• Nie Znaleziono Wyników

Filozofia pierwsza, metafizyka, ontologia : z dziejów pojęć, koncepcji i doktryn

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Filozofia pierwsza, metafizyka, ontologia : z dziejów pojęć, koncepcji i doktryn"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Rosiak

Filozofia pierwsza, metafizyka,

ontologia : z dziejów pojęć, koncepcji

i doktryn

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Philosophica nr 14, 5-41

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S F O L IA P H IL O S O PH IC A 14, 2001 M arek R osiak F IL O Z O F IA P IE R W S Z A , M E T A F IZ Y K A , O N T O L O G IA Z D Z IE J Ó W P O J Ę Ć , K O N C E P C JI I D O K TR Y N 1. F IL O Z O F IA P IE R W S Z A

W ym ienione w ty tu le nazw y dyscyplin byw ały w dziejach filozofii stosow ane ju ż to ja k o synonim y, ju ż to ja k o określenia różne, choć niekiedy ze so b ą pow iązane1. Najwcześniej pojaw iło się pojęcie „filozofia pierw sza” (i; π ρώ τη φ ιλοσοφ ία ) - pierwszy użył go A rystoteles. W V I(E) księdze

M e ta fizy k i (tytuł późniejszy od dzieła) w yróżnił on trzy rodzaje filozofii

teoretycznej: fizykę, m atem atykę i teologię, staw iając przy tym pytanie o ich właściwe uszeregowanie. Ja k o k ry teria pierw szeństw a przyjął dw a aspekty p rzedm iotu danej nauki: niezm ienność i zdolność d o sam odzielnego istnienia - o b a spełniała tylko teologia, jak o n au k a o substancji nie podlegającej zm ianom (ή θεολογική περί το χω ριστόν ον καί ακίνητον)2. P ozostałe działy filozofii teoretycznej spełniały tylko po jednym z w ym ienionych kryteriów . T o zaś, co zm ienne (nietrw ałe) i niezdolne do sam odzielnego istnienia, czyli przypadłość (σομβεβηκός, accidens), zdaniem A rystotelesa, zasadniczo nic m oże być przedm iotem poznania teoretycznego. Stagiryta, nie poprzestając n a utożsam ieniu filozofii pierwszej z teologią, uznał, że Bóg nie stanow i jedynego przedm iotu b ad an ia pierwszej filozofii - n au k a ta zajm uje się rów nież substancjam i podlegającym i zm ianom , tyle że w bard zo szczególny sposób. B ada on a „ b y t jak o b y t” czy też „b y t ja k o będący” (το Sv ή ον)2, a więc byt w aspekcie tego, co w procesie zm ian sam o się nie zm ienia, co

1 Z ob. np.: H. B u r k h a r d t , B. S m i t h , Handbook o f M etaphysics and Ontology, M u nich 1991; K . A j d u k i e w i c z , Zagadnienia i kierunki filozofii, W arszaw a 1949; T . C z e ż o w s k i , O m etafizyce, je j kierunkach i zagadnieniach, T o ru ń 1948; M . S l r ó ż e w s k i,

Struktura m eta fizyki średniowiecznej, [w:] Historia filo zo fii średniowiecznej, red. J. Legowicz,

W arszaw a 1979.

2 M et. 1026а, 1064a; zob. też A r y s t o t e l e s , D zieła wszystkie, t. 7, s. 57.

3 M et. 1003а nn.

(3)

6 M a rek Rosiak

„przyjm ując przeciw ieństw a” 4, sam o „nic m a przeciw ieństw a” 5. Ów nie­ zm ienny, trw ały rdzeń (το τ ί ήν είναι, quod quid erat esse), k tóry gw arantuje każdem u bytowi tożsam ość, stanow i jego „ c o ” (τ ί ιίστιν, quidditas), czyli istotę (είδος, essentia). Wyżej przytoczony słynny zw rot z początku IV (J') księgi M e ta fiz y k i d a ł znacznie później asu m p t do u tw o rzen ia term inu „ o n to lo g ia ” , n ato m iast sam A rystoteles, uzupełniając określenie przedm iotu pierwszej filozofii, stwierdził, że w skład om aw ianej n au k i w chodzi też badanie nie tylko sam ych substancji (ai ονσίαι) ja k o takich, lecz także tego. co im ja k o substancjom przysługuje - ich atry b u tó w (τά νκάρχοντα καθ'

αίπο) — a wreszcie i „pojęć takich, ja k ‘ro d zaj’ i ‘g atu n ek ’, całość i ‘część’” ".

N ależy jeszcze zauważyć, że, według Stagiryty, do filozofii pierwszej należy rów nież badanie aksjom atów i pierwszych zasad. O ile te pierwsze są pewnymi tw ierdzeniam i7, o tyle drugie m o g ą być rozum iane różnie8 - są w śród nich przyczyny rzeczy czw orakiego rodzaju (τά Unia - stąd filozofia pierwsza zw ana jest też aitiologią), ale i tożsam e z aksjom atam i „zasady w spólne” (άρχαί κοινά i), obow iązujące we w szystkich n a u k a c h 9, ja k np. zasad a sprzeczności10. M o żn a więc zauw ażyć u A rystotelesa różne okreś­ lenia tej samej n au k i (zwanej przezeń także po prostu m ąd ro ścią - σοφία) - on sam trak to w ał je ja k o kom plem entarne, a m oże naw et rów now ażne. Pow stałe później term iny: „m etafizyka” i „ o n to lo g ia” in terp reto w an o w n a ­ w iązaniu do tych określeń, nie zawsze jed n a k przy założeniu ich w spół­ zależności.

Scholastycy akceptow ali A rystotelesow skie określenia filozofii pierwszej ja k o nauki form ułującej pierwsze zasady bytu bądź poznania, utożsam iając w zasadzie jej przedm iot z przedm iotem m etafizyki. Poniew aż jed n a k Pism o Święte stało się tym czasem now ym źródłem wiedzy o bycie boskim , pow stała kw estia ustosunkow ania jego św iadectw a do w yników osiąganych w badaniu filozoficznym . Aleksander z H ales w swojej Sum m a universae theologiae nazyw a filozofię pierwszą „teologią filozofów ” , odróżniając ją od teologii objaw ionej, a tym sam ym i oddzielając poznanie rozum ow e od wiary. W kwestii przedm iotu filozofii pierwszej A leksander o d ró żn ia dwie sprawy:

4 Kat. 4a. s M et. 1087b.

4 M et. 1005a, §2. W sprawie A ryslotelesow skich dociekań nad substancją, patrz: G . li. M . A n s c o m b e , Arystoteles, [w:] G . E. M . A n s c o r a b e , T. G e a c h , Trzej filozofow ie. W arszaw a 1981.

1 Por. M et. 996b-997a.

0 Pojęcie zasady badane jest w szerokim kontekście, W. S t r ó ż e w s k i , Pytaitia o ,,archó", zwl. §3, [w:] t e n ż e , Istnienie i sens, K rak ó w 1994, s. 7 nn.

» M et. 1005a - 1005b.

10 W sprawie roli pojęć „zasada” i „przyczyna” u A rystotelesa patrz: K . N a r e c k i ,

(4)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 7 przedm iot właściwy, o którym (de qua) ta n au k a trak tu je i przedm iot w pewnym szerszym sensie, w okół którego czy przy którym (circa quam ) jej dociekania się sk u p ia ją (w tradycji scholastyczej nazyw a się to o d ­ pow iednio przedm iotem form alnym i m aterialnym ). W filozofii pierwszej przedm iotem pierwszego rodzaju jest byt ja k o tak i, drugiego - aktualnie istniejąca je d n o s tk o w a su b sta n c ja 11. R ozróżnienie to m o ż n a p ró b o w ać tłum aczyć rozm aicie: analogicznie do przeciw staw ienia treści i zakresu albo p u n k tu dojścia i w yjścia n auki. Tom asz z Akwinu w k o m en tarzu do

M e ta fizy k i A rystotelesa stw ierdzał, że teologia zajm uje się bytem n iem ate­

rialnym , m etafizyka - bytem jak o bytem , a filozofia pierw sza - „pierw ­ szymi zasad am i” rzeczy12 (kryterium przedm iotow e). W k o m en tarzu do De

Trinitate Boecjusza z kolei tw ierdził, że pierwszą filozofią jest ta n au k a,

której wszystkie inne zaw dzięczają swe zasad y 13 (kryterium m etodologicz­ ne). D odajm y, że bada on a rów nież swoje w łasne z asad y 14. Duns Szkot z kolei za przedm iot filozofii pierwszej uw ażał „b y t w tej m ierze, w jakiej jest bytem ” (ens inquantum ens est) o raz „rzecz wedle jej istoty i bytow o- ści” („res secundum suam quidditatem et en titatem ” ) 15. Z określeniam i tym i zw iązana jest charakterystyczna d la Szkota zm iana nastaw ienia ba­ daw czego z tego, co faktycznie istnieje, n a to, co - m ając określoną istotę - niekoniecznie istnieje, ale istnieć m oże. W te n sposób stal się on jednym z najbardziej prom inentnych przedstaw icieli stanow iska określonego przez h istoryków filozofii ja k o esencjalizm (w odróżnieniu od egzystenejalizm u 1Λ). M etafizykę zaś charakteryzow ał ja k o „pierw szą n aukę o tym , co pierwsze w p orządku p o zn an ia” („p rim a scientia scibilis p rim i” ) 11. O statni z k o ry ­ feuszy scholastyki, Francisco Suárez, choć w swoich D isputationes M eta-

physicae1B głosi synonim iczność filozofii pierwszej i m etafizyki, zd rad za już

je d n a k ch arakterystyczną dla czasów now ożytnych zm ianę perspektyw y: filozofia pierw sza m a b ad ać nie zasady rzeczy, lecz zasad y p o zn an ia , w szczególności zaś prow adzić logiczną analizę pojęcia bytu i pojęć p o ­ k rew nych19.

