• Nie Znaleziono Wyników

Materializm, metafizyka, etyka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Materializm, metafizyka, etyka"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Fritzhand

Materializm, metafizyka, etyka

Studia Philosophiae Christianae 25/1, 47-58

(2)

Studia Philosophiae C hristianae ATK

25(1989)1

MAREK FRITZHAND

MATERIALIZM, METAFIZYKA, ETYKA

K siędza profesora Tadeusza Ślipkę uw ażam za jednego z n a j­ w ybitn iejszy ch przedstaw icieli ety ki katolick iej o orientacji to- m istycznej. Ś w ia d c z y -o ty m Jego b o gaty dorobek tw órczy, a w szczególności Jego w ielkie trzytom ow e dzieło pośw ięcone etyce ogólnej i szczegółowej. Mało k to dziś m a odwagę po­ dejm ow ać tak duże przedsięw zięcie, k o nty nu ow ać tra d y c ję ty ch opera magna, k tó re ta k w ielką rolę o deg rały w etyce chrześcijańskiej. A le k o rzy stali z nich rów nież ludzie sooza k ręg u chrześcijańskiego. I m nie osobiście, jeszcze w latach gim nazjalnych, w padło w ręce opus m a g n u m V. C athreina, k tó ry n ajlep iej w prow adził m nie w zagadnienie etyki. Nie po­ szedłem w praw dzie tro p em C athreina, ale po dziś dzień żywię do niego głęboką wdzięczność. A oto po w ielu latach znów zetknąłem się z tego ro d zaju dziełem , ty m razem pióra pol­ skiego au to ra, ks. prof. Slipki. I z niego nie m ało sk o rzy sta­ łem, choć nie mogę się podpisać pod szeregiem jego isto tn y ch tez.

B yłoby g ru b y m nieporozum ieniem w idzieć w dziele ks. S lip­ ki ty lk o kom pilację w ielkich poprzedzających je zarysów e ty ­ k i tom istycznej. Taka kom pilacja b y łab y dzisiaj rzeczą zgoła bezw artościow ą, zupełnie n ie a tra k c y jn ą . W szak czas poszedł bardzo pow ażnie naprzód, w y ło n iły się całkow icie now e p ro b ­ lem y, także i tra d y c y jn e zagadnienia w ym ag ają now ych p rze ­ m yśleń. Duże zm iany zaszły w chrześcijaństw ie, szczególnie w katolicyzm ie, nie u strzeg ł się ich rów nież tom izm . Nowo­ czesna n au k a i k w estia społeczna żądają od e ty k i zgodnych z duchem współczesności rozw iązań. W łaśnie tym. w ym ag a­ niom w yszedł naprzeciw ks. Ślipko, Jego dzieło w łaśnie ty m w ym aganiom sta ra się zadośćuczynić. Toteż zachow ując pod­ staw ow e ry sy ety k i tom istycznej, jej fu n d am e n ta ln e tezy, w y­ pełnia ją już now ym i treściam i.

S taw ia czoło zarów no kw estiom zrodzonym przez n a u k ę (na p rzy k ład przez genetykę), jak i poczętym przez rozw ój spo­

(3)

łeczny (na p rzy k ła d sp raw a sto su n ku do p ań stw a socjalistycz­ nego). W yłuszcza stanow isko e ty k i tom istycznej w św ietle no ­ w ych p rąd ó w w etyce i filozofii, nie obaw ia się, gdzie uw aża to za p otrzebne, wnosić now ato rsk ie propozycje. D aleki jest też od niezgodnego z in te n c ja m i II Soboru W atykańskiego za­ cietrzew ienia, jakie n ie ste ty cechuje wciąż jeszcze niek tó ry ch naszych duchow nych, p rag n ie uczciw ego szczerego dialogu z m ark sizm em i P olską Rzeczpospolitą Ludow ą. M arksiści nie są ju ż dlań dziećm i diabła, m ark sizm zaś jest d lań odm ianą hum anizm u.

To w szystko skłan ia niezacietrzew ionego m ark sistę do dia­ logu z ks. Slipką, do w y m ian y zdań na te m a t n iek tó ry ch w aż­ n y ch dla obu stro n p a rtii Jego dzieła. W ydaje się także, że jest to jedn a z fo rm w łaściw ych w y rażen ia Mu swego głębo­ kiego szacunku z okazji Jego jubileuszu. A jak ks. Ślipko p o j­ m u je dialog m iędzy K ościołem a m arksizm em ? Jego zdaniem dialog te n nie pow inien być „w rogą k o n fro n ta c ją ”, „zm ierzać do pokonania p rzeciw n ik a”, lecz do „uzyskania au ten ty czn ej in fo rm acji o d ru g iej stronie, a rów nocześnie ud ostęp nien ia jej w łasny ch duchow ych tre śc i”. Z adaniem dialogu w inno być „ustalen ie p u n k tó w stycznych i różnic, m ożliw ości i granic ich lik w id acji” . P ięknie, w całej pełni podzielam stanow isko ks. Slipki, tuszę, że ta k po jm ow any dialog zaow ocuje nie ty l­ ko teoretycznie, lecz i p rak ty czn ie. Oto pierw szy już „p u n k t sty c z n y ” o n ieb ag ateln y m znaczeniu dla przebiegu dialogow ej w y m ian y m yśli.

