B iblioteka UMK
T o ru ń
366864
S p ó ź n i ł e m śpiew kę, bo szedłem daleko*
Od gw iazd w ieczo rn y ch do zorzy w [szkarłatach, Z a siódm y górą, byłem i za rzeką, I w szystkie w ęgły obiegłem po chatach, I czarnej r o li p y tałem , i słońca O taką, nutę, co dzw oni bez końca.
Spóźniłem śpiew kę, bo m i n ie starczy ło Tego, co w w łasnem m ogłem znaleść
[sercu, Bo m i za m ało dum ać n ad m ogiłą, L ub szukać kw iecia n a łącznym kobiercu;
Z a m ało było, za duszno, za nizko...
C hciałem z tęcz w duszy ro z p a lić ogni- [sko.
i
Spóźniłem śpiew kę, spóźniłem d a re m n o ! Z a siódmą, rzeką, byw ałem i górą;
Też sam e echa w iążą się n a d e m n ą , Też sam e m y śli n ad p ły w ają chm urą, Też sam e tę tn a po sercu i duszy I łza taż sam a, co p rzed d ro g ą, prószy...
Spóźniłem śpiewkę... Szkoda było d ró g Od gw iazd w ieczornych po zorzę w
[szkarłacie!..
Z tą sam ą n u tą pow róciłem w p ro g i, . Co daw nym gościem b y ła w m ojej chacie;
Z tą sam ą n u tą w róciłem prostaczą...
Spóźniona śpiew ko, graj! niech stru n y płaczą!
z a ra godzina... szary łan...
Św iat cały, ja k tęsknica...
Spogląda ku m n ie z pustych ścian O statni sprzęt szlachcica.
J e s ie n n y w icher polem dm ie, L śn i szronem podorów ka...
S pogląda sm u tn ie w oczy m e P o ojcach „bekerów ka.”
Spogląda k u m n ie poprzez m rok W y lo tem w dół alkow y,
Ja k b y się chciała zerw ać z tro k I ruszyć do dąbrow y.
fi
Spogląda, sm u tn ie w pustce te j, By ja k a ś m a ra b lad a,
I h isto ry jk ę daw nych k n iej W p am ięci przepow iada.
Żlobionem łożem ru szy ł wiew...
Z w iedziony zam ek dzwoni...
W jesien n ej ciszy słyszę: śpiew, H uk strzałów , tę te n t koni.
W idzę: polanka... strzelców sznur...
Ognisko w kłębach rośnie...
R ozlega echem cały bór, P o w tarza sosna sośnie...
Z a b o rem ro li szary łan I b iały dw ór prześw ieca...
S pogląda k u m n ie z pustych ścian O statni sp rzęt szlachcica.
D z i e w c z y n o p ó j d ź !
" ^ z ie w c z y n o , pójdź. Choć sine m gły, Choć w icher g ra żałośnie,
P ó k i p ie rś z p ie rsią j a i ty , M ożem y śnić o wiośnie!
D ziew czyno, pójdź! Choć z nag ich drzew P ta k drżący n ik n ie w yrajem ,
P óki nam w sercach dzw oni k rew , Św iat cały d la nas majem!
D ziew czyno, pójdź! Choć zw iędły liść Ż ałoby n u tą szum i,
P ó k i p ie rś z p ie rsią m ożem iść, W esela n ic n ie stłum i!
D ziew czyno, pójdź! Choć sin e m gły, Choć w ich er g ra żałosno,
P óki p ie rś z p ie rsią j a i ty , P rz e d n am i kw iaty rosną.
D ziew czyno, pójdź! Choć z n ag ich drzew O dleciał p tak w yrajem ...
P rz e d nam i pieśń, p rz e d n am i śpiew, P rz e d nam i św iat lś n i majem!
D ziew czyno, pójdź! Choć je s ie ń już P ow iędłym liściem toczy,
P rz e d e m n ą ra j z w iązanką róż, Gdy p atrzę w tw o je oczy!
P rz e d e m n ą m aj, p rz e d e m ną raj, Gdy p ie rś tw a u m ej bije!
D ziew czyno, pójdź, rą c z ę ta daj, Daj objąć się za szyję!
D ziew czyno, pójdź, z tw ych słodkich w arg U czynię m arzeń krosna...
I b ęd ziem śnić bez żalu, skarg, Ze znowu św ieci wiosna!
„ Q r u b a K a ś k a “
pJ ru h ą K aśkę n a Tłóm ackiem
^ O d w ie d z a ją co w ieczora:
Z postępow cem , Szym kiem G ackiem , Zachowaw ca, F ilip Z m ora.
Choć codzienni tu p rzy ch o d n ie, N a rz u t oka różnej nuty:
G acek d łu g ie nosi spodnie, Z m ora zasię d łu g ie b u ty . U F ilip a w dół bekiesza, N a S zym onie k u r ta kusa;
Zm ora fajką się pociesza, G acek k u rz y „ p ap ie ru sa.“
J a k ro k Boży, słota, susza, M aciejów ka n a F ilip ie , Szym ek ro n d e m kapelusza K ryje ucho, choć m róz szczypie.
F ilip k ręp y , przy sad zisty , Szym ek długi, by rozw ora;
G acek w oli blachę „czy stej,“
K ufel piw a w oli Z m ora.
10
Szym on piszczy, F ilip buczy, J a k zepsuty w w ozie „n asad ;”
D ostatecznie ju ż w zrok uczy, Ze to lu d zie różnych zasad, A dopieroż, g dy u stu d n i Zaczną z sobą z polityki...
Po T łóm ackiem w okot d u d n i L ecą k lątw y a p rzy ty k i...
T en g ard łu je... te n g a rd łu je , Sypiąc g a rd łe m coraz gęściej...
Czasem Szymon w g arści pluje, F ilip b ierze się do pięści, Lecz, choc skaczą sobie w oczy F ilip Z m ora z Szym kiem Gackiem, Coś ich łączy, coś jed n o cz y U te j „K aśki" na T lóm ackiem , Bo, choć skłócą się od duszy Choć i pięści się n ie zlękną. ’ N iech k to ty lk o stu d n ią ruszy, To im serca ja k wosk m iękną, I p rz e d chw ilą dw a k o guty, ’ R ozm aw iają z sobą zgodnie, Choć u teg o d łu g ie b u ty , A u teg o d łu g ie spodnie.
W zdycha Z m ora, G acek w zdycha M aciejów ka z kapeluszem ; Czasem obaj u tn ą zcicha D aw ną śpiew kę z anim uszem .
11
J e d e n chlipie... d ru g i chlipie, P ow tarzając w zgodnym tonie:
— P a m ię ta c ie , mój F ilip ie ?
— P a m ię ta c ie , mój Szymonie?
N ik t n ie poznałby z o d d ali, Że to Z m o ra gw arzy z Gackiem..
