Maksymilian Bron
„Na wpółświadomy. Powtarzając za samym sobą”
Copyright © by Maksymilian Bron, 2018 Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o., 2018
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak Korekta: Emilia Ceglarek
Projekt okładki: Robert Rumak Skład: Jacek Antoniewski Ilustracje na okładce: Maksymilian Bron
ISBN: 978-83-8119-104-3
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3/325, 62-510 Konin tel. 63 242 02 02
http://psychoskok.pl e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
„Dzisiaj jestem zdania, że najwięcej zawdzięczam odważnemu otwarciu się na uczucia… Wiele mnie nauczyło poczucie czci, jakie czasami mi towarzyszy, gdy dotykam umysłu innej, dawno zmarłej osoby i wiem, że nie jestem sam na świecie.
Przede mną byli inni, którzy czuli to samo co ja…”
Walter Tevis Przedrzeźniacz
„…miał coraz silniejsze poczucie, że jest
inteligentną istotą maltretowaną przez ciekawskie
Dla mojej żony Agnieszki oraz dzieci: Jeremiego i Leonarda
Spis treści
Tak naprawdę. . . . 7
Wolność . . . . 9
Wodospad . . . .10
Szaleństwo. . . .11
Rewolucja . . . .13
Horyzont . . . .15
Cienie . . . .17
Maski . . . .18
Globalny make-up . . . .20
Łańcuch . . . .22
Czekanie na raka. . . .23
Dojrzałość . . . .26
Krew z naszych rąk . . . .27
Chowanie . . . .29
Nie uklękło . . . .31
Oczy i serce . . . .32
Rdza i złoto . . . .34
Pośrodku . . . .36
Powtarzając za sobą samym . . . .38
Noże. . . .39
Maski . . . .40
Obie . . . .42
6
Szmaty . . . .43
Wszyscy . . . .45
Tak łatwo . . . .47
Za różanym koniem z obłoków . . . .49
Na wpółślepi . . . .51
Zachłyśnięci . . . .52
Bezgwiazd . . . .54
Walka . . . .55
Mój synku . . . .57
Piosenka dla Leosia . . . .60
Przeznaczone . . . .62
Anioły . . . .64
Koniec świata . . . .67
Niespodzianka . . . .68
Tak mocno. . . .70
Brudy . . . .72
Tu i teraz . . . .75
Złoto . . . .76
Odpowiedź . . . .77
Żeby zapamiętać . . . .78
Czyste prześcieradło . . . .80
Jeden z końców . . . .82
Wspomnienie . . . .83
Zgniła starucha . . . .86
Odejście . . . .88
Tak naprawdę
Tak naprawdę, to jestem tylko poetą
choć zostawiam na wielu drogach swoje ślady to zostawiam je w pożyczonych butach gdzieś na poboczu autostrady
I te maski i te paragony
z kłamstw obecnych wciąż w tym życiu próbują zasłonić słowa
które latami zabijane były przez strach przed życiem przed gniewem ich boga Tak naprawdę to słyszę muzykę tam gdzie wyją hieny
i nie docierają do mnie klaksony ani znak stop
I tak naprawdę to tylko Rimbaud jest ze mną i te ich pętle
robią ich więźniami z dłonią ściskającą sznur tak o
8
A z nami jest wieczne podążanie za Ikarem
pragnienie gwiazd Przed nami
i pustynia i pomarańcz promieni deszczu ciepłego miękki spad
Wolność
Pamiętam wymarzone drogi
ze znikającym ptakiem przy zachodzie światła pamiętam, bo tam szedłem
kiedyś
a teraz ścieżka ta gdzieś przepadła
Nie zniszczyli ulicy, ani jej poboczy z chabrami Nie zgasło słońce na wieki,
wszystko jest niby tak samo tylko ja gdzieś zbłądziłem drąc się, odrzucając korzenie tylko ja po prostu zwiędłem bez oddechu maja o dwudziestej o siódmej zrób to, zrób tamto uzależnienie uciska
i tylko serce pamięta a dusza pragnie urwiska
gdzie wolność jest z przodu i w tyle gdzie obok siadają motyle
Miłość? Tak. I zaczeka