D odam tu tylko, że w ty m dialogu w y stę p u ją tro jakieg o ro ­ dzaju k w estie: takie, k tó re są p rzed m io tem d ysku sji niezależ­ nie od świeckiego czy relig ijn eg o zaangażow ania, takie, k tó re toczą się m iędzy re p re z e n ta n ta m i św iatopoglądu religijnego i świeckiego, w reszcie takie, k tó re są ch a ra k te ry sty c z n e dla d y sp u t m iędzy m ark sistam i a chrześcijanam i. Rzecz jasna, że w szystkie one są ze sobą w zajem nie pow iązane, ja w szakże skupię się na ty ch trzecich, one bow iem są najw ażniejsze w naszej polskiej sy tu acji.

N ajb ard ziej zasadniczą spraw ą dzielącą chrześcijaństw o od m ark sizm u jest jego ateizm . W praw dzie państw o socjalistycz­ n e odrzuca jakiek o lw iek p rzy w ileje na rzecz ateistów , przyznać jed n a k trzeba, że p ra k ty k a pow ażnie nie d orasta do poziom u teo rii i d ek laracji. W pływ a n a to przem ożnie pow iązanie ideo­ logii m ark sisto w sk iej z ateizm em , ideologia ta jest w szak u zn a­ w ana przez pełniące przew odnią rolę w socjalizm ie p a rtie ko­ m unistyczne. W k tó re jś ze sw ych w czesnych pow ojen ny ch w y­

(4)

pow iedzi k a rd y n a ł W yszyński oświadcza, że gd yb y nie ateizm m arksistów , chrześcijanie m ogliby z n im i dobrze w spółpraco­ w ać w budow ie lepszego p orządku społecznego. T ym duchem jest rów nież p rzen ik n ięte pisarstw o ks. Slipki. W zamieszczo­ n y m w Człow ieku i Światopoglądzie a rty k u le w skazuje On na to, że ateizm m ark sistow sk i budzi w ątpliw ości co do tego, jak się ułożą sto su n k i m iędzy K ościołem a państw em , gdy w y j­ dziem y z nękającego nas obecnie k ry zysu. G eneralnie ks. Ś lip­ ko widzi „głęboką p rzepaść” m iędzy chrześcijańską a m ark sis­ tow ską koncepcją w olności relig ijn ej w tym , że m arksizm wiąże ją z „u k ieru n k o w an iem człow ieka n a w y b ór ideologii określonej jako postępow a z rac ji sztandarow ego hasła stw o­ rzenia optym alnego u s tro ju ”. Znalezienie „p u n k tó w sty cz­ n y c h ” m iędzy m arksizm em a ch rześcijań stw em — stw ierdza ks. Ślipko — „w znacznym stopniu zależy od m ożliw ości d o j­ rzenia przez m ark sistó w w religii czegoś w ięcej aniżeli in sty ­ tu c ji n ak ład ającej duchow e jarzm o na m asy p rac u jąc e ”.

Nic słuszniejszego, jak dążyć do m ożliw ie szerokiego zak re­ su porozum ienia, do m inim alizacji rozbieżności ideologicznych m iędzy obyw atelam i, m iędzy m ark sizm em a katolicyzm em . Ks. Ślipko m a też rację, dom agając się od m arksizm u „nowego spojrzenia n a relig ię ”, to znaczy w m y m u j ę c i u h isto ­ rycznego do niej podejścia, k tó re poucza, że nie zawsze religia p ełniła fu n k cję „opium dla lu d u ”, i że d z i ś , po II Soborze W atykańskim , nie sposób przenosić daw nych ocen katolicyzm u na jego k sz ta łt obecny. W ięcej, trzeb a zrezygnow ać z jedno- fu nkcyjnego, ty lk o społecznego w idzenia religii, w inno się uw zględnić tak że inne jej funkcje, k tó re zaspokajają p otrzeby duchow e znacznej większości żyjących obecnie ludzi. M usi się rów nież dużo głębiej w ejść w sferę em ocjonalną człow ieka, w k tó re j sacrum jest dane w przeżyciach w ew nętrzny ch, n ie­ koniecznie u w aru n k o w an y ch społecznie. Z resztą, m ark sisto w ­ scy religioznaw cy dość daw no już porzucili przestarzałe sche­ m aty, coraz p rzenik liw iej drążą rzeczyw istość. T rzeba jeszcze ty lk o p o staw ienia k ro p k i n ad „i” .

W edług ks. S lip ki „ateistyczna p o staw a” polega n a „św ia­ dom ym i trw a ły m zaprzeczeniu istn ien ia Boga... w im ię u zn a­ nia św iata im m anentnego za jed y n ą rzeczyw istość i źródło za­ sad postępow ania m o raln ego ” . Ale czy ateizm jest nieodłącz­ n y od m arksizm u, a szerzej od m aterializm u ? M aterializm isto tn ie był i n aw et jest dotąd mocno sp rzęg n ięty z ateizm em i to jest h istorycznie zrozum iałe. W szczególności klasyczny m arksizm , zetknąw szy się z w rogą postaw ą ówczesnego k leru

(5)

wobec socjalizm u, z podporządkow aniem się k le ru interesom klas panu jący ch , nie m ógł nie pow iązać się z ateizm em , n aw et go do pew nego stopnia zabsolutyzow ać. Lecz czy w now ej sy­ tu a c ji m usi ten stan rzeczy być ko n ty n u o w an y , czy niepodob­ n a m aterializm u dialektycznego oddzielić od ateizm u?

