282 Omówienia i recenzje
A gnieszk a L E K K A -K O W A L IK
BY ŚWIATŁO TRWAŁO...
Książka Wykłady bawarskie z lat 1963- -20041 zawiera d ziesięć w ykładów , które kardynał Joseph Ratzinger w yg łosił pod
czas spotkań organizowanych przez bawar
ską Akademię Katolicką, oraz dw ie lauda
cje, których był autorem. Teksty wystąpień uporządkowane zostały tematycznie, a każ
dy zaopatrzony jest w informacyjną notę podającą ok oliczn ości jeg o w ygłoszenia.
C zęść pierw sza książki, zatytułowana
„Urząd Piotrowy”, obejm uje wykład P ry mat Papieża a jedność ludu Bożego. Pry
mat papieża - wskazuje autor - ma sw oje teologiczne podstawy w idei osobistej od
powiedzialności: to indywidualny człowiek zostaje w ezwany przez Boga i osobiście na to w ezw anie odpowiada, stając się św iad
kiem wiary, niekiedy aż do m ęczeństwa.
Chrześcijańskie „m y”, mające sw e osta
teczne źródło w B ogu, utrzymywane jest
„przez osobowych nosicieli odpowiedzial
n ości za jedność i w sposób spersonalizo
wany objawia się [...] w Piotrze” (s. 21).
W tej perspektywie papież - poddany całko
w icie słow u i w oli B oga - staje się gw a
rantem jed n ości, nie zaś jej przeszkodą.
Kolegialność i prymat pozostają wzajemnie od siebie zależne, ale nie rozmywają się w sobie, powodując przy tym elim inację
1 Joseph R a t z i n g e r , Wykłady bawarskie z lat 1963-2004, tłum. A. Czarnocki, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2009, ss. 283.
osobistej odpow iedzialności na rzecz ano
nim ow ych grem iów.
C zęść druga książki, „O wyznaniu wia
ry”, zawiera trzy teksty. Pierw szy z nich, Problem absolutności chrześcijańskiej dro
gi zbawienia, jest odpowiedzią na doświad
czenie relatywności i historyczności w szel
kich ludzkich uwarunkowań. Autor stawia pytanie: Czy chrześcijaństwo jest tylko jedną z religii, czy też ma jak iś wym iar absolut
ny? Jego odpow iedź je st jednoznaczna:
Jezus Chrystus - B óg-C złow iek - w swej
„«gorszącej» w ręcz konkretności” (s. 49) nie pozw ala się zredukować do sym bolu czy przejawu ponadosobow ego czy poza- o so b o w eg o absolutu, jak to proponuje chrześcijanom dzisiejszy świat. Pretensje chrześcijaństwa do absolutności,nasadzają się na absolutności O soby” (tam że). Ab
solutyzm chrześcijański jest jednocześnie uniwersalizmem, ponieważ Jezus Chrystus jest B ogiem człow ieka i umiera na krzyżu
dla zbaw ienia w szystkich.
Drugi tekst, mimo że jego tytuł - Trud
ności z Apostolicum. Zstąpienie do piekieł - wstąpienie na niebiosa - zm artwych
wstanie ciała - zapowiada analizę elemen
tów Credo, jest faktycznie analizą ludzkiej kondycji, na którą odpow iedź stanowią te w łaśnie artykuły wiary. Piekło to strach i totalna sam otność, którą uleczyć m oże jed yn ie obecność kochającego „ty”. Jest jednak taki moment, gdy każdy człow iek jest sam - moment śmierci. Chrystus „zstą
pił do piekieł”, a to znaczy, że umierając
Omówienia i recenzje 283
na krzyżu, „przeszedł przez bramę naszej ostatecznej samotności” (s. 68) i jest z nami jako M iłość. T yle że choć Chrystus prze
zw y cięża piekło, c zło w iek m oże sam je wybrać, nie chcąc przyjmować miłości, lecz bez reszty na sobie polegać. W niebow stą
pienie Chrystusa uświadam ia nam, że byt ludzki znajduje sw e „m iejsce w e wnętrzu bytu Bożego” (s. 71). Artykuł o zmartwych
wstaniu ciała ukazuje z kolei ostateczne przeznaczenie człow ieka: nieśm iertel
ność osoby. Autor podkreśla przy tym , że
„nieśm iertelność nie w ynika z prostej nie
m ożności poniesienia śm ierci przez to, co niepodzielne, lecz ze zb aw czego aktu m i
łującego i dysponującego stosow ną m ocą bytu” (s. 76n.). Fakt, że wskrzeszenia ocze
kuje się w „dniu ostatecznym ”, ujawnia natomiast międzyludzki charakter ludzkiej nieśm iertelności.
