Hieronim Eug. Wyczawski
Wykład inauguracyjny na otwarcie
roku akademickiego 1967/68 w
Akademii Teologii Katolickiej
Studia Theologica Varsaviensia 6/1, 409-423
1968
S tu d ia T heol. V arsav. 6 (1968) n r 1
WYKŁAD INAUGURACYJNY N A OTWARCIE ROKU AKAD. 1967/68 w AKADEMII TEOLOGII KATOLICKIEJ
K S. H IER O N IM EUG . W Ï C Z A W S K I OF M
NOWE NURTY W HISTORII KOŚCIOŁA
Nie wchodząc w dyskusję nad tym , czy historia Kościoła stanowi naukę samodzielną, czy tylko jest częścią historii po wszechnej, jedno należy stwierdzić, że we w szystkich krajach, niezależnie od panujących tam kierunków myślowych i po litycznych oraz oficjalnej ideologii, szuka się dziś w sposób jak nigdy przedtem intensyw ny nowych dróg w naukow ym odtw arzaniu historycznej rzeczywistości. Uwaga historyków koncentruje się: 1° na szukaniu nowych typów źródeł, 2° na doskonalszej in terp retacji źródeł pisanych, 3° na pełniejszym uw zględnianiu nauk nie tylko pomocniczych, ale i posiłku jących historię jak socjologii, psychologii, ekonomii itp., a w historii Kościoła także na respektow aniu powiązania z historią dogmatów i rozwojem nauk teologicznych, 4° na dostrzeganiu w procesie historycznym nie tylko czynników rządzących i klasy panującej, lecz również całego społeczeń stw a z masam i ludowymi włącznie, 5° na sumienniejszym liczeniu się z w zajem nym i w pływ am i jednych krajów czy k u ltu r na drugie.
Zauważyć tu trzeba, że doskonalenie m etody historycznej nie jest zjawiskiem dzisiejszych czasów, przeciwnie stosowaną.
410 K s. H. E. W yczaw sk i [2] w badaniach historycznych metodę starano się w każdym czasie ulepszać. Od średniowiecznego pojęcia historii jako
gęsta im peratorum , regum, gęsta pontificum , ducum itd.,
a dziejów Kościoła jako historia sacra, do nowoczesnego' ro zum ienia historii jako po prostu nauki o dziejach, to nic in nego jak tylko długi ciąg rozmyślań uczonych nad ulepszaniem m etod poznania historycznego i odtw arzania dziejów. Ocena, że jakaś praca jest już przestarzała, była zawsze niczym in nym jak tylko stw ierdzeniem , że nie odpowiada ona już ak tu alnym wymogom metodycznym, że na ten tem at należy prze prowadzić nowe i gruntow niejsze badania oraz skonstruować lepsze, bardziej dociekliwe, opracowanie.
Najlepszym przekrojem stosowanej m etody są dla każdego czasu wielkie syntezy, po prostu podręczniki. K iedy po p ra cach p ijara Teodora Ostrowskiego, ks. M elchiora Bulińskiego i bpa W ładysława Krynickiego pojawił się w Polsce przed 30 kilku laty podręcznik historii Kościoła ks. Józefa Umiń skiego, uw zględniający szeroko i spraw y polskie, przyjęto go na ogół z uznaniem. Chociaż odnośnie historii Kościoła po wszechnego nie stanowił on pracy oryginalnej, lecz przeróbkę dzieła profesora m onachijskiego Knöpflera, a w przedstaw ie
niu spraw polskich widoczne były w nim duże dysproporcje, to jednak w porów naniu z poprzednimi podręcznikami był w tedy znacznym postępem. W prawdzie niektórzy wyżej sta wiali w ydaną współcześnie książkę K arola Völkera K irchen
geschichte Polens (Berlin u. Leipzig 1930), ale pam iętać trze
ba, że praca tego ostatniego autora to nie tyle historia Ko ścioła w Polsce, ile raczej dzieje polskiego protestantyzm u
na kanw ie dziejów polskiego Kościoła katolickiego. Na pod ręczniku ks. Umińskiego wykształciło się mnóstwo księży,
a i dziś jeszcze w wielu sem inariach duchownych jest on główną pomocą. Stw ierdzić jednak musimy, że podręcznik ten zarów no w odniesieniu do dziejów powszechnych, jak i historii Kościoła w Polsce jest dziś już przestarzały.
