• Nie Znaleziono Wyników

Title: Ponad podziałami

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Title: Ponad podziałami"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Title: Ponad podziałami

Author: Krzysztof Kłosiński

Citation style: Kłosiński Krzysztof. (2007). Ponad podziałami. W: J.

Dembińska-Pawelec, D. Pawelec (red.), ""Obchodzę urodziny z daleka..." :

szkice o Stanisławie Barańczaku" (S. 18-31). Katowice : Wydawnictwo

Uniwersytetu Śląskiego.

(2)

Krzysztof Kłosiński

Ponad podziałami

Poeta, uczony, eseista i tłum acz. Działacz opozycji dem okra­

tycznej, członek KOR-u. Nauczyciel akadem icki U niw ersytetu A dam a Mickiewicza, profesor U niw ersytetu H arvarda. Czło­

wiek niesłychanej pracowitości: samo wyliczenie jego dokonań przekroczyłoby w ielokrotnie ram y tej wypowiedzi.

Spróbuję nakreślić sylwetkę Stanisław a B arańczaka, sku­

piając się n a tym , co z jego bogatego dorobku pom aga nam wszystkim , zanurzonym , ja k by to on powiedział kpiąco,

„w określonej epoce”, przezwyciężać sprzeczności czy aporie tej epoki. Tak, ja k on je przekracza.

Mówią, że Stanisław B arańczak je st najpierw , a może przede w szystkim , poetą i pisarzem politycznym. Na co on sam odpowiada zakw estionowaniem zasadności w yodrębnia­

nia wąsko pojętej »polityczności«. „Dla m nie [...] podstawowym nieporozum ieniem je s t sam a kategoria »polityczności« prze­

ciw staw iana różnym innym niejasnym pojęciom, tak im ja k

»prywatność« albo »metafizyczność«1.

Można, upraszczając, uznać, że cała działalność B arańcza­

ka, zarówno twórcza, ja k i — nazwijmy ją ta k — obywatelska, w ym ierzona je s t przeciwko tak iem u w yodrębnianiu „politycz­

1 S. B a r a ń c z a k : Osiem rozmów o sensie poezji 1990—1992. Red.

K. B i e d r z y c k i . Kraków 1993, s. 13.

(3)

ności” z reszty życia, przeciwko złudzeniu, że tak ie wyodręb­

nienie je s t w ogóle możliwe. Być może, nigdy ta jego intencja nie u k azała się ta k jasno, ja k w recenzji antologii Poezja sta ­ nu wojennego. B arańczak notuje wpierw zastrzeżenie doty­

czące nieprzystaw alności sytuacji poetów, którzy „byli albo są w ięźniam i”, i sytuacji krytyka, który czyta ich w iersze „przy biu rk u w zacisznym gabinecie, w spokojnym nowoangielskim mieście, w dostatniej Ameryce.

A przecież — pisze dalej — jeśli oni sam i czegoś po mnie oczekują, to pewnie w łaśnie tego. Od la t chodziło nam w szyst­

kim w gruncie rzeczy o to, aby w Polsce m ożna było żyć norm alnie”2. Absurdalność, spotęgowana stanem wojennym,

„wytwarza zwiększone zapotrzebowanie n a o d trutkę n o rm al­

ności”.

O polityczności poezji B arańczaka najwymowniej pisał Wło­

dzim ierz Bolecki. „Jej polityczność, w moim przekonaniu, je st tak im sam ym składnikiem ja k w w ierszach klasyków naszej poezji. Cokolwiek myśleć o tem atyce politycznej w literatu rze, je st ona jednym z n a j ż y w s z y c h n u r t ó w p o l s k i e j t r a d y c j i l i t e r a c k i e j od jej początków”3. Do tej n aj­

żywszej tradycji odwołuje się też B arańczak, w skazując na pierwszym m iejscu Norwida. „Norwid je s t poetą, który w swo­

ich w ierszach bezustannie zgłasza jakieś uotum separatum , u trw a la swój protest i sprzeciw wobec św iata, a przynajm niej tych czy innych jego cech. W tym sensie dla m nie osobiście tradycja N orw ida je st zapewne najw ażniejsza z całej historii polskiej poezji. Zrozum iał on bardzo wcześnie, że poezja, w łaśnie dlatego, że broni ludzkiej normy, m usi być zarazem wieczną czujnością. W łaśnie dlatego, że św iat je s t nienorm al­

ny i wrogi norm ie ludzkiej, poezja m usi być protestem , nieuf­

nością, znakiem sprzeciwu”4.