11 Jeśli chodzi naLomiast o teologię objaw ioną, to m am y ja k o jej przedm ioty odpow iednio Boga, a z drugiej strony słowa oraz symbole, w których treść w iary się zawiera. Por. J. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch der Philosophie, t. 5, Basel 1970, kol. 1217 oraz P. B ö h n e r , E. G i l s o n , Historia filo zo fii chrześcijańskiej, W arszaw a 1962, s. 456-458.

12 T o m a s z z A k w i n u , In X I I Libros, Proemium, Taurini 1950. 13 T e n ż e , Expositio, q. 5, a. 1.

14 T e n ż e , In X I I Libros..., VI, 1. Por. J. R itter, K . G ründer, Historisches Wörterbuch..., t. 5, kol. 1222.

15 D u n s S z k o t , In libros Elenchorum quaestiones, [w:] Opera omnia, Paris 1892, q. 1. 16 Dziejom tej opozycji pośw ięcona je st książka: E. G i l s o n , B yt i istota, W arszaw a 1963. 17 T e n ż e , Quaestiones, VI, q. 4, n. 3.

18 P. S u á r e z , M etaphysicae Disputationes, [w:] Opera omnia, Paris 1856, D isp. 1 І 3.

(5)

8 M a re k Rosiak

Francis Bacon, zajm ując się klasyfikacją nauk, rów nież w ygłaszał zbliżone poglądy. W edług niego filozofia pierw sza je st m a tk ą innych n au k , obejm uje ich w spólne aksjom aty i takie „tran scen d en taln e” określenia, jak : „w iele” , „ k ilk a ” , „p o d o b ień stw o ” , „ró żn ica” , „ b y t” , „n ieb y t” 20. D la m etafizyki B acon znajdow ał n ato m iast inne określenie: m iała to być n a u k a badająca dw ie z czterech w yróżnionych przez A rystotelesa przyczyn rzeczy, form ę i cel, podczas gdy pozostałym i dw iem a — m a te rią i przyczyną spraw czą - m iała się zajm ow ać fizyka.

Kartezjusz, k tó ry trak to w ał synonim icznie określenia „filozofia pierw sza” i „m etafizyka” , użył pierwszego z nich w tytule swego głów nego dzieła, drugiego natom iast w nie mniej słynnej m etaforze drzew a filozofii. K orzeniam i owego drzew a - zasadam i pozn an ia - są „w yjaśnienie głów nych atry b u tó w B oga, niem aterialności naszych dusz o raz w szystkich jasnych i prostych pojęć, k tó re p o sia d a m y ” 21. S am a m e ta fo ra w ydaje się w skazyw ać, że z w ym ienionych dw óch synonim ów „filozofia pierw sza” jest tu jednak bardziej stosownym określeniem. Należy przypom nieć, że K artezjusz radykalnie skrytykował, a właściwie zupełnie odrzucił, tradycję metafizyki scholastycznej22. P o pierw sze, orzekł, że rzecz należy rozw ażać nie „ja k o rzeczyw iście istniejącą” , lecz „w sto su n k u do naszego p o zn an ia” , „o tyle tylko, o ile ją um ysł poznaje” 23. Intuicja, będąca aktem bezpośredniego p o znania, m a za przedm iot przede wszystkim sam e w ładze poznaw cze, od których „zależy poznanie w szystkich innych rzeczy” 24, a w drugiej kolejności pewne „ n a tu ry p ro ste” 2S trojakiego rodzaju: czysto intelektualne, czysto m aterialne i wspólne. Są w śród nich pojęcia i ak sjom aty26, a także ich „pryw acje i negacje, o ile je pojm ujem y, poniew aż nie m niej praw dziw e jest poznanie, dzięki którem u w idzę intuicyjnie, co to jest nicość lub chwila, lub spoczynek, niż to, dzięki k tó re m u rozum iem , co to je st istnienie lub trw an ie, lub ru c h ” 27. D ia k o n tra stu przytacza scholastyczną definicję ruchu i stw ierdza: „ K tó ż zaiste, rozum ie te słowa? K tó ż nie wie, co to jest ruch, i k tó ż nie przyzna, żc szukali oni [tj. scholastycy - M .R .] dziury w całym? [...] rzeczy tego rodzaju nigdy nie pow in n o się w yjaśniać żadnym i definicjam i, byśm y zam iast prostych, nie ujm ow ali złożonych” 28. T a k więc w K artczjańskiej koncepcji m etafizyki ordo cognoscendi zajm uje m iejsce ordo essendi. Filozofia zw raca

20 F. B a c o n , On the Dignity and the Advancement o f Learning, vol. 3, London 1900, s. 2-4. 21 R. D e s c a r t e s , Zasady filo zo fii, W arszaw a I960, s. 366.

22 E. G i l s o n , B y t i istota, s. 142-143.

23 R. D e s c a r t e s , Prawidła kierowania umysłem, W arszaw a 1958, s. 62 nn. 24 T a m ż e, s. 39 nn.

25 T a m ż e, s. 27.

26 T a m ż e, s. 63 nn.

21 T a m ż e , s. 64 nn. 2H T a m ż e , s. 71 nn.

(6)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 9

się nic ku tem u, co pierwsze w p o rząd k u bytow ym , lecz ku tem u, co pierwsze w po rząd k u poznaw czym . M a to być wiedza d o starczająca nie tyle p o z n a n ia b y t u , co p o z n a n i a bytu. N aw et Bóg pojaw ia się w jej kontekście nie tyle ja k o zasada bytu, ile p oznania (gw arant jego pew ności)2'J.

U czeń Leibniza - Christian W olff - stworzy! system filozoficzny, w którym pró b o w ał d o k o n ać postulow anej ju ż przez jego nauczyciela „em endatio philosophiae prim ae” , naw iązując do kartezjańskiej krytyki filozofii scholas· tycznej. W szystkie trzy z rozw ażanych przez nas określeń znalazły swoje miejsce w jego systemie. W tytule swego głów nego dzieła utożsam ił on filozofię pierwszą z o n to lo g ią30. N a u k a ta, ja k o scientia fundam entalis, trak tu je o pierwszych zasadach i pojęciach, stosow anych w m yśleniu („prim a p rincipia notionesque trad it, q uae in ratio cin an d o usum h a b e n t” )33.

U jego ucznia i krytyka, Im m anucla K anta, znajdujem y p o stu lat p o ­ przedzenia m etafizyki przez tzw. filozofię transcendentalną, k tó ra m iałaby za zadanie zbadać kw estię samej możliw ości, czy to m etafizyki, czy po­ zn an ia w ogóle32. Z achow ana jest więc tu idea filozofii pierwszej, choć sam ego term inu K a n t nie używa. Ideę filozofii transcendentalnej podej­ m uje Edmund H usserl, nadając jej zm odyfikow any sens. W edług niego, filozofia pierw sza to n a u k a o tran scen d en taln ej po d m io to w o ści; z niej w szystkie in n e n a u k i w yw odzą sw oje p o d sta w o w e p o jęcia i zasad y . W tym sensie poprzedza ona wszystkie dyscypliny filozoficzne, ug ru n ­ tow ując je m etodologicznie i teoretycznie33. N ależy do niej „całość czys­ tych (apriorycznych) zasad wszelkiego m ożliwego p o zn an ia i ogól w nich system atycznie zaw artych, a więc w sposób czysty z nich dedukow alnych apriorycznych p raw d ” 34. Filozofia pierwsza zostaje u to żsam io n a z tra n s ­ ce n d e n ta ln ą fenom enologią sto su jącą zabiegi red u k cji (επ ο χή ) różnego rodzaju i sto p n ia 3S.

Z k ry ty k ą tak rozum ianej filozofii pierwszej w ystąpił N icolai H artm ann D la niego filozofią pierwszą staje się ponownie ontologia, lecz z zastrzeżeniem,

ż e nie je st b u d o w an a ja k o spekulatyw ny system , lecz „o d d o łu ” , tj. z uw zględnieniem stanu pozostałych dziedzin badaw czych. W ten sposób

29 Por. J. K i l l e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch..., t. 5, kol. 1241.

30 Ch. W o l f f , Philosophia prim a sive Ontologia, Hildesheim 1962. 31 Tam że, §1. Por. II. B u r k h a r d l , В. S m i t h , Handbook..., s. 276, 947.

32 I. K a n t , K rytyka czystego rozum u, t. 1, W arszaw a 1957, s. 88 i t e n ż e , Prolegomena. W arszaw a 1960, s. 40.

33 E. H u s s e r l , Erste Philosophie. Erster Teil, T he H ague 1956, s. 5, t e n ż e , Erste

Philosophie. Zw eiter Teil, T he H ague 1953, s. 4.

34 T e n ż e , Erste Philosophie. Erster, Teil s. 13 n.

35 T e n ż e , Ideen zu einer reiner Phänomenologie, cz. II, r. 4, T he H ague 1976, s. 108-119. W sprawie pojęcia redukcji u Husscrla patrz: К . Święcicka, Husserl, W arszaw a 1993, s. 49-51. 61-69.

(7)

10 M a re k Rosiak

philosophia p rim a staje się zarazem philosophia u ltim a 3β. W iąże się to

z fak tem odm ienności p o rz ą d k ó w ontycznego i poznaw czego. T o , co bytow o pierwsze, nie je st pierwsze w p o rząd k u poznaw czym 37.