Na podręczniku ks. Umińskiego celowo dłużej się zatrzy m uję, ponieważ stanow i on dobry p unkt w yjścia do dalszych
[3] W yk ład in a u g u ra cy jn y 411
rozważań. Podręcznik ten już w chwili swego pojaw ienia się wykazyw ał odnośnie spraw polskich — jak zaznaczyłem — duże dysproporcje. A utor bowiem nie dysponował w tedy od powiednio dużą ilością prac monograficznych, po prostu wielu zagadnień z historii polskiego Kościoła nikt przed Umińskim nie opracował. Nic praw ie nie napisano do jego czasów o r e ligijności społeczeństwa na przestrzeni wieków, jak też o pa rafialnym duchowieństwie, ubogo w yglądały prace hagiogra- ficzne, publikacje o zakonach, bractw ach, o kształtow aniu się w Polsce form ku ltu religijnego itp. N ajlepiej stosunkowo przedstaw iały się dzieje polityczne Kościoła w Polsce, pisane przeważnie przez historyków świeckich. Sprawiedliwie trzeba podkreślić, że najlepsze, przeważnie pionierskie prace z za kresu historii Kościoła w Polsce wyszły spod pióra nie du chownych, lecz uczonych świeckich. Jednakże tych ostatnich spraw y w ew nętrzno-kościelne poza zagadnieniami ustrojow y mi nie interesow ały, dlatego nic dziwnego, że istniały pustki na tym odcinku interesującej nas historiografii. Kilka zagad nień przebadał sam Umiński: P ontyfikat Kietlicza i w pro wadzenie reform y gregoriańskiej w Polsce, m isję pruską, w pew nym zakresie spraw y unijne, szeroko działalność Ho-
zjusza. S tąd to — rzecz zrozum iała ■— w jego podręczniku
przewagę zyskała strona polityczna dziejów, a jako zagad nienia naczelne w ysunęły się rola K ietlicza i Hozjusza. Pod ręcznik ks. Umińskiego odzwierciedla z grubsza stan polskiej nauki o dziejach Kościoła w Polsce w latach trzydziestych naszego wieku. A stan ten poza dziejam i politycznym i przed staw iał się niezbyt bogato.
Powodem tego był nie tylko fakt upraw iania historii ko ścielnej w wielkiej m ierze — jak wspomniano — przez hi storyków świeckich, interesujących się przede wszystkim stro ną polityczną dziejów Kościoła, ale i to, że inne były dawniej założenia m etodyczne i pojęcie historii. Według poglądów daw niejszych historię tw orzyli ludzie w ybitni łub zajm ujący wysokie i kluczowe w społeczeństwie stanowiska. Mówiąc o ludziach wysoko postawionych, trzeba tu rozumieć nie tylko
412 K s. H. E. W yczaw sk i [4]
hierarchię, ale niektóre naczelne kościelne instytucje zbioro we, ja k synod, kapituła, zakon. Dlatego o czymkolwiek by dawniej nie pisano, zawsze na czoło wysuw ali się biskupi, dalej zwoływane przez nich synody, następnie kapituły ka tedralne, niektóre zakony. Signum temporis było stanowisko jednego z moich profesorów, zresztą wybitnego uczonego., że kaiżdy biskup krakow ski zasługuje na monografię, a każdy p rałat i kanonik krakow skiej k apituły katedralnej na bio grafię w Polskim Słow niku Biograficznym . Oczywiście pogląd ten nie może się dziś utrzym ać jako zasadny. Obecnie wiele opinii dawniejszych ulega i m usi dalej ulegać rew izji wobec innej, przekonyw ującej zasady metodycznej, że nie tylko lu dzie w ybitni lub zajm ujący wysokie stanowiska wpływali na bieg historii, ale również cały szereg innych czynników, 0 czym niżej. Dla zilustrow ania tego w arto popatrzyć na ja kieś konkretne zjawisko.
U trzym yw ano do niedawna, że protestancka reform acja w Polsce upadła przez w ew nętrzne własne rozbicie oraz dzięki działalności polskiego episkopatu, synodów, pracy jezuitów 1 silnemu poparciu króla Zygm unta III. Koniec, kropka. Jest to praw da, ale niezupełna. P rzed kilku laty zajmowałem się tą spraw ą na terenie Małopolski i doszedłem do ustalenia pełniejszych przyczyn rekatolicyzacji tej części kraju. Nie trudno było stwierdzić, że działalność kościelna krakowskich, po prostu małopolskich, biskupów z lat panowania Zygm unta Augusta, W alezjusza i Batorego była bardzo uboga, że wy mienię Zebrzydowskiego, Padniewskiego, Krasińskiego, Mysz kowskiego. Synodów w tym czasie w diecezji krakow skiej było mało i wcale nie obfitowały one w jakieś szczególne program y kontrreform acyjne. Zakon jezuitów w rozległej die cezji, sięgającej poza Częstochowę, Radom, Siedlce, Lublin, pod Rzeszów, na południu i zachodzie naw et poza granice państw a (Spisz, Bytom, Pszczyna), miał tylko trzy kolegia: w Krakowie, w Lublinie i w Sandomierzu, stąd naw et przy specjalnym podkreśleniu jego intensyw nej działalności, nie był fizycznie w stanie ratow ać na całym obszarze ^pozycji ka
[5] W yk ład in a u g u r a c y jn y 413
tolickich. Otóż były jeszcze inne w spółczynniki przy rekato- licyzacji, wspom agające w ydatnie pierwsze. Przede wszystkim należy wymienić działalność podnoszącego się z upadku du chowieństwa parafialnego i rozsianych po licznych m iastach i m iasteczkach klasztorów zakonów m endykanckich oraz po jaw iający się u mas ludowych pesymizm odnośnie protestan tyzmu. Jeżeli szlachcic-kolator na reform acji coś zarabiał, bo zajmował plebańskie beneficjum i uw alniał się od dziesięciny, to sytuacja chłopów nie ulegała żadnej zmianie, przeciwnie tracili naw et to, co w ich ciężkiej doli było jasnym prom ie niem, możność udziału w okazałych katolickich nabożeń stwach. K ult protestancki nie odpowiadał chłopskiej m ental ności. Stąd to działalności ogółu duchow ieństw a i oporowi chłopów wiele parafii zawdzięczało, że kolatorowie musieli przywrócić beneficja i k u lt katolicki. Nie uwzględnianie, a co najw yżej bardzo m inim alne, dołów kościelnych w procesie dziejowym jest jednym z m ankam entów historiografii kościel nej lat trzydziestych.
