Pismo to wychodzi trzy razy w tydzień to j e s t : w Ponie
działek | Środę i Piątek , o drugiej
po południu.
ZBIERACZ
LITERACKI.
Zaliczenie na Mrów wynosi Złp.
6 i przyjmuje się w księgarni C zech a, w handlach Kocha
i Scłireihcra.
Skoda
4
LipcaN “ 16. 1838 R osa
F O Y E R
WIELKIEJ OPEIIY.(dokończenie.).
Ledwo Alfred de Musset się oddalił, gdy między dwoma sła- wućmi romansów autorami , wszczął się wielki spór o w yż
szości la leniu Serdy na Derwittem^
dwinna basami wielkiej opery.
S ę wchodząc W sprzeczkę* w spo
mnę o Autorach.
Pierwszym (pomnę o w yż
szość Serdy utrzym ywał) był Fryderyk Soulić. Autor len pier
wszy może pojął prawdziwc.po
słannictwo rom ansu, uważając go za rodzaj równy starożytnej E popei: gdyż Epopeja i Romans są to dwóeli odległych od siebie epok jedno-zgodne Wyrażenia, obadwa bowiem śmiało używać mogą tejże samej obszćruości, sprężystości, i swobody dowolne- go przybierania wszelkich kształ
tno rodzajów i stylów . Im wię- cej przesądy, cudow ność, Ir nie
zbędne epopei machiny
niknąze św iata, tym więećj posłań niciw o romansów, mogące lysiąrzućmi sposoby dotykać religiją , moral
ność, obycza je, zasady i same oso
by, rozszerza się i powiększa.
Jakkolwiek bądź, przyznać musie- m y, że udoskonalenie romansu winniśmy W alier-SroU ow i. Zu
chwała nowość pomysłów- tego autora, wielu krytyków w A n glii do eićrpkiej podnieciła naga
ny ; lecz próżno: u wielbienie czy
telników zniszczyło zajadłość krytyki, i rodzaj W , Scotta na, yclimiast we Fraueyi iiaśla- doweów znalazł. ...
Fryderyk Soulie pićrw’szy swój romans pod tytułem Les deuj;
cad a w es, w guście
,W . Scotta napisany, z Angielskich wycią
gnął dziejów. Smiere Karola Stu
arta, w dziesięć lal poźntćj śmierć Kromwela, posłuży Autorowi za podstawę , na którą wprowadzi
wszy w iele podrzędnycłi zajmu
jących wydarzeń, ubrawszy sce-
)°f°( 122 )o|o(
nami prawdziwie dramatycznć- iiiizb u d o w a ł dzieło którym się d/.iś literatura franeuzka śmiało l<fflśzezyeól może. Pierwszy' ów romans historyczny F . Soułie, bał tylko zwiastowaniem nastę
pnych, których dotychczas sześć tomów wyszfo. W romansach tych Autor wyżywając odwieczne pamiątki, żywo maluje istnienie, przemiany, burze , pogody swej rodzinnej prowincyi LfllOgwedo- eij. Rzuciwszy na grunt obszer
ne i silne Gellów i Gallów pod
stawy, wznosi Dii nieb szlacdieloe
Rz y iim
pomniki i rta szczycie któ
rych zawićs zająć sztandar Chrze- śeijaóslwa, wstrzymuje krwa
we cyrków igrzyska. W prowa
dza po tein Guttów, i zbytek Rzymian cieniuje dzikimi bar
barzyńców zwyczajami. Do lak już różnorodnego okładu , przy*
daje jeszcze fautastyczne gfeóijiit-
szu orien ta ln eg o p iętn a.W selio- dmeli Arabów s po za Pirenców przywołuje , i s kindźałeoi w je
d l i
ej , skora nem w drugiejręce, na starożytną Wypuszcza ich Narinni u ę ; a na pamiątkę ich przebiegu, zostawia harde mi
naretów wieżyczki i lekkie kio
ski , o które feudalni Panowie Francji opierając poźiitćj wię
zień sklepiska, wznoszą na nieb posępne zamków w ieże, przez żelaznych śtrzężóne ludzi. Olu jest zarys romansu Sitl/ianie/, o którym rreenzija franeuzka zbyt mało dotąd wspomniała, a który niujeiii zdaniem godzien n aj w ięk szćj por li w ały.