2 S. B a r a ń c z a k : Przed i po. Szkice o poezji krajowej przełom u lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Londyn 1988, s. 91.

3 W. B o l e c k i : Jeżyk ja ko św iat przedstawiony. O wierszach S ta ­ nisława Barańczaka. „Pam iętnik L iteracki” 1985, z. 2, s. 173— 174.

4 S. B a r a ń c z a k : Osiem rozmów o sensie poezji 1990— 1992..., s. 71.

(4)

Powtórzmy zatem : odcinanie „polityczności” od całości

„ludzkiej norm y” to gest, w którym przejaw iają się „wyskoki H istorii i szaleństw a despotyzmów”5. „Robić zarzu t poecie, żyjącemu w PRL w ciągu ostatnich dwóch dekad, że jego w iersze zatrącają o »politykę«, to ta k , jakby robić m u zarzut, że jego wiersze zatrącają o rzeczywistość”6. W tedy — mówi B arańczak — „»polityczność« była po prostu tautologią życia”.

N atom iast jej odcinanie, w yodrębnianie od owego życia, stano­

wiło m anipulację system u. System u zarażonego nihilizm em . Zaznacza się w tym m iejscu podstawowa w m yśleniu B arań ­ czaka opozycja: utopia — nihilizm . Utopiści wyznający naiw ną w iarę we wrodzone dobro ludzkiej n a tu ry budują n a tym prze­

konaniu swe utopijne „komuny” czy „wygodne obozy”. Tym cza­

sem ludzie „się nie chcą dostosować, każdy je s t niewygodnie różny i ośm iela się mieć swoje w łasne koncepcje”7. Utopiści stopniowo pogrążają się w nihilizm ie. I zaczynają nad ową

„niewygodną różnością” sprawować kontrolę, próbując przy­

wrócić jej jedność rzekomej „natury ludzkiej”. W tej operacji systemów utopijnych „polityczność” stanow i główne narzędzie, ulega zaborowi przez władzę, k tó ra może n ią teraz dyspono­

wać, ja k narzędziem te rro ru , cenzury, pospolitego kłam stw a.

Jeśli pam iętać, że „polityczność” może być, w sform ułowaniu B arańczaka, „tautologią życia”, to jej zabór obraca się w łaśnie przeciw życiu sam em u. Zrozum iałe są tedy protesty B arańcza­

ka, kiedy krytycy w pisują go w ta k pojmowaną, odciętą od właściwego życia, polityczność, przedłużając tym samym , n aj­

częściej nieświadom ie, trw an ie tam tego zaboru, stając, najczę­

ściej nieświadomie, po stronie argum entów zaborcy.

Poezja B arańczaka nie powinna być zatem utożsam iana z tak wąsko pojmowaną „politycznością”. „Nas od kom unisty bardziej interesował konform ista” — powiada w wywiadzie. „Zresztą, różnica między tym i pojęciami w latach siedem dziesiątych i tak praktycznie się zatarła — można było mówić co najwyżej o kon­

6 Ibidem.

6 Ibidem, s. 14.

7 Ibidem, s. 132.

(5)

formistach z wyboru i konform istach z konieczności, ale i tu granica była niejasna”8. Właściwym tedy obszarem analizy poetyckiej stała się owa „szarość strefy przejściowej”.