D rugi brak to szczupły zakres zainteresow ań dawniejszych historyków Kościoła. Szły one po liniach z daw na utartych, zajm owano się polityką Kościoła i w zajem nym i stosunkam i Kościoła i państwa, biskupstw am i i biskupami, organizacją i partyk ularn ym praw em kościelnym, synodami i kapitułam i, uniami, protestantyzm em we wszystkich jego formach, nieco pisarstw em teologicznym, trochę zakonami. Spraw innych, już wyżej wymienionych, jak roli duchow ieństw a parafialnego, religijności wiernych, spraw k u ltu na ogół nie ruszano. Du chownych historyków, upraw iających zawodowo historię Ko ścioła, i ogłaszających swe prace, do 1939 r. było niewielu, chociaż istniało w Polsce aż 7 katedr u niw ersyteckich. tego przedm iotu: po dwie w Krakowie i we Lwowie, po jednej w W arszawie, W ilnie i w Lublinie. Trudno więc, aby szybko dało się nadrobić zaniedbania lat poprzednich. Zmieniła się sytuacja po ostatniej wojnie. Mimo spadku katedr uniw er syteckich zwiększyła się w ydatnie kadra pracowników nau kowych i zasięg zainteresowań. Pow stały też specjalistyczne
414 K s. H. E. W y cza w sk i [6]
czasopisma z zakresu historii Kościoła:: Nasza Przeszłość,
Archiwa, Biblioteki i M uzea Kościelne, Roczniki H um ani styczne KUL. Coraz więcej wykładowców z seminariów du
chownych, diecezjalnych i zakonnych, poczęło pisać i druko wać swe prace. Jednakże słabą stroną dzisiejszych wysiłków jest nadal brak koordynacji w badaniach. Nie ma jak dotąd kościelnej instytucji, która by regulow ała kierunek badań i czuwała, by poszczególne studia zm ierzały do przygotow a nia większych syntez. Na ogół piszący historycy Kościoła chodzą w pojedynkę i swoje siły i um iejętności poświęcają zagadnieniom niekiedy całkiem marginesowym, podczas gdy wiele problemów w ażnych czeka nadal na przebadanie i opra cowanie.
Na to ry prac o zbiorowym w ysiłku wszedł w pewnej m ie rze przed kilku la ty KUL, powołując do życia In sty tu t Geo grafii Kościelno-Historycznej i inicjując w ydaw nictw o A rchi
wa, Biblioteki i Muzea Kościelne. Jednakże instytucja pierw
sza niewielu dotąd skupiła naukow ych pracowników, druga zaś, acz ogromnie ważna i można powiedzieć podstawowa, ma z swego założenia wąski stosunkowo zakres.
Luki, istniejące w naszej historiografii kościelnej, po większa i to, że cały szereg prac daw niejszych już dziś się zestarzał. Wiele bowiem opracowań niektórych problemów, na swój czas zupełnie w ystarczających, dzisiaj wobec wyostrzo nych wymogów metodycznych, odkryw ania nowych źródeł i narastania historiografii, nie można już w pełni w ykorzy stać. Tak więc według mego przekonania dotychczasowa hi storiografia Kościoła w Polsce nie daje jeszcze w szechstron nej podstaw y do stw orzenia w ielkiej dobrej syntezy w formie podręcznika, odpowiadającego w pełni wymogom naukowym. Będą w nim nadal luki, acz już mniejsze od podręcznika ks. Umińskiego. Pragnę tu uczynić jedno zastrzeżenie. Mam na m yśli podręcznik doskonały, m yśl o którym powinna tow a rzyszyć naszym szczegółowym badaniom i konstrukcjom . Bo w zasadzie napisanie podręcznika jest możliwe w każdym stadium aktualnego stanu historiografii i dziś go można stwo
[V] W yk ład in a u g u ra cy jn y 415 rzyć, a naw et trzeba, chociażby ze względu na wielkie za potrzebowanie dydaktyczne. W skazywał na to przed swą śmiercią sam ks. Umiński, ogłaszając plan nowego ujęcia podręcznika. Myśl tę rzuciła również w r. 1945 w nawiązaniu do przedwojennego projektu kontynuacji swej encyklopedii nauk krakow ska Akademia Umiejętności, ale ją niestety nie bawem zarzuciła. Z podobną inicjatyw ą w ystąpił wreszcie ks. Zdzisław Obertyński.
