• Nie Znaleziono Wyników

PRZED i PO. Czesław Miłosz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "PRZED i PO. Czesław Miłosz"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZED i PO

Czesław Miłosz

(2)

seria

GRANICE WYOBRAŹNI pod redakcją

Pawła Próchniaka

(3)

PRZED i PO

Czesław Miłosz

Kraków 2021

pod redakcją Józefa Olejniczaka

seria

GRANICE WYOBRAŹNI pod redakcją

Pawła Próchniaka

(4)
(5)

Spis treści

Małgorzata Mańka-Szulik, Introdukcja  |  7

I. Jakie są dziwy, co w księdze się dzieją Aleksander Fiut, Miłosz (nie)archiwalny  |  13

Ewa Kołodziejczyk, Z archiwum Kontynentów Czesława Miłosza  |  31

Marzena Woźniak-Łabieniec, Miłosz w BBC. Rekonesans  |  49

Mateusz Antoniuk, „Po”, czyli „przed” albo o Miłoszu, który pisze… Możliwo- ści, projekty, (wątpliwości)  |  61

Paweł Bem, Dwa październiki Czesława Miłosza, czyli o  znaczeniu

„otoczki”  |  91

Karina Jarzyńska, Miłosz po Zagładzie: praktyki świadczenia  |  107

II. Jestem tu

Stefan Chwin, Polska Miłosza, Polska Herberta  |  125

Tadeusz Sławek, Księżycowe wyspy. Miłosz, Żuławski, Blake  |  151 Krzysztof Czyżewski, Rodzinna Europa XXI wieku  |  169

Marian Bielecki, Widma relatywizmu, czyli dlaczego Miłoszowi nie podo- bały się obyczaje erotyczne Jeleńskiego  |  189

Andrzej Franaszek, „Broniłem i bronię polskości innej”  |  213

III. Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki

Marek Zaleski, Dolina Issy i  Smutek tropików: powinowactwa (choć nie z wyboru)  |  243

Joanna Zach, Ziemia Ulro po latach. Glosa o wyobraźni religijnej  |  259

(6)

6 Spis treści

Tomasz Wójcik, Czesław Miłosz i  mistrzowie Ładu. Dante, Linnaeus, Rilke  |  275

Piotr Millati, O Guciu zaczarowanym Zofii Urbanowskiej i innych dziecięcych lekturach Czesława Miłosza  |  297

Anna Gawryś, Miłosz oczami Oli Watowej  |  323

Jurek Hirschberg, Tłumacz przydrożny: jak się włóczyć z Miłoszem po obcym języku i nie wpaść do rowu  |  335

IV. Dalej nie umiem

Piotr Śliwiński, Gwóźdź z porcelany  |  349

Andrzej Zieniewicz, Po Miłoszu, po dwudziestowieczności? Sztambuch, zmoralizm, przydrożność i epifanie – wiersz Miłosza pod koniec stule- cia (i na początku następnego)  |  361

Józef Olejniczak, Miłosz. Przed i po  |  385 Indeks osób  |  409

Afiliacje  |  419

(7)

Małgorzata Mańka-Szulik Introdukcja

Miasto Zabrze we współpracy z Instytutem Nauk o Literaturze im.

Opackiego (od 2019 roku Instytutem Literaturoznawstwa) Uniwer- sytetu Śląskiego w Katowicach oraz Polską Akademią Nauk Oddział w Katowicach od czterech lat organizuje coroczne naukowe konfe- rencje literackie z cyklu „Przed i po”, cieszące się dużym uznaniem nie tylko wśród wybitnych polskich badaczy, ale także wśród miesz- kańców naszego regionu.

Konferencje te wychodzą naprzeciw potrzebom badawczym pol- skiego literaturoznawstwa. Pierwsza z nich odbyła się jesienią 2017 roku i dotyczyła dzieła Brunona Schulza, następne w 2018 roku lite- raturoznawcy dzielili się wynikami swoich badań nad twórczością Wi- tolda Gombrowicza. W 2019 roku obiektem naukowych dociekań była literacka spuścizna Czesława Miłosza. Dotąd ukazały się dwie mono- grafie zbiorowe: Przed i po. Bruno Schulz (Kraków 2018) i w dwóch to- mach Przed i po. Witold Gombrowicz (Kraków 2019).

