• Nie Znaleziono Wyników

Mity greckie a literatura popularna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mity greckie a literatura popularna"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Joanna Warońska

Mity greckie a literatura popularna

Collectanea Philologica 9, 253-267

(2)

Joan na WAROŃSKA

(Częstochowa)

MITY GRECKIE A LITERATURA POPULARNA

THE GREEK MYTHS AND POPULAR LITERA TURE

The author, in her article, makes an attempt to define the myth ion the basis o f the works o f Eliady, Czerwiński and Hrebenda, then to ponder over the presence o f the Greek myths in the 2Cfh century, to the enclave o f irrationality in the age o f rationalism. Therefore, she chooses popular literature (the t h i r d one, as it is sometimes called), and two writers Jadwiga Żylińska and Henry Kuttner. The Polish authoress tries to get young people familiar with the Greek mythology through rationalising and treatment o f the myth like a legend or an adventure, whereas the American writer creates p a l i m p s e s t s (according to Genette's terminology), in which mythical stories still function as the active hypotext.

Irracjonalność w racjonalności. T em at konferencji brzm i niem al ja k p o d ­ ręcznikow y przykład eon traditio in adiectivo, który m ożna odnieść do w sp ół­ czesności, gdy, ja k zauw ażył Stanisław Lem , rozpow szechniła się m itologia nauki i jednocześnie uw yraźniła się szczelina: rzeczyw istość w y pełn iają m aszyny, kom putery (konstrukty rozum u), a jedn ocześn ie rozw ijają się parana- uki: parapsychologia, param edycyna czy w różbiarstw o.

W ydaje się rów nież, że tem at naszego spotkania doskonale oddaje kondycję mitu. Jest to działalność pierw otna, której p o dstaw ą jest: „czynnik racjonalny, sw ego rodzaju pram atryca zdarzeń sensow nych”1. W swej definicji M arcin C zerw iński podkreśla racjonalność w bezracjonalności; je s t to prób a o panow a­ nia św iata za p o m o cą struktur rozum ow ych. Jednocześnie dokładna analiza m itów w ykazuje obecność elem entów groteskow ych, łączących heterogeniczne sfery św iata, hybryd, których sens nie zaw sze m ożna uchw ycić. N a m it m ożna w ięc spojrzeć z dw u perspektyw : racjonalny św iat i opow ieść w ym ykająca się klasyfikacjom lub św iat chaosu, budzący grozę i przerażenie, oraz narracja, która pow inna przynieść ulgę. A m biw alentność m itu podkreślał Erazm Kuźma:

(3)

Zwykle uważa się, że mit jest formą myślenia prelogicznego, jest irracjonalny i spontaniczny, pojawia się jednak i sąd przeciwny: mit jest racjonalizacją pierwotnych doznań świata, a dzisiaj jest racjonalnym sposobem sterowania świadomością społeczną2.

M it zm ienia sw ą naturę w raz z przem ianam i kultury; i tak w M łodej Polsce traktow ano go jak o irracjonalność (tzn. intuicyjność)3, w m iędzyw ojniu był on racjonalny w nadaw aniu, ale w odbiorze w inien spraw iać w rażenie irracjonalne­ go, naturalnego4, w spółcześnie zaś dyskusja ta nieco osłabła, poniew aż m item je s t ju ż sam a racjonalność jak o konstrukt podm iotu. M im o nierozw iązanej dyskusji - racjonalne czy irracjonalne, w ydaje się, że m it pojaw ia się w raz z nieznanym , niezrozum iałym . W spółcześnie rozróżnia się: m ityzację - jak o spontaniczną działalność jednostk i, i m itologizację, czyli sztuczne i k onw encjo­ nalne przeinaczanie św iata5.

W ydaje się, że najbardziej podatn a n a działalność m ito lo g iz u ją c ą je st litera­ tu ra popularna (celow o unikam tu określenia literatura niska, nie tylko z pow odu niebezpieczeństw a hierarchizacji, ale rów nież w skutek p odobieństw a do term inu „kultura n isk a”6, k tóra jak o b y pozbaw iona by ła w ertykalności); dochodzi tu do uaktyw nienia m itu rynku7 przez w ieloznaczność w ykorzystyw anego języka, system edukacyjny oraz w łaściw ości środow isk, z których rekrutuje się publicz­ ność. W edług S tanisław a C ieniaw y, literatura p opularna służy nie tylko rozryw ­ ce, ale jednocześnie „utw ierdza m entalność <człow ieka cyw ilizow anego>”8, przy czym jed n o stk a cyw ilizow ana pozostaje w opozycji do praw dziw ej kultury. Podobne stanow isko prezentuje R oland B arthes; to w łaśnie kultura m asow a przechow uje sposoby pow staw ania m itów . D zieje się tak w skutek braku problem atyzacji i p ozbaw ienia ję z y k a dyskursyw ności9 (byłby to w ięc J ę z y k skradziony”). P oza idolam i rynku obecne są tu rów nież idole plem ienia, jaskini, rzadziej teatru (te są ju ż św iadom ą m anipu lacją innym i). T rzeba pam iętać rów nież, że nie m a epok w olnych od m itów .

S w oją uw agę chciałabym je d n a k ograniczyć do pojaw iających się w literatu­ rze popularnej m itów greckich. O dgryw ają one po d w ó jn ą rolę: z jednej strony

2 E. К u ź m a, Mit w literaturze, mitotwórstwo, [w:] Słownik literatury polskiej XX wieku, red. A. Brodzka, M. Puchalska, M. Semczuk, A. Sobolewska, E. Szary-Matywiecka, Wrocław 1992, s. 636.

3 Ibidem, s. 639. 4 Ibidem, s. 642.

5 Podobne rozróżnienie wprowadza Stanisław Cieniawa, mówiąc w odniesieniu do twórczości Genete’a o mitologizacji, tj. wyjaśnianiu i tuszowaniu swego życia przez rozpowszechniony mit, oraz mityzacji, czyli subiektywnym wyobrażeniu idealnym, „nadwartościowaniu”; S. C i e n i a ­ wa, Mit Raju i raj mitu, Poznań 1993, s. 16.

6 Ibidem, s. 35. 7 Określenie F. Bacona. 8 S. С i e n i a w a, op. cit., s. 20. 9 М. С z e r w i ń s к i, op. cit., s. 145.

