□ □ WflRSSHWft KRAKÓW PG2 H H Ń □ □
m m
T t f P v ; >% # T ( fw m
-TMrMIEBłĘ CSNIK SWIH2KU SOBRŁiCHJ MRRJRN, m u e 2 H i Ó W S2KÓŁ* ŚREBMłCH W POL SC C. C U
B O R E S R E D .IH D M IN IS T R .
K S . 3 Ó 3 E P WINKOWSKI
2 H K O P A N E ^ M A Ł O P O L S K A X ŁLfKHSSOWKfl„
M A J 19 2 7
WAŻNE!
Warunki prenumeraty miesięcznika „Pod znakiem Marji“ (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1926/7
z przesyłką pocztową.
Całorocznie :
Ola sod.-uc7ni6w <-on.il Dla wszystkich młodz.
kategorji
P ojedynczy n u m e r:
Dla sod-uczn:ów »jn Dla wsiysll.ich
i i i ii m a jl ,”** 4 zł
kategorii w Polsce: * “*• w Polsce: L IU li. zagranica. ł LI.
i“ ś 205f.
Nr konta P. K. 0 . 406.680 albo 149.932
TR EŚĆ NUMERU:
str.
Królowej Korony Polskiej — Z H o f f m a n n ... 185
Idzie maj — W . ...185
Na pierwszej posaJzie — T. Ł a c i a k ... 187
Czy m jsz poczucie oiganizacyjne? U. — X J W in k jw sk i . . . . 189
Majowe r ó ż e ... 191
O zdrowy s p o r t ...193
Wiadomości katolickie — Z kraju — ze ś w i a t a ... lytj Męczeńska k r e w ...198
Sprawozdanie z rekolek^yj sodallsóv m .tu .zy stó w w r. 1026 . . . . 199
Do tegorocznych Sodalisów matur/.ystów — X J. W inkow ski . . . 201
Rekolekcje d li sodalisiW m a tu ry tów w r. 1927 — Plan szczegółowy . 202 Nowe książki t w \d iw n ictw a (Czeska - M ączyńs ku — Ja ih o w icz — D ickens — S co tt — K rzy ża n o w sk i — K orw in — D om ańska — Ju n o sza — P erzyń ski — M aklow icz) ...203
Urzędowy Komunikat Prezydjum Nr. 8 ... 205
Od W y d a w n ic tw a ...205
II. Zjazd prowincjonalny Związk...206
O ś w ia d c z e n ie ... 206
Nasze sprawozdania (Bochnia — Brzozów — G dańsk — Gniezno — Janów Lubelski — Kraków II. — Leżajsk — Radem II.) . . . . 208
VIII. Wykaz darów I w k ła d e k ... 208
Z ostatniej c h w i l i ...208 O kłidkę projektow ał prof K. KiossoA'ski w ZaKopanem
Z Y G M U N T H O F F M A N N
S. M. Gniezno.
iKrólowej 3Korony ^Polskiej.
Pom nisz, o Panno, w alk naszych rapsody, G dyśm y w Twe imię s z li zw yciężać wroga —
W ręku nam lśniła szablicy stal droga,
Pierś tchnęła męstwem... a z ust naszych ody Twej chwały — fa lą biły nieustanną
W niebo.. Tyś gw ia zd ą była nam zaranną...
W szak znasz, o Matko., przeżyć naszych dzieje.
Bo nikt się z nam i nie spoił zaiste
Jak Ty... — w dzień chw ały, czy liolem św ietliste Ł zy z ócz cisnęły nam nieszczęść koleje...
— Więc, żeś nam m ożną była w ciąż Obroną L u d Cię królew ską ozdobił koroną...
Więc z Jasnej Góry tw ierdz i Ostr.obra.my S p ó jrz ku nam — P ani — i błogosław chatom...
I d ziś św ietlistą Cię zdobim pośw iatą M odlitw przeufnych... i d zisia j błagam y Gnieceni bólem. — o po kó j i łaski...
... • • •
— K rólow o! Polsce rzuć d ziś szczęścia blaski...
Idzie maj!
Niema chyba narodu na świecie, któryby miesiąc marjań- ski rozpoczynał pod tak szczęsnemi auspicjami, w tak głębokim nastroju, jak nasz naród polski.
U samego progu tego cudnego miesiąca zespolone na zawsze w jednej dacie, w jednym dniu — dwa święta naj
droższe każdemu Polakowi.
Królowej Korony Polskiej uroczystość wspaniała i wieko
pomnej Konstytucji wielka, radosna rocznica...
Tak! Dzień 3-go maja to symbol, to majowy dla nas drogowskaz.
186 P O D ZNAKIEM M A R J1 Nr 8
Serca skłaniamy przed Marją Najświętszą, która raczyła władztwo dusz objąć w Narodzie i ślubujemy Jej wierność, miłość, cześć i oddanie na zawsze, a przez to najsilnej i naj- idealniej umacniamy Jej panowanie w Polsce i Ojczyźnie naszej jakoby duchową, marjańską dajemy Konstytucję, która pań
stwowej jest fundamentem i rękojmią najpewniejszą...
1 pamięć o tej wielkiej myśli marjańskiej i polskiej ma nam towarzyszyć w tym uroczym, niezrównanym miesiącu.
Dla Marji i dla Ojczyzny!...
A miesiąc to ma być nietylko modlitw żarliwych i litanij błagalnych i suplikacyj i pieśni... ale ma to być miesiąc pracy i czynu dla Królowe, i dla Jej Królestwa w Narodzie.
Któż zaś w Polsce do tej pracy więcej powołany nad przednią straż marjańską, nad rycerską drużynę Niepokalanej?
Ranki i wieczory tedy majowe poświęćmy modlitwie i na
bożeństwu... Ze wschodem słońca zrywajmy się z pościeli i spieszmy do świątyń w Najświętszej codziennej Ofierze uczest
niczyć u ołtarza Marji, Svna Jej Boskiego przyjmować do serca młodego w przeświętej K o r u n ji — codzień. W blaskach za
chodu gromadźmy się-my pier.vsi( my najgorliwsi na nabożeń
stwa maiowe Ale dzień o-.ly wypełnijmy pracą —- gorliwą, wzmożoną, serdeczną na cześć Marji, na pożytek Ojczyzny naszej. Żąda tego od nas sodalisów nietylko konie: r:>ku i okres dorocznych żniw szkolnych, ale żąda dobra sława so
dalisów, żąda apostolstwo dobrego przykładu, żąda wysoko pojęta idea pracy dla Boga i Ojczyzny.
‘ Niech w sodalicjach naszych w tym maju święci triumf M ODLITW A i PRACA!
A stanie się maj dla niejednej duszy błogosławionym cza
sem ożywienia miłości, pogłębienia wiary, rozpalenia prawdzi
wej, sodalicyjnej# pobożności.
Takim darem i taką łaską odpłaci stokrotnie Marja dary naszych serc, dary naszych trudów i prac, mozołów i walk, bo jeśli nikomu nie odmawia serca Swego i matczynej pomocy — cóż dopiero tym, którzy Ją w szczególniejszy sposób ukochali, obrali za Panią, Orędowniczkę i Matkę, którzy sercem całem modlą się do Niej i proszą na każdy dzień i każdą godzinę:
Styos cum źProle pia
Benedicał °i)irgo ZMaria! W.
Nr. 8 „P O D ZNAKIEM M A R JI“ 187
T E O F IL ŁA C IA K
S. M. b. prez. so d . T arnów II.
Na pierwszej posadzie.
Z myśli i wrażeń sodalisa-nauczyciela.
R ok dobiega, gdy z patentem dojrzałości, jako m łody nauczyciel, w siadałem do pociągu w drogą... na pierwszą posadę!
Nie silą się naw et na p ró ^ ę odm alowania stanów uczuciowych, jakie towarzyszyły tem u momentowi.
P ociąg zdażał szybko ku wschodnim granicom R zeczypospolitej.
P o kilkudziesięciu godzinach jazdy znalazłem się w m iasteczku D. Było to w przeddzień Bożeno Ciała. Postanowiłem więc to wielkie święto tutaj spędzić, a potem udać się na stanow isko służbowe, jakie miał mi wyznaczyć tutejszy Inspektorat Szkolny. Jakież było moje zdziwienie, g d y nazajutrz dowiedziałem się, że w m iasteczka tem kościoła niema i Msza św. będzie odpraw iona przy ołtarzu polowym. Nie przypuszcza
łem, by w D. tak mało było katolików, a raczej, by nie mieli kościoła.
O k o ło 10 rano nadszedł ksiądz z kornpanją ludzi z odległej pa- rafji, — małej wysepki w śród prawosławia — by katolikom, m ieszksń- com miasta, wznieść ponad głowy B oga Z sslępów w monstrancji i Jeg o łaski rozlać na te dale ziem równych, przestrzennych, nieobjętych...
