• Nie Znaleziono Wyników

Kamera Polska. z. 12 (1932)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kamera Polska. z. 12 (1932)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

A h S h l

ZESZYT 12 1932 GRUDZIEŃ

ORGKIf LWOWSKIEGO TlfllZISTRI FITItllflUlKI

i k i i F o t i i i i i t „i a. t. r w m i H i t

CZASOPISMO MIESIĘCZNE ILUSTROWANE, POŚWIĘCONE FOTOGRAFICE, FOTOGRAFJI I GAŁĘZIOM POKREWNYM

Wychodzi we Lwowie

pod redakcją

J Ó Z E F A Ś W I T K O W S K 1 E O O nauczyciela Uniwersytetu we Lwowie

Wydawca:

LWOWSKIE TOWARZYSTWO FOTOGRAFICZNE

REDAKCJA: LWÓW, UL. ŚW. MARKA, 5.

Przedpłata z przesyłką pocztową kwartalnie zł. 3*—, półrocznie zł. 5.60, rocznie ał. IO W Zeszyt pojedynczy zł. 1 —, z przesyłką zł. 115.

Przedpłatę priyjmuje Administracja: Lwów, św. Marka 5.

Konto P. K. O. Nr. 100.833 (Józef Świtkowski, Lwów).

(2)

LUMIĆRE

NOWOŚCI M ona

L U M I C H R O M E

b a r w o c z u ł a

p r z e c i w o d b l a s k o w a

w y s o k o c z u ł a ( 1 4 0 0 h & D ) d r o b n o z i a r n i s t a

z a p e w n i a o t r z y m a n ie w z o r o w y c h n e g a t y w ó w p r z y k a ż d e j p o g o d z ie

papier LUGDA

w czterech gradacjach miękki

normalny twardy

zapewnia otrzymanie wzorowych odbitek

i J j t M e g o j n ę g j H ^

(3)

Wszystkim trudnościom sprosta

w zdjęciach

architektury, wnętrz j i okazów przemysł11

Prospekt 83 w.

gratis.

Ceny z fabryki, bez cła.

Większe ognis- kowena żądanie.

A r i s t o s t y g m a t r o z w a r t o k ą t n y

Uznany anastygmat specjalny

Kąt obrazu 100 stopni W ielka jasność F : 9 i yta o s tro ś ć w o ln y o d dystorsji

ognis­ na kowa format

płyt

cm cm

8 9x12

10 10x15 12 13x18 13,5 16x20 16 18x24

opraw wglątmaln

RM.

i nor- a lub

iona Telegr.

Wort.

w migawce j w Vario

ITelegr. \ RM. 1 W ort |RM

migawce [bsor i Telegr.

Wort

w migawce Compur

Telegr.

RM . Wort pierś­

cień za­

pasowy RM.

40,-44,- 45,- 50,- 60,-

Zlrpe Zlcke Zirkel Zimmer Zlege

50,- iW abe 54,— Wachę 55,- Wachtel 60.— W affel 73,- W ah l

55,- 59, - 60, — 65, - 75,-

W allone W alnuss W a lie W ange W annę

70,-74,- 75,~

80,— • 95,-

Wespe W ette W este Wimpel W Inkel

1,80 1,80 1,80 1,80 1,80 1

H u g o M e y e r & C o . G ó r litz liS ch l.

Ż ądajcie prospektu

B. 25.

Bibliotek f

Jasnow idząca kam era

*1

p o k a z u j e p r z y s z ł e

z d j ę c i e j e s z c z e p r z e d c h w i l ą z d e j m o w a n i a

Ce l owni k z a p e w n i a wszyst ki m z d j ę c i o m n a j w y ż s z ą ost r ość

T e s s a r c z y n i n i e z a l e ż n y m o d w s z e l k i e g o o ś w i e t l e n i a

FRANKE &HEIDECKE,BRAUNSCHW EIG Jen. Repr.

W a r s z a w a , C h m i e l n a 4 7 a / 5 .

r>

(4)

P o d r ę c z n i k i

J. ŚWITKOWSKIEGO:

Zrtsiidy fotografjl dla początkujących

Wydanie V. powiększone z 36 rycinami . . 3 50

Fotografja Praktyczna w zarysie do użytku amatorów

i fotografów zawodowych Wydanie III z 100 rycinami . 12--

Olej i broilioh j, sporządzanie fotogramów farbami drukarskiemi 1 80

Tectlllika prZł-tJokll obrazów z matryc bromolejowych 150

SllWftk, przyrząd do oznaczania czasu naświetlania zdjęć . . . . 540 r i n f i a we ws^ystkich księgarmach i sklepach fotograficznych U \ J l l a U j t l a lub w Administracji „Kamery Polskiej".

Zaproszenie do przedpłaty na podręcznik fotograf.

Jana Bułhaka

p o d t y t u ł e m

T E C H N I K A B R O M O W A

który obejmie około 7 arkuszy tekslu w formacie 14 x 20 cm., czyli ponad 100 stronic wytwornego druku z ozdobami graficznemi i z kilkunastu ilu­

stracjami przykładowemi na papierze kredowym i zawierać będzie w 12 roz­

działach treść następującą:

Wstęp.

