• Nie Znaleziono Wyników

Wiatr - odpowiednik stanów duchowych : o pewnej romantycznej metaforze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiatr - odpowiednik stanów duchowych : o pewnej romantycznej metaforze"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Meyer H. Abrams

Wiatr - odpowiednik stanów

duchowych : o pewnej romantycznej

metaforze

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 62/4, 279-298

(2)

Pam iętnik Literacki LXII, 1971, z. 4

MEYER H. ABRAMS

W IATR — ODPOW IEDNIK STANÓW DUCHOWYCH

O PEWNEJ ROMANTYCZNEJ METAFORZE

W roku 1834 zauw ażył H enry Taylor, iż napaści W ordsw ortha n a X V III-w ieczne słow nictw o poetyckie zakończyły się pow odzeniem : poezja zbliżyła się częściowo do m owy potocznej. Ale T aylor zaznaczył przy tym , że w sk u tek tego now e słow nictwo poetyckie niepostrzeżenie zastą­ piło stare. I chociaż rom antycy nie nazyw ali już słow ika jego greckim im ieniem Filom ela, to n iektórzy z nich określali go m ianem perskim B ul­ bul. T aylor cy tu je pew nego czytelnika, któ ry mówił, że „dopiero z poezji lorda B yrona dowiedział się, iż dw a byki [ang. buli — byk] czynią jed ­ nego słow ika” . Co gorsza, poezję zasypano „w czułym b redzen iu” takim i w y ta rty m i określeniam i, ja k „dziki” [wild], „jasn y ” [bright], „sam otny”

[lonely] i „sen ” [dream], zwłaszcza zaś rozm aitym i form am i pochodnym i

od słow a „dech” [breathing]. „Oddech — pow iada T aylor — stał się sło­ w em odnoszonym do w szystkiego, z w y jątk iem czynności oddychania” 1.

[Meyer H. A b r a m s — amerykański historyk literatury specjalizujący się w okresie romantyzmu. Jest autorem książki The Mirror and the Lamp. R o­

m an tic Theory and the Critical Tradition (New York 1953), która jest już pozycją

niem al klasyczną, oraz w ielu rozpraw, także redaktorem kilku książek zbio­ rowych.

Przekład w edług: The Correspon dent Breeze. A Romantic Metaphor. P ier­ wodruk w: „The Kenyon R eview ”, vol. 19 (1957), s. 115—130. Przedruk poprawionej w ersji z pracy zbiorowej: English Romantic Poets. Modern Essays in Criticism. Ed. by M. H. A b r a m s. Oxford U niversity Press. A Galaxy Book, New York 1960, s. 37—54.

Tytuł szkicu Abramsa jest cytatem z poematu W. W o r d s w o r t h a P r e ­

ludium:, którego odpowiedni zwrot brzmi w przekładzie S. K r y ń s k i e g o (An­ gielscy poeci jezior): „odzew łagodny twórczego podmuchu”. W kilku drobnych

przypadkach nie korzystam y z istniejących przekładów, gdyż nie oddają one tych w łaściw ości oryginału, które są przedmiotem analizy.]

1 Essays on the Poetical Works of Mr. Wordsw orth, W: The W orks of Sir Henry Taylor. T. 5. London 1878, s. 1—4.

(3)

280 M E Y E R H. A B R A M S

Do tej przenikliw ej obserw acji dorzuciłbym , że „dech” stanow i tylko jed n ą z realizacji bardziej ogólnego elem entu obrazow ania w poezji ro­ m antycznej. J e s t nim pow ietrze w ruchu, bez w zględu na to, czy jaw i się jako pow iew czy tchnienie, w ia tr czy oddech — jako pow ietrze w praw io­ n e w ru ch przez siły p rzy ro d y czy też ludzkie płuca. G odny uw agi jest ju ż sam fakt, że poezja C oleridge’a, W ordsw ortha, Shelleya, B yrona zo­ stała ta k dokładnie „p rzew ietrzo n a”, ale zaskakujące jest, jak często w najb ard ziej doniosłych utw o rach poetyckich w ia tr stanow i nie tylko składnik krajobrazu, ale m etafory czn y obraz gw ałtow nych przem ian w świadomości poety. Z ry w ający się w icher, zazwyczaj w pow iązaniu z zew nętrznym przejściem od zim y do w iosny, zespala się ze złożonym procesem podm iotow ym : przyw róceniem poczucia w spólnoty po okresie w yobcow ania, odrodzeniem się w italności i siły uczuć po ap atii i śm ier­ teln ym bezwładzie, w ybuchem m ocy tw órczej po okresie w yjało w ienia w yobraźni.

Oda Coleridge’a P rzygnębienie, u tw ó r n apisany w r. 1802, dostarcza najw cześniejszego bogatego p rzy k ład u owego sym bolicznego rów nania. M edytacje poetyckie um iejscow ione są w kw ietniu, k tó ry okazuje się, podobnie jak w Z ie m i ja ło w ej Eliota, n ajo k ru tn iejszy m m iesiącem , po­ niew aż tchnąc życie w m a rtw ą krainę, boleśnie budzi życie uczuciow e obserw atora, m ieszając pam ięć i pożądanie. Na początku u tw o ru zbłąkany pow iew w yw ołuje dźw ięk h a rfy — in stru m en tu , którego tajem nicze m o­ dulacje pobrzm iew ają w większości om aw ianych przez nas utw orów .

Jam es Bow yer, nauczyciel Coleridge’a i przedw o rdsw orthiań ski refo r­ m ato r słow nictw a poetyckiego, energicznie zakazyw ał posługiw ania się tra d y c y jn ą lirą jako sym bolem działań poetyckich. „H arfa? H arfa? L ira? Pióro i a tra m e n t masz, chłopcze, na m yśli!” 2 Dzięki jed n ak zauw ażonym już przem ianom — m ożem y to nazw ać zasadą T aylora — lira Apollina zastępow ana często byw a w poezji rom antycznej lirą eolską, której m u­ zyka w yw ołana zostaje nie przez kunszt, ludzki czy boski, ale przez siły n atu ry . P oeta zdaniem Shelleya — ścisłe tego p aralele znajdu jem y u Co­ leridg e’a i W ordsw ortha — je s t in stru m e n te m doznającym w rażeń „po­ dobnie ja k lira eolska trą c an a zm iennym i pow iew am i w ia tru w ry tm ciągle zm iennej m elodii” 3. H arfa stała się ustalonym rom antycznym od­ pow iednikiem świadom ości poetyckiej, m etaforycznym pośrednikiem m ię­ dzy ruchem zew n ętrzn y m a w zruszeniam i w ew nętrznym i. M ożna snuć dom ysły, że bez owego X V III-w iecznego cacka poetom rom antycznym za­

2 S. T. C o l e r i d g e , Biographia Literaria. Ed. J. S h a w с r o s s. T. 1. Oxford 1907, s. 5.

я A Defence of Poetry. W: S h e lley’s Literary and Philosophical Criticism . Ed. J. S h a w c r o s s . London 1909, s. 121.

(4)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A FO R Z E 281

brakłoby pojęciowego m odelu dla w yrażenia tego, w jak i sposób um ysł i w yobraźnia reag ują n a w iatr, modelu, bez którego — w sensie dosłow­ nym — nie m ogłyby pow stać najbardziej charakterystyczne fragm enty ich utw orów .

W P rzygnębieniu Coleridge’a lam entująca h a rfa przepow iada burzę, której podm iot liryczny oczekuje w letargu, z nadzieją, że tak ja k w prze­ szłości może ona ,,wyzwolić duszę” i dać u p u st

stifled, drow sy, unimpassioned grief, Which finds no natural outlet, no relief (...)

[stłumionemu, sennemu, beznamiętnem u żalowi, / co nie znajduje naturalnego-ujścia ani w yzw olenia (...)]