Do tej pory w zabrzańskich spotkaniach uczestniczyło kilkudzie- sięciu najwybitniejszych znawców polskiej literatury modernistycz- nej, zwyczajem stało się też zapraszanie gości specjalnych, którymi, jak dotąd, byli m.in. Anthony Miłosz, Rita Gombrowicz czy Tomas Venclova. Konferencjom towarzyszyły także wydarzenia artystyczne.

Tradycją programu „Przed i  po” jest, że w  roku szkolnym poprze- dzającym sympozjum pracujemy nad dziełem wybranego pisarza, organizując warsztaty interpretacyjne w zabrzańskich liceach. W ich

(8)

8 Introdukcja

trakcie z jednej strony popularyzujemy twórczość i postać wielkich polskich modernistów, a  z drugiej aktywizujemy młodzież licealną, która potem w aktywny sposób uczestniczy w konferencjach. Współ- pracujemy z  krakowską Fundacją Miasto Literatury, Komisją Histo- rycznoliteracką katowickiego oddziału PAN oraz wieloma mediami (więcej informacji na stronie www.przedipo-zabrze.pl).

Jestem przekonana, że niniejszy tom, będący owocem zabrzań- skiej konferencji, przygotowany pod redakcją opiekuna naukowego naszych spotkań – prof. Józefa Olejniczaka, przyczyni się do pogłę- bienia wiedzy o postaci i dziele polskiego noblisty, najwybitniejszego poety XX wieku – Czesława Miłosza.

Prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik

(9)
(10)
(11)

I.

Jakie są dziwy, co w księdze się dzieją…

(12)
(13)

Aleksander Fiut

Miłosz (nie)archiwalny

Wkraczającemu do archiwum Czesława Miłosza uparcie towarzy- szą w pamięci słowa wiersza Po osiemdziesiątce1, które – wbrew au- toironicznemu zabarwieniu – brzmią niczym ukryta przestroga:

Niedługo skończy się cała parada, Co za różnica, wypada nie wypada.

Jak będą mnie u- i roz-bierali Jakich dowiedzą się bio-detali.

Nieżywemu niedźwiedziowi co do tego, Jak fotografować będą wypchanego.

Przestroga dotyczy nadmiernych uroszczeń badaczy „owadzich nogów” do wyjaśnienia wszystkich zawiłości osobowości i  dzieła twórcy po jego śmierci, po dotarciu do dotychczas niedostępnych materiałów. Zawsze to będzie przecież wizerunek zamazany, pełen luk i pęknięć, daleki od pełnej niejasności, zagadek i nieprzewidywal- nych przemian obecności żywego człowieka – mylący, bo oparty na zewnętrznych pozorach, lub celowo, z zamysłem, niezwykle starannie przez autora wykreowany. W słowach „wypada nie wypada” zawiera się przy tym podstawowy dylemat każdego badacza zaglądającego do szuflady pisarza. Bo czyż badacz ów nie przypomina do złudzenia

1 Cz. Miłosz, Wiersze, t. 5, Kraków 2009, s. 37.

(14)

14 Aleksander Fiut

voyeura? Wiedzie nim przecież niepowstrzymana pokusa, by z rozko- szą zagłębić się w  domenę prywatności, dotrzeć przy tej okazji do spraw dotychczas przemilczanych lub skrzętnie ukrytych, do sekre- tów nierzadko moralnie dwuznacznych czy wręcz kompromitujących.

Kusi go lektura tekstów, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, a które pozwalają lepiej poznać i zgłębić sekrety pisarskiej alchemii.

Choć się do tego łatwo nie przyznaje, towarzyszą mu nieustępliwie, z jednej strony, nie dająca się stłumić gorączkowa ciekawość, z dru- giej – uczucie zawstydzenia, moralnej niewygody, dotkliwa świado- mość złamania podstawowych zasad dyskrecji, które surowo chronią to, co intymne, najgłębiej osobiste, niedostępne obcym oczom.

