• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1949.02.06 nr 06

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1949.02.06 nr 06"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stron 12 Cena 25 zł*

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I

Rek VI Łódź, 6 lutego 1949 r. N r 6 (185)

--- --- - W N U M E R Z E — — --- między innym i:

M . G r a d — P rz e d w io ś n ie r a d y k a liz m u J. P og an — K la s o w ą d ro g ą

J. M . Gisges — W ie rs z e

J. L e w a ń s k i — R ę k a B o g a O jc a

W . J e d lic k i — A n i filo z o fia , a n i m e d y c y n a J. A . K r ó l — A le r o d o w ó d ja s n y ...

J. B ie n ie k — P rz y s z ło ś ć g o s o d a rc z a z ie m g ó rs k ic h M . B ła c h u t — O k a le n d a r z a c h p o ls k ic h

M . K o lib a — C z y c h o d z i o re a liz m ? J. U lic h a — B o M a t e jk o to p rz e c ie ż ...

P . C h m u ra , J. Cios, M . R ę k a s — P o le m ik i

A

J

T łu m w. F. k .

E DOKTORA SNOODA

Sinclair Lewis

KAZAN

Sinclair Lewis

o s ta n o w ił posłuchać n ie z w y k łe g o d o k to ra Snooda, p rze ko n a ć się, czy rze c z y w iś c ie je s t on ta k im k ra s o ­ m ó w cą i ta k n ie b e zp ie czn ym , ja k p o w ia d a ją , p o je cha ć z W estei na zapadłe p rze d m ie ście grzesznego m ia sta . B o chociaż S o fie p o cią ga ła go b ardzo, je d ­ n a k n ie p rz y c h o d z iło m u n a w e t do g ło w y , że je g o p rz y w ią z a n ie do żony m o g ło b y z te g o p o w o d u u c ie rp ie ć — z ja w is k o p sy­

chologiczne, k tó re , w e w s z y s tk ic h czasach d o p ro w a d z a ło do w ś c ie k ło ś c i k o b ie ty o d ­ b ija ją c e p ra w n y m żonom ic h m ężów . Z a­

b a w n e , że k ie d y z a p ro p o n o w a ł w y p ra w ę do te g o zapadłego ką ta , W e ste i z a p ro te s to ­ w a ła :

— Z a d z iw ia s z m n ie , N e ill, s ło w o d aję!

T a kże w y m y ś liłe ś — .iść słuchać ta k ie g o n ik c z e m n e g o k u -k lu x -k la n is tę . ja k te n m u rz y n o ż e rc a Snood!

— N a tu ra ln ie , ja n ie zgadzam się w ca le z je g o id e a m i. Ja b a rd z o sza n u ję M u r z y ­ n ó w — r z e k ł ła g o d n ie N e ill.

— Tak? O d k ie d y to?

Co z n ią się stanie, je ż e li zaraz p o w ie m je j całą p ra w d ę ? C zy zniesie to? E j, K in g s - b lo o d, n ie w a r iu j!

A m erykańska demokracja: dla czarnych osob­

ne wejścia. (Z dję cie z k s ią ż k i Stegnera W a ila - ce‘a „O n e N a tio n “ H o ug hton M if f in C om pa­

ny . Boston, 1945)

Tego w ie czo ra w czesnej je s ie n i gościła u n ic h k u z y n k a N e ilh a P a try c ja — zdem o­

b iliz o w a n y o fic e r flo ty -— w ię c w z ię li ją ze sobą, chociaż P a try c ją o ś w ia d czyła , że n ie je s t z w o le n n ic z k ą u ja d a ń m a ły c h k u n d li.

P rzed p a ru d n ia m i prasa o p u b lik o w a ła de­

k la ra c ję M in is te rs tw a S p ra w Z a g ra n iczn ych Z S R R w s p ra w ie p a k tu p ó łn o c n o a tla n ty c k ie ­ go. D e k la ra c ja ta ośw ie tla is to tn e m o ty w y

„ U n ii Z a c h o d n ie j“ K o la k ie ro w n ic z e p a ń s tw a n g lo -sa skich ostrze p a k tu w y m ie rz a ją prze­

c iw k o Z w ią z k o w i R a dzie ckie m u, 'w m a w ia ją c w ła s n e j o p in ii, że zaw iera ne , sojusze w o js k o ­ w e m a ją c h a ra k te r obronny, prze d e w e n tu a ln ą ag resją ze s tro n y Z w ią z k u R adzieckiego. I m ­ p e ria liś c i ariglo - a m e ry k a ń s c y w z m a c n ia ją c p o te n c ja ł W ojenny i ro z b u d o w u ją c sw o je bazy na te re n ie E u ro p y, A z ji, A f r y k i i A m e ry k i P o łu d n io w e j p ra gn ą z a d ła w ić i ru c h y n a ro d o ­ w o w yzw ole ńcze k r a jó w k o lo n ia ln y c h , i w a lk ę p ro le ta ria tu o w y z w o le n ie : społeczne i n a ro d o ­ w e w k ra ja c h zachodniej: E u ro p y , prze z p o d­

p o rz ą d k o w a n ie ic h sobie gospodarcze i p o li­

tyczne.

„U tw o rz e n ie u n ii zachodniej oznacza, że rz ą d y W B r y ta n ii, F r a n c ji i in n y c h k ra jó w uczestniczących w ty m sojuszu zdecydow anie z e rw a ły z tą p o lity k ą , k tó rą p ro w a d z iły p a ń­

s tw a de m okratyczne, ja k ie w c h o d z iły w skła d a n ty h itle ro w s k ie j k o a lic ji, w okre sie d ru g ie j w o jn y ś w ia to w e j1'.

Cele u n ii zachodniej „ w sposób ja k n a jś c i­

ślejszy zw iązane są z p la n a m i narzucenia ś w ia tu p a n o w a n ia anglo - am e rykań skieg o pod egidą U S A “ .

„W o js k a a m e ry k a ń s k ie p rz e b y w a ją obecnie w E u ro p ie i w A z ji n ie ty lk o na te ry to ria c h b k r a jó w n ie p rz y ja c ie ls k ic h . P rzebyw ają, one n a d a l na te r y to r iu m szeregu p a ństw , na le­

żących do N a ro d ó w Z jednoczonych. W ciągu o s ta tn ic h k ilk u la t k o ła rządzące U S A u z u r­

p o w a ły sobie p ra w o posyła nia s w ych w o js k na te r y to r ia in n y c h państw , ja k np. G re c ji i C h in pod p re te kstem , iż je s t to rzekom o k o ­ nieczne d la bezpieczeństwa U S A “ .

„P e w n e k o ła U S A u s iłu ją w y k o rz y s ta ć w c h a ra k te rz e narzędzia re a liz a c ji sw ych agre­

s y w n y c h p la n ó w — N ie m c y Zachodnie i Ja­

ponię i uc z y n ić je w s p ó łu c z e s tn ik a m i p rz y g o ­ to w a n e j a g re s ji“

..P ragnąc u s p ra w ie d liw ić tę niep oha m ow a­

ną p o lity k ę agresyw ną, k o ła rządzące U S A i W B r y ta n ii w s z e lk im i sposobami sie ją strach i niepew ność w społeczeństwach E u ro p y i, A- m e ry k i, sztucznie p rz e d s ta w ia ją c n ie b y w a ły

„ P rz y b y te k p ro ro c tw p a ń s k ic h “ w y ­ g lą d a ł ró w n ie ubogo, ja k s ta jn ia , w k tó r e j u ro d z ił się Z b a w ic ie l, re k la m o w a ł się je d ­ n a k o w ie le e n e rg ic z n ie j.

B y ła to szopa mogąca pom ieścić od o śm iuset do d z ie w ię c iu s e t lu d z i, sklecona ze .s ta ry c h desek, ta k źle za m a lo w a n ych , że na ś w ia t p a tr z y ły w s z y s tk ie d z iu ry od gw oździ.

P rzeszedłszy przez z a ro ś n ię ty ch w a sta m i i zio n ą cy s m ro d a m i zw a ł, gdzie w a la ły się n ie z d a tn e ju ż do niczego opony i n a p ó ł z g n iłe sta re tr z e w ik i, s ta w a liś c ie u w e jścia do ś w ią ty n i i m o g liś c ie p rze czyta ć w o ło ­ w y m i lit e r a m i w yp is a n e ogłoszenie:

„P ra w d a o spisku m ię d z y n a ro d o w y m od­

k r y ta S ło w e m B o żym przez d o k to ra Snoó- da“ .

W e w n ą trz n ie o ty n k o w a n e . ścia n y p o k ry ­ te b y ły p s trą w y s y p k ą p la k a tó w . W odda­

lo n y m k o ń c u szopy w is ia ło coś w ro d z a ju w y k re s u , z . k tó re g o w y n ik a ło , że N a p o le ­ on, T o m P a in e i w szyscy R o c k e fe lle ro w ie i W a n d e rb ild o w ie p rz e b y w a ją w p ie k le . N a d z ie ja , że ty m n a jra d o ś n ie js z y m w id o ­ kiem . będą m o g li b e z p ła tn ie zabaw iać się po w ie k w ie k ó w , pocieszała b ie d a k ó w , pie­

k a rz y , rz e ź n ik ó w i ro b o tn ik ó w , z a p e łn ia ­ ją c y c h „d o m jh o d litw y " . P u b liczn o ść ta w n o s iła tu b ło g ą i ro d z in n ą a tm o sfe rę : w szędzie d o ko ła s ie d z ie li o d ś w ię tn ie u b ra ­ n i ro b o tn ic y , o jc o w ie i m a tk i z dziećm i, ssącym i d łu g ie c u k ie rk i. B y ła to só l zie m i, k tó r ą rę k a d y k ta to ra p rz e m ie n ić m o g ła w saletrę.

w z ro s t s ił d e m o k ra ty c z n y c h i ru c h u n a ro d o ­ w o - w yzw oleńczego po w o jn ie .jako „nieb ez­

pieczną ja k ą ś ag resję“ .

