• Nie Znaleziono Wyników

Pod Znakiem Marji. R. 7, nr 8 (1927)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod Znakiem Marji. R. 7, nr 8 (1927)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

□ □ WflRSSHWft KRAKÓW PG2 H H Ń □ □

m m

T t f P v ; >% # T ( f

w m

-TMr

MIEBłĘ CSNIK SWIH2KU SOBRŁiCHJ MRRJRN, m u e 2 H i Ó W S2KÓŁ* ŚREBMłCH W POL SC C. C U

B O R E S R E D .IH D M IN IS T R .

K S . 3 Ó 3 E P WINKOWSKI

2 H K O P A N E ^ M A Ł O P O L S K A X ŁLfKHSSOWKfl„

M A J 19 2 7

(2)

WAŻNE!

Warunki prenumeraty miesięcznika „Pod znakiem Marji“ (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1926/7

z przesyłką pocztową.

Całorocznie :

Ola sod.-uc7ni6w <-on.il Dla wszystkich młodz.

kategorji

P ojedynczy n u m e r:

Dla sod-uczn:ów »jn Dla wsiysll.ich

i i i ii m a jl ,”** 4

kategorii w Polsce: * “*• w Polsce: L IU li. zagranica. ł LI.

i“ ś 205f.

Nr konta P. K. 0 . 406.680 albo 149.932

TR EŚĆ NUMERU:

str.

Królowej Korony Polskiej — Z H o f f m a n n ... 185

Idzie maj — W . ...185

Na pierwszej posaJzie — T. Ł a c i a k ... 187

Czy m jsz poczucie oiganizacyjne? U. — X J W in k jw sk i . . . . 189

Majowe r ó ż e ... 191

O zdrowy s p o r t ...193

Wiadomości katolickie — Z kraju — ze ś w i a t a ... lytj Męczeńska k r e w ...198

Sprawozdanie z rekolek^yj sodallsóv m .tu .zy stó w w r. 1026 . . . . 199

Do tegorocznych Sodalisów matur/.ystów — X J. W inkow ski . . . 201

Rekolekcje d li sodalisiW m a tu ry tów w r. 1927 — Plan szczegółowy . 202 Nowe książki t w \d iw n ictw a (Czeska - M ączyńs ku Ja ih o w icz D ickensS co ttK rzy ża n o w sk iK orw inD om ańska — Ju n o sza — P erzyń ski — M aklow icz) ...203

Urzędowy Komunikat Prezydjum Nr. 8 ... 205

Od W y d a w n ic tw a ...205

II. Zjazd prowincjonalny Związk...206

O ś w ia d c z e n ie ... 206

Nasze sprawozdania (Bochnia — Brzozów — G dańsk — Gniezno — Janów Lubelski — Kraków II. — Leżajsk — Radem II.) . . . . 208

VIII. Wykaz darów I w k ła d e k ... 208

Z ostatniej c h w i l i ...208 O kłidkę projektow ał prof K. KiossoA'ski w ZaKopanem

(3)

Z Y G M U N T H O F F M A N N

S. M. Gniezno.

iKrólowej 3Korony ^Polskiej.

Pom nisz, o Panno, w alk naszych rapsody, G dyśm y w Twe imię s z li zw yciężać wroga

W ręku nam lśniła szablicy stal droga,

Pierś tchnęła męstwem... a z ust naszych ody Twej chwałyfa lą biły nieustanną

W niebo.. Tyś gw ia zd ą była nam zaranną...

W szak znasz, o Matko., przeżyć naszych dzieje.

Bo nikt się z nam i nie spoił zaiste

Jak Ty... w dzień chw ały, czy liolem św ietliste Ł zy z ócz cisnęły nam nieszczęść koleje...

Więc, żeś nam m ożną była w ciąż Obroną L u d Cię królew ską ozdobił koroną...

Więc z Jasnej Góry tw ierdz i Ostr.obra.my S p ó jrz ku nam P ani i błogosław chatom...

I d ziś św ietlistą Cię zdobim pośw iatą M odlitw przeufnych... i d zisia j błagam y Gnieceni bólem. o po kó j i łaski...

... • • •

K rólow o! Polsce rzuć d ziś szczęścia blaski...

Idzie maj!

Niema chyba narodu na świecie, któryby miesiąc marjań- ski rozpoczynał pod tak szczęsnemi auspicjami, w tak głębokim nastroju, jak nasz naród polski.

U samego progu tego cudnego miesiąca zespolone na zawsze w jednej dacie, w jednym dniu — dwa święta naj­

droższe każdemu Polakowi.

Królowej Korony Polskiej uroczystość wspaniała i wieko­

pomnej Konstytucji wielka, radosna rocznica...

Tak! Dzień 3-go maja to symbol, to majowy dla nas drogowskaz.

(4)

186 P O D ZNAKIEM M A R J1 Nr 8

Serca skłaniamy przed Marją Najświętszą, która raczyła władztwo dusz objąć w Narodzie i ślubujemy Jej wierność, miłość, cześć i oddanie na zawsze, a przez to najsilnej i naj- idealniej umacniamy Jej panowanie w Polsce i Ojczyźnie naszej jakoby duchową, marjańską dajemy Konstytucję, która pań­

stwowej jest fundamentem i rękojmią najpewniejszą...

1 pamięć o tej wielkiej myśli marjańskiej i polskiej ma nam towarzyszyć w tym uroczym, niezrównanym miesiącu.

Dla Marji i dla Ojczyzny!...

A miesiąc to ma być nietylko modlitw żarliwych i litanij błagalnych i suplikacyj i pieśni... ale ma to być miesiąc pracy i czynu dla Królowe, i dla Jej Królestwa w Narodzie.

Któż zaś w Polsce do tej pracy więcej powołany nad przednią straż marjańską, nad rycerską drużynę Niepokalanej?

Ranki i wieczory tedy majowe poświęćmy modlitwie i na­

bożeństwu... Ze wschodem słońca zrywajmy się z pościeli i spieszmy do świątyń w Najświętszej codziennej Ofierze uczest­

niczyć u ołtarza Marji, Svna Jej Boskiego przyjmować do serca młodego w przeświętej K o r u n ji — codzień. W blaskach za­

chodu gromadźmy się-my pier.vsi( my najgorliwsi na nabożeń­

stwa maiowe Ale dzień o-.ly wypełnijmy pracą —- gorliwą, wzmożoną, serdeczną na cześć Marji, na pożytek Ojczyzny naszej. Żąda tego od nas sodalisów nietylko konie: r:>ku i okres dorocznych żniw szkolnych, ale żąda dobra sława so­

dalisów, żąda apostolstwo dobrego przykładu, żąda wysoko pojęta idea pracy dla Boga i Ojczyzny.

‘ Niech w sodalicjach naszych w tym maju święci triumf M ODLITW A i PRACA!

A stanie się maj dla niejednej duszy błogosławionym cza­

sem ożywienia miłości, pogłębienia wiary, rozpalenia prawdzi­

wej, sodalicyjnej# pobożności.

Takim darem i taką łaską odpłaci stokrotnie Marja dary naszych serc, dary naszych trudów i prac, mozołów i walk, bo jeśli nikomu nie odmawia serca Swego i matczynej pomocy — cóż dopiero tym, którzy Ją w szczególniejszy sposób ukochali, obrali za Panią, Orędowniczkę i Matkę, którzy sercem całem modlą się do Niej i proszą na każdy dzień i każdą godzinę:

Styos cum źProle pia

Benedicał °i)irgo ZMaria! W.

(5)

Nr. 8 „P O D ZNAKIEM M A R JI“ 187

T E O F IL ŁA C IA K

S. M. b. prez. so d . T arnów II.

Na pierwszej posadzie.

Z myśli i wrażeń sodalisa-nauczyciela.

R ok dobiega, gdy z patentem dojrzałości, jako m łody nauczyciel, w siadałem do pociągu w drogą... na pierwszą posadę!

Nie silą się naw et na p ró ^ ę odm alowania stanów uczuciowych, jakie towarzyszyły tem u momentowi.

P ociąg zdażał szybko ku wschodnim granicom R zeczypospolitej.

P o kilkudziesięciu godzinach jazdy znalazłem się w m iasteczku D. Było to w przeddzień Bożeno Ciała. Postanowiłem więc to wielkie święto tutaj spędzić, a potem udać się na stanow isko służbowe, jakie miał mi wyznaczyć tutejszy Inspektorat Szkolny. Jakież było moje zdziwienie, g d y nazajutrz dowiedziałem się, że w m iasteczka tem kościoła niema i Msza św. będzie odpraw iona przy ołtarzu polowym. Nie przypuszcza­

łem, by w D. tak mało było katolików, a raczej, by nie mieli kościoła.

O k o ło 10 rano nadszedł ksiądz z kornpanją ludzi z odległej pa- rafji, — małej wysepki w śród prawosławia — by katolikom, m ieszksń- com miasta, wznieść ponad głowy B oga Z sslępów w monstrancji i Jeg o łaski rozlać na te dale ziem równych, przestrzennych, nieobjętych...

Dziwna to była uroczystość, rzewna procesja! o łę b o k ie zrobiła na mnie wrażenie!

