Joanna Warońska
Mity greckie a literatura popularna
Collectanea Philologica 9, 253-267
Joan na WAROŃSKA
(Częstochowa)
MITY GRECKIE A LITERATURA POPULARNA
THE GREEK MYTHS AND POPULAR LITERA TURE
The author, in her article, makes an attempt to define the myth ion the basis o f the works o f Eliady, Czerwiński and Hrebenda, then to ponder over the presence o f the Greek myths in the 2Cfh century, to the enclave o f irrationality in the age o f rationalism. Therefore, she chooses popular literature (the t h i r d one, as it is sometimes called), and two writers Jadwiga Żylińska and Henry Kuttner. The Polish authoress tries to get young people familiar with the Greek mythology through rationalising and treatment o f the myth like a legend or an adventure, whereas the American writer creates p a l i m p s e s t s (according to Genette's terminology), in which mythical stories still function as the active hypotext.
Irracjonalność w racjonalności. T em at konferencji brzm i niem al ja k p o d ręcznikow y przykład eon traditio in adiectivo, który m ożna odnieść do w sp ół czesności, gdy, ja k zauw ażył Stanisław Lem , rozpow szechniła się m itologia nauki i jednocześnie uw yraźniła się szczelina: rzeczyw istość w y pełn iają m aszyny, kom putery (konstrukty rozum u), a jedn ocześn ie rozw ijają się parana- uki: parapsychologia, param edycyna czy w różbiarstw o.
W ydaje się rów nież, że tem at naszego spotkania doskonale oddaje kondycję mitu. Jest to działalność pierw otna, której p o dstaw ą jest: „czynnik racjonalny, sw ego rodzaju pram atryca zdarzeń sensow nych”1. W swej definicji M arcin C zerw iński podkreśla racjonalność w bezracjonalności; je s t to prób a o panow a nia św iata za p o m o cą struktur rozum ow ych. Jednocześnie dokładna analiza m itów w ykazuje obecność elem entów groteskow ych, łączących heterogeniczne sfery św iata, hybryd, których sens nie zaw sze m ożna uchw ycić. N a m it m ożna w ięc spojrzeć z dw u perspektyw : racjonalny św iat i opow ieść w ym ykająca się klasyfikacjom lub św iat chaosu, budzący grozę i przerażenie, oraz narracja, która pow inna przynieść ulgę. A m biw alentność m itu podkreślał Erazm Kuźma:
Zwykle uważa się, że mit jest formą myślenia prelogicznego, jest irracjonalny i spontaniczny, pojawia się jednak i sąd przeciwny: mit jest racjonalizacją pierwotnych doznań świata, a dzisiaj jest racjonalnym sposobem sterowania świadomością społeczną2.
M it zm ienia sw ą naturę w raz z przem ianam i kultury; i tak w M łodej Polsce traktow ano go jak o irracjonalność (tzn. intuicyjność)3, w m iędzyw ojniu był on racjonalny w nadaw aniu, ale w odbiorze w inien spraw iać w rażenie irracjonalne go, naturalnego4, w spółcześnie zaś dyskusja ta nieco osłabła, poniew aż m item je s t ju ż sam a racjonalność jak o konstrukt podm iotu. M im o nierozw iązanej dyskusji - racjonalne czy irracjonalne, w ydaje się, że m it pojaw ia się w raz z nieznanym , niezrozum iałym . W spółcześnie rozróżnia się: m ityzację - jak o spontaniczną działalność jednostk i, i m itologizację, czyli sztuczne i k onw encjo nalne przeinaczanie św iata5.
W ydaje się, że najbardziej podatn a n a działalność m ito lo g iz u ją c ą je st litera tu ra popularna (celow o unikam tu określenia literatura niska, nie tylko z pow odu niebezpieczeństw a hierarchizacji, ale rów nież w skutek p odobieństw a do term inu „kultura n isk a”6, k tóra jak o b y pozbaw iona by ła w ertykalności); dochodzi tu do uaktyw nienia m itu rynku7 przez w ieloznaczność w ykorzystyw anego języka, system edukacyjny oraz w łaściw ości środow isk, z których rekrutuje się publicz ność. W edług S tanisław a C ieniaw y, literatura p opularna służy nie tylko rozryw ce, ale jednocześnie „utw ierdza m entalność <człow ieka cyw ilizow anego>”8, przy czym jed n o stk a cyw ilizow ana pozostaje w opozycji do praw dziw ej kultury. Podobne stanow isko prezentuje R oland B arthes; to w łaśnie kultura m asow a przechow uje sposoby pow staw ania m itów . D zieje się tak w skutek braku problem atyzacji i p ozbaw ienia ję z y k a dyskursyw ności9 (byłby to w ięc J ę z y k skradziony”). P oza idolam i rynku obecne są tu rów nież idole plem ienia, jaskini, rzadziej teatru (te są ju ż św iadom ą m anipu lacją innym i). T rzeba pam iętać rów nież, że nie m a epok w olnych od m itów .
S w oją uw agę chciałabym je d n a k ograniczyć do pojaw iających się w literatu rze popularnej m itów greckich. O dgryw ają one po d w ó jn ą rolę: z jednej strony
2 E. К u ź m a, Mit w literaturze, mitotwórstwo, [w:] Słownik literatury polskiej XX wieku, red. A. Brodzka, M. Puchalska, M. Semczuk, A. Sobolewska, E. Szary-Matywiecka, Wrocław 1992, s. 636.
3 Ibidem, s. 639. 4 Ibidem, s. 642.
5 Podobne rozróżnienie wprowadza Stanisław Cieniawa, mówiąc w odniesieniu do twórczości Genete’a o mitologizacji, tj. wyjaśnianiu i tuszowaniu swego życia przez rozpowszechniony mit, oraz mityzacji, czyli subiektywnym wyobrażeniu idealnym, „nadwartościowaniu”; S. C i e n i a wa, Mit Raju i raj mitu, Poznań 1993, s. 16.
