Jan Tajchman
Ryszard Ganowicz, "Historyczne
więźby dachowe polskich kościołów",
z częścią Piotra Rappa "Historyczny
rozwój ciesielskich konstrukcji
dachowych w polskich kościołach",
Poznań 2000 : [recenzja]
Ochrona Zabytków 55/1 (216), 113-118
Ryszard G anow icz, H istoryczne więźby dachowe polskich kościołów, z częścią Piotra Rappa
H istoryczny rozw ój ciesielskich konstrukcji dachowych w polskich kościołach, Poznań 2000
W num erze 2 „O chrony Z ab y t k ó w ” z 2001 r. w dziale P iśm ien nictwo (s. 231) ukazała się pochleb na op in ia o tej p u b lik a cji1 n a p i sana przez Pawła K ozakiew icza. Książka ta została także za p re zen to w an a w „B iuletynie In fo rm a cy jn y m K o n s e r w a to r ó w D z ie ł Sztuki” nr 2 z roku 2001 (s. 9 2 )2.
Z w p ro w a d z e n ia d o k siążki dow iadujem y się, że została ona w y d a n a p o ś m ie rc i p r o f e s o r a R. G anow icza z ręk o p isó w w y k o rz y sta n y c h w części p ierw szej, a p rzygotow anych na p odstaw ie prac studenckich. Z ap ew n e gdy by żył Profesor, to książka ta nie ukazałaby się w obecnej form ie, gdyż znajduje się w niej dużo b łę dów i n iep o ro zu m ień .
P raw dopodobnie chciano uczcić P rofesora i jego zainteresow ania zabytkowym i konstrukcjam i. N ie stety, publikacja ta w yrządziła mu w ielką k rzy w d ę. D la teg o m .in. nie zam ierzałem pisać tej recenzji. Z o stałem do niej zm uszony zale ceniam i P. K ozakiew icza, k tó re brzm ią: „M onografia, która p o
w in n a s ta n o w ić o b o w ią z k o w ą lekturę stu d e n tó w i a b so lw e n tó w o d p o w ie d n ic h w y d z ia łó w in ż y n ie rsk ic h w y ż s z y c h u c z e ln i. . . ”
i dalej — „M yślę, że w śród c z y te l
n ikó w i u ż y tk o w n ik ó w o m a w ia nej książki nie zabraknie konser w a to ró w dzieł s z tu k i”.
Książka składa się z dw óch czę ści. Pierw sza zaw iera ta k wiele b łę d ó w i n ie p ra w id ło w o śc i, że czytelnik lekturę tej książki p o w i nien w łaściw ie rozpocząć od czę ści drugiej. W ydaje mi się, że ta k że w takiej kolejności p o w in n a ona zostać w ydana. N a jp ierw p re ze n ta c ja „ ro zw o ju ” k o n s tru k c ji i d o p iero na jej tle analiza p rz y to czonych dziew ięciu przykładów . W łaśnie dlatego recenzję ro z p o czynam od części drugiej. Składa
się o n a, p o za w p ro w a d z e n ie m , z następujących rozdziałów :
1. E w o lu c ja k o n stru k c ji d a chów od najprostszych do wiąza- ra k rokw iow ego
2. Połączenia ciesielskie. 3. Najstarsze konstrukcje dacho w e w polskich kościołach.
4. Klasyczne w iązania storczy kow e.
5. M odyfikacja w iązań storczy kow ych.
6. Wiązania ze słupami leżącymi. Prezentacja ta generalnie jest p o p ra w n a , niem niej zaw iera kilka b rak ó w i pom yłek. Analizę książ ki będę pro w ad ził z pozycji h isto ryka a rc h itek tu ry i rzem iosła cie sielskiego oraz zw iązanych z nimi p ro b le m ó w n a tu ry term in o lo g i cznej. Z racji profesji nie będę się zajm ow ał rozw ażaniam i doty czą cym i s ta ty k i, p rzy o m a w ia n iu której zabrakło zastrzeżenia a u to ra, iż in te rp reta cja pracy statycz nej poszczególnych elem entów to analiza w spółczesna. Jest to b a r dzo isto tn e, gdyż n iedośw iadczo ny czytelnik m oże w yrobić sobie
w y o b rażen ie, że tak myślał daw ny cieśla.
