• Nie Znaleziono Wyników

Melpomena pod nadzorem, czyli dramat z dramatem w dobie socrealizmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Melpomena pod nadzorem, czyli dramat z dramatem w dobie socrealizmu"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Melpomena pod nadzorem, czyli

dramat z dramatem w dobie

socrealizmu

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 15, 275-291

2009

(2)

M elpom ena pod nadzorem,

czyli dramat z dramatem w dobie socrealizm u

P

o w yzw oleniu spod niem ieckiej okupacji w Polsce zaczęto tw orzyć n ow y p o ­rządek. W zniszczonym kraju rząd postanow ił zapanować nad chaosem poprzez w prow adzenie odgórnych dyrektyw, najczęściej przetestow anych ju ż przed w ojną w ZSR R . Twórcy now ego system u szczególną pieczą objęli k ulturę. N ie m ieli w ąt­ pliwości, że to artyści kształtują św iadom ość o d b io rcó w 1, dlatego należało ograniczyć ich sw obodę.

Ju ż w grud n iu 1944 roku kom unistyczny Rząd Tymczasowy w Lublinie w zm ocniło dw óch przedstawicieli radzieckiej cenzury (G ław litu), którzy m ieli nadzorow ać pol­ skie w ydaw nictw a i szkolić kolegów po fachu. W tym sam ym roku powstało M inister­ stwo Inform acji i Propagandy. 5 lipca 1946 roku D ek retem R ady M inistró w pow ołano G łów ny U rząd Kontroli Prasy, Publikacji i W idow isk (G U K PPiW ). Jego naczelnym zadaniem był „nadzór nad prasą, publikacjam i i w idow iskam i w zakresie przew idzia­ nym w szczególnych przepisach praw nych [oraz — dop. A. M . I!] kontrola ro zpo ­ w szechniania wszelkiego rodzaju utw orów za pom ocą druku, obrazu i żywego słowa”2. C enzura w Rzeczypospolitej Polskiej — od 1952 roku zwanej Polską Rzecząpospolitą Ludow ą — sprawowała kontrolę prew encyjną nad w szelkim i form am i kom unikacji

1 W ładysław B łachut odbiorców niew ykształconych określa m ian em niem ow ląt kulturalnych. Zob.

idem: N a ja ki teatr czeka wieś?, „N ow a K ultura” n r 7 (47) 1951, s. 9.

2 Por. K. Gajda, Cenzura, hasło w: Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Łapiński, W. Tomasik, K ra­ k ów 2004, s. 32.

(3)

społecznej. W konsekw encji każdy tekst, inform acja, przedstaw ienie, film, spektakl — zanim ujrzały światło dzienne — m usiały otrzym ać zgodę od określonego urzędnika3.

N a pow ojennych zgliszczach teatry spełniały rolę tu b propagandow ych (posiadanie radioodbiornika było luksusem , pierw szy program telewizyjny nadano w 1953 roku). W 1946 roku działalność rozpoczęło 35 teatrów (tuż przed w ybu ch em w ojny działa­ ły 32), dwa lata później było ich ju ż 45, w pierw szym sezonie socrealistycznym 77, do najdalszych zakątków Polski system atycznie docierały teatry objazdowe, m nożyły się zespoły św ietlicowe4. Powstające jak grzyby po deszczu now e ośrodki teatralne m iały zaspokajać oczekiwania masowego odbiorcy. O ficjalne statystyki z 1947 roku inform ują o 5 m ilionach widzów. D w a lata później odnotow ano 7 milionów. W 1953 ro k u na w idow niach zasiadło 9 758000 osób. W konsekw encji przem ian ustrojow ych zm ianie uległ rów nież skład publiczności. N ie była ju ż m ieszczańsko-inteligencka, ale inteligencko-robotnicza. N a podstawie statystyk w yw nioskow ać m ożna, że naj­ częstszymi bywalcami teatrów byli uczniow ie i robotnicy. Z fabryk, kołchozów i wsi dow ożono do teatrów wycieczki, żołnierzy przyprow adzano w zwartych szeregach. W 1949 roku ustalono, że w skali kraju frekw encja w teatrach nie pow inna spaść p o n i­

żej 85% (na Śląsku 95%)5.

O d 1949 roku teatram i zarządzała G eneralna D yrekcja Teatrów, O p e r i F ilharm o­ nii, przem ianow ana z czasem na C entralny Zarząd Teatrów. Instytucja ta decydowała o zatw ierdzeniu repertuaru (na podstawie n o rm procentow ych przypisanych poszcze­ gólnym kategoriom ), w yznaczaniu budżetu, kontrolow ała finanse, nom inow ała dyrek­ torów, nadzorow ała ich decyzje. W celu w yelim inow ania sztuk szkodliw ych i zalecania pożytecznych pow ołana została C entralna M iędzyorganizacyjna Komisja R epertuaro­ wa. W sparciem służyły organy partyjne, urząd cenzury, kom unistyczne związki za­ w odow e i stowarzyszenia (np. SPATiF). D ziedzictw o M elpo m eny poddane zostało totalitarnem u system ow i kontroli. Ż eby się spod tej kontroli nie wym knęła, wszystkie teatry upaństw ow iono, centralna adm inistracja opracowała „plan usługow y”, artystów nazw ano „inżynieram i ludzkich d usz”.

Po IV zjeździe Z L P w Szczecinie (20-23 stycznia 1949 r.) socrealizm , którego fu n ­ dam enty stw orzono w Rosji ju ż w 1934 roku, stał się jed yn ym kryterium w artościow a­ nia sztuki, dzieło oceniano podług zaangażowania w budow ę socjalizm u. N a I Zjeździe Pisarzy R adzieckich Andriej Ż d an o w (wówczas najbliższy w spółpracow nik Stali­ na) wygłosił doktrynę, w edle której „realizm socjalistyczny jest podstawową m etodą radzieckiej literatury pięknej i krytyki literackiej”6. U chw ała KC W K P(b) z 26 lipca

3 Ibidem, s. 33.

4 Por. M . Jarm ułow icz, Dramat i teatr, hasło w: ibidem, s. 38.

5 D ane za: K. B raun, Teatr polski 1939—1989. Obszary wolności — obszary zniewolenia, Warszawa 1994, s. 64.

(4)

1946 r. O repertuarze teatrów dramatycznych i środkach jego ulepszania w prow adzała stosow ­ ne konkretyzacje. W gru d n iu 1948 roku partia P Z P R zapowiedziała całościową prze­ m ianę kultury w Polsce, tak by „służyła ona form ow aniu i w ychow yw aniu jednolitego społeczeństw a socjalistycznego”7.