W id ać obaj ukochali
„G rubą K aśkę” n a T łóm ackiem , Bo, choć Z m o ra nib y z praw a, G acek z lew a kroczy św iatem , Gdy o „G rubą K aśkę” spraw a, R am ię w ram ię, ja k b r a t z b ra te m
W ^ A D U S Z K I . I.
|\|o c idzie... Z aduszkow a noc J ’ n a lu d z k ie schodzi cm entarzyska...
W przestw orzu ta je m n ic z a moc rw an e z błękitów gw iazdy ciska, ja k liść w je s ie n n e j zaw ierusze.,’.
I le c ę w lu d z k ie cm entarzyska Stęsknione gw iazdy-dusze!
I lecę w objęcia ziem i, O czyma św iecęc złotem i, ja k liść _w je sie n n e j zaw ierusze,
stęsknione zm arłych dusze. ' S p ad li gw iazdę, ja k g rzeb ien iem sochy R ozorali, co ziem ia skryw ała;
S p ad li gw iazdę i w zięli swe prochy, S p ad li gw iazdę i w zuli swe ciała, ’ Aby znowu, po brzask i rozśw itu, W ładać p raw em doczesnego bytu.
13
I u n ie ś li za bram y c m e n ta rn e To, co grobów przechow ała w ierność, Czoła d um ne i serca o fiarn e,
P ie r ś h a rto w n ę i m y śli pancerność;
D aw ny zachw yt b ra li i c ierp ien ie, I swę w ielkość, zak lę tę w m ilczenie.
I szedł w ciszy tłu m zgasłych pętników Po te j zgonem żegnanej kolebce,
Do św ietlan y ch podobny ogników, Łow iąc echa, co ziem i p ie rś szepce, I n a d k ażd y m w słuchiw ał się progiem , Ż a li szczęście je s t tu , czy przed Bogiem?
I p rzed każdem przystaw ał schronieniem , Co żyjęcym służy za ostoję,
W łasnych losów w itając w spom nieniem , I tę sk n o ty pow iadając swoje,
I łzy licząc, co sp ad ły ju ż płaczem:
Czy je s t tęsk n ić, czy szlochać je s t za czem?
...A noc niosła przez ziem i oblicze W ielk ą spow iedź n a w ichrów pośw iście, I rz u c a ła po d stopy p ątn ic z e
Mgły zawodów i złud zw iędłe liście, I g ęd źb iła po n ag ich drzew lu tn i P ieśń , d rg a ją c ą z k ażd em echem sm utniej.
A ci z w yżyn szli...
I b r a li w siebie To, czem ziem i przem aw iało w nętrze;
W zrok ich coraz częściej b ie g ł po n iebie, K roki coraz staw ały się prędsze,
Coraz M niejszą tęsk n o ta w zadum ie I żal życia m niejszy w zgasłych tłu m ie.
W ięc zaczęli się m o d lić pątnicy, I kłaść czoła n a krzyż u ciern io n y ...
I głąb P ań sk iej zalegli św iątn icy , I w żałobne u d e rz y li dzwony.
„Requiem* ję li sam i sobie nucić,
I ty c h p łak ać, co im w grób n ie w rócić.
W ięc zaczęli się żalić za żywe, Z a tę dolę doczesnego bytu...
A g dy słońce na złotą cięciw ę P ierw sze strz a ły n aciąg n ęło św itu, O trząsnęli, co zwało się ciałem . I w stąpili w m ogiły... z hejnałem
■ II.
Św it idzie... zaduszkow y św it na ciche schodzi cm entarzyska...
Z m o gilnych darn i, zim nych p ły t m g ła opalow ą rosą błyska,
ja k łzą, zerw aną n a błękicie...
I kro czy w ciche cm en tarzy sk a zbolała pam ięć-życie.
B ieg n ie za b ra m y cm en tarn e, i o g n ie p a li o fiarn e,
i w zrokiem w odzi po b łękicie zbolała pam ięć-życie.
W eszli sm u tn i w c m e n ta rn e w ierzeje, W eszli sm u tn i n a g ru d k i m ogilne...
I, w spom niaw szy sta rg a n e n ad zie je, S p letli w rozpacz swe d ło n ie bezsilne I k rzy k w ielk i słali w zim ne lochy:
— O ddaj, ziem io, oddaj nam te prochy!
O ddaj, ziem io, coś w gro b y zabrała!
O ddaj, ziem io, coś w zięła w swe gliny!
O ddaj, ziem io, oddaj n am te ciała!
M atki oddaj nam , ojęe i syny!
O ddaj m iłość serc naszych i ducha.
...Ale ziem ia pozostała głucha.
W ięc zaczęli bu d zić zm arłe łzam i, Rwąc n a piersiach żałobnicze szaty, P ło n ącem i ogrzew ać w oskam i, S tro ić w w ieńce, zieloność i kw iaty, I m o d litw ą je w ołać, i skargą, I krzyż d rżącą obejm ow ać w argą...
I szedł głu ch y ło m o t serc w tęsknocie, Szept p a c ie rz y i w estchnień rzężenie P o m ogiłach w św ietlan ej pozłocie, Sarkofagów w y p ełn iał sk lep ien ie I nad kw iecia rzuconego pękiem L eciał, łzam i przep o jb n y , z jękiem .
16
L ecz choć bolat, choć sięg ał po w nętrze.
Choć w tr u m ie n n e zak o ła tał wieko, Choć zak lęcia w ydzw aniał najśw iętsze, Chociaż św iecił zw ilżoną pow ieką—
Ci, co w ziem i le g li, ci zam arli, Ż ad n em echem ciszy n ie ’ro z d a rli.
L ecz ci, co ta m spoczęli w m artw ocie, Bez słćw b y li d la płaczków i mówców...
T ylko w ich er czasam i w p rzelo cie S zarpał b lach y św ięcone grobowców, Ja k b y stru n ę n acią g ał pękniętą...
S tru n a grała... grób śpiew ał: memenió!
Czasem ty lk o c m e n ta rn i strażnicy, N iem e św iadki, cyp ry sy i brzózki, Ja k b y lu d zk iej w tórując tęsk n icy . L iść w ja rz ą c e p o sy łali woski...
A liść leciał, i m o g ił do ty k ał, I, n a d ym ach kołysany... znikał.
Czasem ty lk o C hrystusa k o ro n a N ad klęczącem b ły sk ała pogłow iem , K rzyż zbroczone otw ierał ram iona, Ja k b y mówił: j a za n ich odpowiem!
Ja k b y w ieścił na tłu m u w ezw anie:
Co o dkupi m iłość — zm artw ychw stanie.
i
W r z o s .
'^7 kielichów lilii Z^Z róż czerw ien i, Z kw iecia, co w iosną
Siał je los, Z ostał m i ty lk o
W m głach je s ie n i W iern y tow arzysz:
L eśny wrzos.
P ow iędły kiście N iezabudek, W ia tr rozw iał
W onne p ła tk i bzów...
W rzos ty lk o
M ai mój ogró d ek , N iby w spom nienie
Z gasłych snów.
