• Nie Znaleziono Wyników

Nr 1/2021 (35) ISSN Projekt okładki: Łukasz Dudzic NASZ WKURW!

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nr 1/2021 (35) ISSN Projekt okładki: Łukasz Dudzic NASZ WKURW!"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Projekt okładki: Łukasz Dudzic

www.zielonewiadomosci.pl ISSN 2657-9030

NASZ WKURW!

(2)

Tomasz Piątek Klementyna Suchanow

Zielone wiadmości: Polska dysku- sja na temat dostępności przery- wania ciąży toczy się od czasów transformacji i  z  każdym rokiem, wraz z coraz bardziej restrykcyjnym prawem, przybiera na sile. Otwarto Puszkę Pandory z  pomysłami kon- serwatywnych środowisk i  nie ma nadziei na to, że przykręcanie śruby kobietom się skończy. Z każdą falą wprowadzania ostrzejszych przepi- sów nasila się bunt kobiet. Protesty ogarniają coraz więcej miast i  śro- dowisk. Czy widzisz szansę na zła- godzenie prawa wobec osób, które mogłyby takie przepisy złamać?

Klementyna Suchanow: Jestem przekonana, że w ciągu najbliż- szych lat, po zmianie rządu, na- stąpi liberalizacja prawa aborcyj- nego. Nie wiem, w której wersji, ale to, że nastąpi, jest już – po protestach z ostatnich miesięcy,

po wzroście świadomości w te- macie i zaangażowania ludzi – oczywiste.

Chciałoby się zapytać: kto nam to robi? Fundamentaliści? Kto wyru- szył na wojnę i z kim ją toczy?

Wojna, o której mowa w mojej książce „To jest wojna”, gdzie opi- suję działania międzynarodowej siatki fundamentalistów religij- nych, do których należy Ordo Iu- ris, została nam wypowiedziana kilka lat temu. Na każdym kon- gresie, w wywiadach, w przemo- wach religijni radykałowie mówią o wojnie. Mój tytuł to właśnie cy- tat z ich mów. A Strajk Kobiet chce tę wojnę zakończyć, przywrócić normalność, godność i szacunek.

Czy Ordo Iuris jest elementem więk- szej całości?

Tak. Ordo Iuris należy do sieci międzynarodowych organizacji, które w okolicach roku 2013 zmo-

bilizowały się i zaczęły prowadzić działania lobbingowe i kampanij- ne na rzecz uwstecznienia całego zakresu ochrony praw człowieka.

W wielu krajach zaczęło się to od ataku na prawa kobiet, ale równie mocno atakowane są prawa osób LGBT+. Ich celem, krótko mó- wiąc, jest hierarchiczny, patriar- chalny świat bez aborcji, anty- koncepcji, edukacji seksualnej, docelowo nawet bez rozwodów.

Czy szykuje się zakaz rozwodów?

Zobaczyłam na mieście plakat i są- dzę, że pojawiła się nowa narracja podszywająca się pod dziecięcą....

Czy to jakaś wersja średniowiecznej krucjaty?

Tak, jest to jeden z celów, wpisa- nych w zadania grupy działającej na gruncie europejskim, zwanej Agendą Europe. Na razie mówią o tym nieśmiało, ale znamy już ich sposób działania. Najpierw mówią cicho i nieśmiało o jakimś

dzikim pomyśle, by przetesto- wać reakcje, a potem pojawi się

raport, w którym będzie mowa o szkodliwości rozwodów dla

„integralności rodziny”. A póź- niej będą lobbować w gronie za- cofanych polityków PiS, aż któryś przedstawi w Sejmie projekt no- wej ustawy zakazującej rozwo- dów, którą partia przegłosuje kie- dyś w nocy.

Co chcesz powiedzieć tym wszyst-

kim kobietom, które wychodzą na ulice, by protestować?

Wasz wkurw jest jedyną szansą na zatrzymanie tego wariactwa.

Nie ma innej siły, która byłaby w stanie sprzeciwić się dzisiaj śre- dniowiecznym pomysłom, auto- rytarnym tendencjom i faszyzmo- wi w polityce.

Zielone Wiadomości: Jesteś auto- rem tekstów będących owocem śledztwa dziennikarskiego na te- mat głośnej w  ostatnich czasach działalności Fundacji Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

Jakie są korzenie tej organizacji?

Tomasz Piątek: Organiza- cja Ordo Iuris została założo- na przez tzw. Instytut Eduka- cji Społecznej i Religijnej im. Ks.

Piotra Skargi. Do niedawna In- stytut im. Ks. Piotra Skargi miał wpływ na obsadzanie najważ- niejszych stanowisk w Ordo Iu- ris. Teraz zależność Ordo Iuris od Instytutu ma charakter mniej formalny.

Oprócz Ordo Iuris i Instytutu im.

Ks. Piotra Skargi istnieje jeszcze Stowarzyszenie Kultury Chrze- ścijańskiej im. Ks. Piotra Skar- gi, które stanowi podstawę i za- plecze dla dwóch pierwszych organizacji.

We wszystkich trzech organiza- cjach powtarzają się te same oso- by. Ordo Iuris składa się z praw- ników dość szczególnego rodzaju.

Ich zachowanie wskazuje na to, że przeszli trening interpersonalny i medialny w celu skuteczniejsze- go szerzenia ideologii sekty.

Ideologia ta polega na odrzuceniu nowoczesnej demokracji, praw

kobiet i osób LGBT, a przede wszystkim – prawa człowieka do indywidualnego rozstrzygania kwestii moralnych. Członkowie Ordo Iuris chcą zawrócić nas do czasów, w których moralność ka- tolicka obowiązywała wszystkich i była egzekwowana przez prawo.

Czy Ordo Iuris jest powiązane z in- nymi organizacjami na świecie?

Wszystkie trzy organizacje – Sto- warzyszenie im. Ks. Piotra Skar- gi, Instytut im. Ks. Piotra Skargi i Ordo Iuris - są odnogami global- nej sekty TFP (Tradicao, Familia e Propriedade).

Instytut nadzorowany jest przez Caio Xaviera da Silveirę, szefa i współzałożyciela TFP.

Sekta TFP narodziła się w Brazy- lii, z inicjatywy nieżyjącego już prawnika Plinia Correa de Olive- ira, który głosił konieczność zwal- czania demokracji i powrócenia do czasów feudalnych.

Członkowie sekty czczą pana Oli- veirę jak bóstwo i… kontaktują się z jego duchem (w każdym razie tak uważają).

Już w latach 80. sekta została po- tępiona przez katolickich bisku- pów Brazylii. Mimo to w Polsce jest traktowana jak organizacja katolicka.

Wszystkie polskie odnogi sekty

wspierają się nawzajem – i wspól- nie czczą pana Plinia Correa de Oliveirę. Łatwo się o tym przeko- nać, wchodząc na portal PCh24 założony przez Stowarzyszenie.

Skąd OI czerpie fundusze na swoją działalność?

Stowarzyszenie im. Ks. Skargi spotykało się z zarzutem, że wy- łudza pieniądze od naiwnych ka- tolickich wiernych (np. wysyłając im tzw. święte obrazki i sugeru- jąc, że wypada za to zapłacić).

Tę krytykę formułowały czasopi- sma tak różne, jak „Newsweek”

i „Gość Niedzielny”.

Instytut im. Ks. Skargi przez lata był partnerem tzw. Światowe- go Kongresu Rodzin. To global- na międzynarodówka organiza- cji antykobiecych i anty-LGBT wspomagana przez Władimira Ja- kunina – rosyjskiego miliardera, byłego funkcjonariusza sowiec- kich służb specjalnych, osobistego przyjaciela Putina. Z organizacyj- nego punktu widzenia, kluczo- wą rolę w działaniach Świato-

wego Kongresu Rodzin odgrywa jeszcze jeden putinowski Rosja- nin, Aleksiej Komow, wspierany również przez innych rosyjskich oligarchów.

Czy działalność takich organizacji jest groźna dla społeczeństwa?

Jak widać na przykładzie Polski, ta działalność jest skrajnie groź- na. Między innymi to osoby zwią- zane z Ordo Iuris lub wspierane przez tę organizację wysyłają na ulice furgonetki z kłamliwą pro- pagandą na temat aborcji i osób LGBT. Skutkiem takiego szczucia mogą być nawet pogromy femini- stek i homoseksualistów. Histo- ria uczy, że masowe mordowanie nieraz zaczynało się od pseu- donaukowych, nienawistnych kłamstw.

Czy OI ma wpływ na polską polity- kę i rząd?

Ordo Iuris ze zdumiewającą sku- tecznością infiltruje uczelnie, pro- kuraturę, sądy i ministerstwa. Or- ganizacja cieszy się wsparciem PiS, a przede wszystkim – mini- stra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jego partii Solidarna Pol- ska. PiS nigdy nie zdobyłby się na zaostrzenie zakazu aborcji, gdyby nie presja Ordo Iuris.

Czy wygłaszane i  rozpowszechnia- ne treści podlegają weryfikacji? Jak przebiega proces rekrutacji?