Trzeci tekst nosi tytuł Zbawienie czło
wieka - w ujęciu św iata i chrześcijaństwa.
Punktem w yjścia są rozważania na temat terminu „zbaw ienie” . Term in ten został w naszej kulturze najpierw zastąpiony ter
minem „ szczęście”, c o doprow adziło do zagubienia części je g o treści: „zbawienie”
oznaczało odkupienie świata i człow iek a razem ze światem; szczęście to natomiast indywidualne zadow olenie z jakości życia.
W tym sensie zbawienie i szczęście jaw iły się jako przeciw ieństw a. O kazało się je d nak, że im ostrzej przeciwstawiano szczęś
cie zbaw ieniu duszy, tym „żarłoczniej- sze” się ono stawało: „Z niczym przeto nie konfrontowany, a spragniony szczęścia czło
wiek, tym bardziej m usiał przeć ku temu, aby bez żadnych ograniczeń m ieć, co chce, i być, czym chce. Im w ięcej jednak obalał barier, tym bardziej odczuw alne stawały się dla niego te z nich, które je sz cz e p o zo staw ały” (s. 87). Poniew aż jednak szczęś
cia nie otrzymuje się zgodnie z zasługami,
~ t rzebne stało się ustanowienie pełnej rów
ności i to w łaśnie nadzieja rów ności stała się fundamentem „św ieckiego zbawienia”.
N ie jest jednak bynajmniej oczyw iste, że
m am y się w łączyć w budow anie raju na ziemi. Kardynał Ratzinger pokazuje, że pro
gram „św ieck iego zbaw ienia” nie od po
wiada naturze człow ieka. Najpilniejsze zaś zadanie „musi polegać na tym , aby budzić uśpiony rozum. Odpowiedź wiary stała się niezrozum iała nie z pow odu klarowności i ostrości jej sądów , lecz z pow odu znuże
nia um ysłow ego. [...] Braki w spółczesnej teologii wydają [...] się w niem ałym stop
niu wynikać z tego, że brakuje jej odw agi całkow itego rozbudzenia rozumu” (s. 93).
Ratzinger kieruje sw e w ezw anie do teolo
gów , ale sądzę, że dotyczy ono wszystkich, którzy m ienią się intelektualistami, a być
m oże nawet w szystkich ludzi dobrej w oli.
Jaka jest w obec tego odpow iedź wiary na pytanie o zbaw ienie człow ieka? Autor pokazuje, że „chrześcijanin pokłada nadzie
ję w zmartwychwstaniu umarłych” (s. 96).
Jest to oczekiw anie, że u końca czasów świat „nie będzie wysypiskiem śmieci grze
biącym jako pustą iluzję krew i łzy doczes
ności” (s. 97). Kontrast z koncepcją „św iec
kiego zbaw ienia” jest wyraźny: w od po
w iedź wiary nie jest wpisana nadzieja na postęp historyczny i określoną formę spo
łeczeństw a. W skazanie na życie w ieczn e idzie zaś w parze z realizm em dem asku
jącym jako fatamorganę ó w kolektyw nie zdefiniowany postęp i pokazującym świat, w którym trzeba toczyć w alkę o c zło w ie
czeństw o. N iebo pokazuje, że bycie cz ło w iekiem - nie w sensie biologicznym , ale duchow ym - jest m ożliw e, i dlatego per
spektyw a życia w ieczn ego jest ważna dla teraźniejszości: „W im w iększym stopniu obudzone zostaje w ludziach pragnienie życia w iecznego, tym bardziej stają się
«ludzcy» i tym bardziej humanizująca jest ich działalność” (s. 107). Ratzinger wyraża to nawet je sz cz e radykalniej: „Od istnie
nia życia w ieczn ego zależy, czy w ogóle (i to w tym życiu!) istnieje dla człow iek a sz c z ę śc ie ” (s. 108). Jeśli bow iem w ie c z ność nie istnieje, to w ów czas nic z tego, co rzeczyw iste, nie ma sensu.