6 Ibidem, s. 35. 7 Określenie F. Bacona. 8 S. С i e n i a w a, op. cit., s. 20. 9 М. С z e r w i ń s к i, op. cit., s. 145.
stają się elem entem kultury przedm iotow ej, nabyw anej w szkole, z drugiej tw o rz ą kulturę podm iotow ą poszczególnych bohaterów . Pierw szy sposób obecności m itów pokażę n a przykładzie utw orów Jadw igi Ż ylińskiej, która przede w szystkim chce w drożyć czytelnika w cyw ilizację, niejednokrotnie pragnie zracjonalizow ać to, co jej zdaniem w ydaje się dziś irracjonalne, by w ten sposób zniw elow ać różnicę m iędzy w spółczesnym o db io rcą a człow iekiem antycznym . D rugi sposób istnienia m itów zilustruję przykładem bohaterów H en ry ’ego K uttnera, którzy podejm u ją trud reinterpretow ania św iata lub znanego m itu. W ydaje się rów nież, że dw ie grupy tekstów różni sposób osadze n ia m itologiczności, co m ożna porów nać do różnic m iędzy fan tasty ką a fanta- stycznością10. G rupa pierw sza przypom ina fantastykę (baśń, science fiction): czasoprzestrzeń je s t bezpieczna d la bohatera i czytelnika, poniew aż m iędzy tym i obszaram i nie m a żadnych pom ostów , żadnych tajnych przejść. Inaczej w ygląda św iat K uttnera, gdzie bohaterow ie odczuw ają strach, przerażenie w obec n ie przew idyw alnego .
Jadw iga Ż ylińska11 je s t autorką w ielu książek podejm ujących tem at m itów . N ajczęściej stara się w yjaśnić obecne w języ k u sform ułow ania: nitka A riadny, prace H erkulesa, pięta A chillesa czy w reszcie, co to znaczy być Ikarem . B ohate row ie greccy s ą jed y n ie sym bolam i, reprezentu ją pew ne stany i zachow ania. W spółcześni, naw et je ś li nie p am iętają konkretnych m itów , z n a ją poszczególne postacie z naw iązań (H eraklesa choćby z O dy do m łodości). A chilles istnieje w ięc w naszej św iadom ości nie dzięki odw adze czy „bezm yślnem u okrucień stw u”, ale przez w spólnotę ze słabością ludzką.
A utorka chce nie tylko podać w yjaśnienia zw rotów językow ych, ale je d n o cześnie przybliżyć czytelnikow i um ysłow ość starożytnych. Swoje opow ieści buduje w sposób uniem ożliw iający przeniknięcie m itów do w spółczesności (poza om ów ionym sposobem naw iązań językow ych). N iejednokrotnie historie zaw ierają elem enty przypom inające baśniow e frazy początku; w yjątkow ość zaślubin T etydy i P eleusa podkreśla Ż ylińska fo rm u łą - „były to bow iem czasy” :
Były to czasy, kiedy bogowie i boginie nieraz zstępowali z Olimpu i w przebraniu wędrowali po ziemi, a nawet brali udział w wojnach, zawodach i weselach śmiertelników, nigdy jednak przedtem ani potem nie wystąpili tak licznie jak na weselu Tetydy (MA, s. 8).
10 Zob. E. Z a r y с h, Fantastyka w utworach E.T.A. Hoffmanna, „Teksty Drugie” 5 (1998), s. 54-56.
11 Przywołam następujące teksty autorki: J. Ż y l i ń s k a , Młodość Achillesa, ilustr. J. Tow- pik, Warszawa 1976 (MA); e a d e m , Opowieść o Heraklesie, ilustr. J. Towpik, Warszawa 1976
(OH); e a d e m , Tezeusz i Ariadna, ilustr. J. Towpik, Warszawa 1976 (TiA); e a d e m , Wy prawa po złote runo, ilustr. J. Towpik, Warszawa 1974 ( WpZR); e a d e m , Mistrz Dedal, ilustr.
Podobnie w O pow ieści o H erkulesie, pisząc o kolejnym zadaniu - przypro w adzeniu trzody G eriona, króla T artessos, wyjaśnia:
Były to bowiem czasy, kiedy bogactwo mierzyło się ilością stad i trzód (OH, s. 51).
A lbo ja k w W yprawie p o zło te runo przez form ułę: „w ow ym czasie”
(W pZR, s. 6).
W edług niej to epoka zam knięta, której św iadectw em są prace archeologicz ne. Punktem w yjścia dla M istrza D edala po za św iadectw em literackim stają się odkrycia sir A rthura Evansa, który w 1900 r. rozpoczął w ykopaliska pod K nossos. N ieznane p ozostają jed y n ie przyczyny zagłady m iasta - barbarzyńcy bądź żyw ioł. W iedząc o tych ograniczeniach, narrato r w ystępujący w form ie m y chce oprow adzić czytelnika po śladach zaginionego św iata (M D, s. 8). M ity są takim śladem ; to przeobrażona historia:
Idąc tropami mitów i legend greckich, wciąż od nowa odkrywamy rzeczywiste zdarzenia i poczynania ludzi żyjących przed tysiącami lat. Czas zmienił ich w herosów, a dzieła przez nich dokonane żyją w sztuce i po dziś dzień promieniują blaskiem ( WpZR, s. 69).
Inform acje o w ykopaliskach są rów nież obecne w opow ieści o D edalu, który n a w ieść o zagładzie K rety w w yniku trzęsienia ziem i odpłynął z Sycylii n a Sardynię i w ybudow ał tu cytadelę dla Jolaosa (prace prow adził profesor Lilliu; on rów nież określił w iek drew na n a X IV w. p.n.e.).
N arratorka, choć je s t obecna w opow ieściach, pełni jed n ak in n ą rolę niż tra dycyjni bajarze, którzy w ten sposób w zm acniali w iarę w praw dziw ość op o w ieści. Pierw sze zdanie książki M istrz D ed a l to pró ba naw iązania kontaktu z m łodym słuchaczem (to jednocześnie pow rót do kultury m ów ionej):
Czy chcecie posłuchać legendy o Dedalu, słynnym budowniczym Labiryntu, co uprawiał rzemiosło kowalskie i skonstruował pierwszy statek unoszący się w powietrzu? (MD, s. 5).
N arratork a ujaw nia się w płaszczyźnie bliskiej czytelnikow i, zachow ując dystans w obec czasów H om era i św iata w ydarzeń. W M łod ości A chillesa pojaw ia się n a końcu, by zaśw iadczyć A chillesow e życie po życiu. W p rzeci w ieństw ie jed n ak do H om era, który dow odził w Odysei, że b ohater znajduje się w Erebie, i legendy podającej, że m atka zaniosła jeg o duszę n a w yspę Leuke u źródeł D unaju (gdzie znajduje się posąg ku jeg o czci), skąd w relacji Pauza- niasza doch odzą odgłosy w alki i pieśni H om erow e w w ykonaniu A chillesa, narratorka mówi:
Mijały wieki. Inne głosy, inne echa zagłuszyły śpiew Achillesa.
