• Nie Znaleziono Wyników

Iudex veritatem de matrimonio dicit

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Iudex veritatem de matrimonio dicit"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Remigiusz Sobański

Iudex veritatem de matrimonio dicit

Ius Matrimoniale 4 (10), 181-196

(2)

Ius M a trim o n iale 4 (1999)

K s. R em ig iu sz S ob ański

Iudex veritatem de matrimonio dicit

W prowadzenie

W szyscy posługujemy się zwrotem „sprawa o nieważność m ałżeństwa” (causa nullitatis matrimonii). Chodzi w iec (stronom) o to, by sąd orzekł, iż (ich) małżeństwo jest nieważne. Co to znaczy „nieważne m ałżeństw o”? Zwrot ten obejmuje rzeczow nik (m ałżeństwo) i przym iotnik (nieważne). Znaczy to, że jest m owa o m ałżeństw ie — czyli o zw iązku dw ojga osób, który wedle zewnętrznych pozorów zaistniał jako m ałżeństwo: został dokonany akt prawny uchodzący za zaw arcie m ałżeństw a i o tym akcie prawnym stwierdza się, że jest nieważny. W odniesieniu do m ałżeństw a używ a się w CIC słów invalidum, irritum, nullum. U żyw a się ich synoni- micznie, nie widać żadnej różnicy m iędzy tymi przym iotnikam i, trudno dostrzec, dlaczego dla orzeczenia tego samego nie posłużono się jed n ą nazw ą1. M atrim onium nullum, invalidum, irritum to samo: niew ażne małżeństwo. Trzeba tu od razu zauważyć, że m atrim onium nullum nie je s t term inologicznie rów noznaczne z m atrim onium non exsisten s2. W k. 1680 § 1 /CIC 1917 nazw a nullitas actus była term inem nadrzęd­ nym dla actus non exsistens i actus invalidus. Jednak pom iędzy actus

non exsisten i actus invalidus zachodzi różnica. Actus non exsistens nie

m oże być naprawiony, actus invalidus poddaje się sanacji. O m atrim o­

nium non exsistens m ożna m ów ić wtedy, gdy brak elem entu istotnego,

konstytutyw nego (nie zawierano w ogóle m ałżeństwa, był tylko jeden nupturient, „zawierały” je osoby tej samej płci), natom iast m ałżeństw o nieważne zachodzi wtedy, gdy zostało ono zawarte z naruszeniem prze­

1 M ocnym i naocznym dow odem synonim icznego używ ania przym iotników je s t k. 1047, w którym w § 1 pisze się „invalidum reddit”, zaś w § 2 „irritum (non) reddit” .

Z kolei w opozycji do validum w k .l 108 §1 je s t nullum w k.l 160.

(3)

pisów prawa określających wymogi jego ważności, lub - m ówiąc ina­ czej - gdy m ajądo niego zastosowanie normy unieważniające wzgl. uniez- dalniające3. Stwierdzenie, że zostało zawarte w ten sposób, pociąga za sobą kolejne twierdzenie, że - mianowicie - nie wywołuje (dokładnie: nie wywołało) ono skutków prawnych4. W śród nich widnieje na pierw ­ szym m iejscu węzeł małżeński (k .l 134). Orzeczenie nieważności m ał­ żeństw a znaczy przeto, że nie zaistniał węzeł małżeński. Nie zaistniał także wtedy, gdy partnerzy nie wiedzieli o nieważności, m ałżeństw o ich było w tedy małżeństwem m niem anym (k. 1061 §21 ). Ale też odwrotnie: w ątpliw ości co do ważności wzgl. wręcz przekonanie o nieważności nie uw alniają ich od prawnych skutków (węzła), dopóki nie orzeczono nie­ w ażności (k.l 060).

1. O rzeczenie nieważności: adaequatio rei et intellectus?

Przymiotnik „ważny - nieważny” w obiegu prawnym odnosi się do dzia­ łań zmierzających do wywołania efektu prawnego, ściślej: do działań będą­ cych manifestacjąwoli osiągnięcia efektu przewidzianego w prawie. „Umo­ w a” to typowy rzeczownik, którego dopełnieniem jest ów przymiotnik. Poj­ m uj ąc m ałżeń stw o ja k o u m o w ę nie m am y żad n y ch tru d n o ści ze zrozumieniem zwrotu „małżeństwo ważne” wzgl. „małżeństwo nieważne”. Ale małżeństwo jest sakramentem. Można wprawdzie powiedzieć, że wskutek braku czy to elementów konstytutywnych czy to fonnalności lub warunków wymaganych przez prawo do ważności aktu nie zaistniał skutek, czyli sakra­ ment małżeństwa - i to właśnie jest przedmiotem orzeczenia sądu czyli praw­ dą orzekaną o małżeństwie. Przyjmując klasyczną, Arystotelesowską kon­ cepcje prawdy, sformułowaną przez Tomasza z Akwinu jako adaequatio rei

et intellectus5, trzeba by powiedzieć, że orzeczenie nieważności, jeśli jest

1 Pozostaw iam na uboczu kwestię, czy m ożna orzec niew ażność m ałżeństw a bez odw ołania się do norm uniczdalniających lub uniew ażniających, np. na podstaw ie k. 1057 § 1.

4 N ie brak autorów pojm ujących niew ażność aktu (actus nullus, nullitas) jak o następującą z m ocy praw a nieskuteczność aktu praw nego. (Tak Aymans - M órsdorf, Kanonisches R e c h t.. P ad erborn... 1 9 9 1 ,1, 344). Inni z w racają jed n ak uw agę, że w św ietle norm CIC trzeba rozróżnić nieskuteczność aktu w ynikającą z braków jego istotnych elem entów oraz nieskuteczność w yni­ k ającą z „dodatkow ych” przepisów prawa. H .Pree (M unst. Kom m entar, Einführung 124), w ska­ zuje na kan. 47, 54 §1, 62, 153 §2, 177, 184 §3, 189 §3 i 4, 267, 1486 § 1. Np.: skutki ekskardy- nacji udzielonej zgodnie z k.267 §1 nie następują dopóty, dopóki nie m a m iejsca inkardynacja zgodnie z k.267 §2.

(4)

zgodne z prawdą (czyli wyraża prawdę o małżeństwie) stwierdza, iż mał­ żeństwa w ogóle nie było, były tylko pozory, elementy małżeństwa. (Zwrot „unieważnienie małżeństwa” piętnujemy zazwyczaj jako nieadekwatny do deklaratywnego charakteru wyroku!). Pomijając kwestie uzależnienia waż­ ności sakramentu od przepisów „czysto kościelnych”6, warto jednak posta­ wić pytanie, jak to orzeczenie ma się do rzeczywistości: czy rzeczywiście jest - a jeśli jest, to jaką - prawdą, iż to małżeństwo w ogóle nie zaistniało.