S p raw a jest nadzw yczaj dysku sy jn a, n iem n iej jednak, w m ym przekonaniu, jest to m ożliw e i uzasadnione. N ie ty lk o w zględam i p rakty czn y m i, celem socjalizm u bow iem nie jest upow szechnianie ateizm u, lecz budow a socjalistycznego ładu, w szystko więc, co tę budow ę u łatw ia, w inno być popierane. Za oddzieleniem ateizm u od m arksizm u p rzem aw iają rów nież w zględy teoretyczne, u m acn iając ty m sam ym stanow isko p ra g ­ m atyczne. W szak z tw ierd zeń opisowych, op arty ch n a fak tach, nie w y n ik a ją logicznie żadne tw ierd zen ia dotyczące zaśw ia­ tów . M iędzy danym i dostarczanym i przez zm ysły i opracow y­ w anym i przez in te le k t, czyli m iędzy d an ym i z doczesnego św iata a tezam i re lig ijn y m i nie m a, sądzę, żadnego logicznego zw iązku. Toteż m aterializm , a w ty m i m aterializm dialek ­ tyczny, nie m uszą być pojm ow ane w duchu m aterializm u oświeceniowego. Nic nie stoi n a przeszkodzie, a b y dokonać ta ­ k iej k lasy fik acji różnych odm ian m aterializm u , k tó ra dzieli je n a odm iany m e t a f i z y c z n e , s p e k u l a t y w n e (w n e ­ u tra ln y c h ty ch słów znaczeniu) i n a odm iany — nazw ijm y je ta k — „d о с z e s n e”, nie w ychodzące sp ek u laty w n ie poza o bręb danych uznaw any ch przez naukę.

W yjście poza sferę doczesności jest p r a w e m zarów no m aterializm u , jak i religii. Jed n ak że nie n ależy tego „w y jścia” tra k to w a ć jako o peracji logicznej, w inno się zdaw ać sobie z te ­ go spraw ę, iż jest to swego ro d zaju s k o k , do którego logika b y n a jm n ie j nie u p raw n ia. M aterializm nie m a te d y o b o ­ w i ą z k u dokonyw ać tego skoku, nie m usi wiązać się ani z teizm em , an i z ateizm em , może p o p r z e s t a ć na tw ie r­ dzeniach i p o stu latach odnoszących się do tego naszego do­ czesnego św iata. W łaśnie takie, doczesne, rozum ienie ideologii m arksistow skiej, głoszonego przez nią h asła św iatopoglądu naukow ego, jest m oim zdaniem , rozum ieniem najw łaściw szym .

W ideologii m ark sistow skiej nie m ieściłby się w praw dzie teizm , ale nie znajd o w ałb y w n iej rów nież m iejsca ateizm . M arksizm nie w daw ałb y się w d y sp u ty o istn ien iu czy n ie ­ istn ien iu Boga, użyczałby sw ym sw olennikom całkow itej swo­ body w y bo ru pom iędzy religią, ateizm em , agnostycyzm em czy sceptycyzm em relig ijn ym . Nie angażow ałby się w sp raw y N ie­ ba, pozostaw iając je dyskusjom m iędzy w ierzącym i a w olno­

(6)

m yślicielam i, K ościołem a to w arzy stw am i laickim i. A skoro ateizm nie w chodziłby do p ro g ram u rządzącej p a rtii socjali­ stycznej, nie byłoby p o dstaw do obaw, że będzie ona, chcąc nie chcąc, w yw ierać p resję na p ra k ty k ę w yznaniow ą państw a. M arksizm ograniczałby się w praw dzie do „św iata im m an en t- nego”, w nim w łaśnie poszukiw ałby „źródła zasad po stępow a­ nia m oraln eg o”, ale nie przeczyłby „istnieniu Boga” , kw estia ta nie n ależałab y do re p e rtu a ru jego doczesnych przecież p ro b ­ lemów.

Bronione przeze m nie pojm ow anie m arksizm u jako ideologii doczesności, nie elim in ując w praw d zie w szelkich różnic poglą­ dów, jednakże bardzo pow ażnie zm niejszyłoby rozbieżności m iędzy a u t e n t y c z n y m m ark sizm em a n i e k l e r y k a l - n y m katolicyzm em , znacznie m ocniej u w y p u k liło b y ich zbież­ ności, „ p u n k ty sty czn e”, n ad w y raz u łatw iło b y w zajem ną w spółpracę. J e s t to zaś w e w spólnym in teresie i m arksizm u i katolicyzm u, choćby dlatego, że socjalizm jest tą form ą u stro ­ jową, w k tó re j będą m u siały w spółżyć ze sobą. Nie pow inno tem u na zaw adzie stać to, iż p aństw o socjalistyczne nie może odm aw iać ty ch p ra w ateistom , k tó re p rzy zn aje teistom . „Z a­ angażow anie re lig ijn e ” — pisze słusznie ks. Ślipko — w inno „iść w parze z h u m an isty czn ą oceną ateizm u ” , „grub ym uproszczeniem ” jest rzucać „g en eraln ą an atem ę m o raln ą na ogół ate istó w ” . Z p rzy k laskiem też w inn a się spotkać teza ks. Slipki, że Kościół i pań stw o „rozw ijają sw ą działalność na różnych płaszczyznach zbiorowego życia ludzkiego, k tó re się naw zajem nie w y k lu czają”, w ięcej, dom agają się „w zajem nej w spółpracy ” .

