• Nie Znaleziono Wyników

Romantyczna legenda księcia Józefa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Romantyczna legenda księcia Józefa"

Copied!
42
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion,Maria Żmigrodzka

Romantyczna legenda księcia Józefa

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/1, 55-95

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X V III, 1977, z. 1

MARIA JANION, MARIA ŻMIGRODZKA

ROM ANTYCZNA LEG EN D A K SIĘC IA JO Z E F A * N arodziny herosa

L egenda księcia Józefa nie doró w n u je u niw ersalizm em legendzie koś­ ciuszkow skiej. P rzeciw staw iano sobie obu b ohaterów już za ich życia, z czasem ich legendy biograficzne n a b ie rały rysów coraz bardziej kon­ trastow ych. Szym on A skenazy, którego m onografia pośw ięcona postaci księcia Józefa zatw ierd ziła i u trw a liła hagiograficzny p o rtre t bo hatera, nie różniący się zbytnio od jego w ersji ro m an ty czn ej, k ład ł nacisk na n a ­ stęp u jące p rzeciw staw ienia: „ s ta ry N aczelnik N ajw yższy, K ościuszko” — „w iecznie m łody W ódz N aczelny, P o n iato w sk i” ; cześć i głębokie p rzy ­ w iązanie w stosunku do K ościuszki oraz pełne m iłości upodobanie w księ­ ciu Józefie; „surow a cn o ta ” K ościuszki oraz „polot ry c e rsk i” i „zgonu piękno trag iczn e” księcia Józefa; m onolityczna cnota K ościuszki oraz cnoty i po rów ni w ad y księcia Józefa, k tó ry i w jednych, i w drug ich był „św ietny m w cieleniem c h a ra k te ru narodow ego” 1. J a k w idać więc, na przekór praw dzie h isto ry czn ej, d a ją się dostrzec w obydw u postaciach pew ne ry sy legendow e — np. „staro ść” i „m łodość” — w k tó ry ch w y ­ pracow aniu ro m an ty zm odegrał d ecydującą rolę. P o trzeb n a m u bow iem była zarów no czcigodna staro ść rozw ażnego i cnotliw ego N aczelnika, jak i braw u ro w a, św ietn a m łodość ry cerskiego Wodza.

L egenda K ościuszki i leg en d a księcia Józefa m ogły współżyć harm o ­ n ijn ie w obrębie porozbiorow ego m itu polskiego, p rzed staw iały bow iem w a ria n ty p atrio ty z m u pozw alające zaaprobow ać całą tra d y c ję niepod­ ległościow ą i różne, określone przez h isto rię fo rm y w alki. A le b y w ały też sym bolam i postaw i sposobów d ziałania zdecydow anie ze sobą r y ­ w alizujących.

W istocie obydw aj b o h atero w ie rep rezento w ali odm ienne style poroz- biorow ego p atrio ty zm u . K ościuszko był b o h aterem X V III-w iecznego i ro ­

* Rozdział przygotowanej książki o charakterze podręcznikowym pt. Rom an­

ty z m i historia.

1 Sz. A s k e n a z y , K sią żę Józef Poniatowski. 1763—1813 Wyd. 4, przejrzane 1 poprawione. Warszawa 1922, s. [7] (P rze d m o w a do trzeciego wydania, datowana: „Warszawa, październik 1913 r.”). Dalej do tej edycji odsyłam y skrótem A (liczby po skrócie wskazują stronice).

(3)

m antycznego ludom aństw a, p atro n em ag itacji n a rzecz ludow ego po­ w stania i św ięty m m arty ro lo g ii spiskow ej. P ostać N aczelnika k ształto w ały ideały sen ty m en talizm u , pojęcia rew o lu cy jn e oraz dem o kratyczn e, a ta k ­ że m esjanizm rom antyczny. L u d i pow stanie — to hasła, k tó ry m p rzy ­ św iecała tra d y c ja Kościuszki. W legendzie księcia Józefa zaś przew ażały cechy feu dalnorycerskie. B ohater polskiej szlach ty i w ojska, wysoko sta ­ w iających k u lt honoru i p iękna rycerskiego gestu, w cielać m iał w szy st­ kie w artości swej klasy i swej kondycji. Jego dew izą jest hasło ze sz ta n ­ darów w ojskow ych: „H onor i O jczyzna”. Po jego śm ierci bisku p W oronicz ubolew ał w kazan iu żałobnym :

Już nam w ięcej nie przypomni w ieków bolesław ow ych, których ducha, szlachetność i m ęstwo staropolskie w utworzone przez siebie św ietne szeregi przelać usiłow ał.

Tak głęboko zatem w dzieje polskie sięgać m iał rodow ód tego „w skrześcy i u tw o rcy ry ce rstw a polskiego” 2.

Postać księcia Józefa stała się przede w szystkim in te g ra ln ą częścią m itu narodow ej arm ii, a uw ielbienie dla jego cnót żołnierskich o d gry w a­ ło w ielką rolę zwłaszcza w w ojsku K sięstw a W arszaw skiego, później zaś K rólestw a K ongresow ego, a także w śród pow stańców z la t 1830— 1831. Kościuszko był bo h aterem m itu pow stania — stąd szczególna rew a lo ry ­ zacja jego legendy po r. 1831, w dobie spisków , p a rty z a n tk i, m ęczeństw a narodow ego. K ażda z ty ch dw u legend b o h atersk ich operow ała odm ien­ nym i skalam i w artości m o raln y ch i politycznych: Kościuszko pojm ow any byw ał jako „człowiek n ow y ” , d em o k raty czn y przedstaw iciel m as n arodu, n ato m iast książę P oniatow ski stał się uosobieniem tra d y c ji ry cersk iej, a dla w spółczesnych — jako synow iec ostatniego k ró la — by w ał niekiedy n aw et sym bolem trw ałości b y tu niepodległej Polski i spadkobiercą jej m aje sta tu . Sław iono w nim dziedzica „sta ry ch naszych h etm anó w i w o­ jow nikó w ” , „daw nych królów polskich p lem ien n ik a” , „k rew Ja g ie łłó w ”. Takie ry sy pojaw iły się w legendzie, k tó ra zaczęła się tw orzyć zaraz po śm ierci księcia Józefa, a um acniała się w K rólestw ie K ongresow ym . Idea ciągłości odpow iadała in ten cjo m elity rządzącej K ró lestw a, p o d trzy ­ m ującej fik cję odrodzenia państw ow ości polskiej. M it ry ce rsk i pielęgno­ w ało wojsko, u p a tru ją c e w śm ierci b o h a te ra n a polu b itw y sym bol oca­ lenia godności n arod u przez żołnierską w alkę Polaków pod dow ództw em N apoleona i przez lo jaln e d o trzym an ie do o statk a zobow iązań wobec w ie l­ kiego sojusznika. Z resztą w ielu h isto ry k ó w p rzy jm u je pogląd, że na d e­ cyzję utw orzenia K ró lestw a K ongresow ego niem ały w pły w m iał ostatni w ysiłek zb ro jn y P olaków pod w odzą księcia Poniatow skiego.

2 J. P. W o r o n i c z , Kazanie na pogrzebie księcia Józefa Poniatowskiego. Naczelnego Wodza Wojsk Polskich, miane w kościele w a r sza w sk im §. K r zyża dnia 10 września 1814 roku. W: Dzieła poetyczne wierszem i prozą. T. 3. Lipsk 1853,

(4)

L egenda księcia Józefa pełniła więc w dobie pow staw ania K rólestw a rolę przede w szystkim konsolacyjną, a n iew ątpliw ie pom agała niek iedy b yłym napoleończykom osw ajać się z now ą rzeczyw istością polityczną czy n aw et w pły w ała na um acnianie złudzeń zrodzonych w pierw szych latach panow ania A lek san d ra w K rólestw ie. Z drugiej stro n y zw iązek legendy z uroczystościam i pogrzebow ym i zabarw iał ją elegijną to n acją opłakiw ania zarów no b o h a te ra jak m inionej sław y i nadziei narod u . C h a ra k te r ak tyw n ego i m obilizującego w yobraźnię p atrioty czną sym bolu dążeń niepodległościow ych uzyskała w pełni leg end arn a biografia księcia Józefa w łaściw ie od czasu pow stania listopadow ego, a zwłaszcza po jego upad k u i wówczas też p rzy b ra ła swój ostateczny kształt.

W tedy rów nież dokonała się sw oista d em o k raty zacja legendy księcia Józefa, a także zbliżenie jej do rom antycznego w zorca legendy b o h a te ra, dla którego służba zbiorowości staje się szansą odrodzenia etycznego. W takiej k o n stru k c ji losu człow ieka za w a rta bjda także i teza historiozo­ ficzna, zakład ająca konieczność p rzekształcenia X V III-w iecznego społe­ czeństw a polskiego, skażonego m oralnie, obarczonego w iną scudzoziem - czenia, „dw orszczyzny”, ary sto k ra ty zm u , szlacheckiego egoizm u — w no­ w ą w spólnotę narodow ą. Dzielące rom an ty k ó w różnice postaw społecz­ no-politycznych decydow ały o selekcji i h ierarch ii cech składający ch się na n eg a ty w n y m odel człow ieka „stareg o ” oraz na ideał „now ego” , a ta k ­ że o roli, jak ą w ty m „now ym ” pełniło odwołanie się do cnót tra d y c y j­ nych, zniw eczonych czy z a ta rty c h w okresie przedrozbiorow ego up ad k u k ra ju . P o stu la t odrodzenia, przem ian y m oralnej jednostki i zbiorowości oraz w iązanie w zoru pozytyw nego z ideą narodow ości b y ły to przecież nieodm ienne cechy rom antycznego m yślenia o współczesności.

