zastępczym była wymiana listów (por. Ep. 209), a w ięź wspólna pogłębiała się przez m odlitw y przyjaciół za siebie (Ep. 163). Zażyłość, p rzyzw yczajen ie posiadają w przyjaźni duże znaczenie. „W iesz bowiem — pisze do przyjaciela z lat dziecinnych — jak w ielki w p ły w na przyjaźń w yw iera przyzw yczajenie” (Ep. 272). Obecność p rzyjaciół uważa B azyli za warunek dobrego samopoczucia: „Jeśli ktoś jest rozłączony z tym i, k tórzy go naprawdę kochają, nie istnieje dla niego, moim zdaniem, nic, co b y mogło mu zapewnić radość serca” (Ep. 124).

W obec przyjaciół istnieje obowiązek pamięci. „Zapomnienie o przy­ jaciołach i lekceważenie rodzące się z posiadanej w ładzy zawierają w sobie naraz wszelkie zło” (Ep. 56). Przyjaźn ią rządzą prawa miłości, wo­ bec przyjaciół nie powinno się kierować względam i ambicjonalnymi: „[...]ja zaś [...] sądzę, że w sprawach przyjaźni klęska ma tę wartość co i zw ycięstw o [...]” (Ep. 65); dodaje później, że ten, kto z miłości poddaje się drugiemu, nie obawia się, że _zostanie upokorzony. W rogiem istot­ nym przyjaźni jest brak szczerości, pochlebstwo (Ep. 272, 1): „T ym prze­ cież przyjaciel najbardziej się różni od pochlebcy, że ten m ówi dla zro­ bienia przyjemności, drugi nie wstrzym uje się także od słów, które spra­ w iają przykrość” (Ep. 20) 7.

N aw et na podstawie tak fragm entarycznych w ypow iedzi Bazylego wolno przyjąć, że m iał on pozytyw n y stosunek do przyjaźni, widział w niej pewne dobro duchowe, „źródło radości, środek do wzajemnego bu­

dowania się, pomoc i bodziec ku dobru” 8. Musi być jednak ono pod­ porządkowane miłości Boga. K to porzuca świat dla Chrystusa, powinien też być gotów w yrzec się i p rzy ja c ió ł9.

Dając wskazówki do życia doskonałego B azyli idzie jeszcze dalej, bo potępia przyjaźnie partykularne wśród .mnichów jako przeszkodę w peł­ nym realizowaniu prawa miłości.

P r a w o miłości nie zezw ala w tym w spóln ym m ieszkaniu na partyk ularn e p rzy ­ jaźnie i kółka, bo z konieczności p artyk ularn e sympatie szkodzą pod w ielu w z g lę ­ dam i zgodzie ogólnej. Tym czasem wszyscy pow inni spoglądać na siebie w z a je m ­

7 O szczerości jako niezbędnym w a ru n k u p rzyjaźni zob. D u g a s, dz. cyt., s. 348 n.

s S. G i e t, Sasimes, une m éprise de Saint Basile, P a ris 1941, s. 91. s S erm o de renunt. saec., 2 — P G 31, 632

(5)

nie z jedn akow ą m iarą życzliwości i rządzić m a w całej społeczności jedn a m iara m iło ści10;

podobnie jak człowiek z natury jednakowo ustosunkowuje się do swoich członków u . Jeśli dwu lub trzech ascetów w zespole zakonnym tw o rzy jakieś kółka ( ĆTaipiaę), „n ie jest to miłością, ale niezgodą i rozdzia- łen^” 12. A le miłość braterska ( <piXaS£Xcpia) ma być „głęboko zakorze­ niona i płomienna, nie powierzchowna” 1S. B y należycie ocenić takie stanowisko prawodawcy życia zakonnego na Wschodzie, trzeba by było wniknąć szczegółowiej, czym b yw ały owe quXiai wśród ascetów i w za­ sady życia wspólnego. N iew ątpliw ie w chrześcijańskim ideale ascetycz­ nym nie było miejsca na typ przyjaźni w yrosłej na gruncie spoaę r « i- Sixóę. Podobnie B azyli żądał podporządkowania Bogu miłości ku rodzi­

com, ale nigdzie nie potępiał w ięzi rodzinnej. W każdym razie sam nie stronił od przyjaźni, choć stawiał sobie bardzo surowe wym agania m o­ ralne. W liście pochodzącym z ostatnich lat życia takie czyni zwierzenia: [...] w ielu obdarzyłem miłością od p ierw szej młodości aż po obecną starość. [...] Bo od nikogo z tych, którzy są znani z przyjaźni, nie można m nie niżej cenić, pon ie­ w aż nigdy nie wytknięto m i w ykroczenia p rze ciw przyjaźni, a w dodatku otrzym a­ łem od mego B o ga przykazanie miłości [...] (Ep. 272, 1. 3 do Sofroniosa).

W ciężkich chwilach pragnął tow arzystwa osób bliskich i przyzyw ał je ku sobie. Np. prosi niejakiego Urbiciusa, b y go odwiedził:

A le przybądź do mnie, by albo dodać otuchy, albo udzielić rady, albo m i to w a rzy ­ szyć, w każdym razie sam ym swoim w idokiem przyniesiesz m i ulgę (Ep. 123; U r b i- cius był przełożonym klasztoru albo jakim ś d uchow nym dostojnikiem ; por. Ep. 262).

Zerwanie przyjaźni odczuwał boleśnie (Ep. 223, 6).

Nie znamy wszystkich przyjaciół Bazylego, owych iroXXoóę z Ep. 272; np. Sofroniosa, którego B azyli miał stawiać n ajw yżej w przyjaźni: „ n i­ kogo nie znam, kogo bym w przyjaźni stawiał ponad tw oją Doskonałość” (Ep. 272). (A le to chyba konwencjonalny zwrot, bo przecież wiadomo, że Sofronios nie był najbliższym przyjacielem Bazylego. Np. w dedy­ kacji traktatu o Duchu Św iętym tak się zwraca do Am filochiosa: „O głowo droga i ze wszystkich mi najcenniejsza” ). W ym ienić można tylko paru: Grzegorza Teologa, Am filochiosa z Ikonium, Euzebiosa z Sa- mosat. «N ajbardziej znana i głośna jest przyjaźń z Grzegorzem , a to głownię dzięki wypowiedziom Grzegorza; co do innych świadectwa sta­

io Sermo ascet., 1, 4 — tamże, 880. u Serm o ascet., 2, 2 — tamże, 885. 12 Constit. mon., 29 — tamże.

(6)

112 LEOKADIA M AŁUNOWICZÓWNA

rożytne są bardzo skąpe. D zieje przyjaźni Bazylego i Grzegorza Teo­ loga zostaną w ięc omówione dalej, przy Grzegorzu.

a) Am filochios z Ik o n iu m 14 był zaprzyjaźniony z Bazylim i jego bratem Grzegorzem oraz z Grzegorzem Teologiem , z którym łączyło go zapewne także pokrewieństwo. Znany nam jest z listów trzech Ojców kapadockich. Pew ne przesłanki do przyjaźni m ogły stanowić wspólne zainteresowania i podobny ideał życiow y: gruntowne wykształcanie re­ toryczne — Am filochios b ył uczniem Libaniosa — kariera adwokacka, pociąg do życia pustelniczego. To pragnienie nie zostało spełnione, bo w r. 374 na żądanie Bazylego Am filochios został w yśw ięcony na biskupa Ikonium i stał się m etropolitą nowej prow incji — Lykaonii. Jak można by wnosić z Ep. 161 Bazylego, przyjaciel zgodził się na nowe stano­ wisko w b rew swym chęciom. C zyżby i on jak Grzegorz Teolog uległ tylko „ty ra n ii” starszego przyjaciela? (N ie znamy dokładnej daty uro­ dzin obu świętych, więc tylko w przybliżeniu można stwierdzić, że róż­ nica wieku m iędzy nimi mogła wynosić ok. 10— 15 lat). Ponieważ nie mamy wśród fragm entarycznie zachowanych pism Amfilochiosa żadnego wyjaśnienia na ten temat, pytanie musi pozostać bez odpowiedzi. W tym wypadku w ybór Bazylego był jak najbardziej trafny, bo A m fi­ lochios okazał się znakomitym obrońcą ortodoksji i doskonałym rządcą diecezji, a stał się powagą dla całego Kościoła od V w.