Kiedy jednak tenże badacz – prawdę rzekłszy, dosyć łatwo – przezwycięży w sobie skrupuły, uzasadniając swoją pracę tak zwa- nym „pożytkiem publicznym”, musi postawić od razu cały szereg dość zasadniczych pytań. Dlaczego właśnie te, a nie inne teksty po- zostały w szufladzie? Co sprawiło, że niektóre z tych utworów mają formę nieukończoną? Jak dalece cała ta wiedza wzbogaca, zmienia czy przynajmniej koryguje utrwalony dotychczas stan badań oraz ugruntowane o  pisarzu opinie? Na ile modyfikuje trochę już zasty- gły w powszechnej recepcji jego portret? Tym samym jednak wpada w kolejną pułapkę! Daje się bowiem wciągnąć w przewrotną grę, któ- rej ukryte reguły ustalił sam autor. Bo przecież to głównie on – choć rzecz jasna nie zawsze – decyduje o tym, co z jego dorobku będzie czytane już po jego śmierci, których dzieł nie skaże na niebyt, celowo je pozostawiając dla przyszłych czytelników, jak będzie przez nieraz pozbawionych skrupułów badaczy „u- i  rozbierany”. Taką grę, jak wiadomo, Miłosz toczył w całym swoim pisarstwie świadomie i jaw- nie, znając znakomicie – także jako historyk literatury – jej wszystkie reguły, zawiłości i konsekwencje. Teraz zaprasza do niej po swoim odejściu, pośrednio biorąc w niej udział – już choćby przez sam fakt, że niektórych tekstów nie tylko nie zniszczył, ale także najwyraźniej adresował je do potomności.

Niepublikowane materiały archiwalne Miłosza, bogate, obszerne i  zróżnicowane, zgromadzone głównie w  Beinecke Library w  Yale

(15)

15

Miłosz (nie)archiwalny

University w New Heven oraz w Bibliotece Narodowej w Warszawie, domagałyby się obszernego komentarza, na który nie tutaj miejsce.

Poza wszystkim raz jeszcze świadczą wymownie o rozlicznych uzdol- nieniach poety oraz jego umiejętności występowania ze swobodą w  wielorakich rolach, a  także biegłego i  swobodnego uprawiania rozmaitych gatunków. Są w tych archiwach, obok – ukończonych lub nie – rękopisów wierszy, teksty wypowiedzi okolicznościowych, wy- kładów i odczytów, wygłoszonych po polsku lub w obcych językach, barwne reportaże, na przykład W Dolinie Tais, analizy literackie w ro- dzaju wnikliwego studium o Poemacie dla dorosłych Adama Ważyka, polemiki, jak choćby Dlaczego myliła się Hannah Arendt, gorzki roz- rachunek życiowy pod znaczącym tytułem Nie powinienem był. Mnie najbardziej zafrapowały dwa z tych tekstów, w których toczący po- śmiertną grę z czytelnikiem poeta przesuwa figury czytelniczej per- cepcji i wyobraźni w taki sposób, by pośrednio albo wprost wskazać na możliwości odmiennego, zgodnego z jego intencjami odczytania przynajmniej niektórych jego utworów.

***

Pierwszy z tych tekstów, Historia londyńska, powstał w 1946 roku w stolicy Wielkiej Brytanii, gdzie Miłosz zatrzymał się w drodze do Stanów Zjednoczonych. Pisał wówczas rodzaj dziennika, który zaczął od dosyć zabawnych zapisków relacjonujących trudności przyszłego dyplomaty z zakupem… spodni, co, jak się okazuje, z uwagi na dra- styczne braki zaopatrzenia w okresie tużpowojennym oraz obowiązu- jący w związku z tym system kartkowy, nie było bynajmniej sprawą łatwą. Przekonują o tym wymownie kolejne zapisy:

10 grudnia

Postanowiłem kupić spodnie. Ubranie, które dostałem od przyjaciół w li- stopadzie 1944 roku po wyjściu z Warszawy jest już dosyć wątłe. Nowy ekwipunek zacznę od spodni, jako jednej z ważniejszych ozdób mężczy-

(16)

16 Aleksander Fiut

zny. Myślę, że jest to niezbędne, aby nadal bywać w Savile Clubie.2 Całe nieszczęście, że nie mam kuponów. Rozpocznę jednak starania.

11 grudnia

Robiłem obliczenie swoich finansów. Jestem człowiekiem zamożnym, bo mam w kieszeni 10 funtów i w perspektywie przypływ gotówki. Zwa- żywszy, że stenotypistka zarabia tygodniowo 2,5 funta, a wspaniały an- gielski policjant 4-5 funtów, stoję nieźle. Zastanawiam się jak oni mogą wyżyć za takie skromne pieniądze, jeżeli obiad w  restauracji (ceny znormalizowane) kosztuje 5 szylingów, a bilet do dobrego kina około pół funta. Tajemnica kryje się w kuponach żywnościowych3. W każdym razie jestem zamożny i kupię spodnie.

