Maria Janion,Maria Żmigrodzka
Romantyczna legenda księcia Józefa
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/1, 55-95P a m ię t n ik L ite r a c k i L X V III, 1977, z. 1
MARIA JANION, MARIA ŻMIGRODZKA
ROM ANTYCZNA LEG EN D A K SIĘC IA JO Z E F A * N arodziny herosa
L egenda księcia Józefa nie doró w n u je u niw ersalizm em legendzie koś ciuszkow skiej. P rzeciw staw iano sobie obu b ohaterów już za ich życia, z czasem ich legendy biograficzne n a b ie rały rysów coraz bardziej kon trastow ych. Szym on A skenazy, którego m onografia pośw ięcona postaci księcia Józefa zatw ierd ziła i u trw a liła hagiograficzny p o rtre t bo hatera, nie różniący się zbytnio od jego w ersji ro m an ty czn ej, k ład ł nacisk na n a stęp u jące p rzeciw staw ienia: „ s ta ry N aczelnik N ajw yższy, K ościuszko” — „w iecznie m łody W ódz N aczelny, P o n iato w sk i” ; cześć i głębokie p rzy w iązanie w stosunku do K ościuszki oraz pełne m iłości upodobanie w księ ciu Józefie; „surow a cn o ta ” K ościuszki oraz „polot ry c e rsk i” i „zgonu piękno trag iczn e” księcia Józefa; m onolityczna cnota K ościuszki oraz cnoty i po rów ni w ad y księcia Józefa, k tó ry i w jednych, i w drug ich był „św ietny m w cieleniem c h a ra k te ru narodow ego” 1. J a k w idać więc, na przekór praw dzie h isto ry czn ej, d a ją się dostrzec w obydw u postaciach pew ne ry sy legendow e — np. „staro ść” i „m łodość” — w k tó ry ch w y pracow aniu ro m an ty zm odegrał d ecydującą rolę. P o trzeb n a m u bow iem była zarów no czcigodna staro ść rozw ażnego i cnotliw ego N aczelnika, jak i braw u ro w a, św ietn a m łodość ry cerskiego Wodza.
L egenda K ościuszki i leg en d a księcia Józefa m ogły współżyć harm o n ijn ie w obrębie porozbiorow ego m itu polskiego, p rzed staw iały bow iem w a ria n ty p atrio ty z m u pozw alające zaaprobow ać całą tra d y c ję niepod ległościow ą i różne, określone przez h isto rię fo rm y w alki. A le b y w ały też sym bolam i postaw i sposobów d ziałania zdecydow anie ze sobą r y w alizujących.
W istocie obydw aj b o h atero w ie rep rezento w ali odm ienne style poroz- biorow ego p atrio ty zm u . K ościuszko był b o h aterem X V III-w iecznego i ro
* Rozdział przygotowanej książki o charakterze podręcznikowym pt. Rom an
ty z m i historia.
1 Sz. A s k e n a z y , K sią żę Józef Poniatowski. 1763—1813 Wyd. 4, przejrzane 1 poprawione. Warszawa 1922, s. [7] (P rze d m o w a do trzeciego wydania, datowana: „Warszawa, październik 1913 r.”). Dalej do tej edycji odsyłam y skrótem A (liczby po skrócie wskazują stronice).
m antycznego ludom aństw a, p atro n em ag itacji n a rzecz ludow ego po w stania i św ięty m m arty ro lo g ii spiskow ej. P ostać N aczelnika k ształto w ały ideały sen ty m en talizm u , pojęcia rew o lu cy jn e oraz dem o kratyczn e, a ta k że m esjanizm rom antyczny. L u d i pow stanie — to hasła, k tó ry m p rzy św iecała tra d y c ja Kościuszki. W legendzie księcia Józefa zaś przew ażały cechy feu dalnorycerskie. B ohater polskiej szlach ty i w ojska, wysoko sta w iających k u lt honoru i p iękna rycerskiego gestu, w cielać m iał w szy st kie w artości swej klasy i swej kondycji. Jego dew izą jest hasło ze sz ta n darów w ojskow ych: „H onor i O jczyzna”. Po jego śm ierci bisku p W oronicz ubolew ał w kazan iu żałobnym :
Już nam w ięcej nie przypomni w ieków bolesław ow ych, których ducha, szlachetność i m ęstwo staropolskie w utworzone przez siebie św ietne szeregi przelać usiłow ał.
Tak głęboko zatem w dzieje polskie sięgać m iał rodow ód tego „w skrześcy i u tw o rcy ry ce rstw a polskiego” 2.
Postać księcia Józefa stała się przede w szystkim in te g ra ln ą częścią m itu narodow ej arm ii, a uw ielbienie dla jego cnót żołnierskich o d gry w a ło w ielką rolę zwłaszcza w w ojsku K sięstw a W arszaw skiego, później zaś K rólestw a K ongresow ego, a także w śród pow stańców z la t 1830— 1831. Kościuszko był bo h aterem m itu pow stania — stąd szczególna rew a lo ry zacja jego legendy po r. 1831, w dobie spisków , p a rty z a n tk i, m ęczeństw a narodow ego. K ażda z ty ch dw u legend b o h atersk ich operow ała odm ien nym i skalam i w artości m o raln y ch i politycznych: Kościuszko pojm ow any byw ał jako „człowiek n ow y ” , d em o k raty czn y przedstaw iciel m as n arodu, n ato m iast książę P oniatow ski stał się uosobieniem tra d y c ji ry cersk iej, a dla w spółczesnych — jako synow iec ostatniego k ró la — by w ał niekiedy n aw et sym bolem trw ałości b y tu niepodległej Polski i spadkobiercą jej m aje sta tu . Sław iono w nim dziedzica „sta ry ch naszych h etm anó w i w o jow nikó w ” , „daw nych królów polskich p lem ien n ik a” , „k rew Ja g ie łłó w ”. Takie ry sy pojaw iły się w legendzie, k tó ra zaczęła się tw orzyć zaraz po śm ierci księcia Józefa, a um acniała się w K rólestw ie K ongresow ym . Idea ciągłości odpow iadała in ten cjo m elity rządzącej K ró lestw a, p o d trzy m ującej fik cję odrodzenia państw ow ości polskiej. M it ry ce rsk i pielęgno w ało wojsko, u p a tru ją c e w śm ierci b o h a te ra n a polu b itw y sym bol oca lenia godności n arod u przez żołnierską w alkę Polaków pod dow ództw em N apoleona i przez lo jaln e d o trzym an ie do o statk a zobow iązań wobec w ie l kiego sojusznika. Z resztą w ielu h isto ry k ó w p rzy jm u je pogląd, że na d e cyzję utw orzenia K ró lestw a K ongresow ego niem ały w pły w m iał ostatni w ysiłek zb ro jn y P olaków pod w odzą księcia Poniatow skiego.
2 J. P. W o r o n i c z , Kazanie na pogrzebie księcia Józefa Poniatowskiego. Naczelnego Wodza Wojsk Polskich, miane w kościele w a r sza w sk im §. K r zyża dnia 10 września 1814 roku. W: Dzieła poetyczne wierszem i prozą. T. 3. Lipsk 1853,
L egenda księcia Józefa pełniła więc w dobie pow staw ania K rólestw a rolę przede w szystkim konsolacyjną, a n iew ątpliw ie pom agała niek iedy b yłym napoleończykom osw ajać się z now ą rzeczyw istością polityczną czy n aw et w pły w ała na um acnianie złudzeń zrodzonych w pierw szych latach panow ania A lek san d ra w K rólestw ie. Z drugiej stro n y zw iązek legendy z uroczystościam i pogrzebow ym i zabarw iał ją elegijną to n acją opłakiw ania zarów no b o h a te ra jak m inionej sław y i nadziei narod u . C h a ra k te r ak tyw n ego i m obilizującego w yobraźnię p atrioty czną sym bolu dążeń niepodległościow ych uzyskała w pełni leg end arn a biografia księcia Józefa w łaściw ie od czasu pow stania listopadow ego, a zwłaszcza po jego upad k u i wówczas też p rzy b ra ła swój ostateczny kształt.
W tedy rów nież dokonała się sw oista d em o k raty zacja legendy księcia Józefa, a także zbliżenie jej do rom antycznego w zorca legendy b o h a te ra, dla którego służba zbiorowości staje się szansą odrodzenia etycznego. W takiej k o n stru k c ji losu człow ieka za w a rta bjda także i teza historiozo ficzna, zakład ająca konieczność p rzekształcenia X V III-w iecznego społe czeństw a polskiego, skażonego m oralnie, obarczonego w iną scudzoziem - czenia, „dw orszczyzny”, ary sto k ra ty zm u , szlacheckiego egoizm u — w no w ą w spólnotę narodow ą. Dzielące rom an ty k ó w różnice postaw społecz no-politycznych decydow ały o selekcji i h ierarch ii cech składający ch się na n eg a ty w n y m odel człow ieka „stareg o ” oraz na ideał „now ego” , a ta k że o roli, jak ą w ty m „now ym ” pełniło odwołanie się do cnót tra d y c y j nych, zniw eczonych czy z a ta rty c h w okresie przedrozbiorow ego up ad k u k ra ju . P o stu la t odrodzenia, przem ian y m oralnej jednostki i zbiorowości oraz w iązanie w zoru pozytyw nego z ideą narodow ości b y ły to przecież nieodm ienne cechy rom antycznego m yślenia o współczesności.