W iersze B arańczaka z czasów PRL-u, krzyżują z sobą, według u staleń D ariusza Pawelca, trzy „obce podmiotowi jego poezji, języki — »szarego obywatela«, funkcjonariusza urzędu bezpieczeństwa i propagandy politycznej”9. Język, któ ry je st tu, zdaniem W łodzimierza Boleckiego, podstawowym elem en­

tem św iata przedstawionego, czy po prostu całym owym świa­

tem , podlega z jednej strony krytycznem u izolowaniu, jako mowa obca, ale z drugiej strony pozwala się twórczo wyko­

rzystywać jako Jed y n y nosiciel praw dy o rzeczywistości poza- językowej”10, więc także jako mowa w łasna poety. „Te stereo­

typowe i zbanalizowane w yrażenia okazują się bowiem w ykładnikam i całych zespołów znaczeń, są jakby językowym e k strak tem naszych doświadczeń społecznych”11. Taki p u n k t dojścia poezji B arańczaka, ja k i uw idacznia się zwłaszcza w tomie Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu (1980), jest, ja k to podkreśla Bolecki, „zdumiewający”, każe bowiem dostrze­

gać w tej poezji zerw anie z bezpośrednim i poprzednikam i, z tzw. poezją lingw istyczną, k tó ra sw ą nieufność odnosiła do

„ontologicznej n a tu ry języka”. „W miejsce nieufności do onto- logii i epistemologii zakodowanej w języku pojawia się proble­

m aty k a specyficznych użyć języka”12. Tak więc całe zaplecze

„lingwistyczne” poezji B arańczaka nie powinno nasuw ać sko­

jarzeń z k ry ty k ą języka w ogóle.

Aby się przekonać o szerokości językoznawczych horyzontów poety, w ystarczy przestudiować jego rozprawy naukowe: Język poetycki M irona Białoszewskiego (1974), Czytelnik ubezw łas­

nowolniony. Perswazja w masowej kulturze literackiej PRL

8 Ibidem, s. 118.

9 D. P a w e l e c : Poezja Stanisław a Barańczaka. Reguły i konteksty. K a­

towice 1992, s. 69.

10 W. B o l e c k i : Jeżyk jako św iat przedstawiony..., s. 163.

11 Ibidem, s. 169.

12 Ibidem, s. 170.

(6)

(1979, 1983), Uciekinier z utopii. O poezji Zbigniewa Herberta (1984).

W portrecie M irona Białoszewskiego n a plan pierw szy wy­

dobył B arańczak „indywidualizm bez sam owywyższenia”:

„[...] bohater-poeta je s t tu outsiderem , ale zarazem nie różni się niczym szczególnym od zwykłego śm iertelnika; izolując się od społeczności, zastrzegając sobie w każdej kw estii prawo do własnego zdania, jednocześnie nie je s t w stan ie oderwać się od ogółu całkowicie, gdyż łączą go ze społeczeństwem sprawy podstawowe: wspólny — mimo wszelkich indyw idualnych od­

kształceń — język, i wspólny — mimo całej indyw idualnej

»M’ironii« — system w artości kulturow ych i społecznych”13.

Inaczej mówiąc, to, że w odkształcaniu języka od norm y poe- tyckości jako mowy poważnej i wzniosłej poszedł Białoszewski dalej niż inni poeci, nie zam yka go w azylu „bełkotu” czy „za­

bawy”, nie pozbawia go więzi ze społeczeństwem i z jego w ar­

tościam i. K siążka o k u ltu rze masowej w PRL-u ujaw niła sprzeczność zobrazowaną w postaci „konia, którego zaprzę­

gnięto jednocześnie do dwóch wozów, w dodatku ustawionych dyszlami do siebie”14. Pierw szy wóz to zaspokajana przez k u l­

tu rę m asow ą potrzeba ludyczności, drugi to „perswazyjne in ­ teresy w ładzy”. Kończąc książkę, n ap isał autor, że tę sprzecz­

ność da się rozwiązać tylko w jed en sposób: przez zm ianę system u społeczno-politycznego. Podobne śledztwo, z jeszcze donioślejszymi skutkam i, przeprowadził B arańczak w sprawie czytania poezji H erberta, odkrywając w jego recepcji „kry­

tycznoliteracki w erniks”, któ ry uczynił niewidocznymi w jego poezji „sensy polityczne, konkretnie-historyczne i autobiogra­

ficzne”, co powoduje „poważniejsze zakłócenia proporcji przy ogólniejszym charakteryzow aniu tej poezji”15.