1. Brom a plama.

2. Współczesna rola powiększenia w technice bromowej.

3. Materjał pozytywowy.

1. Aparat i przybory do powiększania.

5. Istota i warunki powiększenia wzorowego. Negatyw wzorowy.

6. Jak osiągnąć negatyw, dający piękne powiększenie?

7. Jak poprawić negatyw wadliwy?

8. Opracowanie lokalne negatywu.

9. Technika powiększania.

10 Opracowanie tonalne powiększenia bromowego.

11. Sposób papierowego negatywu wtórnego. (Metoda wtórnika).

12. Wykończenie obrazu bromowego.

Rozdziały powyższe pouczają szczegółowo i praktycznie o wszystkich eta­

pach powiększania, które obecnie, przy małych formatach zdjęcia, zastąpiło całkowicie kopjowanie stykowe i stało się codzienną i nieodzowną czyn­

nością każdego fotografującego.

Cena książki p. I. „Technika bromowa11 w przedpłacie wynosi wraz z opła­

coną przesyłką pocztową ZŁOTYCH PIĘC. Nadsyłający tę kwotę pod adresem autora-wydawey Jana Bułhaka (Wilno, Jagiellońska 8) w terminie do 1 stycz­

nia 1933 roku otrzyma książkę franco bezpośrednio po wyjściu z druku, a najpóźniej w l u t y m 1933 roku. Życzący sobie przesyłki poleconej dopła­

ca jej koszta, czyli nadsyła 5 zł. 60 gr.

Prenumerata po ulgowej cenie będzie zamknięta z dniem 1 stycznia 1933 r., a cena księgarska po tym terminie będzie ZN A C ZN IE PODWYŻSZONA.

(5)

Nr. 12

KAMERA POLSKA

GRUDZIEŃ

GRADACJA NEGATYWU

Na negatywie wywołanym, utrwa­

lonym i wysuszonym, są miejsca jaś­

niejsze i ciemniejsze. W jasnych jest mniej czarnego pyłku srebrowego;

w ciemnych jest go więcej, gdyż tam wywoływacz strącił więcej srebra me­

talicznego w postaci drobnych czar­

nych ziarenek.

Negatywem w z o r o w y m byłby ta­

ki. na których zaciemnienia, czyli gę­

stości. spowodowane osadzeniem się pyłku srebrowego, byłyby w p r o s t p r o p o r c j o n a l n e , do tych ilości światła, jakie działały na różne miejsca emulsji podczas naświetlania zdjęcia.

W miejscu, na które działała 100 razy

logarylin iloici światła

Wykresy.

Wykreślmy linję poziomą (rycina lewa u dołu) i podzielmy ją na rów ­ ne odcinki, oznaczone kolejno cyfra­

mi: 0,0, 0.5. 1.0, 1.5 i t. d. aż do 5.0.

Następnie na lewym końcu tej linji wykreślmy prostopadłą do niej, a za­

tem linję pionową, i podzielmy ją na takie same odcinki, oznaczone lakie­

rni samemi cyframi. Przez każdy z tych punktów, dzielących odcinki, po prowadźmy linje równoległe, a więc poziome i pionowe, a otrzymamy sia­

tkę. złożoną z kwadratów równej wiel­

kości. W matematyce analitycznej nazy­

wa się lo „układem współrzędnych” ;

(ogarytm ilości śuńatta

B //

/ #

d/

/

c/ / /

ej y tt, y—V

AA c

O J 1-0 1-5 2 5 3 ł 3-5 V o h-i Sc

większa ilość światła niż na inne, gę­

stość strątu srebrowego powinnaby być 100 razy większa, niż na tamtem.

Graficznie ten równomierny ze wzrostem światła wzrost gęstości przed­

stawiłby się jako linja prosta, nachylo­

na pod kątem 45 stopni do poziomu.

O s t-0 ( J i s l s 3-a a-l

linja pozioma u dołu zwie się „osią odciętych", a linja pionowa z lewej

„osią rzędnych".

Cyfry na osi rzędnych mogłyby wy­

rażać gęstość strątu srebrowego, a cyfry na osi odciętych odpowiadające tym gęstościom ilości światła; ponieważ jed­

(6)

178 G RU D ZIEŃ 1932 N. 12 nak ilości le we fotografji różnią się

bardzo znacznie między sobą*), dziele­

nie układu współrzędnych na tysiące odcinków wymagałoby ogromnych roz­

miarów papieru. Z tego względu od­

cinki oznacza się nie cyframi arytme­

tycznemu lecz l o g a r y t m a m i (Brig- gowskimi) tych cyfr według postępów geometrycznych. 0.0 jest logarytmem cyfry 1, punkt ten zatem odpowiada jednostce natężenia światła ( i jednost­

ce gęstości strątu); 0,5 jest logarytmem cyfry 3,0, a podobnież 4,0 jest loga­

rytmem cytr}' 10.000, a 5 logarytmem cyfry 100.000*

Gdybyśmy czarny papier pigmen­

towy (pyłek węglowy zawieszony w że­

latynie) naczulili w roztworze dwuchro­

mianu i po wysuszeniu naświetlili stop­

niowo przezlO, 30,100, 300, 1.000, 10.000 i 100.000 sekund, to po wywołaniu o- trzymalibyśmy na nim gęstości pyłku węglowego. wzrastające dokładnie w tym samym postępie geometrycznym.

Jeżeli naświetlaniu przez 10 sekund (-log. 1.0) ódpowiada 0.5 jako logarytm gęstości, to następnym naświetleniom odpowiedzą, logarytmy 1.0, 1.5, 2.0, 2.5...

aż do 4.5. Gdy na naszej siatce (rycina lewa) oznaczymy punktami długości naświetlenia (czyli ilości światła) i od­

powiadające im gęstości, a potem punk­

ty te połączymy kolejno linją, oka­

że się. że jest to 1 i n j a p r o s t a, nachy­

lona pod kątem 45 stopni do osi rzęd­

nych i do osi odciętych. (Na rycinie linja ta sięga od A do B).