Nazajutrz dotarłem do wioski T., odległej od stacji kolejowej do 30 km. ' Była to moja pierwsza placów ka wychowawcza. Szybko p o ­ znałem warunki mej pracy.

Po polsku nikt nie mówi, ludność prawosławna, obyczaje w g ra ­ nicach najwyższego wyuzdania, zepsucie ogólne, wywołane wojną i m a­

sami wojsk przepływ ających tędy. M ieszkańcy przepijają ostatni grosz, i to zarówno mężczyźni jak i kobiety, a naw et dzieci; wszystko dzikie z wejrzenia, usposobienia, obejścia. Codziennie dochodziły mnie z g o ­ ścińca nit ludzkie giosy pijanych gru p kobiet. Dzieci szukałem po opłotkach i zaułkach i w różny sposób ściągałem do szkoły często w tajemnicy przed okiem rodziców, którym więcej zależało na bydełku niż dziecku.

W ciągu krótkiego stosunkow o m ego pobytu tamże, gdyż o b o ­ wiązek obyw atelski pow ołał mnie w służbę Wojskową — raz tylko na kilka tygodni m ogłem wysłuchać Mszy św. w kapliczce zamkowej w m a­

jątku S., zależnie od tego, czy ksiądz katolicki przy ec h a ł...

Tam w krótkim czasie poznałern zarówno w artość modlitwy jak i zasad sodalicyjnych. W artość idei w ży^iu, jako wytycznej oracy za­

wodu, a zwłaszcza zawodu nauczycielskiego, szczytnego z jednej, ale i tru d n eg o nadzwyczaj z drugiej strony.

Zjazd nasz w Wilnie, w ubiegłym roku położył nacisk na w ytknię­

cie sobie najwyższej idei życia, na zdobyw anie wartości moralnych, na murowanie charakterów katolickich u ludzi młodych, inteligentów , przy­

szłych wodzów narodu.

(6)

188 P O D ZNAKIEM MARJI Nr. 8

T ak jest! T o najważniejsze zadanie sodalicji, najważniejsze szczególniej dla nauczycieli, dlatego, że z jednej strony mają oni urabiać ch a rak ter dziatwy, więc g o sami posiadać muszą, z drugiej zaś ze względu na rodzaj pracy. Praca wychowawcza, to niezmiernie żmudny wysiłek — jak to wyżej wskazałem — i kto zabierze się doń „dla chleba", a nie w myśl wyższego celu i głębszej myśli przewodniej, te n szybko ulegnie zniechęci niu. Nie opieram teg o spostrzeżenia na niojem jedynie dośw iadczeniu. N asze warunki pracy wszędzie w mniejszy

czy większym zakresie b ęd ą podobne.

W ojna i czasy pow ojenne materjalizmetn i zepsuciem karm iąc nasze dusze, w yrugow ały id tę z życia, wyrzuciły religję.

Nauczyciel bez religji, bez tej idei naczelnej sw ego zawodu, bez ch arak teru silnego, bez konsekw encji życiowej, to jest bez czynników k tó reb y stale dodaw ały mu sił, wytrwania, do pokonania piętrzących się przeszkód, nie będzie nigdy dobrym wychowawcą.

W spom niałem o trudnościach jakie spotkać m ogą i spotkają na- pew no rrłodych ludzi po opuszczeniu seminarjum. Czy to w szystko?

Morze zepsucia popłynie ku nim, „przyjaciele11 z uśmiechu i gestu otoczy, by pociągnąć, ale... do złego; stow arzyszenia antykatolickie wysuną macki, wszystko narzucać się będzie, zalecając ścieżkę życia o „najmniejszym op o rze". Wówczas: co będzie z niezdecydowanymi, z chwiejnymi, z nieskrystalizowanymi pod względem przekonań i p o ­ sta n o w ie ń ? ?

Nasi zacni wychowawcy, dając ramy naszym krokon’, wskazując nam właściwe drogi, kontrolując i naginając ku wielkim celom — naj­

większe d o b ro nam dają. W dzięczność nasza być tu winna bez granic.

N ajlepiej zaś objawi się w wytężającej pracy z naszej strony w wska­

zanym kierunku. J a k ?

W ejdźmy w codzienne, szare, szkolne, nasze życie, póki jesteśm y jeszcze w seminarjum. Tu praca nad sobą wielkie ma pole. O d ma­

leńkich rzeczy zacząć najlepiej.

Postanów sobie n. p. dzisiaj p ó ł godziny, godzinę sum iennie po ­ pracow ać nad przedm iotem mniej ci sym patycznym , przedstawiającym więcej trudności, a mniejsze postęp y przynoszącym i ś c i ś l e w y k o ­ n a j p o s t a n o w i e n i e , chociażby największe przyjem ności wołały, choćby koledzy odwodzili... Będzie to pierwszy krok n a k a z a n i a s o b i e i w y k o n a n i a nakazu. W dalszym ciągu przyjmij już więk­

sze nieco zadanie, n. p. zrób sobie plan pracy na razie na 2 —3 dni.

A w ięc; przychodzę ze szkoły o 1 3 0 , od 1‘30 —3 obiad i odpoczynek, o d 3 —4 uczę się historji, od 4 —5 m atem atyki, od 5— 5 20 podw ie­

czorek, od 5'20— 6 przechadzka, g ra w piłkę, zabav g ra na skrzyp­

cach i t, d., i t. d. Plan zrobiony na minuty, ś'ci; i sum iennie wy­

konaj, a w dalszym ciągu ptzedłużaj stopniow o na > tygodni, na m iesiąc i t. d. Zobaczysz po miesiącu, jak wiele daje dzień planowo spędzony, ile zaoszczędza czasu traco n eg o bezow ocnie na namyślaniu się: „C o teraz ro b ić ? " , a wreszcie jak wiele uczy i w yrabia takie do­

brow olne r o z k a z a n i e s o b i e i u s ł u c h a n i e s i e b i e czyli inaczej zwyciężenie sam ego siebie.

Sposobów takiej gimnastyki i szkoły silnej woli, każdy znajdzie

(7)

N r 8 P O D ZNAKIEM MAR.fl 189

moc, szczególniej zaś ten, kto chce być dobrym sodalisem z c z y n u i ż y c i a . W ystarczy zacząć o d tego, że mężnie i otw arcie zw rócę kolegom uwagę przy niewłaściwych żarcikach, rozmowach, czy zabawie.

Idąc ulicą, zawsze czapkę zdejm ę przed kościołem, w stąpię na krótki pokłon Bogu U tajonem u w Tabernaculum . Postanow ię sobie codzien­

nie odm ówić krótkie westchnienie n. p. „Przeczyste S erce Marji bądź moim ratunkiem ", i t. d,

L chwilą gdy tak przez szereg miesięcy, następnie do końca stu- djów potrafim y solidnie pracow ać — wola nasza będzie tężała i gdy sobie powiem y: zostaję sodalisem, wówczas nie będzie tu wątpliwości, chw ilow ego uniesienia. W ted y prezes czy wydział nie będzie zmuszo­

ny kontrolow ać obecnych na zebraniu, ani żądać usprawiedliw ień z nie- odbytej spowiedzi św., gdyż będzie pewny, *.e członkow ie postanowili sobie to czynić i czynią napewno; w tedy każdy będzie pam iętać i o trzech Zdrow aś Marja sodalicyjnych codziennie i o stałym rachunku sumienia.

K iedy zaś w świat wyjdziemy — d ro g a będzie otw arta, zdecydow ana i po niej śmiało kroczyć będziemy, w stal hartow nej woli uzbrojeni, pokonyw ując trudności, zwyciężając przeciwników, owszem poryw ając za sobą błądzących. W ierni wielkiej idei — nie będzzemy się zrażać i zniechęcać — ale owszem — z pogodnem czołem iść będziem y przez życie, bo :

U C hrysłusaśm y na ordynansach S łu d z y M arji!

(Z p leśni K o n fed er. B arskich).

X. J Ó Z E F WINKOWSKI

Czy masz poczucie organizacyjne?

II. Sodalicyjny senat.

Jeżeli od każdego sodalisa w ym agam y głębokiego poczucia przy­

należności do sodalicji, cóż dopiero mówić o tych, których zaufanie powszechne, po należytej rozwadze powołało do sodalicyjnego senatu

— o konsultorach?

W nich już nie poczucie tylko, ale gorąca, szczera, płomienna miłość, ukochanie sodalicji powinno palić się i rozgrzewać sodalicję, jako ono ognisko obozowe, co światłem i ciepłem darzy skupione koło siebie namioty wojowników...

Konsultor kocha sodalicję, jak swoją drugą matkę. On o niej nieustannie myśli, przeczuwa jej potrzeby, przewiduje usługi, niesie jej w ofierze swój czas, swój wysiłek, ofiarę z siebie i znowu wszędzie i zawsze pamięta, że nie tylko sodalisem jest, ale i konsultorem, o pie­

kunem kolegów-sodalisów swej klasy, pomocnikiem moderatora, przy­

kładem dla wszystkich...

Sodalicja i umiłowanie jej każe mu najsumienniej spełniać wszyst­

kie obowiązki szkolne, Konsultor to wzorowy uczeń swej szkoły.

