• Nie Znaleziono Wyników

Rozgłos, zwłaszcza za życia, wcale nie świadczy o zasługach dla nauki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozgłos, zwłaszcza za życia, wcale nie świadczy o zasługach dla nauki"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

1999, R. VIII, Nr 3 (31), ISSN 1230-1493

Polemiki

Andrzej Grzegorczyk

Dysonans poznawczy.

Jak o nim mówić i kto jest jego odkrywcą?

Artykuł Teresy Rzepy Dlaczego Władysław Witwicki nie odkrył zjawiska dysonansupoznawczego („Przegl. Filoz. Nowa Seria R. VI, Nr 1) nasuwa re­

fleksje zarówno dotyczące kariery naukowej Witwickiego, jak i dotyczące psy­ chicznychzjawiskpoznawczych,w szczególnościzjawiska dysonansu.

Chcę zgłosić kilka refleksji w obusprawach. Pierwsza sprawa to: dlaczego niektórzy badacze nie robią historycznej kariery, a inni robią?

Rzecz dotyczy socjologiiwiedzy. Trzeba może nawet pytać o dwiesprawy:

jaki wysiłek intelektualny przynosiistotny postęp w nauce (iwjakiej sytuacji to miewamiejsce), oraz kiedy wysiłek badawczy przynosi (lub nie) pracownikowi naukowemu (zasłużony lub niezasłużony) rozgłos? Są to dwie rzeczy różne.

Rozgłos, zwłaszcza za życia, wcale nie świadczy o zasługach dla nauki. Rozgłos czykariera, tokategorie z dziedziny życiowegopowodzenia. Mówiąc o tym zaj­

mujemy sięambicjami i interesami jednostek lub społeczeństw. Jest to właściwie zupełnie inny temat niżrozwój wiedzy, chociaż tematy te bywają mieszane.

Wpierwszej chwili chciałem sprzeciwić się tezie Teresy Rzepy i twierdzić, że Witwicki odkryłomawianezjawisko. Przeczytałemrazjeszcze Witwickiego i Fes­ tingera i uważam, że sytuację priorytetu, żebynie uprościć zbytnio, można opi­ sać następująco:

Witwickibył prekursorem psychologii dysonansupoznawczego. Rozwa­

żania jego na ten temat należą jednak do fazy, którąmożna określić, mówiąc o- strożnie,jako mniej rozwiniętąlub mniej „systemową” (albo mniej usystematy­ zowaną). Festinger natomiastprzedstawił ćwierć wieku później, ale niezależnie, bardziej rozwiniętą koncepcję wizji zjawiska, a nawet całej obszerniejszej dzie­

dziny zjawisk, aczkolwiek z metodologicznego punktuwidzenia niezadowalającą i dającąsię dalej teoretycznie doskonalić.

(2)

W historii nauki prawie każdyodkrywcama swego prekursora,który zwykle wiedział prawietyle samo, co odkrywca, tylko brakowało mu jakiegośjednego ele­

mentu do pełnego sformułowania odkrycia, czasem tylko użycia jednej nazwy wyróżniającejzjawisko. To zauważyli inni już dawnej. Ja dotego dodałbym jesz­ cze, że każdy mateż swego udoskonalacza, który wie nie więcej,ale lepiejodod­

krywcy.Może niestetyjesttak, że ani prekursorzy,aniudoskonalaczedającynie­ mal ostateczny, często później powszechnie w podręcznikach powtarzanyobraz dziedziny, nie robią wielkiejhistorycznejkariery.

Rozgłos odkrycia w ramach epokizależy od wrażenia, jakie wywołuje wmo­

mencie ogłoszenia. Często odkryciezostaje przypisane temu,kto pokazujesyste­

matycznie (czy systemowo)całośćzagadnienia, chociażrobi to jeszcze nie najle­

piej, ale w sposób ułatwiający myślenie innym zainteresowanym.

Natomiast sformułowanie najlepsze (na danym etapie) powstaje częs­ to wysiłkiem zbiorowym i czasem trudno nawet przypisać mu autora.

Istnieją odkrywcyfaktów, odkrywcy metod i odkrywcy ogólnych poglądów.