18-19 czerwca 1949 roku w O borach podjęto decyzję, że dram aturgia w spółczesna pow inna się skupiać na zagadnieniach socjalistycznej rzeczywistości oraz na „nowej istocie konfliktów człow ieka” — od spełnienia tego w arun ku zależało pow odzenie „re­ w olucji w teatrze”8. D ram aturgów pouczono o spoczywającej na nich odpow iedzial­ ności ideologicznej. W yposażeni w instrukcje w arsztatow e i listę tem atów czekających na realizację, zostali oni zobow iązani do uczestniczenia w I O gólnopolskim Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich. Im preza zakrojona była na szeroką skalę. Przew idzia­ no cenne nagrody zespołow e i indyw idualne, opiewające na zaw rotną sum ę 15 m ln zł. D o konkursu zgłosiło się 57 teatrów zawodowych, które przygotow ały 61 sztuk, prawie 2500 robotniczych i w iejskich zespołów am atorskich. N iski poziom utw orów i w ykonaw stw a usprawiedliw iać miała now a zasada: „Jeśli nie m ożem y się od razu zdo­ być na arcydzieła, grajm y sztuki naw et m niej wartościow e, byle aktualne”9. Po festi­ w alu 10 W łodzim ierz Sokorski (późniejszy m inister k u ltu ry i sztuki) obwieścił, że pokaz dorobku radzieckich dram aturgów „przeorał do dna glebę teatru w Polsce, stał się eg­ zam inem na drodze walki o realistyczny teatr epoki socjalizm u i dostarczał potężnego ładunku ideologicznego i artystycznego dla kształtowania się własnego, narodow ego teatru epoki socjalizm u w Polsce”11.

1 stycznia 1951 roku ogłoszono postulat włączenia literatury do „bitwy o plan 6 -le tn i”. M o m en t ten uznaw any jest za apogeum upartyjnienia państwa, kultury, czło- w ieka12. N astąpiła pow szechna aprobata typizacji, aktualizacji, akcyjności i optym i- z m u 13. W lipcu 1951 roku zakończono trwający dwanaście m iesięcy Festiwal i K onkurs Polskich S ztuk W spółczesnych, na który nadesłano 57 dramatów, 27 postanow iono wystawić. D la około 40 (spośród prawie 50 autorów ) był to debiut. D o wzięcia udziału w konkursie zachęciły uczestników wysokie nagrody.

O dgórną dyrektywą nakazywano wystawianie tzw. sztuk produkcyjnych. Ich akcja, tocząca się we współczesnej Polsce lub krajach bloku socjalistycznego, koncentrowała się wokół produkcji przemysłowej lub rolniczej. U tw o ry te w e wczesnych latach pięć­

7 Ibidem.

8 Cyt. za: M . Jarm ułow icz, Dramat i teatr, op. cit., s. 40. 9 Ibidem, s. 41.

10 Z a je d e n z istotniejszych b łędów popełnionych podczas I Festiw alu uznano dom inację repertuaru klasycznego; dodać należy, że szczególnym pow odzeniem cieszyły się wówczas sztuki Czechow a.

11 Cyt. za: M . N iecikow ska, Bitwa o teatr, op. cit., s. 87.

12 Por. J. C iechow icz, O schematach socrealizmu, „Teatr” 1997, n r 7 -8 , s. 91.

(5)

dziesiątych stanowiły około 60% repertuaru teatrów, a w niektórych prawie 80%. W tym okresie wystawiono łącznie około 180 sztuk sowieckich14 i kilkadziesiąt sztuk rosyjskich15.

Sztuki miały prezentować tematykę fabryczną (akcja najczęściej rozgrywała się w fa­ brykach, kopalniach, stoczniach), socjalistyczny typ konfliktu (pozytywny bohater staczał walkę z w rogiem klasowym), słuszny ładunek ideowy (wyraziste zwycięstwo bohatera po­ zytywnego), m nogość postępowych w ątków fabularnych (pomysłów dostarczały autorom tzw. wyjazdy w teren). Idea pracy w terenie z pozoru przypominać m oże hasła francuskich realistów, w przypadku socrealizmu pamiętać jednak należy, że jego zadaniem nie było w ierne przedstawianie rzeczywistości zastanej, ale kreacja rzeczywistości intencjonalnej, pożądanej przez tw órców systemu, jednak nigdzie nie występującej w czystej formie. O d ­ górne dyrektywy skutecznie ograniczały twórczą swobodę autorów, reżyserów i aktorów. Zm uszały do konstruowania schem atów fabularnych wzorowanych na średniowiecznych moralitetach, opierających się na zasadzie kontrastu. W konsekwencji zapanowała m oda na autom atyzm — przewidywalność fabuły zachowań bohaterów zniechęcała naw et naj­ m niej wyrobioną w idownię, ze scen wiało nudą, trudno było się bow iem utożsamiać z przodownikam i pracy, których życiowym celem było pokonywanie normy. Pozbawio­ ne psychologicznego prawdopodobieństwa postaci bez wahania rezygnowały z miłości, szczęścia, przemawiały do w idzów sloganami prasowymi lub żargonem ideologicznych referatów i narad produkcyjnych. N a scenach pojawiały się prawdziwie lub udatnie pod ­ robione maszyny, aktorzy jedli, pili, palili papierosy, co błędnie utożsamiano z m etodą Stanisławskiego i z podziwem kom entowano: „oni nie grają, oni żyją na scenie”. Autorzy sztuk szczegółowe wytyczne dotyczące program u socrealistycznego znajdowali w prasie, w tym miejscu warto w spom nieć choćby dwa artykuły W łodzim ierza Sokorskiego, o pu ­ blikowane w „Nowej K ulturze”: Realizm socjalistyczny jako naukowa metoda kształtowania twórczoś'ci artystycznej16 oraz Jeszcze o „języku artystycznym” i o realistycznych środkach wyrazu11.

Jedną z w ażniejszych sił kształtujących ówczesną dram aturgię była krytyka. W pań­ stwie totalitarnym doskonale wpisywała się ona w działalność rozbudow anej instytucji -m o lo c h u , jakim był G U K P P iW Będąc przedłużeniem cenzury i jej kolejną instancją,

14 W 1953 roku B ohdan Korzeniewski postanowił ściągnąć z Teatru śląskiego do Warszawy G ustaw a H oloubka. Z aproponow ał m u główną rolę w przedstaw ieniu Pogodina Człowiek z karabinem, które m ia­ ło uczcić rocznicę rew olucji (sztuka miała w Polsce trzy prem iery: w m aju 1952 roku w Teatrze Polskim w e Wrocławiu, w październiku 1954 roku w Teatrze N arodow ym w Warszawie — ostatecznie Stalina zagrał Z y g m u n t H übner, w listopadzie 1964 roku w Teatrze Polskim w Poznaniu). W m aju H o lo u b ek napisał w liście do Korzeniewskiego: „Powiem prosto: Bardzo bym nie chciał grać Stalina, Panie D yrek­ torze. [...] N ie chciałbym w chodzić tą rolą do Warszawy”. Por. P Łopuszański, Gustaw Holoubek, czyli

filozof bycia, w: http://free.art.pl/podkow a.m agazyn/nr56/holoubek.htm [stan z dnia: 21 maja 2009 r.].

15 D ane statystyczne za: K. B raun, Teatr polski 1 9 39-1989 ..., op. cit. s. 63.

16 W. Sokorski, Realizm socjalistyczny jako naukowa metoda kształtowania twórczości artystycznej, „N ow a K ultura” 1950, n r 40.

