• Nie Znaleziono Wyników

O różnych aspektach staropolskiej biesiady w świetle relacji literackich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O różnych aspektach staropolskiej biesiady w świetle relacji literackich"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Wichowa

O różnych aspektach staropolskiej

biesiady w świetle relacji literackich

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 5, 3-12

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FO L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 5, 2002

CZĘŚĆ I

M aria Wichowa

O R Ó ŻN Y C H ASPEKTACH STAR O PO LSK IEJ BIESIADY W ŚWIETLE RELACJI LITERACKICH

Sarm aci wielce cenili sobie życie tow arzyskie. Z n an e jest pow szechnie rozm iłow anie daw nych P olaków w ucztach, k tó re były sw oistym i ośrodkam i organizującym i lokalne społeczeństwo ziem iańskie. C zasem stanow iły jedyne atrakcje tow arzyskie w m onotonnym życiu szlachty. Co praw d a organizow ano także polow ania, gryw ano w szachy, ale naczelne miejsce w śród „ zab aw ” Sarm atów zajm ow ało biesiadow anie1.

Czym była staro p o lsk a biesiada? W brew p ozorom , pojęcie to nie jest całkiem jednoznaczne2. N a ogół w yraz ten jest synonim em w ystaw nego przyjęcia, uczty, bankietu. W staropolszczyźnie istniały jeszcze inne odcienie znaczeniowe. Jeden z nich w skazał Filip K allim ach. P isarz tw ierdził, że G rzeg o rz z S an o k a nie lubił u czto w an ia z P o lak am i. A u to r biografii pow iadał, że arcybiskup „biesiady ich nazyw ał obżarstw em m ów iąc, że nie należy jakiegokolw iek zebrania się ludzi w jednym m iejscu nazyw ać biesiadą, bo w tak im razie m o ż n a by nazw ać biesiadą, kiedy trzo d y bydła dla paszy zbierają się na łąkach; tylko d la tych ludzi zgrom adzenie godne jest im ienia uczty, którzy n a podstaw ie pew nego rozsądnego d o b o ru zebrali się przy stole z jakiejś szlachetniejszej pob u d k i niż chęci zadow olenia żołądka i g ard ła” 3. Z atem arcybiskup lwowski uw ażał, że jego rodacy biesiadow ali w yłącznie d la d o starczen ia przyjem ności p o d n ieb ien iu , on zaś życzyłby sobie, aby podczas takiego zebrania tow arzyskiego dom inow ał

1 Por. H . D z i e c h c i ń s к a, Literatura a zabawa. Z dziejów kultury literackiej w dawnej

Polsce, W arszaw a 1981, s. 13.

2 Etym ologię wyrazu biesiada przedstaw ił Stanisław D ubisz w p racy O urządzeniu kuchni

Króla J M Stanisława Augusta, „N apis” , tom poświęcony literaturze okoliczniściowej i użytkowej,

S I, 1994, s. 113-134, szczeg. s. 114.

3 Cyt. z: K a l l i m a c h , Życie i obyczaje Grzegorza z Sanoka, arcybiskupa lwowskiego, przekład polski z oryginału łacińskiego, wyd. T. Sinko, Lwów 1909, s. 64.

(3)

to n intelektualny. Rzeczywiście w takich okolicznościach sarm aci odczuwali potrzebę w ym iany myśli, toteż w ystaw nej uczcie tow arzyszyła rozryw ka um ysłow a, konw ersacja, czasem tw orzenie okolicznościow ych w ierszyków, do raźn e inscenizacje p arateatraln e. W szystko to m iało spraw ić przyjem ność, być uciechą dla ucztujących, stanow ić d o d a tk o w ą atrak cję sp o tk an ia. Zaś Ł ukasz G órnicki użył w yrazu biesiada w znaczeniu „p rzed n ia z ab aw a” , gdy pisał: „k ró l m iał niem ałą biesiadę dw orując z tych, którzy się o ten żart gniew ali” . Z atem nie jest to synonim uczty. Raczej jaw i się tu aspekt rozryw ki, krotochw ili.

N a sarm ackich biesiadach m usiał bezw zględnie zaistnieć podstaw ow y ich rekw izyt - tru n k i wszelakie, po d aw an e w obfitości, wręcz w nadm iarze. Być m oże dlatego z biegiem czasu zatracał się c h a ra k te r intelektualny sp o tk a ń tow arzyskich przeradzających się w typow e uczty, w ystaw ne bankiety, na k tó ry ch często p rezen to w an y był fo lk lo r szlacheckiej obyczajow ości ze spadaniem z ław, zasypianiem przy stole, a także z prostackim i żartam i czy wreszcie naw et z bójkam i do rozlew u krwi włącznie. Ż arto b liw a etym ologia staro p o lsk a uw zględniała ten aspekt głosząc, że w yraz biesiada oznacza, iż n a takim sp o tk an iu tow arzyskim bies siada4.