U N IW Ł R b Y lE C K A
18 W rzos ty lk o p a trz y
Do okienka, P odnosząc w rosach
Ź d zieb łk a swe;
On ty lk o w ichrów Się n ie lgka, Do zm arzłej g ru d k i
P ie rs ią lgnie.
Z tęczow ych ro jeń , Co w p rzestrzen i W id ział p rz e d sobą
W iosny dzień, Z ostały ty lk o
Mgły je s ie n i I b lizk ich zm ierzchów
Szary cień.
Z czarow nych m arzeń S zlakiem b y tu Z o stała ty lk o
M artw a chęć, O blane łzam i
S kry zachw ytu, Ż p ro m ien n ej złudy
Z g rzeb n a przędz.
Z ostały ty lk o W śród pochodu Z teg o , co w iosną
D aw ał los:
W zgorzkniałej p ie rsi Ból zaw odu I u o k ien k a
L eśny wrzos.
S Ą D .
P
okłóciło się jabłuszko Z sąsiadeczką gruszką...Szło im o to , co je s t lepszC:
G ruszka, czy jabłuszko?
Całe ła to się kłóciły W o g ró d k u n a grzędzie, W reszcie spraw ę w ytoczyły, M nie wezwawszy w sędzię.
Gdy stan ęły obie strony, Ja b łk o p raw i w gniew ie;
„Jam je s t lepsze, bom ju ż w ra ju Sm akow ało Ew ie.
A poza te m przecie P a ry s A w gust jeg o w ierzę, M nie, n ie gruszkę, ofiarow ał N adobnej W e n e rz e .“
Zapisaw szy w prO tokule T ak w ażne zeznanie, Do d rugiego w n et pow oda Zw róciłem p y tan ie.
P y ta m gruszki: „Z kąd u aśćki P y c h a ta k n ag an n a?“
„Jed n o słówko, p a n ie sędzio, N azyw am się... p an n a!“
L edw ie rz e k ła te w yrazy, Ju ż w y ro k n a stole...
„Może P a ry s w olał jabłko, L ecz j a „ p a n n y ” wolę!
P ra w d a , E w a ja b łk a rw ała W figow y fartuszek...
K to w ie je d n a k , czyby bez niej A dam n ie rw ał gruszek?!“
22
Co w y rzek łszy do zw aśnionych Z pow agą w źren icy ,
G ruszkę w ziąłem do kieszeni, Jab łk o do piw nicy.
T aki w yrok Salom ona Obie zgodził strony...
G ruszka d la m n ie przeznaczona, Jabłuszko d la żony!
^ e jie ń id z ie , dzieuiezyrio!
Jesień id z ie , dziew czyno!
P a trz , ja k m głam i posiew a, J a k w yciąga dłoń siną, J a k o d z ie ra liść z drzew a...
P a trz , ju ż w ich ry ro zp rzęd ła, Ju ż z chm ur k ą d z ie l n ak ład a;
T ak a sm u tn a, zaw iędła, T ak a szara i b lad a...
P a trz , ju ż w ije w rzecionem , Snując sm u tk i i żale,
Ju ż p od słonkiem zam glonem B łyszczą rosy-opale..
P a trz , ja k w szystko zam iera, J a k p tak le c i w yrajem ...
J a k szarzyzną zaciera To, co kw ieciem i m ajem ! P a trz , tu m an em m g ły p łyną, Ju ż się ścielą n a d rżyskiem ...
J e s ie ń id zie, dziew czyno, Ku nam id z ie z uściskiem ! Id z ie w duszę i p rzęd zie N ić zadum y ja k w k r o ś n ie ..
Hej! co będzie, to będzie, Ś nijm y d a le j o wiośnie!
26 Hej! n a b iałem poln B iały dw ór prześw ieca, W b ia ły m pokoiku B abcia-gołębica...
W b iały m pokoiku N a k o m in k u p łonie, B abcia-gołębica B iałe c h y li sk ro n ie;
B iałe sk ro n ie chyli, D obre oczy m ruży, B iałe woski grzeje, Z b iały ch wosków wróży.
W b iały m pokoiku, Z a dębow ym stołem , O toczyły w nusie Białą, babcię kołem ,
O toczyły w iankiem , By kw iecie n a łanie...
— B abuniu sre b rz y sta Co n am się dostanie?
— Co n am się dostanie?
— Co spełni nadzieje?..
B abcia-gołębica B iałe woski leje...
W b iały m pokoiku P o śró d białej w ioski N a b ielo n y ch m isach B iałe syczą woski...
B iała*habuleńka, N iby w w ianku róży, Z e b ra n y m w nuczętom D obre w różby wróży...
D obre w różby wróży.
O brączki, kochanie;
T a pójdzie ża Jasia, Tej się Staś dostanie;
T ej się^ u lał chłopiec.
A te j k w iat m irtow y...
P ły n ą dobre- w różby W w ieczór andrzejow y.
27
P ły n ie w b iały m dw orku J a k te n wosk n a wodę, M iłość i n ad zie ja W w nucząt p iersi m łode.
To, co m y śli krzepi, To, co serca struni...
P ły n ie w b iały ch ścianach, Z u st b iałej babuni.
Hej! przez b iałe pola C iem na nocka leci...
W b iały m pokoiku M ała lam p k a św ieci — W b iały m pokoiku Św ieci lam p k a m ała...
P rz e d o b razem św iętym K lęczy b ab cia biała;
P rz e d obrazem świ_itym, P rz e d P a n ią W szechśw iata, K lęczy b a b c ia b iała, D rżące ręce splata...
D alej w c ie lił w n a tc h n ie n ie W ieszcza p ełn e kieszenie, J a k p od trzo sem się złota uginał:
I d a ł żyw ot m u słodki P rzez trz y d z ie śc i trz y zw rotki, A w o statn iej — b o gdankę n a „fin ał.“
P a n w ydaw ca n a ślu b ie,
P o „w ęg iersk iem “ m iał w czubie, A że w ted y je s t hu m o r i swada,
W ięc p rz y dźw iękach fan fary , Z drow ie m łodej w zniósł pary...
T ak się p ięk n ie kończyła b allad a.
P o skończonej b a lla d z ie Spać p o e ta się k ład zie,
Sen n ajlep szy m w szak byw a doradcy...
W ięc, g dy ra n e k błysł złoty, P ew ny sieb ie i „ flo ty ”,
P o b ieg ł z w łasnym pom ów ić nakładcą.
P a n w ydaw ca p rzeczy tał I o cenę zapytał;
C hw alił form ę, pom ysłu n ie schłostał, T y lk o zro b ił uw agę,
Ż e tr e ś ć k ro i n a blagę, Gdyż p o e ta zaliczki n ie dostał.
I n g ratiam Imci P ana Michała...
In gratiam Im c i p a n a M ichała K m icicow ie d a li w czoraj f e s t ..
K om pania się daw na zebrała, K tó ra w n ie b ie n a k w aterze jest.
Ju ż o zorzy zeszły białogłow y, By z O leńką czy n ić w kuch n i ład;
R zędzian, ile że d zień b y ł targow y.
