• Nie Znaleziono Wyników

Grzecznie i niegrzecznie w weselnych oracjach : od konkurów do zrękowin

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Grzecznie i niegrzecznie w weselnych oracjach : od konkurów do zrękowin"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzecznie i niegrzecznie w

weselnych oracjach : od konkurów

do zrękowin

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 10, 65-80

(2)

'H^rp^s

Seria X 2004

M ałgorzata Trębska

G rzecznie i niegrzecznie w w eselnych oracjach.

Od konkurów do zrękowin

W

esele szlacheckie to barwny i nadzwyczaj interesujący cerem oniał, w czasie którego ▼t między reprezentantam i stron narzeczonych odbywał się krasom ów czy dialog, co na­ dawało obrzędom charakter teatralny1. Poszczególne kwestie dialogu były przygotowywane i wygłaszane zgodnie z obowiązującymi ówcześnie regułami, z wielką dbałością zarówno 0 inwencyjną i elokucyjną atrakcyjność oracji, jak i actio. W czasie obrzędów związanych ze zm ów inam i, zrękowinam i, ślubem czy przenosinam i wygłaszano łącznie ponad trzydzieści odm ian oracji weselnych. Były to: prośba o pannę; odpow iedź ojca lub opiekuna (pozytywna, negatywna bądź odroczenie decyzji); dziękowanie za obietnicę panny; oddawanie pierście­ nia; dziękow anie za pierścień; oddawanie wieńca i dziękowanie za wieniec; witanie przyjeż­ dżającego pana m łodego w p o lu (gdy reprezentant gospodarza wyjeżdżał kawalerowi na spot­ kanie); odpow iedź na to powitanie; witanie pana m łodego przez gospodarza; odpow iedź na to powitanie; oddawanie panny; dziękowanie za pannę; oddawanie upom inków i dziękowanie za nie — z rozróżnieniem na m ow y przy oddaw aniu m arcepanu i słodyczy, m iednicy z nalew­ ką (dzbanem ), roztruchana (kielicha), kanaków, maneli, łańcucha itd.; oddawanie panny do łożnicy; dziękowanie za pannę; oddawanie kawalera i dziękowanie za niego"; oddawanie księ­

1 Z o h . A . M a łe c k i, W ybór m ów staropolskich świeckich, scjmowych i innych, K ra k ó w 1860, s. V. Jan S ta n isła w 7 B y -

s t r o ń u w a ż a ( n ie w s p o m i n a j ą c o u s ta l e n ia c h M a łe c k ie g o ), że w e s e le p r z y p o m i n a ł o o p e r ę (p o r. J . S. B y s tr o ń ,

D z ieje obyczajów w d a irn ej Polsce, t. 2: W iek A f 7-A 'f I I I. W arsz a w a 19 7 6 , s. 81 ). K a ta rz y n a M r o c z e k s k ła n ia się

b a rd z ie j k u k o n c e p c ji d r a m a ty c z n e j n iż o p e r o w e j (z o b . K. M r o c z e k , E pitalam in m staropolskie. M ied z y tradycją li­ teracką a obrzędem w eselnym , W ro c ła w 1989. s. 4 9 - 5 4 ) . N a te n te m a t ta k ż e M . B a rlo w sk a ,J e r z y O ssoliński — orator polskiego baroku , K a to w ic e 2 0 0 0 , s. 196; M . T rę b s k a , M ow y weselne na tle staropolskiego obrzędu weselnego. N a podsta­ w ie rękopiśm iennego zbioru „P cim Synopticnm " Stan isław a R óżyckiego. „ B a ro k " I X / 1 —2 (1 7 - 1 8 ) 2 0 0 2 , s. 138.

2 O d d a w a n i e k a w a le ra i d z ię k o w a n ie za n ie g o to p r a w d o p o d o b n i e ro d z a j z a b a w w e s e ln y c h . M o ż li w e , że b y ły to m o w y w y g ła s z a n e w y łą c z n ie n a w e s e la c h d w o r s k ic h .

(3)

gi weselnej i dziękowanie za nią3; w końcu życzenia po ślubie i dziękowanie za nie przez pana m łodego. Wszystkie te oracje wygłaszano oczywiście z pamięci, a przygotow anie ich bynaj­ m niej nie było proste. W ertowano zatem herbarze, zbiory sentencji, przysłów i egzemplów, wspom agano się w zornikam i i kom pendiam i retorycznym i oraz zapiskami w rodzinnych ko­ deksach. M ow y były dość długie, szczególnie oddawanie panny i dziękowanie za nią, które mogły liczyć nawet kilkanaście stron rękopisu. Obyczaj wymagał, aby w tych dw óch oracjach chw alono państwa m łodych nie tylko za zalety osobiste, ale także, czy m oże przede wszystkim za znakom ite pochodzenie i dokonania przodków, sięgając daleko wstecz i przywołując posta­ ci historyczne lub całkiem legendarne. C hw alono nie tylko przez grzeczność, bow iem na przykład funkcję laudacji panny m ożna określićjako perswazyjną, gdyżjej głównym , podsta­ w ow ym celem było utw ierdzenie w kawalerze poczucia głębokiego szacunku dla m ałżonki i jej rodu. Przem ów ienia te miały wyjątkowy charakter, dlatego proszono o ich wygłoszenie osoby cieszące się szczególnym szacunkiem i obdarzone talentem oratorskim . N ależy dodać, że m ówca jako reprezentant strony mógł przysporzyć rodowi chwały, albo przeciw nie — w zbudzić wielkie niezadowolenie, jeśli o racja nie została należycie przygotow ana4. O znacz­ nym zainteresow aniu tak treścią, ja k i actio przem ów ień w eselnych świadczą liczne kom enta­ rze w pam iętnikach staropolskich. Bardzo często znajdujem y w tych zapiskach miażdżącą krytykę nieudolnego m ów cy weselnego, którem u wytyka się, że „w ym ow a” była szkolna, „podobna p u ero m ”3, „bez zbytniego utrudzenia m ózg u ”0, odnotow uje się, że „kartka w spie­ rała pam ięć”7, a nawet, że oracja była wygłoszona cicho8 lub „niegłośnym basem ” } itd.

Z anim jed n ak m ówcy mogli zacząć przygotowywać oracje o charakterze panegirycznym , zanim w ogóle podejm ow ano przygotowania do ślubu czy wesela, musiał zakończyć się pro ­ ces konkurów, którego efekt nie zawsze był oczywisty i łatwy do przewidzenia.

M ow y wygłaszane przy zalotach bardzo różnią się od tych prezentow anych ju ż w trakcie samego wesela. Po pierwsze, ich charakter nie je st jednoznacznie dem onstratywny. O ile

3 D o ty c h c z a s n ic z n a l e z i o n o z a p i s ó w m o w y p r z y d z i ę k o w a n i u z a k s ię g ę w e s e ln ą . M o ż n a j e d n a k p r z y p u ­ sz c z a ć . ż e ta k i ty p is tn ia ł a n a l o g ic z n ie d o p o z o s ta ły c h .

4 O p o c z u c i u o d p o w i e d z i a l n o ś c i o r a t o r a w e s e ln e g o n i e c h ś w i a d c z y c y ta t: „ G d y c h c i a ł e m o p u ś c i ć k ró la , ( . . . ) z le c ił m i, b y m w p o n i e d z i a ł e k [ 1 4 IX ] p rz e k a z a ł k r ó lo w e j je g o d a r ś l u b n y w ra z z p r z e k a z a n i e m u c z u ć k r ó l e w ­ s k ic h w ła c iń s k ie j m o w ie . D ł u g o się w y m a w i a ł e m , tłu m a c z ą c , ż e n ie d o ś ć j e s t e m u c z o n y , n ie w s p o m i n a j ą c j u ż s z c z u p ło ś c i c z a s u i b r a k u p a m ię c i. R a c ji ty c h n ie p r z y ję to , m u s i a ł e m w ię c p o d ją ć c ię ż a r, o c z y m n iż e j w e w ła ­ ś c iw y m d n i u " (A . S. R a d z iw iłł, P am iętn ik o dziejach ir Polsce, tł. i o p r. A . P r z y b o ś , R . Z e le w s k i. t. 2, W a rsz a w a

1 9 8 0 . s. 4 3 ). R a d z iw iłł m ia ł n a o p r a c o w a n i e m o w y c z t e i y d n i. J e s z c z e n a c h w ilę p r z e d w r ę c z e n i e m u p o m i n ­ k ó w p r z y g o to w y w a ł się d o n a z n a c z o n e j 11111 ro li i p r a w d o p o d o b n i e p o w ta r z a ł te k s t (z o b . ibidem , s. 4 8 ). O p r a ­

c o w a n ie o ra c ji z a j m o w a ło w ie le c z a s u , n ie ty lk o g d y n o w o ż e ń c a m i b y li k r ó lo w ie . B a z y li R u d o m i c z wT s w o i m p a m i ę t n i k u r ó w n i e ż o d n o to w u je ta k ie p r z y g o to w a n ia r e t o r y c z n e , k t ó r e z a j m o w a ły m u n a jc z ę ś c ie j j e d e n c ały d z i e ń (z o b . B. R u d o m i c z , E jem eros czyli D iariu sz pryw atny pisan y w Z am ościu w latach 1 6 5 6 - 1 6 7 2 , tł. W F o c h ,

o p r. L. L. K l e m e n to w s k i. t. 2, L u b l in 2 0 0 2 . s. 141. 2 0 5 , 2 5 0 . 3 1 4 itd .).