N iem niej pozostaje praw dą, że niepodobna całkow icie w y ­ elim inow ać różnicy m iędzy m ark sizm em a chrześcijaństw em . Dzieli je zasadniczy fak t, iż chrześcijaństw o stoi m ocno na po­ zycjach teistycznych, m arksizm zaś, aczkolw iek w propono­ w anym ujęciu nie przeczy teizm ow i, zajm u je wszakże wobec niego stanow isko agnostyczne, nie w ypow iada się o nim ani negatyw nie, ani pozytyw nie. T ak to w y łan ia się problem , czy ta isto tn a różnica św iatopoglądow a nie pociąga za sobą rów nie głębokich różnic m iędzy ety k ą chrześcijańską a ety ką m ark sis­ tow ską. W opinii ks. Slipki tak, jak Go rozum iem , rzeczyw iś­ cie pociąga. Jego zdaniem „każdy w ielki system etyczny w y ­ rósł z jakiegoś system u ogólnofilozoficznego i na n im się opie­ r a ” . W n a d e r dużej m ierze dotyczy to antropologii filozoficz­ nej. R ozw iązania etyczne m uszą być, w edle ks. Slipki, p oprze­ dzone przez rozw iązania antropologiczne, „skrzyw ione

(7)

spojrzę-nie na człow ieka m usi w kon sek w en cji doprow adzić do jed no ­ stro n n e j i n iea d e k w a tn ej teo rii a k tu ludzkiego i m oraln ości”. Są to tw ierd zenia dla n as bardzo w ażne, dotycząc bow iem etyki, dotyczą zachow ania się ludzi, ich w zajem n ych sto su n ­ ków . Je śli różnice w filozofii i an trop o lo g ii pow odują n iem n ie j- sze różnice w p o d s t a w o w y m k o rpu sie zaleceń ety k i m ark sisto w sk iej i chrześcijań sk iej, to porozum ienie i w spół­ p raca k ato lik ó w i m ark sistó w n ie może nie ulec isto tnem u ograniczeniu.

S y tu a cja wszakże, ja k sądzę, u k ład a się znacznie pom yślniej. A lbow iem nie jest ani tak , jak m niem a ks. Ś lipka, ani tak, ja k m niem ał rep re z e n tu ją c y p rzeciw staw n y pogląd prof. K o­ tarb iń sk i. Ślipko zarzuca K o tarb iń sk iem u , że w b re w sw ej te ­ zie o niezależności e ty k i od filozofii, de facto zakłada m ate ­ rializm i reizm , ety k a jego n ie pozostaje więc i u niego sa­ m ego n e u tra ln a wobec filozofii. O bydw aj a u to rz y m ają czę­ ściowo rację, jednakże sprzeczne ich m n iem an ia w y p ły w ają n ie z przesłan ek rzeczow ych, lecz z niedookreśleiiia tego, co ro zum ieją przez etykę. I K o ta rb iń sk i i Ślipko, rozp raw iając o etyce, m ają n a m yśli przede w szy stk im ety k ę n o rm aty w n ą, „ety k ę w łaściw ą” w term inologii K otarbińskiego. A le ta ety k a w łaściw a b y n a jm n ie j nie jest jednolita, w jej skład wchodzą zarów no z d a n i a o f a k t a c h , j ak i z d a n i a o p o w i n ­ n o ś c i , pierw sze odnoszą się do rzeczyw istości, d ru g ie do czegoś n aw o łują. G dy się w eźm ie to pod uw agę sta je się jasne, że k o n flik t m iędzy ety k ą n i e z a l e ż n ą a e ty k ą f i l o z o ­ f i c z n ą jest ty lko pozorny.

Ślipko m a rację, g d y u trz y m u je , że e ty k a jest u w a ru n k o ­ w ana filozoficznie, ale jest to p raw d ą jed y nie w odniesieniu do w ystęp u jący ch w etyce n o rm a ty w n e j zdań o rzeczyw istości, zdań za pom ocą k tó ry c h ety cy sta ra ją się uzasadnić sw e po­ s tu la ty pow innościow e. N atom iast K o ta rb iń sk i m a rację, gdy tw ierdzi, że zdania o pow inności, te w łaśnie zdania, k tó re e ty ­ c y w ró żn y filozoficznie sposób u siłu ją dowieść, są od filozofii niezależne. P rz eto za zależne od filozofii należy uznać u z a ­ s a d n i a n i e w ym ogów etycznych, a ściślej m oraln ych , n ie­ zależne zaś od nich są sam e te w y m o g i m o r a l n e .