Większość spraw o nieważność małżeństwa prowadzi się z tytułu braku zezwolenia małżeńskiego, a w tych sprawach św iadom ość zaw ierania nieważnego m ałżeństw a zdarza się nader rzadko. Co w ięcej, nierzadko strona w nosząca sprawę pisze w skardze, że przez jak iś czas — nieraz przez kilka lat - „wszystko układało się dobrze”, czyli istniała faktyczna w spólnota małżeńska, zrodziło się potom stwo. B yw a - przecież nierzad­ ko! - że czynnik powodujący rozkład m ałżeństw a pojaw ił się z zew nątrz (osoba trzecia!), a po rozpadzie m ałżeństw a jedn a ze stron przedkłada sprawę duszpasterzowi czy od razu w sądzie kościelnym - i w tedy szu­ ka się sposobu zaradzenia sytuacji, czyli podstaw, dla których to m ałżeń­ stwo „mogłoby być niew ażne”7. Pism a stron procesow ych św iadczą, iż prowadzący sprawę nie zawsze rozumieją, o co w niej chodzi, a nawet, gdy ju ż m ają w ręku w yrok uzasadniający orzeczenie niew ażności, w ie­ dzą wprawdzie, iż w ypadł po ich myśli, ale m eritum spraw y pozostaje dla nich mgliste. Logika praw na jest bez zarzutu, w edle praw a m ałżeń­ stwo jest nieważne, praw da prawna brzmi, że m ałżeństw o nie istnieje, co wobec zasady nierozerw alności małżeńskiej znaczy, iż ono w ogóle nie zaistniało, ale przecież ów byt prawny, jakim je st m ałżeństw o, nie jest konstrukcją czysto formalną, lecz prawnym ujęciem bytu ontolo- gicznego, m a ontologiczny substrat w e wspólnocie osób, która ja k to nieraz bywa - faktycznie istniała. N ie da się tego problem u przeskoczyć twierdzeniem , iż było to m ałżeństw o mniemane, czyli że przekonanie stron o tym, iż są m ałżeństw em , było błędne. Ta ex p o st ocena praw na nie przekreśla bowiem faktu, że przez jakiś czas zachodziła adaequatio

6 K w estia ta należała do najbardziej kontrow ersyjnych spośród podjętych przez Sobór Try­

dencki. Z naczna cześć ojców odrzucała m ożliw ość uzależnienia w ażności m ałżeństw a od za ­ chow ania przepisanej formy kanonicznej - J.B ernhard w: Histoire du D roit et des Institutions de l ’Eglise en Occident, XIV: L’époque de la R eform e et du Concile de Trent, Paris 1989, 245- 273.P. też: W .Bertrams, De indole personali et sociali consensus m atrim onialis, Periodica 53 (1964) 409-441.

7 O rzeczenie nieważności w yw ołuje zdziw ienie zw łaszcza wtedy, gdy spraw ę w nosiła strona w inna rozkładu małżeństwa, a strona niew inna pragnie trwać w m ałżeństw ie.

(5)

rei (w spólnoty m ałżeńskiej) et intellectus (sądu stron, iż są m ałżeń­

stwem )8. W świetle prawa, tj. wyroku orzekającego nieważność m ałżeń­ stwa, ta adaequatio była błędna, ale przecież nie wynikała z urojeń, lecz z obiektywnych faktów „życiow ych”9. N aw et jeśli wykaże się, że od po­ czątku brakowało czegoś, co należy do definicji m ałżeństwa, przecież nie bez sensu jest pytanie o adekwatność (poprawnych) ustaleń praw ­ nych i świadom ości m ałżonków a także ich faktycznej aż do rozpadu wspólnoty.

Zilustrujm y to na przykładzie. Zgodnie z orzecznictwem kościelnym hipotetyczne dopuszczenie rozw odu („w razie czego”) jest w yklucze­ niem nierozerwalności czyli podstaw ą orzeczenia niew ażności10. Jasne są przesłanki tego orzecznictwa: małżeństwo zakłada uznanie i przyję­ cie drugiej osoby „jaką je st”, miłość m ałżeńska nie jest hipotetyczna, lecz uobecnia miłość Bożą, m ałżeństw o zawiera się na dole i niedole. Kto więc czyni „sobie” jakieś przeciwne zastrzeżenia, nie zawiera m ał­ żeństwa, jego akt woli nie je st skierow any na nierozerwalne małżeństwo, on te nierozerw alność wykluczył. Prawnie i teologicznie ten tok rozu­ m ow ania jest poprawny. Ale - najpierw - postawm y pytanie, ilu spo­ śród katolickich nupturientów rzeczywiście zawiera m ałżeństwo z po­ stanowieniem trw ania w nim niezależnie od przyszłych okoliczności, dopuszczając najwyżej separacje? A rgum ent statystyczny nie m oże pod­ ważyć nauki teologicznej ani norm prawa, ale czy m ożna przejść do p o ­ rządku nad przekonaniam i w iernych („przecież nie pozw olę się bić i nie

8 Dla ilustracji problem u tkw iącego za pow yższym i pytaniami, przedstaw m y konkretną spra­ wę: Pow ódka zaskarża m ałżeństw o z tytułu niezdolności pozwanego do podjęcia istotnych obo­ w iązków małżeńskich. Pozw any zaprzecza skardze pow ołując się na kilkuletnie funkcjonow a­ nie m ałżeństw a. Pow ódka twierdzi, iż przez całe te lata uczyniła w szystko, by utrzym ać w spól­ notę m ałżeńską, w ciąż m ając nadzieję, że to się jej uda. Znaczy to, że oboje uw ażali się za praw ow itych małżonków. Czy orzeczenie niew ażności małżeństwa, a w iec stw ierdzenie, że ono nie zaistniało, to rzeczyw iście (ontycznie, a nie tylko w sferze prawa), adaequatio rei et intellec­

tu s! Dodajmy, iż w łaśnie to podnosi nieraz strona pozw ana zarzucając, że w yrok orzekający

niew ażność m ałżeństw a przekreśla fragm ent historii życia stron.

9 Warto w tym kontekście przytoczyć opinie ks. arcybiskupa Z. Grocholcw skiego, który p i­ sząc o zadaniach obrońcy w ęzła m ałżeńskiego w yraża wątpliwości, by m ogła zdarzyć się sytu­ acja, w której ten nie m ógłby przytoczyć żadnych argum entów za w ażnością m ałżeństw a — Qu­

isnam est p a rs conventa in causis nullitatis matrimonii? Periodica 79 (1990) 385 ns. M oże tu -

oczyw iście - chodzić o zarzuty natury procesow ej, ale zakładając popraw ną prace sądu trzeba przyjąć, że chodziło bardziej o argum enty m aterialne uzasadniające sąd o w ażności małżeństwa.

10 „Exclusio autem indissolubilitatis ńeri potest vel hypothetice, quando non absolute dene­ gatur perpetuitas coniugii, sed eam c foturo eventu pendere quis constituit” - sent. c. Davino z 21.4.1988 (Dec.80, 1993, 269).

