• Nie Znaleziono Wyników

Dobre smoki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dobre smoki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FOLIA L ITTER A R IA POLONICA 4, 2001

M o n ik a K lu k a s

D O B R E S M O K I K R Z Y S Z T O F A K A M ILA B A C Z Y Ń S K IE G O

I

K rzy szto f K am il Baczyński to p o eta wielkiej w yobraźni i wrażliwości poetyckiej. Stw arzał swoje własne krainy kierując się praw am i baśniow ości, ciągłej zmienności obrazów przepływających przed oczami czytelnika śledzącego utw ory poety. W świecie K rzysztofa K am ila odnajdujem y trzy podstaw ow e zasady jego poetyki: płynność, ciągłą m etam o rfo zę i zasadę o d b ic ia 1. C zytelnik m a wrażenie, że cały świat jest jakim ś fantastycznym snem, w którym odbijają się w sobie nawzajem niebo, ziem ia, w oda i tru d n o oddzielić jed n o od drugiego. Przez utw ory Baczyńskiego przew ijają się ró ż n o ro d n e zwierzęta, rośliny należące do kreow anego przez poetę św iata, w ystępują też znam ienne dla niego m otyw y baśniow e, p o w tarzające się w różnych wierszach. D o najczęstszych należą: m otyw sm oka, pastuszka, rycerza, szklanej góry, królew ny, w odnika, elfów, syren. P rzepływ ają one, ja k we śnie, tw orząc zm ieniające się pejzaże wew nętrzne, w k tórych p o eta w yraża siebie i swoje emocje. Nie bez przyczyny pozostaje fak t, że służą m u do tego właśnie symbole i wątki baśniowe2. Baczyński walczył i rozpraw iał się z otaczającą go okupacyjną rzeczywistością stosując te w łaśnie m otyw y. Nie była to tylko ucieczka od bieżących w ydarzeń w czasy cudow ności, jak w raca się do w spom nień szczęśliwego dzieciństw a. Była to także pró b a rozładow ania wewnętrznych emocji, które grom adziły się w bardzo wrażliwym człowieku. Świat baśni daje zawsze szansę na rozpraw ienie się z pierw iastkiem zła, przynosi try u m f d o b ra , miłości, łagodności. P o eta przeżyw ał nie tylko

Wstęp J. Ś w i ę c h a do: K. K. B a c z y ń s k i , Wybór poezji, Wrocław 1989, s. LV.

„Jest charakterystyczną właściwością baśni, że ukazuje pewien problem egzystencjalny w sposób prosty i zwarty. Pozwala to dziecku problem ten uchwycić, bo pokazany jest w najistotniejszej formie, podczas gdy bardziej złożona fabuła utrudniłaby dziecku jego zrozumienie. Baśń upraszcza wszystkie sytuacje. Wszystkie postacie zostają w niej zarysowane z wielką wyrazistością. Bohater baśniowy reprezentuje określony typ, a nie niepowtarzalne indywiduum’ . B. B e t t e l h e i m , Cudowne i pożyteczne, o znaczeniach i wartościach baśni przeł. D. D anek, Warszawa 1985, s. 47.

(2)

d ra m a t P o la k a, d ra m a t ogólnoludzki, ale tak że osobisty. Ja k o bard zo m łody człowiek w kraczał w dorosłość w najgorszym z czasów , kiedy naw et walki nie przypom inały bojów , jakie toczyli daw ni rycerze. Baczyński do dziś nazyw any jest rycerzem bez skazy. Pojm ow anie przez niego ethosu rycerza w życiu jest zagadnieniem ważnym, a nawet kluczowym w rozum ieniu pewnych aspektów jego poezji, dlatego nie sposób o tym nie w spom nieć. Rozwinięcie tego tem atu wym aga jed n ak odrębnego m iejsca. W arto tylko zaznaczyć, że ta k w ażny problem etyki rycerskiej u B aczyńskiego jest zanurzony także w świecie baśniow ości, np. obok figury rycerza w ystępuje szklana góra.

K rzy szto f K am il chciał, choć w poezji, spróbow ać pow rócić w czasy, kiedy naw et sm oki są dobre, gdzie jest szansa na trw anie, życie i przem ijanie - inaczej, godniej. D latego też zauw ażam y u Baczyńskiego swoiste, własne przetwarzanie znanych wątków i motywów baśniowych. Chciał je przystosować d o w łasnego św iata baśniowości i m itów , ale próby ponow nego wejścia w krainę harm onii, jasności kończyły się klęską. Zew nętrzny chaos prędzej czy później w kraczał w kreow aną krainę cudow ności w nosząc ze sobą trw ogę, lęk i niepokój, pojaw iał się wtedy w bajecznych krajo b razach „cierń ” tragedii, jak np. w Legendzie (Z Legend 1Г). D o o b razu „m ałych archipelagów ” , gdzie śpiewają ryby skrzydlate, gdzie w ędrują złote strusie i szylkretow e żyrafy, dołącza na koniec „niebo sm u tk u ” , „ o d a rte drzewo h istorii” i „białe tru p y zdobyw ców -herosów zastygłych w o rio n ” . P o eta nie oderw ał się więc od dręczącego go niepokoju i trwogi. Jego wizje baśniowych rajów zawsze zostają w końcu zakłócone przez obrazy zniszczenia i chaosu.

Baczyński szukał w baśniach praw dy, gdy w okół świat był zakłam any i przepełniony zbrodniam i. Szukał praw dy w baśniach, gdy trzeba było podejm ow ać m oralnie dojrzałe decyzje.

Śledząc m otyw sm oka w twórczości poety m o żn a zauw ażyć, iż był on m u pom ocny w ukazyw aniu destrukcji św iata, zawsze był przeciw staw iony chaosow i czasów apokaliptycznych, w których przyszło żyć B aczyńskiem u, i z którym i m usiał się zmagać. Z czasem m otyw sm oka przeszedł m etam orfozę, ale zawsze był sygnałem i znakiem krainy szczęścia, spokoju, do któ ry ch chciałoby się wrócić, a do których nie m ożna powrócić. N aw et kiedy p o eta usiłował stawiać pytania, czy m a sens w obecnym czasie kreowanie baśniowych k rain, czynił to z pewnym żalem, a przyw oływ ał wtedy sm oka. Jeśli naw et kpił i prześm iew czo ukazyw ał go ja k o k a ry k a tu rę tego fantasty czn eg o stw ora (W ina), to jed n ak nie potrafił oderw ać się od krain, gdzie m ieszkają elfy, księżniczki, syreny. P rzy p a tru ją c się utw orom K rzy szto fa K a m ila Baczyńskiego m ożna postaw ić pytanie: a m oże świat baśni potrzebny jest nie tylko dzieciom?

(3)

II

K rzysztof K am il Baczyński w wieku sześciu lat opow iadał o sp o t-k aniach z fantastycznym i istotam i, a opowieści te były szczególnie barw ne, poniew aż chłopiec, oprócz zdolności poetyckich, przejaw iał talent plastycz-ny. Jego przedszkolna nauczycielka, W ładysław a C uszlak w spom ina: „ B a r-dzo lubił rysow ać, pono siła go fan tazja, ilustrow ał tylko przez siebie zrozum iałe bajki, a kiedy opow iadał ich treść, to gorzały m u jego piękne, sarnie oczy” 3. O zdolnościach plastycznych starszego ju ż K rzysztofa w spo-m ina K azispo-m ierz W yka: „M arzył o karierze ilu strato ra-g rafik a, posiadał w tym kierunku widoczne uzdolnienia” 4. W spom ina o tym także kuzynka K rzysztofa, M aria Turlejska: „K rzyś m iał niew ątpliw e talenty plastyczne, k tó re Stefa troskliwie rozwijała, przechow ując z pietyzm em jego dziecięce rysunki i akw arele” 5. P rzypom nienie tych wypowiedzi m a n a celu nie tylko udow odnienie plastycznych zdolności K rzysztofa K am ila, sam i m ożem y oglądać jego rysunki, grafiki, ekslibrisy, ale przede wszystkim m a n a celu uśw iadom ienie, że zdolności te były ujaw nione bardzo wcześnie. T o wy-czulenie na niezw ykłość łączyło się u B aczyńskiego z w ywy-czuleniem n a piękno realnego św iata, uroków jego przyrody. Z resztą z czasem , ju ż po „porażeniu okupacyjnym ” stanie się dla niego problem em m oralnym : jak pozostać wiernym własnym krainom i jak pogodzić poezję ja sn ą (okreś-lenie K . W yki) z tw órczością, nazwijmy to, żołnierską. O tym , że poeta pozostał im wierny do końca świadczy np. wiersz W estchnienie, który pow stał 23 kw ietnia 1944 r., a więc n a kilka miesięcy przed śm iercią poety.

Deszczu srebrne gałązki rosną jak gotyckich krużganków motyl,

ptaki dzwonki zielone niosą na przejrzystych wstążeczkach lotu. [...]

K urant jeszcze z pnącej się wieży, wzgórz zielonych faluje dywan i poznaję miasto w obłokach, nie wiem tylko, jak się nazywa.

Baczyński w przytaczaniu takich wizji św iata był w śród poetów m u współczesnych odosobniony i nie zrozum iany. Płacił za przebyw anie wśród

3 W. B u d z y ń s k i , Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila, W arszawa 1992, s. 29. 4 K. W y k a , K rzysztof Baczyński, K raków 1991, s. 9.

(4)

sm oków , rycerzy, elfów, m otyli atakam i na sw oją poezję. A ndrzej O bornicki pisał:

A jakże to o poecie pisać? Jak o wplątanym w barwy burzy m ałżonku ptaka? Liryczną dłonią kuje migotliwe marm ury w głazie powietrza, wzniosły i spokojny, na górze zbudowanej z własnych zamyśleń.

- Czy widzisz historię?