Dziwna to była uroczystość, rzewna procesja! o łę b o k ie zrobiła na mnie wrażenie!
Nazajutrz dotarłem do wioski T., odległej od stacji kolejowej do 30 km. ' Była to moja pierwsza placów ka wychowawcza. Szybko p o znałem warunki mej pracy.
Po polsku nikt nie mówi, ludność prawosławna, obyczaje w g ra nicach najwyższego wyuzdania, zepsucie ogólne, wywołane wojną i m a
sami wojsk przepływ ających tędy. M ieszkańcy przepijają ostatni grosz, i to zarówno mężczyźni jak i kobiety, a naw et dzieci; wszystko dzikie z wejrzenia, usposobienia, obejścia. Codziennie dochodziły mnie z g o ścińca nit ludzkie giosy pijanych gru p kobiet. Dzieci szukałem po opłotkach i zaułkach i w różny sposób ściągałem do szkoły często w tajemnicy przed okiem rodziców, którym więcej zależało na bydełku niż dziecku.
W ciągu krótkiego stosunkow o m ego pobytu tamże, gdyż o b o wiązek obyw atelski pow ołał mnie w służbę Wojskową — raz tylko na kilka tygodni m ogłem wysłuchać Mszy św. w kapliczce zamkowej w m a
jątku S., zależnie od tego, czy ksiądz katolicki przy ec h a ł...
Tam w krótkim czasie poznałern zarówno w artość modlitwy jak i zasad sodalicyjnych. W artość idei w ży^iu, jako wytycznej oracy za
wodu, a zwłaszcza zawodu nauczycielskiego, szczytnego z jednej, ale i tru d n eg o nadzwyczaj z drugiej strony.
Zjazd nasz w Wilnie, w ubiegłym roku położył nacisk na w ytknię
cie sobie najwyższej idei życia, na zdobyw anie wartości moralnych, na murowanie charakterów katolickich u ludzi młodych, inteligentów , przy
szłych wodzów narodu.
188 P O D ZNAKIEM MARJI Nr. 8
T ak jest! T o najważniejsze zadanie sodalicji, najważniejsze szczególniej dla nauczycieli, dlatego, że z jednej strony mają oni urabiać ch a rak ter dziatwy, więc g o sami posiadać muszą, z drugiej zaś ze względu na rodzaj pracy. Praca wychowawcza, to niezmiernie żmudny wysiłek — jak to wyżej wskazałem — i kto zabierze się doń „dla chleba", a nie w myśl wyższego celu i głębszej myśli przewodniej, te n szybko ulegnie zniechęci niu. Nie opieram teg o spostrzeżenia na niojem jedynie dośw iadczeniu. N asze warunki pracy wszędzie w mniejszy ił
czy większym zakresie b ęd ą podobne.
W ojna i czasy pow ojenne materjalizmetn i zepsuciem karm iąc nasze dusze, w yrugow ały id tę z życia, wyrzuciły religję.
Nauczyciel bez religji, bez tej idei naczelnej sw ego zawodu, bez ch arak teru silnego, bez konsekw encji życiowej, to jest bez czynników k tó reb y stale dodaw ały mu sił, wytrwania, do pokonania piętrzących się przeszkód, nie będzie nigdy dobrym wychowawcą.
W spom niałem o trudnościach jakie spotkać m ogą i spotkają na- pew no rrłodych ludzi po opuszczeniu seminarjum. Czy to w szystko?
Morze zepsucia popłynie ku nim, „przyjaciele11 z uśmiechu i gestu otoczy, by pociągnąć, ale... do złego; stow arzyszenia antykatolickie wysuną macki, wszystko narzucać się będzie, zalecając ścieżkę życia o „najmniejszym op o rze". Wówczas: co będzie z niezdecydowanymi, z chwiejnymi, z nieskrystalizowanymi pod względem przekonań i p o sta n o w ie ń ? ?
Nasi zacni wychowawcy, dając ramy naszym krokon’, wskazując nam właściwe drogi, kontrolując i naginając ku wielkim celom — naj
większe d o b ro nam dają. W dzięczność nasza być tu winna bez granic.
N ajlepiej zaś objawi się w wytężającej pracy z naszej strony w wska
zanym kierunku. J a k ?
W ejdźmy w codzienne, szare, szkolne, nasze życie, póki jesteśm y jeszcze w seminarjum. Tu praca nad sobą wielkie ma pole. O d ma
leńkich rzeczy zacząć najlepiej.
Postanów sobie n. p. dzisiaj p ó ł godziny, godzinę sum iennie po pracow ać nad przedm iotem mniej ci sym patycznym , przedstawiającym więcej trudności, a mniejsze postęp y przynoszącym i ś c i ś l e w y k o n a j p o s t a n o w i e n i e , chociażby największe przyjem ności wołały, choćby koledzy odwodzili... Będzie to pierwszy krok n a k a z a n i a s o b i e i w y k o n a n i a nakazu. W dalszym ciągu przyjmij już więk
sze nieco zadanie, n. p. zrób sobie plan pracy na razie na 2 —3 dni.
A w ięc; przychodzę ze szkoły o 1 3 0 , od 1‘30 —3 obiad i odpoczynek, o d 3 —4 uczę się historji, od 4 —5 m atem atyki, od 5— 5 20 podw ie
czorek, od 5'20— 6 przechadzka, g ra w piłkę, zabav g ra na skrzyp
cach i t, d., i t. d. Plan zrobiony na minuty, ś'ci; i sum iennie wy
konaj, a w dalszym ciągu ptzedłużaj stopniow o na > tygodni, na m iesiąc i t. d. Zobaczysz po miesiącu, jak wiele daje dzień planowo spędzony, ile zaoszczędza czasu traco n eg o bezow ocnie na namyślaniu się: „C o teraz ro b ić ? " , a wreszcie jak wiele uczy i w yrabia takie do
brow olne r o z k a z a n i e s o b i e i u s ł u c h a n i e s i e b i e czyli inaczej zwyciężenie sam ego siebie.
Sposobów takiej gimnastyki i szkoły silnej woli, każdy znajdzie
N r 8 P O D ZNAKIEM MAR.fl 189
moc, szczególniej zaś ten, kto chce być dobrym sodalisem z c z y n u i ż y c i a . W ystarczy zacząć o d tego, że mężnie i otw arcie zw rócę kolegom uwagę przy niewłaściwych żarcikach, rozmowach, czy zabawie.
Idąc ulicą, zawsze czapkę zdejm ę przed kościołem, w stąpię na krótki pokłon Bogu U tajonem u w Tabernaculum . Postanow ię sobie codzien
nie odm ówić krótkie westchnienie n. p. „Przeczyste S erce Marji bądź moim ratunkiem ", i t. d,
L chwilą gdy tak przez szereg miesięcy, następnie do końca stu- djów potrafim y solidnie pracow ać — wola nasza będzie tężała i gdy sobie powiem y: zostaję sodalisem, wówczas nie będzie tu wątpliwości, chw ilow ego uniesienia. W ted y prezes czy wydział nie będzie zmuszo
ny kontrolow ać obecnych na zebraniu, ani żądać usprawiedliw ień z nie- odbytej spowiedzi św., gdyż będzie pewny, *.e członkow ie postanowili sobie to czynić i czynią napewno; w tedy każdy będzie pam iętać i o trzech Zdrow aś Marja sodalicyjnych codziennie i o stałym rachunku sumienia.
K iedy zaś w świat wyjdziemy — d ro g a będzie otw arta, zdecydow ana i po niej śmiało kroczyć będziemy, w stal hartow nej woli uzbrojeni, pokonyw ując trudności, zwyciężając przeciwników, owszem poryw ając za sobą błądzących. W ierni wielkiej idei — nie będzzemy się zrażać i zniechęcać — ale owszem — z pogodnem czołem iść będziem y przez życie, bo :
U C hrysłusaśm y na ordynansach S łu d z y M arji!
(Z p leśni K o n fed er. B arskich).
X. J Ó Z E F WINKOWSKI
Czy masz poczucie organizacyjne?
II. Sodalicyjny senat.
Jeżeli od każdego sodalisa w ym agam y głębokiego poczucia przy
należności do sodalicji, cóż dopiero mówić o tych, których zaufanie powszechne, po należytej rozwadze powołało do sodalicyjnego senatu
— o konsultorach?
W nich już nie poczucie tylko, ale gorąca, szczera, płomienna miłość, ukochanie sodalicji powinno palić się i rozgrzewać sodalicję, jako ono ognisko obozowe, co światłem i ciepłem darzy skupione koło siebie namioty wojowników...
Konsultor kocha sodalicję, jak swoją drugą matkę. On o niej nieustannie myśli, przeczuwa jej potrzeby, przewiduje usługi, niesie jej w ofierze swój czas, swój wysiłek, ofiarę z siebie i znowu wszędzie i zawsze pamięta, że nie tylko sodalisem jest, ale i konsultorem, o pie
kunem kolegów-sodalisów swej klasy, pomocnikiem moderatora, przy
kładem dla wszystkich...