Płynąc z Konstancy przez Bosfor na Morze Śródziemne nie mogłam wyłowić z huku fal i warkotu motorów głosu Achillesa, którego sama Kaliope uczyła śpiewać (MA, s. 56).
N arratork a nie kw estionuje praw dziw ości m itów i legend, a pokazuje je d y nie zm ianę m entalności człow ieka; to cyw ilizacja zagłuszyła m it. W yb iera w ięc św iadectw o zm ysłów a nie tradycji, m im o zastrzeżenia, że m oże ono w ynikać z ułom ności. Swój pobyt n a K recie nazyw a turystycznym , co zgodnie z k lasy fi k ac ją bad ającą relacje człow iek - św iat12 w skazuje n a jej brak uległości w obec św iata zw iedzanego i jednocześnie chęć, by przestrzeń ta sprostała jej oczekiw a niom:
Wędrowałam śladami dawnych mitów, jak ongi wędrował Tezeusz po Labiryncie prowadzo ny czerwoną nicią z czarodziejskiego kłębka Ariadny, z którego wysnułam dla Was tę opo wieść (TM, s. 59).
W opow ieściach ujaw nia sw ą znajom ość m itów , uprzedzając w ydarzenia, poniew aż je s t członkiem cyw ilizacji; w O pow ieści o H eraklesie pisze:
Nie wiedział Herakles, że nigdy nie przestąpi progu sali tronowej w Mykenach ani w Tiryn- sie. Że chociaż wykona dwanaście prac, jakie Eurysteus mu zleci, nie odzyska dziedzictwa Alkmeny, ani nie otrzyma Admete za żonę. Zdobędzie za to sławę herosa, a imię jego będzie żyło tak długo, jak długo będzie trwała pamięć o starożytnej Helladzie ( OH, s. 20).
Ż ylińska raz po raz pow ołuje się na H om era, to fundam ent, n a którym b u duje sw ą opow ieść, oraz św iadectw a innych pisarzy starożytnych, tak ja k w M istrzu Dedalu. C zerpie z nich przede w szystkim przebieg w ydarzeń, fabułę, nie zaś m otyw acje. Jednocześnie ich uspraw iedliw ia. N adprzyrodzoność (boskość) bohaterów , np. u H om era, pow stała przez upływ czasu i rozpo w szechnione w śród ludu legendy:
Albowiem Homer żył pół tysiąca lat potem, jak Achilles wyruszył pod Troję, i legenda zmie niła niejednego herosa pradawnej Hellady w półboga i niejedną królową-arcykapłankę w boginię (MA, s. 5-6).
D latego sam a podaje inne, bardziej racjonalne źródła: nereidy są w edług niektórych „kapłankam i ze św iątyni w Jo lk os” (M A, s. 9), boskość A riadny w ynika z pow szechnego nazyw ania jej N im fą ( Ti A. s. 13), dlatego i w jej opow ieści Tezeusz postrzega j ą ja k rzeźbę, boginię (istota doskonała, boska). Podaje rów nież nieco inne pow ody w ojny trojańskiej: to chęć zdobycia bogatej Troi i dostępu do M orza C zarnego, co pozw oliłoby prow adzić handel z A z ją
(M A, s. 25-2 6 ).
Odkrycie cyrkla, pierw szy w ynalazek D edala, zostało zm itologizow ane przez sam ego bohatera; w odpow iedzi n a pytanie kow ala o pochodzenie pom ysłu:
12 Por. klasyfikacja Z. Baumana w: P. K o w a l s k i , Odyseje nasze byle jakie. Droga, prze
- Atena mi podpowiedziała - odparł Dedal, m r u ż ą c jedno oko (MD, s. 11; podkr. J. W.).
T ak ju ż pozostało i ja k podaje narrator:
Atena nadal opiekowała się Dedalem i wyjawiała coraz nowe tajemnice rzemiosła kowalskie go, sztuki kamieniarskiej, a nawet podpowiedziała sposób przyrządzania kleju stolarskiego
(MD, s. 11-12).
M rużenie oka m oże prow adzić do przekonania, że i sam D edal nie traktuje pow ażnie A teny; je s t ona m oże jed y n ie sym bolem /personifikacją m ądrości.
N ato m iast Tezeusz i A riadna to pró ba zm ierzenia się z podaniem o M in otau rze; w rozm aitych relacjach to: potw ór, brązow y Strażnik G rodu, B iały Byk ( TiA, s. 7). W odczytaniu Żylińskiej to opow ieść o m icie dawnej Krety, której w yznacznikiem , zgodnie z przepow iednią, je s t M inotaur (TiA, s. 39). Teom esa, kapłanka B ogini K siężyca zdaje sobie bow iem spraw ę, że sytuacja sprzed osiem nastu lat (nałożenie haraczu) je s t ju ż nieadekw atna do sytuacji politycznej; dziś K reta nie pokona A ten, bo „K reta żyje tylko pozorem daw nej św ietności”
(TiA, s. 15). K im je s t M inotaur? N a tak postaw ione przez T ezeusza pytanie
A riadna odpowie:
- Być może, nie ma go wcale (TiA, s. 24).
T ezeusz dośw iadcza pustki labiryntu, stoi przed problem em niem alże p uste go nieba. N a szczęście M inotaur się zjaw ia, a raczej przybyw a strażnik Tauros ukryty pod je g o m aską. On broni daw nego m itu św ietności K rety i usp raw ied li w ia działania Tezeusza. W przeciw nym bow iem razie cała w ypraw a okazałaby się bezsensow na. A riadna zdradza T ezeuszow i sekret zakładników , którzy po dziew ięciu latach byli wolni:
Być może, urzekła ich Kreta. Nasz sposób życia. Nasze miasta-ogrody, nasza sztuka i sława, jaką zdobywali na zawodach (TiA, s. 37).
D ośw iadcza tego rów nież Tezeusz:
Kto raz stanął na Krecie, nigdy nie zdoła jej zapomnieć. To nie Minotaur pożerał zakładni ków, lecz urok Krety trzymał ich na uwięzi. Kłębek Ariadny [...]. Wyszedłem z labiryntu, a tęsknię, ażeby tam wrócić (TiA, s. 47).