Czasem do rozgłosu autora, bardziej niż opis wykrytego zjawiska, przyczynia się zbudowanie oraz rozpowszechnienie wygodnej aparaturybadawczej (głównie po­ jęciowej), takiej, za pomocąktórej inni badacze mogą tę klasę zjawisk dalej ba­ dać. Czasemnawetwystarczy jednaprostanazwa (należycie upowszechnionana arenie międzynarodowej), która skupia uwagę na pewnej dziedzinie, pozwala myśleći uogólniać. Aparatura przytym, żeby stała sięmodna, musi miećpewne cechy łatwizny. Badacze też ludźmi,niemożnaodnichwymagaćzadużo.

Pewien ważny warunek sukcesu, to przygotowany teren. Wysiłek badacza zostaje doceniony, zauważony lub rozreklamowany w specjalnych okolicznoś­

ciach środowiskowych. Aby wysiłek ten przyniósł badaczowi należytą reklamę, musi więc istnieć środowisko o znacznym potencjale energii, które podejmie za­

proponowaną przez badaczaaparaturę. Musi też istniećjuż pewiennagromadzo­

ny w środowisku zasóbdoświadczeń, które zdolny odkrywca aparatury uogólnia za jej pomocą i daje innym możliwość czynienia uogólnień. Ten kto wyprzedza epokę, anie tworzyszkoły, mało przyczynia siędozbiorowegopostępu. Ziomko­ wiejego mogąsię jednak nim chlubić.

Uzależnionaodnagromadzonychdoświadczeń i oparta na odkrytej metodzie wydaje się np. karierabadaczy w dziedziniepodstawmatematyki: G. Cantora, G. Fregego, W. Sierpińskiego,K. Kuratowskiego,K. Godela,A. Tarskiego, B. Rus­ sella,S. Banacha). Możepodobnie jest w naukach empirycznych.

Władysław Witwicki był wnikliwym obserwatorem ludzkiej psychiki, ale pra­ cował w klasycznej filozoficznej aparaturzepojęciowej końca XIXwieku i meto­

dami tamtego okresu, wwersji aparaturyi metod lansowanychprzez Kazimierza Twardowskiego. Aparatura ta i metody z jednej strony implikowały ważną po­ znawczo rzetelność myślenia, z drugiej — narzucałypewien sposób ujmowania zagadnień, może trochęograniczającytwórczość badawczą związaną z empirią.

Natomiastw psychologiizaczynała być chyba potrzebnawówczas pewna robo­

(3)

cza siatka pojęciowa, niekonieczniebardzo precyzyjna pod względem filozoficz­

nym, alewygodna w potocznym operowaniu. Otóż można przypuszczać, żetaka siatkapojęciowa (taka „kuchennaterminologia) nie mogła powstać w polskim środowisku, które było obciążone wyśrubowanymi, ale dobrze uzasadnionymi wymaganiamifilozoficznymi. Powstawała ona w znacznie może płytszych filozo­

ficznie zachodnich ośrodkach,które nastawiłysię na pewną,powiedzmy,bardziej

„masową, niekoniecznie filozoficznie pogłębioną produkcję wyników ekspery­ mentalnych badań, chwytającychco się da z rzeczywistości.

Można uważać, że daje tu znać o sobie po prostu pewna ludzka ograniczo­

ność. Małojest ludzi wszechstronnie zdolnych. Zainteresowania filozoficzne i po­ ważnemyśleniefilozoficzne co niecoutrudniają konstruowanie pojęć, które były­ by funkcjonalne dla nauk eksperymentalnych. Ludzienie potrafiąmyśleć o wszyst­ kim, o czymtrzeba. Wielubadaczy konkretnychzjawisk nie jest w stanie sięgać do spraw ogólnej budowy świata czy nawet ludzkiego poznania, którymizajmuje się filozofia. Dobra szkoła filozoficzna może im to utrudnić. Arystoteles, choć sam był wielkim badaczem świata empirycznego, to przez szukaniewszędzie fi­ lozoficznych podstaw powstrzymał może rozwój nauk, bo utrudniał ich swobod­ ny rozwój. Filozofiajestpotrzebnado syntezy wiedzy i poczucia sensu życia, anie do gromadzenia ciekawostek. W końcuXIX wieku już zaczynał się okres cynizmu wnauce ifilozofii. W. James, F.Nietzschei Z. Freud byli jednymi z jego prekur­ sorów. Prawda przestawała być potrzebna do zadowolenia z intelektualnych o- siągnięć. Szkoła Twardowskiego należałajeszcze do nurtu klasycznego, który wierzyłwprawdę. Ale nie we wszystkich centrach myśli tak było.