(6)

wynosił sw oich pracow ników do rangi proroków i decydentów, którzy za partię m ó w i­ li, jak należy oceniać różne zjawiska. N ajbardziej tw órczy praktycy teatru byli bezradni w obec naw et najsłabiej przygotow anych krytyków. Ci ostatni decydowali o sukcesie bądź porażce przedstawienia, a od ich oceny częstokroć zależały nom inacje i degra­ dacje. Aby zadowolić krytyków, autorzy sami w ielokrotnie zm ieniali teksty, dopisy­ wali ideologiczne epilogi, usuwali fragm enty mogące być opacznie zrozum iane. Leon Kruczkowski (od 1949 do 1956 roku prezes G łów nego Z arządu Z LP) dopisał epilog do swojego dram atu Niem cy, IV akt do Grzechu Stefana Żerom skiego, poprawiał Adama M ickiewicza, Juliusza Słowackiego, Z ygm unta Krasińskiego. Jan N e p o m u c en M iller (krytyk i dyrektor teatru w Z ielonej G órze), domagając się w ystawiania sztuk ro m an ­ tycznych po w prow adzeniu zgodnych z w ym ow ą ideologiczną elem entów , pytał:

C zy na przykład N ie-B o ska Krasińskiego lub jego Irydion m uszą się w naszych czasach koniecznie tak sam o kończyć jak w czasach samego autora? C zy dla nas Pankracy m usiałby koniecznie przyznać zwycię­ stwo Galilejczyka nad sobą?

O kom ediach zaś Aleksandra Fredry pisał:

podważają wszystkie w yobrażenia o ładzie i ustroju społecznym przez samą ew entualność istnienia typów w rodzaju G ucia ze Ślubów panień­ skich czy Papkina z Zemsty18.

Z ad an iem cen zo ró w pracujących w dobie socrealizm u było spraw ow anie k o n tro ­ li prew encyjnej nad w szystkim i form am i społecznej kom unikacji. Z an im spektakl ujrzał światło dzienne, swoją zgodę m usiał w yrazić u rz ęd n ik odpow iedniego szcze­ bla. C en zo rzy obserw ow ali próby, nakazywali przeróbk i scenariuszy, kontrolow ali przedstaw ienia rów nież po prem ierze — dla nich rezerw ow ano zawsze dw a d arm o ­ w e m iejsca w każdym polskim teatrze. Ścisły zw iązek G U K P P iW z M in isterstw em B ezpieczeństw a uniem ożliw iał jakiekolw iek próby odw ołania od decyzji cenzora.

N astała „dyktatura ciem niaków ”, jak to zręcznie ujął Stefan Kisielewski19, a Jan D o - brienko nazwał poziom sztuk totalną strategią przeciętności20.

18 Cyt. za: K. Gajda, Cenzura, op. cit., s. 36.

19 O kreślenia tego użył Stefan Kisielewski w roku 1968 na zebraniu Zw iązku L iteratów Polskich odnosząc się do polityki kulturalnej partii robotniczej, działalności cen zu ry i decyzji zdjęcia Dziadów ze sceny Teatru N arodow ego. W konsekw encji został pozbaw iony praw publikacji na trzy lata i pobity przez nieznanych sprawców.

(7)

Jedną z bardziej popularnych sztuk tego okresu była Sprawa A n n y Kosterskiej Władysła­ w a Lubeckiego21, w której w róg klasowy psuje maszynę przodow nicy pracy, a ta, m im o okaleczenia, nadal pozostaje na stanowisku. Jerzy Piórkowski napisał dram at zatytuło­ w any N asze życie o podpalaczu-sabotażyście grasującym w kopalni, natom iast Tadeusz Kwiatkowski utw ór To nie bajka o utajonym agencie amerykańskiego wywiadu zachę­ cającym do wykorzystania na budow ie szybkoschnącej zaprawy, która po pew nym cza­ sie przyczynia się do rozpadu budynków. Dobrow olski i Baliński wspólnie piszą dram at piętnujący spekulację — Linia wysokiego napięcia. W sztukach tych występuje wyraźny podział na bohaterów pozytywnych (przodow nicy pracy) i negatywnych (sabotażyści, agenci amerykańskiego wywiadu). Tropienie zakonspirowanych szkodników nasuwa skojarzenie ze schem atem detektywistycznym. Zakochani bohaterowie rozmawiają o problem ach produkcyjnych i ideologicznych, pochłonięci sprawami publicznym i nie odczuwają potrzeby intymności, kobiety występują bez makijażu, schludnie ubrane pre­ zentują szczere uczucia — m izdrzenie się i kokieterię uznano za relikt przeszłości. N o w y lepszy świat, jak o nim mówią niektórzy krytycy, oczywiście nie wyrażając H uxleyow - skiej ironii, to świat antywartości, rzeczywistość robotów bez więzi uczuciowych.

M anipulow anie m ow ą m oże zm ienić sposób m yślenia człowieka. To dlatego taką wagę przywiązywano do w ypow iedzi bohaterów niejednokrotnie brzm iących d o n o ­ śniej niż na partyjnych wiecach. Aby dokładniej przyjrzeć się dyskursow i totalnem u, w arto sięgnąć do dw óch dram atów — W stoczni22 Leopolda Rybarskiego23 i Próby sił24Je- rzego Lutow skiego25. D ram at pierw szego z w ym ienionych autorów dołączono do w y­ danego w 2000 roku zbioru pod tytułem Dobrześ zrobił. W Posłowiu do tego to m u Jacek Kajtoch pisze:

21 Sztukę w ystaw iono d w ukrotnie — w m arcu 1950 roku w teatrze im . Stefana Jaracza O ls z ty n - Elbląg i w kw ietniu 1951 roku w Teatrze N o w ej W arszawy w Warszawie.

22 Sztuka była wystaw iona w d w óch teatrach: w m aju 1951 roku w gdańskim Teatrze W ybrzeże, w li­ stopadzie 1951 roku w w arszaw skim Teatrze Pow szechnym .

23 Leopold Rybarski (1909-2004) — z wykształcenia praw nik, debiutow ał w 1946 roku jako autor sztuki scenicznej Dobrześ zrobił. W latach 1948-1970 był w icedyrektorem G eneralnej D yrekcji Te­ atró w M inisterstw a K ultury i Sztuki, a od 1970 do 1974 w icedyrektorem Agencji A utorskiej.

24 Sztuka była w ystaw iona w sześciu teatrach — w październiku 1950 roku w częstochow skim Teatrze D ram atycznym , w lu ty m 1951 roku w Teatrze im. Juliusza O sterw y w Lublinie i Teatrze Polskim w Warszawie, w kw ietniu 1951 roku w Teatrze D olnośląskim w Jeleniej G órze, w czerw cu 1951 roku w Teatrze Z iem i O polskiej w O p o lu , w m arcu 1952 roku w Państw ow ym Teatrze w G nieźnie. 25 Jerzy Lutow ski (1923-1985) — scenarzysta i literat, z w ykształcenia lekarz. W czasie w o jn y był żołnierzem AK, brał udział w pow staniu w arszaw skim . D ebiutow ał w 1945 roku na łam ach „Rze­ czypospolitej” jako publicysta. Pierw szą sztukę teatralną Próba sił opublikow ał w 1950 roku. W latach 1957-64 był kierow nikiem artystycznym W F „C zołów ka”. O d 1966 roku pracował jako lekarz w Kli­ nice G astroenterologii i C h o ró b P rzem iany M aterii w Warszawie. N apisał m. in. scenariusze Pana

Wołodyjowskiego i Kazimierza Wielkiego. Pociąg — ostatni film , w którym zagrał Z byszek C ybulski — jest

(8)

Dobrześ zrobił, W stoczni, Ochotnicy i Wygrana były drukow ane w w y­ daw nictw ach obecnie nie istniejących, są praktycznie niedostępne, i dlatego z zadow oleniem przyjąłem decyzję pisarza, który postanow ił zebrać drugi to m [...]. N ajbardziej kontrow ersyjna jest z pew nością sztuka W stoczni, która w sw oim czasie obiegła sceny na w ybrzeżu i w Warszawie, miała liczne recenzje, zdobyła II nagrodę na Festiwalu Sztuk W spółczesnych. N ależała do tzw. sztuk produkcyjnych26.