(8)

190 P O D ZNAKIEM M ARJi Nr 8

O n o każe mu być najlepszym kolegą, wzorem uczynności, miłości, taktu koleżeńskiego. O no wreszcie każe mu idealnie spełniać o b o ­ wiązki sodalisa i konsultora. Nie może być zbiórki sodalicyjnej, na którąby nie przyszedł, na którąby się spóźnił, nie może być obowiązku nałożonego Ustawą czy tradycją miejscową, któryby zaniedbał, przy którym by nie szedł w pierwszym szeregu.

Nie będę tu omawiał oczywiście obowiązku poszczególnych urzęd­

ników sodalicji. Są od tego U stawy czy Księga Podręczna. Ale nie mogę, nie chcę przemilczeć posiedzeń samej KonsuUy, które bezw a­

runkow o najmniej raz w miesiącu powinny się odbywać.

A przeto pytam Was, Konsultorzy Najmilsi, czy istotnie każde W asze zebranie pod kierownictwem X. Moderatora, jest dow odem, że sodalicyjny senat czuwa, działa, miłuje?

Co przynosicie ze sobą na posiedzenie ? Ducha apatji, bierności ? Kiwanie głow ą w takt słów księdza czy prezesa? Czy też ducha ini­

cjatywy, energję czynu, moc projektów, porywów gorących, serdecz­

nych umiłowań ? Czy i o ile i jak gorąco zabieracie głos, co mówicie o sprawach najdroższej W am organizacji marjańskiej, jakie przynosicie spostrzeżenia o jej życiu i stanie od ostatniego Waszego z e b ra n ia ? Otwórzcie księgę protokółów — czytajcie sprawozdanie z przebiegu posiedzenia, wyliczcie nazwiska przemawiających... P o n o ś najczęściej odczytacie s ł o * a : „X. Moderator zaleca... X. Moderator zwraca uwagę...

X. M oderator wyraża życzenie... albo „prezes zawiadamia... prezes za­

powiada... prezes odczytuje... itd. itd. itd.“

To źlel To bardzo źle! To znaczy, że posiedzenie jest n ie ­ przygotow ane przez Was. Niewyczekiwane przez Was. Nieożywione przez Was. Jesteście śpiącymi Konsultorami, a przeto może i sodalicja

„związkiem braci śpiących'1...

Budzę W as! Wstrząsam W as! Zerwijcie się i pocznijcie być

„żywą Konsultą", Tak żywą, aby X. M oderator naprawdę musiał „mo­

derow ać" czyli powściągać zbytnie zapały młodzieńcze i „miarkować"

buchającą energję..,

To jedno życzenie pod adresem sodalicyjnego senatn.

A d ru g ie ?

T o jego stosunek do Związku, do centrali.

Jeżeli każdemu sodalisowi wystarczy poczucie przynależności organizacyjnej do jego własnej sodalicji, to konsultor musi mieć w wysokim stopniu poczucie przynależności do całego Związku. I tu pole dla każdego urzędnika Konsulty bardzo szerokie.

Ujmę znów kwestję moją w pytania.

Prezesie! Czy prowadzisz „Księgę Podręczną", czy pamiętasz o przyszłości sedalisów-maturzystów, o ich rekolekcjach, o wręczeniu im listów polecających, kart d 'a maturzystów ? Czy to wszystko spro­

w adzone z centrali leży gotow e u Ciebie, gdy oni poczną się żegnać z sodalicją szkolną po m aturze? Czy interesuje Cię znajom ość d o ­ k ładna Ustawy Związku, obowiązki Twej sodalicji względem Zw iązku?

S prawozdania Związku? Czy pamiętasz o funduszu na wysłanie dele­

g ata n a Zjazd. Czy W asza sodalicja była zawsze na każdym, czy z daje sobie sprawę z ich doniosłości?

(9)

N r 8 P O D ZNAKIEM MARJI 191 Sekretarzu! Jak i kiedy odchodzą kw estjonarjusze? Zgłoszenia, spraw ozdania? doniesienia o zmianach w zarząd*zie? Czy materjał do sprawozdania przygotowujesz powoli, systematycznie przez cały ro k ? Czy i Ty prowadzisz „Księgę Podręczną"? ;

$

Skarbniku! Jak z wkładkami do Związku, z prenum eratą m ie ­ sięcznika, z rachunkami Składnicy? Czy kwitnie u Was kolportaż naszych wydawnictw groszowych? Czy wogóle w kwestjach pienięż­

nych skrupulatność, punktualność jest wzorowa, idealna ? Czy nie przychodzą upomnienia, które tyle czasu, trudu, pieniędzy kosztują Centralę ?

Czy cała Konsulta czyta dokładnie całą część organizacyjną miesięcznika, komunikaty, sprawozdania sodalicyj innych? Czy żyje naprawdę życiem związkowem w całej pełni ? Czy urzędnicy zdają sobie sprawę, że już naw et forma listu czy kartki i jej data o p o w ia ­ dają centrali jasno, dobitnie jaki jest stan danej konsulty i sodalicji?

Niechże odpowiedź na te pytania będzie dla W as dowodem, miarą i wartością poczucia organizacyjnego Konsulty i wszystkich jej człon­

ków, niech też będzie wskaźrikiem, kogo do Konsulty wybierać, jak do niej ludzi wyszukiwać, przygotowywać i wychowywać już w kół­

kach młodszych, już w klasie IV czy V tej, bo Konsulta bez poczucia organizacyjnego, Konsulta bierna, „kiw ająca g lo w ą “ i „śpiąca“ — to chyba największe nieszczęście w sodalicji, to jej „fatum" wskazujące niechybnie początek usychania, zamierania tej organizacji, która z tym poczuciem właśnie u członków i Konsultorów może świat zadziwić swą niebywałą żywotnością, zapałem, entuzjazmem młodzieńczym...

I nietylko zadziwić, ale porwać za sobą, odrodzić i zbawić!...

Co niechaj Wam zdarzy Bóg i Najświętsza Jeg o i Wasza M a tk a '

Majowe róże.

(Z francuskiego).

— Tatuśku! Daj mi parę tych róż — tych, co tak ślicznie pachną... a białe są jak lilje!

Mała dziewczynka, zaledwo sześcioletnia, szczebiotała te słow a w przepysznym ogrodzie kwiatowym do ojca, byłego pułkownika, który jak rzymski ongiś Cincinnatus, wysłużone lata wojskowego życia wy­

pełniał .pracą na roli i w ogrodzie.

— Pewnie chcesz obrywać z nich listki — pieszczotko?

— O nie, nie! Szkoda byłaby na zabawę. Takie są śliczne!

— Więc co ci po nich?

— To moja tajemnica!

— Twoja tajem nica? A to zabaw ne! A jak ci daruję cały krzak, to powiesz m i?

— Tatuśku podaruj, p o d a r u j ! Ja ci już później powiem wszystko!

Powiem, gdzie zaniosę te róże.

— Już wiem... pew nie... zaniesiesz na grób naszej mamusi...

P ra w d a ? — Kochanie !

(10)

192 „P O D ZNAKIEM MAR, 11“ Nr. 8

— Tak! To dla, mamusi — widzisz T atuśku — dla tej Ma- tucbny... w niebie...

Te słowa wymówiła maleńka tak jakoś gorąco, tak serdecznie, źe stary żołnierz, choć nie rozumiał, o co właściwie chodzi jego dziecku, odczuł jakieś dziwne, głębokie wzruszenie. Zbliżył się do przepysznego krzaka, pełnego wspaniałych, śnieżnobiałych róż i od- ciąwszy zręcznie całą gałąź, wręczył ją uszczęśliwionemu dziecku.

Mała wybiegła natychm iast w radosnych podskokach z ogrodu, tuląc d o serca skarb swój kwieciany...

Wróciła do dom u dość późno. .Ojciec uścisnął ją jakoś serdecz­

niej na dobranoc i bardzo zmęczony całodzienną pracą w ogrodzie, udał się nieco wcześniej na spoczynek do swego pokoju. A jednak nie mógł usnąć. Jakieś dziwne wspom nienia przeszłości poczęły mu stawać w pamięci i w oczach, przejmować zimną grozą, to znów s m u t ­ kiem nigdy d otąd u niego niebywałym... Cóż to -ma być tak ieg o ?

— pytał się w duszy. On przecież ni cienia wzruszeń nie doznawał p o d ogniem armatnim... a teraz... dziś te dziwne dreszcze... ten lęk...

jakieś wyrzuty sumienia...

Nie m ogąc się w żaden sposób uspokoić, przypomniał sobie n a ­ gle parę urywków tych modlitw dziecięcych, które niegdyś, przed laty i laty szeptał na kolanach swej słodkiej matki... Ot już sobie przy­

p om niał cale Ojcze nasz i nawet bez pomyłki... O dm ów ił raz i drugi i doznał ulgi, uspokojenia. Jakiś prom yk światła zaświecił mu w duszy pełnej dotąd ciemności, lęku i niepokoju...

...Tak, tak... żyłem właściwie d otąd jak poganin... Tyle lat... Bez Boga... Ale chyba jeszcze nie jestem zgubiony... Mam przecież tego aniołka przy sobie... To dziecię stanie między mną a sprawiedliwością Boską, na którą zasłużyłem... O no mnie obroni przed gniewem i karą...