Sodalicja i umiłowanie jej każe mu najsumienniej spełniać wszyst
kie obowiązki szkolne, Konsultor to wzorowy uczeń swej szkoły.
190 P O D ZNAKIEM M ARJi Nr 8
O n o każe mu być najlepszym kolegą, wzorem uczynności, miłości, taktu koleżeńskiego. O no wreszcie każe mu idealnie spełniać o b o wiązki sodalisa i konsultora. Nie może być zbiórki sodalicyjnej, na którąby nie przyszedł, na którąby się spóźnił, nie może być obowiązku nałożonego Ustawą czy tradycją miejscową, któryby zaniedbał, przy którym by nie szedł w pierwszym szeregu.
Nie będę tu omawiał oczywiście obowiązku poszczególnych urzęd
ników sodalicji. Są od tego U stawy czy Księga Podręczna. Ale nie mogę, nie chcę przemilczeć posiedzeń samej KonsuUy, które bezw a
runkow o najmniej raz w miesiącu powinny się odbywać.
A przeto pytam Was, Konsultorzy Najmilsi, czy istotnie każde W asze zebranie pod kierownictwem X. Moderatora, jest dow odem, że sodalicyjny senat czuwa, działa, miłuje?
Co przynosicie ze sobą na posiedzenie ? Ducha apatji, bierności ? Kiwanie głow ą w takt słów księdza czy prezesa? Czy też ducha ini
cjatywy, energję czynu, moc projektów, porywów gorących, serdecz
nych umiłowań ? Czy i o ile i jak gorąco zabieracie głos, co mówicie o sprawach najdroższej W am organizacji marjańskiej, jakie przynosicie spostrzeżenia o jej życiu i stanie od ostatniego Waszego z e b ra n ia ? Otwórzcie księgę protokółów — czytajcie sprawozdanie z przebiegu posiedzenia, wyliczcie nazwiska przemawiających... P o n o ś najczęściej odczytacie s ł o * a : „X. Moderator zaleca... X. Moderator zwraca uwagę...
X. M oderator wyraża życzenie... albo „prezes zawiadamia... prezes za
powiada... prezes odczytuje... itd. itd. itd.“
To źlel To bardzo źle! To znaczy, że posiedzenie jest n ie przygotow ane przez Was. Niewyczekiwane przez Was. Nieożywione przez Was. Jesteście śpiącymi Konsultorami, a przeto może i sodalicja
„związkiem braci śpiących'1...
Budzę W as! Wstrząsam W as! Zerwijcie się i pocznijcie być
„żywą Konsultą", Tak żywą, aby X. M oderator naprawdę musiał „mo
derow ać" czyli powściągać zbytnie zapały młodzieńcze i „miarkować"
buchającą energję..,
To jedno życzenie pod adresem sodalicyjnego senatn.
A d ru g ie ?
T o jego stosunek do Związku, do centrali.
Jeżeli każdemu sodalisowi wystarczy poczucie przynależności organizacyjnej do jego własnej sodalicji, to konsultor musi mieć w wysokim stopniu poczucie przynależności do całego Związku. I tu pole dla każdego urzędnika Konsulty bardzo szerokie.
Ujmę znów kwestję moją w pytania.
Prezesie! Czy prowadzisz „Księgę Podręczną", czy pamiętasz o przyszłości sedalisów-maturzystów, o ich rekolekcjach, o wręczeniu im listów polecających, kart d 'a maturzystów ? Czy to wszystko spro
w adzone z centrali leży gotow e u Ciebie, gdy oni poczną się żegnać z sodalicją szkolną po m aturze? Czy interesuje Cię znajom ość d o k ładna Ustawy Związku, obowiązki Twej sodalicji względem Zw iązku?
S prawozdania Związku? Czy pamiętasz o funduszu na wysłanie dele
g ata n a Zjazd. Czy W asza sodalicja była zawsze na każdym, czy z daje sobie sprawę z ich doniosłości?
N r 8 P O D ZNAKIEM MARJI 191 Sekretarzu! Jak i kiedy odchodzą kw estjonarjusze? Zgłoszenia, spraw ozdania? doniesienia o zmianach w zarząd*zie? Czy materjał do sprawozdania przygotowujesz powoli, systematycznie przez cały ro k ? Czy i Ty prowadzisz „Księgę Podręczną"? ;
$
Skarbniku! Jak z wkładkami do Związku, z prenum eratą m ie sięcznika, z rachunkami Składnicy? Czy kwitnie u Was kolportaż naszych wydawnictw groszowych? Czy wogóle w kwestjach pienięż
nych skrupulatność, punktualność jest wzorowa, idealna ? Czy nie przychodzą upomnienia, które tyle czasu, trudu, pieniędzy kosztują Centralę ?
Czy cała Konsulta czyta dokładnie całą część organizacyjną miesięcznika, komunikaty, sprawozdania sodalicyj innych? Czy żyje naprawdę życiem związkowem w całej pełni ? Czy urzędnicy zdają sobie sprawę, że już naw et forma listu czy kartki i jej data o p o w ia dają centrali jasno, dobitnie jaki jest stan danej konsulty i sodalicji?
Niechże odpowiedź na te pytania będzie dla W as dowodem, miarą i wartością poczucia organizacyjnego Konsulty i wszystkich jej człon
ków, niech też będzie wskaźrikiem, kogo do Konsulty wybierać, jak do niej ludzi wyszukiwać, przygotowywać i wychowywać już w kół
kach młodszych, już w klasie IV czy V tej, bo Konsulta bez poczucia organizacyjnego, Konsulta bierna, „kiw ająca g lo w ą “ i „śpiąca“ — to chyba największe nieszczęście w sodalicji, to jej „fatum" wskazujące niechybnie początek usychania, zamierania tej organizacji, która z tym poczuciem właśnie u członków i Konsultorów może świat zadziwić swą niebywałą żywotnością, zapałem, entuzjazmem młodzieńczym...
I nietylko zadziwić, ale porwać za sobą, odrodzić i zbawić!...
Co niechaj Wam zdarzy Bóg i Najświętsza Jeg o i Wasza M a tk a '
Majowe róże.
(Z francuskiego).
— Tatuśku! Daj mi parę tych róż — tych, co tak ślicznie pachną... a białe są jak lilje!
Mała dziewczynka, zaledwo sześcioletnia, szczebiotała te słow a w przepysznym ogrodzie kwiatowym do ojca, byłego pułkownika, który jak rzymski ongiś Cincinnatus, wysłużone lata wojskowego życia wy
pełniał .pracą na roli i w ogrodzie.
— Pewnie chcesz obrywać z nich listki — pieszczotko?
— O nie, nie! Szkoda byłaby na zabawę. Takie są śliczne!
— Więc co ci po nich?
— To moja tajemnica!
— Twoja tajem nica? A to zabaw ne! A jak ci daruję cały krzak, to powiesz m i?
— Tatuśku podaruj, p o d a r u j ! Ja ci już później powiem wszystko!
Powiem, gdzie zaniosę te róże.
— Już wiem... pew nie... zaniesiesz na grób naszej mamusi...
P ra w d a ? — Kochanie !
192 „P O D ZNAKIEM MAR, 11“ Nr. 8
— Tak! To dla, mamusi — widzisz T atuśku — dla tej Ma- tucbny... w niebie...
Te słowa wymówiła maleńka tak jakoś gorąco, tak serdecznie, źe stary żołnierz, choć nie rozumiał, o co właściwie chodzi jego dziecku, odczuł jakieś dziwne, głębokie wzruszenie. Zbliżył się do przepysznego krzaka, pełnego wspaniałych, śnieżnobiałych róż i od- ciąwszy zręcznie całą gałąź, wręczył ją uszczęśliwionemu dziecku.
Mała wybiegła natychm iast w radosnych podskokach z ogrodu, tuląc d o serca skarb swój kwieciany...
Wróciła do dom u dość późno. .Ojciec uścisnął ją jakoś serdecz
niej na dobranoc i bardzo zmęczony całodzienną pracą w ogrodzie, udał się nieco wcześniej na spoczynek do swego pokoju. A jednak nie mógł usnąć. Jakieś dziwne wspom nienia przeszłości poczęły mu stawać w pamięci i w oczach, przejmować zimną grozą, to znów s m u t kiem nigdy d otąd u niego niebywałym... Cóż to -ma być tak ieg o ?
— pytał się w duszy. On przecież ni cienia wzruszeń nie doznawał p o d ogniem armatnim... a teraz... dziś te dziwne dreszcze... ten lęk...
jakieś wyrzuty sumienia...