Krzywa gęstości.

Tak wyglądałoby graficzne przed­

stawienie wzrostu gęstości na papierze pigmentowym pod różnemi naświetle­

niami, względnie pod różnemi ilościa­

mi światła działającego. Tak samo po-

*) Tak n. p. natężenia światła mogą się zmieniać w granicach od 1 do 10.000, a nawet więcej, a niemal takie same można uzyskać różnice gęstości strątu.

winienby wyglądać wzrost gęstości na negatywie fotograficznym, idealnie od­

dającym stopnie jasności przedmiotu zdejmowanego; pomiary gęstości ne­

gatywów wykazują jednak, że tak nie jest w praktyce.

Pomiary te wykazują zgodnie, że na negatywach linja gęstości nie jesl prosta, lecz k r z y w a , zbliżona kształ­

tem do litery S; nachylenie tej krzywej do osi rzędnych może być wprawdzie mniejsze lub większe, zależnie od cha­

rakteru emulsji, od długości wywoły­

wania i od składu wywoływacza, ale forma podobna do S powtarza się stale na wszystkich negatywach (i pozyty­

wach) srebrowych.

Krzywa ta charakteryzuje gradację negatywu, nazywa się zatem k r z y w ą g r a d a cy j n ą. Przyglądając się jej bli­

żej, spostrzeżemy, że składa się z trzech części: część dolna od punktu a do h (na rycinie lewej) jest zrazu niemal po­

zioma i stopniowo wygina się wgórę, część środkowa od punktu b do d jest prawie prosta, a część górna od d do e wygina się łukowato, aby po osiągnięciu punktu najwyższego opa­

dać znów stopniowo ku dołowi.

Trzy części krzywej.

Znaczenie tych wygięć jest bardzo doniosłe w praktyce. Część d o 1 n a krzywej leży w miejscu najsłabszych naświetleń (najmniejszych ilości świa­

tła działającego), a kierunek jej, zra­

zu niemal poziomy, oznacza, że przy bardzo słabych naświetleniach gę­

s t o ś c i strątu srebrowego n i c r ó ż n i ą się między sobą niemal wcale; naświe­

tlenia wynoszące n. p. 1, 2, i 3 sekundy (log. - 0.5), dają zaczernienia jednako­

we na negatywie. W praktyce objawia się to w ten sposób, że w c i e n i a c h obrazu n i e m a z r ó ż n i c o w a n i a szczegółów; cienie są jednolicie czarne na pozytywie, mimo że na przedmiocie

(7)

KAMEftA POLSKA 179 zdejmowanym były w nich szczegóły

r ó ż n e j jasności.

Podobnie ma się rzecz z g ó r n ą częścią krzywej gradacyjnej. Część ta odpowiada najsilniejszym naświetle­

niom (log. — 4.0, do log. = 5.0); ule i tu, podobnie jak w dolnej części, gę­

stość zmienia się bardzo mało ze zmia­

ną natężenia światła. Oznacza to, że i w ś w i a t ł a c h n aj w y ż s z y c h zróż­

nicowanie tonów na obrazie jesl znacz­

nie m n i e j s z e , niż było w rzeczy-, wistości. Co gorsza: tu część krzywej nietylko staje się coraz bardziej po­

ziomą, lecz nawet w dalszym biegu wygina się wdół coraz mocniej. W y ­ nika z tego. że gdy natężenie światła przekroczy pewne maximum, wtedy gę­

s t o ś ć już nie wzrasta, lecz m a l e j e . Tu jest wytłumaczenie, dlaczego n. p.

słońce lub jasne lampy wypadają na negatywie przeźroczysto, zamiast bar­

dzo czarno; oto jasność ich była już lak wielka w stosunku do otoczenia, że spowodowała na negatywie nie zwiększenie, lecz zmniejszenie gęstości strątu srebrowego*).

Te trzy części krzywej gradacyjnej charakteryzują bardzo dokładnie daną emulsję srebrową. Część dolna ma na negatywie gęstość najmniejszą, gdyż od­

powiada najmniejszym ilościom świa­

tła; słusznie zatem nazwano ją „odcin­

kiem niedoświetleń“. Część środkowa odpowiada tym ilościom światła, które powodują normalne zróżnicowania gę­

stości negatywu, zowie się zatem „od­

cinkiem naświetleń normalnych11. Część górna odpowiada tak ogromnym ilo­

ściom światła działającego, że powodu­

ją już zmniejszanie się gęstości nega­

tywu a nawet solaryzację; ma zatem nazwę „odcinka solaryzacji".

•) Zjawisko to zwie się s o l a r y z a c j ą;

przez bardzo długie naświetlenie można dzię­

ki niej otrzymać wprost pozytyw zamiast ne­

gatywu.

Oznaczanie światłoczułości.

Jeszcze jeden szczegół charaktery­

styczny dolnej części krzywej, a zatem odcinka niedoświetleń, zasługuje na u- wagę. Odcinek ten powinien się zaczy­

nać od punktu 0.0 na osi rzędnych (pionowej), tam bowiem działała tak mała ilość światła, że żadnych zmian w emulsji nie spowodowała. Jednak nawet emulsje o bardzo małej czułości, wymagające już znacznych ilości świa­

tła, aby dały na negatywie pewną gę­

stość. możebną do stwierdzenia pomia­

rami. zachowują się tak sarno. Chociaż nawet początek odcinka niedoświetleń przebiega poziomo, to jednak nie za­

czyna się nigdy na osi odciętych, lecz w pewnej wysokości p o n a d nią*).