H agiograficzna legenda księcia Józefa, k sz ta łtu jąc a się tuż po jego śm ierci, p rzed staw iała go jako „ry cerza bez sk azy ” . Nie był nim jed n a k za życia dla w ielu w spółczesnych i nie mógł nim być dla pokolenia ro m antycznego. B ra ta n e k S tanisław a A ugusta — króla jakże sm utn ej dla ro m an ty k ó w pam ięci — półkrw i A u striak , ary sto k rata-m o d n iś, ja k po dejrzew ano, m ałoduszny, a n aw et n ielo jaln y dowódca w okresie po w stan ia kościuszkowskiego, a w reszcie, po trzecim rozbiorze, szaław iła „spod B lachy” , był człow iekiem , którego biografia aż do czasów K sięstw a W arszaw skiego d rasty czn ie p rzeciw staw iała się ro m anty czny m pojęciom narodow ości, patrio ty zm u , cnoty i godności obyw atelskiej.
U rodzony w W iedniu, syn austriack ieg o generała i A ustriaczki, sk u - zynow any lub połączony w ięzam i p rzy jaźn i ze w szystkim i dw oram i i s z ta bam i generaln y m i p ań stw zaborczych, książę Józef został w ychow any w poczuciu przynależności przede w szystkim do określonej klasy i rodu, a nie do narodu. Ta a u ra arysto k raty czn eg o kosm opolityzm u n a s tra ja ła do niego niech ętn ie p a trio ty czn ą opinię publiczną, skłonną w nim w i dzieć „scudzoziem czałe książątk o ” . O byczajow ość i m oralność ancien
jego w ytw o rn e rokokow e fircykostw o, w ykpione ta k srogo w dobie S e j m u C zteroletniego przez N iem cew icza w Elegii na śmierć Szambelana, w cielonej do P o w ro tu posła.
Ju ż wówczas jed n ak cechow ało go to poczucie honoru, k tó re z czasem przybierze c h a ra k te r w ręcz legendarny. K siążę w yczu lon y b ył na sy tu a cje, w jak ich m ogłoby być ono zagrożone czy n arażo ne n a szw ank. T ak n P· gdy po w ezw aniu w r. 1789 przez d ep u tację se jm u w arszaw skiego do „krajow ego w o jsk a” — opuszczał arm ię cesarską, m usiał złożyć tzw . r e w ers dym isyjny, zaw ierający oświadczenie, że „n igd y nie będzie obcem u m ocarstw u służył przeciw N ajdostojniejszem u Dom owi a u stria c k ie m u ” . Jak k o lw iek ośw iadczenie tak ie m iało ponoć c h a ra k te r n ajzu p ełn iej fo r m alny i byw ało tra k to w a n e jako „św istek bez znaczenia”, to jed n ak książę Józef skierow ał jednocześnie prośbę ó zw ro t owego rew ersu , a ty m sam ym o „zw olnienie od rzeczonych zobow iązań” . O trzy m ał dym isję, lecz nie oddano m u rew e rsu dym isyjnego; nie zaniechał w ięc s ta ra ń i wreszcie po ro k u go odzyskał. Można się dom yślać, że obaw iał się, b y ów rew ers d y m isy jn y nie p ostaw ił go w sy tu a c ji nieodw ołalnie k o n flik tow ej i hańbiącej jego honor 3.
O bejm ując jako g e n e ra ł-m ajo r służbę w Polsce, n a ra z ił się jed n a k na pow ażniejsze kolizje. W ro k u 1792, podczas w o jn y p o lsk o -ro sy jskiej, zn a lazł się w bardzo niepom yślnej sy tu a c ji m ilita rn e j, b y ł p rzy ty m w y staw iony jeszcze i n a podejrzenia, oskarżenia i z a rz u ty z pow odu sw ej m ate ria ln e j i m oralnej zależności od k róla. Jak o „żołnierz przysięgły, honor k ochający i pow inności sw ojej zadość czyniący ” , jako „obyw a tel [...], człow iek poczciwy, nie u k ry w a ją c y sw ych m yśli, w zgardę dla podłych m ający za p raw id ło ”, odrzucił katego ry cznie nakaz połącze nia w ojsk k o ro nn y ch z Targow icą (A 38). Na w iadom ość o p rzy stą p ie n iu króla do k o n fed eracji targow ickiej zareagow ał jednoznacznie — św iadczą o ty m jego p ełn e rozpaczy listy do S tan isław a A ugusta:
W ielki Boże, czemuż doczekałem się tego dnia nieszczęśliw ego! M ógłżebyś wahać się, Najjaśniejszy Panie, wybrać raczej chw alebny zgon!
Podobne stanow isko zajął w liście do księżnej Izabeli C zarto ry sk iej: Na w szystko byłem przygotowany, lecz nie na podobną nikczemność... Jestem zgnębiony, oszołomiony. Raczej należało bić się do zgonu, niż oddychać hańbą 4.
Jed nak że reak cje księcia podyktow ane b y ły nie tylk o przez in d y w i dualne poczucie godności osobistej i w ym ogi w ojskow ego honoru. In n a jego w ypow iedź z tego czasu św iadczy, że pojęcie obow iązku o b y w atel skiego kazało m u bez w ah an ia staw iać w yżej dobro p ań stw a niż p rz y 3 Zob. A 29: „Przyszły wódz spod Raszyna i spod Lipska jak gdyby p rzew i dywał przyszłe sw oje zadania i żadnej, choćby najbłahszej przeszkody nie chciał zostawić na drodze przyszłego sw ego obowiązku”.
w ileje stanow e szlachty. W sy tu a c ji śm iertelnego zagrożenia jego b y tu gotów był akceptow ać re fo rm y społeczne idące nierów nie dalej niż po stan o w ien ia K o n sty tu c ji 3 m aja. M yślenie w ojskow e księcia nie było więc pozbaw ione treści politycznych i społecznych. W lipcu 1792 dowodził k ró lowi:
Gdybyś W.K.M. na początku tej kampanii, ponieważ ona nie była przygo towana w e w zględzie m ilitarnym , b ył poruszył kraj cały, siadając na koń ze szlachtą, uzbrajając m iasta i dając wolność chłopom, albobyśm y byli zginęli z honorem, albo Polska byłaby mocarstwem. [A 43]
J e s t to list człow ieka, k tó ry jasno uśw iadam ia sobie sy tu ację spo łeczną i polityczną w iek u rew o lu cji i um ie w yciągnąć w nioski z p ra k ty k i w o jn y rew o lu cy jn ej w e F ra n cji w r. 1791 — p ra k ty k i odw ołującej się do pow stania całego n aro d u dla ocalenia k ra ju .
In n a spraw a, że język pojęć w ojskow ego kodeksu honorow ego byw ał najczęściej form ą w ypow iedzi księcia n a te m a ty publiczne. I tru d n o dziś rozstrzygać, ile w ty m jego „sty lu in d y w id u aln y m ” było najgłębszych skłonności i upodobań osobistych, ile uległości wobec k onw encji o k reśla jący ch c h a ra k te r sty lu „ry cerskiego” , a ile ta k ty k i człow ieka zm uszane go do politycznej ostrożności przez n ieu stan n e błagania k róla drżącego p rzed zem stą im p eratoro w ej. I tak , podając się — w b rew ty m błag a niom — do dym isji po zw ycięstw ie Targow icy, pisał:
Żołnierz nie ma, tylko jedno słowo, a poczciwy człowiek jednę przysięgę; i jedno, i drugie nas wiązało do tej sprawy, której broniliśm y krwią i życiem naszym. [A 47]
N ie chciał wów czas i nie m ógł wycofać się z pow ziętego postanow ie nia. „W szystkie o fiary b y ły b y m i łatw e, ta jest mi niepodobną” . Czuł się zw iązany „pow innością, przekonaniem , przysięgą, zaufaniem publicznym , honorem w ojskow ym ” (A 47). W idać więc też w yraźnie, jakim i treściam i napełniało się d lań pojęcie honoru, jak daleko odbiegało od fo rm aln ej konw encji, stając się w yrazem w ierności „p rzeko nan iu” .
A le p atrio ty czn a opinia publiczna nie d aw ała się łatw o przejednać. Zw łaszcza nie sp rz y ja ła księciu atm o sfera ideow a i sty l obyczajowości politycznej podczas in su re k c ji kościuszkow skiej. K ościuszko zw rócił się do księcia Józefa w liście z 5 V III 1794 prosząc o objęcie ko m end y k o r p u su M okronow skiego:
Idź tedy w .x. mość torem w skazanym przez walecznego ojca swego, prowadź rycerstwo polskie do zw ycięstw a i sław y i nabytą już sobie chwałę bardziej jeszcze powiększaj.
N a to książę P oniatow ski odpow iedział w d n iu 6 V III:
N ie może dla m nie być nic pochlebniejszego jak łaskaw e j.w.w.m. pana dobrodzieja w spom nienie zasług i m ęstw a ojca mojego; żył on w innych, niż ja okolicznościach. Przywiązany do wojennego rzemiosła, n ie/m iał nic więcej przed
sobą, tylko jeden cel sław y i honoru, ja mam przeciw sobie opinią, opinią, k tó rej tyle razy bolesnych doświadczyłem r a z ó w 5.
Książę się nie m ylił. Jak o „o byw atel g e n e ra ł” pow stania próbow ał dostroić się do panującego to n u — chadzał naw et, w zorem Kościuszki, w krakow skiej sukm anie — ale nie zm ieniło to jego sy tu a c ji ani nie zm niejszyło nieufności p atriotów . Z apom niano o jego oporze wobec T a r gowicy, p am iętan o o p rzy w iązan iu do znienaw idzonego k ró la -ta rg o w ic z a - nina. L ist Kościuszki z 4 IX 1794, p isan y do p rezy d en ta W arszaw y w czasie oblężenia m iasta, a przed spodziew anym sztu rm em P rusak ów , zaw ierał aluzje do ty ch nastro jó w :
Dziś przede dniem zapewne będziem y atakowani, a zatem proszę i zak li nam na m iłość Ojczyzny, aby połowa dziś szła do lin ii obywateli, a gdy będą atakować, aby w szyscy wyszli. Powiedz m nie szczerze, słyszałem , że obywatele nie chcą iść do Księcia; jeżeli to prawda, oddalę go; gdyż Ojczyznę nad wszystko przekładam 6.
