• Nie Znaleziono Wyników

LIPIEC-SIERPIEŃ 1985 SZECH5WI

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "LIPIEC-SIERPIEŃ 1985 SZECH5WI"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

SZECH5WI

LIPIEC-SIERPIEŃ 1985

(2)

Zalecono do b ib lio te k n auczycielskich i lic ea ln y c h p ism em M in istra O św iaty n r IWOc-2734/47

W ydane z pom ocą fin a n so w ą P o lsk ie j A k ad e m ii N au k TRESC ZESZY TU 7—8 (2259— 60)

J. V e t u 1 a n i, 40 la t pow ojen n eg o W s z e c h ś w i a t a ...145

Z. G r o d z i ń s k i , „W szechśw iat” ...146

K . K o ż u c h o w s k i , K. M a r c i n i a k , W iekow e flu k tu a c je te m p e r a tu ry w E u ro p ie śro d k o w ej (1781— 1 9 8 0 ) ... 148

M. B o m b ó w n a , H. B u c k a , B io testy w ocenie rz e k k a rp a c k ic h . . . 151

B. S z a b u n i e w i c z , Z a k a źn e s ta n y A I D S ... 155

A. L e ń k o w a , A rira n ia — n a jw ię k sz a w y d ra ś w i a t a ...156

G. B a r t o s z , L ipidow e m i k r o s t r z y k a w k i ... 159

M. K s i ą ż k i e w i c z - K a p r a l s k a , M uchów ki ssące k re w — p rzenosiciele chorób c z ł o w i e k a ... 162

T. B i e 1 o w i c z, A. S a j a k, N arząd o w e przeszczepy klin iczn e — n ad z ie je i r z e c z y w i s t o ś ć ... 167

R ocznice J. H u r w i c, K w a n ty k u ło w a te o ria w ią z a n ia chem icznego czyli tra g e d ia uczonego. W 10 ro czn icę śm ie rc i K az im ie rz a F a j a n s a ... 169

D robiazgi p rzy ro d n icz e Biologia m o le k u la rn a n a tro p ie m e ch an izm ó w em b rio g en ezy i se g m en ­ ta c ji ( G . B . ) ... K to o k az ał się b a rd z ie j w ielkoduszny, D arw in czy W allace? (H. S zarski) S ieja C oregonus la v a retu s m araena B loch 1779 z je zio ra M iedw ie (J M astyński) ... W szechśw iat p rze d 100 l a t y ... R ozm aitości ... R ecenzje G. W. W o j t k i e w i c z : P ro isch o żd ien ie i c h im ic ze sk aja ew o lu cja Z iem li (W. M i z e r s k i ) ... A. J a s i ń s k i , W. K i l a r s k i , U ltr a s tr u k tu ra k o m ó rk i (B. P łytycz) Z. H r d l i ć k a , V. H r d l i ć k o v a : J a p a n is c h e G a rte n k u n s t (B P rę d o ta ) ... J. D o m i n i k , J. R. S t a r z y k : O w ady niszczące drew n o (J. L M a r c z a k ) ... J. W. B u c k i e : A n im a l H o rm o n es (L. Ja n isze w sk i) . . . . 172 173 174 175 176 179 180 180 181 181 K ro n ik a n a u k o w a I X K o n fe re n c ja H isto ry k ó w K a rto g ra fii (Z. W ó j c i k ) ... 182

50 la t p o lsk ich w y p ra w w A n d y (A. P a u l o ) ...182

L ist do R e d a k c ji (D. K a r p ) ... 183

E r r a ta ... ... ... 184

S p i s p l a n s z

I. G RAB W PU SZC ZY B IA Ł O W IE S K IE J. F o t. J . H e re ź n ia k II. C H O M IK E U R O P E JS K I C ricetus crice tu s L. F o t. W. S tro jn y

III. D ZW O NEK B R Z O SW IN IO LISTN Y C a m panula persicifo lia L. F ot. W. S tro jn y IV. OW CE w M ałych P ien in a ch . F ot. W. S tro jn y

O k ł a d k a : T O PO LE W ŁO SK IE P o p u lu s italica M nch. i św ie rk i pospolite Picea excelsa (Lam.). Sobieszów , pow. Je le n ia G óra. F ot. W. S tro jn y

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N POLSKIEGO T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W I M. K O P E R N I K A

TOM 86 LIPIEC-SIERPIEŃ 1985 ZESZYT 7-8

(R O K 104) (2259-60)

40 LAT POWOJENNEGO „W SZECHŚW IATA”

Nasze ponad stuletnie czasopismo — naj­

starszy obecnie w Polsce m agazyn popularno­

naukowy poświęcony naukom przyrodniczym

— przeżywało różne koleje losu. Założone właściw ie bez żadnej „przynależności organi­

zacyjnej” na terenie zaboru rosyjskiego, w Warszawie, oddziaływało na całą, podzieloną rozbiorami Polskę, szczególnie informując Czytelników o działaniu Polskiego Towarzyst­

wa Przyrodników im. Kopernika z siedzibą w e Lwowie i o krakowskiej Akademii Um iejętno­

ści, a także o innych stowarzyszeniach nauko­

wych. Zawieszony z początkiem I w ojny św ia­

towej „W szechświat” odrodził się dopiero po trzynastoletniej przerwie, i po próbach samo­

dzielnej egzystencji związał się z Polskim To­

warzystwem Przyrodników im. Kopernika, od 1930 roku będąc organem tego najstarszego zrzeszenia przyrodników w Polsce. Redakcja jego została w 1934 r. przeniesiona do Wilna, a ogólnie lata m iędzywojenne były okresem

E o r . ~Y) Q'I

lat chudych dla „W szechświata”, który był wydawany w m ałej objętości, nieregularnie, i nigdy nie udało się wydać w szystkich 12 numerów miesięcznika.

Po drugiej wojnie światow ej, która znów przerwała wydawanie „W szechświata”, odro­

dził się on bardzo szybko. W ielką w tym za­

sługę miał profesor Grodziński, przez cały okres pow ojenny ściśle związany z redakcją

„Wszechświata”. Z w ielkim bólem i żalem że­

gnaliśmy go na zawsze w październiku 1982 r.

W papierach Profesora pozostało niedokoń­

czone opracowanie, przygotowywane na 30 ro­

cznicę odrodzenia „Wszechświata”. N ie uka­

zało się ono wówczas. Uważamy, że jego za­

m ieszczenie w czterdziestą rocznicę istnienia

„Wszechświata” w obecnej formie będzie nie tylko hołdem złożonym jego animatorowi, ale dostarczy ciekawych informacji Czytelnikom.

Jerzy V e t u 1 a n i

(4)

146 W sz e c h św ia t, t. 86, n r 7—811985

ZY GM UN T G R O D Z IŃ SK I (K raków )

„W SZECHŚW IAT”

W osiem m iesięcy po w yzw oleniu Krakowa, w e w rześniu 1945 r. pojawił się pierw szy ze­

szyt wznowionego „W szechświata”, dzięki w y ­ siłkom D. Szym kiewicza, K. M aślankiewicza i W. W yspiańskiego. M usieli oni załatwić w iele nie całkiem zrozumiałych formalności. Przede w szystkim trzeba było zarejestrować istnienie Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. K o­

pernika (Naczelnik W ydziału Społeczno-Poli­

tycznego Urzędu Woj. w K rakowie p. Z. Żo- łądkowska zarejestrowała Polskie Towarzyst­

wo Przyrodników im. Kopernika dnia 18 X 1945 r.). Trzeba było zdobyć zezw olenie na druk pisma papier i m iejsce w drukarni. N ie­

łatwo było także o artykuły, ponieważ poten­

cjalni autorzy byli rozproszeni; poza tym trud­

no było pisać na poziomie nauki współczesnej, skoro pozostawało się odciętym przez przeszło pięć lat od warsztatu naukowego i bieżącego piśm iennictwa. Dlatego też pierw szy pow o­

jenny rocznik składał się tylko z trzech zeszy­

tów, rocznik następny 1946 z sześciu, a do­

piero od 1947 r. rozpoczyna się pełny skład dziesięciu zeszytów , liczących razem 320 stron.