Na podstawie ok. 20 listów św. Bazylego do Amfilochiosa nie można odtworzyć w całości dziejów tej przyjaźni. Pochodzą one z lat 373— 376. W Ep. 191 (z r. 374) pisze B azyli o a p ^ a t a ¿y ź-y;. A le z Ep. 25 Grzegorza

Teologa (z lat 369— 371) wynikałoby, że dopiero w tym czasie Amfilochios zawarł znajomość z Bazylim . Ten okazuje w ielką serdeczność młodsze­ mu przyjacielow i, uważa go za ukochane swe dziecko (Ep. 163; Ep. 176 — tu nazywa siebie „starcem” , a m iał niew iele ponad 40 lat!). A m fi­ lochios przebyw ał dłużej z Bazylim (Ep. 163). Z epitetów serdecznych (Ep. 176) trudno z reguły coś wnioskować, bo mogą być konwencjonalne, ale wę dodane do Tto-JswÓTaTS wskazywałoby na szczerość uczu­ cia. Łączyła ich w ięź głęboka, duchowa; w Ep. 176 prosi Amfilochiosa, b y p rzyb ył trochę wcześniej na synod, „żebyśm y m ogli spokojnie ze so­ bą pobyć i w zajem nie się pocieszyć przez wym ianę darów duchowych” . B azyli zasięga jego zdania i udziela mu rad w sprawach kościelnych (Ep. 188; 190; 201). Am filochios też radzi się Bazylego (Ep. 188; 199; 217; 232). Biskup cezarejski objaśnia niektóre kwestie Pisma św. (Ep. 188; 190). Ceni u przyjaciela takie przym ioty wewnętrzne, jak: takt i gorliwość (Ep. 190), żarliw ą miłość, powagę, dyskrecję (D e spir. 79), chęć poznania, a jednocześnie pokorę (Ep. 199), w ielką pasję poznawania

(7)

w ia ry (De spir. 1). Poleca się jego m odlitwom (E p . 200; 218; 231; 248). Pragnie jego towarzystwa; zapewnia, że p rzyb ycie Am fiłochiosa będzie dla niego radością (Ep. 200; Ep. 232; por. 248), chciałby być jak najbliżej. W Ep. 201 pisze; „Pragnę spotkać się z tobą z w ielu względów, żeby naradzić się z tobą co do bieżących spraw i krótko mówiąc, żeby widząc ciebie po tak długim czasie, doznać pewnej pociechy po tw o jej nie­ obecności” . Podobne wynurzenia zawiera Ep. 202. N ękany chorobą, czując się na progu śmierci, skierowuje do przyjaciela serdeczne słowa pożegnania (Ep. 200). Akcenty liryczne pojawiają się w Ep. 217;

Pow róciłem z długiej podróży, załam any fizycznie, a psychicznie mocno obolały, ale kiedy wziąłem do ręki list tw o jej Bogobojności, od razu o wszystkim zapom ­ niałem, ponieważ otrzym ałem znaki i głosu ze wszystkich dla m nie najm ilszego, i ręki najukochańszej. Jeżeli w ięc tw ój list przyniósł m i taką ulgę, pow inieneś się domyślać, jaką w agę p rzyw iązu ję do spotkania się z tobą.

G dyby była okazja do przesyłania listów, stałyby się one jakby pa­ miętnikiem:

listy stałyby się jak b y pam iętnikam i m ego życia, by donosić tw o je j M iłości o co­ dziennych w ydarzeniach. B o i m nie przynosi ulgę in form o w an ie ciebie o moich sprawach, a wiem , że i T y o nic tak się nie troszczysz ja k o nasze s p ra w y (Ep. 231).

A w następnym (232) liście oświadcza: „K a żd y dzień, który posiada list od tw o jej Pobożności, jest dla nas świętem ” .

Oczywiście są to tylko fragm entaryczne w ypow ied zi i jednostronne (listy Amfiłochiosa do Bazylego nie zachowały się), ale uwzględniając także element konwencjonalności epistolograficznej, można stwierdzić duże zaangażowanie się uczuciowe ze strony starszego przyjaciela.

b) Euzebios z Samosat (| ok. 380), od r. 361 biskup Samosat, stał się w raz z Trójcą kapadocką głównym obrońcą ortodoksji w walkach z aria- nizmem; ginie ugodzony cegłą przez ariankę. W Ep. 136 B azyli nazywa go „szlachetnym strażnikiem w ia ry i czujnym obrońcą kościołów” — por. Ep. 145.

K ied y nawiązały się bliższe stosunki m iędzy nim a Bazy]im , nie w ia­ domo. Najwcześniejszy list (Ep. 27) Bazylego do Euzebiosa datuje się na r. 868. Z Ep. 42 Grzegorza (z r. 370) wynika, że znajomość ta już istniała. B ył starszy od Bazylego, który w Ep. 98 tytułuje go „o jcem ” i wspomina o „czcigodnej starości” ; por. Ep. 128. Zapewne na zacieśnie­ nie w ięzów wpłynęła wspólna walka o zw ycięstw o ortodoksji. Płasz­ czyzną zbliżenia — wspólny ideał życiow y (Ep. 34). M oże był tym bi­ skupem, którego Bazyli darzył największym zaufaniem i najczęściej do

(8)

114 LEO KAD IA M AŁUNOWICZOWNA

niego się z w ra c a ł15. B azyli przypisuje skuteczną moc modlitwom Euze- biosa (E p . 27; 30; 100; 138; 141; 162). Pragnie z nim się widzieć (Ep. 127), ulżyć sobie w rozm owie z nim (Ep. 117), odnieść korzyści (Ep. 136). M artw i się, że z powodu choroby nie doszło do spotkania (Ep. 138). Pod­ kreśla w ielką mądrość adresata (Ep. 27); Ep. 141: „natchnioną i naj­ doskonalszą mądrość” ; jego łagodność i umiar (Ep. 34), powagę (Ep. 117). Z Ep. 128 wynika, że starał się łagodzić spory doktrynalne. Waj:to za­ cytować fragm ent z Ep. 34: (B azyli czuje się przygnębiony odpadnięciem Tarsos ku aęianizmowi):

Jednak chociaż nasze położenie jest tak nieszczęsne, jedyną pociechę stanowi dla nas spoglądanie n a tw o ją łagodność oraz kojenie bólu duszy m yślą i pam ięcią o to­ bie. P o d o bn ie ja k oczy, które z natężeniem spoglądały n a przedm ioty błyszczące, d oznają p ew n ej ulgi, p ow racając ku b a rw o m błękitnym i zielonym, tak i d!a n a ­ szych dusz pam ięć o tw o jej łagodności i zrów now ażen iu jest jak by jakim ś dotknię­ ciem pieszczotliwym , u su w ającym b ó l [...].

Zapewne trzeba w tym widzieć dowód bliskości wewnętrznej, że B azyli zw ierza się przed Euzebiosem z uczucia sieroctwa po śmierci m atki (Ep. 30; zob. niżej). Z Euzebiosem czuje się zdolny stawiać czoło naw et w ielk im przeciwnościom w sprawach kościelnych (Ep. 98); list od niego stanowi źródło pokrzepienia w ciężkiej sytuacji. „N apraw ­ dę, jeśli list tw o jej Godności z natury swej jest pełny czaru i pociechy, w ted y jeszcze zw ięk szyły jego urok okoliczności [...]” (Ep. 100). Bazyli daje w yraz swej serdeczności: chciałby móc uścisnąć przyjaciela (Ep. 117). Opisuje mu szczegółowo swoje niedomagania chorobowe (Ep. 162). Dlatego tak często dzieli się z nim niepomyślnymi nowinami, b y przy­ nieść ulgę swemu zbolałemu sercu (Ep. 241).

Jak tk liw y i czuły p otrafił być B azyli wobec swych przyjaciół, św iadczy list do nie znanego skądinąd Teodora 18 (Ep. 124).

N iek tórzy m ów ią, że tym, którym i zaw ład n ęła nam iętna miłość, ilekroć dzięki jak iejś przem ożnej konieczności są oddaleni od przedm iotu swoich pragnień, w y ­ starczy spojrzeć na podobiznę ukochanej piękności, by uciszyć gw ałtow ność uczu­ cia za pom ocą rozkoszy doznanej w zrokow o. Czy to jest p ra w d a czy nie, p ow ie­ dzieć nie potrafię, ale to, co m nie się przydarzyło w obec tw o jej Dobroci, nie jest d alekie od przedstaw ionego stanu. Doznałem bow iem w stosunku do tw ojej duszy św iętej i szczerej ja k b y uczucia miłosnego, żeby tak się w yrazić (n ę Siź&eaię [ - ] epomx"i)).