284 Omówienia i recenzje
C o w ięc należy czynić? O dpow iedź Ratzingera jest następująca: „Poddając się kryterium w ieczności, używ ać sw ego ro
zumu w taki sposób, by się ostał przed są
dem w ieczn ości. Wiara jest dla rozumu zadaniem bycia sobą. To, czeg o mu ona zabrania, to jedynie bez-rozum u wzbra
niającego się przed w idzeniem rzeczy ta
kimi, jakim i są; niedążącego do poznania i urzeczywistnienia tego, co m ożliw e, ale pozostającego pod panow aniem niereal
nych wzorców, a więc tego, co niemożliwe, i szkod zącego temu, co m ożliw e. Zada
niem wiary jest odpowiedzialna rozumność;
odpow iedzialność zaś istnieje tylko tam, gdzie jest «Słow o», według którego zo s
taniemy ostatecznie zmierzeni” (s. 112n.).
Bez „tamtej” strony „ten” świat nawiedza
ny jest przez „upiory cynizmu i fanatyzmu”
(s. 114). Tylko wiara prawdziwa „m oże”
pozw olić sobie na wykorzystanie rozumu postrzegającego rzeczy takimi, jakim i są:
„bez zaciemniającej go i odbierającej mu w olność iluzji ziem skiego raju” (s. 115).
Część książki zatytułowana „O Koście
le” zawiera dwa teksty. Pierwszy z nich, Istota i granice K ościoła, pokazuje w as
pekcie historycznym ścieranie się dw óch koncepcji Kościoła: jako ludu B ożego i jako ciała Chrystusa. Słabe strony obu tych kon
cepcji można wyrazić następująco: nie moż
na Kościoła sprowadzić do ziemskiej insty
tucji, ale też nie można go całkow icie ująć w odniesieniu do mistycznej idei, ponie
waż nie sposób wtedy poradzić sobie z jego sferą widzialną. Zdaniem autora rozw ią
zania tej kw estii należy szukać w grun
townej i szczegółowej refleksji nad Pismem Św iętym i całą tradycją rozumianą w św ie
tle Pism a Św iętego. Refleksja ta ujawnia, że Kościół to „lud Boży, który w celebracji eucharystycznej zespala się w ciało Chrys
tusa” (s. 134), to zaś wyraża zarówno w i
dzialną sferę K ościoła, jak i to, co w nim wewnętrzne.
W tekście pt. Dlaczego jeszcze jestem w Kościele Kardynał Ratzinger wylicza pow
szechnie przywoływane powody, aby nie być w K ościele, i te, aby w nim być. Zdu
m iewające jest, że tak wśród uzasadnień pozostawania w K ościele, jak i wśród po
wodów jego opuszczenia, pojawiają się ar
gumenty ze sobą sprzeczne. I tak na przykład zdarza się, że ci, którzy odrzucają K oś
ciół, twierdzą, że jest on zbyt zacofany i nie
przychylny dla świata, podczas gdy inni sw oje odejście z K ościoła motywują tym, że poddał się on światu, wyrzekając się swojej tradycji i misji. D laczego tak jest?
Zdaniem autora jesteśm y świadkami pro
cesu „gaśnięcia K ościoła w duszach ludzi i rozsypywania się je g o w obrębie w spól
not” (s. 145). Zaczęliśm y bow iem postrze
gać K ościół jedynie w aspekcie skutecz
ności, a reformowany jest on tak, aby stał się bardziej efektyw ny, co w konsekw en
cji pozbawia reformę jej duchowej treści.
Sedno problemu stanowi jednak kryzys wia
ry. „I tak dla jed n ego postępem jest to, co drugi musi uznać za niewiarę, a normą sta
je się rzecz dotychczas nie do pomyślenia:
że oto ludzie, którzy dawno już porzucili Credo Kościoła, ze spokojnym sumieniem uznają sieb ie za praw dziw ych, postępo
w ych chrześcijan” (s. 150). Zacieranie się granic m iędzy wiarą a niewiarą paradok
salnie spow odow ało, że K ościół jaw i się jako głów na przeszkoda dla wiary. W tej sytuacji rozwiązaniem wydaje się odebra
nie K ościołow i je g o aspektu teologiczne
go i traktowanie g o w kategoriach p oli
tycznych: jako dość przypadkową, choć m oże nieodzowną organizację wierzących, którą należałoby m o żliw ie szybko prze
budować zgodnie ze wskazaniam i socjo
logii.