W ciągu trzydziestu lat (1945— 1975) m usiał zmieniać się skład kom itetu redakcyjnego i re­

daktor naczelny. Zmarło dwu pierwszych człon­

ków, a to W. W yspiański (1946) i D. Szym ­ kiew icz (1948). K ilku należało do składu tylko przez czas ograniczony, jak Tokarski, Sm re- czyński, Szafer i H urwic. Przez całe trzydzieści lat pracował w redakcji K. Maślankiewicz, nieco krócej F. Górski. Po ustąpieniu Szym ­ kiewicza z początkiem roku 1946 zostałem na­

czelnym redaktorem i pełniłem tę funkcję do roku 1950, kiedy przejął ją F. Górski. Po dwu latach (1952) S. Skowron został naczelnym re­

daktorem i w tedy znalazłem się poza redak­

cją. K iedy w roku 1957 K. M aślankiewicz za­

stąpił Skowrona, ja w róciłem do kom itetu re­

dakcyjnego jako zastępca naczelnego redakto­

ra. W roku 1968 w ycofałem się z czynnej pra­

cy w kom itecie za zgodą K. M aślankiewicza.

K ierow ały mną w ted y dwa powody. Zaw­

sze w yrażałem przekonanie, że ludzie po prze­

kroczeniu siedem dziesiątki powinni w yco fy­

wać się z zajm owanych kierow niczych stano­

w isk i funkcji społecznych. N ie można bowiem w takim w ieku liczyć na sw oją pełną um ysło­

w ą wydolność. Poza ty m należało kom itet od­

m łodzić, tak aby utrzym ała się w przyszłości ciągłość pracy i linia rozwoju pisma. Zapro­

ponow ałem Naczelnem u, aby zaprosił p. H.

Krzanowską do kom itetu jako młodą, energicz­

ną, zorganizowaną kobietę, a przy tym po­

ważną uczoną, która dobrze poprowadzi dział zoologiczny. Propozycja została przyjęta i po pięciu latach okazała się bardzo trafna. Krza­

nowska razem z Górskim i M aślankiewiczem tworzą dobrze zgrany zespół, przy czym każde z nich zachowuje w nim sw oją odmienną in­

dywidualność.

Na com iesięczne zebrania kom itetu redak­

cyjnego jestem stale zapraszany jako gość z głosem doradczym. Uczęszczam na nie pilnie i z przyjem nością. Staram się być użyteczny zarówno w dyskusjach na m iejscu zebrań, jak i oceniając w domu kłopotliwe artykuły. Ale obecnie zamierzam w ycofać się i z tego nie­

oficjalnego udziału w pracach kom itetu (1975), ponieważ z przybytkiem lat zostaję coraz bar­

dziej w ty le za galopującą nauką współczesną i nie mam pewności, czy potrafię wczuwać się w potrzeby „W szechświata”.

W roku 1946 moja dowojenna praktyka re­

dakcyjna ograniczała się do um ieszczenia w Ilustrowanym, K u rierze Codziennym na prze­

strzeni roku 1933/34 osiem nastu artykułów pi­

sanych przez asystentów U J pod wspólnym tytułem : Bezimienni pionierzy na froncie go­

spodarczo-społecznym. Chodziło w nich o pod­

kreślenie, że podstawowe badania naukowe mają duże znaczenie dla gospodarki. Wspom­

nienia z tych odległych czasów uświadom iły mi, że w e „W szechświecie” czekają m nie dwa podstawowe zadania, ukierunkowanie treści czasopisma i w erbow anie autorów. N ie zda­

w ałem sobie jednak spraw y z tego, ile czasu i w ysiłk u zajm ie mi to, plus samo redakcyjne

opracowanie każdego numeru.

N ajpilniejszą sprawą na początku (1946) było zdobywanie artykułów , Do mnie należały za­

gadnienia biologiczne, abiotycznym i zajmowali się M aślankiewicz i Tokarski. Znajomych mi biologów prosiłem o tek sty natrętnie. Zoolo­

gów spotykałem codziennie. Do botaników po­

szedłem na jeden z „czwartków” przy ul. Lu­

bicz 46 i pod koniec zebrania prosiłem o ar­

tykuły, zwracając się najpierw ogólnie, a po­

tem im iennie do poszczególnych uczestników.

Zabiegi b yły owocne, ale podobno niektórzy biologow ie na mój widok przechodzili na drugą stronę ulicy, aby tylko uniknąć nagabywań.

W ciągu pierw szych czterech lat dwie trzecie artykułów każdego tomu pochodziło spod pióra przyrodników krakowskich, reszta z innych ośrodków uniwersyteckich. W tym Wrocław (lwowiacy) i Warszawa m iały poważny udział.

Pisyw ali w tym czasie także koledzy z zagra­

nicy np. Ram ułt z Anglii, Monne ze Szwecji i Wodzicki z N ow ej Zelandii, zwerbowani zre­

sztą przeze mnie. Pod koniec lat sześćdziesią­

tych przewagę Krakowa zrównoważyła pro­

dukcja innych ośrodków.

Dobór tem atów był z konieczności w pierw ­ szych czterech latach dość ograniczony. Pre­

zentow ano w dużym zakresie wiadomości przedwojenne. Wprowadzono naw et przeglądy wybranych zagadnień, które m ogły posłużyć do nauki uniw ersyteckiej zamiast nieistnieją­

cych podręczników. Starano się jednak usilnie krzewić i now ości naukowe. B yła m owa oczy­

w iście o penicylinie, o Latimerii, która prze­

żyła w głębi oceanu sw oją epokę o w iele m i­

lionów lat, o znaczeniu kolchicyny dla mitozy, o pow staniu now ej nauki — bioekologii, o

(5)

W sz e c h św ia t t. 86, n r 7—811985

147

znaczeniu fluoru w w alce z próchnicą zębów, 0 witam inie B. Doceniając znaczenie mikro­

skopu elektronowego przedstawiono w kilku artykułach zasadę jego działania i co można w nim zobaczyć. B yły też artykuły o w ym ie­

raniu różnych gatunków zwierząt, o przesz­

łości fauny Sahary. Drukowano także składy osobowe zakładów biologicznych wyższych uczelni, aby po prostu policzyć, kto w kraju przeżył wojnę. Już w tedy treść zeszytu dzie­

liła się na artykuły oraz Drobiazgi przyrodni­

cze, Z naszej p rzyro d y, Poradnik przyrodniczy, W ielcy przyrodnicy, Przegląd w y da w n ic tw .