Jednakże zabytki literackie w skazują n a jeszcze jeden odcień znaczeniow y tego w yrazu. Istnieje satyryczny wiersz A n o n im a -P ro te sta n ta pt. Biesiada o dobrym gospodarzu. Sarm aci używali zw rotu biesiada o, k tó ry w tym w ypadku oznaczał „rozm ow ę tow arzyską, żartobliw ą, żart, ro zryw kę” 5, pogaw ędkę, dysputę. Z atem przytoczony tytuł je st ju ż czytelny, ale nasuw a kolejną refleksję. M ianow icie rodzi się podejrzenie, że w yraz biesiada w olno trak to w ać ta k , ja k określenia: waleta, wotum, m esjada itd. T o stanow isko d a się wesprzeć św iadectwem epoki. O tóż pew ien pam iętn ik arz staropolski, niejaki Paszkow ski, p isał o h ierarchii g atu n k ó w literack ich i tem ató w , staw iając fraszki i pieśni obok biesiad, apelując: „C zytelniku [...], a to uw ażaj, że dziś świat abo raczej ludzie n a nim ta k się b arzo pow ikłali, że w olą Fraszki, Fronce, Biesiady, Pieśni wszeteczne, Sow izrzaly, M archolty kupow ać niżeli co pow ażnego” 6. Z atem owe „biesiady” były niepow ażne, zapow iadały czy gw arantow ały łatw ą rozryw kę. Z apew ne były to obrazki z życia tow arzyskiego, ja k w ym ieniony u tw ó r A n o n im a-P ro testan ta, sceny zabaw ne, dostarczające pow odów do śm iechu. D o b rze było, gdy je czytał zgrom adzonym „człow iek biesiad n y ” , o b d arzo n y licznym i p rzy m io tam i tow arzyskim i, dob ry kpiarz, gaw ędziarz, posiadający łatw ość prow adzenia konw ersacji.

* A. B r u c k n e r , Encyklopedia staropolska, W arszaw a 1990, 1, szp. 100 (1 wyd. 1937), haslo: Biesiada.

5 Ibidem.

6 Cyt. za: H . D z i e c h c i ń s к a, op. cit., s. 132 (M . P a s z k o w s k i , D zieje tureckie, K rak ó w 1615).

(4)

O różnych aspektach staropolskiej biesiady... 5 O pisy uczty, tem at biesiady, pojaw iały się bard zo często n a k artach literatu ry staropolskiej. M oże w arto przypom nieć niektóre dzieła. Listę otw iera wiersz Słoty O zachowaniu się p rzy siole, umieścić n a niej w ypada w spom nianą biografię G rzegorza z S an o k a p ió ra K allim acha, liczne utw ory poezji renesansow ej z Pieśniami i F raszkam i czarnoleskim i włącznie i za­ akcentow ać istnienie Biesiady o dobrym gospodarzu A n o n im a-P ro testan ta (w iersza zasługującego na uw agę badacza), w skazać bard zo licznie reprezen­ to w an ą poezję ziem iańską, uw zględniającą tem at uczty, a więc choćby H . M o rsz ty n a D obrą m yśl ochotnego gospodarza, O. K arm an o w sk ieg o Wesele towarzyskie, S. M ińskiego Ż y w o t ziemiański, S. Słupskiego Z abaw y orackie i wiele innych. T o poetyckie ob razk i wysycające o b raz ziem iańskiej szczęśliwości szczegółami z jej życia wziętymi. K ap italn y m źródłem wiedzy o biesiadach sarm atów są pam iętniki, choćby J. Ch. P ask a czy K . Zawiszy.

Pełny opis uczty, od przyjazdu gości d o zakończenia sp o tk an ia, zaw iera wiersz A nonim a-P rotestanta. Zasługuje on na uwagę jak o utw ór „nietypow y” , tzn. w pow odzi zachw ytów szlacheckich au to ró w nad ideologią życia „na wsi spo k o jn ej” jest odm ienny, względem ziem iańskiej idylli nastaw iony krytycznie. K ró tk o mówiąc, m am y do czynienia z satyrą na sarm acką biesiadę.