(4)

stają się elem entem kultury przedm iotow ej, nabyw anej w szkole, z drugiej tw o rz ą kulturę podm iotow ą poszczególnych bohaterów . Pierw szy sposób obecności m itów pokażę n a przykładzie utw orów Jadw igi Ż ylińskiej, która przede w szystkim chce w drożyć czytelnika w cyw ilizację, niejednokrotnie pragnie zracjonalizow ać to, co jej zdaniem w ydaje się dziś irracjonalne, by w ten sposób zniw elow ać różnicę m iędzy w spółczesnym o db io rcą a człow iekiem antycznym . D rugi sposób istnienia m itów zilustruję przykładem bohaterów H en ry ’ego K uttnera, którzy podejm u ją trud reinterpretow ania św iata lub znanego m itu. W ydaje się rów nież, że dw ie grupy tekstów różni sposób osadze­ n ia m itologiczności, co m ożna porów nać do różnic m iędzy fan tasty ką a fanta- stycznością10. G rupa pierw sza przypom ina fantastykę (baśń, science fiction): czasoprzestrzeń je s t bezpieczna d la bohatera i czytelnika, poniew aż m iędzy tym i obszaram i nie m a żadnych pom ostów , żadnych tajnych przejść. Inaczej w ygląda św iat K uttnera, gdzie bohaterow ie odczuw ają strach, przerażenie w obec n ie­ przew idyw alnego .

Jadw iga Ż ylińska11 je s t autorką w ielu książek podejm ujących tem at m itów . N ajczęściej stara się w yjaśnić obecne w języ k u sform ułow ania: nitka A riadny, prace H erkulesa, pięta A chillesa czy w reszcie, co to znaczy być Ikarem . B ohate­ row ie greccy s ą jed y n ie sym bolam i, reprezentu ją pew ne stany i zachow ania. W spółcześni, naw et je ś li nie p am iętają konkretnych m itów , z n a ją poszczególne postacie z naw iązań (H eraklesa choćby z O dy do m łodości). A chilles istnieje w ięc w naszej św iadom ości nie dzięki odw adze czy „bezm yślnem u okrucień­ stw u”, ale przez w spólnotę ze słabością ludzką.

A utorka chce nie tylko podać w yjaśnienia zw rotów językow ych, ale je d n o ­ cześnie przybliżyć czytelnikow i um ysłow ość starożytnych. Swoje opow ieści buduje w sposób uniem ożliw iający przeniknięcie m itów do w spółczesności (poza om ów ionym sposobem naw iązań językow ych). N iejednokrotnie historie zaw ierają elem enty przypom inające baśniow e frazy początku; w yjątkow ość zaślubin T etydy i P eleusa podkreśla Ż ylińska fo rm u łą - „były to bow iem czasy” :

Były to czasy, kiedy bogowie i boginie nieraz zstępowali z Olimpu i w przebraniu wędrowali po ziemi, a nawet brali udział w wojnach, zawodach i weselach śmiertelników, nigdy jednak przedtem ani potem nie wystąpili tak licznie jak na weselu Tetydy (MA, s. 8).

10 Zob. E. Z a r y с h, Fantastyka w utworach E.T.A. Hoffmanna, „Teksty Drugie” 5 (1998), s. 54-56.

11 Przywołam następujące teksty autorki: J. Ż y l i ń s k a , Młodość Achillesa, ilustr. J. Tow- pik, Warszawa 1976 (MA); e a d e m , Opowieść o Heraklesie, ilustr. J. Towpik, Warszawa 1976

(OH); e a d e m , Tezeusz i Ariadna, ilustr. J. Towpik, Warszawa 1976 (TiA); e a d e m , Wy­ prawa po złote runo, ilustr. J. Towpik, Warszawa 1974 ( WpZR); e a d e m , Mistrz Dedal, ilustr.

(5)

Podobnie w O pow ieści o H erkulesie, pisząc o kolejnym zadaniu - przypro­ w adzeniu trzody G eriona, króla T artessos, wyjaśnia:

Były to bowiem czasy, kiedy bogactwo mierzyło się ilością stad i trzód (OH, s. 51).

A lbo ja k w W yprawie p o zło te runo przez form ułę: „w ow ym czasie”

(W pZR, s. 6).

W edług niej to epoka zam knięta, której św iadectw em są prace archeologicz­ ne. Punktem w yjścia dla M istrza D edala po za św iadectw em literackim stają się odkrycia sir A rthura Evansa, który w 1900 r. rozpoczął w ykopaliska pod K nossos. N ieznane p ozostają jed y n ie przyczyny zagłady m iasta - barbarzyńcy bądź żyw ioł. W iedząc o tych ograniczeniach, narrato r w ystępujący w form ie m y chce oprow adzić czytelnika po śladach zaginionego św iata (M D, s. 8). M ity są takim śladem ; to przeobrażona historia:

Idąc tropami mitów i legend greckich, wciąż od nowa odkrywamy rzeczywiste zdarzenia i poczynania ludzi żyjących przed tysiącami lat. Czas zmienił ich w herosów, a dzieła przez nich dokonane żyją w sztuce i po dziś dzień promieniują blaskiem ( WpZR, s. 69).

Inform acje o w ykopaliskach są rów nież obecne w opow ieści o D edalu, który n a w ieść o zagładzie K rety w w yniku trzęsienia ziem i odpłynął z Sycylii n a Sardynię i w ybudow ał tu cytadelę dla Jolaosa (prace prow adził profesor Lilliu; on rów nież określił w iek drew na n a X IV w. p.n.e.).

N arratorka, choć je s t obecna w opow ieściach, pełni jed n ak in n ą rolę niż tra ­ dycyjni bajarze, którzy w ten sposób w zm acniali w iarę w praw dziw ość op o­ w ieści. Pierw sze zdanie książki M istrz D ed a l to pró ba naw iązania kontaktu z m łodym słuchaczem (to jednocześnie pow rót do kultury m ów ionej):

Czy chcecie posłuchać legendy o Dedalu, słynnym budowniczym Labiryntu, co uprawiał rzemiosło kowalskie i skonstruował pierwszy statek unoszący się w powietrzu? (MD, s. 5).

N arratork a ujaw nia się w płaszczyźnie bliskiej czytelnikow i, zachow ując dystans w obec czasów H om era i św iata w ydarzeń. W M łod ości A chillesa pojaw ia się n a końcu, by zaśw iadczyć A chillesow e życie po życiu. W p rzeci­ w ieństw ie jed n ak do H om era, który dow odził w Odysei, że b ohater znajduje się w Erebie, i legendy podającej, że m atka zaniosła jeg o duszę n a w yspę Leuke u źródeł D unaju (gdzie znajduje się posąg ku jeg o czci), skąd w relacji Pauza- niasza doch odzą odgłosy w alki i pieśni H om erow e w w ykonaniu A chillesa, narratorka mówi:

Mijały wieki. Inne głosy, inne echa zagłuszyły śpiew Achillesa.