A u to r myli pojęcie w ięźby o t w artej z k onstrukcją dołem nie- zw iązaną, czyli tzw. wolną. W nie k tó ry ch przykładach zasada ro z w iązania k onstrukcyjnego jest ta ka sam a, ale efekt przestrzenny odm ienny. N a s. 83 a u to r tw ie r dzi, że „w obiektach sakralnych
k o n stru kcja dachu nie m ogła b yć w id o czn a od sp o d u ”. N ic bardziej
m ylnego. W łaśnie w iele kościo łów średniow iecznych na Z a c h o dzie (ale także zam ków ) posiada w ięźby o tw a rte pozw alające na o g ląd an ie z d ołu całej k o n stru k cji. U nas takie przykłady z o k re su śred n io w iecza się nie zachow a ły, co nie znaczy, że ich nie było. N atom iast istnieje cały szereg więźb otw artych w kościołach X IX -w ie- czn y ch (z ró żn ie u sy tu o w an y m i u k ształto w an y m deskow aniem , tak że nie w idać pokrycia d ac h o w e g o o d s p o d u , ale część lub w iększość konstrukcji m ożna zo b a c z y ć ). Tam g d zie sk le p ie n ie swym grzbietem w chodzi w
prze-1. Książka została op u b lik ow an a przez W ydaw nictw o Akadem ii Rolniczej im. A u gusta Cieszkowskiego w Poznaniu w 2 0 0 0 r. Recenzenci: prof, dr hab. Jan Skuratowicz i dr Piotr Rapp (w spółautor!).
2. Prezentacja ww. książki w obu szacow nych czasopism ach upow ażnia m nie do przedstaw ienia mojej opinii o tej pozycji także w obu periodykach. Załączone ry sunki i zdjęcia m odeli pochodzą ze zb io
rów Zakładu K onserwatorstw a Instytutu Z a b y tk o z n a w stw a i K o n se r w a to r stw a UM K w Toruniu.
strzeń strychu (co u nas nie jest zbyt częstym rozw iązaniem ) albo w y k o n a n o d re w n ia n ą k o le b k ę , m am y do czynienia z w ięźbą w o l ną, nieposiadającą belek w iązaro- w ych, lecz czasam i rzadko ro z sta wiane ściągi. W tych przypadkach k onstrukcja nie jest w idoczna od spodu. A utor w ogóle pom ija p ro b lem kolebek, dość istotny w a r c h ite k tu rz e k o śc io łó w ś re d n io w iecznych m u ro w an y ch , a także b arokow ych drew nianych.
D la p rz e d sta w ie n ia n a jp ro s t szych konstrukcji dachow ych au to r posługuje się przykładam i b u d o w n ictw a ludow ego prezentując tylko w ięźbę w olną (w tym w y pad k u także otw artą). C zytelnik m ógłby z tego, jak i z dalszych rozw ażań w nosić, iż w ięźby k ro kw iow e z belką w iązarow ą ch a rakterystyczne są tylko dla arc h i tek tu ry m o n u m en taln ej. O tóż tak nie jest. D ość w cześnie w b u d o w nictw ie ludow ym znane były oba typy, na teren ie Polski P o łu d n io w ej i W s c h o d n ie j p rz e w a ż a ły k onstrukcje w olne (niezw iązane), n ato m iast na zachodzie i p ółnocy k onstrukcje zw iązane.
P rzy o m a w ia n iu w ię ź b y n a śc ia n a c h w ie ń c o w y c h słuszniej
0 5m
u i i I I l i
3. Storczyk, który w rzeczyw istości w isi, naszym przodkom w ydaw ał się, że stoi, czyli „sterczy, sty rczy lub sto r c zy ” — por. A. Brückner, S łow n ik etym o lo g iczn y ję z y ka polskiego, Warszawa 1 9 1 7 , s. 5 1 5 . N a zyw any był też „stojcem" lub „słupem w i szącym " — K. Podczaszyński, N o m en k la
-byłoby ostatni elem ent nazyw ać oczepem , a nie płatw ią.
Prezentując p o łączenia ciesiel skie a u to r p o m in ą ł ry su n k o w o bardzo charakterystyczne n a k ła dki z tzw. zaczepam i („zę b c a m i” — jak sam nazyw a je za R aczyń skim). W ynika to p ra w d o p o d o b nie z tego, iż przerysow ując całe w iązary z R aczyńskiego, nie zau w ażył ich i zm ien ił p o łączen ia z zaczepam i na n akładki w jaskół czy o gon (vide w ięźby n ad k o ścio łam i św. Jakuba w T oruniu i św. K atarzyny w G dańsku oraz nad kościołem klasztornym w Z u k o wie — rys. 3 9 -4 1 ). N akładki w ja skółczy ogon nie zawsze p rz e c h o dzą do końca boku k ro k w i, jak pokazuje rys. 26, a nak ład k i p ro s te przy połączeniu jętki z kro k w ią (rys. 25) w d aw n y ch w ięźbach spotyka się bardzo rzadko. Szko da, że nie pokazan o tak c h a ra k te rystycznych połączeń zastrzałów ze storczykami, a naw et krokwiami.
