• Nie Znaleziono Wyników

Motywy polskie w współczesnej beletrystyce niemieckiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Motywy polskie w współczesnej beletrystyce niemieckiej"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Motywy polskie w współczesnej beletrystyce niemieckiej.

I.

Z ain tereso w an ie N iem iec P o ls k ą o g ra n ic zało się d o n ied aw n a głów nie do z a g ad n ień p o lity czn y ch i ekonom icznych. U tw o ry b e le try ­ styczne, o sn u te n a tle p olskiem lub z a w ie ra ją c e p o lsk ie m otyw y, p o ­ ja w ia ły się n iezm iern ie rz a d k o U jęc ie te m a tu polskiego ^zgodne było z n astaw ie n iem nien aw istn em ów czesnych sfe r o ficja ln y c h i ludn o ści niem ieckiej do sp ra w polskich. J a s k ra w y m tego p rz y k ła ­ d em jest je d n a z p ierw szy ch tego ro d z a ju pow ieści, m ianow icie A r ­ nolda B ronnena ,,0 /S ." , ro ją c a się od fa łsz ó w h istorycznych, d y ­ sz ą c a ze m stą i n ien aw iścią do polskości. W pow ieści B ronnena p olskość je st synonim em ła jd a c tw a , tch ó rz o stw a i z d r a d y — a Bis- m arck o w sk ie „ a u s ro tte n ” m otyw em dom inującym . P o d o b n e u tw o ry u k a z y w a ły się w G d a ń sk u . O d czasu p a k tu o n ie a g re sję n a stą p ił p e ­ w ien zw rot. N ie z n a czy to, b y o d tą d nie p o ja w ia ły się p u b lik a c je o w rogiem do P o lsk i n astaw ien iu , ow szem , p o ja w ia ją się one w ciąż

— a ilościow o b ezsp rze czn ie p rz e w a ż a ją n ad u tw o ra m i o ten d e n c ji sy m p a ty z u ją c e j z P o lsk ą . N a jn o w sz ą p u b lik a c ją w duchu d a w n ie j­

szym jest Fischera: ,,E r l e b t e s G r e n z l a n d O b e r s c h i e- s i e n", a z z a k re su pow ieści nied aw n o tem u w y d a n e dw ie pow ieści Scholtisa: „ O s t w i n d " i „ B a b a u n d i h r e K i n d e r " , gdzie p o lsk o ść u ję ta je st ze stro n y n a jg o rsz e j. Do te j sam ej k a te g o rji n a ­ leży u tw ó r jednego z czołow ych p o w ieścio p isarzy N iem iec w sp ó ł­

czesnych W a ltera von Molo p. t. ,,H o l u n d e r i n P o l e n " i w iele in n y ch podobnie u ję ty c h pow ieści. C o raz częściej p o ja w ia ją się je d ­ n ak u tw o ry niem ieckie o n a staw ie n iu życzliw em d la P olski. O stro ż ­ ność w ocenie ty ch p u b lik acy j je st b a rd z o w sk az an a. Bo cóż p o m y ­

(2)

2 K o m u n ik a t I n s ty tu tu Śląskiego w K ato w icach n r. 15.

śleć o dw óch n ajn o w szy ch k sią ż k a c h O e rłze n a o P o lsc e — n a p isa n y c h w d u ch u ra c z e j sy m p aty czn y m d la P olski, k ie d y p. O e rtz e n m a n a sum ieniu ta k ie paszk w ile a n ty p o lsk ie ja k „ P o le n an d e r A rb e it i w cześniej w y d a n ą k siążk ę „D as ist P o le n " ? C ech y sz c zerej sym - p a tji no szą p u b lik a c je H e n r y k a K oitza: „M ä n n e r u m P i ł s u d ­ s k i " , w k tó re j a u to r p ra g n ą ł d ać sy n te ty c z n e u ję c ie d ziejó w now ej P o lsk i p o p rz e z p o rtre ty czołow ych p o sta c i z o b o zu M a rsz a łk a P i ł ­ sudskiego — o ra z n ied aw n o w y d a n e w ra ż e n ie z p o d ró ż y po P o lsc e p. t. „ A m R a n d e E u r o p a s ”. T en że p. K o i tz o p ra c o w a ł w y ­ b ó r pism M a rsz a łk a P iłsu d sk ie g o w p rz e k ła d z ie niem ieckim p. t.