Nie m ogąc się w żaden sposób uspokoić, przypomniał sobie n a gle parę urywków tych modlitw dziecięcych, które niegdyś, przed laty i laty szeptał na kolanach swej słodkiej matki... Ot już sobie przy
p om niał cale Ojcze nasz i nawet bez pomyłki... O dm ów ił raz i drugi i doznał ulgi, uspokojenia. Jakiś prom yk światła zaświecił mu w duszy pełnej dotąd ciemności, lęku i niepokoju...
...Tak, tak... żyłem właściwie d otąd jak poganin... Tyle lat... Bez Boga... Ale chyba jeszcze nie jestem zgubiony... Mam przecież tego aniołka przy sobie... To dziecię stanie między mną a sprawiedliwością Boską, na którą zasłużyłem... O no mnie obroni przed gniewem i karą...
I tak marząc o ukochanem swem maleństwie, zasnął spokojnie wojak stary, kochany... I rzecz przedziwna, niepojęta... oto we śnie ujrzał się niespodzianie w jakiejś wspanialej świątyni, pełnej m ajestatu Boga i dostojności tych wieków, w których genjusz ludzki wysilał się na służbie Stwórcy, wznosząc Mu cudow nie piękne, przebogate przy
bytki... W nawie głównej ujrzał wśród świateł i kwiecia prześliczny ołtarz, a na nim niezrównanie piękną statuę Niepokalanej Dziewicy.
Tłum ludzi zbliżał się do ołtarza, wchodził na stopnie, składał całe naręcza kwiatów i wieńców, śpiewając jakąś pieśń cudownie piękną...
niebiańską... Oto już wszyscy złożyli swą miłosną daninę Matce B oga na majowym ołtarzu... W kościele ogrom nym uczyniło się pusto...
śpiew umilkł... pogasły świece... Tylko mała lampa oliwna rzucała migotliwe światło na ołtarz i figurę Marji... Aż nagle wstrząsnął się starzec do głębi... W tym dziwnym mroku świątyni, w blasku owej lam py dojrzał wyraźnie... nie! — oko go przecież nie myli... dojrzał twarzyczkę swej maleńkiej, ukochanej Maryni... Dziecko, jakby p o tajemnie zbliżało się do ołtarza stąpając na paluszkach i oto uklękło i złożyło u stóp Marji śnieżnobiałą gałąź z owego krzaka róż...
Obudził się pułkownik. We śnie odkrył tajem nicę swej ukocha
nej dzieciny, a kiedy rano przybiegła doń na zwykłe dzień dobry
N r 8 „P O D ZNAKIEM M ARJI" 193 i rzuciła się Tatuśkowi w ramiona, szepnął jej w u s z k o : Aha — w i
dzisz — Tatuś też ma dziś swoją tajemnicę!
— A powiesz mi T atu śk u ? P raw da? No powiedz!
— O! nie maleńka. Zobaczysz później!
Było to w ostatni dzień maja roku 186.. We wspaniałej świą
tyni zjawił się poważny, siwy wojskowy. Miał na sobie paradny m un
dur pułkownika, a na- lewej piersi cały szereg krzyżów waleczności i wysokich odznaczeń. Szedł wyprostowany ku wielkiemu ołtarzowi i w czasie Mszy św. ubliżył się do Stołu Pańskiego. Tuż obok niego dreptała mała dziewczynka... w jej oczach b>ła taka przeogromna ra
dość, takie szczęście, że zdawała się być jakiemś anielskiem zjawiskiem...
Po Mszy św. kapłan zbliżył się ponownie do ołtarza Marji o d łamał gałązkę białych róż pokrytą kwieciem i podał ją pułkownikowi.
Starzec ze łzą w oku ucałował-kwiaty z ołtarza Niepokalanej i nabożnie niósł je do domu. A potem... gałązkę zawiesił nad swem łożem żoł- nierskiem, tam gdzie błyszczały jego szable i ordery wojskowe... A ile razy spojrzał na te suche, białe róże majowe, na wargach jego zjawiało się w szepcie pobożnym, żarliwym westchnienie do Marji... litościwej Ucieczki grzeszników...
O zdrowy sport.
(D okończenie)
Wróćmy jeszcze na chwilę do w spomnianego poprzednio arty
kułu „Przeglądu Powszechnego".
Najsłuszniej w, świecie autorka jego zwraca w dalszym ciągu swych wywodów uwagę na charakterystyczne pomieszanie pojęć, jakie zapanowało niepodzielnie we współczesnem uprawianiu sportu, zdaje się, w całym świecie.
Teoretycznie rzecz biorąc, nikt chyba nie zaprzeczy, że sport jako ćwiczenie ze wszech miar polecenia godne, jest i może być tylko ś r o d k i e m do osiągnięcia pewnych szlachetnych celów w dziedzi
nie ciała i d ucha; że ma on być środkiem wybornego wypoczynku, odświeżenia sił fizycznych i psychicznych, ale nigdy i w żadnem r o zumieniu sport, jako taki, n i e m o ż e s a m w s o b i e s t a ć s i ę c e l e m .
Otóż zamieszanie pojęć doszło dziś do tego właśnie zupełnie fałszywego wniosku, iż uczyniło sport celem w sobie i spaczyło, skrzy
wiło rzecz dobrą i naprawdę polecenia godną.
Bożkiem, ideałem w dziedzinie sportu stał się rekord.
Drogę do rekordów otwarły zawody. I oto sport dziś przeradza się właściwie w „zawodnictwo“, w „rekordomanję", które prędzej czy i później m ogą sport prawdziwy tylko zabić.
I nietylko sport.
Mogą zabić poprostu człowieka jako takiego, zabijając w nim wszelkie wyższe i szlachetniejsze zainteresowania umysłowe, estetyczne,
194 ‘ ^ ' P O D s ZNAKIEM MARJ1 Nr 8
literackie, filozoficzne i religijne. Czy nie staja się jasnem, źe tak, jak dziś pojęty, sport może człowieka poprostu „odczłowieczyć" ??
To w dziedzinie duchowej, kulturalnej.
Ale i w dziedzinie czysto fizycznej musi sport być ściśle u r e g u lowanym przez troskliwą opiekę lekarza, przez kierunek fachowego, uczciwego trenera. W przeciwnym razie, sport puszczony bez żadnej kontroli na falę młodzieńczej, tak zwyczajnej w tym wieku przesady w każdym kierunku, da wyniki wprost odwrotne od zamierzonych.
Dziś już jest powszechnie w iadomem, źe forsowny trening, miast har
tować, osłabia młody organizm, że atakuje płuca, serce, ustrój n er
wowy i mięśniowy. Szał footballowy dał tyle przerostów serca i osła bienia płuc, że dziś poważną troską zaciążył na życiu młodzieży. To też musimy się dom agać ścisłych pomiarów lekarskich i niejako „ p o świadczeń" fachowych, do jakiego sportu i w jakich granicach zdolny jest dany organizm młodego, aby sport nie minął się z celem, i nie wychował nam wprost cherlaczego, wyczerpanego zbytnim v ygiłkiem pokolenia.
Kończy autorka swój świetny artykuł zapowiedzią bardzo p o c ie szającą, źe nad badaniami naukowemi sportu i jego kulturą pracuje już w Polsce grono doskonale do tego przygotowanych specjalistów.
O by jak najprędzej okazały się pożądane skutki ich pracy i badań w tej dziedzinie.
Czas już najwyższy!
Bo dodając teraz jeszcze słów kilka do wspomnianego artykułu, musimy niestety dorzucić gorzką uwagę, iż dzisiejszy sport przeradza
jąc się w jakieś bałwochwalcze uwielbienie mięśni, muskułów, siły i sprawności fizycznej, nie pytając zupełnie, ale to zupełnie o u m y
słową czy moralną wartość, zawodników, wykoleja całe szeregi m ł o dych ludzi życiowo i etycznie. Rekord w skoku, w footballu, czy pły
waniu, wystarcza dziś najzupełniej do sławy, nieraz wszechświatowej.
Człowiek, który nie umie pisać ortograficznie w ojczystym jęzjku — staje się bohaterem, bożyszczem tłumów. Dzienniki przynoszą jego fotografje — oczywiście nie życiorysy, bo to byłoby bardzo ryzykow- nem, opisują szczegółowo śmieszne drobiazgi, podają skwapliwie jego słowa, opinje i wypowiedzi... Młody chłopak staje się w niepojęty dla normalnych ludzi sposób „naszą s ła w ą “ — „chlubą narodową", „przy szłością polskiego s p o rtu " — dobize, z e n ie przyszłością ojczyzny! Tysią
ce ludzi czyta podobne bzdury i banialuki i wierzy im, śmiejąc się równocześnie z prostego chłopka, który święcie wierzy w to „co stoi w ydurkow ane w gazecie"...
Nie wierzycie może ?
Oto przykład. N iedaw no prasa polska podała w kronikach s p o r
towych „wzruszający'1 zaiste obrazek z życia takiej „przyszłej sławy Polski" niejakiego chłopca góralskiego z Z akopanego — Marusarza.