Opinię publiczną zwróciło przeciw księciu zw łaszcza fata ln e niepow o dzenie na pow ierzonym jego dow ództw u odcinku Pow ązek, przy pisy w an e karyg od nej lekkom yślności i nieodpow iedzialności ry cerza salonów, k tó ry dla rom ansow ej przygody opuścił pozycję, a choć ją podobno tej sam ej nocy jeszcze odebrał w b raw u ro w y m atak u , nie wybaczono m u tego uchybienia. W rapo rcie z 2 IX 1794 książę Jó zef tak ie zajął stanow isko:
Mimo ciosy czarnej potwarzy, którymi w tych dniach okryty zostałem, a których dotąd ni sprawy, ni źródła odkryć nie mogę, powodowany m iłością ojczyzny, przewodnictwem Najwyższego Naczelnika, mam honor m eldować Mu, że czując się lepiej na zdrowiu, powracam jutro do komendy dyw izji mojej, czyniąc tą ostatnią ofiarę ojczyźnie z m iłości w łasnej, gdyż dla człow ie ka, co z sam ych pobudek m iłości kraju i honoru służy, nie szukając innej chluby i nadgrody, tylko być w liczbie obrońców ojczyzny, w szelkie pociski ludzi, co śm iało w oczy spojrzeć nie mogą, nie są tak silne, by osłabić m ogły św ięte obowiązki obyw atelstw a 7.
N iew iele to księciu pomogło. Epizod in su re k c y jn y zakończył się jego osobistą kom pro m itacją m ilita rn ą i m oralną, a g enerał Józef Z ajączek w Historii rewolucji, czyli powstania, ro ku 1794 w y staw ił m u najgorsze św iadectw o jako in try g a n to w i zazdrosnem u o sław ę Kościuszki i w iel bicielow i zdradzieckiego króla.
Z chw ilą gdy w alka o niepodległość p rz y b ra ła c h a ra k te r p ow stań czy, d em o k raty czn y i rew o lucy jn y , książę Józef nie mógł dla siebie w niej znaleźć m iejsca. I w cale zresztą nie chciano m u tego m iejsca przyznać. Po klęsce pow stania w yszła z kół in su rek cy jn y ch broszura,
5 Cyt. za: J. R i a b i n i n , Z dziejów 1794 roku. „Pamiętnik Lubelski’’ t. 2 (1931—1934), s. 141—142.
6 Cyt. za: J. S. K o p c z e w s k i , Tadeusz Kościuszko w historii i tradycji. War szawa 1968, s. 439 (fotografia listu na s. 77).
w któ rej — nie w y m ien iając księcia w p ro st — pisano przecież o nim w łaśnie bez ogródek:
Ponieważ jenerałow ie nasi niektórzy m ieli przywiązanie do królów, w szyst kiemu zatem byli przeciwni, co stwarzała rew olucja Zamiast zachęcenia ludu gardzili bronią i ludem [...]. Życzyłbym, aby żadnego nie używać jenerała do obrony wolności, który do niej przywiązanym nie jest. Nie spuszczam się na wierność, ta cnota jest wspólna niew olnikom i słu żalcom 8.
F orm uła z a w a rta w o statn im zdaniu d obitnie w skazuje na n ieu ch ro n ność konfliktu, jak i m usiał przeciw staw ić księciu polskich jakobinów . Osobista praw ość, poczucie godności, w ierność dan em u słow u — nie b y ły to cnoty w y starczające in su re k c y jn y m obrońcom wolności, zaś feu d aln a lojalność w obec su w eren a stan o w iła z ich p u n k tu w idzenia postaw ę w ręcz n a g an n ą politycznie.
A przecież udział księcia w in su rek cji nie m iał c h a ra k te ru k o n iu n k tu raln eg o czy przypadkow ego. W szak n a w e t zaproponow ał niechętn em u m u Kościuszce, że będzie służył jako p ro sty żołnierz. Jego rycersk i ko deks etyczny zakładał konieczność w alki do końca, w ym ogi honoru w y klu czały zm ienność postaw politycznych, oportu n isty czne poddaw anie się rachubo m rozsądku. Jak k o lw iek daleki od p olitycznych pojęć insurekcji, w idział w niej szansę obrony godności m o raln ej ginącego państw a. I d la tego mógł akceptow ać, jak już o ty m była m owa, ideę ogólnonarodowego w y stąpienia zbrojnego.
W biografii księcia Józefa zaw ęźliła się bow iem dram aty cznie ety ka feudalna — poczucie osobistej w ięzi z m onarchą, obowiązek lojalności wobec niego oraz n ak azy indyw id u alistyczn ie pojm ow anego honoru r y cerskiego — z now ożytną postaw ą p a trio ty , w iernego zbiorowości, n a rodow i, ojczyźnie. Nie był to zresztą p rzy p ad ek odosobniony, podobne k o n flik ty w ystępo w ały n iejed n o k ro tn ie, zwłaszcza przed p o w itan iem listopadow ym , w życiorysach przedstaw icieli a ry sto k ra c ji i szlachty, uczestniczących ta k żarliw ie w w alce niepodległościow ej.
N iechęć p atrio ty czn ej opinii publicznej do księcia Józefa p rzy b rała szczególnie n a sile w czasach porozbiorow ych, gdy — od r. 1798 — p rze byw ał on w pru sk iej podówczas W arszaw ie. J a k pisał później K azim ierz W ładysław W ójcicki, dw ór księcia, ,,co pow inien z godnością się p rzed sta w iać, nie m iał żadnej polskiej cechy, bo w szystko w pałacu Pod B lachą scudzoziem czało” 9. W pływ y em igrantów francuskich, wzm ożone jeszcze przez p aroletn i pob y t w W arszaw ie późniejszego L udw ika X V III i zaba w y am atorskiego T h é â tre de Société, budziły zgorszenie, zwłaszcza od 8 Czy Polacy mogą się w y b ić na niepodległość? W oswobodzonej Warszawie, 1831, s. 38, 14.
9 K. W. W ó j c i c k i , Warszawa i je j społeczność w początkach naszego stu
lecia. W: „Pamiętniki dziecka W a rsz a w y ” i inne wspomnienia warszawskie. Wybrał
J. W. G o m u 1 i с к i. Opracowanie Z. L e w i n ó w n a . Wstęp M. G r a b o w s k i e j . T. 1. Warszawa 1974, s. 276.
czasu gdy z początkiem działalności T o w arzy stw a P rzy jaciół N au k w y tw orzył się k lim at obrony narodow ości.
Jeszcze Polak po polsku i pisze, i czyta, Bo nie cała Warszawa jest blachą pokryta
— d rw ił L u d w ik O siński w k rążący m po stolicy w ierszyku sa ty ry c z n y m 10.
Skandaliczne rząd y „ sta rej p ap u g i” — pani de V auban — oraz liber - ty ń sk i sty l zabaw sam ego księcia i gro n a m łodzieży grom adzącej się wokół niego pod hasłem k aw alersk iej „tęży zn y” m usiały szczególnie razić ludzi, k tó rz y przeszli przez śm ie rte ln e zm agania o niepodległość, przez rozbiory i przez p ow stanie kościuszkow skie, i dla k tó ry c h K ościusz ko w łaśnie rep rezen to w ał suro w y ideał rep u b lik ań sk iej cnoty. A le sa rk a li też sarm accy czciciele tra d y c ji. N aw et „ m u n d u r p rzy jacielsk i” , p rz y ję ty przez tow arzyszy książęcych rozryw ek, tra k to w a n o jako p rz e ja w cudzo ziem skiego a ry sto k ra ty zm u i chęci w y o d ręb n ien ia się ze społeczności pol skiej. A przecież opinia szlachecka z sy m p atią aprobow ała niegdyś po dobne ry tu a ły „bandy a lb e ń sk iej” K aro la R adziw iłła „Panie K o c h a n k u ”, h u lającej wszakże zgodnie z obyczajem rodzim ym .
P o jed n an ie z opinią narodow ą p rzy n io sły księciu Józefow i dopiero czasy K sięstw a W arszaw skiego, ale też nie od razu. Początkow o to w a rzyszyła m u dalej głęboka nieufność, z k tó rej — jak p rzypuszczają bio grafow ie — zdaw ał sobie dobrze spraw ę. Nie próbow ał jej zapobiegać tanim i środkam i. A skenazy podkreśla, że pow itał w kraczający ch do W a r szaw y Francuzów o sten tacy jn ie p rz y stro jo n y w o rd ery p ru sk ie n . A u to r eseistycznej powieści pośw ięconej księciu Józefowi, pt. D żoker, tłu m aczy ów postępek bo h atera, jak i w iele innych, w tak i sposób:
Miał [...] instynkt antypryncypialności, który mu kazał w ykonyw ać zasad nicze gesty dopiero w zasadniczych sytuacjach. Rodzaj dyskrecji w obec samego siebie: nie być ostatecznym na codzień — odwlekać tę ostateczność do ostatecz nych momentów. Ów gatunek ludzi stanow i często zagadkę dla opinii publicz nej, która domaga się m anifestacji postaw w każdych okolicznościach i każdego dnia 12.