12 grudnia Nic.

13 grudnia Nic.

14 grudnia

Van Pickerel4 ofiarował mi 2 kupony. Sądzę, że stało się to na interwen- cję jego żony, z którą przyjaźniłem się przed wojną w Paryżu. Doceniam ten postępek, bo wiem, że tubylcy kuponów odzieżowych dostają mało.

Następuje opis dalszych perypetii:

Ob. Z., kiedy mu poskarżyłem się na stan swoich spodni, podniósł tajem- niczo palec do góry: „Tak, tak, Imperium Brytyjskie trzeszczy w posadach.

Toż to proszę was żebracy. Ani wódki, ani kiełbasy. Nie to, co u nas”.

2 Londyński klub założony w  1868 roku przez znanych pisarzy i  artystów.

Należeli do niego m. in. Robert Louis Stevenson, Thomas Hardy, Herbert George Wells, Rudyard Kipling, William Butler Yeats, Alan Alexander Milne i Henry James.

3 System zaopatrzenia na kartki wprowadzono w  Wielkiej Brytanii podczas II  wojny światowej, zniesiono dopiero w  1954 roku. Obejmował on artykuły spożywcze, poza chlebem i ziemniakami, oraz odzież i obuwie.

4 Nazwiska wymienione w tym tekście są najprawdopodobniej fikcyjne.

(17)

17

Miłosz (nie)archiwalny

6-15 stycznia Mgła.

16 stycznia

Dostałem przez samolot list od Korkożyńskiego. Przepraszał, że nie mógł załatwić sprawy spodni, ale umówił się z kimś w Łodzi, kto miał zabrać spodnie do Warszawy i  okazało się, że ten wziął, ale nie te spodnie i oddał, ale komu innemu, a krawiec w istocie wcale spodni nie zrobił, jak obiecał, więc Korkożyński do niego posyłał, ale ten ktoś się spóźnił, bo samochód się zepsuł w Sochaczewie.

Później jednak następuje całkowita zmiana tonacji: groteskowość sytuacji oraz zgryźliwy humor zamieniają się w bolesny namysł, bez- pośrednio dotykający spraw szczególnie trudnych, drażliwych i do- tkliwych. Miłosz, rzec można, dokonuje swego rodzaju powojennego rachunku sumienia. Pisze:

Życiem moim rządziły przyzwyczajenia do śmierci, ruin, grabieży, wię- zień, kłamstwa i oszustwa. Jakkolwiek buntowałbym się przeciwko tym zjawiskom, nie mogę powiedzieć, aby serce moje pozostało nietknię- te. Z oswajania się ze złem płynie cynizm i obojętność – dwaj potężni sojusznicy w  walce o  życie. Gdybym nie korzystał z  ich pomocy, nie leciałbym w grudniu 1945 roku nad równiną Niemiec.

Dodając z wyraźną nutą patosu, za którą wyczuwa się dławiącą presję niedawnych traumatycznych doświadczeń gwałtownie doma- gających się wypowiedzenia:

Słyszę jeszcze raz, jak tyle razy przedtem, głos, zapytujący mnie, dla- czego wyjeżdżam. Miejsce człowieka jest być może tam, gdzie świe- ży grób matki, zmarłej na tyfus, gdzie groby przyjaciół poległych we wspólnym boju i gdzie żywi przyjaciele dzielą się pamięcią przeżytych razem dni. Moje miejsce jest na zrujnowanym, mrocznym przedmieściu, gdzie kieliszek wódki na pocieszenie i  uroczyste obchodzenia święta umarłych. Być może też, że moje miejsce jest w szeregach tych, którzy nazywają siebie budowniczymi jutra.

(18)

18 Aleksander Fiut

Odpowiadam, jak odpowiadałem już tyle razy: moje serce pokrywa rdza obojętności i cynizmu. Zbyt dobrze znam cenę, jaką płaci się za bunt i za współczucie z losem pokrzywdzonych i, podobnie jak ci, co zostali poza mną za zasłoną śnieżycy, nie zaryzykowałbym tej ceny.

Lekcja terroru długich tygodni, miesięcy i lat nie pozostaje bez skutków.