M inotaurem pożerającym ludzi je s t w ięc niebezpieczny ląd, który przez piękno i stopień rozw oju zabierał G recji m ieszkańców , lub tajem nica, niepozna- ne, o czym Ż ylińska pisze w M istrzu Dedalu. I tu przeznaczenie labiryntu pozostaje tajem nicą; dla jed n y ch to siedziba królow ej, dla innych skarbiec lub pom ieszczenie/w ięzienie dla B iałego B yka Posejdona.
R ów nież zastanaw iając się nad przyczynam i w ypraw y argonautów , n arra to rk a podaje m otyw y niew ystępujące w legendzie: złoto zbierane w rzece Fazis oraz chęć p oznania św iata i „przeżycia W ielkiej Przygody, ja k ą je s t każda w ypraw a w N ieznane” ( WpZR. s. 6). W ypraw a do K olchidy okazuje się zada niem , jak ie m u szą spełnić bohaterow ie baśni ubiegający się o rękę królew ny lub część posiadłości.
Stara się rów nież zracjonalizow ać pogłoski o Sm oku strzegącym Złotego R una oraz o Flarpiach gnębiących króla Fineusa:
Możliwe więc, że były to niewiasty służebne, nasłane przez wrogów Fineusa, a nie żadne stwory - powątpiewali Argonauci. Tak czy owak obiecali Fineusowi uwolnić go od Fiarpii, kimkolwiek były. Zaczaili się w ukryciu i gdy potwory się zjawiły wyskoczyli z mieczami i przepędzili je z pałacu. Później opowiadali, że były to pół-ptaki, pół-kobiety, które tak na straszyli, że uciekły aż na Kretę, gdzie miały swoją norę ( WpZR, s. 22-23).
W w ytw arzaniu poszczególnych w ersji m itów w a żn ą rolę p ełn ią narracje, często fantastyczne, uzależnione od osoby opow iadającej. Taki je s t rodow ód opow ieści o w ypraw ie A rgonautów . N arratorka m ów i o starym człow ieku, który siadał w cieniu łodzi i opow iadał o Jazonie, nieco rozm ijając się z prawdą:
W opowieści starego człowieka Jazon bynajmniej nie zrezygnował z próby, przed jaką po stawił go król Ajetes, lecz ujarzmił ogniem ziejące byki, zaorał pole i dzięki cudownemu eliksirowi Medei pokonał Zasianych Ludzi, którzy wzeszli z zębów smoczych. Stugłowa Straż przed świątynią Aresa zmieniła się w jego opowieści w smoka o wężowych zwojach, co nigdy nie spał i czuwał przy Dębie ze Złotym Runem. Wszystkie legendy o wyprawach mor skich, krążące po Morzu Śródziemnym znalazły się w opowieści o wyprawie Argonautów, co odwagą i chytrością pokonywali ludzi, bestie i skały podwodne ( WpZR, s. 65).
M łodość A chillesa to utw ór alternatyw ny dla Iliady.; tam ta opiew ała o kru
cieństw o i gniew , tu akcent p ad a n a um iłow anie pieśni i m ło dzień czą m iłość. Z am iast w ojny narratorkę interesuje bardziej tytuło w a kategoria i zw iązany z n ią w ybór dalszego życia: długie i bezim ienne albo krótkie i sław etne. A chilles m usi odnaleźć w sobie dom inujący pierw iastek: albo zw ycięży w nim przestrzeń w ody przynależna bogini Tetydzie (była córk ą O keanosa) - długow ieczność, albo dziedzictw o w ojow nika w ładcy M yrm idonów Peleusa.
Postacie w prow adzane są w raz z parentez ą odautorską, np.: „Tetyda, m atka A chillesa i córka C hejrona, k róla plem ienia centaurów ” (M A, s. 5), „Chejron, król centaurów ” (M A, s. 14).
P ojaw ia się charakterystyczne dla H om era słownictwo: A pollo je s t „W Dal G odzącym ” (M A, s. 45) lub „S rebm ołukim ” (antonom azja, s. 10; też w OH, s. 8), p o d o b n ą form ułę, choć naw iązującą w yraźnie do polszczyzny odnajdziem y przy określeniu O dyseusza „krótkonogi” (M A, s. 32, 28).
N iejednokrotnie bohaterow ie m itologiczni dośw iadczają przeżyć typow ych dla człow ieka w spółczesnego. H erakles np. w ątpi w nadprzyrodzone; gdy
Eurysteus żąda przyprow adzenia łani A rtem idy o złotych rogach i brązow ych kopytkach (trzecia praca), heros otrzym uje zezw olenie samej bogini (być m oże, to j edynie j ego uspokaj aj ąca wizj a) :
Później Herakles nieraz się zastanawiał, czy ukazała mu się naprawdę [Artemida], czy tylko mu się przyśniła (OH, s. 28).
W spółcześni dziedziczą rów nież um iłow anie do plotek i potrzebę zbrukania herosów , czego dow odzi zachow anie A ugiasza oraz rozprzestrzenienie się inform acji o życiu H eraklesa u Omfale:
Królowie złotem płacili aojdom, żeby wyśmiewali syna Alkmeny, tego osiłka, co każdemu dał wywieść się w pole i na dobitkę spełniał zachcianki jakiejś azjatyckiej władczyni. A l b o w i e m l u d z i e r a d z i k p i ą z t y c h , k t ó r y m n i e s ą w s t a n i e d o r ó w n a ć (OH, s. 73; podkr. J. W.).