Pociechą w rozłące było przybycie „w ielce pobożnych braci” , bo w nich 15 S a i n t B a s i l e , Lettres, w yd. Y . Courtonne, P a ris 1957 (Belles Lettres, t. I), s. 218, przyp. 2.

18 Zob. S a i n t B a s i l , The Letters, w yd. J. D eferrari, Lon don 1950 (Loeb C lassical L ib ra ry , v. II), s. 257, przyp. 1.

(9)

mógł dojrzeć jakby obraz nieobecnego przyjaciela. I za tę radość dzię­ kuje Bogu. Ton liryczny pobrzmiewa i w końcowym zdaniu listu: [...] modlą się o to, by jeśli pozostaje m i jeszcze jakiś okres życia, życie stało się dzięki tobie przyjem ne, bo teraz przynajm niej uw ażam je za rzecz uciążliw ą, od której w arto uciec, gdyż zostało ono pozbaw ione to w arzy stw a istot m i n a jd ro ż ­ szych 17.

Ocena Bazylego jako przyjaciela u uczonych nowożytnych wypada różnie; zależy ona głównie od spojrzenia na k on flikt Bazylego z G rze­ gorzem Teologiem, przede wszystkim w sprawie Sazym y (zob. niżej). N ie tu miejsce na przeprowadzanie analizy psychologicznej. C zytelnik jego listów chyba przyzna, że wskazują one na w ielką wrażliw ość serca ich autora. Np. pisma kondolencyjne zawierają w ielk i ładunek emocjo­ nalny. Asceta daleki jest od apátheia stoickiej! Np. jako mężczyzna około czterdziestoletni przeżyw a silnie śmierć swej matki, pisze o tym do przyjaciela (Ep. 30):

Teraz zaś zostałem p ozbaw iony także jedynej pociechy życia, ja k ą m iałem , m atki I nie śmiej się ze mnie, że opłakuję s w o je sieroctwo, będąc w tym w ieku, ale w ybacz mi, że nie znoszę spokojnie rozłąki z duszą, bo w śró d tego, co m i pozostało, nie dostrzegam niczego rów n ie w artościow ego 18.

Największą wartość przyw iązyw ał B azyli do miłości (Ep. 203, 2): „[...] dobro najcenniejsze ze wszystkich w naszych oczach, miłość, która nas z wami łączy” . P rzyjaźń u niego wyrastała też zapewne na podłożu miłości chrześcijańskiej. Charakterystyczny pod tym względem jest Ep. 65, w którym dla uzasadnienia, że „ w przyjaźni (èv -role, <piXixotę) klęska ma tę samą moc co zw ycięstw o” (zob. w yżej), pow ołuje się na hymn o miłości u św. Paw ła (1 Kor. 13, 1-13). W jakim stopniu kształ­ towała ona poszczególne przyjaźnie św. Bazylego, trudno określić. W każdym razie stanowiła ich element istotny. Znani nam przyjaciele Ba­ zylego b yli duchownymi, zaangażowanymi czynnie w obronę ortodoksji przeciw herezjom, zwłaszcza arianizmowi, można b y więc m ówić o bra­

17 Courtonne (dz. cyt., t. II, s. 30, przyp.. 1) charakteryzuje ten list jako „ affec­ tueuse et presque passionnée. [...J Toute cette lettre rend un son très p u r de sin­ cérité”.

18 IJie w y d a je się słuszna u w a g a E. R ap isard a (I I p e ssim ism o di G r e g o r io N a n zia n zen o, [W : ] M isce lla n ea di S tu d i di L e tte ra tu ra C ristia n a antica, C atania 3951, s. 391), że Bazyli czyni sobie z tych łez w yrzuty, pon iew aż w szystkie rzeczy doczesne staw iał na drugim plan ie w zestawieniu z wiecznym i; przecież w p rzyto­ czonym fragm encie listu nacisk spoczywa na słow ach „op łaku ję s w o je sieroctwo, będąc w tym w ie k u ”. Lam enty mężczyzny około czterdziestoletniego z pow odu sieroctwa m ogły istotnie w y d a w a ć się czymś n iew łaściw ym , a n aw et ' w ręcz k o ­ micznym, pon iew aż pojęcie osierocenia k o jarzy się zasadniczo z m łodym wiekiem .

(10)

116 LEOKADIA MAŁUNOWICZOWNA

terstw ie broni; łączył ich wspólny ideał życiowy, wspólne zainteresowa­ nia, wspólne w ysiłki w służbie Bożej. Zapewne też wszyscy oni po­ dzielali zdanie Bazylego, że największym przyjacielem ludzi jest C h rystu s19.

2. S T O S U N E K G R Z E G O R Z A T E O L O G A D O P R Z Y J A Ź N I

Podstawą przyjaźn i jest przede wszystkim „pokrewieństwo ducha” (ófAOTpoTcta) i te same zamiłowania (to toi? auToię yoapsiv), mniej zaś istotne są w ię z y zewnętrzne, jak: pokrewieństwo, wspólna ojczyzna, równość wieku, choć one mogą ją wzmacniać (Ep. 30); por. Ep. 39. W gnomicznym wierszu Grzegorz umieszcza i taką sentencję: „P rz y ja ­ ciele kochają i to, co przyjaciołom m iłe” 20.

Starożytne przysłow ie xoiva Ta ipiAow (u przyjaciół wszystko jest w sp óln e)21 stosuje G rzegorz do wspólnoty przeżyć: istotą przyjaźni jest dzielenie radości i smutków: „B o m y wszystko dzielimy" z tobą, i smutki, i radości — taka to już właściwość p rzyjaźn i” (Ep. 15, tł. Stahra). Chce uczestniczyć w szczęściu i sławie przyjaciela, ten zaś powinien podzielać troski i kłopoty Grzegorza (Ep. 88). Por. Ep. 74.

W obec siebie przyjaciele m ają pewne obowiązki. N ależy do nich okazywanie pom ocy w potrzebie. Grzegorz rozciąga to zobowiązanie także na wysłuchiwanie próśb zanoszonych za innych (np. Ep. 13; 39; 138), dzielenie się niejako przyjaciółm i (Ep. 39). N ie jest rzeczą spra­ w ied liw ą lekceważyć p rzy ja c ió ł22. Na pochwałę zaś zasługuje ten, kto, będąc na wysokim stanowisku, znajduje czas, b y pamiętać o przyjacio­ łach, posyłać do nich listy i zapraszać do siebie (Ep. 10). Przyjaciel ma prawo czynić wym ówki, ale zachowując pewną miarę: „[...] czyniąc przyjacielskie w ym ów ki, nie należy przekraczać granic przyjaźni” (Ep. 187). N ie wolno w y że j stawiać wymagań przyjaciela niż Boga (Ep. 145). P raw dziw ych przyjaciół poznajem y w potrzebie (Ep. 204). W ielu przy­ jaźni się tylko dla korzyści materialnych (Ep. 13, z cytowaniem Teogni- s a )23. Ciężko też jest doznać k rzyw d y od przyjaciół, zwłaszcza jeśli

19 Serm o de renunt. saec., 2 (P G 31, 632): nad Chrystusa nic się nie da po­ m yśleć „bard ziej p rzyjacielsk iego” ćoiXtxci)Tepov).

*0 Poem . mor., 32, 27 — P G 37, 918. W e d łu g niektórych, pisze Arystoteles (dz. cyt., 9, 4, 1) n a tym w łaśn ie p olega istota przyjaźni. O ¿poSo^ta w przyjaźni zob. D u g a s, dz. cyt., s. 32 n.

21 P rzy p isy w an o je pitagorejczykom . C ytuje je A rystoteles (dz. cyt. 8, 9, 1), uzasadniając jego słuszność: „ponieważ w e w spólnocie p rze jaw ia się przyjaźń” (por. 9, 12, 1: „przyjaźń jest w spólnotą”); p o ja w ia się ono u Platona (Phaedr., 279 c; L y s is , 207 c).