^ K. S a rn e c k i. P am iętn iki z c z a s ó w ja u a Sobieskiego. D iariu sz i relacje z lat 1 6 9 1 -1 6 9 6 , o p r. J . W o lsk i, W ro c ła w 1958,

s. 3 2 7 - 3 2 8 . ^ 6 A . S. R a d z iw łł. o p . c i t . s. 52.

1 Ibidem , s. 44.

* Ibid em , s. 51. “ Ibidem , s. 52.

(4)

G r z e c z n i e i n i e g r z e c z n ie w w e s e ln y c h o ra c ja c h . O d k o n k u r ó w d o z r ę k o w i n 6 7

przem ów ienia stricte weselne stanowią rodzaj kom entarza do odbywających się obrzędów, co m ożna pow iedzieć z całą pewnością na przykład o wszystkich zespołach m ów wygłaszanych przy oddaw aniu upom inków, to w niesienie prośby o pannę czy odpow iedź na tę prośbę (nie­ zależnie od tego, czy je st pozytywna, czy odm ow na) nie pozostają jedynie popisem orator­ skim. Sytuacja kom unikacyjna je st bow iem zgoła odm ienna. Decyzje, których skutkiem jest późniejsze oddawanie panny, tu dopiero są w erbalizowane, a oracje nie stanowią uzupełnie­ nia obrzędu czy kom entarza, a stwarzają pewną nową rzeczywistość.

D rugą bardzo ważną cechą różniącą m ow y wygłaszane przy konkurach od przem ów ień w eselnych jest struktura zespołów tematycznych. Zespołem tem atycznym nazywamy tu orację i respons na nią, towarzyszące danem u obrzędowi, przy czym są to przeważnie stałe, sym etryczne zespoły dw uelem entow e, jak choćby: oddawanie panny, dziękowanie za pannę: oddawanie maneli, dziękowanie za manele itd. Zespół m ów towarzyszących zalotom w prze­ ciwieństwie do pozostałych cechuje się zm ienną liczbą składowych. Jest to zespół dynam icz­ ny, gdyż na wniesienie prośby o pannę rodzic lub opiekun mógł odpowiedzieć w trojaki spo­ sób: przychylając się do niej, prosząc o czas do nam ysłu lub odmawiając. M owy z tej grupyja- ko jedyne mają zatem wersje alternatyw ne responsu, podczas gdy pozostałe, o charakterze bardziej cerem onialnym (mowy stricte weselne), uwzględniają tylko jedną odpowiedź. Decy­ zja rodzica lub opiekuna panny i m owa ją wyrażająca miała bardzo znam ienne skutki dla prze­ biegu zalotów. Jeśli wyrażono zgodę na ślub, szlachcic przemawiający w im ieniu kawalera dziękował za obietnicę, jeśli natom iast odroczono decyzję, reprezentant kawalera ponawiał prośbę po jakim ś czasie i czekał na odpowiedź, która znów7 mogła być trojaka. W końcu decy­ zja mogła być niekorzystna dla zalotnika, któiy to przypadek zostanie om ów iony nieco niżej. Tak więc w zależności od rozwoju sytuacji zmieniała się liczba mów7: od jednej (prośba i gest sym boliczny oznaczający odm ow ę, któiy mógł zastępować orację), przez dwie (prośba, od­ mowa), trzy (prośba, zgoda, dziękowanie), cztery (prośba, odroczenie decyzji, ponow ienie prośby, zwerbalizowana odm owa), do pięciu (prośba, odroczenie decyzji, ponow ienie pro­ śby, zgoda, dziękowanie). W skrajnych sytuacjach rodzice lub opiekunow ie mogli odraczać decyzję w ielokrotnie, co dodatkow o kom plikuje strukturę zespołu (zob. lys. 1).

Decyzja o w yborze kandydatki na żonę nie była łatwa, kawaler w inien bow iem brać pod uwagę jej status społeczny, majątek, zacność urodzenia, tradycje rodowe, w końcu także cechy osobiste potencjalnej małżonki: skrom ność, bogobojność, posłuszeństwo i pokorę, w osta­ teczności także urodę. Po podjęciu wstępnej decyzji przychodził czas zalotów.

Maciej Dobracki w swoim poradniku zatytułowanym W y d w o rn y p o lity k 1" podaje kilka przykładów interesujących dialogów, które zakochany m łodzieniec m ógłby wykorzystać w rozm ow ie z panną. lV yd ii'o n /y p o lity k to rodzaj rozm ów ek polsko-niem ieckich, w7 których autor stara się przybliżyć swojemu czytelnikowi (cudzoziem cowi) polską kulturę i obyczaj. Jak się jed n ak okazuje, nie zawsze jego propozycje w zorów grzecznych rozm ów m ożna uznać

za przystające do X V lI-w iecznych konwenansów:

in M . D o b r a c k i. II yd w on /ypolityk, podcnrając sposób, j a k o we w szelakich rozm ow ach z zacn ym i osobam i wydwornych zaż y w a ć ofe n ó w ... i w w szelakich o k a z ja c h krasom ow ności z aż y w a ć, E lb in g 1672.

(5)

R y s . 1. S c h e m a t z e s p o ł u m ó w w y g ł a s z a n y c h p r z y w n o s z e n i u p r o ś b y o p a n n ę

W spaniałe (w ysokie)11 W [asz]M [ość] M [nie] M [iłościw ej] Panny cnoty, anielski w/zrost, tudzież bystrolotne, niebieskiego koloru nieprzystępne z siebie wydawając prom ienie (które nad wszystkie jaśniejsze gwiazdy) oko, taki we m nie przystojnej miłości w znieciło zapał, taką we m nie wszczepiły miłość, że lubo mi moja wiadom a błaliość, przecie się jed n ak poważam najniższe moje W M M M Pannie oddać i prezentow ać usługi, uniżenie upraszając, racz, W M ć M M Panno, tę tak gorącą do oddania uprzejm ych służb m oich ochotę w' m iło­ ściwej łasce swej chować, a m nie za najniższego sługę swego przyjąć12.

Cytow ana mowa nie ma charakteru oficjalnego, nie je st w żaden sposób związana z cere­ m onią, pozostaje poza schem atem . Kawaler zwraca się w niej bezpośrednio do panny w sytu­ acji dość intym nej, będąc praw dopodobnie sam na sam, bow iem w obecności osób trzecich przem awiałby do rodzica, brata czy innego opiekuna. To rodzaj flirtu, konw encjonalnego o d ­ dania się do usług czy, jak nazywa to sam Dobracki, „oterty z fraucym erem ”. A utor poradnika podaje kilka różnych wersji odpow iedzi; jed n a z nich cechuje się znaczną ostrożnością — panna wymawia się od przyjęcia takich usług:

1 W n a w ia s a c h D o b r a c k i p o d a je s y n o n im y , a b y c z y t e l n i k m ó g ł w y b r a ć s ło w o lu b s ło w a b a rd z ie j w e d ł u g n ie g o s to s o w n e .

(6)

G r z e c z n ie i n ie g r z e c z n i e w w e s e ln y c h o ra c ja c h . O d k o n k u r ó w d o z r ę k o w in 6 9

Mój Mości Panie. Tych, którym i W M M M Pan z ludzkości i w ydworności swojej przypisować raczysz, przymiotów, ja sobie nie przyznawani, ani też przyznawać dobrym prawem i tytułem mogę. Sługi zaś tak zacnego i potężniej­ szego (możniejszego) nad pana, który by pod zasłoną (kształtem) sługi wszyst­ ko pańskie opanować mógł (pod m oc podbić), dobro przyjąć,jako nikom u, tak pogotow iu i m nie ani bezpieczna, ani dorzeczna. Zaczyni wielce upraszam, niechaj to W M M M Pana nie obejdzie, gdy z tych niepotrzebnych służb i tak ścisłycli obowiązków W M ci M M Рапа uwolnię, wszakże jed n ak życzliwa za­ wsze we wszelakiej czci i przystojności przyjaciółką i sługą zostanę13.

Trudno określić, czy panna odm awia szczerze, czy też podejm uje flirt, i tylko przyjm uje rolę niezdobytej i skromnej. Tekst jest tak skom ponowany, że jego znaczenie zmienia się w zależności od tonu i towarzyszących odpowiedzi gestów.

