D Y S K U S J E I R E C E N Z J E
R O C Z N I K I F IL O Z O F I C Z N E T o m X I I I , z e s z y t 1 — 1965
M . A . K R Ą P I E C
O ROZUM IENIE AR YSTOTELESA
L iteratu ra d otycząca filozofii, zw łaszcza m eta fizy k i A rystotelesa, ogrom nie się Rozrosła, szczególn ie w ostatn ich latach. Coraz bardziej poznajem y dzięk i tem u au ten tyczn ą m y śl Stagiryty. H istoria filo z o fii m a to do siebie, że pozw ala nam — w ła śn ie dzięk i coraz to p ełn iejszy m badaniom , uw zględniającym dorobek ty ch w s z y s t
kich, k tórzy rzeteln ie dok um entu jąc w y ja śn ia ją b ad any system — lep iej rozum ieć k on cep cje dziś aniżeli rozu m ieli je n iek ied y n a w et bezpośredni u czn iow ie badanych m istrzów . Spraw dza s ię to nie ty lk o w o d n iesien iu do filo zo fii średniow iecznej, ale tak że i starożytn ej.
P o w ie lu w iek ach badań, a zw łaszcza po w ie lk ic h w sp ółczesn ych pracach nad sy stem e m A ry sto telesa , w h istorii filo zo fii doszliśm y już, na szczęście, do ogólnie uznan ego i p rzyjętego rozu m ienia sy stem u Stagiryty. I w tej m aterii trudno w y stą p ić z jak im ś n o w y m odkryciem , zm ien iającym zasadniczo rozu m ienie sy stem u A ry sto telesa . Ks. prof. St. A d am czyk w y stą p ił jed n ak z tw ierd zeniam i, w szeregu znanych prac, o u zn aw an iu przez A ry sto te le sa różn icy isto ty i istn ien ia w b ytach przygod
n ych . Taka teza, gd yb y b yła udow odniona, m u siałab y zrew olu cjon izow ać rozu m ienie nie ty lk o sy stem u A r y sto telesa , ale filo z o fii greckiej w ogóle i inaczej u stalić sto su n e k filo zo fii greck iej i „ filozofii ch rześcijań sk iej”, a ponadto w y tłu m a czy ć jako an om alie sy stem y m y ślo w e św . A u gu styn a i O jców K appadockich, k tórych tezy i próby w y ja śn ien ia zagad n ień ch rystologiczn ych b y ły b y jakąś r ecesją w stosun ku do osiągn ięć A rystotelesa.
P rzed staw ion e przez Ks. P rofesora te k sty A r y sto telesa , m ające św iad czyć o u zn a
w a n iu realnej różnicy isto ty i istn ien ia , sk ry ty k o w a łem w m ej pracy S tr u k tu r a b y tu jak o te k sty n ie na tem at. Ks. prof. A d am czyk w y s tą p ił w „R ocznikach F ilo zo ficzn y ch ” t. X II, z. 3, s. 99—103 z d ysk u sją i zarazem obroną sw ego stan ow isk a. C ieszę się, że ks. prof. A d am czyk zdaje sob ie sp raw ę, że jego stan ow isk o jest osam otn ion e w tej m a terii: „U w ażam , że sta n o w isk o to nie dopiero po w sp om n ian ych sło w a ch sta je się osam otn ion e. Ogół bow iem filo zo fó w , pom im o sp rzeciw u [?] w ty m w zględ zie św . T om asza czy K ajetan a, tłu m aczy A ry sto telesa w. duchu różn icy logicznej m ięd zy ty m i p ierw ia stk a m i” (s. 99). D ziw n e się jednak w y d a je żądanie ks. A dam czyka:
„jeśli chodźi o p u b lik acje na ten tem a t R olan d -G osselin a, F oresta i O w ensa, to g o tó w jestem pod jąć się d ysk u sji n au kow ej z nim i, ale dopiero w ów czas, k ied y o. K rąp iec p rzytoczy c y ta ty z ich pism i w sk aże słu żące im za p od staw ę odnośne te k sty A r y sto te le sa ” (s. ,103). P rzecież to n ie w m oim in teresie leży, b y ks. prof.
A d am czyk p od ejm ow ał d ysk u sje z O w ensem , F orestem czy daw no n ieżyjącym R o lan d -G osselin em , a d zieła ich są lub przynajm niej p ow in n y b yć znane tem u , k to p isa ł na tem a t stru k tu ry b y tu p rzygodnego w ed łu g A rystotelesa.
9 — R o c z n ik i F ilo z o f ic z n e
130 DYSKUSJĘ I RECENZJE
Skoro ks. prof. A dam czyk uw ażał, że okroiłem tek sty A ry sto telesa , by p rzez to sam o podw ażyć argu m en tację Ks. Profesora, w ob ec tego an alizow an e przez ks. prof.