Podstawy matematykiwykluwały się z myślenia filozoficzno-analitycznego.

Ale pewne ważne kroki w podstawach matematyki zostały może uczynione na bazie chwilowego oderwania się od filozoficznej problematyki. Takim chwilo­

wym oderwaniemsię można mianowicie nazwać kierunek formalizacyjny.U pod­ staw formalizacji logiki matematycznej można wykryć nastawienie dające się streścić jakby w przyjęciu następującej dewizy, nie wiemy jeszcze dobrze, co znaczy istnieć w stosunku do matematycznej rzeczywistości,ale nie będziemy się tym na razie zajmowali, tylko przyjmiemy pewien zoperacjonizowany (sfor­ malizowany) sposób posługiwania się słowem „istnieć” (mianowicie rachunek kwantyfikatorów) i zobaczymy do czegoto nas doprowadzi. Takie samoograni- czenie okazałosię bardzo płodne.Na tej zasadzie podstawy matematyki na prze­

łomie XIX i XX wieku w ujęciu B. Russella okazały się więcej poznawczo dają­

ce niż w ujęciu E. Husserla. Po doświadczeniach „kuchennego” formalizmu przyglądamy się na nowo problemom filozofii na gruncie matematyki i wiele spraw teraz możemy dopowiedzieć lepiej i odHusserla, i lepiej od Russella.

WładysławWitwicki istotnie zajmował się zauważonym może już przez Arys­

totelesa zjawiskiem rozbieżności między potocznym myśleniem(i potocznymi zachowaniami) ludzi, a ważnymi ideałami myślenia i kierowania swoim życiem;

(4)

ideałami wykrywanymi i propagowanymi przez myślicieli, filozofów, logików, metodologów, jak również wychowawców społeczeństw. Ideały te, to przede wszystkim logiczna zasadasprzeczności,która jest tego rodzaju, że każdy, kto ją zrozumie, to jąuznaje. Stąd zadziwiającewydaje się zaniedbywaniejej w prakty­ ce. (Czy właśnieto zjawisko zostało nazwane potem przez L. Festingera, w 1957, dysonansem poznawczym, czy też cośtrochę innego? — sprawa może wydawać się otwarta). Witwicki jużwswoimpodręczniku Psychologja(w każdym razie w wy­ daniu drugim z 1930 r., na s. 430-432) o zjawisku tym wspomina, ale podaje przykłady z dziedzinyzachowań bardzo specjalnych, np. zachowania na pogrze­

bie, kiedy to konwencja czy emocjonalny nastrój każę ludziom przemawiać do zmarłego i robić różne inne gesty, jak w stosunku do osoby żywej, podczas gdy niewątpliwieprzekonam, że wśródsłuchającychjej nie ma. Zjawiska tego nie analizuje jednakzadowalającodokońca. Zjawisko można np. tłumaczyć pewną konwencjonalnąteatralnością, która zresztą w wielu kręgach intelektualnych za­

nika. Pozatym zjawiska tego nie nazwał osobną nazwą, nie spopularyzował i — conajważniejsze— nie wskazał uczniom jako osobnego przedmiotu badań. (Może też nie bardzo zabiegał, żeby mieć uczniów i uczniowie się nie garnęli — psychologia nie była w Polsce dyscypliną, w której wielu chciałoby robić karierę, tak jak to możejużzaczynało sięwStanach).

Pewnemu przejawowi zaobserwowanegoprzezsiebie zjawiska Witwicki po­ święcił nawet osobną książkę, której pierwsze wydanie wyszłopo francusku:La foi des éclairés (Paris 1939, tłum. I. Dąmbska; w wersji polskiej istnieją dwa wydania powojenne pod tytułem Wiara oświeconych). Był wnikliwym obserwa­

torem ludzkich zachowań, alejego sposób opisu ludzkichprzekonań wydaje się dość jednostronny. Wypowiedzijego sprawiająmianowicie wrażenie jakbypew­ nych rzeczy dotyczących religii nie rozumiał tak, jak sięto naogół dziś rozumie.