Płynąc z Konstancy przez Bosfor na Morze Śródziemne nie mogłam wyłowić z huku fal i warkotu motorów głosu Achillesa, którego sama Kaliope uczyła śpiewać (MA, s. 56).

(6)

N arratork a nie kw estionuje praw dziw ości m itów i legend, a pokazuje je d y ­ nie zm ianę m entalności człow ieka; to cyw ilizacja zagłuszyła m it. W yb iera w ięc św iadectw o zm ysłów a nie tradycji, m im o zastrzeżenia, że m oże ono w ynikać z ułom ności. Swój pobyt n a K recie nazyw a turystycznym , co zgodnie z k lasy fi­ k ac ją bad ającą relacje człow iek - św iat12 w skazuje n a jej brak uległości w obec św iata zw iedzanego i jednocześnie chęć, by przestrzeń ta sprostała jej oczekiw a­ niom:

Wędrowałam śladami dawnych mitów, jak ongi wędrował Tezeusz po Labiryncie prowadzo­ ny czerwoną nicią z czarodziejskiego kłębka Ariadny, z którego wysnułam dla Was tę opo­ wieść (TM, s. 59).

W opow ieściach ujaw nia sw ą znajom ość m itów , uprzedzając w ydarzenia, poniew aż je s t członkiem cyw ilizacji; w O pow ieści o H eraklesie pisze:

Nie wiedział Herakles, że nigdy nie przestąpi progu sali tronowej w Mykenach ani w Tiryn- sie. Że chociaż wykona dwanaście prac, jakie Eurysteus mu zleci, nie odzyska dziedzictwa Alkmeny, ani nie otrzyma Admete za żonę. Zdobędzie za to sławę herosa, a imię jego będzie żyło tak długo, jak długo będzie trwała pamięć o starożytnej Helladzie ( OH, s. 20).

Ż ylińska raz po raz pow ołuje się na H om era, to fundam ent, n a którym b u ­ duje sw ą opow ieść, oraz św iadectw a innych pisarzy starożytnych, tak ja k w M istrzu Dedalu. C zerpie z nich przede w szystkim przebieg w ydarzeń, fabułę, nie zaś m otyw acje. Jednocześnie ich uspraw iedliw ia. N adprzyrodzoność (boskość) bohaterów , np. u H om era, pow stała przez upływ czasu i rozpo­ w szechnione w śród ludu legendy:

Albowiem Homer żył pół tysiąca lat potem, jak Achilles wyruszył pod Troję, i legenda zmie­ niła niejednego herosa pradawnej Hellady w półboga i niejedną królową-arcykapłankę w boginię (MA, s. 5-6).

D latego sam a podaje inne, bardziej racjonalne źródła: nereidy są w edług niektórych „kapłankam i ze św iątyni w Jo lk os” (M A, s. 9), boskość A riadny w ynika z pow szechnego nazyw ania jej N im fą ( Ti A. s. 13), dlatego i w jej opow ieści Tezeusz postrzega j ą ja k rzeźbę, boginię (istota doskonała, boska). Podaje rów nież nieco inne pow ody w ojny trojańskiej: to chęć zdobycia bogatej Troi i dostępu do M orza C zarnego, co pozw oliłoby prow adzić handel z A z ją

(M A, s. 25-2 6 ).

Odkrycie cyrkla, pierw szy w ynalazek D edala, zostało zm itologizow ane przez sam ego bohatera; w odpow iedzi n a pytanie kow ala o pochodzenie pom ysłu:

12 Por. klasyfikacja Z. Baumana w: P. K o w a l s k i , Odyseje nasze byle jakie. Droga, prze­

(7)

- Atena mi podpowiedziała - odparł Dedal, m r u ż ą c jedno oko (MD, s. 11; podkr. J. W.).

T ak ju ż pozostało i ja k podaje narrator:

Atena nadal opiekowała się Dedalem i wyjawiała coraz nowe tajemnice rzemiosła kowalskie­ go, sztuki kamieniarskiej, a nawet podpowiedziała sposób przyrządzania kleju stolarskiego

(MD, s. 11-12).

M rużenie oka m oże prow adzić do przekonania, że i sam D edal nie traktuje pow ażnie A teny; je s t ona m oże jed y n ie sym bolem /personifikacją m ądrości.

N ato m iast Tezeusz i A riadna to pró ba zm ierzenia się z podaniem o M in otau ­ rze; w rozm aitych relacjach to: potw ór, brązow y Strażnik G rodu, B iały Byk ( TiA, s. 7). W odczytaniu Żylińskiej to opow ieść o m icie dawnej Krety, której w yznacznikiem , zgodnie z przepow iednią, je s t M inotaur (TiA, s. 39). Teom esa, kapłanka B ogini K siężyca zdaje sobie bow iem spraw ę, że sytuacja sprzed osiem nastu lat (nałożenie haraczu) je s t ju ż nieadekw atna do sytuacji politycznej; dziś K reta nie pokona A ten, bo „K reta żyje tylko pozorem daw nej św ietności”

(TiA, s. 15). K im je s t M inotaur? N a tak postaw ione przez T ezeusza pytanie

A riadna odpowie:

- Być może, nie ma go wcale (TiA, s. 24).

T ezeusz dośw iadcza pustki labiryntu, stoi przed problem em niem alże p uste­ go nieba. N a szczęście M inotaur się zjaw ia, a raczej przybyw a strażnik Tauros ukryty pod je g o m aską. On broni daw nego m itu św ietności K rety i usp raw ied li­ w ia działania Tezeusza. W przeciw nym bow iem razie cała w ypraw a okazałaby się bezsensow na. A riadna zdradza T ezeuszow i sekret zakładników , którzy po dziew ięciu latach byli wolni:

Być może, urzekła ich Kreta. Nasz sposób życia. Nasze miasta-ogrody, nasza sztuka i sława, jaką zdobywali na zawodach (TiA, s. 37).

D ośw iadcza tego rów nież Tezeusz:

Kto raz stanął na Krecie, nigdy nie zdoła jej zapomnieć. To nie Minotaur pożerał zakładni­ ków, lecz urok Krety trzymał ich na uwięzi. Kłębek Ariadny [...]. Wyszedłem z labiryntu, a tęsknię, ażeby tam wrócić (TiA, s. 47).

M inotaurem pożerającym ludzi je s t w ięc niebezpieczny ląd, który przez piękno i stopień rozw oju zabierał G recji m ieszkańców , lub tajem nica, niepozna- ne, o czym Ż ylińska pisze w M istrzu Dedalu. I tu przeznaczenie labiryntu pozostaje tajem nicą; dla jed n y ch to siedziba królow ej, dla innych skarbiec lub pom ieszczenie/w ięzienie dla B iałego B yka Posejdona.