I tak marząc o ukochanem swem maleństwie, zasnął spokojnie wojak stary, kochany... I rzecz przedziwna, niepojęta... oto we śnie ujrzał się niespodzianie w jakiejś wspanialej świątyni, pełnej m ajestatu Boga i dostojności tych wieków, w których genjusz ludzki wysilał się na służbie Stwórcy, wznosząc Mu cudow nie piękne, przebogate przy­

bytki... W nawie głównej ujrzał wśród świateł i kwiecia prześliczny ołtarz, a na nim niezrównanie piękną statuę Niepokalanej Dziewicy.

Tłum ludzi zbliżał się do ołtarza, wchodził na stopnie, składał całe naręcza kwiatów i wieńców, śpiewając jakąś pieśń cudownie piękną...

niebiańską... Oto już wszyscy złożyli swą miłosną daninę Matce B oga na majowym ołtarzu... W kościele ogrom nym uczyniło się pusto...

śpiew umilkł... pogasły świece... Tylko mała lampa oliwna rzucała migotliwe światło na ołtarz i figurę Marji... Aż nagle wstrząsnął się starzec do głębi... W tym dziwnym mroku świątyni, w blasku owej lam py dojrzał wyraźnie... nie! — oko go przecież nie myli... dojrzał twarzyczkę swej maleńkiej, ukochanej Maryni... Dziecko, jakby p o ­ tajemnie zbliżało się do ołtarza stąpając na paluszkach i oto uklękło i złożyło u stóp Marji śnieżnobiałą gałąź z owego krzaka róż...

Obudził się pułkownik. We śnie odkrył tajem nicę swej ukocha­

nej dzieciny, a kiedy rano przybiegła doń na zwykłe dzień dobry

(11)

N r 8 „P O D ZNAKIEM M ARJI" 193 i rzuciła się Tatuśkowi w ramiona, szepnął jej w u s z k o : Aha — w i­

dzisz — Tatuś też ma dziś swoją tajemnicę!

— A powiesz mi T atu śk u ? P raw da? No powiedz!

— O! nie maleńka. Zobaczysz później!

Było to w ostatni dzień maja roku 186.. We wspaniałej świą­

tyni zjawił się poważny, siwy wojskowy. Miał na sobie paradny m un­

dur pułkownika, a na- lewej piersi cały szereg krzyżów waleczności i wysokich odznaczeń. Szedł wyprostowany ku wielkiemu ołtarzowi i w czasie Mszy św. ubliżył się do Stołu Pańskiego. Tuż obok niego dreptała mała dziewczynka... w jej oczach b>ła taka przeogromna ra­

dość, takie szczęście, że zdawała się być jakiemś anielskiem zjawiskiem...

Po Mszy św. kapłan zbliżył się ponownie do ołtarza Marji o d ­ łamał gałązkę białych róż pokrytą kwieciem i podał ją pułkownikowi.

Starzec ze łzą w oku ucałował-kwiaty z ołtarza Niepokalanej i nabożnie niósł je do domu. A potem... gałązkę zawiesił nad swem łożem żoł- nierskiem, tam gdzie błyszczały jego szable i ordery wojskowe... A ile razy spojrzał na te suche, białe róże majowe, na wargach jego zjawiało się w szepcie pobożnym, żarliwym westchnienie do Marji... litościwej Ucieczki grzeszników...

O zdrowy sport.

(D okończenie)

Wróćmy jeszcze na chwilę do w spomnianego poprzednio arty­

kułu „Przeglądu Powszechnego".

Najsłuszniej w, świecie autorka jego zwraca w dalszym ciągu swych wywodów uwagę na charakterystyczne pomieszanie pojęć, jakie zapanowało niepodzielnie we współczesnem uprawianiu sportu, zdaje się, w całym świecie.

Teoretycznie rzecz biorąc, nikt chyba nie zaprzeczy, że sport jako ćwiczenie ze wszech miar polecenia godne, jest i może być tylko ś r o d k i e m do osiągnięcia pewnych szlachetnych celów w dziedzi­

nie ciała i d ucha; że ma on być środkiem wybornego wypoczynku, odświeżenia sił fizycznych i psychicznych, ale nigdy i w żadnem r o ­ zumieniu sport, jako taki, n i e m o ż e s a m w s o b i e s t a ć s i ę c e l e m .

Otóż zamieszanie pojęć doszło dziś do tego właśnie zupełnie fałszywego wniosku, iż uczyniło sport celem w sobie i spaczyło, skrzy­

wiło rzecz dobrą i naprawdę polecenia godną.

Bożkiem, ideałem w dziedzinie sportu stał się rekord.

Drogę do rekordów otwarły zawody. I oto sport dziś przeradza się właściwie w „zawodnictwo“, w „rekordomanję", które prędzej czy i później m ogą sport prawdziwy tylko zabić.

I nietylko sport.

Mogą zabić poprostu człowieka jako takiego, zabijając w nim wszelkie wyższe i szlachetniejsze zainteresowania umysłowe, estetyczne,

(12)

194 ‘ ^ ' P O D s ZNAKIEM MARJ1 Nr 8

literackie, filozoficzne i religijne. Czy nie staja się jasnem, źe tak, jak dziś pojęty, sport może człowieka poprostu „odczłowieczyć" ??

To w dziedzinie duchowej, kulturalnej.

Ale i w dziedzinie czysto fizycznej musi sport być ściśle u r e g u ­ lowanym przez troskliwą opiekę lekarza, przez kierunek fachowego, uczciwego trenera. W przeciwnym razie, sport puszczony bez żadnej kontroli na falę młodzieńczej, tak zwyczajnej w tym wieku przesady w każdym kierunku, da wyniki wprost odwrotne od zamierzonych.

Dziś już jest powszechnie w iadomem, źe forsowny trening, miast har­

tować, osłabia młody organizm, że atakuje płuca, serce, ustrój n er­

wowy i mięśniowy. Szał footballowy dał tyle przerostów serca i osła bienia płuc, że dziś poważną troską zaciążył na życiu młodzieży. To też musimy się dom agać ścisłych pomiarów lekarskich i niejako „ p o ­ świadczeń" fachowych, do jakiego sportu i w jakich granicach zdolny jest dany organizm młodego, aby sport nie minął się z celem, i nie wychował nam wprost cherlaczego, wyczerpanego zbytnim v ygiłkiem pokolenia.

Kończy autorka swój świetny artykuł zapowiedzią bardzo p o c ie ­ szającą, źe nad badaniami naukowemi sportu i jego kulturą pracuje już w Polsce grono doskonale do tego przygotowanych specjalistów.

O by jak najprędzej okazały się pożądane skutki ich pracy i badań w tej dziedzinie.

Czas już najwyższy!

Bo dodając teraz jeszcze słów kilka do wspomnianego artykułu, musimy niestety dorzucić gorzką uwagę, iż dzisiejszy sport przeradza­

jąc się w jakieś bałwochwalcze uwielbienie mięśni, muskułów, siły i sprawności fizycznej, nie pytając zupełnie, ale to zupełnie o u m y­

słową czy moralną wartość, zawodników, wykoleja całe szeregi m ł o ­ dych ludzi życiowo i etycznie. Rekord w skoku, w footballu, czy pły­

waniu, wystarcza dziś najzupełniej do sławy, nieraz wszechświatowej.

Człowiek, który nie umie pisać ortograficznie w ojczystym jęzjku — staje się bohaterem, bożyszczem tłumów. Dzienniki przynoszą jego fotografje — oczywiście nie życiorysy, bo to byłoby bardzo ryzykow- nem, opisują szczegółowo śmieszne drobiazgi, podają skwapliwie jego słowa, opinje i wypowiedzi... Młody chłopak staje się w niepojęty dla normalnych ludzi sposób „naszą s ła w ą “ — „chlubą narodową", „przy szłością polskiego s p o rtu " — dobize, z e n ie przyszłością ojczyzny! Tysią­

ce ludzi czyta podobne bzdury i banialuki i wierzy im, śmiejąc się równocześnie z prostego chłopka, który święcie wierzy w to „co stoi w ydurkow ane w gazecie"...

Nie wierzycie może ?

Oto przykład. N iedaw no prasa polska podała w kronikach s p o r­

towych „wzruszający'1 zaiste obrazek z życia takiej „przyszłej sławy Polski" niejakiego chłopca góralskiego z Z akopanego — Marusarza.

To pozakonkursowy rekordzista w skokach narciarskich na ostatnich międzynarodowych zawodach. I czytamy w „poważnej" prasie polskiej taki jeden z wielu szczegół o tej „chlubie": „Młodziutki 13 letni Ma- usaiz, s j n gazdy z Z akcpanego, jest uczniem II. klasy szkoły p o ­

(13)

wszechnej, ale naukę zimą zupełnie zaniedbuje, niepokazując się z u ­ pełnie w szkole. F enom enalnym narciarzem zainteresowały się obecnie zakopiańskie sfery sportowe, a sekcje narciarskie T-wa Tatrzańskiego i „Sokpła" wzajem go sobie wydzierają, sprawiając mu ubranie, buty, sprzęt narciarski i t. d .“. (cyt. z „Młodego Polaka" nr 4, marzec 1927, na okładce).