Nastręcza to trudności w oznacza­

niu cyfrowo światłoczułości emulsji;

skoro bowiem początek krzywej prze­

biega poziomo, bez różnic w gradacji, to każdy dowolny punkt na tej pozio­

mej możnaby z równą słusznością przy­

jąć za początek krzywej, czyli za .pod­

stawę do określenia światłoczułości.

(Na rycinie lewej początkiem krzywej mógłby równie dobrze być punkt a, jak punki b lub punkt ai).

Angielscy badacze, Hurther i Drif- field, usunęli trudność w ten sposób, że część środkową krzywej gradacyj­

nej przedłużyli na wykresie aż do prze­

cięcia się z osią odciętych i ten punkt przecięcia przyjęli za podstawę do okre­

ślania cyfrowo światłoczułości badanej emulsji. Na rycienie lewej ten punkt przypada w miejscu A, zatem log. 0.5 byłby miarą czułości danej emulsji;

jednak obaj badacze inaczej oznaczają cyfrowo światłoczułość. Przestrzeń od

*) Tę poziomą część odcinka nazwano „gra­

dacją pustą“, gdyż na niej m im o różnic ilości światła niema różnic w gradacji. Przyczyną zaczynania się jej ponad osią odciętych są drobne naświetlenia podczas sporządzania e- m ulsji i podczas wywoływania, a także che­

miczne zadymienie wywoływaczem.

(8)

180 G RU D ZIEŃ 1932__________ Nr. 12 punktu zerowego (a więc od początku

osi odciętych) do punktu A nazywają i n e r c j ą i odstęp ten wyrażają nie w logarytmach lecz w absolutnych jednostkach światła (sekunda — metr

świeca). Cyfrę 31 (dowolnie zresztą obraną) dzielą przez liczbę tych jed­

nostek i w ten sposób otrzymują cyfrę, wyrażającą — według ich systemu — światłoczułość danej emulsji. To ,,stopnie czułości" według senzytome- tru Hurthera i Driffielda. używane przez fabryki angielskie i francuskie.

Gradacja.

Podstawą do znalezienia tego puk- tu A były dla obu badaczów wykresy krzywych gradacyjnych dla jednej i tej samej emulsji, jednakowo naświetlanej, ale różnie długo wywoływanej. Okaza­

ło się z tyćh wykresów, że krzywa grada cyjna. przy krótkiem wywoływaniu mało nachylona do osi, p o d n o s i s i ę coraz bardziej przy dłuższem, a przy wy woływaniu odpowiednio d ł u g i e m n i e z m i e n i a już nadal swego nachyle­

nia do osi. Jeżeli wywoływanie trwa jeszcze dłużej, to kierunek krzywej po­

zostaje już niezmieniony, a tylko wzra­

sta równomiernie gęstość w s z y. s t ki c h części krzywej, czyli innemi słowy, wzrasta zamglenie chemiczne emulsji.

Na rycinie p r a w e j są wykresy ta­

kich różnych krzywych jednej emulsji, uzyskanych przez różne długości wy­

woływania. W idać na rycinie, że krzy­

wa. lekko nachylona po 2 minutach, do­

chodzi po coraz dłuższem wywoły­

waniu do maximum nachylenia, któ­

rego n i e z m i e n i a nawet po 30 mi- nutowem wywoływaniu (Linje 15‘ i 30‘

są równoległe). Oczywiście skład wy­

woływacza był taki sam we wszystkich wypadkach i tak samo długie było zaw­

sze naświetlenie).

Gamma.

Przedłużając części środkowe (nie­

mal proste) tych krzywych jednej e­

mulsji. aby znaleść ich inercję, stwier­

dził Hurther fakt bardzo znamienny:

oto w s z y s t k i e przedłużenia przecięły się w j e d n y m wspólnym p u n k c i e, leżącym n a o s i odciętych. Wynika z lego. że wprawdzie gradacja pewnej e- mulsji może być mniej lub więcej stro­

ma, zależnie od długości wywoływania, ale po odpowiednio długiem wywoły­

waniu (fila każdej emulsji innern) o- siąga pewne maximum, charakteryzu­

jące daną emulsję.

Aby nachylenia krzywej gradacyj- nej do osi odciętych wyrazić cyfrowo, przyjęto za podstawę kąty, zamknięte między temi nachyleniami a osią. Na rycinie lewej będzie to kąt K; a tan- g e n s tego kąta. czyli stosunek linji BC do linji AC, jest cyfrą, która cha­

rakteryzuje s t r o m o ś ć gradacji danej emulsji. Tangens kąta, jaki tworzy krzy­

wa gradacyjna przy danym czasie wy­

woływania. nazwano grecką literą

„ g a m m a " ; na rycinie prawej zatem dla wywoływania 2, 4. 8, 15 i 30 minut wynosi gamma 0.4, 0.7, 1.0 i 1.7. N aj­

wyższą stromość (największy kąt na­

chylenia). jaką dana emulsja może u- zyskać po wywoływaniu odpowiednio długiem, nazwano „gamma nieskończo- ne“ (niezbyt szczęśliwie).

W ł a ś c i w ą c h a r a k t e r y s t y k ą danej emulsji jest zatem g a m m a n i e ­ s k o ń c z o n e , ta bowiem cyfra wyra­

ża, j a k ą k o n t r a s t o w o ś ć najwyż­

szą można na tej emulsji uzyskać. Te­

oretycznie wydawałoby się, że najlepsza jest taka emulsja, której gamma nie­

skończone równa się 1 (kąt 45 stopni), gdyż na niej wzrost gęstości idzie rów ­ nolegle ze wzrostem natężenia światła;

w praktyce jednak okazuje się inaczej.