Posiedzenia kom itetu redakcyjnego odby­

w ały się w tym okresie dość nieregularnie 1 nigdy chyba nie było obecnych jednocześnie w szystkich sześciu osób należących do jego składu. Głównym tem atem narad była sprawa zdobywania autorów i artykułów. Raz tylko doszło do burzliwej dyskusji po wydrukowaniu artykułu Ślopka: Czynnik Rh, jego własności i znaczenie (1947). B y ły głosy krytyczne, że ten artykuł treściowo nadaje się do pisma le­

karskiego, a nie do przyrodniczego. Byłem jed­

nak przekonany, że czynnik Rh jest zjawiskiem immunologicznym tak ciekawym, że nadaje się do „W szechświata”. Administrację i finanse naszego pisma prowadziła p. Br. Kokoszyńska z AGH, ale o wykształceniu uniwersyteckim.) Przypominam sobie, że kilka razy chodzi­

łem z odbitką szczotkową naszego pisma do cenzury. Po kilku dniach otrzym ywaliśm y od­

bitkę przeważnie bez zastrzeżeń lub z drob­

nym i ’ skreśleniami. Znam tylko jeden przy­

padek odrzucenia całego artykułu w r. 1950.

Jego tytuł brzmiał: Dlaczego nauka polska nie zdobyła dotąd nagrody Nobla?, a autorem by­

łem ja właśnie. Dzisiaj czytając ocalały egzem ­ plarz w szczotkowym odbiciu rozumiem, że oczywiście nie mógł się w tym czasie ukazać w druku. Przecież był to okres narastającego zamordyzmu (kultu jednostki), a tam pisałem o bezstronnym wyborze kandydatów na lau­

reatów, o klimacie, w jakim tacy kandydaci wzrastali, jakie warunki w yjałow iły naukę w Niemczech. Domagałem się także odpowied­

niej atmosfery w pracowniach polskich, prag­

nąłem poprawić w nich wyposażenie technicz­

ne i osobowe, a na domiar wszystkiego obie­

cywałem, że po wprowadzeniu tych zmian do­

piero za dobrych kilkanaście lat możem y li­

czyć na pierwszego polskiego noblistę. Dzisiaj (1975) pomimo postępu w m inionych 25 latach patrzę na te m ożliwości jeszcze pesym istycz­

niej. Nie widzę bowiem takiej gałęzi biologii, w której kształtowalibyśm y czołówkę św iato­

wą.

N ie bardzo zdaję sobie sprawę z tego, w jaki sposób przestałem być naczelnym redaktorem.

Nie wiem , kto to zarządził, może prezes To­

warzystwa, może sekretarz II W ydziału PAN.

Nie posiadam w tej sprawie żadnych pisem ­ nych dokumentów. Naczelnym został najprzy­

zwoitszy pod słońcem człowiek prof. Franci­

szek Górski, a ja jego zastępcą. Po dwu latach (1952) doszło do tzw. fuzji Towarzystwa Przy­

rodników im. Kopernika i Zrzeszenia Przy­

rodników Marksistów w nowe Polskie Towa­

rzystwo Przyrodników im. Kopernika (patrz

„Wszechświat” 1952, str. 1) *. Przy tej zmianie wypadłem całkowicie z redakcji „Wszechświa­

ta”. Powróciłem dopiero jako zastępca Naczel­

nego Maślankiewicza, zaangażowany przez nie­

go umową z dn. 25 stycznia 1957 r. Umowa ta powtórzona w zmienionej nieco form ie w r.

1960 angażowała mnie „na pracę zleconą peł­

nienia obowiązków z-cy Naczelnego Redaktora oraz recenzowania artykułów z dziedziny nauk zoologicznych i pokrewnych w Redakcji Cza­

sopisma „W szechświat”. U m owy te powtarzały się na piśmie regularnie aż do r. 1968.

N ow y Naczelny dbał o to, aby kom itet re­

dakcyjny zbierał się raz na miesiąc i zestawiał materiał na kolejny zeszyt „W szechświata”.

M ieliśmy w zasadzie dążyć do tego, aby nasze pismo ukazywało się regularnie co miesiąc, a za okres wakacji (lipiec i sierpień) jako ze­

szyt podwójny. M usieliśm y do PWN oddawać kom plety tekstów i rycin cztery miesiące na­

przód. Krakowska Drukarnia Naukowa, która rozpoczęła drukować nasze pismo z końcem r. 1952, wróciła w 1958 r. z powrotem do w ła­

ściwej swojej nazwy „Drukarnia U niw ersytetu Jagiellońskiego”. Drugim bardziej istotnym za­

łożeniem było, że treść m usi być urozmaico­

na, a zarazem wyważona pom iędzy wiadom o­

ściami z przyrody ożywionej i nieożywionej.

M ieliśmy unikać tasiem cowatych artykułów i zbiorów artykułów zbliżonych treścią do sie­

bie. Zestawialiśm y zatem w każdym zeszycie artykuły podstawowe o średnich rozmiarach (6— 8 stron maszynopisu), inform acyjne — krót­

sze i drobne notatki. Próbowaliśmy ponadto wprowadzać różne działy specjalne, np. Roz­

maitości, A k w arium terrarium, Poradnik p r z y ­ rodniczy, Znaczki pocztowe, Sprawozdania z działalności oddziałów Kopernika i Towa­

r z y s tw Naukowych, Kronikę naukową, Coper- nicana, L isty do redakcji, S y lw e tk i polskich przyrodników. Jakość artykułów ocenialiśm y oddzielnie, M aślankiewicz ustnie, z zakresu przyrody nieożywionej, Górski w ypisyw ał kil­

ka słów oceny na pierwszej stronie m aszyno­

pisu artykułów botanicznych, ja pisałem na maszynie moje uwagi na skrawkach papieru, oryginały załączałem do tekstu, a kopie cho­

w ałem dla siebie. Za lata 1958— 1968 zebrały się ich dwie Opasie teczki. Trudno powiedzieć ile tysięcy artykułów oceniłem. Odchodząc z kom itetu redakcyjnego pozostawiłem w spad­

ku listę około siedem dziesięciu biologów, prze­

ważnie zoologów, z całej Polski jako wypró­

bowanych potencjalnych autorów, których warto prosić o artykuły. B yły tam pełne na­

zwiska, adresy i specjalności naukowe.

Posiedzenia robocze kom itetu redakcyjnego odbywały się w edług pewnego ustalonego pro­

gramu. Najpierw Naczelny ustalał term in po porozumieniu się telefonicznym z członkami komitetu. Zawsze odbywały się przed połud-

* W te k ś c ie u c h w a ły o „ f u z ji” z n a la z ł się e w id e n tn y b łą d : n a s z e T o w a rz y stw o o d c h w ili z a ło ż e n ia n o siło n a z w ę „ P o l­

s k ie T o w a rz y stw o P rz y ro d n ik ó w im . K o p e r n ik a ” (R ed.).

(6)

148 W sz e c h św ia t, t. 86, n r 7—811985

niem i o takiej godzinie, aby 2— 3-godzinne spotkania kończyły się przed godziną obiado­

wą. Schodziliśm y się dość punktualnie w re­

dakcji „W szechświata” (ul. Podw ale 1). Na­

czelny i sekretarz już zawsze czekali z przy­

gotowanym i materiałami. Po przywitaniu się z nimi, a także z paniami z administracji (p.

J. Pniew ska i p. Lola Koralowa) przechodzi­

liśm y do drugiego m niejszego pokoju-biblio- teki, którego ściany w ypełniały półki z książ­

kami. Siadaliśm y przy m ałym stoliku okrą­

głym w fotelach lub m iękkich krzesłach. Na­

czelny zaczynał rozmowę od rozlewania do m ałych kieliszków koniaku lub innego trunku.

