• Nie Znaleziono Wyników

Pod Znakiem Marji. R. 7, nr 2 (1926)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod Znakiem Marji. R. 7, nr 2 (1926)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

□ □ WRHSSBWH KRRKÓW P02HRN □□

s ) ] X

i

' L

* • ^ a

vHESIĘCSNłK SW1H2KU SODBUCUJ MRRJRN.

C3Ue2Hl()W S2KÓŁ. ŚREBNłCH WPOLSCe.CH

B O R E S RED.I R U M I N I S T R . K S . 3 Ó 3 E F WI NKOWSKI

S H K O P R H E M A Ł O P O L S K A X ł . U K H S Z Ó W K f l .

LISTOPAD 1926

(2)

WAŻNE!

Warunki prenumeraty miesięcznika „Pod znakiem Marji" (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1926/7

z przesyłką pocztową.

C a ło ro c z n ie :

Dla sod.-uczniów <*nn , l Dla wszystkich młodz. wszelkiej I nil 7| osób starsi kategorji w Polsce: 1 u u w Polsce:

Pojedynczy num er:

j i l l ś f n - . ” '“ 4 5 BI.

TREŚĆ NUMERU:

str.

Ad maiora — K. S z y m a n e k ... .... 33

Patron — X. J, W in k o w sk i... 34

Sodalicje młodzieży a duch czasu — referat główny na VIII Zjeździe w Wilnie (dokończenie) — Cz. S tr z e s z e w s k i... . 3 6 Jesienną porą —■ J. Rollin • ...43

VIII. Zjazd Związku w W ilnie (ciąg dalszy) U ro c z jsto śd ?jaz d o * c . 44 W iadomości katolickie — Z kraju — Ze ś w i a t a ... _ . . . . 48

Nekrologja . . . . • ... 51

U rzędowy Komunikat prezydjum nr. 2 ... 51

Do S k a r b n i k ó w ... ... 52

O d W ydawnictwa . , ...53

Nasze sprawozdania (Brzesko — Chyrów — Ciechanów — Kraków III. — Kraków V. — Poznań U. — Poznań III. — ' Tarnowskie Góry — Tarnów II. — Tarnów III. — Wilno I ) . . . 53

II. Wykaz darów i wkładek . . . . . . 56

Prosimy wyrównać zaległości k a so w e !

Za rok u biegły 1925/6 wynoszą one jeszcze 800 złotych!

O kładkę projektował prof K. Kłossowskl w Zakopanem.

(3)

K A R O L S Z Y M A N E K

ucz. kl. VIII gim n. państw .. Dębica.

A d maiora...

N ow y dla m nie błyska św it Now e wschodzą dla mnie zorze.

Słońce blaskiem sw ym ozłaca Moich błogich dąteń szczyt.

D uch się cały przeistacza Odgadując m yśli B o te Których pojąć n ik t nie m o ż e . Inny św ia t m nie j u t otacza, N ow y dla m nie błyska św it.

A d maiora natus su m !

Duch m ój w świętem uniesieniu Hen, ku szczytom g dzieś ulata Ponad szary, rojny tłum , Ponad w szystkie brudy świata, Co się lęgną w grzechów cieniu..

M yśl ma w błogiem uniesieniu Na w yżyn y śnieżne w zlata, Ad maiora natus sum.

W serce now y w s tą p ił czar.

Now e tycie, nowe tch n ien ie:

Duch hartuje się w zapale, Choć z padołu w in i kar Płyną krzyki, skargi, ta le : D usza pala nieskończenie, G d yt znalazła sw e zbaw ienie W upragnionym ideale W' serce now y w stąpił czar.

A d maiora natus sum I J u ż m i zgłuchły w szelkie j ę k i Na zw odniczych snów padole I tych srogich wichrów szum , Co szaleją w ciąż na dole Podsycając płom ień m ę k i.

Za nic dla m nie w szystkie bole, Kiedy słyszę nowe d źw ię k i;

A d maiora n a tu s sum ! A d maiora n a tu s sum !

J u t mnie przem óc n ik t nie zdoła.

B ym ochłonął w ideale.

D uch m ój j a k gotycki tum , J a k potężn y gm ach na skale ! J u t m i pierzchły tro ski z czoła, G d y t m i posłał B óg anioła, B y utw ierdzał m nie w z a p a le ; A d maiora n a tu s sum I

Rycina przedstaw ia św , Stan isła w a Kostkę w latach dziecięcych w edług

krasu B rata Stechera T. J. w kaplicy św . Stanisław a w Wiedniu.

(4)

34 P O D ZNAKIEM MARJI Nr 2 M yśl ma wiecznie zm ierza w zw yż

Jako orzeł, co z nad złomów W górne sfery lot kieruje, la m na szczycie błyszczy Krzyż...

Ja w nim szczęście sw e znajduję, Tam wśród ziem skich burz i gro- Nie ulękną się ogromów, [mów Bo ja w krzyżu wszechmoc c z u ję ; M yśl ma wiecznie zmierza w zw yż.

A d maiora natus sum A d maiora, ad m aiora!

D ach m ój w górę, w górę płynie, Słuchać tęsknych, świętych dum O rozkoszach w tej krainie, Gdzie nie trapi serc j u ż zmora ;

lam gdzie miłość i pokora B roni wiecznie wstępu w in ie ; A d maiora natus sum !

Na cóż innych szukać dróg ? Na cóż błądzić w pośród nocy l złudzeniem duszę poić, Kiedy tylko Jeden Bóg Serce może za sp o ko ić;

Bóg jest źródłem szczęścia, mocy I w Nim tylko duch sierocy M oże bóle sw e ukoić Na coż innych szukać dróg ? Ad maiora natus su m !

Oto stoję ju ż na szc zyc ie;

Tam na dole w idzę tłum : D usze z łu d n ą 1 rozkosz piją, Słychać skargi, ję ki, wycie Dla mnie je d n a k słodkie życie Bom z Jezusem i M aryją Św ięte blaski zew sząd biją : Ad maiora nalus s u m ! !!

K s. JÓ ZEF W IN KO W SKI.

PATRON.

M yślę nieraz , ja k b y ś m y byli biedni,* g d y b yśm y Go nie mieli.

Tak]!

M a tki m iałyby św. Ja d w i­

gę, kapłani Wojciecha i S ta ­ nisław am ęczenników, n a u ­ czyciele Jana z Kęt, zakon­

nicy Jacka — a m y ? co n aj­

więcej potrzebujem y W zoru i Opiekuna... ?

I nagle z łaski BoZej szczególnej p rzyszła b y dla nas z W iecznego M iasta wieść szczęsna, radosna... Jeden z nas, jed en J z młodych ogło­

szony Św iętym ... kanonizo­

w any... Taki św ięty chłopiec, św ięty uczeń, kolega, brat...

N a ołtarzach... w m odli­

twach... w litanjach... w e M szy świętej...

I ja k H Ś w ię ty !

; Na w izerunku św. Stanisław ja k o m łodziutki nowiejusz\jezuicki.

Obraz malował artysta w łoski w R zym ie Scipio D elfini, w roku f śmierci

Stanisław a 1568, obecnie znajduje się w Z am ku S. Sym phorien we Francji.

(5)

Nr 2 PO D ZNAKIEM MARJ1 35 Z adziw iający starych m istrzów doskonałość ? sw ą dojrzałą cnotą, swoją śnieżną czystością, swoją miłością płomienną...

O jakażby to wielka chwila była dla w szystkich polskich chłopców.

0 ja k a ż radość, ja kie szczęście, jaki entuzjazm , żeśm y Sw ojego dostali w ołtarzu i w niebie Kolegę!

1 pomyślcie, ju k a dobroć B oża, dla nas, dla m łodzieży Polski, iaka łaska ?

Taka, taka właśnie wieść na skrzydłach w ia ty niesiona p rzyle­

ciała do Polski, do nas przed dw ustu laty.

W ostatni dzień roku 1726 Ojciec św. Benedykt X III otoczył młodzieńczą głowę Stanisław a Kostki aureolą Świętych R zym skiego Katolickiego Kościoła.

Radością uderzyły serca naszej m ło d zieży X V III wieku i tej, co zasiadała ław y szkolne jezuickich czy pijarskich kolegjów i tej po szkółkach wiejskich, parajjalnych i tej, co znoiła się w w arsztat cie, czy u pługa.

M am y naszego, drogiego Patrona!

D w a w ieki m ijają od tej chwili Około ołtarzów K ostki skupia %

m y się, czując w N im W odza i Przewodnika.