Co więcej, naw et konstrukcja m niejszych syntez napotyka nieraz na nieprzezwyciężone trudności właśnie z braku opra cowań szczegółowych. Rzućmy okiem na dwa, dowolnie obra ne opracowania syntetyczne ostatniej doby, na pracę o. P a w ła SczairiieckiegO' Służba Boża w daw nej Polsce. Studia
o M szy św. T. I—II (Poznań 1962— 1966) oraz na dzieło K a
rola Górskiego: Od religijności do m istyki. Zarys dziejów ż y
cia w ew nętrznego w Polsce. Cz. I, 966— 1795 (Lublin 1962).
Gdy będę mówił o trudnościach autorów tych prac, pragnę się zastrzec, że nie ja je odkryłem, lecz że już sami autoro- wie zdawali sobie z nich sprawę. Jeżeli przeto zam ierzam je przytoczyć tu taj jako przykłady, to dlatego, aby udowodnić, że nasza nauka kościelno-historyczna niezawsze szła dotąd właściwymi drogami i że wiele zasadniczych problem ów dotąd pom ijała lub ignorow ała ze szkodą dla całości obrazu histo-' rycznego Kościoła w Polsce, co właśnie odczuli bezpośrednio autorow ie w spom nianych prac.
Piękna i bezsprzecznie wysoce pożyteczna rozprawa, w ła ściwie cały szereg oddzielnych studiów, o. Sczanieckiego nie mtoże być uw ażana za syntezę wiedzy o dziejach służby Bożej w dawnej Polsce, ponieważ au to r ograniczył, zresztą św ia domie, bazę źródłową do źródeł drukow anych. Owszem w y korzystał również trochę źródeł rękopiśm iennych, ale tylko takie, i to najczęściej pośrednio, o których mianowicie na potkał drukow ane inform acje względnie ich omówienia. Po przez te w łaśnie publikacje, a nie bezpośrednio czerpał autor potrzebne dla siebie wiadomości. Nie wyzyskał natom iast kom pletnie źródeł archiw alnych i reszty licznych bardzo rę
416 K s. H. E. W y cza w sk i [8] kopisów bibliotecznych, dotyczących liturgii, tych miano wicie, których n ik t dotąd nie omówił ani nie zarejestrow ał. I tu dochodzimy do zasadniczego problem u, o k tó ry mi cho dzi. Źródłam i tym i niem al zupełnie (poza drobnym i w y jąt kami) dotąd się nie interesowano, stąd konsekw entnie nie m ogły powstać szczegółowe prace z zakresu dziejów liturgii w Polsce. Mam na m yśli liczniejszy zasób prac przyczynkar- skich, które by m ogły stanowić podstawę do większego syn tetycznego opracowania, a nie jedno czy drugie studium , bo takie sporadycznie się zdarzały. Z drugiej strony nie można powiedzieć, by o. Sczaniecki nie miał poprzedników na polu swoich zainteresow ań. Tacy byli, że w ymienię ks. J. Micha laka, ks. M. Kordela, czy najbardziej zasłużonego bpa A. No wowiejskiego, lecz i oni w swych pracach opierali się tylko n a drukach i to w daleko węższym zakresie aniżeli o. Scza
niecki, no i nie dorów nywali m etodą tem u ostatniem u. Pomimo znacznego ograniczenia źródłowego praca o. Scza- nieckiego, odzwierciedlająca znaczną erudycję jej autora w zakresie liturgiki, będzie stanowić mimo wszystko drogo wskaz dla następnych badaczy. Równocześnie właśnie ta praca postuluje podjęcie szerokich i system atycznych badań nad historią k u ltu liturgicznego w Polsce. W naszej historiografii ’kościelnej jest to jedna z dziedzin, która leżała dotąd niemal odłogiem. Studia te będą często pionierskie, stąd ogromnie pracochłonne. Dlatego jednym z pierwszych przedsięwzięć V/ tym zakresie pow inna być rejestracja typów źródeł, a w na-, stępnym etapie inw entaryzacja samych źródeł, przydatnych historykow i liturgii w Polsce.