B ohater u tw oru dokonuje przeglądu nieszczęść, k tóre kazały mu schronić się w „zawiłe dociekania” i zniszczyły radość w ew nętrzną oraz jakąkolw iek możliwość u trzym an ia uczuciowego k on tak tu z otoczeniem. N ajgorsze jest tow arzyszące tem u porażenie w ładz poetyckich, owego „kształtującego ducha W yobraźni” . Ale już podczas dokonyw ania przez bohatera przeglądu sp raw łączących się z m artw otą życia — w icher ze­ w nętrzn y w zrasta, przem ieniając się w ulew ną burzę, i w ydobyw a z h a r­ fy donośną i gw ałtow ną m uzykę. Podobnie jak harfa, rów nież poeta od­ pow iada n a w ia tr wzm ożoną żywotnością. To, co określa jako „nam ięt­ ność i życie, k tórych źródła biją w e w n ę trz u ”, w ybucha ponownie, aż w raz z uciszeniem się w ia tru u tw ó r pow raca do p u n k tu inicjalnego: spo­ kój opanow uje zarów no przyrodę jak i um ysł bohatera. Ale poeta p rze­ szedł drogę od spokoju apatii do spokoju następującego po uniesieniu. Za spraw ą burzy, opisanej w odzie, dochodzi do zaprzeczenia założeń utw oru: duch poety budzi się do gw ałtow nego życia już wówczas, gdy opłakuje sw ą śm ierć w ew nętrzną, osiąga w yzw olenie w sam ym akcie rozpaczania nad brakiem jakiegokolw iek ujścia dla uczuć i przedstaw ia moc w yobraźni w trakcie u p am iętn ian ia jej klęski.

Dowody tego, że w spom niany u tw ó r oparty był na osobistym przeży­ ciu, znajdujem y w w ielu listach Coleridge’a świadczących o upodobaniu poety do w ichrów i burz, któ re obserwował, „oddając z całym uczuciem cześć potędze i »wiecznem u Ogniwu« E nergii”, w ędrując w śród nich „p rzy b ity (...) poczuciem jałow ości”, w „depresji zbyt głębokiej, by chcieć ją w spom inać”, szukając natchnienia, by móc ukończyć C h rista b e l4.

4 Listy z 18 października i 1 listopada 1800. W: Collected Letters. Ed E. L. G r i g g s . T. 1. Oxford 1956, s. 638 i 643. Geniusz — zapisał Coleridge w swym no­ tatniku w r. 1806 — może „pozostawać jakby przysypany tlącym się żarem, aż ja­ kiś gw ałtowny i budzicielski Podmuch Łaski odradzającej (...) rozpali go i objawi na n ow o”. Cyt. przez G eorge’a W h a 11 e y a, Coleridge and Sara Hutchinson. Lon­ don 1955, s. 128.

(5)

282 M E Y E R H . A B R A M S

W pew nym fragm encie n apisan y m m niej w ięcej dziewięć m iesięcy po ukończeniu P rzygnębienia o d n ajd ujem y sym boliczny w icher, k tó ry łączy się znow u z odrodzeniem uczuć i w yobraźni i w iedzie ku poczuciu, iż życie w ew n ątrz i zew n ątrz nas stanow i jedność:

Prosto i poważnie: jako w ędrow iec na szlakach alpejskich nigdy nie od­ czuw ałem sam otności w objęciach skał i pagórków, lecz duch mój błąka się, pędzi i w iruje jak Liść Jesienny; szaleńcza aktyw ność m yśli, wyobraźni, uczuć oraz potrzeba działania w głębi m nie w zbiera — rodzaj w i c h u r y w s a ­ m y c h t r z e w i a c h , która nie pędzi w żadnym kierunku określonym przez kompas, i nie w iem , skąd nadciąga, ale w strząsa całą moją istotą Życie zdaje m i się w ów czas duchem powszechnym , który nie posiada i posiadać nie m oże przeciw staw nej sobie zasady (...), gdzież jest tu m iejsce na śmierć? 5

Podobnie je s t u p rzy jaciela Coleridge’a — W ordsw ortha: „W iatry zi­ m ow e — jak zapisała D orothy — stano w ią przedm iot jego zachw ytu. M yśl poety o tej porze roku częściej niż kiedykolw iek staje się płodna” 6. Z jaw isku tem u sam W ordsw orth dał znam ienne św iadectw o w autobio­ graficznym P reludium . W u tw orze ty m n a w ro ty w ia tru od początku są isto tn ie d y sk retn y m le itm o tiv ’em rep rezen tu jący m głów ny tem a t ciągłości i w ym ienności zew nętrznego ru ch u oraz w ew nętrznego życia i jego mocy,

le itm o tiv ’em. dostarczającym utw orow i zasady organizującej, któ ra w y­

kracza poza chronologię.

D aw niejsi poeci rozpoczynali swe dzieła epickie zw racając się o na­ tch n ien ie do Muzy, A pollina czy D ucha Św iętego. Początkow e w ersy W ordsw ortha, k tó re spełniają tę sam ą rolę, brzm ią następująco:

Oh th ere is blessing in this gentle breeze

That blo w s from th e green fields and from th e clouds And from th e sk y (...)

[O, błogosław i m i lekk i ten w ietrzyk, Co z pól zielonych w ieje i z obłoków, I z nieba (...)7]

W yzwolony w reszcie od m iasta i przygniatającego ciężaru przeszłości, pow iada poeta: „oddycham na now o” . Ale podobnie — jak odkryw am y — oddycha n a tu ra w e fragm encie, gdzie w ia tr staje się zarów no bodźcem ja k i zew nętrznym odpow iednikiem w iosennego jak b y przebudzenia du­ ch a po zim owej porze i odrodzenia poetyckiego natchnienia, k tó re W

ord-5 14 stycznia 1803, Collected Letters, t. 2, s. 916. 20 października tego roku

C oleridge zapisał w notatniku: „Przez całą noc burza — zacinający, deszczem sm agający w iatr (...). Ja, na w pół uśpiony, wsłuchuję się, nie bez zaczepek ze strony Uczuć poetyckich (...)”. The Notebooks of S. T. Coleridge. Ed. K. C o b u r n .

T. 1. N ew York 1957, poz. 1577.

6 29 listopada 1805. The Early L etters of Wm. and Doroth y Wordsworth . Ed. E. de S e l i n c o u r t . Oxford 1935. T. 1, 547.

(6)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 283

sw orth, idąc dalej niż Coleridge, staw ia na rów ni z natchnieniem p roro­ ków naw iedzonych przez Ducha Świętego. W ystępuje n aw et przelotny paralelizm m etaforyczny m iędzy w ynikającym stąd dziełem poetyckiej k rea c ji a praw zorem tw orzenia poprzez Boskie tchnienie — gdyż „jaźń N a tu ry — ja k pow iedział później W ordsw orth —■ to tch nien ie Boga” (P relud iu m , w yd. 1805, V, 222).

For I, methought, while the sw eet breath of Heaven Was blowing on m y body, felt w ithin

A corresponding mild cr eative bre eze, A vita l breeze which tra v ell’d gently on O’er things which it had made, and is become A tem pest, a redundant energy

Vexing its own creation. ’Tis a pow e r That does not come unrecogniz’d, a sto rm Which, breaking up a long-continued frost Brings w ith it vernal promises (...)

The holy life of music and of verse (...) To the open fields I told

A p ro p h e c y: poetic numbers came

Spontaneously, and cloth’d in priestly robe M y spirit, thus singled out, as it m ig ht seem, For holy services (...)

[Bo zdało mi się, gdy w onny dech niebios O w iewał ciało, żem poczuł gdzieś w głębi Odzew łagodny twórczego podmuchu, Żyw otny podmuch, co lekko przeleciał Nad tym, co stworzył, ale teraz stał się Burzą, energią zebraną w nadmiarze, Co swe stw orzenie dręczy. To potęga, Co nie przybywa nie poznana; burza, Co przełam ując mróz tak długotrwały, Z w iastuje w iosn ę i niesie nadzieję (...) Św iętego życia m uzyki i wiersza (...)8

Polom rozległym głosiłem / Proroctwo. Swobodnie dobierałem poetyckie dźwięki, / Duch zaś mój, w szaty kapłańskie odziany, / Zdawał się w ybrany / Do ceremonii św iętej (...)]

Nieco zaś dalej w y stęp u je pozostały składnik rom antycznego zespołu w yobrażeń, analogia m iędzy um ysłem poety a h a rfą eolską:

It was a sp lendid evening-, and m y soul Did once again m ake trial of the strength Resto red to her afresh', nor did she w ant Eolian visita tio n s ; but the harp

Was soon defrauded. (...)

(wyd. z 1805, I, w. 1—105) 8 [Przekład jw., s. 137—138.]

(7)

284 M E Y E R H. A B R A M S

[Był w spaniały wieczór, a moja dusza / próbowała raz jeszcze sił, które jej w róciły; nie pożądała w cale / Eolskich nawiedzeń, lecz harfa / Wkrótce została w błąd wprowadzona.]