W ielką rocznicęw w olnej święcimy Ojczyźnie.

A patrząc weń dziś, w Jego miesiącu, rozumiem y, iż On nam zaw sze jednako bliski, a dziś może bliższy i potrzebniejszyja k ongiś.

W iary nam trzeba niezłom neja ja k o ż On w ierzył gorąco, niezachwianie...

M iłości nam trzeba płonąceja ja k o ż On się p a lił miłością ku Bogu, M arji i ludziom...

Czystości nam trzeba nieskalaneja ja k o ż kw itn ą ł On, by

j lilja przeczysta ukochaniem tej w łaśnie cnoty...

Pracowitości nam trzeba niezm ożonej, ukochania świętego obo~

i w iązkua ja k o ż to On się znoił nad księgam i w wiedeńskiem.

\ czy rzym skiem kolegjum...

Tak U kochani! On nasz Patron, Przewodnik, B rat i Kolega,.

W szystko, co w naszej mocy uczyńm y, by Jemu stać się podobni.

W prowadzając w czyn rezolucje wileńskie najlepiej ucz­

cicie Jubileusz św. S tan isław a!

i

(6)

C Z E SŁA W STR Z E SZE W SK 1 S. M.

st. Uniw. Warszawa, Sodalicja Panów.

M lic je młodzieży a duch cznsii.

REFERAT GŁÓWNY

wygłoszony na uroczystem, inauguracyjnem zebra liu VIII. Zjazdu Związku w W ilnie, dnia 7 lipca 1926 w U niwersytecie Stefana Batorego, w sali Śniadeckich.

(Dokończenie).

Anarchja myśli jest tylko pośrednią przyczyną zła społecznego,, bezpośrednim zaś powodem jest stokroć gorszy zamęt moral­

ny. Ma on swoje źródło, jak to podkreśliłem, w dziedzinie myśli, ale sam j e s t 2 nowuż przedewszystkiem bezpośrednim wynikiem ciężkiej choroby, nurtującej nasze społeczeństwo — słabości woli. Słusznie mówił o nas Wyspiański że „nie chcemy chcieć".

Brak woli wywołuje słabość naszego narodu, brak woli decydu­

je o tem, że potężne nasze narodowe siły pozostają zawsze w stanie sta­

tycznym, że ujawniają się one najsilniej w stanie biernego oporu, ale nie czynu.

Brak woli decyduje o tem, że mamy wybitne lub nawet gen jalne zdolności, ale nie mamy genjalnych indywidualności. Niezmier­

nie trafnie określił genjalność Edison, ze jest to 9 9 % usta­

wicznej piacy, a 1 % tego, co ludzie nazywają genjuszem. — T ę 1 wytrwałość „ustawicznej pracy“ dać może tylko potęga woli. — Osiągnąć ją można jedynie przez ustawiczne kształcenie woli — Jest to jedno z najważniejszych zadań wychowawczych, niedoceniane nie- r stety, lub nawet zapoznawane przez współczesny intellektualizm mo- raluy.

Nie mam oczywiście zamiaru przedstawiania na tem miejscu sposobów kształcenia woli, gdyż sodalicja ma aż nadto pewne i wy­

próbowanie metody potemu. — Pragnę jednak podkreślić jak silną i jedyną m etodą kształcenia woli jest systematyczna ciągła praca, jest codzienny rachunek sumienia.

Lecz naw et najwytrwalsza praca indywidualna nie wiele może dokazać, bez pomocy Najwyższej, bez łaski Bożej, z Sakramentów płynącej.

Te wielkie potęgi charakteru, ci mocarze woli, jakich pełna jest historja Kościoła jedynie w religji katolickiej, w Sakramentach św.

znaleźć mogli źródło swej mocy.

Moc charakteru prawdziwych katolików przejawia się zewnętrznie w odwadze cywilnej, w odwadze przekonań.

Już minęły na szczęście te czasy, kiedy wśród młodzieży p ano­

wały takie nastroje, że pojęcie katolicyzmu było równoznaczne z o b ­ skurantyzmem, ale i teraz trzeba mieć często duży zasób odwagi cywilnej, aby świecić przykładem swej wiary i pobożności.

36 PO D ZNAKIEM MARJI ______ Nr 2

(7)

POD. ZNAKIEM MĄRJI 37 A dzisiaj tak bardzo tej odwagi potrzeba, tak jej teraz mało.

Tak zmaleli i spodleli ludzie, że kryją się ze swemi przekonaniami,

•źe im tak łatwo zasady podeptać i przekonania porzucić.

Jak ożywczą i radosną jest wobec tego wieść, że tysiące mło- t dzieży złożyło swe podpisy, pod tym cudnym dokumentem ku czci i

■ ■

Św. Stanisława Kostki, w którym czytamy, prawdziwie z wiarą i o d ­ wagą tego patrona młodzieży wypisane sło w a: „że młodzież polska otrzymawszy w spadku po przodkach najcenniejszy skarb wiary ka­

tolickiej, nie wstydzi się Ewangelji i pragnie stać mężnie przy K oś­

ciele katolickim.'1 ,

n

(8)

3 8 3 PO D ZNAKIEM MARJ1 Nr 2 Do zbudzenia tej odwagi i szczerości wiary przyczyniła się nie- j zmiernie sodalicja marjańska młodzieży, Gdyż może to największa odw aga już na ławie szkolnej głosić Ewangelję, wpajać w kolegów przekonanie, że chociaż nie ma się powołania do klasztoru, nie ma się powoiania do stanu duchownego, można co dzień, co ty d z ie ń ,!

lub choć co miesiąc przystępować do Komunji św. — Że chociaż nie jest się sensatem, ale chłopcem wesołym, może naw et trochę rozhukanym — można myśleć poważniej, można lubieć czasem choć krótkie chwile samotności, święte chwile rozmowy z Bogiem, że na­

reszcie można znaleźć w księdzu katolickim nietylko najtroskliwszego ( opiekuna, ale i przyjaciela najbardziej oddanego.

Brak podstaw myślowych i biak woli, brak zdolności realizowa-

i

nia w życiu przez rozum nakreślonego programu, wywołuje ten roz- 1 rost materjalizmu życiowego, tę falę żądzy użycia, której jesteśmy | świadkami po wojnie światowej.

Niepewność jutra, niebezpieczeństwo życia, widmo śmierci na każdym kroku — wywołało głębsze refleksje, a stąd zwróciło do wia­

ry, lub do jej surogatów, o których już wspominałem — wiele głę-

j

bszych umysłów ludzkich. Ale dla ludzi bez podstaw, ludzi lekko- ! myślnych, żyjących z dnia na dzień stało się to jedną więcej p o b u d - ' ką do korzystania z chwili, do użycia.

Dążenie do szczęścia jest wrodzone i zgodne z naturą lu d z k ą ,!

Pragnienie szczęścia jest pobudką wszystkich czynów człowieka. — ' Natura ludzka jest jednak skażona grzechem pierworodnym i stąd pożądania jej niezawsze są zgodne z prawem Bożem. To też dąże­

nie do szczęścia i samo doznawanie szczęścia zawierać się musi w granicach spełniania obowiązków, nałożonych przez prawo Boże.

W granicach tych obowiązków znajduje się nie tylko szczęście wiecz­

ne, jako cel ostateczny i nagroda, nie tylko rozkosze duchowe, jakie daje życie intellektualne, ale nawet zadowolenie zmysłowe.

Największym hamulcem dla używania, a raczej nadużywania dóbr doczesnych jest w codziennem życiu obowiązkowość. Stąd naj­

większe użycie wśród ludzi nie posiadających żadnych obowiązków rodzinnych, materjalnie niezależnych — stąd taka wielka hulaszczość wśród młodzieży, której życie nie nauczyło jeszcze ciężkich obowiązków.

Pierwszemi obowiązkami, jakie człowiek napotyka w życiu, są obowiązki rodzinne. Rodzina stanowi naturalną i podstawową kom ór­

kę życia społecznego. Dlatego też nie może istnieć zdrowe, jednolite społeczeństwo bez tej podstawy, bez rodziny.