„G e s e t z u n d E h r e". N a w e t w cz aso p ism a ch n iem ieck ich z a ­ c z y n a ją się p o jaw iać co raz częściej re p o rta ż e , o p o w ia d a n ia i n ow ele o sn u te na polsk iem tle, w y ję te z polskiej rz ecz y w isto śc i — i naogół są to u tw o ry objek ty w n e, n astaw io n e życzliw ie do sp ra w polskich, ja k n ow ela N o ven a w „D eu tsch e Z e itsc h rift" (daw n. „ K u n stw a rt" ) pt.

„D a s P o l e n k i n d". Z a in tereso w an ie się N iem iec sp ra w a m i pol- skiem i p rz e b ija się ta k ż e w co raz to liczn iejszy c h p rz e k ła d a c h z li­

te r a tu r y p o lsk iej. I ta k u k a z a ły się nieco d aw n ie j p rz e k ła d y u tw o ­ rów K a d en a -B a n d ro w sk ie g o : „ G e n e ra ł B arc z", G oetla: „Z d n ia na d zień ", J a n a W iktora: „T ę cza n a d se rc e m ”, w o sta tn ic h zaś la ta c h n a w e t K o s s a k -S z e z u e k ie j: „L egnickie P o le ", a z u p e łn ie św ieżo Cho- rom ańskiego: „B iali B ra c ia " i W ie rzy ń sk ie g o : „ O sta tn i d z ie ń " . N ie są to jeszcze w szy stk ie p rz e k ła d y z lite ra tu ry p o lsk iej n a ję z y k n ie ­ m iecki, jak ie się u k a z a ły w o sta tn im czasie. S zereg innych p r z e k ła ­ dów je st w przyg o to w an iu , a w śró d nich ta k ż e o b sz e rn ie jsz a a n to lo ­ g ia poezyj polsk ich czasów najn o w szy ch .

P rz e jd ę te ra z do om ów ienia k ilk u pow ieści niem ieckich o m o­

ty w ac h polskich, pow ieści, k tó ry c h n astaw ie n ie je s t całk o w icie rz e ­ czow e i o b jek ty w n e, n ie rz a d k o n acech o w an e p e w n ą s y m p a tją do P olski. W ro k u 1929 u k a z a ła się w w ro c ław sk im B e rg s ta d tv e rla g (znanym z w y d aw n ictw d z ie ł P a w ła K e lle ra , jed n eg o z n a jp o p u la r ­ n iejszy c h śląsko-niem ieckich p isarz y ) pow ieść F ra n c iszk a H e rw iga p. t. ,D i e l e t z t e n Z i e l i ń s k i". In te re s u ją c a i c h a ra k te ry s ty c z n a je st p rz ed m o w a a u to ra . P o n ie w aż je s t n ied łu g a, pozw olę sobie z a c y ­ to w ać ją w ca ło śc i:

„ N ie m usi to b y ć zaw sze n a ró d w łasny, z k tó re g o c ze rp ie m y w z o ry dla p o staw y n aro d o w ej, tak ż e in n e n a ro d y d o sta rcz y ć n a m m ogą ta k ic h w z o ró w . T o od czu cie by ło dla m n ie p o w o d e m do napisania pow ieści „ O s ta tn i Zie-

(3)

lińscy". W te d y P olska nie posiadała jeszcze swej niezaw isłości, a o d przeszło stu la t ro z d z ie lo n a była p o m ięd zy tr z y p o tęż n e cesarstw a. A le n igdy nie z a ­ traciła o n a w ia ry w połączen ie w jed n o w łasne p a ń stw o , w iarę tę p o d trz y m y ­ w an o n ieu stan n ie w e w szy stk ich w a rstw a ch n a ro d u , ch o ciaż w łaśnie w p ie rw ­ szych lata ch X X w ie k u m ało było szans n a u rz eczy w istn ien ie m arzenia. D ziś, P olska jest p ań stw em a setk i tysięcy N ie m c ó w są jej p o d d a n y m i. K a rta o d ­ w ró ciła się całkow icie. N ie p o trz e b u je m y ani nie p o w in n iśm y się zgodzić na to p o ło żen ie, jak P olacy się n igdy nie godzili, będąc w niew o li. N ie je d en N ie ­ m iec p rz em u je dziś ro lę W alerji i p ro w a d z i w alkę o u trz y m a n ie się na m iejscu.