D rugi w zór daje ju ż odpowiedź znacznie bardziej kategoryczną. Раппа zdaje się w yczu­ wać, że m łodzieniec może nie mieć szczerych i uczciwych wobec niej zamiarów:

Mój M ości Panie, uniżenie W M ci M M Pana upraszam, racz m nie W M ć M M Pan w tym z łaski swej ochronić, a tak w ydw ornym i i zbytnim i nie uciążać ofer­ tami, które nie mej błahej osobie, ale gaszkom (storzypiętkom ) należą, którzy prostaczki niebogie pod zasłoną pojęcia za mąż sidlą, a pod nazwiskiem sług panam i nad nim i być usiłują (pragną)14.

Dobracki daje w zory wytw ornych, jego zdaniem , rozmów, a jego bohaterow ie, także pan­ ny, to osoby obyte, być może związane ze środowiskiem dw orskim (lub przeciwnie: z m ie­ szczańskim). Trudno sobie wyobrazić m łodziutką szlachciankę, która z rów ną swobodą za­ chowywałaby się w towarzystwie płci przeciwnej. Autor zresztą sam przyznaje w N o cie, że większość z proponow anych przez niego zachowali, także werbalnych, w relacjach z zie­ miańską córką uznano by za nieobyczajne czy nawet gorszące, zaś swobodna rozm ow a m ię­ dzy dwojgiem m łodych ludzi w przypadku panny stanu szlacheckiego jest niem ożliw a1’. Wszelkie bow iem prośby należało wnosić do mężczyzny: krewnego lub przyjaciela rodziny w yznaczonego w testam encie przez ojca na opiekuna. To on właśnie był osobą, którą proszo­ no o rękę panny i zgodę na ślub. Najczęściej czynił to zaufany przyjaciel, krewny kawalera lub

L1 Ibidem .

ы Ibidem , s. 138—140.

15 „T o t u p a m i ę t n a i u w a g i g o d n a , że się w P o ls z c z ę ta k ie o ffe rty , ile w d o m a c h s z la c h e c k ic h i wT in s z y c h w y s o ­ k ie g o u r o d z e n i a s ta n a c h , p r y w a tn ie i o s o b n ie z p a n n ą p a n a m ł o d e g o n ie o b c h o d z ą a n i o d p r a w u ją . H o l u b o m ł o d z i a n u s to łu i w ta ń c u d o p a n n y m ó w ić , o k tó r ą się sta ra . m o ż e . o n a m u j e d n a k i n a ty sią c s l ó w j e d n e g o n ie o d p o w ie . C a ł o w a n ia zas' za r z e c z b a r d z o s z p e tn ą i o b r z y d liw ą m a ją . k tó r a c ale u n ic h z n ie s io n a . A le g d y p a n n ę w y p ra s z a ją , to p r z e z d w ó c h d o r o d z ic ó w ' z e s ła n y c h p o w a ż n y c h i m ą d r y c h k a w a le ró w . D o p i e r o j e ż e l i się r o d z i ­ c o m o s o b a u d a [ s p o d o b a — p rz y p . М . T . | . te d y i p a n n a c ó r k a n a w o lą i z d a n i e r o d z ic ó w 7 s w y c h p rz y p a d a . P o - ty m p o o b ie c a n iu p a n n y sp isaw rszy k o n tra k ty , ja d ą d o z a p isó w , k tó r e w g r o d z ie r o b o r u j ą (z a tw ie rd z a ją — p r z y p . М . Т .]. D o p i e r o p a n n ie w o l n o d y s k u r o w a ć ( r o z p r a w ia ć ) z m ł o d z i a n e m , p r z y s z ły m m a ł ż o n k i e m s w o i m , o b y c z a jn ie j e d n a k i s k r o m n i e , ale s a m e j o s o b ie z n i m s z p a c iro w a ć . ż a r ty la d a ja k ie s tr o ić ( p r z e c h a d z k i c z y n ić ) n ie w o l n o , b o to ta m za w ie js k ą i b a r d z o s z p e tn ą s z tu k ę p o c z y t a ją .” (ibidem , s. 144).

(7)

osoba ciesząca się danym środowisku pow ażaniem i szacunkiem 16. Adresatką m ow y mogła być jed n ak również kobieta, na przykład owdowiała lub wysokiego rodu matka panny, albo królowa lub żona magnata, jeśli panna została oddana na jej dw ór na w ychow anie17.

Prow adzona kwerenda nie wykazała dużej liczby rękopiśm iennych przekazów m ów h i­ storycznych tej odmiany, jed n ak wystarczająco licznie je st ona reprezentow ana w kom pen­ diach drukow anych, przede wszystkim w S p i ż a m i a k tó w ro zm a ity c h l8, P rzed tu o w a ch weselnych

i p o g r z e b o w y c h '1, O ra to rze p o lity c zn y m Kazimierza W ojsznarowicza2", W y m o w n y m p o lity k u J a k u ­ ba Boczyłowicza-1 i M ó w c y p o lsk im Jana Pisarskiego22. N a podstawie tych w zorników m ożna

odtw orzyć schem at kompozycyjny oracji, na który składa się: egzordium o charakterze re­ fleksyjnym (môw'ca snuje rozważania na przykład nad niedostatkam i płynącymi z sam otności lub dobrodziejstw am i stanu małżeńskiego); krótki i ogólnikowy enkom ion dom u panny, sta­ nowiący niejako uzasadnienie w yboru dokonanego przez kawalera; pochwała kandydata, co niewątpliwie miało być argum entem za przyjęciem prośby; i na koniec najważniejsza część — prośba wiaściwa23. Autorzy wzorów, dla których najw ażniejszyjest przede wszystkim w ym iar praktyczny ich dzieł, starają się przewidzieć wiele rozm aitych sytuacji życiow/ych: gdy rodzina konkurenta nie jest znana gospodarzowi lub gdy kawaler wypowiada się we w łasnym im ie­ niu. Badacze obrzędu weselnego podkreślają bierność zalotnika24. TymczasemXVTI-wieczny znawca tem atu i autor wzornika, Jan Pisarski, podaje dwa wzory próśb, które wnosi we włas­ nym im ieniu sam kawaler. O to końcow y fragm ent takiego w zoru:

M am nadzieję, że W M Pan, w liczbę uniżonych sług i w iernych przyjaciół swoich m nie przyjąwszy, utrapione ju ż długą ekspektatywą serce — wielki

bo-lh Z n a n e s ą j e d n a k p r z y p a d k i, k ie d y to k o b ie ta w n o s i ła p r o ś b ę o rę k ę p a n n y (z o b . K. S a r n e c k i, o p . c it., s. 161). 17 N a p rz y k ła d m o w a K r z y s z to f a Z b a r a s k ie g o , k o n i u s z e g o k o r o n n e g o (z o b . J . P is a rs k i, M ów ca p o lsk i albo suple­ m ent do tomu pien esz eg o m ów sejmowych. M ow y kio m tego weselnym aktom i różnym pow in szow an ion t służące i listy na­ leżące do tychże materyj. Toni wtór)'. K alisz 1676, s. 1 3 5 -1 3 6 ).

1S S piż a rn ia a k tó ir rozmaitych, które się p rz y zalotach, weselach, bankietach i tym podobnych inszych z ab aw a ch świeckich

o d p r a w o w a ć z w y k ły ..., K ra k ó w 1632. S p iżarn ia u k a z a ła się łą c z n ie p ię tn a ś c ie razy, w la ta c h : 1633, 1635. 1636.

1638, 1640, 1641. 1642, 1645, 1647, 1650. 1655. 1660, 1668, 1680.

14 P rzedm ow y weselne i pogrzebow e z w ielką pilnością są z ło żo n e i k aż d em u politykow i bardzo potrzebn e i pożyteczne,

K r a k ó w 1630.

211 K. J . W o js z n a r o w ic z . O rator polityczny weselnym i pogrzebow ym aktom s łu ż ą c y ..., K ra k ó w 1648.

21 J . B o c z y ło w ic z . W yuiotruy polityk dow cipnem u się teraźniejszego w ieku g en iu szow i w weselnych i pogrzebow ych m o­ w a ch ... akoniodow any,'W arszaw a. 1674.