(6)

pozostanę sama”)? Zw łaszcza że w spom niany nupturient nie planuje, nie chce ani naw et nie przew iduje rozejścia się, naw et się nad tym nie zastanawia. Zapytany o przyczyny rozpadu m ałżeństw a powie, „bo żona sięrozpiła”, a nie „bo w ykluczyłem nierozerw alność m ałżeńską”. W pro­ cesie o nieważność m ałżeństw a orzeka się konkretnie o człowieku, któ­ ry ju ż doświadczył m ałżeństw a. D latego w arto tu przyw ołać antropolo­ gie Karola Wojtyły, który za jej punkt w yjściow y przyjm uje dośw iadcze­ n ie c z ło w ie k a p o jm o w a n e f e n o m e n o lo g ic z n ie , łą c z ą c b ie g u n podm iotowo-przeżyciowy i przedm iotowo-obiektywny".

Do wyświetlenia prawdy o człowieku nie wystarcza przeto filozofia bytu, lecz trzeba sięgnąć też do filozofii świadomego, wolnego, stanowiącego o sobie podmiotu. Z tym postulatem jak najbardziej harm onizują normy kanonicznego prawa małżeńskiego: do zaistnienia m ałżeństw a nie wystar­ cza spełnienie fonnalności i oświadczenie o woli zawarcia małżeństwa, małżeństwo dochodzi do skutku przez akt woli, a konkretnie przez dwa akty woli, które m uszą być zgodne („konsens”) i dopiero ich zgodność konstytuuje małżeństwo. W spom niany aspekt podm iotowy stoi też u tła norm dotyczących wad woli. W m iarę rozwoju nauk o człowieku prawo - każde prawo, nie tylko kanoniczne prawo12 małżeńskie — „humanizuje się”, uwzględnia złożoność ludzkiego „ja” jako podm iotu stanowiącego o so­ bie. Normy k. 1095 n. 2 i 3, komentarze do nich oraz wykładane w orzecz­ nictwie kościelnym zasady ich aplikacji są tego przykładem i ilustracją. Z jednej strony „prawda o człowieku” zakłada, że każdy człowiek m a pra­ wo do zawarcia małżeństwa i jest do niego zdolny, ale z drugiej strony nie pozwala ona widzieć człowieka w sposób abstrakcyjnie uogólniony i sztyw­ nie uprzedmiotowiony, lecz każe postrzegać go „w całej tej niepowtarzal­ nej rzeczywistości bytu i działania, świadomości i woli, sumienia i serca”13, co nieraz każe orzec, że brakło adaeąuatio personae et institutionis matri­

monii. Sąd orzeka wtedy o małżeństwie („prawda o m ałżeństw ie”), ale

orzeczenie to opiera się na rozpoznanej prawdzie o człowieku w określo­ nym aspekcie, mianowicie w jego relacji do dm giego człowieka, która powstaje z jego woli, ale która jest „zobiektywizowana”, zinstytucjonali­ z o w a n a - właśnie jako relacja małżeńska.

11 Szerzej: J.G alarow icz, Człow iek je s t osobą, Podstaw y antropologii filozoficznej Karola Wojtyły, Kraków 1992.

12 Rów nież państw ow e praw o kam c, stąd kontrow ersja w okół polityki kaniej i penitencjar­ nej.

(7)

Tak orzekana prawda nosi znam iona prawdy w rozum ieniu klasycz­ nym, orzeczenie ujm uje się w formie zdania asertorycznego: „jest nie­ zdolny” (konkretnie: „był danego dnia niezdolny”). Faktycznie nie ma innej m ożliwości orzekania o m ałżeństw ie niż w formie przedm iotowej, nie da się obejść czasownika „jest” . Jednak orzeczenie to nastąpiło w w y­ niku uw zględnienia aspektów przedm iotow ych i podm iotow ych w ich biegunowości, co znaczy, że orzekana prawda o osobie niezdolnej do zaw arcia m ałżeństw a nie m ieści się w klasycznej koncepcji prawdy. Je­ śli bow iem dla wyświetlenia praw dy o człowieku nie w ystarcza filozofia bytu, to nie jest też adekwatne pojęcie prawdy, jakim ta filozofia się po­ sługuje. Powyższe stwierdzenie dotyczy płaszczyzny filozoficznej.

Do powyższych uwag antropologicznych trzeba wszakże dodać, że orze­ czenie o małżeństwie nie dotyczy instytucji tylko prawnej ani też związku będącego wyłącznie tworem dwojga osób, lecz sakramentu, tajemnicy „w Chrystusie i w Kościele” (E f 5,32), instytucja małżeństwa i sakrament są nierozdzielne14. Znaczy to, że asertoryczne orzeczenie sądu dotyczy rze­ czywistości nadprzyrodzonej : małżeństwo jest nieważne wobec Boga i Ko­ ścioła. Czy tak i w takiej sprawie orzekaną prawdę można pojmować po prostu jako adaequatio rei et intellectus?

2. Praw da prawna - prawda obiektywna.

M agisterium Kościoła mocno podkreśla, że w procesie o nieważność m ałżeństw a chodzi o praw dę obiektyw ną (veritas rei)15. B yłaby to wiec praw da w rozum ieniu klasycznym . N on ny procesu o nieważność m ał­ żeństw a bazują na założeniu, że do tej prawdy można dojść, zakłada się więc zgodność prawdy „wyrokowej” i „obiektywnej”16, chociaż realistycz­ nie nie w yklucza się niezgodności17, nie pozwalając, by sprawy o nie­ ważność m ałżeństw a - ja k w ogóle dotyczące stanu osób - przechodziły

14 E.Corecco, L’inseparabilita tra contraito m atrim oniale c sacram ento alla luce del principio scolastico G ratia perficit non destruit naturam , Com m unio n.3 (1974) 2-38. Przedruk: Sussidi per il corso di diritto canonico, M ilano 1984, 333-368.

15 por. przem ów ienia: Piusa X II z 3.10.1941 [AAS 33 ( 1941 ) 421 -426] i z 1.10.1942 [AAS 34 (1942) 338-342]; Jana XXIII z 13.12.1961 [AAS 53 (1961) 819]; Jana P aw ła II z 4.2.1980 [AAS 72 (1980) 174-178], 28.1.1982 [AAS 74 (1982) 449-454] i z 25.1.1988 [AAS 80 (1988) 1178-1185].

16 por. k. 1684. 17 Por. k. 1644.