D la w ielu cytowane wyżej słowa krytyka i eseisty m ogą się okazać wystarczają­ cą zachętą do sięgnięcia po cieszący się takim zainteresow aniem dram at. Jego akcja rozgrywa się w gdańskiej stoczni w 1948 roku. B ohaterow ie to zatrudnieni tam ro ­ botnicy — tokarze, stolarze, spawacze, blacharze oraz bezim ienni członkow ie egze­ kutywy. G łów nym bohaterem jest w ysoko wykwalifikow any stary tokarz M atuszczak. Ten dośw iadczony życiowo człowiek, zajm ujący dw upokojow e m ieszkanie z dwójką dorosłych dzieci: kalkulatorem Józkiem i popierającą przodow ników pracy U rszulą, ulega argum entacji Wołowskiego, który dla popraw y jakości życia upraw ia fuszerkę, dorabia się „na bo k u ” i m arzy o otw arciu własnego zakładu tokarskiego. W ołowski za­ biega o w zględy U rszuli, ale ta w oli cieślę Kolarza, bo całym sercem oddany jest pracy w zakładzie. O sią rozpisanego na trzy akty dram atu jest spór w okół opracowanej przez Józka now ej normy. Konflikt ideologiczny dzieli bohaterów na pozytyw nych i nega­

tyw nych, ci ostatni z czasem ulegają przem ianie. Akcja rozgrywa się w m ieszkaniu M atuszczaka. W szyscy odwiedzający starego robotnika rozm awiają o norm ie, w ięk­ szość ro botników popiera uspraw nienie pracy, myślą kolektywnie, dążą do w spólnego celu, jakim jest term inow e w odow anie statku. A utor dram atu nie pokusił się o głębszą charakterystykę postaci, większość bohaterów zwraca się do siebie po nazwisku, znacz­ na część to bezim ienni tokarze i członkow ie egzekutywy. P rzodow nicy pracy darzeni są szacunkiem , w ażne jest dobro w spólne. M łody cieśla Kolarz tak m ów i o M atuszcza- ku do pozostałych robotników :

są i tacy, jak stary Matuszczak, dobrzy i uczciwi fachowcy, zarażeni cia­ snym egoizmem kapitału, którzy rów ne mają szanse zostać przodownika­ mi naszej klasy, jak i jej wrogami. Przede wszystkim trzeba im powiedzieć: dość, źle się bawicie. Ale i rękę trzeba im podać, zjednać, nauczyć27.

26 J. K ajtoch, Posłowie, w: L. Rybarski, Dobrześ zrobił: cztery sztuki na scenę i jedno opowiadanie, K raków 2000, s. 252.

(9)

Siły b o h ateró w pozytyw nych k o n ce n tru ją się w ięc na pozyskaniu coraz to n o ­ w y ch członkó w zespołu, budo w n iczy ch lepszego system u. M im o że osobam i d ra ­ m atu są ojciec i jego dw ójka dzieci, to w cale nie w ięzi ro d z in n e są tutaj w ażne, lecz praca. To na niej k o n cen tru ją się w szystkie postacie, to o niej się m ów i, k o ­ rzystając z ideologicznych fo rm u łek , k tóre w prow adzają dzisiejszego czytelnika w osłupienie. P ozbaw ieni lu d zk ich cech boh atero w ie sprow adzeni zostali do roli ro b o tó w n iezb ęd n y ch do w drażan ia no w ych n o rm . Tokarz I su geru je M atu szcza- kowi: „Syna m ożecie nie znać, ale ro b o ta was o bo w iązu je”28. B oh atero w ie ro z ­ m awiając o u sp ra w n ien iu pracy używ ają profesjonalnego słow nictw a, snują plany u ru c h o m ie n ia tokarki przystosow anej do obró bk i d łu gich wałów, ktoś rzuca pom ysł p rzed łu żen ia prow adnicy. P od koniec dram atu p rzek o n an y do w ynalazku M atu sz- czak przyznaje, że „przetoczenie szyjek n o śn ych i k orbow ych do w ału silnikow ego zajm ie nie 120 godzin, ja k ustaliło obliczenie, ale 70, a naw et 60”29. Św iadom ość niew łaściw ego do tej p o ry postępow ania, sprow adzającego się do n iedostatecznego zaufania dla ro botniczej inicjatywy, p o d su m o w u je M atu szczak słow am i: „Tyle lat zm arnow ałem , jak b y m leżał p o d g ru d ą”30. Z achw y con a p rzem ianą schorow anego człow ieka U rsz u la stw ierdza: „Z dobyliśm y w reszcie ojca.” N a co ro z czu lo n y M a- tuszczak odpow iada:

W stydu w am ju ż nie zrobię, od ju tra w ezm ę się z kolegam i tak do ro ­ boty, że nie zdążysz, Józek, n o rm z dnia na dzień przestawiać. A naj­ bardziej się cieszę na ulepszenia, wynalazki. Pragnienie całego m ojego życia. D arujcie m i, żem zaraz przy was nie stanął31.

D ram at kończy się przem ianą nie tylko starego M atuszczaka, ale też W ołowskiego, który nie zgadza się na propozycję siostry, by zamieszkali razem w Warszawie i otw o­ rzyli pryw atny zakład. U p ó r i am bicja każą m u zostać w stoczni i dalej zabiegać o rękę U rszuli. O statnie słowa w dram acie w ypow iedziane przez M atuszczaka to świetlana w izja przyszłości, do której w spólnego budow ania pow inni przyłączyć się wszyscy w i­ dzow ie przedstawienia:

Pamiętasz, Józek, jak m i to nieraz m ówiłeś. C hodzicie nieraz nad m o ­ rze i patrzycie na w odę i niebo. C hciałoby się to m orze zagospoda­ rzyć, usiać statkami, przerzucać towary, rudę, węgiel, m aszyny i zboże.

28 Ibidem, s. 79. 29 Ibidem, s. 80-81. 30 Ibidem, s. 81. 31 Ibidem, s. 82.

(10)

A któż te statki naprawi, jeśli nie my, któż je zbuduje, jeśli nie my? [...] Bo m ało jest takich w śród nas robotników, co by nie chcieli myśleć i tworzyć, a uspraw nienie n o rm to przecież now e myśli, now e w yna­ lazki i ulepszenia. Ej, chłopcy, zdobędziem y świat cały naszymi rękam i i m ózgiem !32

W kontekście, cytow anych wyżej, pełnych aprobaty dla stylu Rybarskiego w ypo­ w iedzi Jacka Kajtocha tru d n o pow strzym ać się od polem iki. D ram at W stoczni jest typow ą realizacją schem atu socrealistycznego. B rak w artkiej akcji, intrygi, h u m o ru , papierow ość postaci świadczą o m iern ych um iejętności pisarskich. N ie tru d n o się dzi­ wić, że ze sceny wiało nudą, a w idzow ie ju ż na sam ym początku przedstaw ienia mogli przew idyw ać zakończenie, bow iem na literacki Parnas zapraszano wówczas w szyst­ kich, którzy na w arsztaty literackie wyjeżdżali do fabryk i stoczni, a jedy ną cenioną wówczas um iejętnością było opanow anie socrealistycznego klucza.