Nie mówimy o poszukiwaczach prawdy, którzy weryfikują swoje tezy. Mówimy o ludziach zaśle- pionych nienawiścią do femini- stek, osób LGBT, nowoczesnego Zachodu i nowoczesnej demokra- cji. Mówimy też o ludziach, któ- rzy na tej nienawiści robią świet- ny interes - zarówno w sensie biznesowym, jak i w sensie poli- tycznym. Zdobywają pieniądze, władzę i wpływy.

Co do procesu rekrutacji, to nie- wiele o nim wiadomo. Z informa- cji, które mam od niektórych źró- deł, wynika, że nowych członków rekrutuje się bardzo ostrożnie.

Niektóre z odnóg tej sekty pod- dają rekrutów ostremu treningo- wi paramilitarnemu, każe im się ćwiczyć sztuki walki.

Domyślam się, że przedstawione przeze mnie informacje brzmią tak groźnie, że aż nie chce się w nie wierzyć. Zapewne 5 lat temu, gdyby ktoś opowiedział mi o podobnej sekcie, uznałbym, że streszcza mi film sensacyjny.

Niestety, dokładne badania – nie tylko moje, również Klementy- ny Suchanow i unijnego eksperta Neila Datty – udowodniły ponad wszelką wątpliwość, że mamy do czynienia z czymś bardzo niebezpiecznym.

Ordo Iuris należy do sieci międzynarodowych organizacji, które w okolicach roku 2013 zmobilizowały się i zaczęły prowadzić działania lobbingowe i kampanijne na rzecz uwstecznienia całego zakresu ochrony praw człowieka.

PiS nigdy nie zdobyłby się na zaostrzenie zakazu aborcji, gdyby nie presja Ordo Iuris.

KTO NAM TO ZROBIŁ?

KASA, WPŁYWY, POWIĄZANIA

Danuta Kuroń mądrze napisała, że „wypierdalać”, to jest program polityczny. To nie jest jakieś tam

słowo, tylko zebrana emocja, która mówi, że ludzie już nie chcą Polski takiej, jaka ona jest.

Marta Lempart w wywiadzie dla Rzeczpospolitej z dnia 22.12.2020 r.

Tomasz Piątek - pisarz, dzienni- karz śledczy, lingwista.

Klementyna Suchanow - pisarka, tłumaczka, aktywistka polityczna Ogólnopolskiego Strajku Kobiet

(3)

Ulice naszych miast stały się te- renem, na którym toczy się walka o obrazy - w kontekście wojny wy- powiedzianej kobietom za sprawą orzeczenia tzw. Trybunału Kon- stytucyjnego.

Ludziom, którzy wyszli protesto- wać przeciwko temu haniebnemu prawu, towarzyszyły znaki bły- skawic i ośmiu gwiazd, plakaty Oli Jasionowskiej z wizerunkiem anonimowej kobiety w maseczce z błyskawicą, hasło „Wypierda- lać” pisane czcionką Solidarności na plakatach zaprojektowanych przez Jarka Kubickiego z wize- runkami znanych aktorek w ro- lach wojowniczek i rebeliantek, a także transparenty z zabawny- mi i ironicznymi hasłami.

Na początku listopada, wraca- jąc z któregoś protestu, zauwa- żyłam antyaborcyjne plakaty z serduszkiem i wyrysowanym w nim obrazem ludzkiego pło- du. Potem okazało się, że zawisły one w większości polskich miast.

Przeciwnicy aborcji zmienili ra- dykalnie strategię. To już nie ma- kabryczne obrazy zakrwawio- nych i zmasakrowanych płodów, ale wizerunki, które mogą wzbu- dzać ciepłe skojarzenia.

Od początku byłam pewna, że reklamy staną się obiektem subvertisingu, a więc partyzanc- kich działań w przestrzeni rekla- mowego komunikatu, mających na celu odwrócenie jego znacze- nia. Okazały się na to podatne i wiele z nich stało się plakatami na rzecz prawa wyboru. Opa- trzone zostały wizerunkami bły- skawic oraz takimi napisami jak:

„Martwa dziecka nie urodzę”,

„Chciane kochane”, „Dwie matki – jedna miłość”, czy też „Ta kam- pania reklamowa kosztowała set- ki tysięcy zł. Wysokość zasiłku rodzinnego dla jednego dziecka wynosi max. 135 zł, a zasiłku dla samotnej matki max. 386 zł. #Pro- testuję #Żądam wyboru”.

Nowy poziom hipokryzji

Ten tekst bardzo celnie odnosi się do hipokryzji i cynizmu organi- zacji, która opłaciła tę antyabor- cyjną kampanię. Jeśli głosi, że jest za życiem, powinna wspierać tych, którzy żyją i wsparcia po- trzebują, na przykład matki dzie- ci z niepełnosprawnościami. Oka- zało się, że jest to fundacja, która ma między innymi na celu za- pewniać pomoc socjalną dzieciom i młodzieży. Tymczasem woli in- westować w plakaty.

Po jakimś czasie interwencje od- noszące się do wolnego wyboru zostały niestety usunięte, a na pla- katach z serduszkiem pojawiły się napisy: „Hospicjum perinatal- ne”. Idea takiego miejsca sprawia, że włos jeży się na głowie, gdyż nasuwają się skojarzenia z „Opo- wieścią podręcznej” Margaret Atwood (nie przypadkiem zresz- tą na Strajkach pojawiają się ko- biety przebrane za podręczne).

Okazuje się, że tego rodzaju ho- spicja działają już w całej Polsce.

Jeszcze później plakaty zostały opatrzone napisami: „Jestem za- leżny. Ufam Tobie” (swoją dro- gą ciekawe, że płód, czy też „nie- narodzone dziecko”, jak wciąż mówią przeciwnicy wolnego wyboru, występuje tu od razu w rodzaju męskim). Przy drogach

pojawiły się też nowe plakaty tej samej fundacji, ukazujące twarz płodu i napis: „Mam 5 miesięcy”.

Nie zdjęto plakatów z serdusz- kiem nawet gdy stało się jasne, kim jest autorka tych grafik i jakie ma poglądy. To rosyjska ilustra- torka, Katierina Głazkowa, której grafika została zakupiona z bazy ilustracji, ale bez pytania jej o zda- nie, czy można użyć tego obrazka jako antyaborcyjnego symbolu.

Głazkowa wyjaśnia, że w jej gra- fice chodziło o pokazanie emo- cji związanych z oczekiwaniem na upragnione dziecko. Przyzna- ła, że zdecydowanie jest za pra- wem do wolnego wyboru. W jed- nym z wywiadów podkreśliła, że pomysł, aby zmuszać kobiety do porodu jest według niej szalo- ny. W geście wsparcia dla prote- stujących Polek stworzyła grafi- kę ukazującą postać silnej kobiety wpisanej w znak błyskawicy. Na- pisała na swoim Instagramie, że czyni przy tej grafice wyjątek i można ją pobierać za darmo.

Czy walka o język jest przegrana?

Mam jednak obawy, czy ze względu na skalę przedsięwzię- cia wizualnej kampanii antyabor- cyjnej szala zwycięstwa w tej woj- nie o wyobraźnię może znowu przechylić się w stronę przeciw-

ników wolnego wyboru. Oni wy- grali już walkę o język, o czym pisała Agnieszka Graff. Do na- szego słownika wprowadzili po- jęcie „nienarodzonego dziecka”.

W efekcie nawet osoby, które wspierają Strajk Kobiet, wypowia- dają się na temat aborcji niezwykle ostrożnie. W ostatnim czasie odbi- ła się szerokim echem wypowiedź Jerzego Owsiaka, że jest przeciw- ko „aborcji na pstryknięcie”. Tak jakby ktoś robił sobie aborcję dla przyjemności!

Wydaje się, że w naszym kraju nie jesteśmy w stanie myśleć ra- cjonalnie o tym problemie. Wdru- kowano nam, że aborcja jest złem.

Sama jako nastolatka dostałam się w sferę wpływów antyaborcyj- nych działaczy. Dostałam od nich małą laleczkę-płodzika. Wydaje mi się, że byłam wtedy zagorzałą przeciwniczką aborcji. Na szczę- ście ominęło mnie oglądanie fil- mu Niemy krzyk. Jednak i tak miałam świadomość przerytą przez tę kościelną indoktrynację.

Dlatego niepokoi skala wizualnej wojny wytoczonej zwolennikom i zwolenniczkom wolnego wybo- ru. Znowu chodzi o wzbudzanie w nas wstydu czy poczucia winy.

Nie można na to się zgodzić!

Bowiem w tej wojnie nie cho- dzi o walkę o ochronę życia, ale o zapanowanie nad naszą wy-

obraźnią przez Kościół katolic- ki i związane z nim ultrakonser- watywne organizacje. W naszym kraju normą jest masowe mor- dowanie zwierząt. Nie dba się u nas o dzieci z ciężkimi nie- pełnosprawnościami, a ich ro- dziców zostawia samych sobie.

Ponadto to właśnie wśród kato- lickich fundamentalistów wielu jest przeciwników szczepionek, antymaseczkowców i zwolenni- ków teorii spiskowych.