(8)

w stan rzeczy osądzonej18. N orm a dysponująca, iż „nigdy nie przecho­ dzą w stan rzeczy osądzonej sprawy dotyczące stanu osób” ( k . l 643) to oczywisty wskaźnik przew agi prawdy obiektywnej nad „w yrokow ą”. Do orzeczenia niew ażności m ałżeństw a w ym aga się osiągnięcia tzw. p ew ­ ności m oralnej19, czyli takiej, która w yklucza jakąkolw iek uzasadnioną i rozsądną wątpliwość, ale która też zarazem nie w yklucza, by mogło być inaczej20. N ie w ym aga się przeto pew ności właściw ej m atem atyce czy naukow ym przyrodniczym , a to dlatego, że człow ieka nie da się ująć we w zory m atem atyczne ani zredukować do obiektu poznania przyrod­ niczego. Orzeczenie o m ałżeństw ie jest sądem o (dwóch) osobach ludz­ kich. Dlatego Jan Paw eł II właśnie w przem ówieniach do Trybunału Roty Rzymskiej podkreśla konieczność rzetelnego uw zględnienia antropolo­ gii chrześcijańskiej21. Chodzi tu o coś więcej aniżeli tylko o przestrogę przed zbyt łatwym wnioskowaniem z faktu katastrofy m ałżeństw a na jego nieważność. Chodzi o „pełną w izję człow ieka” .

Jeśli wyrok orzekający nieważność m ałżeństw a opiera się na pew no­ ści m oralnej, to i praw da tak orzeczona je st praw dą „m oralną” .

W mom encie, gdy praw dę obdarzyliśm y przym iotnikiem , przyznaje­ my, że akceptujem y różne rodzaje prawdy, a to deprecjonow ałoby praw ­ dę, bo przyznano by, że istnieje praw da lepsza i gorsza. Dlatego bez­ piecznie jest m ówić o różnych koncepcjach prawdy. Jednak kwestia, j a ­ kiej k o n ce p cji p ra w d y (k lasy c zn ej, k o n se n su a ln e j, s ta ty sty c z n e j, zdroworozsądkowej, koherencyjnej, utylitarystycznej, semantycznej)22 od­ powiada orzeczenie niew ażności małżeństwa, m a m ałe znaczenie prak­ tyczne, gdyż nie wnosi nic do pogłębienia rozum ienia charakteru orze­ czenia w procesie o niew ażność małżeństwa.

Wydaj e się natom iast celow e użyć term inu praw da prawna, tj. prawda ustalona zgodnie z przepisam i prawa. Dla procesu o niew ażność m ał­ żeństw a nie ustalono odrębnych kryteriów oceny dowodów, proces ten m a w szak figurę procesu spornego. Proces ten jednak, w yw odzący się z rzymskiego procesu kognicyjnego i udoskonalony przez kanonistów opierał się na zasadzie praw dy formalnej, tzn. udowodnionej w obec sę­

,s K. 1643. 19 K. 1608.

20 Pius XII, przem. z 1.10.1942 - A A S 34 (1992) 339 ns. 21 Por. zw łaszcza przem ów ienie z 5.2.1987 [AAS 79 (1987) 1454].

22 Zw ięźle o nich K. G alarow icz. N a ścieżkach prawdy. W prow adzenie do filozofii, Kraków 1992, 191-219.

(9)

dziego (proces rzym sko-kanoniczny). W zorem dla tego procesu były dysputy uczonych („quaestiones disputatae”), causa to dyskutowana hi­ poteza. Ze względu na rządzącą tym procesem zasadę praw dy pozna­ walnej, wprowadzono w sprawy dobra publicznego elem enty procesu inkwizycyjnego (k. 1536 §2). Chodzi o to, by na prawdę praw ną składały się aspekty zarówno formalne, jak i materialne (prawda obiektywna)23

Ta prawda prawna obiektywnie brzmi: to nie jest ważne czyli nie jest obowiązujące, czyli nie jest praw dziw e małżeństwo. N aw iązując do po­ jęcia praw dy wypracowanego przez św. Anzelma z Canterbury m ożna powiedzieć, że takiemu m ałżeństw u brak własnej prawdy: ono nie jest prawdziwe, bo nie jest tym, czym powinno być. A z kolei prawdziwie orzeka się o m ałżeństwie (czyli m ówi o nim prawdę) wtedy, gdy pozna­ nie jest prawdziwe, takie, jakie powinno być24.

Jakie powinno być to poznanie, to określa prawo ustalając procedury dowodzenia i kryteria oceny dowodów. Ustalenie tych kryteriów m a za­ pobiec subiektywizmowi czy zgoła arbitralności sędziów. Warunkiem obiektywizm u sędziego je st jednak nie tylko zamiar stosowania prawa zgodnie z jego literą i sensem, lecz także uświadom ienie sobie przezeń, że studiując akta sprawy i przyporządkowując stan faktyczny i stan praw ­ ny posiada on sw oją „w iedzę w stępną” (o życiu, ludziach, środowisku, nierozerw alności m ałżeńskiej, o celu prawa, o celu własnej pracy) i że on od tej wiedzy, tzn. „od siebie sam ego” zależy. Zależy też od własnego doświadczenia, nastrajającego go wobec ludzi bardziej ufnie lub bar­ dziej podejrzliwie. Doświadczenie, rutyna - cenna przecież - powoduje nieraz, że sędzia „z góry” wie, czy sprawa m a szansę, co m oże rodzić pokusę prowadzenia sprawy tak, by potwierdzić własny, uprzedzający sprawę sąd. W żadnym przypadku nie wolno sędziemu uważać się za m ądrzejszego niż ustawa. Co więcej, tylko ten sędzia, który zdaje sobie sprawę, że w wyroku daje coś z siebie, czyli zachowuje krytycyzm w o­ bec własnego doświadczenia i wobec swojej wiedzy, m oże być praw dzi­ w ie obiektywny25.

23 W łaśnie dlatego w ydaje się nic pozbaw iona racji krytyka system atyki księgi VII, przyjm u­ jącej proces sporny jako typowy, a procesy o stan osób jako specjalne. Por. E .C orecco, Aspetti della ricczione dei Vaticano И nel C odice di Diritto canonico, w: II Vaticano II e la Chiesa, wyd. G .A lbcrigo, J.P.Jossua, Brescia 1985, 333-397, zw łaszcza 348 ns.

24 E.Gilson, H istoria filozofii chrześcijańskiej w w iekach średnich, W arszawa 1987, 127. 25 A .K aufm ann, P roblem geschichtc der Rechtsphilosophie, w: A .K aufm ann,W .H assem er, Einfi,ihrung in Rechtsphilosophie und Rechtstheorie der Gegenwart, H eidelberg 1985, 115.