22 J . P is a r s k i, o p . cit.

23 K a z im ie r z W o js z n a r o w ic z , k t ó r y p o g r u p o w a ł te k s ty w z o r ó w w k o le jn o ś c i n ie ty le c h r o n o l o g i c z n e j , c o t e ­ m a ty c z n e j. c a ł k o w i c ie p o m ija z a le c e n ie k a w a le ra i e n k o m i o n p a n n y m ło d e j, k o n c e n t r u j ą c się n a w y r a ż a n i u u c z u ć m ł o d z i e ń c a (K . W o js z n a ro w ic z . o p . c it.) . B y ć m o ż e j e s t to j e d n a k s p o w o d o w a n e p e w n ą s y lw ic z n o ś c ią j e g o p r o p o z y c ji. S z e rz e j o k o m p e n d i u m W o js z n a r o w ic z a z o b . M . B a r lo w s k a . P rzedm ow y w staropolskich z b io ­

rach oratorskich ( l.p o ł. X\ II w .), [w : ] P rzed m ow a w książce daw n ej i w spółczesnej. re d . R . O c ie c z e k . K a to w ic e 2 0 0 2 ,

s. 7 5 - 8 5 .

^ J a n S ta n is ła w B y s tr o ń (o p . c it.. s. 8 3 ) p is z e , ż e p r z y s w a ta c h k a w a le r b y ł n i e o b e c n y ; r ó w n i e ż K a ta r z y n a M r o ­ c z e k (o p . c it.. s. 5 4 ) p o d k r e ś la , ze m ó w c ą w i n i e n b y ć d z i e w o s ł ą b . B r o n i s ł a w N a d o ł s k i p r e c y z u j e , że k a w a le r n ie m o ż e b y ć o b e c n y j e d y n i e p r z y o s ta t n ie j o f ic ja ln e j m o w i e z tej g r u p y — z o b . B . N a d o l s k i , W stęp, [w :] W ybór m ów staropolskich. орг. B. N a d o ls k i, W ro c ła w 1961 ( B N I 175), s. LX X I1.

(8)

G r z e c z n ie i n i c g r z c c z n ic w w e s e ln y c h u n c j a c h . O d k o n k u r ó w d u z r ę k o w i n 71

wiem desideranti cinim is cruciatus cst [pragnący cierpi w duszy] — jako przedtym pocieszną obietnicą, tak teraz pożądanym a ostatnim zezwoleniem pocieszyć będziesz raczył, o co i pow tórnie ze wszelaką im iżonością moją czołem biję-'"*.

Jest to ta część mowy, w której wyraża się bezpośrednio prośbę o zgodę na ślub. K onku­ rent przem awia we własnym im ieniu, a ja k należy w nioskować z tekstu, jest to prośba po­ w tórna, a zatem wnoszona po upłynięciu czasu przeznaczonego na „deliberacyją”.

Przepięknym przykładem oracji, które nie mają w sobie cech m ów dworskich, a m im o to urzekają autentycznością, są dwie prośby wniesione przez nieznanego bliżej szlachcica ariań- skiego, Bartosza Siemichowskiego, za jego synem Danielem o córkę Walentego Szmalca, je d ­ nego z największych autorytetów i organizatorów życia zborowego m ałopolskich socynian. Z całą prostotą i szczerością Siemichowski opowiada o swojej trosce o „rozrządzenie” syna, ojego dalszy los, i o pragnieniu, aby przyszłe m ałżeństw o ułatwiło Danielowi i tak trudną dro ­ gę do zbawienia. Topos m ałżeństwa jako sposobu na przybliżenie się do Boga występuje w te­ go typu oracjach dość często, zwłaszcza w przypadku m ów innowierców:

Jest ta pow inność każdego rodzica, aby potom stw o swoje, które m u Pan Bóg da, naprzód wprawił w bojaźń Bożą i w zna jomość woli Jego śfwiętej ], i w za­ chowanie przykazań Jego, a potem obmyślił i obradził przystojny i uczciwy sposób życiajego na świecie. (...) A inszego sposobu doskonalszego nie baczę, je d n o ten jeden, który sam Pan Bóg ludziom podać i postanowić raczył, to jest stan śfwięty ] małżeński, który jest do postanowienia ludzkiego i do pobożnego życia na świecie osobną niejaką po m o cą'6.

Z rów ną szczerością zwierza się z poczynionych ju ż kroków i z własnych rozterek: Ale z drugiej strony dobrze mi się stało, że m ię żona moja do W M uprzedziła (jako to pospolicie białogłowy bywają w sprawach swych gorętsze), i tego się W M D obrodziejow i m em u przez Je [j J M ość Panią Szczepanowską, co w sercu swoim miała, zwierzyła. O czym mi Je [j ] M ość oznajmiła, że mi W M nie telko bliski przystęp w tej sprawie dawać raczysz, ale też i miłość swoję mi W M w tej sprawie ofiarować raczysz. Za to ja W M D obrodziejow i m em u uniżenie dzię­ kuję, a proszę, abyś mię W M i do końca z miłości swojej opuszczać nie raczył, a ja, jako za wszytkie łaski i dobrodziejstwa, tak osobliwie za to Dobrodziejow i m em u odsługować zawżdy, póki mię Pan Bóg chować będzie, gotów być chcę, także i Ich M ościom wszytkim , którzy do tej sprawy należą"7.

Siemichowski wprowadza do m ow y elem enty obce tem u paradygmatowi gatunkow em u, co czyni orację mniej oficjalną, zbliżoną nawet bardziej do zwykłej rozm ow y niż oficjalnego

25 J . P is a rs k i, u p . c it., s. 1 4 0 -1 4 1 .

2(1 R k p s B ib lio te k i N a r o d o w e j w W a r sz a w ie , s y g n . B N B O Z 8 2 3 . k. 1 7 4 -1 7 5 . 27 Ibidem .

(9)

przem ów ienia. Uwagi o żonie czy „pani Szczepanowskiej” sprawiają w rażenie pewnej sw o­ body wypowiedzi, cojednak silnie kontrastuje z patosem w stępu i uniżonością, z jaką zwraca się ojciec kawalera do Lubienieckiego. Siemichowski nie jest w ytraw nym mówcą, z czego zdaje sobie sprawę, choć kilkakrotnie byl proszony o w ygłoszenie takiej lub innej oracji w e ­ selnej. Świadczy o tym poniższy cytat, będący fragm entem egzordium mowy'wygłoszonej do pozostałych opiekunów Smalciusówny:

Aczkolwiek zacne osoby W M c ió w M [n ie] M [iłościw ych] PP [Panów] i pow a­ ga, którą Pan Bóg W M ciów znacznie ozdobić raczył, poniekąd w stręt mi czyni­ ła i w beśpieczeństw ie m ię hamowała stawiania się m ego z kauzą [sprawą] moją przed osoby W M ciów M M PP, tudzież taż i miałka um iejętność moja, która częstokroć gaśnie i w subtelniejszych, gdy przychodzi stanąć przed osobam i lu ­ dzi tak wielkich i m ądrych, więc i ten niem ały w stręt był zamysłowi m em u, i nieraz mię związał od przedsięwzięcia mego: i sam w niczym nie je st zasłużo­ ny W M ciom M M PP, i lubo to ledwie jest w iadom a (oprócz B[rata] Pana Lu­ bienieckiego) W M ciom M M PP osoba moja i życie moje na świecie28.

N ieśm iałość, o której w spom ina, nie jest jedynie kokieteryjną wersją toposu skrom ności, takjak to bywa w przypadku znacznie późniejszych przem ów ień na przykład Andrzeja Z ału ­ skiego2'*. N ie jest to tylko figura myśli, gdyż znajduje potw ierdzenie w nieco chaotycznej, w porów naniu z innym i tekstami tego szlachcica, kompozycji wypowiedzi.

Dodatkow o te dwie m ow y stanowią dow ód na to, że pierwsze w strukturze zespołu w nie­ sienie prośby mogło oznaczać dc facto wygłoszenie dw óch przem ów ień, jeśli panna miała w ię­ cej niż jednego opiekuna. O dpow iedzią na prośbę mogło być wyrażenie zgody, odm ow a lub odroczenie decyzji. W przypadku, gdy rodzina panny przystawała na uczynioną propozycję, wygłaszano krótką zazwyczaj orację, w której zawierały się elem enty analogiczne do tych za­ w artych w prośbie. W większości przypadków proszono jed n a k o czas do namysłu. M ówca w takiej sytuacji musiał wykazać się niezm ierną delikatnością, aby konkurent nie poczuł się urażony:

Teraz uniżenie Jegom ości upraszam, a b y s a lm ainicitia [zachowując przyjaźń] respons na inszy czas odłożyć mi się godziło, żeby tak, przyjaciół innych doło­ żywszy się, plen io ri coiisensu [za zgodą wszystkich] żądaniu Jegom ości dosyć mógł uczynić. Wszak to, co kom u Bóg obiecał, m inąć nie m oże311.