Rodzina uczy współżycia, wpaja poszanowanie autorytetu — przez miłość i szacunek dla rodziców i starszych, wpaja pojęcie o d ­

powiedzialności i ciągłości społecznej — przez poczucie odpowedzial- ności rodziców za dzieci, przez współżycie i wychowanie, a więc, do pewnego stopnia, dyfuzję charakterów. Nie potrzeba podkreślać

■wpływu wychowania dom owego na kształtowanie się charakteru. Nie­

wątpliwie większy jest wpływ środowiska domowego na charakter

Czjowieka, niż późniejszy wpływ środowiska społecznego. Znane jest

(9)

Nr 2 POD ZNAKIEM MARJ1 39 również spaczenie charakteru dzieci, wychowanych poza rodziną,^jak

np. sierot. , * •

Rodzina jest niewątpliwie podstawą religijności i moralności, szczególnie w naszem społeczeństwie, gdzie ojcó usposobionych antyreligijnie jest bardzo niewielu, większa częśc zaś naszych matek

Ołtarz z grobem ś v . Stanisława w kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie.

jest religijna, czasem powierzchownie, dewocjonalnie, ale jest Jeligij- na bezsprzecznie.

Na tę ostoję religijności i moralności, na rodzinę chrześcijańską

przypuścił w dobie dzisiejszej atak najsilniejszy obóz wrogów religji

i moralności, obóz masonerji i żydowstwa międzynarodowego. Przez

podkopywanie autorytetu rodziców, przez rozbijanie instytucji rodziny

drogą rozwodów i małżeństw cywilnych, przez wychowanie dzieci po­

(10)

40 PO D ZNAKIEM MARJt Nr 2 za ramami rodziny — dąży do zniweczenia jej podstaw. Rozumie dobrze znaczenie rodziny bolszewizm i godzi w Chrystjanizm, dro­

g ą właśnie zniszczenia tej jego podstawy społecznej.

Z tem niebezpieczeństwem walczy usilnie sodalicja, stawiając swym członkom przed oczyma ideał syna i brata, ideał prawdzi­

wie katolickiej rodziny.

Ma też ruch sodalicyjny, bardzo wyraźnie zaznaczony typ pra­

cy społecznej. Charakterystyczne jego cechy, to społeczne ujęcie działalności katolickiej, to zapoczątkowanie głębokiego i otwarcie szczerego życia religijnego wśród spłeczeństwa.

Indywidualistyczne ujmowanie religji, jako przeżyć własnych, zamykanie się wyłącznie w kapliczkach kontemplacji, oraz brak kon­

taktu pomiędzy duchowieństwem, a społeczeństwem świeckiem prze­

brzmiało już d a w n o ; należy do przeszłości. U nas jednak, którzy przeżywamy o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat później niż Z a ­ c h ó d Europy, wszelkie przejawy i prądy, pierwsze szczególnie obja­

wy tkwią wciąż w społeczeństwie.

I może największą zasługę na p jlu zjednoczenia się laików z duchowieństw em w jedno społeczeństwo katolickie, dalej na polu zrozumienia w społeczeństwie, że religja katolicka daje nie tylko podstawy życia indywidualnego, ale i zagadnienia społeczne znajdują w niej wszechstronne rozwiązania — położyła sodalicja marjańska.

W metodacli swej pracy społecznej obrała sodalicja drogę m o ­ że nie najkrótszą, ale najpewniejszą: oddziaływanie przez jednostki na masy, wychowywanie pewnej elity intelektualnej i moralnej, przez wychowanie pionierów katolicyzmu.

Metody te mają tem większe znaczenie, że w dobie obecnej na tłe wybujałego demokratyzmu życia państwowego i społecznego, na tle socjalizmu i komunizmu, zaczyna się rodzić prąd niwelowania nie tylko w dziedzinie społecznej, lecz także w dziedzinie myśli i mo­

ralności, prąd niszczący przez to kulturę u m y s ło y ą i moralną, prąd szkodliwy w najwyższym stopniu, bo hamujący wszelki postęp w tej dziedzinie.

Metody pracy sodalicyjnej zapewniają społeczeństwu przypływ nowych żywotnych, młodych sił, do których źródła nie może dotrzeć zło i zepsucie.

Praca od wewnątrz ku zewnątrz, odrodzenie społeczeństwa przez odrodzenie moralne jednostki, oto szczytne hasła sodalicji, które w spaniale realizuje w życiu.

Właśnie tego odrodzenia moralnego jednostki potrzebuje Polska dzisiejsza, opanow ana tak bardzo przez falę nieuczciwości i złodziej­

stwa, że samo społeczeństwo miało już tego dosyć, ż£ hasła m oral­

ności stały sie popularne w szerokich masach, że wreszcie jako takie stały się narzędziem w rękach nieuczciwych agitatorów.

Posiada w sobie katolicyzm nieocenioną kopalnię wartości s p o ­

łecznych. — Tak jak w dziedzinie myśli, co poprzednio podkreślałem,

ta k i w dziedzinie społecznej, zezwalając na rozwój najbujniejszych

(11)

: Nr 2 P O D ZNAKIEM MARJI 41 indywidualności, łączy je jednocześnie w idealną jedność, spójnię s p o ­ łeczną. Stąd i organizacje społeczne katolickie, jak sodalicja marjań- ska, z jednej strony nie pociągają wszystkich swych członków pod jarzmo organizacyjne, ale w ramach organizacji zezwalają na kształ­

towanie się indywidualności, z d r u g i e j , strony silna spoistość i kar­

ność organizacyjna sodalicji, zrozumienie głębokie istoty władzy i jej pochodzenia, dają członkom sodalicji pierwszorzędne wartości społe­

czne : karność i poszanowanie autorytetu.

Społeczeństwo polskie nosi w sobie zarodek anarchji przez zu­

pełne nieuznawanie autorytetów, przez brak jakiegokolwiek autorytetu:

myśli, moralności, autorytetu władzy, autorytetu zasługi, powagi i s ta ­ nowiska społecznego. Stąd skłonność nasza do sejmikowania, do bun­

tu, do spisku, do knowań, do krytyki destrukcyjnej, do defetyzmu.

Ten brak poszanowania autorytetu nie jest wyłącznie naszą pol­

ską wadą, jest on w tej chwili właściwością ducha naszej epoki, ale u nas byt zawsze, a obecnie przybiera rozmiary klęski narodowej. — Jest on spowodowany przez pychę, która uznaje siebie za jedyne kry- terjuin, związany jest z nią zresztą nasz wybujały indywidualizm.

Dla katolika istnieje autorytet bezwzględny Bóg, istnieje a u to ­ rytet bezwzględny na ziem i: papież mówiący „ex cathedra". Dlatego też i w życiu społecznem' każdy katolik posiada, lub przynajmniej szybko osiąga cnotę pokory społecznej: uznawanie i poszanowanie autorytetu.

W życiu narodowem ścierają się obecnie dwa potężne obozy:

nacjonalizm z internacjonalizmem, reprezentowanym przez Międzyna­

rodówki, socjalistyczną i komunistyczną.

Ostatnie kierunki są zbyt wrogie dla katolicyzmu, aby mogły stanowić poważne niebezpieczeństwo dla społeczeństwa katolickiego (mówię oczywiście o sferach inteligencji). Nacjonalizm, którego irra­

cjonalnej pretensji do reprezentowania jakiegokolwiekbądź sy- stematu filozoficznego nie trzeba sądzę zbijać, stanowi pewne niebez­

pieczeństwo przez wprowadzanie błędnych pojęć etycznych, jak zasa­

d a : „cel uświęca ś r o d i".

„Rozkiełznany jonalizm prowadzi nas do hańby ojczyzny, b o j ą pozbawia nieginące-o blasku szlachetności moralnej" — trafnie chara- kteiyzuje niebezpieczeństwa nacjonalizmu O. de Munnynck, rektor uniwersytetu z Fryburga.

Katolicyzm przeciwstawia tym błędom zasady etyki, opartej na kryteriach bardziej bezwzględnych, niż abstrakcyjne „dobro n aro d u ".

Inne o wiele bardziej poważne niebezpieczeństwo przedstawia ten fvp kosmopolityzmu, który grupuje się wokół Ligi Narodów. Są ta m pewne tendencje zastąpienia ideału dobra narodu ideałami ogólno-Iudz- kiemi, z natury swej fikcyjnemi, mglistemi i niekonkretnemi.

Tym błędom znowuż przeciwstawia katolicyzm jasne i wyraźne stanowisko narodowe, ujmując miłość ojczyzny, jako jed n ą z cnót chrześcijańskich.

Nadzwyczaj pięknie łąćży wi sobie głęboki katolicyzm ze zdro-

wemi zasadami narodówemi, sodalicja marjańską — w kulcie Najśw,

(12)

Marji Panny. Królowej Korony Polskiej. Ten kult Najśw. Panny, to jedna z niezdobytych ostoj narodowości polskiej w ciągu 125 lat niewoli.