Kościół Katolicki walczy o wła- dzę, bo traci ją na wielu polach.

Coraz więcej osób dokonuje apo- stazji, uczniowie i uczennice wy- pisują się z lekcji religii, coraz więcej ludzi dostrzega, ile krzywd wyrządzili innym księża pedofile.

Dla bardzo wielu z nas Kościół przestał być jakimkolwiek auto- rytetem. Tym samym walka nie toczy się wcale o życie (a zwłasz- cza godne życie), tylko o utrzy- manie wątpliwej pozycji Kościoła i wybicie się różnych radykalnych ultraprawicowych i prokościel- nych ugrupowań.

W Polsce sytuacja nie wygląda do- brze ze względu na sojusz Kościoła i państwa. Warto jednak pamiętać, że w innych krajach, np. w USA, grupki protestujące na przykład pod klinikami aborcyjnymi stano- wią margines społeczeństwa. Ich głośny krzyk, odmawianie innym prawa do życia podług własnych zasad, to w gruncie rzeczy oznaka słabości, choć niewątpliwie groź- na, bo nosząca w sobie złowrogi potencjał faszyzmu.

Dlatego nie możemy pozwolić, aby zawładnęli naszą wyobraźnią, wy- woływali w nas uczucie wstydu i kazali się tłumaczyć z własnych wyborów. Dlatego tak ważne jest stworzenie własnego imaginarium symbolicznego, tworzenie i korzy- stanie z obrazów, które dają odpór temu szaleństwu.

Dr hab. Izabela Kowalczyk – hi- storyczka sztuki, kulturoznaw- czyni, krytyczka, kuratorka. Prof.

na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu.

WOJNA O WYOBRAŹNIĘ

Izabela Kowalczyk

KOMENTARZ:

To prawda, w Polsce toczy się wojna o zbiorową wyobraźnię, a jej głównym narzędziem są aktualnie billboardy.

Religijna prawica chce nas przekonać, że przemawia w imieniu dzieci, że to dla ich dobra konieczne jest zaprowadzenie w Polsce porządków dyktowanych przez Kościół. Plakat z serduszkiem zrównuje płód z dzieckiem, nie przypadkiem jest to wizerunek bardzo zaawansowanej ciąży.

I nie przypadkiem nie ma na tym obrazku kobiety. To dziecko mówi „jestem zależny”, ale kobieta została z tego obrazu wymazana, ona jest adresatką, to już nie jest jej ciało i jej wybór, tylko jej zobowiązanie. Ma się poczuć winna.

Druga kampania, która pojawiła się niemal równolegle, mówi w imię wyobrażonego przez prawicę dziecka – tym razem do rodziców: „Kochajcie się mamo i tato”. Ten niby dziecinny napis może wydawać niewinny i apolityczny, ale jego przekaz jest taki, że rozwody to zło.

Ta kampania to część szerszego projektu, który ma charakter czysto polityczny. To państwo w którym sfera obyczajowa, wszystko co się łączy z seksualnością, płodnością i relacjami w rodzinie, ma podlegać władzy Kościoła. Kluczowe elementy tego planu to: całkowity aakaz aborcji, napiętnowanie mniejszości seksualnych, wypisanie Polski z konwencji o zapobieganiu przemocy w rodzinie, zakaz in vitro, a w dalszej perspektywie – likwidacja rozwodów.

Fundamentaliści religijni ubierają swoje represyjne poglądy w słodką opowieść o dobru dzieci: dla nich aborcja top zabicie dziecka, geje i lesbijki rzekomo zagrażają dzieciom, rozwód to krzywda dziecka. To nieustanne powoływanie się na dzieci i podszywanie się pod dzieci to sprytna strategia, bo nic tak skutecznie nie wpędza nas w poczucie winy jak wizerunek skrzywdzonego dziecka.

Agnieszka Graff, autorka między innymi „Matki feministki" i „Świata bez kobiet” (nowe wydanie wkrótce).

Rys.: Katierina Głazkowa dla Strajku Kobiet

Niepokoi skala wizualnej wojny wytoczonej zwolennikom i zwolenniczkom wolnego wyboru.

Znowu chodzi o wzbudzanie w nas wstydu czy

poczucia winy.

(4)

Dziś, m.in. dzięki wyrokowi Try- bunału Konstytucyjnego, rośnie ogromny oddolny ruch samopo- mocy aborcyjnej. Aborcyjny Dre- am Team i Aborcja bez Granic to ratunek dla wielu kobiet, które chcą przerwać ciążę. Tej właśnie solidarności dziś potrzebujemy najbardziej. To kropla, która wy- trwale i skutecznie drąży skałę.

Październikowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego (TK) zaostrzający i tak już bardzo restrykcyjne prze- pisy dotyczące aborcji drastycz- nie zmienił rzeczywistość prawną, a przede wszystkim sytuację kobiet.

Dodatkowo przez kilka miesięcy trwała huśtawka niepewności z po- wodu nieopublikowania orzecze- nia w „Dzienniku Ustaw”, co jest warunkiem wejścia w życie zmian prawnych z niego wynikających.

Wyrok ogłoszono 22 października 2020 roku, ale nie opublikowano.

Wyrok był, a jakby go nie było. Być może ten stan zawieszenia spowo- dowały masowe protesty – tysią- ce ludzi w wielu miastach prawie codziennie, mimo pandemii, pro- testowało na ulicach przeciwko tej barbarzyńskiej zmianie. Władza zaskoczona skalą i intensywno- ścią protestów, nie chciała zadraż- niać sytuacji natychmiastowym wejściem w życie przepisów. Lecz one i tak zaczęły funkcjonować.

Tuż po ogłoszeniu wyroku szpita- le zaczęły odwoływać zaplanowa- ne, jeszcze wczoraj legalne, zabiegi.

W Warszawie musiały interwenio- wać władze miasta, żeby kobiety mogły skorzystać z wciąż przysłu- gującego im prawa.

Zaczęła się dyskusja, jak wybrnąć z tego galimatiasu prawnego. Co zrobić, żeby tę drastyczną zmia- nę zatrzymać? Wyrok publikować czy nie publikować? Uchwalić na- prędce nową ustawę? Udawać, że wyroku nie było? Padały róż- ne, egzotyczne z prawnego punk- tu widzenia, pomysły, jak na przy- kład reasumpcja głosowania TK, ponowne rozpatrzenie wniosku, wydanie rozporządzenia przez marszałka Sejmu. Zgłaszano wąt- pliwości co do legalności wyroku wydanego przez niekonstytucyj- ny, bo ukonstytuowany z naru- szeniem Konstytucji, Trybunał.

W wydaniu wyroku uczestniczy- ły bowiem osoby nieuprawnione, które zostały powołane na stano- wiska sędziowskie już zajęte przez osoby wybrane jeszcze przez Sejm poprzedniej kadencji, od których Prezydent RP nie odebrał ślubowa- nia. Ponadto orzekali sędziowie, których bezstronność jest więcej niż wątpliwa – Krystyna Pawło- wicz jako posłanka w poprzedniej kadencji Sejmu podpisała wniosek do TK, identyczny w treści, jak ten obecnie rozpatrzony.

Do giełdy pomysłów dołączył z własnym projektem prezydent Andrzej Duda: aborcja byłaby do- puszczalna w przypadku letalnych wad płodu. Ta propozycja utknę- ła jednak w sejmowej zamrażarce.

Ostatecznie, gdy uliczne protesty zdawały się słabnąć, władza zdecy- dowała się na opublikowanie wy- roku. 27 stycznia 2021 roku zmiana prawna stała się faktem.

Krótka historia uregulowań aborcyjnych

Część środowisk politycznych i prawnych wyrok TK uznała za zerwanie z tzw. kompromisem

zawartym ponoć w 1993 roku, a potwierdzonym w 1997 roku we wcześniejszym wyroku Trybu- nału Konstytucyjnego, w którym za niekonstytucyjną uznano tzw.

społeczną przesłankę przerwania ciąży. W jednej z debat prof. Ewa Łętowska stwierdziła, że to „koniec kompromisu i przesunięcie w kie- runku fundamentalizmu religijne- go i obyczajowego”.

Zgodnie z ustawą z 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochro- nie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania cią- ży, do czasu ogłoszenia październi- kowego wyroku TK, aborcja była le- galna w trzech tylko przypadkach:

1) gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, 2) badania prenatalne lub inne prze- słanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, 3) zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabro- nionego. Ponadto kwestię aborcji regulują też przepisy karne: zgod- nie z art. 152 kodeksu karnego kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy albo udziela pomocy lub ją do tego nakłania, podlega karze pozbawie- nia wolności do lat 3. Czy to rozwią- zanie prawne można było w ogóle uznać za „kompromisowe”?