(8)

R ów nież zastanaw iając się nad przyczynam i w ypraw y argonautów , n arra­ to rk a podaje m otyw y niew ystępujące w legendzie: złoto zbierane w rzece Fazis oraz chęć p oznania św iata i „przeżycia W ielkiej Przygody, ja k ą je s t każda w ypraw a w N ieznane” ( WpZR. s. 6). W ypraw a do K olchidy okazuje się zada­ niem , jak ie m u szą spełnić bohaterow ie baśni ubiegający się o rękę królew ny lub część posiadłości.

Stara się rów nież zracjonalizow ać pogłoski o Sm oku strzegącym Złotego R una oraz o Flarpiach gnębiących króla Fineusa:

Możliwe więc, że były to niewiasty służebne, nasłane przez wrogów Fineusa, a nie żadne stwory - powątpiewali Argonauci. Tak czy owak obiecali Fineusowi uwolnić go od Fiarpii, kimkolwiek były. Zaczaili się w ukryciu i gdy potwory się zjawiły wyskoczyli z mieczami i przepędzili je z pałacu. Później opowiadali, że były to pół-ptaki, pół-kobiety, które tak na­ straszyli, że uciekły aż na Kretę, gdzie miały swoją norę ( WpZR, s. 22-23).

W w ytw arzaniu poszczególnych w ersji m itów w a żn ą rolę p ełn ią narracje, często fantastyczne, uzależnione od osoby opow iadającej. Taki je s t rodow ód opow ieści o w ypraw ie A rgonautów . N arratorka m ów i o starym człow ieku, który siadał w cieniu łodzi i opow iadał o Jazonie, nieco rozm ijając się z prawdą:

W opowieści starego człowieka Jazon bynajmniej nie zrezygnował z próby, przed jaką po­ stawił go król Ajetes, lecz ujarzmił ogniem ziejące byki, zaorał pole i dzięki cudownemu eliksirowi Medei pokonał Zasianych Ludzi, którzy wzeszli z zębów smoczych. Stugłowa Straż przed świątynią Aresa zmieniła się w jego opowieści w smoka o wężowych zwojach, co nigdy nie spał i czuwał przy Dębie ze Złotym Runem. Wszystkie legendy o wyprawach mor­ skich, krążące po Morzu Śródziemnym znalazły się w opowieści o wyprawie Argonautów, co odwagą i chytrością pokonywali ludzi, bestie i skały podwodne ( WpZR, s. 65).

M łodość A chillesa to utw ór alternatyw ny dla Iliady.; tam ta opiew ała o kru­

cieństw o i gniew , tu akcent p ad a n a um iłow anie pieśni i m ło dzień czą m iłość. Z am iast w ojny narratorkę interesuje bardziej tytuło w a kategoria i zw iązany z n ią w ybór dalszego życia: długie i bezim ienne albo krótkie i sław etne. A chilles m usi odnaleźć w sobie dom inujący pierw iastek: albo zw ycięży w nim przestrzeń w ody przynależna bogini Tetydzie (była córk ą O keanosa) - długow ieczność, albo dziedzictw o w ojow nika w ładcy M yrm idonów Peleusa.

Postacie w prow adzane są w raz z parentez ą odautorską, np.: „Tetyda, m atka A chillesa i córka C hejrona, k róla plem ienia centaurów ” (M A, s. 5), „Chejron, król centaurów ” (M A, s. 14).

P ojaw ia się charakterystyczne dla H om era słownictwo: A pollo je s t „W Dal G odzącym ” (M A, s. 45) lub „S rebm ołukim ” (antonom azja, s. 10; też w OH, s. 8), p o d o b n ą form ułę, choć naw iązującą w yraźnie do polszczyzny odnajdziem y przy określeniu O dyseusza „krótkonogi” (M A, s. 32, 28).

N iejednokrotnie bohaterow ie m itologiczni dośw iadczają przeżyć typow ych dla człow ieka w spółczesnego. H erakles np. w ątpi w nadprzyrodzone; gdy

(9)

Eurysteus żąda przyprow adzenia łani A rtem idy o złotych rogach i brązow ych kopytkach (trzecia praca), heros otrzym uje zezw olenie samej bogini (być m oże, to j edynie j ego uspokaj aj ąca wizj a) :

Później Herakles nieraz się zastanawiał, czy ukazała mu się naprawdę [Artemida], czy tylko mu się przyśniła (OH, s. 28).

W spółcześni dziedziczą rów nież um iłow anie do plotek i potrzebę zbrukania herosów , czego dow odzi zachow anie A ugiasza oraz rozprzestrzenienie się inform acji o życiu H eraklesa u Omfale:

Królowie złotem płacili aojdom, żeby wyśmiewali syna Alkmeny, tego osiłka, co każdemu dał wywieść się w pole i na dobitkę spełniał zachcianki jakiejś azjatyckiej władczyni. A l b o w i e m l u d z i e r a d z i k p i ą z t y c h , k t ó r y m n i e s ą w s t a n i e d o r ó w n a ć (OH, s. 73; podkr. J. W.).

M aska K itka ’ H e n ry ’ego K uttnera to historia Jaya Sew arda (jego nazw isko

naw iązuje do s e a w a r d - strażnik m orza; bycie strażnikiem oznacza tu odpow ie­ dzialność za podśw iadom e) psychiatry, który w raz z przyjacielem O strendem prow adził badania nad lud zk ą podśw iadom ością. Z m orzem i podśw iadom ością łączy się rów nież K siężyc (w alcząca z A pollem H ekate to bogini now iu); w taki sposób w yznaczany je s t Jungow ski archetyp. To h istoria rozgryw ająca się w czasach niew iary w m ity, opow iedziana rok później Talbotow i, by sobie przypom nieć i uzyskać pom oc (s. 6). Jay znalazł się bow iem w sytuacji, gdy podśw iadom ość m ityczna go zniszczyła. To jedno cześn ie chw ila spełnienia obietnic, on pom ógł bliźniaczem u św iatu i teraz w ierzy, że zostanie przeniesiony w inną, dla niego p ełn ą m iłości czasoprzestrzeń. D zięki narkoanalizie potrafił odnaleźć w sobie pokłady pam ięci sw ego przodka Jazona, który trzy tysiące lat tem u n a w yspie A jaja, należącej do Kirke, zdradził H ekate w w alce z Apollem . W opow ieści p o jaw iają się fragm enty dzieła Eurypidesa. Jay/Jazon opow iada 0 sw oim pow rocie, by pozbyć się, ja k w badaniach psychoanalitycznych, kom pleksu dzieciństw a, dośw iadczyć uzdraw iającej m ocy katharsis i zm ierzyć się z A pollem (w alka nieśw iadom ości z racjonalizm em ). R ok tem u po dośw iad­ czeniach z O strendem , zapadł n a „chorobę um ysłu” (tak określa swój stan), a potem u ty ch w ybrzeży top ił się, lecz szczęśliw ie został uratow any. T en ocean to jeg o m ityczny O keanos oddzielający dw a światy: „Tonąłem w nieznanym oceanie, który om yw ał [...] obce brzegi” (s. 6). O dnalazł pam ięć przodka 1 w ypraw y, o których nie w iedział naw et, czy rzeczyw iście istniały, znał jed n ak m it (s. 8). Z resztą i w ydarzenia opow iadane zd ają się halucynacją, z których najbardziej praw dziw a pozostaje Argo. Jay je s t człow iekiem w ieku nauki, dlatego trudno m u poradzić sobie z przeżytym w ów czas wstrząsem :