W tej krótkiej charakterystyce, którą przedstawiłem, podkreśliłem rolę, jaką odgrywa sodalicja marjańska młodzieży w życiu polskiem na tle dzisiejszej epoki, na tle dzisiejszjch poglądów i pojęć, kierun­

ków i prądów.

Widzę, wyraźnie zarysowujące się w naszem społeczeństwie, sylwetki dwóch typów ludzi, dwóch typów charakteru. Jed n a z nich wyraźna, jasna oprom ieniona aureolą szczerości i prawdy — to ten typ, który stwarza sodalicja marjańska. Druga mglista, niekonkretna, zmieniająca kształty, szara, beznadziejna szarością smutku — to syl­

wetka tego drugiego typu, który stworzył duch czasu. Jest to typ człowieka chwiejnego, przez brak woli, pozbaw ionego podstaw przez brak poglądu na świat opartego na religji, nie m ającego ani jasnego kon­

kretnego celu przed sobą, ani wyraźnie wytkniętej drogi ku niemu.

Nie ma on umiłowania szczytnych ideałów — bo jedynym jego celem to żądza użycia, a to nie ideał, któryby ukochać można. Nie ma radości i zapału życia, nie umie energji swej skoncentrow ać w kie­

runku przez siebie obranym, lecz rozprasza ją rozrzutn e na zachcian­

ki chwili, pożądania zmysłów. Żyje z dnia na dzień, szukając zaspo­

kojenia wrodzonego pragnienia szczęścia w krótkotrwałych rozkoszach zmysłowych.

W życiu społecznem jednostka taka na czyn zdobyć się nie umie, niezadowolenie z życia, niezdolność do czynu objawia się w zgorz­

kniałym krytycyzmie nie twórczym, lecz destrukcyjnym.

Niezdolny do życia człowiek taki szuka ucieczki w czynie naj­

większego tchórzostwa, na jakie można się zdobyć,— w samobójstwie.

Sodalicja marjańska stwarza typ biegunow o różny. Człowieka 0 mocnych zasadach i niewzruszonych, bo z religji płynących, kryte- rjach, o stałym i niezmiennym celu, opromieniającym całe życie, o ideo- logji wvraźnej i jasno wytkniętej. Człowieka co w wierze, nadziei 1 miłości, których silę czerpie z mocy Bożej, z S akram entów św. — znajduje pewną, niezawodną busolę życia, z którą w najbardziej z a ­ gm atw anym labiryncie życia znajdzie zawsze swą drogę, drogę wiodą cą do Boga.

Pam iętam te cudne, serdeczne wzruszenia, jakich doznawałem na wspólnych nabożeństwach sodalicyjnych, pamiętam, ile zapału i radości życia dawały mi one, jaki później cudny i szczęsny w yda­

wał się świat cały i szare, codzienne życie.

Przychodzi sodalicja do młodzieńca na ławie szkolnej, w tym czasie, kiedy refleksje budzić się w nim zaczynają, kiedy młody umysł rwie się do poznania Nieznanego, do rozwiązania zagadki bytu, kiedy zrywa się przed teu.i granicami, jakie Bóg postawił rozumowi ludz­

kiemu, kiedy budzi się w nim duch krytycyzmu i blednąc zaczyna aureola rzeczy wielkich w dzieciństwie, gdyż potrzebują one już uzasadnienia, kiedy wreszcie budzą się zmysły i potrzeba mocy ich opanowania, kiedy wpływ środowiska szkolnego, niezawsze dodatni,

4 2 _________ POD ZNAKIEM M A R J 1 ___ Nr 2

(13)

Nr 2 ________________ „PO D ZNAKIEM MARJt1 43 zaczyna oddziaływać najsilniej na młody umysł i duszę. Przy­

chodzi doń wtedy sodaticja z odpowiedzią najgłębszą na wszyst­

kie, dręczące pytania, przynosi mu ideały tak wielkie i święte, że rozpala młodą duszę tak wielkim ogniem miłości i zapału, że słodkiemi się zdają ciężkie obowiązki dnia codzienpego.

Przynosi mu, jako najwyższą nagrodę i pom oc Boga ż jw e g o w Sakramentach św.

Już w tak młodym wieku wyrabia w nim cnoty społeczne, te najważniejsze: pokorę i karność, przygotowuje nowych bojowników odrodzenia Narodu w Chrystusie Panu.

JE R ZY ROLLIN S. M.

ucz. gimn,, Zduńska Wola

Jesienną porą.

D uszo ma — stęskniona Nie bądź jak liść um arłv — Patrz ! — Ż ył, j u i kona, W ichry go rozdarły . D uszo ma pomnij, ile to Uczuć w głębi pierśi zmarło Czystych — lśniących ja k złoto P

Jesienną porą

Sm utne lecą liście z drzew — O! liście — liście I

Ja k ii sm utny nucicie śpiew ? O j a k tęskno płaczą okiicie

Samotnych drzew...

Liście..

. esienną porą

Przychodzi na w as śmierci czas — Umierając, lśnicie się złotem Listki żółte — żal m i u a s Żal., w as migających złotem Jesienną porą

Płynie was umarłych rój Żółtych liści...

Czy szamotane pędzicie w bój Szukać okiści —

Gdzie tkw i życia zdrój — 7 O ! nie — szepnął mi liść

M r ą c y --- Dla umarłych — niema ży cia !!

Słyszysz wichru głuche w ycia?.

Ja milczący...

I chore listki — marły — — W szystkie listki umarły...

A ileż Cię sm utków rozdarło — ? 0 ! Duszo... duszo ! —

Ty jeno sm utną jesteś na ziem i 1 zaw sze pełna goryczy!

I pocóż skam lesz modły cichemi

Św . Stanisław ja k o uczeń Kolegjum jezuickiego w Wiedniu.

(14)

44 PO D ZNAKIEM MAR ,1 Nr 2 0 kroplę słodyczy — ?!

Słodyczy niema na z ie m i!!

1 t ą --- Jesienną porą

Sm utna iest ma dusza, Jak um arły liść —

Jesienną porą...

O l listek chciałby długo żyć Jeszcze...a czemu śmierć go zabiera ? la m w śmierci dobrze m usi być—

Tam z nocy — szczęście wyziera, la m zaw sze je s t letnia pora...

Bądź dobrą D uszo ma —

Bo ju ż niedługo Ci ż y ć ---!

Za cierpień wian—cóż śmierć Ci da?

Wiecznego tycia nić I..

Więc módl się Duszo ma / kochaj Marję

Bo Ona — szczęście Ci da...l Jesienną porą —

Sm utne lecą liście z drzew — 0 ! liście — liście I

J a k it sm utny nucicie śpiew?

01 ja k ięskno płaczą okiście Samotnych drzew..

VIII. M Związku sodalliyj maij. u iz iw s i średnich w Polsce

w dniach 7, 8 i 9 lipca 1926 w Wilnie.

(ciąg dalszy)

II.

UROCZYSTOŚCI ZJAZDOWE.

Dzień 7-go lipca

U OSTREJ BRAMY.

C o roku, od lat szeregu już, jesteśmy świadkami tego dziwnie miłego momentu pierwszych chwil naszych Zjazdów i co roku na nowo wzru­

sza on nas całą swą cichą, a tak przecie głęboką wymową.

W ożnaczonem miejscu i ściśle określonej godzinie skupiają się te luźne jeszcze, a już ku sobie coraz i coraz mocniej ciążące grom ad­

ki księży i chłopców. Co chwilę jakieś nowe drobiny poddają się owej tajemniczej sile przyciągania, która promieniuje z serc i dusz przejętych jedną ideą i jednem ukochaniem... Wzmaga się gwar głosów brzmiących tak różnie, jak różne są odcienie naszej mowy po województwach i zie­

miach olbrzymiej Rzeczypospolitej... Ściskają się dłonie, rozjaśniają tw a­

rze... D okonywa się jakieś misterjum, które łączy, zespala, jednoczy co­

raz, coraz mocniej ludzi dotąd sobie obcych, nieznanych w jedną wiel­

ką już się miłującą, sodalicyjną rodzinę.