To pozakonkursowy rekordzista w skokach narciarskich na ostatnich międzynarodowych zawodach. I czytamy w „poważnej" prasie polskiej taki jeden z wielu szczegół o tej „chlubie": „Młodziutki 13 letni Ma- usaiz, s j n gazdy z Z akcpanego, jest uczniem II. klasy szkoły p o
wszechnej, ale naukę zimą zupełnie zaniedbuje, niepokazując się z u pełnie w szkole. F enom enalnym narciarzem zainteresowały się obecnie zakopiańskie sfery sportowe, a sekcje narciarskie T-wa Tatrzańskiego i „Sokpła" wzajem go sobie wydzierają, sprawiając mu ubranie, buty, sprzęt narciarski i t. d .“. (cyt. z „Młodego Polaka" nr 4, marzec 1927, na okładce).
Kogóż to sobie wydzierają? Czytelnicy — zdejmijcie na chwilę okulary „sportowe" i popatrzcie na to bolesne zjawisko zdrowem okiem — jasnem i rozumnem. Chłopca, który mając lat 13 jest w II.
klasie skoły powszechnej. To znaczy nieuka, jednostkę nieobowiązko
wą, opuszczającą lekcje, zapewne nieumiejącą do dziś porządnie c z y tać, pisać, rachować. I to jest „mistrz"! Pocóż miałby się uczyć, wyrabiać charakter, zasady życiowe — on bez tego jest „sławą”,
„chlubą11, „przyszłością1*. A jest takich więcej i nietylko w narciar
stwie. Wystarczy porozmawiać z księżmi i nauczycielami szkół w danych miejscowościach i zapytać o bezstronną, wychowawczą opinję o tych gazetowych „sławach i mistrzach".
Przez tak pojęty sport, przez takie „wydzieranie" sobie młodzie
ży niewyrobionej, przez takie reklamowanie tanio zarobionej sławy, przymnaża się narodowi, społeczeństwu całe pokolenie darmozjadów, wykolejeńców, rozbitków życiowych i moralnych, a społeczeństwo jest tak silnie zahypnotyzowane sportowym, chorobliwym zupełnie prądem, że poprostu nikt nie ośmieli się nawet w poważnej prasie zwrócić uwagę na krzywdę, jaka się dzieje i tym dzieciom i całej bezkrytycz
nej młodzieży, upatrującej ideały życiowe tak nisko i tak fałszywie — i ostatecznie, całej duchowej sferze narodu, w którym już nie zasługa rzeczywista, nie praca uczonych latami całemi prowadzona ofiarnie w laboratorjach i uczelniach, nie dzieła mistrzów sztuki — ale „feno
menalny" skok, kopnięcie, pływanie zyskuje powszechne uwielbienie, uznanie, o k la s k i!
Czy tak się kształci poziom etyczny Narodu, czy tak się pomaga rozwojowi kultury polskiej, czy tak się idzie z uznaniem i pom ocą dla cichych pracowników, uczonych, literatów, myślicieli?
Pomyślcie, jaka zagraża nam stąd k a ta s tro f a !
Miejmy odwagę przeciwstawić się fali, nie wiem ja k potężnej fali opinji „kół sportowych" i dziennikarskich, która hucząc frazesami, mieści w sobie tyle mułu, piasku i błota. Miejmy odwagę własnego zdania, własnej opinji i nie obaw iajm y się szerzyć je w kołach mło
dzieży, w kołach koleżeńskich. Ktoś musi zacząć wyłamywać się pierw szy z błędnego i obłędnego koła: Ktoś musi powiedzieć zdrową, jasną prawdę. Uczyńmy to my! To też wielki obowiązek sodalicyjny i d o dam — wielka zasługa !
Bo my kochamy s p o r t ! My oceniamy jego doniosłość zwłaszcza dla nas młodych. Ale my chcemy w Polsce „sportsmenów" z tytułem doktorskim, z dyplom em inżynierskim, my chcemy sportowców — wybitnych mistrzów w swoim fachu życiowym, my chcemy sportow
ców z wyrobionemi jak stal mięśniami i z wyrobionym jak stal c h a rakterem, ale my chcemy również ochronić Polskę przed sławą p o
N r 8 P O D ZNAKIEM MARJI 195
196 P O D ZNAKIEM MAR jl N r 8 dejrzanej wartości, jaką roznosić będą po świecie „mistrze - nieuki",
„rekordow cy-analfabeci" umysłowi i moralni i chcemy ochronić przed taką „chlubą" nasze tak niezasobne jeszcze w „ludzi" sp o łecz eń stw o !
Wiadomości Katolickie
RADOSNE OBJAWY. Czas, jaki upłynął od z eszłeg o roku szkolnego, zaznaczył się w ydatnie w społecznem życiu K ościoła. Wielki k o n g re s eucharystyczny w C hicago, uro
czystości zw iązane z 700 tną rocznicą śm ierci św. Franciszka, obchod one n a całym świecie, 200-lecie kanonizacji św. S tan isław a Kostki, połączone n Rzymie z uczczeniem św. A lojzego G onzagi, jako patro n ó w m łodzieży są widocznym te<jo dow odem . W roku tym O jciec św . w ytknął z asad y akcji katolickiej, k tó ra m a objąć w szystkie w arstw y i zjednoczyć ludzi różnych przekonań politycznych. Są i fakty bolesne, jak p rześlad o w anie katolików w M eksyku. Lecz jeśli idzie o Polskę, to p raca katolicka, kierow ana przez najdostojniejszego p a sterz a, ks. prym asa H londa, w ykazuje stały rozw ój. Może nigdy w yraźniej niż dziś, nie czuło się kierow nictw a i wpływu Stolicy A p o stolskiej Ina działalność wiernych, wpływu k tó ry n ad aje jedność, rozbieżnym nieraz dążeniom . M ło
dzież polska, k tó ra spędziła św ięta B o żen o -N aro d zen ia w stolicy św iata, prZe'< m ata się w yraźnie o tem , co stw ierdził na akadem ji papieskiej prof. H a le c k i: „Czynn.kiem , k rze
piącym nas — je s t Rzym ".
Z KRAJU.
UROCZYSTOŚCI PAPIESKIE. Pięciolecie koronacji O jca św. Piusa XI., cały św ist katolicki uczcił pięknem i obchodam i. P olska jedn: ściślej, niż inne n aro d y zw ią
zana z oso b ą o becnego papieża, szczególnie żywo zam an ifesto w ała sw e uczucia. W ca
łym k raju o d b y ły się n ab o żeń stw a i ukadem je. N a akadem ji papieskiej w W arszaw ie b ył obecny p. P rezy d en t i przedstaw iciele rz ąd u . Jed n y m z w ażnych m om entów tej u roczystości był odczyt prof. u n iw ersytetu d ra O s k a ra H aleckiego (sodalisa) p. t. „Rzym i P olska w dziejowym stosunku*, zakończony tem i słow y: „D ziadow ie i ojcow ie n asi p rzek azali nam wizję Polski, do k tó rej jeszcze daleko... Przyjdziem y zatem do O jca św.
nietylko z uszanow aniem , lecz z p ro śb ą, aby — jak to czyniła Stolica A p o sto lsk a od X. wieku, ośw iecał nas sw oją ra d ą i o taczał opieką. W K ościele Bożym bow iem i w N am iestniku C hrystusow ym — jes t p raw d a i życie".
LIGA KATOLICKA. Polska, k tó ra s ta ła d o tą d n a szarym końcu ruchu k a to lickiego E uropy, zaczyna okazyw ać pew ne ożywienie. Punktem kulm inacyjnym w tym ruchu jes t utw orzenie Ligi katolickiej, k tó re g o pierw szym widocznym nazew n ątrz etap em w archid. w arszaw skiej był k u rs in stru k to rsk i Ligi (7—9 m arca), zapow iedziany przez list p a stersk i ks. kard y n ała K akow skiego, list ze w szechm iar godny, by nań zwrócić uw agę. Idzie o przygotow anie dla duchow ieństw a pom ocy ludzi świeckich, o w yrobienie w e w szystkich „społecznej odpow iedzialności za jo n o w a n ie C h r ts tu s a w życiu publicz- n em “ . T ę p racę apo sto lsk ą ułatw ić, ująć w pew ne ram y, d a ć zrozum ienie korzyści .ja k ie ze zw artości społecznej i karności organizacyjnej płyną'* — to zadanie Ligi k a tolickiej. W re fe ra ta ch kursu prelegenci omówili w yczerpująco zasady Ligi, jej zn acze
nie i sposób organizacji, k tó rąb y o bejm ow ała całe społeczeństw o.