N iech m a zaw sze, gdy sp o jrz y p o za granice, p rz ed o czy m a w id o k siln y ch N ie ­ m iec, k tó re go w itają o jcow ską m iłością. W te d y łatw iejszą stanie się dla niego w alka, k tó r ą p ro w a d zić m usi aż d o p o n o w n eg o połączenia. N ie p o trzeb u je ginąć z ro z p ac zy jak W alerja."

K siążka n a p isa n a z o s ta ła zn a czn ie w cześniej, w idocznie już k ie d y ś b y ła w y d an a, a le nie u d a ło mi się stw ierd zić, gdzie i kiedy.

W o bszernej b ib ljo g ra fji n ajn o w sz ej tw órczości niem ieckiej M ahr- h o lza pod an o sp o ro innych utw o ró w H erw iga, te j pow ieści ta m niem a.

B yć może, że u k a z y w a ła się gdzieś w odcinku gazetow ym . P r z e d ­ m ow a jest św ieża, to tłu m a czy w iele. P ow ieść H erw iga je st czem ś w ro d z a ju „ P la c ó w k i'. R zecz d z ie je się na P o m orzu, blisko Sopot.

W a le r ja Z ieliń sk a ż y je w raz z b ra te m n a w łasnym , m ocno z a d łu ż o ­ n ym w skutek n ie u ro d z a jó w i klęsk żyw iołow ych m ają te c z k u . Czyni ro z p acz liw e w ysiłki, by się u trz y m a ć p rz y ojcow iźnie. S y tu a c ja p rz e d ­ sta w ia się jak n a jg o rz e j. B ra t m ało dba o u trz y m a n ie m ajątk u , p rzeciw nie, d o ra d z a s p rz e d a ć go K om isji K o lo n izac y jn ej a k upić ma- ją te c z e k g d ziein d z ie j. P ra c ą n a m a ją tk u z a jm u je się b a rd z o m ało.

W a le rja nie chce sły szeć o sp rz e d a ż y . J e s t to p rz e d e w sz y stk ie m d z ie ­ d zictw o z d ziad ó w p ra d ziad ó w , k tó reg o pozbyć się nie m a p ra w a. Nie m a tak że p ra w a o p u szc zan ia placów ki. T u jej m iejsce — o nie w a l­

czyć b ędzie do o statn ieg o tchu. C zyni sta ra n ia o p ien iąd ze, s ta ra się o pożyczkę z p o lsk iej fu n d a cji, n ie ste ty , n a tra fia n a zb y t m ało z ro ­ zum ienia, p o lsk a in s ty tu c ja u w a ża placó w k ę za stra c o n ą , sam a d o ra ­ d z a sp rz e d a ż ko m isji i o sied len ie się g d ziein d z ie j. W a le rja wie, że za cenę sw ego c ia ła o trzy m aćb y m ogła z n a c z n ie jsz ą gotów kę od h r. L eszyńskiego — a le na to się tru d n o zd ecy d o w ać W a le rji. J u ż

— ju ż ulega, z n a jd u je się w d ro d z e do siedziby hrabiego, w o statn iej chw ili re fle k tu je się i ucieka. Robi jeszcze pró b ę u z y sk a n ia pożyczki u k rew n y ch n a K u jaw ach , a le i ta o s ta tn ia n a d z ie ja zaw odzi. K rew ni ci sam i są u b o d zy — pom óc jej nie m ogą. W a le r ja w idzi o sta tn i ra tu n e k w o żenku b ra ta . B og ata c ó rk a kup ca z P u c k a daw no p rag n ie

(4)

4 K o m u n ik a t In s ty tu tu Śląskiego w K ato w icach n r. 15.

być ziem ianką. B ra t się d e c y d u je — i m ałże ń stw o dochodzi do s k u t­