Miska z jadłem i spokojny sen wydają się szczęściem, w imię którego warto przesłonić sobie oczy i żyć ostrożnie, podstępnie, lękliwie.

Stąd wypływa końcowa refleksja:

Jest to chwila pożegnania z tymi, których życie, czyny i zagłada pozo- staną nieznane światu – z  anonimowym ogromem ludzkiego cierpie- nia. Cóż na pożegnanie im powiem? […] pomyślałem, że jeżeli potrafię, opowiem żywoty – jak kto chce – bohaterów, męczenników, czy zwy- czajnych ludzi postawionych wobec nieludzkich zadań. Z  pewnością wolałbym nie być kronikarzem nieszczęścia. Tu, w Londynie, nie daje mi to jednak spokoju.5

W tych słowach dochodzą do głosu: podszyta wyrzutem sumienia odmowa udziału w polskim odwiecznym rytuale zbiorowego lamentu nad ofiarami, który staje się nierzadko wygodnym alibi dla bierności i braku potrzeby krytycznej, chłodnej refleksji; odmowa zajęcia miej- sca w szeregu tych, co „nazywają siebie budowniczymi jutra”; wresz- cie – niezgoda na życie w komunistycznym reżimie „ostrożnie, pod- stępnie, lękliwie” za cenę spokoju i „miskę z jadłem”. Czy jednakże ta ostatnia niezgoda nie brzmi cokolwiek dwuznacznie w  ustach przyszłego przedstawiciela dyplomacji Polski Ludowej? On także musiał przecież uprawiać podstępną, etycznie dwuznaczną grę, za cenę wymuszonych ustępstw próbując ocalić choć cząstkę swojej

5 Cz. Miłosz, Historia londyńska, Beinecke Rare Book and Manuscript Library, Czesław Miłosz Papers GEN MSS 661, Box 114, Folder 1630. Cytaty według tego źródła. Tekst został przedrukowany w  tomie: Cz. Miłosz, Z  archiwum. Wybór publicystyki z  lat 1945-2004, pod kierunkiem A. Fiuta zebrali, odczytali z  rę- kopisów, zredagowali i  opracowali: M. Antoniuk, S. Bill, K. Jarzyńska, E. Ko- łodziejczyk, M. Woźniak-Łabieniec, Kraków 2020. Swoim współpracownikom chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować.

(19)

19

Miłosz (nie)archiwalny

wewnętrznej suwerenności. Trudno orzec, na ile przyszły autor Znie- wolonego umysłu nie chciał o tym wówczas myśleć, na ile sam siebie świadomie łudził, na ile uciszał w sobie trudne do ominięcia wątpli- wości oraz moralne rozterki. W każdym razie w całym tym wywodzie wybuchają z  gwałtowną siłą tyleż spontaniczna, ekstatyczna, nie dająca się powstrzymać radość z ocalenia życia oraz potrzeba ozdro- wieńczej kuracji, ile nagląca chęć przekazania światu wiedzy o do- świadczeniach skrajnych, pozaludzkich, nie mieszczących się w sło- wach i we wszelkich wyobrażeniach. Inaczej mówiąc, brzmią te słowa niczym pośredni autokomentarz do takich wierszy tużpowojennych, jak Życzenie, Pożegnanie, W Warszawie, Dzień i noc. Ale także póź- nych, jak jeden z Wykładów, gdzie poeta ocala z niepamięci „pannę Jadwigę, / Małą garbuskę, bibliotekarkę z  zawodu”6, która zginęła w schronie podczas powstania warszawskiego. Ostatni przykład sta- nowi wymowne świadectwo, że wbrew mnożonym wewnętrznym za- strzeżeniom i piętrzącym się psychicznym oporom, Miłosz do końca pozostawał „kronikarzem nieszczęścia” i wypełniał swoje sformuło- wane zaraz po wojnie, dla samego siebie, moralne zobowiązanie.