Kogóż to sobie wydzierają? Czytelnicy — zdejmijcie na chwilę okulary „sportowe" i popatrzcie na to bolesne zjawisko zdrowem okiem — jasnem i rozumnem. Chłopca, który mając lat 13 jest w II.

klasie skoły powszechnej. To znaczy nieuka, jednostkę nieobowiązko­

wą, opuszczającą lekcje, zapewne nieumiejącą do dziś porządnie c z y ­ tać, pisać, rachować. I to jest „mistrz"! Pocóż miałby się uczyć, wyrabiać charakter, zasady życiowe — on bez tego jest „sławą”,

„chlubą11, „przyszłością1*. A jest takich więcej i nietylko w narciar­

stwie. Wystarczy porozmawiać z księżmi i nauczycielami szkół w danych miejscowościach i zapytać o bezstronną, wychowawczą opinję o tych gazetowych „sławach i mistrzach".

Przez tak pojęty sport, przez takie „wydzieranie" sobie młodzie­

ży niewyrobionej, przez takie reklamowanie tanio zarobionej sławy, przymnaża się narodowi, społeczeństwu całe pokolenie darmozjadów, wykolejeńców, rozbitków życiowych i moralnych, a społeczeństwo jest tak silnie zahypnotyzowane sportowym, chorobliwym zupełnie prądem, że poprostu nikt nie ośmieli się nawet w poważnej prasie zwrócić uwagę na krzywdę, jaka się dzieje i tym dzieciom i całej bezkrytycz­

nej młodzieży, upatrującej ideały życiowe tak nisko i tak fałszywie — i ostatecznie, całej duchowej sferze narodu, w którym już nie zasługa rzeczywista, nie praca uczonych latami całemi prowadzona ofiarnie w laboratorjach i uczelniach, nie dzieła mistrzów sztuki — ale „feno­

menalny" skok, kopnięcie, pływanie zyskuje powszechne uwielbienie, uznanie, o k la s k i!

Czy tak się kształci poziom etyczny Narodu, czy tak się pomaga rozwojowi kultury polskiej, czy tak się idzie z uznaniem i pom ocą dla cichych pracowników, uczonych, literatów, myślicieli?

Pomyślcie, jaka zagraża nam stąd k a ta s tro f a !

Miejmy odwagę przeciwstawić się fali, nie wiem ja k potężnej fali opinji „kół sportowych" i dziennikarskich, która hucząc frazesami, mieści w sobie tyle mułu, piasku i błota. Miejmy odwagę własnego zdania, własnej opinji i nie obaw iajm y się szerzyć je w kołach mło­

dzieży, w kołach koleżeńskich. Ktoś musi zacząć wyłamywać się pierw ­ szy z błędnego i obłędnego koła: Ktoś musi powiedzieć zdrową, jasną prawdę. Uczyńmy to my! To też wielki obowiązek sodalicyjny i d o ­ dam — wielka zasługa !

Bo my kochamy s p o r t ! My oceniamy jego doniosłość zwłaszcza dla nas młodych. Ale my chcemy w Polsce „sportsmenów" z tytułem doktorskim, z dyplom em inżynierskim, my chcemy sportowców — wybitnych mistrzów w swoim fachu życiowym, my chcemy sportow­

ców z wyrobionemi jak stal mięśniami i z wyrobionym jak stal c h a ­ rakterem, ale my chcemy również ochronić Polskę przed sławą p o ­

N r 8 P O D ZNAKIEM MARJI 195

(14)

196 P O D ZNAKIEM MAR jl N r 8 dejrzanej wartości, jaką roznosić będą po świecie „mistrze - nieuki",

„rekordow cy-analfabeci" umysłowi i moralni i chcemy ochronić przed taką „chlubą" nasze tak niezasobne jeszcze w „ludzi" sp o łecz eń stw o !

Wiadomości Katolickie

RADOSNE OBJAWY. Czas, jaki upłynął od z eszłeg o roku szkolnego, zaznaczył się w ydatnie w społecznem życiu K ościoła. Wielki k o n g re s eucharystyczny w C hicago, uro­

czystości zw iązane z 700 tną rocznicą śm ierci św. Franciszka, obchod one n a całym świecie, 200-lecie kanonizacji św. S tan isław a Kostki, połączone n Rzymie z uczczeniem św. A lojzego G onzagi, jako patro n ó w m łodzieży są widocznym te<jo dow odem . W roku tym O jciec św . w ytknął z asad y akcji katolickiej, k tó ra m a objąć w szystkie w arstw y i zjednoczyć ludzi różnych przekonań politycznych. Są i fakty bolesne, jak p rześlad o ­ w anie katolików w M eksyku. Lecz jeśli idzie o Polskę, to p raca katolicka, kierow ana przez najdostojniejszego p a sterz a, ks. prym asa H londa, w ykazuje stały rozw ój. Może nigdy w yraźniej niż dziś, nie czuło się kierow nictw a i wpływu Stolicy A p o stolskiej Ina działalność wiernych, wpływu k tó ry n ad aje jedność, rozbieżnym nieraz dążeniom . M ło­

dzież polska, k tó ra spędziła św ięta B o żen o -N aro d zen ia w stolicy św iata, prZe'< m ata się w yraźnie o tem , co stw ierdził na akadem ji papieskiej prof. H a le c k i: „Czynn.kiem , k rze­

piącym nas — je s t Rzym ".

Z KRAJU.

UROCZYSTOŚCI PAPIESKIE. Pięciolecie koronacji O jca św. Piusa XI., cały św ist katolicki uczcił pięknem i obchodam i. P olska jedn: ściślej, niż inne n aro d y zw ią­

zana z oso b ą o becnego papieża, szczególnie żywo zam an ifesto w ała sw e uczucia. W ca­

łym k raju o d b y ły się n ab o żeń stw a i ukadem je. N a akadem ji papieskiej w W arszaw ie b ył obecny p. P rezy d en t i przedstaw iciele rz ąd u . Jed n y m z w ażnych m om entów tej u roczystości był odczyt prof. u n iw ersytetu d ra O s k a ra H aleckiego (sodalisa) p. t. „Rzym i P olska w dziejowym stosunku*, zakończony tem i słow y: „D ziadow ie i ojcow ie n asi p rzek azali nam wizję Polski, do k tó rej jeszcze daleko... Przyjdziem y zatem do O jca św.

nietylko z uszanow aniem , lecz z p ro śb ą, aby — jak to czyniła Stolica A p o sto lsk a od X. wieku, ośw iecał nas sw oją ra d ą i o taczał opieką. W K ościele Bożym bow iem i w N am iestniku C hrystusow ym — jes t p raw d a i życie".

LIGA KATOLICKA. Polska, k tó ra s ta ła d o tą d n a szarym końcu ruchu k a to ­ lickiego E uropy, zaczyna okazyw ać pew ne ożywienie. Punktem kulm inacyjnym w tym ruchu jes t utw orzenie Ligi katolickiej, k tó re g o pierw szym widocznym nazew n ątrz etap em w archid. w arszaw skiej był k u rs in stru k to rsk i Ligi (7—9 m arca), zapow iedziany przez list p a stersk i ks. kard y n ała K akow skiego, list ze w szechm iar godny, by nań zwrócić uw agę. Idzie o przygotow anie dla duchow ieństw a pom ocy ludzi świeckich, o w yrobienie w e w szystkich „społecznej odpow iedzialności za jo n o w a n ie C h r ts tu s a w życiu publicz- n em “ . T ę p racę apo sto lsk ą ułatw ić, ująć w pew ne ram y, d a ć zrozum ienie korzyści .ja k ie ze zw artości społecznej i karności organizacyjnej płyną'* — to zadanie Ligi k a ­ tolickiej. W re fe ra ta ch kursu prelegenci omówili w yczerpująco zasady Ligi, jej zn acze­

nie i sposób organizacji, k tó rąb y o bejm ow ała całe społeczeństw o.

WIEC PROTESTACYJNY. W W arszaw ie d. 13 m arca odbył się wielki wiec p ro ­ testacy jn y przeciw prześladow aniu katolików w M eksyku. Kilka tysięcy osób, po pło- m iennem przem ów ieniu znanego lite rata K H . R ostw orow skiego, w yraziło najw yższą cześć o d w ad ze i m ęczeństw u obrońców wiary. Z ebrani wy/azili rów nież oburzenie i p ro te s t przeciw nieludzkim gwalto™ stosow anym wobec K ościoła w M eksyku, ufając że w strząśn ie sum ienia prześlad wców, a pokrzepi se rca w iernycli m eksykańskich.

Zw rócono się rów nież do rządu, by uJył swych wpływów w tej sp ra n ie, jak rów nież by poham ow ał nr<r>aści na K ściól pojaw iające się w pew nych odłam ach prasy krajow ej.

AKADEMICKIE t.OŁO M ISYJNE. Paląca spraw a n aw racan ia pogan, których je s t jeszcze przeszło m iljard (!) ua św iecie, zrozum iana już daw no p rzez inteligencję innych krajów , zw łaszcza A m eryki, zaczyna i u n as docierać do umysłów. D ow odem

(15)

N r 8 P O D ZNAKIEM MARJI 197

te g o są ak ad em ick ie k o ła m isyjne, zało żo n e w P oznaniu, Lw owie, K rakow ie a tak że d. 1 i m arca w W arszaw ie.