Później W ordsw orth idzie śladem w znaw ianych przez M iltona inw o­ kacji do boskich przew odników , w zyw ając „ożywcze tch nien ie” , stano­ w iące „radosny w stęp do tego W iersza” , k tóre teraz, staw szy się w idzial­ n ym dzięki kołyszącym się gałęziom ulubionego gaju, ponow nie

Spreads through m e a commotion like its own, Someth in g that fits m e for the P o e t’s task.

(VII, w. 1—56)

[Wprawia m nie w poruszenie podobne sw ojem u, / Coś, co m nie sposobi do zadań Poety.]

Opis duchow ego kryzysu, dokonany przez W ordsw ortha w P relud ium , biegnie z grubsza rów nolegle do autobiograficznych fragm en tów P r z y ­

gnębienia Coleridge’a. Na sam ym zaś dnie apatii, doznając „całkow itej

u tra ty sam ej nadziei i rzeczy, w k tó rych m ożna pokładać n ad zieję”, p oeta daje znak pow rotu do zdrow ia, zw racając się znów do correspondent

breeze :

Not w ith these began Our Song, and not w ith these our Song m u st e n d : Ye motions of delight, that through the fields Stir gently, bre eze s and soft airs that breathe The breath of Paradise, and find your w ay To the recesses of the soull (...)

(XI, w. 7—12)

[Nie tym się zaczęła Pieśń nasza — nie tym pieśń nasza się skończy; Ruchy rozkoszne, w y, co poprzez pola

Suniecie m iękko, w ietrzyki, co tchniecie Oddechem raju i trafiacie prosto Do zakam arków duszy! (...)9]

„W iosna pow raca, w idziałem pow rót w io sn y” . I n aw et w pły w D oroty u ję ty jest jako ożywczy w iosenny pow iew :

T h y breath, Dear Sister, w as a kin d of gentler spring That w e n t before m y steps.

(XII, w . 23—24; X III, w. 244—246)

[Tchnienie tw e, / Siostro droga, łagodniejsze od w iosny, / wyprzedzało mój krok.]

(8)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 285

Raz po raz najbardziej sekretne wypow iedzi W ordsw ortha w ykorzy­ s tu ją w podobny sposób, jak to określił w The E xcursion (IV, w. 600), ,,pow iew y n atu ry , poruszające jego duszę” 10. W Odzie o przeczuciach n ie ­

śm iertelności ,,(...) W iatr zaw iew a do m nie z pól uśpionych” u , zaś

w P relu d iu m poeta w słuchuje się w dźwięki, które

(...) m ake their dim abode in distant winds.

Thence did I drin k the visionary power;

[(...) znajdowały swą nikłą siedzibę w odległych wiatrach. / Stąd spija­ łem potęgę widzeń;]

— lub stw ierdza, że:

{...)visionary pow er

A tten ds the motions of the viewless winds, Em bodied in the m y ste ry of words.

[(...) potęga w idzeń / Towarzyszy poruszeniem niew idzialnych w iatrów , / / W cielonych w tajem nicę słów.]

M uszla A rab a w śnie W ordsw ortha, która w ydaje „donośny proroczy dźw ięk pełen h arm o n ii”,

Had voices more than all the winds, w ith power To exhilarate the spirit.

(wyd. z r. 1850, II, 310—311)

[Posiada głosów w ięcej niźli w szystkie wiatry, a przy tym w ładzę / Ra­ dowania ducha.]

Z dw u „m om entów czasow ych” — niezatarty ch w spom nień, dzięki któ ry m w yobraźnia, jak u Coleridge’a, „nadw ątlona uprzednio, zostaje n a ­ sycona i niepostrzeżenie uleczona” — jeden dotyczy kobiety „w szatach szarpanych i targan y ch silnym w ia tre m ”, drugi zaś — „w iatru i m okrego śn ie g u ”, budzących „po nurą m uzykę starodaw nej ściany kam ien n ej” . D latego w ty m w łaśnie czasie, w zawiei i deszczu zimowym, lub wówczas gdy letn ie drzew a kołyszą się

10 W sw ojej „zapowiedzi” (Prospectus) poematu The Recluse W o r d s w o r t h napisał:

To these emotions, whencesoe’er th ey come, W hether from breath of outward circumstance, Or from the soul — an impulse to herself — I w ou ld give utterance in numerous verse.

[Wzruszeniom tym, skądkolw iek nadchodzą, / Z tchnień dookolnych, / Czy też z duszy — samą siebie pobudzającej — / Dam wyraz w licznych w ierszach.] P oeti­

cal Works. Ed. E. de S e 1 i n с o u r t. T. 5. H. Darlinshire, Oxford 1949, s. 3.

(9)

286 M E Y E R H . A B R A M S

In a strong wind, some w orkin g of the spirit, Some in w ard agitations thence are brought.

(wyd. z r. 1850, XII, 208—332)

[Przy silnym w ietrze, następuje jakieś pobudzenie ducha, 1 Jakieś w e - w nętrze ożywienie.]

W ordsw orth odczytał sw e ukończone arcydzieło Coleridge’owi w r. 1807, w pięć la t po p ow staniu P rzygnębienia, kiedy Coleridge pozo­ staw ał w skrajn ej depresji psychicznej. U pam iętniając fc> zdarzenie w w ierszu To W illiam W ordsw orth, Coleridge sk ru p u la tn ie odnotow ał, że W ordsw orth opisał ożyw iający w pływ , jak i n a jego m yśl w y w arł w io­ senny w ia tr: „przynoszące życie pow iew y, tajem nicze ja k duch w iosen­ nego w z ra sta n ia ” . G dy Coleridge słuchał następ n ie fragm entów , w których W ordsw orth w yrażał sw ą m iłość do niego i w iarę w swego przyjaciela, uroczysty głos poety ogarnął go nagle n ib y gw ałtow ny w ia tr — podobny do rzeczyw istej w ich u ry z P rzyg n ęb ien ia — k tó ry pobudził odrętw iałego ducha „o w ygasłej, ja k się zdawało, nad ziei” do natychm iastow ego i bo­ lesnego odrodzenia. J e s t to jed e n z n ajb ardziej poruszających epizodów w literatu rze.

The storm S catter’d and w h ir l’d me, till m y thoughts became A bodily tumult. (...)

Ah! as I listened w ith a h eart forlorn, The pulses of m y being beat anew:

And ev en as Life returns upon the drowned, L ife’s jo y rekindling roused a. throng of pains — K een pangs of Love, awakening as a babe Turbulent, with an outcry in the heart. ( ...) 12

[Burza / Mnie rozdarła i w ciągnęła w wir, aż m yśli m oje przem ieniły się / W fizyczne w zburzenie. (...) / Ach! kiedy tak słuchałem z sercem n ie­ pocieszonym , / Tętno całej m ojej istoty poczęło bić na nowo. / Jak kiedy Życie wraca topielcow i, / Tak pobudzona na nowo radość Życia w yw ołała nadmiar udręki — / P rzenikliw e bóle Miłości, budzącej się jak dziecko / N ie­ spokojne, z krzykiem w sercu. (...)]

Łatw o m nożyć podobne c y ta ty z ty ch i in n y ch pisarzy rom antycz­ nych. T ak np. Childe H arold odzyskał sw e siły duchow e uczestnicząc w szaleństw ach b u rzy alpejskiej i dostrzegł w niej podobieństw o do gw ał­ townego w yzw olenia się w łasnej m yśli poetyckiej (Pieśń III, 42— 47). K iedy zaś De Q uincey jako sześcioletnie dziecko stał na uboczu, sam otnie, p rzy śm ierteln y m łożu swej ukochanej siostry, „podniósł się uroczysty

12 Do tekstu kanonicznego z Sybellin e Leaves w łączyłem tu fragm ent w arian­ tów. Por. The Complete Poetical Works of Samuel Taylor Coleridge. Ed. E. H. С o- 1 e r i d g e. T. 1. Oxford 1912, s. 403—407.

(10)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 287

w ia tr ” ; gdy „ucho pochwyciło ow ą szeroko rozlegającą się eolską in k a n - ta c ję ”, a oczy odwróciły się od „złocistej pełni życia” n a świecie w letnie popołudnie, by spocząć „n a szronie pokryw ającym tw arz m ojej siostry, nagle ogarnęło m nie uniesienie. (...) Duch mój wzniósł się jakby n a w iel­ kiej fali {...)” 13.