Zwolna pijąc zagryzaliśm y skromnymi, ale sm acznym i kanapkami. Rozmowa toczyła się żywo. Oczywiście, zawsze znalazły się jakieś aktualne kaw ały, ale głów nym tem atem były ogólne spraw y w ydaw nicze związane z dru­

karnią, PW N-em , lokalne i ogólnopolskie cie­

kawostki, a może tylko ploteczki z zakładów naukowych, przyjazdy i w yjazdy zagraniczne, now ości w ydaw nicze itp. Byw ała też m owa o osobistych radościach i kłopotach obecnych.

Po jakichś dwudziestu minutach wracaliśm y do pokoju biurowego redakcji i siadaliśm y stale w takim samym układzie przy dużym kwadratowym stole. Zazwyczaj om aw ialiśm y najpierw ostatni zeszyt, który się ukazał, od barwy okładki do zestaw u i układu artyku­

łów. W ytykaliśm y błędy drukarskie albo co gorsza pom ylone podpisy pod rycinami. Bo i to się trafiało. O cenialiśm y w końcu sum ary­

cznie czy numer jest udany, czy ma wady i ko­

m u je przypisać — sekretarzowi, PW N-owi czy drukarni. Czasem pokazyw ało się, że Na­

czelny m usiał interw eniow ać jeszcze w osta­

tniej korekcie (makieta) i domagać się zmian.

Potem zaczynała się dyskusja nad nowym num erem . Sekretarz inform ował o „spadkach”

z druku poprzedniego zeszytu i jaki m ateriał zalega w tekach redakcji. Redaktorzy działowi

(botanika, zoologia, przyroda nieożywiona) przedstawiali oceniane przez siebie św ieże ar­

tykuły. Od razu najczęściej zgodnie z ich pro­

pozycją decydowano, które nie nadają się do

„W szechświata”, a które wym agają przeróbek.

Z pozostałych w ybieraliśm y materiał do no­

wego zeszytu. Stopniowo w łączaliśm y także prace zakwalifikowane dawniej do druku, a zalegające w tekach czas dłuższy.

Zaczynaliśm y zawsze od wstępniaka, który miał być drukowany garmondem. Musiała to być jakaś aktualność przyrodnicza np. K. Kra­

jewski O budowie i powstaniu złóż siarki w Pia­

secznie (1962, str. 85), albo jakaś ciekawostka dobrze napisana i dobrze ilustrowana np. W.

Słabczyński Stulecie śmierci P.E. Strzeleckiego (1973, str. 281). Potem w ybieraliśm y 5— 6 ta­

kich artykułów podstawowych, aby treściowo przeplatały się w nich wiadomości z różnych nauk przyrodniczych. Najmniej m ieliśm y do dyspozycji opracowań biochemicznych i geolo­

gicznych, najw ięcej zoologicznych, po prostu dlatego, że zoologowie byli wśród czytelników

„W szechświata” liczniej reprezentowani i może chętniej pisali.

Niedobory trafiały się czasem w najkrót­

szych notatkach (Rozmaitości). Po m istrzow­

sku pisyw ał je Szym kiew icz, później m ieliśm y też dobrych a w iernych autorów (Irena Ve- tulani, W. Byczkowska, W.J. Pajor, E. Schney- der), ale często zapominali oni o tym , że do­

starczone przez nich tytu ły już się w yczerpu­

ją. Jednakże na prośbę redakcji starali się na ogół szybko uzupełniać nasze puste teczki.

Zawsze zestaw ialiśm y zeszyt trochę obszer­

niejszy...

* * *

Na lym kończy się maszynopis, udostępnio­

ny Redakcji przez Rodzinę Profesora.

K R Z Y SZ T O F K O ŻU C H O W SK I (Łódź) i K A Z IM IE R Z M A R C IN IA K (Toruń)

WIEKOWE FLUKTUACJE TEM PERATURY W EUROPIE ŚRODKOW EJ (1781— 1980)

Z m ia n y k lim a tu w p rzeszłości geologicznej oraz w cz asach h isto ry c z n y c h i w sp ó łczesn y ch są je d n y m z c e n tra ln y c h p ro b lem ó w k lim atologii. W y n ik i b a d a ń zm ian k lim a ty c z n y c h są z za in te re so w a n ie m śledzo­

n e p rzez p rze d staw ic ie li w ielu dyscy p lin n a u k p r z y ­ ro d n ic z y c h i n ie są też o b o ję tn e dla p ra k ty k i, szcze­

g ólnie je śli w iedza o p raw id ło w o śc iac h rządzących e w o lu c ją k lim a tu w przeszłości d a je się w y k o rz y sta ć w fo rm u ło w a n iu d łu g o te rm in o w y ch p rognoz k lim a ­ tyczn y ch . C hociaż cel te n w y d a je się jeszcze dość odległy, to trz e b a odn o to w ać znaczny p o stę p w z a ­ k re sie p o zn a n ia h isto rii zm ian k lim a tu , d o k o n an y dzięki rozw ojow i m eto d i zg ro m a d ze n iu m a te ria łó w o b se rw ac y jn y c h .

Do w aż n y ch osiągnięć w ty m za k resie m ożna za­

liczyć m. in. ścisłe o k reślen ie p rze b ie g a zm ian te r ­ m icznych w sk a li g lo b a ln ej w ciąg u o sta tn ic h k il­

k u s e t la t. P o słu g u ją c się w y n ik a m i in stru m e n ta ln y c h p o m ia ró w te m p e r a tu ry o raz sto s u ją c sp e c ja ln e m e­

tody re k o n s tru k c ji w a ru n k ó w te rm icz n y ch n a pod­

sta w ie m a te ria łó w h isto ry c zn y c h H. L an d sb e rg p rze d ­ s ta w ił zm ian y śre d n ic h 10-le tn ic h w arto śc i te m p e ra ­ tu r y n a p ó łk u li p ółnocnej od ro k u 1579 .(ryc. 1).

Z m iany te, ja k w idać, m iały c h a ra k te r zróżnico­

w an y c h pod w zględem a m p litu d y n ie re g u la rn y c h flu k tu a c ji. D ow odzą one p rze d e w szystkim , że w a ­ r u n k i te rm ic z n e Z iem i n ie są sta b iln e . T rz eb a b o ­ w iem zd aw ać sobie sp raw ę, że niew ielk ie zm iany

(7)

W sz e c h św ia t, t. 86, n r 7—811985

149

Ryc. 1. Ś re d n ie 10-letnie o d chylenia te m p e ra tu ry od średniej z o k resu 1881—1975 n a p ó łkuli północnej (1579—1975) w g H.E. L an d sb erg a

śred n ic h rocznych te m p e ra tu r n a całej półkuli, n a ­ w e t rzę d u k ilk u d ziesiątych sto p n ia C, stan o w ią od­

zw ierciedlenie znacznych n ie ra z an o m alii te rm ic z ­ nych, p rze ja w ia ją c y c h się w poszczególnych p orach ro k u i reg io n ach geograficznych.