U tw ór m a ciekawą kompozycję. Poeta chętnie posługuje się m ow ą pozornie niezależną i obficie cytuje wypowiedzi gospodarza biesiady, który z zachow a­ niem ogólnie przyjętego cerem oniału oczekuje przybycia gości. A że m am y do czynienia z satyrą, to przykładam y właściwa m iarę d o w yznania właściciela dw orku: „Sam ym się sobą w tym dw orzyszczu brzydzę” . Jed n ak z pew nością jest tu echo obyczajowości szlacheckiej, nakazującej gościowi „n ieb a przychy­ lić” , byle było m u dobrze u gospodarzy. T rzeb a p am iętać, że gościnność nakazyw ała p an u dom u wielkie staranie o wygodę odw iedzających, a uchybie­ nie w tym zakresie k o m prom itow ało pod względem tow arzyskim .

S taro p o lsk a „ n a u k a o grzeczności” wielkie obow iązki n ak ład a ła na przyjm ującego odwiedzających. N akazyw ała m u okazyw ać radość z przyjazdu gości, serdeczność, życzliwość, opiekuńczość. Był zwyczaj obfitego karm ienia, obdarow yw ania, czynienia tysiąca uprzejm ości. Przysłow ie „gość w dom , Bóg w d o m ” jest kw intesencją tego zjaw iska7.

A u to r p rzy tacza w yznanie g o sp o d arza uszczęśliw ionego przyjazdem gości, a następnie referuje jego ostatnie, pośpiesznie w ydaw ane, zarządzenia, aby d b a ć o ciepło w m ieszkaniu, aby spraw nie i szybko przyrządzić poczęstunek, nakryć do stołu, przygotow ać miejsce i p o k arm dla przyjezdnych koni, a naw et omieść śliskie schody, dbając o bezpieczeństwo odwiedzających. S taro p o lsk a gościnność w ym agała bardzo wiele od gospodarza, jeśli chciał uchodzić za człowieka znającego się na grzeczności. O tóż p a n d o m u m usiał zapew nić, że przyjezdni byli mile oczekiwani, spraw ili m u swym przybyciem wiele radości, że podczas przyjęcia goście m ają we władzy gospodarza,

(5)

k tó ry wszelkimi znanym i sobie sposobam i zabiega o zapew nienie im wygód i przyjem ności, różnych rozryw ek, dobrej atm osfery, w brew oczekiw aniom czytelnika satyry. Nie m a w tym jednak zbytniej hiperbolizacji przedstaw ianych przez p o etę zasad tow arzyskich. S zlachta staro p o lsk a n a ogół postęp o w ała ta k , ja k to przedstaw ił A n o n im -P ro testan t. Pisał o tym B rückner:

[...] gościnność była wybitnym piętnem całej Słowiańszczyzny aż d o zgorszenia, skoro np. dla gościa u kraść uchodziło za zaszczyt, a praw o gościa obejm ow ało niegdyś i żonę gospodarza. Nie zjawiał się też gość bez gościńca (upom inku), jaki z gościny przynosił [...]. U chybienie gościowi uchodziło za największą zbrodnię1.

G o sp o d arz, całkow icie skoncentrow any jest n a zapew nieniu gościom wszelkich przyjem ności i atrakcji: częstuje tru n k am i, każdego w edług jego u p o d o b ań .

Z ap ro p o n o w an e rozryw ki były chętnie akceptow ane („jedni się do kraty rzucili, drudzy w pozw y uderzyli” ), wiele rym ów n a ścianach uw ieczniono, szlacheckie krasom ów stw o prezentow ane było w układanych n a niby pozw ach, n ato m iast nic a u to r nie pisze o tym , czy znaleźli się m iłośnicy czytania ksiąg. Co to były za rym y, tru d n o zgadnąć. Z apew ne jak ieś okolicznościow e w ierszyki, d ro b n e fraszki „ n a kogoś, n a coś” . In n a rzecz, że te „zab aw y ” literackie nie daw ały dobrego po d względem artystycznym p lo n u , sk o ro wiersze pow staw ały doraźnie, na p otrzeby jednej nocy, a ich żyw ot był ta k k ró tk i, ja k ślad kredy na ścianie. Z apew ne też o pow iadano żarty, anegdoty, pieśni, wygłaszano zabaw ne przemówienia. Pam iętnikarze podają, że biesiadom często tow arzyszyły polow ania, gry w szachy, kuligi itp.