22 Poem . de se ipso, 118, w . 3 — P G 37, 1409. 23 Por. Poem . mor. 32, w . 29 n. — tamże, 918.

(11)

czynią to z u k rycia24. Niestety, prawdziwa przyjaźń jest rzadka (Ep. 230). T ym więcej więc trzeba ją cenić, bo „n ie ma nic godniejszego czci niż przyjaźń” 25; „n ie ma żadnego dobra lepszego niż p rzyja ciel” 26. Je­ den z listów polecających (Ep. 103) tak się zaczyna: „G d yb y mnie kto zapytał, co jest w życiu najpiękniejsze, powiedziałbym: p rzyjaciele” . Entuzjastyczną pochwałę przyjaźni popartą cytatam i z Pisma świętego umieszcza w Or. 10, 1:

Z w iernym przyjacielem nic n a świecie nie da się p oró w n ać i nic nie przerazi jego dobroci (por. Ekli. 6, 14-15). W ie rn y przyjaciel jest silną obroną i w a ro w n y m zamkiem królewskim . W ie rn y przyjaciel to ż y w y skarb, w ie rn y przyjaciel jest ponad złoto i mnogość drogocennych kam ieni (Ps. 18, 11). W ie rn y przyjaciel to ogród zamknięty, źródło zapieczętowane (Pieśń 4, 12), które w odpow iedniej porze otwieram y, by zaczerpnąć z niego. W ie rn y p rzy jaciel to przystań ochłody (Ps. 65, 1 2 )».

Przyjaźń w życiu Grzegorza Teologa odegrała w ielką rolę, stanowiła istotny składnik jego przeżyć wewnętrznych, przysporzyła mu też w iele radości, ale i cierpień. Posiadał specjalne u w rażliw ienie na przyjaźń. Sam tego był świadom: „K a żd y ma swoją słabość: ja do przyjaźni i przyjaciół” (Ep. 94 z r. 381/2, a więc Grzegorz przekroczył już pięć­ dziesiątkę).

Zapewne jego konstrukcja psychiczna do tego skłaniała, że jak żaden z ojców Kościoła Wschodniego odczuwał potrzebę ścisłego związania się z ludźmi (na Zachodzie podobny jest do niego pod tym względem św. Augustyn). M iał też wielu i serdecznych przyjaciół, o czym świadczy m. in. jego obfita korespondencja. Łączyła go z nimi cnota. „G d y zaś mówię: przyjaciele, mam na m yśli dusze piękne i dobre, złączone ze mną cnotą, o którą przecież i ja się nieco ubiegam” . W Bogu brała po­

czątek i umacniała się przyjaźń: „[...] przyjaciółm i są sobie w zajem i po­ winowatym i wszyscy, co wedle Boga żyją i w tej samej kroczą Ewan­ g e lii" (Ep. 11).

Należał do nich m. in. jego k rew n y Amfilochios, zaprzyjaźniony także z Bazylim (zob. w yżej). Płaszczyznę zbliżenia — poza więzam i ro ­ dzinnymi — stanowił wspólny cel życiow y: oddanie się Bogu. Schoro­ wany i znękany cierpieniami Grzegorz szuka u Am filochiosa pomocy duchowej i oparcia moralnego, pokornie prosząc go o m odlitwy, zwłasz­ cza poęlczas o fia ry eucharystycznej:

24 Poem . mor. 22 i 23 — tamże, 789 n. 25 Or. 10, 1 — P G 35, 828 A .

26 Poem . m o r. 32, w . 97 — P G 37, 923; por. P o e m . m o r. 33, w . 177 nn. — tam ­ że, 941.

27 P G 35, 832, tł. Sinko. C ytuję za: J. M. S z y m u s i a k, Grzegorz Teolog, Poznań 1965, s. 148.

(12)

118 LEOKADIA MAŁUNOWICZÓWNA

L e d w ie m w ytch nął po udrękach choroby, spieszę do ciebie, przyczyno mego u le­ czenia, B o język kapłana, w y zn a jąc y Panu, d źw ig a chorujących. Uczyń coś jesz­ cze w iększego przy świętych obrzędach: zdejm ze m nie ogrom grzechów moich B o mnie, czy czuwam , czy śpię, tw a dola n a sercu leży £...]. Lecz, mój bracie zboż­ ny, nie om ieszkaj i m odlić się, i orędow ać za m ną [. . . ]28.

M łodszy brat Bazylego, św. Grzegorz z Nysy, też należał do kręgu osób bardzo bliskich Grzegorzowi. W spólne im było zamiłowanie do retoryki. Wiadomo, że je j urokowi Nysseńczyk uległ nadmiernie, bo porzuciwszy studium Pisma św., poświęcił się nauczaniu wym owy. W ówczas G rzegorz Teolog, powołując się na przyjaźń, surowo go zga­ n ił za odstępstwo od doskonalszego życia chrześcijańskiego (Ep. 11); list odniósł zam ierzony skutek, bo przyjaciel obrał stan duchowny. Pocieszał go niejednokrotnie w różnych nieszczęściach, współprzeżywając z nim napaści heretyków (Ep. 72), tułaczkę (Ep. 81), śmierć Bazylego (Ep. 76), stratę żony (Ep. 197). Pragnie z nim się widzieć, a przynajmniej utrzy­ m yw ać kontakt listowy; poleca się jego modlitwom (Ep. 74).

Obu braci G rzegorz kochał gorąco. Dał temu w yraz w m owie pu­ blicznie ogłoszonej: „[...] was obu [tj. Bazylego i Grzegorza] pokocha­ łem ponad życie” 29; ale n iew ątpliw ie największą rolę w życiu Teologa odegrał Bazyli. B yła to miłość trudna, bo łączyła dw ie odrębne psychiki, które i przyciągały się wzajemnie, i odpychały. B azyli był zapewne silniejszą indywidualnością. Można b y m ówić nawet o nacisku jego osobowości na Grzegorza, bardziej z natury miękkiego, w rażliw ego i po­ datnego w oli innych. Cele i ram y artykułu nie pozwalają na szczegóło­ w e opowiedzenie d ziejów tej w ielk iej przygody w życiu ascety, teologa, poety, namiętnego entuzjasty przyjaźni, należałoby bowiem cytować ca­ łym i niem al stronicami w ypow iedzi Grzegorza. W oparciu o znany już m a te ria ł30 tylko zarysowo przedstawim y najważniejsze wydarzenia, które rzutow ały na wzajem ne stosunki obu świętych, skupiając naszą uwagę na samej koncepcji przyjaźni, jaka tkwiła w świadomości — czy podświadomości — pary przyjaciół.

P rzyja źń zawiązała się w latach młodzieńczych podczas studiów w Atenach, „Szukając w ym ow y, znalazłem szczęście” , powie Grzegorz w dwadzieścia pięć lat później (Or. 43, 16). Stali się nieodłączną parą

28 Ep. 171 z r. 382 lu b 383.

29 Or, 10, 3 — P G 35, 833, tł. Sinko. C ytuję za: S z y m u s i a k , dz. cvt., s. 148.

98 Stosunkom m iędzy B azylim a G rzegorzem poświęcona jest praca S. G i e t (zob. przyp. 8), W dużym stopniu opieram y się w naszych rozważaniach na w y n i­ kach bad ań o. Szym usiak a (dz. cyt.). N ajw a żn iejsz ym źródłem dla om awianego .zagadnienia są: Or. 43; D e vita sua, w . 213 nn. Ep. 1; 4; 5; 6; 8; 19; 40; 40— 50; 58— 60. L is ty cytujem y w e d łu g tłum aczenia: m o w y — S tahra i poem aty — Sinki.

(13)

przyjaciół; „jedn a dusza łączyła różnicę dwóch ciał w harmonijną całość, a co szczególnie tak nas jednoczyło, to Bóg i dobra w yższego pragnie­ n ie” 31; w ied li też wspólne ż y c ie 32. Grzegorz zapewne zbyt idealizuje swoje stosunki z B azylim w Atenach, mówiąc, że b yli oni znani w całej G recji jako w zór przyjaźni, przewyższający nawet legendarne pary p rzyja ció ł33. Z biegiem lat entuzjazm młodzieńczy zapewne przygasał, ale głęboka w ię ź dusz przetrwała pomimo ciężkich prób, na jakie ta idealna przyjaźń wystawiła jednego i drugiego. M oże dlatego G rzegorz tak boleśnie przeżyw ał późniejsze kon flikty z Bazylim , ponieważ ukochał go całą duszą; kontakt z Bazylim stał się dla niego swego rodzaju po­ trzebą życiową: „Ja tobą w ięcej oddycham niż pow ietrzem i ty le tylko żyję, ile z tobą jestem, czy to rzeczywiście, czy to w w yobraźni” (E p . 6 z r. 360). N ie ukryw ał też przed innym i swego kultu dla Bazylego: „[...] najdroższy brat Bazyli [...], którego uznaję za najw ybitniejszego co do życia, m yśli i działalności ze wszystkich, których znam” (Ep. 16 z r. 365). A w pięć chyba lat potem oświadcza przyjacielow i:

O brałem cię sobie od samego początku za p rzew od nika w życiu, za nauczyciela dogm atów, w ogóle co tylko pięknego rzec można — i za takiego n ad al m am ; a je ­ śli kto inny jeszcze jest tw oim wielbicielem , to albo ze mną, albo po mnie. C o tego stopnia korzę się przed tw ą pobożnością, tak szczerze jestem tw ó j! I nic dziwnego. Gdzie dłuższe współżycie, tam i pełniejsze doświadczenie, gdzie b o gat­ sze doświadczenie, tam i św iadectw o o przyjacielu pew niejsze. W ogóle jeśli z ży ­ cia m am jakąś korzyść, to przyjaźń i w spółżycie z tobą! (Ep. 58).