(Myśl religioznawcza była wówczas w całym świecie bardziej prymitywna niż dzisiaj). Natomiast niewątpliwie ujrzał pewien problem.

Kontekst,wjakim Witwicki podaje wswym podręczniku wiele przykładów, ujmuje w teoretyczną ramę dyskusji ztzw. psychologiczną zasadą sprzeczności.

Witwicki pokazuje, że chociaż jest prawdą logiczną, wykrytą przez światłych u- czonych, że żadenprzedmiot nieposiada cech wykluczających się, to zwykli lu­

dzie często tak się zachowują, jakby przypisywalijednemu przedmiotowi parę cech sprzecznych.Wydaje się, że rzecz, która najbardziej dziwi Witwickiego,to fakt raczej natury społecznej, że tak ważna zasada, jak zasada sprzeczności, ukazana przezlogikówjakotak oczywista, nie wpływa na zachowaniaipoglądy ludzitak, jakby tego należało sobie jego zdaniem — życzyć. W tym swoim zdziwieniu Witwicki niejako przestaje być bezstronnym obserwatorem ludzkich dziwactw i niedziwactw, jakim powinien być psycholog (zgodnie z ideałem wy­

powiedzianym przezTadeuszaTomaszewskiego, że „psychologniczemu się nie dziwi, nanicnie oburza, wszystko rozumie [...]”), a zaczyna być tendencyjnym działaczemtypu„oświeceniowego”. TeresaRzepasłusznie więc chyba zauważa,

(5)

żeten brak dystansu do własnych problemów światopoglądowych utrudniłWit- wickiemu jasne widzenie zjawiska jako czysto psychologicznego w całej jego rozciągłości. W swoim badaniu ankietowym, opisanym w Wierze oświeconych, Witwicki poddaje osoby badane pewnemu doświadczeniu, które jest dla nich wszystkich doświadczeniem nowym,a które można opisać jako konfrontację ze sposobem myśleniaWładysława Witwickiego.Poddaje badanych zderzeniu świa­

topoglądowemu charakterystycznemu dla własnej mentalności. Witwickiemu można więc zarzucić pewienpartykularyzm, tendencyjność w patrzeniu na spra­ wę, brak obiektywizmu psychologicznej obserwacji.

Leon Festinger był Amerykaninem, ani oczywiście po polsku, ani po francus­ ku nie czytał. Zapewne też ani po grecku, ani po łacinie. (Witwicki był, jakwia­

domo, wspaniałym tłumaczem Platona). Festinger jednakże samodzielnie zauwa­ żył zjawisko, jako czysto psychologiczne, wyodrębnił jeinazwał w sposób ułat­ wiający dalszą jegoobserwację poprzez eksperymentalnebadania. Stworzył sy­ tuację, w której inni badacze mogli, nawiązując do niego, dokonywać dalszych, stosunkowo łatwych spostrzeżeń. Mam wrażenie, że podstawowym ułatwieniem dla Festingera był brak dobrego (klasycznego) światopoglądu filozoficznego,na­

leżącego do tradycyjnej europejskiej filozofii. Festinger widział świat ludzkiej psychiki w ramach bardzo prostego schematu napięć i możliwej ich redukcji (charakterystycznego dla amerykańskiego hedonistycznego pragmatyzmu). Zau­ ważył więc, że istnieją napięcia psychiczne typu sprzeczności, które postanawia ogólnie nazwać rozdźwiękami (dysonansami),i żejest możliwaredukcja tych na­

pięć, czyli powrót do stanu bez napięć, który można nazwać stanem współ­ brzmienia (consonance). Powstawałwięcdla Festingera ciekawyteren do badań niepozbawionychteżpraktycznej doniosłości. Jakkolwiek prymitywną byłaby ta wizja, ułatwia ona dośćbezstronnepatrzenie na zjawiska życia. Festingerzajmu­ je sięprzy tym zjawiskami bardziej codziennymi niż Witwicki: np. tym, że ktoś obgryzakurczakawpalcach na dystyngowanym przyjęciu, choć wie, że to nie wy­

pada, oddaje głos na kandydata z nie swojej partii, czego się zwykle nie robi itp.