- Nie, tylko przez zielone liście widzę przeciągającą wełnę obłoków. Czas warczy, ale w mijaniu płynących szyb jest szklisty i nierealny. Żołnierzy nie ma; są tylko wojownicy, rycerze i jeden kanonier*.

Przyjrzyjm y się teraz utw orow i, który pow stał jeszcze przed wybuchem wojny. Pojaw ia się w nim interesujący nas m otyw sm oka.

Jest to wiersz zaczynający się od słów: „Pójdź, sm oku m ój d o b ry , lasu pełny” . W iersz ten pow stał 27 V III 1939 r., podczas o statnich wakacji Baczyńskiego. D a ta jest o tyle intrygująca, że d okładnie m iesiąc wcześniej, 27 lipca, um arł Stanisław Baczyński, ojciec poety, a śm ierć ta była dla K rzysztofa ogrom nym nieszczęściem. O dnosząc się do nastro ju wiersza przy dalszej analizie kusi pytanie, czy zbieżność d a t jest przypadkow a? Czy też p o eta przepełniony osobistym żalem stał się d o d atk o w o w yczulony na wszelkie niebezpieczeństwo, k tóre uderza lub m oże uderzyć w jego świat?

Pójdź, smoku mój dobry, lasu pełny,

o oczach gasnących każdym obojem wiatru, o oczach pełnych smutków szybkostrzelnych.

P o d m io t liryczny przyw ołuje sm oka, nazyw ając go dobrym . C hciałabym odw ołać się w tym m iejscu do wypowiedzi Jerzego Święcha, k tó ry analizując Z łą kołysankę także interpretow ał „dobrego sm o k a” Baczyńskiego: „E p itet «dobry» położony przy nazwie tego stw orzenia k o n trastu je z określeniem «zła» użytym w tytule wiersza, poniew aż «teraz», w którym przebyw a b ohater, nie zna określeń pozytywnych. D o b ro jest atrybutem rzeczywistości już nie istniejącej, pow racającej we w spom nieniach” 7. Święch m a o tyle rację, że p o eta rzeczywiście w swej twórczości okupacyjnej przywoływał różne m ityczne i baśniow e stw ory, które w jego w ykładni były do b re, choć tradycja literacka niekiedy ukazuje je inaczej. Ale przecież ju ż w wierszu przedwojennym bohater Baczyńskiego określa przywoływanego sm oka m ianem „ d o b ry ” . Pozw ala to przypuszczać, że poeta, uciekając w baśniow ość, chciał odnaleźć azyl chro n iący przed k ażd ą złą rzeczyw istością, k tó ra m ogła w niego uderzyć, nie tylko przed okupacyjną. M ożliwe, że czynił tak od swych najm łodszych lat i tem u właśnie m iały służyć bajki, k tó re układał, a których nikt p oza nim nie rozum iał.

6 K. W y k a , op. cit., s. 121.

(5)

O m aw iany wiersz został napisany w czasie n arastających napięć w życiu K rzysztofa: śm ierć ojca, strach o m atk ę (poczuł się jej jedynym opiekunem ), niepokoje na świecie. P oeta rozpoznaje w sm oku isto tę przyjazną, nazyw a go dobrym . Sm ok jest „lasu pełny” . Jest więc przyw oływ any ja k o m ożliw ość schronienia, m oże uchronienia się przed czymś, bo chyba ta k ą funkcję pełni las w tym wierszu. Sm ok tutaj to isto ta „o oczach gasnących każdym obojem sm u tk u ” . Z każdym podm uchem w iatru oczy sm oka stają się sm utniejsze, gaśnie ich blask. W iatr jest więc siłą złow rogą, nieprzyjazną, m im o że działa łagodnie. Jego podm uchy są n a razie, ja k gra oboju. Ale jest to m uzyka przynosząca niepokój8.

W iatr należy do kategorii słów, k tóre w yrażają em ocje ujem ne. W iatr, któ ry „gasi” swą m uzyką oczy dobrego sm oka nie m oże być d o b ry , dąży d o unicestw ienia harm onii św iata przedstaw ionego. „O bój w ia tru ” do k o n u je czarodziejskiej przem iany rzeczywistości. Nie jest to je d n a k k ra in a św iatła, jej ciem ność budzi niepokój. Oczy sm oka gasną, stają się pełne „sm utków szybkostrzelnych” . O kreślenie to wywołuje do d atk o w y niepokój, dzisiaj kojarzy się czytelnikow i, znającem u historię, z rzeczywistością ja k a nastanie za kilka dni, od m om entu p ow stania tego wiersza. Uczucie to n a ra sta , gdy czytam y n astępny wers: „ N o cą chodzi żal d o o k o ła ja k p a tro l.” T o ju ż zupełnie kojarzy się z niem ieckim i żandarm am i i godziną policyjną. Czym są te obrazy w wierszu? Czy jest to tylko frazes m łodego poety, któ ry pod wpływem poezji przedwojennych katastrofistów i niejasnej sytuacji politycznej na świecie i m oże własnych nieszczęść, próbuje być sam katastroficzny? A m oże jest to p o etycka w y obraźnia, k tó ra u B aczyńskiego p o tra fiła p o ruszać się w sposób antycypacyjny?9

* K. W yka dokonał rozróżnienia na dwa zasadnicze i przeciwstawne emocjonalnie pola słownictwa poety: pola o walorze uczuciowo ujemnym, minorowym oraz pola o walorze dodatnim , wartościowym: „Pole słownictwa, które najprościej mówiąc, nazyw am y polem dodatnim , ponieważ służyło u Baczyńskiego ekspresji fantazjotwórstw a i poezji wolnej, złożone jest z takich głównych haseł: obłok, liść, lustro, szkło, orzech, wiosło, trawa, ptak, gwiazda, jezioro, dzban, kielich, łuk, miecz, gałąź, łodyga, owoc, dolina, kropla, kołyska, sen, ton, sierść, włos, dłoń, grupa haseł zwierzęcych (jeleń, niedźwiedź, lew, tygrys, łasica, kret, borsuk, kuna, łania), i tak dalej. Przeciwstawne pole słownictwa to kolejno: nóż, dłuto, młot, topór, rydel, bat, szew, nić, wąż, żebro, skrzydło, dym, dzwon, kra, wiatr, posąg, sukno, łachm an, pochód, pokolenie, dzieło. D ochodzą do tego hasła wywoławcze zdolne wystąpić oprócz swojej pozycji zasadniczej także w funkcji ujemnej, ujemnej zamiast dodatniej, hasła ambiwalentne. Przykładów ambiwalencji przeciwnie przebiegającej nie napotykam y, rzecz to zrozumiała. Tego rodzaju hasła ambiwalentne to: obłok, liść, szkło, wiosło, lustro, róża, orzech” . K. W y k a , op. cii., s. 63.

9 „N apotyka się wszakże w Utworach zebranych, dzięki obyczajowi datow ania, pewne wyjątki będące w wyraźnej mniejszości, niemniej godne uwagi. Świadczą one bowiem, że nie tylko w postawieniu zasadniczej problematyki (co należy do zakresu ideologii), ale w doborze konkretnych tem atów (to znów należy głównie do zakresu psychologii twórczości), jego wyobraźnia poruszała się w sposób antycypacyjny. W yprzedzała okoliczności towarzyszące [...]” . Tamże, s. 22.

(6)

0 - statki odchodzą w dół rzek.

N a zakręgu dróg wybucha drogowskaz, który obłąkał nas setny, tysiączny, dwudziesty.

P o d m io t liryczny zauw aża sta tk i, k tó re płyną w dó ł rzeki. M ów i: odchodzą. Płyną więc ku jakiem uś przeznaczeniu. M oże oznaczają dla podm iotu lirycznego przem ijanie. Ale sam o przem ijanie nie budziłoby aż takiego lęku w podm iocie lirycznym . P ojaw ia się jeszcze d ro g o w sk a z, pojaw ia się nagle, „w ybucha” . K a żd a z dróg, jak ie m oże ukazyw ać i do których m oże prow adzić jest nie tylko nieznana, ale to nierozpoznanie wywołuje w podm iocie lirycznym ja k ą ś panikę. D rogow skaz „ o b łą k a ł” ich. A więc nie tylko , j a ” liryczne, ale i jego sm oka.

Pola zgniłe odrywa wiatr od ziemi -- pełne troski.

W iatr w zm aga swą niszczycielską siłę. O dryw a pola od ziemi. Pole daje oparcie, to grunt tw ardy pod nogam i. N asz b o h ater został go pozbaw iony. Ale te oderw ane pola sam e ju ż były skażone lękiem. Są określone ja k o zgniłe, bo pełne troski, pozbaw ione żyzności, zieloności, życia.

Każdy z nas:

chodzimy przez wydmy zakłute ostem i rdestem do gór szklanych - warowni nieba.

1 po d m io t liryczny, i jego sm ok zaczynają poruszać się po gruncie niestałym , m iałkim , zdradliw ym , tru d n y m do p o k o n an ia, „z ak łu ty m ” ostem i rdestem . O braz ostu podkreśla niewygodę i trudności tej drogi. M oże rdest ja k o roślina lecznicza m a być pewnym tego złagodzeniem ? D ro g a b o h atera i jego sm oka, najeżona ostam i, m a prow adzić do g ó r szklanych, k tó re są w arow nią nieba. P okonanie wszystkich przeszkód, zdobycie szklanej góry otw ierało przed bohaterem baśni drogę do skarbu. T u otw iera drogę d o nieba, k tóre jest w arow nią, więc jest tak sam o tru d n e d o zdobycia i tak sam o upragnione, ja k cel dla postaci baśniow ych zm ierzających n a szklane szczyty. „ U wszystkich ludów znających góry były one, ja k o bliskie nieba, przestrzennym symbolem transcendencji, sferą sakralną, siedzibą bogów ” 10. Przestrzenią w om aw ianym wierszu jest ziemia. Ale nie m oże o n a dać schronienia - p o k łu ta jest ostem. N iebo to niedostępna w arow nia. Poecie za schronienie m uszą starczyć oczy sm oka „lasu pełne” .