Szczególnej uw agi dom aga się jeden poeta, najbardziej w izyjny i wieszczy. N ajlepiej znany u tw ó r poetycki Shelleya zw raca się bezpo­ średnio do w iatru , w form ie rozw iniętej inw okacji i prośby. W o tw iera­ jących w iersz strofach Dziki W iatr Zachodni je st zarazem burzycielem i strażnikiem , poniew aż jesienią zdziera m artw e liście i nasiona, ale po to jedynie, by w n astępującej potem porze roku inny w ia tr zachodni — „tw a lazurow a siostra w iosenna” — mógł zagrać pobudkę zm artw ych ­ w stania, ożywić nasiona i wezwać pąki, aby żyw iły go, tak ja k żyw ią sobą stada owiec pasące się n a pow ietrzu. W ostatniej strofie Shelley, podobnie ja k Coleridge w Przygnębieniu, w y krzy k uje do w iatru , ab y p rzew iał przez niego, w jesieni życia duchowego, ja k przez h a rfę — „niech się w tw ą h a rfę ja k ten las przem ienię” 14 — i rozniósł po św iecie zw iędłe liście jego m artw y ch m yśli, „przyspieszając now e n arodziny” . W zakończeniu zaś, w podm uchu w ichru w ygrywającego' tym razem apo­ kaliptyczną pieśń powszechnego zniszczenia i zm artw ychw stania, spełnia się rozległa analogia m iędzy oddziaływ aniem w ia tru n a nie przebudzoną jeszcze ziemię, poetyckim i profetycznym n atchnieniem pieśniarza o raz w szelką w iosną ducha ludzkiego.

Be thou, Spirit fierce, M y spirit! Be thou me, impetuous one! (...) Be through m y lips to unawakened earth The tr u m pet of a prophecy! O, Wind, If Winter comes, can Spring be far behind?

[Nieokiełznany duchu, Bądź moim duchem! Bądź mną, siło żywa! (...) Niechaj się rozszerza

Nad senną ziemią me pcńroctwo, głośne Jak odgłos surmy! Gdy się zima zbliża, Czy nie podąża za nią w iosna ch yża?!15]

W iatr służył często Shelleyow i jako im puls i symbol natchnienia, za­ rów no w szkicach prozą ja k w wierszach. A lastor rozpoczyna się inw o­ k acją do „M atki tego nieobjętego św iata” .

13 Autobiographic Sketches. Rozdz. 1: Udręki dzieciństwa.

14 [Przekład J. K a s p r o w i c z a . W: P. B. S h e l l e y , Poezje wybran e, s. 51.} 15 [Przekład J. K a s p r o w i c z a . W: Poeci angielscy. Lwów 1907, s. 200—201.}

(11)

288 M E Y E R H. A B R A M S

Sere nely now An d mov eless, as a long-forgotten lyre (...) I w a i t th y breath, Great Parent, that m y strain M ay modula te w ith murmurs of the air ( ...) 16

[W uciszeniu teraz / I nieporuszony, jak zapomniana z dawna lira, / Ocze­ kuję twego tchnienia, Pra-rodzicielko, by me tony / M ogły współbrzm ieć z szeptam i przestworzy (...)]

Szczególnie interesu jąco w ykorzystał Shelley w ia tr w poem acie A do-

nais. U tw ó r te n po w tarza klasyczną kom pozycję elegijną — zgodną rów ­

nież z k ierun k iem ew olucji i wczesnej rom antycznej poezji sm utku — od rozpaczy do pocieszenia, chociaż pocieszenie Shellyow skie zaw iera w sobie prag n ien ie śm ierci:

Die, If thou w ou ldst be w ith that which thou dost seek! (...) W h y linger, w h y turn back, w h y shrink, m y Heart?

[Umieraj, jeśli chcesz być z tym, czego szukasz! (...) / Czemu się ociągasz, czemu odwracasz, czemu wzdragasz, Serce moje?]

F inał jest jed n a k zaskakujący. W iększość ty ch utw orów rozpoczyna się od w ia tru pojętego dosłownie, k tó ry przekształca się n astęp n ie w m e­ taforyczny w ia tr n atchnienia. Shelley odw raca porządek. W zakończeniu u tw o ru A donais natchnienie, którego w zyw ał „w pieśni” (tzn. w Odzie

do Zachodniego W iatru), zstęp uje n a niego rzeczywiście. Czuje dotykalny

pow iew , k tó ry u ra s ta do gw ałtow nej zaw ieruchy w dosłow nym sensie:

The breath w h ose m igh t I have in voke d in song Descends on me; m y spirit’s bark is driven, Far from the shore, far from the trem bling throng Whose sails w e re n eve r to the te m p es t given; The m a ss y earth and sphere d skies are riven! I am borne darkly , fearfully, afar ( ...)17

16 Alastor, w . 41—46. W: A Defence of Poetry: „m yśl podczas procesu tw ór­ czego jest jak gasnący w ęgiel, którego budzi do przelotnej św ietlistości jakieś n ie­ w idzialne oddziaływ anie, podobne nietrw ałem u w iatrow i”.

17 Por. Raj Dantego, II, 7 n.:

L ’acqua ch’io pre ndo gid mai nono si corse; M in erva spira, e conducemi Apollo.

[Nikt nie biegł nurtem, kędy ja się wożę; W żagiel dmie M inerwa, Feb drogę odkryje,

{Przekład E. P o r ę b o w i с z a)]

Fragm ent z S helleya posiada daleki odpow iednik w finale Z a m k u w Locksley T e n n y s o n a, gdzie nagłe przejście od rozpaczy do nadziei, którem u towarzyszy w ybuch „prastarych źródeł n atchn ien ia”, m aterializuje się na zewnątrz w niespo­ dziew anej burzy:

L e t it fall on Locksley Hall, w ith rain or hail, or fire or s n o w : For the m ig h ty w ind arises, roaring seaward, and I go.

(12)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A FO R Z E 289

[Tchnienie, którego mocy w zyw ałem w pieśni, / Zstępuje na mnie. Łódź mego ducha gnana jest / Z dala od brzegu, z dala od drżącej ciżby, / Której żagle nie zaznały nigdy burzy. / Masywna ziemia odrywa się od sferycznych niebios! / Rodzę się w mroku, w bo jaźni, w oddali (...)]

2

P oetyckie zrów nania pow iew u i oddechu z duszą, tchnienia z natch n ie- • niem , ożywanie przyrody z ożyw aniem ducha — w zięte pojedynczo — nie są ani swoiście rom antyczne, ani też w żadnym razie nowe. Są one daw niejsze niż przekaz historyczny. Z aw arte w stru k tu rz e starożytnych języków , są szeroko rozpow szechnione w m itach i folklorze i tw orzą w iele doniosłych form uł naszej trady cji religijnej.

K iedy np. Shelley przem ienia W iatr Zachodni w tchnienie Istoty J e ­ siennej o raz ducha, k tó ry staje się jego w łasnym tchnieniem i duchem, i k tó ry poprzez niego obwieszcza dźwiękiem trą b powszechne zm artw ych­ w stanie, to może się w ydaw ać sk rajn ie nowatorski. Jednakże z p u n k tu w idzenia filologicznego Shelley cofnął się, ożyw ił tylko i w ykorzystał sta ­ rodaw ne, niepodzielne jeszcze znaczenia tych słów. Łaciński spiritus ozna­ czał bowiem zarów no w ia tr i oddech jak duszę. Podobnie łacińskie słowo

anim a, greckie pneum a, h eb rajsk ie ruach, sanskryckie atm an oraz odpo­

w iadające im słowa w arabskim , japońskim i w ielu innych językach, czę­ sto zupełnie ze sobą nie spokrew nionych. W m itach i religii w ia tr i od­ dech odgryw ają ponadto istotną rolę w procesie stw arzania w szech­ św iata i człowieka. Na początku duch, oddech czy w ia tr (ruach) Boży uniósł się nad wodam i, po stw orzeniu zaś człowieka Bóg „natchnął w oblicze jego dech żyw ota: i stał się człowiek w duszę żyw iącą” . N aw et w S ta ry m Testam encie dech i w ia tr obdarzone były dodatkow ą mocą przy w racan ia życia po śmierci, ja k u Ezechiela (37, 9): „P rorokuj do d u ­ cha, prorokuj, synu człowieczy! a rzeczesz do ducha (...): Od czterech w iatrów przyjdź duchu! a n atchn ij te pobite, a niech ożyją” . Podobnie rzekł Jezus (Jan 3, 7—8): „Nie dziw uj się, żem ci powiedział: P o trzeba

[Niech na L ocksley-H all upadnie, niecąc ogień, grad lub śnieg... Wichr się zrywa! dmie ku morzu! Ja porzucam już ten brzeg.]