P od w zględem konstru k cji u tw o ru i zastosow anego języka znacznie lepszy je st d ram at Jerzego L utow skiego Próba sił, w ydany przez Spółdzielnię W ydaw ni- cz o -O św iato w ą „C zytelnik” w W arszawie 30 g ru d n ia 1950 ro k u w nakładzie 10 350 egzem plarzy33. Tajem niczy skrót um ieszczo n y w stopce redakcyjnej: B -I-1 2 2 3 7 5 to n u m e r pracow nika u rz ęd u c e n zu ry zatw ierdzającego publikację. Jak w w iększo ­ ści dram ató w socrealistycznych, akcja osadzona została w realiach w spółczesnych. N a pierw szej stro n ie książki m o żn a przeczytać: „rzecz dzieje się na w io sn ę ro k u 1950 w je d n y m z polskich m iast uniw ersy teck ich .” W ydarzenia aktu I i III rozgry­ wają się w klinice na przestrzen i kilku tygodni, aktu II n atom iast w d o m u profesora W iktora M okrzyckiego, d yrektora kliniki. Postaci d ram atu to w w iększości p racow ­

nicy kliniki oraz pacjenci, w akcie pierw szym pojaw ia się też córka profeso ra M aria, a w d ru g im żona profesora — O lim pia, Kaliski — właściciel p rzed siębiorstw a p ro ­ dukującego tłoki do sam ochodów , jeg o syn Tolo oraz zaprzyjaźniony z n im i in ży n ier P io tr Sielawa. D idaskalia do pierw szego aktu m ają ch arakter w yraźnie realistyczny, w ręcz ascetyczny:

Pokój asystencki na [sic! — A. M . P ] klinice. Ściany lakierowane na bia­ ło. W lewym rogu pokoju, w głębi, oszklona szafka z narzędziam i lekar­ skimi. Pośrodku stół przykryty biała ceratą. Kilka taboretów. Pod lewą ścianą — obita skórą leżanka. O b o k rozwartego okna, zza którego w i­ dać zielone gałęzie drzew i perspektywę szpitalnego ogrodu — biurko

32 Ibidem.

33 N akład pierw szego krajowego w ydania Trans-Atlantyku i Ślubu W itolda G om brow icza z 1957 roku w ynosił 10 250 egzemplarzy.

(11)

zawalone tekturow ym i teczkami, papierami i książkami. N a fram udze okiennej wisi głośnik radiowy. Pogodny dzień w iosenny34.

W dramacie brakuje podziału na sceny. Już z pierwszej rozm ow y bohaterów m o ­ żem y wywnioskować, że młody, dobrze zapowiadający się doktor Czarnota, zarzucany bywa przez kolegów pracą papierkową, asystent kliniki Poręba zaangażowaniem w cha­ rytatywną pracę na rzecz partii usprawiedliwia swoją niepunktualność i niedbalstwo, asystent G rodecki przyjm uje pryw atnych pacjentów, których traktuje nieporów nanie lepiej od pozostałych, w szpitalu brakuje miejsc dla chorych, a dyrektor kliniki, który swą karierę rozpoczął przed wojną, przym yka oko na zachodzące nieprawidłowości. B o­ haterow ie zwracają się do siebie w drugiej osobie liczby m nogiej, akceptują swoje m iej­ sce w hierarchii, wszyscy darzą szacunkiem profesora, m łodsi zdradzają zainteresowanie jego córką. Zaangażowani w pracę, zdają się nie m ieć prywatnego życia, asystent Seweryn N o w ak od dw unastu lat współpracuje z asystentką Anielą Kruczkiewicz, ale ta w yśm ie­ w a jego próby nawiązania bliższej znajomości. Z pierw szych wypowiedzi bohaterów tru d n o wnioskow ać o dram atyzm ie wydarzeń. Zwykły dzień, zwykłe problemy, zwy­ kli bohaterow ie, zwykłe sprawy. M im o braku w olnych miejsc do kliniki przywieziono wycieńczonego pracą starego majstra, racjonalizatora K onstantego Jesionka. Profesor bezskutecznie próbuje znaleźć dla niego łóżko w którejś z sal. Przypadek jest trudny, wym aga wnikliwej obserwacji, po rozm ow ie telefonicznej przeprow adzonej z w ysokim urzędnikiem partyjnym profesor decyduje się położyć pacjenta w pokoju asystentów. M im o sprzeciw ów Grodeckiego postanawia też w ypróbow ać na n im now ą radziecką m etodę leczenia snem , za którą jej pom ysłodawca A ndrejew dostał stalinowską premię. N iedługo potem jed en z pacjentów prosi doktora Grodeckiego o wypisanie zw olnienia lekarskiego na dziesięć dni, gdyż nie spieszy m u się do pracy. M im o rozpoznania intencji robotnika lekarz spełnia jego prośbę. N iebaw em okaże się jednak, że ów m łody robotnik, M ichał Klejonka, jest zatrudniony w tej samej fabryce co Jelonek. Sam Jelonek uchodzi za w zór pracowitości i oddania, gdyż m im o braku fachowego przygotow ania postanowił przeprow adzić serię eksperym entów prowadzących do w yprodukow ania tłoków, które m ogłyby złamać m onopol Kaliskiego. Przed odejściem ze szpitala Klejonka postanawia odwiedzić starego towarzysza, a po rozm ow ie z n im drze na drobne strzępki wypisane przez Grodeckiego zw olnienie i wraca do pracy. Po zapoznaniu z pierw szym aktem dram atu nietrud no podzielić bohaterów na pozytyw nych i negatywnych. W przypadku Klejonki zachodzi wyraźna przem iana. Akcja aktu II w większości rozgrywa się w dom u doktora, gdzie, z okazji urodzin jego córki zapraszono pracow ników szpitala na w spólną grę w brydża i poczęstunek. Profesor w iedzie życie typowo mieszczańskie. Ż o na strofu­ je służącą, przy każdej okazji wtrącając z niezadow oleniem : „Ach, ta dzisiejsza służba.”

(12)

C órka M aria bawi gości, flirtując jednocześnie z m łodym lekarzem C zarnotą. W śród zaproszonych osób jest także Kaliski, prym ityw ny dorobkiewicz, właściciel prywatnego przedsiębiorstw a „Auto-Kaliski”, który od początku nie w zbudza sympatii, tak samo jak jego syn Tolo, w ieczny student, reprezentant bananowej młodzieży. W wypowiedziach Kaliskiego szczególnie drażniące jest nadużyw anie zdrobnień. N a pytanie inżyniera Sielawy o przeprow adzanej w zakładzie kontroli odpowiada: „Sliczniutko, gładziutko. Książeczki były (mruga) w porządeczku”. Przeprow adzaną kontrolę postanawia prze­ czekać w klinice profesora, a dokładniej w pokoju dla pryw atnych pacjentów nadzo­ row anym przez doktora Grodeckiego, o którym mówi: „Grodesio to porządny chłop. I pieniążki, nie m ożna powiedzieć, lubi!”.