W skutek tego książę Józef w y staw iał się — nieraz i św iadom ie — na sztych opinii publicznej, żądnej b ezu stan n y ch d ek laracji p a trio ty c z n y ch i popisow ych gestów obyw atelskich. P rzek o ra tak a niekied y go drogo kosztow ała, ale, być może, w istocie w te n sposób p rzejaw iał się jego nonkonform izm .
Co w ięcej, książę Józef zdaw ał sobie też spraw ę, w ja k tru d n e j sy 10 Cyt. za: L e w i n ó w n a, ed. cit., s. 443.
11 Zob. A 104: „z w łaściw ym sobie rycerskim uporem, brzydząc się w szelką postacią tchórzostwa, niczego nie chcąc wypierać się ani ukrywać, w itał go [tj. Murata] z zawieszonym i na piersi orderami pruskim i”.
12 K. B r a n d y s , Dżoker. Wspomnienia z teraźniejszości. Warszawa 1966,
tu ac ji wobec n a ro d u sta w ia ły go zawiłości jego biografii. W m em oriale do N apoleona z r. 1807, zw racający m uw agę na polityczne m ean d ry losu w ielu P olaków jego pokolenia, staw iał d rasty czn e pytan ie: ,,Ja sam czyliż nie jestem g en erałem rosy jsk im , au striack im , p ru sk im ? ” (A 109). Isto t nie — posiadał n o m in acje gen eralsk ie i najw yższe odznaczenia w ojskow e od w szystkich p a ń stw zaborczych.
W każdym je d n a k razie w epoce napoleońskiej a ry sto k raty czn e u ro dzenie, sp o k rew n iające go z kró lem S tanisław em A ugustem , a budzące ty le p odejrzeń w dobie in su re k c ji kościuszkow skiej, nie b yło już p rze szkodą do osobistej k a rie ry . Napoleon, pow ierzając P oniatow skiem u n a czelne dow ództw o w o jsk K sięstw a W arszaw skiego, chciał w ten sposób u w y d atn ić ciągłość tra d y c ji Polski k rólew skiej, choć w zasadzie uw ażał, że zasłużony wódz i org an izato r Legionów polskich w e W łoszech, gene rał H e n ry k D ąbrow ski, b y łb y człow iekiem odpow iedniejszym . Ale też ta nom inacja budziła oburzenie i rozgoryczenie d aw nych legionistów -repu- blikanów , k tó rz y m ieli za sobą szkołę p rze jęty c h dem ok ratyczn ym duchem Legionów . D la n ich oddanie naczelnego dow ództw a księciu stanow iło groźbę n a w ro tu do przed rew olu cy jn eg o sty lu służby w ojskow ej.
W ybuch w o jn y z A u strią w r. 1809 znów zaostrzył nieufność społe czeństw a. „ K siążę-A u striak ” p o d ejrzew an y b y ł w ręcz o zdradę — i to n a w et po zw ycięstw ie pod R aszynem — gdyż zdecydow ał się opuścić W ar szawę. Z asadniczy zw ro t w n asta w ie n iu opinii publicznej w yw ołało zwłaszcza zajęcie G alicji. R aszyn w szedł do tra d y c ji narodow ej jako jedńa z nielicznych zw ycięskich b itew X IX -w iecznych rozegrany ch przez reg u la rn ą arm ię polską. O dzyskanie większości ziem zaboru austriackiego p o trak to w an o zaś nie tylko jako dowód talen tó w w ojskow ych i p a trio ty zm u księcia, ale też jako oczyszczenie jego honoru rodowego, zm aza nie w in y k róla, k tó ry dopuścił do rozbiorów k ra ju .
W te d y dopiero zaakceptow ała księcia Józefa w pełni w yobraźnia zbio row a, o d tąd d a tu je się jego popularność u w spółczesnych, wówczas też p o w stają przesłan k i jego leg en dy p o śm iertnej. O grom ną rolę w ich fo r m ow aniu się odegrała osobista odw aga czy w ręcz b ra w u ra w ojskow a b o h atera. Ju ż pod Zieleńcam i w n ajg o rętszej chw ili poprow adził do a ta k u w a h a jąc y się batalion ; podobnie p ostąpił pod Raszynem , gdzie „około trzeciej po południu, z lu lk ą w zębach, w ziąw szy bag net od szeregowca, prow adził osobiście w ogień pierw szy b atalio n pierw szego p u łk u piechoty M ałachow skiego” (A 149). Nie było to z pew nością zachow anie się wodza oględnego, św iadczyło jed n ak o u m iejętności oddziaływ ania na w yobraźnię żołnierzy, a w śród w spółczesnych budziło n iek łam an y podziw dla żyw ioło wości jego odwagi, d la ry ce rsk ie j „pog ard y śm ierci” . W społeczeństw ie ta k wysoko ceniącym ry cersk ie tra d y c je szlachty zjednyw ało m u to ogrom ną sym patię. P rz y ty m książę Józef już od początków swej k a rie ry w ojskow ej był zn a n y jako św ietn y k aw alerzy sta, a form acje u łańskie n ależały do jego ulubionych. A lek san d er F red ro w T r z y po trzy , p o d k
reś-łając, że książę „pociągał k u sobie silnie serca żołn ierza”, ch arak tery zo w ał go w sposobie kron ik arsk im , ale i m itotw órczym zarazem :
Na dzielnym koniu, dzielny jeździec, niezgiętego męstwa, św ietnego honoru, pięknej postaci, wąs czarny, czapka na bakier, był ideałem polskiego wodza. Gdyby był nad brzegiem piekła krzyknął: „Za mną, dzieci!” — w piekło sko- ■ czono by za nim. W innych zaś chwilach życia urzeczyw istniał wyobrażenie
w yniosłych, czystych i pięknych cnót rycerstwa 13.
K siążę Józef to u łan p ięk n y i stro jn y , jak w piosence czy legendzie, i za to też podziw iany. F re d ro w T r z y po trz y w iele uw agi pośw ięca opisow i zb ytkow nych m u n d u ró w w p u łk ach jazdy, księcia Józefa zaś p rzed staw ia nie ty lk o jako w ielkiego eleganta, ale i m an iaka czapki u ła ń skiej, k tó rą nosił także do m undurow ego frak a. Społeczeństw o było ty m zachw ycone. Nie cierp ian y firc y k i m odniś z czasów Ł azienek i pałacu Pod B lachą stał się w jego oczach narodow ym ideałem m ęskiej u ro d y i r y cerskiego w dzięku. Z postacią jego skojarzone zostały n a zawsze a tr y b u ty u łań stw a — czako, k tó re K azim ierz P rz erw a T e tm a je r nazw ie w K ońcu epopei „koroną P o lsk i” , oraz noszona z w ielk ą fa n ta z ją b u rk a. Na ry su n k u M ichała Stachow icza, jak tw ierd ził g en erał S tan isław Mo- kronow ski, p raw ie w szystko było chybione, „jed n ak rz u t b u rk i na ram io na dobrze przypom ina stró j i sposób noszenia się księcia” 14. N ieodzow ny to w arzysz k a w a lerz y sty — koń — m iał do odegrania rów nież w ielce m a low niczą rolę w leg en d arn y m w izeru n k u bohatera. L otne zespolenie czło w ieka i konia w łaśnie książę Józef n ajp ełn iej zrealizow ał. M okronow ski w listac h do T horvaldsena podnosił ciągle, że książę zawsze dobierał p ięk ne konie araby, a zatem i w yrzeźbiony ru m a k pow inien w yglądać tak , by od razu było w idoczne, że płynie w nim „ k re w konia o rie n ta ln e go” 15. Daleko odbiegliśm y tu od szarości s tro ju Kościuszki, od jego „ sk ro m n e j” specjalności w ojskow ej gen erała a rty lerii. M arian B randys w prow adził żarto bliw y podział b ohaterów narodow ych na „k o n n y ch ” i „pieszych” ł6. „Chłopski n aczeln ik ” na cokole pom nika na placu W ol ności w Łodzi mógł być „spieszony”, n ato m iast księciu Józefow i nieod m ien n ie przysługiw ał posąg konny, choć to przecież w łaśnie ten u łań sk i dow ódca, a nie Kościuszko, prow adził do a ta k u piechurów pod R aszynem .
K siążę Józef, piękny ułan, został geniuszem polskiego ułań stw a. M it k a w a lerii m iał bow iem za podstaw ę przekonanie, że je st to broń w y m aga jąca szczególnej odwagi osobistej.
I wraz z nią [tj. kawalerią] zginęła ostatnia formacja, w której w ojow nik w alczył przy pomocy w łasnej jakości i własnej energii, bez pomocy siły z e w nętrznej, abstrakcyjnej i bardziej od niego potężnej...
13 A. F r e d r o , Pisma wszystkie. T. 13, cz. 1. Opracowali K. C z a j k o w s k a i S. P i g o ń . W arszawa 1968, s. 138.
14 Cyt. za: H. K o t k o w s k a - B a r e j a , Pomnik Poniatowskiego. Warszawa 1971, s. 28.
15 Ibidem.
— pisał Roger C a illo is 17. R om antyka w ojny ułań sk iej zachow yw ała fascynującą b arw ę indyw idualności — szlachetnej autonom ii osobowości zarów no k a w a lerz y sty ja k i jego konia. Polski se n ty m e n t do k aw alerii z n a jd u je tu pełne w ytłum aczenie. „Nie m asz pana nad u łan a /A nad lancę nie m asz b ro n i” — unosił się W incenty P o l 18, śpiew ano tę piosenkę przez cały porozbiorow y wiek, gdy jazda narodow a należała już do nostalgicz n y ch w spom nień przeszłości, ułanów zaś przyw odziły n a pam ięć kom edie F re d ry .