Równie, a może nawet bardziej istotne wydaje się jednak wyznanie o „rdzy obojętności i cynizmu”, którą tworzy „oswajanie się ze złem”

i która pokrywa sumienie ocalałych z wojny i okupacji. Jak się zdaje, Miłosz dotyka tutaj niesłychanie ważnego zjawiska ze sfery psycho-so- cjologii. Obojętność i cynizm wobec ofiar budzą oczywiście zrozumiały odruch potępienia, ale czy nie były one zarazem, zadaje istotne pytanie poeta, nie tylko wyrazem nieustępliwej demoralizacji, którą przynosiła wojna, ale także niezbywalną formą psychicznej samoobrony? Z jednej strony, przekreślenie elementarnych zasad społecznego współżycia, cofnięcie do najprymitywniejszych odruchów, praktykowane na co dzień szyderstwo z  norm kultury, ostentacyjne unieważnienie wszel- kich hamulców i  kodeksów moralnych prowadziły nieuchronnie do cywilizacyjnego zdziczenia. Przy czym, czemu trudno zaprzeczyć i co trudno ukrywać, upadek moralny nie oszczędzał nikogo – w rozmaitym

6 Cz. Miłosz, Wykład IV, w: idem, Wiersze, t. 4, Kraków 2004, s. 211.

(20)

20 Aleksander Fiut

stopniu dotykał zarówno prześladowców, jak i ofiary. Z drugiej strony, wobec doświadczeń tak skrajnych, ostatecznych, druzgocących ludzką wytrzymałość, w warunkach elementarnej walki o przetrwanie – obo- jętność i  cynizm stanowiły ostateczną zaporę przed popadnięciem w  szaleństwo. Ale dająca się zrozumieć i  do pewnego przynajmniej stopnia usprawiedliwić strategia samoobrony przed nieludzkim oto- czeniem nie mogła przecież uwolnić od wyraźnego lub tłumionego po- czucia winy. Słowem, powstawał nierozerwalny, zagmatwany mocno splot, który silnie naznaczył wrażliwość moralną i artystyczną świado- mość Miłosza, ale także Różewicza czy Borowskiego.

Czy nie należy zatem w świetle tych wyznań na nowo i dokładniej przeczytać choćby Głosy biednych ludzi i Pieśni Adriana Zielińskiego7, stanowiących poza wszystkim przenikliwe studium wspomnianego fe- nomenu? Jak dowodzi poeta, który mocno uwewnętrznił to doświad- czenie w  jego wielorakich formach, najgrubszą warstwą „rdza obo- jętności i cynizmu” pokrywała podczas okupacji wrażliwość moralną tych, co odmawiali elementarnego współczucia, empatycznej identy- fikacji z ofiarami. Kręcących się wesoło na karuzeli pod murami płoną- cego getta, grających w karty i obojętnie słuchających „czyjejś skargi skamlającej”8 dochodzącej z pociągu, który jechał do Auschwitz, czy z ukrytą uciechą obserwujących, jak „Wloką faceta za głupie nogi”.9 Być może rdza obojętności i cynizmu pokrywała sumienie owego „si- wego staruszka”, który „w dzień końca świata”10, również tamtego świata, gdy płonęło getto, spokojnie przewiązywał pomidory. Owa rdza pękała nieco pod naporem poczucia winy w skargach „obywa- tela” za utraconą „oranżerią światów”11 i  „biednego poety”, który stracił „swobodny głos napełniający góry i doliny” i który od począt- ków życia nie widział nic „prócz łun i rzezi,/ Prócz krzywdy, poniże-

7 Pisałem o tym obszerniej w szkicu Głosy niedosłyszane w książce Po kropce, Kraków 2016.

8 Cz. Miłosz, Przedmieście, w: idem, Wiersze, t. 1, Kraków 2001, s. 217.

9 Pieśni Adriana Zielińskiego, ibidem, s. 221.

10 W dzień końca świata, ibidem, s. 207.

11 Pieśń obywatela, ibidem, s. 209.

(21)

21

Miłosz (nie)archiwalny

nia i śmiesznej hańby pyszałków” oraz szukał w „nadziei cynicznej”

„nadziei zemsty na innych i  na sobie samym. / Gdyż był tym, który wiedział / I żadnej z tego dla siebie nie czerpał korzyści”.12

Czym zatem byłaby ironia w  tych wierszach? Być może maską obojętności, skrywającą poczucie braku zaangażowania oraz prze- braniem cynizmu, który stanowi w  istocie wyraz odmowy empatii.