Gdyby wszystkie przedmioty zdjęć m ia­

ły jednakową rozpiętość skali tonów, i gdyby ta rozpiętość mieściła się w ca­

łej rozpiętości (zasięgu gradacji) emul­

sji; gamma =- 1 byłoby odpowiednie.

Jednak różne przedmioty zdjęć po-

(9)

Portret p. M. H. IV. Romer.

(10)

J

Ficelle d’Aloes E. Sougez.

(11)

KAMERA POLSKA siadają różne rozpiętości tonów od)

najjaśniejszego do najciemniesjzego. Je­

żeli rozpiętość ta jest bardzo mała, ko­

rzystniejsze będzie dla wyglądu obraz­

ka, gdy negatywowi nadamy wr i ę k s z e kontrasty, niż te, które były w natu­

rze (gdy zatem gamma będzie większe od 1). Naodwrót zaś, jeżeli skala to­

nów przedmiotu jest bardzo r o z l e g ł a , musimy zmniejszyć kontrasty negaty­

wu. aby zmieścić skalę przedmiotu w rozpiętość pozytywu; wtedy zatem gamma powinno być mniejsze niż 1 (ne­

gatyw o gradacji miękkiej).

Zmniejszyć gamma można zawsze, a to albo przez krótkie wywoływanie, albo przez rozcieńczenie wywoływacza;

ale zwiększyć gamma ponad wartość

„gamma nieskończone" jest niemal nie­

podobieństwem*). Dlategoto fabryki płyt i błon nadają różnym gatunkom swych wyrobów różne gamma nieskoń­

czone; niektóre gatunki (portretowe) pracują miękko, inne (krajobrazowe) normalnie, a inne (fotomechaniczne) kontrastowo. Pierwsze m ają gam m a-0.7

— 0.9. drugie 0.9 — 1.1, trzecie 1.1 — 1.4 (przeźroczowe nawet do 1.7).

Rozpiętość naświetleń.

Dobre gatunki emulsyj m ają roz­

piętość gradacji do 3000 (log. = 3.5), jeżeli zatem skala przedmiotu zdejmo­

wanego obejmuje niewiele tonów, to można cały przedmiot pomieścić k i l ­ k a k r o t n i e w gradacji negatywu. Na rycinie lewej długość środkowej części krzywej gradacyjnej (b — d) sięga od log. 1.0 do log. 4.0, co odpowiada iloś­

ciom światła od 1 do 1000; jeżeli więc rozpiętość skali przedmiotu wynosi n.

p. 30 (log. = 1.5), to można całe zdję­

cie zmieścić w różnych miejscach gra­

dacji negatywu. Można je naświetlić

•) Pewne zwiększenie gamma uzyskać moż­

na przez wzmocnienie negatywu, ale zwiększe­

nie takie jest nieznaczne, a pozatem pogrubia ziarno negatywu w stopniu niepożądanym.

tak krótko, aby zmieściło się na od­

cinku od b do c krzywej negatywu, albpteż naświetlić tak długo, aby objęło odcinek od c do d tej krzywej.

W pierwszym wypadku naświetlenie będzie 30 razy krótsze, niż w drugim, a jednak z obu zdjęć dadzą się uzyskać (na takim samym papierze) odbitki do­

kładnie jednakowe pod względem gra­

dacji. Drugi negatyw będzie oczywiście znacznie gęstszy niż pierwszy, ale po odpowiedniem dostosowaniu czasu ko- pjowania odbitki z obu nie dadzą się rozróżnić. Ta zdolność mieszczenia po kilka razy skali przedmiotu w różnych naświetleniach negatywu, nazywa się

„rozpiętością naświetleń11.

Do oznaczania inercji metodą Hur- thera i Driffielda wywoływacz*) nie śmie zawierać bromku potasowego ani innych dodatków' hamujących, te bo­

wiem nie zmieniają wprawdzie warto­

ści „gamma nieskończone" (po odpo­

wiednio przedłużeniem wywoływaniu), ale przesuwają inercję na prawo, czyli pozornie nadają emulsji mniejszą świa- tłoczułość. Krzywa, nakreślona linjami kreskowanemi na rycinie prawej, wyra­

ża wynik wywoływania 30 minutowe­

go z bromkiem potasu (K B r); krzywa ta ma równe nachylenie, co gamma nieskończone po 15 minutach, ale prze­

sunięta jest na prawo o wartość log.

0.3. co wygląda pozornie tak, jak dw u­

krotne obniżenie czułości emulsji.

Sfera niedoświetleń.

Dotychczas uwzględniany był tylko środkowy (prostolinijny) odcinek krzy­

wej gradacyjnej; w zdjęciach bardzo krótkich, obracających się w sferze

*) W edług ich badań każdy wywoływacz daje po odpowiednim czasie działania takie samo gamma nieskończone; a na odwrót każdy może działać równie długo, jak inny, gdy go się odpowiednio rozcieńczy. Szybki rnetol daje po stosownem rozcieńczeniu le same wyni­

ki, co powolna plicyna.