Tak było onego lipcowego dnia przed kościołem św. Kazimierza w Wilnie. Maleńkie grupki księży i sodalisów poczcły zlewać się w wielką, silną grom adę... Starzy bywalcy zjazdowi — księ i m oderatorzy z całej Polski witają się serdecznie... niektórzy z nich przecież nie opuścili jeszcze ani jednego Zjazdu... Wielu sodalisów przypomi a się wzaje­

mnie z przeszłorocznego kongresu Związku na Jasnej Górze... Ci, co

przyjechali ze „swymi" księżmi do Wilna, są widocznie przedmiotem

zazdrości ze strony tych, co przybyli sami, bo ich m oderator niestety

zjawić się dziś nie mógł ną Zjeździe, widać, że im jakoś smutno, bez

ukochanego księdza...

(15)

Nr 2 POD ZNAKIEM MARJ1 45 Ale niema czasu na żale, bo ksiądz prezes z zegarkiem w ręku nadchodzi od seminarjum duchow nego i daje znak do ustawienia szy­

ków. Program Zjazdu prowadzi nas dziś z hołdem do O strobram skiej, Najdroższej Pani.

Kam ie stają więc czwórki.

Na przodzie muzyka, potem drogie sodalicje wileńskie ze sztan­

darem , potem sztandar sodalicji łomżyńskiej, reprezentujący sodalicje związkowe całej prowincji kościelnej wileńskiej... Rozwija swe białe, jedw abne fałdy z obrazem Bogarodzicy, niesiony w asyście p re­

zesów prowincyj.

Za nim czwórkami w długim szeregu delegaci i goście-sodalisi.

N a piersiach wysłanników białe od naki z niebieskim napisem m iejsco­

wości. Czytasz tam napraw dę całą Polskę od T atr po Wilję, od w scho­

dnich kresów po Bałtyk. W reszcie poważne czernią sutann szyki k ap ła­

nów naszych, co jak pasterze kroczą za umiłowanem stadem ...

Ruszamy.

Muzyka uderza hymnem „Błękitne ro zw iń m y szta n d a ry * wywo­

łującym zawsze głębokie wrażenie.

Idziemy do O strej Bramy w milczącem skupieniu, wolnym, p ro - cesjonalnym krokiem... Tylko w iatr lekki szemrze w sztandarach, tylko potężny głos trąb wygrywa nam rzeźką sodalicyjną pobudkę...

Z pod zn a k u ŹMarji rycerski m y huf...

W wąskiej ulicy stajem y w szyku u stóp owej O strej Bramy, z której ołtarza patrzy na n*s dziwnie smętna, a taka kochana twarz Matki Naszej, W ładczyni odwiecznej teg o oto Miasta i całej wileńskiej Ziemi...

W e wspaniałym, prastarym ornacie, królewskie pamiętającym cza­

sy wychodzi w uroczystej ciszy prezes Związku ze Mszą św. przed o ł­

tarz Marji...

Rozlega się cichy głos organu... piyną szepty modlitw żarliwych tam ku górze, gdzie nad głowami naszemi, wysoko odpraw uje się Przenajświętsza, Bezkrwawa Ofiara...

Po Mszy św. celebrans donośnym głosem odmawia w naszem imieniu sodalicyjny akt poświęcenia się Matce Najświętszej, który po­

wtarzany ze wzruszeniem, wspominając i odnaw iając w sercu nasze so- dalicyjne na wieki śluby-

W racamy z tą samą pieśnią przed kościół św. Kazimierza. Zwi­

jamy sztandary i pełni radości przy cudnej pogodzie lipcowej, która dziwnie nam sprzyjać będzie do końca, spieszymy w przegościnne m u.

ry seminarjum duchow nego na ranny posiłek, obfity, wyborny...

Bucha gw ar rozmów, zapytań, odpowiedzi bez końca, które trze­

ba przerwać niemal gwałtem , bo hadchodzi godzina"uroczystego otw ar­

cia Zjazdu w Uniwersytecie.

IN A U G U R A C JA W UNIWERSYTECIE.

W Wilnie, jak w Krakowie, każde miejsce kryje w sobie jakieś

tajemnicze wartości, narodowe, religijne, historyczce i każda chwila

(16)

46 P O D ZNAKIEM MA R jl

w tem mieście coraz jaśniej, coraz głośniej mówi nam i uczy nas i opow iada miłośnie, dlaczego to miasto jest tak bardzo, tak do głęb i swej istoty nasze i dlaczego musi zawsze naszem pozostać...

U niw ersytet B atorego...

T o wiecie — dzieło, wielkiego, wielkiego Króla, to pierwszy re ­ k to rat Piotra Skargi, to Sniadeccy i Poczobutty, to A dam C zartoryski, to Mickiewicz... Słowacki, to Filomaci i F lareci i proces wileński i „D ziady" ...

Boże, Boże I — chwytać się trzeba za rozpaloną głowę i przy­

woływać do przytomności, do Czekającej pracy, bo wchodząc w te mury czcigodne, chciałoby się utonąć w przeszłości, w dniach chwały i męczeństw i obcować jeno z wielkiemi duchami, co przechodziły te same podwoje i progi, i sale wykładowe i korytarze...

A le dość, dość... Bóg nam w tej chwili każe żyć teraźniejszością i dla jasnej przyszłości pracować.

W chodzim y do wielkiej sali Śniadeckich. Przerobiona przez Ro­

sjan na cerkiewną kaplicę państw ow ego, rosyjskiego gimnazjum, które zrabow ało gm achy U niw ersytetu, jeszcze dziś uderza swą dziwną stru­

kturą, szczególnie w absydzie, gdzie s t o ł ' prezydjum i trybuna i w wy­

sokich galerjach, zabójczych swemi skrętam i sklepień i załamań dla głosu przemawiających mówców...

U derza dzwonek prezesa. D o sali wlewa sią tłum młodzieży, du- chowień twa, gości...

Przy stole prezydjalnym zajmuje miejsce honoro e J E. Najprzew.

Ks. Biskup Michalkiewicz, sufragan diecezji wileńskiej i obecny jej rządca.

Chrześcijańskiem „Niech będzie pochw ałom / Je zu s C hrystus"

otw iera Zjazd prezes Związku X. W inkowski i w itając gorąco wszy­

stkich zebranych, w śród których niestety na tym Zjeidzie nie widzimy przestawiciełi władz świeckich mimo wysłanych zaproszeń, między inne- mi w te odzyw a się słow a:

Zjechaliśm y się tu ta j, u stó p O s tre j Bram y, u g ro b u P a tro n a m ło dych, aby uczynić rach u n ek z naszych p ra c i zabiegów . Zjechaliśm y się, aby w ro d rin n em k o 'e sodalicyjnem pokrzepić d u sze tą silą nadziem ską, k tó rą d a je je d n o ś ć se rc w w ierze i miłości, tą siłą, k tó ra płynie ze stw ier­

dzenia, że p o tężn ieją n asze zastępy, ze um acni i się ich w ięź w ew nętrzna, że n a zag o n ach naszych już pierw sze w sch o d zą plony.

1 d late g o w tej chwili dla Zw iązku n ap raw d ę w ielkiej i uroczystej, so b ie i W am , N ajzacniejsi G oście i śmiem sadzić Przyjaciele nasi, chcem y odnow ić, chcem y w yw ołać ze sfery myśli i uczucia, a oblec w słow o rz e ­ czyw iste i żywe, tę wielką zaiste ideę, k tó ra nam i rz ąd z i, k tó ra n am i kie­

ruje, to h asło n aszej pracy, tę rację naszego bytu, jako Związku, jako so- dalicji.

id eę, k tó rą k ażdy z n as k ap łan ó w i każdy ze sta rsz y ch przy n aj­

mniej uczniów -sodalisśw nosi g łęb o k o w duszy : .W y c h o w a ć przez so d a- licję i w sodalicji m arjańskiej n< we zastęp y o d ro d zo n ej inteligencji polskiej".

Dziś dużo się mówi i dużo s'ę czyta w d ziesiątk ach organów o roli

inteligencji w narodzie. I poprzez dy sk u sje, p o p rz ez arty k u ły prasow e

przew ija się tro s k a i brzm i w nich sk ery a jak aś cicha i serd eczn a, iż oto

w arstw y in te lig e n tn e w Polsce zapoznały zad an ie sw oje, że wypuściły

X ręki ów „rząd dusz*, o k tó ry w uniesieniu, w ek stazie b ła g a ł B o g a dla

(17)

P O D ZNAKIEM MARJI

siebie w w iekopom nej scenie ZDziadów w wileńskiem więzieniu najw iększy wieszcz narodu.

R ząd dusz I

N ie tu ta j p o ra ni czas ro ztrząsać tę k w estję, jed n ą z najdonio­

ślejszych dla bytu i istnienia Polski.