Pozostawanie w K ościele mocą decyzji politycznej - twierdzi autor - jest nieucz
ciw e, bo społeczno-polityczne rozumienie K ościoła, a także przynależność do K oś
cioła, który dopiero należałoby przebudo
wać, nie ma sensu. Kościół trzeba pokochać jako wspólnotę wiary. Racją niepolitycz
nej decyzji pozostania w K ościele jest bo
Omówienia i recenzje 285
w iem ostatecznie przekonanie, że „w «na- szym K ościele» żyje «Jego K ościół» i że nie m ogę trwać przy N im w inny sposób, jak tylko trwając przy i w Jego K ościele”
(s. 157). Jeśli się o tym zapom ina, to
„w m iejsce Jego K ościoła pojawia się nasz K ościół, a z nim cała w ielo ść K ościołów . [...] Tym czasem jedynie o ten K ościół cho
dzi - i jeśli je g o braknie, to «nasz» rów nież traci rację bytu” (s. 157). Autor kon
kluduje: ,Jestem w K ościele, poniew aż za konieczną ludziom , a nawet całem u św ia
tu uznaję wiarę dającą się realizow ać j e dynie w nim, aczkolw iek niejednokrotnie przeciw niemu, wiarę, z której K ościół ten czerpie ży cie nawet w ów czas, gdy jej nie podziela. A lbow iem tam, gdzie nie ma już Boga - a B óg, który m ilczy, nie jest B o
giem - tam nie ma też już prawdy wyprze
dzającej świat i człow ieka. A w św iecie pozbawionym prawdy nie da się na dłuższą metę żyć. Tam, gdzie dochodzi do rezygna
cji z prawdy, to życie karmi się - w spo
sób ukryty - tym, że nie doszło je sz cz e do jej całkowitego tam zaniku, tak jak światło
trwa jeszcze czas jakiś po zgaśnięciu gw iaz
dy i łudzi jasnością wśród kosmicznej nocy, która stała się już faktem” (s. 161).
Trzy kolejne teksty zam ieszczon e w książce tworzą część zatytułowaną „O misji wiary chrześcijańskiej w św iecie” . Pierw
szy z nich, pochodzący - co istotne - z roku 1979 i zatytułowany Europa - zobowią
zujące dziedzictwo chrześcijan, jest ana
lizą duchow ej kondycji Europy. R ozpo
czyna g o refleksja nad trzema zjawiskami przeciwnymi historycznej dynamice euro
pejskości. Pierwsze z nich to psychologicz
ny i polityczn y trend u cieczki „do tyłu”
przed tym, co europejskie, poprzez k w es
tionowanie duchowych fundamentów eu ropejskości i izolowanie się od własnej his
torii. Drugie można określić jako „ucieczkę do przodu”, której istotą jest usam odziel
nianie się rozumu aż do całkow itej jeg o em ancypacji i do przyznania mu nieogra
niczonej autonom ii. Te d w ie tendencje,
zdaniem Ratzingera, splatają się w mark
sizm ie, który pragnie totalnie odrzucić dotychczasow ą Europę i dzięki rozum owi pozbawionemu m etafizycznych odniesień zbudować now y świat. Czym zatem - w e
dług Ratzingera - jest Europa? W ym ienia on cztery elementy składające się na „euro
pejskość”, którymi są „duch grecki”, wyra
żający się w dostrzeganiu różnicy m iędzy dobrem a dobrami oraz w przekonaniu, że demokracja zakłada obow iązyw anie dob
rego prawa opartego na wartościach; dzie
dzictw o chrześcijańskie, będące syntezą wiary Izraela i ducha greckiego; dziedzictwo łacińskie w ynikłe z oddziaływ ania łaciń
skiej kultury i K ościoła; rozdział m iędzy w ew nętrznym i w ym ogam i wiary a pod
staw ow ym i w ym ogam i m oralności, n ie
jaw nie obecny już w średniowiecznej res publica Christiana. Problemem czasów no
w ożytnych w kulturze europejskiej stało się jednak zatracenie św iadom ości jej ko
rzeni, a także fundam entów idei w o ln o ści. Tow arzyszy temu em ancypacja rozu
mu, „który zna już tylko siebie i jest przez to ślepy, a przez zniszczenie własnego fun
damentu staje się nieludzki i wrogi stw o
rzeniu” (s. 85). Tak pojm owana autono
m ia rozumu jest nie tylko posteuropejska, ale wręcz antyeuropejska, stanowi bowiem destrukcję tego w szystkiego, co konstytu
tyw ne dla Europy, ale także tego w szyst
kiego, co stanowi warunek hum anistycz
nego społeczeństw a. W niosek z rozważań Ratzingera na temat konstytutywnych ele
mentów europejskości brzmi następująco:
„Nie każde jednoczenie się Europy na płasz
czyźnie politycznej czy ekonomicznej ozna
cza samo z siebie europejską przyszłość.