Ibidem , k. 175

:4 O ra c je w e s e ln e A n d r z e ja C h r y z o s t o m a Z a ł u s k i e g o z n a j d u ją się m ię d z y i n n y m i w : O s t r o w s k i D a n e y k o

-w ic z . S -w ad a hyiiieneiiszo-w a, [-w :] id e m . S ir a d a p olska i łacińska albo niiscellanea oratorskie..., L u b lin 1745. T e k s ty te

z o s ta ły p r z e d r u k o w a n e z M ów różnych w y d a n y c h p rz e z s a m e g o Z a łu s k ie g o i M ów cy polskiego (A. C li. Z a łu s k i, M ow y r ó ż n e ... a N ajjaśn iejszej K rólow ej fe j M ci M a ijje j K a z im ie r z e Pani S w ojej i D obrodziejce M iłościw ej przypisane,

W a r s z a w a 16 9 0 : J . P is a rs k i, o p . c it.. s. 2 1 7 - 2 2 0 ) . ,0 [. P is a rs k i, o p . c it., s. 1 5 1 -1 5 2 .

(10)

Oracje tego typu, których w zory znajdujem y w M ó w c y p o lsk im , mają następujący schem at kompozycyjny: egzordium jako w yrażenie wdzięczności za laskę wyświadczoną przez kawa­ lera, prośba o czas na zasięgnięcie rady krewnych i przyjaciół, uzasadnienie tej prośby i trady­ cyjne polecanie się do usług.

C ytow any tu ju ż Bartosz Siemichowski wita sw7oich gości z wielką rewerencją i szacun­ kiem, gdy wnoszą prośbę o rękę jego córki Anny.

Barzo mi jest miła i w dzięczna ta bytność W M ciów M M PP i braciej, którą mi W M chęć uprzejm ą swoję i ubogiem u dom kow i m em u wyświadczać raczycie, życząc mi za żywota m ego nie telko rozrządzenia ubogiego dom ku mego, ale też i sposób, i drogę do rozrządzenia onego podawać mi raczycie. N ie upatruję w tym godności mojej żadnej, bojej nie masz, ani też czuję tak być zasłużonym W M ciom i zacnem u dom ow i W M ciów; abym kiedy na taką wielką miłość W M ciów zarabiać miał, nie jest to w mej pam ięci31.

Grzeczność, a naw et czołobitność Siemichowskiego znów niejestjedynie konw encjonal­ nym zachowaniem , realizacją obowiązującego toposu. Szlachcic je st szczerze zaskoczony i onieśm ielony wniesioną prośbą, o czym, co charakterystyczne dla niego, mówi wprost:

C o się tknie ju ż tej sprawy, iz na mię tak nagła przypadła, takem w niej zdzieci- niał, że nie wiem , co bym w niej i jako sobie począć miał. Bo z jednej strony chęć do rozrządzenia ubogiego dom ku wńedzie mię, z drugiej bojaźń nie lada jaka mię ham uje, żebym w tej spraw iejako nieostrożnie i nierozm yślnie nie po­

czął32.

„Zdziecinieć” nie jest z pewnością wyrażeniem należącym do stylu obowiązującego w ta­ kich m ow ach. O jcu trudriojest podjąć decyzję, o czym inform uje w zgoła odm ienny niż pre­ zentow any w M ó w c y p o lsk im sposób. G łośno też wyraża swroje myśli i obawy dotyczące słusz­ ności ew entualnej decyzji, jakby niepomny, że mogą zostać wzięte za dyshonor dla kawalera i jego zasłużonej zborowi rodziny Sternackich. Bardzo ciekawym rozwiązaniem , które przyj­ m uje Siem ichow ski,jest odw rócenie ról. Ojciec proszony o rękę córki zwraca się prośbą o ra­ dę do samych swatów:

Jednak iż z W M ciam i bracią swoją miłą i kochaną mam teraz sprawę, a to Pana Boga wziąwszy na pom oc, W M ciów też jako spólnych przyjaciół przywziąws- zy, W M ciów samych się w przód przed inszymi m iłym i przyjacioły m oim i ra­ dzę. A W M jako bracia m oi ukochani, tak jako Pan Bóg do serca i sum nienia W M om podać raczył, zdanie mi swoje raczcie powiedzieć, że tak zechcecie prowadzić, jako bym sobie począć miał33.

G r z e c z n i e i n i e g r z e c z n ie w w e s e ln y c h o ra c ja c h . O d k o n k u r ó w d o z r ę k o w in 73

11 R k p s B N B O Z 8 2 3 . s. 3 6 0 - 3 6 1 . ’’ Ibid em , s. 361.

(11)

To nietypowe zachowanie m oże tłum aczyć fakt, że dziewosłębam i byli bracia O tw inow s- cy, przyjaciele i protektorzy zboru, będący dla Siem ichowskiego niewątpliwym i autoryteta­ mi. Zwraca uwagę takt, że ojciec panny tytułuje ich „bracią swoją miłą i kochaną”, a więc w sposób implikujący rów ność rozmówców, a jednocześnie przyznaje ich radzie pierw sze­ ństw o przed wszystkimi innym i przyjaciółmi. M owy Siemichowskiego wyróżniają się na tle innych oracji tego typu autentyzm em i prawdziwością uczuć, graniczącą nawet miejscami z niedbałością o decorum .

C o jed n ak w' praktyce oznaczało „wzięcie na deliberacyją”, jak określa Pisarski odroczenie decyzji? Jak wyglądały owe narady rodzinne, niech świadczy tych kilka wyjątków z listów Krzysztofa O palińskiego do brata Łukasza. Pierwszy fragm ent pochodzi z listu datowanego na 31 grudnia 1643 roku:

N iżeli list zamknę, przypom nieć i oznajm ić zdało mi się W M Pu, że w staraniu swym, albo raczej przez przyjaciela pytaniu się o Pannę Zofią, nie ustawa P. LudwikW ajer. N ie dałem żadnego responsu catliegoriciini [stanow czo], pokąd bym się nie zniósł z W M ć Panem. Ja, lubo nie cale in d iiio [przychylam się], a to jed n ak rozum iem , że by nieźle było. C złow iek grzeczny i dostatni, pieniężny (ma in paratis [gotówką] trzykroć sto tysięcy, które na W ieleń obrócić chce, jeśli­ by go mógł otrzym ać), nuż starostwo wałeckie 70 000 infallibiliter [nieom ylnie] czyni; na koniec poczekałby posagu, pokąd byśm y chcieli. U w aż tedy W M ć wszystko, bo owa obiectio [sprzeciw] z strony dom u, a cóż są nad nich D ynofo- wie, a przecie widziemy, z jakim i się powinowacą dom am i. To też W M ć wiedz, że vitae iucorruptae [nieskazitelnego żywota] sam, a bracia wielkiej w Prusiech reputacyi i u Króla laski. M iędzy tymi konsyderacjami niech ta będzie niepośle­ dnia, że nie w iem, czego będziem y czekać. Panna idzie w lata, ów od Koźmina milczy i zgoła, Boże odpuść, kawi34.

Prawie rok później bracia nadal radzą o losie kłopotliwej siostry:

Pannę siostrę biorę z sobą, o której staranie ustawicznie płaczącej, trzeba nam

providers [zatroszczyć się]. Zgoła bliskości trzeba upatrow ać i inszych konsyde-

racyj, które, Bóg zna, gdy serio expendo [gruntow nie rozw ażam ], znajdą się w Wajerze. A jeśli ponowi (co serio zamyśla), nie widzę excusationi locum albo

causani [miejsca ani przyczyny odm ow y], <C>hłop hoży, parantella w Prusiech

wielka, dostatek pański i condicio [stan, majątek]. Tu osięść chce w W ielgiejpol- szcze. Człow iek nierozrzutny, d exter [prawy], m łodość swą przystojnie trawił

etc. A Słuszka co? Litwin, sufficiat dixisse [dość pow iedzieć], i do Litwy żonę chce

prowadzić (kędy, veteri rerbo [wedle dawnego pow iedzenia], żadnej cnotliwej nie masz, a choćby też była, tedy fitio g e iitis [hańbą rodu] kożdą obram ują). N iż gdzie tam brat, gdzie siostra, gdzie ciotka, pokrew ni, przyjaciele; oiiniiaperegrina

(12)

G r z e c z n ie i n ie g r z e c z n i e w w e s e l n y c h o ra c ja c h . O d k o n k u r ó w d o z r ę k o w in 75

etem a, uova, cornipta [zawsze przybysz, nowa, zepsuta J. Zgoła cicho o tym, przy­

najmniej dla D w o ru 3 ’.

