• Nie Znaleziono Wyników

List do Redakcji "Dziejów Najnowszych"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "List do Redakcji "Dziejów Najnowszych""

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

DZIEJE NAJNOWSZE, ROCZNIK XXXIV — 2002, 1 PL ISSN 0419–8824

L I S T Y D O R E D A K C J I

List do Redakcji „Dziejów Najnowszych”

W czerwcowym numerze „Dziejów Najnowszych” z 2001 r. (XXXII, nr 2, s. 223–224) ukaza³ siê komentarz Mieczys³awa Tomali dotycz¹cy trwaj¹cej w Niemczech dyskusji na temat s³ynnej wystawy o zbrodniach Wehrmachtu. M. Tomala napisa³, i¿ wiêkszoœæ zarzutów w stosunku do tej ekspozycji postawionych przeze mnie oraz Krisztiána Ungvárego zosta³o obalonych przez specjalnie powo³an¹ komisjê ekspertów, a zwolennicy naszych tez zostali oœmieszeni.

Trudno zgodziæ siê z tak¹ interpretacj¹ opisywanych wydarzeñ.

M. Tomala nie ukrywa, ¿e g³ównym Ÿród³em jego wiedzy na ten temat by³ artyku³ Volkera Ulricha zamieszczony w tygodniku „Die Zeit” z 23 listopada 2000 r. Jednak godny po¿a³owa-nia wydaje siê fakt, i¿ autor komentarza nie skorzysta³ z innych tekstów dotycz¹cych ca³ej sprawy, które ukaza³y siê na ³amach innych gazet niemieckich. Gdyby M. Tomala je przeczyta³, byæ mo¿e lepiej odtworzy³by przebieg dyskusji o wystawie, a tak¿e zrozumia³by istotê tzw. raportu ekspertów. Tak siê bowiem sk³ada, ¿e triumfalne komentarze jej zwolenników prze-wa¿a³y jedynie tu¿ po og³oszeniu wspomnianego raportu. Ale szybko nast¹pi³o och³oniêcie. Po tygodniu mówiono ju¿ o pyrrusowym zwyciêstwie krytyków wystawy, a jednoczeœnie zaczêto krytykowaæ rzeczony raport ekspertów jako jednostronny, ma³o obiektywny i bagate-lizuj¹cy b³êdy autorów ekspozycji. Pozwolê sobie wymieniæ tylko kilka tytu³ów, w których znajduj¹ siê takie komentarze — i to one, moim zdaniem, lepiej odzwierciedlaj¹ przebieg omawianej dyskusji: „Frankfurter Rundschau” z 16 listopada 2000 r. oraz 3 stycznia 2001 r., „Süddeutsche Zeitung” z 16 oraz 24/25 listopada 2000 r., „Frankfurter Allgemeine Zei-tung” (FAZ) z 16, 24, 30 listopada oraz 11 grudnia 2000 r., „Berliner ZeiZei-tung” z 16 i 23 listo-pada 2000 r., „Neue Züricher Zeitung” z 17 oraz 25 listolisto-pada 2000 r., „Die Woche” z 24 li-stopada oraz 1 grudnia 2000 r., „Die Welt” z 16, 17, 23 oraz 24 lili-stopada 2000 r.

Chcia³bym jednak zwróciæ uwagê, ¿e naukowe komentowanie dyskusji wokó³ wiarygod-noœci wystawy o zbrodniach Wehrmachtu powinno byæ poprzedzone nie tylko zapoznaniem siê z publikacjami ukazuj¹cymi siê w mediach. Bardzo po¿¹dane by³oby przeczytanie co najmniej wspomnianego raportu komisji ekspertów oraz wczeœniejsze zapoznanie siê z pod-niesionymi wobec wystawy zarzutami. Nie jest bowiem prawdziwe twierdzenie M. Tomali, jakoby Krisztián Ungváry podnosi³ kwestiê funkcjonowania na wystawie zdjêæ, które dotycz¹ zbrodni nie Wehrmachtu, ale NKWD. W rzeczywistoœci Ungvary wskazywa³ na inne manka-menty, a o tej sprawie pisa³ na marginesie, powo³uj¹c siê na moje ustalenia.