Po spraw unki do przekupniów w padł;
S ta ry K iem licz m usiał z synaczkam i Z cnych gąsiorków opustoszyć loch, P a n L o n g in u s zajął się ry b am i, A zw ierzy n ą Im ć K ow alski Roch.
N apędzono pachołków z czelad n iej Do rą b a n ia co sm olniejszych kłód, Drób S oroka skubał n a jp rz y k ła d n ie j, Choć n ie czy n ił te g o n ig d y w przód.
N a odw ieczerz, g d y n a niebios stro p ie Pierw szych g w iazd ek zaw isł złoty sznur.
Z a stołam i zasiadł chłop przy chłopie, Z ab rzm iał głosów białogłow skich chór.
32 I d ziecięce ozw ały się głosy,
P a n J a n przyw iódł basałyków swych, Słowem, całe zeszły się niebiosy, P rz y b y ł n a w e t, P o w ała i Zych.
J a k stół długi, p rz y b ia ły m obrusie, S iad ła społem różnych epok b ra ć , Z b rak ło ty lk o Z byszka i D anusie, Gdyż m u s ie li „n a te a tru m “ g rać.
P o sy p ały się szczere życzenia P o m y śln o ści i n ieb iesk ich dóbr,
Ze p an M ichał trz ą s ł się z ro zrzew n ien ia, K ręcił wąsa i chlipał, ja k bóbr.
P a n Z ag ło b a m ilczał do te j p o ry ,
S ied ział chm u rn y , ja k b y w ziem ię wrósł, W reszcie, liczn e słysząc rozhow ory, P o w stał z krzesła, k ie lic h w górę wzniósł:
„Mój M ichałku, n ie będę j a p raw ił, Cośmy społem d o k o n ali w raz, Ju ż kto in n y w księgi to zestaw ił, By p o tom ny o nas w ied ział czas.
N ie będę j a głosił w słodkich słowach, Ż o łn ierzy k u , tw ych ry cersk ich cnót, I n ie rz e k n ę n ic p rz y białogłow ach Quo titulo zgasł n a to b ie ród.
To ci je d n a k z żalem pow iem szczerze, Choćbyś n a m n ie instar ry sia w padł, Że Z agłobę się jeszcze w ybierze, Lecz M ichałów n ie m a żyw ych św iat!“
N o c t u r n o .
\ \ ^ i e c z ó r ... W ia tr go n i przez pole, N a dw orze ciem no i chm urno...
W ja d a ln e j salce n a stole Sam ow ar syczy noeturno.
D okoła stad k o p y zate, ć w ie rk a ją dzieci-w róbelki, Ż o n a n a p a rz a herbatę...
Chlebuś... m asełko... s e r d e lk i..
W ieczerza w dom u poety...
S e rd e le k źró d łem n atch n ien ia!
N a rąb k ach b iałej serw ety R y m u ją szkolne w spom nienia.
3
Schodzę się za stół k o led zy Od „ósm ej“ k lasy do „pierw szej,“
P e łn i zapału i w iedzy, A każdy, m ów i „do w ierszy...*
K ażdy m u zw rotkę przynosi, K ażdy coś rz u c a n a lirę:
J a ś p ięk n y so n et „Do Zosi!“
Józio „Na skąpców" saty rę,
K aro lek odę „Do słońca,“
Staś w ro n d o „W iosnę“ z a p la ta ..
Z a b ia ły m stołem bez końca M łodzieńcze snuję się lata.
M łodzieńcze dzw onię zachw yty, M łodzieńcze credo się kłosi, M łodzieńczy zapał n a szczyty M yśli i serca unosi.
Z a m ia ry , chęci i p lan y W iężę się w ju trz n ie i tęcze, I w ia ry h e jn a ł św ietlan y P ły n ie przez p ie rsi m łodzieńcze.
35 M łodzieńcze dusze w poryw ie Rwę się n a skrzydłach w czyn w ielki!
P o e ta w estchnął tęskliw ie I w zrok zatopił w se rd e lk i...
P o p a trz y ł rzew n ie i długo, W ia tr m u zaw tórzył staccato, P rz e łk n ą ł łzę je d n ą i d rugą, I p o p ił g o rzk ą h e rb a tą .
W s p o m n i e n i e
£ J e j ! na, daw ną !utnę n u tę D rogiem echem m ło d y ch lat...
C ztery siwe, san ie k u te, S ta ry Ja n e k , słu g a -b ra t.
D la k u rażu k ie lic h starki, N a rozgrzew kę m łoda krew ; Od M ary n k i do B a rb a rk i — Złote, kłosy, cz a rn a brew . C ztery siwe n a w ia tr g rz y Wy j K lan g o r dzwonków, san ie skrzyp, B iałe p o la, b ia łe niw y...
To pow szedni byw ał chleb.
3 7
S tary J a n e k p a lił z bicza, K ręcił sre b rn e m io tły dwie, Gwarząc d ro g ą do panicza:
G dzie m u ra d z i, a gdzie nie.
U p a n ie n k i, u M arynie,
Choć w p ó łn o cn y p rzy jed ź czas, D adźą ja d ła n a słoninie, Szkapom owsa, sian a w pas.
U te j d ru g ie j tak że rad zi, Siwe goły owies żrą, D opytyw ał się czeladzi, P o w iad ali, że nas chcą...
łJ te j trz e c ie j... k w ia t dziew czyna!
Sam p an starszy w ódki dał...
Od k o m in a do ko m in a C ztery siwe lecą w cwał.
Becą siwe, u prząż brzęczy, G w arzy sługa, m a rz y pan...
g w iat im w słońcu, św iat im w tęczy, Ś w iat im w okół id zie w tan!
38
W szystko dzw oni, w szystko śpiew a, W szystko sercu n iesie wtór!
Z łotow łosa, czarnobrew a!
B iałe pola, b ia ły dwór...
Lecę, siwe, z sta ry m Ja n e m D la p an icza cały świat!
P o tern w szystkiem , po kochanem Dzisiaj je n o w śpiew ce ślad!
V is-a -v is
w a m ieszk an k a vis-à,vis P ierw sza gw iazda przepina...
je d n e m — chłopiec n ad piórem ; d ru g ie m — z ig łę dziew czyna.
Dwa m ieszk an k a vis-à-vis P a trz ę k u się w okienka...
W je d n e m —bły sk a m u n d u re k , W d ru g ie m —ja s n a sukienka.
Dwa m ie sz k a n k a vis-à-vis...
Cichy w ieczór styczniow y...
S tu d e n t m łody... dziew czyna...
I p o e m a t gotow y.
40 Dwa m ieszk an k a vis-à-vis P ierw sza gw iazda p rzep in a...
W je d n e m —m arzy po eta, W d ru g ie m —w arczy m aszyna.
W je d n e m —dziew czę schylone Szyje modną, sukienkę, W d ru g ie m —student-po eta S kłada rzew n ą piosenkę.
P rz e d oczym a m u stoi.
B lad a postać dziew czyny.
S ta ra m atka... braciszek...
Głuchy tu r k o t m aszyny.