Warto tu też wspomnieć o niemal lirycznym hymnie na cześć tej p rzy­ jaźni, choć utrzymanym w tonie żartobliw ym — zapewne dla uniknięcia patosu — jakim odpowiedział Grzegorz na zarzuty przyjaciela (Ep. 46).

Bazyli nigdzie nie w ypow iedział tak gorącego przywiązania i podzi­ wu dla Grzegorza. C zy mniej był zaangażowany w ew nętrznie w tę przyjaźń, czy inaczej, bo powściągliwiej, w yrażał swoje przeżycia? W każdym razie nie zachodziła tu absolutna równość, postulowana przez teoretyków przyjaźni antycznej 34. Interesujący jest i ten szczegół, że w adresach listów do Grzegorza (Ep. 2; 7; 14; 19) występuje eTaipoi (nie <piXcp), ale często B azyli nazywa go a8eX<pói; (np. w Ep. 98 do Euzebiosa

z Samosat).

Grzegorz był w iern y przyjaźni, gotów zawsze służyć pomocą Bazy-31 Poem . autobiogr. (C a rm . 2, 1, 11) w . 230— 232 — P G 37, 1045.

32 Ot. 43, 19 — P G 36, 521.

33 Zob. S z y m u s i a k, dz. cyt., s. 69. N a literacki retusz w s k a z y w a łb y też fakt, że G rzegorz cytuje w zo ry pogańskie (Orestesa i P y lad esa oraz bliźn iak ów h o - m eryckich); w arto zauważyć, że p om ija znaną p a rę przyjaciół ze Starego T esta­ mentu, D a w id a i Jonatana.

(14)

120 LEOKADIA MAŁUNOWICZÓWNA

lemu. Zanim jeszcze nastąpiło m iędzy nimi zbliżenie, już Bazyli odczuł skuteczną pomoc kolegi: dzięki Grzegorzow i uniknął po przybyciu do Aten sztubackiej ceremonii „wtajem niczenia” 35. W parę lat po zakoń­ czeniu studiów Grzegorz pomagał przyjacielow i w układaniu zbiorów złotych m yśli zaczerpniętych z Ewangelii i pism apostolskich (znanego najczęściej pod tytułem Moralia), następnie w sporządzeniu wypisów z dzieł Orygenesa (Filokalia) i współpracował z nim nad opracowaniem Małego A s c e tik o n 36. W krótce pośpiesza na wezwanie Bazylego, żeby dopomóc w zażegnaniu konfliktu z jego biskupem 37; zniewagę w yrzą­ dzoną przyjacielow i uważa za osobistą (E p . 16). Okazuje p rzy tym dużą delikatność, o czym świadczy choćby taki szczegół, że z własnej inicja­ ty w y pojechał do przyjaciela, by ułatwić mu przyjęcie pokojowych pro­ p ozycji ze strony biskupa; rzeczyw iście skłonił go do ugody i razem z Bazylim pow rócił z Pontu do C e za re i38.

G d y przyjaciel chciał zostać biskupem Cezarei i szukał poparcia dla własnej elekcji, G rzegorz p rzy współudziale swego ojca prowadził dys­ kretną, a skuteczną kampanię wyborczą, przybyw ając tam osobiście39. K ied y wybuchnął konflikt pom iędzy Bazylim a biskupem Antymem, który pragnął go pozbawić stanowiska m etropolity kapadockiego (w grę w chodziły także sprawy materialne), Grzegorz opowiedział się po stro­ nie przyjaciela. Raz nawet odniósł obrażenia cielesne, gdy najemcy A n tym a napadli na nich 40. Także wtedy, gdy G rzegorz przeżył kryzys przyjaźni (zob. niżej), potrafił wystąpić w sposób zdecydowany w obro­ nie przyjaciela, kiedy to w gronie duchownych zarzucono Bazylemu nieprawowierność i chwiejność poglądów na Ducha Świętego' oraz tchórzostwo, a jemu samemu brak reakcji na błędne zapatrywania przyjaciela (Ep. 58) 41. Ostatnią przysługę oddał zmarłemu przyjacielo­ w i — z powodu choroby nie mógł pojechać na jego pogrzeb — w y gła ­ szając w dwa lata po jego śmierci mowę pochwalną (Or. 43) na jego cześć, arcydzieło ówczesnego kunsztu w y m o w y 4*.

N iew ątpliw ie więc G rzegorz brał na serio obowiązki przyjaciela i był im w ie rn y do końca, choć raz po raz pojaw iały się zg rzyty i przyjaźń była wystawiona na ciężkie próby. K o n flik ty tow arzyszyły niemal sa­

35 Or. 43, 16 — P G 36, 517.

36 Zob. S z y m u s i a k, dz. cyt., s. 83 n. 37 Tam że, s. 123; 127 n.

38 „ A może chcesz, żebym po ciebie przyjechał? B ędziem y razem i razem od­ będziem y drogę powrotną. Tego ci nie odm ów ię” (Ep. 19; tł. Szym usiak). — Zob. S z y m u s i a k, dz. cyt., s. 129. 3» Tamże, s. 136 nn. 40 Tamże, s. 143. 41 Tamże, s. 149 n. 43 Tam że, s. 161. \

(15)

m ym jej początkom; Za zdradę przyjaźni uważał w yjazd Bazylego z Aten, gdy sam w nich pozostawał (Or. 43, 24) 43. Pew ne oddalenie m iędzy przyjaciółm i mógł spowodować w ybór innej form y oddania się Bogu; Bazyli chciał wieść życie pustelnicze w Poncie i do tego zachęcał przyjaciela; Grzegorz zaś nie dotrzym ał obietnicy z lat studiów, że bę­ dzie razem z nim „filozofow a ć” , bo uważał za swój obowiązek być p rzy starych rodzicach i uprawiać „filo z o fię ” wśród zajęć świeckich. Szuka­ jąc kompromisu, wysuwa taką propozycję: „Czasem ja u ciebie bawić będę, czasem zaś ty — u mnie, b y wszystko b yło wspólne i równe w przyjaźni. W ten sposób i rodziców nie zasmucę, i ciebie mieć będę” (Ep. 1). B azyli nie przystał na ten p r o je k t44, czym m ógł urazić p rzy­ jaciela, który odw oływ ał się do poszanowania zasadniczego prawa p rzy­ jaźni, jakim jest równość obu stron.

Mocniej musiało go zaboleć zastosowanie przez Bazylego podstępu wobec niego: oto w ezw ał go listownie pod pozorem pocieszenia w cięż­ kiej chorobie, gdy faktycznie chodziło mu o zyskanie poparcia swego wyboru na biskupa (Ep. 40) 4S. N iew ątpliw ie było to naruszenie zasady całkowitej szczerości m iędzy przyjaciółm i. Ponadto G rzegorz m ógł od­ czuwać smutek, że przyjaciel dążąc do biskupstwa przekreślał wspólne przebywanie na pustyni, co było od dawna marzeniem obu. W krótce po wyborze Bazylego na biskupa doszło do nowego nieporozumienia między przyjaciółmi. M im o usilnych błagań ze strony B azylego G rze­ gorz nie chciał natychmiast przybyć do Cezarei, b y pomóc nowemu m e­ tropolicie w rządach Kościołem, choć naraził się na zarzut, że ma za nic przyjaciela (Ep. 45).