WIEC PROTESTACYJNY. W W arszaw ie d. 13 m arca odbył się wielki wiec p ro testacy jn y przeciw prześladow aniu katolików w M eksyku. Kilka tysięcy osób, po pło- m iennem przem ów ieniu znanego lite rata K H . R ostw orow skiego, w yraziło najw yższą cześć o d w ad ze i m ęczeństw u obrońców wiary. Z ebrani wy/azili rów nież oburzenie i p ro te s t przeciw nieludzkim gwalto™ stosow anym wobec K ościoła w M eksyku, ufając że w strząśn ie sum ienia prześlad wców, a pokrzepi se rca w iernycli m eksykańskich.
Zw rócono się rów nież do rządu, by uJył swych wpływów w tej sp ra n ie, jak rów nież by poham ow ał nr<r>aści na K ściól pojaw iające się w pew nych odłam ach prasy krajow ej.
AKADEMICKIE t.OŁO M ISYJNE. Paląca spraw a n aw racan ia pogan, których je s t jeszcze przeszło m iljard (!) ua św iecie, zrozum iana już daw no p rzez inteligencję innych krajów , zw łaszcza A m eryki, zaczyna i u n as docierać do umysłów. D ow odem
N r 8 P O D ZNAKIEM MARJI 197
te g o są ak ad em ick ie k o ła m isyjne, zało żo n e w P oznaniu, Lw owie, K rakow ie a tak że d. 1 i m arca w W arszaw ie.
MIĘDZYNARODOWY ZJAZD MISYJNY o d b ęd zie się w końcu lata r. b. y P o znaniu. B ęd ą n a nim przem aw iali najw ybitniejsi znaw cy spraw y m isyjnej z E u o p y
ZJAZD „PAX ROMANA'* W POLSCE. T eg o ro czn y Z ja zd M iędzynarodow ego Zw iązku m łodzieży katolickiej pod nazw ą „Pax R om ana* (Pokój Rzymski) n a k tó re g o czele stoi Polak, p. O rlikow ski, o d b ęd zie się w lecie r. b. w W arszaw ie.
REKOLEKCJE AKADEMICKIE. T eg o ro czn y W ielki P o st p rz esz e d ł w W arszaw ie pod znakiem rekolekcyj akadem ickich. Praw dziw ą ucztę duchow ą, jeśli się ta k m ożna o k o n feren cjach w ielkanocnych w yrazić, zg o to w ał m łodzieży O . Jacek W orcniecki, b. r e k to r u n iw ersy tetu lubelskiego, k tó ry w sw ych naukach wyłożył 3 cn o ty teologiczne : w iarę, nadzieję i m iłość. P o z o sta łe rekolekcje, głę bokie i b o g a te w tre ś c i w ygłosili : dla ak ad em iczek — ks. W ęglew icz, ogólno-akadem ickie ks. M arjan N ow akow ski.
O rg a n izu je się rów nież w stolicy s ta łe d u sz p a sterstw o akadem ickie.
UROCZYSTOŚCI FRANCISZKAŃSKIE. Polska, zajęta w ro k u zeszłym zi izdem katolickim i uroczystościam i k u ,c z c i św. S ta n isła w a K ostki, tylko w niek tó ry ch m iastach ob ch o d ziła p a m ią tk ę 700 lecia Ś w ięteg o z A ssyżu. D la te g o te ż specjaln y k o m itet w W arszaw ie opracow uje p ro g ram uro czy sto ści franciszkańskich jak ie się o d b ę d ą w dniach 11, 12, 13 czerw ca r. b.
JUBILEUSZ KATOLICKIEJ PISARKI D . 13 III. W arszaw a o bchodziła 45: lecie pracy literackiej M arji R odziew iczów nej. W k a te d rze św. J a n a ks. k a rd y n ał K akow ski o dpraw ił n a in ten cję jubilatki n ab o żeń stw o , w czasie k tó re g o przy stąp iła ona do S to łu P ań sk ieg o .
ODEZWY BISKUPÓW. Z grom adzeni w połow ie m arca r. b. w W arszaw ie XX. Bi
skupi p olscy wydali 2 odezw y. P ierw sza, skierow ana do w iernych w Polsce, w skazuje nieb ezp ieczeń stw a jak ie Kościołow i i sp o łeczeń stw u w naszym k raju g ro żą. S ą t o : p ro jektow any zam ach n a sa k ra m e n t m ałżeń stw a, zepsucie w idoczne w o byczajach, w ido
w iskach, w ydaw nictw ach i tań cach , n ap ad y n a religję i K ościół, sekciarstw o. T o w szystko w iedzie do an arch ji i kom unizm u. E p isk o p at p rz eto w zyw a d o sz e re g o w a n ia i jed n o czenia się katolików w o b ro n ie n ajdroższych ideałów . D ru g a o d ezw a zw raca się do biskupów M eksyku, w yrażając cześć i w spółczucie dla ta m te jsz e g o duch o w ień stw a i w ier
nych. P olska, k tó ra nie ta k d aw no sam a znosiła prześlad o w an ia za św iętą spraw ę, łączy się w m odłach do B oga o zw ycięstw o praw dy i pokój w M eksyku.
ZE ŚW IATA.
50-LECIE KATOLICKIEGO UNIWERSYTETU. Je d n a z pięciu w yższych uczelni katolickich w e F rancji — u n iw ersy tet w Lille — św ięciła 2 6 —28 m arca 5 0 -lec ie sw eg o istnienia. Liczy on 5 w ydziałów i 4 se k c je autonom iczne, p o siad a 125 p rofesorów , w r. b. g ru p u je s tu d e n tó w 20 naro d o w o ści. N a uroczystości zw iązane z o b ch o d em za
p ro szo n o J E ks. prym asa H lo n d a.
STULECIE ŚMIERCI V0LTY. A le k sa n d er V olta, od k tó re g o nazw iska p o ch o d zi n azw a m iary napięcia p rą d u e lek try czn eg o .w o lt" , u m arł 5/111. 1827. Dziś, g d y W iochy o b ch o d zą jeg o stulecie, nie o d rzeczy będzie przypom nieć, że całe życie b y t on p ra ktykującym katolikiem . N ie on jed e n z re sz tą z p o śró d sław nych uczonych e le k try k ó w : G alvani, C oulom b, A m p ere rów nie?. O V olcie m ów ią, że nie było w ykładu, by nie zn alazł sp o sobności zaznaczenia stu d en to m , jak w iedza w ykazuje m ąd ro ś ć i chw ałę Stw órcy.
ZAKAZ NIEMORALNE] LITERATURY. R ządow y K o m itet w Irlandji w ydał o b w ieszczenie w spraw ie zakazu rozpow szechniania i sp rzed aży lite ratu ry niem oralnej na sk u te k i w niyśl w skazów ek k atolickiego T o w arzy stw a P raw d y w Irlandji.
Męczeńska krew.
W XX. wieku leje się dalej krew męczenników katolickich. Po mordach w bolszewji przyszła kolej na Meksyk. Krew w żyłach za- styga, gdy czyta się katolickie dzienniki przynoszące krwawe, jak z cza
sów Nerona wiadomości, ale i święta chluba i radość ogarnia nas, że taką siłą i taką potęgą duchow ą okazuje się wiara nasza w obliczu najzacieklejszych wrogów.
W styczniu poniosło śmierć męczeńską w mieście Leonie pięciu młodycli m ężczyzn: Józef Gallardo, Salwator Vargas, Ezechiel Gomez, Mikołaj Navarro i Rios. W dzień męczeństwa wszyscy przyjęli Ko- munję św. Gallardo otrzymał błogosławieństwo ojca na śmierć, a żonie pokazującej mu maleńkie dziecię odrzekł „Choćbym ich miał dziesię
cioro, opuściłbym wszystkie dla Boga". V argas konając wołał: „Dla Boga i Jego chwały"; matce staruszce 70 letniej nie chciano wydać zwłok syna, rzekła ted y : „Wyrzekam się jego ciała, gdyż raduję się, że duszę jego dziś rano złożyłam w Sercu Jezusowem". Gomez, inło dzieniec jeszcze, mówił do matki p rz e d m ę c z e ń stw e m : „Pragnę umrzeć, bo wiem że Jezus przyjmie krew moją za zbawienie ojczyzny". Na- varro przepięknie w o ła ł,g in ą c : „Umieram dla Jezusa, który nie umiera!"
Zda się, że to wszystko czytamy w aktach męczeńskich z p o gańskiego Rzymu. Nie, to się dzieje naprawdę w XX. wieku, a Koś
ciół trwa i wszystko przetrwa, g d y takich ma synów. Meksykańskie morderstwa ściągają hańbę na całą cywilizowaną ludzkość, a katolicyzm opromieniają najcudniejszym blaskiem religji jedynej dziś w świecie, męczeńskiej — ale zawsze zwycięskiej. Bo w niej jest Chrystus i prawda.
M ódlm y się za braci męczonych w Meksyku, a w sobie w yku
wajmy wiarę jak 'stal, jak granit nieugiętą, przepotężną, wiarę, co zwycięża świat.