Do takich codziennych przypadków Festinger dopasowuje swoją ogólną teorię.

(Festinger mógłbybardziej niż Witwicki zacytować OwidiuszaMetamorfozy 7, 20:

Video meliora proboque deteriora sequor). Dziś jako koronny przykład trzeba wymieniać tych wszystkich, którzy wiedzą, że palenie tytoniujest szkodliwe, ale ciągle paląpapierosy, choć bez przerwy pouczani, że jest todlanichzgubne.

Powyższe przykłady z historii logiki, jak i z historii psychologii, nie mogą służyć zadowód, że filozofia dlanauk empirycznych jest z reguły szkodliwa, nie stanowią więc, broń Boże, usprawiedliwienia dla praktyki (widocznej, jak się zdaje, na Uniwersytecie Warszawskim) eliminowania filozofii z programu stu­

diów psychologicznych. (Festinger,mimo ubóstwafilozoficznego schematu, filo­

zoficznej potrzebie posiadania syntetycznej wizji ludzkości daje wyraz pisząc własną syntezę dziejów rozwoju człowieka. Poświęcona jest temujego książka:

The Human Legacy, Columbia Univ. Press 1983). Nieprzywiązywaniewagido

(6)

syntezy wnauce powoduje, że psychologia i socjologia coraz częściej trakto­ wane wyłączniejako skorumpowane nauki technologiczne służącedo manipulo­ wania ludźmi.

Można uważać, że w myśleniu Festingera, podobniejakw całej filozofii a- merykańskiej, dała znać o sobie pewna ogólna „powierzchowność”, jak mówią np. Francuzi, amerykańskiej kultury. Istnieje pogląd, że Amerykanie bardzo często myślą pewnymiogólnymi, łatwymi hasłami i dlatego łatwe hasła i hasłowe pojęcia (sukces, osiągnięcie, stres, interes, samorealizacja, redukcjanapięcia) ro­

bią w kulturze amerykańskiej karierę. Proste, skrótowe (hasłowe)nazwanie zja­

wiska,okazuje sięwtej kulturze cenne. Może kultura amerykańska jest kulturą otwartą na tworzenie powszechnych nastawień, a więc jest w swej istocie jak gdyby plebejska. Ludzie nawetw nauce lubią tampowtarzać pewne prostesloga­ ny. Hasłaproste pragmatyzmu, behawioryzmu, psychoanalizy, obecnie zaś post­ modernizmu więcej tam znaczyły i może znaczą niż w Europie.

Teraz samo zjawisko. TeresaRzepa nie definiuje wyraźnie zjawiska, októre tu chodzi. Choć możepowinna, skorosuponuje, że Witwickigo nie odkrył. War­ to więc opisać zjawisko dokładniej.

U Festingera sprawa jest prosta. Definiuje ondysonans jako pewną relację między elementami subiektywnej wiedzy człowieka, wiedzy dotyczącej rzeczy­

wistości empirycznej. Do tychelementów zalicza trochę beztrosko: „opinie, prze­

konania, wartości” (w Polsce powiedzielibyśmy zapewne: oceny). Dwa elementy wiedzy tego samego człowieka są niezgodne (dissonant), gdy z jednego wynika (follow) odwrotność (obverse) drugiego. W tej ogólnej definicji Festinger nie nawiązuje do logiki, choć skrótowo odwrotność oznacza przez „not-x.(Definicja jest więc prosta w swej słownej postaci, ale lo­ gicznie nieprecyzyjna). To wynikanie może być,jego zdaniem, natury logicznej iwtedy mamy po prostu logicznąsprzeczność, może pochodzić z obowiązujące­ go obyczaju (nieobgryzać kurczakawpalcach),może należeć do uzusu społecz­

nego (głosować na swoją partię), może też płynąć z nagromadzenia siępewnego rodzaju prywatnych doświadczeń. Następniezajmuje się stopniem niezgodności, oraz głównie powstającą w psychicepresjądo eliminacji lub redukcji niezgod­

ności. Na skutek tej presji człowiek może starać się zmienić swoje zachowanie albo zmienić coś w otaczającejrzeczywistości, albo zmienićcośw systemie swo­

jej wiedzy.