Po pew nym czasie m łodzieniec ponawiał prośbę, na którą gospodarz w inien dać ostatecz­ ną odpow iedź. Pięknym przykładem oracji, łączącej w sobie cechy m owy wyrażającej zgodę na oddanie panny i m owy przy oddawania pierścienia, jest przem ów ienie, które w im ieniu kanclerzyny Zamoyskiej wygłosił Jakub Sobieski. Przyjętym kawalerem, ubiegającym się rę­ kę kancierzanki, G ryzełdy Zamoyskiej, był Jerem i W iśniowiecki. D o niego właśnie Sobieski kierował słowa:

W tak srogim żalu swym, którym nie tylko dotknęła, ale prawie przycisnęła ręka Pańska Jej M ść Panią Kanclerzynę Koronną, moję Mciwą Panią, tę jed n ę u sie­ bie znajduje pociechę: żywem u m ałżonkowi sw em u wraz poprzysiężone, i um arłem u oddawać zawsze posłuszeństw o święte, a wiedząc, iż ta intencyja i indonacyja jego była dać w stan małżeński W X. M. starszą córkę, Jej Mść Pan­ nę Kanclerzankę Koronną, oto i w tym ona w przód Boskiej, a potym małżonka swego słucha woli; za usilnym W. X. M. staraniem , za prośbą w tych dniach przez wielkie i zacne ludzie od W.X. M. w niesioną, obiecuje W. X. M. dnia dzi­ siejszego (...) córkę swoją3'’...

N a szczególną uwagę zasługuje wplecenie wr tok mowy frazeologii i topiki przynależnej oracjom pogrzebow ym . Przyczyny tego stają się oczywiste, jeśli w eźm iem y pod uwagę oko­ liczności towarzyszące w niesieniu prośby o pannę. M owa Sobieskiego datow anajest na 13 lu­ tego 1638 roku. 8 stycznia zm arł Tomasz Zam oyski, ojciec Gryzełdy, jego pogrzeb odbył się 9 lutego, a zatem cztery dni przed zrękowinam i. W wieku XVII żałoba, nawet świeża, nie sta­ nowiła przeszkody w ubieganiu się o pannę i realizacji planów m atrym onialnych, o czym świadczy na przykład fakt. że na pogrzebie krew nego Opalińskich w niesiono prośbę o U rsz u ­ lę Opalińską w im ieniu Andrzeja Grodzieckiego3 , co z perspektywy współcześnie pojm ow a­ nych dobrych m anier uchodziłoby co najmniej za nietakt. Radość i łzy sm utku mieszały się zatem nie tylko w życiu, ale również w tekstach oracji. O bietnica dana W iśniow ieckiem u jest bow iem rodzajem konsolacji dla wdowy, która, oddając księciu swą córkę, wypełnia ostatnią wolę męża. „Srogi żal”, ciężar „ręki Pańskiej” etc. to m otywy na stałe wpisane w gatunki fune- ralne, tu jednak zostały w kom ponow ane w orację, która z założenia winna mieć charakter ra­ dosny, weselny. Zasadniczo Sobieski zachowuje wszystkie elem enty kom pozycyjne w yraże­ nia zgody na ślub, dostosowuje jed n ak tekst do okoliczności, przy czym takie rozwiązania spotyka się w większości m ów oddawania lub dziękowania za w dow ę lub w im ieniu wdowca.

15 C y t. za: ibidem , s. 240.

16 R k p s Z a k ł a d u N a r o d o w e g o im ie n ia O s s o l i ń s k i c h w e W r o c ła w iu , s y g n . O s s o l. 4 0 0 . s. 1 9 0 -1 9 2 . O o ra c ji tej w s p o m i n a m ię d z y i n n y m i Z o f ia T r a w ic k a . n ic p o ś w ię c a ją c je j n ie s t e ty s z c z e g ó ln ie js z e j u w a g i (p o r. Z . T r a w ic -

ka, M ow y weselne i pogrzcbow cjaktrfui S obieskiego, [w : | llese/a, chrzciny i pogrzeby ir.Y I 7 - . \ ’ł III w ieku. K ultura życia

i śm ierci, re d . I I . S u c h o ja d , W arsz a w a 2 0 0 1 , s. 1 7 3 -1 7 4 ).

(13)

Jednym ze stałych członów wyrażenia zgodyjest enkom ion panny Tu, m im o że koligacje i hi­ storia rodu dają podstawę do im ponującej laudacji, m ówca ogranicza się do pew nych ogólni­ ków, takich jak stwierdzenia:

...córkę, urodzenia z obojej: i z ojcowskiej, i z macierzyńskiej linijej takiego, o jakim nie tylko W. X. M. wiedzieć raczysz, ale i wszytko wie chrześcijaństwo (...); córkę wychowania takiego, jakiem u się wszytka dziwuje Polska; córkę przymiotów, cnót i obyczajów takich, które się urodzeniu i w ychow aniu jej równają; córkę, na ostatek rzekę, jedyne ojcowskie kochanie.

Ta pochwala, choć utrzym ana w stosownej stylistyce,jest niezwykle krótka. Sobieski miał jed n ak sposobność pofolgować swym enkom iastycznym skłonnościom , gdy rok później, o d ­

dając pannę, wygłaszał orację na weselu G ryzeldy i Jerem iego38. W wyrażeniu zgody, tak jak we wszystkich niemal odm ianach m ów wypowiadanych w im ieniu rodziny panny, zawiera się także form uła zobowiązania kawalera do wdzięczności. Jakub Sobieski za tak hojny up o ­ m inek kancierzyny, jakim je st panna, żąda od W iśniowieckiego oddania serca i gotowości do usług dom ow i i rodzinie Zam oyskich. N a koniec, jako ostateczne przypieczętowanie danego słowa, przekazuje księciu pierścień, co czym orację rodzajem kontam inacji paradygm atu w y­ rażenia zgody na ślub i oddawania pierścienia. M owa Sobieskiego, w przeciw ieństw ie do przytaczanych wyżej m ów Bartosza Siemichowskiego, je st b ardzojednorodna i konsekw en­ tna stylistycznie, bogata i patetyczna, stosownie do rangi i pozycji narzeczonych.

G dy rodzic lub opiekun wyraził zgodę na ślub, wówczas kawaler lub swat wygłaszał dzię­ kowanie za obietnicę. Jeśli jed n ak odpow iedź miała być negatywna, udzielano jej w sposób subtelny, być m oże nie chcąc urazić bolesnym i słowy drażliwej dum y szlacheckiej. W litera­ turze przedm iotu czytamy o w ieńcach grochow ych w rzucanych ukradkiem do pow ozu ka­ walera lub wywieszanych na drzwiach, o czerninie, czyli czarnej polewce, o arbuzie, o anana­ sie albo o kaszy ze świńskimi ogonkam i, które w zależności od stopnia i kierunku wygięcia oznaczają odm ow ę lub zgodę39. Katarzyna M roczek nawet wyraźnie pisze, że odm ow y nie dokonyw ano słownie, ale właśnie uciekając się do tych pow szechnie rozum ianych gestów40. Jednak, ja k m ożna wnioskować znów z nieocenionego dzieła Jana Pisarskiego, rekuza mogła zostać sform ułow ana w oparciu o następujący schemat: egzordium o charakterze refleksyj­ nym; enkom ion — pochwała kawalera, której tunkcję m ożna określićjako atnplifikację żalu wywołanego koniecznością odm ow y; w końcu odm ow a właściwa i w yrażenie nadziei na za­ chow anie w zajem nego szacunku i sympatii.

O r a c ja w y g ło s z o n a p r z y o d d a w a n i u G r y z e ld y Z a m o y s k ie j z o s ta ła w y d r u k o w a n a w S w a d z ie po lsk iej ] . O s t r o -

w s k i e g o - D a n e y k o w i c z a (o p . c it., s. 7 5 - 8 3 ) . w P o r. J . S. B y s tr o ń , o p . c it., s. 83.

(14)

G r z e c z n ie i n ie g r z e c z n ie w w e s e ln y c h o ra c ja c h . O d k o n k u r ó w d o z r ę k o w i n 77

Tu dialog ulegał przerw aniu; tru d n o zresztą wyobrazić sobie tekst oracji wygłoszonej bez­ pośrednio po odm ow ie41. D opiero po pew nym czasie, jeśli panna nie została wydana za mąż, kawaler mógł ponow nie wnieść prośbę, i cały dialog ulegał w znow ieniu. O dm ow a jednak by­ ła traktowana bardzo poważnie, i niejednokrotnie powodowała głębokie urazy i zadrażnienia m iędzy kandydatem ijego rodem a rodziną panny, o czym świadczą najlepiej zapiski Albrych- ta Stanisława Radziwiłła42 czy Jana C hryzostom a Paska43.