U M a rtin a H eideggera spo ty k am y p ró b ę w yjścia w p oszukiw aniu d y ­ scypliny fundam entalnej p oza obszar filozofii w ogóle. N aw iązując do, cytow anej wcześniej, K artezjańskiej m etafo ry drzew a filozofii, staw ia on p ytanie, w jakiej glebie tkw ią korzenie drzew a, z jak ieg o p o d ło ża czerpią one soki i siły, k tó ry ch udzielają całem u drzew u38. Jest to więc pytanie 0 źródło sam ej m etafizyki. Ź ródłem owym m iało b y zostać bycie (Sein), w odróżnieniu od tego, co jest (Seiendes). Staje się to pow odem szcze­ gólnego rozdw ojenia kw estii filozofii pierwszej w m yśli H eideggera. T w ierdzi o n, że filozofią pierw szą w tradycji zachodniej była m etafizy k a ro zu m ian a ja k o n a u k a o bycie ja k o bycie39. Z arazem jed n a k usiłuje on przekroczyć tę tr a d y q ç i zbudow ać n o w ą dyscyplinę podstaw ow ą, n azw an ą „egzy­ ste n c ja ln ą a n a lity k ą je s te s tw a ” (D asein) lu b o n to lo g ią fu n d a m e n ta ln ą , w ram ach któ rej dopiero stałoby się m ożliw e badanie bycia10. Refleksja n a d nim zo stała je d n a k ostatecznie p o tra k to w a n a przez H eideggera nie ty le ja k o filo z o fia p ierw sza, ile raczej ja k o „ k o n ie c filo zo fii” 11, ja k o p o stu la t zerw ania z całą trad y cją myśli zachodniej, k tó ra - zdaniem H ei­ deggera - ponosi odpow iedzialność za zw yrodnienie cywilizacji w spółczesnej. S kądinąd po d o b n ie brzm iące postulaty k o ń ca filozofii (co m iałoby jed n ak polegać nie tyle na zanegow aniu tradycyjnej p roblem atyki filozoficznej, ile raczej n a jej w yklarow aniu i parcelacji pom iędzy nauki szczegółowe) były staw iane przez ru ch pozytyw istyczny. Pom im o tego, współcześni nam przedstaw iciele tego n u rtu z lubością przytaczali rozw ażania H eideggera ja k o egzcm plaryczny przypadek nonsensow nego b ełk o tu 12.

Interesujące przekształcenie H eideggerow skiego p ro jek tu podstaw ow ej dyscypliny filozoficznej jest dziełem współcześnie żyjącego ucznia, interpretatora 1 w końcu k rytyka H eideggera - E rnsta Tugendhata. F ilo zo f ten zadedykow ał pam ięci swego m istrza książkę, w której staw ia tezę, iż fundam entalne pytanie o zrozum ienie „b y cia” m oże n ab rać „k onkretnego i zrozum iałego znaczenia” jedynie w tedy, gdy do problem u podejdzie się od strony analizy

36 M . H a r t m a n n , M yśl filozoficzna i je j historia. System atyczna autoprezentacja, T oruń 1994b, s. 132-134.

31 T e n ż e , O podstawach ontologii. Drogi i cele analizy kategorialnej, T o ru ń L994a, s. 42. 38 M . H e i d e g g e r , Budować, mieszkać, myśleć. Eseje wybrane, W arszaw a 1977, s. 59 n. 35 T e n ż e , Kant a problem m etafizyki, W arszaw a 1989, s. 14.

40 Tam że, r. 4C , o ra z t e n ż e , Bycie i czas, §4-5.

41 T e n ż e , Koniec filo zo fii i zadanie m yślenia, [w:] M . S i e m e k , Drogi współczesnej

filo zo fii, W arszaw a 1978, s. 202-222.

42 Por. R. C a r n a p , Überwindung der M etaphysik durch logische Analyse der Spracht·., „E rk en n tn is” 1931, n r 2, s. 229-232.

(8)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, antologia U języka, a k o n k retn ie - zdań podm iotow o-orzecznikow ych43. W ten sposób

filozofią pierw szą stałaby się filozofia języka, a przynajm niej sam a m e to d a analityczna m iałaby się okazać właściwa dla jej upraw iania. T ry b przy ­ puszczający w o statn im z d a n iu je s t o tyle u zasad n io n y , że m yśliciele, reprezentujący tradycję analityczną, z zasady zajm ują postaw ę „od szcze­ gółu do o g ó łu ” i przez to raczej u nikają program ow ych deklaracji i ogól­ nych podziałów , w ram ach k tó ry ch pojaw ia się pojęcie filozofii pierw szej44.

2. M ETA F IZY K A

Spośród rozw ażanych określeń właśnie to - chociaż w pew nym sensie najbardziej okazjonalne, a w każdym razie relatyw ne - m a najbogatsza historię. W spraw ie pow szechnie znanej genezy term in u d o d ać m ożna, że m erytoryczny sens tego określenia nie przypadkiem bynajm niej zgodny je st z sensem dosłow nym . Andronikos z Rodos, um ieszczając księgi p o ­ św ięcone nauce o „bycie ja k o ta k im ” po księgach fizycznych, zrobił ta k nie bez kozery - grecki przyim ek μετά znaczy bow iem nie tylko „ p o ” , lecz tak że „ p o z a ” . T a k więc p o rząd ek , ja k i tra k ta to m m istrza n ad ali uczniow ie, odw zorow yw ał niejako p orządek bytu i rozpraw y o tym , co p oza sferą św iata fizycznego, następow ały p o rozpraw ach dotyczących dziedziny zjaw isk fizykalnych45. C hoć to w łaśnie arystotelicy ukuli term in „m etafizy k a” , to jed n ak w zw iązku z tym , że przew ażało w tej szkole nastaw ienie em piryczne, problem atyki stricte m etafizycznej raczej tam nic rozw ijano. M o żn a w spom nieć tylko, że jeden z w ybitniejszych k o m en ­ ta to ró w F ilozofa - A leksander z Afrodyzji - zaakcentow ał, że pierw otnym i najw łaściw szym przedm iotem m etafizyki je st su b stan cja pierw sza, tj. k o n k retn e, istniejące indyw iduum 46. W spom niana pro b lem aty k a stała się za to dziedzictwem ncoplatoników, którzy n a ogół rozum ieli m etafizykę ja k o wiedzę o A bsolucie, w ten sposób naw iązując d o A rystotelesow skiego p ara d y g m a tu teologii. D o ta k rozum ianej m etafizyki w łączano pew ne

43 E. T u g e n d h a 1, Vorlesungen zur Einführung in die sprachanalylische Philosophie, F ra n k fu rt a. M . 1976, Przedm ow a i wyklad 3.

44 C hociaż daje się odszukać deklaracje o zbliżonym sensie z czasów, gdy w ierzono, że logika form alna jest kam ieniem filozoficznym, n p . u R ussella - w zakończeniu 2 w ykładu ze zbioru Our Knowledge o f External W orld czy u C arn ap a - w Philosophy and Logical S yntax, r. 1, §7.

45 Por. M. A. K r ą p i e c , M etafizyka. Zarys teorii bytu. Lublin 1978, s. 27; M . H e i d e g g e r ,

Kant a problem m etafizyki, W arszaw a 1989, s. 12.

(9)

12 M a rek Rosiak

dyscypliny pom ocnicze, np. ep o p ty k ę47 - w prow adzenie do osiągnięcia wizji A b so lu tu i dialek ty k ę - w iedzę d o ty czącą definicji i ro zró żn ień , ja k ie należało opanow ać, zanim intelekt wzniósł się d o takiej wizji. W perspek­ tywie epoptyki zyskała m etafizyka w alor wiedzy tajem nej, ezoterycznej - ten k o n tek st ostał się w potocznym rozum ieniu term inu. D ialektyka n ato m iast, ja k o sztuka operow ania czystymi pojęciam i, skojarzyła m etafi­ zykę z nadzm ysłow ością. U niektórych neoplatoników , ja k Jam blich, m e ta ­ fizyka w yrodziła się w końcu w rodzaj m agii, teurgię, tracąc ch arak ter teoretyczny.

W ytworzył się w tej szkole zwyczaj „uzgadniania” A rystotelesa z Platonem - w ram ach tego podejścia w arto w spom nieć o p róbach P roklosa, aby w w ykładzie m etafizyki połączyć d o k try n y P la to n a i A rystotelesa z m etoda d o w o d u m atem atycznego, w y p raco w an ą przez E uklidesa. P ró b o w ał on m ianow icie z pojęcia Plotyńskiej Jedni w ydedukow ać tw ierdzenia opisujące całą rzeczywistość. Jest to bodaj pierwsza p ró b a uczynienia z m etafizyki czegoś w rodzaju nauki aprioryczno-dedukcyjnej40. U czeń P roklosa - Лш- moniusz uw ażał n ato m iast m etafizykę za n aukę o tym , co niem aterialne, o statn i szczebel ap o k ata stazy duszy, k tó ra proces p o w ro tu d o swego źródła - A bsolutu - rozpoczyna od ćwiczeń logicznych, przechodząc następnie do etyki i fizyki, aby wreszcie poprzez m atem atykę dotrzeć do m etafizyki44. Z uwagi n a przyrodzoną słabość ludzkich w ładz poznaw czych jest m etafizyka filozofią o statn ią w sensie czasowym.

W średniowieczu, zanim dziedzictwo myśli antycznej zapłodniło scholastykę, podlegało opracow aniu przez myślicieli arabskich. Awicenna określa metafizykę ja k o n aukę pierw szą lub o tym , co jest p o za n a tu r ą 50 i pewnej jej części usiłuje nadać, po d o b n ie ja k Proklos, postać d edukcyjną51. Z a właściwy przedm iot tej nauki uw ażał on byt absolutny ja k o tak i o raz w łasne stany bytu, będące dlań cecham i istotnym i (np. jed n o i wiele, m ożność i akt. m ożliw ość i konieczność, przyczyna i skutek, substancja i p rzypadłość)52. S taw iając pytanie o n atu rę bytów , stanow iących przedm iot kontrow ersji w sporze o uniw ersalia, A w icenna form ułuje sw ą oryginalną koncepcję „trzeciej” n atu ry (natura tertia) tego, co jakościow e. P rzykładow o, końskość, k tó ra obecna w każdym poszczególnym koniu jest czymś jednostkow ym .

47 Od ίη ο η τώ ω - patrzeć, oglądać, strzec; także: otrzym ać ostatnie i najwyższe święcenie w m isteriach elcuzyjskich, a więc d oznaw ać najwyższego szczęścia. T erm inologia naw iązuje do PlaLona - p o r. Fajdros 250c; Uczta 210e nn.