P a k t p ó łn o c n o -a tla n ty c k i je s t n a jd a le j po­

suniętą fo rm ą a g re s y w n y c h dążeń k ó ł rząd zą­

cych U S A i W . B r y ta n ii. D ro ga do tego eta­

pu b y ła n ie k ró tk a . W io d ła n ie u c h ro n n ie ju ż od s c h y łk u w X I X . k ie d y ś w ia to w y k a p ita ­ liz m począł w stępow ać w fazę im p e ria ln ą .

Z n a k i na te j drodze śledzić m ożna b y ło od w e w n ą trz na stosunkach społecznych i n a ro ­ do w o ściow ych w U S A . M ożna b y ło je ró w ­ nież oglądać oczam i p is a rz y a m e ryka ń skich , p ię tn u ją c y c h te groźne zapow iedzi, ostrzega­

ją c y c h i w alczących.

Z am ieszczam y fra g m e n t po w ieści S in c la ir Ł e w is ‘a (K in g s b lo o d ) p t. „Kazanie doktora Snooda“, u k a z u ją c y A m e ry k ę prze d w o je n n ą , ale w ty m n a jb a rd z ie j d ra ż liw y m i ja k się to w y d a w a ło wówczas, n ie w y tłu m a c z a ln y m o b ja w ie K u - K lu x - K la n u . D o k tó r Snood je st

„k a p ła n e m - m is ty k ie m " n a d b u d o w a n y m nad

„m ia s te c z k o w y m businessm anem “ . M is ty c y z m jego w y m ie rz o n y je s t p rz e c iw żydo - k o m u ­ nie, p rz e c iw k o lo ro w y m i „p rz e k lę ty m agen­

tom M o s k w y “ . D o k tó r Snood m ą c i w głow a ch ro b o tn ik ó w i drobnom ieszczan. Z a c ie ra k la ­ sowe k o n f lik t y w e w n ą trz społeczeństwa ame­

ry k a ń s k ie g o , aby w y w o ła ć lę k w obec w y m y ­ ślo n y c h k o n flik tó w raso w ych , „ażebyśm y się w szyscy n ie zn a le ź li pod czarną p ię tą ty c h w y ro d k ó w “ T en lę k p rze d p a n o w a n ie m M u ­ rz y n ó w to b y ła zam askow ana postać a g re s ji n a c jo n a lis ty c z n e j, a g re s ji k a p ita lis ty c z n e j na lu d y k o lo n ia ln e i na n a ro d y „ b ia ły c h “ , ta m w szczególności, skąd szedł p o w ie w w o ln o ś c i społecznej i n a ro d o w e j. T a c y d o k to rz y Snood b ib lią i p rz e p o w ie d n ia m i s z e rm u ją c y w ty c h celach, k a z a li się sw o im ow ieczko m m o d lić o to, aby zostali sen atora m i U S A . N ie zostają n im i p e w n ie i dziś T o b y łb y za w ie lk i skok d la drobnom ieszczaństw a w ła ś n ie w U S A . A le ten drobnomieszczański faszyzm ciemnoty i barbarzyństw a kulturalnego tr a fia dziś ju ż bezpośrednio do ucha senatorów z k ó ł rząd o­

w ych U S A . T y lk o na n im mogą się on i o- przeć, jego te c h n ik ę i b a rb a rz y ń s tw o u p o w ­ szechnić, P lu g a w e kazania d o k to ró w Snood w ychodzą d z is ia j z ust tych, co m ie n ią ^się nie ty lk o „m ężam i sta n u USA, ale świata*'.

M . K

A m e ry k a ń s k a d e m o k ra c ja : czarn y n ic może ka la ć m ie d n ic y białego. (Z k s ią ż k i S. W allace'a

„O ne N ation*')

P a try c ja b y ła w zb u rzo n a .

—• D o b rz y , z w y k li lu d z ie ! I d a jc ie w ia ­ rę, o n i z c a łe j duszy b y lib y ra d z i d o b ro ­ tliw e m u s ą d o w i lin c h 'u , k tó r y ro z e rw a łb y m o n o to n ię ić h e g zyste n cji. J a k o w ie lb i­

c ie lk a A b ra h a m a L in c o ln a k o c h a m ich , ale... g d y b y m b y ła Ż yd e m , W ło ch e m lu b M u rz y n e m , p a n ic z n ie b a ła b y m się te j k o m p a n ii m iło ś n ik ó w sta re g o te s ta m e n tu , k tó r y m p rze w o d zą Snoodow ie.

w s p o m n ia ł: p rze cie P a t je s t w ta ­ k im sa m y m s to p n iu p o k re w ie ń s tw a z K sa - w e P ik ‘ie m co i on. W ycieńczone, b la d e tw a rz e , o taczające ich , u k a z y w a ły m u się w z ło w ie szczym b la s k u p o ch o d n i, ja k w o w y m s tra s z n y m śnie, k tó ry ' m ia ł n ie d a w ­ no.

W o c z e k iw a n iu na n a b o że ń stw o lu d z ie p rz e c h a d z a li się w g łę b i ś w ią ty n i, ro z ­ p r a w ia li o ty m i o w y m — schodząc c ią g le do tego, że w czasach o s ta tn ic h z b rz y d ło ży c ie od c ią g ły c h deszczów i m a c h in a c ji W a ty k a n u . D z ie c i u g a n ia ły się za p sa m i, a p sy za ż u k a m i. M issis Snood, z w ię d ła , za h u ka n a n ie w ia s ta , s ta ła za im p ro w iz o ­ w a n ą ła d ą z d e ski do p ra s o w a n ia i sprze­

d a w a ła n u m e ry pism a „D ź w ię k F a n fa r“ z w id o k a m i J e ro z o lim y i p o rtre te m p u łk o w ­ n ik a C harlesa L in d b e rg a .

S ta ro s to w ie k o ś c ie ln i, lu d z ie p o w a ż n i, p rz y p o m in a ją c y m u la rz y w s o lid n y c h , g ra ­ n a to w y c h k o s tiu m a c h , ja k b y w y c ię ty c h z k a m ie n ia , z u p rz e jm ą m in ą u g n ia ta li ja k w a p n o całą tę masę lu d z k ą za g a n ia ją c ją

M urzynom wolno głosować: oto skutki.

(Z k s ią ż k i S. W a lla c e ‘a „O ne N a tio n “')

FASZYZM I DROBNOMIESZCZAŃSTWO

(2)

Str. 2

„W I E S“ N r 6 (185)

na ch w ie ją c e się skła d a n e krzesła i na d re w n ia n ą estradę. O rk ie s tra zagrała

„H a llo , c e n tra ln a , d a jc ie niebo!'* i przeszła na opętane: ,,S łu c h a jc ie , ś p ie w a ją a n io ło ­ w ie , z w ia s tu n i b o ży“ i w ty m m om encie w spółczesny p rz e d s ta w ic ie l a n io łó w -z w ia - s tu n ó w , n ie z ró w n a n y d o k tó r Snood w s k o ­ c z y ł na estradę, u p a d ł na k o la n a i s k ło ­ n iw s z y g ło w ę , ale n ie na ty le , żeby nie m ożna b y ło o b ją ć o k ie m p rz y b y ły c h , na c a ły sw ó j g rz m ią c y głos począł czytać m o d litw ę , u p e w n ia ją c N a jw yższe g o , że je ż e li te n będzie słu ch a ć go, Snooda, to u słyszy, ja k on s w o im ro zu m e m ro zw ią że w ie le z a w iły c h i ta je m n y c h zagadek. ■

P o te m Snood z e rw a ł się — dość b y s tro , ja k g d y b y n ie p rz e ję ła go b a rd z o ta k w strzą sa ją ca sp ra w a , ja k ro z m o w a z B o ­ g ie m — i p o d b ie g ł k u k a te d rz e , na k tó r e j s ta ła k a ra fk a z w odą, le ża ła b ib lia i pęczek n ie ś m ie rte ln ik ó w .

P rzed p rz y s tą p ie n ie m do głoszenia o b ja ­ w ie ń , g łó w n e g o celu dzisiejszego zeb ra n ia (je ś li n ie lic z y ć z b ie ra n ia d a tk ó w ), z m u s ił z e b ra n y c h do o d śp ie w a n ia trz e c h h y m n ó w i d y ry g u ją c ta k w y m a c h iw a ł rę k a m i, ja k g d y b y s tra s z y ł w ro n y . P o te m zaczął ła ja ć sw e d u s z y c z k i za to , że brzęcząca m o n e ta (jego z w y k łe w y ra ż e n ie ) skąpo w p ły w a w k o ście ln ą skarbonę.