N aw et zw ykła centralizacja kom petencji gospodarczych czy ustawodawczych m oże rów nież prow adzić do p rzysp ieszonego demontażu Europy” (s. 185n.). Autor for
mułuje rów nież warunki przyszłości Eu
ropy, które m uszą być spełnione, je śli ma ona zachow ać sw oją tożsam ość. Są nimi:
wewnętrzne podporządkowanie demokra
286 Omówienia i recenzje
cji eunomii (oparciu prawa na wartościach moralnych), respekt w obec wartości m o
ralnych i Boga oraz odrzucenie traktowania narodu i rewolucji św iatow ej jako sum- mum bonum. „Dla Europy musi być war
tością konstytutywną uznanie i zagwaran
towanie wolności sumienia, praw człowieka, w olności naukowej, a w ięc społeczeństwo oparte na w oln ości i hum anizm ie. [...].
I w edług takich kryteriów chrześcijanin winien oceniać politykę europejską i w tym duchu w ypełniać ciążące na nim zadania społeczne i polityczne” (s. 190) - pisze na zakończenie sw oich rozważań Ratzinger.
Tekst Interpretacja - kontem placja - działanie. Rozważania o m isji akademii ka
tolickiej podejmuje z kolei problem zw iąz
ku m iędzy dialogiem , w olnością a prawdą jako kluczow ym i aspektami akadem icko
ści. Kardynał Ratzinger pokazuje, że aka
dem ia jest m iejscem dialogu opartego na prawdzie oraz w olności pytania o w szyst
ko, a także pow iedzenia „w szystkiego, co w toku zmagań o prawdę jaw i się jako god
ne powiedzenia, zapytania czy pomyślenia”
(s. 199). Taką w olność - niekiedy niebez
pieczną - uprawomocnia tylko fakt, że praw
da jest sama w sobie wystarczająco cenna.
Jeśli jako uprawom ocnienie poszukiwań naukowych wprowadzimy skuteczność czy użyteczność, to pojawią się w ażkie kon
sekwencje: ,J e śli człow iek nie jest zd ol
ny do poznawania prawdy samej w sobie, a tylko do poszukiwania użyteczności rze
czy z punktu widzenia takiego lub innego celu, w ów czas używanie i konsum owanie staje się miarą w szelkiego działania i m yś
lenia, a świat jest tylko «surowcem prak
t y k i [...], w ykonalność uznaje się za j e dyne uzasadnione ograniczenie w olności człowieka” (s. 200n.). Rozum poddany bós
twu celo w o ści i sprawności oddaje się w służbę złu. Jeśli natomiast ludzie pozw a
lają się prowadzić prawdzie, odkrywają nie tylko własne praw dziw e, j a ”, ale także dro
gę do „ty”, przez co buduje się prawdziwe
„m y”. B y się to stało, prawda musi być
przyjmowana i respektowana. D om aga się zaś ona respektu dlatego, że posiada spec
jalną godność, poniew aż jej źródłem jest Bóg, który jest Prawdą. Odkrycie to prowa
dzi do adoracji, która nieodłącznie zw ią
zana jest z kontemplacją. A kadem ickość nie pow inna być zatem przeciwstawiana pragm atyczności ani kontem placyjności, a przeciw staw ienie tego rodzaju pojawia
ło się w zarzutach form ułowanych prze
ciw k o idei akademii katolickiej. Pragma- tyczność pozbaw iona dialogu i w olności osadzonych w prawdzie, które stanowią 0 istocie akadem ickości, wynaturza się 1 obraca przeciw ko człow iek ow i. O sadze
nie dialogu i w olności w prawdzie prowa
dzi natomiast do kontemplacji. Otwartość akademickości na kontemplację i otwartość kontem placyjności na prawdziwą akade
mickość pozwalają na realizację potencjal- ności bytu ludzkiego i trwanie świata w jego w łaściw ym kształcie - konkluduje autor.