Pójdź, smoku mój dobry,

o oczach wszystkich psów zgubionych, o żalu umierających skowronków, o łzach ostatniego z ogrójców.

(7)

Przyw ołany zostaje sm ok. P oeta określa go epitetem „ d o b ry ” . Sm ok m a oczy „w szystkich psów zgubionych” , nie jednego naw et, ale wszystkich. Pam iętam y oczywiście, że pies jest uw ażany za najw ierniejszego przyjaciela człow ieka. Jest to spotęgow anie poczucia zag u b ien ia w rzeczyw istości, a jednocześnie pogłębienie pozytywnej więzi ze sm okiem . D alej następują kolejne wyliczenia: oczy sm oka w yrażają „żal um ierających sk o w ro n k ó w ” . S kow ronek - sym bol nieba, połączenia nieba z ziem ią, sym bol nadziei i świtu, jest w tym utw orze um ierający. D aje to kolejne podkreślenie zerw ania więzi m iędzy sferą nieba i sferą ziemi. W cześniej w iatr odryw a pola od ziemi, a p o d m io t liryczny nie m oże dotrzeć d o nieba, k tó re staje się niezdobytą w arow nią. Oczy sm oka to także oczy „o łzach ostatniego z ogrójców ” . Ogrójec - miejsce medytaq'i, modlitwy, w tradycji chrześcijańskiej miejsce szczególne. T o tam C hrystus przyjął w ielką ofiarę, by o d d ać siebie za wszystkich ludzi. Pocił się kroplam i krwi. Bóg przeżyw ał strach , by m ogła dopełnić się obietnica zbaw ienia. W oczach sm oka odbijają się łzy ostatniego z ogrójców. Czyżby świadom ość przyszłej własnej ofiary? Przeczucie czegoś szczególnego, ale bolesnego? Jakie cierpienie dostrzegał w oczach sm oka jego przyjaciel?

Pomyśl:

to dzień każdy jak ostatni z pąków trumien wyłonił.

„P ąki trum ien” są znakiem śmierci, przeczuciem jej stałej obecności w ludzkim życiu. Oczy sm oka m uszą w yrażać n a pew no w tej chwili jeszcze większy ból. W łaśnie ból, a nie tylko sm utek czy melancholię. I prośba d o dobrego smoka:

Stań się mały jak kot, sypką ciszą oczy mi obmyj, obroń.

K o t, częsty m otyw w poezji Baczyńskiego, jest nacechow any d o d atn io . Podobnie ja k słowo „sierść” , zw iązane bezpośrednio z k o te m " . P odm iot liryczny prosi sm oka, by stał się tak m ały, ja k kot. T o przyrów nanie spraw ia, że sm ok staje się jeszcze bardziej przyjazny. K o ty są nieufne, ale osw ojone potrafią być wierne. K iedy m ruczą, czują się bezpieczne. P o trafią działać uspokajająco na swych właścicieli. I sm ok m a stać się tak im m ałym obrońcą, schronieniem przed niebezpieczeństwem , złem, wszelkim złem, skądkolw iek by ono przyszło. M a przynieść ciszę, przem yć nią oczy, ja k oczy ślepca, by przejrzały. P odm iot liryczny chciałby ujrzeć św iatło spokoju.

J. święch pisze: „K oty zawsze fascynowały wyobraźnię Baczyńskiego, jawiły mu się istotami tajemniczymi, zniewalającymi zagadkowym spojrzeniem, sprężystością ruchów, puszystą sierścią” . J. Ś w i ę c h , Wiersze..., s. 12.

(8)

To noc uderza naokrąg w samotność. Chodź, smoku mój dobry,

w lesie pozbieramy codzienność opuszczeń.

Ale jed n ak trw a noc. U derza sam otnością. T o noc jest zagrożeniem , nie sm ok. On kolejny raz jest nazw any dobrym . P odm iot liryczny znow u przyw ołuje go do siebie. Razem ze smokiem ch ro n ią się w lesie. T o jedyne schronienie n a ziemi, jak ie im pozostaje, kiedy niebo jest niedostępne, kiedy w ypłakały się łzy ostatniego z ogrójców . T am w lesie p o zbierają wspólnie „codzienność opuszczeń” . Las m oże stanie się m iejscem , gdzie nie będą odczuw ać b ra k u tego, co odchodzi w naszej codzienności. T ak często, za często, bezpow rotnie.

Jeśli d a ta napisania tego utw oru nie jest przypadkow a, to m oże Baczyński po śmierci ojca próbuje na swój sposób rozpraw ić się z p u stk ą, ja k ą poczuł? A d o p o m ó c m a m u w tym baśniow e stw orzenie - sm ok. O becne jest w tym wierszu przeczucie katastrofy. U tw ó r ten m oże w ydaw ać się pożegnaniem z dotychczasow ym życiem, dzieciństw em , beztroską m łodością, czyli światem bliskim krainie baśni i jej m ieszkańców . A u to r roztacza przed nam i o braz destrukcji: „oczy sm oka g asn ą” , „statki o d ch o d zą” , „pole zgniłe odryw a się od ziem i” , noc zaczyna w ładać ziemią. Tej apokaliptycznej wizji przeciw -staw ia jed n ak p o eta dobrego sm oka, przyjaciela. W zywa go do siebie, mówi: „pójdź, sm oku m ój d o b ry ” . N asuw a się tu frazeologizm : „pó jd ź ku m n ie” . Jest to więc gest przyw ołania, a nie odrzucenia. Jeśli Baczyński żegna tym wierszem świat dzieciństw a, przeczuw ając zagrożenie i zachodzące zm iany, czyni to jednak posługując się jednym ze swych ulubionych m otyw ów baśniow ych.

III

Zajm ijm y się teraz Idyllą kryształow ą, k tó ra pow stała 29 stycznia 1941 r. G dyby zaraz po przeczytaniu tego wiersza zam knąć oczy, m oże pojaw ić się o braz m ałego chłopca-pastuszka, łąki, zielonego lasu, sm oków , ja k błękitne obłoki, popychanych wiatrem. Pastuszek idzie i gra n a cienkiej piszczałce, flecie wystruganym z lipowego drewna. O braz taki będzie dobrym odzwierciedleniem samego tytułu wiersza: idylla, sielanka. A utor jed n ak zaznaczył także, że utw ór należy d o cyklu Legend. K ieruje to naszą uwagę nie tylko w stronę ro z p atry -w ania sceny sielanko-wej i jej kolejnych przeobrażeń, ale także odsyła nas do po d ań ludow ych, baśni, m itów i ich symboliki.

Mały pastuszek tnie gałązki Jip, a gałązki są śpiewne jak flety, są ptakam i, przywierają do szyb jak do oczu płaczącej kobiety.

(9)

P ostać pasterza, pastuszka pojaw ia się w różnych m itach, baśniach i legendach. Najczęściej grając n a fujarce, flecie pędzi on przed so b ą gęsi czy owce. P astuszek Baczyńskiego sp o rz ąd za flet z lipow ych gałązek. Przygotow yw anie tego in strum entu jest zapow iedzią m uzyki. F le t należy do instrum entów m agicznych w ystępujących w baśniach (czarodziejski flet). „Śpiew ne gałązki” w rękach pastuszka zw iastują m uzykę sm utną, w zbijającą się do góry, ja k stad o ptaków , i ja k one płochą. Poniew aż od sam ego początku utw oru pojaw ia się m otyw m uzyki i jej pierwszy w tym utw orze a try b u t - flet, w arto zaznaczyć, że śpiew, m uzyka m a u B aczyńskiego m oc m agicznego przem ieniania rzeczywistości, w yczarow yw ania tego, co kryje się w wew nętrznym świecie m arzeń, tęsknoty za św iatem pełnym łagodnej pogody i spokoju. Należy pam iętać, że utw ór pow stał w 1941 r., a więc w czasie, gdy otaczająca wrażliwego poetę rzeczywistość była d aleka od wszelkiej idylli, za k tó rą tęsknił Baczyński nie tylko ja k o p o eta, ale po p rostu ja k o człowiek. D la poety idyllą m ógł być kaw ałek spokojnego lasu, łąki, gdzie nie trw ałaby wojna. D latego pastuszek B aczyńskiego będzie chciał swoim czarodziejskim graniem uciec przed niepokojem , lękiem, złem, będzie chciał wyczarow ać świat legendarnej idylli, ale ju ż od początku utw oru pojaw ia się m elancholia, sączy się obaw a, czy jest to m ożliw e, czy istnieją takie czary. Od początku także m uzyka fletu jest nie tylko łagodna, ale i sm utna, pojaw ia się w niej obraz „oczu płaczącej k o b iety ” . M o żna także zauważyć, że flet przyrów nany do ptaków pełni rolę pew nego łącznika m iędzy niebem a ziemią. M ały pastuszek chciałby m oże nie tylko wyczarow ać spokój, lecz także oderw ać się od ziemi i poszukiw ać tego spokoju w innej przestrzeni.

Siano prześnione jest widmem i drży w zielonej rosie wiolin.

To sny, ukochana z idylli, to sny. W snach flet jak serce boli.

Pojaw ia się słowo: sen. Jest ono dla tego wiersza słow em -kluczem , bo nie tylko wiersz jest snem o idylli, o pragnieniu w yśnienia choćby w m a -rzeniu sennym oazy spokoju, baśni o miłości i d obrych sm okach, ale cały ten utw ór m a typow ą dla Baczyńskiego konstrukcję płynności, ro z -m yw ania się obrazów , ich konturów , ciągłej -m eta-m orfozy. P o eta posługu-je się poetyką snu. N ic więc dziwnego, że po d m io t liryczny m ów i o tym jaw nie. M ówi, że bajkow a idylla, k tó rą poznajem y, to tylko sny, ale tym bardziej boli serce, żal jest, gdy podm iot liryczny uśw iadam ia to sobie, a także ukochanej kobiecie, dla której, być m oże, zaczął opow iadać na pocieszenie bajkę o pastuszku. M elodia bajkow ego fletu nadal rozlega się łagodnie, jest piękna, ale jej m elancholia przeradza się w coraz głębszy sm utek.