(10)

Zdawało mi się, że mam dwa umysły. To, czego nie mogłem nigdy słyszeć ani widzieć jako Jay Seward, słyszałem i widziałem po tym narkotycznym doświadczeniu. Wzywało mnie morze. Ja... słyszałem czasami głos. On nie wzywał Jaya Sewarda. Wzywał Jazona. Jazona z Jolkos, Jazona z Argo. I ja byłem Jazonem. Przynajmniej miałem jego wspomnienia (s. 8).

Z czasem Jazon zdom inow ał jeg o św iadom ość. B ohater posługuje się staro- greckim , przypom ina sobie zachow ania herosa w strząsany dreszczam i i oblew a­ ny zim nym potem (s. 35). Jak Jazon zdradził M edeę, K reuzę, H ypsypillę, tak on K ianę, m ło d ą kapłankę Kirke. W tedy rów nież m im o w oli bo hater czuje napływ pięknych a pustych słów, to głos w ew nętrznego Jazona:

W dalszym ciągu byłem po części Jazonem. Nadal czułem fontanny prostych, gładkich zdań oferujących pociechę sumieniu Jaya Sewarda. Nienawidziłem jego wyrafinowanego, obłud­ nego mózgu wdzierającego się w mój. A jednak, czy argumenty, które mi oferował, były całkowicie fałszywe? Kto je wyrażał - Jay Seward czy Jazon Zdrajca? (s. 62).

Bo być m oże to w cale nie w spom nienie Jazona, a próba uspraw iedliw ienia swej postaw y w sporze H ekate - A pollo; z jednej strony rozsądek nakazyw ałby pom óc A pollinow i, to bóg słońca, w przeciw ieństw ie do H ekate - bogini m roku nocy i czarów , z drugiej jed n ak to w alka m iędzy m aszy n ą a człow iekiem . Jest to rów nież prób a zm ierzenia i połączenia się z w łasnym cieniem .

N ajw iększym przeciw nikiem Jaya/Jazona je s t Frontis, kapłan A polla w m ie­ ście H eliopolis, będący n astęp cą starego Ofiona, w iernego bogom , który stał się bezużyteczny, kiedy jak o ranny przestał być doskonały; stary kapłan przypom i­ n a Jayow i H efajstosa, którego zabił A pollo.

M łody kapłan w yróżnia się urodą, co zbliża go do w ielu legend antycznych, ale poniew aż żyje w w ieku ośw ieconym (ukończył studia; zajm ują go nauki ścisłe i teologia), dlatego nie w ierzy w bogów , a chce przede w szystkim zapa­ now ać nad ludźm i. W ie, że b ohater nie je s t Jazonem . G łosi w łasn ą teorię św iatów równoległych:

Twój świat jest światem standardowym według własnych kryteriów. Nazwijmy do dodatnim biegunem strumienia czasu. W twoim świecie występują odchylenia od normy, ale nie trwają zbyt długo. Rodzą się mutanci, zdarzają się cuda, ale nie za często i szybko przemijają. Bo one są normami t e g o świata - ujemnego bieguna strumienia czasu. [...] Być może bieg czasu waszego świata przypomina wijącą się rzekę, podczas gdy nasz wiedzie prosto, niczym kanał. I czasem oba te strumienie przecinają się. Jedno takie przecięcie, wiem o tym na pew­ no, według naszej miary czasu miało miejsce wiele pokoleń temu. [...] Zawsze, kiedy groma­ dzi się tam [w świecie ludzi - J. W.] zbyt dużo zjawisk ujemnych i strumienie czasu przecina­ ją się, zachodzi wymiana. Wasi... mutanci zostają odprowadzeni do mojego świata, tak samo jak nasze zjawiska dodatnie zostają odprowadzone do waszego, dla zachowania równowagi

(s. 42).

O pow ieść tłum aczy sobie Jay za sad ą elektrom agnesu. P rzyjm uje tę teorię, zm ienia jed y n ie znaki: ten je s t dodatni, jeg o zaś ujem ny (s. 85), poniew aż opiera

(11)

się n a braku. Teorię tę w ykorzystuje rów nież H ekate, przedstaw iając genealogię: Zeusa, A frodyty, H ery, A resa..., co w skazuje n a praw dziw ość teorii i jed n o cz e­ śnie św iadczy o m ądrości Frontisa. Z w raca uw agę, że św iaty połączyły się siedem tysięcy lat tem u, w ten sposób ludzie nadprzeciętni znaleźli się w H eliopolis, a następnie w ytw orzyli sobie św iat w łasny. C hcąc uchylić się śm ierci, rozpoczęli badania nad n o w ą rasą, czego św iadectw em są: centaury, satyry, fauny. Poniew aż jed n ak pozostaw ały one naznaczone zw ierzęcością, dlatego pracow ano dalej. W reszcie pojaw ił się A pollo - zbyt w ielki sukces. M aszyna postanow iła bow iem podporządkow ać sobie konstruktorów , co doprow adziło do walki.

Słuchając tych opow ieści, Jay przyznaje rację greckim m apom . M im o znie­ kształconego obrazu świata, pokazyw ały one ziem ię otoczo ną O keanosem , rzeką, po której w iecznie żegluje A rg o (s. 85). M odel F rontisa podtrzym uje rów nież w ątpliw ości zw iązane z ro lą bogów:

Bogowie są niebezpieczni, ale... no cóż, oni po prostu mają moce nie-dodatnie, mniej ograni­ czone w tym świecie aniżeli w twoim, z którego, być może, pochodzą (s. 43).