P o d sta w o w a , a je d n o c z e śn ie praw ie pow szechna w naszych k o ściołach w ięźba storczykow a zo stała p o tra k to w a n a dość p o p ra w nie, lecz nie u w zględniono p ełn e go zakresu jej specyfiki. Dla le p szego zro zum ienia przez
czytelni-tura architektoniczna c zy li sło w o m ien n ik cieśliczych polskich w y ra zó w , Warszawa 1 8 5 5 , s. 3 2 i 64. N iem cy w starszej litera turze używają określenia słup środkow y (M ittelsäule), a w nowszej słup wiszący (H ängesäule). Z aw ieszenie ramy storczy kowej na krokwiach było w ynikiem chęci
ków b rak ó w jestem zm uszony do p rzy p o m n ien ia podstaw ow ej c h a rakterystyki tej konstrukcji.
G łó w n ą z a sa d ą ro z w ią z a n ia k o n stru k cji storczykow ych są w i szące słupy czyli storczyki3, tw o rzące w raz z ryglam i i skośnym i e le m e n ta m i (zastrzałam i i m ie czami) ram ę jako nie tylko p o dłużne stężenie całej k o n stru k cji, ale także, o czym zapom ina au to r, usztyw nienie (skotw ienie) m u ro w anych szczytów. Z reguły są one za cienkie, szczególnie przy w y so kich d ach ach , aby sam e m ogły p r z e n ie ś ć p a r c ie w ia tr u . S tą d szczyty najczęściej były w y k o n y wane po ustawieniu więźby, o czym świadczy cały szereg mniej lub b a r dziej o b m u ro w an y ch pierw szych czy o statn ich w iązarów (np. nad naw ą k ated ry w e F ro m b o rk u ).
W w ię ź b a c h s to rc z y k o w y c h spotykam y dość dużą ró ż n o ro d n o ść ro z w ią z a ń sz c zeg ó ło w y ch p rzy z a c h o w a n iu p o d sta w o w e j zasady. Tylko w takim aspekcie m ożem y m ów ić o m odyfikacjach tego system u, a nie wtedy, gdy w jednej w ięźbie spotykam y je d nocześnie k o n stru k cję sto rczy k o w ą i k tó rąś z k o nstrukcji sto lc o w ych. Z ręczniej byłoby taką w ięź bę nazyw ać złożoną, ew entualnie m ieszaną lub o konstrukcji z ło ż o nej (m ieszanej).
Rozw ój w ięźb storczykow ych na naszych teren a ch od p ew nego m o m e n tu polegał na ich u p ra sz czaniu, czyli zm niejszaniu, a w ięc redukcji podstaw o w y ch elem en tó w decydujących o system ie. P o legało to na rzadszym u staw ianiu storczyków i ograniczaniu sp o so bu ich zaw ieszenia. W pierw szym p rz y p a d k u n a stę p o w a ło z ró ż n i cow anie w iązarów na pełne i n ie pełne, a nie „p u ste ”, jak chce a u tor, gdyż oznaczałoby to p o z b a w ienie w iązara jętek4. To zm n iej szanie liczby storczyków (o p u sz czanie) należałoby nazw ać re d u k cją w płaszczyźnie podłużnej (lub
uniknięcia obciążenia belek w iązarow ych, a w ręcz czasami ich podciągnięcie (szcze gólnie w w ięźbach niezredukow anych). 4. M uszę przyznać, że niektóre p od ręczn i ki tak jak autor używają określenia „ p u s t y ”, lecz nie jest on o najtrafniejsze. 2. N o w e M iasto Lubaw skie. K ościół parafialny p. w. św. Tomasza A postoła. W ięźba sto r c zy
kow a nad korpusem n a w o w y m z ryglam i p o w y że j jętek, pochodząca z 2 ćw. X V w. Rys. M. G ogolin
3. Toruń. R atusz. M o d e l w ięźb y o stolcach leżących z 1 7 2 7 r. Fot. T. Bulew icz po p ro s tu re d u k c ją p o d łu ż n ą ).
Dalszym uproszczeniem była eli m inacja elem en tó w zaw ieszenia, a w ięc rezygnacja z za strzałó w i z a m o co w an ia sto rc zy k a ty lk o w kalenicy lub naw et na sam ych jętkach. M ożem y m ów ić tutaj o re dukcji w płaszczyźnie p o p rzec z nej (lub tylko o redukcji p o p rz e cznej). Tych p ro b lem ó w a u to r już nie zauw aża.
R edukcję spotykam y już w ro z w iązaniach X IV -w iecznych5, jed nak p o p u la rn a staje się d o p ie ro od 2 poł. XV w., m im o że w ięźby storczykow e o niezróżnicow anych w iązarach utrzym ują się bard zo długo (aż do p o czątku XVII w.). R ed u k cje p o p rz e c z n e lub ob ie łącznie w dużych d achach w ystę pują rzad k o , n ato m iast są bard zo ch arakterystyczne dla w ięźb m a łych, najczęściej nad budynkam i św ieckim i (il. 1).