(10)

Mały pastuszek prowadzi stado

błękitnych smoków przez ugór z kryształu, a smoki smutnie nad lasem się kładą i w kołysanki układają ciało.

K olejny bajkow y, legendarny m otyw - smok. Sm ok jest postrzegany najczęściej ja k o sym bol chaosu, zasady zła, grzechu czy okrucień stw a. Pojaw ia się w różnych m itach i baśniach, poryw a królew ny i jest ich strażnikiem , rozpraw ia się z rycerzam i. P ostać sm oka odnajdujem y także w Biblii. W Apokalipsie św. Jana czytam y: „I inny znak ukazał się na niebie: O to wielki Smok barwy ognia, m ający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diadem ów . I ogon jego zam iata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię” (12, 3-4).

Sm ok symbolizuje tu szatana i zło. Ale sm ok nie zawsze jest sym -bolem nacechow anym ujemnie, w yobrażanym jak o zw ierzę-stwór nieprzy-chylne człow iekow i, zagrażające św iatu, życiu, np. w m itologii K orei seledynow y sm ok strzegł grobow ców od w schodu. W pojęciu K o re a ń -czyków łączył się z początkiem dnia, okresu wegetacji roślin, z wiosną. Był, obok tygrysa, czarnego żółw ia i feniksa, sym bolem chroniącym przed złem 12. A ja k ą rolę pełni sm ok w wierszu K rzysztofa K am ila B aczyńs-kiego?

Smoki w wierszu K rzysztofa K am ila nie są złe. K o lo r błękitny kojarzy je z niebiańskością, uduchow ieniem , czaram i, wiecznością, a także nadzieją. A nna K ister w swym artykule o kolorach w poezji Baczyńskiego pisze: „W tradycji kulturow ej niebieski, błękit to kolo r N ieba. P odobnie w poezji Baczyńskiego. B arw a ta występuje rów nież w opisach św iata n a d p rzy ro d z o -nego, stającego się w chwili śmierci nadzieją tych, którzy w niebo wierzą, ja k w ogród, w którym kw itną obłoki niebieskie” 13. Błękitne sm oki są kolejnym , po flecie, łącznikiem z niebem , m ogą w yobrażać obecną w utw orze od p o czątku tęsknotę. Tym bardziej, że „nad lasem się k ła d ą ” , a więc osiągają przestrzeń ponad ziemią. Ich ciała układają się w „k o ły san k ę” . Smoki płyną więc cicho, spokojnie, m oże to sym bolizow ać bezpieczny sen albo bardziej jeszcze pragnienie bezpiecznego snu o idylli i w ogóle pragnienie poczucia bezpieczeństwa.

„[Smoki] Są bóstwami kosmogonicznymi, wyłaniającymi się z kosmicznego jaja i zamiesz-kującymi w wodzie. Są wówczas siłami ciemności, rozpadu, zła i nieświadomości. Wychodząc na ląd stanowią wyzwanie dla ego i wszelkich postaw ludzkich realizujących się w tworzeniu dobra, spokoju oraz piękna i harmonii w przestrzeni życia. G dy wznoszą się jak o przerażające, skrzydlate istoty, stanowią porywającą siłę utożsamianą z wolą pokonania negatywnej mocy bądź przez jej unicestwienie bądź przez posłużenie się nią jako środkiem do realizacji wyższych aspiracji duchow ych. [...] [Smok] jest dotychczas jedną z najm niej zrozum ianych przez człowieka emanacji” . J. Ś l ó s a r s k a , W świetle symboli, Łódź 1994, s. 83.

13 A. K i s t e r , Kolory w twórczości K. K. Baczyńskiego, „Pamiętnik Literacki” 1986 z 2

(11)

W róćm y jeszcze do „ugoru z kry ształu ” . Nie m ożem y zapom nieć, że pastuszek pędzi smoki właśnie przez kryształowe ugory, co nasuw a skojarzenie z występującym i w poprzednim wierszu szklanym i góram i. W bajkach góry są tru d n ą do p o k o n an ia przeszkodą oddzielającą czytelnika od krainy czarów i cudow ności. C zytam y: „Z a siedm iom a góram i...” , a szklane góry są p rzeszkodą na d ro d ze szlachetnych b o h ateró w . Przed p astuszkiem , podm iotem lirycznym i czytelnikiem także w yrastają przeszkody utrudniające dotarcie do krainy spokoju i cudow ności, stworzenie w utw orze prawdziwej sielanki. Smoki stają się sm utne i nie pom aga naw et to, że unoszą się nad lasem, że są bliżej przestrzeni nieba. Smoki stają się m elancholijne, odd alają się od zieleni lasu, a ich kołysanka jest sm utna.

Potem do źródeł, gdzie gwiazdy jak jaskry świt porastają cieniutko jak len.

Tam dogasają w wodopój jasny oczy pastuszka i smoków sen.

Pastuszek doprow adził swoje sm oki d o źródła, ale nie m a ono chyba m ocy zaspokojenia ani dla sm oków , ani dla pastuszka. Z aciera się granica m iędzy niebem a ziemią - gwiazdy są ja k jaskry, odbijając się w w odzie źródła upod o b n iają się do kwiatów. Pojaw ia się tu kolejna zasad a kreacji św iata poetyckiego - teo ria odbicia, zresztą ściśle zw iązana ze w spom nianą wcześniej płynnością i m etam orfozą. Znów k o n tu ry o b ra zu rozm azują się, a wszystko jest delikatne i kruche, „cieniutkie jak len ” . Słowo „św it” zwykle zwiastuje zm ianę, przejście z nocy do dnia, z ciem ności d o św iatła, ale świt u Baczyńskiego nie przynosi takich zm ian. Ciągle poruszam y się we śnie. Sen sm oków kończy się, ale:

W tedy na flecie długim jak wiatr pastuszek białą łanię wabi

w sen delikatny i wątły jak kwiat, w sen wracający łzami.

Lipowy flet przem ienia siebie i swoją m uzykę w lotność w iatru. N ad al jest też pośrednikiem m iędzy niebem a ziemią. C hw ilow e zatarcie granic m iędzy niebem i ziem ią kończy się. M uzyka jed n ak zm ienia się w coraz sm utniejszą. Nie chce tego pastuszek w abiący białą łanię. W baśniach pod p o stacią łani ukryw a się niekiedy za cza ro w an a księżniczka. P astu szek odczuw a coraz silniejszy lęk. Pragnie w ygrać n a flecie, w yczarow ać idyllę spokoju i miłości, ale boi się, że coraz bardziej odd ala się od jej urzeczywis-tnienia. W abienie łani - białej, co podkreśla jej niew inność, jest jak b y o statn ią p ró b ą zdobycia przysłowiowej, bajkow ej „szklanej góry” . I wabi łanię w swój sen śniony, lecz świat tego snu jest w ątły, ja k kw iat, w każdej chwili narażony n a zniszczenie.

(12)

Jak z drzwi otwartych - z świergotu cykad przychodzi cień jak cień pochodni,

spełniony łanią czeka i wdycha trującą, lipową melodię.

M u zy k a, k tó ra tow arzyszyła baśniow o-scnnym p rzem ianom zaczyna brzm ieć niepokojąco. Pojaw ia się cień pochodni, któ ry jest znakiem jakiegoś zła i niebezpieczeństwa. Sytuację tę podkreśla d o d atk o w o „sącząca się” trująca m elodia, której dźwięki burzą kreow aną krainę spokoju, przenik-niętą co praw da m elancholią, ale nie w yw ołującą do tego m o m en tu uczucia strachu.

A nici wiolin wokoło zaciska flet przemieniony w trzepot motyli, niebo ja k bańka napięta pryska, pryska przejrzysta łania idylli.

Niebezpieczeństwo jest coraz bliżej. „N ici w iolin” staje się bezużyteczny, a flet ju ż nie wabi łani, nie czaruje, nie posyła do nieba lotem p tak a m uzyki, staje się trzepotem m otyli. A więc na chwilę jeszcze cudow nie się zabarw i w pow ietrzu i zniknie. M otyle żyją przecież k ró tk o , są tak kruche, ja k sen o idylli. N iebo ,ja k b ań k a napięta p ry sk a” . N iebo „kończy się” , a więc ginie kolo r niebios, błękitu, nie tylko sm oki nie są ju ż błękitne, ale także niebo traci po g o d n ą barwę. Pojaw ia się pierwszy bard zo w yraźny cierń, ju ż nie tylko lęku, ale tragedii. Niebo - miejsce, do którego odnosiła się m uzyka fletu, pryska. Zresztą obraz zniknięcia nieba jest w yraźną figurą katastrofy, bo ja k m oże istnieć świat, ziemia bez błękitu nieba? O statecznie też „p ry sk a przejrzysta łania idylli” , kończą się złudzenia poety-pastuszka na ucieczkę w zaczarow any świat baśni, kończy się nadzieja, że m o żn a uciec w inny świat, niż ten, jaki zastanie podm iot liryczny po praw dziw ym przebudzeniu na ziemi.

W tedy pastuszek gna smutne smoki na krawędź nieba i długo wabi

swą śmierć sam otną z czarnych obłoków w sen wracający łzami.