W p rzebiegu w iekow ym te m p e ra tu ry n a pó łk u li północnej w a rto zauw ażyć o k resy znaczniejszych ochłodzeń, p rz y p a d a ją c y c h szczególnie n a początki X V II i X IX w iek u . S ą one odbiciem o stry ch a n o ­ m alii u je m n y ch , zn a n y ch pod naz w ą M ałej Epoki Lodow ej. W yróżnia się te ż ocieplenie X X w ieku, k tó reg o p rzejaw y , zn an e z ró żn y c h obszarów stre fy p o la rn e j i u m ia rk o w a n ej, dow iodły, że k lim a t w spół­

czesny n ie je st ta k trw a ły , ja k przypuszczano je sz­

cze n a początku naszego stulecia.

Nie w szystkie b y n a jm n ie j flu k tu a c je term iczne m a ją c h a ra k te r pow szechny — globalny. Szereg zm ian, szczególnie m niejszej sk a li czasow ej, m a sw ą in d y w id u aln ą, re g io n a ln ą postać. Z re sz tą ta k ż e glo­

b aln e flu k tu a c je p rz e ja w ia ją się w różnej postaci w różn y ch obszarach, chociaż trz e b a przyznać, że nie p o ja w ia ją się one zup ełn ie b ezład n ie n a pow ierzchni Ziem i. Do głów nych p raw idołw ości ro z k ła d u g eo g ra­

ficznego zm ian te m p e ra tu ry należy w zro st a m p litu d y w a h a ń te m p e ra tu ry w w ysokich szerokościach geo­

g raficznych. W y stęp u je też pew ien p o rzą d ek zm ian, zachodzących w poszczególnych ..se k to ra ch ” d an ej s tre fy rów noleżnikow ej. M ożna n ie k ied y w yróżnić obszary o przeciw n y ch fazach w a h a ń te m p e ra tu ry z ro k u n a rok. Do k la sy cz n y ch p rzy k ła d ó w należy tu „ h u śta w k a ” (see-saw ) te m p e r a tu r zim ow ych o b e j­

m u ją c a północną S k an d y n aw ię i G ren lan d ię. W E u ­ ropie północnej i południow ej an o m alie te m p e ra tu ry zim y m a ją też p rze w a żn ie przeciw n e znaki. Z kolei te m p e ra tu ry le tn ie p rz e k ra c z a ją n a ogół no rm ę n a w schodzie E uropy, w ów czas gdy n a zachodzie k o n ­ ty n e n tu w y stę p u ją an o m alie u je m n e — i odw rotnie.

K ieru n e k zm ian te m p e ra tu ry w E u ro p ie Ś rodkow ej, ja k z tego w yn ik a, m oże być w y p ad k o w ą różnych te n d en c ji. Zachodzi p rzed e w szy stk im p y ta n ie, ja k m a ją się te m p e ra tu ry tego o b szaru do zm ian zacho­

dzących w skali globalnej.

O kazuje się, ja k w y n ik a z in fo rm a c ji z a w arty ch w ryc. 1, że te m p e r a tu ra w E u ro p ie Ś rodkow ej je st sk o relo w a n a z te m p e ra tu rą całej p ó łk u li północnej.

N ato m iast do in d y w id u a ln y c h cech p rze b ieg u te m ­ p e r a tu ry w E u ro p ie Ś rodkow ej zaliczyć m ożna w y ­

stą p ie n ie stosunkow o w ysokich w arto śc i w okresach oziębienia w po czątk ach X IX w. oraz znaczne ocie­

p lenie w końcow ej części 200-letniego o kresu. W ła­

ściwość ta u ja w n ia się w ze sta w ien iu śred n ic h an o ­ m alii te m p e ra tu r p ó łkuli północnej, pod aw an y ch przez L an d sb erg a, ze śred n im i śro d kow oeuropejskim i dla analogicznych w ieloleci:

O k resy P ó łk u la p ó łn o c n a w g L a n d sb e rg a

E u ro p a ś ro d k o w a

1786—1855 —0,31 —0,11

,1856—1925 —0,17 —0,22

1926—1975 +0,11 +0,36

Ś re d n ie te m p e ra tu ry n a obszarze E u ro p y Ś rodko­

w ej i ich w iekow e zm iany b y ły przed m io tem zain ­ teresow ania ta k ic h badaczy, ja k F . L a u sc h e r ł K.

Rocznik. P ierw szy z nich u sta lił m. in. zm iany te m ­ p e r a tu ry w E u ro p ie zachodniej, w schodniej oraz w szerokim obszarze w okół K a rp a t, k tó ry z pew nym przybliżeniem m ożna u tożsam iać z te re n e m E uropy środkow ej. Jego an aliza dotyczyła o k resu 1851—1979.

Z kolei K. R ocznik zaprezen to w ał m a te ria ł p onad 200-letni (1761—1980) o p arty n a dan y ch z 4 sta c ji posiadających ta k długie se rie o b se rw ac y jn e (U tre ch t- -D e B ilt, P oczdam , Bazylea, W iedeń). W ykazał on m. in., że o sta tn ia d ek ad a (1971— 1980) b y ła n a jc ie p ­ lejsza w ciągu całego o k resu 220 la t.

W p rezen to w an y ch d alej w yliczeniach au to ró w w niosek ten z n a jd u je p o tw ierd zen ie i n a b ie ra z n a ­ czenia w obec tego, że w iekow e zm iany śred n ic h r o ­ cznych te m p e ra tu r w E u ro p ie środkow ej określono n a podstaw ie d a n y c h z 9 sta cji. Rozm ieszczenie ty c h sta c ji oraz o d p ow iadające im śred n ie 100-letn ie (1781—1880 i 1881— 1980) oraz śred n ie 200-letnie w a r ­ tości te m p e ra tu ry p rze d sta w ia ryc. 2.

Ś red n ie z o statniego stu lec ia są w w iększości uw zględnionych sta c ji nieco w yższe od śred n ic h z p o ­ p rze d n ich 100 la t. D la całego o bszaru E u ro p y śro d ­ kow ej ch a ra k te ry sty c z n y je s t p rz y ro st 100-letn ich w arto śc i te m p e ra tu ry o 0,25°C. Jednocześnie liczba la l z te m p e ra tu ra m i p rz e k ra c z a ją c y m i n o rm ę 200- le tn ią w z ra sta z 49 do 59.

T ab ela 1, w k tó re j zestaw iono śred n ie dekadow e te m p e ra tu ry w k o lejn y ch 10-leciach, ich odchylenia od śred n iej 200-le tn ie j oraz częstości la t z te m p e ­ r a tu ra m i pow yżej i poniżej n o rm y w E u ro p ie śro d ­ kow ej d aje dość p rze jrz y sty ob raz k sz ta łto w a n ia się

(8)

150 W sz e c h św ia t, t. 86, n r 7—811985

t i ’C .

1 , 5 - tA

4,0- Ofi 0,0-

0,5-

I 11 III

10-

4,9-

2,0-

H ---r — l--- 1---1--- 1--- 1--- 1--- 1--- 1--- ~i 1----1---- i---- '---- r — '----1— i--- 1 r

0,h 0,1

0,0-

0,1-

-0,4- -0,6-

i f . . c 1790 1800 <810 M O 1830 18W 1850 1M0 4870 4800 1890 1900 1910 M O 4930 4?ĄO 1950 1960 1970 1980

----

i i

S 8

'«r-ł

■>-

<*5

Q> p

l o ‘'O

5? ^

I I

">c~ •V-

<30Ci

<SQ I

s>o §

X-I o

Ryc. 2. P rz e b ie g śre d n ie j ro czn ej te m p e ra tu ry w E u ro p ie śro d k o w ej w o k resie 1781— 1980: A — an o m alie roczne, B — ru c h o m e an o m alie 20-letn ie

zm ian te m p e r a tu ry n a in te re s u ją c y m n a s obszarze.