Wojna o aborcję toczy się w Polsce od 1989 roku, choć w rzeczywisto- ści zaczęła się dużo wcześniej. Jej początki sięgają dwudziestolecia międzywojennego, kiedy w niepod- ległym państwie zaczęto kształto- wać nowe przepisy prawne. Pod koniec lat dwudziestych XX wieku przetoczyła się burzliwa debata nad przepisami dotyczącymi aborcji. Ko- misja kodyfikacyjna pracowała nad nowym kodeksem karnym, a Ta- deusz Boy-Żeleński, Irena Krzywic- ka i dr Justyna Budzińska-Tylicka walczyli na łamach prasy o liberal- ne unormowania i pisali o świado- mym macierzyństwie. W Piekle ko- biet Boy-Żeleński zrekonstruował te zmagania. Pierwszy projekt nie przewidywał żadnych wyjątków,

nawet w sytuacji, gdy ciąża stano- wiłaby zagrożenie dla życia kobiety.

Wychodzono z założenia, że wystar- czą przepisy z części ogólnej kodek- su karnego o działaniu w stanie wyższej konieczności. W wyniku debaty w prasie oraz w środowi- skach prawniczych i lekarskich sfor- mułowano katalog wyjątków. War- to wiedzieć, że ostateczny projekt przewidywał dopuszczalność abor- cji ze względu na ciężkie położenie materialne kobiety. Niestety, został zmieniony w Ministerstwie Spra- wiedliwości, zaś przyjęty w 1932 roku dekretem Prezydenta RP (a nie uchwalony przez Sejm) kodeks kar- ny uwzględniał tylko dwa wyjąt- ki od zakazu przerywania ciąży: 1) gdy zabieg był konieczny ze wzglę- du na zdrowie kobiety, 2) gdy ciąża była wynikiem czynu zabronionego (a dokładniej przestępstwa nierzą- du z nieletnim lub upośledzonym, zgwałcenia, nadużycia stosunku zależności, kazirodztwa). Kobiecie spędzającej własny płód lub zezwa- lającej na wykonanie zabiegu innej osobie groziła kara aresztu do lat 3, a osobie trzeciej przeprowadzającej zabieg lub udzielającej pomocy kara więzienia do lat 5. Przepisy te obo- wiązywały również po drugiej woj- nie światowej.

Zmiana stała się możliwa dopiero w 1956 roku. Zgodnie z utartym przekonaniem przepisy zmienio- no, ponieważ aborcję na żądanie w pierwszym trymestrze ciąży zale- galizowano w ZSRR. A więc niejako stało się to pod dyktando „sojuszni- czego” państwa. Ale to nieprawda.

W prasie toczyła się debata, o zmia- nę regulacji walczyły członkinie Ligi Kobiet Polskich i działaczki partyjne. Przepisy krytykowano jako martwe, powszechnie naru- szane i osłabiające prestiż prawa.

Tak argumentowała posłanka Ma- ria Jaszczukowa, która była spra- wozdawczynią projektu ustawy.

Wiele lat później, w 1974 roku, po- dobnie uzasadniała zmianę prawa we Francji Simone Veil, ówczesna minister zdrowia. 27 kwietnia 1956 roku uchwalono nową ustawę, któ- ra oprócz wskazań lekarskich (za- grożenie dla życia lub zdrowia)

i prawnych (ciąża jako skutek czynu zabronionego) dopuszczała aborcję ze względu na „trudne warunki życiowe kobiety”. Jak pisze prof.

Eleonora Zielińska, cztery lata wal- czono o wprowadzenie przepisów w życie. Kościół otwarcie nawoły- wał lekarzy do sabotowania usta- wy, w kampanię włączył się pry- mas Wyszyński. Mimo to udało się:

aborcja stała się szeroko dostępna i kobiety mogły z niej korzystać.

Bajka o kompromisie

Chmury nad ustawą dopuszczają- cą aborcję zaczęły się zbierać wraz z narodzinami „Solidarności”. Już na I Krajowym Zjeździe Delega- tów NSZZ „Solidarność”, który się odbył jesienią 1981 roku, przy- mierzano się do podjęcia uchwa- ły domagającej się zakazu abor- cji. Na szczęście dokumentu nie wprowadzono do porządku ob- rad. W gronie prawników zwią- zanych z „Solidarnością” powstał projekt nowelizacji kodeksu kar- nego, który dopuszczał aborcję tylko z powodu zagrożenia życia lub w poważnym stopniu zdro- wia kobiety ciężarnej, Wyłączono możliwość aborcji, gdy ciąża była skutkiem czynu zabronionego.

Projekt w tej postaci został zgło- szony w 1988 roku, lecz wówczas Sejm się nim nie zajął. Powrócił je- sienią 1989 roku, już po czerwco- wych wyborach i zmianie władzy.

Burzliwa debata toczyła się przez kilka lat, wiele osób nie dowie- rzało, że zakaz zostanie wprowa- dzony. Wszak jeden z projektów przewidywał więzienie dla kobiet, które przerwały ciążę. To dlatego z inicjatywy Zbyszka Bujaka i Bar- bary Labudy powstały komitety, które zaczęły zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum w spra- wie aborcji. Zebrano ponad milion siedemset tysięcy podpisów, które wylądowały w koszu, bo zdaniem posłów naród nie powinien decy- dować w kwestiach sumienia, nie ma do tego kompetencji. 7 stycznia 1993 roku uchwalono ustawę, któ- ra wyłączyła możliwość przerywa- nia ciąży z powodu trudnych wa- runków życiowych kobiety.

Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich doszło do jej przyjęcia, brak konsultacji społecznych, zlek- ceważenie podpisów w sprawie referendum, ciągłą presję Kościo- ła katolickiego, którego przedsta- wiciele nie wychodzili z Sejmu, trudno tu mówić o kompromisie.

Był to raczej układ zawarty ponad głowami kobiet . Układ establish- mentu politycznego z hierarchami Kościoła. Na stole był dalszy pa- kiet reform gospodarczych Balce- rowicza, Kościół groził, że ich nie poprze, że będzie buntował ludzi.

Cenę zapłaciły kobiety.

Po przegranych jesienią 1993 roku przez obóz solidarnościowy wy- borach próbowano prawo zmienić i przywrócić przesłankę społecz- ną. Uchwaloną przez nowy Sejm ustawę zawetował prezydent Lech Wałęsa, a w Sejmie nie było więk- szości, by weto odrzucić. Dlate- go drugą próbę podjęto dopiero w 1996 roku, kiedy prezydentem był już Aleksander Kwaśniewski.

Wprowadzono możliwość prze- rwania ciąży, gdy „kobieta cię- żarna znajduje się w ciężkich wa- runkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej”. To właśnie tę przesłankę uznał za niekonstytu- cyjną TK w wyroku z 28 maja 1997 roku, przypieczętowując w ten sposób układ zawarty w 1993 roku.

Co teraz?

Wyłączenie możliwości przery- wania ciąży z przyczyn embrio- patologicznych to nie jedyny sku- tek wyroku TK z 2020 roku. Ze względu na zastosowany wzorzec kontroli konstytucyjnej, czyli art.

38 w związku z art. 30 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji możli- we jest wyłączenie dalszych prze- słanek dopuszczających aborcję – na przykład z powodu zagrożenia dla zdrowia lub gdy ciąża jest skut- kiem czynu zabronionego. Zwra- cała na to uwagę w wielu dysku- sjach po ogłoszeniu wyroku prof.

Ewa Łętowska. Skoro bowiem we- dle TK art. 38 ma gwarantować

ABORCYJNY

Agnieszka Grzybek

GALIMATIAS

Dalszy ciąg na następnej stronie

(5)

każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od momentu po- częcia, to jednemu życiu można przeciwstawić tylko drugie życie i ważyć dobra, które życie powin- no wziąć górę: kobiety czy płodu.

Trzeba jednak mocno podkreślić, że przyjmując takie stanowisko TK pomylił swoje kompetencje i zmie- nił się w ustawodawcę. W art. 38 nie ma ani słowa o tym, że życie ma być prawnie chronione od mo- mentu poczęcia. Wszystkie dotych- czasowe próby wprowadzenia tego sformułowania do Konstytucji nie powiodły się. Zarówno na etapie prac nad Konstytucją, jak i w latach 2006-2007, kiedy część posłów pró- bowała zmienić ustawę zasadniczą.

Ponadto art. 38 w takim właśnie brzmieniu zatwierdziło społeczeń- stwo w referendum konstytucyj- nym w 1997 roku.

Czy jednak wszystko już stracone?

Parlament ma wciąż możliwość uchwalenia nowej ustawy i to na- wet szeroko liberalizującej prawo do przerywania ciąży. Będzie ono obowiązywało, dopóki nie zostanie złożony wniosek do TK o zbadanie konstytucyjności przepisów, a TK w nowym składzie może orzec inaczej niż TK w 1997 i 2020 roku.

Trwa obecnie zbiórka podpisów pod nowym obywatelskim projek- tem ustawy „Legalna aborcja bez kompromisów”. Dzięki inicjatywie Federacji na rzecz Kobiet i Plano- wania Rodziny do Europejskiego Trybunału w Strasburgu trafiło kil- ka tysięcy skarg od kobiet na naru- szenie ich praw wskutek wydania wyroku TK. Przede wszystkim zaś rośnie ogromny oddolny ruch sa- mopomocy aborcyjnej – Aborcyjny Dream Team i Aborcja bez Granic to ratunek dla wielu kobiet, które chcą przerwać ciążę. Tej właśnie so- lidarności dziś potrzebujemy naj- bardziej. To kropla, która wytrwale i skutecznie drąży skałę.

