2
JÓZEF CZECHOWICZ.
Kościół na Zamku w Lublinie.
Kościół świętej Trójcy jest budową kazimierzowską z drugiej połowy XIV wieku. Duża, kwadratowa nawa z e skle- pieniem, dźwiganem przez jeden po- tężny słup, nadmiernie wydłużone pres- bite;jum — cechy tak bardzo charak- terystyczne dla polskiego gotyku z o w e j epoki.
tywnymi zwornikami, jest ciemnem tłem, na którem sylwetkowo zarysowują się bizantyjskie, sześcioskrzydłe głowy aniołów, gryfy i smoki.
Zebrane z całego sklepienia, subtel- nie profilowane żebra zbiegają się pio- nowo ku ośmiokątnemu słupowi i giną, jakoby spływając w jego głąb. Każde
FASADA F R O N T O W A K O Ś C I O Ł A ŚW. T R Ó J C y na Zamku Lubelskim.
Wnętrze dość ciemne. Przez wąs- kie i niewielkie okna skąpo świeci dzień.
Wrażenie półmroku podsycają ściany polichromowane scenami ewangielicz- nemi i apokryficznemi od wysokości człowieka, aż do żeber sklepionych.
Ostrołukowe przykrycie nawy, powią- zane w przecięciach się żeber prymi-
jest drążone półokrągłemi i ostremi linjami, każde malowane wielobarwne- mi wstęgami. T e barwy, te świąteczne desenie byłyby nawpół martwe, rozwi- nięte na jakiejś płaszczyźnie! Tu zaś śpiewają poprostu, oplatając łuki i mie- niąc się na nich w zagłębieniach, ka- nelurach i smugach No słupie i tych
wytwornych, delikatnych łukach spo- czywa cały ciężar sklepienia kościel- nego. W presbiterjum inaczej. Ż e - bra dźwigające wparte są w ściany boczne i umocnione na maleńkich, g o - tyckich konsolkach. I tu i tam d ó ł ścian zakrywają sztywno-fałdowane za- słony, malowane w tonach ciepłych, lecz ciemnych.
Kiedy się ze stopni ołtarza spojrzy w głąb kościoła, widzimy galerję chó- ru nawieszcną na ciężkich belkach nad masywną, prymitywnie zbudowaną basztą, w której kryją się kręcone schody. Wejść tam można przez ni- ziutkie, ostrołukowe oddrzwia, obwie- dzione ciemnym, posępnym ornamen- tem. Zewnętrzną, pękatą ścianę tej dziwnej klatki schodowej zdobi fresk, na którym Jagiełło adoruje ciemnolicą bizantyjską madonnę. Jest to malo- widło odkryte przez malarza Józefa Smolińskiego, gdy jeszcze cały świat innych fresków niszczał powoli pod wapienną powłoką.
Przez szereg lat pracowano gorliwie nad restauracją fresków. Mozolnie za- rabiano kitem miejsca, w których po- wierzchnia malowideł rozbita była ude- rzeniami kilofów, a następnie, stwo- rzywszy w ten sposób jedną płasz- czyznę, nasycano fresk chemikaljami, które przywracały im żywość kolorytu, utraconą w ciągu wieków, Praca szła cal za calem, gruntownie, bez pośpie- chu. Juljusz Makarewicz, Edward T r o - janowski, Janusz Świeży, Stefan Ma- tejko trudzili się przez cały niemal czas trwania wojny, a nawet dłużej, bo do roku 1923, starając się przy- wrócić dawną, świetną postać spło- wiałym cudom.
Na sklepieniu nie wszystkie malo- widła międzyżebrowe udało się odtwo- rzyć, również niektóre sceny na b o c z - nych ścianach nawy musiały pozostać niekompletne. Zato presbiterjum jest odrestaurowane całkowicie. Tylko na l e w e j ścianie, gdzie wmurowana była kiedyś długa poprzeczna belka, po- został pas niezamalowany. Pas ten zakrywa zupełnie zniszczone przez owo wmurowanie głowy Chrystusa i łotrów z Ukrzyżowania.
P o d tęczą, również z l e w e j strony widnieje napis uszkodzony tu i o w d z i e , głoszący, że kościół ów malowano
Z kościoła św. Trójcy na Zamku Lubelskim.
3
F R E S K : KOMUNJA A P O S T O Ł Ó W .
w 1415 r. pod kierownictwem mistrza Andruszki. Mistrz ó w był prawdopo- dobnie rusinem, na c o wskazuje jawnie wschodni charakter fresków.
N i e są one zresztą pozbawione nalecia- łości z zachodu, c o się da w y t ł o m a c z y ć współpracą m i e j s c o w y c h jagiellońskich malarzy. P r ó c z tego, cechy wspólne z tak zwanem malarstwem nowo- grodzkiem zdają się potwierdzać to przypuszczenie o pochodzeniu mistrza.
Na ścianie p r z e c i w l e g ł e j grają ko- lorami najpiękniejsze freski kościoła:
Ostatnia W i e c z e r z a i Chrystus karmią- cy lud chlebem i winem. Na pierwszym, przy stole bliższym ołtarza spoczywają apostołowie. Stół jest okrągły, nakryty suto drapowanym obrusem.
W podobne draperje i fałdy ukła- dają się białe szaty apostołów i ma- terje, któremi są okryte ławy. W głębi naiwne perspektywy architektoniczne
— w i d o k Jerozolimy pod niebem bar- d z o pogodnem. O d stołu wstał i o d c h o -
dzi, gnany spojrzeniami Judasz. Ma- leńki, brunatny d j a b e ł siedzi mu na karku. T e n s z c z e g ó ł jest bardzo cha- rakterystyczny, bo śiedniowieczna iko- nografja kościelna rzadko kiedy z d o - bywa się na o d w a g ę przedstawienia z ł e g o ducha.
Na fresku sąsiednim grupa stoją- cych figur: Bóg O j c i e c , dwupostacio- wy Chrystus i ludzie przyjmujący ko- munję w chlebie i winie. Zbawiciel pochylony ku prawej stronie p o d a j e kielich, zaś j e g o sobowtór na lewicy ł a m i e chleb dla wiernych.
P o s z c z e g ó l n e freski rozgraniczone są szerokiemi ciemnemi pasami. R o z - członkowane w ten sposób p o w i e r z - chnie ścian nie nużą monotonją. U r o - zmaicają je prócz t e g o cudnie orna- mentowane wnęki okien, otwory kil- korga drzwi i u góry wzorzyste żebra g o t y c k i e g o sklepienia.
P o bokach presbiterjum stoją z a - miast ołtarzy bocznych dwa ciężkie
bloki muru, mensy na ciosanych z gru- ba stopniach. Ta pustka ołtarzy, to przedziwne opuszczenie kościoła, d o którego rzadko kto zagląda, w y m o w - niej mówią niż słowa, ż e tłumów nig- dy tu nie było i nie b ę d z i e .
Słyniemy przecież z tego, ż e nie w i e m y jakie skarby są w naszem p o - siadaniu.