Przed przystąpieniem do uczty należało umyć ręce9. W brew pozorom , w zm ianka o tym zwyczaju nie stanow i chłodnej relacji „o zachow aniu się przy stole” , lecz jest jego krytyką. W czasach A n o n im a-P ro testan ta uw ażano m ycie rąk przed posiłkiem za przesadę. Zwyczaj ten przybył z zagranicy i nie łatw o zakorzeniał się przy sarm ackich biesiadach. Z atem m iało być n a opisyw anym przyjęciu niezw ykle w ytw ornie, g o sp o d arz nie uchybił żadnem u ze swych obow iązków , znał i stosow ał dw orne obyczaje. G oście rów nież. W oczekiw aniu n a p odanie m is panow ie dystyngow anie gładzili bro d y , wszyscy biesiadnicy dbali o nienaganne m aniery. Z daje się, że to „dw orstw o obyczajów ” było przestrzegane tylko n a p o czątk u przyjęcia. D o cerem oniału należało p odanie w ilkom a, p u ch aru , „k tó ry m now ego gościa w itano, a ten go całkiem spełnić m u siał” 10. K ielich ten byw ał wielkich rozm iarów , czasem mieścił garniec napoju. P o d o b n e obyczaje panow ały

* A. B r u c k n e r , op. cit., szp. 375-376.

9 P isał o tym J. S. B y s t r o ń w dziele: D zieje obyczajów w dawnej Polsce. W iek

X V I-X V I II, wyd. 3, W arszaw a 1976, t. 2, s. 180.

(6)

O różnych aspektach staropolskiej biesiady... 7 w Rzeczypospolitej Babińskiej. B urgrabia tego wesołego tow arzystw a podaw ał kandydatow i na obyw atela B abina w ilkom , k tó ry trzeba było w ychylić do k o ń c a 11. Z daje się, że obyczaj szanow ano, ale nie budził entuzjazm u speł­ niających to ast tym pucharem , o czym świadczy fraszka:

Skarżysz się, że cię w ilkom ktoś w czora pić musit K tó ry cię wilk chrzypotą o wlos nie zadusił, Ale się dobrze skarżysz, wszak to pospolita W ilkowi, że za gardło każde bydlę chwyta.

Spełniono wiele innych p u ch aró w i toastów . G rzeczność nakazyw ała, aby kierow ano je do gospodarza, z którym „p rzep ijan o ” . S poro uwagi poświęcił „nalew aniu i przepijaniu” H . M orsztyn w D obrej m yśli... k o n ­ kludując: „wszyscy dziś podpijem y sobie” .

G oście pili więc obficie, p o n ad m iarę, aż niektórym „B achus odm ienił zm ysły” . W reszcie posnęli.

A n o n im -P ro testan t nie zamieścił w Biesiadzie o dobrym gospodarzu opisu uczty, p o daw anych napojów i p o traw , ale tego rodzaju relacje pojaw iały się w staropolskiej poezji ideałów ziemiańskich. O lbrycht K arm anow ski w wierszu Wesele tow arzyskie12 przedstaw ił dość d okładnie przyjęcie weselne, zaś mniej szczegółowo podaw ane tam potraw y, zwrócił też uwagę na cerem oniał weselny:

A ty, krajczy w przód mięso postaw d o rosołu! Potem niechaj z korzeniem co ciepłego dają: Są kuny, jest zwierzyna, i flaki być m ają.

(w. 18 i n.)

P otraw y te były obficie zakrapiane winem i innym i tru n k am i, rów nież „przyw ożonym piw em ” , w którym gustow ała pani m łoda.

W „d ru g im n o szeniu” m ało było „w arzystego, więcej pieczystego” . Z atem d ość pobieżnie p o e ta zainteresow ał się tym , co zaw ierały m isy i puchary weselne, bardziej skupił uwagę n a przebiegu uroczystości i zw ią­ zanych z nią obrzędach. W szystko to zapraw ione jest lekką ironią.

N ato m iast praw dziw ą ucztę dla podniebienia szczegółowo zrelacjonow ał I i. M orsztyn w wierszu Dobra m yśl ochotnego gospodarza11. K u rczęta, gęś, kapłony, k u ra w żółtej jusze, a druga „słodziusieńko z piotruszką usm ażona” , „kąsek borow ej zw ierzyny” , torty, pasztety z kreplam i, kołacze z cukrem , z rodzynkam i, gorzałeczka, w ino, m ięso wszelkie, ryby: łosoś, lipienie, rosła

п K . B a r t o s z e w i c z , Rzeczpospolita Babińska, Lwów 1902, s. 11.