M aska K itka ’ H e n ry ’ego K uttnera to historia Jaya Sew arda (jego nazw isko
naw iązuje do s e a w a r d - strażnik m orza; bycie strażnikiem oznacza tu odpow ie dzialność za podśw iadom e) psychiatry, który w raz z przyjacielem O strendem prow adził badania nad lud zk ą podśw iadom ością. Z m orzem i podśw iadom ością łączy się rów nież K siężyc (w alcząca z A pollem H ekate to bogini now iu); w taki sposób w yznaczany je s t Jungow ski archetyp. To h istoria rozgryw ająca się w czasach niew iary w m ity, opow iedziana rok później Talbotow i, by sobie przypom nieć i uzyskać pom oc (s. 6). Jay znalazł się bow iem w sytuacji, gdy podśw iadom ość m ityczna go zniszczyła. To jedno cześn ie chw ila spełnienia obietnic, on pom ógł bliźniaczem u św iatu i teraz w ierzy, że zostanie przeniesiony w inną, dla niego p ełn ą m iłości czasoprzestrzeń. D zięki narkoanalizie potrafił odnaleźć w sobie pokłady pam ięci sw ego przodka Jazona, który trzy tysiące lat tem u n a w yspie A jaja, należącej do Kirke, zdradził H ekate w w alce z Apollem . W opow ieści p o jaw iają się fragm enty dzieła Eurypidesa. Jay/Jazon opow iada 0 sw oim pow rocie, by pozbyć się, ja k w badaniach psychoanalitycznych, kom pleksu dzieciństw a, dośw iadczyć uzdraw iającej m ocy katharsis i zm ierzyć się z A pollem (w alka nieśw iadom ości z racjonalizm em ). R ok tem u po dośw iad czeniach z O strendem , zapadł n a „chorobę um ysłu” (tak określa swój stan), a potem u ty ch w ybrzeży top ił się, lecz szczęśliw ie został uratow any. T en ocean to jeg o m ityczny O keanos oddzielający dw a światy: „Tonąłem w nieznanym oceanie, który om yw ał [...] obce brzegi” (s. 6). O dnalazł pam ięć przodka 1 w ypraw y, o których nie w iedział naw et, czy rzeczyw iście istniały, znał jed n ak m it (s. 8). Z resztą i w ydarzenia opow iadane zd ają się halucynacją, z których najbardziej praw dziw a pozostaje Argo. Jay je s t człow iekiem w ieku nauki, dlatego trudno m u poradzić sobie z przeżytym w ów czas wstrząsem :
Zdawało mi się, że mam dwa umysły. To, czego nie mogłem nigdy słyszeć ani widzieć jako Jay Seward, słyszałem i widziałem po tym narkotycznym doświadczeniu. Wzywało mnie morze. Ja... słyszałem czasami głos. On nie wzywał Jaya Sewarda. Wzywał Jazona. Jazona z Jolkos, Jazona z Argo. I ja byłem Jazonem. Przynajmniej miałem jego wspomnienia (s. 8).
Z czasem Jazon zdom inow ał jeg o św iadom ość. B ohater posługuje się staro- greckim , przypom ina sobie zachow ania herosa w strząsany dreszczam i i oblew a ny zim nym potem (s. 35). Jak Jazon zdradził M edeę, K reuzę, H ypsypillę, tak on K ianę, m ło d ą kapłankę Kirke. W tedy rów nież m im o w oli bo hater czuje napływ pięknych a pustych słów, to głos w ew nętrznego Jazona:
W dalszym ciągu byłem po części Jazonem. Nadal czułem fontanny prostych, gładkich zdań oferujących pociechę sumieniu Jaya Sewarda. Nienawidziłem jego wyrafinowanego, obłud nego mózgu wdzierającego się w mój. A jednak, czy argumenty, które mi oferował, były całkowicie fałszywe? Kto je wyrażał - Jay Seward czy Jazon Zdrajca? (s. 62).
Bo być m oże to w cale nie w spom nienie Jazona, a próba uspraw iedliw ienia swej postaw y w sporze H ekate - A pollo; z jednej strony rozsądek nakazyw ałby pom óc A pollinow i, to bóg słońca, w przeciw ieństw ie do H ekate - bogini m roku nocy i czarów , z drugiej jed n ak to w alka m iędzy m aszy n ą a człow iekiem . Jest to rów nież prób a zm ierzenia i połączenia się z w łasnym cieniem .
N ajw iększym przeciw nikiem Jaya/Jazona je s t Frontis, kapłan A polla w m ie ście H eliopolis, będący n astęp cą starego Ofiona, w iernego bogom , który stał się bezużyteczny, kiedy jak o ranny przestał być doskonały; stary kapłan przypom i n a Jayow i H efajstosa, którego zabił A pollo.
M łody kapłan w yróżnia się urodą, co zbliża go do w ielu legend antycznych, ale poniew aż żyje w w ieku ośw ieconym (ukończył studia; zajm ują go nauki ścisłe i teologia), dlatego nie w ierzy w bogów , a chce przede w szystkim zapa now ać nad ludźm i. W ie, że b ohater nie je s t Jazonem . G łosi w łasn ą teorię św iatów równoległych:
Twój świat jest światem standardowym według własnych kryteriów. Nazwijmy do dodatnim biegunem strumienia czasu. W twoim świecie występują odchylenia od normy, ale nie trwają zbyt długo. Rodzą się mutanci, zdarzają się cuda, ale nie za często i szybko przemijają. Bo one są normami t e g o świata - ujemnego bieguna strumienia czasu. [...] Być może bieg czasu waszego świata przypomina wijącą się rzekę, podczas gdy nasz wiedzie prosto, niczym kanał. I czasem oba te strumienie przecinają się. Jedno takie przecięcie, wiem o tym na pew no, według naszej miary czasu miało miejsce wiele pokoleń temu. [...] Zawsze, kiedy groma dzi się tam [w świecie ludzi - J. W.] zbyt dużo zjawisk ujemnych i strumienie czasu przecina ją się, zachodzi wymiana. Wasi... mutanci zostają odprowadzeni do mojego świata, tak samo jak nasze zjawiska dodatnie zostają odprowadzone do waszego, dla zachowania równowagi
(s. 42).
O pow ieść tłum aczy sobie Jay za sad ą elektrom agnesu. P rzyjm uje tę teorię, zm ienia jed y n ie znaki: ten je s t dodatni, jeg o zaś ujem ny (s. 85), poniew aż opiera
się n a braku. Teorię tę w ykorzystuje rów nież H ekate, przedstaw iając genealogię: Zeusa, A frodyty, H ery, A resa..., co w skazuje n a praw dziw ość teorii i jed n o cz e śnie św iadczy o m ądrości Frontisa. Z w raca uw agę, że św iaty połączyły się siedem tysięcy lat tem u, w ten sposób ludzie nadprzeciętni znaleźli się w H eliopolis, a następnie w ytw orzyli sobie św iat w łasny. C hcąc uchylić się śm ierci, rozpoczęli badania nad n o w ą rasą, czego św iadectw em są: centaury, satyry, fauny. Poniew aż jed n ak pozostaw ały one naznaczone zw ierzęcością, dlatego pracow ano dalej. W reszcie pojaw ił się A pollo - zbyt w ielki sukces. M aszyna postanow iła bow iem podporządkow ać sobie konstruktorów , co doprow adziło do walki.