H agiograficzna legenda księcia Józefa, k sz ta łtu jąc a się tuż po jego śm ierci, p rzed staw iała go jako „ry cerza bez sk azy ” . Nie był nim jed n a k za życia dla w ielu w spółczesnych i nie mógł nim być dla pokolenia ro ­ m antycznego. B ra ta n e k S tanisław a A ugusta — króla jakże sm utn ej dla ro m an ty k ó w pam ięci — półkrw i A u striak , ary sto k rata-m o d n iś, ja k po­ dejrzew ano, m ałoduszny, a n aw et n ielo jaln y dowódca w okresie po­ w stan ia kościuszkowskiego, a w reszcie, po trzecim rozbiorze, szaław iła „spod B lachy” , był człow iekiem , którego biografia aż do czasów K sięstw a W arszaw skiego d rasty czn ie p rzeciw staw iała się ro m anty czny m pojęciom narodow ości, patrio ty zm u , cnoty i godności obyw atelskiej.

U rodzony w W iedniu, syn austriack ieg o generała i A ustriaczki, sk u - zynow any lub połączony w ięzam i p rzy jaźn i ze w szystkim i dw oram i i s z ta ­ bam i generaln y m i p ań stw zaborczych, książę Józef został w ychow any w poczuciu przynależności przede w szystkim do określonej klasy i rodu, a nie do narodu. Ta a u ra arysto k raty czn eg o kosm opolityzm u n a s tra ja ła do niego niech ętn ie p a trio ty czn ą opinię publiczną, skłonną w nim w i­ dzieć „scudzoziem czałe książątk o ” . O byczajow ość i m oralność ancien

(5)

jego w ytw o rn e rokokow e fircykostw o, w ykpione ta k srogo w dobie S e j­ m u C zteroletniego przez N iem cew icza w Elegii na śmierć Szambelana, w cielonej do P o w ro tu posła.

Ju ż wówczas jed n ak cechow ało go to poczucie honoru, k tó re z czasem przybierze c h a ra k te r w ręcz legendarny. K siążę w yczu lon y b ył na sy tu a ­ cje, w jak ich m ogłoby być ono zagrożone czy n arażo ne n a szw ank. T ak n P· gdy po w ezw aniu w r. 1789 przez d ep u tację se jm u w arszaw skiego do „krajow ego w o jsk a” — opuszczał arm ię cesarską, m usiał złożyć tzw . r e ­ w ers dym isyjny, zaw ierający oświadczenie, że „n igd y nie będzie obcem u m ocarstw u służył przeciw N ajdostojniejszem u Dom owi a u stria c k ie m u ” . Jak k o lw iek ośw iadczenie tak ie m iało ponoć c h a ra k te r n ajzu p ełn iej fo r­ m alny i byw ało tra k to w a n e jako „św istek bez znaczenia”, to jed n ak książę Józef skierow ał jednocześnie prośbę ó zw ro t owego rew ersu , a ty m sam ym o „zw olnienie od rzeczonych zobow iązań” . O trzy m ał dym isję, lecz nie oddano m u rew e rsu dym isyjnego; nie zaniechał w ięc s ta ra ń i wreszcie po ro k u go odzyskał. Można się dom yślać, że obaw iał się, b y ów rew ers d y m isy jn y nie p ostaw ił go w sy tu a c ji nieodw ołalnie k o n flik ­ tow ej i hańbiącej jego honor 3.

O bejm ując jako g e n e ra ł-m ajo r służbę w Polsce, n a ra z ił się jed n a k na pow ażniejsze kolizje. W ro k u 1792, podczas w o jn y p o lsk o -ro sy jskiej, zn a­ lazł się w bardzo niepom yślnej sy tu a c ji m ilita rn e j, b y ł p rzy ty m w y ­ staw iony jeszcze i n a podejrzenia, oskarżenia i z a rz u ty z pow odu sw ej m ate ria ln e j i m oralnej zależności od k róla. Jak o „żołnierz przysięgły, honor k ochający i pow inności sw ojej zadość czyniący ” , jako „obyw a­ tel [...], człow iek poczciwy, nie u k ry w a ją c y sw ych m yśli, w zgardę dla podłych m ający za p raw id ło ”, odrzucił katego ry cznie nakaz połącze­ nia w ojsk k o ro nn y ch z Targow icą (A 38). Na w iadom ość o p rzy stą p ie n iu króla do k o n fed eracji targow ickiej zareagow ał jednoznacznie — św iadczą o ty m jego p ełn e rozpaczy listy do S tan isław a A ugusta:

W ielki Boże, czemuż doczekałem się tego dnia nieszczęśliw ego! M ógłżebyś wahać się, Najjaśniejszy Panie, wybrać raczej chw alebny zgon!

Podobne stanow isko zajął w liście do księżnej Izabeli C zarto ry sk iej: Na w szystko byłem przygotowany, lecz nie na podobną nikczemność... Jestem zgnębiony, oszołomiony. Raczej należało bić się do zgonu, niż oddychać hańbą 4.

Jed nak że reak cje księcia podyktow ane b y ły nie tylk o przez in d y w i­ dualne poczucie godności osobistej i w ym ogi w ojskow ego honoru. In n a jego w ypow iedź z tego czasu św iadczy, że pojęcie obow iązku o b y w atel­ skiego kazało m u bez w ah an ia staw iać w yżej dobro p ań stw a niż p rz y ­ 3 Zob. A 29: „Przyszły wódz spod Raszyna i spod Lipska jak gdyby p rzew i­ dywał przyszłe sw oje zadania i żadnej, choćby najbłahszej przeszkody nie chciał zostawić na drodze przyszłego sw ego obowiązku”.

(6)

w ileje stanow e szlachty. W sy tu a c ji śm iertelnego zagrożenia jego b y tu gotów był akceptow ać re fo rm y społeczne idące nierów nie dalej niż po­ stan o w ien ia K o n sty tu c ji 3 m aja. M yślenie w ojskow e księcia nie było więc pozbaw ione treści politycznych i społecznych. W lipcu 1792 dowodził k ró ­ lowi:

Gdybyś W.K.M. na początku tej kampanii, ponieważ ona nie była przygo­ towana w e w zględzie m ilitarnym , b ył poruszył kraj cały, siadając na koń ze szlachtą, uzbrajając m iasta i dając wolność chłopom, albobyśm y byli zginęli z honorem, albo Polska byłaby mocarstwem. [A 43]

J e s t to list człow ieka, k tó ry jasno uśw iadam ia sobie sy tu ację spo­ łeczną i polityczną w iek u rew o lu cji i um ie w yciągnąć w nioski z p ra k ty k i w o jn y rew o lu cy jn ej w e F ra n cji w r. 1791 — p ra k ty k i odw ołującej się do pow stania całego n aro d u dla ocalenia k ra ju .

In n a spraw a, że język pojęć w ojskow ego kodeksu honorow ego byw ał najczęściej form ą w ypow iedzi księcia n a te m a ty publiczne. I tru d n o dziś rozstrzygać, ile w ty m jego „sty lu in d y w id u aln y m ” było najgłębszych skłonności i upodobań osobistych, ile uległości wobec k onw encji o k reśla­ jący ch c h a ra k te r sty lu „ry cerskiego” , a ile ta k ty k i człow ieka zm uszane­ go do politycznej ostrożności przez n ieu stan n e błagania k róla drżącego p rzed zem stą im p eratoro w ej. I tak , podając się — w b rew ty m błag a­ niom — do dym isji po zw ycięstw ie Targow icy, pisał:

Żołnierz nie ma, tylko jedno słowo, a poczciwy człowiek jednę przysięgę; i jedno, i drugie nas wiązało do tej sprawy, której broniliśm y krwią i życiem naszym. [A 47]

N ie chciał wów czas i nie m ógł wycofać się z pow ziętego postanow ie­ nia. „W szystkie o fiary b y ły b y m i łatw e, ta jest mi niepodobną” . Czuł się zw iązany „pow innością, przekonaniem , przysięgą, zaufaniem publicznym , honorem w ojskow ym ” (A 47). W idać więc też w yraźnie, jakim i treściam i napełniało się d lań pojęcie honoru, jak daleko odbiegało od fo rm aln ej konw encji, stając się w yrazem w ierności „p rzeko nan iu” .

A le p atrio ty czn a opinia publiczna nie d aw ała się łatw o przejednać. Zw łaszcza nie sp rz y ja ła księciu atm o sfera ideow a i sty l obyczajowości politycznej podczas in su re k c ji kościuszkow skiej. K ościuszko zw rócił się do księcia Józefa w liście z 5 V III 1794 prosząc o objęcie ko m end y k o r­ p u su M okronow skiego:

Idź tedy w .x. mość torem w skazanym przez walecznego ojca swego, prowadź rycerstwo polskie do zw ycięstw a i sław y i nabytą już sobie chwałę bardziej jeszcze powiększaj.

N a to książę P oniatow ski odpow iedział w d n iu 6 V III:

N ie może dla m nie być nic pochlebniejszego jak łaskaw e j.w.w.m. pana dobrodzieja w spom nienie zasług i m ęstw a ojca mojego; żył on w innych, niż ja okolicznościach. Przywiązany do wojennego rzemiosła, n ie/m iał nic więcej przed

(7)

sobą, tylko jeden cel sław y i honoru, ja mam przeciw sobie opinią, opinią, k tó­ rej tyle razy bolesnych doświadczyłem r a z ó w 5.

Książę się nie m ylił. Jak o „o byw atel g e n e ra ł” pow stania próbow ał dostroić się do panującego to n u — chadzał naw et, w zorem Kościuszki, w krakow skiej sukm anie — ale nie zm ieniło to jego sy tu a c ji ani nie zm niejszyło nieufności p atriotów . Z apom niano o jego oporze wobec T a r­ gowicy, p am iętan o o p rzy w iązan iu do znienaw idzonego k ró la -ta rg o w ic z a - nina. L ist Kościuszki z 4 IX 1794, p isan y do p rezy d en ta W arszaw y w czasie oblężenia m iasta, a przed spodziew anym sztu rm em P rusak ów , zaw ierał aluzje do ty ch nastro jó w :

Dziś przede dniem zapewne będziem y atakowani, a zatem proszę i zak li­ nam na m iłość Ojczyzny, aby połowa dziś szła do lin ii obywateli, a gdy będą atakować, aby w szyscy wyszli. Powiedz m nie szczerze, słyszałem , że obywatele nie chcą iść do Księcia; jeżeli to prawda, oddalę go; gdyż Ojczyznę nad wszystko przekładam 6.

