2 7 6 SESJA NAUKOWA BP EDWARD OZOROWSKI
MOJE WYKŁADY W AWSD W BIAŁYMSTOKU
Wykłady w AWSD w Białymstoku rozpocząłem w 1974 r. Wcześniej, 13 XI 1970 r., otrzymałem od ks. bp> H. Gulbinowicza nominację na profesora eklezjolo gii w DOKS w tymże mieście. Mieszkałem wtedy w Warszawie, byłem adiun ktem ATK i miałem już za sobą kilka lat pracy naukowej. Mój związek z Seminarium początkowo był bardzo luźny. Dojeżdżałem raz w miesiącu z War szawy na cztery godziny i wykładałem jeden z traktatów teologii dogmatycznej, użyczany mi łaskawie przez mego byłego wychowawcę, ks. S. Piotrowskiego, który ten przedmiot w całości prowadzi! w Seminarium.
Wykładałem na zmianę traktaty: o Kościele i o wierze. Do jednego i drugiego byłem wcześniej przygotowany w ATK. Kościoła dotyczyły wszystkie moje prace dyplomowe. Napisałem też na jego temat wtedy kilka rozpraw i artykułów. Po tem z tego powstała książka: Kościół. Zarys eklezjologii katolickiej — wydana w 1984 w Wydawnictwie Wrocławskiej Księgami Archidiecezjalnej. Tematyka Kościoła w tym czasie była w ogóle w modzie. Ożywił ją Sobór Watykański II i ta sytuacja trwała przez cale dwudziestolecie posoborowe.
Zagadnienie wiary natomiast było żywe wobec jej zagrożeń ze strony marksi zmu i Komunizmu. W wykładach starałem się trzymać tradycyjnych podręczni ków, w których wiarę dzielono na akt i cnotę i w których analizowało się czynniki, tworzące wiarę, oraz nowszych opracowań, uwzględniających zwłasz cza sytuację człowieka we współczesnym świecie. Przodowali w tym teologowie niemieccy, nieśmiało zabierali głos także teologowie polscy. Nie sposób tu przy toczyć wszystkich wtedy dzieł przestudiowanych. Częściowo znajdują się one w przypisach moich artykułów. Jednakże pamiętam wyraźnie satysfakcję, z jaką czytałem książkę J. R a t z i n g e r a Wprowadzenie w chrześcijaństwo. Wiele prze myśleń późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary włączyłem w nastę pstwie tej lektury do swoich wykładów. W ten sposób, nie pomijając problematyki określonej przez ratio studiorum, starałem się ubogacać ją przez naj nowsze badania.
W 1977 r., na skutek pogarszającego się stanu zdrowia ks. prof. H. Chruściela, ks. bp E. Kisiel zwrócił się ao mnie z prośbą o wzięcie wykładów z teologii pasto ralnej. Rozstałem się więc na jakiś czas z teologią dogmatyczną, a zająłem się teo logią praktyczną. Tak wtedy nazywano teologię pastoralną. Właściwie spór o nazwę tej dyscypliny wiedzy toczylsię już od długiego czasu. W Polsce za teolo gią praktyczną opowiadali się przede wszystkim: ks. F. Blachnicki i ludzie z nim związani oraz ks. A. Zuberbier i ks. L. Kuc, którzy patronowali tym studiom w ATK. Echa tej dyskusji docierały dolinnie już podczas mego pobytu na KUL w la tach 1964-19/0. Po przejściu na ATK musiałem bliżej nimi się zainteresować, gdyż tam właśnie początkowo prowadziłem wykład z eklezjologii na kierunku teologii praktycznej.
Sedno sporu zawierało się w tym, że teologia praktyczna mówiła o samourze- czywistnianiu się Kościoła tu i teraz> podczas gdy teologia pastoralna uczyła spo sobów duszpasterzowania. W Seminarium, ze względu na ograniczoną ilość godzin nie można było wyczerpać problematyki zawartej w obu nazwach. Trzeba więc było dokonywać wyboru. W swoich wykładach starałem się ukazać naj pierw Kościół w jego najważniejszych przejawach życia, a następnie zapoznać alumnów z najważniejszymi problemami duszpasterskimi, z jakimi spotkają się w przyszłości jako księża. W tym celu zapraszałem specjalistów od różnych ausz- pasterstw szczegółowych: młodzieży, ministrantów, niewidomych, głuchonie mych, środków masowego przekazu itp. Owe gościnne występy prelegentów z zewnątrz niewątpliwie ożywiały atmosferę spotkań. Wykłady z teologii pastoral nej prowadziłem do 1984 r., kiedy to wrócił z zagranicy po studiach w Rzymie i Munster ks. dr M. Olszewski.