40 II. B u r k h a r d t , B. S m i t h , Handbook..., s. 41.

44 Z. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch..., I. 5, kol. 1208. s0 A w i c e n n a , Księga wiedzy, W arszaw a 1974, s. 74.

51 Рог. M . M a r k o w s k i , Logika, je j recepcja i zastosowanie, [w:] Historia jilozojli..., s. 130 sz Tam że, s. 77 n.

(10)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 13 a orzek an a o k oniach ja k o pojęcie m a c h arak ter ogólny, sam a w sobie, bez uw zględniania tych uw arunkow ań, nie jest ani jed n o stk o w a, ani ogólna: jest końskością ja k o ta k ą (eąuinitas tantum )53. W ram ach m etafizyki m ożna pytać o Boga: czym jest i czy jest, ale poniew aż, według A w icenny, żadna n a u k a nic m oże sam a wykazywać istnienia właściwego d la niej przedm iotu, więc Bóg m o że być d la m etafizyki jed y n ie przed m io tem niew łaściw ym (■quaesitum) 54. Jak o przesłanki do dow odu istnienia Boga A w icenna przyjm uje tylko określone aksjom aty (np. praw o przechodniości identyczności), bez­ p ośrednie św iadectw o zm ysłów i tw ierdzenia ak cep to w an e jednogłośnie przez całą tradycję islam sk ą55. Ja k należy rozum ieć tw ierdzenie Awicenny, że ogólność i szczegółowość, m ożność i a k t itd., są istotnym i cecham i bytu absolutnego? Oczywiście nie tak , że k ażd a z nich przysługuje tem u sam em u bytow i, skoro się param i wykluczają. Raczej więc tak , że każdem u bytowi przysługuje dokładnie jedno określenie z każdej spośród takich par, a na d o d a te k fak t owego przysługiw ania wypływ a w prost z samej bytow ości5" - w ykorzystał to później D uns Szkot w swojej koncepcji transcendentaliów dysjunktyw nych (p atrz s. 15).

D rugi z wielkich arabskich arystotelików , Awerroes, krytykow ał Awiccn- nę przede wszystkim za jego m etafizyczną tezę o realnej różnicy między isto tą i istnieniem w bytach skończonych. Szła za tym je d n a k i krytyka samej koncepcji m etafizyki - zdaniem A w erroesa, jej przedm iotem nie jest byt absolutny, lecz jednostkow y byt rzeczywistego indyw iduum . D latego dzieli m etafizykę n a dwie części: je d n a m a za przedm iot to, co jest dla człow ieka pierw sze w p o rz ą d k u poznaw czym , tj. su b stan cję zm ysłow ą; d ru g a - „su b stan cję a b stra k c y jn ą ” , tj. n iem aterialn ą. W p o d ziale tym m o ż n a ju ż dojrzeć późniejszą koncepcję metaphysica specialis. D o pierw ­ szego działu m etafizyki zalicza A w erroes - także w opozycji do A wicenny - n aukę o przypadłościach. N ie o konkretn y ch przypadłościach określonej substancji, rzecz jasn a, skoro są one z n atu ry czymś przypadkow ym , lecz w łaśnie o samej naturze przypadłości. Jest to konsekw encją fak tu , że do istoty substancji zmysłowej należy p o siad an ie przypadłości. W kw estii przedm iotu drugiej części m etafizyki, A w erroes także różni się od A w icen­ ny: przesuw ając zagadnienie dow odu istnienia Boga n a teren fizyki, m oże - pozostając w zgodzie z w arunkiem , że k a ż d a n a u k a zakłada ju ż istnienie swego przedm iotu - uczynić Boga jednym z właściwych przedm iotów samej m ctafizykiS7.

53 O bjaśnienie lej koncepcji m ożna znaleźć w: W. S t r ó ż e w s k i , Slruklura m eta fizyki.... s. 214.

54 Tam że, s. 78. Por. J. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch..., t. 5, kol. 121 !

55 Tam że, s. 5-7. Por.: H . B u r k h a r d t , B. S m i t h , H andbook..., s. 43.

и Tam że, s. 62.

(11)

14 M a re k Rosiak

Scholastycy nie podejm ow ali p o stu latu uczynienia z m etafizyki nauki dedukcyjnej58. U w spółczesnego Tom aszow i z A kw inu aw erroisty, Sigcra z B rabancji, znajdujem y, pośród zagadnień m etafizycznych, p o ra z pierwszy postaw ione pytanie, k tó re zyskało sławę znacznie później w radykalniejszej wersji Leibniza: „D laczego coś raczej istnieje niż nie?” Siger uznaw ał takie pytanie za sensowne tylko w odniesieniu do określonego bytu skończonego, naw et ogółu takich bytów , lecz nie w stosunku do całości bytu w ogóle (łącznie z Bogiem). T a k postawione pytanie jest bowiem pytaniem o przyczynę, tej zaś w ostatnim w ypadku p odać niepodobna. P ośród ogółu tego, co jesi bytem , w yróżnia Siger cztery stopnie bytow ania: byt w sobie (ens per se), właściwy substancji i trzy odm iany bytu przypadłościow ego (ens per accidens)

- w pełni ak tu aln y byt pozytyw nej przypadłości, niecałkow icie aktualny,

zm ieszany z potencjalnością byt procesuálny (ruch, staw anie się, przem ijanie itd.) o raz byt właściwy brakow i czegoś (privatio). D o ostatniej klasy zalicza tzw. entia dim inuta - przedm ioty istniejące tylko w um yśle59. W łączenie bytów trzech o statn ich rodzajów do zakresu m etafizyki je st w yraźnym zerw aniem z oryginalną koncepcją A rystotelesa60.

U T om asza z Akwinu, ja k ju ż w spom niano (p atrz s. 7), przedm iot m etafizyki to byt jak o byt (ens simpliciter, ens commune, ens universale). Jego częścią, o b o k bytu p o zam e n taln eg o (ens naturae), je s t byt tylko pom yślany, „w um yśle” (ens rationis)61, co daje podstaw ę d o zbudow ania m . in. (neo)tom istycznej m etafizyki języ k a62. T om asz w ychodzi p oza A rys- totelesow skie rozum ienie bytu ja k o bytu w sensie istoty (p atrz s. 6) - dla niego kluczow ą w łaściwością bytu je st a k t istnienia (елте)63. T o , co jedynie pom yślane, jest w tak im akcie (ale tylko ja k o sam a k t m yślenia), bowiem jest m yślane przez kogoś istniejącego. Z drugiej strony, nie p o siad ają esse rzeczywiste (a nie tylko pom yślane) b rak i tego, co istnieje64. Szczególnym przedm iotem m etafizyki jest substancja - byt istniejący sam odzielnie (per

s" Istnieją jednak przykłady przeprowadzenia ścisłego (w stosunku d o ówczesnych standardów) dow odu istnienia Boga: „pięć d ró g ” T om asza w sum ach: teologicznej i filozoficznej oraz

T ra kta t o Pierw szej Z asadzie D u n sa Szkota. N ie je st jasn e, czy „d ow ód o n tologiczny”

A nzelm a z Proslogionu m ożna tu rów nież zaliczyć. Zob. J. H i c k , Argum enty za istnieniem

Boga, K rak ó w 1994, passim .

59 Por. J. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch..., t. 5, kol. 1215-1216. “ Por. M et. E §4,1027b-1028a.

61 T o m a s z z A k w i n u , Jn X I I Libros, IV, 4; I X, 10. T e n ż e , Expositio, 1. Por. H . B u r k h a r d t , В. S m i t h , H andbook..., s. 245-246.

62 J. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch, t. 5, kol. 1223.

63 Tam że, kol. 1221; W. S t r ó ż e w s k i , Struktura m etafizyki..., s. 216. Obszerniejsze w prow adzenie w problem atykę Tom aszowego esse zawiera: T . G e a c h , A kw inata, [w:] G . E. M . A n s c o m b e , T. G e a c h , Trzej filozofow ie, s. 113-128 oraz E. G i l s o n , Tomizm, W arszaw a I960, s. 47-73.

“ A więc m a esse ukradzione mi sto talarów , ja k rów nież myśl o nich ja k o znajdujących się nadal w mojej kieszeni, ale ju ż nie dotkliw y ich brak w tejże kieszeni.

(12)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, antologia 15

se), a spośród substancji te, k tó re są niem aterialne (substantiae separatae

- Bóg i aniołow ie). W iąże się to z pew nym porządkiem istnienia (hierarchią istnień): w szystko, co istnieje, a nie je st su b stan cją, istnieje w jakiejś substancji, sam a zaś substancja, jeśli jest złożona, m a z kolei za przyczynę substancję niezłożoną (niem aterialną)65. Pierw sza przyczyna - Bóg, nie jest jed n ak bezpośrednim przedm iotem metafizyki, gdyż rozpoczyna się m etafizycz­ ne dociekania, nie znając jeszcze jego istoty ani nie w iedząc, czy on istnieje. D o p o zn an ia tych kw estii dochodzi m etafizyk dopiero n a k ońcu swego b ad a n ia i dlatego B oga - pierwszą przyczynę m o ż n a uznać za „ o sta tn i” , czy lepiej: ostateczny przedm iot m etafizyki66. Filozofia pierw sza, m etafizyka i teologia (teologia spekulatyw na lub n a tu ra ln a , a nie teologia objaw iona - tzw. sacra doctrina61) są u T om asza rozm aitym i nazw am i jednej i tej samej nauki, uw zględniającym i różne jej aspekty (p atrz s. 7).