Nic lepiej nie św iadczy o słuszności m ego stanow iska, jak fak t, iż na gruncie jednego i tego sam ego system u filozoficz­ nego m ożna budow ać, budow ało się i b u d u je, praw dopodob­ n ie będzie się budow ać różne, czasem n a w e t sprzeczne, sy ste­ m y pow innościow e (na p rzy k ła d n a gru n cie filozofii ew olucjo- nistyczn ej sy stem pom ocy w zajem n ej K ro p o tk in a i an tago

(8)

ni-żujący ludzi system Nietzschego). Z dru g iej zaś s tro n y — i to jest w naszej i nie ty lk o w naszej k u ltu rz e zjaw isko d om inu­ jące — różne sy stem y filozoficzne, jak b y b y ły sprzeczne ze sobą, w iodą do jednego i tego sam ego w sw ych w yjściow ych tezach system u pow innościow ego (u nas, w naszej k u ltu rz e, do system u częstokroć oznaczanego m ianem e ty k i ju d ejsk o - -chrześcijańskiej). Skoro zaś ta k się rzecz m a, to — p om inąw ­ szy przy kazan ia o ch ara k te rz e relig ijn y m — zbieżność m iędzy ety k ą m arksisto w sk ą a ety k ą chrześcijańską sięga daleko, obszar w spółdziałania jest rozległy.

N ie m a w m ych rozw ażaniach, jak w idać, po trzeb y w cho­ dzenia w d y skusję o filozofii chrześcijań sk iej czy m ark sisto w ­ skiej. Jed n ak że p rag n ę sprostow ać pew ne w yobrażenia ks. Slipki o m ark sistow sk iej antropologii. W yobrażenia te są b a r­ dzo rozpow szechnione w m arksologii chrześcijańskiej. N iem ałą w inę ponoszą za nie także liczni m arksiści, k tó rzy już to pod w pływ em p an u jący ch w określonym czasie idei, już to ze w zględu n a swe słabe przygotow anie filozoficzne, w ulgaryzo- w ali w łasną d o k try n ę. T ak czy inaczej różnice w antropologii nie są aż ta k w ielkie, jak b y sugerow ała le k tu ra Ethosu Chrześ­

cijańskiego. P o pierw sze nie jest tak , że h u m an izm filozofii

m arksistow sk iej jest „k o lek ty w isty czn y ”, głosi „apoteozę czło­ w ieka k o lek ty w n eg o ” . K lasycy m arksizm u nigdy tak ie j w izji człow ieka nie żywili, w pełn i doceniali jego podm iotowość, jak n ajd alsi byli od stadnego tra k to w a n ia człow ieka. G łosili ko ­ m unizm , p o n i e w a ż w ierzyli, iż będzie on n ajlepszą glebą dla rozk w itu indyw idualności i osobowości ludzkiej. W cza­ sach stalinow skich fakty czn ie u ta rł się te rm in „k olek tyw izm ” dla oznaczenia pożądanej m oralnie p o staw y człowieka, n ie ­ rzadko też tę postaw ę in te rp re to w a n o w sensie sprzecznym z in te n c ja m i tw órców m arksizm u. N ajczęściej jednak, n aw et i w tedy, id eał k o lek tyw izm u nie w ychodził poza ra m y e ty k i solidarności i w zajem nej pom ocy ludzi. P aro li: „człowiek czło­ w iekow i w ilk iem ” p rzeciw staw iano parolę: „człowiek człowie­ kowi b ra te m ”. Moim zdaniem , m arksizm jest znacznie bliższy indyw idualizm ow i niż kolektyw izm ow i, sta ra łe m się tego do­ wieść m. in. w a rty k u le pt. „Ind y w id u alizm czy k o lekty w izm ?” (1970).

Po drugie, nie jest tak, że, zgodnie z m arksizm em , człowiek jest ta k dalece zdeterm inow any, iż niepodobna przyznaw ać m u wolności woli. W praw dzie m arksiści rzeczyw iście u zn ają determ inizm , ale w ich rozum ieniu nie w yklucza on rozum nie pojm ow anej w olności woli. W yklucza ją ty lk o fatalizm , ale

(9)

niesłusznie id en ty fik u je się go czasem z m ark sisto w sk im d e te r- m inizm em . Sam ks. Ślipko stw ierdza, że n iek tó rzy m arksiści p rzy p isu ją człow iekow i w olność woli, ale uw aża, że to jest ty lk o sp raw a term inologii. In d eterm in izm , a on jest cechą to- m istycznego pojm ow ania człow ieka, głosi bow iem , w edług ks. Slipki, że „człow iekow i p rzy słu g u je możność oparcia się silniejszem u m otyw ow i”, podczas gdy determ in izm m ark sis­ tow ski to n eguje. Rzeczywiście, neg u je, ale p rzy zn am się, że nie rozum iem , w jak i sposób człow iek m ógłby pójść za s ł a b ­ s z y m m otyw em w b re w s i l n i e j s z e m u . W ydaje się, że tw ierd zenie, iż człow iek nie może iść za słabszym m otyw em w b re w silniejszem u, jest po p ro stu tw ierd zen iem anality czny m , dotyczy znaczenia słów „siln iejszy ” i „słabszy”. To praw da, jak pisze ks. Ślipko, że czasam i poczucie obow iązku może p rze ­ zw yciężyć bardzo silnie zw racające się przeciw ko niem u m o­ ty w y, ale skoro je przezw ycięża, t y m s a m y m przecież okazuje się m otyw em od nich s i l n i e j s z y m .