(3)

Warto równie¿ wspomnieæ o zarzucie manipulacji Ÿród³ami, jaki publicznie postawi³em autorom wystawy. Wskaza³em przecie¿ na wiele przypadków samowolnego zamieniania lub wrêcz fa³szowania podpisów pod fotografiami. M. Tomala pisze, i¿ zarzut ten zosta³ przez raport ekspertów odrzucony. Jednak twierdzenie to jest bezzasadne — w omawianym doku-mencie znajduje siê potwierdzenie moich zarzutów, choæ napisane w formie zawoalowanej. Na jego s. 26 czytamy: „Autorzy wystawy wybrali opisy zdjêæ, które ró¿ni¹ siê od tych, jakie znajduj¹ siê pod tymi zdjêciami w archiwach, z których one pochodz¹. Nie we wszystkich wypadkach mo¿na wyt³umaczyæ przyczyny tych zmian”. Jako przyk³ad wskazano zdjêcie, które jest opisane w jednym z belgradzkich archiwów jako „zbrodnie bu³garskich faszystów”, na wystawie zaœ znalaz³o siê ju¿ jako ilustracja zbrodni Wehrmachtu. Takich „odmiennych opi-sów” komisja ekspertów wyliczy³a w sumie 43 (FAZ, 11 grudnia 2000 r.). Nie s¹ to jednak wszystkie przypadki.

Do tego dochodz¹ jeszcze inne liczne zarzuty, które osobiœcie przedstawi³em komisji podczas spotkania, które mia³o miejsce w styczniu 2000 r. Opisa³em tam m.in. mechanizm uk³adania tzw. historyjek obrazkowych, które mia³y ilustrowaæ zbrodnie Wehrmachtu w Serbii i Zwi¹zku Sowieckim. W rzeczywistoœci wchodz¹ce w ich sk³ad fotografie pochodzi³y z innych miejsc i obrazowa³y bardzo ró¿ne wydarzenia: rozstrzeliwanie Polaków w Bydgoszczy w 1939 r., egzekucje w Lubelskiem, ofiary zbrodni NKWD. Takich „historyjek”, licz¹cych po 4–6 zdjêæ, naliczy³em 16. Jednym s³owem: autorzy wystawy doœæ mocno puœcili wodze fantazji. Wiele postawionych przeze mnie zarzutów zosta³o przez komisjê potwierdzonych, bez wspominania, kto je zg³osi³. Inne w ogóle pominiêto milczeniem. Szkoda wiêc, ¿e Pan Tomala nie przeczyta³ ani licznych komentarzy prasowych dotycz¹cych sprawy, ani samego raportu. Je¿eli bowiem prawdziwe jest jego — powtórzone za „Die Zeit” — twierdzenie, ¿e komisja odrzuci³a punkt po punkcie wiêkszoœæ moich zarzutów, to dlaczego sponsor ekspozycji, Jan Philipp Reemtsma, stwierdzi³, ¿e uwzglêdnienie stwierdzonych w raporcie niedomagañ mu-sia³oby automatycznie oznaczaæ zmianê ca³ej wystawy (oœwiadczenie prasowe Jana Philippa Reemtsmy z 23 listopada 2000 r.). Dlaczego stara ekspozycja zosta³a ostatecznie zamkniêta i aktualnie przygotowuje siê now¹?

Na marginesie warto powiedzieæ kilka s³ów o wspominanej ju¿ komisji naukowców, których Pana Tomala, za Ulrichem, nazywa „mêdrcami”. Podam przyk³ady obrazuj¹ce jej kompetencje.

Jeden z ekspertów, dr Christian Streit, poucza³ mnie publicznie, ze G³ówna Komisja Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu powsta³a po 1990 r. (FAZ z 30 listopada 2000 r.). Wychodz¹c z tego za³o¿enia, „mêdrcy” odrzucili podpisy pod zdjêciami znajduj¹cymi siê w jej archiwum, argumentuj¹c to w nastêpuj¹cy sposób: „je¿eli G³ówna Komisja po-wsta³a po 1990 roku, to podpisy pod zdjêciami z jej zasobów pochodz¹ te¿ z tego samego okresu. Wobec tego s¹ niewiarygodne”. W ten sposób „mêdrcy” odrzucili czêœæ moich dowo-dów w postaci zdjêæ pochodz¹cych z archiwów G³ównej Komisji. Wydaje siê, ¿e w Polsce logika i zasadnoœæ powy¿szego wywodu nie wymagaj¹ ¿adnego komentarza.