(10)

Jest tak dlatego, że stosowanie praw a nie polega jedynie na operacji logicznej, czyli przeprowadzeniu rozum ow ania w edle sylogizm u, lecz następuje w w yniku rozum ow ania oceniającego, za którego pom ocą sę­ dzia musi zbudow ać przesłanki. Do tego, by te przesłanki zbudować, trzeba w chodzące w grę przepisy oraz fakty nie tylko ustalić, lecz także je zinterpretować26. Do praw dy sędzia dochodzi w ięc przez ocenę. D la­ tego prawodawca ustala kryteria tej oceny, przy czym - po pierw sze - te kryteria też podlegają interpretacji, i - po drugie one rów nież są w yni­ kiem oceny (dokonanej przez prawodawcę27). N ie m ożna wykluczyć u sę­ dziego konfliktu sumienia polegającego na rozdźwięku m iędzy wewnętrz­ nym przekonaniem ,czyli jego oceną dow odów i oceną w edle kryteriów prawa. C.de Diego Lora stoi na stanowisku, że kryteria ustawowe, w yro­ słe z doświadczenia jurysprudencyjnego, m ają charakter dyrektyw, nie m ogą natom iast łam ać sumienia sędziego i pow odow ać, by w yrok był dziełem bardziej prawodawcy niż sędziego28. Pogląd to nader sym pa­ tyczny, trzeba jednak zaznaczyć, że sędzia ocenia dow ody w sumieniu, ale nie subiektywnie29. Co znaczy, że odejście od kryteriów ustawowych wym aga uzasadnienia i to na podstawie tego, co znajduje się w aktach sprawy.

Pewność sędzia m oże czerpać jedynie z „faktów i dow odów ”. Znaczy to, że nie m oże czerpać jej skądinąd (z opinii publicznej, z prasy, od zna­ jom ych), gdyby takie źródła informacji doń docierały, w inien skorzystać

z uprawnień, jakie m u daje k. 1452 §1 i przeprow adzić dow ód z urzę­ du30. Jeśli takich informacji nie uda się zobiektyw izow ać procesowo, nie

26 N p. „brak w ystarczającego rozeznania”.

27 Np. rezygnacja z zasady „unus testis nullus testis” .

28 C om cntario..., c.1608 (IV,2,154 ns.). Tak też R. N avarro Vails, La valoracion de la

prueba en dcrccho canonico, w: La N orm a en Derecho canonico. A c ta s..., Pam plona 1 9 7 9 ,

I, 1124.

29 Może się zdarzyć, że osiągnięta po sum iennym rozważeniu dow odów pew ność wewnętrzna w ystarczająca do orzeczenia nieważności małżeństwa, nic w ystarczyłaby do podejm ow ania osobi­ stych decyzji życiowych. Sędzia nie może wyrokow ać w edle tego, czym „pryw atnie” by się w ży­ ciu kierował. Zdarza się, że sędzia nic ma w ewnętrznego przekonania do opinii biegłych, ale nie um iejąc wykazać im błędu rzeczowego czy logicznego i nic znajdując uzasadnionych racji dla odrzucenia opinii, czuje się zmuszony orzekać zgodnie z opinią biegłych. Św. Tomasz rozważając problem niesprawiedliwości sędziego staw ia cztery pytania: czy sędzia może sądzić kogoś, kto nie podlega jego władzy, czy może z powodu przedłożonych dow odów osądzić w brew prawdzie, którą zna, czy może skazać, jeśli nic było oskarżyciela i czy może rozluźnić karę. Odpowiedzi Tomasza na kolejne pytania brzm ią nie, tak, nie, tak (Sum m a Theol. II-I1, q.67, a. 1 -4).

30 Tak też C. de Diego Lora w C om cntario excgetico, c.1608 (IV, 2, 1539). Również: Z. Grocholewski, Pew ność m oralna jako klucz do lektury norm procesow ych, lus m atrim oniale 3/9 (1998) 23 ns.

(11)

m ożna z nich korzystać. Pozornie m oże się wydawać, że i tu otwiera się droga do konfliktu sumienia. Jest tak jednak tylko pozornie. Bo skoro naprzeciw siebie stoją infonnacje nie dające się procesowo zobiektyw i­ zow ać i zobiektywizowane dowody, to oczywiste jest opowiedzenie się za tezą, za którą stoją dowody31.

3. Prawda egzystencji chrześcijańskiej.

Zasada swobodnej oceny dowodów żadną m iarą nie oznacza subiek­ tywizm u czy irracjonalizmu, przeciwnie w ym aga od sędziego wysiłku intelektualnego sterowanego obiektywnymi przesłankami.

Sędzia argum entuje, w yprow adza wnioski, kieruje się logiką. Ale przedm iotem jego (oceniającego) poznania nie są roboty, lecz związek dwojga ludzi, postrzegany przez sędziego w prawnym ujęciu. Tego praw­ nego ujęcia dokonuje najpierw w sposób generalny praw odaw ca stosu­ jąc kryteria słusznego prawa.

U w zględnienie ow ych kryteriów to w ynik dokonanej przezeń oce­ ny. P raw odaw ca kościelny nie jest w tej ocenie swobodny, lecz pozo­ staje zw iązany praw em Bożym , tak ja k ono je st w w ierze rozpoznane i tradycją kościelną przekazyw ane. Dokonana przezeń ordinatio to bez­ pośredni wynik praktycznego rozum u sterow anego jed n ak przesłanka­ mi w iary32. K anoniczne praw o m ałżeńskie to norm atyw ne i operatyw ­ ne przełożenie dogm atycznej praw dy o m ałżeństw ie, dokonane przez praw odaw cę, który je st zarazem nauczycielem w iary33. „Veritas facit legem ” . To przełożenie dokonuje się przez zdania (1) w yrażające roz­ poznane prawo B oże czy to objawione czy to naturalne oraz (2) służą­ ce w prow adzeniu go w życie i stosow aniu czyli rozbudow ane wokół praw a Bożego zdania praw a kościelnego. Trzeba przy tym pam iętać, że ju ż zdania w yrażające praw o Boże zaw ierają poznaw czy i kształtu­ ją c y w kład ludzki, w yznaczony m ożliw ościam i poznania i słownego

31 Sytuacje takie są praktycznie m ożliw e tylko wtedy, gdy dow ody p rzem aw iająza niew ażno­ ścią, a inform acje za w ażnością. Bo jeśli za niew ażnością przem aw iają jedynie nie dające się zobiektyw izow ać inform acje, to po prostu brak dowodów.

32 Szerzej: E.CorecO, „ardlnario rationis” O „Ordinatio fidei” ? C om m unio n.6 (1977) 1-22. Przedruk w: Sussidi per il corso di diritto canonico, M ilano 1984, 71-92.

33 W ładza praw odaw cza (i funkcja sędziow ska) w Kościele nic są autonom iczne, w Kościele istnieje tylko jed n a potestas sacra, w ykonyw ana na różne sposoby.

(12)

ujęcia34. Z naczy to, że przełożenie to w norm y kanoniczne nigdy nie m oże rościć p re te n sji do d o sk on ało ści, zo staje bo w iem do ko nan e wpraw dzie dzięki zm ysłow i w iary ludu B ożego i przy ciągłym tegoż ludu ożyw ianiu przez D ucha obdarzającego go różnym i - także h ierar­ chicznymi - darami, ale przecież środkam i ludzkim i i to zaw sze w k o n ­ kretnym kontekście historycznym i w ym ierzone w ten kontekst, w w y ­ rastające zeń potrzeby i problemy. To w łaśnie m ieści się w pojęciu d i­

spensatio. D ispensatores to zarządcy, rozdaw cy dobra, dispensatores D ei to Stróże tajem nic B ożych i szafarze łask 35, którzy nie m o gą szafo­

wać nim i arbitralnie, w brew woli Bożej (co od strony negatyw nej zn a­ czy, że nie m o gą dyspensow ać od praw a B ożego), lecz ja k ew angelicz­ ny rządca36 m ające głosić, prom ulgow ać, rozw ijać, konkretyzow ać37.