Jed n y m z gości na przyjęciu jest stary przyjaciel profesora z ławy szkolnej, H en ry k M eisels, przebywający czasowo w tym sam ym m ieście adw okat żydowskiego po cho ­ dzenia. W rozm ow ie z profesorem po raz kolejny wraca do traum atycznych przeżyć z czasów wojny. W spom ina lekarza, który po przeprow adzeniu osobistej kontroli p o ­ stanowił zadenuncjow ać go N iem co m . W porę pojawia się jed n ak robotnik, który w y­ puścił uw ięzionego Meiselsa, ratując m u tym sam ym życie. Pod w pływ em tam tych dośw iadczeń M eisels straci zaufanie do inteligentów, z którym i utożsam ia się profesor, teraz z zapałem peroruje:

Ty, widzę, dzielisz ludzi na inteligentów i nieinteligentów. A tych pierw ­ szych uważasz za lepszą połowę społeczeństwa, czy nie tak? [...] Szla­ chetni inteligenci, prawda? Wszyscy? A inni to szum owina, gm in, plebs?! Liczyć m ożna tylko na swoją warstwę, na tych inteligentów, co? N ie znasz życia! Zasklepiłeś się w swojej warstwie, wyidealizowałeś ją!35

Pod w pływ em rozm ow y profesor zaczyna krytycznie przyglądać się sw oim bliskim, do swojej żony m ówi: „Jakaś ty płytka i bezduszna, O lim p io!”.

W tym sam ym czasie w szpitalu odbyw a się zebranie partyjne, na którym przedsta­ w iono w niosek o usunięcie z partii asystenta Poręby. Sekretarz podstawowej organiza­ cji partyjnej szpitala, d oktor Konwacki pom aga m łodszem u towarzyszowi sform ułow ać je d e n z najcięższych zarzutów: „dygnitarskie zachowanie doktora Poręby — opuszcza­

nie godzin pracy, zasłanianie się legitymacją partyjną pod pozorem w ypełniania zleceń partyjnych o charakterze pracy społecznej”36. M im o ubóstw a sam okrytyki ze strony P oręby towarzysze postanawiają dać m u jeszcze jed n ą szansę — ostra nagana z ostrze­ żeniem m a go zachęcić do rehabilitacji. N a skutki nie trzeba czekać długo. S kruszony asystent przychodzi do do m u profesora i tak opowiada o całym zajściu:

35 Ibidem, s. 77. 36 Ibidem, s. 48-49.

(13)

na sobotnim zebraniu podstawowej organizacji partyjnej szpitala je d ­ nom yślną uchwałą udzielono m i ostrej nagany z ostrzeżeniem . [ . ] To ostatni sygnał alarm ow y przed (ciszej) w ykluczeniem z szeregów partii. I dlatego to m oże zm ienić człowieka i w strząsnąć n im bardziej niż dziesiątki najsurow szych kar.

P R O FE S O R : Przykro m i .

P O R Ę B A (przerywa): N ie trzeba m i w yrazów współczucia, panie p ro ­ fesorze. M nie taki sygnał bardzo był potrzebny. N a pew no nie zro­ zum ie pan, jak bardzo! Przykro zaś m oże być panu z innego pow odu. Że pan do tego dopuścił! Że pan w tej sprawie także pośrednio jest w inien! [...]

P R O FE S O R : Kolego Jerzy! I to m ów icie m nie? To tak m i się o d ­ wdzięczacie za.

P O R Ę B A (znow u przerywa): W łaśnie tak się odw dzięczam , panie p ro ­ fesorze! Te słowa pow in ny być dla pana d ow odem prawdziwej dba­ łości o pańskie własne dobro i dobro kliniki! N ieprzyjem n a naw et szczerość jest lepsza i konstruktyw niejsza od m ile brzm iącego fałszu. I dlatego będę z panem jeszcze bardziej szczery, panie profesorze! Po­ łami kitla lekarskiego nie odgrodzi się pan od życia!37

R ozm ow a ta jest doskonałą ilustracją przemiany, jakiej ulega asystent Poręba. W rozpoczynającej dram at dyskusji z C zarnotą jest nieprzyjem ny, a słysząc, że profesor jest ju ż w klinice, kw ituje to w ulgaryzm em : „Psiakrew!38”. Z powyższej wypowiedzi m ożem y jed n ak wnioskować, że udzielona m u nagana okazała się doskonałą m eto ­ dą wychowawczą. B ohater przem aw ia używając sloganów partyjnych, w uniesieniu przyznaje się do błędów, m a odwagę krytykować profesora, bo jest przekonany, że robi to dla jego dobra i dla dobra samej kliniki. P rzeprow adzana w fabryce próba po raz kolejny zakończyła się niepow odzeniem . W iadom ość odbierają z ulgą Kaliski i inży­ nier Sielawa. W tym czasie leżący w szpitalu Jesionek przeżywa zapaść. Po zapoznaniu się z zawartością listu ukrytego pod poduszką pacjenta d okto r G rodecki postanawia nie w ybudzać pacjenta, odsyła pielęgniarkę, a następnie całą odpow iedzialność za nie­ dopełnienie obow iązków zrzuca na doktora C zarnotę. N a szczęście profesor przyby­ w a na czas. R atuje pacjenta, dow odząc skuteczności nowej m eto dy leczenia. Przybyły na kontrolną wizytę M eisels rozpoznaje w G rodeckim lekarza, który chciał go zade- nuncjow ać N iem co m . R obotnikiem , który wówczas uratow ał m u życie, okazał się Je ­ sionek, który rów nież rozpoznał Grodeckiego.

37 Ibidem, s. 96-97. 38 Ibidem, s. 7.

(14)

W rozm ow ie z profesorem pełen w iary w pow odzenie swojego doświadczenia mówi: „Kto m a up ó r i wiarę w swą robotę, ten zawsze wygra! A rob otn ik — to jest uparty!”39.

P rzeprow adzona w fabryce kontrola wykazała liczne niepraw idłow ości — inżynier Sielawa przeznaczał na eksperym enty Jesionka złej jakości alu m iniu m , chroniąc w ten sposób interesy Kaliskiego. Sprawa wyszła na jaw, a dzięki uporow i i determ inacji sta­ rego robotnika udało się złamać m onopol pryw atnego właściciela. Trium fujący Poręba w rozm ow ie z asystentem N ow akiem zapewnia:

w szędzie toczy się zacięta, tw arda walka starego z now ym , odbywa się p r ó b a s i ł . (reflektuje się i uśmiecha); sądzicie pew nie, koledzy, że m ów ię słowam i artykułu w stępnego. A l e .

K R U C Z K IE W IC Z : Wcale tak nie sądzimy. Jesionek, prosty człowiek, a przecież właściwie to samo powiedział.