[Przekład K a s p r o w i c z a , Poeci angielscy, s. 355.)] Podobnym nagłym przej­ ściem zamyka się Cm enta rz m orski V aléry’ego:

Le ve n t se lève. Il faut tenter de vivre.

[Wiatr się zrywa. Ku życiu trzeba zwrócić kroki.] (Przekład R. K o ł o n i e c k i e g o )

(13)

290 M E Y E R H. A B R A M S

się w am narodzić znowu. D uch 18 kędy chce, tchnie (...), ta k jest wszelki, k tó ry się narodził z D ucha” . Ale dech Boży w Biblii może też być w y ­ niszczającą bu rzą (jak w T rzeciej K siędze K rólew skiej, 19, 11; Ezechiel 1-3, 13), sym bolizującą w y b uch gniew u Boga, gdzie indziej zaś jest darem ży­ cia lu b łaską. Podobnie bogów w ia tru w m itach greckich i rzym skich uznaw ano za siły niszczące, k tó re należało przebłagać. U w ażano jed n ak także, że posiad ają one — zwłaszcza W iatr Zachodni, Z ep hyru s lub F a - vonius — w ładzę ożyw iania i zapładniania. F a k t ten zapisali średnio­ w ieczni encyklopedyści oraz C haucer:

Whan Zephyrus eek w ith his sw e te breeth Inspired hath in e v e r y holt and heeth The tendre croppes (...)

[Gdy w ątły Zephirus sw oim słodkim tchnieniem / Ożywiał w gajach i na w rzosowiskach / W czesne płody ziemi (...)]

Tak więc Shelleyow ski W iatr Zachodni, będący jednocześnie tch nie­ niem i duchem , burzycielem i strażnikiem , w ty m sam ym stopniu ożyw ia­ jącym zefirem R zym ian i dęciem trą b z Księgi O bjawienia, zw iastującym jednoczesne zburzenie istniejącego św iata oraz now e życie w św iecie przetw orzonym , m iał w ielu swoich pogańskich i chrześcijańskich po­ przedników . D odatkow y zw iązek m iędzy w ia tre m i natch nieniem jest oczywiście zaw arty w tym d rugim słowie, poniew aż „n atch n ąć” znaczyło kiedyś wionąć lub „tchnąć w ” . K iedy zaś człow iek przyjm ow ał boski

afflatus, to p rzyjm ow ał — dosłow nie — oddech lu b tchnienie Boga czy

m uzy. Zgodnie z klasycznym i w ierzeniam i owo nadprzyrodzone tch nien ie pobudzało w izjonerskie w ypow iedzi relig ijnych w yroczni i wieszczych poetów . Elifaz z T em anu w K siędze Joba (4, 13— 16), w y raził podobny pogląd: „W okropności w idzenia nocnego (...) duch (lub pow iew : ruach) szedł p rzy bytności m ojej (...) i słyszałem głos jako w ia tru cichego” . G dy zaś zakończyły się „dni P ięćdziesiątnice” z D ziejów A posto lskich (2, 3—4), „stał się z p ręd ka z n ieba szum, jakoby przypadającego w ia tru gw ałtow nego (...). I napełnieni byli w szyscy Duchem Św iętym i poczęli mówić rozm aitym i językam i, jako im D uch Ś w ięty w ym aw iać daw ał” . W zw iązku z tym pozostaje jeszcze jed en szczegół historyczny. P o ję­ cie Duszy Św iata u stoików — jest to „ P neum a”, „ Spiritus Sacer” czy

,,A n im a M u n di” — zaw ierało pierw otnie, w dosłow nym znaczeniu ty ch

słów, pojęcie czegoś w rod zaju tchnienia, boskiej lotnej substancji, k tóra n ap ełn ia św iat m ate ria ln y i tw orzy także jednostkow ą psychikę ludzką. Poeta L ukan pow iedział, iż A pollo założył w yrocznię delficką przy w iel­ kiej rozpadlinie, gdzie „ziem ia w ydzielała z siebie tchnienie boskiej p raw ­

18 [W polskich przekładach Biblii (ks. W u j k a i benedyktynów ): „duch”, w przekładzie angielskim (King James w e rsion ): „w ind” (wiatr) — przyp. tłum.]

(14)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 291

dy i (...) w ypuszczała gadający w ia tr” . Sugerow ał przy tym, iż p rzeb y­ w ająca tam k apłanka p ity jsk a czerpie natchnienie, w dychając n a jp ra w ­ dziwsze tchnienie Duszy Ś w iata 19. Godne uwagi, że dobrze nam znana rom antyczna Dusza N a tu ry czy D uch Św iata zachow yw ały czasem swą pierw o tn ą lotną esencję, jednorodną z duszą ludzką, podobnie ja k zacho­ w yw ały swą w ładzę dosłownego n a pozór tchnienia. W The Eolian Harp Coleridge snuł domysł, iż cała ożyw iona n a tu ra stanow i być m oże je d y ­ nie pew ną liczbę h a rf organicznych, rozm aicie ukształtow anych, poprzez któ re przebiega „jeden pow iew myśli, / Jednocześnie dusza każdego z osobna i Bóg w szystkich” . W ordsw orth w P reludium w zyw ał: „M ądrość” ,

„D ucha” i „D uszę” w szechśw iata,

That givest to form s and images a breath And everlasting motion,

[Która obdzielasz kształty i obrazy tchnieniem / I w ieczystym ruchem,]

oraz „Duszę przedm iotów ”, k tó ra w miłości swej odświeża

Those naked feelings, which, when thou w ou lds’t form A living thing, thou sendest like a breeze

Into its infant b e i n g 20 !

[Owe obnażone czucia, które, gdy zechcesz utworzyć / Istotę żyjącą, zsy ­ łasz jak dech / Na jej dziecięce istnienie!]

S helley w zyw ał W iatr Zachodni, „tchnienie Isto ty Je sie n n e j”, aby przew iał przez niego: „Bądź moim duchem! Bądź m ną, siło żyw a!” 21 D u­ sza św iata, ja k oświadczył później Em erson w The O ver-Soul, „może natchnąć, kogo chce, i oto! m owa ty ch ludzi będzie liryczna i słodka, i po­ w szechna ja k w iatr, gdy p o w staje” 22.

3

W kom entarzach do B iblii sporządzanych przez Ojców Kościoła p rz y j­ m ow ano powszechnie, że ru ch pow ietrza, tchnienie Boże, Duch Św ięty,

19 Wojna domowa, t. 3, s. 82—101. W brulionie Epipsychidiona opisał S h e l l e y „Moc” w sercach śm iertelnych,

A Pythia n exhalation, which inspires

Love, only love — a w ind which o’er the wires Of the soul’s giant harp (...)

[„Pityjski dech, który roznieca / M iłość i tylko m iłość — w iatr na strunach / / Potężnej harfy duszy (...)”]

г» Т-he Com plete Poetical W orks. Ed. T. H u t c h i n s o n . London 1934, s. 429. Wyd. z r. 1805, t. 1, s. 428—431; fragm enty rękopisu pochodzą z The Prelude. Ed. E. de S a l i n c o u r t . Oxford 1950, s. 508.

21 [Przekład K a s p r o w i c z a , w: S h e l l e y , Poezje wybran e, s. 51.]

22 [R. W. E m e r s o n Szkice, Przełożył i skom entował A. T r e t i a k , War­ szawa 1933, s. 117.]

(15)

292 MEYER, H . A B R A M S

życie i duchow e odrodzenie człowieka oraz n atchn ienie proroków Starego i Now ego T e sta m e n tu są ze sobą pow iązane, jeśli nie dosłownie, to ale­ gorycznie, lub też przez sy stem odpow iedników czy jakiś inny zw iązek egzegetyczny. P rzed końcem IY stulecia św. A ugustyn w prow adził „po­ w iew duch a” w te n rodzaj k o n tek stu autobiograficznego, k tó ry w spólny jest w szystkim cytow anym przeze m nie dziełom rom antycznym . W k lu ­ czowym fragm encie W y zn a ń (8, 11— 12) A u gustyn opisał sta n udręki, w jak im się znajdow ał, w ah ając się na kraw ędzi naw rócenia, „chory na duszy (...) i udręczo n y — jak m ów i — w ah ając się, czy um rzeć dla śm ierci a żyć dla życia” . Pew nego dnia schronił się wówczas w przylega­ jącym do dom u ogrodzie, a „kiedy ta k głębsze rozw ażania z n a jta jn ie j­ szych zakątków m ej duszy w ydobyły, przed oczym a m ego serca posta­ w iły całą m oją nędzę, rozp ętała się w te d y w ielka b u rza niosąca ze sobą rzęsisty deszcz łez” . S k u tk iem tego „jakoby św iatło ufności w płynęło w m oje serce, i oto rozproszyło ono w szystkie ciem ności w a h a n ia ” 23.