W św ie tle z e sta w io n y ch w a rto śc i m o żn a uznać, że w an a liz o w a n y m o k resie m a m y do czy n ie n ia z fazą te n d e n c ji sp ad k o w ej te m p e ra tu ry , o sią g ającą n a jn iż ­ szy poziom w p rz e d o sta tn ie j dekadzie X IX w. (ano­

m a lia — 0,40°C, 8 la t z te m p e r a tu ra m i poniżej n o r­

my) o raz z fa z ą w zro stu te m p e ra tu ry , k tó r a po o siąg n ięciu p ie rw sz e j k u lm in a c ji w d ek a d zie 1941—

1950, o d p o w iad a ją ce j w sp o m n ia n e m u o ciepleniu X X w iek u , zazn acza się k o le jn y m , jeszcze siln iejszy m m a k sim u m w d ziesięcioleciu 1971—1980. W praw dzie d e k a d a 1971—1980 u s tę p u je pod w zględem częstości la t a n o m a ln ie ciep ły c h o k reso w i 1791—1800, ale fa k t te n n ie przeczy tezie, że o sta tn ie la ta zaliczyć tr z e ­ b a do n a jc ie p le jsz y c h n a tle d w u stu la t. T en d e n cja do o ciep len ia k lim a tu E u ro p y środkow ej zaznacza się w d a n y c h o te m p e ra tu rz e jeszcze po 1980 ro k u . W y­

k o n a n a ocena śre d n ic h ro cz n y ch te m p e r a tu r w l a ­ ta c h 1981—83 (na p o d sta w ie dostęp n y ch m a te ria łó w z 5 sta c ji) w y k a z u je , że b y ł to w dalszym ciągu o k res a n o m a ln ie ciepły. U zn a ją c d ek a d ę 1974—1983

za o sta tn ią , o trz y m a m y d la niej d o d atn ie odchylenie te m p e ra tu ry , w ynoszące + 0,58°C p rzy 8 la ta c h z do­

d a tn im i a n o m aliam i.

W ciągu 200 la t w y stą p iły 2 d ek a d y ze w szy st­

k im i 10 la ta m i ciep lejszy m i od n o rm y : 1944—1953 z o d ch y len ie m + 0 ,7 3 i 1789—1798 z odchyleniem + 0,59. P rz y jm u ją c in n e o k resy u śre d n ia n ia —■ 20- lecia, 5-lecia i 3 -letn ie — o trzy m am y n ajw yższe w arto śc i w la ta c h 40. 50. i 60. (por. tab . 1). Ogólnie w ięc w iększość n ajcie p le jszy c h ok resó w czy te ż po ­ szczególnych la t p rz y p a d a n a d ru g ą połow ę o m a­

w ian eg o 200-leeia. M ożem y w ięc m ów ić o g e n e ra l­

nym , ro sn ą c y m tre n d z ie te m p e ra tu r rocznych n a ob ­ szarze E u ro p y środkow ej.

P rz eb ie g te m p e ra tu ry n a p rz e strz e n i d w u w ie ­ ków , p rz e d sta w io n y za pom ocą „w ygładzonych” śre d ­ nich 2 0 -letnich (rys. 2B) odzw ierciedla w ym ienione w yżej cechy zm ienności tego ele m e n tu k lim a tu . Z a ­ zn aczające się w końco w ej części o k re su ró ż n o k ie ru n - ko w e f lu k tu a c je nie p o zw a lają stw ierdzić, czy w sp ó ł­

czesne o cieplenie osiągnęło ju ż sw o ją k u lm in ac ję.

T a b e l a 1. N ajc h ło d n ie jsz e i n ajcie p le jsze o k resy w E u ro p ie Ś ro d k o w ej (1781— 1980) O k resy

D ługość n a jc h ło d n ie jsz e n ajcie p le jsze

o k re su L a ta Ś re d n ia ro cz n a A n o m alia L a ta Ś re d n ia ro czn a A n o m alia

te m p e ra tu ra °C °C | te m p e ra tu ra °C °C

20 la t 1837—1856 8,02 —0,53 1943— 1962 9,08 +0,53

10 la t 1836— 1845 7,97 —0,58 1944—1953 9,28 + 0,73

5 la t 1812— 1816 7,67 —0,88 1947— 1951 9,45 +0,90

3 la ta 1940— 1942 7,38 - 1 ,1 7 1949— 1951 9,59 + 1,04

(9)

W sz e c h św ia t, t. S6, n r 7—811985

151

W tórne m in im a w y stę p u ją je d n a k n a coraz w yższym poziom ie, co p rze m aw ia za trw a ją c ą te n d e n c ją do ocieplenia, podobnie, ja k w sp o m n ian e ju ż w artości z la t 80. Być może, że ta k ja k rek o rd o w y pod w zglę­

dem śred n ie j te m p e ra tu ry ro k 1934 zw iastow ał serię la t i okresów ciepłych, ta k i rek o rd o w o ciepły ro k 1983 zapow iada k o le jn y e ta p p rz y ro stu te m p e ra tu ry n a całym obszarze E u ro p y środkow ej.

K o n ty n u ac ję ocieplenia m ożna w iązać z an tro p o - g en n y m i u w a ru n k o w a n ia m i ew o lu cji k lim a tu . E m i­

s ja ciepła w procesach sp a la n ia paliw , a szczególnie ro sn ą c a za w artość C 0 2 w atm o sferze, zw iększają e fe k t cie p la rn ia n y i p rzy c zy n ia ją się do p rz y ro stu te m p e ra tu ry w sk a li g lo b a ln ej (por. K. K ożuchow ski, W szechśw iat 1980, 81 :147). P rognozy k lim aty c zn e M.I.

B udyki o k re śla ją p rz y ro st te m p e ra tu ry n a Ziem i do r. 2050 n a około 3°C. W obec tego, że te m p e ra tu ry w E uropie środkow ej dość dobrze n a w ią z u ją do zm ian globalnych, m ożna sądzić, że o pisyw any tre n d ro sn ąc y te m p e ra tu ry u trz y m a się w przyszłości.

Istn ie ją je d n ak ż e p o d sta w y do p rze ciw sta w n ej opinii. R o z p a tru ją c n a tu ra ln e przy czy n y zm ienności te m p e ra tu r trz e b a zauw ażyć ich zw iązek z c y rk u la ­ c ją atm osfery, a p o średnio — z ak ty w n o ścią Słońca.

C zynniki te n ie p rz e sta n ą p rzecież fu n k cjo n o w ać w przyszłości, m ogą tylk o być sk u te cz n ie m askow ane przez — d o m in u jąc e być m oże — w p ły w y a n tro p o - genne.

W ykazano w w ielu p rac ach , że zasadniczą cechą ew olucji u k ła d ó w c y rk u la cy jn y c h w X X w ieku s ta ­

now iło sy stem a ty cz n e o słabienie c y rk u la c ji strefo w ej.

