Csaba G.
Kiss
3 CÛBr a ma
k r a ko ws k a
C s a b a G . K issH isto ry k literatury i kultury, eseista, znaw ca problem atyki śro dk o w o euro pejskiej. W latach 19 8 7 - 1 9 9 0 działał w węgierskiej opozycji, w spó łtw o rzył W ęgierskie Fo rum D em okratyczne. W okresie 1 9 9 2 - 1 9 9 5 b ył dyrektorem Instytu tu E u ro p y Śro dk o w ej w B u d a peszcie. O d 19 9 5 je st profesorem w K a te drze H istorii K u ltu ry na Uniw ersytecie im. Lo rând a Eö tvö sa w Budapeszcie. W yk ła d a także w Sem in ariu m S tu d ió w Środkow oeuropejskich działającym p rzy Instytucie Slaw istyk i i Stu d ió w W scho d nio eu ro pejsk ich U n iw ersytetu K aro la w P radze. A u to r wielu publikacji, m .in. D z ie n n ik a polskiego 1 9 8 0 -19 8 2 ( 2 0 0 0 ) i L e k c ji E u ro p y Ś ro d k o w ej (2 0 0 9 ).
Międzynarodowe Centrum Kultury kojarzy mi się w pierwszym rzę dzie z bramą, i to pisaną dużą literą. Kiedy jesienią 2004 roku kura torium Fundacji im. Gabora Bethlena w Budapeszcie zwróciło się do mnie z prośbą o wygłoszenie krótkiej laudacji z okazji przyznania M ię dzynarodowemu Centrum Kultury medalu Ärona Märtona, ów obraz wtedy także się pojawił. Z pewnością nie bez znaczenia dla tych sko jarzeń jest Brama Floriańska, jedna z emblematycznych budowli K ra kowa. (Choć trzeba też pamiętać o innej Bramie Krakowskiej - skalnej bramie w Ojcowskim Parku Narodowym, którędy niegdyś wiódł szlak handlowy na Śląsk). Przede wszystkim jednak myślę o ogólnej symbo lice bramy. O tym, że brama to wejście i wyjście, przybywanie i odcho dzenie, miejsce „pomiędzy’) umożliwiające nawiązanie kontaktu mię dzy dwoma światami: znanym i nieznanym. Otwarta brama zaprasza, jest znakiem zaufania. I od samego początku - a dla mnie początek to rok 1993 i zorganizowana z rozmachem pierwsza konferencja naukowa o narodach i stereotypach - postrzegam M C K właśnie jako bramę. Bramę symbolizującą ducha otwarcia Krakowa i Polski w kierunku Europy Środkowej oraz zapraszającą, stwarzającą przestrzeń wymiany między kulturami, dalszymi i bliższymi sąsiadami.
Dobrze było widzieć, jak odradzająca się Polska odkrywa na nowo tę niedookreśloną, zmieniającą się także terytorialnie Europę Srodkowo- -Wschodnią, niekoniecznie tożsamą z dawną monarchią naddunajską. Europę na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu, Europę, na której pamięci historycznej kładą się cieniem dwa bolesne totalitaryzmy. Pamiętam, jak w latach siedemdziesiątych z trudem rozmawialiśmy z polskimi przyjaciółmi z mojego pokolenia o znaczeniu Europy Środ kowej. Przypuszczam, że im kojarzyła się ona z Mitteleuropą w wyda niu Naumanna. Dla mnie zaś ta Europa„pomiędzy”, spod znaku Laszló Nemetha, była czymś zupełnie innym, znaczyła dzielenie wspólnego losu z narodami znajdującymi się w takim samym położeniu jak my, ży jącymi na zachodnich kresach imperium sowieckiego. Takie jej pojmo wanie niosło z sobą nakaz poznawania sąsiadów. Duchowe spotkanie ze Stanisławem Vincenzem umocniło to moje przekonanie.
M C K podjęło tę misję zinwentaryzowania wspólnego dziedzic twa historycznego, budowania nowych kontaktów. Gościłem tu wielo krotnie w minionym dwudziestoleciu. Pamięć podsuwa mi tyle w spo mnień. .. Sympozja, spotkania okrągłego stołu, wydarzenia kulturalne. Nieustanna wymiana myśli - przy biało nakrytym stole, z kolegami, od Ukrainy po Czechy, i (co nie mniej ważne) z przedstawicielami
Csaba G . Kiss
życia naukowego i artystycznego Polski. Z trudem umiałbym dokład nie odpowiedzieć na pytanie, w ilu wydarzeniach uczestniczyłem. Ł a twiej byłoby wyliczyć „materialne” rezultaty, jakim i są publikacje. To jednak moim zdaniem tylko jedno - bardzo istotne, ale nie jedyne - osiągnięcie M C K . Spotkania inicjujące dialog między kulturami czy ludźmi oddanymi tej idei są co najmniej tak samo ważne. Mogłem na przykład uczestniczyć w polsko-słowackim sympozjum na temat toż samości słowackiej, a nawet śpiewałem razem z ministrem Rudolfem Chmelem na Rynku Głów nym przy akompaniamencie słowackich muzykantów: on zanucił pieśń słowacką, a ja węgierską, choć melodia była ta sama; w Europie Środkowej zdarzają się i takie przypadki.
D o tego objazdy studyjne! Poznać miejsca pamięci - odwiedzając je osobiście. Odwiedzić dworek, w którym rozegrały się wydarzenia inspirujące Wyspiańskiego do napisania dramatu. Z Gorlic aż do Bardejovskich Kupeli podróżować autokarem, często po bezdrożach, szlakiem cmentarzy wojskowych z czasów pierwszej wojny światowej. Zwiedzać zabytkowe kościoły polskiego Spiszą. Nocować na zamku w Niedzicy, gdzie grupę polsko-węgierską witała wywieszona nad bra mą czerwono-biało-zielona flaga.
W ciągu dwóch dziesięcioleci M C K stało się ważną instytucją o znaczeniu międzynarodowym. Przekazuje ona obraz Polski poza jej granice z niespotykanym sukcesem. My, Węgrzy, nigdy nie czuli
śmy się obco, kiedy stawaliśmy w tej krakowskiej bramie. Podobnie ja k w wielu miastach na południu Polski, w Krakowie, a dokładnie mówiąc: w Podgórzu, jest ulica Węgierska, „nasza" ulica. Ale mamy tu także swój dom - w Rynku G łów nym pod numerem 25.