(12)

182 G RU D ZIEŃ 1932 Nr. 12 n i e d o ś w i e 11 e ń (portrety, zdj ęcia

sportowe) zasługuje na uwagę, także d o l n a część krzywej, ona bowiem jest w tych wypadkach główną tw ór­

czynią negatywu. Nachylenia tego od­

cinka do osi odciętych są bardzo róż­

ne: zrazu nachylenie jest niemal równe zeru. ale potem wzrasta coraz szyb­

ciej. aby z chwilą dojścia do odcinka środkowego osiągnąć wartość — gam­

ma nieskończone. Na wniosek Jonesa i Russela przyjął Kongres Fotograficz­

ny w r. 1928. że za „użyteczną4* uważać

należy część dolną krzywej od tego punktu począwszy, od którego tangens kąta nachylenia krzywej do osi odcię­

tych przekracza wartość 0.2( punkt ai na rycinie lewej; w tym punkcie mieści się wierzchołek kąta n. którego tangens wynosi 0.2). Jest to wprawdzie nachyle­

nie nieznaczne, ale na papierze kontra­

stowym można z tej części negatywu uzyskać dostateczne zróżnicowanie to­

nów w obrazie pozytywowym.

J. Switkowski.

F . K . P

FOTOGRAFJA W NOCY

Ostatnie zeszyty pism fachowych zagranicznych zalane są poprostu zdję­

ciami wT sztucznem świetle, i to nie zdjęciami dokonanemi w domu, z uży ciem statywu, lamp specjalnych i wie- losekundowych naświetleń, lecz popro­

stu doskonałeini zdjęciami migowemi które pokazują nam ulicę w nocy, teatr, kawiarnię, sklep, dworzec kolejowy, wnętrze tramwaju i podobne motywy.

Nie można wątpić w autentyczność tych zdjęć, bo trudno przyjąć, by ktoś mógł sobie pozwolić na zdjęcie magne­

zowe w' pełnym pasażerów tramwaju lub na dworcu kolejowym.

Zdjęcia te pokazują nam ludzi w ru­

d n i. muszą więc być migowe, co zre­

sztą potwierdzają dane techniczne, pu­

blikowane przez ich autorów.

W jaki sposób trudna ta, a tak nęcąca, dziedzina fotografji stała się do stępna w ostatnich czasach?

Był okres przed dziesięciu laty mniej więcej, gdy usiłowano umożliwić zdjęcia migowe w nocy przez konstru­

owanie specjalnie jasnych objektywów;

wszyscy pamiętamy, ile hałasu narobił wówczas Ernemanna Ernostar 1 :2

i 1:1.8. wbudowany w specjalną „Ka­

merę nocną“ Ermanox.

Ale droga ta nie okazała się naj­

lepsza. Cena tych objektywów była wówczas wprost fantastyczna, a trud­

ności techniczne zdjęcia niemniejsze.

Minimalna głębokość ostrości, duże roz­

miary objeklywu i jego waga, skompli­

kowane nastawianie na ostro, wszystko to utrudniało do tego stopnia uprawia­

nie fotografji w nocy, że cała ta idea u- cichła. a Ermanonoxy, do dziś dnia leżą w składach fotograficznych i można je nabyć za połowę ceny.

Rozwój techniczny, poszedł jednak częściowo w innym kierunku. W praw ­ dzie nie zaprzestano budowy bardzo jasnych objektywów, a nawet dopro­

wadzono je do 1:1,4 (Zeissa — Rio - Tessar i inne), ale przedewszystkiem rzucono się do pracy na polu chemji fotograficznej.

I zupełnie słusznie, bo biorąc rzecz teoretycznie, granice czułości płyt są właściwie zależne tylko od sprawności fotochemików. podczas gdy optyka nie ma już przed sobą takich możliwości.

Nie należy bowiem zapominać, że ja­

(13)

KAMERA POLSKA sność F /l daje objektyw większy (w o-

prawie) od całego aparatu, a niezmien­

ne prawa ostrości w głąb kładą tu bardzo ciasne granice i uniemożliwiają wykorzystanie praktyczne zbyt jasnych obiektywów.

Tymczasem nie zna tych ograniczeń chemja t'otogi’aficzna. Jeśli dziś szczy­

tem czułości jest płyta o 23 stop. Sch.

to jutro może się ukazać płyta o 26 stop. Sch.. a za rok płyta o 100 stop.

Sch.. i w praktyce spowoduje to tylko znaczne zredukowanie czasu naświetle­

nia i pewne dodatkowe ostrożności w ciemnicy, pozatem jednak sposób i trudności pracy przy samem zdjęciu nie ulegną zmianie.

To leż na drodze chemicznej uzy­

skano największe sukcesy w ostatnim roku. I tak podniesiono czułość płyt i błon do 23 stop. Sch. i to przy równo- czesnem wydatnem zmniejszeniu ich ziarna.

Kto pamięta przedwojenne płyty ,.Ultra“ o 19 — 20 stop. Sch., uchodzące wówczas za coś niezwykłego, ten łatwo stwierdzi, że dzisiejsze emulsje o 23 stop. Sch. są nietylko wielokrotnie czul­

sze. ale i nieporównanie drobnoziarnist- sze. —

To był krok pierwszy — drugim, decydującym było wprowadzenie emul- syj panehromatycznyeh.

Emulsje te tak długo nie mogły znaleźć uznania amatorów, dopóki sto­

sowano je do zdjęć w dzień, gdyż istotnie wyższość ich nad zwykłemi, do.

skonale barwoczułemi emulsjami o 23 stop. Sch. nie była tak frapująca, by zrównoważyć trudności podczas wywo­

ływania i nieco wyższą cenę; przełama­

nie zaś zakorzenionych przyzwyczajeń nie jest rzeczą łatwą.

Ale gdy na widowni ukazała się fotografja minjaturowa i zyskała sobie

183 odrazu niezmierne uznanie, sprawa wprowadzenia emulsyj panchromatycz- nych stała się znowu aktualną.