PORĘBA: „Prości” ludzie są czujni, koleżanko Kruczkiewicz! D użo czujniejsi i m ądrzejsi niż my!40

D o szpitala przyw ieziony został pacjent z podobnym i dolegliwościam i jak u Jesion­ ka. O piekę nad n im pow ierza profesor C zarnocie, który m a ju ż dośw iadczenie w sto­ sow aniu m etody Paw łow a-A ndrejew a. Sala, w której doktor G rodecki przyjm ował pryw atnych pacjentów, zostanie przeznaczona na leczenie snem . Zadow oleni lekarze podążają za profesorem . Z głośnika dobiega głos spikera:

Proces oskarżonych o sabotaż gospodarczy jest dow odem nieu stan­ nego usuw ania z naszego życia społecznego w szelkich w rogich m u i szkodliw ych elem entów , jest dow odem ciągle rosnącej czujności. I proces ten każe w ysunąć jeden , ostateczny ju ż w niosek, który stać się pow inien hasłem dnia dzisiejszego — bez czujności nie zbudujem y socjalizm u!”41

N a koniec siostra, przekazując posługaczkom bru dn ą bieliznę, stwierdza: „Wszyst­ kie b ru d y jak na dzisiaj!”. Słowa te, podobnie jak w dram acie Rybarskiego, mają osta­ tecznie podkreślić w ym ow ę utw oru, każdy w ychodzący z teatru pow inien utw ierdzić się w przekonaniu co do zasadności ideologicznych m etod. C zytelnik książki na ostat­ niej stronie znajdzie notatkę w ydaw niczą następującej treści:

39 Ibidem, s. 112. 40 Ibidem, s. 113 41 Ibidem, s. 115.

(15)

D o C zytelnika tej książki

W ydawnictwo prosi o nadsyłanie uw ag o przeczytanej książce, doty­ czących jej tem atu, treści, języka, wyglądu zew nętrznego, p op ełnio­ nych w niej błędów i om yłek oraz o w yrażenie życzeń, do których w ydaw nictw o m ogłoby się zastosować w swej dalszej pracy.

Adres: Instytut W ydawniczy „C zytelnik” B iuro Studiów, Warszawa, Skr. Poczt. N r 34442.

D ziś nie zawsze zdajem y sobie sprawę, jaką rolę odgrywały tego rodzaju notatki na ostatniej stronie książki. M iały one przekonać czytelników, że oni rów nież, jako budow niczow ie system u, mają w pływ na powstającą literaturę, a ich cenne wskazówki m ogą zostać uw zględnione przy kolejnym w znow ieniu tekstu. N a autorów narzucono obow iązek nie tylko oddziaływania perswazyjnego, ale rów nież wzięcia odpow iedzial­ ności za postaw y i zachowania odbiorców.

Z powyższego n ietru d n o wnioskować, że sztuka Jerzego Lutowskiego Próba sił speł­ niała funkcję agitacyjną. W yraźny podział na bohaterów pozytyw nych i negatyw nych, przywiązywanie dużej wagi do przem iany w ew nętrznej postaci niejednoznacznych, ideologiczne w ypow iedzi odm ienionego naganą Jerzego Poręby, głos spikera i zdanie pielęgniarki nie pozwalają na dow olność interpretacji. Jednak w kontekście om aw ia­ nego w cześniej dram atu Rybarskiego n ietru d n o dostrzec różnice. M im o socrealistycz­ nych w zorców realizow anych przez obu pisarzy dram at Lutowskiego jest dynamiczny, bohaterow ie zindyw idualizow ani, pojawiają się też ślady h u m o ru i intrygi. N ie siląc się na aprobatę dla tego rodzaju dram aturgii, w arto pam iętać, że jej poziom częstokroć za­ leżał od indyw idualnych predyspozycji autorów, ale w tam tych czasach to nie poziom był oceniany, a ideologiczna w ym owa.

W om aw ianym okresie powstały w Polsce 162 dram aty socrealistyczne43. Spełniały one wym ogi program ow e, wpisywały się w walkę ideologiczną, m iały służyć kształto­ w aniu now ych postaw i now ych bohaterów. Pisane w ed ług jed neg o w zoru — dosko­ nałą szkołą był tu Festiwal — nie dawały w ielu m ożliw ości autorom . Z góry narzucone cele krępow ały w odze fantazji, sprow adzały literaturę do roli propagatorki socjalizmu. W iększość tych tekstów jest dzisiaj słusznie zapom niana, m im o wielotysięcznych n a­ kładów są dostępne głów nie w Bibliotece N arodow ej w Warszawie, nieporozcinane kartki dow odzą słabego zainteresow ania w śród odbiorców.

P ró by w yśm iew ania dyskursu totalnego w teatrze socrealistycznym pojawiły się ju ż pod koniec 1951 roku. W n u m erze grudniow ym „N ow ej K ultury” na pierwszej stro ­

42 Ibidem, s. 116.

43 Pełną listę dram atów pow stałych w dobie socrealizm u przedstaw ia M ałgorzata Jarm ułow icz w książce Sezony błędów i wypaczeń. Socrealizm w dramacie i teatrze polskim (G dańsk 2003).

(16)

nie znajdziem y artykuł Pawła H offm ana O niektórych problemach realizmu socjalistyczne­ go (fragmenty zagajeń drugiego dnia narady poświęconej twórczości artystycznej), a na ostatniej — satyryczny rysunek Jana Lenicy zatytułowany: J a k według niektórych krytyków winien wyglądać warsztat pisarza. R ysunek przedstawiał postaw nego farm aceutę, który na ap­ tekarskiej wadze miał sporządzić m iksturę w edług recept: „wroga klasowego 10%”, „bohatera pozytywnego 25% ”, „produkcji 32%”, „miłości 8%”44. W styczniu 1952 roku L udw ik Flaszen w słynnym artykule N o w y Zoil, czyli o schematyzmie opublikow anym w krakow skim „Życiu Literackim ”, krytykując papierow ość postaci dram atów i ośm ie­ szając w szelkie m ielizny i absurdy socrealizm u, pyta: „O schem atyzm ie, czyś ty ch o ­ robą jest epidem iczną?”45. U ży ty w tym tekście term in „w szystkoizm ” wszedł na stałe do języka polskiego. W połow ie roku 1952 na łam ach „Teatru” ukazała się prześm iew ­ cza fraszka Tajemnica twórczości46. W arto ją tutaj przytoczyć:

Pewien, pożal się Boże, dram aturg Znalazł wreszcie bohatera, cacy! Ten bohater to, oczywiście, m etalurg I oczywiście przodow nik pracy. B ohater m a żonkę jak słonko I kocha ją niezm iernie A ona kocha m ałżonka I są obydwoje w ierni. A co m a do tego m etalurg I jego m etalurgia

0 tym w ie tylko dram aturg 1 jego dram aturgia.

O m aw iane wyżej dram aty dow odzą przestrzegania tych recept.

W dyskurs totalny w pisany jest związek z system em władzy, m a o n za zadanie na­ rzucać określoną definicję praw dy i fałszu, dobra i zła, patologii i norm alności47. Teatr, jako przedsiębiorstw o państw ow e (od 1950 roku), z odgórnie narzuconym „planem usługow ym ”, na który składały się sztuki rodzim e, sowieckie i radzieckie, miał zre­ zygnować z celów wyższych na korzyść łagodzenia obyczajów, dostarczania rozrywki i m ożliw ości godziwego spędzania czasu.