W ykład zatytułowany Prepolityczne fundam enty m oralne państwa wolnościo
wego został w ygłoszon y przez kardynała Ratzingera w ramach wieczoru dyskusyjne
go, którego drugim uczestnikiem był Jurgen Habermas, reprezentujący m yśl św iecką i liberalną. Sw oje rozw ażania Ratzinger rozpoczyna od wskazania na dwa procesy:
kształtowanie się społeczności ogólnoświa
tow ej, w ym uszające w zajem ne stykanie i przenikanie różnych podmiotów politycz
nych, gospodarczych i kulturowych oraz postęp w zakresie m o żliw o ści działania człow ieka, w tym m ożliw ości niszczenia.
W obec tych zjaw isk rodzi się pytanie o wspólne fundamenty etyczne, które właś
ciw ie ukierunkowałyby wzajem ne odnie
sienia i p ozw oliłyb y nadać światu now y kształt - także pod w zględem prawnym, gdyż „w procesie spotykania się i przenika
nia kultur do tej pory obow iązujące p ew niki (G ew issheiten) etyczne ulegają w du
żej m ierze zatarciu” (s. 219).
W jaki w ięc sposób w społeczeństw ie globalnym, z jego mechanizmami władzy,
Omówienia i recenzje 287
z działającym i w nim siłam i, z najrozma
itszym i poglądam i na prawo i m oralność, jakie się w nim pojawiają, ustalić zbiór pew
ników etycznych, które pozwoliłyby stawić czoło w spółczesnym w yzw aniom ? Zm ysł prawa naturalnego jako podstawa porozu
mienia w zakresie norm moralnych w plu
ralistycznym społeczeństw ie św ieck im - twierdzi autor - u legł stępieniu. U je g o podstaw leżało b ow iem pojęcie rozumnej natury, a ono załamało się wraz z powszech
ną akceptacją teorii ew olucji. Jako ostatni element prawa naturalnego pozostało prze
konanie o ob ow iązyw aln ości praw c z ło wieka, które jest jednak niezrozumiałe bez założenia, że każdy człow iek jest podm io
tem tych praw z racji swojej przynależności do gatunku, a i ona rów nież byw a w pew nych przypadkach kontestowana. D iagno
za Ratzingera brzmi: „Racjonalna, etyczna czy też religijna formuła świata, na którą w szy scy m oglib y się zgo d zić i która - w rezultacie - podołałaby w szystkim c ię żarom bytu, nie istnieje” (s. 232). Ze swych rozważań w yciąga on dw a w nioski. Po pierw sze, i religia, i rozum m ogą być ob
ciążone patologiam i. D latego też religia potrzebuje uznania „światła rozumu za swois
ty organ kontrolny, systematycznie spełnia
jący funkcję [jej] oczyszczan ia i porząd
kowania” (tam że). Rozum zaś, by nie stać się destrukcyjny, musi uznać w łasne gra
nice i otwierać się na nauczanie płynące z w ielkich tradycji religijnych. Po drugie, trzeba, by ta reguła komplementamości ro
zumu i wiary została skonkretyzow ana w międzykulturowym wymiarze naszej te
raźniejszości.
Tom W ykłady bawarskie z lat 1963- -2004 kończy się częścią zatytułow aną
„Laudacje”. Pierw szy tekst jest laudacją pod adresem premiera Bawarii dr. hc. A l
fonsa G oppela na ok oliczn ość w ręczenia mu Nagrody im . Rom ano Guardiniego za rok 1978. Kardynał Ratzinger podkreśla w niej konieczność wiązania polityki z su
mieniem , przypominając słow a Guardinie
go, że siły um ożliwiające utrzymanie w ła
dzy w ryzach nie są rezultatem ani nauki, ani techniki, ani nawet etyki indywidual
nego człow iek a czy suwerennej mądrości państwa. „Prawdziwie zbaw czy potencjał - podkreśla - tkwi w sum ieniu człow ieka
pozostającego w żyw ej w ięzi z B ogiem ” (s. 248).
Tekst Od litu rg ii do chrystologii. Fun
dam enty teologii Rom ano Guardiniego i je j siła został natomiast w ygłoszony pod
czas uroczystości z okazji setnej rocznicy urodzin tego myśliciela. Ratzinger wskazu
je w nim, że w refleksji Guardiniego po
słu szeń stw o m yśli w obec bytu - a w ięc ostatecznie w obec prawdy - prowadzi do poznania Chrystusa, przez co poznawanie
staje się zarazem wychowywaniem w wierze.