Najcięższa próbą dopiero miała nadejść. S tw orzyła ją polityka ko­ ścielna Bazylego. Dla umocnienia sw ojej pozycji zwierzchnika całego Kościoła kapadockiego w walce z Antym em postanowił utw orzyć nowe biskupstwa i obsadzić je swym i ludźmi, b y mieć w ięcej głosów za sobą. W ybrał na nowe siedziby biskupie dw ie m ałe mieściny, Nyssę i Sazymę; pierwszą pow ierzył swemu młodszemu bratu G rzegorzowi, drugą za­ proponował przyjacielowi. Zyskał poparcie dla swego projektu u G rze­ gorza Starszego. Wobec usilnych nalegań p rzyjaciela i ojca G rzegorz ustąpił i dał się wyświęcić na biskupa (w r. 372). Do końca jednak życia nie mógł wybaczyć Bazylemu jego postępku. K ilk a b yło przyczyn, które w yw ołały tak silne rozgoryczenie u Grzegorza. Chyba najmocniej bo­ lało go. zastosowanie presji moralnej (określonej przez niego w Or. 11,3 jako „tyrania” , t u p a w i c ) , co godziło w istotę przyjaźni.

« N ie wiadom o, czym się k iero w ał B azy li odjeżdżając od przyjaciela. Por. G i e t, dz. cyt., s. 35 n.

44 N ie znam y dokładnie m o ty w ó w jego decyzji (por. G i e t , dz. cyt., s. 52 nn.), zapew ne nie chodziło mu o postawienie na swoim.

(16)

122 LEOKADIA MAŁUNOWICZÓWNA

M a s z m nie teraz w ręku — zw raca się do B azylego — jak sobie tego życzyłeś; n ie­ pokonanego zwyciężyłeś. A le m am coś do zarzucenia sam ej przyjaźni. [...] P o ­ stąpiłeś w obec mnie, cu dow ny przyjacielu, w sposób, na który nie ma słów, n a ­ p ra w d ę nie do określenia i nie do uw ierzenia, rzecz, jak iej nigdy przedtem o nas nie słyszano. N ie użyłeś p ersw azji, ale gw ałtu (oux ineia& riąev, aXX’ eSiaa{b)[i,£v). P rzed ziw n e w y d a rze n ie (Or. 9, 4-5; passim) 48.

Inni również zarzucali Bazylemu, że postąpił z przyjacielem nie­ szlachetnie 47.

N ow e obowiązki uniem ożliw iały prowadzenie życia mniszego z dala od ludzi. G rzegorz nie czuł się godny sprawowania władzy biskupiej, dźwigania je j ciężaru. Inaczej też niż B azyli oceniał jego zatarg z A n ty- mem. Z goryczą stwierdza, że chodzi tu nie ty le o dobro Kościoła, co 0 sprawy materialne.

W a lc z sam — zw ra c a się do B azylego — z nim [tj. z A n tym em ], jeśli ci to p rzyjem ­ ność sp ra w ia [...]. M n ie przede w szystkim spokój daj. P o co m i w alczyć o cielęta 1 ptactwo, do tego cudze, ja k b y o dusze i p ra w a kościelne? (E p. 48).

Jeszcze ostrzej wyraża się w Autobiografii 48; „Troska o dusze to pozór; w rzeczy chęć panowania, bo w yrzec się boję, / że to dochody i daniny, które / świat cały nędznie grążą w niepokoju” . W yraźnie też dochodzi u Grzegorza do głosu podrażniona ambicja i miłość własna — Bazyli skazywał przyjaciela na zagrzebanie się w takiej dziurze, jak Sazyma, co wskazuje na niedocenianie jego możliwości. Grzegorz wyraźnie pod­ suwa przyjacielow i niższe pobudki działania; ambicję, pożądanie dóbr materialnych, a czyni to nieraz w sposób gwałtowny. N ie umiał — bo chyba chciał — zrozumieć istotnych m otyw ów jego postępowania. Ba­ zy li stawiał spraw y Kościoła na pierwszym miejscu, jest to rzecz po­ wszechnie znana. D la zapewnienia Kościołow i spokoju gotów był w szy­ stko poświęcić (Ep. 128). Boga stawiał ponad najdroższego nawet czło­ wieka. Odczuwał brak odpowiednich ludzi na stanowiska biskupie (zob. Ep. 190), nic w ięc dziwnego, że chciał wciągnąć do współpracy jednostki wartościowe. Sam G rzegorz to przyznaje (Or. 10, 3):

Otóż nie p ozw oliłeś na to, b y w o la D u cha Św iętego ustąpiła przed przyjaźnią;

4« Tamże, s. 144 nn.; G i e t, dz. cyt., rozdz. IV . Do tego wydarzenia, tak dla siebie bolesnego, p ow raca G rzegorz w Autobiografii (D e vita sua 2, 1, 11, w . 414 nn.;

2, w . 69).

47 W Ep. 48, w którym odrzuca propozycję Bazylego, G rzego rz p odaje też od­ głosy opinii: „[...] n ajb ard z iej zaś po ludzku czujący w y ty k a ją zlekceważenie i w zg ard ę, i to, żeś m nie po w yzyskan iu cisnął niby p lu g a w y jakiś i bez wartości sprzęt czy podporę, d źw ig ają cą sklepienie, którą po skrzepnięciu bu d o w y zdejm uje

się i ciska w błoto”.

(17)

może więcej m nie cenisz niż innych, ale D u cha Św iętego postaw iłeś w y żej ode mnie. N ie pozwoliłeś, b y talent został ukryty i zakopany w ziemi. N ie p oz w o ­ liłeś, by światło zostało dłużej pod korcem, gdyż tak m oje św iatło oceniasz i m oją przydatność do pracy. Szukałeś jakiegoś B arn aby , b y go przyłączyć do siebie, P a w ła [...], by widzieć, jak łaska sp ły w a na innych dzięki mężom za tw o ją sp ra w ą napełnionym troską (o Kościół).

Bazyli nie w idział powodu, dlaczego by G rzegorz miał czuć się do­ tknięty objęciem biskupstwa w małej mieścinie. Spokojnym tonem w y ­ jaśnia sprawę w liście do przyjaciela Euzebiosa z Samosat (Ep. 198): Co do naszego bra ta Grzegorza [chodzi o G rzegorza T eologa], ja także chciałem, by rządził Kościołem odpowiednim do swych uzdolnień. A le takim Kościołem b y ł­ by cały Kościół pod słońcem zjednoczony w jedno. Skoro zaś to nie by ło m ożliwe, niech będzie biskupem , tak b y nie m iejsce p rzy d aw ało mu godności, ale on miejscu. Cechą przecież człowieka n a p ra w d ę w ielk iego jest nie tylko sprostanie rzeczom wielkim , ale także czynienie rzeczy m ałych w ie lk im i w łasn ą mocą (Ep. 98, 2).

N iew ątpliw ie Bazyli nie poczuwał się do uchybienia w czym kolwiek przyjaźni (zob. w yżej), b y ł więc, subiektywnie rzecz biorąc, w porząd­ ku wobec Grzegorza. Można się natomiast zgodzić, że popełnił omyłkę psychologiczną i źle rozegrał sprawę biskupstwa w Sazymie. K ilk a przyczyn mogło się złożyć na to, że przyjaźń m iędzy G rzegorzem a Ba- zylim nie była wolna od zgrzytów i przeszła przez ciężki kryzys. Przede wszystkim inaczej pojm owali oni przyjaźń. B azyli wszystko, a więc i przyjaźń, zdecydowanie podporządkowywał Bogu, co się też wyrażało w stawianiu spraw Kościoła w y że j niż interesów p rzy ja c ie la 49. Grzegorz przyznawał większą autonomię uczuciu przyjaźn i i silniej akcentował obowiązki z niej w ypływ ające, zbliżając się do antycznego kultu p rzy ja źn i50. Intensywniej też — jako poeta — p rzeżyw ał uczucia łączące go z innymi. Dochodziły różnice temperamentu i charakteru; inne też b yły wady u obu przyjaciół; to wszystko utrudniało osiągnięcie jednomyślności w e wszystkich sprawach.

3. S T O S U N E K J A N A C H R Y Z O S T O M A D O P R Z Y J A Ź N I

Także u Jana Chryzostoma nie znajdujem y pełniejszego ujęcia pro­ blemu .przyjaźni, choć poruszał najróżnorodniejsze sprawy życia in dy­ widualnego i społecznego. W nioskujem y więc, że słuchacze nie m ieli jakichś specjalnych wątpliwości i trudności moralnych w tej dziedzinie,

Por. V i s c h ę r, art. cyt,, s. 196; sp ra w ę jedn ak p rze jask raw ia.