Opinię publiczną zwróciło przeciw księciu zw łaszcza fata ln e niepow o­ dzenie na pow ierzonym jego dow ództw u odcinku Pow ązek, przy pisy w an e karyg od nej lekkom yślności i nieodpow iedzialności ry cerza salonów, k tó ry dla rom ansow ej przygody opuścił pozycję, a choć ją podobno tej sam ej nocy jeszcze odebrał w b raw u ro w y m atak u , nie wybaczono m u tego uchybienia. W rapo rcie z 2 IX 1794 książę Jó zef tak ie zajął stanow isko:

Mimo ciosy czarnej potwarzy, którymi w tych dniach okryty zostałem, a których dotąd ni sprawy, ni źródła odkryć nie mogę, powodowany m iłością ojczyzny, przewodnictwem Najwyższego Naczelnika, mam honor m eldować Mu, że czując się lepiej na zdrowiu, powracam jutro do komendy dyw izji mojej, czyniąc tą ostatnią ofiarę ojczyźnie z m iłości w łasnej, gdyż dla człow ie­ ka, co z sam ych pobudek m iłości kraju i honoru służy, nie szukając innej chluby i nadgrody, tylko być w liczbie obrońców ojczyzny, w szelkie pociski ludzi, co śm iało w oczy spojrzeć nie mogą, nie są tak silne, by osłabić m ogły św ięte obowiązki obyw atelstw a 7.

N iew iele to księciu pomogło. Epizod in su re k c y jn y zakończył się jego osobistą kom pro m itacją m ilita rn ą i m oralną, a g enerał Józef Z ajączek w Historii rewolucji, czyli powstania, ro ku 1794 w y staw ił m u najgorsze św iadectw o jako in try g a n to w i zazdrosnem u o sław ę Kościuszki i w iel­ bicielow i zdradzieckiego króla.

Z chw ilą gdy w alka o niepodległość p rz y b ra ła c h a ra k te r p ow stań ­ czy, d em o k raty czn y i rew o lucy jn y , książę Józef nie mógł dla siebie w niej znaleźć m iejsca. I w cale zresztą nie chciano m u tego m iejsca przyznać. Po klęsce pow stania w yszła z kół in su rek cy jn y ch broszura,

5 Cyt. za: J. R i a b i n i n , Z dziejów 1794 roku. „Pamiętnik Lubelski’’ t. 2 (1931—1934), s. 141—142.

6 Cyt. za: J. S. K o p c z e w s k i , Tadeusz Kościuszko w historii i tradycji. War­ szawa 1968, s. 439 (fotografia listu na s. 77).

(8)

w któ rej — nie w y m ien iając księcia w p ro st — pisano przecież o nim w łaśnie bez ogródek:

Ponieważ jenerałow ie nasi niektórzy m ieli przywiązanie do królów, w szyst­ kiemu zatem byli przeciwni, co stwarzała rew olucja Zamiast zachęcenia ludu gardzili bronią i ludem [...]. Życzyłbym, aby żadnego nie używać jenerała do obrony wolności, który do niej przywiązanym nie jest. Nie spuszczam się na wierność, ta cnota jest wspólna niew olnikom i słu żalcom 8.

F orm uła z a w a rta w o statn im zdaniu d obitnie w skazuje na n ieu ch ro n ­ ność konfliktu, jak i m usiał przeciw staw ić księciu polskich jakobinów . Osobista praw ość, poczucie godności, w ierność dan em u słow u — nie b y ły to cnoty w y starczające in su re k c y jn y m obrońcom wolności, zaś feu d aln a lojalność w obec su w eren a stan o w iła z ich p u n k tu w idzenia postaw ę w ręcz n a g an n ą politycznie.

A przecież udział księcia w in su rek cji nie m iał c h a ra k te ru k o n iu n ­ k tu raln eg o czy przypadkow ego. W szak n a w e t zaproponow ał niechętn em u m u Kościuszce, że będzie służył jako p ro sty żołnierz. Jego rycersk i ko­ deks etyczny zakładał konieczność w alki do końca, w ym ogi honoru w y ­ klu czały zm ienność postaw politycznych, oportu n isty czne poddaw anie się rachubo m rozsądku. Jak k o lw iek daleki od p olitycznych pojęć insurekcji, w idział w niej szansę obrony godności m o raln ej ginącego państw a. I d la ­ tego mógł akceptow ać, jak już o ty m była m owa, ideę ogólnonarodowego w y stąpienia zbrojnego.

W biografii księcia Józefa zaw ęźliła się bow iem dram aty cznie ety ka feudalna — poczucie osobistej w ięzi z m onarchą, obowiązek lojalności wobec niego oraz n ak azy indyw id u alistyczn ie pojm ow anego honoru r y ­ cerskiego — z now ożytną postaw ą p a trio ty , w iernego zbiorowości, n a ­ rodow i, ojczyźnie. Nie był to zresztą p rzy p ad ek odosobniony, podobne k o n flik ty w ystępo w ały n iejed n o k ro tn ie, zwłaszcza przed p o w itan iem listopadow ym , w życiorysach przedstaw icieli a ry sto k ra c ji i szlachty, uczestniczących ta k żarliw ie w w alce niepodległościow ej.

N iechęć p atrio ty czn ej opinii publicznej do księcia Józefa p rzy b rała szczególnie n a sile w czasach porozbiorow ych, gdy — od r. 1798 — p rze­ byw ał on w pru sk iej podówczas W arszaw ie. J a k pisał później K azim ierz W ładysław W ójcicki, dw ór księcia, ,,co pow inien z godnością się p rzed sta­ w iać, nie m iał żadnej polskiej cechy, bo w szystko w pałacu Pod B lachą scudzoziem czało” 9. W pływ y em igrantów francuskich, wzm ożone jeszcze przez p aroletn i pob y t w W arszaw ie późniejszego L udw ika X V III i zaba­ w y am atorskiego T h é â tre de Société, budziły zgorszenie, zwłaszcza od 8 Czy Polacy mogą się w y b ić na niepodległość? W oswobodzonej Warszawie, 1831, s. 38, 14.

9 K. W. W ó j c i c k i , Warszawa i je j społeczność w początkach naszego stu ­

lecia. W: „Pamiętniki dziecka W a rsz a w y ” i inne wspomnienia warszawskie. Wybrał

J. W. G o m u 1 i с к i. Opracowanie Z. L e w i n ó w n a . Wstęp M. G r a b o w s k i e j . T. 1. Warszawa 1974, s. 276.

(9)

czasu gdy z początkiem działalności T o w arzy stw a P rzy jaciół N au k w y ­ tw orzył się k lim at obrony narodow ości.

Jeszcze Polak po polsku i pisze, i czyta, Bo nie cała Warszawa jest blachą pokryta

— d rw ił L u d w ik O siński w k rążący m po stolicy w ierszyku sa ty ry c z ­ n y m 10.

Skandaliczne rząd y „ sta rej p ap u g i” — pani de V auban — oraz liber - ty ń sk i sty l zabaw sam ego księcia i gro n a m łodzieży grom adzącej się wokół niego pod hasłem k aw alersk iej „tęży zn y” m usiały szczególnie razić ludzi, k tó rz y przeszli przez śm ie rte ln e zm agania o niepodległość, przez rozbiory i przez p ow stanie kościuszkow skie, i dla k tó ry c h K ościusz­ ko w łaśnie rep rezen to w ał suro w y ideał rep u b lik ań sk iej cnoty. A le sa rk a li też sarm accy czciciele tra d y c ji. N aw et „ m u n d u r p rzy jacielsk i” , p rz y ję ty przez tow arzyszy książęcych rozryw ek, tra k to w a n o jako p rz e ja w cudzo­ ziem skiego a ry sto k ra ty zm u i chęci w y o d ręb n ien ia się ze społeczności pol­ skiej. A przecież opinia szlachecka z sy m p atią aprobow ała niegdyś po­ dobne ry tu a ły „bandy a lb e ń sk iej” K aro la R adziw iłła „Panie K o c h a n k u ”, h u lającej wszakże zgodnie z obyczajem rodzim ym .

P o jed n an ie z opinią narodow ą p rzy n io sły księciu Józefow i dopiero czasy K sięstw a W arszaw skiego, ale też nie od razu. Początkow o to w a­ rzyszyła m u dalej głęboka nieufność, z k tó rej — jak p rzypuszczają bio­ grafow ie — zdaw ał sobie dobrze spraw ę. Nie próbow ał jej zapobiegać tanim i środkam i. A skenazy podkreśla, że pow itał w kraczający ch do W a r­ szaw y Francuzów o sten tacy jn ie p rz y stro jo n y w o rd ery p ru sk ie n . A u to r eseistycznej powieści pośw ięconej księciu Józefowi, pt. D żoker, tłu m aczy ów postępek bo h atera, jak i w iele innych, w tak i sposób:

Miał [...] instynkt antypryncypialności, który mu kazał w ykonyw ać zasad­ nicze gesty dopiero w zasadniczych sytuacjach. Rodzaj dyskrecji w obec samego siebie: nie być ostatecznym na codzień — odwlekać tę ostateczność do ostatecz­ nych momentów. Ów gatunek ludzi stanow i często zagadkę dla opinii publicz­ nej, która domaga się m anifestacji postaw w każdych okolicznościach i każdego dnia 12.

W skutek tego książę Józef w y staw iał się — nieraz i św iadom ie — na sztych opinii publicznej, żądnej b ezu stan n y ch d ek laracji p a trio ty c z n y ch i popisow ych gestów obyw atelskich. P rzek o ra tak a niekied y go drogo kosztow ała, ale, być może, w istocie w te n sposób p rzejaw iał się jego nonkonform izm .

Co w ięcej, książę Józef zdaw ał sobie też spraw ę, w ja k tru d n e j sy­ 10 Cyt. za: L e w i n ó w n a, ed. cit., s. 443.