Duns Szkot, w opozycji do T o m asza i sam ego A rystotelesa, oznajm ił, że właściwy przedm iot m etafizyki - byt w najogólniejszym rozum ieniu (ens

com munissime sum ptum ) - nie jest pojęciem analogicznym , lecz daje się

sch arak tery zo w ać je d n o zn a czn ie68. P o szu k u jąc jed n o litej c h arak tery sty k i b y tu ja k o takiego, doszedł do w niosku, że polega on a n a p o siad an iu własnej isto ty 69. T en pogląd, z czasem nazw any esencjalizm em , doprow adził do zasadniczej zm iany w określaniu przedm iotu m etafizyki, d a ł też asum pt do jednego z rozróżnień pom iędzy nią a ontologią. Szkot orzekł p o n ad to , że m etafizyka m a za swój przedm iot nie tylko byt, lecz rów nież tran scen ­ dentalna - m oże być w ręcz określona ja k o n a u k a o transcendentaliach (scientia de transcendentibus)10. O prócz przejętych z tradycji „passiones convertibiles cum ente” (unum , verum, bonum) zaliczył tu tak że tzw. tra n s ­ cendentalna dysjunktyw ne (passiones entis disiunctae)·. nieskończony - sk o ń ­ czony, konieczny - niekonieczny, absolutny - względny, konieczny - przygod­ ny, niezależny - zależny, nieuprzyczynow any - uprzyczynow any, jedność - wielość, p rosty - złożony i in .71 Szkot tw ierdzi bowiem, że dopiero byt

65 T o m a s z z A k w i n u , Expositio, 1. T e n ż e , In X I I Libros, Proemium. C hodzi lu zarów no o przyczynę sprawczą, ja k celową z tym, że la ostatn ia jest sam a zarazem przyczyną pierwszej („finis est causa causarum ” - De principiis naturae I, 14).

66 Рог. E. G i l s o n , Tom izm , s. 31.

67 Рог. S. S w i e ż a w s k i , Św ięty Tomasz na nowo odczytany, K rak ó w 1983, s. 42 n. 60 D u n s S z k o t , Quaestiones, II, q . 3, n. 21. Рог. Р. B ö h n e r , E. G i l s o n , Historia

filo zo fii..., s. 542 n.

69 Tam że I, q. 1, n. 23. Por. J. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch, I. 5,

kol. 1227.

70 D u n s S z k o t , Philosophical Writings, Indianapolis 1962, s. 3. Por. W. S t r ó ż e w s k i ,

Struktura m etafizyki..., s. 223-224; t e n ż e , M eta fizyka ja k o nauka, s. 9.

71 Nie udało się mi odnaleźć kom pletnej listy transcendentaliów dysjunktyw nych. Różni autorzy wyliczają jeszcze rozm aite pary, lecz nie je st jasne, czy nie idą za daleko. N a przykład po d a n a przez E. G ilsona i P. B öehnera (w: t y c h ż e , Historia filo zo fii..., s. 544) para:

(13)

16 M a re k Rosiak

skończony dzieli się n a kategorie i że, cokolw iek nie p o d p a d a pod kategorie, je st tran scen d en taln e72. Pierwsze człony wymienionej dysjunkcji są ze sobą zam ienne i stosują się tylko do B oga73, drugie zaś - do w szystkich bez różnicy bytów skończonych. T ran scen d entaliów dysjunktyw nych dotyczy reguła, że z istnienia bytu, do którego stosuje się m niej d oskonałe określenie z danej pary, m o żn a w yw nioskow ać istnienie bytu, do którego stosuje się doskonalszy człon tejże pary, np. z istnienia bytu skończonego w olno wnosić o istnieniu bytu nieskończonego. O dgryw a to kluczow ą rolę w m e ­ tafizyce S zkota - dzięki analizie owych pojęć staje się m ożliwe udow odnienie istnienia B oga71. T o , że m etafizyka przeprow adza dow ód istnienia Boga, świadczy, ja k ju ż wcześniej zauw ażył A w icenna (patrz s. 13), że Bóg nie jest jej w łaściwym przedm iotem 75. Jest on przedm iotem teologii, natom iast d la m etafizyki je s t celem, p u n k tem dojścia. D o osiągnięcia tego celu w ykorzystuje Szkot jeszcze trzeci rodzaj transcendentaliów - czyste d o skonało­ ści (perfectiones simpliciter). W tym p rzypadku chodzi o w łasności, które, w ystępując w Bogu, w ystępow ać też m o g ą w bytach skończonych, lecz w m niejszym natężeniu (np. m ądrość). Jak o stosujące się do Boga i ew en­ tualnie pew nych bytów skończonych, też nie p o d p a d a ją p od k ateg o rie76. O kreślenie m etafizyki ja k o nauki o tym , co w rzeczach najogólniejsze, u p o d ab n ia ją do logiki. D uns nie utożsam ia je d n a k tych n au k , twierdzi bow iem , że przedm iotem m etafizyki je s t b y t w rozum ieniu „pierw szej intencji” (eus naturae), a logiki - byt pom yślany ja k o „ d ru g a in ten cja” (ens

rationis). P o d k re śla zarazem , że w szystko, co je st obiektem pierwszej

intencji, m oże się stać obiektem drugiej, a co jest obiektem drugiej, ma swój odpow iednik w intencji pierwszej. Zakresy metafizyki i logiki odpow iadają więc sobie, choć pierw sza je st n a u k ą „re a ln ą ” , a d ru g a - „ ra c jo n a ln ą ” . P om im o, a m oże w łaśnie n a skutek tej w zajemnej odpow iedniości, ens

substancja - przypadłość nie wydaje się tego rodzaju dysjunkcją. Z kolei p o d aw an a p rze/ Slróżcw skiego (w: t e n ż e , M eta fizyka ja k o nauka, s. 17) p a ra causa - causatum, jeśli podane określenia po trak to w ać stan d ard o w o - ja k o zawierające ukryty kw antyfikalor egzystencjalny, zm uszałaby do m odyfikacji przyjętej interpretacji tego rodzaju transcendentaliów . Zakres pierwszego elem entu pary krzyżow ałby się bowiem z zakresem bytu skończonego i n a dodatek nie w ykluczał ze swoim korelatem , obejm ującym całość bytu skończonego.

72 D u n s S z k o t , Philosophical Writings, s. 4.

73 D ziękuję dr Elżbiecie Jung-Palczewskiej za objaśnienie Lej kwestii, nie wyjaśnione! zadow alająco w cytow anych omówieniach.

74 Duns S zko t, op. cit., s. 12. Por. P. B ö h n e r , E. G i l s o n , H istoria filo zo fii, s. 544. 73 Tam że, s. 10-11.

76 Tam że, s. 4. Por. P. B ö h n e r , E. G i l s o n , Historia filo zo fii, s. 544. R zuca się w oczy, że w ym ieniona przez Szkota „definicyjna” własność transcendentaliów daje się łatw o przedstawić na diagram ie Venna: zakres żadnego z nich nie zaw iera się w zakresie którejkolw iek kategorii. Przy tym dysjunklyw ne charakteryzują się tym, że każde obejmuje albo sam ego B oga, albo jego dopełnienie (tj. zaw iera zakresy wszystkich kategorii), czyste doskonałości zaś tym, że każd a (silnie?) zaw iera singleton Boski.

(14)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 17

naturae i ens rationis nie są odm ianam i w spólnego rodzaju ens - ta k daleko

jed n o zn aczn o ść pojęcia by tu nie sięga·” .

W illiam O ckham - inceptor venerabilis nom inalistycznej via moderna, zakw estionow ał przede wszystkim p ry m at m etafizyki nad logiką, n ad ając pojęciom pierwszej i drugiej intencji now e znaczenie. Pierwsze intencje zostały przezeń zinterpretow ane ja k o pojęcia (entia rationis) odnoszące się d o bytów pozam entalnych (nie będących intencjam i), n ato m iast intencje drugie stały się pojęciam i odnoszącym i się do pojęć intencji pierwszej, czy też znakam i pierwszych intencji78. W yłączył on drugie intencje z zakresu m etafizyki, czyniąc je wyłącznym przedm iotem logiki. W ten sposób zapocząt­ k o w ał p roces separacji logiki od m etafizyki, przeciw działając zarów no ontologizacji logiki, ja k i logicyzacji m etafizyki79. Z godnie ze sw ą nom inalis- tyczną p o staw ą zaliczył do drugich intencji uniw ersalia80. K olejną k o n sek ­ w encją jeg o nom inalizm u było, że negow ał jedność przedm iotu m etafizyki: jej różne części - tw ierdził - m ają różne przedm ioty, a on a sam a jest

agregatem tych części81.

Myśliciele, którzy z początkiem nowej epoki podjęli w ątek od Szkota, kładli w m etafizyce nacisk n a analizę, nie substancji czy istnienia, lecz samej m ożliw ości bytu. W ten sposób naw iązyw ali zarazem do A w icenny i jego konccpqi istnienia jak o przypadłości istoty. T aki sposób rozum ienia metafizyki przejął Francisco Suárez, doctor exim ius, którego D isputationes m etaphysicae są pierwszym systematycznym wykładem klasycznych zagadnień metafizycznych w czasach now ożytnych, a zarazem pierwszym w ogóle tego ro d zaju dziełem nie będącym kom entarzem d o M e ta fizy k i A rystotelesa. Z a cel m etafizyki - w o dróżnieniu od pozostałych n au k - uznaje Suárez czystą kontem plację praw dy („v eritatem contem plationem p ro p te r se ip sam ” ) 82. P rzedm iotem tej n au k i jest zaś byt ja k o realny („ens inquantum ens reale” )83. Z ostaje on bliżej określony ja k o to, co p o siad a isto tę84. N ie wlicza się tu je d n a k istot

77 P o r. Z. R i t t e r , E. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch..., t. 5, kol. 1228 oraz J. W i d o m s к i, Przedm iot m eta fizyki u Jana Dunsa S zko ta , „Stu d ia M cdiewistyczne” 1978, n r 2, passim .

78 W. O c k h a m , Sum a logiczna, I, 12 W arszaw a 1971 (s. 55-58). Por. J. R i t t e r , K. G r ü n d e r , Historisches Wörterbuch..., t. 5, kol. 1229 o raz E. G i l s o n , Historia filo zo fii..., s. 767 n.