12 O. K a r m a n o w s k i , Wesele towarzyskie, [w:] Staropolska poezja ziem iańska, oprać. J. S. G ruchała, S. Grzeszczuk, W arszaw a 1988, s. 222-226.

13 H . M o r s z t y n , Dobra m y śl ochotnego gospodarza, [w:] Staropolska poezja ziemiańska, s. 232-235.

(7)

szczuka (szczupak), cielęciny sztuka, bażant, sałata z ogórkam i (choć w tym szlachta m niej gustow ała), m iski z kiełbasam i, przypiekane m ałdrzyki, m iód w dom u sycony. Przy ta k zastaw ionym stole b rać szlachecka „rześko p iła ” . W szystkie po d an e przez M o rszty n a szczegóły m iały uzm ysłow ić czytelnikow i, jak ich rozkoszy d o starcza ziem ianinow i przebyw anie w wiejskiej A rkadii, ja k błogo i wesoło płynie życie, ja k urozm aicone i po żąd an e są sp o tk an ia tow arzyskie, ile w tedy zakosztow ać m o żn a rozkoszy podniebienia. P ro d u k tó w d o sp o rząd zen ia opisanych przysm aków d o sta rc z a d o b rz e p ro w ad zo n e gospodarstw o ziem iańskie.

Jednakże A n o n im a-P ro testan ta nie tyle interesow ały p o traw y i tru n k i spożyw ane podczas biesiady, ile sw obodne życie tow arzyskie, co a u to r z iro n ią pokazuje, nie m ające nic w spólnego z dw ornym obyczajem , n a ­ to m ia st wiele z pijackim aw anturnictw em . P rzy p o m n ijm y , że „b iesiad - niczkow ie” p od w pływ em n a d m ia ru tru n k ó w p o p a d a li w o b jęcia M o ­ rf eusza.

Bo m nie za światła wino spać kazało, D alej nic nie wiem, co się po m nie działo.

(w. 100 i n.)

Po przebudzeniu, gdy „sen nieboraczek” odszedł n a d o b re, a „oczy przejrzały, język począł m ów ić” , goście doszli do w niosku, że n ik t nie pam ięta, ja k się u czta skończyła. „N ie byłali tam naw et ja k a zw ada?” - p y tają z niepokojem . O tóż działo się wiele. N a podstaw ie retrospekcji, zbiorow ym wysiłkiem u stalono, że podchm ieleni biesiadnicy przenieśli się n a pewien czas do sąsiadów , gdzie nadal „jedli i ochotnie p ili” , aż wrócili d o pierw szego gospodarza, niestety w stanie, gdy „B achus odm ienił im zm ysły” , a więc „przyczynę do gniew u daw ali” sw oim zachow aniem . Jeden z podekscytow anych trunkiem gości „ n a głowie rogi przy p raw u je” i wciela się w p o stać żubra. „Czego n a stole dosięże rękam i, to się rozleci” . Tego je d n a k pijakow i m ało, staje się bardzo dokuczliw y i nieznośny: „złość ludziom czyni, a jeszcze się śm ieje” . W końcu biesiadnicy m ający jeszcze „rozum z baczeniem ” , który im nie radzi zaczynać zw ady, „m yślą z pilnością, jeśli wycierpieć, czyli począć fu k ać” . U legają podszeptom M arsa i d ają się sprow okow ać do walki. Pom ińm y już drastyczne opisy prostackich wybryków żubra, niszczącego w szystko d o k o ła, zalewającego winem głowy i odzież gości, tłukącego zastaw ę itp.

P rostackie, grubiańskie poczynania tego b o h a te ra nie były jednogłośnie potępione, choć dzisiejszy czytelnik takiej reakcji się spodziew a. Przeciwnie, „obm aw iał je d e n ” , czyli uspraw iedliw iał pijaka.

Skąd tak a wyrozumiałość zebranych dla wywołanych przez niego ekscesów? O tóż zachow anie takie to była n orm a. C o p raw d a przeczył tej opinii

(8)

O różnych aspektach staropolskiej biesiady... 9 Zbigniew K uchow icz, ale patrzył n a pijaństw o jed n o stro n n ie, przez pryzm at w ybiórczo studiow anych źródeł. Pisał:

Przekonanie o nadm iernym pijaństw ie cechującym rzekom o Polaków pow stało n a skutek nie zawsze krytycznego przyjm ow ania tego, co podaw ały utw ory satyryczne, co głosili m oraliści i księża n a kazaniach o raz co przekazywali nie zawsze chętni nam cudzoziem cy14.