Weźmy pod uwagę drugą syntezę, która gdyby nie tru d ności w zakresie bazy źródłowej, również widziane przez sa mego czcigodnego autora, byłaby dziełem epokowym, m iano wicie książkę K arola' Górskiego Od religijności do m istyki. I to syntetyczne opracowanie poprzedziła zaledwie garść prac szczegółowych, i tu drukow any m ateriał źródłowy jest bardzo niekom pletny. A utor zdał sobie sprawę, że w takich w arunkach pisanie syntezy napotyka na ogromne trudności,
19] W yk ład in a u g u ra cy jn y 417
toteż postanowił sięgnąć i do źródeł rękopiśm iennych. Ale
cóż, przebadał ich niewielką część. Źródła bowiem ręko
piśmienne, które m ogłyby dostarczyć m ateriału do tego ro dzaju książki, są w znacznej części u k ry te w archiw ach i bi bliotekach. P ełne ich w ykorzystanie dopiero w tedy będzie możliwe, gdy pojawi się praca, względnie szereg prac, które by je zrejestrow ały, nie mówiąc już o tym, że byłyby wielce przydatne również ich omówienia.
I znowu dochodzimy do interesującego nas problem u, mia nowicie do stw ierdzenia, że dziedzina dziejów religijności pol skiej w m inim alnym zaledwie stopniu wzbudzała dotąd za interesow ania badaczy. Ponieważ jednak odczuwa się w nauce brak zarysu tego rodzaju historii, uczeni jak np. prof. Górski próbują pisać syntezy, które z wyżej przytoczonych powodów muszą pozostać z konieczności w w ielu partiach w fazie ro boczej, obfitować w hipotezy i sondaże, w błędne nieraz sądy. I w tej dziedzinie pow inny iść przyszłe prace badawcze, po przedzone dokładną rejestracją wszelkich źródeł, które m u szą być w ykorzystane przez piszących monografie, studia, przyczynki z zakresu historii religijności katolickiej w Polsce.
W racając do głównej m yśli moich uwag, pragnę podkreślić, że w ostatnich czasach zmieniło się patrzenie na rolę Ko ścioła, czemu dał w yraz i Sobór W atykański II. Inaczej przeto m usi patrzyć na rolę i dzieje Kościoła również historyk pol ski. Od szeregu lat historycy Kościoła na Zachodzie, głów nie we Francji, stoją na stanowisku, że historia Kościoła to nie tylko zobrazowanie jego dziejów politycznych, ustrojo wych, gospodarczych, kulturalnych, ale historia całej spo łeczności kościelnej i jej w ew nętrznego duchowego życia, w której katolicy świeccy nie mogą stanowić marginesowego dodatku. H istoryk kościelny przy każdej pracy naukowej m usi widzieć i starać się odtworzyć obraz, ilu stru jący reali zację przez Kościół jako insty tu cję bosko-ludzką w każdej epoce swego zasadniczego celu, prowadzenia ludzi do zba wienia. O tym, że Kościół ma ludzi zbawiać, wie każdy, jed nakże w pracach historycznych ta kluczowa rola Kościoła nie 27 — S tu d ia T h e o lo g ic a V a rs. N r 1/1968
418 Ks. H. E. W yczaw sk i [10J zawsze była podkreślana i widoczna. Kościół w idziany przez dawniejsze monografie, studia, przyczynki historyczne to n a j częściej instytucja, w ojująca o swe praw a i przywileje, uspraw niająca stale swą organizację, powołująca do życia najrozm aitsze instytuty, walcząca z sektami, upraw iająca m e cenat kulturalny, a dopiero potem spełniająca poprzez ple banów, w ikariuszy i zakonników duszpasterstw o nad świec kimi. O tych świeckich w Kościele w opracowaniach prawie nic. A przecież o jakikolw iek wiek by nie chodziło, tak na Kościół historyk patrzyć nie może. Zauważy ktoś, że takie spojrzenie jest konieczne i możliwe tylko w w ielkich synte zach, a nie w drobnych pracach szczegółowych. W ydaje się jednak, że nie. Ustawienie problem atyki każdej pracy kon strukcyjnej musi ten problem jasno stawiać, i w mionografii biskupa, i w morigrafii · diecezji, parafii, klasztoru, kapituły i w opracowaniu jakiegoś zjawiska. Jeśli autor monografii p arafii przedstaw i tylko fundację kościoła, dzieje kościelnych budowli, parafialnego duchowieństwa, jego uposażenia, nie będzie pełnej monografii parafii, gdy nie zobrazuje się reli gijności w iernych z uwzględnieniem w szystkich czynników, kształtujących tę religijność.