Skorzystało z nich przedewszyst- kiem kino, dla którego żaden materjał negatywowy nie jest niewygodny, jeśli pozwoli na uzyskanie nowych efektów;

z kina przedostała się emulsja panchro- matyczna do świata amatorskiego zapo- mocą „Leiki“, a stąd już tylko krok był do zwykłej błony zwojowej, ciętej i do płyty.

Kino pokazało nam wspaniałe zdję­

cia nocne migowe na emulsji panchro- matycznej, a zachęceni tem amatorzy zaczęli próbować swych sił i na tem nowem polu.

I okazało się, że teoretycy m ają rację, gdyż błony panchromatyczne wy­

kazywały w świetle sztucznem niebywa­

łą czułość, przewyższającą niepomier­

nie czułość najlepszych emulsyj bar- woczułych.

Okazało się. że nawet standarto­

wym dziś objektywem miniaturowej fo­

tograf ji o jasności F:3,5 można było robić zdjęcia migowe przez 1/25 czy 1/10 sek. w jasno oświetlonych loka­

lach. stosując oczywiście błony pan­

chromatyczne.

Światowej sławy fabryki, jak Kodak i Agfa, wyrabiają dziś na użytek amator­

ski błony panchromatyczne, mało co droższe od błon zwyczajnych i błony te cieszą się olbrzymiem uznaniem.

Dzięki temu nowemu materjałowi negatywowemu przed fotografją ama­

torską otwarły się nowe, olbrzymie dziedziny, dziś jeszcze mało zbadane i tajemnicze, ale kto wie, czy za lat kilka nic będziemy fotografowali rów ­ nie swobodnie w nocy jak w dzień.

Dr. T Cyprian

F. K. P.

(14)

184 G RU D ZIEŃ 1932 Nr. 12

ZAW ODOW OŚĆ A SZTUKA

— Fański zawód?

— Artysta — fotograf.

— Więc Pan ma zakład fotograficz­

ny. jest Pan przedsiębiorcą?

— Nie. Jestem artystą-fotografem, nie zawodowcem.

— Ach! Jest Pan więc z zawodu niezawodowym artystą-fotografem ?

Niby lak. ale to jest absurd, sprze­

czność sama w sobie. Przytoczona roz­

mowa z władzami jest tylko domniema­

ną. ale każdej chwili może się zdarzyć.

Dwa są zasadnicze czynniki, które w codziennem życiu bierze się pod uwa­

gę. jako kryterja zawodowości. Facho­

we wykształcenie i praca, będąca głów- nem źródłem dochodów. Ale nikt nie zwraca uwagi na to, że głównym czyn­

nikiem, który przesądza sprawę zawo­

dowości. jest ludzkie sumienie, — jest stosunek człowieka do jego pracy. Je­

żeli podstawą i motorem pracy jest interesowność materjalna, to bez wzglę­

du na sumę dochodów mamy do czy­

nienia z czystą zawodowością. Jeśli jed­

nak jest inaczej, jeżeli dochody przyno­

si praca, której podstawą jest idea ar­

tystyczna. lub naukowa — co wtedy jest? To wtedy jest. tak charakterysty­

czne dla dzisiejszych czasów, pomiesza­

nie pojęć, nie mających ze sobą nic wspólnego; wtedy gwałtem wtłacza się w ramy zawódowości rzeczy, które w tem pojęciu się nie mieszczą. I tak powstaje „zawód“ artysty, dwa poję­

cia w jednem, które się nawzajem wy­

kluczają, albowiem artystą można być tylko z Bożej łaski, ale nie z przepisu policyjnego.

Nie mam oczywiście na myśli pięk­

nego skądinnąd przemysłu artystyczne­

go, ani pewnego typu artystów — wyko­

nawców. jak np. śpiewaków, którzy z całą premedytacją materjalnie eksploa­

tują przyrodzony organ głosu. Ci są

z pewnością zawodowcami, niezależnie od tego. że ich sztuka wykonawcza stać może wysoko. Ale myślę o tych cichych i nieraz nieznanych twórcach, którym, jakby na ironję wypisano w paszpor­

cie zawód „artysta11, podczas, gdy oni żyją nie ze sztuki, ale dla sztuki. Kto dziś ze sztuki wyżyje? Ale są jeszcze tacy śmiałkowie, którzy m ają odwagę żyć d l a n i e j . Czy to są zawodowcy?

Nie. to są artyści — odrębna kasta łudzi pracujących, którzy czasem ze swej pra­

cy m ają nawet dochody, ale nigdy na początku pracy nie pytają się, czy ją spieniężą i ile na niej zarobią. W tem się właśnie różnią społecznie od szew­

ców, krawców, kupców i innych sza­

cownych zawodów.

Czy Leonardo da Vinci był z za­

wodu malarzem? — Umyślnie stawiam groteskowe pytanie, bo wtedy najlepiej można odczuć, jak daleko odbiegliśmy, od zdrowego pojmowania ludzi, pracu­

jących w sztuce. Między pracą artysty­

czną. a każdą inną. niema żadnej różni­

cy. jeśli idzie o rzemiosło i fizyczny wysiłek — ale kapitalna różnica jest w pobudkach działania. Z jednej stro­

ny ideowa bezinteresowność tworzenia, płynąca z impulsu wewnętrznego, któ­

ry jest rodzajem żywiołowego musu, — z drugiej szacowna troska o chleb co­

dzienny. od której nie jest wolny i ar­

tysta. z tą jednak różnicą, że on naj­

pierw tworzy, a potem się pyta o chleb, nigdy zaś odwrotnie. Szczery artysta musi się wyładować bez względu na to. czy mu za to zapłacą, czy nie.

czy się spotka z poklaskiem, czy z gwizdem; d o b r y zawodowiec pracuje warunkowo, w zależności od dochodów i konjunktury. Gdy mu nie zapłacą, nie będzie pracował. Jego praca jest towarem. Czy w dziele sztuki płaci się za towar, ukryty pod postacią ilości godzin, zużytych na pracę?