P rz y jm u je się p rzy ty m , że p rz y n a jm n ie j je d n ą

z przyczyn zakłóceń cy rk u la c ji strefo w ej b y ła a k ty w ­ ność Słońca, ro sn ąc a silnie do 1957 roku, a w póź­

niejszym okresie u trz y m u ją c a się jeszcze n a dość w ysokim poziomie. W ydaje się je d n a k nieuniknione, że aktyw ność słoneczna zbliżać się będzie do m in i­

m u m w k o ń cu bieżącego w iek u . Z naczne je j osłabie­

n ie zaznaczyło się ju ż w la ta c h 70. C y rk u la c ja s tre ­ fow a m a w ięc szanse ponow nego rozw oju. S koro zaś słab n ącej cy rk u la c ji strefo w ej to w arzy szy ła dotych­

czas w E u io p ie ro sn ą c a te m p e ra tu ra , m ożna sądzić, że p rzy je j ponow nej a k ty w iza cji n a s tą p i ochłodze­

nie.

S zereg noto w an y ch ostatn io flu k tu a c ji te m p e ra tu ­ r y może św iadczyć o śc ieran iu się przeciw staw n y ch te n d e n c ji zm ian klim aty czn y ch . T ru d n o prezentow ać określone stanow isko w k w estii przyszłego rozw oju zdarzeń k lim atycznych. P o zostaniem y jedynie n a e ta ­ pie zasygnalizow ania p ro b lem u i p rze d staw ie n iu dwu, b y n ajm n ie j nie w yłącznych, ro d za jó w in te rp re ta c ji w spółczesnych zm ian klim aty czn y ch . N ato m iast ze­

staw ione w op raco w an iu m a te ria ły o c h a ra k te rz e klim ato g raficzn y m m ożna tra k to w a ć jako p rzyczynek do h isto rii k lim a tu E u ro p y środkow ej, a ta k ż e — jako podstaw a do o k re śla n ia nadchodzących anom alii term icznych na tle w yznaczonych n o rm d w u stu ­ letnich.

D r K rz y s z to f K o ż u c h o w sk i p r a c u je w Z a k ła d z ie M eteo ­ ro lo g ii, K lim a to lo g ii i H y d ro lo g ii UŁ.

D r K a z im ie rz M a rc in ia k p r a c u je w Z a k ła d z ie K lim a to lo g ii UM K w T o ru n iu .

M ARIA BOMBÓWNA, H A LIN A BUCKA (K raków )

BIOTESTY W OCENIE RZEK KARPACKICH

R zeki k a rp a c k ie m a ją b ard z o w ażne, a n a w e t za­

sadnicze znaczenie w sy stem ie w o d n y m k ra ju . K a r­

pack i re jo n z a jm u je b ow iem około 1/10 pow ierzchni dorzecza W isły, a d o starcza 1/3 ogólnej ilości wody.

Z lew nie rze k k a rp a c k ic h są w w iększości zago­

sp o d aro w an e rolniczo, z ty m , że n a jw ię c e j u żytków ro ln y ch p rz y p a d a n a niższe części Pogórza, aż po ujście ty c h rzek do W isły. W la ta c h pięćdziesiątych, p rz y n iezb y t in te n sy w n e j gospodarce ro ln e j i hodo­

w lan e j n a ty m te re n ie oraz słabo ro zw in ię ty m p rz e ­ m yśle, w oda rzek, szczególnie w ich g ó rn y m i śro d ­ kow ym biegu, cechow ała się w y so k im stopniem czy­

stości i m a łą żyznością. W m ia rę u p ły w u la t, w w o ­ jew ództw ach południow ych, podobnie ja k w całej Polsce, zm niejszał się i n a d a l zm niejsza a re a ł u ż y t­

ków rolniczych, p rzy sta ły m w zroście ilości m iesz­

kańców . R ów nocześnie p o stęp o w ała in te n sy fik a c ja go­

sp o d a rk i ro ln ej, co w y ra ża ło się w sukcesyw nie zw iększającej się ilości stosow anych naw ozów (obec­

n ie około 180 k g N PK /ha).

T ak w ięc ilość m in e ra ln y c h sk ła d n ik ó w p o k a rm o ­ w ych ługow anych i erod o w an y ch do rz e k k a rp a c k ic h sta le rosła. Je że li w ziąć pod u w ag ę rów noczesny rozw ój m ia st i z a n ie d b an ia w b u d o w ie oczyszczalni, to należało się liczyć z szybkim w zro stem stężen ia

fosforanów , w y stę p u jąc y ch d aw n ie j w ilościach śla­

dowych. S k ład n ik ten, k tó ry uprzed n io ograniczał liczniejszy rozw ój glonów w rzek ach , obecnie z n a j­

dow ał się zawsze w nad m iarze, co przy zw iększonym dopływ ie zw iązków azotow ych z gleb ro lniczych w y ­ raź n ie sp rzy ja ło w z ra sta ją c e j liczebności glonów.

Pow oli zm ieniał się ta k że jakościow y sk ła d glonów w ' rze k ach k arp a ck ic h , z d o m in u jąc y ch poprzednio zbiorow isk okrzem kow ych przechodziły one w ziele- nicow e w n ie k tó ry ch odcinkach rzek.

Z w iększająca się ilość sk ła d n ik ó w pok arm o w y ch w w odzie oraz dopływ zanieczyszczeń bytow ych, w i­

doczny poniżej w iększych m iast, stw a rz a ły pow ażny pro b lem dla rz e k k a rp a c k ic h i zbio rn ik ó w zaporo­

w ych. P rzezn aczen ie tych o sta tn ic h głów nie dla po ­ trze b w odociągow ych n ak a zy w a ło m ożliw ie skutecz­

nie przeciw działać eutrofizacji.

W celu k o n tro li p o stę p u ją cy ch zm ian w rze k ach k a rp a c k ic h Z ak ład Biologii W ód P A N zastosow ał w la ta c h 1969 do 1974 b a d a n ia testow e. B yły one prow adzone rów nolegle z b a d a n ia m i terenow ym i, gdyż w edług norw eskiego hydrobiologa S k u lb erg a an a liz a chem iczna c h a ra k te ry z u je ty lk o jakościow y sk ład w ody, bez szczegółow ych dan y ch n a te m a t w p ły w u różn y ch zw iązków n a s tr u k tu r ę biocenozy.

(10)

152 W sz e c h św ia t, t. 86, n r 7—811985

B a d a n ia te sto w e słu ż y ły zarów no o k reśle n iu w zb o g acan ia poszczególnych rz e k k a rp a c k ic h w s k ła ­ d n ik i po k arm o w e, ja k ró w n ież ich zanieczyszczenia.

P rz y te j o k azji p o d ję to p ró b ę w y ja ś n ie n ia z jaw isk a allelo p atii w o b ręb ie glonów . P o n a d to w o p arc iu o b io te sty p o ró w n y w a n o w ody opadow e z różn y ch te re n ó w P o lsk i P o łu d n io w ej. P oza ty m prow adzono też b a d a n ia te sto w e n a d w p ły w em zaw iesin m in e ra l­

n y ch n a rozw ój glonów . Z o stały one w y k o rz y sta n e do o p rac o w a n ia p rognozy zm ian i sposobów o chrony p o w stająceg o z b io rn ik a w D obczycach, ja k o u ję c ie w ody dla K rak o w a.

W b a d a n ia c h te sto w y ch stosow ano zarów no k u l­

tu r y w y selek c jo n o w an y ch glonów w w a ru n k a c h s ta ­ tycznych, ja k rów n ież ze sta ły m p rze p ły w em oraz z w o d ą surow ą.