Jako autor romansów, Sonio?
ptMłług zdania wielu Paryżani- nów i mego przyjaciela W ode- w i Bisty, równo ważyły się dziś z Balzakiem. No wielką sobie przytem zarobił sławę w rodzaju dramatycznym, przez Rlołyldę ro tyle wieńców, bukietów, o- w acij, przyniosła Pont liorunt aktorce sTeatro Franeuzkicgo, gdzie drama to kilkakrotnie o~
■■BWfHMi
Wiodący spór s F . Sonlie, był Emil Soucestre j człowiek miody, który niedawno zaczął pisać, i już pewne znaczenie w literaturze francuzkićj zajął.
Pierwszeni lego Autora dziełem był romans podtytułem r liche. Ile des Jetnines; energiczna i loicznie wyrozuuio wana obrona płci pię
knej , przeciw ueiśnieniu i po
dległości na jakie zwyczaje spo
łeczeństwa skazały. Następnie
pod tytułem Les dernier-? Rretnns,
napisał dziełko o swój rmlziiinej
)°?°( 123 )°i°(
prowineyi; jestto galerya por
tretów dawnych Bretonów, zbiór podań uslnych i iuMffirvnEĘR'h, a razem księga moralności, i chrześcijańskiej poezyi. C is t a- Ini romans lego pisarza pod tytułem La inaison rouge, coraz większy postęp
talentu pokazuje:i dziś śmiało Emila Souvcslre, w jednym rzędzie z Balzakiem , S o u iie, i G. Sandem, postaw id możemy. Brak mu tylko liczniej
szych płodów, by znajome juz iłiiic. sławnem zostało.
Kiedym się przysłuchiwał *//•-
"iiiiiealuin Souyeslra na dowód wyższości śpiewu DerMnnn przy- taczanym, spostrzegłem żdzi- wiooy, że za zbliżeniem się do koła kilku ludzi, nagle niekoti- CZąe liMBet poczętej myśli Sou- ycstrezamilkł. «Trwoga w obo
zie ,» (rzekł mi do ucha pFzyja- c el W odewillista,) <nadeszli u-
• szezypliwi i surowi krytycy; do-
« weipni rozśmieszający małych
■ dzieltniezków redaktorowie —
» Patrz jak Souves!re w pół słów a
» ucichł; spostrzeżono nieprzyja-
» cielą a każdy s tych panów drży
» w duchu , by mu się jakieś fał-
>szywe o muzyce lub aktorach
» nie wypsnęło zdanie; gdyż ju-
»tro w dzienniczkach ogłoszone,
« wystawiłoby go na pośmirwi-
» sko całej publiczności; z
d odał-> ku
ni ,żc pisztjc dobre romanse
» można nie utiiiżC o muzyce są- i dzid. • •— < W y mieńże mi proszę lyeb (ńk dla pisarzy strasznych a dla czytelników miłych dzieti- n i korzy.»
O w pogodnej łwnfzy, przeni
kliwego wźroku, jestto Euge
niusz Briffaut, sławny w dzielni
kach lekkidj opozycvł. Pracował on w Fig aro z 1850 r. , i w F i
garo z 1834 r., a teraz jeśli który z małych dzienniczków wsławia się dowcipem i uszczypliwości;) , tam pewno Briffaut artykuły pi- szc. Ze wszystkich Paryża dzień- nikarzy, on jeden nalepiejzna mo
że , prywatne i publiczne życie nielylko wsławionych, ale i po- miernych lodzi i tysiące zaba
wnych anekdot, i je. deweipuie opowióda. Szczególnie się zaś wsławił sprawozdaniami sesij prawodawczych , o których sąd ząwSziC trafny oryginalnym przy- straja kształtem.
Ten eo Briffaut trzyma pod ręką , jestto Alt aro ehe. Prócz dowcipnych artykułów które w tym dzicóuiku nmieszeza, wsła
wił się ou najwięcdj wesolemi
uszczypliwymi a prlnemi zapału
)°ł°( 124 )°łrt(
w ie rs za m i. W y d a ł niegdyś to m ik w y b o rn y c h , pod tytu łem Poeiiei poi-tiyues f a z. w iększą liczbę u telttyeb piosnek, paroilyi w e
sołych atfjj
(odgssw in iliś m y pióru P . A ltaro c b e . S ła w n y m jest także łatw ością przekręcania i W w o m r o w ania im ion własnych osób, którćm i tak często , czytelników’ rozśm iesza.
P rz y nim masz młodego Cbau- d e s iJ tjg łłc s , k tó ry od roku do
piero wystąpiwszy na Widownią
ś w ia ta , tak w ie lk ą zjed n a ł Sa
bie w zię tn ś ć , że dziś jest jed n y m z naczelnych w W ó łp rą c o w ó ik ó w lim u e de P a rta : z w y k le zajm u je się k ry ty k ą . W y d a ł on nieda
w n o w-iócszyk pod ty tu łe m Les bonia de b łyszczący bujną
wyobraźnią, i gładkim stylem.