Snood c z y n ił w ra ż e n ie n ie k a p ła n a - m i­

s ty k a , n ie niebezpiecznego dem agoga, n ie z w y c z a jn e g o s z a lb ie rc y , lecz p y s z a łk o w a - tego, m ia ste czko w e g o businessm ana, c a ł­

k ie m ro z g a rn ię te g o w k w e s tia c h w y s ta w s k le p o w y c h i d ostatecznie o s tro p o s tę p u ją ­ cego ze s w o im i d łu ż n ik a m i. C z ło w ie k te n d la s w y c h w y z n a w c ó w m ó g ł odegrać ro lę d y n a m itu , a przecież b y ł o n t y lk o k ró tk o - n o g im , k w a d ra to w y m i k u d ła ty m c z ło w ie ­ k ie m ja k k ra m a rz , w s w y c h o ś m io k a n c ia - s ty c h o k u la ra c h bez o p ra w y — o s ta tn i k r z y k te c h n ik i.

Coś ta m b ę b n ił — b y ł n ie u k ie m i tę - p a k ie m . A le ra to w a ły go d w a w ie lk ie w a ­ lo r y : n ie z w y k ły głos, na k tó r y m g ra ł, ja k n a u s tn e j h a rm o n ijc e i jeszcze b a rd z ie j n ie z w y k ły b ra k zasad. O b o ję tn e m u b y ło ko g o lin c z o w a ć , b y le b y je m u , S n o o d o w i za p e w nio n o sześć ty s ię c y d o la ró w na ro k . N a tu ra ln ie , n ie z b y t c h ę tn ie c h e łn ił się ty m , że dosięgną! w y s o k ie j p o z y c ji, w o ­ bec tego, że w fa b ry c e d ru tu kolczastego, g d zie n ie g d y ś p ra c o w a ł, o tr z y m y w a ł d w a ­ dzieścia d w a — d w a d zie ścia t r z y d o la ry na ty d z ie ń i w iększość to w a rz y s z y ś m ia ła się z niego, z a p e w n ia ją c , że n ig d y n ie do­

b ije się lepszego.

Często po z a m k n ię ty c h z e b ra n ia c h k ó łe k r e lig ijn y c h m ó w ił ż a rtu ją c :

— M y z m a tk ą n ie je s te ś m y ła s i na k a ­ w io r i szam pana, ale n a p e w n o zam ieszka­

m y w A tla n tic - C it y i z a n im u m rz e m y z w ie d z im y Z ie m ię Ś w ię tą z a trz y m u ją c się ta m w n a jle p s z y c h h o te la ch .

P o ró w n y w a n o go często z A b ra h a m e m L in c o ln e m i H e in L o n g ie m , ja k o — b y ć m oże — p rz y s z łe g o w o d za L u d u P ro sta cz­

k ó w . J a t b y ł jeszcze m ło d y — u ro d z ił się w po czą tka ch d z ie w ię ć d z ie s ią ty c h la t — i p ra w d o p o d o b n ie pokaże jeszcze, co w a rt,

ty m s c e p ty k o m — d z ie n n ik a rz o m , k tó r z y n ie u z n a ją go i n a ś m ie w a ją się z niego.

Snood zaczął k a za n ie z zaciętością czło­

w ie k a p rz y jm u ją c e g o c h ło d n y p ry s z n ic .

— N ie ka za n ie p rzysze d łe m tu d z is ia j g ło sić! N ie , po p ro s tu chcę się w a m u ża lić.

Z aczyna m i m ocno dokuczać i P ana Boga też b a rd z o m ie rz ić to , że ban d a Ż y d ó w -k o - m u n is tó w , k tó ra rz ą d z i n a m i w W a szyn g ­ to n ie , o ddaje nasze z a ro b k i i p o w ie rz a w y ­ ch o w a n ie naszego d ro g ie g o p o to m s tw a p rz e k lę ty m ag e n to m R z y m u i M o s k w y !

D a le j n a s tę p o w a ły k o m e n ta rz e do. w y ­ darzeń. W zasadzie c z y n ił je z u p e łn ie ta k samo, ja k c z ło w ie k w ysoce k u ltu r a ln y , m a ­ jo r R o d n ey O ld w ic k . W y ja ś n ił słuchaczom , że is tn ie je m ię d z y n a ro d o w y u k ła d Ż y d ó w - b a n k ie ró w , a n g ie ls k ic h a ry s to k ra tó w w ro d z a ju s ir C rip p s ‘a, s o w ie c k ic h in tr y g a n ­ tó w , m a h o m e ta ń s k ic h d u c h o w n y c h , a g ita ­ to r ó w — H in d u s ó w , k a to lik ó w i a m e ry ­ k a ń s k ic h le a d e ró w ro b o tn ic z y c h , („m ó w ię to n ie o z w y c z a jn y c h c zło n ka ch z w ią z k ó w za w o d ow ych , b ra c ia m o iv b o w ie m i m y z w a m i do n ic h n a le ż y m y . M a m na w z g lę ­ dzie W ie lk ic h s z u b ra w c ó w — s p rz e d a jn y c h le a d e ró w “ ).

Stanisław O rzeł

Droga do

W z w ią z k u z fra g m e n ta m i p a m ię tn ik a Sta­

n isła w a O rła d r u k o w a n y m i w n r 5 „ W s i“

p t. „D z ie c iń s tw o “ o trz y m a liś m y od a u to ­ ra in fo rm a c je o je g o drodze ż y c io w e j i p is a rs tw ie , k tó r e . zap ew ne z a in te re s u ją c z y te ln ik ó w .

N ie m ogę n a zw a ć m ego „ K a lik a n t a “ , (k tó re g o fra g m e n ty p t. „D z ie c iń s tw o “ w y d ru k o w a ła „W ie ś “ ) n a g ły m w y k w ite m , cu d e m , c zy p rz y p a d k ie m . D w a d z ie ś c ia ła t ciągłego sza rp a n ia się ze sw o im „ j a “ p i ­ s a rs k im k o ń c z y ło się w rz u c a n ie m w ogień za p is a n y c h b ru lio n ó w n o w e li) czasem p o ­ w ieści, k tó re czyta n e p o w tó rn ie często d o p ie ro p o u p ły w ie ro k u , w y d a w a ły m i się zawsze za słabe. S k a za n y na s a m o k ry ­ ty k ę niszczyłe m w szystko , co k o s z to w a ło m n ie bezsenne noce, przyśpieszone b icie serca i p la n y , p la n y . B y ła to t y lk o proza.

T e m a ty k a — w ieś. D ro g a z m o je j w si p o d puszczę jo d ło w ą Ł y s ic y , g a rb a ta , k a ­ m ie n is ta .

P rze zn a czo n y na n a u c z y c ie la szedłem w ąw ozem , k tó re g o prze kro cze nie g ro z iło p o w ro te m na w ieś — g ro z iło „s łu ż b ą “ , a ,słu żb ą ta k ą to b y ło w d z ie c iń s tw ie p a ­ sienie cudzego b y d ła , p o te m m ło c k a , lic h a z a p ła ta , n ie rz a d k o nóż i k ra d z ie ż , bo ta ­ k ie w ówczas p ra w o rz ą d z iło s k a z a n y m i na „s łu ż b ę “ . I d ziw n e — z a m ia s t b u n tu ro d z iło się p o w o li we m n ie p o sta n o w ie n ie p o w ro tu na wieś, b y in n y m drogę lepszą w ś w ia t p o k a z y w a ć . Z a m ia s t re w o lu c jo n i­

s ty — ro d z ił się u p ó r i chęć p ra c y . Śm iesz­

ne s n y ! W 1933 r. w y je ż d ż a m na Polesie.

P arę la t p ra c y z a k ła m a n e j w szkole

P o te m o p o w ia d a ł, że A n g lic y są p o to m ­ k a m i z a g u b io n y c h w p u s ty n i p le m io n Iz r a ­ ela i że p rz y p o m o cy o b lic z e n ia ro z m ia ró w W ie lk ie j P ir a m id y m ożna p rze p o w ie d zie ć p ra w ie w s z y s tk o — z w y ją tk ie m t y lk o te ­ go, czy będzie ju tr o deszcz i zepsuje n a m w ycie czkę . C hyba tego sta ru szka p ir a m i­

da n ie m oże d la n ic h u c z y n ić , choć on, Snood, s łysza ł o n ie j z a d z iw ia ją c e rzeczy.