Ogromne wyzwanie stoi przed śro- dowiskiem lekarskim, które może realnie pomóc, jeśli tylko zechce.

Wciąż zgodnie z prawem ciążę można przerwać w przypadku za- grożenia dla życia lub zdrowia ko- biety ciężarnej. Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia zdrowie to nie tylko brak choroby, lecz stan pełnego/ całkowitego do- brego samopoczucia/ dobrostanu w aspekcie fizycznym, psychicz- nym i społecznym. Tak przesłankę zdrowotną interpretowano w Hisz- panii, zanim zliberalizowano pra- wo. Jak pisze Claudia Snochow- ska-Gonzales w raporcie Fundacji STER o postawach środowiska le- karskiego wobec aborcji, w Hiszpa- nii aborcje z przyczyn społecznych wykonywano, powołując się na za- grożenie dla zdrowia psychicznego kobiety. Lekarki i lekarze stworzy- li centra chirurgii ambulatoryjnej, gdzie przeprowadzano zabiegi.

Zanim wprowadzono przesłan- kę zdrowotną, Hiszpanki jeździły na zabieg do Anglii i Holandii, po- tem ta liczba spadła. W latach tuż przed wprowadzeniem nowego prawa (co nastąpiło w 2010 roku) ponad 100 tys. Hiszpanek rocz- nie przerywało ciążę z przesłanek zdrowotnych w Hiszpanii.

U nas środowisko lekarskie zorga- nizowało się w sprawie antykon- cepcji awaryjnej. Czas, żeby zor- ganizowało się w sprawie aborcji!

Nie tylko wychodząc na ulice i pro- testując, ale REALNIE świadcząc pomoc osobom w ciąży w placów- kach publicznych.

Agnieszka Grzybek – tłumacz- ka, redaktorka, ekspertka rów- nościowa, działaczka społeczna i polityczna, współzałożyciel- ka Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER.

Ciąg dalszy z poprzedniej strony

Agnieszka Grzybek

W polskim prawie szykuje się re- wolucyjna zmiana. Klub Lewicy przygotował projekt nowelizacji Kodeksu karnego, w którym pro- ponuje wprowadzenie konsen- sualnego ujęcia przestępstwa zgwałcenia. Brak zgody ma być jedynym kryterium decydującym o tym, czy doszło do gwałtu.

To postulat od lat zgłaszany przez organizacje pozarządowe poma- gające osobom z doświadczeniem przemocy seksualnej. Jest on zgod- ny z kształtowanymi od dłuższego czasu standardami prawa między- narodowego, orzecznictwem Eu- ropejskiego Trybunału Praw Czło- wieka oraz art. 36 Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Coraz więcej krajów za- czyna zmieniać swoje przepisy doty- czące przestępstw seksualnych, tak aby penalizowany był każdy niedo- browolny akt seksualny. W marcu 2020 roku o zmianę definicji zgwał- cenia w ustawodawstwach państw członkowskich Rady Europy zaape- lowała jej sekretarz generalna Marija Pejčinović Burić.

Dlaczego to jest ważne?

W obecnie obowiązującym sta- nie prawnym dla stwierdzenia, że doszło do zgwałcenia, koniecz- ne jest wykazanie, że sprawca po- służył się jednym ze sposobów określonych w art. 197 § 1 k.k., tj.

przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem. Na pozór sprawa wy- daje się prosta: skoro ktoś zmu- sił kogoś do niechcianego seksu przemocą, albo czymś tej osobie zagroził lub użył wobec niej pod- stępu, wrzucając na przykład do szklanki z napojem tzw. tablet- kę gwałtu, to mamy do czynienia z gwałtem. Praktyka pokazuje, że bardzo często dużo trudniej to udowodnić. Nie ma obrażeń, nie ma świadków, jest tylko sło- wo przeciwko słowu, zwłaszcza w sytuacji, gdy osoba pokrzyw- dzona znała sprawcę. Takich gwałtów jest zresztą najwięcej, co pokazują badania Fundacji na rzecz Równości i Emancypa- cji STER z 2016 roku. Najczęściej sprawcą jest ktoś, kogo kobieta znała: znajomy, kolega, były albo obecny mąż lub partner. To wła- śnie z braku wystarczających do- wodów aż 67 procent postępowań o zgwałcenie jest rocznie umarza- nych przez prokuraturę. A więc zanim sprawa trafi do sądu.

W tym wypadku nie ma żadnych szans na sprawiedliwość. Kobieta zostaje ze swoją traumą, a spraw- ca cieszy się bezkarnością.

Nowa definicja przestępstwa zgwałcenia ma szansę zmienić ten stan rzeczy. W tym ujęciu na- cisk kładzie się przede wszystkim na podmiotowość i autonomię oso- by. To ona wyznacza granice na- wiązywania relacji seksualnych.

To jej punkt widzenia powinien być uwzględniany przy ocenie, czy doszło do zgwałcenia. Tym- czasem interpretacja obecnych przepisów ciężar odpowiedzial- ności za udowodnienie, że doszło do zgwałcenia, przesuwa na osobę pokrzywdzoną. To ona musi wy- kazać, że zgłosiła swój sprzeciw.

Co więcej, musi nie tylko wyrazić sprzeciw, lecz jeszcze odpowiednio go zakomunikować i upewnić się, że sprawca właściwie go odczytał.

Co prawda, od dawna już odcho- dzi się od restrykcyjnej wykładni oporu i nie trzeba dziś udowad- niać, że był on wystarczająco dłu- gi, trwały, silnie wyrażony. Sądy przyjmują, że osoba pokrzyw-

dzona mogła być sparaliżowana strachem czy z obawy o swoje bez- pieczeństwo nie była w stanie bro- nić się. Problemem jest jednak to, że nie zawsze ta linia orzecznicza przekłada się na wyroki zapadają- ce w sądach niższej instancji. Poza tym osoba pokrzywdzona mimo wszystko musi wykazać się pewną

„aktywnością”, choćby minimalnie aktywnym sprzeciwem, żeby sy- tuację, w jakiej się znalazła, można było uznać za zgwałcenie.

Czy brak zgody wystarczy?

Zdaniem zwolenniczek i zwolenni- ków tego rozwiązania tak. Chodzi bowiem o to, aby skutecznie ścigać każdy niedobrowolny akt seksual- ny. Nie tylko wtedy, gdy osoba po- krzywdzona stawiła opór fizyczny.

Tak uważa między innymi Euro- pejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, który w głośnej spra- wie M.C. przeciwko Bułgarii sfor- mułował standardy postępowania w przypadku przemocy seksual- nej. Czternastoletnia dziewczyn- ka została zgwałcona przez znajo- mych, z którymi była na dyskotece, a prokurator umorzył postępowa- nie, ponieważ uznał, że nie udo- wodniono, że sprawcy rzeczywi- ście użyli przemocy lub gróźb, nie stwierdzono również, że pokrzyw- dzona się broniła czy szukała prze- mocy. Trybunał podkreślił, że dla ustalenia, iż doszło do zgwałcenia, nie trzeba wykazywać, że sprawca użył przemocy fizycznej, wystar- czy brak zgody ofiary. Jeśli osoba nie zgodziła się na akt seksualny, to znaczy, że był to gwałt. Trybunał rozprawił się w ten sposób z jed- nym z powszechnie pokutujących mitów dotyczących przemocy sek- sualnej, utrudniających ściganie sprawców tych przestępstw. Try- bunał podkreślił również, że pań- stwo ma obowiązek zapewnić sku- teczną ochronę przed tego rodzaju

przemocą. Nie ogranicza się to wy- łącznie do uchwalenia stosownych przepisów, musi dopilnować, aby były one faktycznie stosowane.

Żeby zapewnić lepszą ochronę przed przemocą seksualną, nie- które państwa zdecydowały się na zmianę przepisów. W angiel- skim Sexual Offences Act z 2003 roku przyjęto, że gwałtem jest sy- tuacja, gdy osoba pokrzywdzona nie wyraziła zgody na akt seksu- alny, zaś sprawca nie miał uza- sadnionych powodów, by sądzić, że zgoda ta została udzielona. Do- datkowo wymienia się przesłan- ki – takie jak na przykład użycie przemocy, niemożność zakomu- nikowania zgody, wpływ środ- ków wyłączających świadomość i in. – które świadczą o braku zgo- dy. Podobnie unormowania zna- lazły się w szwedzkim kodeksie karnym znowelizowanym w 2019 roku. Tam również wyszczegól- niono przesłanki wskazujące na brak zgody. Wystarczy, żeby zaistniała jedna z nich, a nie moż- na mówić o dobrowolnym akcie seksualnym.

Czy wysokie kary zapobiegną przemocy seksualnej?

Projekt nowelizacji przygotowa- ny przez Klub Lewicy nie ogra- nicza się do nowej definicji. Pro- ponuje również zaostrzenie kar, co jest kwestią sporną. Zwięk- szenie represyjności jest jednym ze sztandarowych postulatów PiS-u. Pomysły na podwyższe- nie kar pojawiają się, ilekroć me- dia nagłośnią jakiś szczególnie drastyczny przypadek gwałtu.