O statnia uwaga wprowadza nas w inny problem m eto dyczny, mianowicie w kw estię w ykorzystania do tych celów niektórych osiągnięć m etody historyków m aterialistycznych. W Polsce oficjalna nauka historyczna bazuje na metodzie m a terializm u historycznego. Rzecz zrozumiała, że historyk Koś cioła badający dzieje in stytu cji bosko-ludzkiej, nie może w yjść z tej metody, któ ra kształtow anie się procesu historycznego widzi w walce klas, uw ażając za podstawową przesłankę dzie jowego procesu siły w ytw órcze mas ludowych i stosunki pro dukcji. Nie m niej jednak historyk kościelny może, a naw et po winien, korzystać z niektórych osiągnięć tej metody. Mam na uwadze dwie rzeczy: 1° pełniejsze respektow anie źródeł m a terialnych, na które historycy m aterialistyczni położyli o wiele większy nacisk aniżeli było to dotąd, 2° znaczne rozszerzenie problem atyki w dociekaniach historycznych.
[U] W yk ład in a u g u ra cy jn y 419
Uwagę na źródła m aterialne jak zabytki archeologiczne, za bytki sztuki, poza tym na m ateriał etnograficzny i językowy, zwrócono już dawniej, jednakże w ykorzystyw ano je skąpo i przeważnie tylko tam , gdzie brakło źródeł pisanych. Metoda m aterialistyczna w ykorzystuje je szeroko równolegle do źródeł pisanych, uzupełniając nimi znakomicie źródła pierwsze. H isto ry k kościelny w swoich badaniach powinien zwracać uwagę na tego rodzaju źródła naw et w tedy, gdy dysponuje obfitym zestawem źródeł pisanych. Poznane źródła m aterialne pozwolą niejednokrotnie lepiej zinterpretow ać źródła pisane.
Przytoczę dla lepszego zobrazowania zagadnienia dwa fik cyjne przykłady. Protokół w izytacyjny z r. 1595 podał, że przy kościele parafialnym N. znajduje się tyle a tyle ornatów in fo r
ma Romana, i tyle in form a antiqua, inaczej, że były tam o rn a
ty kroju obecnego i o rn aty dawnego kształtu, gotyckiego. Hi storyk, k tó ry by poprzestał na tej zapisce, nic więcej .nie będzie mógł na tem at historii ornatów przy w iem ienionym kościele powiedzieć. Natom iast historyk, którego in teresu ją źródła m a terialne, zwróci uwagę, że do dziś przy opisyw anym kościele zachowało się sporo ornatów bardzo starych, lecz w szystkie o kroju obecnym, brak wśród nich natom iast ornatów goty ckich. Cóż się więc stało z ornatam i in form a antiqua? Otóż dociekliwy badacz spostrzeże, że krzyże na tylnej części nie których ornatów starych m ają belkę poprzeczną podniesioną obu końcami nieco do1 góry. Jest to dowód, że ornaty te przez obcięcie boków pow stały z ornatów gotyckich, ma których sto sownie do ich kroju było sensowne podniesienie ku górze obu poprzecznych ram ion krzyża. K onfrontując spostrzeżenie to z zapiską, stwierdzi, że przeróbka riie mogła nastąpić przed ro kiem w izytacji, więc 1595, lecz później. Dlaczego się tak stało, dowie się z odpowiedniej literatury . Zalecenia rzymskie naka zyw ały wycofywać z użycia ornaty gotyckie, a brać do li turgii tylko in form a Romana, tzn. o· kroju obecnym. Że do datkowo potrafi w tym stanie rzeczy opisać z autopsji te prze robione o rnaty gotyckie, nie trzeba podkreślać.
420 K s. H. E. W y cza w sk i [12] niczna zapiska, że do drewnianego kościoła dobudowano około r. 1600 m urow aną zakrystię. Budowle te istnieją do dziś. Hi storyk, któ ry nie troszczy się zbytnio o źródła m aterialne, za dowoli się tą zapiską, będzie najwyżej po oglądnięciu zacho wanej budowli snuł jeszcze domysły, że zakrystia stara wi docznie się waliła, postawiono więc nową i to z m uru dla lep szego zabezpieczenia param entów i precjozów liturgicznych. Może ta k i było, ale z drugiej strony domysły te mogą się oka zać niekiedy zgoła fałszywe. Bo dlaczegóż w takim razie i sam kościół nie uległ ruinie, lecz stoi do dziś. Powód wybudowania m urow anej zakrystii mógł być inny.