„Rdza obojętności i cynizmu” oraz towarzysząca im ironia znikają do- piero wówczas, gdy mniej lub bardziej obłudne i kłamliwe, szczere lub niezbyt szczere samousprawiedliwienia i  żale ustępują miejsca bezlitosnemu samooskarżeniu „biednego chrześcijanina”.13 Paradoks polega jednakże na tym, że godne potępienia „obojętność i cynizm”

wyrażają się równocześnie w tych wierszach w formie oryginalnego chwytu literackiego, pozwalając uniknąć łatwego moralizowania, wzbogacają i  wzmacniają artystycznie poetycką wypowiedź, która mieni się od wielorakich form identyfikacji oraz odpodobnienia au- tora z przemawiającymi w Głosach biednych ludzi.

Cytowany powyżej tekst Historii londyńskiej nie został ukończony.

Być może dlatego, że wyrażał szczególnie raniące, nie dające się ła- two zamknąć i podsumować moralne rozterki oraz wewnętrzne za- wikłania i  rozdarcia poety. Ale będą one powracały w  wielorakich wariantach w całej tego twórczości, od Dziecięcia Europy i Traktatu moralnego poczynając.

***

Światła dziennego nie ujrzał także równie ważny, napisany już pod koniec życia Miłosza oraz po śmierci autora Pana Cogito ob- szerny szkic O Herbercie14, który skłania do ponownej lektury wierszy

12 Biedny poeta, ibidem, s. 209.

13 Biedny chrześcijanin patrzy na getto, ibidem, s. 213-214.

14 Cz. Miłosz, O Herbercie, Biblioteka Narodowa w Warszawie. Dalsze cytaty według tego źródła. Tekst został przedrukowany w tomie: Cz. Miłosz, Z archi- wum. Wybór publicystyki z lat 1945-2004.

(22)

22 Aleksander Fiut

Chodasiewicz i Do Czesława Miłosza.15 Własną i dociekliwą ich ana- lizę poprzedza Miłosz szczegółowym opisem perypetii swojej przy- jaźni ze Zbigniewem Herbertem16 oraz oceną jego twórczości poetyc- kiej. W jednym miejscu stwierdza dosyć autorytatywnie: „Znakomity poeta, korzystający z modernizmu, ale nie ulegający modernizmowi.

Jakby Kawafis”. Uderza w  tej opinii trafne wskazanie na wyraźne, choć bodaj za mało dostrzegane pokrewieństwo poezji Herberta z  wierszami greckiego poety17, a  zarazem całkowite przemilczenie ewolucji, jaką twórczość autora Pana Cogito przechodziła w swojej ostatniej fazie – w okresie publikacji Elegii na odejście, Rovigo i Epi- logu burzy. Odnosi się nieprzeparte wrażenie, że ocena Miłosza jak gdyby zatrzymała się na Raporcie z oblężonego miasta, a do dalszych Herbertowskich tomów odnosił się bez zainteresowania, a może na- wet z  lekceważeniem. Miłosz podkreśla dalej, co go od Herberta zasadniczo różni, zauważając, że swoim wierszom wyznaczał „inny rejestr, egzystencjonalnego i  językowego uwikłania, sprzeczności i emocji, ujawnionych, nie przezwyciężonych i przesłoniętych”. Doda- jąc: „Moje słabości były w poezji moją siłą. Ale Herbert był mentalnie i nacjonalistą, i człowiekiem psychicznie trąconym, nie wiadomo co przeważało”.

Powyższa opinia, przy wszystkich swoich zaletach i trafnych roz- poznaniach, jest dalece upraszczająca, dyskusyjna i mocno autora Ro- vigo krzywdzi. Herbert z pewnością nacjonalistą nie był. Dla Miłosza to określenie odnosiło się zresztą głównie do dwudziestolecia, szcze- gólnie do endecji i ONR. Stąd bierze źródło jego wyraźny uraz antypra- wicowy, który towarzyszyć mu będzie do końca życia. Inna rzecz, że pochodząc z terenów wieloetnicznych oraz z rodziny o wielorakich ko- rzeniach, konsekwentnie nazywając siebie urodzonym na Litwie poetą

15 Obszernej pisałem o  tych wierszach w  szkicu Ukryty dialog w  książce W stronę Miłosza, Kraków 2003.

16 Obszernie pisał o tym Andrzej Franaszek w książce Herbert. Biografia, t. 2, Pan Cogito, Kraków 2018.

17 Vide: A. Fiut, Dwa spojrzenia na antyk, w: idem, Być (albo nie być) Środko- woeuropejczykiem, Kraków 1999.

(23)