ku. N ie ste ty — b ra to w a u k a z u je się k o b ie tą p ró ż n ą, ro z rz u tn ą , nie c ie rp i sio stry m ęża, p ro w a d zi się p o zatem n iem o raln ie, w re szcie w y ­ m u sza na m ężu usunięcie W a le rji z folw arku. W a le r ja id zie po o k ru tn e j w alce jako z a rz ą d c z y n i do re s ta u ra c ji w bliskiej wsi. T y m ­ c zasem m a ją te k u p a d a c o raz d a le j. B ra to w a w d a ła się w am o ry z parobkiem , m ęża za n ie d b u je. W a le rja w k racza, o tw iera b ra tu oczy na żonę — d o p ro w a d z a do tego, że sam a w ra ca na m a ją te k , a b ra t p rz e s ta je żyć z żoną, jak k o lw iek m ie sz k a ją pod jednym dachem . W szy stk o za p o w ia d a się n ie n a jg o rz e j. Z biory s ą dobre, trz e b a czem p rę d z e j s p rz e d a ć — a le b r a t czeka n a lep sze ceny. P a ro b k a , k tó ry sobie z a n a d to p ozw alał, trz e b a było o d d alić, o d g ra ż a ł się — o d ch o ­ dząc, że go jeszcze p o p a m ię ta ją . P ew nej zim ow ej nocy za c z y n a p ło ­ n ąć n ieu b ez p iecz o n a sto d o ła — a z n ią c a ła n a d z ie ja n a le p sz ą p r z y ­ szłość. W a le r ja p ró b u je z sz a le ń c z ą o d w a g ą ra to w a ć co się d a — d arem n ie. P o d c z a s p o ż a ru n a w ija się ów p aro b ek . W a le rja p ew na, że on je st sp ra w c ą nieszczęścia — nie p a n u ją c n a d sobą — z a b ija go.

W id zi te ra z , że w szystko stra c o n e — id zie się topić. T ak z a k o ń c z y ła się ro z p a c z liw a w a lk a o u trz y m a n ie ojcow izny. — W a rto ść a r ty s ty c z ­ n a te j pow ieści je s t ś re d n ia — z re s z tą nie to o d g ry w a d la n as p o ­ w a ż n ie jsz ą ro lę. C hodzi o u jęcie tem atu , c h a ra k te ry s ty k ę osób.

A u to r zn a d o b rz e rzecz, o k tó re j p isze — to w idoczne. G łó w n ą b o h a ­ te rk ę — W a le rję — o b d a rz a szc z e rą sy m p a tją , s ta je całkow icie po jej stro n ie. B ra t W a le rji — jak o człow iek — c h a ra k te r ra c z e j m ało d o d a tn i — p o sia d a szereg d o b rz e nam zn an y ch cech polskich, b ra k w y trw ało ści, sk ło n n o ść do sen ty m en talizm u , w iarę w ,,jak o ś to b ę ­ d zie". Z u p e łn ie przeciw nym ty p em je st W a le rja . M ocna, en erg iczn a, tw a rd a — u fn a w sw e siły, g orąco p rz y w ią z a n a do polskiej tra d y c ji, sw ej ojcow izny.

Z u p ełn ie innego ro d z a ju pow ieścią je st „ P r o z e s s B o ­ r o w s k a " — K a rl Hans Strobla. S tro b l je st p isa rz e m au strja c k im , p o zn a ł w idocznie d o b rz e K raków , sty k a ł się ta m p ra w d o p o d o b n ie z P o lak am i, m oże p rz e c z y ta ł coś niecoś z h isto rji w a lk P o la k ó w z c a ­ ra te m i na tern tle osnuł sw ą pow ieść se n sa c y jn ą . R zecz w y g lą d a z re s z tą tro ch ę na to, jak g d yby b y ła z p ra w d ziw eg o z d a rz e n ia . A u ­ to r n az y w a sw ą pow ieść: E in T a tsac h en ro m a n . J e s t to c o p ra w d a o k re ­ ślen ie czy sto techniczne, nie m niej... A le p rz y p a trz m y się p o k ró tc e tre ­ ści. J a n in a u ro d z iła się w R oh aty n ie, ro d z ic e jej u m a rli w cześnie, d o ­

(5)

s ta ła się n a w ychow anie do ciotek dew otek, zasuszonych, surow ych s ta ­ ry c h panien. P r z y k r e to było życie. P o m a tu rz e d zięki pom ocy je ­ d nego z s try jó w id zie do K rakow a, by stu d jo w a ć m edycynę, p o z n a je k ó łk o so cjalisty czn e , z a k o ch u je się w jego k iero w n ik u D ąbrow skim i id zie z nim do W a rsza w y , d la w y k o n an ia a k tu te rro ry sty c z n e g o na p o lic m a jstrz e . W ra c a do K rakow a, ż y je jak iś czas ra z e m z D ą b ro w ­ skim w p la to n ic z n e j m iłości, k ied y w idzi, że te n n a n ią uw agi nie z w ra c a — o b d a rz a sw em i w zględam i ak a d em ik a B orow skiego, k tó ry jej za p ro p o n o w a ł m ałżeń stw o . W ych o d zi w reszcie za niego. Ż y ją d o ­ b rz e ze sobą, choć J a n in a swego m ęża nie k o ch ała. P ew nego dnia u k a z u je się w ,,N a p rz o d z ie " a rty k u ł, a potem d ru g i i trz e c i ■— o s k a r­