K w estia w olności w oli jest zresztą zbyt złożona, a b y w cho­ dzić w szczegóły, jest to sp raw a do dalszych dyskusji, a ty m ­ czasem całkow icie w y starcza stw ierdzenie, że spór, k tó re j jest ona przedm iotem , nie m a znaczenia p raktycznego, nie w pływ a n a w spółdziałanie w ierzących i niew ierzących. W p rak ty c e bo­ w iem w szyscy, i tom iści, i m arksiści, i w ierzący i n iew ierzą­ cy, obciążają lu d zi o d p o w i e d z i a l n o ś c i ą za ich czyny, g anią ich lub chw alą, n a g ra d z a ją lu b k a ra ją . Różnią się w isto­ cie ty lk o s p o s o b e m u z a s a d n i a n i a te j ich odpowie­ dzialności, s a m a z a ś o n a należy nie do p u n k tó w rozbież­ ności m iędzy nim i, lecz do p u n k tó w stycznych. A to jest n a j­ w ażniejsze.

G dy m ow a o ty ch p u n k tac h stycznych, w a rto jeszcze w ska­ zać, że w filozofii człow ieka jest ich w ięcej, niż różnic. Tom i- styczn ą filozofię człow ieka ks. Ślipko c h a ra k te ry z u je w sześciu pu n k tach . D w a pierw sze, ściśle zw iązane z teizm em , nie są podzielane przez m arksizm . Ale cztery następn e, m ianow icie głoszące, że „człow iek jest osobą”, że p rzy słu g u je m u „w iel­ kość i godność”, że „osobowość człow ieka m a c h a ra k te r d y- n a m i c z n y ” i że człow iek „jest i s t o t ą s p o ł e c z n ą ” — są rów nież uznaw an e i aprobow ane przez m arksizm . O czyw i­ ście, h um an izm m ark sisto w sk i różni się od hu m an izm u ch rze­ ścijańskiego, n aw et w spólne im obu treści nie są im w spólne pod k ażd y m w zględem , ale nie ty lk o chrześcijański, lecz i m arksow ski hum anizm , m oim zdaniem , „można... nazw ać p erson alizm em ”. T ak czy ow ak na ty le te id eały są sobie

(10)

bliskie, że o tw iera ją bardzo obszerne pole w zajem nej w spół­ pracy.

N a zakończenie coś niecoś o etyce m arksistow skiej, w szcze­ gólności czy jest ona w p rzeciw ieństw ie do ety k i tom istycznej relaty w isty czn a, czy też nie jest. W edług ks. S lipki jest ona zdecydow anie relaty w isty czn a, poniew aż „głosi, że w artości m oraln e m ają c h a ra k te r zm ienny, odpow iednio do w aru n k ó w history czn y ch d anej epoki...”. N ato m iast ety k a tom istyczna „zalicza się... do w spółczesnych obrońców niezm iennych w a r­ tości m o raln y ch ”. Szkoda, że ks. Ślipko nie odróżnił od siebie relaty w izm u deskry p ty w neg o i relaty w izm u norm atyw nego. R e l a t y w i z m d e s k r y p t y w n y odnosi się do faktów , do w arto ści jako faktów , podczas g dy r e l a t w i z m n o r ­ m a t y w n y m a na uw adze w arto ści w sensie pow innościo- w ym . Moim zdaniem , za relaty w izm d e sk ry p ty w n y należy uw ażać tak i pogląd, k tó ry ’ przeczy istn ien iu pew nych w spól­ nych, u niw ersaln ych , n iezm iennych w arto ści w łaściw ych każ­ dej k u ltu rz e. Sam w szakże ks. Ślipko przy zn aje, że „w spół­ czesny m ark sizm ”, w każd y m razie u nas w Polsce, uw aża, że nie w szystko w m oralności jest zm ienne i historyczne, że „istnieje m iędzy ludźm i różnych epok, klas i geograficznych obszarów pew na w spólnota etycznych pojęć i zasad...” Nie sposób więc uznać m arksistów , w s z y s t k i c h m arksistów , za zw olenników rela ty w iz m u d eskryptyw nego.

P raw d a, że m arksizm w idzi w sferze fak tó w , w sferze w a r­ tości jako fak tó w n iem ałą różnorodność i zm ienność, ich za­ leżność od histo rii. Nie znaczy to wszakże, że — jak przed chw ilą o ty m była m ow a — h o łd u je relaty w izm o w i d esk ry p - ty w n em u . Czym ś in n y m jest bow iem teza, że nie istn ieją żad­ ne niezm ienniki k u ltu ro w e , żadne wznoszące się ponad czas i m iejsce w artości m oralne, a czym ś in n y m teza, że w k u ltu ­ rze i m oralności wciąż znać d ają o sobie zm ieność i różnorod­ ność. Czyżby tom iści przeczyli te j d ru g iej tezie? Nie sądzę, ab y to czynił ks. Ślipko. Je d n y m z pierw szych, od k tó ry ch usłyszałem o te j d ru g iej tezie był w sp om nian y już C athrein, k tó ry jej n a w e t pośw ięcił osobną książkę. M arksiści aprobując d ru g ą tezę, b y n a jm n ie j nie m uszą aprobow ać pierw szej. J a jej nie aprobuję.