Co p o p a trz y p rzed siebie W m ałe szybki vis-à-vis, To łzą zw rotkę poprószy, M łode serce zakrw aw i.
P rz e k lą ł b ale, k arn aw ał 1 te szaty z atłasu, B ied n ą szw aczkę unosząc N a w y ży n y P a rn a s u .
)Va r s z a w ia n k a.
f
phoćby n ie w iem w ja k ie m m ieście 'T a k a ju ż „a n a n k e “ —0 sto kroków , n aw et dw ieście P o zn ać w arszaw iankę!
0 sto kroków , naw et dw ieście P o zn ać w arszaw iankę!
Góry... zd ro je kąpielow e, Czy m o rsk ie ław ice, Czy m o rsk ie ław ice...
Rzucisz okiem ... W zak ład głowę, W p ad n ie ci w źrenicę:
C hoćby b y ły p ary żan k i, Tysiąc h urys, gejsze, T ysiąc h urys, gejsze, . W n e t o d g ad n iesz w arszaw ianki:
To te... najpiękniejsze!
R ączka „cacy,” nóżka „ ty cia,”
C era po atłasie!
N iby pączek do rozw ieia...
A n a jcień sza w pasie!
N iby pączek do rozw ieia...
A n ajcień sza w pasie!
B uzia — m io d y byś wysysał, Mówi: co pokocha,
Mówi: co pokocha:
A co d ru g ie j—ja k zapisał:
M ary n k a la b Zocha.
Z ą b k i—p e rły , b iu s t—śliczności, W ślep k ach gw iazdy płoną, W ślep k ach gw iazdy płoną!
A g d y k tó ra w sam otności, P ra g n ie zostać... żoną!
K to n ie pew ien jeszcze swego, D odam m ałą w zm iankę, Ze od razu od „ je d n e g o ”
P ozna w arszaw iankę!
Że od ra z u „od je d n e g o “ P o zn a w arszaw iankę!
u
N iechże id z ie , zkąd żal leci, G dzie pom ocy trzeb a, G dzie pom ocy trzeb a...
N iech zobaczy, kto łzą, św ieci, Kto d a skibkę chleba!
N iech, gdzie d o la zlan a potem , N aw iedzi lep ian k ę,
N aw iedzi lepiankę..
P o serduszku szczerozłotem P o zn a w arszaw iankę!
Czy to „w ody” czy to „g<5ry,”
P o zn a i bez w praw y...
Bo g d zie się ta m rów nać k tó rej A niołom z W arszawy!
Bo g d zie się ta m rów nać któ rej A niołom z W arszawy!
N a s k r a j u w i o s K i .
N a w ia ł m i znow u w p ie rsi w ia tr od pola V K ędy zagonem m ło d a ru ń się kłosi, N aw iał m i znowu... T ak a w id ać dola!
I k ażd em echem w głębi duszy głosi!
I szum i sercem , n ib y zboża ścianą, I w m y ślach b ia łą pow iew a sukm aną.
N a sk raju w ioski, za opłotków sznurem , S tajo n ek k m iecy ch śpiew a szachow nica, Skiby, zielo n em p rz y stro jo n e piórem , P o z ło tą sieje słoneczna ź re n ic a I , ja k b y kłosy chciała liczyć z nieba, P a tr z y po niwach: zali starczy chleba?
46
P rz y chłopskiej p u stce, pod s tru c h la łą [strzechą, N ieobsianego p o letk o ugoru...
Ja k ie ś żałosne dzw oni n a d n im echo, I duszę m o ją przyzyw a do w tóru, I z a d u m a n e j każe iść ku chacie,
I s p y ta ć z proga: czem u ta k je s t, b ra c ie N a „Pochw alony!”—w łaściciel chudoby Od próżnej m isy podniósł sm utne oczy, Ż y la ste ręce złożył w znak żałoby, Z aklęsłą p ie rsią zaśw iecił w p rzezro czy — W idziałem ... b y ła n aw et w słońcu czarn a I, ja k te n ug ó r, odłogiem bez ziarna!
W ięc n ie p y ta łe m o w ięcej... N ie śm iałem K a ja ć 'w y rz u te m rd zew iejącej sochy—
M yśl, u ro d zo n a w c ie le sytem , białem , P o d a rte j w strzęp y zlęk ła się burochy I, osadzona w duszy w b ie rn o ść głuchą N ie d a ła ty lk o w yjść z źre n ic ą suchą.
A w łaśnie górą, n ie b e m b ied n ej chaty G ołąbek b iały p ły n ą ł ja k O patrzność!
I n ad u g o rem zaw isnął skrzydlaty...
W ięc w ytężyłem w szystką oczu baczność
47
I w szystkie z serca w k rzy k w yrw ałem [głosy:
S tój, ptaku!
L eciał m iędzy p ełn e kłosy!
I n ie zawrócił! A szary m odgłosem Jeszcze sm u tn iejsze ro zlało się echo!
I chłopska d o la zatkała za progiem , I w ia tr słom ianą p o trząsł z żalu strzechą, I n ic n a p u stym n ie w zrosło ugorze, Choć w okół falą przepływ ało zboże!
STRO I-Ł.Y ,MI D U S Z Ę . S t r o i ł y m i duszę
H; B rzózki, p o ln e grusze, G rały n a n iej sm ykiem W ierzb y n a d stru m y k iem , P o w ta rz a ły w tórem S ta re sosny borem ; Cóż j a w inien, że to gram , Co hen! n a d n ie w duszy, mam!
S tro iły m i duszę F u ja r k i pastusze, Z nosiły je j echa B iały dw orek, strzecha.
P a ro b k i i dziew ki W ydzw aniały śpiew ki;
49 Cóż ja w in ien , że to gram , Co hen! n a d n ie w duszy, mam!
S tro iły m i duszę W ich ry w zaw ierusze, B iałe, śnieżne pola, C zarny chleb i dola, Zasuszone k w iatki, S tary ch lu d z i gadki;
Cóż j a w in ien , że to g ram , Co hen! n a d n ie duszy, mam!
Co stroiło duszę To i kochać muszę;
Co spłynęło do n iej, To n a sercu dzw oni, To się w p iersiac h zryw a, To w tęsk n icy śpiewa!
Cóż j a w in ien , że to gram ?..
Co m i dane, to i mam!
Że m am p o ln e grusze, F u ja rk i pastusze, M roźne śniegów p łatk i, S ta ry c h lu d zi g ad k i, Że się wi%ż% w echa B iały dw ór i strzech a — Cóż j a w inien? co j a krzyw ? T ak ie p lo n y , ja k i siew!
__ i
R a d c a . J a k sym bolizm z nenufarów ,
Tom secesyi po o k ład ce , T ak ze złotych okularów P o zn ać łatw o pana... rad cę.
Drugą, cechą, co dow odnie O god n o ści p rzy p o m in a, Są zielo n ej b arw y spodnie,.
T rzecią — te k a i łysina.
Kto go zro b ił n o m in a ln ie R adcą? g d z ie i z ja k ie j racyi?