ż a ją c y Ja n in ę o d e n u n c ja c ję . D ąbrow ski i jego k o ch a n k a M a rta zo ­ s ta li ze sła n i n a S ybir na sk u tek d onosu Ja n in y . J a n in a o d d a je s p r a ­ wę ad w okatow i Lew ickiem u, k tó ry się nie cieszył d o b rą o p in ją w śród p a le s try k ra k o w sk ie j. Z ak o ch u je się w nim, mówi m u c a łą p ra w d ę — m ianow icie, że isto tn ie za d en u n cjo w a ła , te n w y g ry w a je d n a k proces J a n in y — i od tej chw ili s ta je się sła w n y — a le ró w nocześnie w yko­

rz y s tu ją c m iłość J a n in y , s z a n ta ż u je ją. W ogóle a d w o k a t Lew icki o k a ­ z u je się ty p em spod ciem nej gw iazdy. Z ro z p acz o n a sz a n ta żam i i obo­

ję tn o śc ią L ew ickiego z a b ija go w reszcie w jego m ieszk an iu — i zo ­ s ta je w n a stę p stw ie p ro c esu sk a z a n a na d łu g o le tn ie w ięzienie.

W sz y stk ie p o sta c ie w pow ieści, p rócz jednego ru sin a, są polskie — a le naogół n ie b a rd z o sy m patyczne, pró cz B orow skiego. Lew icki jest sz a n ta ż y stą , p odobnie re d a k to r „N a p rz o d u " H a eck e r. D ąbrow ski jest tajem n iczy , niew olniczo o d d a n y idei w a lk i z c a ra te m . P ró c z tego f r a ­ g m en tu (m ianow icie w a lk i z c a ratem ) nie p o z n a je m y nic sp ec ja ln ie c h a ra k te ry sty c z n e g o d la polskich stosunków . J a k w p o p rz ed n io om ó­

w ionej pow ieści W a le r ja — ta k w tej re p re z e n tu je J a n in a ty p kobiety m ocnej, tw a rd e j — a le o c h a ra k te rz e nieco w ypaczonym . Obcego c z y ­ te ln ik a m oże pow ieść ta zachęcić do d o k ład n iejsze g o p o zn an ia d z ie ­ jów w alk P o la k ó w z zaborcam i.

N a zak o ń cze n ie tego pierw szego p rz e g lą d u niem ieckich pow ie­

ści o te m a ta c h polsk ich z n astaw ie n iem ra cze j życzliw em — słów p a r ę o pow ieści R y s z a rd a B olesław skiego p. t. „ P o l n i s c h e U 1 a- n e n". N ie je st to o ry g in a ln a pow ieść niem iecka, lecz tłu m aczo n a z angielskiego. P ro s ty p rz y p a d e k o d k ry ł mi b liższe szczegóły co do a u to ra . M ianow icie c z y ta ją c n ajn o w sz ą k siążk ę re p o rta ż o w ą o H olly-

(6)

6 K o m u n ik a t In s ty tu tu Śląskiego w K ato w icach n r. 15.

w ood A le k s a n d ra J a n ty P o łczy ń sk ieg o — c z y ta m n a str. 90 ta k i p a ssu s:

„ N ajw y b itn iejsz y m dzisiaj p o lak iem w H o lly w o o d jest z n a k o m ity re ­ żyser R y sz a rd Boleslaw ski, k tó re g o p raw d ziw e n azw isk o b rz m i: R y sz a rd P o ­ m i a n -S zred n ick i. Z aczął działaln o ść w te a trz e Stanisław skiego w M oskw ie.