79 Рог. M . M a r k o w s k i , Logika, j e j recepcja i zastosowania, [w:] História filo zo fii

średniowiecznej, s. 134 n. i t e n ż e , Z założeń metodologicznych w średniowiecznej m yśli filo zoficznej, [w:] t a m ż e , s. 163 n.

80 Por. W . W ł o d a r c z y k , W stęp do: W. O c k h a m , Sum a logiczna, s. X LIV oraz E . G i l s o n , H istoria filo zo fii..., s. 769.

81 W. O c k h a m , Ordinatio í, Prol. q. 9 і 8, Zürich 1941, p o r. W. S t r ó ż e w s k i ,

M e ta fizy ka ja k o nauka, „Stu d ia M edicwistyczne” 1990, n r 2, s. 19.

82 F. S u á r e z , M etaphysicae Disputationes, l , 4, 2. 83 Tam że, 2, 1, 26; 2, 3, 1.

(15)

18 M arek Rosiak

fikcyjnych ani bytów negatyw nych“5. W pływ Suáreza sięga aż po wiek X IX i słabnie dopiero n a skutek połączonego działania K antow skiej krytyki metafizyki oraz zadekretow anego przez Rzym pow rotu do tom izm u w filozofii katolickiej. Tym czasem jed n ak , pom niejsi filozofow ie przezeń zainspirow ani w prow adzili podział m etafizyki na m etaphysica generalis (trak tu jącą o bycie w ogólności) i specialis (ro zp atru jącą różne rodzaje bytu). T ę pierwszą nazw ano w krótce, kierując się przesłankam i etym ologicznym i, ontologią.

K artezjusz p o d jął pierwszą rad y k aln ą p ró b ę zerw ania ciągłości, ja k ą pom im o wszystkich m odyfikacji w ykazyw ała koncepcja m etafizyki od czasów' A rystotelesa (p atrz s. 8). N ie bez jego wpływu, lecz z innej flanki, zaatakow ał m etafizykę Hobbes. Przyjął on m ianow icie perspektyw ę językow ą, głosząc, że term iny, takie ja k „ b y t” czy „ is to ta ” są hipostazam i pow stałym i z czaso­ w nika „być” i nie m ającym i żadnych rzeczyw istych odniesień“6. W językach, k tó re nie używ ają w ym ienionego czasow nika ja k o słow a posiłkow ego - za­ uw aża Iło b b e s - m o żn a filozofow ać „bez całego tego b arb arzy ń stw a” . Tw ierdzenia m etafizyki nie są fałszywe lecz, po prostu pozbaw ione znaczenia. W ykluczyw szy z filozofii teologię, n au k ę o by tach niecielesnych o raz „w szelką d o k try n ę nie tylko fałszywą, lecz rów nież niedostatecznie uzasad ­ n io n ą ” 81, pozostaw ił w jej obrębie jedynie nau k ę o ciałach, ich pow staw aniu i w łasnościach. Z o b ro n ą m etafizyki przed tego rodzaju k ry ty k ą pospieszył - co m o żn a przytoczyć ja k o ciekaw ostkę - H . M oore tw ierdząc, że byty niccielesne o raz esencje stanow ią „czw arty w ym iar” n a tu ry 88. M o żn a to zapew ne trak to w ać ja k o pew ną p ró b ę „n atu ralizacji” m etafizyki, niejako uczynienia z m etafizyki - m etafizyki. Pojaw iają się też ja k o reakcje na K arte z ja ń sk ą krytykę m etafizyki scholastycznej rozróżnienia: m etaphysica

vera vs. m etaphysica ad m entem P erpateticam ä0. Ślady kartezjańskiej krytyki

m etafizyki znajdujem y i u najw iększych m etafizyków epoki: u Leibniza, a rów nolegle, i w nieco innym sensie, u Spinozy, są w m etafizyce inspiracje ze strony n au k ścisłych - nie bez zw iązku z udanym przedsięwzięciem m atem atyzacji fizyki przez G alileusza90 i idącym w ślad za tym , m etodologicz­ nym postulatem K artezjusza, by m atem atyzacji po d d ać w szystkie n auki. Z auw ażm y, że było to, niekoniecznie św iadom e, podjęcie zignorow anego przez sch o lasty k ó w w ątk u A w icenny - uczynienie z m etafizyki nauki dedukcyjnej. O ile u Spinozy m atem atyzacja stanow i pew ną szatę, dość luźno zw iązaną z korpusem jego d o k try n y m etafizycznej, o tyle u Leibniza inspiracja ze strony współczesnej m u logiki i m atem aty k i sięga sam ego

85 Tam że, s. 64.

86 T. H o b b e s , Elem enty filo zo fii, W arszaw a 1956, s. 45 n. Tam że, s. 21.

88 Por. J. R i l l e r , K. G r ü n d e r , Historisches W örterbuch..., t. 5, kol. 1243. 85 Tam że, kol. 1244.

(16)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 19 rdzenia m etafizyki. W u znaniu tego wpływu system Leibniza zyskał m iano panlogizm u91. W pływ logiki n a m etafizykę Leibniza jest co najm niej dw ojaki: dotyczy zarów no jej treści, ja k form y. Co do treści, znajdujem y stwierdzenie, że pierwszymi praw dam i są zdania tożsam ościowe typu „A jest A ” , z których w szystkie pozostałe praw dy d ają się w yprow adzić dedukcyjnie52. Co do form y n ato m iast, to w ym ieniony zw iązek pom iędzy praw dam i w ym usza nadanie m etafizyce postaci system u dedukcyjnego. Leibniz zaznacza, że zb u d o w an y w ta k i sposób gm ach wiedzy zaw ierać będzie d u żą część tw ierdzeń m etafizyki scholastycznej, tyle że dopiero teraz właściwie u g ru n ­ to w an y ch 93. On sam do zbioru głów nych zasad m etafizyki w prow adza

principium rationis sufficientis: „N ihil sine ratio n e” . R ozw ijając sw ą koncepcję

m etafizyki, postuluje stw orzenie sztucznego języka filozoficznego - charac-

teristica universalis - w którym dałyby się łatw o i jednoznacznie form ułow ać

wszelkie sensow ne zagadnienia, nie tylko z dziedziny m etafizyki, lecz także jakiejkolw iek wiedzy, i dzięki k tórem u m ożliw a stałaby się, przynajm niej po części m echanizacja m yślenia94·. Pom ysł służącego tem u celowi rachunku

(A rs combinatoria), z którego ta k o krutnie naśm iew ał się Swift, p odobnie

ja k stanow iący jego założenie pom ysł sztucznego języka naukow ego, został podjęty dopiero n a pro g u naszego stulecia przez G o ttlo b a Fregego.

U C hristiana W olffa m etafizyka sch arakteryzow ana jest ja k o „scientia en tis” , „m undi in genere atq u e sp iritu u m ” ; zaw iera ontologię, kosm ologię ogólną, psychologię i teologię n atu raln ą. O ntologia stanow i jej część ogólną

(m etaphysica generalis), pozostałe dyscypliny n ato m iast tw o rzą m etaphysica specialis95, przy czym i psychologia i kosm ologia dzielą się jeszcze n a część

ra cjo n aln ą i em piryczną. W części racjonalnej do k o n u je się uszczegółowienie czysto ontologicznych pojęć do specyficznych dla danej dziedziny, nato m iast spraw ą drugiej części jest dostarczenie m ateriału em pirycznego i spraw dzenie w ydedukow anych w niosków 56 (p atrz też s. 9).

M o żn a zaryzykow ać tw ierdzenie, że ta k w yeksponow any przez Leibniza ścisły związek pom iędzy logiką i m etafizyką został już „w przód ustanow iony” w dziele A rystotelesa. W skazuje n a to choćby pow szechnie znany fakt, żc n iejednokrotnie te sam e tem aty pojaw iają się w tra k ta ta c h należących do

Organonu i w księgach F izy k i oraz M eta fizyki. Jednocześnie zauw ażyć

należy, że związki m etafizyki z logiką nie zawsze wychodziły tej pierwszej

51 Por. B. R u s s e l l , A Critical Exposition o f the Philosophy o f Leibniz, C am bridge 1900, passim .

52 Prawdy pierwotne m etafizyki, [w:] G . W. L e i b n i z , W yznanie, s. 88. 93 Rozprawa m etafizyczna, [w:] l a m ż e , s. 109.

94 Przedmowa do nauki ogólnej, [w:] t a m ż e , s. 71-74. 95 Por. H. B u r k h a r d t , B. S m i t h , Handbook, s. 948.

96 Por. S. K a m i ń s k i , J a k filozofować?, [w:] t e g o ż , Pism a wybrane, t. 1, Lublin 1986, s. 180.

(17)

20 M a rek Rosiak

n a d obre. R zecz w tym , że podm iotow ym w arunkiem koniecznym udanej fuzji je st k om petencja w o bu dyscyplinach, n ato m iast w arunkiem p rzed ­ m iotow ym jest coś, co m o żn a byłoby określić ja k o adekw atność śro d k a i celu. K iedy w epoce now ożytnej dezyderat ścisłości w filozofii stał się dom inujący, wielu - zam iast w yznać otw arcie niem ożność zadośćuczynienia m u - w olało udaw ać, że się do niego stosuje. T ym bardziej więc zasługuje n a uznanie stanow isko tych, którzy nie próbow ali za wszelką cenę w tłaczać m etafizyki w logiczny gorset, ani też nie usiłow ali z logiki czynić m etafizyki, zw łaszcza gdy, spełniając w ym ieniony w arunek podm iotow y, uśw iadam iali sobie nieadekw atność śro d k a w sto sunku do celu.