MIĘDZYNARODOWY ZJAZD MISYJNY o d b ęd zie się w końcu lata r. b. y P o ­ znaniu. B ęd ą n a nim przem aw iali najw ybitniejsi znaw cy spraw y m isyjnej z E u o p y

ZJAZD „PAX ROMANA'* W POLSCE. T eg o ro czn y Z ja zd M iędzynarodow ego Zw iązku m łodzieży katolickiej pod nazw ą „Pax R om ana* (Pokój Rzymski) n a k tó re g o czele stoi Polak, p. O rlikow ski, o d b ęd zie się w lecie r. b. w W arszaw ie.

REKOLEKCJE AKADEMICKIE. T eg o ro czn y W ielki P o st p rz esz e d ł w W arszaw ie pod znakiem rekolekcyj akadem ickich. Praw dziw ą ucztę duchow ą, jeśli się ta k m ożna o k o n feren cjach w ielkanocnych w yrazić, zg o to w ał m łodzieży O . Jacek W orcniecki, b. r e k to r u n iw ersy tetu lubelskiego, k tó ry w sw ych naukach wyłożył 3 cn o ty teologiczne : w iarę, nadzieję i m iłość. P o z o sta łe rekolekcje, głę bokie i b o g a te w tre ś c i w ygłosili : dla ak ad em iczek — ks. W ęglew icz, ogólno-akadem ickie ks. M arjan N ow akow ski.

O rg a n izu je się rów nież w stolicy s ta łe d u sz p a sterstw o akadem ickie.

UROCZYSTOŚCI FRANCISZKAŃSKIE. Polska, zajęta w ro k u zeszłym zi izdem katolickim i uroczystościam i k u ,c z c i św. S ta n isła w a K ostki, tylko w niek tó ry ch m iastach ob ch o d ziła p a m ią tk ę 700 lecia Ś w ięteg o z A ssyżu. D la te g o te ż specjaln y k o m itet w W arszaw ie opracow uje p ro g ram uro czy sto ści franciszkańskich jak ie się o d b ę d ą w dniach 11, 12, 13 czerw ca r. b.

JUBILEUSZ KATOLICKIEJ PISARKI D . 13 III. W arszaw a o bchodziła 45: lecie pracy literackiej M arji R odziew iczów nej. W k a te d rze św. J a n a ks. k a rd y n ał K akow ski o dpraw ił n a in ten cję jubilatki n ab o żeń stw o , w czasie k tó re g o przy stąp iła ona do S to łu P ań sk ieg o .

ODEZWY BISKUPÓW. Z grom adzeni w połow ie m arca r. b. w W arszaw ie XX. Bi­

skupi p olscy wydali 2 odezw y. P ierw sza, skierow ana do w iernych w Polsce, w skazuje nieb ezp ieczeń stw a jak ie Kościołow i i sp o łeczeń stw u w naszym k raju g ro żą. S ą t o : p ro ­ jektow any zam ach n a sa k ra m e n t m ałżeń stw a, zepsucie w idoczne w o byczajach, w ido­

w iskach, w ydaw nictw ach i tań cach , n ap ad y n a religję i K ościół, sekciarstw o. T o w szystko w iedzie do an arch ji i kom unizm u. E p isk o p at p rz eto w zyw a d o sz e re g o w a n ia i jed n o ­ czenia się katolików w o b ro n ie n ajdroższych ideałów . D ru g a o d ezw a zw raca się do biskupów M eksyku, w yrażając cześć i w spółczucie dla ta m te jsz e g o duch o w ień stw a i w ier­

nych. P olska, k tó ra nie ta k d aw no sam a znosiła prześlad o w an ia za św iętą spraw ę, łączy się w m odłach do B oga o zw ycięstw o praw dy i pokój w M eksyku.

ZE ŚW IATA.

50-LECIE KATOLICKIEGO UNIWERSYTETU. Je d n a z pięciu w yższych uczelni katolickich w e F rancji — u n iw ersy tet w Lille — św ięciła 2 6 —28 m arca 5 0 -lec ie sw eg o istnienia. Liczy on 5 w ydziałów i 4 se k c je autonom iczne, p o siad a 125 p rofesorów , w r. b. g ru p u je s tu d e n tó w 20 naro d o w o ści. N a uroczystości zw iązane z o b ch o d em za­

p ro szo n o J E ks. prym asa H lo n d a.

STULECIE ŚMIERCI V0LTY. A le k sa n d er V olta, od k tó re g o nazw iska p o ch o d zi n azw a m iary napięcia p rą d u e lek try czn eg o .w o lt" , u m arł 5/111. 1827. Dziś, g d y W iochy o b ch o d zą jeg o stulecie, nie o d rzeczy będzie przypom nieć, że całe życie b y t on p ra ­ ktykującym katolikiem . N ie on jed e n z re sz tą z p o śró d sław nych uczonych e le k try k ó w : G alvani, C oulom b, A m p ere rów nie?. O V olcie m ów ią, że nie było w ykładu, by nie zn alazł sp o sobności zaznaczenia stu d en to m , jak w iedza w ykazuje m ąd ro ś ć i chw ałę Stw órcy.

ZAKAZ NIEMORALNE] LITERATURY. R ządow y K o m itet w Irlandji w ydał o b ­ w ieszczenie w spraw ie zakazu rozpow szechniania i sp rzed aży lite ratu ry niem oralnej na sk u te k i w niyśl w skazów ek k atolickiego T o w arzy stw a P raw d y w Irlandji.

(16)

Męczeńska krew.

W XX. wieku leje się dalej krew męczenników katolickich. Po mordach w bolszewji przyszła kolej na Meksyk. Krew w żyłach za- styga, gdy czyta się katolickie dzienniki przynoszące krwawe, jak z cza­

sów Nerona wiadomości, ale i święta chluba i radość ogarnia nas, że taką siłą i taką potęgą duchow ą okazuje się wiara nasza w obliczu najzacieklejszych wrogów.

W styczniu poniosło śmierć męczeńską w mieście Leonie pięciu młodycli m ężczyzn: Józef Gallardo, Salwator Vargas, Ezechiel Gomez, Mikołaj Navarro i Rios. W dzień męczeństwa wszyscy przyjęli Ko- munję św. Gallardo otrzymał błogosławieństwo ojca na śmierć, a żonie pokazującej mu maleńkie dziecię odrzekł „Choćbym ich miał dziesię­

cioro, opuściłbym wszystkie dla Boga". V argas konając wołał: „Dla Boga i Jego chwały"; matce staruszce 70 letniej nie chciano wydać zwłok syna, rzekła ted y : „Wyrzekam się jego ciała, gdyż raduję się, że duszę jego dziś rano złożyłam w Sercu Jezusowem". Gomez, inło dzieniec jeszcze, mówił do matki p rz e d m ę c z e ń stw e m : „Pragnę umrzeć, bo wiem że Jezus przyjmie krew moją za zbawienie ojczyzny". Na- varro przepięknie w o ła ł,g in ą c : „Umieram dla Jezusa, który nie umiera!"

Zda się, że to wszystko czytamy w aktach męczeńskich z p o ­ gańskiego Rzymu. Nie, to się dzieje naprawdę w XX. wieku, a Koś­

ciół trwa i wszystko przetrwa, g d y takich ma synów. Meksykańskie morderstwa ściągają hańbę na całą cywilizowaną ludzkość, a katolicyzm opromieniają najcudniejszym blaskiem religji jedynej dziś w świecie, męczeńskiej — ale zawsze zwycięskiej. Bo w niej jest Chrystus i prawda.

M ódlm y się za braci męczonych w Meksyku, a w sobie w yku­

wajmy wiarę jak 'stal, jak granit nieugiętą, przepotężną, wiarę, co zwycięża świat.

198 „ P O D ZNAKIEM M ARJI" N r 8

Kwiat inteligencji polskiej wyznaje swą wiarę.

P rzy stary m uniw ersyteckim kościele św. A nny w K rakow ie, g d zie spoczyw ają zwłoki św. Ja n a K an teg o , P a tro n a W szechnicy Jagiellońskiej i O jczyzny naszei, p o w stała w m arcu Liga katolicka, założona przez n o w e jo X. P ro b o szcza M asnego. W sk ład za­

rząd u tej organizacji weszli najw ybitniejsi przed staw i -iele nauki polskiej w K rakow ie.

Pełni rad o ści, iż dali oni nam w szystkim ta k piękny p rzy k ład zarów no od w ag i p rz e ­ konań katolickich, jak i tej praw dy, że niem asz p rzed ziału m iędzy praw dziw ą nauką a w iarą św iętą, podajem y tu ta j ich czcigodne nazw iska naszej sodalicyjnej b ra ci:

P rezesem zo stał więc Dr. M ichał R ostw orow ski, p ro feso r U n iw ersy tetu Jagiellońskiego w K rakow ie i jego były re k to r, k u ra to r sodalicji akadem ików tam że. W iceprezesem dr. Jan K rauze, re k to r A kadem ji G órniczej, se k reta rze m p ro feso r gim nazjum dr. F ran ciszek Bielak (sodalis). W śró d członków zarząd u widzimy dalej ta k w ybitnych ludzi jak dr. S te fa n Surzycki, p ro f. U niw er. Jagiell. dr. T ad eu sz E streich e r, prof. U niw.