N aw et typow e dla u tw o ró w ro m antycznych pośw ięconych m otyw om w ia tru rozpoczynanie od opisu przyrody, następ n ie zaś przechodzenie do odpow iedników w ew n ętrzn y ch — było już w cześniej znane w prozie i w w ierszu. W średniow ieczu m etoda sam opoznaw czych dociekań i in- w entary zo w an ia zjaw isk duchow ych, k tó rej głów nym w zorem stały się

W yzn an ia A ugustyna, doprow adziła do u stalen ia się wzorcow ego stanu

ap atii i duchow ego znieczulenia zwanego „acedią” lu b „jałow ością” czy „w ew nętrzn y m spustoszeniem ”, blisko zw iązanego w edług K asjana z in ­ nym stanem duszy, zw anym „stra p ie n ie m ” (tristitia ) 24. Opisy owego stan u w ew nętrznego oraz w yzw olenia od niego u jm ow ane były niekiedy przy pom ocy m etafo r p rzyrodniczych i m etafo r tyczących pór roku: zima, po­ su cha i pu sty n ia przeciw staw iane b yły wiośnie, nadejściu deszczu i pusz­ czającej pędy roślinie lu b ogrodow i. U Coleridge’a zn ajdujem y echa te c h ­ nicznego języka teologii, k ied y w liście z 25 m arca 1801 (będącym proza­ to rsk ą pow tórką P rzygnębienia) opisał on swe „um ysłow e w yjałow ienie” , stan, w k tó rym „po eta w e m nie je st m a rtw y ”, w yobraźnia „spoczywa jak O studzony K n ot n a O bręczy M osiężnego Ś w iecznika”, on sam zaś „p rzy­ padł do ziemi w śród szalejącej b u rzy ” 25.

W okresie późnego O drodzenia następstw o stanów w y jałow ienia i św ie­

23 [Św. A u g u s t y n , Wyznania. W przekładzie K. W i s ł o c k i e j - R e m e r o - w e j. Kraków 1929, s. 230. BN II, 45.

24 K a s j a n, De Institutione Coenobiorum, ks. IX i X. Por. też s. Mary M a- d e l e w a, Pearl. A S tu d y in Spiritu al Dryness. N ew York 1925.

25 Collected Letters, t. 2, s. 713-14; por. t. 1, s. 470—471 (list z 12 marca 1799), gdzie C o l e r i d g e opisuje sw oją w yobraźnię jako „płaską i b ezsiln ą”, zaś stan w ew n ętrzny — „jakby narządy Życia uschły, jakby pozostało jedynie nagie IST ­ NIENIE, ślepe i b ezw ładne!”

(16)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 293

żości, gdzie śm ierć i odrodzenie ducha i w yobraźni zrów nane są z róż­ nym i elem entam i tła przyrody, staje się częstym tem atem w m edytacjach poetów religijnych. U G eorge’a H erb erta przyk ładu dostarcza p ara utw o­ rów pt. E m p lo ym ent, k tó ra n atch n ęła Pracę bez nadziei Coleridge’a. In ­ nym przykładem jest T h e Flower, także ulubiony u tw ó r Coleridge’a, w który m zn ajdujem y złożoną grę śmierci za życia i odrodzenia duszy, poetyckiego tale n tu i w ieczystego w zrastania.

H ow fresh , O Lord, h ow sw e e t and clean Are th y returns! E v ’n as the flowers in spring,

To which, besides their own demean,

The la te -past f rosts tribute s of pleasure bring (...) And now in age I bud again,

A fte r so m a n y deaths 1 live and w rite; I once more smell the d ew and rain, And relish versing. О m y only light,

It cannot be That I am he

On w h om th y te m pests fell all night.

[Jakże ożywcze, o Panie, jakże słodkie i jasne / Są Twe powroty! Jak kw iaty w iosną, / Którym m inione chłody przydają tym w iększej rozkoszy (...).

Teraz zaś w w ieku dojrzałym rozkwitam znowu, / Po tylu śm ierciach — żyję i piszę, / Znowu czuję zapach rosy i deszczu, / Cieszę się składaniem w ierszy. O św iatłości jedyna moja, / Nie m oże być, / Abym to ja był, / Na którego przez całą noc w aliły się burze.]

H enry V aughan jeszcze bardziej zbliża się niekiedy do owego znanego rom antycznego w zorca depresji i odrodzenia w ew nętrznego, k tóre n a stę ­ p u ją rów nolegle do zm ian zachodzących w pejzażu podczas rozm aitych pogód i pór roku. Rola zaś w ia tru ujaw nia się bezpośrednio w takich utw orach, jak The S to rm i M ount of Olives (II), przede w szystkim jed n ak w Regeneration. „Pew nego dnia — pow iada w tym utw orze — w ym kną­ łem się na dw ór” . „B yła w iosna w pełni (...) / Lecz w m oim w n ętrzu m róz” . Po przebyciu duchow ej k ra in y i m ozolnym w spięciu się n a górę czyśćcową, w kroczył do ukw ieconego gaju przypom inającego n iek tó re inne, w cześniejsze ogrody, zawsze czesane w iatrem , jak Raj Ziemski D an­ tego, ogród będący tłem naw rócenia się A ugustyna oraz ów ulubio ny sym bol średniow ieczny, „hortus conclusus”, „ogród zam kniony” z P ieśni

nad P ie śn ia m i26 :

Here musing long, I heard A rushing w ind

Which still increased, but whence it stirred Nowhere I could not find. (...)

26 Por. Czyśc iec D a n t e g o , pieśń XXVIII, w. 7—21, 103—114; Wyznania św. A u g u s t y n a , loc. cit., Pieśń nad pieśniami, 4, 12—16.

(17)

294 M E Y E R H. A B R A M S

But w h ile I listening sought M y m in d to ease

B y kn owin g wh ere ’twas, or wh ere not, It w hispered: Where I please. Lord, then said I, on me one breath, And let m e die before m y Death!

[Długo dumając tutaj, usłyszałem / Pędzący w icher, / Co stale się w zm a­ gał. Skąd się jednak podniósł, / Nie um iałem zgadnąć. (...)

Lecz gdy tak nasłuchiw ałem , / By ulżyć m yślom / Przez rozpoznanie, gdzie jest, tu czy tam, / W yszeptał: Kędy chcę.

Panie, rzekłem tedy, tchnij na m nie / I niechaj umrę, zanim nadejdzie śmierć!]

W icher rom an tyczn y je st zatem czymś rodzajow o odległym od owych burz przerażający ch w m iły sposób, b u rz drogich X V III-w iecznym poetom n ap aw ający m się w zniosłością n a tu ry . Liryczne zaś spow iadanie się ze sm u tk u i ozdrow ienia, w k tó ry m w ia tr ów spełnia sw ą rolę, nie mieści się (w brew obiegow ym m niem aniom ) w tra d y c ji X V III-w iecznych poe­ m atów m elancholii i przygnębienia. L iryki te stanow ią raczej św iecką odm ianę daw niejszej poezji relig ijn ej, zajętej dociekaniem stanów duszy dążącej do Boga i odchodzącej od niego. Św iecką — a jed n a k elem ent relig ijn y pozostaje tu p rzy n ajm n iej jak o fo rm aln a p aralela czy też słow­ ne lu b retoryczne echo. N ajśw ietniejsze ody Coleridge’a, w ty m P r z y ­

gnębienie i To W illiam W ordsw orth, p osługują się językiem teologicznym

i zam y kają k ad en cją m odlitew ną. W m edytacjach poetyckich W ords­ w o rth a pojaw ia się zazw yczaj ktoś, kto przebyw a w św ietle zachodzą­ cego słońca. N aw et pogańska Oda do Zachodniego W ia tru Shelleya za­ chow uje w szystkie cechy form aln e m odlitw y zwróconej do D ucha i T chnienia Jesien n ej Istoty.