W 1922 r. b aw ił w Polsce i reży sero w ał u Szyfm ana tr z y sztu k i, zd o b y w ając b a rd z o d u ż y sukces a rty s ty c z n y . N ie m ogąc jed n ak w o jczy źn ie zn aleźć o d ­ p o w ied n ich w a ru n k ó w dla sw oich zdolności i sw ojej p ra c y , w yjechał d o A m e ­ ry k i. D o b ry c h k ilk a la t b o ry k a ł się z tru d n o śc ia m i. Z teg o o k resu też p o c h o d zą książk i o w o jn ie, k tó re n apisał i w y d a ł w A m ery ce. O b ie stan o w ią p a m ię tn ik o ficera arm ji rosyjskiej, w k tó r e j służył Bolesław ski p o d czas w o jn y . P o d t y t u ­ łam i T h e w a y o f th e lan cer (D ro g a ułana) i L ances D o w n (Lance do b o ju ) zd o b y ły w s tę p n y m bojem a m e ry k ań s k i ry n e k i serca c z y te ln ik ó w w w ielu i n ­ n y c h k ra ja c h , n a k tó ry c h jęz y k obie k siążk i zo stały p rz e tłu m a c z o n e . P rz y ró w ­ n y w a n o B olesław skiego do R e m a rq u e 'a , w ró ż o n o m u w ielk ą p rzy szło ść li­

te ra c k ą .“

T y le J a n ta -P o łc z y ń s k i o a u to rz e . O tóż n asz e z a in te re so w a n ie d la tej k siążk i z m n iejsza się mocno, o d k ą d w iem y, że a u to re m jej je st P o ­ lak, a nam chodzi p rzecież o to, by się dow iedzieć, co m y ślą N iem cy o nas. C zy te ra z N iem iec z te j k siążk i p o z n a je coś in te re su ją c e g o o P o lsc e ? M ało, b a rd z o m ało. A u to r o p o w iad a bow iem o p o cz ą tk a c h r e ­ w o lu cji b olszew ickiej, ro z p rz ę ż e n iu się a rm ji ro sy jsk ie j — i p rz y te j sposobności o stan o w isk u p o lsk ich ż o łn ierzy w a rm ji ro sy jsk ie j, w ty m w y p a d k u o p u łk u p o lsk ich u łan ó w w m u n d u ra c h ro sy jsk ich . M om entów czysto p olskich je st tu m ało. N iem com w łaściw ie ta k s ią ż ­ k a nie pow ie w iele. Sam fa k t jej p rz e tłu m a c z e n ia św iad c zy je d n a k o tern, że N iem cy in te re su ją się sp ra w a m i p olskiem i b a rd z o in te n sy w ­ nie i że d o p u sz c z a ją do głosu u tw o ry o p rz y c h y ln e m n a sta w ie n iu do P o lsk i i jej sp ra w . J e d e n z d a lsz y c h ,,K o m u n ik ató w " pośw ięcim y pow ieściom niem ieckim o w rogiem do P o lsk i n astaw ie n iu .

A l f r e d Je sio n o w ski.

K atow ice, w m a ju 1936 r.

%

U w a g a : Z ezw ala się na d o w o ln e k o rz y sta n ie z k o m u n ik a tó w In s ty tu tu Ślą­

skiego dla celów p raso w y ch .

D ru k a rn ia „ D z ie d z ic tw a “ w C ieszynie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Haber- masa, nastąpiło tu pom ieszanie ró żn iący ch się m iędzy sobą zasad racjo n aln ości instru m entaln ej i racjo n aln ości w dziedzinie in terak cji

Nie ukazała się bowiem u nas do tej pory praca, której autor by w tak szerokim zakresie uwzględniał aktualny stan badań, a zarazem szedł tak daleko, jeśli chodzi o precyzję

As was the case for the global ILSA model, the local ILSA is also more accurate than the dynamic model on a coarse grid; relating the model length scale to L est produces a large

działy administracji państwowej sprawowane były nadal przez właściwe im resorty. W stosunku do zarządzanych przez nie spraw urząd nie miał szer­ szych możliwości

poeta sprzeciwiał się temu, aby w związku z Polską powtórzył się rok 1812, aby, jak za Napoleona, wciągnięto Polskę do napaści Zachodu na Rosję [...] Puszkin nie mógł

Ce qui semble le plus important dans la construction de ce personnage, c ’est le mode de le présenter : l’attitude du narrateur envers le héros est dualiste:

W ymagając dużo od innych, najbardziej w ym agający był w stosunku do siebie samego. W kilka dni później koledzy-adwokac), sędziowie, prokuratorzy, urzędnicy i

Residual glucose concentration (C5 [A]), specific glucose uptake rate (q, [A]), and biomass yield (YSX [l]) as a function of the dilution rate in aerobic glucose-limited