Rygli, k tó re łączą storczyki nie p o w in n o nazyw ać się p łatw iam i, gdyż nie zawsze zam ierzano o p ie rać na nich jętki, czego n ajlep szym d o w o d em są rygle powyżej nich w w ielu w ięźbach6 (il. 2). Z daleka m oże się w ydaw ać, że jętki w spierają się na ryglach, lecz najczęściej m iedzy nim i istnieje niew ielka przestrzeń. N ie spotyka się połączeń m iedzy nim i np. na kołki ani na w ręby tak typow e dla w iększości p ó ź n y ch k o n stru k cji stolcow ych. N azyw anie przez a u to ra rygli — płatw iam i w k o n strukcjach storczykowych jest przy kładem projekcji w spółczesnego m yślenia k o nstrukcyjnego w o d niesieniu do daw nych rozw iązań. W r o z d z ia le „ M o d y f ik a c ja więźb sto rczy k o w y ch ” a u to r p i sze „od p o ło w y X V II w ieku w d a
chach polskich ko ścio łó w z a u w a ża się n o w e idee ko n stru k c y jn e
(...). W szczególności w w iązarach
sto rczyko w ych zaczynają się p o ja
5. M ożna pow ied zieć, ze sporadycznie re dukcja w więźbach storczykow ych w ystę puje r ó w n o c z e śn ie z p o ja w ie n ie m się więźb storczykow ych rozw iniętych. Por. rys. 24 i 25 w I części tej książki, gdzie pokazano w ięźbę storczykow ą zreduko waną w obu płaszczyznach. O statnie bada nia d en d ro ch ro n o lo g iczn e datują ją na rok 1315.
6. Takie przykłady przytacza także Ra czyński, il. 35 do 37.
w ia ć słu p y i «płatw ie»’’'’ i dalej — „ pochylony słup n a zy w a m y s lu pem le żą c y m ”. Z tego m ogłoby
w ynikać, iż używ am y określenia:
„ słu p o w e ko n stru kcje d a c h ó w ”.
W polskiej lite ratu rze fachow ej od daw na przyjął się term in „sto
lec”7 na określenie zespołu ele
m en tó w tw orzących ram ę sk ład a jącą się ze słupów stolcow ych, n a zyw anych także stolcam i, na k tó rych leżą płatw ie połączone m ie czam i8. C ałość takiej ram y sp o czywa zazwyczaj na podw alinie, a nie na płatw i. Stąd rozróżniam y więźby (tu: jętkow e) o stolcach stojących i o stolcach leżących (w ty c h o s t a t n i c h p o d w a lin ę m ożna nazyw ać płatw ią stopow ą, gdyż często opierają się na niej krokw ie). Stolce stojące pojaw iły się na naszych terenach najpierw w d a c h a c h sto rc z y k o w y c h już w XV, a naw et w XIV w., nie zaś w XVII w., tw orząc układy z ło żo ne (m ieszane). Jako konstrukcje
7. Por.: W. Z enczykow ski, B u d o w n ictw o ogóln e, t. II, wyd. III, Warszawa 1 947, s. 123 i n . ; W. Borusiew icz, Konstrukcje b u d o w la n e , 1962, s. 184 i n. Także i I część recenzowanej książki — s. 12.
8. W g K. Podczaszyńskiego, op. cit., s. 63, — „stolec d a ch o w y zn a czy pew n ą część w ię źb y d ach ow ej (...). N a niej wspierają się krokw ie, stą d te ż dachem sto lc o w y m każdy ten dach zo w ie m y , d o którego w ię ź b y sto- Zec w c h o d z i”. W dawnym języku polskim
w y łą c z n ie s to lc o w e za c z ęto je u nas stosow ać w 2 pol. XVI w., a p o p u larn e stały się d o p iero od n astępnego stulecia.
W ięźby o stolcach leżących na t e r e n i e N ie m ie c Ś ro d k o w y c h i P ołudniow ych (wg O stendorfa) pojaw iły się ok. 1400 r., a ro zw i nęły się w XV i XVI stuleciu, a nie d o p iero w b aro k u , w k tó rym były już bardzo p o p u larn e. N a Śląsku konstrukcja ta pojaw i ła się w 2 poł. XV w., a w n astęp nym stuleciu była już pow szech na. Świadczy o tym m .in. statu t cechu w rocław skiego z 1574 r. wymagający, aby kand y d at na m i strza jako p racę egzam inacyjną (m ajstersztyk) w y k o n ał w łaśnie taką w ięźbę. N a terenach Rzeczy pospolitej konstrukcje te są p o p u larne w XVII i XVIII w., u c h o dząc za rozw iązania now ożytne (il. 3). W łaśnie w tym okresie m o żemy często spotkać je w p ołącze niu z w ięźbam i storczykow ym i.
stolec miał w iele znaczeń. M .in.: stolica, tron, katedra, krzesło (J. Karłowicz, S ło w nik język a polskiego, 1 9 5 2 , s. 4 2 8 ). Jeszcze T. Zebrawski w Słow niku w y ra zó w tech n ic z n y c h ty c z ą c y c h się b u d o w n ic tw a z 1883 r., s. 1 40, m ówi: „krzesło, albo s to lec d a c h o w y (niem . D a ch stu h l)”. Dalej rozróżnia „krzesło sto ją ce” i „krzesło leżą c e”. Por. także M ały ilu stro w a n y słow n ik b u d o w la n y (Term inologia bu d o w n ictw a ), Warszawa 1 9 7 3 , s. 89.