Pos³uguj¹c siê takimi w³aœnie „argumentami” i „naukowymi ustaleniami” „mêdrcy” uznali zasadnoœæ krytyki tylko w dwóch wskazanych przeze mnie przypadkach. Wczeœniej sami autorzy wycofali trzy inne zdjêcia. W sumie wiêc do tej pory uznano zasadnoœæ wycofania wskazanych przeze mnie piêciu z dziewiêciu zakwestionowanych zdjêæ.

Drugi z „mêdrców”, prof. Manfred Messerschmidt, dowodzi³, ¿e zeznania ¿o³nierzy niemieckich, z³o¿one przed sowieckimi s¹dami w latach 1944–1946, s¹ zasadniczo wiarygodne.

(4)

Jako komentarz warto jedynie wspomnieæ, ¿e te same s¹dy oskar¿a³y i skazywa³y niemieckich ¿o³nierzy, którzy mieli byæ odpowiedzialni m.in. za zbrodniê katyñsk¹.

Godna uwagi jest tak¿e definicja naukowoœci, któr¹ „mêdrcy” zastosowali w stosunku do pracy twórców wystawy. Stwierdzili oni, ¿e jej autorzy pracowali „naukowo”, poniewa¿ nie sfa³szowali przewodniej tezy wystawy (zbrodnie Wehrmachtu), a w jej stworzenie w³o¿yli du¿o wy-si³ku. Jednym s³owem „mêdrcy” zredukowali dzia³alnoœæ naukow¹ do w³aœciwej tezy (która jest w Niemczech uwa¿ana za udowodnion¹ od lat 60.) oraz du¿ego nak³adu pracy. W jaki sposób pos³ugiwano siê przy tym Ÿród³ami — nie odegra³o widocznie ¿adnej roli. Pozostaje tylko mieæ nadziejê, ¿e wspomniani nie stosuj¹ tych samych kryteriów we w³asnych pracach naukowych.

Ale wspomnianej komisji „mêdrców” mo¿na zarzuciæ nie tylko w¹tpliwe kompetencje. Istnieje wiele przes³anek przemawiaj¹cych za tym, i¿ pisz¹c wspomniany raport, nie kierowali siê oni obiektywizmem naukowym. Warto pamiêtaæ o tym, ¿e wczeœniej wiele osób z samego œwiecznika ¿ycia publicznego w Niemczech (od prezydenta do przewodnicz¹cej S¹du Naj-wy¿szego, ¿e o renomowanych historykach nie wspomnê) by³o organizacyjnie i emocjonalnie zaanga¿owanych w ca³e przedsiêwziêcie nazywane w skrócie ekspozycj¹ o zbrodniach Wehr-machtu. Sam¹ wystawê nagrodzono licznymi presti¿owymi nagrodami. Wiele fragmentów raportu „mêdrców” wskazuje, i¿ mniej skupiali siê oni na rzeczowej analizie postawionych zarzutów, a bardziej na ograniczeniu szkód politycznych, wyrz¹dzonych przez skandal wy-wo³any koniecznoœci¹ zamkniêcia wystawy. Próbowali te¿ ró¿nymi metodami zdyskredytowaæ jej krytyków.

Co wiêcej: wiêkszoœæ „mêdrców” (siedmiu z oœmiu!) wczeœniej wspiera³o swym autoryte-tem naukow¹ wiarygodnoœæ wystawy. Karko³omne wyjaœnienia i wymowne przemilczenia zawarte w sporz¹dzonym przez nich teraz raporcie wskazuj¹, ¿e chodzi³o raczej o ratowanie w³asnego presti¿u ni¿ o prawdê historyczn¹. Ca³y problem zosta³ przeze mnie szczegó³owo omówiony w artykule Die Wanderausstellung‚Vernichtungskrieg. Verbrechen der Wehrmacht

1941 bis 1944‘ und der Bericht der Kommission zu ihrer Überprüfung, który ukaza³ siê w

„Zeit-schrift für Geschichtswissenschaft” (2001, nr 8, s. 712–731).