N ie ulega wątpliwości, że książka zbie
rająca wykłady bawarskie kardynała Ratzin
gera jest dla dzisiejszego czytelnika w aż
na, m im o że niektóre zam ieszczone w niej teksty pow stały aż czterdzieści siedem lat temu. Chociaż w recenzji nie sposób przy
w ołać w szystkich istotnych wątków, które poruszał w sw oich w ykładach przyszły Papież, podkreślić należy dw ie kw estie o charakterze ogólnym . Po pierwsze, w do
bie w szechobecnego postmodernistyczne
go „bełkotu” czytelnika uderza klarowność w yw odu Ratzingera i rzeczow ość je g o ar
gumentacji. Autor bierze przy tym pełną odpow iedzialność za sw oje słowa. N ie za
wierają one typowych dla dzisiejszych nauk nieprzyrodniczych analiz w rodzaju „poję
cie c z e g o ś u k ogoś” ani po prostu stresz
czeń cudzych poglądów oraz ich krytyki.
Ratzinger stawia bow iem tezy o rzeczy
w isto ści, stanow iące od p ow ied ź na pro
blem y, które rozważa. N ie są to również tezy bronione wyłącznie na użytek akademii z zachow aniem „innych poglądów pry
w atnie”. W czasach, gdy nikogo nie dzi
w ią profesorow ie głoszący studentom, że
„w szystko jest tekstem ”, a „słow a nic nie znaczą”, rozważania kardynała R atzinge
ra są jak łyk źródlanej w ody dla spragnio
288 Omówienia i recenzje
nego um ysłu, zabłąkanego na pustyni re
latywnych prawd przez małe „p”. Książka Ratzingera to zarazem rozprawa naukowa i w yznanie wiary - wiary, która znalazła zrozumienie. Wierzącemu chrześcijaninowi gwarantuje ona spotkanie nie tylko z wybit
nym teologiem , ale również ze świadkiem.
Po drugie, uderza aktualność analiz Ratzingera, które m ogą stanow ić d osk o
nały fundament refleksji nad bieżącą sytua
cją kulturowo-społeczną. N iezw ykle istot
ne są analizy dotyczące prymatu papieża, choć tekst, w którym zostały zawarte, na
pisany został trzydzieści trzy lata temu.
N ie tylko bow iem do dziś nie ustały dys
kusje w okół zagadnienia papieskiego pry
matu, ale pojaw iły się oskarżenia, że nau
czanie o nim stanowi jedną z głów nych przeszkód na drodze zjednoczenia chrze
ścijaństwa. Tekst Ratzingera zawiera na
tomiast klarowne teologiczne uzasadnienie prymatu. Bodaj najw ażniejsze jest przy
pom nienie, że prymat jest „opozycją w o bec w ładzy św ieckiej” (s. 27). O wa opo
zycja ma - jak sądzę - dwojaki wymiar:
prymat jest „przytwierdzeniem do w oli B oga”, a w ięc gwarancją służby Prawdzie i Dobru, a nie demokracji i ekonomii, oraz potwierdzeniem , że w im ię Prawdy trze
ba przeciw staw ić się wynikom nawet naj
bardziej dem okratycznego głosow an ia - jest to obow iązkiem nie tylko papieża, ale
wszystkich ludzi związanych w „my” Koś
cioła. W dobie dem okratycznego ustana
wiania tak zwanych praw człowieka do abor
cji, eutanazji czy niemoralności jest to istotne przypom nienie. Tekst pośrednio przypo
mina też o istnieniu osobistej odpowiedzial
ności Papieża, co w dobie zarządzania „ko
legialn ego” nabiera szczególnej wagi.
S zczególn ego znaczenia nabrała rów nież wyrażona przez Ratzingera krytyka idei „św ieckiego zbawienia”, chociaż jego tekst na ten temat ma już trzydzieści sześć lat. Co prawda budowanie społeczeństw a
„równości dobrobytu” nie jest już postrze
gane jako obow iązek moralny, ale często
utożsamia się zbawienie ze szczęściem poj
mowanym jako samorealizacja i autokrea- cja. Sprawdza się diagnoza autora, że szczęś
cie, mające zastąpić zbaw ienie, staje się coraz „żarłoczniej sze”, a jednocześnie coraz
„bledsze”. C o chw ila bow iem pojawiają się kolejne na nie „recepty”, propagujące nieskrępowany seks, narkotyki, asertyw- ność, przymierze z „duchową energią świa
ta” czy przynależność do sekt. T yle tylko, że są to recepty na w łasne szczęście na tym św iecie, pojm ow ane w edle własnej m ia
ry. Czy jednak nie jest to zarazem droga do piekła rozumianego jako totalna samot
ność na w ieczność? I czy nie w ied zie nas ona do amoralizmu w życiu społecznym i politycznym ?