Pastuszek gna sm utne smoki. Pojaw ia się obraz gotowości d o staw ienia czoła niebezpieczeństwu. N a „kraw ędzi n ieb a” pastuszek „w abi śm ierć” , swoją sam otną śmierć, a nie białą czy przezroczystą łanię idylli. N ad m ałym grajkiem kołyszą się ju ż tylko czarne obłoki i choć będzie on nadal tęsknił i w spom inał ze łzam i, m oże nie m ęskim i, ale bardzo ludzkim i, łanię idylli, nie pojawi się przed nim nadzieja na odczarow anie zaklętej księżniczki. P oeta „w ygrał” na flecie opowieść o niespełnieniu.

(13)

IV

A oto następny utw ór ze sm okiem Baczyńskiego. W iersz Wina, który pow stał w grudniu 1942 r. Był to okres, gdy p o eta podjął decyzję walki zbrojnej po długim ro ztrząsaniu tego problem u, czego ow ocem są np. jego baśniow e poem aty. B ohateram i tego wiersza są postacie: świętego Jerzego, dziewczynki o niebieskich włosach i oczywiście sm oka. Jakże jed n ak inaczej w ygląda h isto ria o p isan a przez B aczyńskiego od tej, ja k a n asu w a się w pierwszej chwili naszej pam ięci w raz ze skojarzeniam i walki św. Jerzego ze sm okiem . Nie jest o n a jed n ak zupełnie oderw ana od przekazów i przesłań legendy, bowiem istnieją dwie wersje tej legendy. Z anim więc przejdziem y d o bliższego przyjrzenia się utw orow i Baczyńskiego, przypom nijm y sobie p ostać sm oka, ja k o tego, któ ry poryw ał i więził m łode dziew częta, a także legendę (jej w arianty) o św. Jerzym.

W rycerskich opowieściach bohater zabija potw ora, by zdobyć dziewicę, jak T ristan Izoldę dla M arka, króla Komwalii, lub by ją uwolnić, jak w legendzie z wieku XII o świętym Jerzym. Dziewica stanowi symbol duszy wyrwanej bądź ze szponów złych mocy, po uprzednim pokonaniu tych istot z diabelskiego kręgu, bądź duszy nawróconej, zdobytej dla nieba, którą przyjmuje do siebie Bóg. [...]

Istnieją dwie odm iany legendy o świętym Jerzym . W edług pierwszej rycerz ten wyzwala dziewicę, zabijając sm oka. D ruga w skazuje na odm ienny nieco wynik walki. Sm ok zostaje w praw dzie pok o n an y , lecz święty Jerzy wiąże go sznurem , którego koniec w kłada w dłoń dziewicy. T a zaś prow adzi m o n stru m , łagodne jak piesek n a smyczy, aż do bram m iasta, gdzie wszyscy podziw iają cud. N astępuje w ew nętrzna przem iana w potw orze

Przejdźm y teraz d o utw oru Baczyńskiego:

Wśród drzew, co są jak płaskie, zielone motyle, święty Jerzy cwałuje po czerwonej ścieżce na koniu, co się wznosi, a za nimi w tyle czeka mała dziewczynka, włosy ma niebieskie.

O to ukazuje się naszym oczom baśniow y pejzaż: rycerz pędzi n a koniu w śród drzew ścieżką, a oczekuje go dziew czynka. Przyjrzyjm y się jed n ak d okładnie tem u obrazkow i, bo nietypow e są drzew a, w śród k tórych m knie rycerz i ścieżka nietypow a. P rzypom ina to prym ityw ne m alarstw o , jakiś ludow y obrazek m alow any np. na szkle. D rzew a są: płaskie i zielone jak m otyle. H isto ria opow iadana przez Baczyńskiego rozpoczyna się inaczej, niż z n an a nam wersja ledgendy. M a dla niego sam ego, przetw orzona, inne znaczenie. Rycerz, który m knie „czerw oną ścieżką” , p rzy p o m in a b o h atera

(14)

ludow ych p odań. U w agę zw raca barw a w łosów dziew czynki oczekującej owego rycerza. A nna K ister pisze: „[Niebieski] bierze też udział w idealizacji rzeczyw istości. W poezji B aczyńskiego p o jaw iają się tak ie o b sza ry nie skażone złem ” 15. Być m oże dziew czynka nie m a w sobie lęku, nie czuje się zagrożona. Jeśli jest to więc ta, d o której spieszy na ra tu n e k św. Jerzy, czem u nie odczuw a strachu, czy u d a się rycerzowi ją uwolnić, strach u przed ciągle jeszcze żywym sm okiem -niebezpieczeństwem ? E w entualnie m oże żywić nadzieję, że zostanie w ybaw iona ze szponów m on stru m , ale a u ra w okół niej jest jed n ak inna. T u nasunęły mi się słow a z książki H e rm an a B rocha

Kusiciel: „K ażd y m a swoje sm oki, k tó re k o ch ał” . M oże sens tych słów

w odniesieniu d o książki B rocha jest inny, m a inne podłoże. Je d n a k u Baczyńskiego m oże wnieść jak ąś odkryw czą myśl. M oże np. zasygnalizować pytanie: czym jest sm ok dla dziewczynki o niebieskich włosach? M oże także pom óc odkryć jej pozytyw nie em ocjonalny do niego stosunek. P ytanie to pow róci w dalszej części interpretacji utw oru.

Smok się wydął i oczy błękitne wyłupił,

zanim go dopadł rycerz - trzykroć blaskiem rzucił i zginął.

Z atrzym ajm y się na chwilę przy wyglądzie sm oka. P ojaw ia się znów kolo r niebieski, jego odcień: błękit. Oczy sm oka nie m ają złej szatańskiej barw y, nie są nacechow ane ujem nie. Zw róćm y też uwagę n a niem oc tego sm oka. O kazał się właściwie bezbronny. M oże i chciał spró b o w ać walczyć, ale skończyło się tym , że naw et, pom im o wysiłku, wydęcia się i n a b ra n ia pow ietrza, nie wypluł z siebie ani trującego ja d u , ani ognia, ani siarki, a naw et nie wydobył się z jego nozdrzy dym . Jedynie „ trz y k ro ć rzucił blaskiem ” . Sm ok nie wywołuje uczucia lęku, nie w ydaje się zły. M ożem y jeszcze zastanow ić się, czy przypadkiem nie jest przedstaw iony groteskow o. Jego opis w ypada bowiem k ary k atu raln ie w zestawieniu z naszym i w yob-rażeniam i o walczących skrzydlatych potw orach. N ie zieje ogniem , m oże tylko nadym ać się śmiesznie i rzucać blaski. W końcu je d n a k , podobnie ja k sm ok z legendy o św. Jerzym , ginie.

[...] Głupi smoku! o rycerzu głupi,

to wszystko takie krótkie, a już się nie wróci ani tobie pełzanie po zaklętych sadach, ani tobie modlitwa w czarnych Winogradach. Truchło leży, paruje z niego zieleń śliska,

jeszcze się gwiazdki jakieś z łusk przebitych sypią, i rycerz zadumany stoi, mieczem błyska,

tak pół czuje niepokój, a pół gorzką litość.

(15)

Śmierć sm oka stała się nieodwracalnym zamknięciem dalszych szczęśliwych losów nie tylko sm oka, ale i rycerza. T ak jakby m iała sygnalizować przesłanie: nie m o żn a bezkarnie zabijać, naw et potw orów , a już tym bardziej, jeśli np. okazałyby się nie d o końca potw oram i. G est zabicia sm oka stał się dla rycerza m agiczną zm ianą, z której zdał sobie spraw ę, skoro zam iast rozpierającej radości i dum y zwycięstwa nad „bestią” stanął zadum any, bo poczuł niepokój i litość. M ożna tylko zastanaw iać się, czy nad zabitym sm okiem , czy raczej nad sobą, pozornym zwycięzcą, skoro sm ok był niegroźny i rzucał jedynie blaski. R ycerz został skazany n a wieczny niepokój. Nie odniósł zwycięstwa.

Jeśli teraz naw iążem y do ethosu rycerskiego w poezji i św iadom ości sam ego Baczyńskiego, wnikniem y głębiej w sugerow any przez ten obraz problem . W alka i to, co się z nią w iązało w czasie II wojny światowej, była dla poety ciągłym , nierozstrzygniętym problem em m oralnym . Baczyński obserw ow ał na co dzień, co w alka czyni z w nętrzem człow ieka. Było w nim rozdarcie. N ie chciał zabijać, ale nie chciał też zostać bezczynnym o b ser-w atorem czasóser-w bezkarnego m o rd o ser-w an ia bezbronnych.

Jest splotem szczególnie dram atycznych okoliczności, że w poecie, który jednocześnie potępiał wszelką formę walki i nigdy tej opinii nie zmienił, dojrzewała stopniowo i z czasem coraz bardziej się w nim ugruntowała decyzja przystąpienia do czynnej walki z wrogiem. Pacyfista z przekonań, stał się militarystą z wyboru, z najgłębszego przekonania, że tak właśnie w danej sytuacji postąpić należało. Był to trium f woli nad porywem serca16.

Jerzy Święch tak napisał o rycerzu z Winy:

[...] święty Jerzy z Winy, patron rycerzy, wcale nie okazał się bez skazy, jakim go przedstawia ikonografia chrześcijańska. Zabijając smoka - nieszczęsny! - przysporzył tylko żalu dziewczynce 0 „niebieskich włosach” . Smok, w którego w świętym zapale ugodził, był wszak ulubioną zabawką dziecka. Ten na poły żartobliwy wiersz ma przecież swoje serio. Prawdziwy rycerz „zbrodnię mało w człeku - ujrzy nawet w gwieżdzie” 17.

Jerzy Święch w skazał n a winę rycerza ju ż zasygnalizow aną w tytule i teraz bardziej zrozum iałą, gdy patrzym y na zwycięzcę i zwyciężonego. Jednocześnie zw rócił uwagę n a żartobliw y c h a rak ter wiersza, ale i na d ru g ą stronę m edalu, czyli to „serio” , k tóre jest chyba głównym przesłaniem Baczyńskiego 1 celem tej interpretacji.