W ydaje się, że dośw iadczony historyk jed n a k nie w pełni w ykorzystał dostępne m u źró d ła literackie, zarów no poezję, ja k i pam iętniki, w których autorzy szczerze pisali o pijackich ekscesach przy stole. O ddajm y głos pam iętnikarzow i, k tóry był wielkim panem , należał do elity tow arzyskiej, p ijał z sam ym królem . M o w a o K rzysztofie Zawiszy, w ojew odzie m ińskim , żyjącym w latach 1666-1721ls. N ie uznałby on za godnego p a rtn e ra do kielicha zacnego P io tra R ozjusza, w strzem ięźliw ego d o k to r a H isz p a n a z fraszki K ochanow skiego, który chciałby poprzestać na jednej szklanicy w ina, ale weseli kom pani nakłonili go do w ychylenia dziewięciu, po których „m ózg się m u zm ącił” . Ja k widać, d o b ra biesiada staro p o lsk a to d o b ra pijatyka, której tow arzyszyły rów nież bardziej szlachetne atrakcje: „m iła konw ersacja, tańce, żarty ” . Jednakże „picie niezm ierne, upicie się do sytości, wielkie p ijań stw o ” , znajdow ało się n a pierw szym m iejscu w śród atrakcji sp o tk ań tow arzyskich szlachty.

Z atem zrozum iałe jest, dlaczego pijany „ ż u b r” w satyrze A n o n im a- -P ro testan ta jest tra k to w an y pobłażliw ie, a naw et uspraw iedliw iany przez niektórych biesiadników. N ależało jed n ak poskrom ić jego w ybryki, toteż w k o ń c u g o sp o d arz zdecydow ał, że trz e b a p ija k a w sadzić d o pow ozu i wywieźć.

Pozbyto się aw an tu rn ik a, ale nie zabrakło innych atrakcji tow arzyskich podobnego g atu n k u . O to ja k iś dow cipniś n ak arm ił ciem ierzycą, ja k się okazało środkiem przeczyszczającym , niezbyt rozgarniętego um ysłow o sługę - M aćka, który po zażyciu tego specyfiku cierpiał srodze a całkiem niewinnie.

Lepiej pom inąć naturalistyczny i pełen niesm acznych detali opis następstw nakarm ienia ciem ierzycą M aćka. W yjaśnić w ypada, że ciem ierzycą (veratrum album) to ziele z rodziny liliow atych, o dużej zaw artości alkaloidów , a więc o silnym działaniu. Staropolskie zielniki uznaw ały tę roślinę za truciznę. T a k też sądził Ja n O stro ró g wymieniając ją w M yślistw ie z ogary jak o specyfik n a pozbycie się ro b ak ó w w ra n a c h pow stałych n a ciele psa. A n o n im -P ro testan t bardziej zaprezentow ał tu swą erudycję klasyczną, aniżeli m edyczną, m ianow icie dow iódł znajom ości L istu do Pizonów. Z tekstu H o raceg o w ynika, że ciem ierzycę uw ażano za skuteczne lekarstw o na choroby umysłowe. M aciek nie został wyleczony z tej dolegliwości, natom iast

14 Z. K u c h o w i c z , Obyczaje staropolskie X V II - X V U I w., Łódź 1975. ” K. Z a w i s z a , Pamiętniki, wyd. J. Bartoszewicz, W arszaw a 1862.

(9)

nabaw ił się innych, których zapew ne biesiadni dow cipnisie nie przewidzieli. P rzedstaw iona w satyrze scenka jest św iadectwem szlacheckiego poczucia h u m o ru , ja k na dzisiejszy gust, niew ybrednego. P o eta stw orzył znakom ity o b razek satyryczny. O pis biesiady nie je st bynajm niej a p o te o z ą życia ziem iańskiego, lecz jego k ary k atu raln y m ujęciem. W idać skłonności a u to ra do hiperbolizacji przedstaw ianych zjawisk - obrazków z życia tow arzyskiego. A le takie je st praw o saty ry k a. W spaniały, o R ejow skiej prow ieniencji, h u m o r tow arzyszy tym opisom , m . in. we fragm encie przedstaw iającym konsylium czterech „m ędrców ” m edyków , debatujących nad sposobam i ulżenia M aćkow i w cierpieniu, aż „ni z czym się rozeszli” , a każdy staw iał inną diagnozę i prop o n o w ał inny sposób leczenia. N a szczęście d la M aćk a uzdrow iła go n atu ra, czego dow odem było odzyskanie przez chorego apetytu.