D ążenie do nadania metafizyce postaci system u dedukcyjnego i oderw ania jej od tego, co faktyczne, n ad ało jej ch arak ter spekulatyw ny. P ozostaje wyjaśnić, czy tendencja ta m oże być uw ażana za reakcję o b ro n n ą i p róbę w yklarow ania w łasnych pojęć w obliczu krytyki kartezjańskiej. W każdym razie jest p arad o k sem , że po podjętej przez K anta próbie pow strzym ania rozw oju tego n u rtu m etafizyki u sam ych źródeł, w łaśnie myśliciele m ieniący się jego następcam i i uczniam i, ja k S chopenhauer czy H egel, doprow adzili proces spekulacji do granic, poza którym i było ju ż tylko sam ounicestw ienie9'1. O kantow skiej krytyce m etafizyki m o żn a, nie w chodząc w szczegóły, p o ­ wiedzieć, że jednym z jej aspektów było doprow adzenie do k o ń c a pewnych w ątków krytyki kartezjańskiej. K artezjusz m ianow icie zażąd ał zastosow ania w m etafizyce m etod m atem atycznego przyrodoznaw stw a, jego następcy, do W olffa w łącznie, próbow ali tem u postulatow i uczynić zadość, zaś K a n t zad ał pytanie, dlaczego to przedsięwzięcie nie zakończyło się sukcesem , tj. wejściem m etafizyki na drogę stałych postępów poznaw czych. W idziana z tej perspektyw y k ry ty k a K an io w sk a ukazuje swój praw dziw y zasięg: jest k ry ty k ą określonego p rojektu m etafizyki (w zorującego się n a now ożytnej idei zastosow ania rach u n k u w nauce)98, a nie „wszelkiej przyszłej (i przeszłej) m etafizyki” . N ad to , biorąc pod uwagę d o ro b ek współczesnej filozofii nauki, ju ż nie jesteśm y dziś chyba skłonni, ta k ostro ja k K a n t, przeciw staw iać kręcącej się w k ó łk o m etafizyki nieprzerw anem u rzekom o postępow i nauk przyrodniczych.

H egel z pew nością zdaw ał sobie spraw ę, że K a n to w sk a k ry ty k a nie kończy dziejów m etafizyki. Pytanie tylko, czy właściwie o b rał p u n k t wyjścia jej rekonstrukcji. Z am iast zarzucić próby uczynienia z m etafizyki ra ch u n k u , podjął wysiłek uczynienia z niej jakiegoś h iperrachunku: jego spekulatyw na m etafizyka po p ro stu nazyw a się logiką, i to logiką we właściwym sensie

91 Por. S. K a m i ń s k i , Filozofia i metoda, s. 28.

98 Vide Leibnizjańskie „Calculem us!” - por. Przedmowa do nauki ogólnej, [w:] G . W . L e i b ­ n i z , Wyznanie, s. 73.

(18)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 21 słow a, w odróżnieniu od tego, co d o tąd za logikę uw ażano. M am y więc d o czynienia nie tyle z system em „logicznym w form ie, m etafizycznym w treści” , ile raczej z jak im ś projektem „wyższej” logiki, będącej zarazem m etafizy k ą59. K ierując się owym „wyższym punktem w idzenia” , krew cy, a niedouczeni, protagoniści H egla rzucali grom y n a logikę tra d y c y jn ą 100.

Rudolf H erm ann Lot/.e podziela! system otwórcze, ale już nie spekulatyw ne am bicje, k tó re pod wpływem H egla upow szechniły się w filozofii niemieckiej. U w ażany za filozofa analitycznego avant la lettre, pośredniczył w jak iś sposób między k o n ty n en taln ą i anglosaską tradycją filozoficzną (nauczyciel F reg eg o , z a p o c z ą tk o w a ł filozofię w arto ści, jeg o te o ria b y tu idealn eg o i in te rp re ta c ja P lato ń sk iej te o rii idei w y w arła w pływ n a H u s s e rla 101). P ro b le m a ty k a w artości je st d la niego najw ażniejsza. W jej kontekście um ieszcza m etafizykę, u jm ow aną ja k o dążenie um ysłu do uzyskania k o m ­ pletnego i spójnego obrazu św iata, czego nie są w stanie zapew nić nauki szczegółowe. Realizacja tego celu nie jest też m ożliw a na drodze apriorycznej, przez dedukow anie tego, co faktyczne, na podstaw ie tego, co konieczne101. W ogóle sam a czysto intelektualna aktyw ność nie jest do tego zdolna. T rzeb a wyjść poza poznanie tego, co jest i uprzytom nić sobie to, co obow iązuje (gilt), czyli w łaśnie w artości - „św iat w artości jest kluczem do św iata fo rm ” . W pełni bytem jest to, co istnieje ja k o realizacja pewnej w artości. O stateczną podstaw ą bytu - tw ierdzi L otze - nie m oże być inny byt lecz coś, co sam o bytem nie jest: w łaśnie w arto ść103. M etafizyka nie um ożliw ia zatem poznaw ania faktów , o n a n adaje fak to m sens; zachow ując w yniki dośw iadczenia, interpretuje je w perspektyw ie teleologicznej.

F ranz B rentano w swoich bad an iach - co w owych czasach było pew ną ekstraw agancją - odżegnyw ał się nie tylko od H egla, lecz także i od K a n ta , sięgając w prost do scholastyków i A rystotelesa — rów nież w dziedzinie

w G. W. F. H c g e l , N auka logiki, t. 1, Wstęp.

100 N a przykład słynne m iano „logiki do użytku kuchennego” , pochodzące od jednego z bardziej swego czasu wpływowych jego czytelników. Ale, z drugiej strony', w każdym pokoleniu liczne były głosy krytyki i potępienia pod adresem samego Hegla. D o najwcześniejszych i najostrzejszych zarazem należały epitety pochodzące od Schopenhauera. O to ich typow a próbka:

„Jednakże największą bezczelność, jeśli idzie o dostarczenie czystego nonsensu, o gryzmolenie pozbaw ionych sensu, szaleńczych słownych tkanin, jakie dotychczas słyszało się tylko w dom ach w ariatów , przejawił Hegel 1 stał się narzędziem powszechnej, najbardziej prostackiej mistyfikacji, ja k a kiedykolwiek m iała miejsce, osiągając sukces, k tóry potom ności wyda się bajką i pozostanie pom nikiem niemieckiej głupoty” , [w:] A. S c h o p e n h a u e r , Św iat ja k o wota i przedstawienie, t. 1, W arszaw a 1994, s. 645.

101 Por. E. H u s s e r l , Idee, H aga 1974, s. 36 oraz 44-47 - drugi fragm ent zaw iera należne Lotzem u wyrazy uznania, ale jednocześnie odcięcie się od jego stanow iska; por. M . F ä r b e r ,

The Foundation o f Phenomenology. Edm und H usserl and the Quest fo r a Rigorous Science o f Philosophy, C am bridge 1943, s. 207.

102 R. H. L o t z e , Drei Bücher der M etaphysik, Leipzig 1879, ust. 93, s. 179 n. 103 Por. W. S c h n ä d e l b a c h , Filozofia w Niemczech 1831-1933, Warszawa 1992, s. 261-277.

(19)

22 M a re k Rosiak

metafizyki. Swoiste dla niego było to, że nie uw ażał metafizyki za podstaw ow ą dyscyplinę. F ilozofią pierw szą była dla niego psychologia, k tó rą określał m ian em opisow ej; używ ał też d la niej nazw y fenom enologii opisow ej. M e to d a w łaściw a filozofii nie różni się, w edług niego, od m eto d y stosow anej w n au k ach em pirycznych: obserw acji, uogólnienia i w yciągania w n io sk ó w 104. W szczególności, m etafizykę uw ażał za n aukę em piryczną i indukcyjną. D efinityw ny kształt n a d a ł swojej d o k try n ie m etafizycznej w serii kolejnych redakcji teorii k a te g o rii105. Jego N auka o kategoriach nie jest w żadnej m ierze czymś w rodzaju kantow skiej analityki pojęć, lecz m etafizyczną rozpraw ą, naw iązującą n a wiele sposobów do A rystotelesa. B rentano prze­ prow adza pew ną rewizję i uporządkow anie Arystotelesowskiej listy kategorii10'1 o raz w ykłada oryginalną koncepcję substancji i a try b u tu 107. M etafizykę dzieli n a ogólną i szczegółową. T a pierw sza zajm uje się zagadnieniam i teologii, kosm ologii, w łaściwościam i wszelkich bytów (w tym , początkow o, uniw ersaliów , sądów , tego co m ożliw e i niem ożliwe, przeszłe i przyszłe, a w ostatniej, „reistycznej” fazie rozw oju d o ktryny, ju ż tylko tego, co indyw idualne). P o n a d to , B rentano zalicza do zagadnień m etafizyki ogólnej problem atykę przyczyn i części w ym ienionych bytów. M etafizyka szczegółowa n a to m ia s t m ia ła w edług niego za p rzed m io t byt we w łaściw ym sensie

(eigentlich Seiendes), a także n atu rę, istotę, substancję i zasady rzeczy.

W ra m a c h tej dyscypliny znalazły się rów nież ro zw ażan ia o częściach rzeczy, w szczególności o częściach fizycznych, logicznych i m etafizycznych10“. Z pojęcia części B rentano robi w swojej m etafizyce bard zo szeroki użytek; m o ż n a wręcz pow iedzieć, że p a ra całość - część staje się u niego rodzajem dysjunktyw nego transcendentale: przy użyciu tych pojęć charakteryzuje on naw et ta k fu n d am en taln e określenia, ja k „su b stan cja” i „przy p ad ło ść” 109.

N icolai H artm an n przedstaw ił oryginalną, a zarazem m ocn o osadzoną w tradycyjnej problem atyce filozoficznej, koncepcję m etafizyki ja k o określonej postaw y badawczej. W rozum ieniu H artm an n a, m etafizyka, w przeciwieństwie do jej koncepcji ja k o teorii określonej dziedziny bytu (np. Bóg, w olność, dusza), czy rozum ienia jej jak o pow staw ania i ścierania się ze sobą dedukcyjnie sk onstruow anych system ów pojęć polega n a „nastaw ieniu n a pro b lem y ” i „stałej pracy nad nim i” prowadzącej do „pow olnych postępów badawczych” . W problem ach tych, (choć zm ienia się ich fo rm a i postać, choć zo stają one n a obrzeżach „n ap o częte” przez naukę) zawsze pozostaje jakieś irracjonalne

104 Por. Ł. L u b o w i e c k i , W. R o j s z c z a k , Principia, 1. 8-9, 1994, s. 47-50. 105 Por. H . B r e n t a n o , Kategorienlehre, H am burg 1933.