Cóż to, mała dziewczynko o niebieskich włosach, czemu płaczesz? smok leży, zabit twój gnębiciel. Nasłuchujesz oddechów jego w nocy głosach? Wspominasz to niezdarne, smutne, smocze życie i że śpiewałaś czasem jak potok szczęśliwie, w sparta na jego miękkiej, wypłowiałej grzywie?

16 J. Ś w i ę c h , s. XC11. 17 Tamże, s. XCI.

(16)

Dziewica z legendy o św. Jerzym na pew no była w dzięczna wybawcy i wątpliw e, czy żałow ała sm oka, nie m ów iąc o tym , czy opłakiw ałaby jego śmierć. Jeżeli płakałaby, to jedynie z radości. N atom iast w historii opowiadanej nam przez Baczyńskiego m ała dziew czynka o niebieskich w łosach opłakuje przyjaciela, bo tak m o żn a reagow ać po stracie kogoś b ard zo bliskiego i drogiego. Ciągle nasłuchuje z naiw ną nadzieją, że jed n ak usłyszy znajom e odgłosy: jego oddech, szelest, k ro k i... P o zb aw io n a tego, czuje się nie wyzwolona, ale uwięziona we własnych wspom nieniach, we własnej przeszłości, k tó rą postrzega nie jak o nieszczęśliwą, ale ja k o szczęśliwą, o d erw an ą od niepokoju - co sygnalizuje w spom nienie jej śpiewu, gdy spędzała spokojne chwile, p rzytulona do smoczego tow arzysza.

P ow róćm y jeszcze d o zdania z B rocha. M oże włączenie tego cy tatu jest jakim ś nadużyciem interpretacyjnym , bo m oże trzeba trak to w a ć sm oka

i dziewczynkę tylko tak, ja k chce Święch - ja k o dziecko i jego zniszczoną zabaw kę. Ale m oże też ow a p a ra w yraża jej przyjaźń, i tragiczne dla nich rozstanie i jeszcze coś więcej? Sm ok był opiekunem dziew czynki, jego rolą było do tej pory otaczać ją tro sk ą i ona tak go postrzegała, teraz pozbaw iona swego opiekuna, przez czynniki zewnętrzne, płacze. Z ostała pozbaw iona czegoś dla niej nie do zastąpienia, naw et przez cudow nie silnego rycerza. Niech będzie naw et tak, ja k interpretuje to Święch: że została p o zbaw iona zabaw ki, k tó ra m iała dla niej w ym iar szczególny. M oże więc ta zabaw ka sym bolizow ać, idąc tym tro p em m yślow ym , u tra c o n e dzieciństw o, nie-odw racalne zam knięcie jego cudow nego w ym iaru i n ieporadność w kraczania w in n ą rzeczywistość: nieznaną i potencjalnie w rogą.

1 wraca święty Jerzy tam, gdzie lasu smuga kończy się i zaczyna trakt suchego pyłu, a na postojach ciemnych marzy mu się długa smocza szyja przebita i oczy, co były

wypukłe i żałosne, i głos, i łzy słyszy,

i gorzko płacze zbrodni pod sklepieniem ciszy.

I pow raca ze swej w yprawy rycerz. N ie jest to jed n ak pow rót tryum falny, m im o że rycerz p o k o n ał sm oka. L as nie jest dla niego przyjaznym azylem, snuje się sm ugą, czymś nieuchw ytnym , czymś nieprzyjaznym , jeśli sm ugę uczynim y p o k re w n ą m gle. Pod k o p y tam i k onia słychać suche odgłosy trak tu . Rycerzowi wydaje się, że zabicie sm oka było zwycięstwem, że to coś godnego rycerza i wdzięcznej pamięci potom nych i współczesnych. Ale trw a to tylko chwilę, bo przed jego oczam i staje ciągle o b ra z żałosnych oczu sm oka, praw ie tak żałosnych ja k m oże oczy zabijan y ch podczas polow ania jeleni. Więc gdzież tu sens zwycięstwa, czym się chlubić, czym cieszyć, przecież w pamięci pozostają zapłakane oczy małej, sm utnej - dopiero teraz — dziewczynki o niebieskich włosach. Więc rycerz sam zaczyna płakać

(17)

uznawszy swój czyn nie za wyzwoleńczo-chlubny, lecz po prostu za zbrodniczy. Łzy nieustraszonego przecież m ężczyzny, który nie zaw ahał się walczyć z potw orem , tym więcej znaczą. M oże poczuł on dogłębnie w łasną porażkę i niedoskonałość. D la sam ego siebie przestał być idealnym rycerzem , bo przypom nijm y raz jeszcze: „Praw dziw y rycerz «zbrodnię m ało w człeku - ujrzy naw et w gwieździe»” .

P odsum ow ując rozw ażania nad Winą Baczyńskiego zastanów m y się nad m ożliw ościam i interpretacji tytułu wiersza i roli ja k ą pełni sm ok, któ ry jest tu pewnym sym bolem . Jeżeli pójdziem y tropem legendy o świętym Jerzym i jej ikonograficznych w izerunków i zestaw im y je z legendą w wersji Baczyńskiego, to winę za zabicie sm oka ponosi rycerz, który nie był zły, bo splam ienie rąk cudzą krw ią będzie zawsze obciążeniem m oralnym dla ludzkiego sum ienia. Sm ok nie stał się więc u poety sym bolem zła czy grzechu, tak jak w legendzie. Jeżeli natom iast przyjrzym y się tem u utw orow i, ja k owej w spom nianej scence, prym ityw nem u obrazkow i, na którym sm ok w ygląda nie tylko niegroźnie, ale groteskow o, to tytułow ą w iną m oże być zdradzenie krainy dziecięcej baśni, skom prom itow anie jej m ieszkańców . P oeta odnosi się ironicznie tak do sm oka, ja k i d o rycerza. K pi z wyglądu p o tw o ra i niem ocy walczącego. T a przegrana w alka (bo jest przegrana, chciaż sm ok ginie) stanow i sym bol odarcia z dziecięcych złudzeń. P oeta kreując postać sm oka ujaw nił swoje poczucie hum o ru , k tó re posiadał, choć tak rzadko o tym pam iętam y. Jest w tym wierszu jednocześnie jak iś żal za utraconą niewinnością dziecięcego wieku, którego znakiem pozostaje w wierszu dziew czynka o niebieskich włosach. O na płacze.

V

M otyw sm oka występuje w czternastu wierszach K rzy szto fa K am ila Baczyńskiego.

T rzy z nich: Pójdź, sm oku m ój dobry, lasu pełny..., Idylla kryształow a i Wina zostały om ów ione dokładniej ja k o najbardziej przejrzyście ukazujące funkcję figury sm oka w poezji Baczyńskiego. K ażdy z nich został napisany w innym czasie (Pójdź, sm oku... 27 VIII 1939, Idylla... 29 I 1941, Wina w grudniu 1942 г.). T a rozpiętość w czasie ukazuje, że m otyw sm oka był obecny w twórczości poety ju ż przed w ojną i nie opuszczał jej w następnych latach. Po raz ostatni sm ok pojaw ia się 14 I 1944 r. w Piosence śnieżnej żołnierza. W e wszystkich wym ienionych utw orach sm oki są nacechow ane pozytywnie, wątpliwość budzi tylko jeden przypadek: smoki ogniste w wierszu Nie stój u ciemnych..., ogień bowiem łączy się z niepokojem i zniszczeniem w poetyce Baczyńskiego. Nie we wszystkich utw orach sm ok pojaw ia się ja k o b o h ater utw oru, bywa też w ykorzystany ja k o człon po ró w n an ia czy

(18)

m etafo ra. D la dopełnienia obrazu rozw ażań na tem at sm oka i jego funkcji w twórczości Krzysztofa K am ila przyjrzyjmy się po kolei każdem u ze smoków.

Dobry smok w bajce, teraz jest sen zastygły, sen upiorów - upływa nocy pomnik niebosiężny.

Z ła kołysanka - utw ór o p atrzony d a tą 10/11 wrzesień, noc, 1940 r. Jerzy

Święch, ja k w spom inałam ju ż wcześniej, stwierdził, że określenie w tym utw orze sm oka: dobry, jest przeciwwagą dla złej rzeczywistości. W iersz ten, jego zdaniem , należy do tych, k tó re pozw alały poecie na dystans wobec przeszłości, dzieciństw a, od którego chce uciec. U w ażam , że spojrzenie takie na m otyw y baśniow e w twórczości Baczyńskiego jest za płytkie i pozw olę sobie przytoczyć wypowiedź sam ego poety o tym wierszu:

Zla kołysanka - wraz z dwoma innymi wierszami: W tym domu na najwyższej palmie wschodu i wierszem bez tytułu, rozpoczyna nowy okres erotyków grożących w każdej chwili

śmiercią. T rudno mi określić momenty ich powstania. O ile mogę je sobie uświadomić obecnie, były pisane w stanie stałego odrętwienia. Były chwilami ucieczki i spokoju, były życiodajne, bo przyjmowały na mały moment tworzenia ciężar z ramion piszącego1*.

J a k widać z kom entarza odautorskiego, p o eta nie m iał zam iaru odcinać się od dzieciństw a, dystansow ać poprzez au toironię od przeszłości. T o raczej p ragnął zdystansow ać się wobec teraźniejszości, spróbow ać w ybrnąć z za-gm atw anego czasu i właśnie do tego posłużył m u m. in. dobry sm ok.

Mój pociąg przywiezie ciężar wszystkich pejzaży, mój pociąg jak smok zawadzi o noc pękniętą piersią i z miliona okien spojrzy na ciebie m oją twarzą wyblakłą podróżą i śmiercią.