Wydaje mi się, że Festinger doczekał się swoichudoskonalaczy i dziś należy go zaliczyćdo wstępnej fazy poglądu szerszego, a mianowicie teorii po­

znawczej ludzkiego zachowania. Teoria ta jest ogólniejsza oraz bardziej pod­ stawowa imam przy tym wrażenie, że w Polsce też udoskonalacze właśnie tej szerszej teorii, której autorstwo nie wiem, czysiękomuśprzypisuje.

Powtórzę tutaj pewien ogólny schemat teoretyczny, którego nauczyłem się, jak mi się zdaje, odpolskichpsychologów. Przede wszystkim od Tadeusza To­

(7)

maszewskiego,ale niektóre sformułowania,które zacytuję, słyszałem zapewne od Idy Kurczalbo od Janusza Reykowskiego. Zasadnicze odróżnienia biorą począ­

tek z dawnych doświadczeń I.P. Pawłowa i Jerzego Konorskiego. W dziedzinie tej trzebamianowiciezacząćod następującego elementarnegoodróżnienia:

Człowiek współczesny poznaje (lub szerzej: przeżywa) rzeczywistość niejako dwuwarstwowo. Istnieje warstwa poznania bezpośredniego i warstwa poznania pośredniego. Poznanie pośrednie nazwane być może symbolicznym. Ta dwu- warstwowość dotyczy właściwie całości życia, nie tylko poznawania w ścisłym sensie. Człowiekma wytworzoną w trakcie swojego rozwoju osobniczego pewną strukturę symboliczną, (językową w szerokim sensie tego słowa), służącą do odzwierciedlania (kodowania) doznawanej rzeczywistości oraz do wyobraź­ niowego intencjonalnego „wykraczania” poza doznawaną rzeczywistość. Owa struktura symboliczna to, u ludzi nie upośledzonych słuchowo, struktura języka mówionego (głównie przeżycia dźwiękowe), ale u ludzi pozbawionych słuchu struktura symboliczna może zostać wytworzona nainnej zasadzie. (Dobry opis tej dwuwarstwowości, czyli powiązania przeżyć symbolicznych z pozostałymi, wydaje się jednym ztrudniejszych metodologicznych problemów psychologii teo­

retycznej).

W ramach tej strukturysymbolicznej powstająpewne indywidualne systemy myśli. Odróżniamy, za Tomaszewskim, w ramach jednej symbolicznej (etnicznej) struktury językowej szereg różnych systemów myślowych. Zauważamy, żeczło­

wiek jakbyfunkcjonuje, częstorównocześnie,w kilkutakichsystemach. Na przykład pełni kilkaról społecznych, co zauważyli socjolodzy, iw każdej z ról ma inne re­ guły dotyczące nietylko zachowańczysto profesjonalnych, ale też dotyczące czę­ stocałości życia. W każdej z ról poddaje się jakby innemu systemowimyślenia.

Czasem systemyte mogąsię znacznie różnić między sobą. Czasemwięc dla pew­

nych zjawiskuzyskuje ich opisyna kilku drogach w kilku różnych systemach.

Czasem też bywa tak, żepewne zjawiska nie uzyskują żadnego opisu, pod­ czas gdy podobne, niemal takie samezostają opisane (i ewentualnie ocenione).

Przy tym podobnie jak z opisem ma się rzecz z regulacją zachowania. Pewne swoje zachowania człowiek realizuje,jakto się potocznie mówi: „świadomie”i „do­ browolnie, chociażniemawpogotowiuich symbolicznego (językowego)opisu iza­

pytany, corobi,nie umie na to pytanie od razuodpowiedzieć.W stosunku do in­

nych swoich poczynań ma wyrobioneopisy, poglądy, oceny, sformułowane w pew­ nych systemach pojęć. Symbolejego zachowań więcumiejscowione w pewnych wytworzonych w nim systemachi zachowaniate regulowanepewnymi sfor­ mułowanymi w tych systemach regułami działania,postanowieniami i obietnica­ mi. Czasem symbole niektórychzachowań wkilku systemachumiejscowione w sposób różny, do tego stopnia,że systemyte mogą zawierać zdania między sobą sprzeczne. Wszystkie systemy myślowe używane przezjednostkę na ogół zawierają sięw jednej uniwersalnej strukturzejęzykowej, mianowicie w potocz­

nym, etnicznym języku tej jednostki. Stąd sprzeczność zdań staje się widoczna.