T ak więc „biesiadne żarty i inne p o stęp k i” okazały się n a d e r prostackie i niew ybredne, dziś źle świadczące o gustach ucztujących, akceptujących, a przynajm niej w części tolerujących, te prym ityw ne szaleństw a.

Z nów satyryk p o k azał pew ną „n o rm ę ” obyczajow ą, obrazu jącą poziom życia umysłow ego szlachty, jej prostactw o, niew ybredny sm ak objaw iany przy rozkoszow aniu się tow arzyskim żartem . Scena z M aćkiem jest w Bie­ siadzie satyrycznie przerysow ana, ale że ta „poetycka zab aw a” nie odbiega od życiowych realiów , potw ierdza k ro n ik arz sarm ackiej obyczajow ości, Ja n C hryzostom Pasek. O tóż w roku 1669 pam iętnikarz gościł krew nych swej żony ze strony m atki. Był tam m. in. „wielki p ijak ” , niejaki K ordow ski, k tóry „ustaw icznie przym aw iał M a z u ro m ” , co bardzo gniew ało Paska, m azow ieckiego „ sa m sia d a ” . W reszcie g o sp o d arz p o stan o w ił d ać u p u st swoim emocjom i ukarać Kordowskiego, więc wywołał burdę i doszło do bitki.

P oturbow aw szy gości, „pił sobie n a fantazyję” i nie okazyw ał, aby m iał poczucie, że w czymkolwiek uchybił pow innościom g ospodarza. J a k widać, w osobliw ym guście były owe biesiadne żarty, szczególnie te „inne p o stęp k i” p a n a P ask a, o b razu jące nie d ek laro w an e przez s ta ro p o ls k ą gościnność „dw orstw o obyczajów ” , lecz ich dzikość. Bo ja k w ytłum aczyć karm ienie niezbyt ro zg arn ięteg o M aćk a tru ją c ą ciem rzycą czy „cu d ó w ro b ien ie” w dw orku Paska, a więc w kładanie d o nosa kom pletnie pijanej czeladzi kaw ałków palącego się papieru.

Czasem biesiadę urozm aicała m askarada. Był to rodzaj w idowiska p arateat­ ralnego, fo rm a zabaw y, w której brali żywy udział zarów no „ a k to rz y ” , ja k i „widzow ie” i gdzie tru d n o wskazać granicę między „n ad aw cą” i „ o d b io rcą” „ p ro g ram u rozryw kow ego” , rodzaj rozryw ki nie w ychodzącej poza ściśle określoną społeczność biesiadników, jednorazow y występ, związany z k o n k ret­ ną sytuacją tow arzyską, w której zaistniał. Zapewne w takich m om entach mógł w pełni w ykorzystać swe talenty człowiek biesiadny. W opisyw anym przez A nonim a-P rotestanta spotkaniu towarzyskim gospodarz, kierując się zasadam i staropolskiej gościnności, był w nie lad a opałach.

(10)

O różnych aspektach staropolskiej biesiady.. 11 Jego głów ną tro sk ą było, aby w niczym gościom nie uchybić, gdy tym czasem owi goście przekraczają swymi w ybrykam i przyjętą m iarę przy­ zw oitości i dobrego sm aku. Biedak d o k ońca m usiał być grzeczny, cierpliwy i trak to w ać delikatnie rozw ydrzonych pijaków , w k tórych, niestety, w idział przede wszystkim gości.

„ Ż u b ra ” kazał odwieźć d o dom u, ale n a tym jego k łopoty się nie skończyły, bo pijacka h u la n k a trw ała nadal. A by n ikogo nie urazić, pan d om u m usiał interw eniow ać delikatnie i rozw ażnie, a więc m ało skutecznie. Był skrępow any obow iązkam i g o sp o d arza i chyba też u dręczony nim i p o n ad m iarę. W ątp ić m o żn a, czy p od koniec uczty „niem ałej radości używ ał” , tłum iąc w ybryki szlacheckich m oczygęb, a w edług staropolskiej grzeczności „w dzięcznych gości” .

Jest tu słuszna n ag an a d la złych obyczajów biesiadnych, p o d p raw io n a d rw in ą, szyderstw em , żartem , ale choć p rzejask raw io n a, o p iera się na m ateriale „z życia w ziętym ” . P ra k ty k a pisarska A n o n im a-saty ry k a objaw ia jeszcze jeden aspekt, na który znacznie później zw rócił uw agę Sarbiewski. M ianow icie a u to r Biesiady... sta ra ł się, by jego wiersz był „naśladow aniem godnej szyderstwa brzydoty obyczajów”, a więc przedstaw ił wiernie, mimetycz- nie fragm ent staropolskiego folkloru tow arzyskiego.