W wielu tekstach Ratzingera pojawiają się ostrzeżenia przed konsekwencjami od
rzucenia prawdy jako fundamentu życia indywidualnego i społecznego. Odrzucenie to jest zaś m ocno d ziś w idoczne - rozum nieinstrum entalny, poszukujący prawdy, wydaje się być w odw rocie. O poszuki
waniu prawdy nie m ów i się ju ż nawet w nauce, jej celem jest bow iem budowa
nie teorii, które „działają”. Traci przy tym wagę odróżnienie prawdy od fałszu, gdyż fałsz może niekiedy być i skuteczny, i uży
teczny. Skuteczność zaś i użyteczność pod
legają stopniowaniu, determinantom czasu i środowiska, nic w ięc dziw nego, że praw
dę zaczynamy postrzegać jako subiektywną, jako „prawdę dla m nie”, i nierzadko taka
właśnie jej interpretacja głoszona bywa z uni
wersyteckich katedr. Rozważania o zw iąz
ku akademii i prawdy nabierają szczególne
go znaczenia w Polsce, gdzie trwa reforma szkolnictw a w yższego .
Analizy zawarte w tekstach kardynała Ratzingera pokazują, że bez prawdy, która jest fundamentem norm moralnych nie da się zbudować społeczeństwa, a nawet utrzymać demokracji - bez prawdy w życiu społecz
nym siła racji przekształca się w rację siły, i kończy się tyranią „grupy trzymającej w ładzę”. N ie brakuje nam w spółczesnych
Omówienia i recenzje 289
przykładów konsekwencji odrzucenia praw
dy i autonom izacji rozumu: oto politycy twierdzą, że chrześcijanam i są prywatnie, ale nie będą walczyć o realizację wyznawa
nych wartości w sferze publicznej. W sku
tek takich postaw liberałow ie wołają dziś państwo na ratunek, bo oderwane od moral
ności racjonalne pragnienie zysku doprowa
dziło do światowego kryzysu ekonomiczne
go. Pozbawione jednoczącego fundamentu aksjologicznego społeczeństwa stają się zaś areną walk grup etnicznych, religijnych czy ekonom icznych. Pozbawione nadziei zba
wienia jednostki, otumanione pragnieniem szczęścia, bez um iejętności trudzenia się i cierpienia, uniesione w próżniaczy świat w łasnych marzeń, sięgają po narkotyki i walczą o eutanazję, widząc w tym wyzwo
lenie od nieznośnego ciężaru życia. Już nie tylko Kościół, ale wiara i B óg oprotestowane zostały jako „przeciwnicy szczęścia”. Spec
jalistam i zaś od reformy K ościoła i inter
pretacji dogmatów są zdeklarowani ateiści.
Potwierdza się także diagnoza Ratzin- gera dotycząca Europy. U nia Europejska wypiera się sw ych chrześcijańskich korze
ni, a jednocześnie wyraźnie widać, że same m otyw y ekonom iczno-polityczne nie w y starczają jako fundament społeczeństw a,
skoro ataków terrorystycznych dokonują rów nież obyw atele bogatych krajów Za
chodu.
W ykłady bawarskie Ratzingera niosą przesłanie je sz c z e bardziej fundamental
ne: pokazują nie tylko, że m iędzy wiarą chrześcijańską a rozumem nie ma konflik
tu, ale że wiara - uniwersalna i absolutna, bo oparta na absolutności miłującej czło wieka Osoby - może stać się ostoją rozumu niezredukowanego do funkcji instrumen
talnych i że powinna się nią stać. Przypom
nienie to, wraz z towarzyszącą mu argu
mentacją teologiczną i filozoficzną, nabiera szczególnej wagi właśnie dziś, gdy ów rze
kom y konflikt jest nieustannie ekspono
wany i eksploatowany w publicznych dys
kusjach.
Otrzym ujem y zatem zadanie budze
nia uśpionego rozumu i przywrócenia właś
ciw y ch mu odniesień m etafizycznych, w tym rów nież tych do Transcendencji.
B yć m oże nadszedł moment, gdy - w edle sform ułow ania Guardiniego - „ratunek świata w najbardziej elementarnym sen
sie” zależy od tego, „czy chrześcijanin uzna, iż jest zań odpow iedzialny” (s. 248). Lek
tura książki z pew nością dostarcza m oty
wacji, by taką odpow iedzialność podjąć.