106 P. S i m o n s , Categories and ways o f being, [w:] t e g o ż , Philosophy and Logic in Central Europe fr o m Bolzano to Tarski, D o rd ech t 1992, s. 383 n.

107 Por. J. K i m , E. B. S o s a , A Companion..., s. 62 n. 108 Por. H. B u r k h a r d t , B. S m i t h , Handbook..., s. 104-107. 100 F. B r e n t a n o , Kategorienlehre, D rittes Teil, III, 7.

(20)

Filozofia pierwsza, m etafizyka, ontologia 23

residuum. „M etafizyczne [...] są wszelkie problem y, któ re opierają się bezpośre­

dniem u rozw iązaniu [...] mieszczą się [one] wszędzie w głębi tego, co poznaw al­ ne” 110. Jest to „ trw ała podstaw ow a sytuacja filozofii” , że w nieuprzedzonym badaniu zawsze się do takich nierozwiązanych problem ów dochodzi. U nikanie czy ignorow anie ich byłoby rezygnacją z filozofii. Z góry nie wie się, co jest rozw iązywalne - dopiero po znalezieniu rozw iązania m ożna się o tym przeko­ nać. Nie m ożna więc utożsam iać tego, co dotąd nie zostało rozwiązane, z tym , co w ogóle rozw iązać się nie d a 111. H artm a n n nie om ieszkał przy tym dodać, żc irracjonalność, z której żyje m etafizyka, nie leży w samym przedm iocie, lecz w naszym do niego sto su n k u 112 (p atrz s. 34).

Roman Ingarden stw orzył i w ypełnił treścią, w części bardzo oryginalną, koncepcję ontologii (patrz s. 36). Jest z n ią skorelow ane jego określenie p rzedm iotu m etafizyki, bowiem m etafizyka zak ła d a on to lo g ię113. M etafizyka ta zajm uje, według niego, pozycję pom iędzy naukam i o fak tach a ontologią aprioryczną i sta ra się, poprzez w ykorzystanie uprzednio przeprow adzonych b ad a ń ontologicznych, w ykryć w analizow anych przez wszelkie n au k i fak tach ich „w łasności isto tn e” 114. N ależą też do niej zagadnienia, k tó re „dotyczą faktycznego istnienia świata w sensie całości (ogółu) tego wszystkiego, co istnieje” (w tym również Boga i przedm iotów idealnych). Sądy metafizyczne m ają c h a ra k te r egzystencjalny tylko w tedy, gdy dotyczą istnienia bytu koniecznego, lub tego, co z takiego bytu daje się wywieść ja k o ze swej zasady. K w estie istoty tego rodzaju bytów rów nież należą do m etafizyki. W reszcie zalicza tu Ingarden zagadnienie „zasady (podstaw y) faktycznie istniejącego św iata” , prow adzące „nieuchronnie d o zagadnienia [...] bytu bytow o-pierw otnego” . W ym ienione trzy grupy w yczerpują zespół p o d staw o ­ wych kwestii m etafizyki; jak ie zaś znajdą się jeszcze w jej obrębie, zależy od tego, ja k w ypadnie badanie tych pierwszych. M etafizyką jest „ogól sądów praw dziw ych” , rozstrzygających w ym ienione tu kw estie115. W ażnym , acz zaledwie napom kniętym , zagadnieniem jest problem istnienia specjalnego dośw iadczenia m etafizycznego. Jedynie w nim m o żn a byłoby stwierdzić, ja k a jest faktycznie isto ta danego przedm iotu. Bez takiego dośw iadczenia - tw ierdzi In g ard en - nie m a m etafizyki, a w każdym razie nie jest ona w tedy dla nas, ludzi, d o stę p n a 116 (byłaby więc w tedy, dopow iedzm y, swego rodzaju scientia divina w m ocnym , podm iotow ym sensie).

110 S ystem atyczna autoprezentacja, [w:] W. H a r t m a n n , O podstawach..., s. 84. T o samo w: W. G a l e w i c z , N . Hartmann, W arszaw a 1987, s. 222.

111 Tam że, s. 95 i odpow iednio 223.

112 Tam że, s. 128.

113 R. I n g a r d e n , Spór..., I. 1, 1 Vstçp, r. 1, §6, s. 61. 114 Tam że, §5, s. 43.

lls Tam że, r. 2, §6, s. 58 nn. 116 Tam że, s. 61 n.

(21)

24 M a re k Rosiak

Pom im o wciąż p o d noszonych obiekcji co do m ożliw ości m etafizyki (np. ze stro n y neopozytyw istów ), dyscyplina ta współcześnie n ad al jest upraw iana. Ja k o przykład m o ż n a wymienić książkę Fredericka Straw sona Indywidua, k tó r a nosi podtytuł: Próba m eta fizyki opisowej111. M etafizyka ta k a , w o d ­ różnieniu od rew idującej, „opisuje rzeczyw istą stru k tu rę naszego m yślenia 0 świecie” . N ie jest identyczna z analizą logiczną czy pojęciow ą, choć m a te sam e intencje. R óżnica tkw i w m etodzie. M etafizyk nie m oże poprzestać n a opisie i ro zb io rze faktycznych stru k tu r językow ych - o n dąży do odk ry cia tego, co p oza nim i się skryw a, co one zakładają. Są to „kategorie 1 pojęcia, k tó re [...] w ogóle się nie zm ieniają. Są to kom unały, [...] a jednak stanow ią nieusuw alny rdzeń w yposażenia pojęciowego najbardziej subtelnych is to t ludzkich” . K onieczność ciągłego ponaw iania tego rodzaju b ad a ń bierze się stąd, że „trw ałe zw iązki opisuje się w nietrw ałym stylu [...] Ż aden filozof nie zrozum ie sw oich poprzedników , zanim nie przem yśli n a now o ich myśli za p o m o cą w łasnych, w spółczesnych sobie term inów ” 11“.

3. O N T O L O G IA

W epoce w spółczesnej b ra k pow szechnie akcep to w an eg o w yraźnego rozró żn ien ia pom iędzy ontologią i m etafizyką, a n a d o d a te k niektórzy au to rzy z pow o d u znaczeniow ego obciążenia tych term inów w prow adzili na ich miejsce swoje własne. Term iny „m etafizyka” i „o n to lo g ia” koegzystow ały niekiedy jak o synonim y (z intencją, aby nowszy z nich, ja k o odpowiedniejszy, zastępow ał starszy), kiedy indziej jak o nazw y różnych dyscyplin. D rugi z nich pojaw ia się p raw d o p o d o b n ie po raz pierwszy u Rudolfa G oclcniusa110 i określa je d n ą z trzech „n a u k kontem platyw nych” , w yróżnionych w związku z trzem a stopniam i abstractio materiae. Pierwszy stopień abstrakcji polega n a ujęciu rzeczy w oderw aniu od jej k o n k retn ej, „jednostkow ej” m aterii. Jest to abstractio physica: w ten sposób ro zp atru je rzeczy fizyka - ja k o m aterialne, ale nie ja k o m ające tę oto określoną m aterię, tylko „ ja k ą ś” m aterię. M o żn a powiedzieć, że ten stopień abstrakcji polega n a pom inięciu jakościow ych określeń m aterii. N astępnym stopniem je st abstractio m a t­

hem atica, w której pom ija się m aterię w ogóle - jest to sposób ujm ow ania

rzeczy, właściwy m atem atyce. M o żn a uznać, że dochodzi tu do pom inięcia zarów no jakościow ych, ja k ilościowych określeń m aterii. Poniew aż w ten sposób m ateria w ogóle zostaje zignorow ana, ten stopień abstrakcji zyskuje

117 I wyd. oryginału: 1959, M ethuen & Co. Ltd.

118 P. F. S t r a w s o n , Indywidua. Próba m etafizyki opisowej, W arszaw a 1980, Wstęp, s. 7 n. 1,4 W Lexicon philosophicum, 1613.

Cytaty

Powiązane dokumenty

całkowicie wykroczyć poza standardy poznawcze wewnątrz niego obowiązujące, że mogę patrzeć tylko „własnymi oczami”), moglibyśmy powiedzieć, że Bachtin uprawia tutaj

Poka», »e je»eli przestrze« topologiczna skªada si e ze sko«czonej liczby punktów i ka»dy podzbiór jednoelementowy jest domkni ety, to topolo- gia w tej przestrzeni jest

Pokaż, jak używając raz tej maszynerii Oskar może jednak odszyfrować c podając do odszyfrowania losowy

Możliwe też, że akcentuje się tu opis charakteru Bożego, który jest teologicznym rozwinięciem treści imienia Bożego.. Chociaż teoretycznie Mojżesz

wym metafizykę jako naukę o istocie rzeczy, zdaje się operować wziętym właściwie z poznania potocznego pojęciem istoty jako czegoś, co- tkwi w przedmiocie

Strona szeroko informuje o misjach, a także zachęca do włączania się w prowadzone inicjatywy misyjne.. Strona korzysta z kanałów Facebo- ok oraz YouTube, jest również

Namiêtnoœæ osi¹ga swe apogeum wówczas, gdy wola przekonuje siê, ¿e jednost- ki bardzo dobrze siê dobra³y i potrafi¹ razem sp³odziæ now¹ jednostkê, odpowia- daj¹c¹

(s. ewentualne zmiany charakterystyki wyborców większych partii pom iędzy wyborami? W ten sposób m ożna było uniknąć ogólników typu: „R obotnicy poparli