N iew iadom o... P rzy p u szczaln ie Służba w k tó rejś re s ta u ra c y i.
Różne o te m w m u rach m iasta K rążą w ieści w szarym tłu m ie...
R a d c a ra d c ą je s t i basta, Ddyź inaczej n ie rozum ie;
51
C hoćbyś spotkał go vis-a-vis, Choćbyś tr ą b ił m u do ucha, R ad ca z niczem cię odpraw i, Bez ty tu łu n ie posłucha.
A le k rzy k n ij choć zdaleka:
„Pet! pstl rad co !“ —trafisz w sedno;
W n et odw róci się, poczeka I załatw i ci n iejed n o ...
O, bo ra d c a , choć lu m in a rz , Służy ch ętn ie swoim w pływ em , T ylko... gd y d łu g przypom inasz, To w ybuchnie czasem gniew em . Lecz o ile ś n ie m iał chęci Ż ądać zw rotu z ra d c y kiesy, R adca w szystko ci pośw ięci, N ajtajn iejsze d a ad resy , W skaże firm ę, n u m er dom u, Czy b y ć zdała, czy te ż „na t y ” I n ie w y d a się nikom u, Zw łaszcza, je ś li człek żonaty.
P o d ty m w zględem pew ność w szelka...
R adca ręczy, m ów ić n ie „ trza;”
A że w eźm ie ta m ru b e lk a , No, bo tr u d n o żyć z pow ietrza.
Ciężkie czasy, kogo spytasz...
P ie n ią d z m ają ty lk o żydki...
I najw iększy dziś d y g n ita rz N ie w yżyje z „ p ira m id k i,“
R ad ca w p raw dzie m a dochody, L ecz to jeszcze n ie przyczyna...
T ru d n o w szystkie m ieć w ygody Z k a ra m b o la lu b dom ina.
Coraz gorszy te n św iat Boży I na gorsze wciąż sig zm ienia, N aw et firm y coraz gorzej Dają. do pism ogłoszenia.
Czasem chodzisz ty d z ie ń cały I najw yżej je d n a szpalta, A tu b o ćk i o d leciały I n a zim ę trz e b a p a lta . Coraz cięższe są w aru n k i, M niej h arto w n y spadłby nizko, A le ra d c a przez stosunki P o d trz y m u je stanow isko.
P raw d a... czasem żal ru b elk a, Co w k ieszen i ra d c y to n ie , A le w zam ian pew ność w szelka, Ż e się w g o d n e dostał dłonie.
Lie b ęd zie to h is to ry a cała,
>Lecz te j h isto ry i szkic...
O na—zgoła n ic n ie m iała, On—równiftż n ie m ia ł nic.
W ięc, choć św ieciła m iłość słońcem Z obojga m łodych lic,
Choć się kochali... k o n iec końcem N ie było z teg o nic.
On —g dy ju ż dobrze zarw ał „m arca, B ogatą żonę brał,
A ona —w cześniej jeszcze starca...
I m in ął słodki szał.
J a zaś pow iadam , p ięk n e pan ie, Ja k o b ezstro n n y widz:
Że to p ra k ty c z n e rozw iązanie, Skoro n ie m i e l i .. nic.
W d z i e ń i m i e n i n .
Jadw igi, W an d y , W an d zie, Jadw inie!
Choć w iele z czasem się zm ienia, J a k ta W isełka dalek o p ły n ie, Brzmią, zewsząd d la was życzenia.
J a k ta W isełka z końca do końca P o d te g o n ie b a sk lep ien iem ,
W szystko z p ro m y k iem jasn eg o słońca Z w aszem dziś w stało im ieniem . Z budzona p am ięć zorzą p o ran n ą P o b ie g ła lo tem w -zaświaty
I, w aszych im io n dzw oniąc hosanną, W róciła w serca i chaty.
65
O biegła w szystko, co kochać m oże, W szystko, co św iętość czcić um ie, I to rad o sn e, i to w pokorze, I to p rz e śn io n e w zadum ie.
z*
O biegła lo te m sk rzy d eł sokolich N ajdroższe sk arb y , kochanie,
I z w estchnień starczych, z głosow pac io- [lich U tk ała d la was w iązanie.
U wiła w ian ek uczuć w daninie., D la k tó ry c h serce je s t księgą, I p rzep asała W andy, Ja d w in ie S zarą W isełką ja k wstęgą.
N ie! D o p r a w d y p r z e c h o d z i p o ję c ie . .
„K rakow skiem ,“ b e rn a rd y n ó w blizko, Co d n ia ra n k ie m b la d e dziewczę staje, W ręk u trz y m a dzbanuszek n iew ielk i I w krążące sp o g ląd a tram w aje...
Czasem stoi g odzinę i dłużej
Z d rżącą p ie rsią pod lek k iem u b ra n ie m ; B lad e dziewczę je s t córką w oźnicy, Z M okotowa przychodzi z śniadaniem , Ł a d n y spacer! czy zim ą, czy latem , Czy to w iosną, czy dżdżystą jesien ią...
Nie! D opraw dy przechodzi pojęcie, J a k ci lu d z ie nic czasu n ie cenią!
T łum aczyłem b lad em u dziew częciu, Że za „dychę" tu kaw y dostanie...
N ie pomogło! U parte stw orzenie P o daw nem u p rzynosi śn iad an ie.
P o daw nem u z dzbanuszkiem w ystaje, W z d a rte j chuście z b aw ełn ia n ej przędzy...
Nie! D opraw dy przechodzi pojęcie, J a k ci lu d zie żałują... p ieniędzy.
S v i ę t o k r z y s k a “.
J e s t u lic a w W arszaw ie,
y W n ie j je s t św iatło w soczewce W je d n y m p u n k cie zeb ran i Sam i kraw cy a szewce.
Oba zg o d n ie rzem iosła Zeszły się t u ja k n a wiec...
K ędem okiem n ie rzucić, J e ś li n ie szewc, to kraw iec.
W praw o, w lew o, w prost, z boku N ierozłączni sąsiedzi:
K raw iec zasiad ł p rz y szewcu, A za kraw cem szewc siedzi.
S iedzą rzęd em po sklepach, P o w platanych w ulicę, Szewcka d ra tw a w kraw ieck ą N aw leczona w iglicę.
P rzy ia k ie rk a c h g a rn itu r O jed w ab n ej podszew ce,
K raw iec z szewcem, szewc z kraw cem , J a k ry m z ry m em w przyśpiew ce.
J a k G erw azy z P ro tazy m , G dy m ió d p ili n a ław ce, Z a k raw cam i tuż szewcy, Z a szew cam i tuż kraw ce.
T ak od końca do końca Z k ażdej stro n y ch o d n ik a 0 k raw ieck i m agazyn B u t złocony d o tyka.
Oba społem rzem iosła Ż y j w zgodzie i sławie...
L ep szy ch butów , odzieży W całej niem asz W arszaw ie Odzież leży, by u lał,
W b u ta c h - n o c e wywijać!