J a k na u łan a p rzystało, książę Józef grom ił nie ty lko w rogów, ucho dził rów nież za jednego z n a jsły n n iejszy ch pogrom ców serc niew ieścich. W jego życiorysie nie m a nieszczęśliw ych m iłości w s ty lu w ertero w sk im , przeciw nie — otacza go a u ra niezw yciężonego zdobywcy. Legenda nie m ogła tego ry su pom inąć, ale też założyła istnienie dram atyczn ego kon flik tu m oralnego m iędzy lekkom yślnością hulaki, lib e rty n a i szczęśliwego kochanka a niezłom ną cnotą ry cerza ojczyzny. Czasy szaleństw „tęży zn y ” w pruskiej W arszaw ie z in te rp re to w ała jako okres najgłębszego u p a d k u b o h atera, po k tó ry m n astąp ić m iało odrodzenie, ty m św ietniejsze, im g łęb sza była poprzedzająca je d eg rad acja m oralna.
F a k ty historycznej bio g rafii księcia Poniatow skiego nie p o tw ierd zają powszechnego przek o nania o przełom ie, jak i się w nim m iał dokonać z chw ilą w kroczenia w ojsk napoleońskich do W arszaw y. I nie w y d aje się, by m usiał doznaw ać w strząsó w i olśnień m oralnego odrodzenia po to, a b y — m ówiąc skrótow o — z p ałacy ku Pod B lachą udać się n a pola b itew pod R aszynem czy L ipskiem . N atom iast m usiał m u tak ie przerodzenie się duchow e przypisać zwłaszcza rom antyzm , k tó ry nie uznaw ał rozdziału m iędzy życiem p ublicznym a życiem p ry w a tn y m i dom agał się od sw oich b o hateró w absolu tnej pow agi obyw atelskiej w każdej s y tu a c j i 19. R om an ty c y odcinali się od u zn ania fa k tu akceptow anego przez ludzi O św iece nia, że ktoś je st hulaszczym lib e rty n e m i obrońcą wolności w jed n ej osobie (takim b y ł np. J a k u b Ja siń sk i — u M ickiewicza n ato m iast już „m łodzian pięk n y i p o sęp n y ”). W edle k anonu legendy rom anty cznej książę Józef m usiał więc pożegnać się z przeszłością b ała m u ta i poddać się tw a rd y m ryg o ro m m o ra ln y m służby obyw atelskiej.
Sław ny ry cerz em p ire’u, zdolny org an izato r arm ii K sięstw a W arszaw skiego, jeden z cenionych dow ódców W ielkiej A rm ii, lo ja ln y sojusznik oddalający propozycje porozum ienia z ko alicją antynapoleońską, w reszcie wódz pozostający do końca z żołnierzam i w dniach klęski pod L ipskiem —
17 R. C a i l l o i s , Bellone ou la pente de la guerre. B ruxelles 1963, s. 152. 18 [W. P o l] , Pieśń ułanów po zw y c i ę s t w ie pod W aw rem . W: Pieśni Jan usza. Paryż 1833.
19 Zob. w yw ody na tem at „jedności zachowań” rom antyków -dekabrystów w: Ю.М. Л о т м а н , Декабрист в повседневной жизни. (Бытовое поведение как историко-
-психологическая категория). W zbiorze: Литературное наследие декабристов. Ленинград
1975.
to jedno oblicze księcia Józefa. Ale i w ty m b o h atersk im okresie swego życia to tak że pięćdziesięcioletni elegan t w peruce i gorsecie, k tó ry w te s tam encie sporządzonym przed w y p raw ą m oskiew ską pisał: „[pozostaw iam ] całem u w o jsk u d y stry b u c ję m oich gaży, ab y dało sobie chw ilę wesołą, p ijąc raz jeszcze na m oją in te n c ję ” (A 198), k tó ry w r. 1813 w czasie pochodu przez Saksonię kazał w ypłacać ze swego p ry w atn eg o trzosa b ra ciom zako n n y m na kościół, ale i „ogrodniczce za b u k ie ty ” , „m uzyce p u ł k u XV n a v a le te ” , „za rękaw iczki dam sk ie” (A 220).
Był już wówczas w odzem d o jrzały m i w y traw n y m , um iejącym przy ty m znakom icie przysw oić sobie zasady ta k ty k i napoleońskiej, nie mógł w ięc p o w tarzać błędów człow ieka stosunkow o m łodego i pozbaw ionego pow ażniejszego dośw iadczenia w ojennego, a n a sk u te k sw ej królew sk iej p a ra n te li obarczonego fu n k cja m i naczelnego dow ódcy w kam panii r. 1792, bądź, zapew ne z podobnych powodów, pozw alającego sobie w czasie in su re k c ji n a lekkom yślność czy lekcew ażenie rygorów d y scyp liny w ojsko w ej. Nie w y d aje się jed nak, by książę Józef z czasów K sięstw a W a r szaw skiego był człow iekiem historycznie czy psychologicznie całkow icie ró żnym od zw olennika ry cersk iej, bezkom prom isow ej obrony k ra ju , nie um iejącego przecież znaleźć w yjścia z fałszyw ej sy tu acji, w jak iej staw iała go p o lity k a króla, ani ty m bardziej pozyskać zaufan ia repu b lik ań sk ich żyw iołów insu rek cji. Oczywiście — praw dopodobnie z ra c ji w ieku i ogro m u odpow iedzialności, ja k a spadła na niego po latach p rzym usow ej bez czynności — „u statk o w ał się” w te d y i przestał gorszyć w spółczesnych ekscesam i obyczajow ym i, nie zatracił przecież do końca rysów rokokow o- -lib erty ń sk ieg o „księcia P e p i” .
Nie ta k bardzo zm ienił się książę P oniatow ski — zm ieniała się historia. Nie sp rz y ja ła m u w czasach u pad k u sta re j Rzeczypospolitej i n arod zin rew olu cyjn eg o p a trio ty z m u doby kościuszkow skiej, n ato m iast otw orzyła p rzed nim szanse k a rie ry , możliwość pełnego u jaw n ien ia talen tó w m ilita r nych, zdobycia sław y, uznania, n aw et uw ielbienia ze stro n y n aro du w do bie napoleońskiej. Epoka em p ire'u, obyczajowość now ej a ry sto k ra c ji n a poleońskiej dokonały sw oistej in k o rp o racji pew nych cech k u ltu ry ancien
ré g im e ’u. O słabł rep u b lik ań sk i ry g o ry zm w ielu d aw n ych jakobinów . Z a
rów no polityczne rac h u b y o rien tacji napoleońskiej oraz k u lt cesarza i W ielkiej A rm ii, jak i narodow a d um a z w alk legionów D ąbrow skiego w p ły n ęły na przełam an ie sarm ack iej niechęci do w szelkiej „cudzoziem - czyzny” . W atm osferze K sięstw a W arszaw skiego zw ycięski wódz k am p an ii 1809 r. m ógł ju ż stać się b o h aterem w pełni „n arod ow ym ” .
I on oczywiście m u siał ulegać oddziaływ aniu epoki, k tó re j w y d a rz e n ia ta k w y d atn ie przyspieszały i pogłębiały procesy k ry stalizo w an ia św iadom ości narodow ej w e w szystkich k ra ja c h eu ropejskich. A skenazy rzucił efek tow n ą form ułę o k reślającą koleje biografii księcia P o n ia to w skiego: „otw orzył oczy [...] jako generałow icz au striacki, a po raz o sta tn i .zamknie je [...] jako m arszałek fran cu sk i [...]” (A 11). P od Lipskiem bo
w iem książę Józef o trzym ał, jako pierw szy cudzoziemiec w arm ii N apo leona, ty tu ł m arszałk a F ra n cji. Nie używ ał go jed n ak w ty c h ostatn ich dniach życia, gdyż żołnierze polscy by li przeciw ni p rzy jm o w an iu obcych tytułów . I być może, m a to znaczenie sym boliczne dla jego przejścia od świadomości rodow ej do n arodow ej, że w o statn im i decyd ujący m zarazem , najw ażniejszy m dla leg en dy okresie swego życia książę Józef podpisyw ał się po prostu: „generał, wódz naczelny V III k o rp u su ” .
Legenda posłużyła się jed n a k sch em atem p rzem ian y m o raln ej' b o h a tera, tak znakom icie ilu s tru ją c y m tezę odrodzenia się n a ro d u w to ku w alki o niepodległość. W te n sposób obok Kościuszki, uznanego za ideał bez skazy, za n iem al n ad lu d zk i w zór św iętości — staw ał książę Józef, w zór bliższy i niejako b ardziej dy d ak ty czny . „N aw rócony grzesznik” , człow iek, k tó ry pod w pływ em nieszczęść k ra ju z lekkom yślnego m łodzieńca p rzeis toczył się w nieugiętego obrońcę ojczyzny. Żyw ot jego m iał przed staw iać obrazow o ideę zw ycięstw a polskości n ad pokusam i cudzoziem czyzny, ale także i in n y ste re o ty p c h a ra k te ru narodow ego czy raczej szlacheckiego — legendę „nie znającej m ia ry w złym i d o b ry m ” duszy polskiej. To G ustaw u m ierający , by odrodzić się jako K onrad, ale b ard ziej jeszcze Jacek Soplica pod k a p tu re m księdza Robaka, K ossakow ski z K siędza M arka Słowackiego, później zresztą i K m icic z Potopu.