A dam czyka te k sty z M e ta fiz y k i A ry sto telesa przytaczam w szerszym kon tek ście po polsku, by czyteln ik m ógł się zorien tow ać, że p roblem atyka różn icy istoty i istn ien ia tam w ogóle n ie w ystęp u je. Met. Z. 3 1029 a 18—26: „O kazuje się w ięc, że z te g o punk tu w id zen ia charakter su bstancji p rzysłu gu je z kon ieczn ości jed yn ie m aterii.
Co n azyw am m aterią, to sam o z sieb ie n ie jest ani czym ś, ani ile, ani czym k olw iek innym , przez co określa się byt. Bo je st coś, czem u p rzysłu gu je każde z ty ch ok re
śleń i czego natura je st inna n iż p ozostałych k ategorii, ja k o że kategorie dalsze przypisuje się su bstancji, a ją sam ą orzeka o m aterii. Tak w ięc p ierw szy podm iot, to ani coś, ani ile , ani cokolw iek innego, a też i n ie n eg a cje tych że, bo i te charakte
ryzow ać m ogą W sposób przygodny [...]” N a tem at q) to £tvat...£y.aat(] pisze Ross:
„The b ein g of m atter is d ifferen t from th at of any o f th e categories, b ecau se, w h ile m atter is not predicated óf anyth in g, su b stan ce is p red icated of m atter and the other categories are predicated of su b stan ce” ( R o s s , M e ta p h y sic s, Vol. II, s. 165).
Czy przypadkiem ks. prof. A dam czyk n ie zasu gerow ał się zbytnio łaciń sk im tłu m aczeniem A rystotelesa? T ym bardziej, że jak w y d a je m i się za B onitzem (In dex A rist., s. 200—221) chyba zasadniczo słu szn ie pisałem (tylko w odnośniku 7, s. 311, podając m iejsce A ry sto telesa 1003 b 10," n ie podałem przez o m yłk ę „i n a st.”, bo w dalszej partii to w idać), żestv a i i o v są u ż y w a n e z a m ie n n ie , co z r e sz tą j e s t ja s n e dla W. D. R ossa i E. Gilsona.
A gd yb yśm y przyjęli propozycję tłum aczenia ks. prof. A d am czyka to ca ły tek st byłb y w kon tek ście niezrozum iały.
T ekst drugi, k w estion ow an y, brzm i (Met. 0 3 1047 a 28— 35) „Tak sam o, gdy coś m oże zostać poruszonym , albo poruszyć, stan ąć albo p ostaw ić, być albo sta w a ć się ,'w zg lęd n ie n ie być, czy też nie sta w a ć się i tak dalej. T erm in akt u żyw an y też na oznaczenie e n telech ii, czyli doskonałości, p rzeszedł na oznaczenie in n ych ty p ó w rzeczyw istości z dziedziny ruchu. W ydaje się bow iem , że przede w szy stk im ak tem je st ruch. D la teg o też n ieb ytom nie p rzyp isu je się ruchu, lecz przydziela s ię im in n e pew n e orzeczniki [...]” A oto w ła śn ie na poruszonym przez ks. prof. A dam czyka tek ście Ross przeprow adza dość obszerną a n alizę (Vol. II, s. 245) i szczegółow o tłu m aczy użyte w yrażen ia, ale, n iestety, o istn ien iu niczego n ie w yczytał. Czy p rzy
padkiem nie za ciążyło tu przełożenie a k cen tu w tłu m a czen iu łaciń sk im „nom en actus... ann ectitur ad en telech eia m ” na sam o „actus an n ectitu r ad e n te le ch eia m ”.
Bo w ed łu g sy stem u tomi-stycznego jest praw dą, że akt, k tóry dochodzi do e n te le c h ii rozum ianej jako form a, jest aktem istn ien ia, ale o ty m w tek śc ie n ie m a żadnej w zm ianki. A n a w et w ed łu g sy stem u to m istyczn ego n ie m ożna się zgodzić, b y I s tn ie niem było „nom en actus, qui ad en telech eia m an n ectitu r”.