4

I oto p ytan ie: cóż m am y począć ze zjaw iskiem correspondent breeze w poezji ro m an ty cznej? W dzisiejszych czasach odpowiedź w ydaje się dostatecznie oczyw ista i zdziw ienie m ógł w yw ołać fakt, że ta k długo w strzy m y w ałem się przed określeniem w ia tru jak o „obrazu archetypicz- nego”. Nie w ah ałb y m się posłużyć ta k dogodnym term inem , gdyby był on jed y n ie n e u tra ln y m sposobem w yró żnienia stale pow tarzającego się sym bolu m aterialneg o na oznaczenie pew nych stan ó w psychicznych. J e d ­ nakże w kontekście w spółczesnych teorii kryty cznych słow o „ a rch ety - piczny” angażuje badacza w pew ne im plikacje, k tó re są zarów no zbędne ja k niepożądane. T ak np. w y d aje się, że aby w yjaśnić pochodzenie i po­ w szechne używ anie owego correspondent w ind, w ystarczy w skazać na fizyczne uw aru n k o w an ia środow iska i w yposażenie samego człowieka. To,

(18)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 295

że oddech i w ia tr stanow ią przykład pow ietrza w ruchu, że oddychanie jest oznaką życia, a jego b rak oznaką śmierci, jest rów nie dostępne pobieżnej obserw acji jak następ u jące po sobie wdech i wydech, rozpacz i uniesienie, rozm ach i zastój wyobraźni, narodziny i śmierć, w stałym ry tm ie przyrod y o bejm ującym ciszę i burzę, suszę i deszcz, zimę i wiosnę. S koro już raz połączono przeżycie w ew nętrzne z w szechobecnym analo­ gicznym zjaw iskiem zew nętrznym , to takie połączenie będzie się pow ta­ rzać i łatw o może się przekształcić w obiegowy fak t ustnej lub pisanej trady cji. Nie m a żadnej racjonalnej potrzeby przyjm ow ać, ja k to czyni Ju n g , że obraz po w yciśnięciu swego p iętn a na system ie nerw ow ym schodzi w podziemie, by w yłaniać się sporadycznie z nieśw iadom ości rasow ej. Oczywiście jednak, jeśli zneutralizujem y archetyp przez u su ­ nięcie niejasn y ch aluzji do „pierw orodnych obrazów ”, „pam ięci raso w ej” lu b „bezczasow ych głębin” , k ry ty k a archetypiczna pozbaw iona zostanie tej tajem niczości czy tego patosu, k tó re stanow ią w ażny w aru n ek obecne­ go jej wzięcia.

P onadto dla k ry ty k i literackiej ostatecznym spraw dzianem jest nie to, czy d o k try na stanow i dającą się uzasadnić psychologiczną hipotezę, ale jak ie są jej w yniki w zastosow aniu do in te rp re ta c ji tekstu. Z tego zaś p u n k tu w idzenia k ry ty k ę archetypiczną — w jej postaci pow szechnie u p raw ian ej — m ożna obarczyć odpowiedzialnością za zacieranie, jeśli nie burzenie, swoistości w ytw orów literackich, k tóre zam ierza objaśnić. Spo­ sób czytania, w któ ry m przechodzi się do porządku nad dosłow nym i, szczegółowymi i artystycznym i właściwościam i poem atu, by odkryć w aż­ niejszy, u k ry ty porządek pierw otnych, ogólnych i nie zam ierzonych zna­ czeń, pozbaw ia go indyw idualności i grozi unicestw ieniem samej n aw et jego pozycji jako dzieła sztuki. W w yniku bow iem takiego odczytyw ania tek stu kurczy się bogate zróżnicow anie jednostkow ych dzieł do jednego lub do bardzo ograniczonej liczby archetypicznych układów , jak ie każdy u tw ó r poetycki dzieli nie tylko z innym i utw oram i, ale także z tak im i pozaartystycznym i zjaw iskam i, jak m it, m arzenie senne lu b psychotyczne m ajaczenia.

W pływ ow a książka M aud Bodkin, A rchetyp a l P atterns in P o e tr y 26a, chociaż in telig en tn a i niezw ykle sugestyw na, dostarcza skrajnego p rzy k ła ­ du tego rodzaju postępow ania. Bodkin rozpoczyna swoje studium od roz­ w ażań nad znaczeniem w ia tru w Pieśni o sta rym żeglarzu C oleridge’a i k o n tra stu m iędzy unieruchom ionym przez ciszę statkiem a n astępującą po pobłogosław ieniu w ęży m orskich burzą, k tó ra w p raw ia ów statek w gw ałtow ny ruch. W om aw ianych przeze m nie utw orach rom antycz­

na [Fragment jej w przekładzie polskim, pt. Wzorce arc he typow e w poezji

(19)

296 M E Y E R H . A B R A M S

ny'ch zryw ający się w icher zestaw iony byw ał w sposób bezpośredni ze zm ianą zachodzącą w w ew n ętrzn y ch stanach podm iotu lirycznego. Z drugiej strony, P ieśń o sta ry m żeglarzu to także prosta opowieść o czy­ nach i cierpieniach nieszczęśliw ego żeglarza. A jed n a k M aud Bodkin nie w aha się odczytać przejścia od ciszy do bu rzy jako sym bolicznej p ro je k ­ cji — dokonanej przez a u to ra — tych stanów psychicznych, k tó re Ju n g nazw ał „p rogresją i re g re sją ” . Ta sekw encja psychiczna stanow i „arche­ typ odrodzenia”, k tó ry w yrażan y byw a rów nież przez w egetacyjnego boga z obrządków i m itów , z n ajd u je echo w zm artw ych w staniu C hrystusa, pojaw ia się w m arzeniach sennych, w lite ra tu rz e zaś dostarcza p odsta­ wow ego w zorca dla takich dzieł, ja k E dyp, H am let, K sięga Jonasza, Enei-

da, Boska kom edia, R aj utracony, poem at Coleridge’a K ubła K h a n i po­

wieść L aw rence’a W om en in Love. A rchety p ten, w yzw oliw szy się, oka­ zuje się w rzeczy sam ej nienasycony i zm ierza do w chłonięcia także zjaw isk ze św iata niższego niż ludzki: M aud B odkin (na s. 75) w y k ry w a ch arak tery sty czn y u k ład Podróży Nocnej i O drodzenia w zachow aniu m ałp dośw iadczalnych W olfganga K oehlera, k tóre przeszły przez okres dezorientacji i oszołom ienia, nim błysk „w glądu” pozwolił im dosięgnąć banana.

Pow yższe ró w n an ia są zaskakujące, ale postępow anie logiczne, k tó re do nich doprowadziło, jest dostatecznie proste. Zasadza się ono na tra k ­ tow aniu luźnej analogii tak, jak b y to była tożsamość. S trateg ia ta po­ siada z pew nością szczególną zaletę — nie może zawieść. W ystarczy pom inąć dostateczną ilość cech, k tó re stanow ią o swoistości u tw o ru poe­ tyckiego lub jakiegokolw iek innego złożonego przeżycia, a m ożna go spro­ wadzić do abstrak cy jn eg o w zorca — każdego nieom al abstrakcyjnego wzorca, łącznie z w zorcem w egetacyjnego cyklu śm ierci i odrodzenia, jeśli przyjdzie nam n a to ochota. Ale kosztem jakże daleko posuniętego abstraho w an ia od w szystkiego, co w ażne, uda nam się w ykazać, że lite ­ racka ballada, Pieśń o sta ry m żeglarzu, utożsam a się w swoim ostatecz­ nym znaczeniu z przeróżnym i tragediam i, epopejam i, pow ieściam i i liry ­ kam i oraz z podstaw ow ym i form ułam i m itu i religii!