O łączności dw u św iatów m ów i także faun P anir (s. 29). D ostrzega jed n ak różnice m iędzy daw nym a dzisiejszym ; dziś nie m a ju ż herosów i bogów , ich pam ięć przechow u ją kroniki. P anir dostrzega rów nież elem ent niebohaterski w Jayu - jeg o ucieczka zastępuje „dum nie kroczącego h erosa” (s. 29).

M aska to dla Jay a (on je s t w tym w ypadku nauczycielem Frontisa) coś jak b y „sztuczny m ózg”, być m oże, koloid radiozotopow y zachow ujący „w zorce m yślow e i m atryce charakterologiczne pierw szej K irke” . (s. 82). H ekate zaś nazyw a m askę „lokum dla duszy K irke” (s. 71). Dzięki niej K irke sprzed trzech tysiącleci w ciąż żyje w poszczególnych sw ych kapłankach.

Jay odkryw a tajem nicę Jazona, k tó rą dostrzegła K irke, rozdw ojenie w idocz­ ne w jeg o oczach. Ich m ózgi i pam ięci są ze sobą w niezrozum iały sposób splątane; teraźniejszość łączy się z p rzy szło ścią lub przeszłością:

Jednakże ponad setkami pokoleń my dwaj ze wszystkich dzielących nas niezliczonych żywo­ tów zajmowaliśmy jedno ognisko pamięci. On [Jazon] tego nie rozumiał. Niby jak miał ro­ zumieć? Jemu myśli z mojej odległej epoki musiały wydawać się czystym obłędem. Mnie imiona Jazon i Kirke, historia statku Argonautów przynajmniej coś mówiły. Ale on... nic dziwnego, że wpadł we wściekłość i przerażenie, kiedy wymuszano na nim niechciane wspomnienia (s. 52).

O kazuje się w ięc, że przed w iekam i to Jay istniał w um yśle Jazona, dzięki czem u heros niejako w yprzedzał swój czas o trzy tysiące lat. K irke pokochała te oczy, a zatem Jay w raca nie tylko dlatego, by pom ścić sw ego przodka (Frontis i H ekate m ó w ią do niego: „synu Jazona”), by napraw ić jeg o błędy, ale rów nież z pow odu obietnicy, k tó rą H ekate złożyła kochającej K irke. Podczas seansu

(12)

z tw arzą A polla przypom ina sobie słow a bogini, w ypow iedziane przed w iekam i w łaśnie do niego, nienarodzonego, ale istniejącego w um yśle Jazona Jaya:

Dwie istoty ludzkie zamieszkują twoje ciało, Jazonie. Jedna z nich nie pozna życia przez trzy tysiące lat. Zrozumiałby prawdę moich słów lepiej niż ty, który jesteś wciąż na wpół dziku­ sem. Dla tej istoty Hellada będzie tylko wspomnieniem i nowe narody opanują jego świat (s. 69).

To pom ogło m u zrozum ieć w cześniejsze w spom nienia dręczących pytań K irke (s. 51), k tóra jak o pierw sza k obieta odtrąciła Jazona dla innego m ężczy­ zny. D la Jazona to on był cieniem pozostającym poza jeg o istotą, który z czasem zdom inow ał h erosa i sprow adził go do roli w spom nienia:

Byłem Jazonem! Byłem Jayem Sewardem! Byłem oboma tymi mężczyznami równocześnie! I przez straszliwe okamgnienie patrzyłem na wskroś umysłu nieżyjącego od trzech tysięcy lat Jazona i przez cień jego obłędu, i przez szczelinę w cieniu.

I zobaczyłem, jak w lustrze, swoją własną twarz! (s. 51).

B ohater okazuje się bezradny w obec tw arzy A pollina. Jest ona znacznie piękniejsza niż m ó w ią o tym legendy (s. 65), to tw arz nadludzka, nie-ludzka, co potw ierdzi w yznanie H ekate, że to po prostu m aszyna. W ątpliw ości budzi ju ż zbytnia obojętność bo g a n a jeg o los. A pollo je s t odległy i nieprzenikniony. R ytuał z O kiem -A polla m a zabrać m u pam ięć i w ten sposób unieszkodliw ić Jaya/Jazona. Jest to m ożliw e przez zanurzenie go w snopach prom ieni słonecz­ nych, to błyskaw ice, oślepiająca ta fla złota, k tó rą od sam ego początku postrzega jak o „upiorną i roziskrzoną m aterię” (s. 64). Tym sam ym , Jay przypom ina sobie życie Jazona: podróż z M edeą, oczekiw anie n a A rg os (to m otyw dom inujący!), w yspę, k tóra od początku je s t tak osobliw a J a k b y A jaja zw ieszała się n a skraju zasłony ukryw ającej inny św iat” (s. 67). T u w łaśnie Jazon dośw iadczał coraz częściej sw ego podw ójnego um ysłu. W alk a m iędzy A pollo a H ekate rozgryw a się ju ż w czasie tego seansu; po spłonięciu ostatniej zasłony, czyli dotarciu do sedna jeg o postaci odnajduje siebie w Złotym R unie w raz z K irke, ale za sobą czuje w szechpotężną i p rzerażającą H ekate. To H ekate ustam i K irke obw ieściła jem u (Jayow i), że A jaja podobnie ja k św iątynia A polla w H eliopolis to bram a do innego św iata, odm ów iła sobie i A pollu praw a do m iana bóstw a: „siły natury nas stw orzyły, jak o że stanow im y - m utację praw n atu ry” (s. 69). W edług H ekate, Złote R uno to m achina H efajstosa przeciw A pollo, a H ades i Olim p to m aszyny z innego św iata, nie zaś siedziby bogów (s. 71). K om pleks w ytw orzył się w tedy, gdy jak o Jazon uchylił się od w alki z pow odu ukazującej się A r g o :

Argo! Kiedy ją ujrzałem, zrozumiałem nagle, że nic mnie nie obchodziły ani Hekate, ani

Kirke, ani wszyscy inni bogowie na Olimpie. Co ja tutaj robię, chory ze strachu, walczący w cudzych bitwach, kiedy moja Argo stoi tam przy brzegu, czekając na mnie? (s. 73).