M arksizm nie m a n ato m ia st n i c z e g o w spólnego z n o r- m a t y w n y m relaty w izm em etycznym . Św iadczy o ty m w y ­ m ow nie bodaj to, że uw aża upow szechnianą przez siebie m o­ ralność za w y ż s z ą od w szystkich inn ych dotychczasow ych jej postaci, że pew ne sy stem y m o ralne odrzuca i p o t ę p i a ,

(11)

n a in n e znów spogląda z a p r o b a t ą , uw aża je za bliskie sobie. E lem e n ta rn e n o rm y m o raln e dla m arksizm u to nie ty l­ ko fak t, to także pow inność, czyli przekonanie, że p o w i n n y być one realizow ane niezależnie od czasu i m iejsca. T ym się różnią one od n o rm klasow ych, k tó ry m n o rm a ty w n ie n i e p o ­ d o b n a przypisyw ać c h a ra k te ru pow szechnego i n iezm ien­ nego. Rzecz się m a pod ty m w zględem nie inaczej niż w e ty ­ ce to m istycznej, k tó ra , ja k pisze ks. Ślipko, „zaw ęża zakres tez y ” o istn ien iu o b iek tyw n y ch i absolu tn y ch w arto ści „tylko do pew nego zespołu w arto ści”, ty ch m ianow icie, „któ re d o ty ­ czą e l e m e n t a r n y c h stosunków człow ieka jako isto ty ro zu m n e j”. N ie dziw ota, że w tej sy tu a c ji ks. Ślipko sp ro w a­ dza om aw iany spór m iędzy m arksizm em a tom izm em „przede w szystkim do rozstrzygnięcia, k tó re j z ty ch dw u zasadniczych k ateg o rii elem entów , zm iennych, czy niezm iennych, należy p rzypisać p ry m a t w k o n sty tu o w an iu św iata m o ralny ch w a r­ tości”.

Z daniem ks. S lipk i „w spółczesny m ark sizm ” e lem en tarn e nom y m oralne uw aża jedynie za „zew n ętrzn ą o p raw ę ” klaso­ w ych system ów m oralnych, tom izm zaś za „podstaw y po­ rząd k u m o ralnego”. P ropagow ane przez m ark sistó w elem en­ ta rn e n o rm y m oralne — pisze ks. Ślipko — są „bardzo ogól­ nikow e, dają się zastosować n ajw y żej w p ro stych sy tu acjach ży­ cia indyw idualnego, nigdy zaś społecznego”. To rozum ienie m ark sisto w sk iej k oncepcji n o rm ele m en ta rn y c h zn ajd u je się u podłoża oceny przez ks. S lipkę „w spółczesnej e ty k i m ark sis­ to w sk ie j”. N iestety nie jest to rozum ienie adek w atne, odbie­ ga ono od rzeczyw istości.

W rzeczyw istości ta etyka, k tó re j jestem jed ny m ze w spół­ tw órców , n i g d y nie tra k to w a ła elem en tarn y ch n o rm m o ral­ n ych jako ty lko zew n ętrzn ej fasady, zawsze w idziała w nich i n t e g r a l n ą część w szelkiej m oralności klasow ej. P o d k re ­ ślała, że k a ż d a m oralność w społeczeństw ach klasow ych stan ow i ta k czy inaczej pow iązany s p l o t p ierw iastk ó w k la ­ sow ych i ogólnoludzkich (pojm ow anych szerzej od n o rm ele­ m entarn ych ). W ujęciu e ty k ó w m arksistow skich n o rm y ele­ m e n ta rn e nig d y nie w y stęp o w ały jako „n o rm y bardzo ogólni­ kow e” . P rzeciw nie, zawsze m iały one c h a ra k te r k o n k retn y , jak św iadczą o ty m bodaj te, k tó re przytoczył za m ark sistam i ks. Ślipko. Oto one, jak On je cytu je: „nie k ra d n ij, nie zabi­ ja j dla przy jem no ści m ordu, spiesz z pom ocą ofiarom nieszczę­ śliw ego w ypad k u , nie rzu caj oszczerstw, troszcz się o sta ry c h rodziców, nig d y nie zdradzaj ojczyzny, bądź m ężny i w y trw a ­

(12)

ły ”. Czyż nie są to n o rm y k o n k retn e? Ba, pew ne uznaw ane przez m ark sistó w no rm y ogólnoludzkie, k tó ry ch nie sposób za­ liczyć do norm elem entarn y ch , isto tn ie m ają c h a ra k te r ogól­ nikow y. N a p rzy k ła d n orm a naw ołująca ludzi do postępow a­ nia zgodnie ze sw ym dobrze p rzem y ślan y m przekonaniem , ze sw ym ośw ieconym sum ieniem . Czy ta jej ogólnikowość w czym ­ kolw iek ją dezaw uuje, nie dezaw uując jednocześnie in n ej n o r­ m y, uw ażanej przez w ielu tom istów za naczelną, to jest n o r­ m y: „czyń dobrze, u n ik aj zła?”.