P ostępow anie badawcze, k tó re w p rzem yślny sposób p o trafi uporać się ze sprow adzeniem w szystkich doniosłych utw orów poetyckich — albo p rzyn ajm niej pokaźnej ich liczby — do w ariacji na ponadczasow y tem at, nie na w iele się może przydać k ry ty kow i literackiem u za in tere ­ sow anem u głównie niepow tarzalnością danego dzieła. Podobnie m etoda ta nie w ięcej p rzy d a tn a jest dla h isto ry k a lite ra tu ry , m im o iż w w ięk ­ szym stopniu z ajm u je go określanie g atunków literackich i ogólnych cech danego' okresu. T ak np. w iem y, że w y k orzystyw anie w ia tru w po­ ezji rom antycznej m iało swe bogate antecedencje w micie, religii i m e­ dytacy jn ej poezji religijn ej. Pom im o to m ożem y zasadnie zidentyfikow ać

(20)

W IA T R W R O M A N T Y C Z N E J M E T A F O R Z E 297

correspondent breeze, podobnie jak dręczonego przew inieniem w ędrow ca

lu b też prom etejską czy sataniczną postać bohaterskiego buntow nika, jako swoiście rom antyczny obraz lu b swoiście rom antyczną ,,ikonę” . Po pierw sze, nie istnieje precedens dla sposobu, w jaki w ia tr przyw oływ any je st nagm innie przez kolejnych poetów w kolejnych utw orach pierw szych dziesięcioleci X IX w ieku. Po drugie, fakt, że poeci rom antyczni w yko­ rzystyw ali literackie możliwości u k ry te w m icie i m yśli pierw otnej oraz że w ygryw ali świeckie w ariacje n a starodaw ne nabożne tem aty, sam w sobie stanow i ich rys znam ienny. Pisarze ci w ykorzystyw ali przede w szystkim te właściwości w iatru, któ re spraw iały, że w yjątkow o dobrze przylegał on do zainteresow ań filozoficznych, politycznych i estetycz­ nych epoki.

Tak więc u W ordsw ortha są to w łaśnie „w ichry niew idzialne, nie dostrzeżone, lecz słyszalne” 27, u Shelleya w ia tr stanow i „niew idzialną obecność” . K iedy Blake odrzucał „jednolitą w izję i sen N ew tona”, Cole­ ridge ustaw icznie przestrzegał przed „despotyzm em oka”, a W ordsw orth, w spom inając radość „w śród w iatrów , / Ryczących wód, w śród blasków i cieni”, ogłaszał „cielesne oko” „najbardziej despotycznym z naszych zm ysłów ”, to w szyscy obarczali w iną za przeróżne błędy X V III stulecia n a trę tn e zainteresow anie zjaw iskam i dostrzegalnym i fizycznie. B łędy te rozciągały się od sensualistycznej filozofii po teorię i p rak ty k ę sztuk pięknych 28. W rom antycznym buncie przeciw ko oświeceniowem u poglą­ dowi na św iat — w iatr, jako moc niew idzialna, rozpoznaw alna ty lk o poprzez swe skutki, m usiał odegrać w ażniejszą naw et rolę niż woda, św iatło i chm ury. P onadto będące w ruchu pow ietrze nadaw ało się zna­ kom icie do ponownego pow iązania człowieka ze środow iskiem przyrody, od którego — jak odczuw ali to W ordsw orth i Coleridge — odciął go kartezjań sk i dualizm i m echanizm . Gdyż pow iew y przyrody nie tylko są analogiczne do ludzkiej czynności oddychania, ale sam e są w dychane przez ciało i m aterialnie przysw ajane. „W ietrzyki i pow iew y — w edług słów W ordsw ortha — zn ajd u ją drogę do tajn ik ów duszy” , stapiając p rze­ to — zarów no fizycznie, ja k m etaforycznie — „duszę” człowieka z „du­ chem ” n a tu ry . I w reszcie w icher rom antyczny jest zazwyczaj w ichrem dzikim i sw obodnym — zw rot Shelleya: „o ty, nieu jarzm io n y ” — naw et jeśli jest to w ia tr łagodny, niesie on ze sobą groźbę burzycielskiej przem ocy. „Łagodny pow iew ” u W ordsw ortha, w itan y jako posłaniec

/

27 W o r d s w o r t h , loc. cit.', oraz The Prelude. Ed. E. de S a l i n c o u r t , przyp. na str. 3.

28 W. B l a k e , list do Thomasa Buttsa z 22 listopada 1802 r. — C o l e r i d g e ,

Biographia Literaria, t. 1, s. 74, i Coleridge on Logic and Learning. Ed. A. S n y ­

d e r , New H aven 1929, s. 126 — W o r d s w o r t h , The Prelude (wyd. z r. 1850), XII, 93—131.

(21)

298 M EY E R H. A B R A M S

i przyjaciel przez w ięźnia „przychodzącgeo z dom u Niewoli, uw olnionego z twoich, o M iasto, m u ró w ” — w krótce urasta, ja k pow iew w P rzyg n ę­

bieniu Coleridge’a, do „bu rzy (...}, co nęka w łasny swój tw ó r” . Cechy

te uczyniły z zaw iei — podobnie ja k to było daw niej — gotow y odpo­ w iednik wieszczego szału p o ety w n atchnieniu. Ale cechy te spraw iły także, że zaw ieja stała się n ajb ard ziej w łaściw ym wzorcem aktyw izm u rom antycznego, a w tej sam ej m ierze rów nież sym bolem w olnego ducha rom antycznego. W epoce opętanej przez ideę i fa k t rew olucji te w łaści­ wości w ich u ry pozw oliły usankcjonow ać paralelę m iędzy n ią a oczyszcza­ jącym gw ałtem rew olucji, k tó ry niszczy w zam iarze ocalenia — co tak w idoczne jest u Shelleya 29.

Ideał rom antyczny, należy dodać, to gw ałt ujarzm iony, utrzy m u jący siebie w ryzach pęd nam iętności, k tó ry Coleridge opisał w u tw orze To

M atilda B etham , i to raz jeszcze poprzez analogię do w ia tru : Poetic feelings, like the stretching boughs

Of m ig h ty oaks, p a y homage to the gales, Toss in the strong winds, d r iv e before the gust, The m se lve s one g id d y storm of fluttering leaves; Yet, all the wh ile self-lim ite d, remain

Equally near the f ix e d and solid trunk Of Tru th and Nature in th e howling storm, As in the calm that stills the aspen grove.

[Poetyckie odczucia, jak rozłożyste gałęzie / Potężnych dębów, składają hołd zawieruchom , / Miotają się na silnym w ietrze, pędzone podm uchem / — Jedna zawrotna burza trzepoczących liści. / A przecie zawsze w sobie zwarte, trzym ają się / Blisko nieporuszonego i m asyw nego pnia / Praw dy i Natury, zarówno w czas huczącej burzy / Jak w czas spokoju uciszającego osikowe gaje.]

Sądzę, że ó w ład, p an u ją c y nad szałem, znam ienny je s t dla n a jle p ­ szych dłuższych u tw o ró w liry czn y ch epoki rom antyzm u. F ala sy stem a­ tycznego pom niejszania ow ych osiągnięć ro m antycznych zaczyna — jak się zdaje — ustępow ać, ale m oże i teraz jeszcze w a rto dać w y raz p rze­ konaniu, że najlepsze liry k i rom antyczne d o rów nują najw iększym utw o­ rom tego rodzaju.

Przełożył Zdzisław Łapiński 29 Por. także uwagi N. F r y e ’ a na tem at „wichru Beulaha, co rusza z posad sk ały i w zgórza” u B lake’a, jako analogonu natchnienia i zniszczenia zarazem. N o­

tes for a C o m m en ta ry on Milton. W: The Divine Vision. Ed. V de S. P i n t o . Lon­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pobieżne spojrzenie na prokreację może nieść sugestię jakoby było to działanie degradujące człowieka – (por. poglądy na ten temat lansowane przez manicheizm). Jednak

Nauczyciel zapoznaje uczniów z tematem lekcji i uświadamia im cele zajęć. Aby stworzyć odpowiedni nastrój, odtwarza fragment utworu A. Uczniowie słuchają z zamkniętymi

W podstawie programowej wychowania przedszkolnego określono oczekiwane i pożądane umiejętności dzieci, które kończą przedszkole i mają rozpocząć naukę w

5.. Nauce, którą Nauczyciel daie, przysłuchyway się bacznie 1 kto bowiem nie iest baczny, ten nie moie się niczego nauczyć.. 8- Nie day sobie Ładnemu przy tobie ,

W okresie rozpadu feudalizm u pojęcie to straciło sw oje pierw otne znaczenie, zostało ograniczone w yłącznie do szlachty, k tó ra n aród id en ty ­ fikow ała ze

licy Fezanu w stałej chęci podróżowania dalej w e ­ wnątrz tej krainy. Wkrótce opuścił Murzuk, lecz od chwili wyjścia z tego miasta niemiano o nim żadnej

(Dokładnie tak, jak u Davidsona, jedynym kryterium oceny metafory jest tu kwestia smaku.) Jeżeli ludzie delektują się jakąś metaforą, jest ona często powtarzana i nabiera

śliwie dobrane towarzystwo było na siebie skazane już za f czasów Mikołaja I, czy też narzucili się z nim dopiero jego następcy. Wydaje się, że program