Dokonuje się to w śród w ielorakich napięć. W spom nijm y najpierw napięcie m iędzy jednostką i wspólnotą. Rodzi ono pytanie, czy prawo stanowi i stosuje się dla ochrony, zagwarantowania i realizacji praw w ier­ nych w Kościele przez um ożliwianie i popieranie w spółżycia kościelne­ go ugruntowanego na odpowiedzialnej wierze, czy też dla ochrony wspól­ noty wiary przez zabezpieczenie autentyczności tych elementów, w k tó ­ rych realizuje się zbawienie, tj. słowa i sakram entu38. R acją pierw szego stanowiska jest to, że uczestniczenie we w spólnocie zakłada jej istnienie w określonym kształcie o nierozmytych konturach: wspólnota tracąca sw ą wyrazistość, rozmazana, przestałaby być znakiem. R acją drugiego sta­ nowiska jest to, że wspólnota konkretnie nie istnieje inaczej niż w św ia­ dectwie wiernych: Kościół to wspólnota w ierzących odpow iadających wolnym aktem wiary na wezwanie Boże.

Pomiędzy tym i stanowiskami zachodzi napięcie, ale one są k o re k ­ tywne: wierny, aby nim być, potrzebuje Kościoła, ale też Kościół, aby

34 D otyczy to zarów no praw dy objaw ionej przekładanej w norm y p raw a (veritas fidei de m atrim onio), ja k też „praw dy naturalnej” czyli rozpoznanej natury m ałżeństw a jak o rzeczyw i­ stości porządku stworzenia. Historyczność rozpoznana praw a naturalnego i jego przełożenia w sta­ now ione norm y praw ne unaoczniła się szczególnie przy porów naniu norm CIC/1917 oraz CIC / 1983. Por. np. dyskusje w okół.1084 §1, 1095 n.3, 1098. H. Schw endenw ein, Um den naturrcch- tlichen

Charakter ehcrcchtlicher Norm en, w: Iustus Iudex, Festschrift f.P.W esem ann, wyd. K .Ludic- kc (i.i.), Essen 1990, 291-308

35 Cyprian, Ep. 59, 1. “ por. Mt 25, 14-20.

37 D ispensare oddaje się w słow nikach przez rozdzielać, uporządkow ać, rozw ażyć, zarzą­ dzać - Słownik łacińsko-polski pod red. M. Plezi, W arszawa 1992, II, 197 ns.

(13)

nim być, potrzebuje wiernych. Korelacja zdań prawdziwych, lecz pozo­ stających w napięciu, zaw sze nasuwa trudności. W spom niane napięcie znajduje swój refleks w kanonicznym prawie m ałżeńskim , szczególnie w dyspozycjach dotyczących zezwolenia małżeńskiego.

Bieguny tego napięcia to instytucja małżeństwa i prawa człowieka. Z jed ­ nej strony instytucja o swej naturze, sensie i przymiotach, wykładana w na­ uce Kościoła i to często słowami wzniosłymi39 definiowana w prawie ko­ ścielnym40, dochodząca do skutku przez akt woli41. Zawarcie takiego m ał­ żeństwa stawia nupturienta i jego wolę przed wysokimi wymaganiami: trzeba być nie tylko wolnym od przeszkód oraz zawierać je świadomie, dobrowolnie i bezwarunkowo, ale jeszcze być odpowiednio rozeznanym co do praw i obowiązków małżeńskich oraz wystarczająco dojrzałym do ich wypełnienia42. Lektura uzasadnień in iure wyroków w sprawach pro­ wadzonych na podstawie k.1095 n.2 i/lub 3 m oże nieraz nasunąć wątpli­ wości, czy małżeństwo to „coś dla przeciętnego człowieka” .

N a drugim biegunie znajduje człowiek z jego naturalnym prawem do zawarcia małżeństwa. Zaw yżanie wym ogów do zawarcia m ałżeństwa godzi w to podstaw ow e prawo. Ale z kolei akcentow anie tego praw a (tj. prawdy o prawie do zaw arcia małżeństwa!) skazywałoby drugą stronę na trwanie w związku, w którym jej prawa nie m ogą być zrealizowane.

Stając wobec zdań praw dziw ych, ale pozostających w napięciu (w o­ bec dwu „praw d” pozostających w napięciu) trzeba znaleźć rozw iąza­ nia słuszne, tj. takie, które m ają na oku obydw a zdania. Zdania te w y­ rażają dobra chronione (i prom ow ane) przez prawo: w iernego jak o podm iot i w spólnotę, instytucje m ałżeństw a i praw o do m ałżeństwa. Tych w artości nie w olno przeciw staw iać, nie pow inno być tak, że re­ alizuje się je d n ą kosztem drugiej, trzeba je w idzieć we w zajem nym odniesieniu, sprzężeniu i uzależnieniu. N ie w chodzi tu w grę kom pro­ mis pom yślany jak o częściow a rezygnacja z w artości czy jakieś wypo- środkow anie m iedzy nimi. K onieczne je st natom iast realistyczne roz­ w ażanie tego, co niezbędne z punktu w idzenia tożsam ości wspólnoty (i konkretnie: tożsam ości m ałżeństw a), oraz tego, co m ożliw e z punk­ tu w idzenia człow ieka takiego, jak i on je st43. N ie należy ani stawiać

39 „głęboka w spólnota życia i m iłości m ałżeńskiej” - GS 48,1. 40 por. k. 1055

41 K. 1057.

42 R. Sztychmiller, Istotne obow iązki m ałżeńskie, W arszawa 1997.

(14)

zbyt w ysokich w ym ogów ani też - z drugiej strony - dopuszczać do rozm azania konturów w spólnoty44.

Uporanie się z tym napięciem należy do najtrudniejszych i do najbar­ dziej znaczących decyzji prawodawcy kościelnego45. Pociągnięte przezeń linie demarkacyjne nigdy nie są ostateczne46, zależą od stanu wiedzy o czło­ wieku i od rozkładu akcentów w kościelnej nauce o małżeństwie. Praw o­ dawca ustala norm y o charakterze generalnym , drogą abstrakcji konstru­ uje sytuacje w ich cechach typowych. S ą one obliczone na stosowanie, czyli konkretyzacje w poszczególnych przypadkach. Ta konkretyzacja m a miejsce w dwóch sytuacjach: 1) gdy dwoje ludzi pragnie zawrzeć m ałżeń­ stwo, 2) gdy wniesiono skargę o orzeczenie nieważności małżeństwa.