O g ro m n ie p rz y d a tn y m w g a d a n iu je s t p o s łu g iw a n ie się O b ja ś n ie n ia m i i k s ię ­ gą E zechiela — u s tę p y trz y d z ie s ty ósm y i trz y d z ie s ty d z ie w ią ty . W sp o m n ia n a w b ib lii z ie m ia ,,Ros*' — to n ie w ą tp liw ie Rosja, a „M o s o c h “ — M o skw a . C h ry p ia ł d a le j:

S ta rc y za sia d ają cy w senacie S ta n ó w , s k rę c a ją się, ro b ią szum, złoszczą się i pocą, (choć t y lk o pod p a ch a m i, bo g ło w y im n ie p o tn ie ją , bo n ie p ra c u ją ). I z ja k ie ­ go p o w o d u d z ie je się te n c a ły kra m ? S ta ­ re k o z ły p ró b u ją dociec, co w ła ś c iw ie w ią ­ że R osję z w u je m Sam em . T a k , g d y b y se­

n a to rz y nasi p rz y s z li do m n ie i s p y ta li:

„D o k to rz e , co będzie?“ — w ie cie , co b y m im o d p o w ie d z ia ł? „ D z ia t k i — rz e k łb y m —

L is t n a u c z y d e /a i p is a rz a

p a m i ę t n i k a

i wreszcie ucie czka do s z k o ły n a u k p o li­

ty c z n y c h . Z d a w a ło m i się, że o d n a jd ę d ro ­ gę p o w ro tn ą do w si. W o jn a k a z a ła m i zo ­ sta ć u Sąsiada. P rzez c a ły te n okres k i l ­ k u n a s tu la t, w tło c z o n y w zatęchłe ra m y iz b y s z k o ln e j — p isałem . „ W y ro b n ik

„Z e m s ta d rw a la “ , to zo lis to w s k ie , tw a rd e i m ściw e p o sta cie ch ło p ó w . P o szły w ogień. I słusznie. B ra k b y ło ty m p o sta ­ c io m g ło w y . W 43 r. zacząłem pisać „ K a ­ lik a n ta “ , „B ie lo n e p ło ty “ i „O s ta tn ie s trz a ły “ . P isa łe m , a b y niszczyć. O d e rw a ­ n y o d w si, z n a jd o w a łe m w sw ych o b ra ­ zach lu k i. C a ło d zie n n a > bo o d ó sm e j ra n o do s ió d m e j w ieczorem trw a ją c a praca w g im n a z ju m n ie p o z w a la m i n a d a l w n i­

k a ć w tę tn o w s i. Z a ch ę ta d z ie ln e j k o b ie ty i c ią g łe p rz y p o m in a n ie P ro f. Sz. z m u s iły m n ie do vzysłania sw ej n ik łe j p ra c y do R e ­ d a k c ji „ W s i“ . P o d ję te p rze d trze m a la ty p ró b y p rze d sta v/ie n ia m a ło m ia s te c z k o w e ­ go ż y c ia p o rz u c iłe m : lu d z ie bez treści. P ró ­ b o w a łe m p o e z ji. W d z is ie jszych w a ru n ­ k a c h c ię ż k ie j p ra c y nie chcę m ó w ić o p la ­ n a ch lite ra c k ic h na przyszłość. C h c ia ł­

b y m w ró c ić na wieś na pew ien czas, a b y ją te ra z „p rz e s tu d io w a ć “ . „ K a lik a n t “ , ja k słusznie z a u w a ż y ła P a n i K a m ie ń s k a t je s t o p a r ty na w ła s n y c h p rze życia ch i ta k ic h ja k ja „n ic -c h ło p c ó w “ z ta m ty c h czasów.

Z p ow ażaniem

S ta n is ła w O rze ł T a rn o b rze g , d n ia 24.1. 1948 r.

o to o tw o rz ę księgę ś w ię tą a d o w ie cie się d o k ła d n ie co b ę d zie “ .

A le czy sądzicie, że lu d z ie okażą się na ty le ro z u m n i, że w y b io rą m n ie na senato­

ra? G d zie żb y ta m ! Chociaż stąd n ie d a le k o , w o k rę g u T a m a ra k , ż y je na fe rm ie je d n a znana sta ru szka , d o b ra c h rze ścija n ka , k tó ­ ra re g u la rn ie d a tk a m i w s p ie ra B oską sp ra ­ w ę — b ło g o s ła w je j P anie! — pisze m i ona, że ka ż d e j n o cy na k o la n a c h m o d li się, żeby w y b r a li m n ie do senatu i żebym po ­ je c h a ł do W a szyn g to n u , a w ów czas B óg p rz e z e ' m n ie p o tr a fi w g lą d n ą ć w rz ą d y k ra ju .

N a p is a łe m je j je d n a k w o d p o w ie d z i:

„N ie , s io s tro m o ja , sądzę, że p ra ca m o ja je s t p o trz e b n ie js z a i m ilsza B ogu tu , w d ro g im G ra n d - R e p u b lic , gdzie je s t t y lu s z a rla ta n ó w , a n g n o s ty k ó w i dem agogów . I je ś li t y lk o n ie w d z ię c z n i ch rze ścija n ie , k tó ry c h serca i kieszenie z a w a rte są na g łu ch o, zechcą czasami p rz y jś ć tu z o fia rą in n ą i m ils z ą P anu, n iż żałosna d zie s ią tk a czy ć w ie rc ió w k a , to p rz e g n a m y i d ia b ła i Ż y d ó w i le w ic o w c ó w , i u tw o rz y m y k ró le ­ s tw o B oże w ła ś n ie tu , w ty m m a le ń k im mias+eczku, ja k n ie g d y ś poczęło się ono w u b o g ie j w io s c z y n ie B e tle je m — m a m na m y ś li B e tle je m n ie u nas w A m e ry c e *), lecz w Z ie m i Ś w ię te j.

W ko ń cu , po p rz e rw ie , p ośw ięconej z b ió rc e p ie n ię d z y , k tó ra przeszła p o m y ś l­

n ie , głos Snooda o k rz e p ł, z a b rz m ia ł r y t ­ m ic z n ie i nisko, ja k ło s k o t m ie d zia n e g o d zw o n u.

— D z is ia j m a ło m ó w iłe m o naszych k o ­ lo ro w y c h p rz y ja c io ła c h , ale p rz y jd ź c ie ju t r o

w ie czo re m , a w y ja w ię w a m coś tyczącego się ty c h p rz e k lę ty c h d zie ci B aala, k tó r y c h P an s tw o rz y ł c z a rn y m i za ic h d a w n e grze­

c h y i u c z y n ił na zawsze s łu g a m i b ia łe g o cz ło w ie k a . O p o w ie m w a m o zam ysłach Ż y d ó w , k tó r z y chcą, że b yśm y w szyscy z n a le ź li się pod czarną p ię tą ty c h w y ro d ­ kó w . P o w ie m w a m coś ta kie g o , o czym g a ze ty b o ją się pisać, takiegfe, że słuchać będziecie i drżeć.

N ie nadszedł jeszcze czas odro d ze n ia k la n u , ale z a n im d o k o n a m y tego, chcę d ro ­ d zy b ra c ia w C h ry s tu s ie , byście z ro z u m ie li, co znaczy — w znieść w y s o k o k rz y ż ż y c io ­ d a jn y , co znaczy ogień oczyszczenia i księ- g a . z k tó r e j c z e rp ie m y m ądrość i bicz i po­

w ró z , k tó r y m i Pan sam w y p ę d z a ł p o b o r­

có w ze ś w ią ty n i, a k tó re , p u ś c im y w ru c h p rz e c iw c z a rn y m dem onom . O n i to u cie ­ k a li z b ło g o s ła w io n e g o P o łu d n ia po to, b y ty s ią c a m i w ta rg n ą ć do naszych fa b r y k , do naszych b a ró w , n a w e t do naszych d om ów i p o ście li! P rz y jd ź c ie w ię c ju t r o w ie czo re m , a poznacie w ie le .

A teraz... o m iły P anie nasz, ła s k a w y Jezusie u czyń to, b y ka za n ie to n ie d z ię k i s ile i k ra s o m ó w s tw u naszemu, ale T w o je j miłością ta rg n ę ło s e rca m i ca łe j zgnębionej lu d z k o ś c i! M ó d lm y się b ra c ia !

S in c la ir L e w is T łu m . w . r. k.

*) (W ifleem lub Betleem — centrum stalo­

wego przym ysłu w stanie Pensylwania),

M ieczysław G rad

PRZEDWIOŚNIE

W a łk a kla so w a na w si rze szo w skie j ( V I ł j

RADYKALIZMU7

X. K L Ę S K A S T A R Y C H

A t rodzę się w r. 1933 z a w ie d li c h ło p i

% -e w si W., k tó r z y w lic z b ie o ko ło set- k i p o śpieszyli do G rodziska wesprzeć V A tam tejszą „re w o lu c ję “ : ten is to tn ie

re w o lu c y jn y o d ruch k ilk u ty s ię c y ch ło p ó w ś ro d k o w e j M a ło p o ls k i n ie b y ł z o rg a n izo w a n y przez S tro n n ic tw o L u d o ­ we. Na polach G rodziska w y ła d o w y w a ła się w p ra w d z ie re w o lu c y jn a en erg ia d o łó w c z ło n ­ k o w s k ic h SL. A le w ładze S tro n n ic tw a an i nie p ro w a d z iły c h ło p ó w do r e w o lu c ji, a n i nie u k a z y w a ły im re w o lu c y jn y c h p e rs p e k ty w . W ładze ówczesnego S tro n n ic tw a Ludo w eg o ta k c e n tra ln e ja k okrę g o w e zostały op an ow a­

ne przew ażnie przez p ra w ic ę z b. Piasta. Już na szczeblu p o w ia to w y m , w Łańcucie, S tron -, n ic tw e m k ie ro w a li g łó w n ie b y li pia s to w c y z y s k u ją c y sobie w śró d c h ło p ó w u zn an ie i a u to ry te t za nieu gię cie w ro g ą postaw ę wobec sanacji. B ie d n ia c y z W., k tó rz y o p a n o w a li tam tejszą k o m ó rk ę SL, m ie li pełne zau fanie do p o lity k i w yższych w ła d z S tro n n ic tw a . W ie rz y li, że S tro n n ic tw o p ro w a d z i p o lity k ę w ic h in te resie. T ra g e d ia ic h polegała na n ie - ro z u m te n iu w łasnego klasow ego interesu. W ic h b o w ie m in te re s ie k la s o w y m była g ru n ­ to w n a prze bu dow a u s tro ju ka p ita lis ty c z n e g o , k tó r y s ta ł się w ięzie niem dla n ic h i ich ro ­ dzin. W u s tro ju k a p ita lis ty c z n y m na jego ów czesnym , s a n a c y jn o -fa s z y s to w s k im etapie