(15)

185 Tak więc pojęcia pracy zawodowej

i artystycznej su w porównaniu zbyt niewspółmierne, aby je można było lo­

gicznie zryczałtować. Dziś najczęściej bywa tak. że pracą zawodową artysty - malarza jest nauczanie rysunków w szkole, zaś pracą zawodową artysty- fotografa bywa wszystko, tylko nnie fotografja. O ile mamy do czynienia

z talentami, to nie praca zawodowa, ale praca artystyczna stanowi o istotnej wartości tych ludzi. I to jest właśnie społecznie anormalne, że zdolni, utalen­

towani ludzie są gaszeni pracą zawodo­

wą w tem. co stanowi ich największą społeczną wartość.

Dr. Wieczorek

F. K. P.

KĄCIK POCZĄTKUJĄCYCH

Zdjęcia gwiazdkowe.

Okres Bożego Narodzenia nadarza sposobności do zdjęć mieszkaniowych odrębnego rodzaju; są to zdjęcia choin­

ki, stołu wigilijnego, podarków świą­

tecznych i członków rodziny. Światła dziennego w grudniu jest mało, więk­

szość zatem zdjęć wymaga oświetle­

nia sztucznego, a rodzaj tego oświetle­

nia stosować się musi do przedmiotu zdejmowanego.

Najczęstsze są zdjęcia choinki z płonącemi świeczkami. Tu żadnego światła obcego nie potrzeba, gdyż same świeczki oświetlają drzewrko dość jasno, a czas naświetlenia nie musi być szcze­

gólnie krótki. Nie szkodzi jednak, jeże­

li po:lezas zdjęcia świeci się także zwyk­

ła lampa w mieszkaniu. Czas naświe­

tlenia zależy od jasności objektywu i od czułości płyt lub błon, na których ro­

bimy zdjęcie: naświetlenie trwać zatem może od kilku sekund (F:3.5) do m i­

nuty (F :ll) i dłużej. Najlepiej zrobić dwa zdjęcia o rożnem naświetleniu (n.

p. 4 sekundy i 40 sekund) i wywołać oba jednakowo; wtedy jedno z nich będzie dobre niemal napewno. Płyty bezodblaskowe są zbyteczne, gdyż za­

leży na tem. aby świeczki miały jasną aureolę; natomiast powinny być dobrze

ortochromatyczne, bo płomień świec jest żółty. Filtry są oczywiście niepo­

trzebne.

Wdzięcznym motywem zdjęcia mo­

że być także stół wigilijny, zastawiony do wieczerzy. Ponieważ jest to także przedmiot nieruchomy, długość naświe­

tlania nie gra roli, należy nawet zmniej­

szyć przysłonę objektywu, aby wszyst­

kie szczegóły były wyraźne na zdjęciu.

Tu przydadzą się płyty (lub błony) bezodblaskowe, chociaż nie są konie­

czne. Cały stół rzadko kiedy dobrze wygląda; lępiej zatem fotografować tyl­

ko jedno lub dwa nakrycia, obok któ­

rych widoczne są w dalszym planie zastawy na środku stołu. Oświetlenia dostatecznego dostarcza zwykła lampa wisząca lub stojąca. Filtr żółty jest zbędny.

Zdjęcia upominków należą, jak i poprzednie, do działu „martwej natu­

ry"; podczas jednak gdy tamte musi się zdejmować tak jak są, to upom in­

ki można przekładać i grupować w taki sposób, aby dały ładny obrazek. Nie- pięknie wyglądałoby, gdyby podarun!:!

stały rzędem w jednym szeregu, zwró­

cone frontem do objektywu, lecz na­

leży, ułożyć je w sposób estetyczny,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powinno być : Lutek otrzymał od Złotej Kaczki wielkie bogactwa, ale nie mógł nimi się z nikim dzielić.. Szewczyk przyrzeczenia, pieniędzmi, danego, ale, spotkał, gdy,

Dowiadujemy się o nim wówczas wielu ważnych rzeczy, bowiem trzydziestoletni Józio przerażony tym, że ciągle czuje się jak „niewypierzony chłystek”, robi bilans swojego

Wolność jest jednak nie tylko pragnieniem i ideałem, do którego dążymy, ale potrzebne nam są w życiu konkretne jej doświadczenia, które pozwolą nam podtrzymać chęć

Przy podziale grupy na osoby biorące udział w terapii grupowej po raz pierwszy i po raz kolejny najczęściej wskazywanym czynnikiem ułatwiającym było także swobodne

Podjął między innymi problematykę dotyczącą ewolucji postrzegania uniwersytetu jako instytucji zaspakajającej określone potrze- by i to zarówno wewnętrzne, jak i

wobec czego negatyw jest bardzo „ciężki", nieprzejrzysty, wy­. maga długiego naświetlania w kopjo- waniu stykowem, a jeszcze dłuższego w

Natomiast gdy natęże- nie bólu przekracza 6, należy wdrożyć do leczenia in- dywidualnie dobrane analgetyki opioidowe z III stop- nia drabiny analgetycznej.. 2 Nieracjonalne

Wydawałoby się, że nowe przepisy stymulują przed- siębiorczość, a tu tuż przed końcem roku kierownic- two Ministerstwa Zdrowia wygłasza poglądy o nad- miernym rozwoju