198 „ P O D ZNAKIEM M ARJI" N r 8
Kwiat inteligencji polskiej wyznaje swą wiarę.
P rzy stary m uniw ersyteckim kościele św. A nny w K rakow ie, g d zie spoczyw ają zwłoki św. Ja n a K an teg o , P a tro n a W szechnicy Jagiellońskiej i O jczyzny naszei, p o w stała w m arcu Liga katolicka, założona przez n o w e jo X. P ro b o szcza M asnego. W sk ład za
rząd u tej organizacji weszli najw ybitniejsi przed staw i -iele nauki polskiej w K rakow ie.
Pełni rad o ści, iż dali oni nam w szystkim ta k piękny p rzy k ład zarów no od w ag i p rz e konań katolickich, jak i tej praw dy, że niem asz p rzed ziału m iędzy praw dziw ą nauką a w iarą św iętą, podajem y tu ta j ich czcigodne nazw iska naszej sodalicyjnej b ra ci:
P rezesem zo stał więc Dr. M ichał R ostw orow ski, p ro feso r U n iw ersy tetu Jagiellońskiego w K rakow ie i jego były re k to r, k u ra to r sodalicji akadem ików tam że. W iceprezesem dr. Jan K rauze, re k to r A kadem ji G órniczej, se k reta rze m p ro feso r gim nazjum dr. F ran ciszek Bielak (sodalis). W śró d członków zarząd u widzimy dalej ta k w ybitnych ludzi jak dr. S te fa n Surzycki, p ro f. U niw er. Jagiell. dr. T ad eu sz E streich e r, prof. U niw.
Jagiell. d r. S tan isław K u trz eb a słynny polski uczony, histo ry k , prof. U niw ers. Jagiell.
d r. L udw ik Piotrow icz, prof. Uniw. Jagiell. M ichał Rawski, ra d c a W o jew ó d ztw a K ra k o w sk ieg o i d r. K arol K ram arczyk, d y re k to r V -go gim nazjum p ań stw , w K rakow ie.
D eleg atem K sięcia M etropolity je s t X. dr. A n t. B ystrzonow ski, prof. Uniw. Jagiell.
C ześć tym m ężom nauki, k tó rzy o tw arcie w yznali p rz e d całą P olską sw ą g łę boką w iarę. Idźmyż w szyscy w ich ślady i nigdy nie w stydźm y się naszej w iary św iętej.
Sprawozdanie i reholehcyi sodalisówmaturzystów w nku 1 9 1
Okręg I. (obejm ow d prowincję kośc. warszawską i wileńską).
R ekolekcje odbyły się w dniach 28 czerwca do 2 lipca w zawsze g o ścinnym klasztorze XX. M arjanów na Bielanach pod W arszawą. K iero
wał ..iemi X. Marjan W iśniewski, m oderator sodalicji związkowej bie lańskiej. Zgrom adziły zaś 45 uczestników z sodalicyj uczniowskich na terenie obydw óch prowincy| istniejących. Po rekolekcjach odbyło się jak zwykle zebranie sodalicyjne. N iestety bliższych szczegółów nie m o
żemy podać w tym roku, gdyż dokładne spraw ozdanie przygotow ane dla centrali zaginęło i nie doszło do naszych rąk.
Okręg II. (obejmował prowincję kośc. krakow ską i lwowską).
R ekolekcje odbyły się w dniach 1 — 5 lipca w domu klasztornym U O . Bernardynów, w uroczej Kalwarji Zebrzydowskiej pod Krakowem.
Kierował niemi, jak zwykle, X. Józef W inkowski. T egoroczne reko
lekcje przyniosły nam radosną niespodziankę, gdyż zgromadziły dwa razy większą ilość uczestników, jak w roku poprzednim . Było ich więc 44. P o n ad to poraź pierwszy powitaliśmy na rekolekcjach naszych d ro gich soda.isów z sodalicyj górnośląskich. Uczestników przysłały soda- licje zw iązkowe: Cieszyn (1), G rodziec (1), Kraków I. (3), K raków V.
(2), K raków VIU. (2), Królewska H uta (2), K rosno (2), Leżajsk (3), Myślenice (5), Rzeszów II. (4), Sam bor I. (4), Tarnow skie G óry (1), W ieliczka (4), Zakopane (9). Mimo brzydkiej pogody i niefortunnego przybycia pod sam dom rekolekcyjny kilku oddziałów wojska na letnie ćwiczenia i biwakowanie, rekolekcje za łaską Bożą wypadły doskonale.
Po raz pierwszy wprow adzono na nich w życie bibljoteczkę rekolek
cyjną stw orzoną przez kierownika dzięki ofiarom XX. M oderatorów małopolskich. Podnieść też trzeba, iż w tym roku poważnie zmalała liczba zgłoszeń niedotrzymanych. O by cyfra ich ja^ najprędzej spadła qo zera, gdyż zobowiązanie podpisane przez sodalisa i potw ierdzone pr^ez X. M oderatora, powinno dla m łodego „dojrzałego" człowieka być świętem słowem honoru, Którego się przecież łam ać nie godzi.
Po Koinunji św. przyjętej przez wszystkich z wielką pobożnością w ka
plicy cudownej Matki Bożej Kalwaryjskiej i po wesołem, pełnem g w a ru śniadaniu odbyło się krótkie zebranie sodalicyjne w spraw ach zwią
zanych z sodalicjami akademickiemi oraz wspólną fotografją. N ieoce
nione usługi przy zorganizowaniu strony gospodarczej rekolekcyj o ddał nam P W . X. Pref. Jan Sidełko w Kalwarji. D ogodnego miejsca, mebli i naczyń użyczyli łaskaw ie O U. Bernardyni. Najserdeczniejsze nasze dzięki i duchow a korzyść rekolektantów niech b ędą za wszystko Czcig.
Przyjaciołom naszym stokrotną zapłatą.
Okręg III. (obejm ował prowincję kośc. gnieźnieńsko-poznańską).
R ekolekcje odbyły się, jak zwykle, w gościnnym zawsze dla naszych so- dalisów Gościeszynie, p o d kierownictwem tak dla nich już zasłużonego PW. Ks. P rob. Graszyńskiego. Trwały od dnia 6 — 10 lipca. O trzym a
liśmy z nich dokładne spraw ozdanie od sod. A . W rzesińskiego z G nie
zna. Uczestników przysłały sodalicje zw iązkow e: Chełmno, Chojnice,
Nr- 8 P O D ZNAKIEM MARJI 199
G dańsk, Gniezno, Inowrocław, Jarocin, Kalisz II., Kościerzyna I., K ro toszyn I.,, Nakło, O strów wielkop., Poznań I., IV., V., K ogoźno,' S za
motuły, Śrem. N adto z prow. krak. Królewska H uta. N iestety tutaj znów wiele zgłoszeń zawiodło, co ze szczerem ubolewaniem po d n o si
my. Jak ze spraw ozdania wynika, karty zgłoszeń nadeszły od przeszło 6(3 sodalisów, przybyło zaś zaledwo 36. Już tutaj wzywamy usilnie te gorocznych m aturzystów, aby pod żadnym warunkiem me dopuszczali do podobnego stanu rzeczy, który przykre światło rzuca przedewszyst- kiem na wyrobienie charakteru i poczucie sodaiicyjnego honoru. Nauki rekolekcyjne głosił X. Graszyński w pięknej kaplicy zamkowej, w cza
sie rekolekcyj odpraw iono także n abożtństw o żałobne za duszę ś. p.
hr. Kurnatowskiej, pierwszej, szlachetnej Ofiarodawczyni dla naszych rekolekcyj przed laty pięciu. Noclegi przygotow ano w sali parafjalnej, cały czas jednak spędzali rekolektanci w kaplicy, w pałacu i we wspa- niaiym parku, który gościnni właściciele oddali im na czals tych świętych ćwiczeń rekolekcyjnych do rozporządzenia. Również bogata bibljoteka X. P roboszcza i G ospodarzy bvła każdem u dostępną. Na zakończenie odbyło się zwykłe zebranie sodalicyjne i fotografja, której od b itk ę tu zamieszczamy.
(Dokończenie nastąpi)
200 P O D ZNAKIEM M AR J I __ Nr. 8
Urzędnicy sodalicyjni pamiętajcie, ie P U N K T U A L N O Ś Ć
jest jedną z podstaw zdrowej organizacji ! !
Nr. 8 P O D ZNAKIEM MARJ1 201
Do tegorocznych Sodalisów-maturzystów!
Z tą samą radością i chlubą, z jaką rodzice W asi patrzą na W as opuszczających po tylu latach pracy szkołę średnia, sodalicje W asze śledzą kroki, odchodzących z ich szeregów najstarszych, najbardziej w yrobionych druhów z pod błękitnego sztandaru 1 Kadujemy się i smu
cimy zarazem. Smucimy — żegnając, cieszymy 3 ę, widząc W aszą radość i oblicza prom ienne weselem, iż oto zamyka się za Wami p /ó g szkoły — otw iera zaś szeroka bram a życia.