4. Toruń. Porównanie trzech konstrukcji dachow ych, a — w ięźba nad naw ą kościoła s'w . Jakuba z ok. pol. XIV w.; b — w ięźb a nad kam ienicą p rzy ul. K opernika 15 z 3 ćw. XIV w .; с — w ięźba nad spichrzem przy ul. Podm urnej 1 z ok. 1 5 0 0 r. Rys. W. Kania
Przy om aw ianiu więźb zab ra kło inform acji o ciesielskich zn a kach m o n tażo w y ch , k tó re jako cięte (rzadziej rysow ane) sp o ty k a my na w szystkich k o nstrukcjach dachów.
N a zakończenie uw ag d o ty czą cych drugiej części książki należy zauw ażyć, że w śró d w ym ienionej lite r a tu r y z a b ra k ło n ie k tó ry c h w ażnych pozycji9. Z ap ew n e sk o rzystanie z nich ustrzegłoby a u to ra od b łędów i niep o ro zu m ień .
Po p rz e d s ta w ie n iu u w ag do części drugiej om aw ianej książki przechodzim y do jej części p ie r wszej. Podjęto w niej pró b ę za p rezen to w an ia w ięźb nad o śm io m a kościołam i w Polsce i nad jed nym w N iem czech (M iśnia). N ie stety, prezentacja ta nie w ypadła najlepiej, w idać, że są to jeszcze nieu d o ln e ćw iczenia studenckie.
N ajpow ażniejszym n ie d o cią g nięciem jest tutaj sposób ry su n k o wego odw zorow ania om aw ianych konstrukcji dachów . Są one nie
tylko pokazane bez podziałek g ra ficznych, ale brak w nich p rz e k ro jó w p o dłużnych, choćby fra g m en tary czn y ch (m iędzy d w o m a w iązaram i pełnym i). N a p rz e k ro jach p oprzecznych nie p o k azan o w id o k ó w m ieczy z b o k ó w ani gniazd (zacięć) po odjętych (w „m y śli”) zastrzałach, co jest p o d sta w ow ą zasadą o d w zo ro w an ia tego typu konstrukcji, a co, niestety, nie zostało ko n sek w en tn ie p rz e p ro w a d zo n e także w części d r u giej. N a rys. 6 skośne zastrzały p rzecięto, czego się nie robi, gdyż sugeruje to elem enty p ro sto p a d łe do storczyków , takie jak np. rygle.
O m aw iając w ięźbę nad naw ą główną kościoła w Brodnicy (s. 43) m ag istran t stw ierdza „ K o n stru k
cja dachu (rys. 28) jest sk o m p lik o wana, trudna do w yja śn ien ia ”. J e
żeli pokazany rysunek jest p o p raw ny, to przedstaw ia w ięźbę o d zie sięciu stolcach w siedm iu p łasz czyznach, gdyż w trzech stolce ustaw ione są p iętro w o , czyli je
den nad drugim (a pracę k o n su l tow ał dr Tadeusz Dziuba — stw ier dzenie na s. 39).
Ta część książki zaw iera szereg naiw nych o kreśleń m ających w y jaśnić rozwiązania niektórych szcze gółów , np.: na s. 16 „Bardzo cie
kaw e jest połączenie w kalenicy obyd w ó ch k ro kw i ze s łu p k ie m ”.
N a czym polega to „ciekaw e” p o łączenie ze „ słu p k iem ” a u to r d o k ładnie nie w yjaśnia ani nie p o piera rysunkiem , a „słu p ek ” nie jest takim zw ykłym słupkiem , lecz storczykiem . B łędów te rm in o lo gicznych jest tutaj bard zo dużo. N ie będę ich w ym ieniał. M yślę, że czytelnik po przeczytaniu czę ści drugiej książki i zapoznaniu się z m oim i uw agam i, będzie sam m ógł ocenić na czym one po leg a ją. P o n ad to należy stw ierdzić, że m iędzy obu częściam i tej książki brak w łaściw ych korelacji, m .in. także term inologicznej.