W t ó je b w ili prow adzona przez D id ie r weszła do F o y e r Pani D u d e c a n l t nzyii eałem u św iatu ZUtajotWy I z w g c s Sand , j a k je - den s k ry ty k ó w w y r z e k ł: K r ó l o w a m ę ż c z y z n , a K r ó l k o b i e ts Georges Sand je s t ko.
bićta maleńka , delikatna , tw a rz y śla eh etn ćj, ócz u żyw ych , k s zta łtn e j k ih ic i, m a ja k się z d a j e o k o lo I a 11 rz y d z i es t u ■ l i b ra - na b yła w y k w in tn ie , lecz bez p rzy sady, w jed w abn ą czarną su-,
knię, z
rę k a w k a m i‘obcisło■jprwi
stające ni i , na litej aksam itna
zielona
mantylka szerokiem i us g a rn iro w a n a k o ro n k a m i, i p ię kn y d ijam an t na czele. W e s z ła , sf w net rój m łodych artys tó w w k o ło ją o to c z y łj n ajsław n iejsi lite ra c i, p o litycy , w o js k o w i, g łę bokim w ita li j ą n k ło iie m , a oa- koniec i m ój p rzyjaciel W a d o w i msta przechodząc ko ło nas p rz y w ita w s z y , zaczął z nią ro z m a w ia ć ; i p o ryw ając mię nag le za rękę G . S an d ow i p rzed s ta w ił. N iespodzianie isufwrzcn- to w o o y , sp o czął kil się zmięszjke Jem , m usiałcin się n aw et morwo z a c z e rw ie n ić , lecz n ab raw szy serca, dalej w ro z m o w ę . P o k iłk ii Zapytaniach o naszej lite r a tu r z e , n izko skło n iw s zy się G . Sand d o d a ła , że po sztuce spodziewa się nas obu u siebie mićć na herbacie.
O
szczęśliw y c zło w ie ku ! zaw ołasz może k tó ry s c zy - te lu ik ó w ; i spodziew ając się po dobnej d o l i , g ó taw eś się b alo nem puścić do P a r y ż a ! g dsbv balony p rz y n a jm n ie j tyle co żelazne d ro gi udos konał o nenii ju ż b y ły ! M B n iestety, wóaastSjszym w łaśnie czy tam d z ie n n ik u , że P. Cocking ile L o n d yn ie kark z
ba.
lonu zła m a ł. ■ - „
)«io( m Ostatni romans G. Sanda jest
M nuprnt, naprzód był tylko wżłfrse tfr deuJr Mon des M fftsuww częściow o. Jako powieść Mnu-
p r a t ze. wszystkich romansówlej autorki tak zwykłe z.a eych, jest nu jiiileressn wniejszy m.
Panuje w nim jakaś zadziwiająca i przerażająca dzikość, a liczne metafizyczne ustępy, tak nudne u innych autorów , służąc w Mnu- pr«có?d<> rozwinięcia oajdzłwoirj- szego charakteru, nietyłko sma*
kują lecz konieczneini być się zdają. Mówią że Sami wowwyrb pióra płodach , usiłuje powrócić do zasad moralności , w dawiiićj- szych jej rom ansach, nieco za?
niccliauych.
Mnuprnt jest ju tptćrwszym lakowej dążności do?
wndem. W miejscu przedstawie
nia małżonków poróżnionych, tajemnie na związek narzekają
cych , pos warzonych , i chciwy eh rozwod o , jak mamy w Indy nutę, i Lelij; w Mauprucie Sand prze
chodząc przez rozmaite w yda
rzen ia, ciągle do skojarzenia małżeństwa dąży, i w zakończę?
ni u do tegoż pczyhywą cel«».
W krótce zobaczemy jak ściślej
sza krytyka o tym romansie za
wyrokuję? Dotąd, recenzija wy?
nosząc wuift nazbyt styk i k*y*
nnść wyobraźni Sanda , uie na- ganiała bynajmniej innych wa-f żnycli Wyboczeń. Nie myślę prze*
to ubliżać geiiittsztw i autorki, lecz sądzę że jeśli kogo niebo wyższćin natchnęło talentem , ten przed wspułezesnemi i po
tomnością surowo za sw e dzieła odpowiadać wbtiCU, Bi skry ty
ków co się odważyli ganić twory Sarnia,jedynie je t y Iko pod w zglę
dem szcaegółowwrti atakowali, a ż a d e o z n i e b
iiie z a u w a ż y I w z g I ę - du daleko waźuićjszegji, o zgię
li u moralności. Niedawno Pan W alseh cały tunt napisał y w któ
rym zgorszenie San-
da. T a k , wzniosłą wyobraźnią, W alseh pod względem jednym gani i potępia a
nie wspominanai sło w a , « w pływ ie eumawsuw Sanda na towarzystwo. Może Autorka bronić płody swoje bę
d z ie , przywilejem artysty ule
g łe g o natchnieniom5 lecz świat Artyście nieprzyzoąje pretąłga?