44 Z ob. „N ow a K ultura” 1951, n r 46 (86). W „N ow ej K ulturze” 1952, n r 20 (112) A rtu r Sandauer zamieścił tekst O typowości i schematyzmie opatrzony inform acją w nawiasie: artykuł dyskusyjny.

45 L. Flaszen, N ow y Zoil, czyli o schematyzmie (artykuł polemiczny), „życie Literackie” 1952, n r 1. 46 M . C zerw iński, Tajemnica twórczości, tłum . J. P rutkow ski, „Teatr” 1952, n r 15, s. 27.

47 Z ob. M . Foucault, Nadzorować i karać: narodziny więzienia, tłum . T. K om endant, Warszawa 1993;

(17)

D yskurs totalny program ow o narzucony przez k o n stru ktorów socrealizm u bywał wykorzystyw any w celach prześm iew czych w kręgach inteligencji. W 1949 roku Sta­ nisław Lem napisał m in i-d ram at zatytułow any Korzenie48. Socrealistyczne schem aty dotyczące zarów no konstrukcji postaci, jak i języka śm ieszyły zaufanych odbiorców, ale m ogły też być przyczyną pow ażnych kłopotów z władzą.

Pod koniec lat pięćdziesiątych M iro n Białoszewski w m ieszkaniu przy ulicy Tar­ czyńskiej otw orzył aw angardow y i eksperym entalny Teatr O sobny49, w którym realizo­ wał m . in. zaginione dziś m ikrodram aty parodiujące dram aty socrealistyczne. Już sam tytuł jednego z nich — Stacja przodownik daje premierę, czyli „Balladyna” pod semaforem

jest przykładem zabawy słow em nawiązującej jednocześnie do tradycji rom antycznej i schem atów socrealistycznych. Teatr Białoszewskiego powstał z inicjatywy trzech p o ­ etów: M irona Białoszewskiego, Bogusława C hoińskiego i Lecha Em fazego Stefańskie­ go, do którego należało m ieszkanie przy Tarczyńskiej. Jako pryw atne przedsięwzięcie m ógł funkcjonow ać poza oficjalną, kontrolow aną i upaństw ow ioną k ulturą50.

Pisanie sztuk dla teatrów zaw odow ych i teatrzyków objazdow ych nazywa Jacek Kajtoch w ażną częścią społecznych obowiązków, jakie jeszcze przed II w ojną światową i po niej podejm ow ali polscy literaci. T łum acząc zasadność w znow ienia socrealistycz­ nych dram atów Rybarskiego, konkluduje:

Jeszcze niedaw no, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, ist­ niały różne amatorskie tru p y teatralne, które um ożliwiały sam orealiza­ cję aktywnych jednostek, wyrabiały i utrwalały dynam iczny stosunek do kultury narodowej. Dziś co prawda trium fuje telewizyjna pop­ kultura, ale m oże jest to jej pyrrusow e zwycięstwo, po którym nastąpi taka autokom prom itacja, że co mądrzejsi znow u zapragną być czynny­ m i rów nież w dziedzinie kultury i oświaty. O ile w iem , takie zwyczaje nie zamarły w E uropie Zachodniej i - uwaga! — Am eryce Północnej. A wówczas ludzie posiadający taki rodzaj talentu, jakim bezdyskusyjnie charakteryzuje się Leopold Rybarski, okażą się bardzo poszukiw ani51.

48 Z ob. S. Lem , Korzenie — drrama wieloaktowe, http://w yborcza.pl/1,75475,5804810,Stanislaw _Lem __ K orzenie drram a_w ieloaktow e.htm l [stan z dnia: 21 m aja 2009 r.], dołączono go rów nież do XVI to m u D zieł Stanisława Lem a (Wyd. Agora, Warszawa 2009).

49 Sztuki w ystaw iane przy Tarczyńskiej m iały charakter afabularny. P u n k te m wyjścia był zwykle fakt językowy, zabawa słow em , jego wieloznacznością. U czestnictw o w przedstaw ieniu gw arantow ały za­

proszenia na pudełku od zapałek.

50 M . M okrzycka-Pokora, Teatr Mirona Białoszewskiego. Teatr na Tarczyńskiej, Teatr Osobny, http://w w w culture.pl/pl/culture/artykuly/es_teatr_m irona_bialoszew skiego [stan z dnia: 21 m aja 2009 r.]. 51 J. Kajtoch, Posłowie, w: L. Rybarski, op. cit., s. 252.

(18)

Samorealizacja aktyw nych jednostek, o której z takim zapałem m ów i Kajtoch, w kontekście w ątpliw ych karier autorów socrealistycznych dram atów wydaje się m ocno przerysow aną wizją, tym bardziej w ątpliw e wydaje się w yrabianie i ustalanie dynam icznego stosunku do k u ltu ry narodow ej. A utorzy większości dram atów socre­ alistycznych zasłużyli na słuszne zapom nienie, a represje, jakie spotkały tych, którzy nie chcieli przyjm ow ać odgórnie narzuconych im zadań, potwierdzają, że om aw ia­ ny w tym artykule okres w w yjątkowy sposób przyczynił się do obniżenia wartości sztuki. N ajw iększym „pragnieniem ” socrealizm u było uczynienie sztuki dostępną dla odbiorców w yw odzących się ze środow isk robotniczych, a w konsekw encji wykształ­ cenie now ej generacji inteligencji, której działania będą podporządkow ane władzy państwowej. N obilitując socrealizm w kontekście popkultury, Jacek Kajtoch zapom ina o okolicznościach politycznych, w których z rów ną łatwością przeceniano m iernych, jak i degradow ano w ybitnych. Z m uszanie autorów do tw orzenia wizji zafałszowanej rzeczywistości w innych okolicznościach politycznych m oże nie m iałoby tak dram a­ tycznego w ydźw ięku, z literaturą tendencyjną m ieliśm y ju ż bow iem do czynienia, ale raczej nie przypisyw ano jej wówczas wartości artystycznych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednak w roku 2440 narrator dowiaduje się z gazet, że mieszkańcy wyspy po ­ stanowili zaniechać tej praktyki mając świadomość, że Europejczycy przestali już być

jako członek i przewodnicząca komisji szkolenia aplikantów adwokackich, zastępca rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej, delegatka na Krajowe Zjazdy Adwokatury i

"Osoba, której dane dotyczą, ma prawo żądania od administratora niezwłocznego usunięcia dotyczących jej danych osobowych, a administrator ma obowiązek bez zbędnej

— Możemy się zatrzymać, nie mam nic przeciwko temu — włącza się Rachel, jak mogłam się spodziewać.. Rachel nie

a) Jedynym kryterium oceny oferty jest cena. b) Oferta powinna określać cenę netto i brutto (z wyodrębnieniem należnego podatku VAT) za wykonanie usługi polegającej na

Tymczasem pojęcie „wieczność” jest terminem religijnym i nie ma oparcia w naukach empi- rycznych. Bakalar, Jan Paweł II naucza jak żyć, Warszawa 1996, s. 44 Encyklika „Fides

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

Gdybyśmy jeszcze dalej próbowali doszukiwać się istoty rosyjskiej тоски (a może ją odczuwać zwłaszcza predestynowany do tego typ psychiczny człowie- ka 9 ), to