Kto chce spraw ić, to radzę Ś w iętokrzyskiej n ie m ijać.
60
W k am ien icy n a podw órze D ziw ne tłoczą się figury...
Słychać: szw argot, rachow anie I han d lo w e k o n ju n k tu ry .
Z a w a lili pół podw órza...
Coraz 8wary brzm ią, gorętsze;
Snąć napew no lic y ta o y a
B ędzie dziś n a pierw szem piętrze.
T ylko p a trz e ć u rzędnika...
Ju ż przyjechał... id zie przodem ...
Z a nim tłu m y licy tan tó w Pośpieszają korow odem .
W k a m ie n ic y n a podw órzu:
M eble, sprzęty, g ra ty , cacka...
T rzy fu rm a n k i zładow ane, K iczem ja k a przeprow adzka.
Są: sto lik i, otom ana, L u stra, k rzesła, um yw alki, Szm at k o b iecy c h całe kosze Od ro tu n d y do w oalki.
Są: lic h ta rz e p o sreb rzan e, M iedź k u ch en n a, p o rcelan a, Stos p u d e łe k i b u te lk i
Z różnych tru n k ó w i szam pana.
T ru d n o zliczyć! L u d zie p atrzą, P o d ziw iając to i owo,
K rążą kołem p rzy fu rm an k ach I k iw ają sm u tn ie głową.
K toby m yślał! „ T ak ie” państwo!
L o k al z fro n tu i dw ie s ł u g i ..
Wino... su k n ie od atłasu!
I... sp rz e d a li ich za długi!
y f Z A P U S T Y .
w k am ien icy u rzeźn ik a B al „ g a la n te ,“ g rzm i m uzyka, Aż po szybach echo dzwoni, N iczem w ja k ie j F ilh a rm o n ii.
M ajster rz eźn ik d a t m ięsiw a, C zeladnicy beczkę piw a, A m ajstrow a w czoła pocie Spiekła pączków, ja k łby kocie.
Są „sz e rd e lk i,“ „ciaszta,“ „szery ,“
Różnej w ódki flaszek cztery,
„S ło d k iej“ za dw a, „czystej“ za trzy . T ow arzystw o ja k się p atrzy .
J e s t ze sk lep u p a n n a F lo ra , Z „ p ię tra “ „m łodsza“ od d o k to ra,
63
J e s t p an Ja c e k i p a n A dam , Co p rz y n ie śli „ c z u k ry ” d la dam . J e s t i lo k aj od re je n ta ,
I z „ p a rte ru “ je s t „W a le n ta ,“
i z p rzeciw k a p a n A ntoni, Co g ra ślicznie n a h arm o n ii.
P rz e trą c ili... p rzep łu k ali...
H u k n ął m ajster: „Sypać! dalej!
Co k to w oli, k ażdy swoją, Bo m i no g i n ie dostoją!“
Chwyci żonę za postum ent:
„P an ie A ntoś, b ra ć in stru m en t!
K lapnąć n a stół i po krzyku!
T ylko ostro tę... w „szafliku!“
S pełnił g ra je k m a jstra wolę Z a g ią ł obrus, siad ł n a stole, W ziął in s tru m e n t w yżej brzucha I „ tra m b la n k ę " tn ie od ucha Ojra! ojra! Ja c e k , F lo ra , A dam z „m łodszą” od doktora;
P rzodem , rzeźn ik żoną chw ieje.
„Saska k ęp a z ie le n ie je !”
P rz e ta ń c z y li dookoła,
— T eraz d la m n ie!—lokaj w oła—
T ak ą z „ p ię ty ” „sz” figuram i!
P ó jd ziem „szolo,“ n ie param i!
64
Z rzu cił k aszk iet i „ tu z iu re k ,”
P rz e d W alen ty nogą: szach!
Z ro b ił z garści dw ie pod p ó rek I p rzy tu p n ął: rach ciach ciach!
A W ale n ta, tro ch ę cięta, J e d n ą rę k ą w górę łach, D rugą w bo k i i w podskoki N a „w iżaw i“, ra c h ciach!
— D alej, państwo! proszę z nami!
D rze się lo k aj, że aż strach;
K ażdy sobie! „sz” figuram i!
T y lk o „szolo” rach ciach ciach.
D a le j'„ s z o lo !” Jacek! Adam!
P a n ie p od piec! chłopy w drzw iach!
Skoro „ c zu k ry ” zjadły „m ad a m es,”
D obrze b ęd zie rach! ciach! ciach!
K ie d y m się ro d ził?
N ie pom nę już ..
N azb y t bo daw ne to są d z ie j e ..
Lecz w iem , że bociek, Czy an io ł stróż, W zim ow ą p rzyniósł mię zaw ieję.
W iem że kołyską
B ył sta ry dwór, Sproszona śn ieg iem n izk a-strzech a, Ze m i okiścią
S rebrzony bór, N ajpierw sze w życiu n u c ił echa.
W iem , że n ie kw iecie, N ie róże, bzy, P od drobne m i ścielono stopki,
Że ból dziecięce
Ju ż płoszył sny, A p ie rsi ssałem p ro stej chłopki.
W iem , że g d y chrzestn y N ad ch o d ził czas, W ichura rów nież polem w yła, Że g d y n a oczach
M atu li gasł,
Dłoń chłopska z w ody mig om yła A potem ... potem ...
Od m ło d y ch la t Zawszem w ieśniaczej ła k n ą ł d rużby, P rz y c h o d z ił Stasiek,
Mój m leczny b ra t, I rów ieśnicy dw orskiej służby.
S trojono m alca
W ko w an y pas.
B iałą sukm ankę, czapkę z paw iem , I b ie g a ł panicz
W szum iący las, I śpiew ki n u cił pod żóraw iem . A potem jeszcze
Z a ro k iem rok, K ied y to do szkół się jeźd ziło . S tary J a n puszczał
Siwe w skok I opow iadał, ja k to było...
06
67 A te ra z dzisiaj...
Choć siw a skroń, Zawsze są przy. m n ie ci najszczersi.
Kzucam pam ięcią,
J a k siecią w toń, I łow ię śpieyrkę z chłopskiej piersi.
flg ró d ... a lta n k i..." ław ki... stół '“ M .. k ro p ek rz ą d bez końca;
N a i stołem m łodzian, zg ięty w pół, R ym uje hym n: „Do słońca.“
S tro i w w iązanej m owy ścieg Ś w ietlan y ch przejaw zjawisk, Złocąc piaszczysty rzek i brzeg, Ł ąk zieleń, d a rń trzęsaw isk;
D zierzga w p ro m ie n i jasn y c h nić P o b lizk iej w ioski rżyska- Z ło tem u źró d łu każe bić I złotem w okół ciska.
W yzłocił p o la strzechy chat, P a g ó rk i i d o lin y ,
N ie szczędząc naw et złotych szat D la B a rtk a i M aryny.
Sto tęcz ro z n ie c ił m łody wieszcz.
Sto zorzy pozapalał;
W tem n a g le z ce b ra lu n ą ł deszcz I cały utw ór... zalał.