W obydw u sytuacjach stosuje się te sam e norm y m aterialnego praw a małżeńskiego, ale przecież nie da się ukryć, że perspektywa jest odmienna. Gdy dwoje ludzi zjaw ia się u proboszcza, by wszcząć bezpośrednie przy­ gotowanie do zawarcia małżeństwa, pragną oni skorzystać ze swoich praw, a w tedy z owych dwu pozostających w napięciu zdań w ysuw a się na pierwszy plan zdanie o prawie człow ieka do m ałżeństwa. O drugim zda­ niu nie zapom ina się, przy protokole przedślubnym stawia się odpow ied­ nie pytania, ale zasadą w iodącą pozostaje - wynikająca z praw a natural­ nego - norm a, w edle której „m ałżeństwo m o g ą zawrzeć wszyscy, k tó ­ rym prawo tego nie zabrania” ( k .l058), zaś wszelkie zakazy czy n o n ny uniezdalniające podlegają ścisłemu tłum aczeniu (k.18)47.

Z innej perspektyw y spogląda na te sam e norm y praw a m ałżeńskiego sędzia kościelny. K ażdy człow iek m o że w ystępo w ać p rzed sądem (k. 1476), każdy z małżonków jest zdolny do zaskarżenia swego m ałżeń­ stwa (k.1674 n .l), a je śli wskazuje „przynajm niej ogólnie fakty i dow o­ dy na poparcie roszczeń” (k. 1504 n.2) m a praw o do tego, by jego skarga została przyjęta. Przy rozpatrywaniu i rozstrzyganiu sprawy w ysuw a się wtedy na pierw szy plan drugie z ow ych pozostających w napięciu zdań, mianowicie wym ogi, jakie wobec człow ieka i jego zdolności stawia m ał­ żeństwo. (By przekonać się, że tak jest, w ystarcza przeczytać m otywacje praw nąw wyrokach, nawiązującą np. do soborowej nauki o małżeństwie).

44 Warto poddać z tego punktu w idzenia analizie hipotetyczne w ykluczenie nierozerw alności małżeńskiej jak o tytuł niew ażności małżeństwa.

45 K .Ludickc, w: Munst. Kom m entar, E inführung 1095, 7.

46 por. np. k. 1083/CIC 1917 i 1097 oraz 1098/CIC 1983 lub 1092/CIC 1917 i 1 102/CIC 1917.

(15)

Może się zdarzyć, że odpowiedzi na to samo pytanie (np. o zdolność tych samych osób do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich) będą odmien­ ne. Niesłuszny byłby jednak zarzut posługiwania się podwójną miarą, miara jest jedna: normy prawa. Ale te - ogólnie sformułowane - normy konkrety­

zuje się dla konkretnego przypadku, pytania, na które ma się udzielić odpo­ wiedzi opierając się na prawie, dotyczą konkretnej sytuacji: prawa do za­ warcia małżeństwa wzgl. ważności już zawartego małżeństwa. Ten czy tam­ ten punkt wyjściowy przesądza, które z dwu pozostających w napięciu zdań będzie rządziło tokiem myślowym, a które będzie uwzględniane jako kom­ plementarne. Pytanie, na jakie musi odpowiedzieć sędzia, jest bardziej zło­ żone niż to, na które m a odpowiedzieć proboszcz przy dopuszczeniu do małżeństwa. Żądanie, z jakim chcący zawrzeć małżeństwo zwracają się do proboszcza, pokrywa się z domniemaniem prawnym: prawo domniemywa zdolność do zawarcia małżeństwa (k. 1058), oni chcąje zawrzeć. Natomiast żądanie powoda w sprawie małżeńskiej przeczy domniemaniu prawnemu, które chroni małżeństwo i zapewnia mu przychylność prawa (k. 1060).

Wniosek stąd, że dla sądu ważniejsze jest drugie z owych dwu pozostają­ cych w napięciu zdań, tożsamość wspólnoty, czyli konkretnie: świętość mał­ żeństwa. Byłby to więc hamulec utrudniający orzekanie nieważności, a tym­ czasem wiadomo, że jest akurat odwrotnie (czego przykładem aplikacja k. 1095 n.3): im wznioślejsza nauka o małżeństwie, tym więcej tytułów nieważności.

Dzieje się tak ze względu na pastoralną funkcje przypisywaną sądom kościelnym48. Wnoszącym sprawę o nieważność małżeństwa rzadko chodzi o „abstrakcyjne” uregulowanie statusu kanonicznego, chodzi im o możli­ wość ponownego zawarcia małżeństwa49. I rzeczywiście, także w urzędo­ wych enuncjacjach kościelnych podkreśla się rolę sądów i orzeczeń nieważ­ ności małżeństwa w zaradzeniu sytuacji osób, związanych węzłem małżeń­ skim a żyjących w (przeważnie cywilnych) związkach z innymi osobami50. Nie da się ukryć tendencji do poszerzania tytułów nieważności, k. 1095 n.3, 1098 i 1 102 § 1 są tego dobitnym przykładem 51.

48 N .Ruf, Zum pastoralen Standort des D iazesangcrichtcs, w: Iustitia in cańtate. Festgabe f.E.Rt;f31er, wyd. R.Puza, A .W ciB , Frankfurt a.M .1997, 397-405.

49 Z.G rocholew ski, Q uisnam est pars conventa in causis nullitatis matrim onii, Periodica 79 (1990) 376.

50 por. zw łaszcza p ap iesk ie p rzem ó w ien ia do au d y to ró w R oty - od przem . P iu sa XII z 2.10.1944 [AAS, 36 (1944) 288] do przem ów ień Jana Pawła II z 17.1.1998 (L’Osserv. Rom.

z 18.1.1998 S . 5 ) .

51 O dw rotny kierunek w yznaczył dekret K ongregacji Wiary z 13.5.1977 [AAS 69 (1977) 462] o przeszkodzie impotencji.

(16)

Kongregacja Nauki W iary naw iązując do adhortacji Jana Paw ła II F a­ miliaris consortio, zachęcającej duszpasterzy do zróżnicowanego postrze­ gania sytuacji wiernych żyjących w now ych zw iązkach (n.84) - w pi­ śmie z 14.9.1994 do biskupów wskazuje na m ożliwość orzeczenia nie­ w ażności m ałżeństw a ja k o na sposób pom ocy w iernym zw iązanym przeszkodą węzła i na now e drogi udow odnienia niew ażności poprzed­ niego m ałżeństw a przew idziane w now ym prawie tak, by w ykluczono rozbieżność m iędzy praw dą procesow ą i praw dą obiektyw ną rozpozna­ ną w prawym sumieniu52. Kard. R atzinger w yobraża sobie „tak ą drogę ewolucji praw nej”, że - na przykład - m ałżonkowie dochodzą do polu­ bownego stwierdzenia, że pierw sze m ałżeństw o było niew ażne”, a „na­ stępnie to samo na m iejscu ustala doświadczony duszpasterz”53. W prze­ m ówieniu z 17.1.1998 papież Jan Paw eł II ujawnił, iż pow ołał kom isje m iędzydykasteryjną, której pow ierzył przygotow anie projektu instrukcji o toku procesu o nieważność małżeństwa. Dodajm y do tego w ielokrot­ nie podkreślany pastoralny charakter sądow nictw a kościelnego54. Jan Paweł II ju ż w swym pierwszym przemówieniu do audytorów Roty stwier­ dził, że sędzia kościelny w inien wykonywać sw ą m isję w duchu kapłań­ skim, dzięki czem u wydając w yrok będzie zarazem kapłanem i duszpa­ sterzem55. A w tegorocznym przem ówieniu przywołał ikonę Dobrego P a­ sterza nachylonego nad ow ieczką zagubioną i zranioną, w edle której to ikony należy wyobrażać sobie sędziego, który w im ieniu K ościoła napo­ tyka i osądza kondycję wiernego ufnie doń się zw racającego56.