Polski ro m an ty zm stw o rzy ł więc w postaci swego b o h a te ra s tru k tu rę izom orficzną wobec p atrio ty czn ej legendy narodow ej. W ym agał od pol skiego herosa przezw yciężenia niegodnych słabości, odrzucenia życia osobistego, w zniesienia się ponad sferę interesów i m iłości p ry w a tn y c h , o fiarow ania się ostatecznego i całkow itego pośw ięcenia. Musi on przejść przez przełom duchow y, m usi się na nowo narodzić. T en sch em at bio g ra ficzny zn am ienn y jest d la w ielu polskich bohaterów narodow ych — i leg endarnych, i literack ich . Ś w ię ty od kolebki do grobu — ja k K oś ciuszko — może oddziaływ ać n a zasadzie idealnego w zorca hagiograficz- nego. D zieje „grzesznika n aw róconego” — ja k książę Józef — m ają c h y ba szanse w y w ieran ia skuteczniejszego nacisku m oralizatorskiego, gdyż w w iększym sto p n iu um ożliw iają naśladow anie w zoru biograficznego. W skazują nie tylko ideał, ale i drogę do ideału, dostępną każdem u.
Bohater żałobny
Do pan teo n u narodow ego w prow adziła księcia Józefa śm ierć w „bi tw ie n aro dó w ” pod L ipskiem . O sta tn ia w alka i b o h atersk i zgon m iały decy d u jące znaczenie dla k s z ta łtu jego legendy. H isto rio g rafia u sta liła przebieg ty ch w ydarzeń. W iadom o, że osłabiony przez ciężkie ra n y i go rączkę odpow iadał n a p ro śb y sztabow ców n a k ła n iają c y ch go do podda nia się:
„II faut mourir en brave”. — Potem — jak pisze A skenazy — na pona
uniesieniem m ówił bez związku, o Polsce i o honorze. Wtem, na widok nad biegającej nieprzyjacielskiej piechoty, porwał się raptem sił ostatkiem i sk o czył z koniem do Elstery. Tu ostatnią kulę odbiera w lewą pierś, przeszyty na w ylot, osuwa się z konia i po krótkim pasowaniu się — znika pod wodą. [A 224]
Śm ierć księcia Józefa nie b y ła ani wówczas, ani w w iele dziesięcio leci później jednoznacznie in te rp re to w a n a. „G azeta W arszaw sk a” w końcu października 1813 donosiła, że P oniatow ski m iał „skoczyć z żalu w rzekę P leissę” (M 7) 20, w czym tru d n o się nie d o patrzyć ry sów w y k ład n i se n ty m e n ta ln e j. In n i u trzy m y w ali, że książę popełnił sam obójstw o, nie chcąc przeżyć klęski ojczyzny. W zapiskach księcia A dam a C zartoryskiego z po czątków listopada 1813 z n a jd u je się w e rsja m ów iąca nie ty le o sam o bójstw ie, ile o rozpaczliw ej determ in acji:
Chciał ginąć. Przeszyty kilkakrotnie: „Tu trzeba ginąć z honorem raczej, jak żyć w hańbie!” Przykład śm ierci najpiękniejszej do naśladowania. [M 10] Znam ienne jednak, że już podczas obchodu żałobnego, w m iesiąc po śm ierci księcia Józefa, w kazan iu księdza A dam a Prażm ow skiego po ja w iła się in te rp re ta c ja , k tó ra p o d trzy m y w an a będzie w to ku późniejszych uroczystości pogrzebow ych jak o p rz y ję ta pow szechnie w y kład nia. Ona też w ejdzie do legendy. Ś m ierć b o h atera pow iązana zostanie z tak im i w a rto ś ciam i ja k w ierność i honor, p rzed staw io n a nie jako a k t desperacji, lecz jak o konsekw encja ry cerskiego obowiązku:
Tobie, o Książę! zasłona cofającego się poleconą jest w ojska z małą tylko garstką rodaków. Wtenczas przyjąłeś obowiązek utrzym ania sław y Narodu twego i dopełniłeś go św ięcie. Już tu nie idzie, aby ocalić życie szczupłej tej walecznej, która cię otacza, liczbie, lecz o zachowanie droższego nad nie h o noru, o stw ierdzenie krwią twoją tej nieskażonej wierności, której w iekopo mnym stać się chciałeś przykładem. [M 12]
Społeczność zidenty fiko w ała się tu w pełni z bohaterem , uznała go za w cielenie w artości n ajw y żej przez siebie cenionych.
D ecyzja księcia p o jęta została nie jako a k t in dyw idualnego w y b o ru m oralnego, lecz jako p otw ierdzenie w łasn y m życiem narodow ego kodeksu e ty c z n e g o 21. K siążę P oniatow ski bro n ił nie ty lk o sw ej sław y osobistej,
20 W ten sposób odsyłam y do edycji: H. M o ś c i c k i , Pozgonna cześć dla k s i ę
cia Józefa. (Pogrzeb — pomniki — pieśń i legenda). Warszawa b.r. Liczby po sk ró
cie oznaczają stronice.
21 W. C z a p l i ń s k i (O kulturze szlacheckiej z innego punktu widzenia. W zbiorze: T radycje szlacheckie w kulturze polskiej. Warszawa 1976, s. 163) łączy ten system w artości zdecydow anie z w iekiem XIX: „Jeślibyśm y w reszcie u w a żali, że cechą szlacheckiej kultury jest gotowość bicia się do upadłego w obronie honoru lub też sprawy przegranej, gdybyśm y uważali, że np. krok księcia Józefa Poniatow skiego pod Lipskiem jest jakim ś typowym dla pojm owania honoru szla checkiego przykładem, to m ielibyśm y może rację, gdy chodzi o w iek XIX, zw ła szcza późniejsze jego lata, kiedy to romantyzm głosił chw ałę obrony rzeczy p rze granych. W żadnym wypadku jednak nie odpowiadałoby to pojęciom, jakie szlachta
lecz p o d trzy m y w ał i ocalił sław ę narodu. Jed n o stk a uznana przez zbioro wość za b o h a te ra p rze staje działać w e w łasn ym im ieniu, nie może k iero wać się m otyw am i ind y w idualn y m i. J e j zachow ania u zy sk ują sym bolicz ną rangę m an ifestacji c h a ra k te ru naro d u , w y jaśn iane są przez odniesienie do w łaściw ej m u h iera rc h ii w artości.
H onor i w ierność, te dw ie cn o ty zm arłego księcia, sław ione będą w mo w ach żałobnych, w poezji, w reflek sjac h p am iętnik arsk ich. Epoka n a poleońska p rzy w ró ciła do czci w artości zlekcew ażone przez rew o lu cy jn y jakobinizm , a tak silnie przem aw iające do w yobraźni narodu, w którego tra d y c ja c h rycerskość stanow iła podstaw ę obyw atelskiego w zoru osobo wego. A le h o łd y składane im w toku uroczystości pogrzebow ych m iały niejednoznaczną treść polityczną. J e st to okres ostatecznego rozbicia orien tacji napoleońskiej. O rien tacja a le k sa n d ry jsk a w zrosła rapto w nie w siły tuż po niepow odzeniach w y p ra w y m oskiew skiej, ale i ona nie staw iała pow ażniejszych przeszkód kultow i księcia. Nie tylk o w ojsko bow iem w y niosło z klęski nadziei narodow ych po u p ad k u N apoleona prześw iadcze nie, że jego uznana n a w e t przez w rogów sław a i ry ce rsk a śm ierć jego wodza są m o raln y m i a tu ta m i sp ra w y polskiej, k tó ry c h nie m ogą zlekce w ażyć całkow icie zwycięzcy. I isto tn ie odegrały one pew ną rolę w dyplo m atyczn ych p rze targ a c h n a K ongresie W iedeńskim .
Uroczystości żałobne, zapoczątkow ane w czasie gdy los ziem polskich nie b ył jeszcze przesądzony, m iały więc rów nież cel polityczny. O dbyw a jąc się w m iastach w szystkich trzech zaborów , ukazując cały naród zjed noczony w kulcie b o h a te ra spod L ipska, sta ły się także środkiem w y w ieran ia nacisku na opinię europejską. Z tego też w zględu m. in. u jaw n iły się w ich toku c h a ra k te ry sty c z n e niedopow iedzenia.