Nie znajdę pieśni wydumawszy cię najstraszniej i najpiękniej, będziesz stać jak serce mego bólu sam otna i bosa,

gdy pociąg ślepy uderzy o koniec toru - pęknie i ze strasznym gwizdem wstąpi w rozdarte niebiosa.

Ballada o pociągu pochodzi z 6 X 1940 r. W utw orze tym przyrów nany

jest d o sm oka pociąg, stanow iący m etaforę pędzącego, czasam i płynącego czasu. A m oże jest to bardziej m etafo ra przeznaczenia, losu? W pierwszej chwili pociąg-sm ok m oże w ydaw ać się odległy od figury dob reg o sm oka. P ojaw ia się słowo: śmierć. Ale ten rozpędzony pociąg-sm ok, niezależnie od tego, ile bólu będzie m ijał w swej podróży, ile razy będzie pozostaw iał na stacji sam otnie stojącą ukochaną kobietę, w stąpi n a koniec w niebiosa. Tu ukazuje się nam bardzo ładny obraz: sm ok z pękniętym sercem wstępujący

'* K. K. B a c z y ń s k i , Utwory zebrane, t. 1, oprać. A. Km ita-Piorunowa, К Wyka K raków 1979, s. 381-382.

(19)

d o nieba. Jest to ciekawe, dlatego że w sym bolice w schodniej niebo bywa w yobrażane ja k o sm ok, a ziem ia ja k o tygrys.

A gdybyś by) żywy, siedziałbyś w bujającym fotelu albo ubrany w kratkow aną piżamę, gra! w szachy ze zgrzybiałym przyjacielem-smokicm, który z odwiecznie otw artą paszczą stoi pod cokołem pomnika.

Pom nik jest wierszem datow anym n a listopad 1940 r. Sm ok zostaje nazw any przyjacielem b ohatera, podobnie ja k w wierszu Pójdź, sm oku m ój dobry... Smok jest przyjacielem herosa z bardzo odległej przeszłości. G d y -by heros m ógł uw olnić się, ożyć znow u, zrzucić pęta m arm u ru i gdy-by żył jeszcze jego tow arzysz - sm ok, m ogliby razem grać w szachy. Z apew ne

i na sm oku czas odcisnąłby swoje piętno, dlatego jest określony ja k o zgrzybiały. C iekaw e jest to, że znów m am y, podobnie, ja k w Winie hero- sa-rycerza i m onstrum . I ponow nie jest to p a ra nie stw orzona do wspólnej walki, ale do przyjaźni. Sm ok jest tu symbolem wolności. H eros m ógłby tylko wtedy żyć z nim w przyjaźni, gdyby nie m usiał przyjm ow ać form y pełnej p ato su , k tó rą narzu ca m u obecna chw ila. I ten w y b ó r p ato su , a więc wzniosłego cierpienia, zostaje tu p o ddany weryfikacji. P oeta p o -przez p rzed staw io n ą sytuację liryczną zdaje się pytać: czy w a rto być herosem , którego czyny, naw et najszlachetniejsze, przyszłe polkolenia będą trak to w a ć ja k jeszcze jeden pom nik i zabytek? A m oże lepiej by było pozostać tam , gdzie m ożna grać w szachy ze sm okam i? T ylko czy jest to jeszcze możliwe?

Burza nie piękna, ręce słabe jak ptaki na linach, kiedy chwytały ich nagle smoki chmur i prądów powikłanych w uprzęży wodorostów śliskich jak ślina.

Piraci z listopada 1940 r. to nieco żartobliw a h istoria p irack a, p rzy p o -m in ająca opow ieści p rzygodow o-aw anturnicze. Po -m o rzu -m k n ą ok ręty korsarzy, w oberżach płaczą piękne dziewczyny. I u k az an a jest w alka piratów z żywiołem, gdy na oceanie rozpętała się burza. T o właśnie wtedy pojaw iają się „sm oki chm ur i p rą d ó w ” . Są przeciw staw ione sile piratów , kojarzą się z legendarnym i potw oram i m orskim i, k tó re n ap ad ały n a p o -dróżujących żeglarzy. U Baczyńskiego przydarza się to korsarzom . Smoki stają się wyzwaniem dla odw ażnych m ężczyzn, stanow ią niebezpieczeństw o, ale nie przynoszą zagłady, raczej są wyzwaniem rzuconym , by spraw dzić k o rsa rsk ie i żeglarskie um iejętności. C złow iek zaw sze p ra g n ą ł ujarzm ić przyrodę, to kapryśne bóstw o, k tóre zawsze było d la człow ieka jednocześnie łaskaw e i niebezpieczne, podobnie jest ze sm okam i z tego wiersza.

To tekturowy smok zwęglony od łez

(20)

Św ięta Bożego Narodzenia - to wiersz napisany 13 X II 1940 r., dedy-kow any m atce. Święta Bożego N arodzenia m ają specyficzny i niepow tarzalny urok i klim at. T o święta dzieci. D orośli, chyba wszyscy, w ten jeden jedyny wieczór pow racają pamięcią do gwiazdki z dzieciństwa. I Baczyński w spom ina tę tak przecież jeszcze nieodległą przeszłość. D la niego i jego m atk i były to w yjątkow o bolesne wspom nienia w zestawieniu z rzeczywistością okupacyj-ną. Przeszłość ukazyw ała się im dw ojgu ja k tekturow y sm ok, tak daleki, przesłonięty przez łzy, „zw ęglony” . F ig u ra sm oka jest tu łącznikiem z k ra in ą dziecięcego szczęścia, beztroski, d o której wydaje się, nie m a pow rotu.

Tabuny oceanów płoną na równinach, równiny są jak niebo, niebo jest jak woda. K oczują złote smoki po wielkich przyczynach, po ziemi wstępujące jak po czarnych schodach.

O lbrzym w lesie jest poem atem ukończonym 24 V 1941 r. N a do d atn i charakter smoków w tym utworze wskazuje sam kolor. U Baczyńskiego jest on bardzo ważny i m oże służyć za klucz do odkryw ania ukrytych emocji. Smoki są złote. Przeczytajm y, co na tem at złotego koloru w wierszach poety pisze A nna Kister, która badała ten problem: „Złoty w poezji Baczyńskiego to m.in. kolor będący cechą nieba” 19. Znow u więc smoki, które łączą się z niebem i nie tylko poprzez swoją treść, lecz także poprzez rolę ja k ą pełnią w tym fragm en-cie utw oru. W idzimy przem ieszanie przestrzeni - nieba, wody i ziemi. Jedno odbija się w drugim , jak w ustaw ionych zw ierciadłach. W o d a i niebo są bezpieczne, tylko ziemia wnosi niepokój, bo p rzyrów nana jest do „czarnych schodów ” . Szansą dla niej jest to, że złote sm oki schodzą, stąp ając po jej wypukłościach jak po schodach. Smoki są łącznikiem między niebem a ziemią. Nie pierwszy raz zresztą, podobnie jest w Idylli... „[Złoty] Jest przede wszyst-kim tym , co uwiecznia, unosi ponad czasem ” 20.

Za nim smoki purpurowe suną, na nich ludzie, którym Pismo mówi: „G dy tysiączne ominiesz zaklęcie, na okrutnym smoku jeździć będziesz” .

W esele p o e ty - to p o em at o p a trz o n y d w o m a d a ta m i: ro z p o czę te 17 1 1942 r., ukończone 18 I 1942 r. „S m oki p u rp u ro w e ” su n ą tu za W odnikiem , który niesie dzban, grzm ią kapele cykad, następuje otw arcie weselnej uczty poety i jego ukochanej. W ydaw ałoby się, że obraz tych sm oków , tym bardziej że w spom niane jest Pism o, wyjęty jest bezpośrednio z Apokalipsy .iw. Jana, że sm oki te to sm oki apokaliptyczne. N ie jest tak chyba jed n ak do końca. W spom niałam wyżej, że jedynym i sm okam i o d

-19 A. K i s t e r , op. cit., s. 213. 20 Tamże, s. 215.

(21)

biegającym i od w yraźnie d o datniego nacechow ania są sm oki ogniste. K o lo r pu rp u ry nie m iał w świecie poezji Baczyńskiego ujem nego znaczenia. M iała je czerwień, ale nie p u rp u ra. „ P u rp u ra , ze względu n a swoje pozytyw ne

zabarw ienie, m oże się odnosić do św iata w yobraźni lub przyszłości” 21. „S m oki p u rp u ro w e” nie są złe, nie niosą ze so b ą zniszczenia, jeśli m iały w sobie jak iś pierw iastek okrucieństw a, został o n ju ż ujarzm iony, a teraz są one gośćmi n a weselu w dom ostw ie poety, gdzie pan u je zawsze i jesień, i lato, i zim a, i w iosna, gdzie przepływ ają kw iaty, ludzie i zw ierzęta, ja k w fantastycznej bajce, bez końca...

I lecieliśmy dalej. „Podaj - mówił - dło ń ” . 1 szły potoki iskier na górach obłoków,

i rzeki w dole pełzły na kształt siwych smoków.

Ach, umieram, umieram. Jesień... („ u kończone dn. 12 X 1942 r .” ). Tym razem do sm oków przyrów nane są rzeki. T ak właśnie p ostrzega je z góry p odm iot liryczny, lecący z aniołem za rękę. K o lo r sm oków jest b ard zo ciekawy, gdy zestawim y go z wszystkimi innym i sm okam i u Baczyńskiego. W ystępują u poety sm oki złote, białe, purpurow e, a tu są siwe. Siwy ja k o kolo r występuje, według zrobionej przez A nnę K ister statystyki, szesnaście razy w wierszach K rzysztofa Baczyńskiego. Siwy chyba najbardziej jest pokrew ny szarem u. „Siwe sm oki” m ają w sobie tyle d o b ra , ile zła. Jest w nich zachow ana ta rów now aga, k tó ra spraw ia, że przedstaw ione są raczej ja k o nacechow ane obojętnie czy neutralnie, niż d o d a tn io lub ujem nie.