T en o sta tn i ty p testó w w y k o rz y sta n o w celu u s ta ­ le n ia n ajw łaściw szego n aw o żen ia sta w ó w w aspekcie zw iększenia ich p ro d u k c ji. E k sp e ry m e n ty te o b ejm o ­ w a ły trzy d n io w e ekspozycje flaszek z w odą sta w o ­ w ą, w zbo g acan ą ró żn y m i naw o zam i m in e raln y m i.

Ilościow y rozw ój glonów w b u te lk a c h z a n u rzo n y ch w sta w ie m ierzono w o p arc iu o p ro d u k c ję p ie rw o t­

n ą i k o n c e n tra c ję chlorofilu. N a p o d sta w ie ty c h d a ­ n y c h m ożna było ocenić n a je fe k ty w n ie jsz e zestaw y naw ozow e.

Z kolei w naszy ch la b o ra to ry jn y c h b a d a n ia c h sta ty c z n y c h zastosow ano te c h n ik ę b iotestów , o p rac o ­ w a n ą przez L u n d a w In sty tu c ie B adaw czym w W in- d e rm e re w W ielkiej B ry ta n ii. D ług o letn ie b a d a n ia tego a u to ra dotyczyły ekologii w y b ra n y c h glonów , c h a ra k te ry sty c z n y c h dla je zio r an g ielsk ich (okrzem ka A ste rio n e lla fo rm o sa Hass.).

W naszy ch k u ltu r a c h sta ty c zn y ch , w y k o n y w a n y c h w te rm o lu m in o sta ta c h , o ra z ze sta ły m p rze p ły w em

— w k o lu m n a c h i chem ostacie, stosow ano p rze d e w szy stk im g lony d o m in u jąc e w b a d a n y c h śro d o w i­

sk a ch i re p re z e n tu ją c e p o d sta w o w e g ru p y sy ste m a ­ tyczne, a to: sinice, o k rze m k i i zielenice. P o n ad to po słu g iw an o się ró w n ież sp ro w ad zo n ą z W in d erm ere k u ltu r ą zielenicy S e le n a stru m c a p ric o rn u tu m P rin tz , g a tu n k u ła tw eg o w hodow li, u zn aw an eg o za m o d e­

low y glon te sto w y d la w ó d oligo- i eu tro ficzn y ch .

N ależy dodać, że odznacza się on m a łą zm iennością m o rfologiczną i n isk im i w y m ag a n ia m i p o k arm o w y ­ m i. Z o stał w yizolow any po ra z p ierw szy z rzek i N ite lv a w N orw egii o raz w p row adzony do b ad a ń p rzez S k u lb e rg a i je st pow szechnie stosow any w bio- te sta c h w w iększości k ra jó w E u ro p y i A m eryki.

We w szy stk ich naszy ch e k s p e ry m e n ta c h p o d sta ­ w ow ym s u b s tra te m b y ła sączona w oda z b ad a n y c h środow isk. U zy sk an e w y n ik i odnoszono do rów nolegle p ro w a d zo n y c h k o n tro ln y c h hodow li n a odpow iednich pożyw kach. W czasie trw a n ia ok. trzyty g o d n io w y ch e k sp e ry m e n tó w p rze p ro w ad z an o co dw a lu b trz y dni k o n tro ln e b a d a n ia . D otyczyły one ilości glonów , li­

czonych w p re c y z y jn y m a p a ra c ie elektronicznym . R ów nolegle b a d a n o p ro d u k c ję p ie rw o tn ą , za w artość chlorofilu, b io m asę m eto d ą w agow ą, sp a d ek k o n ce n ­ tr a c ji sk ła d n ik ó w p o k arm o w y c h oraz ilość am in o ­ kw asów .

P rz e d m io te m n ajw c ze śn ie jsz y ch e k sp ery m en tó w te sto w y ch w 1971 r., d otyczących rze k k arp a ck ic h , było p o ró w n a n ie W isły, S kaw y, R ab y i D u n ajc a w asp ek c ie ich m ożliw ości p ro d u k cy jn y c h . Z p rac y te j w y n ik ało , że rz e k i o b ard z o zbliżonym składzie chem iczn y m w ody ró żn iły się w y ra ź n ie in te n sy w n o ­ ścią ro zw o ju n ie k tó ry c h g ru p glonów . W R ab ie np.

stw ierd zo n o w ty m o k resie n ajw ię k sz ą p ro d u k cy jn o ść zielenic.

To n a s u n ę ło m y śl o konieczności p rześledzenia in n y c h p a ra m e tró w , w p ły w a ją c y c h n a sk ła d i liczeb­

ność n a jcz ęstszy c h g ru p glonów ro zw ija ją c y c h się w rze k ach . T em u celow i posłużyły znow u ek sp ery ­ m e n ty testo w e, m a ją c e n a uw ad ze w y jaśn ien ie szcze­

gółów z ja w isk a allelo p atii. B azow ano w n ic h n a ho ­ dow lach je d n o g a tu n k o w y c h spośród sinic, o krzem ek i zielenic o raz k u ltu r m ieszanych, hodow anych n a f iltra ta c h w o d y su ro w ej z poszczególnych środow isk, k tó re n a s tę p n ie u ży tk o w a n o ja k o filtr a ty w ym ien n e, w y sie w a ją c n a n ic h p o w tó rn ie in n y g a tu n e k glonu.

S tw ierd zo n o p o zy ty w n ą k o re la c ję m iędzy w zględnym te m p e m w z ro stu glonów , n asile n iem fo tosyntezy oraz ilością w y d zielo n ej m a te rii o rg an iczn ej. W okresie in te n sy w n eg o w zro stu glonów zm n iejszała się ilość

Ryc. 1. R ozw ój glonów w w odzie p o b ra n e j pow yżej (A) i poniżej (B) z b io rn ik a R ożnow skiego. (M. B om - bów na, H. B ucka, W. H u k , 1978, V erh . In te rn a t.V e r e in . L im n o l. 20, 1629—1633).

(11)

I. GRAB W PU SZCZY B IA Ł O W IE S K IE J. F ot. J. H ereźn iak

(12)

II. CH O M IK E U R O P E JS K I C ricetus cricetus L. F ot. W. S tro jn y

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli mimo wszystko spotkasz się jednak z kimś spoza domowników, trzymaj się od niego w odległości dwóch metrów. (czyli mniej więcej pięciu

Mamy nadzieję, że drobne utrudnienia wynikające z niezakończonego w pełni remontu nie odbiorą Wam dobrego humoru i radości ze spotkania z kolegami i nauczycielami.. Niebawem

Po wydrukowaniu kartki należy wypełnić ją wyłącznie odręcznym pismem..

Po wydrukowaniu kartki należy wypełnić ją wyłącznie odręcznym pismem. Odpowiedzi drukowane będą ocenione na

Rodziny skrajne posiadają ustalone sposoby funkcjonowania, w tym przypadku jest to indywidualne życie każdego z członków systemu oraz brak reguł pożycia

Użycie zwrotu „odpowiedni etap rozwoju psychicznego” wskazuje, iż można na podstawie wnikliwych obserwacji ludzi w różnych stadiach rozwoju mówić o istnieniu

wić tu ry sto m karm ienie pstrągów właściwą karm ą, a mianowicie odpowiednim w itam inizo- w anym granulatem paszowym, stosowanym w hodow li ryb

– Przy ulicy Jana Gierałtowskiego znajdują się słupy oświetlenia drogowe- go, które są własnością miasta Ruda Śląska oraz słupy elektroenerge- tyczne będące