Otóż należy dokładnie zbadać przede wszystkim sam bu dynek kościelny jako źródło m aterialne. Ze śladów po drążkach na opony na drew nianych ścianach prezbiterium w yniknie wniosek, że pierw otnie ołtarz główny nie opierał się o absydę, lecz był od niej znacznie oddalony. Z odpowiedniej literatu ry można w zarysie odtworzyć rom ańską modę ołtarza. N astaw y nie było, tylkio sama mensa z świecznikami i krzyżem; cybo- rium znajdowało się na bocznej ścianie prezbiterium . W okół trzech boków m ensy zwisały z w m ontow anych w ściany prez biterium drążków zasłony, a dookoła m enzy było przejście dla w iernych, idących z daram i na ofiarowanie. Tak w yglądały w średniowieczu wszystkie ołtarze, a w XVI w. jeszcze sporo. Otóż w kościołach takich nie było często osobnej zakrystii. Po prostu za ołtarzem pod ścianą absydy stały skrzynie na para m en ty i naczynia liturgiczne or.az stągiew z winem. Dopiero kiedy pod w pływ em zm ieniającego się stylu ołtarzy, gdy na rastać poczęły nad m ensą nastaw y, przesuw ano ołtarze ku ścianie absydy, by oprzeć o nią wysoką nastawę. W tedy to brakło miejsca na utensylia kościelne i poczęto dobudowywać zakrystie, oczywiście tam, gdzie ich dotąd nie było. Tak też było zapewne i w przywiedzionym wypadku.
D ruga sprawa, którą historyk kościelny może i powinien przejąć od dzisiejszych historyków świeckich, to rozszerzenie problem atyki badań. H istorycy ci zw racają uwagę i to w sze rokim zakresie na rolę mas ludowych w procesie historycz
[13] W yk ład in a u g u ra cy jn y 421 nym. Otóż na m asy ludowe m usi skierować swe zainteresow a nie i historyk kościelny i to nie tylko, aby zbadać i ustalić po ziom i rozwój ich religijności i moralności, ale też by poznać wszystkie przyczyny takiego czy innego jej poziomu. Zapiski w izytacyjnej z r. 1644 o ludziach z Sidziny w parafii Maków Podhalański, że prow adzą vitam pecudibus peiorem, nie można tłumaczyć wyłącznie zaniedbaniem plebanów. Ludność tam tejsza, acz osiadła, tru d n iła się głównie pasterstw em i zbój- nictwem, upraw ianym po obu stronach granicy państw a w re jonie Babiej Góry. Sama wieś była bardzo odległa od kościoła parafialnego. Niski poziom religijny i m oralny tych ludzi trze ba tłumaczyć przede wszystkim w arunkam i ich życia. W takiej sytuacji i gorliwi plebani nie osiągną nadzwyczajnych rezul tatów. Z podobnymi problem am i spotkał się zaledwie 120 lat tem u pierw szy proboszcz zakopiański słynny ks. Józef Sto larczyk, k tó ry naw et przy swej wielkiej indywidualności był niejednokrotnie bezsilny.
H istoriografia dawniejsza niedostatecznie traktow ała dzieje mas ludowych. W prawdzie zajmowano się wsią i m iejskim plebsem, w ydaw ano źródła z tego zakresu, jak księgi wiejskie i m iejskie oraz ogłaszano monografie, artykuły, naw et syn te tyczne ujęcia historii chłopów, ale były to opracowania prze ważnie jednostronne, w których zajmowano się położeniem praw nym chłopów, gospodarką rolną, folklorem, ale nie sta rano się ustaw ić roli społeczeństwa wiejskiego, w ogólnopol skim procesie dziejowym i jego w kładu do k u ltu ry narodo wej. Luki te stara się w ypełnić dzisiejsza . nauka. Ogłaszane ostatnio z tego zakresu prace ogromnie ułatw iają historykowi kościelnemu badanie religijności ludowej. Nie ma potrzeby obawiać się, że zm aterializujem y metodę naszych badań i kon
strukcji kościelno-historycznych. Trzeba w ykorzystywać
wszystko, jak pisał św. Paw eł: O m n ia . probate, quod Ъопит
est tenete.
W arto też zwrócić uwagę, że doskonalenie m etody history ków kościelnych zachodnioeuropejskich, zwłaszcza francus kich, idzie po linii, przynajm niej w pew nej mierze, historyków
422 K s. H. E. W yczaw sk i [14]
wyżej wymienionych. I tam badacze kościelni zwrócili oczy na m asy ludowe i poczęli badać religijność ludową, odróżniając i koordynując w jeden obraz przeżycia religijne jednostek i re ligijność jako zjawisko społeczne. N iektórzy polscy historycy Kościoła poczęli już uwzględniać w swych pracach metodyczne kierunki francuskie.
Takie to zasadnicze problemy, głównie metodologiczne, wi działbym w dzisiejszej nauce kościelno-historycznej. Spraw y te są tym ważniejsze, że historia Kościoła jest uw ażana w ofi cjalnej klasyfikacji nauk teologicznych za disciplina principa
lis, która swymi osiągnięciami w ybitnie im służy, a ostatnio
nabrała specjalnego znaczema w świetle odbytego> niedawno soboru powszechnego i wypowiedzi papieża Paw ła VI do człon ków M iędzynarodowego K om itetu Nauk Historycznych. Po wiedział papież: „Cały gmach chrześcijaństwa, jego doktryny,
jego moralności i k u ltu opiera się na świadectwie”, czyli na źródle historycznym, i dalej — Kościół „jest sam historią i charakter historyczny własnego pochodzenia posiada dla nie go znaczenie decydujące”.