M im o zrozum iałego w satyrze przejaskrawienia przedstaw ionych w utw orze zjaw isk „ p rzesad a” a u to ra nie była ta k znaczna, ja k m o ż n a sądzić na pierwszy rzu t oka. P odobny o b raz biesiady, tylko że w tonacji an ak reo n - tycznej, jaw i się w świetle poezji ziem iańskiej i źródeł pam iętnikarskich. Ten bogaty zestaw lektur poszerzyć m o żn a znacznie, m . in. o Schadzkę ziemiańską P. Zbylitow skiego, o Opis obyczajów... J. K itow icza, o P am iątki Soplicy H . Rzewuskiego (opis zapustów , Pan Rewieński).

Jeśli utw ory A n o n im a-P ro testan ta czy P. Z bylitow skiego uznać za satyry antyziem iańskie (listę tę m o żn a znacznie pow iększyć), to rodzi się sm utna refleksja, że to, co dla satyryków X V I w. było w obyczajach biesiadnych przedm iotem krytyki, w literaturze ziem iańskiej i pam iętnikarstw ie X V II i X V III w. stało się „w arto ścią” obow iązującą, n o rm ą obyczajow ą.

K rzy szto f Zaw isza bez żenady opow iadał o zbiorow ych libacjach przy najrozm aitszych okazjach. U K itow icza, P aska, Rzew uskiego zapoznać się m o żn a z rytuałem biesiadnym X V II i X V III w., w którym szacunkiem darzo n o „tęgie głow y” , nadzw yczaj w ytrzym ałych pijaków , bijących rekordy spożycia trunków , z uznaniem pisano o pijackich figlach, z zainteresow aniem słuchano opowieści o tym , co też się działo na sławnych biesiadach, choćby u księcia K a ro la R adziw iłła P anie K o ch an k u . A m iały m iejsce ekscesy tak zdum iew ające, że naw et satyryczna w yobraźnia A n o n im a P ro te sta n ta nie byłaby w stanie takich scen w ykreow ać w w ieku X V I, kiedy to biesiadow ali „poćciw i” sarm aci.

(11)

M aria Wichowa

T H E O LD P O L IS H CONVTVAL G A TH ER IN G IN T H E L IG H T O F LITERA R Y R EL A T IO N S

( S u m m a r y )

This study contains some com m ents on the O ld Polish Convival gathering in the light o f litetary relations. T he au th o r pionted a few aspects o f the concept “ convival g athering” , which used to function in the age o f R enaissance and Baroque. T h an she carried o u t the analysis o f A nonim P ro testa n t’s w ork titled Biesiada o dobrym gospodarzu, setting it in the wide literary and cultural background. She proved th a t the p o et created plebeian inap p ro v al satire, th at he was n o t the uncritical adm irer o f life in “ the peceful and jouful co u n ty ” . H e also had the tendency to hyperbolize phenom ena pictures from the social life. H owever, everything th a t was the subject of criticism for the 16th century critics, in th e plebeian and epistolary literatu re o f 17th and 18th century was seen and was presented as the social norm .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dystrybucyjnego (OSD). Zamawiający podpisze protokół bądź wskaże swoje zastrzeżenia w terminie do 7 dni od daty przekazanie przez Wykonawcę wszystkich dokumentów wymienionych

Ceny mogą ulec zmianom bez uprzedniego zawiadomienia w przypadku zmian cen przez producenta, zmian podatkowych, przepisów celnych lub innych przyczyn.. Wyposażenie seryjne i

Kąpielisko przy Jeziorze Karczewnik..

Spór o heliocentryzm kopernikowski nie szybko został zakończony. Swoje negatywne ustosunkowanie się do teorii heliocentryzmu różni autorzy będą wyrażać jeszcze

Pod nazwą SEAT Financial Services oferowane są usługi bankowe (przez Volkswagen Bank Polska GmbH sp. z o.o.) oraz usługi ubezpieczeniowe (przez Volkswagen Bank Polska GmbH sp. Oddział

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej SEAT i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

Umieść urządzenie Firefly 2+ w stacji dokującej do ładowania: dioda LED miga na niebiesko podczas ładowania i świeci na niebiesko, gdy urządzenie jest w pełni naładowane.. Aby

Dystrybucyjnego (OSD). Zamawiający podpisze protokół bądź wskaże swoje zastrzeżenia w terminie do 7 dni od daty przekazanie przez Wykonawcę wszystkich dokumentów wymienionych