•) P a trz prace M , G rada — ro c z n ik 1948 „ W s i“ :

„ W a lk a klasow a na w si rz e s z o w s k ie j", „ W ie ś "

N r 43: „W ie ś W . na gospodarczo-społecznej m apie ś w ia ta " , „ W ie ś " N r 44; „ S tr u k tu r a klasow a w si W , w X X w ie ku . „ W ie ś “ N r 46; ,,K m ieco kap i_

ta lis ty c z n a m łodość w a rs tw y c h ło p s k ie j“ , „W ie ś “ N r 47; „P ie rw s z e sta rcie 1*, „W ie ś “ N r 51 oraz

„ W ie ś “ N r 3. r. 1949; ..R e w o lu c ja na oślep“ .

ro z w o jo w y m z n ik ła d la n ic h doszczętnie p e r­

s p e k ty w a aw ansu społecznego do d o b ro b y tu i k u ltu r y . A ty m b a rd z ie j d la ich dzieci, dla k tó ry c h a n i nie s ta rczyło o jc o w s k ie j ziem i, a n i n ie b y ło p ra c y w przem yśle, ani szkoły zaw od ow e j. Głębsza an aliza tego stanu rze­

czy m u s ia ła b y re w o lu c jo n is tó w z G rodziska d o p ro w a d z ić do prze kon ania, że w ich in te ­ resie je s t re w o lu c ja Iud ow o -socja listyczn a. A w ię c n a p ra w d ę re w o lu c ja . A przecież n ie do n ie j p o w a d z ił ic h W itos, k tó ry , choć z t r y ­ b u n y w ie c o w e j w R akszaw ie rz u c a ł g ro m y na sanację, to przecież na procesie b rze skim zu p e łn ie w y ra ź n ie w y p a rł się dążeń „ w y ­ w ro to w y c h “ W itos g w a łto w n ie zw a lczał sanację i z m ie rz a ł do je j usunięcia, A le w m ie jsce sanacji żądał p rz y w ró c e n ia stosun­

k ó w m n ie j w ię c e j p rz e d m a jo w y c h , żądał p rz y w ró c e n ia „p ra w o rz ą d n o ś c i“ , to znaczy p ra w o rzą dn ości lib e ra ln o - k a p ita lis ty c z n e j, z k tó rą w ią z a ł na dzieję p o w ro tu do w ładzy, Szeregow i S L -o w c y z W, nie o rie n to w a li sie dostatecznie w w e w n ę trz n y m p rz e c iw ie ń s tw ie , ja k ie tr a w iło ówczesne S L, a p rz e c iw ie ń s tw o to m ia ło c h a ra k te r w ła ś n ie k la so w y, Z je d ­ ne j b o w ie m s tro n y S tro n n ic tw o m ia ło p ro ­ g ra m k a p ita lis ty c z n o - lib e ra ln y (naw et w y ­ właszczenia w ie lk ie j w łasności bez odszkodo­

w a n ia p ro g ra m nie p r z e w id y w a ł') | cfziałają-

') W yw łaszczenie w ie lk ic h obszarów bez odszkodow ania ja k o p u n k t p ro g ra m u u c h w a ­ l i ł do piero K on gre s S L w d n iu 8 g ru d n ia 1935 r, W te dy to na znak p ro te stu opuści!

salę ob rad ówczesny piastow eow y prezes SL na w o je w ó d z tw o poznańskie S ta n is ła w M i­

k o ła jc z y k z k oleg am i.

cych w jego du chu p rz y w ó d c ó w z W itosem na czele; m ia ło w ię c oblicze km ieeo - k a p i­

ta listyczn e . Tym czasem m asy c z ło n ko w skie S tro n n ic tw a s ta w a ły się w coraz w iększej, prze w a żają cej m ie rze ś re d n ia c k o -b ie d n ia c k ie , a na te re n ie w s i W . w prze w a żają cej m ierze bied nia ckie , W k la s o w y m in teresie ty c h mas b y ło oczyw iście z lik w id o w a n ie sanacji lecz rów nocześnie n a jb a rd z ie j zasadnicze. ra * d y k a ln e z m ia n y u s tro ju gospodarczo - spo­

łecznego w k ie ru n k u soc ja lis ty c z n y m . Tego zaś bała się ja k ognia km ieeo - piastow cow a p ra w ic a , bo to z a la ty w a ło „b o lsze w izm e m ".

T a k w ię c pełne zau fanie chłop ów z W, do p o lity k i S tro n n ic tw a Ludo w eg o zasadzało się na ic h n ie d o jrz a łe j św iadom ości kla s o w e j, k tó r e j ro z w ó j m u s ia ł p ro w a d z ić n ie u c h ro n ­ nie do u jrz e n ia i zrozu m ien ia klasow ego p rz e c iw ie ń s tw a w e w n ą trz SL.

„R e w o lu c ja “ w . G ro d z is k u skończyła się w ;ęc tak, ja k w ty c h w a ru n k a c h skończyć się m usiała : klęską i bezsilnym , śle pym zło­

rzeczeniem . a m arsz oko ło 10 tys chłop ów na P rzew orsk zorg an izow an y przez S L został uznany pzez ch ło p ó w za m a k s y m a ln y w y s iłe k S tro n n ic tw a po p ie ra ją cy ż y w io ło w ą „ruch -aw - k ę “ D elegacja chłopska p rz e d s ta w iła s ta ro ­ ście p rz e w o rs k ie m u „12 żądań chłop skich, k tó re z a w ie ra ły p o s tu la ty w si, dom aganić się re fo rm społecznych, usunięcia k rz y w d oraz p r¡/zw ró ce n ia Polsce p ra w o rzą dn ości dem o*

k r r e j co ró w n a ć się m ia ło zapan ow a niu w olności, s p ra w ie d liw o ś c i, a ty m sam ym lik w id a c ji c h ło p s k ie j r e w o lu c ji“ *). A oto, co ta delegacja po pa rta przez 10 tys ch ło p ó w w skó ra ła n p rze w o rskieg o starosty . W ładze z a p e w n iły de legacji, że to spełnione będzie, b y le c h ło p i w ró c ili do dom ów . Zbudzona fala

o d p ły n ę ła . N a d ru g i dz’ eń ż ą d a n ia .s p e łn ia ć poczęto. W P rz e w o rs k ie m , Ła ń c u c k ie m , Rze- szow skiem R apczyckiem p a c y fik a c je i aresz­

to w a n ia . Są zab ici i w ie lu ra n n y c h . Przem oc, bezpraw ie, po licyjno ść, k tó ra tr iu m fu je , W ieś ś ro d k o w e j M a ło p o ls k ; po zajściu prze d sta w ia w id o k b u rzą s tratow a ne go ła n u d o jrz e w a ją ­ cego zboża. Z m ulo na , p o b ita gradem , zdzie­

s ią tk o w a n a “ 3),

A przecież h is to ry c z n a droga rz e c z y w is te j p o p ra w y losu ch ło p ó w z W . i całej podsta­

w o w e j, śred niacko - W o d n ia ckie j i be zro ln e j m asy ch ło p ó w p o ls k ic h nie p ro w a d z iła po­

przez d e m o n s tra c y jn e m arsze na m ia sta po­

w ia to w e i p rz e d k ła d a n ie żądań sa n a c y jn y m w ie lk o rz ą d c o m . D roga ta p ro w a d z iła poprzez d o ra b ia n ie się przez ch ło p ó w św iadom ości k la s o w e j, poprzez bu dow ę o rg a n iz a c y jn e j s iły zdo ln ej do rzeczyw istego, ra d y k a ln e g o prze­

kształce nia k a p ita lis ty c z n o - faszystow skiego u s tro ju , poprzez bu do w ę a n tyfa szysto w skie go fr o n tu w s z y s tk ic h ż y w y c h lu d o w o - dem o­

k ra ty c z n y c h s ił w na rodzie a przede w szyst­

k im je d n o lite g o fro n tu i sojuszu ch ło p ó w z ro b o tn ik a m i, k tó ry c h g n ę b ił ten sam sana­

c y jn y faszyzm , Zwłaszcza, że w okresie zajść w G ro d z is k u i in n y c h m iejscow ościach M a ło ­ p o ls k i, gdzie sytua cja ch ło p ó w b y ła n a jg o r­

sza, w zm a g a ł się w Polsce ro b o tn ic z y ru c h s tra jk o w y , „Począw szy od ro k u 1931 fa la s tra jk o w a w z b ie ra z n ie p o w s trz y m a n ą siłą, osiągając sw ój p u n k t k u lm in a c y jn y d o piero

*), *) W T F o łta : „W sp o m n ie n ia z a k c ji je * d n o fro n to w e j", „ W ic i“ z 20.V I 1948 r.