(8)

Naprzykład to samo zachowanie jest w jednymsystemieocenionedodatnio, aw dru­

gim ujemnie. Taka właśnie niezgodność opisów lub ocen odnoszących się do tego samego zjawiska, a wyrażalnychw tym samymjęzyku, może być nazwana roz- dźwiękiem,czyli dysonansem poznawczym.

Helena Eilstein zwraca uwagę, że bardzo wielu pracowników nauki prze­ żywa jakby potencjalnydysonans poznawczy następującego rodzaju. Mianowicie w swoich rozważaniach naukowych hołdują filozofii deterministycznej. Nato­

miastplanując własnezachowania i podejmującdecyzje życiowe, całkowicieab­ strahują od tego rodzaju filozofii,zapominają o niej i myślą w ramach systemu lndeterministycznego. Teoria deterministycznanie daje się bowiem pogodzić zmyś­ leniem mającym na celu kierowaniewłasnymi zachowaniami.

Drobny przykład z naszej wspólnej przeszłości. My, w krajach dawnego obozu, zwanego komunistycznym, po okresie pierwszego entuzjazmu, w którym wielu ludzi żyłowsposób szczerze socjalistyczny, z czasem wszyscy staliśmy się mniej lub bardziejdwulicowi. Mieliśmy maskę do pokazywania dla ludzi związa­ nych z władzą oraz maskę, czy „prawdziwątwarz” dla swoich. Dzieci, nawetnie ostrzegane, same zaczynały się orientować, co przy kim można lub nie można mówić. Temaski czy twarze były systemami zachowań, systemami symboli i sfor­ mułowań słownych. W pewnych sytuacjachdo reguł gry należało nie zadawać pytań oczyjeś poglądy. Poglądówwłasnych raczej należało nie posiadać. Nato­ miast trzebabyło orientować się w poglądach Komitetu Centralnego Partii. Lu­

dzie wspanialeadaptowali się do różnych sposobów myślenia, żyli w kilku sys­

temach równocześnie. Systemyte odpowiadały różnym grupom interesów i różnym poczuciom solidarności grupowej.

Witwicki zauważył właśnie system życia wświeciepraktycznych zachowań isystem życiaw świecie np. wspomnień po osobie ukochanej, jak gdybyżycia wjej obecności, życia na nią jakoś skierowanego. Tak żyje człowiek, który nie może siępogodzićzrozstaniem.

Ale obok życia w kilku systemachmoże równie ciekawe jest życie poza sys­

temami i powolne kształtowanie się systemów opisowych dotyczących różnych dziedzin życia. Pozawerbalizacją pozostają różne zachowania dawniej nazywane instynktownymi,a więc przedewszystkim seksualnei obronne. Każdy może łat­

wo przyłapać się nawłasnym zachowaniu obronnym, którego nie przewidywał.

Pedagodzy dopominają się o właściwe szkolne wychowanie seksualne. Tymcza­

sem podstawowym brakiem jest na ogół brak systemu słów, za pomocą których można by się porozumiewać na te tematy z młodzieżą. Brakjest wyrobionego języka. Język literacki tradycyjnie unikał problematyki seksu, a język „ulicy”

problematykę skazywał na wulgarność. Byt językowy społecznie uz­

nany uzyskiwały najwcześniej fakty materialne, społeczne, prawne.Młodzi ludzie zaczynają „chodzić” parami,po tym „zawierająmałżeń­ stwa”i„mają dzieci”. Każdy widzi lub domyśla się oczywiścieznacznie więcej, ale w słowniku dopuszczonym dotradycyjnego obiegu brak było dostatecznego

(9)

repertuaru słów. (Oczywiście nakładająsiętu też inne zjawiska,np. tzw.zjawis­

ko dyskrecji działające również ograniczająco na system opisu). Obecniepanuje bardzowielkie zróżnicowanie środowisk (i narodowych kultur) pod względem rozpowszechnienia systemów opisuzjawisk seksu. Przemianyprzy tym następują tak prędko, że można je badać niemal w trakcie zachodzenia. Ale główna spo­

łeczna potrzeba to przede wszystkim potrzeba odpowiednich wzorów dyskursu.