11 Zob. A 104: „z w łaściw ym sobie rycerskim uporem, brzydząc się w szelką postacią tchórzostwa, niczego nie chcąc wypierać się ani ukrywać, w itał go [tj. Murata] z zawieszonym i na piersi orderami pruskim i”.

12 K. B r a n d y s , Dżoker. Wspomnienia z teraźniejszości. Warszawa 1966,

(10)

tu ac ji wobec n a ro d u sta w ia ły go zawiłości jego biografii. W m em oriale do N apoleona z r. 1807, zw racający m uw agę na polityczne m ean d ry losu w ielu P olaków jego pokolenia, staw iał d rasty czn e pytan ie: ,,Ja sam czyliż nie jestem g en erałem rosy jsk im , au striack im , p ru sk im ? ” (A 109). Isto t­ nie — posiadał n o m in acje gen eralsk ie i najw yższe odznaczenia w ojskow e od w szystkich p a ń stw zaborczych.

W każdym je d n a k razie w epoce napoleońskiej a ry sto k raty czn e u ro ­ dzenie, sp o k rew n iające go z kró lem S tanisław em A ugustem , a budzące ty le p odejrzeń w dobie in su re k c ji kościuszkow skiej, nie b yło już p rze­ szkodą do osobistej k a rie ry . Napoleon, pow ierzając P oniatow skiem u n a ­ czelne dow ództw o w o jsk K sięstw a W arszaw skiego, chciał w ten sposób u w y d atn ić ciągłość tra d y c ji Polski k rólew skiej, choć w zasadzie uw ażał, że zasłużony wódz i org an izato r Legionów polskich w e W łoszech, gene­ rał H e n ry k D ąbrow ski, b y łb y człow iekiem odpow iedniejszym . Ale też ta nom inacja budziła oburzenie i rozgoryczenie d aw nych legionistów -repu- blikanów , k tó rz y m ieli za sobą szkołę p rze jęty c h dem ok ratyczn ym duchem Legionów . D la n ich oddanie naczelnego dow ództw a księciu stanow iło groźbę n a w ro tu do przed rew olu cy jn eg o sty lu służby w ojskow ej.

W ybuch w o jn y z A u strią w r. 1809 znów zaostrzył nieufność społe­ czeństw a. „ K siążę-A u striak ” p o d ejrzew an y b y ł w ręcz o zdradę — i to n a ­ w et po zw ycięstw ie pod R aszynem — gdyż zdecydow ał się opuścić W ar­ szawę. Z asadniczy zw ro t w n asta w ie n iu opinii publicznej w yw ołało zwłaszcza zajęcie G alicji. R aszyn w szedł do tra d y c ji narodow ej jako jedńa z nielicznych zw ycięskich b itew X IX -w iecznych rozegrany ch przez reg u ­ la rn ą arm ię polską. O dzyskanie większości ziem zaboru austriackiego p o trak to w an o zaś nie tylko jako dowód talen tó w w ojskow ych i p a trio ­ ty zm u księcia, ale też jako oczyszczenie jego honoru rodowego, zm aza­ nie w in y k róla, k tó ry dopuścił do rozbiorów k ra ju .

W te d y dopiero zaakceptow ała księcia Józefa w pełni w yobraźnia zbio­ row a, o d tąd d a tu je się jego popularność u w spółczesnych, wówczas też p o w stają przesłan k i jego leg en dy p o śm iertnej. O grom ną rolę w ich fo r­ m ow aniu się odegrała osobista odw aga czy w ręcz b ra w u ra w ojskow a b o h atera. Ju ż pod Zieleńcam i w n ajg o rętszej chw ili poprow adził do a ta k u w a h a jąc y się batalion ; podobnie p ostąpił pod Raszynem , gdzie „około trzeciej po południu, z lu lk ą w zębach, w ziąw szy bag net od szeregowca, prow adził osobiście w ogień pierw szy b atalio n pierw szego p u łk u piechoty M ałachow skiego” (A 149). Nie było to z pew nością zachow anie się wodza oględnego, św iadczyło jed n ak o u m iejętności oddziaływ ania na w yobraźnię żołnierzy, a w śród w spółczesnych budziło n iek łam an y podziw dla żyw ioło­ wości jego odwagi, d la ry ce rsk ie j „pog ard y śm ierci” . W społeczeństw ie ta k wysoko ceniącym ry cersk ie tra d y c je szlachty zjednyw ało m u to ogrom ną sym patię. P rz y ty m książę Józef już od początków swej k a rie ry w ojskow ej był zn a n y jako św ietn y k aw alerzy sta, a form acje u łańskie n ależały do jego ulubionych. A lek san d er F red ro w T r z y po trzy , p o d k

(11)

reś-łając, że książę „pociągał k u sobie silnie serca żołn ierza”, ch arak tery zo w ał go w sposobie kron ik arsk im , ale i m itotw órczym zarazem :

Na dzielnym koniu, dzielny jeździec, niezgiętego męstwa, św ietnego honoru, pięknej postaci, wąs czarny, czapka na bakier, był ideałem polskiego wodza. Gdyby był nad brzegiem piekła krzyknął: „Za mną, dzieci!” — w piekło sko- ■ czono by za nim. W innych zaś chwilach życia urzeczyw istniał wyobrażenie

w yniosłych, czystych i pięknych cnót rycerstwa 13.

K siążę Józef to u łan p ięk n y i stro jn y , jak w piosence czy legendzie, i za to też podziw iany. F re d ro w T r z y po trz y w iele uw agi pośw ięca opisow i zb ytkow nych m u n d u ró w w p u łk ach jazdy, księcia Józefa zaś p rzed staw ia nie ty lk o jako w ielkiego eleganta, ale i m an iaka czapki u ła ń ­ skiej, k tó rą nosił także do m undurow ego frak a. Społeczeństw o było ty m zachw ycone. Nie cierp ian y firc y k i m odniś z czasów Ł azienek i pałacu Pod B lachą stał się w jego oczach narodow ym ideałem m ęskiej u ro d y i r y ­ cerskiego w dzięku. Z postacią jego skojarzone zostały n a zawsze a tr y ­ b u ty u łań stw a — czako, k tó re K azim ierz P rz erw a T e tm a je r nazw ie w K ońcu epopei „koroną P o lsk i” , oraz noszona z w ielk ą fa n ta z ją b u rk a. Na ry su n k u M ichała Stachow icza, jak tw ierd ził g en erał S tan isław Mo- kronow ski, p raw ie w szystko było chybione, „jed n ak rz u t b u rk i na ram io na dobrze przypom ina stró j i sposób noszenia się księcia” 14. N ieodzow ny to ­ w arzysz k a w a lerz y sty — koń — m iał do odegrania rów nież w ielce m a ­ low niczą rolę w leg en d arn y m w izeru n k u bohatera. L otne zespolenie czło­ w ieka i konia w łaśnie książę Józef n ajp ełn iej zrealizow ał. M okronow ski w listac h do T horvaldsena podnosił ciągle, że książę zawsze dobierał p ięk ne konie araby, a zatem i w yrzeźbiony ru m a k pow inien w yglądać tak , by od razu było w idoczne, że płynie w nim „ k re w konia o rie n ta ln e ­ go” 15. Daleko odbiegliśm y tu od szarości s tro ju Kościuszki, od jego „ sk ro m n e j” specjalności w ojskow ej gen erała a rty lerii. M arian B randys w prow adził żarto bliw y podział b ohaterów narodow ych na „k o n n y ch ” i „pieszych” ł6. „Chłopski n aczeln ik ” na cokole pom nika na placu W ol­ ności w Łodzi mógł być „spieszony”, n ato m iast księciu Józefow i nieod­ m ien n ie przysługiw ał posąg konny, choć to przecież w łaśnie ten u łań sk i dow ódca, a nie Kościuszko, prow adził do a ta k u piechurów pod R aszynem .

K siążę Józef, piękny ułan, został geniuszem polskiego ułań stw a. M it k a w a lerii m iał bow iem za podstaw ę przekonanie, że je st to broń w y m aga­ jąca szczególnej odwagi osobistej.

I wraz z nią [tj. kawalerią] zginęła ostatnia formacja, w której w ojow nik w alczył przy pomocy w łasnej jakości i własnej energii, bez pomocy siły z e ­ w nętrznej, abstrakcyjnej i bardziej od niego potężnej...

13 A. F r e d r o , Pisma wszystkie. T. 13, cz. 1. Opracowali K. C z a j k o w s k a i S. P i g o ń . W arszawa 1968, s. 138.

14 Cyt. za: H. K o t k o w s k a - B a r e j a , Pomnik Poniatowskiego. Warszawa 1971, s. 28.

15 Ibidem.

(12)

— pisał Roger C a illo is 17. R om antyka w ojny ułań sk iej zachow yw ała fascynującą b arw ę indyw idualności — szlachetnej autonom ii osobowości zarów no k a w a lerz y sty ja k i jego konia. Polski se n ty m e n t do k aw alerii z n a jd u je tu pełne w ytłum aczenie. „Nie m asz pana nad u łan a /A nad lancę nie m asz b ro n i” — unosił się W incenty P o l 18, śpiew ano tę piosenkę przez cały porozbiorow y wiek, gdy jazda narodow a należała już do nostalgicz­ n y ch w spom nień przeszłości, ułanów zaś przyw odziły n a pam ięć kom edie F re d ry .

J a k na u łan a p rzystało, książę Józef grom ił nie ty lko w rogów, ucho­ dził rów nież za jednego z n a jsły n n iejszy ch pogrom ców serc niew ieścich. W jego życiorysie nie m a nieszczęśliw ych m iłości w s ty lu w ertero w sk im , przeciw nie — otacza go a u ra niezw yciężonego zdobywcy. Legenda nie m ogła tego ry su pom inąć, ale też założyła istnienie dram atyczn ego kon ­ flik tu m oralnego m iędzy lekkom yślnością hulaki, lib e rty n a i szczęśliwego kochanka a niezłom ną cnotą ry cerza ojczyzny. Czasy szaleństw „tęży zn y ” w pruskiej W arszaw ie z in te rp re to w ała jako okres najgłębszego u p a d k u b o h atera, po k tó ry m n astąp ić m iało odrodzenie, ty m św ietniejsze, im g łęb ­ sza była poprzedzająca je d eg rad acja m oralna.