P rzytoczone na w stępie zalece n ia P. K o z a k ie w ic z a z a p e w n e
9. F. Fleyn, D ie D anziger D a ch k o n stru k tio nen, Dantzig 1 9 13; J. Bronner, Z u r K on stru kt i ren E n tw icklu n g der D achstühle a u f Breslauer Kirchen und M o n u m en ta lb a u te n , Berlin 1931; G. C iołek, Dach w b u d o w n ic tw ie w iejsk im , „Polska Sztuka Lu d ow a”, t. I, 1947, s. 4 5 - 4 9 oraz t. II, 1948, s. 1 2 -1 9 ; Cz. Krassowski, Ciesielskie zn a ki m o n ta żo w e w I p o ło w ie XVI w ieku , „Kwartalnik H istorii Kultury M aterial nej”, t. 5, 1 9 5 7 , nr 3—4, s. 5 0 3 - 5 1 8 ; tenże, Z e stu d ió w na d eta la m i za b y tk o w y c h k o n strukcji ciesielskich, „Kwartalnik A rchitek tury i Urbanistyki.”, t. VII, 1 9 6 2 , z. 1, s.
3 - 2 5 ; H. K ozaczew ska-G olasz, P roblem kolebki drew nianej w polskich b u dow lach sakralnych w zn iesion ych w XIII i na pocz. XIV w ieku , „Prace N au k ow e Instytutu H i storii Architektury, Sztuki i Techniki Poli techniki W rocławskiej”, nr 16, „M on ogra fie nr 8 ”, W rocław 1 9 84.
W związku z nielicznym i polskim i op ra co waniam i dotyczącym i problem ów h isto rycznych konstrukcji dachów, jestem zm u szony podać także w łasne dw ie pozycje: J. Tajchman, Z e s tu d ió w nad w ię ź b a m i sto r c zy k o w y m i Torunia, „Acta Universita- tis N ico la i C opernici. Z abytkoznaw stw o
i K onserw atorstw o”, t. XIII, Toruń, 1 9 8 9 , s. 1 9 1 -2 0 6 ; tenże, W ięźba dach ow a ratu sza toruńskiego z 1 7 2 7 roku, „Rocznik M uzeum w Toruniu”, t. IX, Toruń 1 9 9 2 , s. 9 - 3 8 .
Warto także zapoznać się z dwiem a p o zy cjami, które ukazały się w tym samym czasie, co om aw iana książka: J. Koziński, P rzyczyn ki do sp o so b ó w konserw acji sta rych drew n ian ych k o śc io łó w , „Biuletyn In formacyjny K onserw atorów D ziel Sztuki” 2 0 0 0 , nr 2, s. 4 8 - 5 5 ; U. Schaaf, Kościół Pokoju w Ś w idnicy. K onstrukcja dach ow a i je j restauracja, tamże, 2 0 0 0 , nr 4, s. 4 -1 5 .
S. Toruń. K ościół p. w. św. Jakuba. M o d el w ięźb y sto rczy k o w ej zn a d n a w y głó w n ej, z ok. poi. XIV w. Fot. T. B ulew icz
sprawiły, i kto wie, czy dalej nie będą pow odow ały, b ezkrytyczne go przyjęcia tej pozycji przez m ło dych k o n stru k to ró w ro zp o czy n a jących k o n tak ty z historycznym i ro zw iązaniam i. O sta tn io m ożna zauw ażyć duże zain tereso w an ie daw nym i konstrukcjam i ze strony inżynierów b u d o w n ictw a, którzy nigdy nie mieli do czynienia z za bytkam i. Z ain tereso w an ie to m o że okazać się pożyteczne tylko pod pew nym i w aru n k am i, a m ia n o w i cie: pro w ad ząc analizy, a tym b a r dziej podejm ując się n ap raw czy w zm ocnień daw nych w ięźb, n ale ży p o d ch o d zić do nich o d m iennie niż do now ych konstrukcji. W ła ściwe rozeznanie i popraw ne dzia łanie osiąga się z reguły d o p ie ro po wieloletnich dośw iadczeniach10, ale przede wszystkim po w y ro b ie niu w sobie pokory i szacunku dla daw nych rozwiązań oraz chęci ich chronienia jako d okum entów prze szłości. K ierow anie się tylko n o r m am i i w iedzą ch arak tery sty cz ną dla w spółczesnych rozw iązań, m oże d o p ro w a d z ić do p o d o b nych stw ierdzeń, jakich d o k o n a ł sw ego czasu prof, dr hab. inż. R. Trybiłło dla X V I-w iecznego, p ó ź n o g o ty c k ie g o zam ku w G i życku, gdy po bard zo w nikliw ej i szerokiej analizie (ok. 210 stron te k stu , p lan sz i zdjęć) nap isał:
„ Z am ek należy rozebrać, gdyż nie odpow iada p o lskim n o rm o m b u d o w la n y m ”.