ty W by mu WSzSlkie dozwoli!
nadużycia. W spółcześni oma
mieni czarującym stylem , złu
dzeni interessująeym układem, uwielbiają dziś tw»W Sanda, nie- w ić 111 ozy potomność pndobo ież
o nicli będzie sądziła.
Dzwonek sygnałowy zadzwo?
)«i°( 126 )°ł°(
u it: czwarty akt Hiiffenotów miał się zaczynać 5 cała publi
czność s foyer rzuciła się do sali teatru • i ja też z moim W ode- willistą na nasze pospieszyliśmy ijjrłcjsęa, a zajęci sztuką, dał- szych rozmów i uwag zaprze
staliśmy. Dopiero w przerwie między czw arliin a piątym ak
tem , przyjaciel Wodewillista wskazał mi wpoblizkićj dolnej łozy dwie damy żvwo s sobą roz.mawiające. PjSrwsza powa
żna podeszłego wieku była Pani Zofija (iay , druga żywa trzy- dziesto-letnia blondynka była Pa
ni
Delfina G irardin, córka poprzedzającej.
Zofija Gay dała się poznać w literackim świecie kilkunastu mi- łerni i dowcipnćmi roinansaini, między klórćmi godne uwagi i niedawno jeszcze, bardzo od pu- bliezności polubionćmi, są Z-eo- ni de de Montbreuse ■—■/.,«' m a!he
li vs d'un amant heureu:e — L a Com- tesse d ’Egmont — L a Duckesse de Chnleauroujc. D w a lub trzy lata temu , Pani Gay naczelnym była redaktorem dowcipnego dzierini- czka, pod tytułem Lescauseries (lu beau nionde , pomimo jednak piękności, wesołości i inlercs- sowuośei, dziennik tan
upad!,
sprawdzając niejako parodiją sła- Wnrffo wiersza Kazimierza De- layigne, słrajedij /e.v En/ants tfE dauard,
(jtuand ifs out (a n id ^ lfT il i.
len
Pani Dclii n a Girard i 11, w y daj®
każdego czwartku wdziftf-
niku /« P resse, artykuły o modach ś widno w nich lekki styl strusiego pióra,
które jedynie
pisząr o kokardach, kołnierzy- k arb , mantyllaeb i t. p. wdzię*cznie je umie przystroić.
IVa balkonie pierwszego piętka, spostrzegłem modnie
przystrn.
joną młodą kobietę , która ciągle podwójną przy oczach lornetą po rozmaityeli wodziła lożach.
Zdjęły ciekawością , i
nieiiiogąe
zrozumieć lak ciągłego po lożach przezoru , zapylałem przy
jaciela wodewilsty. «T o jest Pani Konstanci ja A u bert, córka księ
żny d’Abrantes (wdowy po Je
nerale Junol) , sławna mód re
daktorka. A rtykuły jćj w
tein
przedmiocie zwykle w feuillelo- nach dziennika Temps umieszczone , bardzo są w zięte, bo bez przesady i zrozumiale najiisaoe, łatwo wykonanćmi być mogą.
KonStauełja Aubert s siebie była ubogą, bo
Jenerał Jutioł po śmier-
)°ł°( 1 2 7 )°t°(
ci mnóstwo długów i zawikłane inleressa rodzinie swojej zosta
w ił ; lecz feuilletony mód prócz staw y, znaczny majątek reda
ktorce zbudowały ; bo skoro raz jej zdanie za wyrocznią mód u- znanein z o sta ło , rozmaici a tak w Paryżu liczni kupcy nowości do
P a n iAubert udawać sit; po
częli. I t a k , wynalazca jakiegoś nuwego kształtu m eblu, posłał jej w podarunku zupełny do sa
lonu garnitur, by mając wzory przed oczyma, wynalazek ogłosić i kształt dokładnie opisać mogła.