50 V ischer (tamże, s. 197) pow iada, że G rzego rz nie p otrafił u jm o w ać p rz y ­ jaźni ascetycznie.

(18)

124 LEOKADIA MAŁUNOWICZÓWNA

które należałoby rozpatrywać z punktu widzenia doktryny chrześcijań­ skiej.

Jan używa terminu <ptXta (i pokrewnych) w sensie bardzo szerokim na oznaczenie w szelkiej w ięzi społecznej, różnych rodzajów miłości do drugiego człowieka. Czasem precyzuje znaczenie przez dodanie odpo­ wiedniego przymiotnika. I tak na określenie w ięzi naturalnej, opartej na pokrewieństwie, używa cpu<xtxat <ptXiat (ma na m yśli uczucie ojca do syna, syna do ojca, brata do brata, dziadka do wnuka, matki do dzieci, żony do męża), a (3t<imxai <ptXiat są to zw iązki m iędzy ludźmi zawiera­ ne dla osiągnięcia jakichś korzyści doczesnych.

Przeciw stawieniem obu rodzajów <ptX£a jest miłość duchowa (aydui) 7tveu(j.aTtxifj) 51. P rzyja źń naturalna tak ma się do chrześcijańskiej, jak obraz (etxwv) do rzeczywistości ( Wri&cia. ) S2.

U Jana cptX£a (w ym iennie z ayauir)) często oznacza miłość bliźniego, której przedm iotem są wszyscy ludzie, nawet nieprzyjaciele. Miłość Chrystusa ku ludziom stanowi w zór dla nas w postępowaniu z innymi. M a to być miłość z pobudek nadprzyrodzonych, dla Chrystusa (Sta XpicTTÓv) 53. Ponieważ wszystko w życiu powinniśmy czynić „dla Boga” (Sta tov ©eóv), rów nież i nasz stosunek do ludzi mamy opierać na Bogu, k tóry jest źródłem wszelkiej praw dziw ej <ptXta. Z e smutkiem stwierdza moralista, że dzieje się w życiu inaczej, bo zazwyczaj w zględy na dobra doczesne (odwzajem nianie miłości, czci, korzyść) skłaniają chrześcijan 3o zawierania przyjaźni, „trudno zaś jest znaleźć kogoś, kto b y dla Chrystusa kochał bliźniego praw dziw ie i jak potrzeba kochać, bo w ięk­ szość ludzi jest wzajem nie związana sprawami życiow ym i” 54, a nie religią.

Jesteśmy p rzyjaciółm i raczej z każdego innego pow odu niż ze w zględ u na wiarę, choć jedynie w oparciu o nią należy za w iązyw a ć przyjaźnie. Obecnie zaś b y w a od ­ w rotnie; niekiedy stajem y się przyjaciółm i Ż y d ó w i pogan zamiast dzieci K o ś­ cioła 55.

A przecież miłość chrześcijańska opiera się na wspólnej w ierze i na eucharystii: „uczestniczym y w tych samych tajemnicach, korzystamy z tego samego pokarmu duchowego” 56.

Bóg jest nie tylko źródłem cptXia, ale i je j celem ostatecznym. T rze­

51 H o m . 1, 3 in C oloss., c. 1 — PG 62, 302 n. — Por. In P s. 48, 4 — PG 55, 228. Xpw7TÓA i Sta ©eóv.

52 H o m . 40, 3 in A c t . — PG 60, 286.

53 H o m . 60, 3 in M a tth . — PG 58, 587 n. Chryzostom używa zamiennie Siot XptoTÓv i Sta 0eóv.

54 Tamże.

55 H o m . 59, 5 in M a tth . — PG 58, 581. 56 H o m . 40, 3 in A c t. — PG 60, 286.

(19)

ba więc zdobywać przyjaciół dla Boga, nie dla korzyści doczesnych, by znaleźć pomoc w dojściu do Boga:

0 takich więc u biegajm y się ludzi i n aw iązu jm y z nim i przyjaźń, którzy m ogą zawsze urabiać naszą duszę, podsuw ać obowiązki, błądzącym udzielać nagany, w y ­ kraczających popraw iać, upadłych podnosić, zarów no ra d ą ja k i m odlitw am i p o ­ m agać w zbliżeniu się do B o g a 87.

Jeśli zaś przyjaźń prowadzi do zła, trzeba ją zerwać. O szkodliwości złych przyjaźni moralista wielokrotnie ostrzegał swych słuchaczy58, pouczał zaś, że Bóg stworzył przyjaźń dla dobra i pożytku kochanego 1 kochającego59.

Z przyjaźni płyną pewne obowiązki (zob. w y żej). Cechą rozpo­ znawczą przyjaciela jest chwalenie czynu dobrego, ganienie złego 60; napomnienie w ypływ a z w ielk iej m iło ści61. Powinniśm y w yrobić w so­ bie umiejętność zdobywania przyjaciół. „Jest to w ielka sztuka potrafić być twórcą przyjaźn i” 62. Duże znaczenie w utrzym ywaniu dobrych stosunków z ludźmi posiada, zdaniem Jana, uprzejmość, w yrażająca się także w tym, że pierwsi się w ita m y 63. Interesujące jest pouczenie mo­ ralisty dotyczące pieczeniarzy. Potępia ich utrzym ywanie. N ależy po­ magać biednym, ale nie po to, by przy posiłkach mieć w nich wesołków. Trzeba wynaleźć dla nich jakieś zajęcie, jednak z poszanowaniem ich godności osobistej; mogą też głośno czytać Pismo św. P rz y takim trak­ towaniu ze strony ludzi zamożnych pieczeniarze staną się prawdziwym i ich p rzyja ció łm i64. Miłość bliźniego, jakiej się Chryzostom domaga od swoich słuchaczy, nie jest tylko postawą woli, ale i uczuciem. Potrzebą serca jest przebywanie w tow arzystw ie osób kochanych. P rz y rozłące ogarnia pragnienie obecności. Jan odczuwał dojmującą tęsknotę za w ie r­ nymi, kiedy z powodu choroby nie m ógł przez pewien czas głosić kazań. Bo nie w tym stopniu gorączka traw i ludzi chorych na febrę, „ w jakim

57 In K a le n d ., 4 — P G 48, 959.

58 N p. De in co m p re h . D e i nat. 1, 7 — P G 48, 708; I n K a len d ., 4 — tamże, 959; Iło m . 57, 2 in Ioan. — P G 59, 314; I n P s. 4, 13 — P G 55, 59.

H o m . 48,7 in M a tth . — P G 58, 496. — Por. H o m . 40, 4 in A c t. — P G 60, 286 n.

D e fere n d . re p reh en s., 3, 1 — P G 51, 131. — G d zie indziej (I n K a le n d ., 4 — P G 48,# 958) m oralista czyni w n ik liw ą uw agę, że grzeszącego p rzy jaciela trzeba w p ra w d z ie upominać, ale S t a t o v 0 e ó v , natom iast w ybaczać m u uchybienia p op eł­ nione w obec nas samych.

61 De fere n d . re p reh en s., 3, 1 — P G 51, 133. — Por. De D a v id e et S au le, 3, 4 — P G 54, 700.

62 H o m . 40, 4 in A c t. — P G 60, 287. 63 De D a v id e et Saule, 3, 6 — P G 54, 704. 64 H o m . 48, 7 in M a tth . — P G 55, 495 n.

(20)

126 LEOKADIA MAŁUNOWICZÓWNA

nasze dusze rozłąka z ukochanymi” ; jak tamci pragną zimnej wody, „tak ci widoku ukochanych. [...] Natura bowiem miłości nie zna nasyce­ nia” . W przyjaźn i jest rzeczą chlubną być dłużnikiem m iłości65. Miłość wszystko w przyjaźni zmienia, np. małe nawet dary otrzymane od przy­ jaciół w ydają się kochającemu duże 66.