Jagiell. d r. S tan isław K u trz eb a słynny polski uczony, histo ry k , prof. U niw ers. Jagiell.

d r. L udw ik Piotrow icz, prof. Uniw. Jagiell. M ichał Rawski, ra d c a W o jew ó d ztw a K ra ­ k o w sk ieg o i d r. K arol K ram arczyk, d y re k to r V -go gim nazjum p ań stw , w K rakow ie.

D eleg atem K sięcia M etropolity je s t X. dr. A n t. B ystrzonow ski, prof. Uniw. Jagiell.

C ześć tym m ężom nauki, k tó rzy o tw arcie w yznali p rz e d całą P olską sw ą g łę ­ boką w iarę. Idźmyż w szyscy w ich ślady i nigdy nie w stydźm y się naszej w iary św iętej.

(17)

Sprawozdanie i reholehcyi sodalisówmaturzystów w nku 1 9 1

Okręg I. (obejm ow d prowincję kośc. warszawską i wileńską).

R ekolekcje odbyły się w dniach 28 czerwca do 2 lipca w zawsze g o ­ ścinnym klasztorze XX. M arjanów na Bielanach pod W arszawą. K iero­

wał ..iemi X. Marjan W iśniewski, m oderator sodalicji związkowej bie lańskiej. Zgrom adziły zaś 45 uczestników z sodalicyj uczniowskich na terenie obydw óch prowincy| istniejących. Po rekolekcjach odbyło się jak zwykle zebranie sodalicyjne. N iestety bliższych szczegółów nie m o­

żemy podać w tym roku, gdyż dokładne spraw ozdanie przygotow ane dla centrali zaginęło i nie doszło do naszych rąk.

Okręg II. (obejmował prowincję kośc. krakow ską i lwowską).

R ekolekcje odbyły się w dniach 1 — 5 lipca w domu klasztornym U O . Bernardynów, w uroczej Kalwarji Zebrzydowskiej pod Krakowem.

Kierował niemi, jak zwykle, X. Józef W inkowski. T egoroczne reko­

lekcje przyniosły nam radosną niespodziankę, gdyż zgromadziły dwa razy większą ilość uczestników, jak w roku poprzednim . Było ich więc 44. P o n ad to poraź pierwszy powitaliśmy na rekolekcjach naszych d ro ­ gich soda.isów z sodalicyj górnośląskich. Uczestników przysłały soda- licje zw iązkowe: Cieszyn (1), G rodziec (1), Kraków I. (3), K raków V.

(2), K raków VIU. (2), Królewska H uta (2), K rosno (2), Leżajsk (3), Myślenice (5), Rzeszów II. (4), Sam bor I. (4), Tarnow skie G óry (1), W ieliczka (4), Zakopane (9). Mimo brzydkiej pogody i niefortunnego przybycia pod sam dom rekolekcyjny kilku oddziałów wojska na letnie ćwiczenia i biwakowanie, rekolekcje za łaską Bożą wypadły doskonale.

Po raz pierwszy wprow adzono na nich w życie bibljoteczkę rekolek­

cyjną stw orzoną przez kierownika dzięki ofiarom XX. M oderatorów małopolskich. Podnieść też trzeba, iż w tym roku poważnie zmalała liczba zgłoszeń niedotrzymanych. O by cyfra ich ja^ najprędzej spadła qo zera, gdyż zobowiązanie podpisane przez sodalisa i potw ierdzone pr^ez X. M oderatora, powinno dla m łodego „dojrzałego" człowieka być świętem słowem honoru, Którego się przecież łam ać nie godzi.

Po Koinunji św. przyjętej przez wszystkich z wielką pobożnością w ka­

plicy cudownej Matki Bożej Kalwaryjskiej i po wesołem, pełnem g w a ­ ru śniadaniu odbyło się krótkie zebranie sodalicyjne w spraw ach zwią­

zanych z sodalicjami akademickiemi oraz wspólną fotografją. N ieoce­

nione usługi przy zorganizowaniu strony gospodarczej rekolekcyj o ddał nam P W . X. Pref. Jan Sidełko w Kalwarji. D ogodnego miejsca, mebli i naczyń użyczyli łaskaw ie O U. Bernardyni. Najserdeczniejsze nasze dzięki i duchow a korzyść rekolektantów niech b ędą za wszystko Czcig.

Przyjaciołom naszym stokrotną zapłatą.

Okręg III. (obejm ował prowincję kośc. gnieźnieńsko-poznańską).

R ekolekcje odbyły się, jak zwykle, w gościnnym zawsze dla naszych so- dalisów Gościeszynie, p o d kierownictwem tak dla nich już zasłużonego PW. Ks. P rob. Graszyńskiego. Trwały od dnia 6 — 10 lipca. O trzym a­

liśmy z nich dokładne spraw ozdanie od sod. A . W rzesińskiego z G nie­

zna. Uczestników przysłały sodalicje zw iązkow e: Chełmno, Chojnice,

Nr- 8 P O D ZNAKIEM MARJI 199

(18)

G dańsk, Gniezno, Inowrocław, Jarocin, Kalisz II., Kościerzyna I., K ro ­ toszyn I.,, Nakło, O strów wielkop., Poznań I., IV., V., K ogoźno,' S za­

motuły, Śrem. N adto z prow. krak. Królewska H uta. N iestety tutaj znów wiele zgłoszeń zawiodło, co ze szczerem ubolewaniem po d n o si­

my. Jak ze spraw ozdania wynika, karty zgłoszeń nadeszły od przeszło 6(3 sodalisów, przybyło zaś zaledwo 36. Już tutaj wzywamy usilnie te ­ gorocznych m aturzystów, aby pod żadnym warunkiem me dopuszczali do podobnego stanu rzeczy, który przykre światło rzuca przedewszyst- kiem na wyrobienie charakteru i poczucie sodaiicyjnego honoru. Nauki rekolekcyjne głosił X. Graszyński w pięknej kaplicy zamkowej, w cza­

sie rekolekcyj odpraw iono także n abożtństw o żałobne za duszę ś. p.

hr. Kurnatowskiej, pierwszej, szlachetnej Ofiarodawczyni dla naszych rekolekcyj przed laty pięciu. Noclegi przygotow ano w sali parafjalnej, cały czas jednak spędzali rekolektanci w kaplicy, w pałacu i we wspa- niaiym parku, który gościnni właściciele oddali im na czals tych świętych ćwiczeń rekolekcyjnych do rozporządzenia. Również bogata bibljoteka X. P roboszcza i G ospodarzy bvła każdem u dostępną. Na zakończenie odbyło się zwykłe zebranie sodalicyjne i fotografja, której od b itk ę tu zamieszczamy.

(Dokończenie nastąpi)

200 P O D ZNAKIEM M AR J I __ Nr. 8

Urzędnicy sodalicyjni pamiętajcie, ie P U N K T U A L N O Ś Ć

jest jedną z podstaw zdrowej organizacji ! !

(19)

Nr. 8 P O D ZNAKIEM MARJ1 201

Do tegorocznych Sodalisów-maturzystów!

Z tą samą radością i chlubą, z jaką rodzice W asi patrzą na W as opuszczających po tylu latach pracy szkołę średnia, sodalicje W asze śledzą kroki, odchodzących z ich szeregów najstarszych, najbardziej w yrobionych druhów z pod błękitnego sztandaru 1 Kadujemy się i smu­

cimy zarazem. Smucimy — żegnając, cieszymy 3 ę, widząc W aszą radość i oblicza prom ienne weselem, iż oto zamyka się za Wami p /ó g szkoły — otw iera zaś szeroka bram a życia.

W zrok nasz i serce śledzi kroki W asze po m aturze! Patrzym y z całem przejęciem, gdzie skierujecie je na nowej ścieżce żyw ota!

Z całej przeto siły serc kochających W as wyrażamy najgłębsze pragnienie, abyście rozpoczęli tę nową, dru g ą epokę od cichego za­

stanowienia się nad sobą, od zjednoczenia dusz W aszych z Bogiem przez rekolekcje przed wyborem stanu, przed objęciem posady nauczy­

cielskiej.

Z ca’ej siły pragniem y, abyście nie zrywając związku z sodalicją szkolną, której zawdzięczacie tak wiele, weszli natychm iast w jesieni w szeregi sodalicyj akadem ickich łub nauczycielskich, albo poczęli pow ażnie myśleć o ich stworzeniu.

A to wszystko ku d obru W aszemu i szczęściu, ku chwale Bożej, ku pożytkowi Ojczyzny, która M atką naszą najlepszą.

A przeto posłuchajcie rady i życzenia naszego:

1) O dbierzcie od zarządu Wnszej sodalicji kartę zgłoszenia na rekolekcje i wypełnioną odeślijcie natychmiast do X. M oderatora W aszej prow incji kościelnej, w td .u g w ydrukow anego na karcie adresu

2) odbierzcie wypełniony p.zez zarząd sodalicji list polecający W as do sodalicj akadem ickiej i dobrze przechow ajcie, aby skorzystać zeń po wakacjach.