F a k ty historycznej bio g rafii księcia Poniatow skiego nie p o tw ierd zają powszechnego przek o nania o przełom ie, jak i się w nim m iał dokonać z chw ilą w kroczenia w ojsk napoleońskich do W arszaw y. I nie w y d aje się, by m usiał doznaw ać w strząsó w i olśnień m oralnego odrodzenia po to, a b y — m ówiąc skrótow o — z p ałacy ku Pod B lachą udać się n a pola b itew pod R aszynem czy L ipskiem . N atom iast m usiał m u tak ie przerodzenie się duchow e przypisać zwłaszcza rom antyzm , k tó ry nie uznaw ał rozdziału m iędzy życiem p ublicznym a życiem p ry w a tn y m i dom agał się od sw oich b o hateró w absolu tnej pow agi obyw atelskiej w każdej s y tu a c j i 19. R om an­ ty c y odcinali się od u zn ania fa k tu akceptow anego przez ludzi O św iece­ nia, że ktoś je st hulaszczym lib e rty n e m i obrońcą wolności w jed n ej osobie (takim b y ł np. J a k u b Ja siń sk i — u M ickiewicza n ato m iast już „m łodzian pięk n y i p o sęp n y ”). W edle k anonu legendy rom anty cznej książę Józef m usiał więc pożegnać się z przeszłością b ała m u ta i poddać się tw a rd y m ryg o ro m m o ra ln y m służby obyw atelskiej.

Sław ny ry cerz em p ire’u, zdolny org an izato r arm ii K sięstw a W arszaw ­ skiego, jeden z cenionych dow ódców W ielkiej A rm ii, lo ja ln y sojusznik oddalający propozycje porozum ienia z ko alicją antynapoleońską, w reszcie wódz pozostający do końca z żołnierzam i w dniach klęski pod L ipskiem —

17 R. C a i l l o i s , Bellone ou la pente de la guerre. B ruxelles 1963, s. 152. 18 [W. P o l] , Pieśń ułanów po zw y c i ę s t w ie pod W aw rem . W: Pieśni Jan usza. Paryż 1833.

19 Zob. w yw ody na tem at „jedności zachowań” rom antyków -dekabrystów w: Ю.М. Л о т м а н , Декабрист в повседневной жизни. (Бытовое поведение как историко-

-психологическая категория). W zbiorze: Литературное наследие декабристов. Ленинград

1975.

(13)

to jedno oblicze księcia Józefa. Ale i w ty m b o h atersk im okresie swego życia to tak że pięćdziesięcioletni elegan t w peruce i gorsecie, k tó ry w te s­ tam encie sporządzonym przed w y p raw ą m oskiew ską pisał: „[pozostaw iam ] całem u w o jsk u d y stry b u c ję m oich gaży, ab y dało sobie chw ilę wesołą, p ijąc raz jeszcze na m oją in te n c ję ” (A 198), k tó ry w r. 1813 w czasie pochodu przez Saksonię kazał w ypłacać ze swego p ry w atn eg o trzosa b ra ­ ciom zako n n y m na kościół, ale i „ogrodniczce za b u k ie ty ” , „m uzyce p u ł­ k u XV n a v a le te ” , „za rękaw iczki dam sk ie” (A 220).

Był już wówczas w odzem d o jrzały m i w y traw n y m , um iejącym przy ty m znakom icie przysw oić sobie zasady ta k ty k i napoleońskiej, nie mógł w ięc p o w tarzać błędów człow ieka stosunkow o m łodego i pozbaw ionego pow ażniejszego dośw iadczenia w ojennego, a n a sk u te k sw ej królew sk iej p a ra n te li obarczonego fu n k cja m i naczelnego dow ódcy w kam panii r. 1792, bądź, zapew ne z podobnych powodów, pozw alającego sobie w czasie in ­ su re k c ji n a lekkom yślność czy lekcew ażenie rygorów d y scyp liny w ojsko­ w ej. Nie w y d aje się jed nak, by książę Józef z czasów K sięstw a W a r­ szaw skiego był człow iekiem historycznie czy psychologicznie całkow icie ró żnym od zw olennika ry cersk iej, bezkom prom isow ej obrony k ra ju , nie um iejącego przecież znaleźć w yjścia z fałszyw ej sy tu acji, w jak iej staw iała go p o lity k a króla, ani ty m bardziej pozyskać zaufan ia repu b lik ań sk ich żyw iołów insu rek cji. Oczywiście — praw dopodobnie z ra c ji w ieku i ogro­ m u odpow iedzialności, ja k a spadła na niego po latach p rzym usow ej bez­ czynności — „u statk o w ał się” w te d y i przestał gorszyć w spółczesnych ekscesam i obyczajow ym i, nie zatracił przecież do końca rysów rokokow o- -lib erty ń sk ieg o „księcia P e p i” .

Nie ta k bardzo zm ienił się książę P oniatow ski — zm ieniała się historia. Nie sp rz y ja ła m u w czasach u pad k u sta re j Rzeczypospolitej i n arod zin rew olu cyjn eg o p a trio ty z m u doby kościuszkow skiej, n ato m iast otw orzyła p rzed nim szanse k a rie ry , możliwość pełnego u jaw n ien ia talen tó w m ilita r­ nych, zdobycia sław y, uznania, n aw et uw ielbienia ze stro n y n aro du w do­ bie napoleońskiej. Epoka em p ire'u, obyczajowość now ej a ry sto k ra c ji n a ­ poleońskiej dokonały sw oistej in k o rp o racji pew nych cech k u ltu ry ancien

ré g im e ’u. O słabł rep u b lik ań sk i ry g o ry zm w ielu d aw n ych jakobinów . Z a­

rów no polityczne rac h u b y o rien tacji napoleońskiej oraz k u lt cesarza i W ielkiej A rm ii, jak i narodow a d um a z w alk legionów D ąbrow skiego w p ły n ęły na przełam an ie sarm ack iej niechęci do w szelkiej „cudzoziem - czyzny” . W atm osferze K sięstw a W arszaw skiego zw ycięski wódz k am p an ii 1809 r. m ógł ju ż stać się b o h aterem w pełni „n arod ow ym ” .

I on oczywiście m u siał ulegać oddziaływ aniu epoki, k tó re j w y d a rz e ­ n ia ta k w y d atn ie przyspieszały i pogłębiały procesy k ry stalizo w an ia św iadom ości narodow ej w e w szystkich k ra ja c h eu ropejskich. A skenazy rzucił efek tow n ą form ułę o k reślającą koleje biografii księcia P o n ia to w ­ skiego: „otw orzył oczy [...] jako generałow icz au striacki, a po raz o sta tn i .zamknie je [...] jako m arszałek fran cu sk i [...]” (A 11). P od Lipskiem bo­

(14)

w iem książę Józef o trzym ał, jako pierw szy cudzoziemiec w arm ii N apo­ leona, ty tu ł m arszałk a F ra n cji. Nie używ ał go jed n ak w ty c h ostatn ich dniach życia, gdyż żołnierze polscy by li przeciw ni p rzy jm o w an iu obcych tytułów . I być może, m a to znaczenie sym boliczne dla jego przejścia od świadomości rodow ej do n arodow ej, że w o statn im i decyd ujący m zarazem , najw ażniejszy m dla leg en dy okresie swego życia książę Józef podpisyw ał się po prostu: „generał, wódz naczelny V III k o rp u su ” .

Legenda posłużyła się jed n a k sch em atem p rzem ian y m o raln ej' b o h a­ tera, tak znakom icie ilu s tru ją c y m tezę odrodzenia się n a ro d u w to ku w alki o niepodległość. W te n sposób obok Kościuszki, uznanego za ideał bez skazy, za n iem al n ad lu d zk i w zór św iętości — staw ał książę Józef, w zór bliższy i niejako b ardziej dy d ak ty czny . „N aw rócony grzesznik” , człow iek, k tó ry pod w pływ em nieszczęść k ra ju z lekkom yślnego m łodzieńca p rzeis­ toczył się w nieugiętego obrońcę ojczyzny. Żyw ot jego m iał przed staw iać obrazow o ideę zw ycięstw a polskości n ad pokusam i cudzoziem czyzny, ale także i in n y ste re o ty p c h a ra k te ru narodow ego czy raczej szlacheckiego — legendę „nie znającej m ia ry w złym i d o b ry m ” duszy polskiej. To G ustaw u m ierający , by odrodzić się jako K onrad, ale b ard ziej jeszcze Jacek Soplica pod k a p tu re m księdza Robaka, K ossakow ski z K siędza M arka Słowackiego, później zresztą i K m icic z Potopu.

Polski ro m an ty zm stw o rzy ł więc w postaci swego b o h a te ra s tru k tu rę izom orficzną wobec p atrio ty czn ej legendy narodow ej. W ym agał od pol­ skiego herosa przezw yciężenia niegodnych słabości, odrzucenia życia osobistego, w zniesienia się ponad sferę interesów i m iłości p ry w a tn y c h , o fiarow ania się ostatecznego i całkow itego pośw ięcenia. Musi on przejść przez przełom duchow y, m usi się na nowo narodzić. T en sch em at bio g ra­ ficzny zn am ienn y jest d la w ielu polskich bohaterów narodow ych — i leg endarnych, i literack ich . Ś w ię ty od kolebki do grobu — ja k K oś­ ciuszko — może oddziaływ ać n a zasadzie idealnego w zorca hagiograficz- nego. D zieje „grzesznika n aw róconego” — ja k książę Józef — m ają c h y ­ ba szanse w y w ieran ia skuteczniejszego nacisku m oralizatorskiego, gdyż w w iększym sto p n iu um ożliw iają naśladow anie w zoru biograficznego. W skazują nie tylko ideał, ale i drogę do ideału, dostępną każdem u.