Dla jasnoœci sytuacji dodam jeszcze, ¿e Volker Ulrich, na którego tekœcie opar³ siê M. Tomala, tak¿e osobiœcie anga¿owa³ siê po stronie starej wystawy, a ponadto jest d³ugolet-nim dobrym znajomym jej by³ego kierownika Hannesa Heera. Jego twierdzenie, jakoby wystawa obroni³a siê przed zarzutami krytyków, a „oœmieszeni zostali wszyscy ci, którzy przed rokiem [jesieñ 1999] dali wiarê tezom Musiola [sic!] i Ungvarysa [sic!]”, nale¿y traktowaæ jako pobo¿ne ¿yczenie autorów starej wystawy, a nie jako trzeŸwy os¹d wydarzeñ.

Chcia³bym podzieliæ siê jeszcze jedn¹ refleksj¹. Otó¿ uwa¿am, ¿e komentowanie tak powa¿nej i wielow¹tkowej debaty publicznej na podstawie jednostkowego, gazetowego arty-ku³u — bez znajomoœci przebiegu ca³ej dyskusji oraz kluczowych dokumentów — nie wydaje siê adekwatne do wymogów powa¿nego pisma naukowego, jakim niew¹tpliwie s¹ „Dzieje Najnowsze”.

Ju¿ na zakoñczenie chcia³bym Panu Mieczys³awowi Tomali uprzejmie zwróciæ uwagê, i¿ nazywam siê Bogdan Musia³, a nie „Musio³”, natomiast mój wêgierski kolega nazywa siê Krisztián Ungváry, a nie „Ungvarys”.

Bogdan MusiaÆ Warszawa

(5)
(6)

DZIEJE NAJNOWSZE, ROCZNIK XXXIV — 2002, 1 PL ISSN 0419–8824

List do Redakcji „Dziejów Najnowszych”

W numerze 1 z 2001 r. „Dziejów Najnowszych” w artykule p. Wandy Jarz¹bek pt.W

spra-wach niemieckich nasz g³os musi mieæ sw¹ wagê... na s. 107 czytamy: „S¹dz¹c z materia³ów,

jakie s¹ dostêpne w polskich archiwach, stronie polskiej w tym czasie zale¿a³o na nawi¹zaniu takich stosunków, nawet jeœli ze wzglêdów taktycznych twierdzono inaczej i wbrew temu, co g³osi w swojej ksi¹¿ce prof. Tomala, powo³uj¹c siê na notatkê zwypowiedzi Gomu³ki na spotkaniu z delegacj¹ partii komunistycznych 18 czerwca 1957 r. — i¿ sk³adanie przez Polskê deklaracji o chêci normalizacji stosunków z RFN nie mia³o za zadanie jedynie utrudnienia sytuacji Adenauerowi”.

Wydaje mi siê, i¿ nale¿y to wyraŸnie uœciœliæ.

1) Pani Jarz¹bek cytuje tylko wypowiedŸ Gomulki na spotkaniu 18 czerwca 1957 r. z delegacj¹ zachodnioniemieckiej partii komunistycznej, a nie, jak pisze, z delegacj¹ partii komunistycznych.

2) W czasie spotkania z delegacj¹ SED, jakie odby³o siê13 grudnia 1958 r., W. Gomu³ka w rozmowie z W. Ulbrichtem (cytowanej w mojej ksi¹¿cePatrz¹c na Niemcy na s. 148) zabra³ g³os w sprawie nawi¹zania stosunków dyplomatycznych z RFN, nawet bez uznania granicy na Odrze i Nysie. Polska strona nie zajê³a stanowiska w tej sprawie. Takiego warunku Gomu³ka nie wykluczy³. Zdaniem Gomu³ki, jak on sam stwierdzi³, powstaje pytanie, czy nawi¹zanie stosunków dyplomatycznych bez stwierdzenia, i¿ NRF uznaje granicê na Odrze i Nysie, sprzyja³oby wspólnej walce z militaryzmem niemieckim, jak te¿ wspólnemu d¹¿eniu do od-prê¿enia stosunków miêdzynarodowych, czy te¿ dzia³a³oby to w odwrotnym kierunku — wzmacnia³oby lub os³abia³oby pozycjê Adenauera. Nam siê wydaje, konkludowa³ Gomu³ka, ¿e w³aœnie to bynajmniej nie wzmocni³oby pozycji Adenauera i nie wzmocni³oby pozycji militarystów, a raczej le¿a³oby w po¿¹danym obopólnie kierunku. Nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e to musia³oby poci¹gn¹æ za sob¹ ³añcuch innych zagadnieñ, przede wszystkim nawi¹zanie przez NRF stosunków dyplomatycznych z wszystkimi krajami, które maj¹ stosunki dyplomatyczne z NRD.