W 1979 r. zostałem biskupem i rektorem AWSD w Białymstoku. Przeniosłem się też tu na mieszkanie, a w Warszawie zacząłem prowadzić wykłady z dojazdu w co d wutygodniowym cyklu. Wprowadziłem wtedy do programu zajęć semina ryjnych wykład, którego nie przewiduje ratio studiorum, mianowicie — historię teologii. Wydał mi się pożyteczny. A ponieważ specjalizowałem się w tym tema cie, sądziłem, że przedstawię go moim słuchaczom kompetentnie i ciekawie. Wy kład odbywał się na roku czwartym i piątym w wymiarze jednej godziny tygodniowo. Oczywiście w tak skąpym pensum czasowym można było omówić tylko zagadnienia wybrane. Osobiscie prowadziłem te zajęcia z przyjemnością. Mogłem poruszać się po terenie, który lubiłem i nie byłem skrępowany obowiąz kiem egzekwowania za wszelką cenę wiedzy poprzez egzaminy. Po kilku latach wszakże spostrzegłem, że moje wysiłki nie są proporcjonalne do osiąganych wy ników, a seminarzyści nie podzielają mego entuzjazmu do przedmiotu. Dlatego też w 1986 r. wycofałem historię teologii jako przedmiot z programu nauczania seminaryjnego.
W 19/9 r. objąłem też prowadzenie seminarium naukowego. Zgłosiło się na początku pięciu alumnów, którzy z zapałem zabrali się do pracy. Niestety tylko dwóch z nich uwieńczyło swoje studia .dyplomem magistra teologii. Od reszty nie byłem w stanie wyegzekwować napisania pracy, mimo że nie brakowało im ku temu zdolności. Następnych seminarzystów prowadziłem już z większym re alizmem, tzn. z bardziej jasnym stawianiem sprawy na wstępie. W większości zdobywają oni stopień magistra, jeden z nich nawet pod moim kierunkiem napi sał i obronił pracę doktorską, a drugi jest w trakcie jej przygotowania.
Kiedy w 1981 r. zapadł na zdrowiu ks. M. Paszkiewicz i musiał iść do szpitala, przejąłem po nim wykłady z patrologii. W przedmiocie tym nie byłem biegły. Nadto pamiętałem go jako strasznie nudny z lat seminaryjnych. Jednakże jako hi storyk teologii nie mogłem obejść się bez starożytności. Dużą pomoc przyniosły mi prace J. Danielou. On bowiem nie tylko prowadził szczegółowe badania nad starożytnością, ale nadto potrafił spojrzeć na nią w całości chrześcijaństwa. Pod jego to wpływem zarzuciłem lansowaną niegdyś przez M. Grabmanna tezę, że historia teologii chrześcijańskiej zaczyna się od wczesnego średniowiecza i że okres wcześniejszy jest czasem krystalizowania się źródeł teologii. Zająłem nato miast stanowisko, iż początek myśli chrześcijańskiej znajduje się w Chrystusie, który znowu jakże często w swojej nauce odwoływał się do Pisma Sw. Starego Testamentu. Zrozumiałem wówczas też, iż teologia chrześcijańska rodziła się i rozwijała nie w akademickich dyskusjach, lecz w konkretnych wydarzeniach ży cia, pośród których osoba Jezusa Chrystusa była największym wydarzeniem.
Lektura tekstów ojców Kościoła i pisarzy starochrześcijańskich prowadziła mnie często do swego rodzaju odkryć. Uderzały mnie w nich nie tylko same wypo wiedzi na dany temat (chociaż te również potrafiły być olśniewające), ile sposób po dejścia do tematu, ich swoista metodologia teologii. Odkrywałem ze zdumieniem, że to, czego w teologii nauczano w średniowieczu, swoje korzenie i swoją intuicję po siadało w starożytności. Mało tego, nieraz wydawało się, że późniejsze wieki są tylko nieudolnym powtórzeniem tego, co powiedziano w starożytności.
Najczęściej korzystałem z dzieł wydawanych w serii Sources chrétiennes. Za wiera ona teksty krytycznie opracowane w języku oryginalnym i w przekładzie na język francuski. Nie pomijałem też polskich przekładów przed wojermych,po- wojennych i najnowszych, wydawanych zwłaszcza przez specjalistów z ATK i KUL. W wykładach starałem się przede wszystkinrpokazać ojców Kościoła jako żywych ludzi. Pomocą tu służyły opracowania A. G. Hammana i G. Peters.
Pra-f
nąłem, żeby alumni zobaczyli ich w splocie powiązań i uwarunkowań epoki, w tórej żyli. Broniłem się przed sprowadzeniem patrologii do słownika biograficz nego. Przynosiłem na wykłady teksty ojców i pisarzy starożytnych, w czym wy datną pomoc znajdowałem w antologiach, sporządzonych przez ks. M. Michalskiego i A. Bobera S. J.Wykładom patrologii zawdzięczam przesunięcie moich zainteresowań ku sta rożytności i odkrycie w niej korzeni i pnia teologii chrześcijańskiej. Jakkolwiek
278 RECENZJE
wykłady te przekazałem w 1987 r. ks. W. Łazewskiemu, doktorowi Rzymskiego Augustianum, to jednak z lekturą ojców się nie rozstaję i znajduję w nich nie tyl ko świadków tradycji, uczonych i świątobliwych mężów, lecz również niemal osobistych przyjaciół.