Bohater żałobny

Do pan teo n u narodow ego w prow adziła księcia Józefa śm ierć w „bi­ tw ie n aro dó w ” pod L ipskiem . O sta tn ia w alka i b o h atersk i zgon m iały decy d u jące znaczenie dla k s z ta łtu jego legendy. H isto rio g rafia u sta liła przebieg ty ch w ydarzeń. W iadom o, że osłabiony przez ciężkie ra n y i go­ rączkę odpow iadał n a p ro śb y sztabow ców n a k ła n iają c y ch go do podda­ nia się:

„II faut mourir en brave”. — Potem — jak pisze A skenazy — na pona­

(15)

uniesieniem m ówił bez związku, o Polsce i o honorze. Wtem, na widok nad­ biegającej nieprzyjacielskiej piechoty, porwał się raptem sił ostatkiem i sk o­ czył z koniem do Elstery. Tu ostatnią kulę odbiera w lewą pierś, przeszyty na w ylot, osuwa się z konia i po krótkim pasowaniu się — znika pod wodą. [A 224]

Śm ierć księcia Józefa nie b y ła ani wówczas, ani w w iele dziesięcio­ leci później jednoznacznie in te rp re to w a n a. „G azeta W arszaw sk a” w końcu października 1813 donosiła, że P oniatow ski m iał „skoczyć z żalu w rzekę P leissę” (M 7) 20, w czym tru d n o się nie d o patrzyć ry sów w y k ład n i se n ­ ty m e n ta ln e j. In n i u trzy m y w ali, że książę popełnił sam obójstw o, nie chcąc przeżyć klęski ojczyzny. W zapiskach księcia A dam a C zartoryskiego z po­ czątków listopada 1813 z n a jd u je się w e rsja m ów iąca nie ty le o sam o­ bójstw ie, ile o rozpaczliw ej determ in acji:

Chciał ginąć. Przeszyty kilkakrotnie: „Tu trzeba ginąć z honorem raczej, jak żyć w hańbie!” Przykład śm ierci najpiękniejszej do naśladowania. [M 10] Znam ienne jednak, że już podczas obchodu żałobnego, w m iesiąc po śm ierci księcia Józefa, w kazan iu księdza A dam a Prażm ow skiego po ja­ w iła się in te rp re ta c ja , k tó ra p o d trzy m y w an a będzie w to ku późniejszych uroczystości pogrzebow ych jak o p rz y ję ta pow szechnie w y kład nia. Ona też w ejdzie do legendy. Ś m ierć b o h atera pow iązana zostanie z tak im i w a rto ś­ ciam i ja k w ierność i honor, p rzed staw io n a nie jako a k t desperacji, lecz jak o konsekw encja ry cerskiego obowiązku:

Tobie, o Książę! zasłona cofającego się poleconą jest w ojska z małą tylko garstką rodaków. Wtenczas przyjąłeś obowiązek utrzym ania sław y Narodu twego i dopełniłeś go św ięcie. Już tu nie idzie, aby ocalić życie szczupłej tej walecznej, która cię otacza, liczbie, lecz o zachowanie droższego nad nie h o­ noru, o stw ierdzenie krwią twoją tej nieskażonej wierności, której w iekopo­ mnym stać się chciałeś przykładem. [M 12]

Społeczność zidenty fiko w ała się tu w pełni z bohaterem , uznała go za w cielenie w artości n ajw y żej przez siebie cenionych.

D ecyzja księcia p o jęta została nie jako a k t in dyw idualnego w y b o ru m oralnego, lecz jako p otw ierdzenie w łasn y m życiem narodow ego kodeksu e ty c z n e g o 21. K siążę P oniatow ski bro n ił nie ty lk o sw ej sław y osobistej,

20 W ten sposób odsyłam y do edycji: H. M o ś c i c k i , Pozgonna cześć dla k s i ę ­

cia Józefa. (Pogrzeb — pomniki — pieśń i legenda). Warszawa b.r. Liczby po sk ró­

cie oznaczają stronice.

21 W. C z a p l i ń s k i (O kulturze szlacheckiej z innego punktu widzenia. W zbiorze: T radycje szlacheckie w kulturze polskiej. Warszawa 1976, s. 163) łączy ten system w artości zdecydow anie z w iekiem XIX: „Jeślibyśm y w reszcie u w a ­ żali, że cechą szlacheckiej kultury jest gotowość bicia się do upadłego w obronie honoru lub też sprawy przegranej, gdybyśm y uważali, że np. krok księcia Józefa Poniatow skiego pod Lipskiem jest jakim ś typowym dla pojm owania honoru szla ­ checkiego przykładem, to m ielibyśm y może rację, gdy chodzi o w iek XIX, zw ła ­ szcza późniejsze jego lata, kiedy to romantyzm głosił chw ałę obrony rzeczy p rze­ granych. W żadnym wypadku jednak nie odpowiadałoby to pojęciom, jakie szlachta

(16)

lecz p o d trzy m y w ał i ocalił sław ę narodu. Jed n o stk a uznana przez zbioro­ wość za b o h a te ra p rze staje działać w e w łasn ym im ieniu, nie może k iero ­ wać się m otyw am i ind y w idualn y m i. J e j zachow ania u zy sk ują sym bolicz­ ną rangę m an ifestacji c h a ra k te ru naro d u , w y jaśn iane są przez odniesienie do w łaściw ej m u h iera rc h ii w artości.

H onor i w ierność, te dw ie cn o ty zm arłego księcia, sław ione będą w mo­ w ach żałobnych, w poezji, w reflek sjac h p am iętnik arsk ich. Epoka n a ­ poleońska p rzy w ró ciła do czci w artości zlekcew ażone przez rew o lu cy jn y jakobinizm , a tak silnie przem aw iające do w yobraźni narodu, w którego tra d y c ja c h rycerskość stanow iła podstaw ę obyw atelskiego w zoru osobo­ wego. A le h o łd y składane im w toku uroczystości pogrzebow ych m iały niejednoznaczną treść polityczną. J e st to okres ostatecznego rozbicia orien­ tacji napoleońskiej. O rien tacja a le k sa n d ry jsk a w zrosła rapto w nie w siły tuż po niepow odzeniach w y p ra w y m oskiew skiej, ale i ona nie staw iała pow ażniejszych przeszkód kultow i księcia. Nie tylk o w ojsko bow iem w y ­ niosło z klęski nadziei narodow ych po u p ad k u N apoleona prześw iadcze­ nie, że jego uznana n a w e t przez w rogów sław a i ry ce rsk a śm ierć jego wodza są m o raln y m i a tu ta m i sp ra w y polskiej, k tó ry c h nie m ogą zlekce­ w ażyć całkow icie zwycięzcy. I isto tn ie odegrały one pew ną rolę w dyplo­ m atyczn ych p rze targ a c h n a K ongresie W iedeńskim .

Uroczystości żałobne, zapoczątkow ane w czasie gdy los ziem polskich nie b ył jeszcze przesądzony, m iały więc rów nież cel polityczny. O dbyw a­ jąc się w m iastach w szystkich trzech zaborów , ukazując cały naród zjed­ noczony w kulcie b o h a te ra spod L ipska, sta ły się także środkiem w y ­ w ieran ia nacisku na opinię europejską. Z tego też w zględu m. in. u jaw n iły się w ich toku c h a ra k te ry sty c z n e niedopow iedzenia.

Na plan pierw szy w ysuw ano stale zachow anie księcia w b itw ie pod Lipskiem — nie zszedł z pobojow iska, nie opuścił F rancuzów po klęsce, jak o dow ódca oddziałów osłaniających ich odw rót dopełnił żołnierskiego obowiązku za cenę w łasnego życia, odrzucił poddanie się i niew olę jako hańbę. Ta sam a w e rsja p rz y ję ta została w napisach pom nikow ych. Na k am ieniu p am iątko w y m w Lipsku, w m iejscu skoku księcia Józefa do E lstery, w y ry to m. in. n astęp u jące słowa:

Tu w nurtach Elstery Józef książę Poniatowski, wódz naczelny w ojsk p ol­ skich, m arszałek państw a francuskiego, trzema śm iertelnym i dotknięty razami, okryw ając ustęp w ielkiego w ojska francuskiego i ostatni schodząc z pobojo­ w iska, życia sław ie i ojczyźnie poświęconego dokonał. [M 66]

Na tablicę m arm uro w ą, w m u row an ą w ścianę b u d y n k u ra d y m iej­ skiej L ipska, p ro jekto w an o w r. 1814 napis tej treści:

m iała o tych sprawach w w ieku XVII, kiedy to postawiona wobec przeważających sił szwedzkich pod U jściem skapitulowała, kiedy podobnie zachowali się liczni dowódcy obronnych zamków, kiedy nawet obrońcy Jasnej Góry w r. 1655 nie w ahali się uznać nad sobą zwierzchności szwedzkiej i podejmując obronę rachow ali na pomoc z zewnątrz, nie m yśląc w cale o jakimś zagrzebaniu się w ruinach klasztoru”.