Obok miłości ogarniającej wszystkich ludzi Jan przyjm ow ał istnienie ściślejszej w ię zi m iędzy paru osobami, przyjaźni właściwej. Jej. istot­ nym i elementami byłyby: ó1uóvota i iaÓTTję 67, wyrażające się w zgod­ ności myśli, w o li i uczuć. P rzyja ciele stają się (ożyw ieni tą samą myślą)®8. N a zacieśnienie przyjaźni w p ływ a też równość co do rzeczy zewnętrznych, jak: ojczyzna, majątek, ród 69. Chryzostom uważał przyjaźń za największe dobro człowieka. W ypow iedział entuzjastyczną wprost pochwałę praw dziwego przyjaciela; zasługuje ona na przytocze­ nie:

R zeczyw iście p rzy jaciel w ie rn y czarem życia; rzeczywiście przyjaciel w ierny osłoną potężną. B o czegóż by nie dokonał przyjaciel szczery? Czyż jest p rzyjem ­ ność, jak iej b y nie zrobił? Pomoc, jakiej by nie udzielił? I choćbyś w ym ien ił n a j­ w iększe skarby, nic nie jest tyle w a rte co p ra w d z iw y przyjaciel [...]. C złowiek się ra d u je i ro zjaśn ia na jego w idok, a n a samo jego wspom nienie podnosi się na du­ chu i doznaje wzruszenia. O przyjaciołach m ów ię praw d ziw ych, jednomyślnych, gotowych n aw e t um rzeć za nas, m iłujących gorąco [...]. Jeśli ktoś posiada p rzy ja­ ciela, o jak im m ów ię, uzna słuszność m ych słów.

I choćby w id zia ł go codziennie, nie m a go dosyć; życzy m u tego, co i sobie sa­ m em u [...]. Czym ś tak cennym jest d obry przyjaciel, że ze w zględ u na niego lu ­ bim y i m iejsca, i okresy czasu. Pod obn ie jak przedm ioty jaśniejące rzucają blask n a p oblisk ie m iejsca, podobnie przyjaciele n ad ają uroku tym miejscom, gdzie tylko się znajdą. Często też, gd y bez przyjaciół z jaw im y się w tych miejscach, płaczemy n a w spom nienie dni, w których by liśm y razem, i jęk się nam w y ry w a . N ie da się słow em w y raz ić przyjem ności, ja k ą sp ra w ia obecność przyjaciół, wiedzą o tym je ­ dynie ci, którzy tego sam i dośw iadczyli [...]. O d św iatła dziennego są oni bardziej pożądani.

N ie ulega wątpliwości, że moralista ma tu na m yśli przyjaźń, w ięź łączącą parę osób. A le i ona ma w ydźw ięk chrześcijański, jak wynika z przykładów podanych dalej: wzorem dla nas jest Apostoł P aw eł i gm i­ na jerozolimska ( A c t . 4, 32. 35). Moralista zakłada więc tak wielką po­ jemność serca ludzkiego, że miłość, nic nie tracąc na wewnętrznej auten­ tyczności i intensywności, może obejmować ogromną liczbę ludzi.

P rzyja źń u Jana nie jest tylko postawą w o li i rozumu. Daleki jest 65 D e decem millia talent, debit., 1 — P G 51, 17.

66 Horn. 20, 3 in Ioan. — P G 59, 128. 67 D e sacerd. 1, 2, 7 — P G 48, 623. 628. 68 Tam że, 628.

(21)

od powściągliwej refleksyjności, uczucie dochodzi silnie do głosu. W li­ stach do przyjaciół przemawia językiem człowieka zakochanego, zw ra­ ca się tak zarówno do mężczyzn, jak i kobiet, duchownych i świeckich. Jest mowa o „m iodzie miłości” (E p . 88), o „spalaniu się od nadmiaru m i­ łości” (Ep. 84); przyjaciół i siebie często nazywa epacrTYję (w ielbiciel, za­ kochany), wzmacniając jeszcze ładunek emocjonalny przez przydawki, jak ^epji.óę (gorący), aęoSpóę (gwałtowny, namiętny). Uczucie, które ży ­ w ią ku sobie przyjaciele, ci, których „zw iązały w ię zy miłości” , to: a y c b n j, 9iXi«, cpiXTpov, epwę, cpi/AotTTopY1'«- Jej siłę uwydatniają różne epitety, nieraz obficie nagromadzone, np.: najnamiętniejsza, szlachetna, szczera — cfoSpoTotTYj, crcouSaia, ywiaia (Ep. 38); szczera, gorąca, czysta, nie- obłudna, stała, niezmienna — yvycria, $ e p [r | , elXtxpiW)<;, a v u ~ ó x p iT o ę ,

<xxiv7jToę, AnepirpmTOfi (Ep. 35); szczera, gorąca, stała, niezmienna — yvY)<jla, 8-epp.^, axXivr)ę, aTceptTpETiTo; (Ep. 37). N ie waha się nazwać uczucia, którym go darzy przyjaciel, „szaloną miłością” (sp«ę p.avtxóę) (Ep. 80). Miłość o takich- przymiotach zw ycięża czas i śmierć, trw a po wieczność. „W szystko inne ulega, i poddaje się działaniu Czasu, kończy się i starzeje [...], jedynie miłość nie doznaje tego rodzaju szkody; nie tylko nie słabnie z upływem lat, ale nawet przez śmierć nie zostaje przer­

wana” (Ep. 63). Pokonuje też zwycięsko przestrzeń, potrafi zachować swą siłę na odległość; Jan często (np. Ep. 46, 62, 66, 214) o tym zapewnia przyjaciół, z którym i rozłączyło go wygnanie. „Jesteśm y z tobą miłością związani i życzliwością, a tutaj tak ciebie widzim y, jakbyś bVł obecny. Bo taki jest wzrok miłości: ani odległość drogi go nie mąci, ani czas nie osłabia” (Ep. 36). Można kochać nawet osobę nigdy nie widzianą (Ep. 66), bo zalety duszy rodzą miłość do drugiego człowieka, podstawą p rzy­ jaźni staje się apsr^ (Ep. 23; 36). Zrozumiałe, że wygnaniec akcentował „oczy przyjaźni” , dosięgające przyjaciół poprzez odległość czasową, ale tęsknił silnie do ich obecności; uważał, że wewnętrzna logika uczucia w y ­ maga obecności fizycznej tych, z którym i złączyła nas miłość. W listach w yraża raz po raz pragnienie x « t ’ S8stv (ujrzeć oczyma). Rozumiał też dobrze, jak bolesną jest rzeczą rozłąka, t o x£y«p taJat, dla przyjaciół.

N ie jest to bow iem ła tw a w alk a, lecz w y m a g a duszy bardzo silnej i um ysłu m iłu ­ jącego mądrość, by znieść rozłąkę z duszą ukochaną. K to to m ówi? Jeśli ktoś um ie szczerze kochać, jeśli ktoś zna siłę miłości, wie, co chcę powiedzieć.

Odwołuje się do przeżyć św. Pawła. Apostoł, k tó ry zniósł ty le trudów i cierpień, który zdawał się być doskonale oderwany od wszystkiego, b ył do głębi poruszony rozłąką z ukochanym uczniem Tytusem.

P oniew aż tym, którzy kochają, nie w ystarcza zw iązek dusz, <{u>X7) covSsSźa&ca, nie przynosi im to dostatecznej pociechy, lecz o dczuw ają potrzebę obecności fizycz­ n ej; jeśli nie jest ona im dana, w ted y p ozbaw ien i są niem ałej części radości.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wzruszona Danusia idyłonlła się w milczeniu i pośpieszyła do klasy, gdzie lekcja już się była

– zadaniem dzieci jest dokumentowanie działań prowadzonych przez dzieci za pomocą kamery, aparatu, telefonu – decyzję podejmują dzieci.. Podsumowanie zajęć: dzieci

– zadaniem dzieci jest dokumentowanie działań prowadzonych przez dzieci za pomocą kamery, aparatu, telefonu – decyzję podejmują dzieci.. Podsumowanie zajęć: dzieci

Zadaniem dzieci jest nagrać zapowiedź pogody na udany piknik w przedszkolu.. Zadaniem dzieci jest zapisać na kartce i nadać

przyjaciół domaga się użyteczności nie wyrażonej umową (chodzi o pierwszy z wymienionych rodzajów użyteczności) a drugi oferuje użyteczność prawną. Autor Komentarza

Nietrudno za- uważyć, że tym „pierwszym krokom” towarzyszą różne objawy kryzysu nadziei, którego źródłem jest także bezradność wobec niepokojących

daj tylko raz we współczesnej prozie polskiej pojawia się obraz stanowiący dokład- ne odwrócenie motywu CHRYSTUSA WSPÓŁCIERPIĄCEGO. W

Conclusions: The applicable requirements contained in the provisions of commonly applicable law and industry guidelines regarding fire access roads and fire department connections