Problemem w Seminarium były wykłady z teologii życia wewnętrznego. Prowa dził je przez wiele lat ks. M. Paszkiewicz, potem przejął je ks. S. Hołodok, a po nim — ks. M. Olszewski. Obaj ostatni wymienieni wykładowcy uskarżali się na ten obo wiązek. W 1986 r. przeto, kiedy wycofałem z programu wykady z historii teologii, zacząłem wykładać teologię życia wewnętrznego na roku czwartym i piątym, pod czas gdy na roku pierwszym zajęcia z tego przedmiotu prowadził ojciec duchowny. Nie miałem w tej dziedzinie wykształcenia specjalistycznego. Pamiętałem jednak z lat seminaryjnych i z okresu późniejszego przemedytowane dzieła mistrzów życia wewnętrznego. Miałem z nimi stycznosć również jako historyk teologii. Ponieważ zaś ta dziedzina interesowała mnie osobiście i miałem w niej wiele doświadczeń, do wykładów zabrałem się z pasją. Dążyłem do tego, by przedmiot ten nie był suchy, łecz by odpowiadał na zapotrzebowanie propozycji alumnów. Istniejące podręczniki wydawały mi się zbyt ciężkie i nudne, żeby w tym przedmiocie tylko na nich się opierać. Wykłady te prowadziłem do 1990 r., kiedy to przejął je ks. dr H. Ciereszko, specjalista od apologetyki i religii niechrześcijańskich.
W tymże roku zatrzymałem dla siebie seminarium naukowe i podjąłem się wykładów z sakramentologii ogólnej i szczegółowej na roku szóstym. Mam tu o tyle ułatwioną sytuację, że opublikowałem książki o Kośdełe i o Eucharystii, w których z grubsza zawiera się cała problematyka sakramentologiczna. Mogę przez to odstąpić od klasycznego wykładu i wplatać weń ćwiczenia oraz dysku sję. Seminarium nie daje zbyt wiele okazji do stosowania tych metod. Uważam je wszakże za potrzebne. Sam wykład tradycyjny prowadzi z reguły do bierności wśród słuchaczy, nie zawsze ukazuje rację swego bytu, przyzwyczaja do mecha nicznego jego zapisania, zapamiętania, zdania i zapomnienia. Czy jednak ten eks peryment przyniesie oczekiwany efekt, pokaże dopiero życie.
Jan Paweł II, Wierzę w Jezusa Chrystusa Odkupiciela, Roma 1989, ss. 631.
Drugi tom katechez na temat wyznania wiary składa się z trzech części: 1) Tajemnica Odkupienia a rzeczywistość grzechu; 2) Osoba Jezusa Chrystusa Odkupiciela; 3) Posłannictwo Jezusa Chrystusa. Przezentacja ta dotyczy dwóch katechez, a mianowicie: „Chrystus wyzwała człowieka do wolności w prawdzie" oraz „Chrystus wyzwala człowieka i ludzkość do nowego życia".
Pierwsza katecheza oparta jest na słowach samego Chrystusa: „Poznade prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,32). Chrystus w tych słowach w sposób najzwięźlejszy określa dobro, do którego czło wiek został wyzwolony za sprawą Ewangelii. Ojciec Święty zwraca tutaj uwagę na zbawcze wyzwole nie, którego dokonuje Chrystus w stosunku do człowieka. Zawiera ono w sobie dwa wymiary: wyzwolenie od zła i wyzwolenie do dobra. Te dwa wymiary wzajemnie się warunkują i dopełniają. Chrystus wyzwala człowieka przede wszystkim od zła grzechu (np. mówi do paralityka odpuszczają d się twoje grzechy). Chrystus poprzez ten czyn ukazuje nam wyzwolenie do dobra, tzn., że ma wła dzę odpuszczania grzechów. Wyzwalaj ludzi od zła grzechu, Chrystus wielokrotnie demaskuje tego, który jest ojcem grzechu. Ojciec Święty wskazuje nam w tej katechezie w sposób szczególny, że od złe go ducha bierze początek niewola grzechu, w której znajdują się ludzie. Każdy z nas jest człowiekiem grzesznym, chodaż są i tacy, którzy nie zdają sobie z tego sprawy.
W liśde do Rzymian Apostoł zwraca naszą uwagę na ludzi, którzy zapomnieli o Bogu i prawdę Bożą przemienili w kłamstwo. Ojdec Święty podkreśla mocno, że tylko prawda nas wyzwoli i musi my Bogu bezgranicznie zaufać, bo jeśli nie, to na nic się zdadzą nasze wysiłki i dążenia. Ojdec Święty uczula nas na fakt, abyśmy byli świadomi, że Chrystus zbawił świat, że odkupił człowieka i że przy szedł, ażeby wyzwolić rodzaj ludzki. Wyzwolenie od zła grzechu i wyzwolenie do żyda w prawdzie ma się osobno dokonać w sercu każdego człowieka. Jeśli będziemy żyli w prawdzie i nie będzie w nas grzechu, wtedy możemy oczekiwać zbawienia. Ta prawda, o której mówi Ojdec Święty niech nam po maga żyć również w naszych czasach.