Moja ocena tych wyst¹pieñ jest natomiast przedstawiona na s. 153 wymienionej mojej pracy. Piszê tam: „B³¹d tkwi³ w ocenie sytuacji w Europie i w Niemczech Zachodnich oraz przecenianiu w³asnej pozycji. Liczono, i¿ duch Genewy bêdzie tak silny, i¿ zmusi rz¹d Adenauera do przyjêcia polskiej propozycji. Czymœ swoistym jednak by³a argumentacja W³adys³awa Gomu³ki, ¿e polska propozycja nawi¹zania stosunków dyplomatycznych mia³a utrudniæ dzia³anie Adenauerowi, gdy by³o przecie¿ wiadomo, i¿ Adenauer cieszy³ siê wówczas niekwestionowanym autorytetem w ko³ach politycznych chadecji i wolnych demokratów,

(7)

by-³oby wiêc naiwne ³udziæ, siê i¿ przyjmie propozycjê, która mia³aby jemu zaszkodziæ”. Tak wiêc twierdzenie autorki artyku³u o tym, i¿ ja coœ sugerowa³em, nie ma podstaw.

Ale na marginesie tej sprawy warto zwróciæ uwagê na inny jeszcze jej aspekt. Kanclerz Adenauer bowiem, jak wiadomo, czêsto powtarza³ i¿ „porozumienie w sprawie granicy na Odrze i Nysie jest ca³kowicie, a nawet prawdopodobnie mo¿liwe miedzy nami a woln¹, to znaczy niezale¿n¹ od Moskwy, Polsk¹”. Na spotkaniu w Berlinie Zachodnim w paŸdzierniku 1956 r. mówi³: „jak d³ugo taka Polska nie istnieje, lepiej jest prowadziæ rozmowy z kowalem, a nie zkowal¹tkiem” (patrzLudwig W. M. Lesing,Sozialdemokratie und Polen, Bonn 1981, s. 313).

Warto te¿ wiedzieæ, i¿ b. prezydent RFN von Weizsäcker w czasie honorowania go w 2000 r. nagrod¹ Lucasa mówi³, co nastêpuje: „Niektórzy zachodnioniemieccy politycy wyobra¿ali sobie, i¿ to nie Polacy okupowali wschodnie prowincje Niemiec, a uczynili to komuniœci. Z polskim narodem powstanie pewnego dnia szansa na zmianê terytorium. By³ to fundamentalny b³¹d, gdy¿ wszystkie od³amy polskiego spo³eczeñstwa by³y jednolite, jeœli chodzi³o o granice, dotyczy³o to Koœcio³a, póŸniejszej Solidarnoœci i nie mniej tak¿e polskich komunistów”.

MieczysÆaw Tomala Warszawa

(8)

DZIEJE NAJNOWSZE, ROCZNIK XXXIV — 2002, 1 PL ISSN 0419–8824

List do Redakcji „Dziejów Najnowszych”

W „Dziejach Najnowszych” (rocznik XXXVIII — nr 3 z 2001 r.) ukaza³ siê artyku³Œmieræ

genera³a Sikorskiego w œwietle nowych dokumentów brytyjskich. Autor, Janusz Tebinka,

przypi-suje mi wypowiedzi ca³kowicie sprzeczne z tekstami moich artyku³ów poœwiêconych wyjaœnia-niu do koñca okolicznoœci katastrofy w Gibraltarze. Zarzuca mi tworzenie mitów, a nawet antybrytyjskiej histerii.

W artykuleKatastrofa w Gibraltarze („Polityka” nr 12 z 25 IV 1998 r.) pisa³em: „ani na chwilê nie wierzê, by sprawc¹ katastrofy móg³ byæ nasz angielski sprzymierzeniec, albo cudem ocala³y pilot Edward Prchal. Rz¹d angielski nie mia³ ¿adnego motywu, by pozbywaæ siê genera³a Sikorskiego, pok³adaj¹cego w Anglii a¿ przesadne zaufanie i zastêpowaæ go przez nieufnego i nieprzyjaznego Anglikom gen. Kazimierza Sosnkowskiego”. W taki oto sposób wznieca³em histeriê antybrytyjsk¹.