Na plan pierw szy w ysuw ano stale zachow anie księcia w b itw ie pod Lipskiem — nie zszedł z pobojow iska, nie opuścił F rancuzów po klęsce, jak o dow ódca oddziałów osłaniających ich odw rót dopełnił żołnierskiego obowiązku za cenę w łasnego życia, odrzucił poddanie się i niew olę jako hańbę. Ta sam a w e rsja p rz y ję ta została w napisach pom nikow ych. Na k am ieniu p am iątko w y m w Lipsku, w m iejscu skoku księcia Józefa do E lstery, w y ry to m. in. n astęp u jące słowa:
Tu w nurtach Elstery Józef książę Poniatowski, wódz naczelny w ojsk p ol skich, m arszałek państw a francuskiego, trzema śm iertelnym i dotknięty razami, okryw ając ustęp w ielkiego w ojska francuskiego i ostatni schodząc z pobojo w iska, życia sław ie i ojczyźnie poświęconego dokonał. [M 66]
Na tablicę m arm uro w ą, w m u row an ą w ścianę b u d y n k u ra d y m iej skiej L ipska, p ro jekto w an o w r. 1814 napis tej treści:
m iała o tych sprawach w w ieku XVII, kiedy to postawiona wobec przeważających sił szwedzkich pod U jściem skapitulowała, kiedy podobnie zachowali się liczni dowódcy obronnych zamków, kiedy nawet obrońcy Jasnej Góry w r. 1655 nie w ahali się uznać nad sobą zwierzchności szwedzkiej i podejmując obronę rachow ali na pomoc z zewnątrz, nie m yśląc w cale o jakimś zagrzebaniu się w ruinach klasztoru”.
stał na czele w ojska ojczystego ze zdum iewającą siłą i kiedy w w ielkiej bitw ie narodów pod tym miastem, podczas nieszczęśliw ego dla Francuzów obrotu bitwy, jako ostatni osłaniał ze sw oim i odwrót Cesarza, na zachodzie w Elsterze ranny, zginął 19 października 1813 r. [M 74—76] 22
Postępow anie księcia P oniatow skiego ro zp atry w an o więc w p orządku m oralnym , nie politycznym . W te n sam sposób, ale przew ażnie bardzo ogólnikowo, za pom ocą aluzji czy p ery fraz, w spom ina się w w ypow ie dziach oficjalnych o zasadniczym w yborze politycznym , jakiego dokonał książę, nie zry w ając z N apoleonem po klęsce w y p ra w y m oskiew skiej. Opinia publiczna nie m ogła zdaw ać sobie sp raw y z ogrom u przeżyw anej wówczas przez niego ro zterk i, ty m b ardziej nie przypuszczano zapew ne, że n aw iedzały go w te d y m y śli sam obójcze. W iedziano jednak, że był kuszony przez zw olenników o rien tacji p ro ro sy jsk iej m irażam i rozm aity ch korzyści nie ty lko dla siebie, lecz i dla k ra ju . A decyzja jego budziła spo ry n aw et w śród s ta ry c h napoleończyków i publiczna jej obrona nie była m ożliw a w ówczesnej sy tu a c ji p o litycznej. Toteż już w czasie obchodu żałobnego w d n iu 23 X II 1813 w śród ocalałych z pogrom u resztek w ojska polskiego, p u łko w n ik F ran ciszek M oraw ski, p rzedstaw iając życiors k się cia Józefa i w y rażając n u rtu ją c e wów czas niejednego w ątpliw ości co do słuszności tej decyzji, uzasadniał ją n a d e r enigm atycznie.
Ręka czasu [...] zdejm ie kiedyś zasłonę z tej może najtrudniejszej chw ili życia Poniatowskiego, pokaże ona św iatu chw ałę jego w całej jego ozdobie, usprawiedliw i powody, które go później zm usiły do opuszczenia granic ojczy stych. [M 15]
P ro jek to w an y a nie w y ry ty napis na tab licy m arm urow ej w L ipsku zaw ierał n ato m iast bardzo znam ienną, m etafo ry czną in te rp re ta c ję o sta t niej decyzji politycznej księcia. M ówiło się tam o nim jako o naczelnym wodzu S arm ató w i m arszałk u cesarstw a francuskiego, bohaterze, k tó ry — „aby odzyskać ojczyznę, opuścił swój k ra j i dom ”. W ten sposób książę Józef został alu zy jn ie p rzy p isa n y do tra d y c ji legionów Dąbrowskiego, do grona polskich żo łnierzy-tułaczy. ó w nap is został ułożony przez zw olen nik a orien tacji napoleońskiej, k tó ry w zm ienionej sy tu acji k ra ju nie chciał w y raźn ie u jaw n iać swego stanow iska. S tąd nacisk, jak i na m o raln e znaczenie postępow ania księcia k ład li w szyscy współcześni. Zarów no n a - poleończycy a p ro b u jący jego decyzję polityczną, ja k napoleończycy ro z czarow ani. Ci sądzili, że przede w szystkim
instynkt honoru wkorzeniony w serce polskie nie dozwalał opuszczać sp rzy m ierzeńców w złej dobie i utrzym ał pod sztandarem szczątki naszego w ojska — ja k w w iele la t później pisał A lek san d er F r e d r o 23. Podobną in te r p re ta c ję p ostaw y księcia P o niatow skiego zaakceptow ali wszyscy, bez różnicy stanow iska politycznego. Cześć d la b o h a te rstw a i rycerskiej lo ja l
22 Przekład H. M o ś c i c k i e g o (w oryginale tekst po łacinie). 28 F r e d r o, op. cit., s. 138.
ności naczelnego w odza arm ii K sięstw a to re k a p itu la c ja niepodległościo w ych dążeń dw udziestolecia porozbiorow ego, to hołd złożony w szystkim żołnierzom w alczącym o wolność n arodu. I to był zasadniczy powód, dla którego postępow anie księcia u znano za sym bol realizacji najw yższych ideałów narodow ych.
A lek san d er Linow ski w p rzem ów ieniu n a obchodach żałobnych r. 1814, tw ierdząc, że książę P o n iato w sk i nie był straceńcem , k tó ry szukał śm ierci, w y jaśn iał ta k pow ody jego postępow ania:
Lecz honor stanowiska i honor narodowy w skazyw ał mu w ytrw ałości i po św ięcenia się powinność... [M 46]
P odobnie i J a n P aw eł W oronicz w uchodzącym za „k lejn o t polskiego k raso m ó w stw a” k azan iu w kościele Sw. K rzyża w W arszaw ie, w dniu 10 IX 1814, w yliczał cnoty zm arłego b o h a te ra, dzięki k tó ry m zasłużył on sobie na m iano praw ego P olaka:
żądza nieujęta sław y rycerskiej; wyższość i szlachetność duszy niczym nie- zwalczonej; serce czułe, w ylane i dobroczynne — trzy zarody w szystkich cnót dom owych i publicznych, z których się w ylęga nieuleczona niczym choroba Polaków, m iłość ojczyzny.
I on w zyw ał do oddania czci księciu, ta k m. in. p rzedstaw iając słu chaczom jego zasługi:
sław y w aszej nikom u wydrzeć sobie nie dopuścił i szczątki jej przed tron sam ego Boga z orężem w ręku u p row ad ził24.
To ostatn ie zdanie było ju ż n iew ątp liw ie alu zją do słyn ny ch słów, k tó re m iał w ypow iedzieć przed śm iercią książę Józef. T rad y cja p rzekazy w ała je najczęściej w takiej form ie: „Bóg m i pow ierzył honor Polaków , Bogu go ty lko oddam ” (albo „i Je m u sam em u go oddam ”). Ale kied y 1 książę Józef w ypow iedział to zdanie? i czy je w ogóle w ypow iedział? Na pod staw ie m ateriałó w zgrom adzonych przez H en ry k a Mościckiego w y jątko w o w y raźn ie u jaw n ia się m echanizm pow staw ania legendy. Z re lacji histo ry czn y ch w iadom o, że ciężko ra n n y książę Józef „bez zw iązk u” m ów ił „o Polsce i o honorze” . Ale przek ształcan o jego słow a ta k w y trw a le , aż p rzy b ra ły postać zw ięzłej m ak sy m y p atrio ty czn ej. Bo m u s i a - ł y one być w ypow iedziane i m u siały być w łożone w u sta um ierającego w odza — i jak o sw oista re k a p itu la c ja jego drogi życiow ej, i jako te s ta m en t, i jako sen ten cja p odsuw ająca w zór do naśladow ania.
Podczas uroczystości pogrzebow ych w li peu i sierp n iu 1814 w kościele w P o zn an iu wzniesiono k a ta falk :
Sam przodek katafalku zajm ow ały dw ie piramidy z broni ustawione, a w środku osoba w postaci niew iasty, żałobą pokrytej i płaczącej, klęczała przy ołtarzu, na którym znajdował się liściem dębowym otoczony portret ze szłego Księcia, utrzym ywany przez geniusza, z napisem pamiętnym , w yjętym
z ostatniej m owy Wodza tego, m ianej do rodaków: „Powierzony mi honor Ojczyzny; nie oddam go, chyba w Boga ręce”. [M 30—31]
W edług pojęć ów czesnych książę Józef, ja k b o h a te r k lasycznej tragedii, m iał więc przed śm iercią wygłosić mowę, i to do rodaków , złożyć n ie jako oficjalne oświadczenie, którego re to ry k a nie m ogła nosić znam ion przypadkow ości czy nieskładności, cechujących n a ogół au ten ty czn e w y pow iedzi p rzed śm iertne. W ersja ta — może jako zb y t tru d n a do zapa m iętan ia i p o w tarzan ia — została zarzucona. N a k a ta fa lk u w kościele Sw. K rzyża w W arszaw ie w id n iał p o rtre t b o h a te ra z napisem : „Bóg mi po w ierzył honor P olaków — Je m u go sam em u o d d am ” (M 48). N a p ro je k tow anej tab licy grobow ej w L ipsku m iała się znaleźć opisowa p a ra fra z a ty ch dom niem anych słów księcia: „H onor O jczyzny, złożony w jego ręce, oddał Bogu” (M 76).
O statnie słow a b o h a te ra relacjonow ano w postaci w zniosłej m aksym y tuż po jego śm ierci. Ju ż w r. 1814 F ranciszek M oraw ski w w ierszu, w k tó ry m zapow iadał, że „może now y Józef w m ały ch L echach w zrośnie” , zw racał się jednocześnie do A nny z Tyszkiew iczów P otockiej, stry jeczn ej siostrzenicy księcia, jak o do niezłom nej w ielbicielki i strażniczki jego pam ięci:
Godna Polko! Uwieczniaj bohatyra cnoty,
Ożywisz w m atkach polskich piękne ich przym ioty, Ujrzysz, jak dziatek swoich kształcąc pamięć młodą, Z radością im ię jego z drobnych ust w yw iodą I składając ku Niebu słabe synków dłonie, Wyuczą słów ostatnich, które rzekł przy zgonie 25.