W szakże jedno stw ierdzić p rag n ę i jedno podkreślić.

K to wie, czy to nie jakiś fatalizm dziwny przem aw ia tu ta j z sam e­

g o słow a, z sam eg o pojęcia inteligencji".

C zyż niestety nie możemy historycznie stw ierdzić, że ukształtow anie tej w arstw y odbyw ało się do niedaw na jeszcze w yłącznie niemal na polu intellektu, że spraw a w yrobienia c h aiak te ru i woli, że k w rs tja czynu i w y­

siłku, że g łęb o k ie urobienie d ucha obyw atelskiego zostało, pew no bez naszej winy, n a uboczu ?

A indyferentyzm religijny d o konał reszty I

I d tiś patrzym y, jak w ładcze b erło rządu, myśli, kierow nictw a N a ­ rodem w ysuwa się z ręki w arstw w ykształconych. Patrzym y z bólem i trw o g ą i zgrozą...

A le n a nic żale i lęki. N ie w ystarczy p atrzeć. T rze b a działać, działać z w iarą niezm ożoną, działać z zapałem nieugaszonym i chow ać now e pokolenia n a innych drogach.

Podjęliśm y tę pracę przez srd alicję.

Musimy przyszłej inteligencji polskiej dać d o g m a t , ten nieugię­

ty, teu gran ito w y , ten odwieczny do g m at katolicyzm u, k tóry jest P raw dą, który je s t ow ocem najdoskonalszego In tellektu w iekuistego, w szechm ądre- g o Boga. Ludziom dzisiejsym „bez d o g m a tu ' zaiste żyjącym , chcem y rz u ­ cać podw alinę, fu ndam ent, o stoję wiary i jei d o g m atu , k tóry dziś, jak wiemy, w łaśnie sw oją nieugiętością pociąga ku katolicyzm ow i obce mu d o tąd , naw et w rogie umysły.

I chcem y dać tej przyszłej inteligencji nieugięte, niew zruszone p r a - w o Boże.

N as g ubią dziś p rzedew szystklem kom prom isy, ugody. K om prom i­

sy z praw em Boskiem, kom prom isy z sum ieniem , kom prom isy z m oralno­

ścią, ze w szyitkiem . J e s t jedno tylko, jedyne na św ircie praw o, któ re kom prom isów nie znosi, praw o, k tó re, jak dog m at, nie znosi w ahań i w ą t­

pliwości — to praw o Boże. Miłuj B oga i miłuj bliźniego. G dybv to jed n o , to jedyne w eszło u n»s w życie, w krew , w soki społeczeństw a, czy już nie odnow iłoby się oblicze Polski ?

1 tej ukochanej m łodzieży, k tó ra się instynktow nie g arn ie d o nas, k tó ra w czasach rozbicia i ro zd arcia szuka w kapłanach swoich ostoi, my to w łaśnie z obfitości serc w łasnych i dusz pragniem y dać w so- dalicji.

P rzyszłej inteligencji polskiej d ać d o g m a t ż y c i a i p r a w o ż y ­ c i a — to naz cel, nasze zadanie, racja naszego b y tu jako organizacji pol­

skiej, katolickiej młodzieży.

W tej g łębokiej wierze, że B óg pozwoli nam ziścić p ro g ram nasz i urzeczyw istnić to wielkie C r e d o Związku, podjęliśm y p racę w pierw szym m om encie n iepodległego bytu w olnej Polski.

Dziś znaczym y tylko dalszy w niej etap , staw iam y na d ro d ze, co ciągnie się przed n arri w daleką przysłość N aro d u i P aństw a, jed en jeno słup milowy... A le ta w łaśnie chwila po roku w ytężonej pracy wielką dla nas je s t i św iętą i rad u jem się, widząc tylu przyjaciół z nami w sodalicvj- nem, rodzinnem G ronie

O tw ieram teg o G ro n a VIII Zj»zd, obrady i prace, p race dla B oga, chwały Marji, co w O s tre j św ieci Bramie, dla pożytku i chluby i s»czę- snej przyszłe śei N aro d u i Pi Iski i w znoszę radosny okrzyk, na cześć dw óch najwyższych re p rezen tan tó w sp ra vy B oga i spraw y Polski:

Je g o Św iątobliw ość Ojciec św. Pius XI. niech żyje 1

P an P rezy d en t R zeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki niech żyje j

(18)

48 „PO D ZNAKIEM MAR,II Zebiani w śród oklasków wznoszą gorący okrzyk.

W wyborach prezydjum jako reprezentant sodalicyj wileńskich sod. prefekt Ratkiewicz (Wilno I.) zajmuje miejsce zastępcy prezesa, w sekretarjacie Zjazdu łączą się wszystkie ziemie Rzeczypospolitej w przedstawicielach sodalicyj z Inowrocławia, Lublina i Lwowa.

Zabiera głos J. E. Ks. Biskup. Przemawia krótko, ale tak gorąco, tak serdecznie, niemal ze łzami radości w oczach. Znać, że to O jciec kochający mówi do dziatek ukochanych, a potem kreśli swą prawicą, arcypasterski krzyż nad głowami klęczących...

Gorące słowa powitania padają potem z ust naszych Czcigodnych G ospodarzy i przedstawicieli katolickich orgunizacyj wileńskich. Imieniem K om itetu Zjazdowego przemawia X. Mod. Leop. Chomski ( Wilno 1.).

Sod; iicja Panów wita nas ustami p. Legrand, imieniem sodalicji nau- czycieVk i sodalicji pań wileńskich przemawia p. Pietraszkiewiczówna, sodalicji A kadem iczek p. Rostkowska, sod. gimn. żeńskiego SS. Na­

zaretanek p. Zienowiczówna, wkońcu reprezentanci „O drodzenia" i Zwią­

zku Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej.

Sodalisi nasi witają każde przemówienie bardzo grąco i dziękują oklaskami.

Przewodniczący odczytuje nadeszłe listy i telegram y z życzeniami.

Jest ich sporo, wiele od XX. M oderatorów, którzy niestety przybyć nie mogli. N iektóre bardzo nam drogie z dalekich stro n ; zwłaszcza od sodalicyj Akadem ików w Poznaniu, Nauczycielek w Toruniu, Związku sodalicyj uczenie szk. średn. w Tarnowie, R edakcji „Sodalisa“ w K ra­

kowie... D rogie, drogie słowa.

1 jeszcze jeden moment bardzo rz«wny.

To wspomnienie naszych D rogich Zmarłych. C ała sala powstaje w głębokiem milczeniu i czci pamięć dwóch Książąt Kościoła Polskie­

go i długiego niestety szeregu Sodalisów naszych, co już odeszli po zapłatę...

Kończy się wspaniałe, dostojne pow agą zebranie. Zlewa się w prze­

śliczną całość z porannem nabożeństwem i wraz z niem staje szczęsnem auspicium wszystkich prac i owoców tego Zjazdu.

(ciąg dalszy nastąpi).

Wiadomości Katolickie

Z KRAJU

INGRES KS. PRYMASA. Po serdecznem pożegnaniu przez lu­

dność śląską Ks. Prymas Hlond złożył w Warszawie przysięgę na kon­

stytucję przed prezydentem Rzeczypospolitej. Następnie d. 10/X odbył

się uroczysty ingres na stolicę arcybiskupią w Gnieźnie. Znamienne

są wszystkie przemówienia ks. Prymasa i krótkie, mocne i pełne treści,

(19)

Nr 2 PO D ZNAKIEM MARJI 49 ZGON KSIĘCIA KOŚCIOŁA. Dnia 4/X. zmarł w wieku lat 82 biskup chełmiński, ks. Rosentreter. Rządy diecezji obejm uje ks. biskup Stanisław Okoniewski.

O FILM KATOLICKI. Na Zjeździe Katolickim O. Pius Przeździe- cki wielkim głosem woła* o utworzenie m onum entalnego filmu o J a ­ snej Górze, poruszał to również w prasie. Rzecz ze wszech miar godna szybkiego zrealizowania. Nie chodzi tu tylko o uczczenie Jasnej Góry i o propagandę Polski i katolicyzmu polskiego. Idzie o ratowanie duszy narodu. Potrzeba filmów katolickich jest koniecznością. Nie pomoże protestowanie przeciw niemoralności filmów. Kino jest już dziś koniecznością. Zważmy, że w samej Ameryce przepływa dziennie przez kina 20 miljonów ludzi. Obrazy złe trzeba zastąpić dobremi. Trzeba filmami katolickiemi opanow ać kina. Jest to wołanie katolików czynu.