(13)

Było to m ożliw e, poniew aż składając przysięgę, Jazon pozostaw ał „niespo­ kojny, niepew ny oczekiw anych nagród i niepew ny ich w arto ści” (s. 71). Z resztą tak napraw dę przysięgę pow inien był złożyć pozostający w form ie zalążkowej w um yśle h erosa Jay. U cieczka je s t w ięc k on sekw encją niedorastania do roli. G onił go śm iech A polla. R ytuał m ający n a celu p ozbaw ienia Jaya cienia, niepokojącego elem entu Jazona doprow adził do obłaskaw ienia go (s. 84). W ten sposób dośw iadczył karthasis. S w oją sytuację próbuje w yjaśnić nie tyle p o ję­ ciem schizofrenii, choć byłoby to najłatw iejsze, ale dość skom plikow aną teo rią czasoprzestrzenną. R ozdw ojenie objęło w ięc także tradycję. M itologia, historia zachow ała bardziej chy trą i u k ład n ą część Jazona, ta d ręczona w yrzutam i sum ienia została zepchnięta w niebyt; była jed n ak n a tyle silna, by po w iekach odrodzić się w Jayu. A zatem p oza p am ięcią i św iadom ością jed n o stk o w ą istnieje rów nież podśw iadom ość zbiorow a, o której pisałam we w stępie, odw ołując się do Jungow skiego archetypu. Jay staje się w ięc p sych iatrą Jazona (s. 84). W y prow adza go z niebytu, by spotkać cień i zjednoczyć się z nim w w alce z A pollem . Jest teraz silniejszy, poniew aż przestał w ierzyć w bogów , to w iedza dała m u m ęstw o. D latego każde najbardziej zadziw iające w ydarzenie stara się zrozum ieć; oko A p o llin a to „najw yższej klasy przyrząd do sondow ania psychiki” (s. 84), teleportacja, dzięki której przeno szą się z Aj ai do bram H eliopolis, to jak ieś urządzenie m echaniczne lub „bryła substancji radioaktyw ­ nej” (s. 99), zniszczenie m urów głosem H ekate, w ydobyw ającym się z gardła starej kapłanki, Jay tłum aczy po prostu w ibracją, zn an ą choćby z Jerycha, ale na pew no nie czaram i (s. 102), Złote R uno zaś to w ykorzystanie tajem nic elektronu i syntezy ją d ra atom ow ego (s. 121). Z a w szelk ą cenę stara się „ująć rozum em rzeczyw istość tego w zm agającego się ja k burza koszm aru” (s. 99), ale chw ilam i nie je s t to m ożliw e; np. kiedy p o jaw iają się bestie z legend: centaury. I rzeczy­ w iście w ostatniej rozgryw ce potrzebuje w sparcia Jazona, stąd pojaw ia się fraza przypom inająca m odlitwę:

Jazonie, synu Ajzona, daj mi swą siłę! (s. 100).

Dzięki je g o pam ięci m oże ponow nie zdobyć Złote R uno, w ie bow iem , że P yton-D rzew o potrzebuje krwi.

M aska K irke stara się pokazać problem m itu w kategoriach science fiction - buduje św iaty rów noległe, w prow adza ludzi m utantów , którzy m o g ą poruszać

się m iędzy nim i, i doskonałą m aszynę - A polla; ten zaś p ostanaw ia podporząd­ kow ać sobie świat. To rów nież pow ieść o potędze m iłości, gdyż K irke p ok och a­ ła Jaya prześw iecającego przez oczy Jazona, i spraw dzalności boskich obietnic.

H enry K uttner je s t rów nież autorem opow iadania Pegaz)Ą:

(14)

Chcę wam opowiedzieć o Jimie Harrym Worthcie i o szkapie ze skrzydłami. Mnóstwo ludzi uważa teraz mity za zwyczajne bujdy na resorach, za bajki rozdmuchane przez starożytnych, którzy opowiadają je młodym. Każdy kraj ma swoje legendy; na przykład w Chinach słysza­ łem o smoczycach... Ale to nie ten temat, bo ja chcę wam opowiedzieć o Jimie Harrym i o zaczarowanym koniu, którego sobie zdobył (s. 45).

C hłopiec m a w sobie coś z konia, m oże dlatego że hodow ano je n a farm ie jeg o rodziców w Im perial: m a p o ciąg łą tw arz, w ruchu je s t „[chłopcem ] pełnym gracji niczym źrebię” (s. 45), ko cha konie, a n a farm ie nauczył się „chodzić w codziennym k ieracie” (s. 45). W krótce jed n ak boh ater zaczyna odstaw ać od sw ych rodziców , b rata T om a i rów ieśników . Pociąga go m arzenie, w łóczęga, chęć dotarcia do odległego Pacyfiku; lubi patrzeć n a chm ury i rozm yślać, galopow ać oraz czytać. To jeg o sposoby oderw ania się od codzienności. Sw oją D olinę zaczyna traktow ać ja k w ięzienie, „tym gorsze, że nie m iała granic” (s. 45). U m iłow anie w łóczęgi oraz rozm arzony w zrok, w zm ocnione św iadec­ tw em m atki o „zbzikow aniu” chłopca (s. 56), p ozw ala przypuszczać, że staje się on w rażliw cem /poetą. W krótce postanaw ia odnaleźć „P iegaza”, tak w ym aw ia nazw ę m itologicznego konia, ale naw et okoliczna w iedźm a, ja k m ó w ią o Tante Rush, k tóra podobno je naw et szalej, nigdy o nim nie słyszała. W tym celu H arry p ostanaw ia zdobyć górę B readloaf15. Jest on a „naga, bezw odna i stara” (s. 46), dlatego odrzucona, ale m a je d y n ą zaletę - w idać z niej drogę przez D olinę, tzn. w prow adza sposób uw olnienia. N a zboczu spotyka karła, to baśniow y po m oc­ nik: ten obiecuje m u odnalezienie uzdy, udziela rady, ja k postępow ać z Pegazem (dzięki niem u b oh ater w ie, ja k w ym aw ia się to imię):

Ale nie zapominaj, że Pegaz należy do nieba. Stanie się twoimi stopami i zabierze cię hen, daleko; stanie się twoimi oczami i ujrzysz cudowne rzeczy. Ale nie pozwól mu długo pozo­ stawać na ziemi (s. 49).

B yłaby to rola, k tó rą w m icie spełniała A tena; to ona daje B ellerofonow i w ędzidło (byłby to sposób połączenia natchnienia z m ąd rością i um iarem ). Ten szczyt to dla H arry ’ego w yzw anie; droga je s t długa i uciążliw a. Z anim j ą pokona, zniszczy farm erki i będzie m iał liczne krw aw e obtarcia (to je g o drobne ofiary). W ertykalność podróży nie odryw a go jed n ak całkiem od horyzontu. Jeszcze zanim pojaw i się Pegaz, chłopiec n a szczycie czuje w ezw anie świata:

Jima Harry’ego zaczynały świerzbić stopy i zapragnął ruszyć pieszo poprzez powietrze na zachód, za te widmowe, zamglone dale i w drugą stronę, nad Sierrę. I na północ, tam gdzie śnieżne krainy, i na południe, gdzie Meksyk i Panama; cud, że Jim Harry w tym podnieceniu nie przekroczył krawędzi szczytu, nie spadł i nie zabił się (s. 50).