3) dom aga cie się od sekretarza W aszej sodalicji karty pocztowej z odpow iednim dla m aturzystów drukiem , donoszącym o nowym adresie W aszym po wakacjach m aturalnych i bezwarunkowo wyślijcie w paź­

dzierniku tę k artę do W aszego b. X. M oderatora, abyście mogli o trzy ­ m ać pew ne inform acje Związku o sodalicji akadem ickiej i abyście nie narażali sodalicji szkolnej na szukanie po świecie W aszego adresu

Spełnijcie to wszystko na pewno, uczciwie i sumiennie, jak p rz y ­ stało na sodalisów i na ludzi dojrzałych. Ufomy W am. liczymy na W as.

Nie jróbcie nam zaw odu — W y, których uważamy za chlubę naszą i pociechę i przyszłość! B óg z W ami i M a.ka Najświętsza.

X . J. W IN K O W S K I.

(20)

202 P O D ZNAKIEM MARJ1 Nr. 8

Rekolekcje dla sodalisów-maturzystów w r. 1927*

Plan szczegółowy.

A. Maturzyści gimnazjalni.

I. D la prow incji g n ieźn ień sk o -p o zn ań sk iej (diec. g n .-p o zn ań ., W łocławska, ch eł­

m ińska) w G ościeszynie w dom u J. W. P. h r K urnatow skich. P oczątek dnia 27 czerw ca w ieczorem , koniec w piątek, dnia l lipca r«no K ierow nik X. P ro b . G raszyński. U trzy ­ m anie całe bezpłatne. U czestnicy pokryw ają k oszt podróży. Przyw ieźć należy ko<v jaśki*, ręcznik, m ydło. S tacja kolejo w a: Tłoki na linji P o zn ań -G ro d zisk , lub W roniawy na linji P oznań-L eszno W olsztyn. K arty zgłoszenia od sy łać należy do X. Leona Ł agody, m od. prow incji, Gniezno, S cm inaryjska 2 a, konwikt.

II, D la prow incji w arszaw skiej: (diec. w arszaw ska, płocka, san d o m ie rsk a , lu­

b elsk a, podlaska, łó d zk a) w klasztorze XX. M arjanów n a B ielanach pod W arszaw ą.

P o czątek dnia 27 czerw ca w ieczorem koniec dnia 1 go lipca ran o . K ierow nik X. M ar- jan W iśniew ski. K- S 2 t c tłego utrzym ania 15 złotych od osoby, oprócz kosztów podróży.

P rzyjazd koleją do W arszaw y, sk ąd z placu T ea tra ln e g o tram w ajem nr. 15 do Vlary- m ontu, moczem p e c h o tą 25 m inut przez lasek do klasztoru b ieliń sk ieg o . W szy stk o p rzy g o to w an e n a m iejscu K arty zgłoszeń należy odsyłać do X. P rał. F elik sa de V ille, m od. prow incji, W arszaw a, pi. M ałachow skiego 2. III. p.

Ul D la prow incji lw owskiej (diec. lw ow ska, przem yska, łucka) w konw ikcie XX. Jezuitów w C hyrow ie. P o czątek dnia 28 czerw ca w ieczorem , koniec d n ia 2 lipca rau o . U trz y m a n e cale b ezp łatn e. Przyw ieźć należy p o trze b n e przybory to ale to w e.

S ta c ja kolejow a C byrów na linji P rzem y śl-S am b o r. K a rty zgłoszenia należy o d sy łać d o X. d ra K azim ierza T hullie, m od. prow incji, Lwów, D ąb ro w sk ieg o 11.

IV. D la prow incji w ileńskiej (diec. wileńska, ło m ży ń sk a, pińska) w W ilnie w k laszto rze XX. M isjonarzy przy ul. S u b o cz 18 (1'A km od dw orca). P o c z ątek dnia 27 czerw ca w ieczorem , koniec dnia I g o lipca ran o . K ierow nik X. S u p e rjo r K o n stan ty W itaszek. K oszt całeg o utrzym ania 12 złotych od osoby, prócz kosztów podróży.

U czestnicy przyw iozą ze so b ą ręcznik i m ydło. D n. 27 go czerw ca na d w o rcu w W ilnie pełnić b ęd ą d yżur 2 sodalisi wileńscy z p rzep ask ą n a ram ieniu, k tó rzy w skażą k ieru n ek drogi. K arty zg ło ś tenia należy odsyłać d o X. p r e f. L eopolda C hoińskiego, m o d e ra to ra prow incji, W ilno, G a rb ars k a 14.

V. D la prow i cji krakow skiej (d irc. k rakow ska, tarn o w sk a, k ielecka, c z ę s to ­ chow ska, katow icka) w K alw arji Z ebrzydow skiej pod K rakow em , w k laszto rze O O . Ber­

n ard y n ó w . P o c z ątek dnia 4 lijica w ieczorem , koniec 8 g o rano. K ierow nik X. J . W in ­ kow ski. K o szt całego u trzy m an ia (bez podróży) v/ tym roku zniżony n a 10 zł. Przy wieźć należy jaśka, koc i rę c z n ik . S ta cja kolejow a K alw arja n a szlaku K rak ó w S u c h a , lub d ru g a sta cja n a szlaku K alw arja-B ielsko. K arty z g łj u e n ia o łs y la ć do X. Jó z e fa W inkow skiego, m od. prowincji, Z akopane, Ł u k asió w k a.

B. Dla sodalisów-maturzystów seminarjów nauczycielskich.

VI. D la prow incji g n ieźń . -p o z n a ń sk ie j (w razie wolnych m iejsc tak ż e z innych diecezyi zgłoszenia b ę d ą uw zględnione) w Czerwonej wsi w do m u JW . hr. A . C h ła p o w ­ skiej. D aty szczegółow e (p o czątek lipca) p o d an e b ę d ą na karcie zgłoszenia i w num e­

rze czerw cow ym . K ierow nik X. prob. G raszyński. U trzym anie całe b ezp łatn e. P rz y ­ w ieźć koc, jaśka, ręcznik S ta cja kolejow a J e rk a , szlak G ostyń-K ościan. K arty zgło­

szenia od sy łać do X. L. Ł agody, G niezno jak wyżej.

VII. D la prow incji w arszaw skiej (w razie w olnych m iejsc tak ż e z innych d ie - cezyj) p raw dopodobnie n a J a s n e j Górze. S zczeg ó ły b ę d ą podane w k arcie z g ło s z e n ia i w n rze czerw cow ym .

WAŻNE. J e s t rzeczą wielkiej doniosłości, aby k arty zgłoszeń przesyłali ty łk a ci, k tórzy niezaw odnie p rzy b ęd ą. Uw aża-ny to za sp raw ę poczucia h o n o ru oso b isteg o , 0 którym zaw ód nie zgłoszony przynajm niej na 10 dni w ześniej b ard zo żle m usiałby św iadczyć. XX. M oderatorzy zechcą podpisyw ać k a rty tylko dla sodalisów d ających p ełn ą rękojm ię do trzy m an ia zgłoszenia.

Po rekolekcjach w szędzie m a się o dbyć ze b ra n ie so d a lic y jn e w spraw ie życia 1 akcji sodalicyjnej n a uniw ersytecie, politechnice lub n a po sad zie nauczycielskiej.

D o k ład n y p ro to k ó ł z e b ran ia m a być o d esłan y w ciąg u lip c a do p re z y d ju m Z w iązku w Z akopanem .

Cytaty

Powiązane dokumenty

gała przeważnie starszych sodalisów, bardziej umysłowo wyrobionych. odbyło się uroczyste przyjęcie 4 kandydatów po uprzedniem wykazaniu się tychże znajomością

mal cudowny, a co za tem idzie, przez zapatrywanie się na swego Wychowawcę doskonalą się młode dzieci polskie. Znaczenie sodalicji nauczycielskiej jest olbrzymie,

dnych, nieocenionemi stały się usługi naszych kierowników, tych, którzy nam drogę do osiągnięcia celu, wskazywali i ułatwiali. — Te dwa czynniki: warunki

— Rozweseleni takim rankiem szybko załatwiamy się ze śniadaniem i gromadzimy się na Mszę świętą w kaplicy.. — Przedtem jednak odnawiamy przed wielkim

remne i zostały uwieńczone pomyślnym wynikiem. Zadowoleni byliśmy, weseli jak może nigdy w życiu. Zapraszaliśmy się wzajemnie, urządza- Kamy zabawy, wycieczki —

niczyć w nim nie może z powodu koniecznego wypoczynku waka- eyjnego po całorocznej pracy, wypoczynku i tak jeszcze zagrożonego przerwą wskutek zjazdu

Związek posiada na składzie drukowane deklaracje*). A może, może znajdą się w Polsce sodalicje uczniowskie, które podejmą z nami razem walkę ze szkodnikiem i

Hojny dar złożyły nam obie sodalicje lubelskie (Lublin I. raczyły przesłać centrali. Sodalicyj starszego społeczeństw a: Sod. Jednym, to mój pobyt w