Z n am w iele przykładów , gdy w oczach w spółczesnych inżynie rów, nie m ających dośw iadczenia z zabytkam i, d ro b n e ubytki i usz kodzenia (w ym agające tylko n a praw ) skazały do b re i histo ry cz nie w artościow e k onstrukcje na całkow itą zagładę. Należy zdawać sobie spraw ę, iż tw orzyli je co p ra w d a nie in ż y n ie ro w ie , lecz rzem ieślnicy nie posiadający w ie dzy teoretycznej, a m im o to w zno szący w spaniałe konstrukcje. W y nikało to z poziom u i tradycji rze miosła oraz dośw iadczenia i prak
10. N iestety, odczuw am y dziś dotkliw y brak PP Pracowni Konserwacji Zabytków (PKZ), gdzie m łody inżynier w śród d o ś wiadczonych k olegów i w atm osferze kul tu dla spuścizny historycznej nabierał d o św iadczenia.
tycznego w yczucia p rzekazyw ane go z p o k o len ia na pokolenie. To w szystko zadecydow ało o tym , że w daw nych w ięźbach tru d n o m ó wić o liniowym i konsekw entnym rozw oju konstrukcji. O bok ro z w iązań mniej lub bardziej p o stę pow ych, bard zo długo utrzym ują się rozw iązania tradycyjne. N a j lepszym do w o d em m oże być p o ró w n a n ie trz e c h w ięźb t o r u ń skich (il. 4). Pierw sza w ięźba s to r czykow a — p ochodzi z ok. poi. XIV w., dru g a — tylko jętkow a o podobnej w ielkości — z 3 ćw. XIV w. (wykazały to ostatnie b a dania dendrochronologiczne). Trze cia — m ała i najpóźniejsza, p o sia da storczyk, k tó ry w ydaw ałoby się, że przy tej w ielkości jest zbęd ny. Jak już w spom inałem , w XIV w. znane są już w szystkie rodzaje odm ian i mutacji konstrukcji k ro k w iow o-jętkow ych, a przede wszyst kim storczykow ych.
11. Z reguły po pew nym dośw iadczeniu m ożna od razu określić, gdzie są zapasy. W ykazanie ich poprzez obliczenia pom oże nam określić, jaki procent zniszczenia nie kwalifikuje jeszcze do wym iany elem entu. Samo stw ierdzenie, że jest przew ym iaro
W d a w n y c h k o n s tr u k c ja c h istotną rolę odgryw ała także spe cyfika m ateriału i jego obróbki. D rew no pozyskiw ano z nieodży- w iczonego sta ro d rz e w ia , dzięki czem u zachow ały się do dzisiaj w dobrym stanie więźby XIV — i X V -w ieczne, w o d ró żn ien iu od X IX -w iecznych n apraw bądź n a w et pow stających w ów czas n o w ych k o nstrukcji (gdzie norm y uw zględniają taką specyfikę d aw nych m ateriałów , dużo lepszych od obecnych — odżyw iczonych).
D rugie zagadnienie to w w ięk szości p rz e w y m ia ro w an ie p rz e krojów w w yniku obróbki ręcznej kraw ędziaków . O tóż nie ta rto ich m e c h a n ic z n ie , m im o że d o ść w cześn ie p o w sta ły ta r ta k i, ale p ro d u k o w ały one deski czyli „ ta r cicę” . M ateriał na krokw ie, jętki i in n e e le m e n ty o b c io s y w a n o ręcznie to p o re m , przew ażnie na p lacu b u d o w la n y m . Jeżeli
ele-wany (vide — pierwsza część książki) do niczego nie prow adzi, bo przeważnie pra w ie w szystkie przekroje są za duże.
m enty te na w yczucie były za d u że, p rzecin an o je ręczną p iłą na pół lub na krzyż. Stąd o b o k p e ł nych k ra w ęd ziak ó w ociosanych to p o re m z czterech stron, w d a nej k onstrukcji spotykam y „pół- d rzew a” z jedną stro n ą ta rtą lub „ d rz e w a k rz y ż o w e ” z d w ie m a s tro n a m i o c io san y m i i d w iem a tartym i. W w yniku takiego p o zy skiw ania elem en tó w k o n stru k c y j nych, w w iększości p rzy p ad k ó w są one przewym iarowane i stąd uby tki i zniszczenia w pew nych g ra nicach nie p o w o d u ją z a g ro ż e ń 11.