(15)

W ten sposób dośw iadcza w olności od Doliny. Czuje w iatr, którego „nie zrodziły w sobie ludzkie istoty” (s. 50). W ów czas nadlatuje koń tak piękny, że zachw yciłby sam ego B oga. P rzypom ina baśniow ego jednorożca: je s t dum ny, biały, „lśnił niczym sam e gw iazdy”, grzyw a „falow ała ja k ju trze n k a”, a oczy potrafiły być płom ieniem lub oczam i dziecka (tak po eta będzie patrzył i opisy­ w ał w idziany świat) (s. 50). Jest on cudem pożądanym przez każdego człow ieka; zobaczyw szy go m ożna spokojnie um rzeć (s. 50). Do jeg o po jm ania używ a Jim cukru od Tante, który P egaz bierze pew nie za am brozję (s. 50), w opisie lotu zaś narrator odw ołuje się do w iedzy czytelników :

A mnie brak słów i talentu, by opowiedzieć o tym locie poprzez błękit, a co myślał i co czuł Jim Harry nie muszę chyba mówić (s. 51).

To dla Jim a praw dziw y Raj, który tylko archanioł m ógłby zburzyć. N a far­ mie Pegaz budzi zdziw ienie; ojciec je s t zbyt racjonalny, by uw ierzyć w jeg o istnienie, choć w eterynarz W est przytacza jak o dow ody inne w ybryki natury: dw ugłow e cielę czy dziecko z g ło w ą kozła. Pegaz staje się kuriozum , zbyt jed n ak praw dziw ym , by trafić do ZO O czy cyrku: „Stary A ndy W o rth znał się n a koniach i w iedział, że Pegaz nie m a praw a istnieć.” (s. 52). D orośli nie po trafią bow iem zaakceptow ać tego, co widzą. N aw et m atka nie je s t tym razem sprzym ierzeńcem chłopca, poniew aż uzn ała nienorm alność jeg o zachow ań. Jedynym sposobem w ykorzystania konia są w yścigi, ale do tego trzeb a odciąć m u skrzydła. T rzeba zniszczyć to, co go odróżnia i czym m oże razić, by p o zo ­ staw ić jed y n ie to, w czym je s t niedościgły. Inność pow inn a być popłatna. Pegaz potrzebuje pow ietrza i przestrzeni, dlatego dusi się w stajni, podobnie ja k Jim Harry:

Jego brat Tom stał z rozdziawioną gębą, z trudem łapiąc powietrze. A smród panujący w stajni był wszechobecny. To było wstrętne (s. 53).

Od sam ego początku zaw iązuje się silna w ięź m iędzy koniem a chłopcem : n ależ ą do siebie. C hcąc obciąć skrzydła koniow i, ojciec w ysyła Jim a z B uckiem do m iasta, w tedy po raz drugi pojaw ia się karzeł, dla B ucka autostopow icz, by zatrzym ać sam ochód i bieg w ydarzeń; dzieje się to w sposób racjonalny dla każdego człow ieka, gaśnie silnik i blo k u ją się ham ulce. Z w yk ła aw aria starego sam ochodu.

K arzeł ogłusza B ucka i radzi pow rócić Jim ow i, by uratow ać konia. Koło dom u Jim m a w ypadek, w czasie którego m iażdży stopę bez nadziei n a w y le­ czenie. Teraz rzeczyw iście Pegaz będzie jeg o nogam i. K ierunek określono jednoznacznie - teraz ju ż tylko w zw yż. Tu rów nież w zm acnia się paralela chłopca z koniem - chłopiec m a zm iażdżoną stopę, Pegaz podcięte skrzydło. N iepokojące są ostatnie zdania: jeg o palce silnie zaciskają się n a grzyw ie, by

(16)

w ostatniej fazie osłabnąć. Czy to śm ierć przypom inająca greckiego bohatera, co chciał w zlecieć n a Olim p? C zy natchnienie? A m oże poddanie się m arzeniu, o czym m ogłoby św iadczyć dośw iadczenie obracającej się Ziem i.

N arrator je s t silnie zw iązany z chłopcem ; sw o ją relację opiera n a pew nych źródłach - raz po raz podkreśla: „w iem to ”, w sytuacjach: m arzenie Jim a, dośw iadczenie niespokojnych stóp, które są przekleństw em i b łogosław ień­ stwem. Z najom ość życia skłania go jed n ak do uw agi pesym istycznej:

Wędrujesz i co gorsza, czegoś po drodze szukasz, a nie wiesz czego i możesz tego nigdy nie znaleźć (s. 46).

Posługiw anie się w narracji dru g ą o so b ą buduje w ięź z czytelnikiem i je d n o ­ cześnie chce go pouczyć. Jest to opow iadanie o poezji i jej roli w społeczeń­ stwie.

Przyw ołane teksty m iały pokazać sposób w ykorzystania m itologii greckiej w pow ieści popularnej; od zw ykłego objaśnienia i przybliżenia jej czytelnikow i (Żylińska), do w łączenia w ydarzeń m itycznych w życie postaci (Kuttner). B ohaterow ie K uttnera odczuw ają dziw ność w ydarzeń, w których uczestniczą, starają się w ięc za w szelk ą cenę je oswoić.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli wiadomo, że wszystkich kuponów jest 185 250 786, to aby dowiedzieć się ile one wszystkie kosztują należy ich ilość pomnożyć przez cenę jednego kuponu; 4

Następnie uczniowie próbują porównać warunki, w jakich żył Lucek, zanim spotkał złotą kaczkę, i warunki, jakie proponowała mu zaklęta królewna (karta pracy - załącznik

Ostatni posiłek zjadaj nie później niż dwie godziny przed snem.. Uwagi nauczyciela:.. Czy odżywiamy

Więc rozwiązał problem dla trójkąta metodami klasycznej geometrii, ale tak go to rozochociło, że odkrył, o co tak naprawdę w tym problemie chodzi, i rozwiązał go klasycznie

Jednak w tym przypadku sytuacja się odwraca, ponieważ „restauracją” jest ryba przypływająca, natomiast klientem jest wargatek sani- tarnik, który czeka aż jedzenie do

Położył się na miękkich papuciach, które mama zrobiła mi na drutach.. Spał smacznie, zwinięty

Niektó- rym może mówić coś ten czy ów przywoływany częściej epizod albo jego przysłowiowe znaczenie, jak choćby związane z opo- wieścią o podróży między Scyllą a

Arbitralność filozofii dotyczy wprawdzie pośrednio podstaw wszelkiej refleksji filozoficznej, zarazem jednak określa sens tej refleksji, który okazuje się sensem