EPiDEMJA SEKCIARSTWA. Obok działalności metodystów, b a p ­ tystów, kwakrów etc. szerzy się moda na „kościoły narodowe". O. U r­

b an naliczył ich siedm. Ostatni stanowi kościół b. ks. Huszny. Unję tego kościoła z prawosławiem rząd zatwierdził,

ZJAZD ORGANIZACYJ KATOLICKICH odbył się w Krakowie 15 1 7 /X . Zjazd miał g ł ó w n i e na celu przygotowanie terenu dla Ligi Kato­

lickiej, klóra ujmie wiernych w sprężystą organizację. Prezes naszego Związku X . Winkowski wygłosił obszerny referat „O rekolekcjach zamkniętych". Uchwalono budowę diecezjalnego Domu Rekolekcyjnego.

CUDA. Od maja do września nastąpiło na Jasnej Górze 5 cu ­ dow nych uzdrowień.

W WARSZAWIE przeszedł z całą rodziną na katolicyzm z kal- winizmu wybitny pisarz i esteta, świetny stylista po.ski p. Stanisław P ieńkow ski.

ZE ŚWIATA.

BEATYFIKACJA MĘCZENNIKÓW REWOLUCJI. 17/X odbyła się uroczystość beatyfikacji 191 męczenników francuskich, duchownych i świeckich, którzy stanęli w obronie praw Kościoła za czasów Wielkiej Rewolucji.

KONGRES KATOLICKI. W październiku odbył się w Anglji w M anchester 8 ' my narodowy zjazd katolicki. Podkreślano potrzebę szkoły wyznaniowej, znaczenie prasy katolickiej etc. Jednym z ważniej-, szych referatów był odczyt p. t . : „ Obowiązki obywatelskie katolików11.

KATOLICKA PRACA UMYSŁOWA. 7/X. zakończyła się sesja k a ­ tolickiego Związku dla badań międzynarodowych, który rozważa n a j­

ważniejsze zagadnienia gospodarcze, narodowościowe i inne z k ato­

lickiego punktu widzenia.

UROCZYSTOŚCI FRANCISZKAŃSKIE. 700-lecie śmierci św. F ra n ­

ciszka obchodzone było wszędzie i wielką uroczystością, przedewszy-

stkiem w Assyżu i we Włoszech, jak również na całym katolickim

święcie. Ale nietylko w katolickim. Pisma wszelkich partyj i odcieni

poświęciły mniej lub więcej miejsca wielkiemu świętemu. Do bogatej

ju ż istniejącej li eratury przybyła wielka ilość nowych dzieł Jedna k

(20)

50 P O D ZNAKIEM MARJ1 Nr 2 w bezczelności swojej liberałowie uważają biedaczka z Assyżu za sw e ­ g o człowieka, utrzymując, że był przeciwnikiem hierarchji kościelnej i papieża. Z drugiej strony inni, którzy dawniej chcieli Chrystusa P ana zrobić socjalistą, teraz i św. Franciszka chcą sobie przywłaszczyć, za­

przeczając Kościołowi prawa do czczenia go. Poeci znów widzą w m ę ­ żu serafickim tylko miłośnika natury. Każdy, kto choć pobieżnie zna żywot świę1e?o, rozśmieje się na to. Błędy te potępił Ojciec święty, P ius XI. w liście pasterskim z okazji 700 lecia. dowodząc, że na św.

Franciszka można tylko patrzeć w łączności z katolicyzmem. „ D ro g a do Assyżu — pisze Joergensen na podstawie cytat ze słów św ięteg o Franciszka — wiedzie przez Rzym“ .

PRZYNAJMNIEJ SZCZERZE! W komunistycznym dzienniku H u m a- nite niejaki Parijanine (czytaj P a r y ż a n in !) pisze, że k o m u n iśc i|n ie są antyklerykalni lecz przeciwreligijni.

SPRAW A MEKSYKU. M iędzynarodow a Liga Kobiet Katolickich wyznaczyła sobie dzień N iepokalanego Poczęcia N. M. P. jako dzień m odłów za Meksyk, gdzie sytuacja jest wciąż poważna. Przeciw Cal- lesowi wybuchło pow stanie Indjan.

JAK ZAMKNĄĆ USTA MFDRKOM? Na ankietę rozpisaną między uczonymi frnncuskimi : „czy isui, sprzeczność między religją a n a u ­ ką?*', żaden nie odpowiedział t ierdząco. Ten fakt może być od p o w ie­

d z ą na przemądrzałe zdania w rodzaju: „mój rozum nie pozwala mi w to wierzyć". (§)

W NOWYM YORKU odbył się niedaw no olbrzymi bankiet „Sto­

warzyszenia aktorów katolickich". U stołu zasiadł kardynał Hayes.

Na Jego cześć wniósł toast przedstawiciel aktorów protestanckich, sławiąc działalność kardynała i Kościoła katolickiego, zmierzającą do umoralni«nia teatru.

W PRADZE czeskiej 27 czerwca odbył się wszechsłowiański Zjazd katolickiej inteligencji i katolickich akademików.

W BELGJI istnieje katolicki Związek chłopski, który obchodził 35. rocznicę istnienia. Liczy on 104.000 członków samych ojców ro­

dzin. Na zjeździe w Lowanjum było 50.000 członków w 224 grupach z kilkudziesięcioma sztandarami. Kasa kredytowa tego Związku jest największym bankiem w Belgji, posiada ona 650.000.000 fr. oszczę­

dności chłopskich i świetnie się rozwija. Czy jest zatem katolicyzm m artwą i postępowi przeciwną religją? Sami oceńcie, czy jest na kuli ziemskiej coś więcej żywotnego!

W NOWYM YORKU Rada miejska uchwaliła każde swe posie­

dzenia rozpoczynać wspólną modlitwą powtarzaną głośną przez wszy­

stkich obecnych za przepowiadającym duchow nym.

WE FRANCJI, w diecezji Dijon, powstała Liga milczenia na p o ­ grzebach, która podkreślając liturgiczny charakter i głęb o k ą powagę kościelnego pogrzebu wydała walkę tak częstym rozmowom i dla człon­

ków swych ogłosiła statut w 10 punktach. Statut zwraca się w ybor­

nie do sirszyslkich ludzi dobrze wychowanych, (któżby za takiego nie

chciał uchodzić?) wzywając ich do uszanowania obrzędu i bólu osie-

toconej rodziny,-zaleca milczenie w czasie Całego pogrzebu, poucza,

(21)

Nr 2 PO D ZNAKIEM MARJI 51 jak przerwać rozmowę, o czem rozmyślać zbawiennie w drodze n ą cmentarz, a wrazie przekroczenia statutu nakazuje dać jałmużnę w za­

kresie możności ubogim za duszę zmarłego. Jakżeby się taka Ligą przydała w Polsce. P raw d a ? A możeby sodalisi dali przykład zaraz na pierwszym pogrzebie. Warto spróbować.

Nekrologia.

Ś. p. Franciszek Wojtytko sodal.s, m aturzysta państw , gim n w W adow icach kierownik gim nazjalnej drużyny harcersk ej zmarł w czasie wakacyj, budząc serdeczny żal i sm utek w całej tam tejszej młodzieży.

Ś. p. Bogdan Schoen sodalis, uczeń kl. VIII gimn. państw, im. M arcinkowskiego w Poznaniu (I). Dnia 13-go lipca b. r. zeszedł z tego świata w kwiecie wieku. Ś m ierć nieubłagana przerwała mu pasmo życia w czasie kąpieli. Dwa dni tem u przyjął Ko- m unję św., nie wiedząc, że przyjm uje wiatyk. Sodalicja traci w nim gorliwego człon­

ka i najukochańszego kolegę. R. i p.

Ś. p . S ta n is ła w P a n e k sodalis, uczeń li go kursu semin. naucz, w Tarnowie (II.)..

W lipcu nieubłagana śmierć przerwała nić jego życia, w yrywając go z naszych szere­

gów. Przez cały czas pobytu sw ego w “sodalicji służył wiernie Marji i wypełnia! gor liwie obowiązki sodalicyjne. Mamy nadzieję, że Marja przeniosła go do nieba po na- grodę za wierną służbę. Dotknięta głębokim sm utkiem po zgonie kolegi sodalicja^

prosi bratnie sodalicje o modlitwę za spokój jego duszy.

Urzędowy Komunikat Prezydjum Związku.

Nr 2.