W zrok nasz i serce śledzi kroki W asze po m aturze! Patrzym y z całem przejęciem, gdzie skierujecie je na nowej ścieżce żyw ota!
Z całej przeto siły serc kochających W as wyrażamy najgłębsze pragnienie, abyście rozpoczęli tę nową, dru g ą epokę od cichego za
stanowienia się nad sobą, od zjednoczenia dusz W aszych z Bogiem przez rekolekcje przed wyborem stanu, przed objęciem posady nauczy
cielskiej.
Z ca’ej siły pragniem y, abyście nie zrywając związku z sodalicją szkolną, której zawdzięczacie tak wiele, weszli natychm iast w jesieni w szeregi sodalicyj akadem ickich łub nauczycielskich, albo poczęli pow ażnie myśleć o ich stworzeniu.
A to wszystko ku d obru W aszemu i szczęściu, ku chwale Bożej, ku pożytkowi Ojczyzny, która M atką naszą najlepszą.
A przeto posłuchajcie rady i życzenia naszego:
1) O dbierzcie od zarządu Wnszej sodalicji kartę zgłoszenia na rekolekcje i wypełnioną odeślijcie natychmiast do X. M oderatora W aszej prow incji kościelnej, w td .u g w ydrukow anego na karcie adresu
2) odbierzcie wypełniony p.zez zarząd sodalicji list polecający W as do sodalicj akadem ickiej i dobrze przechow ajcie, aby skorzystać zeń po wakacjach.
3) dom aga cie się od sekretarza W aszej sodalicji karty pocztowej z odpow iednim dla m aturzystów drukiem , donoszącym o nowym adresie W aszym po wakacjach m aturalnych i bezwarunkowo wyślijcie w paź
dzierniku tę k artę do W aszego b. X. M oderatora, abyście mogli o trzy m ać pew ne inform acje Związku o sodalicji akadem ickiej i abyście nie narażali sodalicji szkolnej na szukanie po świecie W aszego adresu
Spełnijcie to wszystko na pewno, uczciwie i sumiennie, jak p rz y stało na sodalisów i na ludzi dojrzałych. Ufomy W am. liczymy na W as.
Nie jróbcie nam zaw odu — W y, których uważamy za chlubę naszą i pociechę i przyszłość! B óg z W ami i M a.ka Najświętsza.
X . J. W IN K O W S K I.
202 P O D ZNAKIEM MARJ1 Nr. 8
Rekolekcje dla sodalisów-maturzystów w r. 1927*
Plan szczegółowy.
A. Maturzyści gimnazjalni.
I. D la prow incji g n ieźn ień sk o -p o zn ań sk iej (diec. g n .-p o zn ań ., W łocławska, ch eł
m ińska) w G ościeszynie w dom u J. W. P. h r K urnatow skich. P oczątek dnia 27 czerw ca w ieczorem , koniec w piątek, dnia l lipca r«no K ierow nik X. P ro b . G raszyński. U trzy m anie całe bezpłatne. U czestnicy pokryw ają k oszt podróży. Przyw ieźć należy ko<v jaśki*, ręcznik, m ydło. S tacja kolejo w a: Tłoki na linji P o zn ań -G ro d zisk , lub W roniawy na linji P oznań-L eszno W olsztyn. K arty zgłoszenia od sy łać należy do X. Leona Ł agody, m od. prow incji, Gniezno, S cm inaryjska 2 a, konwikt.
II, D la prow incji w arszaw skiej: (diec. w arszaw ska, płocka, san d o m ie rsk a , lu
b elsk a, podlaska, łó d zk a) w klasztorze XX. M arjanów n a B ielanach pod W arszaw ą.
P o czątek dnia 27 czerw ca w ieczorem koniec dnia 1 go lipca ran o . K ierow nik X. M ar- jan W iśniew ski. K- S 2 t c tłego utrzym ania 15 złotych od osoby, oprócz kosztów podróży.
P rzyjazd koleją do W arszaw y, sk ąd z placu T ea tra ln e g o tram w ajem nr. 15 do Vlary- m ontu, moczem p e c h o tą 25 m inut przez lasek do klasztoru b ieliń sk ieg o . W szy stk o p rzy g o to w an e n a m iejscu K arty zgłoszeń należy odsyłać do X. P rał. F elik sa de V ille, m od. prow incji, W arszaw a, pi. M ałachow skiego 2. III. p.
Ul D la prow incji lw owskiej (diec. lw ow ska, przem yska, łucka) w konw ikcie XX. Jezuitów w C hyrow ie. P o czątek dnia 28 czerw ca w ieczorem , koniec d n ia 2 lipca rau o . U trz y m a n e cale b ezp łatn e. Przyw ieźć należy p o trze b n e przybory to ale to w e.
S ta c ja kolejow a C byrów na linji P rzem y śl-S am b o r. K a rty zgłoszenia należy o d sy łać d o X. d ra K azim ierza T hullie, m od. prow incji, Lwów, D ąb ro w sk ieg o 11.
IV. D la prow incji w ileńskiej (diec. wileńska, ło m ży ń sk a, pińska) w W ilnie w k laszto rze XX. M isjonarzy przy ul. S u b o cz 18 (1'A km od dw orca). P o c z ątek dnia 27 czerw ca w ieczorem , koniec dnia I g o lipca ran o . K ierow nik X. S u p e rjo r K o n stan ty W itaszek. K oszt całeg o utrzym ania 12 złotych od osoby, prócz kosztów podróży.
U czestnicy przyw iozą ze so b ą ręcznik i m ydło. D n. 27 go czerw ca na d w o rcu w W ilnie pełnić b ęd ą d yżur 2 sodalisi wileńscy z p rzep ask ą n a ram ieniu, k tó rzy w skażą k ieru n ek drogi. K arty zg ło ś tenia należy odsyłać d o X. p r e f. L eopolda C hoińskiego, m o d e ra to ra prow incji, W ilno, G a rb ars k a 14.
V. D la prow i cji krakow skiej (d irc. k rakow ska, tarn o w sk a, k ielecka, c z ę s to chow ska, katow icka) w K alw arji Z ebrzydow skiej pod K rakow em , w k laszto rze O O . Ber
n ard y n ó w . P o c z ątek dnia 4 lijica w ieczorem , koniec 8 g o rano. K ierow nik X. J . W in kow ski. K o szt całego u trzy m an ia (bez podróży) v/ tym roku zniżony n a 10 zł. Przy wieźć należy jaśka, koc i rę c z n ik . S ta cja kolejow a K alw arja n a szlaku K rak ó w S u c h a , lub d ru g a sta cja n a szlaku K alw arja-B ielsko. K arty z g łj u e n ia o łs y la ć do X. Jó z e fa W inkow skiego, m od. prowincji, Z akopane, Ł u k asió w k a.
B. Dla sodalisów-maturzystów seminarjów nauczycielskich.
VI. D la prow incji g n ieźń . -p o z n a ń sk ie j (w razie wolnych m iejsc tak ż e z innych diecezyi zgłoszenia b ę d ą uw zględnione) w Czerwonej wsi w do m u JW . hr. A . C h ła p o w skiej. D aty szczegółow e (p o czątek lipca) p o d an e b ę d ą na karcie zgłoszenia i w num e
rze czerw cow ym . K ierow nik X. prob. G raszyński. U trzym anie całe b ezp łatn e. P rz y w ieźć koc, jaśka, ręcznik S ta cja kolejow a J e rk a , szlak G ostyń-K ościan. K arty zgło
szenia od sy łać do X. L. Ł agody, G niezno jak wyżej.
VII. D la prow incji w arszaw skiej (w razie w olnych m iejsc tak ż e z innych d ie - cezyj) p raw dopodobnie n a J a s n e j Górze. S zczeg ó ły b ę d ą podane w k arcie z g ło s z e n ia i w n rze czerw cow ym .
WAŻNE. J e s t rzeczą wielkiej doniosłości, aby k arty zgłoszeń przesyłali ty łk a ci, k tórzy niezaw odnie p rzy b ęd ą. Uw aża-ny to za sp raw ę poczucia h o n o ru oso b isteg o , 0 którym zaw ód nie zgłoszony przynajm niej na 10 dni w ześniej b ard zo żle m usiałby św iadczyć. XX. M oderatorzy zechcą podpisyw ać k a rty tylko dla sodalisów d ających p ełn ą rękojm ię do trzy m an ia zgłoszenia.
Po rekolekcjach w szędzie m a się o dbyć ze b ra n ie so d a lic y jn e w spraw ie życia 1 akcji sodalicyjnej n a uniw ersytecie, politechnice lub n a po sad zie nauczycielskiej.
D o k ład n y p ro to k ó ł z e b ran ia m a być o d esłan y w ciąg u lip c a do p re z y d ju m Z w iązku w Z akopanem .