Z u s a m m e n f a s s u n g
In a llen L ändern su ch en K irch en g esch ich tler n e u e W ege b ei der w iss e n sc h a ftlic h e n W ied ergab e der V erg a n g en h eit der K irche. Ihre A u fm erk sa m k eit k o n zen triert sich a u f das S u ch en n ach n eu en Q u e lle n arten: E iner b e sse r e n In terp reta tio n schon b ek a n n ter Q u ellen , — v o l le r e B erü ck sich tig u n g n ich t nur der H ilfs w isse n s c h a fte n der G e sc h i ch te, son d ern auch d ieser W issen sch a ften , deren E rg eb n isse fü r die G e sc h ic h te b e h iflic h sein k ö n n en w ie zum B e isp ie l der S o zio lo g ie, P sy c h o lo g ie , W irtsch a ftsleh re u sw ., ·— die W ah rn eh m u n g des E in flu sses a u f das L eb en der K irch e in den J a h rh u n d erten , den n ich t nur die H ierarch ie, son d ern auch der n ied ere K leru s und g lä u b ig en V o lk sm a s
sen a u sg eü b t hab en , — e in e g e w iss e n h a fte r e W ied ergab e des E in flu s ses, den das k ir c h lic h e L eb en in ein em L an d e a u f das k irch lich e L eb en in a n d eren L än d ern a u sw irk te. D ie K irch en g esch ich tler in P o le n m ü ssen auch e in e S te llu n g a u f die a u sserk irch lich e G esc h ic h tsfo r sch u n g ein n eh m en , die v ie l m eh r W ert, als es b ish er ü b lich w ar, au f
[15] W yk ład in a u g u ra cy jn y 423 Q u ellen m a te r ie lle r A rt le g t und d ie b eso n d ers die G esch ich te der V o lk sm a ssen u m fa sst.
D en Z u stan d der k ir c h e n g e sc h ic h tlic h e r F o rsch u n g in P o le n sieh t m an am b e ste n an den g ro ssen , sy n th e tis c h e n k ir c h en g esch ich tlich en W erken, in sb e so n d e r e an den L eh rb ü ch ern fü r die K irch en g esch ich te. D as le tz te L eh rb u ch , das v o n J. U m iń sk i im Jah re 1933 h era u sg eg eb en w urde, ist sch on ü b era ltet. D ie F o rsch u n g en a u f dem G eb iete der K ir c h e n g e sc h ic h te sin d sch on so w e it vo rg eg a n g en , dass m an den M en gel ein er n eu en B ea rb eitu n g seh r em p fin d et. E s fe h lt jed och an m o n o g ra p h isch en A rb eiten ü b er v ie le G eb iete d es k ir c h lic h e n L eb en s in P o le n in der V erg a n g en h eit, da ä ltere p o ln isch e k irch en g esch ich tlich e F o rsch u n g sa rb eiten sich g ru n d sä tzlich a u f d ie G eb iete des p o litisch en u nd r e c h tlic h -v e r fa ssu n g s m ä ssig e n L eb en s b esch rä n k ten . V or der B e a rb eitu n g e in e s w e r tv o lle n und den A n fo rd eru n g en z e itg en ö ssisch en W issen sch a ftsfo rsch u n g en en tsp rech en d en L eh rb u ch es fü r die K irch en g e sc h ic h te m ü s ste m an also zu erst so lch e G eb iete des K irch en leb en s in P o len in den v er g a n g e n e n Ja h rh u n d erten erforsch en , w ie den E in flu s s der P fa r r g e istlic h k e it a u f das k irch lich e L eben, die T ä tig k eit der O rden, die p o ln isch e H a giograp h ie, d ie V o lk sfrö m m ig k eit, die G esta ltu n g des G o ttesd ien stes, das th e o lo g isc h e und r e lig iö se S c h r ift tu m u sw . In der le tz te n Z eit ersch ien en sch on v ie le F o rsch u n g sa rb ei ten aus d iesen G eb ieten , aber es b le ib t n o ch u n g eh eu er v ie l zu er fo r
sch en und b earb eiten .
D ie B eh a n d lu n g der P rob lem e, die v o n der ä lteren G e sc h ic h ts fo rsch u n g v e r n a c h lä ssig t w u rd en und die A n w en d u n g b ei der F o r sch u n g ein er n e u z e itlic h e n M ethode, die auch die E rru n g en sch a ften an derer W isse n sg e b ie te au sn u tzt, sin d die g ru n d sä tzlich en A u fgab en das z e itg e n ö ssisc h e n p o ln isch en K irch en g esch itsfo r sch ers.