Isto tn ie pokolenia m ate k P o lek uczyły dzieci ow ych „słów o sta tn ic h ”, k tó re zaw ierały i w zniosły, p a trio ty c z n y patos, i k ateg o ry czn y nakaz n a
śladow ania uświęconego w zoru.
A le w tej apokryficznej form ule odczytać m ożna poza d y d a k ty k ą obyw atelsk ą także i zapis świadom ości zbiorow ej po u p a d k u K sięstw a W arszaw skiego. W skazuje ona, jak n ie z a ta rty m urazem była dla naro d u nie ty lk o już klęska, ale i h ań b a u tra ty niepodległości, pam ięć o tym , że śm ierteln e zagrożenie b y tu państw ow ego nie w yw ołało dostatecznie m aso w ego oporu n a skalę ów czesnych m ożliwości społeczeństw a. O grom ny w ysiłek m ilita rn y i ekonom iczny Polaków w czasach K sięstw a był m o ra ln ą rek o m p en satą klęski. K siążę Józef, sym bol tego w ysiłku, podobnie jak Kościuszko — w odczuciach ówczesnych n a w e t sku teczniej — P o lsk ę „od hańb y zasłonił” . E lstera zaś, p orów nyw ana do S ty k su , obm yła z g rze chów „pluszczące ran am i św ięte zw łoki” 26. L egenda o śm ierci b o h atera
25 F. M o r a w s k i , Do Hrabiny A leksan drow ej Potockiej w roku 1814. P r z e
syłając Jej m o w ę mianą w Sedan na obchodzie po g rze b o w y m Ks. Józefa Ponia towskiego. W: Pisma zbio rowe wierszem i prozą. T. 1. Poznań 1882, s. 59.
spod L ipska była w ięc w istocie pow tórzeniem m itu M aciejowic, ty le tylko, że ty m razem zbiorowość odczuw ała praw o do pełnej id en tyfik acji z ginącym herosem , k tó ry , znów podobnie jak N aczelnik, staw ał się w chw ili zgonu ch ary zm aty czny m przyw ódcą n arodu — („Bóg mi pow ie rzył...”), w y b ra n y m dla śm ierci i przez śm ierć ocalającym jego godność — (,,i Je m u sam em u go oddam ”).
W stylizacji „o statn ich słów ” księcia oraz w tonacji obrzędów pogrze bow ych p rzejaw ia się ch arak te ry sty c z n e dla polskiej świadom ości poroz- biorow ej tra k to w a n ie ofiarnej śm ierci jako w artości absolutnej i osta tecznej, nad ającej szczególny rodzaj sa k ry b o h aterskiej zm arłem u i re p rezentow an ym przez niego w artościom . N iejed n o kro tnie zw racano u w a gę na to, że w ówczesnej k u ltu rz e polskiej — a ro m an ty zm m iał w ty m udział d ecy d u jący — śm ierć byw a ceniona w yżej niż życie. H eroiczny zry w pośw ięcenia i b o h atersk i zgon uzyskiw ały wyższy w alor — jako „św iadectw o” złożone wielkości idei — niż życie w ypełnione n ieefek to w n y m „cichym tru d e m ”, podejm ow anym w jej imię. Śm ierć, tra k to w ana w legendach i k u lta c h b o h atersk ich jako apoteoza herosa i droga jego w zniesienia do wyższego b y tu , tu ta j n ab ierała rów nież znaczenia ekspiacji za g rzechy zbiorowości.
To tłum aczy, dlaczego w k ształto w an iu się legendy b o hatersk iej księ cia Józefa ta k isto tn ą rolę odegrały sta ra n n ie przygotow ane, trw a ją c e p raw ie c z te ry la ta uroczystości ż a ło b n e 21. P ow ró t szczątków śm ie rte l n y ch b o h atera do ojczyzny przypom inał rzym ski pogrzeb herosa, sta n o w iący rodzaj pośm iertnego triu m fu . O dtw arzano też staropolski ry tu a ł hetm ańskiego pogrzebu. K a ta fa lk podczas pierw szych egzekwii za księ cia Józefa w kościele Sw. K rzyża w W arszaw ie (19 X I 1813) oraz castrum
doloris podczas d ru g ich egzekw ii w ty m sam ym kościele (10 IX 1814),
ja k stw ierd za a u to r książki poświęconej staropolskiej pom pa fu neb ris, Ju liu sz Chrościcki, b y ły bogato dekorow ane bezcennym i d aw nym i zbro jam i, znakam i w ojskow ym i i chorągw iam i 28. Jak o r y tu a ł uczczenia h e tm a na i wodza został zorganizow any pochód przez Polskę do W arszaw y (trw a ją c y od 17 V II do 9 IX 1814) ze złożonym i w tru m n ie zw łokam i księcia Józefa. T u spoczęły one w podziem iach kościoła Sw. K rzyża, póź niej przeniesiono je n a W aw el i 23 V II 1817 um ieszczono w grobach k ró lew skich. B iskup W oronicz tak tę decyzję uzasadniał w apostrofie do zm arły ch w ładców :
Mieszamy z popiołam i w aszym i te szczątki bohatera dni naszych, który po w aszem u w ierzyć i działać nie w stydził się: w ięc i do waszego górnego szeregu należeć powinien 2!).
27 Wśród innych objawów kultu opisał je plastycznie M o ś c i c k i (op. cit.). 28 J. A. C h r o ś c i c k i , Pom.pa funebris. Z dziejów ku ltu ry staropolskiej. War szaw a 1974, s. 180, 248; ilustracje na s. 54 i 82.
29 J. P. W o r o n i c z , Przem owa przy spuszczaniu do grobu zw łok księcia Jó
zefa Poniatowskiego, miana w kościele katedraln ym dnia 23 lipca 1817. W: Dzieła p etyc zn e [...], t. 3, s. 128.
M owy pogrzebow e i w iersze, k tó ry c h au to ram i byli ludzie stanow iący w dobie K ró lestw a elitę um ysłow ą k ra ju , tacy jak F ranciszek M oraw ski, J a n P aw eł W oronicz, K azim ierz B rodziński, J u lia n U rsy n Niemcewicz, k ład ły szczególny nacisk na m o m en t śm ierci. W s tru k tu rz e legendy o bo h aterze jest to chw ila p ró b y — spraw dzian w ielkości człow ieka i bronio n y ch przezeń w artości, a jednocześnie p rzesłan k a jego m oralnego zw y cięstw a. K siążę Jó zef staw ał się w łaśnie wówczas, gdyby p rzy ją ć określe nie S tefan a Czarnow skiego, „ b o h a t e r e m ż a ł o b n y m ” 30, a k u lt jego śm ierci nie mógł osłabnąć w sch arak tery zo w an y ch tu okolicznościach h i storycznych.
G enerał M ichał Sokolnicki, k tó ry w sw ym przem ów ieniu lap id arn ie streścił przyczyny pośm iertnej czci dla księcia Józefa: „radził jak roz tro p n y m in ister, czynił jak gorliw y obyw atel, w alczył jak niezg ięty r y cerz, poległ jak człow iek h o n o ru ” — przekazał po w p row adzeniu do W arszaw y zw łoki b o h a te ra „ojczyźnie, obyw atelom , w ojsku i fam ilii” (M 36, 44). Nie przez p rzyp ad ek fam ilia została w ym ieniona na końcu. B ohater bow iem stanow i własność pow szechną i powszechność teraz m a praw o decydow ać o ty m , kim się dla niej staje. F ranciszek M oraw ski przedstaw ił księcia Józefa jako dziedzica tra d y c ji h etm ań sk iej daw nej Polski i zarazem jako założyciela now ej „ d y n a stii” bohaterów narodo w ych.
Nie, szanow ny Cieniu! ty nie zamkniesz św ietnego szeregu w ielkich m ężów Polski. Tą ręką, którą tyle przysięgając wieków , podajesz ją Chrobremu, w skaż wpośród nas nowych Żółkiewskich, Czarnieckich, Chodkiewiczów, w ym ień god nego ciebie następcę, niechaj po skrwawionym globie, wpośród gruzów św iata szuka naszej ziem i [...]. [M 15—16]
Tadeusz Radoński w m owie w ygłoszonej w P oznaniu w 1814 r. do w odził:
książę Józef Poniatow ski może się do nas odezwać: Nie umieram dla was, rodacy, bezpotomnie — czyny m oje dla ojczyzny są moim dla w as dziedzictwem . To dziedzictw o m a c h a ra k te r duchow y, je st w yrazem k sz ta łtu jąc e j się coraz w yraźniej idei n aro d u bez p ań stw a — m ówił Radoński.
Okazaliście, godni moi współziom kowie, że m ożecie być bez króla, bez wojska, bez rządu narodowego, że można wam w ziąć wszystko, co życie utrzy muje, że można w as zubożyć, w ycieńczyć, że można wam odjąć polityczną egzystencję, ale wam charakteru narodowego, ale w am m iłości ojczyzny, ale w am wolności wśród sam ej naw et niew oli odebrać niepodobna. [M 35, 33]
80 Zob. S. C z a r n o w s k i , K u lt bohaterów i jego społeczne podłoże. Ś w ię ty
P a tr y k bohater narodowy Irlandii. Tekst tłum aczyła [z francuskiego] A. G 1 i n-
c z a n к a. W: Dzieła. W opracowaniu N. A s s o r o d o b r a j i S. O s s o w s k i e g o . T. 4. Warszawa 1956, s. 25. Podkreśl. M. J., M. Z. Tłumaczka podkreśla w przypisie <s. 248), że „francuski termin héros funéraire jest trudny do oddania w języku p olskim ”.