(3)

N r 6 (185) „W I E S" Str. 3 .

« Ę k m

W ieś Gać

3. N U R T N IE R O Z W IN IĘ T Y

A le n u rt, w ja k i „ W ic i“ w łą c z y ły m łodzież w r o k u 1937. P ie rw s z y etap w a lk s tra jk o w y c h

o b e jm u je okres la t 1931 — 1934. W ty m cza­

sie lic z b a s tr a jk ó w w z ro s ła z 359 do 1003, lic z b a s tra jk u ją c y c h ze 107 tys. do 401 tys., d n i s tra co n ych w s k u te k s tra jk ó w z 368 tys.

do 3 m ilio n ó w 903 tys. (A b y u ś w ia d o m ić so­

bie, co oznaczają te c y fr y dla P o ls k i, k r a ju stosu nkow o słabo up rze m ysło w io n e g o w p o ­ r ó w n a n iu z p rz o d u ją c y m i k r a ja m i k a p it a li­

s ty c z n y m i, w y s ta rc z y w skazać, że łączna lic z b a s tra jk u ją c y c h w A n g lii, F ra n c ji, B e lg ii i C zechosłow acji w ty m okresie w y n io s ła w p rz y b liż e n iu za le d w ie 75 proc, lic z b y s tr a j­

k u ją c y c h w sam ej t y lk o Polsce)“ 4).

2. R U C H M Ł O D Z IE Ż Y

T ru d n o b y ło b y je d n a k uznać „re w o lu c ję w G ro d z is k u “ za c a łk ie m przegraną. Je j napięcie, o fia ry , nagłe odsłonięcie się p r a w ­ d y p o lity c z n e j, je j o d b la s k i na o k o lic ę nie ro z p ły n ę ły się bez śladu. P rz e g ra li sta rzy ch ło p i,, za ła m a ła się ic h a k c ja p o lity c z n a — r e w o lu c y jn a i „p a rla m e n ta rn a “ . P rz e g ra ło S tro n n ic tw o L u d o w e , u ja w n ia ją c n ie z d o l­

ność do skutecznego w y p ro w a d z e n ia c h ło ­ p ó w z b e zna dzie jn ej s y tu a c ji. A le na m ie j­

sca f a li s ta ry c h , zorg a n iz o w a n y c h p o lity c z ­ n ie w s tę p u je te ra z fa la m ło d y c h , o rg a n iz u ­ ją c y c h się w z w ią z e k m ło dzie żow y. Na w y ­ o b ra ź n ię m ło d z ie ż y o d d z ia ła ła „re w o lu c ja v / G ro d z is k u “ w p rz e c iw ie ń s tw ie do s ta r­

szego p o kolenia, n ie za ła m u ją c ic h ja k sta­

r y c h na pa rę la t (no w a fa la s tr a jk ó w w 1937!) P rz e c iw n ie , zaostrza i o ż y w ia d z ia ła l­

ność m ło d y c h . D o p ie ro teraz, po p ię c iu la ­ ta c h od ro z ła m u w Z w ią z k u M ło d z ie ż y W ie j­

s k ie j, k ie d y to w 1929 p o w s ta ją „ W ic i“ ja k o secesja „S ie w u “ , te ra z d o p ie ro na w s i W.

zaszczepia się w p ły w „W ic i".

Jeszcze przed w y k o ń c z e n ie m do m u lu d o ­ w e go w r o k u 1932 z a ry s o w a ły się poważne ró ż n ic e ideo log iczn e w e w n ą trz tam tejszego k o ła m ło dzie ży. W atm osfe rze w zra sta ją ce g o t e r r o r u sanacyjnego, w z b ie ra ją c e j f a li cz y n ­ nego op oru p rz e c iw sanacji, w atm osferze

„ r e w o lu c ji w G ro d z is k u “ n ie m ożna b y ło d łu ­ żej k o n ty n u o w a ć tra d y c y jn e j, „ M T R - o w s k ie j“ ,

„a p o lity c z n e j“ lin ii, po niew a ż lin ia ta cora z b a rd z ie j ,1 w y ra ź n ie j s ta w a ła się sanacyjna.

J u ż prze d k ilk u la ty poszedł przecież do sa­

n a c ji zn a n y w e w s i W. działa cz M T R i b y łe ­ go S tro n n ic tw a C h ło p skie g o K a r o l P o la k ie ­ w ic z . Z a je go p rz y k ła d e rft k ilk u a k ty w is tó w k o ła m ło dzie ży, w W. n a w ią z a ło k o n ta k ty z w ła d z a m i s a n a c y jn y m i o trz y m u ją c podrzędne

„p o s a d y “ bądź też liczą c na ic h uzyskanie.

T oteż p rz y c ią g n ę li oni k o ło do Z w ią z k u M ło ­ dzieży L u d o w e j („z ie lo n e koszu le“ ). K ilk u in n y c h , prze w a żnie n a jsta rszych , p ra c u ją c y c h W k o le jeszęze od je go p o c z ą tk ó w (i921), p r z y w y k ły c h do k o n k re tn e j zwłaszcza gospo­

d a rc z e j ro b o ty a obecnie zgorszonych w c ią g a ­ n ie m k o ła do „ p o lit y k i“ , p rz y ty m p o lity c z n ie n ie z d e c y d o w a n y c h i c h w ie jn y c h — w y c o fa ło Się z p ra c y społecznej. I n n i n a to m ia s t jeszcze prze d w y k o ń c z e n ie m do m u lu d o w e g o n a w ią ­ z a li osobiste k o n ta k ty z o k o lic z n y m i w ic ia rz a - m i i p o s ta n o w ił założyć „ W ic i“ . W sąsiednich b o w ie m w siach b y ły ju ż k o ła w ic io w e , k tó re z a k ty w iz o w a ły się szczególnie od ro k u . 1932, k ie d y to w n ie d a le k ie j (10 k m od W.) G aci p rz e w o rs k ie j o s ie d lili się Ig n a c y i Z o fia S oła- rz o w ie . p ro w a d z ą c y ta m U n iw e rs y te t L u d o ­ w y .

T o n k o łu „z ie lo n y c h k o s z u l“ n a d a w a li:

p rz e d s ta w ic ie l je d n e j ro d z in y k m ie c o -k a p ita - lis ty c z n e j, k tó ra od la t ju ż v /ro s ła w d ro b n o - mdeszczańską in te lig e n c ję ż y ją c w w y n io s łe j iz o la c ji od re s z ty w s i; d a le j — k ilk a osób z ro d z in ś re d n ia c k ic h , zwłaszcza zaś te, k tó re p rz e rw a ły rozpoczętą (jeszcze przed 1929 r o ­ k ie m ) na u kę w szkole ś re d n ie j. C i w y p a d łs z y z rozpoczętej k a r ie r y w in te lig e n c ję u s iło w a li z re a liz o w a ć s w ó j aw ans społeczny poprzez w ła ś n ie „z ie lo n e koszu le“ . W ko|e zna la zło się w re szcie k ilk a n a ś c ie je dn ostek, g łó w n ie z ro d z in ś re d n ia c k ic h — „g o s p o d a rs k ic h “ . B y ły to je d n o s tk i u trz y m u ją c e z ow ą „ in t e li­

g e n c ją “ to w a rz y s tk ie s to s u n k i u le g a ją c je j w p ły w o m id e o lo g ic z n y m i s ty lo w i życia. K o ło M ło d z ie ż y L u d o w e j to b y ło w ię c k o ło .¡pań­

s k ie “ , zwłaszcza że do te j g r u p k i lo k a ln e j in ­ te lig e n c ji doszlusow al n o w y k ie r o w n ik szko­

ły , w y k o n u ją c y u s łu ż n ie polecenia sw oich w ła d z szkolnych . Z M L -o w c y , z w a n i w e w s i w; da lszym c ią g u M T R -o w c a m i lu b k ró c e j M T R -a m i, p ro p a g o w a li hasło d ź w ig a n ia w s i i c h ło p ó w poprzez ic h w łą c z a n ie do p ra c y

„p a ń s tw o w o tw ó rc z e j“ , rzecz ja sn a — n a ba­

z ie s a n a c y jn e j id e o lo g ii. G ło s ili w ię c id e o lo g ię *)

*) Tadeusz D a n is z e w s k i — „D ro g a w a lk i K P P “ , N o w e D ro g i, N r 12, lis to p a d — g ru ­ d zie ń 1948 r., str. 137.

s olida rystyczneg o w ra s ta n ia w s i w d ro b n o - m ieszczański k a p ita liz m , a sposób na zaradze­

n ie nędzy w id z ie li w podnoszeniu k u lt u r y r o l­

n icze j i o g ólnej p r z y p e łn e j w s p ó łp ra c y z w ła d z a m i s a n a c y jn y m i oraz z w a lcza n iu w szel­

k ic h te n d e n c ji „ w y w r o to w y c h “ , o k re ś la ją c jo ja k o „k o m u n is ty c z n e “ i „b o ls z e w ic k ie “ . P o­

w o ły w a li się na dotychczasow ą M T R -p w s k ą tra d y c ję p ra c y ko la . P rzecież poprzez ta k ą