O W Ł A S N E J S I L E
[ ? rz e m in ę ła daw na era Z łotogłow ia i szkarłatów, K iedy ro lę b o h a te ra G rano kosztem, antenatów , Gdy te n znaczył coś n a św iecie, Co m iał w g ro b ie zacnych przodków , Lub w y ry ty n a sy g n ecie
Z n ak herbow y w k ształcie podków.
W szystko poszło w zapom nienie, P rz e le c ia ło ja k b y z procy;
N owoczesne p o k o len ie W ije la u r z sam opom ocy.
N ik t zasługi n ie o p iera
N a k urhanów zw igdłym ździeble, S iła w oli, p ra c a szczera
N a społeczne w iodą szczeble.
71
Czy płeć b rzy d k a, czy nadobdaj O „self-h elp ie“ ty lk o m arzy , D aw na sława, ta zag ro b n a, Z goła zeszła ju ż z o łtarzy . O dw rócona dziejów k a rta T ak ie ty lk o znaczy czyny, Kto, ja k z T am ki p a n n a M arta, Z n izin w yszedł n a w yżyny.
T aki ty lk o p rz y k ła d pracy Błyszczeć m oże w żyw ej chw ale...
D la p rz y k ła d u więc, ro d acy , P ow iem o ty m id e a le .
P a n n a M arta, ro d em z T am ki, P rzyszła n a św iat z p iętn em bólu, AYłaśnie, g d y mąż prostej cham ki, A je j ojciec, sied ział w „u lu .“
Szła więc m ała ju ż od dziecka, P rzeb y w ając d ro g i różne, W ysługując się po ludziach, Albo prosząc o jałm użnę.
To też zap ał te n do p racy W pływ d o d a tn i w yw arł szparko.
W ósm ym ro k u m a ła M arcia Z n an ą b y ła ju ż k w iacia rk ą.
P o te m z każdym n ie m a l rokiem , R ozw ijając z d o ln ą głów kę, P rz e d z ie rz g n ę ła się stopniow o Z „ fio ra i” w szyk „sodów kę.”
f ż
T rzy czy c z te ry la ta z rzędu Ż yła w w n ętrzu cichej budki, Aż d o d ały je j rozpędu
Corso, to te k i ogródki.
Po d eb iu tach w ięc koniecznych) N a sceniczne w eszła deski (idzie niebaw em zasłynęła Z p o lk i „ra c h c ia c h ” i „troteski.*
Zawsze ufna w w łasne siły, Sam opom oc p ra g n ą c cenić, D ługo je d n a k nie szła za mąż, Choć te n i ów chciał się żenić, W końcu je d n a k b y łej divie T ra fił w serce b y ły woźny...
I dziś trz y m a m ło d a p a ra K estauracyę na Óboźnej.
Zawsze w cnocie, zawsze w p racy K ażda chw ila im przem ija...
Chociaż m ów ią złe języ k i Że ex—woźny żonę bija...
)yT a r z y c i e I-
Choć się ju ż —głoszą—z a ta rł ślad E p o k i id y liczn ej,
Chociaż podąża cały św iat W tro p p racy o rg an iczn ej, Chociaż re a liz m tęczę złud
P rz y g a s ił u o łtarzy ,
N ie rzu cił p ra g n ie ń żyw ych ród I po daw nem u iparzy.
J a k daw niej, p rzęd zie złotą nić, Ś w ietlan e sny kolebie;
J a k daw niej, każe sercu bić I w m arzeń to n ą ć niebie.
74
W ieczór... pokoik... lam pka... stół, P ieśń ciszy niep rzerw aln ej...
Z a stołem m łodzian, zgięty w pół, 0 tw arzy id e a ln e j.
Z a to p ił p alce w kru czy włos, W zaśw iaty m yślą b ieg n ie;
To szkła na. o rli k ład zie nos, To b iu st n a d stołem p rz e g n ie To w estchnie zcicha, chm urząc skroń,
To ź re n ic b ia łk ie m błyśnie, To Warszawskiego u jm ie w dłoń,
To pism em o stół ciśnie.
To znów w zg ard zo n y b ierze d ru k I, w sp arty n a czu p ry n ie, Z ap aln em okiem tocząc łuk,
P o szpaltach pism a p ły n ie.
C zyta i czyta z g ó ry w dół.
C zytając, pow zdychuje, Aż się czasam i w strząśnie stół
1 lam p a zafiluje.
I czy to w ręk u n iem a nic, Czy do kieszen i sięga, Z ad u m a m u ow alem lic
W ciąż w ije się ja k w stęga.
W ciąż po m łodzieńczem czole m knie, Zachw ytów przędz rozściela I św iat w św ietlan y m k ład zie śnie
U p iersi m arzy ciela.
Pytasz mię pani o radę?
. p y t a s z m ię p a n i o radę,
N ie szczędząc pochw ał i zalet, Bym w skazał (dzięki za ufność) N ajb ard ziej w ziętą z tu a le t.
P y tasz o kolor... o fason...
Ach! wiem! to w ybór oręża...
C óruchna p ew nie dorosła, Id z ie o... zięcia... o m ęża.
P am iętam , śliczne dziew czątko..
Mój Boże, ja k to czas leci!
N iedaw no sam a m am usia...
A dziś ju ż tro sk a o dzieci!
77
W iem ... wiem! P a m ię ta też pani T en h a l o sta tn i p rz e d ślubem ? W pow iew nej „ p a y san n e“ „b le u -c ie l“
B yłaś n a poły cherubem ! Różyczkę w pięłaś w usteczka, A n iezab u d k ę w o c z ę ta ..
T ańczyłem w alca... m azura...
Czy też to p an i pam ięta?
A le pow róćm y do rzeczy:
C órunia—z g ad łe m —w św iat wchodzi?
D obrze, w ięc sta ry p rzy jaciel Od serca ra d ą w y g o d z i..
T ylko się proszę n ie gniew ać,
N ie słuchać w słowach m ych zgrzytów ...
M inęły czasy różyczek, P ow iew nych szatek z błękitów!
Dziś m oda, je ś li b y ć szczerym , R zadko o kw iatach już m arzy ..
N aw et pęk b u jn y złocieni N iezaw sze ro b i do tw arzy.
D opraw dy je s te m w kłopocie ..
A list zaczyna się dłużyć, L ecz p an i każe, więc m uszę
Rad n ie r a d zd an ie w ynurzyć.
Z aczn ijm y z dołu... Spódniczka Może b y ć z „listów ” i „bonów ,“
D uża falb an a z „Lilpopów ,“
Pow yżej p lisa z „kuponów ,“
Staniczek (mało wycięty), Z „p rem io w ek ,” riusze i b e rta Z „czeków ,“ zaś w m iejsce b u k ie tu Z gotów ką duża k o p erta
W łosy „ak cy am i“ u pięte,
Z a w a c h la r z - p o r t- f e u ille lu b teczka...
Ą m ogę ręczy ć ci, p an i, Że się „zabawi có reczka.“