W nowym projekcie zgwałcenie z występku staje się zbrodnią, za- grożoną karą pozbawienia wol- ności od lat 3 do 15. Czy jednak rzeczywiście ta akurat zmiana jest konieczna?

Problemem nie jest za niski wy- miar kary. Akurat kary prze- widziane w Kodeksie karnym za zgwałcenie są wysokie i Polska należy do tych państw, gdzie jest ono karane najsurowiej. Za czyn określony w art. 197 § 1 k.k. prze- widziana jest kara od 2 do 12 lat pozbawienia wolności, a za czyn z art. 197 § 2 k.k. od sześciu mie- sięcy do 8 lat. Zgwałcenie kwali- fikowane jest zbrodnią i jest ka- rane surowiej. Dla porównania najwyższy w Europie wymiar kar za ten typ przestępstwa prze- widują kodeksy karne Islandii – 16 lat, Francji i Niemiec – 15 lat, Hiszpanii – 12 lat.

Problemem jest natomiast to, że przestępstwo zgwałcenia jest stosunkowo łagodnie karane.

Sądy wymierzają najniższe kary, dodatkowo bardzo często zawie- szając ich wykonanie. W latach 2008-2010 aż 40 procent kar pozba- wienia wolności orzeczono w za- wieszeniu. W przypadku art. 197 § 1 k.k. sądy wymierzały najczęściej karę 2 lat pozbawienia wolności, z czego aż 64 procent to były kary z zawieszeniem ich wykonania.

To pokazuje, że wyzwaniem jest przede wszystkim zmiana polityki karnej w odniesieniu do przestęp- stwa zgwałcenia.

Niezależnie od pewnych manka- mentów projekt Klubu Lewicy ma szansę pchną dyskusję na zu- pełnie inne tory. Dotychczas bo- wiem kwestia braku zgody była poruszana wyłącznie przez or- ganizacje pozarządowe. Od kilku lat Fundacja Feminoteka i Amne- sty International prowadzą kam- panię na rzecz zmiany definicji zgwałcenia, tak aby uwzględnia- ła konieczność wyrażenia zgody.

Bo seks bez zgody to nie seks.

To gwałt.

Fot.: Philipp Wüthrich / Unsplash.com

TYLKO

TYLKO TAK TAK

OZNACZA ZGODĘ

OZNACZA ZGODĘ

(6)

„Zazdrość nie zabija, mężczyźni tak” – to jeden ze sloganów, który ukazał się we włoskiej gazecie La Repubblica, podsumowując wy- darzenia, które znów nasiliły się w ostatnich latach na półwyspie apenińskim. Częste zabójstwa na kobietach zmusiły włoski wy- dział kryminalny do wynalezie- nia odrębnej nazwy, tak aby od- różnić morderstwa na kobietach od tych, które nie były popełnia- ne w delirium zazdrości lub z ze- msty po rozstaniu.

Miłość, honor, zabójstwo

Włoski neologizm Femminici- dio, tzn. kobietobójstwo, oznacza każdą formę przemocy systema- tycznie stosowaną wobec kobiet w imię ideologicznej nadbudowy patriarchalnej matrycy – w celu utrwalenia ich podporządkowa- nia i unicestwienia ich tożsamości poprzez fizyczne lub psychiczne zniewolenie, aż do niewolnictwa lub śmierci. Aby zrozumieć jed- nak te zachowania, musimy cof- nąć się do historii włoskiego pra- wa i zabójstw honorowych (wł.

delitto d’onore), tzn. zabójstw, któ- re były popełnianie przez rodzi- nę, motywowane chęcią zemsty i zmycia hańby za niewłaściwe zachowanie jej członka.

I tak, najczęstszymi ofiarami by- wały młode kobiety, których re- putacja, we włoskim systemie patriarchalnym, stanowiła o re- putacji całej rodziny. Takie zabój- stwa popełniane były głównie przez mężczyzn, członków ich ro- dzin. Już w starożytnym Rzymie miały miejsce przypadki honoro- wych zabójstw, które wywodziły się z dawnej kultury plemiennej i patriarchalnej struktury społecz- nej. W późniejszych latach zabój- stwa te usprawiedliwiane były również motywami religijnymi.

We włoskim prawie delitto d’ono- re zostało zniesione dopiero 40 lat temu. Dziś słowo honor używane w celu obrony przed sądem jest zabronione przez włoskie pra- wo. Jednak przed 1981 rokiem mężczyźni, którzy zamordowa- li swoje żony, siostry i córki lub pomścili zabitych ze swojej rodzi- ny z przyczyn honorowych byli skazywani od 3 do 7 lat pozba- wienia wolności. Często jednak już po dwóch latach więzienia wychodzili na wolność, głównie dzięki dobremu sprawowaniu.

Zjawisko prawa honoru zosta- ło również upamiętnione w gło- śnym filmie Pietra Germi z 1961 roku, „Rozwód po włosku”, na- grodzonym Oskarem za najlep- szy scenariusz oryginalny. Jednak za jego oryginalność odpowiadają rzeczywiste liczby z życia wzięte, które wciąż nie maleją.

Wysoka liczba zabójstw

Obecnie morderstwa na kobie- tach wciąż zdarzają się regular- nie. Włoska baza danych Eures dotycząca umyślnych zabójstw we Włoszech gromadzi informa- cje od 1990 roku. Została zapro- jektowana tak, aby umożliwić szczegółowe spostrzeżenia na te- mat poszczególnych aspektów i/

lub cech zjawiska zabójstwa. Eu- res w swoim VII raporcie na te- mat zabójstw kobiet we Włoszech podaje, że w XXI wieku na terenie

półwyspu apenińskiego zginęło około 3344 kobiet, zaś całkowi- ta liczba dobrowolnych zabójstw na kobietach w ciągu ostatnich 20 lat wyniosła 11.133.

W 2014 roku włoski Główny Urząd Statystyczny (Istat) prze- prowadził badania, w których potwierdzono, że we Włoszech aż 31,5% kobiet w wieku od 16 do 70 roku życia doświadczyło w życiu jakiejś formy przemocy fizycznej lub seksualnej. Oznacza to około 7 milionów kobiet, któ- re przynajmniej raz w życiu pa- dły ofiarą przemocy: 20,2%, czy- li 4 mln 353 tys. kobiet doznało przemocy fizycznej, 21%, tj. 4 mln 157 tys. – przemocy seksualnej, a 5,4%, tzn. 1 mln 157 tys. – najpo- ważniejszych form przemocy sek- sualnej, jak gwałt (652 tys.) oraz usiłowanie gwałtu (746 tys.).

Przemoc we włoskiej rodzinie

Miejsce, w którym dochodzi do zabójstw kobiet, to temat, któ- ry należy dogłębnie przeanalizo- wać. Raport Eures potwierdza fakt, który został już potwierdzo- ny przez wszystkie włoskie sta- tystyki dotyczące zabójstw ko- biet: to kontekst rodzinny, który jest najbardziej niebezpieczny.

Liczba kobiet zabitych w rodzi- nie i kobiet zabitych przez part- nera zasadniczo nie zmieniły się od lat. W ostatnich latach ten- dencja do morderstw na kobie- tach wzrosła, a w szczególności w 2020 roku. I tak, w świetle tego roku, który był szczególny pod względem ograniczeń, spośród 91 wszystkich zarejestrowanych zabójstw na kobietach aż 81 zo- stało popełnionych w kontekście rodzinnym; jest to aż 89% wszyst- kich zabójstw kobiet. Od marca do czerwca 2020 roku 21 kobiet spotkało swojego zabójcę w ro- dzinie. Skąd ta eksplozja przemo- cy? Wraz z restrykcjami kobiety zostały poddane jeszcze większej kontroli i władzy przez partne- rów lub byłych partnerów. Lock- down we Włoszech spowodował również bezrobocie, biedę i więk- szą zależność kobiet od męż- czyzn, którzy stali się jeszcze bar- dziej agresywni.

Co dzieje się w umyśle włoskiego mężczyzny?

Psycholog i psychoterapeuta Gia- como Grifoni we włoskim cza- sopiśmie Panorama wyjaśnia, że przemoc jest problemem kul- turowym, któremu czasami mogą towarzyszyć problemy psycho- patologiczne z objawami lęku i depresji lub problemy z orga- nizacją osobowości. Włosi to na- dal patriarchalne społeczeństwo, w którym mężczyźni mają przy- wileje większe od kobiet. W rze- czywistości przemoc zakorzenia się właśnie w tego typu społe- czeństwach, które charaktery- zują się dominacją mężczyzn.

Pokrewnym aspektem jest rów- nież całkowity brak edukacji nt.

uczuć, nieokiełznany hedonizm, powszechny narcyzm, arogan- cja, cierpienie i niemożność wy- rażenia tego inaczej niż poprzez przemoc. W opowieściach wło- skich mężczyzn kobiety często są

przedstawiane jako osoby prowo- kujące: nie szanują ich, nie rozpo- znają dobrych rzeczy, które czy- ni dla nich mężczyzna. Oczekują oni, że kobieta musi być do peł- nej dyspozycji mężczyzny, któ- rzy stawiają siebie ponad kobietę i związek z nią.