„a p o lity c z n ą “ pra cę s ta n ą ł w e w s i dom lu d o ­ w y . O n i c h c ie li tę tra d y c ję k o n ty n u o w a ć w ra s ta ją c w u s tró j podobnie, ja k to ro b iło k o ło w la ta c h 20-ty c h . I rzeczyw iście w r a ­ s ta li. A le że te n u s tró j coraz b a rd z ie j się fa ­ szyzow ał (ję d rz e ie w ic z o w s k a „re fo rm a szkol­

n a “ , obóz k o n c e n tra c y jn y w B erezie K a r t u ­ s k ie j, k o n s ty tu c ja k w ie tn io w a i o p a rta na n ie j o rd y n a c ja w yb o rcza do S e jm u i Senatu, k rw a w e tłu m ie n ie o d ru c h ó w chłopskiego b u n tu i ro b o tn ic z y c h a k c ji s tra jk o w y c h i p ro ­ te s ta c y jn y c h , palet z H itle re m ) — no to w r a ­ s ta li w faszyzm . T oteż w k o n s e k w e n c ji Z M L z n a la z ł się w reszcie (1938 r.) w Z w ią z k u M ło ­ d e j P o ls k i, sw o is te j syntezie sa n a cyjn o - O N R -o w s k ie j (O N R — fa s z y s to w s k i Obóz N a ro d o w o -R a d y k a in y ). T u ta j ju ż praca „p a ń - s tw o w o tw ó rc z a “ znalazła w y ra z ja w n ie fa ­ szystow ski. Przecież je ź d z iło się n a w e t do N o ry m b e rg i po w zo ry.

D o w a lk i z „z ie lo n y m i k o s z u la m i“ p rz y s tą ­ p iło w e w s i k o ło w ic io w e . W r. 1933 skrom n e b y ły je g o po czątki, bo n a w e t zebranie o rg a n i­

zacyjne o d b y ło się n ie w do m u lu d o w y m , lecz w c h a łu p ie czy też pod c ha łu pą owego „h e ­ r e ty k a “ , k tó r y jeszcze przed d w u d z ie s tu - p a ru la ty n ie m a ło w e w s i n a ro b ił ru c h u . W k o le w ic io w y m znalazła się m łodzież ś re d n ia - c k o -b ie d n ia d k a . A fk ty w iś c i w ic io w i o rie n to ­ w a li się n a b a rd z ie j zaawansow ane w ro zw o ­ ju k o ła w sąsiednich w siach, przede w szy­

s tk im je d n a k n a Gać. W a lka w ic ia rz y z „z ie ­ lo n y m i k o s z u la m i“ stale p rz y b ie ra ła na sile i w ró ż n y c h toczyła się fo rm a c h , a o k a z ji n ie b ra k o w a ło . Sam fa k t, że oba k o ła k o rz y ­ s ta ły z jednego do m u ludow ego, stanow iące­

go w łasność gro m ad y, nastręczał w ie le spo­

sobności do c zynien ia sobie w za jem n ych

w s trę tó w (zwłaszcza, że b y ł t y lk o je de n g a r­

n it u r k lu c z y do dom u). K o n k u ro w a n o ze sobą w u rz ą d z a n ip im p rez, zwłaszcza zabaw i p rze dstaw ień . (T u ta j w ic ia rz e ry c h ło osiąg­

n ę li przewagę, w ie lk ą b o w ie m po pu larn ość z y s k a ły sobie we w s i tz w . „w ie c z o rn ic e “ , urządzane w g w z o ró w w p ro w a d z o n y c h przez Z o fię S olarzo w ą w Gaci). U k ła d a n o na sie­

bie z ło ś liw e wiersze. W te n sposób pogłębiała się stale a tm osfe ra w z a je m n e j niechęci, a z czasem w rogości. Bo też is to tn ie k ry s ta liz o ­ w a ły się d w a p rz e c iw s ta w n e sobie obozy w e ­ w n ą trz w s i W Obóz „z ie lo n y c h k o s z u l“ , to b y ł obóz k m ie e o -ś re d n ia c k i, w yp osa żony w id e o lo g ię w ra s ta n ia w s a n a c y jn y faszyzm . O bóz zaś w ic io w y b y ł ś re d n ia c k o -b ie d n ia c k i.

B y ł o n w ła ś n ie w tra k c ie ideologicznego z b ro ­ je n ia się, p o s z u k iw a n ia w ła ś c iw e j d ro g i, spo­

sobu w a lk i i p ra c y . Że na le ży W a lc z y ć n ie ­ ug ię cie p rz e c iw san acji — to b y ło w ty m obozie n ie w ą tp liw e . A le o co — p o z y ty w n ie

— w a lk a ta m ia ła iść?

T o c z y li w ię c w ic ia rz e gorące dysku sje w s w o im k o le i poza n im . A d y s k u to w a li na w s z e lk ie m o ż liw e te m a ty . O k rz y w d z ie i n ie ­ s p ra w ie d liw o ś c i, w y rz ą d z a n e j chłop om przez

sanację, o h is to r ii w si, a zwłaszcza o czasach pańszczyźnianych, o k le rz e i r e łig ii, o w o j­

nach, o k ry z y s ie gospodarczym , o k u ltu rz e lu d o w e j, o w o ln o ści, o prze b u d o w ie społecz­

nej, o w y c h o w a n iu , o p o trz e b ie n o w e j m o ra l­

ności. P odnietę, m a te ria ł i w y ty c z n e do tych d y s k u s ji c z e rp a li przede w s z y s tk im z p o b li­

s k ie j G aci, na k tó rą b y ły zw rócone ic h oczy, do k tó r e j n a ja k ty w n ie js i z n ic h zachodzili często, b io rą c u d z ia ł w różnych kursa ch, p rz y s łu c h u ją c się toczonym ta m d ysku sjo m , a w reszcie p ró b u ją c zabierać głos. To, co się d zia ło w Gaci, p rz e p e łn ia ło ic h w ia rą i na­

dzieją. W ie rz y li święcie, że ta m w ła ś n ie w y ­ k u w a ją się k s z ta łty p rz y s z łe j s p ra w ie d liw e j P o ls k i, k tó rą „u ła d z ą “ c h ło p i, odepchnięci dziś od rz ą d ó w i znaczenia, p o n ie w ie ra n i przez san acyjną p o lic ję . Z solarzo w ęj G aci

w e rs y te t m ie ś c ił się na ra z ie w z w y k łe j c h ło p s k ie j c h a łu p ie Jacka B ro ż b a ra i w lo k a ­ lu k o la w ic io w e g o , bo n ie b y ło innego po­

m ieszczenia, ota c z a li go szacunkiem i m iło -, ścią, w ła ś n ie dlatego, że d z ia ła ł w ta k s k ro m ­ n y c h w a ru n k a c h . Toteż gd y n a s ta ł okres b u ­ d o w y do m u d la u n iw e rs y te tu , „ś w ie tfis fe g o d o m u “ (1934— 1936) w ic ia rz e z W . po śpieszyli z pom ocą i z d o ła li poruszyć tą spra w ą w ła ­ sną wieś. N ie o g ra n ic z y li się do d y s k u s ji i u c h w a ł w łasnego k o ła . Z a c h o d z ili do sąsia­

dów , p rz e k o n y w a li, że c h ło p s k im o b o w ią z k ie m je s t w z ią ć c z y n n y u d z ia ł w bu do w ie , że trz e ­ ba w o zić piasek (w ieś W. położona je s t nad.

rz e k ą W is ło k , znad k tó r e j częściowo wożono piase k na budow ę), a k to n ie m a k o n i. ten p o w in ie n dać pracę w ła s n y c h rą k .

T en w z ro s t w ic io w e j a k ty w n o ś c i w y w o ła ł w zm ożenie czu jn o ści w ła d z s a n a c y jn y c h , z k tó r y m i w e w s i W. w s p ó łd z ia ła ły , oczyw iście w d y s k re tn y c h fo rm a c h , „z ie lo n e koszu le“ , tracące w y ra ź n ie teraz w oczach znacznej w iększości w si. S anacja w id z ia ła w k o ła c h w ic io w y c h , a zwłaszcza w g a c k im u n iw e rs y ­ tecie w y lę g a rn ię „ w y w r o to w y c h “ , „b o ls z e w i­

c k ic h “ m y ś li. Z a g rz m ia ły ta kże am bony, z k tó ry c h księża, o b a w ia ją c y się (zup ełnie słu ­ sznie) u tr a ty „rz ą d u dusz‘‘ n a w si, w s k a z y ­ w a li na w ic ia rz y ja k o na „b e z b o ż n ik ó w “ ,