(17)

stał na czele w ojska ojczystego ze zdum iewającą siłą i kiedy w w ielkiej bitw ie narodów pod tym miastem, podczas nieszczęśliw ego dla Francuzów obrotu bitwy, jako ostatni osłaniał ze sw oim i odwrót Cesarza, na zachodzie w Elsterze ranny, zginął 19 października 1813 r. [M 74—76] 22

Postępow anie księcia P oniatow skiego ro zp atry w an o więc w p orządku m oralnym , nie politycznym . W te n sam sposób, ale przew ażnie bardzo ogólnikowo, za pom ocą aluzji czy p ery fraz, w spom ina się w w ypow ie­ dziach oficjalnych o zasadniczym w yborze politycznym , jakiego dokonał książę, nie zry w ając z N apoleonem po klęsce w y p ra w y m oskiew skiej. Opinia publiczna nie m ogła zdaw ać sobie sp raw y z ogrom u przeżyw anej wówczas przez niego ro zterk i, ty m b ardziej nie przypuszczano zapew ne, że n aw iedzały go w te d y m y śli sam obójcze. W iedziano jednak, że był kuszony przez zw olenników o rien tacji p ro ro sy jsk iej m irażam i rozm aity ch korzyści nie ty lko dla siebie, lecz i dla k ra ju . A decyzja jego budziła spo ry n aw et w śród s ta ry c h napoleończyków i publiczna jej obrona nie była m ożliw a w ówczesnej sy tu a c ji p o litycznej. Toteż już w czasie obchodu żałobnego w d n iu 23 X II 1813 w śród ocalałych z pogrom u resztek w ojska polskiego, p u łko w n ik F ran ciszek M oraw ski, p rzedstaw iając życiors k się­ cia Józefa i w y rażając n u rtu ją c e wów czas niejednego w ątpliw ości co do słuszności tej decyzji, uzasadniał ją n a d e r enigm atycznie.

Ręka czasu [...] zdejm ie kiedyś zasłonę z tej może najtrudniejszej chw ili życia Poniatowskiego, pokaże ona św iatu chw ałę jego w całej jego ozdobie, usprawiedliw i powody, które go później zm usiły do opuszczenia granic ojczy­ stych. [M 15]

P ro jek to w an y a nie w y ry ty napis na tab licy m arm urow ej w L ipsku zaw ierał n ato m iast bardzo znam ienną, m etafo ry czną in te rp re ta c ję o sta t­ niej decyzji politycznej księcia. M ówiło się tam o nim jako o naczelnym wodzu S arm ató w i m arszałk u cesarstw a francuskiego, bohaterze, k tó ry — „aby odzyskać ojczyznę, opuścił swój k ra j i dom ”. W ten sposób książę Józef został alu zy jn ie p rzy p isa n y do tra d y c ji legionów Dąbrowskiego, do grona polskich żo łnierzy-tułaczy. ó w nap is został ułożony przez zw olen­ nik a orien tacji napoleońskiej, k tó ry w zm ienionej sy tu acji k ra ju nie chciał w y raźn ie u jaw n iać swego stanow iska. S tąd nacisk, jak i na m o raln e znaczenie postępow ania księcia k ład li w szyscy współcześni. Zarów no n a - poleończycy a p ro b u jący jego decyzję polityczną, ja k napoleończycy ro z­ czarow ani. Ci sądzili, że przede w szystkim

instynkt honoru wkorzeniony w serce polskie nie dozwalał opuszczać sp rzy­ m ierzeńców w złej dobie i utrzym ał pod sztandarem szczątki naszego w ojska — ja k w w iele la t później pisał A lek san d er F r e d r o 23. Podobną in te r ­ p re ta c ję p ostaw y księcia P o niatow skiego zaakceptow ali wszyscy, bez różnicy stanow iska politycznego. Cześć d la b o h a te rstw a i rycerskiej lo ja l­

22 Przekład H. M o ś c i c k i e g o (w oryginale tekst po łacinie). 28 F r e d r o, op. cit., s. 138.

(18)

ności naczelnego w odza arm ii K sięstw a to re k a p itu la c ja niepodległościo­ w ych dążeń dw udziestolecia porozbiorow ego, to hołd złożony w szystkim żołnierzom w alczącym o wolność n arodu. I to był zasadniczy powód, dla którego postępow anie księcia u znano za sym bol realizacji najw yższych ideałów narodow ych.

A lek san d er Linow ski w p rzem ów ieniu n a obchodach żałobnych r. 1814, tw ierdząc, że książę P o n iato w sk i nie był straceńcem , k tó ry szukał śm ierci, w y jaśn iał ta k pow ody jego postępow ania:

Lecz honor stanowiska i honor narodowy w skazyw ał mu w ytrw ałości i po­ św ięcenia się powinność... [M 46]

P odobnie i J a n P aw eł W oronicz w uchodzącym za „k lejn o t polskiego k raso m ó w stw a” k azan iu w kościele Sw. K rzyża w W arszaw ie, w dniu 10 IX 1814, w yliczał cnoty zm arłego b o h a te ra, dzięki k tó ry m zasłużył on sobie na m iano praw ego P olaka:

żądza nieujęta sław y rycerskiej; wyższość i szlachetność duszy niczym nie- zwalczonej; serce czułe, w ylane i dobroczynne — trzy zarody w szystkich cnót dom owych i publicznych, z których się w ylęga nieuleczona niczym choroba Polaków, m iłość ojczyzny.

I on w zyw ał do oddania czci księciu, ta k m. in. p rzedstaw iając słu ­ chaczom jego zasługi:

sław y w aszej nikom u wydrzeć sobie nie dopuścił i szczątki jej przed tron sam ego Boga z orężem w ręku u p row ad ził24.

To ostatn ie zdanie było ju ż n iew ątp liw ie alu zją do słyn ny ch słów, k tó re m iał w ypow iedzieć przed śm iercią książę Józef. T rad y cja p rzekazy ­ w ała je najczęściej w takiej form ie: „Bóg m i pow ierzył honor Polaków , Bogu go ty lko oddam ” (albo „i Je m u sam em u go oddam ”). Ale kied y 1 książę Józef w ypow iedział to zdanie? i czy je w ogóle w ypow iedział? Na pod staw ie m ateriałó w zgrom adzonych przez H en ry k a Mościckiego w y ­ jątko w o w y raźn ie u jaw n ia się m echanizm pow staw ania legendy. Z re ­ lacji histo ry czn y ch w iadom o, że ciężko ra n n y książę Józef „bez zw iązk u” m ów ił „o Polsce i o honorze” . Ale przek ształcan o jego słow a ta k w y ­ trw a le , aż p rzy b ra ły postać zw ięzłej m ak sy m y p atrio ty czn ej. Bo m u s i a - ł y one być w ypow iedziane i m u siały być w łożone w u sta um ierającego w odza — i jak o sw oista re k a p itu la c ja jego drogi życiow ej, i jako te s ta ­ m en t, i jako sen ten cja p odsuw ająca w zór do naśladow ania.

Podczas uroczystości pogrzebow ych w li peu i sierp n iu 1814 w kościele w P o zn an iu wzniesiono k a ta falk :

Sam przodek katafalku zajm ow ały dw ie piramidy z broni ustawione, a w środku osoba w postaci niew iasty, żałobą pokrytej i płaczącej, klęczała przy ołtarzu, na którym znajdował się liściem dębowym otoczony portret ze­ szłego Księcia, utrzym ywany przez geniusza, z napisem pamiętnym , w yjętym

(19)

z ostatniej m owy Wodza tego, m ianej do rodaków: „Powierzony mi honor Ojczyzny; nie oddam go, chyba w Boga ręce”. [M 30—31]

W edług pojęć ów czesnych książę Józef, ja k b o h a te r k lasycznej tragedii, m iał więc przed śm iercią wygłosić mowę, i to do rodaków , złożyć n ie­ jako oficjalne oświadczenie, którego re to ry k a nie m ogła nosić znam ion przypadkow ości czy nieskładności, cechujących n a ogół au ten ty czn e w y ­ pow iedzi p rzed śm iertne. W ersja ta — może jako zb y t tru d n a do zapa­ m iętan ia i p o w tarzan ia — została zarzucona. N a k a ta fa lk u w kościele Sw. K rzyża w W arszaw ie w id n iał p o rtre t b o h a te ra z napisem : „Bóg mi po­ w ierzył honor P olaków — Je m u go sam em u o d d am ” (M 48). N a p ro je k ­ tow anej tab licy grobow ej w L ipsku m iała się znaleźć opisowa p a ra fra z a ty ch dom niem anych słów księcia: „H onor O jczyzny, złożony w jego ręce, oddał Bogu” (M 76).

O statnie słow a b o h a te ra relacjonow ano w postaci w zniosłej m aksym y tuż po jego śm ierci. Ju ż w r. 1814 F ranciszek M oraw ski w w ierszu, w k tó ­ ry m zapow iadał, że „może now y Józef w m ały ch L echach w zrośnie” , zw racał się jednocześnie do A nny z Tyszkiew iczów P otockiej, stry jeczn ej siostrzenicy księcia, jak o do niezłom nej w ielbicielki i strażniczki jego pam ięci:

Godna Polko! Uwieczniaj bohatyra cnoty,

Ożywisz w m atkach polskich piękne ich przym ioty, Ujrzysz, jak dziatek swoich kształcąc pamięć młodą, Z radością im ię jego z drobnych ust w yw iodą I składając ku Niebu słabe synków dłonie, Wyuczą słów ostatnich, które rzekł przy zgonie 25.

Isto tn ie pokolenia m ate k P o lek uczyły dzieci ow ych „słów o sta tn ic h ”, k tó re zaw ierały i w zniosły, p a trio ty c z n y patos, i k ateg o ry czn y nakaz n a ­

śladow ania uświęconego w zoru.

A le w tej apokryficznej form ule odczytać m ożna poza d y d a k ty k ą obyw atelsk ą także i zapis świadom ości zbiorow ej po u p a d k u K sięstw a W arszaw skiego. W skazuje ona, jak n ie z a ta rty m urazem była dla naro d u nie ty lk o już klęska, ale i h ań b a u tra ty niepodległości, pam ięć o tym , że śm ierteln e zagrożenie b y tu państw ow ego nie w yw ołało dostatecznie m aso­ w ego oporu n a skalę ów czesnych m ożliwości społeczeństw a. O grom ny w ysiłek m ilita rn y i ekonom iczny Polaków w czasach K sięstw a był m o­ ra ln ą rek o m p en satą klęski. K siążę Józef, sym bol tego w ysiłku, podobnie jak Kościuszko — w odczuciach ówczesnych n a w e t sku teczniej — P o lsk ę „od hańb y zasłonił” . E lstera zaś, p orów nyw ana do S ty k su , obm yła z g rze ­ chów „pluszczące ran am i św ięte zw łoki” 26. L egenda o śm ierci b o h atera

25 F. M o r a w s k i , Do Hrabiny A leksan drow ej Potockiej w roku 1814. P r z e ­

syłając Jej m o w ę mianą w Sedan na obchodzie po g rze b o w y m Ks. Józefa Ponia­ towskiego. W: Pisma zbio rowe wierszem i prozą. T. 1. Poznań 1882, s. 59.