Jacek Tebinka dopatruje siê we mnie publicysty uparcie szukaj¹cego „zabójców” polskiego premiera, który: „znajduje ich w coraz to nowych osobach, a to w Kimie Philbym...., a to w by³ym pracowniku polskiej dwójki Edwardzie Szarkiewiczu. Z kolei w og³oszonym 4 VII 2000 r. liœcie do Ministra Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii Robina Cooka [Nowak–Je-ziorañski] wskazuje na zwi¹zek ze spraw¹ œmierci Sikorskiego agenta radzieckiego, pracow-nika Special Operations Executive (SOE), Jamesa Klugmana”. Przytoczone zdania s¹ niedo-puszczalnym przekrêcaniem moich wypowiedzi.

W liœcie do „Gazety Wyborczej” (nr 197 z 24 VIII 2000 r.) pisa³em, ¿e Szarkiewicz nie mia³ nic wspólnego z katastrof¹ w Gibraltarze, bo w jej dniu przebywa³ na Stacji Zbornej Oficerów na szkockiej wyspie Rathasay. Podejrzenia wobec Szarkiewicza wysuwa³ Jerzy Iranek–Osmec-ki. W liœcie do ministra Robina Cooka z 14 VI 2000 r. zapytywa³em: „Czy Rz¹d Jego Królewskiej Moœci mo¿e zapewniæ polskim historykom swobodny dostêp do tych dokumen-tów, odnosz¹cych siê do katastrofy na Gibraltarze, które s¹ nadal utajnione?... Czy mo¿na ustaliæ, czy dochodzenia prowadzone w sprawie Kim Philby, Jamesa Klugmana i innych wtyczek sowieckich tkwi¹cych w s³u¿bie wywiadu i kontrwywiadu brytyjskiego nie zawieraj¹ jakichkolwiek informacji, które by mog³y rzuciæ podejrzenia (o zamach na Sikorskiego) na Zwi¹zek Sowiecki?”

Jak widaæ nie wymienia³em, jak twierdzi Tebinka, zabójców Sikorskiego. Stawia³em natomiast Anglikom pytania, które mia³y na celu wyjaœnienie prawdy w granicach tego, co jest jeszcze mo¿liwe do ustalenia po up³ywie tylu lat. Nigdy nie twierdzi³em kategorycznie, ¿e przyczyn¹ katastrofy by³ sabota¿, a nie awaria lub b³¹d pilota. Ogranicza³em siê do twierdze-nia, ¿e istniej¹ powa¿ne poszlaki wskazuj¹ce na to, ¿e Sikorski pad³ ofiar¹ zamachu. W ci¹gu zaledwie 19 miesiêcy poprzedzaj¹cych tragediê by³y a¿ trzy „wypadki” samolotu z Sikorskim

(9)

na pok³adzie. Genera³ ocala³ cudem. Czwarty skoñczy³ siê jego œmierci¹. Mo¿na wiec podej-rzewaæ, ¿e istnia³y si³y, którym zale¿a³o na usuniêciu Naczelnego Wodza. S¹ poszlaki kieruj¹ce podejrzenia przeciwko Stalinowi. Jedn¹ z nich s¹ natarczywie powtarzane ¿¹dania Stalina, domagaj¹ce siê od Churchilla usuniêcia Sikorskiego ze stanowiska premiera Rz¹du Polskiego. Churchill odmówi³ dalszej korespondencji w tej sprawie 21 maja 1943 r. Sikorski zgin¹³ w 6 tygodni póŸniej. W odró¿nieniu od Anglików Stalin mia³ nie tylko motywy, ale tak¿e œrodki, by pozbyæ siê wp³ywowego polskiego przywódcy i os³abiæ lub wyeliminowaæ z gry polski rz¹d w Londynie.

Usi³owa³em wykazaæ, ¿e Anglicy pod wp³ywem koniecznoœci wojennych nie tylko nie szukali prawdy, ale j¹ zacierali. Kategoryczny komunikat ministra lotnictwa stwierdzaj¹cy, ¿e nie by³o sabota¿u, by³ w sprzecznoœci z konkluzj¹ Komisji Œledczej, ¿e przyczyn katastrofy nie uda³o siê ustaliæ. Anglicy mieli prawo obawiaæ siê, ¿e wykrycie sprawcy mog³oby doprowadziæ do zerwania sojuszu z Moskw¹ i przegranej wojny z Hitlerem.