„ k o m u n is tó w “ i „m a s o n ó w “ . Szczególne na­

s ile n ie te j n a g o n k i p rz y p a d ło w ła ś n ie na okres b u d o w y dom u u n iw e rs y te c k ie g o w G a­

ci. „N a w e t zaczynają się dziać cuda, gdyż uka zała się w sąsiedniej w s i B ia ło b o k a c h M a tk a Boska. Na po pa rcie tego c u d u księżna Lubom drska ogłasza, że ró w n ie ż w id z ia ła M a tk ę Boską p rz y ty m sam ym źródle, k tó ra w s k a z y w a ła na G acką G ó rk ę ja k o na s ie d li­

sko zła. Z aczęły się m asowe p ie lg rz y m k i lu dności o k o lic z n y c h w s i ź u d z ia łe m du cho­

w ie ń s tw a , chciano za w szelką cenę odciągnąć uw agę od b u d o w y W iejskieg o U n iw e rs y te tu O rkanow ego, a z u żytko w a ć zapał do b u d o w y nowego kościoła w B ia ło boka ch. ' T Solarz i w szyscy działacze społeczni zaintere sow a ni b u do w ą z ach ow ują postawę spokojną, nace­

chow aną powagą c h w ili i w ie rz ą w pom yślne zakończenie rozpoczętej pracy. Po pe w n ym czasie cudow ne o b ja w ie n ie zaw iodło, oszu­

s tw o się w y d a ło i źród ło nada! p e łn iło swe w łaściw e zadanie“' (Z y g m u n t Z a k rz e w s k i — ..H istoria W iejskieg o U n iw e rs y te tu O rk a n o ­ wego w G aci“ , str, 48 i 49, w g m aszynopisu, użyczonego przez autora).

ze w s i W. (a b a rd z ie j jeszcze p ro m ie n io w a n ie p o b lis k ie j Gaci) okazał się, ju ż w n a jb liż ­ szych la ta ch n u rte m „ in fa n ty liz u ją c y m “ m łodzież chłopską. „R e w o lu c ja w G ro d z is k u “ nie m u s ia ła o ż y w ić m ło d y c h , za m y k a ją c ich rów nocześnie w m ło dzie żow ych fo rm a c h działa nia. H is to r y k dziś m a pra w o zapytać, czy rzeczyw iście w y k lu c z o n e b y ły d la m ło ­ dych m o żliw o ści po lity c z n e g o działa nia?

C zy ona dp niego n ie lgnęła? Czy blask „ r e ­ w o lu c ji w G ro d z is k u ", ja k i p a d ł na m ło dych w Rzeszowskiem , n ie w y d o b jd z m ro k u czegoś w ię c e j, i b a rd z ie j na serio, nad to co w szkole S olarza dosięgło t y lk o prze kon ania 0 _ „ e w o lu c y jn y m " do pro w a d ze n iu do spra­

w ie d liw o ś c i społecznej przez w y c h o w a n ie 1 spółdzielczość? (W icia rze ze w s i W . zało­

ż y li w r. 1936 s p ó łd z ie ln ię spożywczą). H i­

s to ry k może dostrzec po r. 1933 .początek n u r tu innego, b a rd z ie j skutecznego, b a rd z ie j zw iązanego z p r a k ty k ą d z ia ła n ia p o lity c z ­ nego, b a rd z ie j zrośniętego z treścią i sensem społecznym „ r e w o lu c ji w G ro d z is k u “ . W ła ­ d y s ła w F o łta p rz y p o m in a ten okres: „P o g łę ­ b ia się poczucie k rz y w d y oraz bu dzi się re ­ fleks, iż d w a p o w ia ty , ani sam i c h ło p i r e w o lu c ji w Polsce z w y c ię s k ie j nie uczynią.

W 1934 r. d o jrz e w a w śró d k ó l „ W ic i“ m yś l.

C h ło p i m uszą posiadać sp rzym ie rze ń có w i to tam , gdzie są o ś ro d k i w ła d z y . C h ło p i m u ­ szą ze 'sprzym ierzeńcem ud erzyć w sanację rów nocześnie i w c a łe j Polsce, C h ło p i w y ­ gra ć m ogą t y lk o w w alce, k tó rą w y w o ła ł k a p ita lis ty c z n y u s tró j. S przym ierzeń cem m o ­ że być ty lk o w a rs tw a rob otnicza. Jest w a l­

cząca ja k i m y. G nębiona ja k i m y. M ieszka b lis k o o ś ro d k ó w w ła d z y — w m iastach, gdzie w walce, o u s tró j roze gra się zasadniczy a k t.

W a rs tw a rob otnicza, ta k ja k i m y dąży do b u d o w y d e m o k ra ty c z n e j P o ls k i. Z n ią należy być w sojuszu.

K to ś gdzieś kogoś re fle k to w a ł, że to „ k o ­ m u n iz m “ . N ie słu c h a liś m y . Po w y tk n ię c iu sobie ce ló w na stępu je szukanie k o n ta k tó w . Id z ie to opornie, bo śro d k o w a M a ło p o ls k a to ro ln ic z o -c h ło p s k a część k r a ju . P ra w ie , że. nie m a ro b o tn ik ó w . N o nareszcie k o l. P. Św. o d ­ n a la z ł w Ł a ń c u c ie n ie lic z n y (k ilk a osób d o ­ sło w n ie ) dość p rz e s ta rz a ły T U R . S tw ie rd z a ­ m y , że te m a ło społecznie znaczy, choć ju ż je s t dużo p o lity c z n ie . W spółpra ca m u s i być w c a łe j Polsce z szerszym zespołem m ło d z ie ­ ży ro b o tn ic z e j, a n iż e li T U R “ (W ł. F o łta op.

c it ) .

A le z w ie lk im tru d e m w ś ró d lu d o w c ó w M a ło p o ls k i ś ro d k o w e j to ro w a ła sobie drogę idea je d n o lite g o fr o n tu z ro b o tn ik a m i. Je że li je d n a k z je d n e j s tro n y tru d n o ś c i te w ią z a ły się z s y tu a c ją w ru c h u lu d o w y m , to z d r u ­ g ie j s tro n y b y ły ró w n ie ż , tru d n o ś c i z w ią z a ­ ne z sy tu a c ją w ów czesnym ru c h u r o b o tn i­

czym . PPS opanow ana b y ła przez p ra w ic o ­ w e, o p o rtu n is ty c z n e , a n ty re w o lu c y jn e k ie ­ ro w n ic tw o , p rz e c iw k tó re m u fo rm o w a ła się w ła ś n ie w e w n ę trz n a , je d n o lito fro n to w a opo­

zycja. A K.P.P.?

K o m u n is ty c z n a P a rtia P o ls k i n ie od ra z u p o tra fiła u c h w y c ić te p rz e m ia n y , ja k ie za­

szły w p e w n e j części PPS, n ie od ra z u po­

t r a f iła p rze zw ycię żyć w sobie h a m u lce sek- c ia rs k ie , k tó re szczególnie ostro w y s tą p iły w la ta c h 1930— 1933.

Jed na k k ie ro w n ic z a ro la P a r t ii K o m u n i­

stycznej w a k c ja c h s tra jk o w y c h ś w ia d czyła o je j w ię z i z m asa m i ro b o tn ic z y m i. A le nie dostrzegając w p o rę szybko postępującego procesu r a d y k a łiz a c ji m as c z ło n k o w s k ic h PPS i s tro n n ic tw c h ło p s k ic h , procesu, k t ó r y o b ją ł ró w n ie ż pew n e o d ła m y a k ty w u ty c h p a r tii, nie do cen iając ty c h s ił sojuszniczych w w a lc e z zaostrzającą się faszyzacją w s z y ­ s tk ic h dzied zin życia społeczno-p olityczneg o

— K P P nie w ykorzystała sytuacji w y ją tk o ­ w o pomyślnej w owym czasie dla budowy wspólnego frontu przeciw fa s z y z m o w i sana­

cy jn e m u .

P rz e w ró t h itle r o w s k i w N iem czech stan o­

w i ł po w a żny w strząs ró w n ie ż i dla K P P . Na g ru n c ie w ła s n y c h dośw iadczeń a także pod w p ły w e m M ię d z y n a ro d ó w k i K o m u n is ty c z ­ n e j, k tó ra jeszcze przed V I I K on gre sem (s ie rp ie ń 1935) w y c ią g n ę ła w n io s k i z n o w e j s y tu a c ji m ię d z y n a ro d o w e j, K P P zaczyna sto­

sować znacznie b a rd z ie j g ię tk ą ta k ty k ę w dzied zinie k o n s o lid a c ji s ił a n ty fa s z y s to w ­ s k ic h “ . (Tadeusz D aniszew ski op, c it. str.

140),

D latego to na etapie 1933— 1935 a n a w e t szerzej 1929—1935 ro z w ó j ru c h u w icio w e g o bogaci się sw obodnie (od g ó r y f m is ty c y z m e m s ło w ia n iz m e m i ag raryzm e m , i dopiero, n ie ­ ste ty ta k zaaw ansow any id eo log iczn ie w e j­

dzie w starcie z n u rte m , ja k i u k a z u je F o łta , w e jd z ie w la ta ch 19?5r7

(Zakończ, w nast. n-rze ) M ieczysław G rad Budowa domu U. L. w Gaci 1935— 36 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Załącznik nr 2: Szczegółowy opis świadczenia usług cateringowych (obiady dla I drużyny). Przedmiotem umowy jest sukcesywne świadczenie usług cateringowych dla I zespołu,

1. Posiadają uprawnienia do wykonania określonej działalności lub czynności jeżeli prawo nakładają obowiązek posiadania takich uprawnień. Zamawiający ma prawo żądać

Z numeru identyfikacyjnego pojazdu i oznaczeń na elementach jego wyposażenia wynika jego rok produkcji 2010 (06/2010r) - i taki przyjmuje się do wyceny. Podana w polskich

[r]

[r]

[r]

Jednak w Irlandii Północnej, w odróżnieniu od sąsiedniej Republiki Irlandii, zwycięstwo zwolenników aborcji w ewentualnym referendum nie jest wcale oczywiste..