W ym ienione w artykule odm iany oracji nie wyczerpują bynajmniej repertuaru przem ó­ w ień wygłaszanych od konkurów do zrękowin. Okoliczności wymagały, by kawaler ofiaro­ wywał wybranej pannie, a później narzeczonej, prezenty, z których je d n e miały głównie w ar­ tość symboliczną, inne zaś łączyły funkcję sym bolu z realną wartością przedm iotu. O czyw i­ ście każdem u podarunkow i towarzyszyły oracje, co w praktyce oznacza, ze w zespole m ów związanych z prośbą o pannę m ożna w yróżnić osobne podzespoły, szczególnie dotyczące ofiarowywania upom inków. D o prezentów wręczanych jeszcze przed ślubem zaliczyć należy przede wszystkim pierścień, a także wieniec, który mógł być uwity z rozm arynu, róż lub in­ nych roślin, albo w ykonany z drogocennego kruszcu i ozdobiony klejnotam i44. W tekstach m ów zawartych w kodeksach rękopiśm iennych w żaden sposób nie zaznacza się okoliczności wręczania wieńca, natom iast z kom pendium O ra to r p o lity c zn y W ojsznarowicza wynika, że czyniono to przy w noszeniu prośby o pannę („starając się o przyjaźń”), bezpośrednio po zrę- kowinach lub tuż przed samym ślubem (przy czym tytuły przykładowych m ów każdorazowo precyzują sytuację). M ow y te zasadniczo niewiele różniły się od oracji wygłaszanych tuż przed ślubem , gdyż topika ich związana była najczęściej z kształtem w ieńca (koło jako symbol wieczności) albo z właściwościami kwiatów, z których został spleciony (zapach, kształt czy fakt, że dana roślina nie zrzuca liści na zimę), jednak (co wynika z poniższych dw óch frag­

m e n t ó w ) zawierały też sygnały wyraźnie świadczące o przeznaczeniu wzorów: Ten wieniec, nie z beksanowego [kwiatu — przyp. M. T.] wprawdzie liści uw i­ ty, ale bojaźnią wszytek przeplatany, obawia się, aby dobrej przyjaźni nie szwan­ kowały zadatki, um acnia go jednak skłonny W jaszm ość] M fnie] M Jiłościwej] Panny afekt. R ozum iem , że w przedsięwzięciu Jego M [ości) Pana N . ba- rziej um ocni, gdy go, W M M Panno, z miłą od niego ten wieniec odbierzesz ochotą4'1.

Jego M ość Pan iV., nie chcąc od pospolitego zdrożyć zwyczaju, W M M Pannie ten przesyła wieniec, wiedząc, iż najlepszą ku ulżeniu tęsknotyjest receptą. Aja w tym nie wątpię, iż W M M Panna tą błahą Jego M ości nie wzgardzisz usługą,

41 D o ty c h c z a s o w a k w e r e n d a n ie p r z y n io s ła a n i je d n e g o p r z e k a z u ta k ie g o p r z e m ó w i e n i a ; z o s ta t e c z n y m i k o n ­ s ta ta c ja m i n a le ż y się j e d n a k w s t r z y m a ć d o c z a s u u k o ń c z e n i a b a d a ń .

4: A . S. R a d z iw iłł, o p . c it., s. 57 (2 7 w r z e ś n ia 1 6 3 7 ); s. 6 1 - 6 3 ( 7 1 8 p a ź d z ie r n ik a 1 6 3 7 ); s. 85 (3 k w ie tn ia 1638). 43 Z o b . j. C h . P a s e k . P am iętn iki, o p r. W. C z a p liń s k i, t. 2, W ro c la w ' 2 0 0 3 , 4 2 9 - 4 3 1 .

44 Z o b . K. M r o c z e k , o p . c it., s. 5 7 - 5 8 ; M . T rę b sk n , o p . c it.. s. 136. 4:i K . W o js z n a ro w ic z , o p . c it.. s. 1 9 -2 0 .

(15)

owszem, łatwo z serca wypędzisz tęsknotę, gdy, ogrodow e rozwijając kwiecia, serdeczną afektu Jego M[os'cij rozwiniesz życzliwość40.

O ba powyższe w zory przeznaczono do wygłoszenia po zrękowinach, a zatem na pewien czas przed ślubem . W pierwszym mówca m otyw uje ofiarowanie wieńca chęcią utw ierdzenia uczuć zarów no panny, ja k i samego kawalera. Przyjęcie podarku ma być bow iem sygnałem ostatecznej zgody, sposobem wyrażenia przychylności narzeczonem u. W yrażenie obawy przyszłego pana m łodego co do stałości afektu nie pojawia się często w oracjach tej odmiany. Wynika to praw dopodobnie z faktu, że większość przekazów takich m ów dotyczy w ręczania wieńca tuż przed ślubem , gdy zmiana decyzji je s tju ż znacznie mniej praw dopodobna, choć oczywiście wr oracji autorstwa W ojsznarowicza m ożna jedynie m ów ić o pewnej konw encji. W drugim przykładzie wieniec, jako symbol wiecznych uczuć, staje się „ku ulżeniu tęsknoty receptą’1, a zatem pełni zgoła odm ienną funkcję niż w pierwszym cytow anym fragmencie. N ie je s tju ż sposobem na sprawdzenie i potw ierdzenie uczuć, ale ukojeniem dla zniecierpli­ w ionego długim oczekiwaniem serca. „Tęsknota” rów nież wskazuje na pew ien dystans cza­ sowy, który dzieli narzeczonych od spełnienia, co pozycjonuje ten w zór jednoznacznie w chronologii obrzędów zaręczynowych i weselnych.

O m aw iane wyżej elem enty precyzujące przeznaczenie tekstu oracji pojawiają się w m o ­ wach niezm iernie rzadko. Znacznie częściej wskazują na innego typu okoliczności tow arzy­ szące w ręczaniu wieńca, na przykład święto patronki panny m łodej lub określoną porę roku (jeśli się o niej wspom ina, je st to najczęściej zima). Rzadko też są takjednoznaczne i oczywi­ ste, gdyż w większości w zorów proponow anych choćby przez W ojsznarowicza tru d n o okre­ ślić, na jakiej podstawie dany tekst został przez autora przyporządkow any do kategorii „stara­ jąc się o przyjaźń", „przy zrękow inach” czy „przed ślubem ”.

Pierścienie tradycyjnie w ym ieniano w czasie zrękow in, przy czym topika oracji związana była ściśle z kształtem obrączki (traktowanym jako koło Fortuny, symbol wieczności, lecz tak­ że znak zniewolenia lub przeciw nie — wiadzy, etc.) i właściwościami klejnotu (kolor, wartość, przypisywane własności uzdrawiające lub m agiczne). Dla przykładu. S p iż a r n ia a k tó w ro zm a i­

tych zawiera w zory oracji z odróżnieniem m ów wygłaszanych przy oddaw aniu: diam entu, ru ­

binu, szafiru, szmaragdu, jaspisu i turkusów 47. Poniższy fragm ent w zoru autor O ratora p o li­

tycznego zatytułował G d y b y od P ana M łodego pierścień p o zrę k o w in a c h o ddaw ano P annie M łodej:

N a tym pierścieniu snadno W M M Pani zwojowanego JM Pana N . rozeznać możesz serca tryumfy, gdzieje szczęśliwie za pow odem błogosławieństwa Pań­ skiego na tym będziesz rozwodziła palcu, kędy szczerej zależy try u m f dokonać przyjaźni. Który, nim szczęśliwego dojdzie term inu, dziś się w tym oddawa pierścieniu, abyś, na obecne patrząc pobojowiska, zhołdow anego swym

ser-4(1 Ibid em , s. 4.

4' Z o b . S p iż a r n ia .... k. E 1 -E 3. Z a s a d n ic z o są to ra c ze j f r a g m e n ty z a w ie ra ją c e s to s o w n ą to p ik ę , k tó r e m o ż n a

w p le ś ć w te k s t w ła s n e j o ra c ji, z f o r m a l n e g o p u n k t u w id z e n i a n ie m o ż n a z a lic z y ć ty c h w z o r ó w d o o d m i a n y „ o d d a w a n ie p ie rś c i e n ia " .

(16)

G r z e c z n ie i n ie g r z e c z n i e w w e s e ln y c h G racjach . O d k o n k u r ó w d o z r ę k o w in 7 9

cem, a małżeństwa pokonaną w paktach pokoju przysięgą, co w skok witać m o ­ gła, uprzejm ie życzą4i\

We wstępie m ówca wprowadza topos pierścienia jako sym bolu zwycięstwa, w zm ocniony dodatkow o przykładem. W tej mowie, jak w wielu innych, miłość opisywana jest w katego­ riach walki, w której zwycięska jest panna, zaś kawaler, uznając się za pokonanego („zhołdo- w anego”), poprzysięga narzeczonej dożywotnią w ierność i oddanie. Jednak z punktu w idze­ nia niniejszego artykułu istotnyjest elem ent umiejscawiający orację w obrzędzie, a więc fraza: „nim szczęśliwego dojdzie term inu, dziś się w tym oddawa pierścieniu”. W ręczenie pierście­ nia (lub ich wymiana między narzeczonym i), czem u towarzyszyły stosowne przem ów ienia (mowa i dziękowanie), byłojednoznaczne z przypieczętowaniem planów m atrym onialnych i ostatecznym potw ierdzeniem wroli obu stron. Po zrękowinach pozostało podjęcie przygoto­ wań do ślubu i wesela, a zatem zaproszenie gości,4'przygotow anie uczty, prezentów, i oczywi­ ście oracji, które miały zostać wygłoszone.