~~ T ekst trzeci, sporny, który stał się w dużej m ierze pod bu dow ą artykułu. W a rto ść e p iste m o lo g iczn a p ięc iu dróg św . T o m a sza z A k w in u um ieszczon ego p o w y ż e j 1, brzm i w tłu m aczen iu „A w ięc je st tak że coś, co w p raw ia je w ruch. P o n iew a ż zaś poruszane zarazem i p oruszające je st czym ś pośrednim , je s t w tak im razie coś, co porusza jako nieporuśzone, co jest w ieczn e, substancją; ak tem , będąc. Otóż w tak i sposób pow odu je ruch to, co pożądane i poznane; to znaczy porusza sam o nie ulegając poru szen iu ” (Met. A 7 1072 a 23—26). Ks. prof. A d am czyk svśpyeta oóoa tłum aczy: „akt istn ie ją cy ”, rozu m iejąc przez to „czyste istn ie n ie ”, podczas gdy u A ry sto telesa n ie m a o istn ien iu m ow y, bo „ o o a a ” je st ty lk o participium praes.
fem in . gen. [by b y ło zgodne z „ eyepyeia ’’] od słow a' etju.
i T y t u ł a r t y k u ł u s u g e r u j e o m a w i a n i e i n n e j p r o b l e m a t y k i n iż t a j k t ó r ą f a k t y c z n i e w n i m ż n a j d u j e m y .
bYSKUSJE I RECENZJE
131
Jak m ożna zau w ażyć z p olem ik i ks. prof. A dam czyka w szęd zie w cytow an ych p olem iczn ych tek sta ch w y stęp u je sło w o „Eivai ”, które A u tor tłu m aczy przez „istn ie
n ie ”. Szkoda jednak, że zdaniem filo lo g ó w i filozofów , tak ich jak Ross, B onitz i in n ych tłu m aczy now ożytn ych , w y ra żen ie s lv a i” n ie m a znaczenia „istn ien ie ” (pojęte jak o akt istoty), ale w ystęp u je jako łączn ik zdaniow y i jako „byt”.
G dy chodzi o p od staw ow y tek st z A nalityk II rozdz. 7, to n ie m a nic n ow ego do' pow ied zen ia w stosu n k u do tego, co p ow ied ział b y ł R o 1 a n d-G o s s e 1 i n już w r. 1926 w pracy: „Le de ente et essentia” de s. Thomas, Le Sau lch oir KAIN, s. 137— 141, do czego się u stosu n k ow ał A. F o r e s t (La structure metaphysiąue du concret selon s. Thomas d’Aquin, P aris 1931, s- 133— 134) i jak sp raw ę p o staw ił w k om en tarzu do A nalityk W. D. R o s s . Trzeba n ajp ierw p od w ażyć argum entację ty ch autorów , by m ożna b yło inaczej sp raw ę staw iać.
B ardziej n iż w y w o d y ks. prof. A d am czyka o różn icy isto ty i istn ien ia w tek ście De Anima A ry sto telesa , przek onuje m n ie Gilson, który n aw et n ie w id zi, by sam św . Tom asz z A k w in u w kom entarzu do tego m iejsca jasn o i niedw u zn acznie p o sta w ił sp ra w ę tejże różnicy. P o zw o lę sob ie zakończyć zacytow an iem teg o tekstu :
„W eźm y ó w te k st taki, jak i jest. J e ślib y śm y n ie dysp on ow ali żadnym innym , n ic by n ie u p raw n iało do przypuszczeń, jakob y św . Tom asz k ied y k o lw iek odróżniał istn ie n ie od istoty. W rzeczy w isto ści n ic za tym n ie przem aw ia, aby esse, które przyjm uje tu ja k o ak t istoty, m iało b yć sam ym aktem istnienia. W prost przeciw nie, sform u łow a n ia te k stu każą przypuszczać, iż esse, o którym tu m ow a, utożsam ia się z ow ym ak tem p ierw szym , d zięk i k tórem u każda istota jest w ła śn ie tym , czym jest. P rzy kład zresztą, jakim p osłu żył się św . T om asz — a do którego u staw iczn ie pow racać b ęd zie w rozm aitych dziełach w e w szy stk ich okresach sw eg o życia — je st za
czerp n ięty d osłow n ie z A r y sto telesa i przynajm niej jasn e jest je g o a ry sto tele- so w sk ie znaczenie. V ivre e st esse v iv en tib u s znaczy, że podobnie jak „człow iek ”,
„jeden czło w iek ” i „człow iek , k tóry je s t” są czym ś jednym i tym sam ym — tak i „ ży ją cy ”, „jeden ży ją cy ” oraz „żyjący, k tóry je s t” są rów nież tym sam ym . P rzy j
m ow ać akt p ierw szy, jak im je st „żyć”, znaczy to przyjm ow ać odp ow ied ni „byt ż y ją cy ”. N ie ma nic bardziej zn am ien n ego dla arystotelizm u , jak to utożsam ienie esse (to s h a i) z ak tem p ierw szym lub p ierw szą doskonałością, która spraw ia, że su b stan cja je st tym , czym je s t” (B yt i istota,tłum . zesp., P ax, W arszaw a 1963, s. 80—81).