23

Miłosz (nie)archiwalny

polskim, z dystansem podchodził do patriotyzmu w formie zabsoluty- zowanej, patriotyzmu wywiedzionego głównie z etnicznej przynależ- ności oraz wykraczającego poza intymne, czułe przywiązanie do ziemi rodzinnej, zamieszkiwanej przez wielorakie narodowości. Znamiennie brzmi zdanie w Roku myśliwego: „Rozważając wiersze Świrszczyńskiej, znalazłem u niej, obok agnostycyzmu czy ateizmu, ślepe przywiązanie do jednego imponderabilium: ojczyzny. Coś podobnego u Herberta”.18 Powyższa opinia w sposób zasadniczy rzutuje na dalsze Miłoszowskie oceny postawy i twórczości autora Pana Cogito.

Miłosz poprzedza swoją analizę Chodasiewicza i Do Czesława Mi- łosza opisem okoliczności towarzyszących ich powstaniu. Jak pisze z odcieniem autoironii: „Doszły mnie wieści, że klepie biedę, i jak to nieraz u mnie, dobry harcerz postanowił przeprowadzić staruszkę na drugą stronę ulicy, choć o to nie prosiła”. Dobre intencje i szlachetny gest obróciły się wniwecz. Przyznanie mu, dzięki cichemu wstawien- nictwu Miłosza, nagrody Jerzego Kosińskiego dla autora mniej zna- nego, ale zasługującego na rozgłos19, Herbert uznał za szczególnie dotkliwe upokorzenie, wyraz ubliżającego protekcjonizmu. A zatem, domyśla się Miłosz, Chodasiewicz mógł być rodzajem zemsty za ura- żoną dumę. Ale czy tylko zemsty?

Miłosz oczywiście nie dał się zwieść artystycznemu przebraniu, czyli uznaniu wiersza wyłącznie za portret rosyjskiego poety, uznając cały utwór za wymierzony w niego paszkwil. Zauważa z wyraźną go- ryczą, „że w całych dziejach literatury polskiej należy do rzadkości,

18 Cz. Miłosz, Rok myśliwego, Kraków 2001, s. 61.

19 Mowa o nagrodzie im. Brunona Schulza w wysokości 10 tys. dolarów, przy- znanej po raz pierwszy w listopadzie 1988 r. przez Mr. Kosinski’s American Fo- undation for Polish Jewish Studies dla pisarza, który według oceny jury amery- kańskiego PEN-Clubu jest „niewystarczająco znany”. Jurorami nagrody obok Czesława Miłosza, byli: wybitna pisarka i eseistka Susan Sontag, estoński po- eta i literaturoznawca Ivar Ivask oraz Elizabeth Hardwick, amerykańska pisarka i krytyczka literacka. Ceremonia odbyła się 9 października 1988 r. w Town Hall na Manhattanie, autor Pana Cogito z powodu choroby nie mógł jej osobiście odebrać.

Cytaty

Powiązane dokumenty

- Een helder beleid van hogere overheden met betrekking tot de (on)mogelijkheden van regionale samenwerking. In hoeverre is de regionale discussie nu een

Przyjaźń Czesława Miłosza i Józefa Czechowicza rozwijała się - paradoksalnie - w Warszawie, która od 1933 roku była głównym miejscem działania lubelskiej awangardy..

Dziękując za wyróżnienie autor „Traktatu moralnego” powiedział m.in.: „Czuję się jak uczeń, który zasnął nad książką, a kiedy się obudził - okazało się, że

Jeżeli jestem tutaj na tej trybunie i uważają, że w jakimś stopniu przyczyniłem się do tego co się w Polsce stało, to chyba tylko dlatego, że sam mój

Powstaje niepokonalna sprzeczność, realna, nie dająca spokoju w dzIen""T~w nocy, jak- kolwiek ją nazwiemy, sprzecznością między bytem i działaniem, czy sprzecznoś-

dzieć w paru słowach, czym jest zapoczątkowany tutaj ruch SOLI- DARNOŚCI — dla mnie i dla wielu ludzi w Ameryce, gdzie miesz- kam.. Człowiek w tym naszym wieku

1 (Tobias Haack, 2009) (see vertical dotted line) some remarkable effects can be seen. Both, marginal private and social costs per ton mile are relative high, the marginal costs

Huo, tak jak przywoływani wcześniej autorzy, również mówi o postawie świadka, jednocześnie jednak starając się ukazać jej wewnętrzną złożoność, która nie polega jedynie