Zrozum ienie specyfiki daw nych m ateriałó w i daw nych rozw iązań k onstrukcyjnych jest bard zo is to t ne nie tylko dla p o znania h isto rii tych e lem en tó w i określenia ich w artości, ale także przy p ro je k to w aniu i realizow aniu prac restau- ratorsko-konserw atorskich, a tak że przy wszelkich napraw ach. Z ro
zum ienie w spom nianej specyfiki n a s tę p u je d o p ie r o po a n a liz ie w ielu (a nieraz bardzo wielu) przy kładów, do których należy p o d chodzić z w ielką p o k o rą . U ogól nienia należy stosow ać z dużą o s tro ż n o śc ią . C zęsto w pierw szej chwili w ydaje się, że w szystko już wiemy, że już m am y gotow y p o gląd i o to spotykam y się z k olej nym zabytkiem , w którym w iele zagadnień lub w szystko w ygląda inaczej. Jest to specyfika indyw i d u a ln e g o c h a r a k te ru d a w n y c h dzieł, w ie lo k ro tn ie p o d k reślan a p rz ez te o re ty k ó w i p ra k ty k ó w k o n serw ato rstw a. W arto zw rócić uw agę, że ten indyw idualny c h a ra k ter objaw ia się nie tylko w ca łym dziele ciesielskim (nie ma d o sło w n ie d w ó c h ta k ic h sam y ch więźb), ale także w poszczególnych elem entach (np. różnie zaciosa- nych złączach, zm ianie k ierunku
zw idłow ania albo n akładek przy połączeniu k rokw i, czy w reszcie u m ie js c o w ie n ia sto rczy k a). Ja k dużej spostrzegaw czości w ym aga ten p ro b lem , m oże nas przekonać n ary so w an ie przez O s t e n d o r f a i p o w tó rzen ie przez R aczyńskie go, a za nim i w om aw ianej książ ce błędnego zam ocow ania s to r czyka w kalenicy w ięźby kościoła św. Jak u b a w T oruniu (rys. 39), podczas gdy w rzeczyw istości jest on zawieszony na najwyższej, k ró t kiej jętce (czyli na tzw. grzędzie) — il. 4a i 5.
Reasum ując, należy przestrzec, że przed korzystaniem z o m aw ia nej publikacji należy zapoznać się z szerszą literatu rą. W każdym ra zie nie polecałbym jej (tak jak to czyni Pan Paweł Kozakiewicz) ani m łodym inżynierom , ani k o n se r w a to ro m , a tym bardziej — stu d en to m .
Jan Tajchm an
Instytut Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa UMK w Toruniu
Cenne, bezcenne/utracone (valuable, priceless/lost). Katalog utraconych dzieł sztuki
(Catalogue o f Losses), wyd. specjalne Ośrodka O chrony Zbiorów Publicznych,
W arszawa 2000, ss. 156 +3 nlb., il. Zaw sze było tak, że w czasie
działań w o jennych i lat okupacji n a s tę p o w a ła g ra b ie ż z a s o b ó w w p o d b ity ch krajach. Ich o g o ła canie z d ó b r k u ltury było p rz y w i lejem zwycięzców. Do tych stra t dodać należy działalność przestęp czą zw ykłych rabusiów w czasie p o k o ju , z a ró w n o pojed y n czy ch spraw ców , jak i grup zo rg an izo w anych, pracujących dla nielegal nego m iędzy n aro d o w eg o h an d lu p rzed m io tam i o w artości h isto ry cznej i artystycznej. Sytuację na rynku dzieł sztuki u tru d n ia fakt zaangażow ania w kradzieże m .in. muzealników, m arszandów i prze de w szystkim bardzo zam ożnych kolekcjonerów , traktujących ow e dzieła jedynie jako atrakcyjny to w ar podlegający o brotow i.
K radzież dzieł sztuki w y stęp u je na cały m św iecie. Je d n a k ż e szczególnie boleśnie odczuw ają to ludzie k u ltu ry w kraju takim jak Polska, gdzie ich zasób był d o tk li wie uszczuplany w trakcie
kolej-w y d a n i e s p e С 1 a I n e
s p e с i а I e Ж i t i o n
cenne, bezcen ne/
utracone
valuable, priceless/ lost
£
nych p rz etaczający ch się p rzez nasz kraj w ojennych zaw ieruch, a zw łaszcza w czasie II w ojny św iatow ej, gdy oprócz planow ej grabieży ze strony przedstaw icieli w ła d z h itle ro w s k ie g o p a ń stw a odbyw ał się także rabunek d o k o
nyw any jak najbardziej św iad o mie przez indyw idualnych „k o lek cjo n eró w ”, takich jak np. H e r m an G oring.
W latach pow ojennych udało się odzyskać część zagrabionego m ie n ia . P o s z u k iw a n ia in n y c h dzieł trw ają, stając się czasami te m a te m sen sa c y jn y c h d o n ie sie ń p ra s o w y c h . O w ie lu je d n a k ż e p r z e d m io ta c h , zw ła sz c z a ty ch s k r o m n ie js z y c h , o d o s ło w n ie i w przenośni mniej błyskotliw ej p o w ierzch o w n o ści, pam iętają tyl ko m uzealnicy, m ający św iad o m ość w artości także rzeczy ty p o w ych dla danej epoki, p o w tarzal nych; św iadom ość — w yrażającą się w d o cen ian iu cech pozam ate- rialnych o p a rtą na form ule: sztu ka cenniejsza niż złoto.
Ś rodow iska zaw odow o zajm u jące się dziełam i sztuki jednoczą się w o k ó ł p ro b lem u zarów no za bezpieczania jak i odzyskiw ania zbiorów. O rganizuje się konferen cje specjalistyczne na ten tem at,