Nie stój u ciemnych świata wód, gdzie sny mozolne kłębią się i dławią, kiedy nad nimi czerwone korabie, smoki ogniste i obłoków łódź.

Nie stó j u ciemnych świata wód... to wiersz z 28 X II 1942 r. Zam ieszczam ten fragm ent obok poprzedniego ze względu n a pozorne podobieństw o sm oków : tam - purpurow e, tu - ogniste. Jed n a k sytuacja sm oków w obu wierszach różni się, podobnie jak nastrój obu wierszy, choć w obu poeta zw raca się bezpośrednio d o żony. Jednak tam p o eta m alow ał jej obraz w spólnego d o m u , otw ierał na jej cześć w ielką ucztę g o d n ą królow ej. Przenosił swoją Basię w cudow ny św iat fantazji, gdzie sm oki są d o b re i nic nie m ają wspólnego z Jeźdźcam i A pokalipsy. T u p o eta ostrzega żonę. K aże jej odw racać oczy od złej przyszłości, której sam nie m oże przew idzieć do końca, ale i nie m oże jej zapobiec. Słowo w ypow iedziane m a m oc m agiczną, dlatego p o eta nie pozw ala swej żonie w ypow iadać słów, k tó re m ogłyby przyspieszyć jakiekolw iek nieszczęście. T u Baczyński nie stw arza baśniow ych

(22)

wizji szczęścia, naw et chwilowego. I sm oki są tu inne, tak m ało p o d o b n e d o tych, k tó re tow arzyszą podm iotow i lirycznem u w innych utw orach.

A lbo jeszcze góry cięte strugą

jak wstrzymany pęd obłoków we mnie wstąpią i jak w rzece zamyślenia długiej

smoki białe w mym odbiciu się wykąpią.

Co je st we m nie to utw ór d atow any n a 1 I 1943 r. K o lo r biały jest

najczęściej występującym kolorem w poezji Baczyńskiego, spotykam y go 206 razy. Jest też niemożliwy do ostatecznego dookreślenia. P ojaw ia się ja k o p ró b a o p an o w an ia sm utku i strachu, „osw ojenia” tych emocji.

[...] towarzyszą mu takie doznania, jak zimno i mróz związane z określoną po rą roku - zimą. W zakresie wrażeń słuchowych pojęciami współwystępującymi są cisza i milczenie. Dom inujące uczucia to trwoga i lęk. Wyraźnie zaakcentowana jest pora dnia - świt. K olor biały to również kolor tego, co „w górze” - gwiazd, nieba, obłoków, chmur. Odnosi się do zwierząt, ale tylko - co trzeba zaznaczyć - zwierząt łagodnych. Białe są włosy, a także oczy i „w zrok", jakby sam a czynność patrzenia. T ę samą cechę posiadają kw iaty i kwitnienie. W ten sposób określone są posągi i rzeźby. Jest to kolor umarłych oraz miłości. Nie daje to więc podstaw do jednoznacznego ustalenia funkcji bieli w poezji Baczyńskiego22.

[Biały] Jest to rów nież barw a miłości. Uczucie, k tóre niesie zapom nienie, pozw ala żyć i wierzyć, że czas nienaw iści nie zniszczy w szystkiego, co ludzkie. I chodzi tu nie tylko o sferę d o zn ań intym nych” 23.

Białe są rów nież „słonie sm u tk u ” zam ieszkujące bajeczny św iat o k ale-czonych uczuć (M adrygał). Tę barw ę m a ,je le ń sm u tk u ” w sm utnym (bo przecież nie tragicznym ) obrazie jesieni (Piosenka). S trach ukazany jak o białe łagodne zwierzę jest w tej poezji stale obecnym m otyw em . I w żadnym z wierszy nie jest to uczucie obezw ładniające, paraliżujące i zm uszające do krzyku, a przynajm niej - jest to prośba, by takim nie było24.

I ta k też jaw ią się sm oki w tym wierszu - ja k o p ro śb a, by udało się przezwyciężyć w sam ym sobie strach.

Przeżegnane krzyżem i ogniem śpiewne kraje, gotyk na szybach, zapom niane te, co szły do mnie, smoki, kwiaty, świecące ryby.

Piosenka śnieżna żołnierza pow stała 14 I 1944 r. Zbliżał się koniec

m łodego życia poety. W iersz ten należy do ostatnich. G łos zabiera ju ż nie rycerz średniowieczny, ale żołnierz. Biel u Baczyńskiego bywa też nacechow ana ujemnie, tak ja k w tym wierszu śnieg, któ ry zawieje w szystko, wszystko zatraci swój kształt, będzie się w ydaw ać nierealne. P oeta boi się, że to, co przeżywa, co jest tak ważne dla niego, że oddaje za to życie, m łodość,

22 Tamże, s. 200. 23 Tamże, s. 202. 24 Tamże, s. 201.

(23)

m oże zostać zapom niane. Jednocześnie w ydaje się m u , że w szystko, co m ogło dać m u szczęście, też jest zapom niane: sm oki, kw iaty, świecące ryby. T a k więc sm oki zostały wym ienione obok tego, co m ogło nieść radość, o kruchy d o b ra , lecz należy ju ż d o przeszłości.

Om ów iony m otyw sm oków należy do tych, k tó re służyły d o rozpraw iania się ze złymi przeczuciam i, em ocjam i, odkryw ania praw dy, której tru d n o było się doszukać w zagm atw anej rzeczywistości. Sm oki nacechow ane są d odatnio, w noszą do wiersza pozytyw ne emocje, podm iot liryczny przew ażnie żywi przyjacielskie uczucia wobec tej baśniowej postaci. D ow odem m oże być sm ok z wiersza Pójdź, sm oku mój, lasu pełny..., gdzie został przyrów nany d o kota. Należy pam iętać, że d o b re sm oki K rzysztofa K a m ila nie pojawiły się ja k o znak złych czasów okupacji, ale znacznie wcześniej. T o stw ierdzenie pom oże poszerzyć znaczenie tego m otyw u w wierszach Baczyńskiego. Sm ok poety należy do zjawisk bardzo ciekaw ych w naszej literaturze, poniew aż nikt inny nie stw orzył takich sm oków , szczególnie m ając n a uw adze okres, w którym żył i tw orzył Baczyński i okres wcześniejszy. N aw et u N orw ida, którego tak lubił, pojaw ia się sm ok, którego rycerz pow inien zabić, by uw olnić księżniczkę. K rzy szto f K am il wiele czerpał z tw órczości swego m istrza, ale jego sm oki pom inął m ilczeniem , ponieważ, sm oki są dobre...

Monika Klukas

GOOD DRAGONS OF KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI ( S u m m a r y )

K. K. Baczyński is usually perceived as a poet of the Columbus G eneration (especially in case o f teenagers and Polish language students). His poetry is not really known to the Polish reader. Its knowledge is usually restricted to some standard poems, for example With the head on the gun (Z głową na karabinie) or The Generation (Pokolenie).

Having kept track of Baczyński’s creative activity ever since the juvenile period up till the poems written a few m onths ahead o f his death, it can easily be observed th at his poetry is very fabulous, full o f such characters as the king’s daughter, the mermaid, the aquarius, the knight and the glass mountain. The D ragon appears in 11 poems. It can be observed in the pre-war poems (e.g. Come, m y go o d dragon - P rzy jd i m ój dobry smoku) as well as in the ones written during the occupation, for example The crystal Idyl! (Idylla kryształow a). The dragon’s figure is perceived as the main character of the poem, the simile or the metaphor.

All kinds o f Baczyňski’s “dragons’ presence” has been discussed or signalled in the article. The author seems to be intrigued by the two questions she is trying to give answers to: what is the function o f dragons in Baczyňski’s poems, any why is it a different dragon every time? A good example seems to be the poem Fault (W ina) where the author presents his own version оГ the legend of St. George. The dragon is not a beast to be killed in order to save the imprisoned “ blue-haired girl” . She felt safe. The dragon could be her protector or a friend. She is mourning for its death. It is the knight to be blamed not the dragon.

Cytaty

Powiązane dokumenty

546 Odbywa się to jednak w dojrzałej relacji, a nie na zasadzie „kupieckiej wymiany”: „Zjawiskiem przeto powszechnym w poezji okolicznościowej jest

Jeżeli kilka razy z rzędu wprowadzisz kod odblokowania i wyczerpiesz limit prób, możesz ustawić urządzenie tak, żeby zostały w nim przywrócone dane fabryczne. Uruchom aplikację

• Jeśli funkcja zapisywania zrzutu ekranu przez przeciągnięcie nie jest włączona, uruchom aplikację Ustawienia, dotknij Zaawansowane funkcje → Ruchy i gesty, a następnie

1.Kształtowanie ogólnej sprawności fizycznej z piłką Przed rozpoczęciem ćwiczeń wykonujemy rozgrzewkę =>. https://www.youtube.com/watch?v=NHO41tY6a98 Po rozgrzewce link do

Nauczyciel nawiązując do wojennych losów pokolenia Kolumbów, pyta uczniów, jakie problemy i wyzwania stoją dziś przed młodą generacją ludzi wchodzących w dorosłe

Z jednej strony mamy szpitale kliniczne, które są zadłużone i notorycznie wykazują straty, z drugiej strony takie, które nie tylko nie generują zobowiązań wymagalnych,

Otoś się ty rozgniewał, i zgrzeszyliśmy; [...] I staliśmy się wszyscy jak nieczysty [...]; i opadli- śmy wszyscy jak liście, a nieprawości nasze jak wiatr nas uniosły (Iz 64,

cji pkt. Na to Związek nic mógł się zgodzić.. W niosek dom agał się. Mimo w szystko hum or nas nie opuszcza.. D yrektora pow ołuje i odw ołuje sam orząd