Przypom nijmy: w yrok w procesie m ałżeńskim m a charakter deklara­ tywny: sąd rozpatmje, rozpoznaje, stwierdza, orzeka. Jest to wiec akt rozumu: nie „sic volo et iubeo”, lecz „declaro nullitatem probatam esse” . M ałżeństw o jest nieważne nie dlatego, że sąd tak chce, lecz dlatego, że sąd te nieważność rozpoznał57. Jednak orzekanie to jest wykonywaniem

52 AAS 86 (1994) 978.

53 Sól ziemi. Chrześcijaństw o i K ościół Katolicki na przełom ie tysiącleci, Z kardynałem roz­ m awia P. Sccvald, K raków 1997, 179.

34 Np. V.Fagiolo, La dim ensione pastorale dci Tribunali ecclesiastici per le cause m atrim o­ niali, L’Osserv. Rom. z 13.2.1998, s.6.

55 przem . z 1 8 .1 .1 9 9 0 - AAS 82 ( 1990) 874.

56 przem. z 1 7 .1 .1 9 9 8 - L’Osscrv. Rom. z 18.1.1998, s.5.

57 Szerzej, uzasadniając, żc w yrok kościelny m a na celu gw arantow anie obiektyw ności ko­ ścielnej praktyki budującej na w ażności sakram entów i autentyczności słow a: E.Corecco, Das Urteil im kanonischen Recht, w: Festschrift f.Louis Carlen zum 60. G eburtstag, wyd. L.C. Mor- sak, M .Escher, Zürich 1989, 241-269.

(17)

władzy rządzenia (k. 13 5 § 1 ) : orzeka się nie dla w zbogacenia wiedzy, lecz dla kierow ania życiem społecznym, wyrok pociąga za sobą konse­ kwencje głęboko sięgające w życie stron58. Do tych dwóch aspektów wyroku, aktu poznania i aktu władzy, dochodzi jeszcze trzeci: akt p a­ sterski. W spomnianego przywołania ikony Dobrego Pasterza nie wolno wyizolowywać z kontekstu myśli Jana Paw ła II wielokrotnie naw ołują­ cego do wierności nauce Kościoła o m ałżeństw ie59. Troska o owieczkę zagubioną - czyli pastoralny wzgląd na sytuacje stron procesow ych - nie zw alnia z troski o tożsam ość wspólnoty i o wiarygodność Kościoła nauczającego o małżeństwie, ale sam fakt przyw ołania przez papieża fi­ gury Dobrego Pasterza w kontekście orzekania o sprawach m ałżeńskich m a sw oją wymowę. Nikt tak często ja k Jan Paweł II nie naw oływ ał do wierności prawdzie. Praw da orzekana przez sędziego dotyczy konkret­ nego małżeństwa ocenianego w świetle obiektywnej praw dy o m ałżeń­ stwie, którą Kościół poznaje, przekazuje, stosuje i kształtuje.

Prawda, którą obwieszcza sędzia w procesie o nieważność m ałżeń­ stwa to więc autorytatywna (w imieniu Kościoła), w iążąca (facit ius in­ ter partes) wypowiedź dotycząca m ałżeństw a (a więc pozycji prawnej w Kościele) dwojga osób, oparta na przyporządkowaniu norm kanonicz­ nych i faktów zaszłych w chwili zawierania małżeństwa. Jest to prawda, na której ci wierni m ogą budować swe przyszłe życie.

Iu d ex v erita tem de m a trim on io d icit S om m ario

La sentenza dei tribunale ecclesiastico in causa di n u llità del m atrim o n io h a i tre aspetti: di atto di conoscenza, di atto di p o testà e di atto p astorale.

La sen ten z a nel p ro cesso di nu llità del m atrim o n io h a un cara ttere d eclarato rio (d e c ­ laro nu llitatem p ro b atam esse). II m atrim onio è invalido n on p erch é lo v uole il trib u n a- le, m a p erch é il tribunale ha rico n o sciu to q uella nullità. E m ettere una sen ten z a in c au ­ sa di n ullità del m atrim onio è la fo rm a di esercitare la po testas regendi. N e llo stesso tem po è Г e spressione di cura p a sto rale del giu d ice verso le p a rti.” ,

58 Sędziowie na ogól nic m iew ają kontaktów z sądami jak o strony. Stąd m oże nic zaw sze um ieją wczuć się w przeżycia osób otrzym ujących wyrok w ich spraw ie m ałżeńskiej.

59 por. np. przem ów ienia z 5.2.1987 [AAS 79 (1987) 1453-1459], z 25.1.1988 [AAS 80 ( 1988) 1178-1185) czy z 27.1.1997 [AAS 89 ( 1997) 486-489].

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podstawę wydania stanowią oryginały listów i kart pocztowych znaj­ dujące się w: Archiwum Nauki Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie,

Już zarówno objętość, jak i liczba haseł wskazują, że ta pionierska encyklopedia nie może w sposób choćby zbliżony do pełnego zaprezento­ wać tak

Janusz Ostoja-Zagórski,Anthony Harding,Joanna Sawicka,James Rackham,Carol Palmer..

Przy pierwszym spotkaniu w Fatimie, 13 maja, Maryja pyta dzie- ci wprost: Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpie- nia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie

Nie można nie przyznać, że zwłoka ta była dla adwokatury korzystna, gdyż przez ten czas atmosfera się uspokoiła, ataki na adwokaturę ustały, oczyściły się w dużym stopniu

Wydany ostatnio w Moskwie tom materiałów Декабристы и их время (Академия Наук СССР, Институт Русской Литературы. Москва 1951), ogłoszony

Thus, one can seethat, if the cushion natural frequency is such that small heave oscillations q;enerate a loop which approximates a constant flow source, then

Okazuje się więc, że w sferze etycznej kobieta nie uzyskuje własnej autonomii, nie staje się równorzędnym partnerem dla mężczyzny, wciąż pozostaje jedynie pustą