lecz wolność nie żyje we wnękach
10
Wodospad
Włóczyłem się po różnych gniazdach w jednych szybko spadały gwiazdy w innych wolno zasypiało słońce
Za każdym razem kiedy miałem nóż czy pióro oddychałem szybko jakby ten oddech nie miał końca Włóczyłem się jak mój kochany
Rimbaud, gdy cały atrament wysechł MuZnając duchy, które cierpiały
niszczyć nie chciały znów ale jak one, ja pijany
Wodospad kusił, strumyk już nie Ile tych istnień zabijamy
by tylko serce ucieszyć swe
Szaleństwo
Szaleństwo
które zabiera kredki Co z tego,
że papier sam kupiłem Szaleństwo
które odbierze Pełny koszyk zostawi biednym nóż do ręki włożyłem Szaleństwo
które pokona jedyna miłość Która trucizna
dojdzie pierwsza do serca Samotny klaun
w jedną stronę się pochyla Równowaga
od klęknięcia jest przecież trudniejsza
12
Szaleństwo
które sprawi, że w każdym dojrzymy wroga
upadek nas szybki i które zamiast serc naszych dzieci utnie cyces
dla oczu nam bliskich
Rewolucja
Straciłem
to co było machnięciem mistrza pędzla od niechcenia niewymuszonym uśmiechem
samotną podróżą w księżycowy sufit Straciłem
na rzecz dialogu z głupcem i monologu idiotki
na rzecz rozrywek w miękkim fotelu i kredytów i martwienia się o nie Straciłem
bo wygoda jest przeciwniczką poznania, prawdziwej kontemplacji naszego istnienia Ale mimo tych wszystkich skrzyżowań jest jeszcze moja krew
która wtula się we mnie, a ja wtulam się w nią i jest jedyną odpowiedzią
na to
dlaczego wciąż tu jestem
a nie śpię pod gwiazdami, gdzie kołdrą jest śnieg, deszcz czy pies przybłęda
Naiwność?
Nie.
Sprzeciw wobec tego JAK
gdzie nie zadaje się podstawowego PO CO bo gdyby wybierało się drugie pytanie
14
to dawno mielibyśmy ogólnoludzką rewolucję na którą czeka moje serce, moje oczy, moja dusza
aby znów położyć się na skrzydłach w raju przy ognisku nad wielką wodą
gdzie nie byłoby budzików, klaksonów i dzwonów które zakładają kajdany
na moje serce, moje oczy, moją duszę
i wtedy dominuje umysł, rozsądek – w wielkim cudzysłowie
miast siedzieć z kagańcem na łańcuchu i…
Przynajmniej mam swoją wyobraźnię i choć za to
bardzo mocno Dziękuję
Horyzont
To tylko słowa pisane na wodzie
żółte liście, szafirowa sadzawka, nieustanny spad wody Czy można stworzyć coś od nowa
wymyślić język, zasnąć po mocnej kawie zobaczyć płaską ziemię z księżyca bo przecież bajki są historią a historia bajkami
przecież zasnąć jest nie trudno winnych win wina wiany Przecież mogą mnie oślepić przykleić na powieki grube szkła podłożyć gadzinówki
przeczytałem już właściwe strony mogę tylko słuchać i nie widzieć dnia mogę powtórzyć de sade, de sade, de seda Czyjeś ręce oplatają chodnik
dokoła moich butów, które musiały kiedyś
być brudne od grudek zaschniętego brudu, bo uśmiech mój pojawiał się
jedynie, kiedy czerń z wiatrem zasłaniały resztki pomarańczy
Zapomniałem, że większość rzeczy na tym świecie
16
nie jest lustrem weneckim i ma dwie strony Przerażony jestem czystością
i ludźmi, którzy chcą ją zaprowadzić Pobiegnę więc, ucieknę
nie zasnę, wolę skoczyć niż wiązać sobie krawat i tylko, tylko, tylko w horyzont
prosto patrzeć spojrzeć mu prosto w oczy
I dojść do dziwnego przekonania że najbardziej jesteśmy obcy z tymi, których kochamy
Że tak naprawdę w pracy, we śnie, z boku stołu podczas świąt
jesteśmy tylko z sobą, zupełnie sami