Słuchając tych opow ieści, Jay przyznaje rację greckim m apom . M im o znie kształconego obrazu świata, pokazyw ały one ziem ię otoczo ną O keanosem , rzeką, po której w iecznie żegluje A rg o (s. 85). M odel F rontisa podtrzym uje rów nież w ątpliw ości zw iązane z ro lą bogów:
Bogowie są niebezpieczni, ale... no cóż, oni po prostu mają moce nie-dodatnie, mniej ograni czone w tym świecie aniżeli w twoim, z którego, być może, pochodzą (s. 43).
O łączności dw u św iatów m ów i także faun P anir (s. 29). D ostrzega jed n ak różnice m iędzy daw nym a dzisiejszym ; dziś nie m a ju ż herosów i bogów , ich pam ięć przechow u ją kroniki. P anir dostrzega rów nież elem ent niebohaterski w Jayu - jeg o ucieczka zastępuje „dum nie kroczącego h erosa” (s. 29).
M aska to dla Jay a (on je s t w tym w ypadku nauczycielem Frontisa) coś jak b y „sztuczny m ózg”, być m oże, koloid radiozotopow y zachow ujący „w zorce m yślow e i m atryce charakterologiczne pierw szej K irke” . (s. 82). H ekate zaś nazyw a m askę „lokum dla duszy K irke” (s. 71). Dzięki niej K irke sprzed trzech tysiącleci w ciąż żyje w poszczególnych sw ych kapłankach.
Jay odkryw a tajem nicę Jazona, k tó rą dostrzegła K irke, rozdw ojenie w idocz ne w jeg o oczach. Ich m ózgi i pam ięci są ze sobą w niezrozum iały sposób splątane; teraźniejszość łączy się z p rzy szło ścią lub przeszłością:
Jednakże ponad setkami pokoleń my dwaj ze wszystkich dzielących nas niezliczonych żywo tów zajmowaliśmy jedno ognisko pamięci. On [Jazon] tego nie rozumiał. Niby jak miał ro zumieć? Jemu myśli z mojej odległej epoki musiały wydawać się czystym obłędem. Mnie imiona Jazon i Kirke, historia statku Argonautów przynajmniej coś mówiły. Ale on... nic dziwnego, że wpadł we wściekłość i przerażenie, kiedy wymuszano na nim niechciane wspomnienia (s. 52).
O kazuje się w ięc, że przed w iekam i to Jay istniał w um yśle Jazona, dzięki czem u heros niejako w yprzedzał swój czas o trzy tysiące lat. K irke pokochała te oczy, a zatem Jay w raca nie tylko dlatego, by pom ścić sw ego przodka (Frontis i H ekate m ó w ią do niego: „synu Jazona”), by napraw ić jeg o błędy, ale rów nież z pow odu obietnicy, k tó rą H ekate złożyła kochającej K irke. Podczas seansu
z tw arzą A polla przypom ina sobie słow a bogini, w ypow iedziane przed w iekam i w łaśnie do niego, nienarodzonego, ale istniejącego w um yśle Jazona Jaya:
Dwie istoty ludzkie zamieszkują twoje ciało, Jazonie. Jedna z nich nie pozna życia przez trzy tysiące lat. Zrozumiałby prawdę moich słów lepiej niż ty, który jesteś wciąż na wpół dziku sem. Dla tej istoty Hellada będzie tylko wspomnieniem i nowe narody opanują jego świat (s. 69).
To pom ogło m u zrozum ieć w cześniejsze w spom nienia dręczących pytań K irke (s. 51), k tóra jak o pierw sza k obieta odtrąciła Jazona dla innego m ężczy zny. D la Jazona to on był cieniem pozostającym poza jeg o istotą, który z czasem zdom inow ał h erosa i sprow adził go do roli w spom nienia:
Byłem Jazonem! Byłem Jayem Sewardem! Byłem oboma tymi mężczyznami równocześnie! I przez straszliwe okamgnienie patrzyłem na wskroś umysłu nieżyjącego od trzech tysięcy lat Jazona i przez cień jego obłędu, i przez szczelinę w cieniu.
I zobaczyłem, jak w lustrze, swoją własną twarz! (s. 51).
B ohater okazuje się bezradny w obec tw arzy A pollina. Jest ona znacznie piękniejsza niż m ó w ią o tym legendy (s. 65), to tw arz nadludzka, nie-ludzka, co potw ierdzi w yznanie H ekate, że to po prostu m aszyna. W ątpliw ości budzi ju ż zbytnia obojętność bo g a n a jeg o los. A pollo je s t odległy i nieprzenikniony. R ytuał z O kiem -A polla m a zabrać m u pam ięć i w ten sposób unieszkodliw ić Jaya/Jazona. Jest to m ożliw e przez zanurzenie go w snopach prom ieni słonecz nych, to błyskaw ice, oślepiająca ta fla złota, k tó rą od sam ego początku postrzega jak o „upiorną i roziskrzoną m aterię” (s. 64). Tym sam ym , Jay przypom ina sobie życie Jazona: podróż z M edeą, oczekiw anie n a A rg os (to m otyw dom inujący!), w yspę, k tóra od początku je s t tak osobliw a J a k b y A jaja zw ieszała się n a skraju zasłony ukryw ającej inny św iat” (s. 67). T u w łaśnie Jazon dośw iadczał coraz częściej sw ego podw ójnego um ysłu. W alk a m iędzy A pollo a H ekate rozgryw a się ju ż w czasie tego seansu; po spłonięciu ostatniej zasłony, czyli dotarciu do sedna jeg o postaci odnajduje siebie w Złotym R unie w raz z K irke, ale za sobą czuje w szechpotężną i p rzerażającą H ekate. To H ekate ustam i K irke obw ieściła jem u (Jayow i), że A jaja podobnie ja k św iątynia A polla w H eliopolis to bram a do innego św iata, odm ów iła sobie i A pollu praw a do m iana bóstw a: „siły natury nas stw orzyły, jak o że stanow im y - m utację praw n atu ry” (s. 69). W edług H ekate, Złote R uno to m achina H efajstosa przeciw A pollo, a H ades i Olim p to m aszyny z innego św iata, nie zaś siedziby bogów (s. 71). K om pleks w ytw orzył się w tedy, gdy jak o Jazon uchylił się od w alki z pow odu ukazującej się A r g o :
Argo! Kiedy ją ujrzałem, zrozumiałem nagle, że nic mnie nie obchodziły ani Hekate, ani
Kirke, ani wszyscy inni bogowie na Olimpie. Co ja tutaj robię, chory ze strachu, walczący w cudzych bitwach, kiedy moja Argo stoi tam przy brzegu, czekając na mnie? (s. 73).