Prow adzone badania dowodzą, że obyczaj był m odyfikowany i dostosowywany do kon­ kretnej sytuacji. U kazują również, jak współczesne pojęcie dobrych m anier i grzeczności miało niewiele wrspólnego z różnorodną praktyką siedem nastowieczną. Prośbę o zgodę na ślub w noszono, nie bacząc na okoliczności, nawet jeśli były nimi śm ierć albo pogrzeb najbliż­ szych krew nych panny lub konkurenta. Do wyrażenia zgody i do ślubu przym uszano czasem siłą lub szantażem ^1. Negocjacje i ślub przeprow adzano z dnia na dzień, i tylko wesele odkła­ dano na czas późniejszy, albo cały proces ciągnął się latami. Kawaler mógł prosić przyjaciela o wygłoszenie oracji adresowanej do rodzica lub opiekuna, ale również mógł pom inąć całą procedurę, i ta k jak jan C hryzostom Pasek przeprowadzić bardzo konkretną rozm ow ę z samą kandydatką, traktując opinię rodziny jako rzecz w tórną i mniej istotną'"11. W sytuacjach tru d ­ nych, wymagających większej subtelności, m ożna było uciec się do symboliki i gestu, aby uniknąć wyrażania twprcssis irrb is nieprzyjem nych treści; gdy udzielano odm ow y słownie, sta­ rano się wszakże miłymi wyrażeniami ocukrow^ać porażkę.

4S K. W o js z n a r o w ic z . o p . c it.. s. 2 0 2 .

44 Z a p r o s z e n i a m o ż n a b y ło d o k o n a ć o s o b iś c ie lu b p is e m n ie . S z c z e g ó ło w y o p is k o m p o z y c ji „ lis tó w w e s e l ­ n y c h ” i r e s p o n s ó w n a m e p a tr z M . T rę b s k a , o p . c it., s. 1 3 2 -1 3 5 .

,n „ U k ró la j (e g o ] m [ o ś c i] n ik o g o p r a w ie n ie b y ło , aż w n o c y p o z je ż d ż a li się i w ła ś n ie oportim issim e [k o r z y s tn ie ]

tra fili n a d e s p o n s a c y ją j [ e g o ] n i [ o ś c i ] p [ a n a ] r e f e r e n d a r z a k o r. z j |e j ] m [ o ś ć ] p |a n n ą ] P o to c k ą ; k t ó r e m atnn io- niniii n ie s p o d z ie w a n ie się sta ło z p r z y m u s u p ra w ie jm p . w o je w o d z in e j k ijo w s k ie j, k tó ra c h o r u ją c b a r d z o c ię ż ­

k o p r z e z t y d z ie ń , w id z ą c się b y ć i ii desperata raletudine [b e z n a d z ie i w y z d r o w ie n ia ] , z a w o ła ła d o s ie b i e jm p . re fe ­

r e n d a r z a k o r., ta k d ł u g o p u ś c ić g o o d s ie b ie n ie c h c ia ła , p ó k i b y m u n ie p o b ło g o s ła w iła p r z y ś lu b ie , n iż e li ś m ie r ć m o c je j d o te g o o d b ie r z e . T ak te d y g d y o d w o ła ć się ab hot actti | o d te g o a k tu | p r z y n a jm n ie j d o j u t r a n ie

m ó g ł, conscssit totnni [z g o d z ił się n a w s z y s tk o ]. Z a k tó r y m k o n s e n s e m copnlu fachi [p o u s ta lo n y m p o łą c z e n iu ]

ta k ż e u n ie j p r z y łó ż k u w ty m ż e p o k o ju , g d z ie c h o r a le ż ała , b e z ż a d n e j c e r e m o n i j e j jm . ks. p o z n a ń s k i d a l ś lu b . O c z y m in w itu ją c y o d k ró lo w e j j u ż ks. jm . k a r d y n a ł d o w ie d z i a w s z y się, c h c ia ł a d eandeiu beiiedictionem [o ty m

b ło g o s ła w i e ń s tw ie ] u p r z e d z i ć loci ordinariim i [m ie js c o w e g o b is k u p a ] , ale j u ż p rz y ja c h a ł p o h a ra p ie , sk ą d był

n i e i i k o n t e n t o w a n y ” (K . S a r n e c k i, o p . c it., s. 184). 51 Z o b . }. C li. P a s e k , o p . c it., s. 4 2 5 - 4 2 9 .

(17)

Dodać należy, że nawet pom yślnie zakończony proces od konkurów do zrękow in nie gwarantował bynajm niej, że ślub się odbędzie:

Tego dnia odprawić się miało wesele jm panny D ubraw skiej siostrzenice mej z jm p Pokorszyńskim, sędzim gordzkim lidzkiin, ale dla głupstwa pana m łode­ go nie doszło^2.

Zdarzały się też sytuacje niem al biblijne — podm ieniano panny m łode i w m aw iano swa­ tom , że o te właśnie była w noszona uprzednio prośba33.

W olno zatem powyższe rozważania nad rękopisam i i drukam i zakończyć refleksją: choć obficie utrw alono w nich liczne w zorce zachowań grzecznych i stosownych, u d o k u m en to ­ wana praktyka staropolska wymyka się wszelkim schem atom , gdyż w zory zawsze pozostają tylko i wyłącznie wzoram i.

S. N i c z a b ito w s k i. Dziennik' 1 6 9 5 -1 7 0 0 , o p r. A. S a jk o w s k i, P o z n a ń 1998, s. 72.

x' .,N i e d z i e l a z a p u s tn a [2 3 lu te g o 165 8 — p rz y p . M . T .J. N a o b ie d z ie b y liś m y u p a n i K o s z m i d r o w e j . z k tó r ą p r o w a d z i ł e m r o z m o w y w s p r a w ie d o t r z y m a n i a o b i e t n i c y w y d a n ia za m ą ż E u f r o z y n y za p a n a [E lia s z a S te fa n a ] B ia lo k u r o w ic z a . O n a j e d n a k tw ie r d z iła , że o b ie c a ła m u J a d w ig ę . W ty m u ja w n iła się w y r a ź n i e c h y t r o ś ć k o b i e ­ ty. o c z y m się w z u p e ł n o ś c i p r z e k o n a ł e m . ( . . . ) [2 4 lu te g o 165 8 — p rz y p . M . T.J P r o w a d z i ł e m r o z m o w y w tej s a m e j m a te r ii, le c z p o n ie w a ż in a c z e j n ie m o ż n a j e j b y ło z a ła tw ić , w ię c za o b o p ó l n ą z g o d ą d a łe m p i e r ś c i o n e k n ie E u f r o z y n ie . le c z J a d w i d z e . [ 2 5 lu te g o 1658 — p rz y p . M . T. J O d b y ł się ś lu b B ia lo k u r o w ic z a i p a n n y [ J a d w i­ g i] K o s z m i d r ó w n y p o u z y s k a n iu o d j [ a ś n i e ] o ś |w i e c o n e g o ] a r c y b is k u p a lw o w s k i e g o z w o l n i e n i a o d z a p o w i e ­ d z i" (B . R u d o m i c z . o p . c it.. s. 114). F a k te m j e s t j e d n a k , że c y to w a n y f r a g m e n t d o ty c z y m i e s z c z a n z a m o js k ic h , n ie zaś s ta n u s z la c h e c k ie g o .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Decyzja ostateczna, na mocy której strona nabyła prawo, może być w każdym czasie za zgodą strony uchylona lub zmieniona przez organ administracji publicznej, który ją

Rodzice się umawiali i wyznaczali yyy znaczy, jak już rodzice doszli do porozumienia to ojciec brał flachę wódki się mówi pod te, pod pachę, no i tego syna i syn nie miał nic

Widać stąd, że jeśli chcemy poważnie zastanawiać się nad myślą Wittgen ­ steina, w szczególności zaś nad związkami między jego filozofią języka a filo ­

Z wracamy się do Państwa z serdeczną prośbą o pomoc dla naszej córeczki Ma- dzi Kosmowskiej.. Madzia urodziła się

Wszelkie inne niż 1% podatku wpłaty finansowe można przekazywać na indywidualne konto założone dla Grzegorza w ramach Stowarzyszenia Centrum Wspomagania Osób

Ponadto organy do spraw cyberbezpieczeństwa: wzywają (na wniosek CSIRT NASK, CSIRT GOV lub CSIRT MON) operatorów usług kluczowych lub dostawców usług cyfrowych do

Uchylanie się od opłat za uczęszczanie dziecka do Przedszkola ( zwłoka powyżej 30 dni) wiąże się ze skreśleniem dziecka z listy wychowanków i zerwaniem

Prawnym opiekunom kandydata przysługuje prawo dostępu do danych osobowych dziecka(kandydata), żądania ich sprostowania lub usunięcia. Ponadto przysługuje im prawo do