N o rm y ele m en ta rn e w ujęciu etyk ó w m arksistow sk ich w rzeczyw istości m ają n a d e r szerokie zastosow anie, z ty m i „p ro ­ sty m i sy tu a c jam i”, o k tó ry c h pisze ks. Ślipko, w c i ą ż spo­ ty k am y się w życiu, jak w skazują n a to choćby w yliczone p rze­ zeń n iek tó re z n orm elem en tarn y ch . W ogóle znacznie łatw iej jest w yliczyć e lem en tarn e n o rm y m oralne, czy szerzej no rm y ogólnoludzkie, od no rm m o raln y ch klasow ych, co rzeczyw iście nie pom niejsza znaczenia i w pływ u ty c h ostatnich. N ie znaczy to jednak, że p ry m a t w życiu ludzkim należy udzielać n o r­ m om klasow ym , przeciw nie, ety cy m arksistow scy stanow czo przeciw staw iali się i p rzeciw staw iają p rzed k ład an iu ich n a d no rm y e lem en tarn e czy ogólnoludzkie. N ieporozum ieniem jest także tw ierdzenie, że zdaniem m arksistó w e lem en tarn e n o rm y m oraln e nie d ają się zastosować w życiu społecznym . Przecież już M arks w sw oim czasie w zyw ał do stosow ania w sto su n ­ kach m iędzynarodow ych ty ch sam ych „p ro sty ch p ra w ”, k tó re stosuje się w sto su n kach m iędzy jed no stk am i ludzkim i. W resz­ cie dla m arksizm u, jak i tom izm u, „elem enty ogólnoludzkie” są „ostateczną in stan cją, w k tó re j szuka uspraw iedliw ien ia dla swoich ocen m o raln y ch ”.

U w ażam , że powyższe deliberacje ukazują, w b rew rozpo­ w szechnionym przekonaniom , iż w spraw ach prakty czny ch, doczesnych, z tego św iata, nie m a przepaści m iędzy św iatopo­ glądem chrześcijańskim , w ty m i kato lickim a odpow iednio rozum ian ym św iatopoglądem m arksistow skim . Je st nadspodzie­ w anie w iele p u n k tó w stycznych, porozum ienie i w spółpraca są nie ty lk o m ożliwe, lecz i konieczne. W łaśnie w ielką zasługą D ostojnego Ju b ila ta , ks. Slipki, jest to, iż przyczynia się w sw ych pracach, nie ty lk o tym , o czym tu pisałem , do u p rz y ­ tom n ien ia n a m tego stan u rzeczy. P ro p ag o w an y przez Niego dialog niezaw odnie spow oduje dalsze po stępy w ty m k ie ru n k u , jednocześnie zaś w y jaśn i te czy inne nieporozum ienia, k tó ry m być może i ja u ległem w to k u sw ych w yw odów.

(13)

MATÉRIALISME, MÉTAPHYSIQUE, ÉTHIQUE

Résumé

L’a u teu r du présent article a ttire l ’attention sur la grande im por­ tance dans l’oeuvre philosophique du père professeur Slipko de son ourvage en trois tomes consacré à l’éthique générale et particulière. Cet ouvrage est lié à la tradition des oeuvres m onum entales d’éthique chrétienne, m ais c’est toutefois on ouvrage moderne, tra ita n t les prob­ lèmes actuels et dem eurant en liaison vivante avec la pratiques des tem ps présents. La façon éclairée et hum aniste du professeur Slipko de com prendre le dialogue en tre la chrétienté et le m arxism e perm et à l’au teu r de cet article d’entreprendre une discussion objective con­ cernant ce qui différencie et ce qui est commun aux p a rten aires du dialogue.

L’au teu r de l’article essaie de dém ontrer que les divergences sont en ce cas rem arquablem ent plus restrein tes que l’on ne le suppose généralem ent; il dém ontre plus particulièrem ent que le m arxism e n ’est pas porcém ent lié à l’atheisme.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ten fakt wykorzystuje si˛e dla udowodnienia, ˙ze ka˙zda tau- tologia klasycznego rachunku zda´n jest te˙z tez ˛ a systemu DN (czyli posiada dowód w systemie DN).. szej od lewej

Je´sli do dowodu nale˙zy implikacja, której poprzed- nikiem jest negacja jednej formuły, a nast˛epnikiem negacja drugiej formuły, to do dowodu mo˙zna doł ˛ aczy´c

D ñ i appénfaíúnt m agnus/Mif¿# ricors/dem éns, EIohím qüocp íuftt appenía fottís/iüdex/ili* dicator.lftorú preterea fingulis aliadebentur cognomina: q u g ' quidem funt

Comme la différence des temps d’arrivée se mesure avec une précision de quelques picosecondes (10 -12 ), le VLBI donne la position relative des antennes à quelques mm près et

Elle énumère les innovations : construction en bois de feuillus, bioraffinerie forestière à la papeterie de Golbey, jardins thérapeutiques et sylvo- thérapie encadrés par

Chrétiens et musulmans, nous sommes invités à cheminer en- semble, à vivre notre vocation commune de construire une société où l’on apprend à s’aimer, à traiter le pauvre

Soit (E, τ ) une alg` ebre localement multiplicativement convexe sur laquelle il existe une topologie plus fine τ ∗ ayant les mˆ emes born´ es telle que (E, τ ∗ ) soit une

[r]