Było to m ożliw e, poniew aż składając przysięgę, Jazon pozostaw ał „niespo kojny, niepew ny oczekiw anych nagród i niepew ny ich w arto ści” (s. 71). Z resztą tak napraw dę przysięgę pow inien był złożyć pozostający w form ie zalążkowej w um yśle h erosa Jay. U cieczka je s t w ięc k on sekw encją niedorastania do roli. G onił go śm iech A polla. R ytuał m ający n a celu p ozbaw ienia Jaya cienia, niepokojącego elem entu Jazona doprow adził do obłaskaw ienia go (s. 84). W ten sposób dośw iadczył karthasis. S w oją sytuację próbuje w yjaśnić nie tyle p o ję ciem schizofrenii, choć byłoby to najłatw iejsze, ale dość skom plikow aną teo rią czasoprzestrzenną. R ozdw ojenie objęło w ięc także tradycję. M itologia, historia zachow ała bardziej chy trą i u k ład n ą część Jazona, ta d ręczona w yrzutam i sum ienia została zepchnięta w niebyt; była jed n ak n a tyle silna, by po w iekach odrodzić się w Jayu. A zatem p oza p am ięcią i św iadom ością jed n o stk o w ą istnieje rów nież podśw iadom ość zbiorow a, o której pisałam we w stępie, odw ołując się do Jungow skiego archetypu. Jay staje się w ięc p sych iatrą Jazona (s. 84). W y prow adza go z niebytu, by spotkać cień i zjednoczyć się z nim w w alce z A pollem . Jest teraz silniejszy, poniew aż przestał w ierzyć w bogów , to w iedza dała m u m ęstw o. D latego każde najbardziej zadziw iające w ydarzenie stara się zrozum ieć; oko A p o llin a to „najw yższej klasy przyrząd do sondow ania psychiki” (s. 84), teleportacja, dzięki której przeno szą się z Aj ai do bram H eliopolis, to jak ieś urządzenie m echaniczne lub „bryła substancji radioaktyw nej” (s. 99), zniszczenie m urów głosem H ekate, w ydobyw ającym się z gardła starej kapłanki, Jay tłum aczy po prostu w ibracją, zn an ą choćby z Jerycha, ale na pew no nie czaram i (s. 102), Złote R uno zaś to w ykorzystanie tajem nic elektronu i syntezy ją d ra atom ow ego (s. 121). Z a w szelk ą cenę stara się „ująć rozum em rzeczyw istość tego w zm agającego się ja k burza koszm aru” (s. 99), ale chw ilam i nie je s t to m ożliw e; np. kiedy p o jaw iają się bestie z legend: centaury. I rzeczy w iście w ostatniej rozgryw ce potrzebuje w sparcia Jazona, stąd pojaw ia się fraza przypom inająca m odlitwę:
Jazonie, synu Ajzona, daj mi swą siłę! (s. 100).
Dzięki je g o pam ięci m oże ponow nie zdobyć Złote R uno, w ie bow iem , że P yton-D rzew o potrzebuje krwi.
M aska K irke stara się pokazać problem m itu w kategoriach science fiction - buduje św iaty rów noległe, w prow adza ludzi m utantów , którzy m o g ą poruszać
się m iędzy nim i, i doskonałą m aszynę - A polla; ten zaś p ostanaw ia podporząd kow ać sobie świat. To rów nież pow ieść o potędze m iłości, gdyż K irke p ok och a ła Jaya prześw iecającego przez oczy Jazona, i spraw dzalności boskich obietnic.
H enry K uttner je s t rów nież autorem opow iadania Pegaz)Ą:
Chcę wam opowiedzieć o Jimie Harrym Worthcie i o szkapie ze skrzydłami. Mnóstwo ludzi uważa teraz mity za zwyczajne bujdy na resorach, za bajki rozdmuchane przez starożytnych, którzy opowiadają je młodym. Każdy kraj ma swoje legendy; na przykład w Chinach słysza łem o smoczycach... Ale to nie ten temat, bo ja chcę wam opowiedzieć o Jimie Harrym i o zaczarowanym koniu, którego sobie zdobył (s. 45).
C hłopiec m a w sobie coś z konia, m oże dlatego że hodow ano je n a farm ie jeg o rodziców w Im perial: m a p o ciąg łą tw arz, w ruchu je s t „[chłopcem ] pełnym gracji niczym źrebię” (s. 45), ko cha konie, a n a farm ie nauczył się „chodzić w codziennym k ieracie” (s. 45). W krótce jed n ak boh ater zaczyna odstaw ać od sw ych rodziców , b rata T om a i rów ieśników . Pociąga go m arzenie, w łóczęga, chęć dotarcia do odległego Pacyfiku; lubi patrzeć n a chm ury i rozm yślać, galopow ać oraz czytać. To jeg o sposoby oderw ania się od codzienności. Sw oją D olinę zaczyna traktow ać ja k w ięzienie, „tym gorsze, że nie m iała granic” (s. 45). U m iłow anie w łóczęgi oraz rozm arzony w zrok, w zm ocnione św iadec tw em m atki o „zbzikow aniu” chłopca (s. 56), p ozw ala przypuszczać, że staje się on w rażliw cem /poetą. W krótce postanaw ia odnaleźć „P iegaza”, tak w ym aw ia nazw ę m itologicznego konia, ale naw et okoliczna w iedźm a, ja k m ó w ią o Tante Rush, k tóra podobno je naw et szalej, nigdy o nim nie słyszała. W tym celu H arry p ostanaw ia zdobyć górę B readloaf15. Jest on a „naga, bezw odna i stara” (s. 46), dlatego odrzucona, ale m a je d y n ą zaletę - w idać z niej drogę przez D olinę, tzn. w prow adza sposób uw olnienia. N a zboczu spotyka karła, to baśniow y po m oc nik: ten obiecuje m u odnalezienie uzdy, udziela rady, ja k postępow ać z Pegazem (dzięki niem u b oh ater w ie, ja k w ym aw ia się to imię):
Ale nie zapominaj, że Pegaz należy do nieba. Stanie się twoimi stopami i zabierze cię hen, daleko; stanie się twoimi oczami i ujrzysz cudowne rzeczy. Ale nie pozwól mu długo pozo stawać na ziemi (s. 49).