Posiadanie systemu opisowego dla własnych zachowań jest warunkiem wstęp­ nym poznawczej samoregulacji z wykorzystaniem języka. Psycholog Kazimierz Obuchowski często podkreśla konserwatyzm ludzkiego zachowania, przedewszyst­

kim sposobu myślenia, wyrażający sięwtym, że człowiek często zdobywa się na ciężką lub ryzykownąpracę, ale w ramach przyjętego systemu, a nie zdobywa się na zmianę systemu,nawetgdy ten posiada łatwe do zauważenia wady. Na przy­ kładnotoryczny przestępca to może być taki,który wypuszczony na wolność po prostu wraca do swojej teorii, że jest np. wspaniałymwłamywaczem i swoją doskonałość potwierdza następnymiwłamaniami.

Wydaje się przytym, żenastępuje, zwłaszcza w kulturze europejskiej, stały rozwójumiejętności manipulowania systemami myślowymi i regulowania zacho­

waniemprzy ich pomocy.

Nakoniecpozwolę sobie zaproponować pewne teoretyczneokreślenie tego, co można w kontekście powyższych rozważań nazwać systemem myślo­

wym.

System myślowy może zostać scharakteryzowany jako jednostka lingwis­

tyczna lub psychologiczna (behawioralna). Jakojednostka lingwistyczna jest to jednostkapośrednia między tekstem, jako konkretną wypowiedzią mającą swój początek i koniec w czasie, a językiem, będącym ogólnym systemem operacyj­

nym (czylipodstawągramatyczną dla wszystkich tekstówbudowanychw tym ję­

zyku, czyli wykorzystujących tę samą gramatykę). Operując tym samym języ­ kiem etnicznym, możnabyć wyznawcą różnych systemów przekonań religijnych, można teżrozwijać różne formy dbania o własną kondycję fizyczną (skodyfiko- wane za pomocą różnych układów reguł życiowych), można też być zwolenni­

kiem różnych doktryn politycznych oraz zajmować się rozmaitymi teoriami na­

ukowymi lub rozmaitymi gramiintelektualnymi,towarzyskimilub społecznymi.

System myślowy w sensie szerszym jest jednostką psychologiczną, a nie ję­

zykoznawczą (alejęzykoznawstwo, abstrahując od jego istnienia, zubaża swój przedmiotbadań). Najstosowniejszy wydaje się przy tym opis w dużym stopniu behawiorystyczny,______________________________________________________

System myślowy to: sposób myślenia, realizującysięw wytwarzanych, po­ tencjalnie nieograniczonych pod względemilościi długości tekstach, ale realizu­

jący się też w grze wyobrażeń lub bezpośrednio w konsekwentnym działaniu.

Przekształcaniewyobrażeń, rozwój działań lubtworzenietekstów w ramach jed­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Już teraz zmienia się język, jakim operuje środowisko akademickie, słowa sta- ją się coraz bardziej efemeryczne, myślenie coraz bardziej utylitarne, a przez to

Ze względu na duże rozmiary Księżyca, jego układ z Ziemią można traktować jako planetę podwójną, choć jest to określenie nieoficjalne, stosowane

Wreszcie, co być może najważniejsze, w feministycznym nurcie filozofii nauki pokazuje się, że nauka nie jest dobrem „samym w sobie”, że należy zadać pytanie o to dla

Konferencja została zorganizowana przez Katedrę Logiki i Teorii Poznania w Instytucie Filozofii Akademii Ignatianum w Krakowie oraz przez Sekcję Etyki w Instytucie Filozofii

(Można za­ przeczyć temu, że uratowanie mojego życia jest dla mnie dobro­ dziejstwem. Lecz jeśli tak Się twierdzi, to nieistotną stąje się wów­ czas kwestia,

wiście psychiatria może stać się neuropsychiatrią, a dominujący nurt we współcze ­ snej psychiatrii zdaje się nawet prowadzić ją właśnie w tym kierunku.. Warto jednak

Przejrzawszy różne sposoby rozumienia kobiecości i męskości, pochylmy się teraz nad kwestią równości kobiet i mężczyzn. W zależności od tego, czym jest

Polskie uniwersytety i wydziały są na bardzo dalekich miejscach w międzynarodowych rankingach, niewielu jest również naukowców wywodzących się z Polski w czołowych