Znowu obiciarz, cucąc świćżo sfabrykowane obicia wyprzedać, okleił jej bezpłatnie salony i przed
pokój ; nazajutrz tćz Paryźanie czytali w dzienniku Temps arty
kuł , pod tytułem Ameubleinent, w którym jakby od niechcenia adressa i pochwały ow ego sto
larza i obićiarza wrzuconemi by
ły . Serwis pyszny nagrodził zrę
czne wspomnienie o trafnym naśladowaniu chińskiej porcela
ny. Znów modli iarki (marchan-
des des modes} , bielizniarki (//«-O t w ) posyłają Pani Aubert na wzór niby do jćj postawy przy- robione stro je, które
au to rkapochwałami i artykułami płaci.
JNowo poczynający Jubiler chcący
dobrą sław ę i wziętość sobie zjednać, nic omieszka podarunku przesłać Pani Aubert ; i tym po
dobnie wszyscy co jćj protckćij i pochwały potrzebują, (a takich mnóstwo w P aryżu), nic zanied
bują częstćmi darkami na łaskę wszechwładczyni mód sobie za
rabiać, Tym sposobem Pani A u - bert nietylko dom przepysznie ubrała, nietylko stroje często odm ienia, i zbylkowe prowadzi życie lecz.inająe aż nadto owych mód przediniy|ow, w brzęczące je przcmićniła złoto i kapitały sobie tworzy ; tak to w Paryżu, kto podobnej jak Pani Aubert dosięgnie sła w y , pióru jest mu niewyczerpany ni kapitałem , co
dziennie czyste wnoszącym do
chody; słowem Pary ż ogromny ni jest targiem , w którym byle ta
lent (lecz istotny) kupiec, nie
zawodnie się znajdzie.
Zasłona się podniosła, zaczęto piąty akt H ugenotów ; cały od
dany muzyce , poprzestałem u- ważać na osoby, pewny że wczasic pobytu w P aryżu, wydarzy mi się niejedna sposobność widzenia zblizka znajomych w literaturze francuzkićj pisarzy, a przy po
mocy przyjaciela mego W ode-
w ilłisty; obeznam
się znimi i
)»!<*( 1128 t icli dziełami; przez cały tedy pią
ty a kt oka ze sceny tiie spuściłem,.
Nareszcie sztuka się skończyłu;
w rzaw a oklasków napełniła salę, i kiedy nniesirni słuchacze za
częli piór w sZych artystów w y*
w o ły w a c , ja s przyjacielem
U
o- dewillisl.i wyszedłszy ssali , W .sieniach u dołu wschodów stanąłem. T u wszystko co P aryż mijsła wniejszego, na jpiękniejsze
g o , głośnego zb y tk ie m , sma
k ie m , wykwińtnośeią w sobie m ieścił, zió żiiy c h d rzw i na ob
szerne wysypało się wschody.
Jak na wysokiin i szerokim o iuii- żerij amliteati /.e, tysiące kw ialów różno-fai hneini jaśnieją g ło w y , tak na obszernych teatru wscho
dach , wznosiły się stopniowo Stroje, szale, pióra ,
wstęgi,
błyszczące s kamieni i zioła o- zdohy; u juk s lego* orunżeryj- nego amfiteatru , m ii« płyną wu*
t l i r j lak nad owemi Wschody, ulatyw ały uśmiechy, spojrzenia, pieszczone szczcliiotliwe głosy, i męzkie i poważniejsze celto.
W
icleźtn tam rąk pofctjctnoie się wzajem ścisnęło , wiełeżlo czułych bilecików w aksamitne weio-
knęło się rękaw ki wiełeżlo oczti słodkich wyrazów natłok ludzi przerw ało i zamierzonego nie doleciały celui T y m czasem tłum Coraz się Zm niejszał, przerza- d z a ł, z n ik a ł, my leż także za nim pospieszyliśmy, i lijakrem do Pani Baronowej Dudevant oa herbatę ja i przyjaciel mój W ó d e w illis ta pojechaliśmy.
Z M IE N N O Ś Ć .
Z GOI TIICGO .
W kąpieli tu tlo innie jak wdzięcznie ( tam zd ała, W yciąga ramiona srebrząca się fala , 1 igra kolo mnie błyszcząca jak tęcza ; Lecz wiatr ją popycha, nurt rzeki pory-
( W1J 9 Ucieka odem nie— lecz druga nadply-
( w a .. - Tak mija i wraca serc roskosz m łodzień
c a .
A jednak marnujesz niebaczny, żałosny.
Pierze li li we godziny promiennej twej ( wiosny.
Ze płocko się rzuci kochana wiclrzniea ; Poczekaj ! szczęśliw e nadpłyną znów
( c h w ile , P o igra się z drugą tak słodko i mile , Jak gdyby to pierwsza dopiero dziewica.