1) N ow a U staw a uzyskała zatw ierdzenie diecezji p r z e m y s k i e j dnia 30. IX., 1926 pismem O rdynarjatu L. 4029/26. Temże pism em mianowany moderatorem diece­

zjalnym przem yskim na przeciąg 4 lat X. Pref. dr. J ó z e f J a ł o w y , m oderator sodalicji związkowej Rzeszów III. (państw, semin. naucz, męskie).

Dla diecezji tarnowskiej dnia 13. X. 1926 pism em O rdynarjatu L 6041/26. Tem ­ że pismem m ianowany moderatorem diecezjalnym tarnowskim na przeciąg 4 lat X.

Pref. dr J ó z e f M ło d o c h o w s k i, moderator sodalicji związkow ej Tarnów 1.

(I sze gim nazjum państwow e im. Jana Tarnowskiego).

21 Urzędowe zalecenie sodalicji m arjańskiej uczniów przez O rdynarjaty biskupie ogłoszono w diecezji ł u c k i e j biskupim listem okólnym z dnia 5 czerwca 1926, w diecezji p r z e m y s k i e j odezwą drukowaną w „Kronice diecezji przem yskiej"

nr. 10 z października 1926.

3) Nowe sodalicje uczniów szkół średnich przystąpiły do Związku, przesyłając przepisaną Ustawą deklarację: Ł u c k , gimn. państw, diec. łucka, mod. X. Pref. Karol Ga- łęzowski. dnia 16. października 1926 S a r n y gim n. państw , diec. łucka, Mod.

X. Pref. Stanisław Pasławski dnia 21. września 1926.

4) Zmiana X. Moderatora zaszła z początkiem roku szkolnego 1926/7 w 21 so dalicjach związkowych, co należy poprawić w VIII. Sprawozdaniu Związku na str.

16-18 W edług nadesłanych do prezydjum Związku informacyj otrzym ały now ych mo­

deratorów następujące sodalicje zw iązkow e: C h y r ó w X. Teofil Bzowski T. J.

G n i e z n o : X. Berelł, K o ś ć ie r z y .n a I. X. Jan Lubieński, K r a k ó w VII. X, dr. Ma­

deja, K r ó l e w s k a H u t a : X. dr Rygielski, Ł o m ż a II.: X. Józef Roszkowski, N o ­ w o g r ó d e k : X. Jan Breczko, O t w o c k : X. Jan Kazimierski, S e j n y . X. W ierzbow­

ski, S i e d l c e I I .: X. dr Karol D em biński, S ł n p c a : X. Stanisław Szydłowski,,

T u r e k : X. Andrzej Szymczak, W a r s z a w a I I . : X. Pyrzakowski, W a r s z a w a III.'

X. Prał. Korsak. Ponadto nastąpiła zmiana w sodalicjach: P a b j a n i c e , P r u ż a n a L

i II., S ł o n i m 1. S n w a ł k l II. W o l s z t y n , z których jednak dotąd potrzebne In-.

(22)

52 PO D ZNAKIEM MARJ1 Nr 2 formacje o nowych XX. M oderatorach do prezydjum nie nadeszły. Oczekuję ich w dniach najbliższych.

5) P rzy p o m in am usilnie dokładne opracowanie i zastosow anie we w szystkich sodalicjach związkowych r e z o l u c y j Z j a z d u w i l e ń s k i e g o .

Zakopane, dnia 25. października.

X . JÓ ZE F W IN K O W SK I

prezes.

D o Skarbników

kilka życzeń prezydjum.

1 Nigdy nie wysyłajcie żadnego Drzekazu i czeku bez objaśnienia, na jaki cel Xra<-hunck) przeznaczono pieniądze.

2. Prowadźcie sum iennie księgi kasowe i przechow ujcie wszys*kie odcinki cze­

ków przez pelnc 2 lata.

3. Regulujcie wszelkie rachunki najpóźniej w miesiąc po otrzymaniu. Nie zno­

ście wogóle zaległości kasowych w Związkg,

4. Nie zm ieniajcie nigdy i bezwarunkowo naszej Liczby danej na czekn ani kwoty przez nas wypisanej. W tedy już zupełnie zbędne będą wszelkie inne objaśnie­

nia do tej k w ity pieniędzy.

5. Nie piszcie dużo, zwłaszcza żadnych zamówień na odwrocie czeków obecnie bardzo małych, gdyż poczta odcina je, w połowie wyrazu nieraz, i stąd mnóstwo n ie ­ porozum ień. Żądajcie kart zamówień od nas. W ysyłamy bezpłatnie.

6. B ądź:ie bardzo ściśli i skrupulatni w rachunkach. W tem niema przesady!

PREZYDJUM

O d Wydawnictwa.

Odpowiedzi od Redakcji i A dm inistracji. P. Edw. P r a n a . Włocl. Żądane nry wysłano 9 paźdz. Jeśli zg nęły nie nasza wina. Nie możemy przeto przyjąć cierpkiej uwagi o nieposzanowaniu W aszego czasu. Sądzimy, że najpierw trzeba zbadać po wód, a potem dopiero czynić zarzuty. Inaczej popełnia się niesprawiedliwość. J. Ko ł - Kal. II. Wierszyki zdradzają talent, miła w nich zwłaszcza prostota i ś vieżość wy pow iedzenia się, ale forma jeszcze słaba. Prosimy dalej wytrwale pracować i czytać dużo znam ienitych wzorów. Na razie nie skorzystam y. S k a r b n i k sod. P i o t r k ó w I I . Administracja przyjmuje do wiadomości zestaw ienie, nie przypomina sobie jednak, aby kiedykolwiek w ym ieniała skarbnika sodalicji W aszej w miesięczniku.- Jeżeli 20 egz. gdzieś przepadło, nie nasza wina, zdarza się to często, może też pomylić się ekspedjent. Prosimy to uw zględnić przy redam acji. J . S m o l . T a r n ó w II. O ile m iejsce znajdziem y u m eścim y chętnie. J o t K a E s B o c h n i a . Myśli dobre, f>rmą niezbyt szczęśliwa, gdyż praw ie cały artykuł utrzym any w formie 2-giej osoby, dla tego nie skorzystam y.

Sprostowanie. W spraw ozdaniu z VIII. Zjazdu zakradła się pomyłka. N azw i­

sko delegata sodalicji w Turku brzm i: Szyke nie Szychę, jak m ylnie wydrukowano.

Polecam y usilnie pamięci sodalicyj „K sięgę Podręczną’ dla Konsult, pamiątko­

we dyplom iki dla w pisanych na listę kandydatów z obrazkiem św. Stanistaw a i o d ­ powiednim tekstem , wkońcu resztę nakłedu .K alendarzyka* i .Jednodniów ki* ku czci św. Stanisława.

Obowiązkiem w ynikającym z organizacyjnej przynależności jest nabycie przez

k a id ą sodallcję związków;) 3-5 Spraw ozdań, Związku. Cały szereg sodalicyj nie n a b y li

Cytaty

Powiązane dokumenty

MIELEC (gimn państw.—dn. odbyło się walne zebranie naszej sodalicji. Praca całoroczna przedstawia się następująco: wspólnych zebrań odbyło się 13, z których

W tej sprawie wywiązuje się dyskusja, w której ścierają dwa poglądy, jeden, aby akademicy należeli wyłącznie do sodalicyj akademickich lub dążyli do ich

Biorąc czynny udział w życiu akade- mickiera unikaliśmy niepotrzebnego angażowania się w walki polityczne, staraliśmy się natomiast przez naszych członków

mal ogólne, przedewszystkiem u tych, sodalicyj, które już raz się na nich zjawiły. Niestety, prowadząc dokładne wykazy, wiemy, że jest w Związku kilka

*it zw rotek „Hymnu sodalicyjnego&#34;. D okładnie prowadzona lista obecności członków na zebraniach wykazała, że średnio było ich zaw sze obecnych 79%. Bibljoteka

KOŹMIN (państw, srm naucz. Vf.) Szeregi czteroletniej naszej sodalicji z roku na rok stale się zwiększają. Co roku u nas Marja zyskuje więcej czcicieli. Zebranie

chem ożywieni, zjeżdżają się powoli uczestnicy rekolekcyj u stóp Marji, na progu życia akademickiego. Niektórzy nawet przybyli już dwa dni wcześniej przed

mienia i łączności. W pracy nad młodzieżą, muszą podać sobie ręce, muszą wspólnie tworzyć i muszą pracę swoją równomiernie pomiędzy siebie -rozdzielić. L