Aby zapobiec morderstwom na kobietach, konieczne jest dzia- łanie za pośrednictwem paktu pomiędzy wszystkimi instytucja- mi edukacyjnymi: szkołami, uni- wersytetami i rodzinami. Społe- czeństwo włoskie potrzebuje nie tylko samoświadomości, ale rów- nież innej kultury, która pozwo- li na przełamanie stereotypów.

Dziś Włochy nadal pozostają w tyle, często usprawiedliwia się mężczyzn, mówiąc, że „kobieta sama tego chciała”. I pomimo iż liczba zgłoszeń i skarg we wło- skich komisariatach w ostatnich latach wciąż wzrasta, dopóki nie zmieni się zbiorowa mentalność, liczba aktów przemocy na kobie- tach nadal nie będzie malała.

Źródła: https://www.eures.it/

https://www.eures.it/

https://www.panorama.it/news/fem- minicidi-cosa-accade-mente-uomo- -violento

Marta Nowak – italianistka, tłu- maczka języka włoskiego.

Fot.: Flickr.com / ho visto nina volare

ZABÓJSTWO KOBIET PO WŁOSKU

CZYLI

Marta Nowak

Femminicidio

MEMORIAE FEMICIDE RUBRUM

25 listopada to światowy dzień walki z przemocą wobec kobiet, upamiętniający ofiary nie tyl- ko przemocy, ale również zwalczający dyskryminację i nierówności między płciami. W 2020 roku we Włoszech zorganizowano wiele wirtualnych inicjatyw i spotkań, gdzie zachowanie dystansu by- ło jedną z restrykcji wprowadzonych w tzw. czerwonej strefie. Pandemia nie zatrzymała inicjatyw zaplanowanych na 25 listopada, oto kilka z nich:

Scarpette rosse

Czerwone damskie buty zostały ustawione w długim rzędzie na placach i w parkach, powieszone na bra- mach, kratach wiaduktów, latarniach i ustawione na murach w głównych włoskich miastach. Inicjatywa to projekt Czerwone buciki (wł. Scarpette rosse) stowarzyszenia Or.Me – Ortica Memoria, zainspirowany publicznym projektem artystycznym Zapatos Rojos, meksykańskiej artystki Eliny Chauvet. Czerwone bu- ty symbolicznie reprezentują to, co czują kobiety i stały się odzwierciedleniem krwi kobiet, symbolem przemocy jakiej doświadczają.

Panchine rosse

W parkach miejskich i publicznych ogrodach zostały ustawione czerwone ławki (wł. panchine rosse) z bia- łym, namalowanym numerem telefonu, pod którym kobiety mogą otrzymać bezpłatną i całodobową pomoc w razie problemów związanych z przemocą lub prześladowaniami. Ławki zostały uzupełnione hasłem: "Nie jesteś sama" (wł. Non sei sola), które mają przekonać do łamania barier, do przerwania mil- czenia i wreszcie do skorzystania z pomocy. Inicjatywa została wypromowana przez Włoską Powszech- ną Konfederację Pracy (wł. Cgil), Włoską Konfederację Pracowniczych Związków Zawodowych (wł. Cisl) i Włoską Unię Pracy (wł. Uil) z Mediolanu.

Tablice upamiętniające

Tablice poświęcone kobietom – ofiarom przemocy w okresie włoskiego lockdownu, zostały usta- wione w miastach tam, gdzie również wprowadzony został projekt Czerwone buciki. Uzupełnie- niem tej inicjatywy były napisy na tablicach, które opowiadały historię kobiet, tych które straciły życie podczas zamknięcia w domu i tych, którym udało wyzwolić się z rąk oprawców.

Via crucis

Symboliczna droga krzyżowa w sześciu etapach i 76 historiach kobiet zabitych od początku pandemii została stworzona w Mediolanie. Wystawa ta została podzielona na części: broń użytą wobec kobiet, jak noże, młotki, ogień, kwas, plastikowe torby, kopnięcia i pieści. Podróż ta kończyła się siódmym etapem – nadziei. Dotyczył kobiet, które miały siłę i odwagę, aby uciec i znaleźć pomoc.

Koronawirus przeniósł większość inicjatyw do Internetu. Wiele z nich wciąż będzie obecnych, odzwier- ciedlając to, z czym nadal większość kobiet na całym świecie walczy. Walkę z przemocą. Pamiętajmy, że nie jesteśmy same!

Marta Nowak

(7)

Marta Pabian: Oglądałam ostatnio serial „Mrs. America” o walce ame- rykańskich kobiet o przegłosowa- nie poprawki dotyczącej równości praw. Rzecz się dzieje w latach sie- demdziesiątych, a mam wrażenie, że niewiele się zmieniło. Dlaczego, Pani zdaniem, walka o podstawowe prawa kobiet, prawa człowieka, na- wet w krajach najbardziej rozwinię- tych jest taka ciężka?

Sylwia Spurek: Bo niektórym to jest na rękę. Niektórym, nieste- ty, jest na rękę, żeby kobiety nie miały równych szans. Niektórzy z kolei nie uświadamiają sobie uprzywilejowanej sytuacji, w ja- kiej się znaleźli. A jeszcze inni nie mają ochoty na zmianę sytuacji.

Ważne jest, żeby mężczyźni mie- li poczucie, że to wspólna wal- ka i wspólna sprawa, żeby byli z nami, ale też aby nie odbierali nam głosu. Niestety debata o pra- wie aborcyjnym w Polsce pokaza- ła, jak wielu mężczyzn nie potrafi się oprzeć pokusie zabierania gło- su zamiast kobiet, czyli zabierania głosu kobietom. Słyszymy zatem głosy panów, którzy dotknięci są estetyką protestów, zgorszeni pa- dającymi na nich wulgaryzmami, nieustannie pouczający, jak należy walczyć. Dopóki niektórzy nie zro- zumieją, że jest to nasza wspólna walka, dopóty będzie niestety pro- blem z realizacją podstawowych praw kobiet na całym świecie.

Ale w takim razie, w jaki sposób wciągnąć mężczyzn w tę walkę?

Praca zaczyna się od najmłod- szych lat. Niestety, nadal nie po- kazujemy chłopcom i dziewczyn- kom równościowych standardów.

Brakuje edukacji antydyskry- minacyjnej, edukacji o prawach człowieka. Zbyt rzadko mówimy dzieciom, że każdy, bez względu na swoją płeć, ma prawo realizo- wać swoje cele i swoje marzenia.

Poza tym konieczne jest eduko- wanie dorosłych mężczyzn. I nie zgadzam się ze stwierdzeniami, że „nie da się” wychowywać męż- czyzn, bo mają określoną men- talność. Wręcz przeciwnie, ta- kich mężczyzn również możemy i powinniśmy wychowywać. Jeśli ktoś przekracza granice, jeśli uży- wa języka wykluczającego, to bez względu na sprawowane przez niego funkcje, zasługi i talent po- winniśmy takie jego postępowanie krytykować. Kwestie równości, niedyskryminacji czy demokra- cji powinny być dla wszystkich oczywiste. A jeżeli nie są – uczmy!

Równość jest ważna również dla mężczyzn, bo dzięki równości oni nie muszą realizować odgórnie na- rzuconych im ról, ale mogą sami wybrać, jak chcą żyć.

A skoro mówimy o tym skostnia- łym, konserwatywnym podejściu, to na czym polega nierówność między kobietami a mężczyznami

i na jakich podstawach (prawnych, społecznych, politycznych, religij- nych) się ona opiera?

Działając na rzecz kobiet od 21 lat, często spotykam się z pytaniem:

„To pokażcie konkretnie te prze- pisy prawne, które dyskryminują kobiety”. Oczywiście, dzisiaj cięż- ko by było znaleźć w systemach prawnych, zwłaszcza państw europejskich, regulacje prawne, które wprost stanowią dyskry- minację ze względu na płeć, wy- kluczają lub ograniczają szan- se. Problem tkwi raczej w braku przepisów, które umacniałyby równość oraz w świadomości. Je- śli spojrzymy na to, ilu mężczyzn w Polsce korzysta z urlopu ro- dzicielskiego, z którego oboje ro- dziców może w równym stopniu korzystać, to okazuje się, że tylko 1%. Dlaczego? Nie ma tutaj żadnej dyskryminacji formalno-prawnej.

To wynika z kultury i mentalno- ści, ale także z dyskryminacji sys- temowej. Kobiety cały czas zara- biają mniej, wykonując prace tej samej wartości, a także wykonują dużo częściej mniej płatne prace.

Dlatego decyzja rodziców o tym, kto ma skorzystać z urlopu rodzi- cielskiego, wydaje się oczywista.

Porozmawiajmy chwilkę o Kon- wencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej Konwencją Stam- bulską. O co tak naprawdę w niej chodzi i dlaczego niektóre środowi- ska w Polsce dostrzegają w niej ta- kie zagrożenie?