Tebinka analizuje szeroko cztery dokumenty brytyjskie, które powsta³y w wyniku otoczo-nych tajemnic¹ dochodzeñ, które premier Harold Wilson zarz¹dzi³ w 1968 r. na swój w³asny u¿ytek w zwi¹zku z oskar¿eniem Churchilla o zabójstwo polskiego Naczelnego Wodza przez niemieckiego dramaturga Rolfa Hochhutha. Przemilcza natomiast fakt, ¿e dokumenty te ujawniono dopiero w lutym 2001 r., (a nie jak pisze w 2000 r.) pod wp³ywem rozg³osu, jaki artyku³y moje i innych wywo³ywa³y od 6 lat w Polsce. Do ujawnienia dokumentów dosz³o równie¿ w wyniku niezmordowanych zabiegów i nacisków wywieranych na Anglików przez prof. Jana Ciechanowskiego, historyka zamieszka³ego w Londynie. Do lutego 2001 r. rz¹d angielski zapytywany w Izbie Gmin, zapewnia³ stanowczo, ¿e wszystkie dokumenty o katastro-fie w Gibraltarze zosta³y ju¿ ujawnione. Okaza³o siê teraz, ¿e jednak nie wszystkie. W eseju „Sowiecki œlad tragedii gibraltarskiej” („Newsweek” 23 XII 2001 r.) wyliczy³em dalsze cztery dokumenty (poza ostatnio ujawnionymi), które s¹ dotychczas niedostêpne.

Uprawiam publicystykê od zakoñczenia wojny i nie przypominam sobie, abym kiedykol-wiek zetkn¹³ siê z przeciwnikiem, który w tak jaskrawy sposób przeinacza³by moje wypowiedzi. Stawiam sobie pytanie, czym kieruje siê p. Tebinka, usi³uj¹c podwa¿yæ w tak nieuczciwy sposób moj¹ wiarygodnoœæ. Jedynym moim celem by³a i jest walka o jak najlepszy wizerunek Polski i Polaków, a tak¿e o ujawnienie zadanych Polsce krzywd i zbrodni.

Jan Nowak–Jeziorañski Annandale

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wed"ug niego przedmiotem filozofii jest aktualizowanie sieþ i formowanie ducha, beþd þ ace przedmiotem pedagogiki.. Innym stanowiskiem (takzúe uznaj þ acym pedagogikeþ za

Os´miu studentów (3%) nie by]o w ogóle zainteresowanych ani nie mia]o zXadnych motywacji do studiowania pedagogiki rewalidacyjnej i edukacji przedszkolnej, a o podjeEciu studiów na

Widzimy wieþc, zúe w tym ujeþciu najwazúniejsze dla partnerskiej relacji mieþdzy ma"zúonkami s þa: równomierny podzia" obowi þazków, uzalezúniony jed- nak od

Znacz Zace rózPnice, jakie pojawiaj Za sieZ w obszarze tego zagadnienia, beZd Za dotyczyHy decyzji, jak Za linieZ ubóstwa przyjmiemy: obiektywn Za (gdzie miernikiem beZdzie

Samowychowanie to odpowiedzialnos´c´ za prawdeþ o sobie jako o osobie, dlatego w g"ównej mierze odnosi sieþ do w"adzy poznawania, wolnos´ci oraz cielesnos´ci, na których

Nalez˙y pamie˛tac´, z˙e aby integracja sie˛ w pełni sie˛ powiodła, wiele zalez˙y nie tylko od ucznia, ale takz˙e od nauczyciela i rodziców.. Dopiero ich s´cisła

J ako motto naszej dzisiejszej medytacji proponujê s³owa Ps 90, 12: „daj nam, Panie, tak liczyæ dni nasze, byœmy siê nauczyli m¹droœci serca”.. Liczyæ dni nasze jest

¿e energia promienio- wania jest proporcjonalna do jego pêdu, ¿e œrodek ma- sy nie mo¿e siê przesun¹æ, jeœli nie ma zewnêtrznych si³ dzia³aj¹cych na uk³ad oraz