B yłaby to rola, k tó rą w m icie spełniała A tena; to ona daje B ellerofonow i w ędzidło (byłby to sposób połączenia natchnienia z m ąd rością i um iarem ). Ten szczyt to dla H arry ’ego w yzw anie; droga je s t długa i uciążliw a. Z anim j ą pokona, zniszczy farm erki i będzie m iał liczne krw aw e obtarcia (to je g o drobne ofiary). W ertykalność podróży nie odryw a go jed n ak całkiem od horyzontu. Jeszcze zanim pojaw i się Pegaz, chłopiec n a szczycie czuje w ezw anie świata:
Jima Harry’ego zaczynały świerzbić stopy i zapragnął ruszyć pieszo poprzez powietrze na zachód, za te widmowe, zamglone dale i w drugą stronę, nad Sierrę. I na północ, tam gdzie śnieżne krainy, i na południe, gdzie Meksyk i Panama; cud, że Jim Harry w tym podnieceniu nie przekroczył krawędzi szczytu, nie spadł i nie zabił się (s. 50).
W ten sposób dośw iadcza w olności od Doliny. Czuje w iatr, którego „nie zrodziły w sobie ludzkie istoty” (s. 50). W ów czas nadlatuje koń tak piękny, że zachw yciłby sam ego B oga. P rzypom ina baśniow ego jednorożca: je s t dum ny, biały, „lśnił niczym sam e gw iazdy”, grzyw a „falow ała ja k ju trze n k a”, a oczy potrafiły być płom ieniem lub oczam i dziecka (tak po eta będzie patrzył i opisy w ał w idziany świat) (s. 50). Jest on cudem pożądanym przez każdego człow ieka; zobaczyw szy go m ożna spokojnie um rzeć (s. 50). Do jeg o po jm ania używ a Jim cukru od Tante, który P egaz bierze pew nie za am brozję (s. 50), w opisie lotu zaś narrator odw ołuje się do w iedzy czytelników :
A mnie brak słów i talentu, by opowiedzieć o tym locie poprzez błękit, a co myślał i co czuł Jim Harry nie muszę chyba mówić (s. 51).
To dla Jim a praw dziw y Raj, który tylko archanioł m ógłby zburzyć. N a far mie Pegaz budzi zdziw ienie; ojciec je s t zbyt racjonalny, by uw ierzyć w jeg o istnienie, choć w eterynarz W est przytacza jak o dow ody inne w ybryki natury: dw ugłow e cielę czy dziecko z g ło w ą kozła. Pegaz staje się kuriozum , zbyt jed n ak praw dziw ym , by trafić do ZO O czy cyrku: „Stary A ndy W o rth znał się n a koniach i w iedział, że Pegaz nie m a praw a istnieć.” (s. 52). D orośli nie po trafią bow iem zaakceptow ać tego, co widzą. N aw et m atka nie je s t tym razem sprzym ierzeńcem chłopca, poniew aż uzn ała nienorm alność jeg o zachow ań. Jedynym sposobem w ykorzystania konia są w yścigi, ale do tego trzeb a odciąć m u skrzydła. T rzeba zniszczyć to, co go odróżnia i czym m oże razić, by p o zo staw ić jed y n ie to, w czym je s t niedościgły. Inność pow inn a być popłatna. Pegaz potrzebuje pow ietrza i przestrzeni, dlatego dusi się w stajni, podobnie ja k Jim Harry:
Jego brat Tom stał z rozdziawioną gębą, z trudem łapiąc powietrze. A smród panujący w stajni był wszechobecny. To było wstrętne (s. 53).
Od sam ego początku zaw iązuje się silna w ięź m iędzy koniem a chłopcem : n ależ ą do siebie. C hcąc obciąć skrzydła koniow i, ojciec w ysyła Jim a z B uckiem do m iasta, w tedy po raz drugi pojaw ia się karzeł, dla B ucka autostopow icz, by zatrzym ać sam ochód i bieg w ydarzeń; dzieje się to w sposób racjonalny dla każdego człow ieka, gaśnie silnik i blo k u ją się ham ulce. Z w yk ła aw aria starego sam ochodu.
K arzeł ogłusza B ucka i radzi pow rócić Jim ow i, by uratow ać konia. Koło dom u Jim m a w ypadek, w czasie którego m iażdży stopę bez nadziei n a w y le czenie. Teraz rzeczyw iście Pegaz będzie jeg o nogam i. K ierunek określono jednoznacznie - teraz ju ż tylko w zw yż. Tu rów nież w zm acnia się paralela chłopca z koniem - chłopiec m a zm iażdżoną stopę, Pegaz podcięte skrzydło. N iepokojące są ostatnie zdania: jeg o palce silnie zaciskają się n a grzyw ie, by
w ostatniej fazie osłabnąć. Czy to śm ierć przypom inająca greckiego bohatera, co chciał w zlecieć n a Olim p? C zy natchnienie? A m oże poddanie się m arzeniu, o czym m ogłoby św iadczyć dośw iadczenie obracającej się Ziem i.
N arrator je s t silnie zw iązany z chłopcem ; sw o ją relację opiera n a pew nych źródłach - raz po raz podkreśla: „w iem to ”, w sytuacjach: m arzenie Jim a, dośw iadczenie niespokojnych stóp, które są przekleństw em i b łogosław ień stwem. Z najom ość życia skłania go jed n ak do uw agi pesym istycznej:
Wędrujesz i co gorsza, czegoś po drodze szukasz, a nie wiesz czego i możesz tego nigdy nie znaleźć (s. 46).
Posługiw anie się w narracji dru g ą o so b ą buduje w ięź z czytelnikiem i je d n o cześnie chce go pouczyć. Jest to opow iadanie o poezji i jej roli w społeczeń stwie.
Przyw ołane teksty m iały pokazać sposób w ykorzystania m itologii greckiej w pow ieści popularnej; od zw ykłego objaśnienia i przybliżenia jej czytelnikow i (Żylińska), do w łączenia w ydarzeń m itycznych w życie postaci (Kuttner). B ohaterow ie K uttnera odczuw ają dziw ność w ydarzeń, w których uczestniczą, starają się w ięc za w szelk ą cenę je oswoić.