Powinniśmy przyjrzeć się temu z perspektywy historycznej. Po- strzeganie przez niektóre śro- dowiska Konwencji jako zagro- żenia wynika niestety z faktu, że „autorka” Konwencji, Rada Eu- ropy, nie reagowała, kiedy w prze- strzeni publicznej pojawiały się po raz pierwszy takie stwierdze- nia. W Polsce to był 2014 rok. Kon- wencja była wówczas przedmio- tem debaty publicznej, bo trwał proces jej ratyfikacji. Poza poje- dynczymi interwencjami pani pro- fesor Małgorzaty Fuszary, Pełno- mocniczki Rządu ds. Równego Traktowania, dla której koordyno- wałam rządowy proces ratyfikacji Konwencji, nie było niestety żad- nych innych działań ze strony in- stytucji publicznych, w tym orga- nów Rady Europy, pokazujących, jakie są naprawdę cele Konwen- cji. Ale ten problem jest związa- ny także z mitami i stereotypami dotyczącymi przemocy domowej, tej najbardziej powszechnej w Eu- ropie formy przemocy wobec ko- biet. Kiedy powstawał pierwszy projekt ustawy o przeciwdziała- niu przemocy w rodzinie, który miałam zaszczyt przygotowywać dla pani premier Izabeli Jarugi- -Nowackiej, niektórzy ministrowie lewicowego rządu dużo bardziej

martwili się o prawa sprawcy niż o prawa ofiary. Zgodnie mówiono wtedy o prawie własności spraw- cy, nie zastanawiając się, co ma zrobić ofiara, kiedy musi uciekać z domu, często z małymi dzieć- mi. Wtedy przepadł niestety, for- sowany przez panią premier, me- chanizm natychmiastowej izolacji sprawcy od ofiary. W trakcie prac nad nowelizacją ustawy, w 2010 roku, te wszystkie stereotypy na- dal były żywe i widoczne. I znowu policyjny nakaz opuszczenia loka- lu nie został wprowadzony. Nie wybrzmiało również to, co bardzo wyraźnie wybrzmiewa w Kon- wencji Stambulskiej, czyli źródła przemocy wobec kobiet, takie jak dyskryminacja, role płciowe i wie- ki podporządkowania kobiet męż- czyznom. Niestety w Polsce nadal odwraca się oczy od źródeł,tego, skąd ta przemoc się bierze. Kon- wencja jest widziana jako zagroże- nie, bo bardzo wyraźnie wskazuje właśnie na genezę problemu.

A czy mogłaby Pani prostymi sło- wami przybliżyć nam, co dokładnie znajduje się w Konwencji Stambul- skiej i dlaczego powinno nam zale- żeć na tym, by obowiązywała ona w Polsce?

Konwencja stanowi najbardziej kompleksowy międzynarodowy dokument prawno-człowieczy, dotyczący zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domo- wej. Najbardziej kompleksowy dlatego, że określa działania edu- kacyjne zarówno całego społe- czeństwa, jak i służb, podmiotów pierwszego kontaktu dla ofiar.

Wyznacza standardy wsparcia dla osób doświadczających prze- mocy ze względu na płeć: wspar- cie psychologiczne, prawne, po- moc przy znalezieniu pracy.

Standardy konwencyjne doty- czą także działań wobec spraw- ców: ścigania i karania, ale też izolacji sprawcy od ofiary i dzia- łań korekcyjno-edukacyjnych dla sprawcy. Przemocy człowiek się uczy, a więc może też się oduczyć i o to chodzi w korekcji. Cały sys- tem powinien zgodnie z Kon- wencją opierać się na współpracy ze specjalistycznymi organiza- cjami pozarządowymi. Do tego, jak już wspominałam, Konwen- cja wyraźnie wykazuje, co może stanowić źródło przemocy i co, jako takie, powinno być zwalcza- ne. To równość płci i wyelimino- wanie szkodliwych stereotypów na temat ról płciowych może za- pobiegać przemocy. Konwencja jest taką konstytucją praw oso- by doświadczającej przemocy ze względu na płeć i przemocy w rodzinie. Nie ma takiego dru- giego dokumentu. Gdybyśmy zaczęli wdrażać standardy Kon- wencji przynajmniej w połowie, to myślę, że osoby doświadczają- ce przemocy otrzymywałyby po- trzebne im wsparcie, a sprawcy zdawaliby sobie sprawę z niedo- puszczalności swoich zachowań.

Wydaje mi się, że to, co stoi jeszcze na przeszkodzie w Polsce, to uświę- cona wartość rodziny. Jakimi argu- mentami możemy trafić do osoby, która nie radzi sobie z przemocą, ale nie potrafi się uwolnić od spraw- cy, bo to jest przecież jej mąż, brat czy ojciec?

Bardzo chciałabym takim jednym komunikatem sprawić, że ofiara podejmie jakieś działania i prze- moc zniknie. Ale bez specjali- stycznego systemu wsparcia ze strony państwa, systemu specja- listycznego i interdyscyplinar- nego, nie mamy prawa zmuszać

nikogo do podjęcia działań. Bo my będziemy przeświadczeni o tym, jak dużo dobrego zrobili- śmy, a to ta osoba poniesie konse- kwencje swoich działań. Niestety, ofiary nadal na komisariacie Poli- cji słyszą: „Niech się pani jeszcze zastanowi”, „Czy na pewno chce pani wsadzić ojca swoich dzieci do więzienia?” albo „To przecież on zarabia, jak pani sobie pora- dzi?”. Sprawy w sądach trwają latami, a sprawca skazywany jest na karę pozbawienia wolno- ści w zawieszeniu, co oznacza, że wraca do domu. Lekarze na- dal wysyłają na płatną obdukcje i odmawiają wydania zaświad- czenia o przemocy, chociaż mają taki obowiązek. Ofiara po wi- zycie na policji wraca do domu, w którym jest sprawca. Ona z nim śpi, spotyka się z nim w kuchni.

To wszystko jest niezwykle skom- plikowane i dlatego prawo musi brać pod uwagę całą tę specyfikę.

To właśnie robi Konwencja. I do- póki jej nie wdrożymy, kobiety będą pozostawione same z pro- blemem. I będą bały się nawet o nim mówić. Bo w Polsce mamy taki klimat, że kobiety nie mogą bez winy i wstydu, nawet ano- nimowo opowiedzieć o proble- mie. I dobitnie pokazały to bada- nia Agencji Praw Podstawowych z 2014 roku. Ten klimat panuje od wielu lat, nie zmienił się nagle w 2015 roku.

Dr Sylwia Spurek – prawniczka, polityczka, europosłanka Grupy Zieloni – Wolny Sojusz Europej- ski PE, była zastępczyni RPO.

Marta Pabian – politolożka i po- lityczka, członkini Rady pro- gramowej ds. praw kobiet Partii Zieloni.

PROBLEM PRZEMOCY

A STRACH PRZED KONWENCJĄ STAMBULSKĄ

Rys. Nederlandse Leeuw CC BY-SA 4.0, wikimedia.org

Kolorami zostały oznaczone państwa, które: zielony – podpisały i ratyfikowały konwencję, jasnozielony – podpisały kon- wencję, czerwonym – nie podpisały konwencji (należą do Rady Europy), szarym – nie podpisały konwencji (nie należą do Rady Europy)

Sylwia

Spurek Marta

Pabian

Marta Pabian w rozmowie z Sylwią Spurek, która polskie wydarzenia

dotyczące praw kobiet obserwuje z perspektywy Brukseli, i która w Biu-

rze Rzecznika Praw Obywatelskich zajmowała się obroną tych praw.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W tej krótkiej nocie redaktorzy ZSK wskazali, iż nowa inicjatywa jest reakcją na potrze- bę podjęcia szerszej dyskusji nad problemami sądownictwa konstytucyjne- go

Ciekawie wygląda również propozycja obsadzania po- zostałych pięciu członków t.k.: według obu projektów, mianuje ich również Prezydent RP na wniosek premiera, ale tu,

Również jednogłośnie Naczelna Rada Lekarska zdecydowała o skierowaniu do Rzecznika Praw Oby- watelskich wniosku z prośbą o wystą- pienie do Trybunału Konstytucyjnego o

Rodzice i dzieci dzielą się na kilka grup i wspólnie wykonują karmniki z materia- łów przygotowanych przez nauczyciela i rodziców (potrzebne narzędzia przynoszą ojcowie).

Jak wskazał Dyrektor KIS: „Podsumowując, mając na względzie powyżej przedstawiony opis stanu faktycznego oraz powołane przepisy ustawy o podatku dochodowym od osób

W dalszej części zaprezentowali argumenty przemawiające w ich opinii za kwalifikowaniem tego czynu jako zabójstwa oraz podjęli próbę odpo- wiedzi na pytanie, czy kwalifikacja taka

(ani w formie dokonania, ani usiłowania) ten, kto namawia inną osobę lub udziela jej pomocy do targnięcia się na swe życie, jeżeli wie on o tym, że ze względu na

Stosowanie kryterium „społecznie uzasadnionego interesu” wobec wszelkich krytycznych czy zniesławiających wypowiedzi zawierających prawdziwe informacje,