(20)

spod L ipska była w ięc w istocie pow tórzeniem m itu M aciejowic, ty le tylko, że ty m razem zbiorowość odczuw ała praw o do pełnej id en tyfik acji z ginącym herosem , k tó ry , znów podobnie jak N aczelnik, staw ał się w chw ili zgonu ch ary zm aty czny m przyw ódcą n arodu — („Bóg mi pow ie­ rzył...”), w y b ra n y m dla śm ierci i przez śm ierć ocalającym jego godność — (,,i Je m u sam em u go oddam ”).

W stylizacji „o statn ich słów ” księcia oraz w tonacji obrzędów pogrze­ bow ych p rzejaw ia się ch arak te ry sty c z n e dla polskiej świadom ości poroz- biorow ej tra k to w a n ie ofiarnej śm ierci jako w artości absolutnej i osta­ tecznej, nad ającej szczególny rodzaj sa k ry b o h aterskiej zm arłem u i re ­ p rezentow an ym przez niego w artościom . N iejed n o kro tnie zw racano u w a ­ gę na to, że w ówczesnej k u ltu rz e polskiej — a ro m an ty zm m iał w ty m udział d ecy d u jący — śm ierć byw a ceniona w yżej niż życie. H eroiczny zry w pośw ięcenia i b o h atersk i zgon uzyskiw ały wyższy w alor — jako „św iadectw o” złożone wielkości idei — niż życie w ypełnione n ieefek ­ to w n y m „cichym tru d e m ”, podejm ow anym w jej imię. Śm ierć, tra k to ­ w ana w legendach i k u lta c h b o h atersk ich jako apoteoza herosa i droga jego w zniesienia do wyższego b y tu , tu ta j n ab ierała rów nież znaczenia ekspiacji za g rzechy zbiorowości.

To tłum aczy, dlaczego w k ształto w an iu się legendy b o hatersk iej księ­ cia Józefa ta k isto tn ą rolę odegrały sta ra n n ie przygotow ane, trw a ją c e p raw ie c z te ry la ta uroczystości ż a ło b n e 21. P ow ró t szczątków śm ie rte l­ n y ch b o h atera do ojczyzny przypom inał rzym ski pogrzeb herosa, sta n o ­ w iący rodzaj pośm iertnego triu m fu . O dtw arzano też staropolski ry tu a ł hetm ańskiego pogrzebu. K a ta fa lk podczas pierw szych egzekwii za księ­ cia Józefa w kościele Sw. K rzyża w W arszaw ie (19 X I 1813) oraz castrum

doloris podczas d ru g ich egzekw ii w ty m sam ym kościele (10 IX 1814),

ja k stw ierd za a u to r książki poświęconej staropolskiej pom pa fu neb ris, Ju liu sz Chrościcki, b y ły bogato dekorow ane bezcennym i d aw nym i zbro­ jam i, znakam i w ojskow ym i i chorągw iam i 28. Jak o r y tu a ł uczczenia h e tm a ­ na i wodza został zorganizow any pochód przez Polskę do W arszaw y (trw a ją c y od 17 V II do 9 IX 1814) ze złożonym i w tru m n ie zw łokam i księcia Józefa. T u spoczęły one w podziem iach kościoła Sw. K rzyża, póź­ niej przeniesiono je n a W aw el i 23 V II 1817 um ieszczono w grobach k ró ­ lew skich. B iskup W oronicz tak tę decyzję uzasadniał w apostrofie do zm arły ch w ładców :

Mieszamy z popiołam i w aszym i te szczątki bohatera dni naszych, który po w aszem u w ierzyć i działać nie w stydził się: w ięc i do waszego górnego szeregu należeć powinien 2!).

27 Wśród innych objawów kultu opisał je plastycznie M o ś c i c k i (op. cit.). 28 J. A. C h r o ś c i c k i , Pom.pa funebris. Z dziejów ku ltu ry staropolskiej. War­ szaw a 1974, s. 180, 248; ilustracje na s. 54 i 82.

29 J. P. W o r o n i c z , Przem owa przy spuszczaniu do grobu zw łok księcia Jó­

zefa Poniatowskiego, miana w kościele katedraln ym dnia 23 lipca 1817. W: Dzieła p etyc zn e [...], t. 3, s. 128.

(21)

M owy pogrzebow e i w iersze, k tó ry c h au to ram i byli ludzie stanow iący w dobie K ró lestw a elitę um ysłow ą k ra ju , tacy jak F ranciszek M oraw ski, J a n P aw eł W oronicz, K azim ierz B rodziński, J u lia n U rsy n Niemcewicz, k ład ły szczególny nacisk na m o m en t śm ierci. W s tru k tu rz e legendy o bo­ h aterze jest to chw ila p ró b y — spraw dzian w ielkości człow ieka i bronio­ n y ch przezeń w artości, a jednocześnie p rzesłan k a jego m oralnego zw y­ cięstw a. K siążę Jó zef staw ał się w łaśnie wówczas, gdyby p rzy ją ć określe­ nie S tefan a Czarnow skiego, „ b o h a t e r e m ż a ł o b n y m ” 30, a k u lt jego śm ierci nie mógł osłabnąć w sch arak tery zo w an y ch tu okolicznościach h i­ storycznych.

G enerał M ichał Sokolnicki, k tó ry w sw ym przem ów ieniu lap id arn ie streścił przyczyny pośm iertnej czci dla księcia Józefa: „radził jak roz­ tro p n y m in ister, czynił jak gorliw y obyw atel, w alczył jak niezg ięty r y ­ cerz, poległ jak człow iek h o n o ru ” — przekazał po w p row adzeniu do W arszaw y zw łoki b o h a te ra „ojczyźnie, obyw atelom , w ojsku i fam ilii” (M 36, 44). Nie przez p rzyp ad ek fam ilia została w ym ieniona na końcu. B ohater bow iem stanow i własność pow szechną i powszechność teraz m a praw o decydow ać o ty m , kim się dla niej staje. F ranciszek M oraw ski przedstaw ił księcia Józefa jako dziedzica tra d y c ji h etm ań sk iej daw nej Polski i zarazem jako założyciela now ej „ d y n a stii” bohaterów narodo­ w ych.

Nie, szanow ny Cieniu! ty nie zamkniesz św ietnego szeregu w ielkich m ężów Polski. Tą ręką, którą tyle przysięgając wieków , podajesz ją Chrobremu, w skaż wpośród nas nowych Żółkiewskich, Czarnieckich, Chodkiewiczów, w ym ień god­ nego ciebie następcę, niechaj po skrwawionym globie, wpośród gruzów św iata szuka naszej ziem i [...]. [M 15—16]

Tadeusz Radoński w m owie w ygłoszonej w P oznaniu w 1814 r. do­ w odził:

książę Józef Poniatow ski może się do nas odezwać: Nie umieram dla was, rodacy, bezpotomnie — czyny m oje dla ojczyzny są moim dla w as dziedzictwem . To dziedzictw o m a c h a ra k te r duchow y, je st w yrazem k sz ta łtu jąc e j się coraz w yraźniej idei n aro d u bez p ań stw a — m ówił Radoński.

Okazaliście, godni moi współziom kowie, że m ożecie być bez króla, bez wojska, bez rządu narodowego, że można wam w ziąć wszystko, co życie utrzy­ muje, że można w as zubożyć, w ycieńczyć, że można wam odjąć polityczną egzystencję, ale wam charakteru narodowego, ale w am m iłości ojczyzny, ale w am wolności wśród sam ej naw et niew oli odebrać niepodobna. [M 35, 33]

80 Zob. S. C z a r n o w s k i , K u lt bohaterów i jego społeczne podłoże. Ś w ię ty

P a tr y k bohater narodowy Irlandii. Tekst tłum aczyła [z francuskiego] A. G 1 i n-

c z a n к a. W: Dzieła. W opracowaniu N. A s s o r o d o b r a j i S. O s s o w s k i e g o . T. 4. Warszawa 1956, s. 25. Podkreśl. M. J., M. Z. Tłumaczka podkreśla w przypisie <s. 248), że „francuski termin héros funéraire jest trudny do oddania w języku p olskim ”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zgodnie z zaleceniami Europejskiego i Pol- skiego Towarzystwa Kardiologicznego przezskórne zamknięcie stanowi metodę z wyboru w zamykaniu ubytku w przegrodzie

Uogólniony model refleksji dotyczącej pracy z uczniami Analizowanie fragmentów transkrypcji wywiadów, w których przejawiał się zaini- cjowany samodzielnie przez nauczycieli

Daarnaast omvatte het programma van eisen vier praktijkruimten: één voor tandarts zelf, twee voor de mondhygiënistes die in zijn praktijk werken, en één ruimte voor een

Jeśli dziecko, które do tej pory było raczej dobrym uczniem, miało grono znajomych i raczej wywiązywało się ze swoich obowiązków domowych, nagle przestaje się uczyć,

Uczniowie pracują w parach i na hasło Otwartusia wpisują na listę jeden.. czasownik z zakończeniem „uje”, następnie na sygnał „wkoło” podają ją dalej, żaden wyraz

Profesor Sadowski znany jest w środowisku ekonomistów jako osoba, której udaje się łączyć postawę niezależności intelektualnej i politycznej z silnym zaangażowaniem w

Pytanie „kiedy malowidło staje się obrazem?” zapytuje nie tyle o mo- ment tej przemiany, co o miejsce, w którym ona zachodzi, a ponieważ dokonuje się ona w oku widza – to

W związku z tym używa się za każdym razem tego samego systemu, ALE ten system nie jest jednoznaczny, tylko zależy od jakiegoś ciągu bitów, zwanego kluczem.. Ponieważ system