13 S. B a r a ń c z a k : Język poetycki M irona Białoszewskiego. Wrocław 1974, s. 174.

14 S. B a r a ń c z a k : Czytelnik ubezwłasnowolniony. Perswazja w m aso­

wej kulturze literackiej PRL. P aris 1983, s. 11.

15 S. B a r a ń c z a k : Uciekinier z Utopii. O poezji Zbigniewa Herberta.

Londyn 1984, s. 5 i 28.

(7)

Język nie je s t sam przez się dobry ani zły. Naprzeciw „ko­

munikacyjnych dewiacji” stają tedy „komunikacyjne spraw ­ ności”. A te sprawności dem onstruje w najwyższym stopniu poezja określona przez B arańczaka jako „mistrzowskie użycie języka”. Dzięki tej władzy możliwe je st do spełnienia zad a­

nie poezji, które B arańczak ta k streszcza: „[...] przynajm niej garstce czytelników otw iera się n a coś oczy, n a coś, co było i ich doświadczeniem, ale czego może nie um ieli nazwać albo odnaleźć w tym sensu i mogła im w tym pomóc tylko lite ra tu ­ r a ”16. Co najw ażniejsze, ta k pojmowana lite ra tu ra znosi opo­

zycję między strefą p ryw atną a publiczną czy strefą poli­

tyczną a intym ną. Posłuchajm y w yznania B arańczaka: „Ja sam pisałem n ato m iast w tym czasie wiersze, które — m ia­

łem nadzieję — pozwolą czytelnikom znaleźć w łaśnie tak i klucz do ich własnych doświadczeń, n ato m iast napraw dę tru d n o byłoby je nazwać w ierszam i w w ąskim sensie «poli­

tycznymi«. Przeciwnie, były to dla m nie wiersze niezwykle in­

tym ne — ta k osobistych, «prywatnych« wierszy nie pisałem nigdy wcześniej”17. I dalej: „Otóż kiedy dziś wspom inam te dni, uderza mnie, że pisząc w tedy we własnych w ierszach o tryw ialnym konkrecie PRL-owskiego życia, o betonowych osiedlach i o kolejkach po mięso, jednocześnie jako tłum acz pasjonowałem się tym i siedem nastowiecznym i «metafizyczny­

mi« Anglikam i. Widocznie nie byli ta k dalecy od moich w łas­

nych przeżyć w tym okresie, przeżyć, które obejmowały całą gamę od wściekłości, gdy w sklepie zabrakło karków ki albo gdy n a osiedlu wyłączono ogrzewanie, poprzez moją aktyw ­ ność społeczną czy polityczną, aż po w ew nętrzne rozmowy z Panem Bogiem o sensie życia”18.

W tak im znaczeniu poezja moja, powiada B arańczak, je st m etafizyczna, w przeciw ieństw ie do poezji mistycznej. Różnią się one „zanurzeniem w konkrecie ludzkiego życia” — m istyka bowiem odrzuca ziem ski św iat jako balast. Tym czasem poezja

16 S. B a r a ń c z a k: Osiem rozmów o sensie poezji 1990—1992..., s. 113.

17 Ibidem, s. 114.

18 Ibidem, s. 38.

(8)

m etafizyczna je s t w ysłaną Stwórcy W idokówką z tego świata (jak głosi ty tu ł zbioru wierszy z roku 1988), n a której w idnie­

je obrazek z konkretnej rzeczywistości.

Takie „metafizyczne” pojmowanie roli poezji było obecne w twórczości B arańczaka od początku. Sięgam po wiersz Gdzie się zbudziłem z tom u D ziennik poranny19, który w s a ­ mej formule swego sem antycznego gestu najlepiej odpowiada zadaniu określenia człowieka przez w pisanie go w świat, jak i

— przybywając n ań — zastaje. B arańczak rysuje sytuację leżącego, dalekim echem przywołując ubajkowioną przygodę Guliwera, ja k budzi się z rękam i przyw iązanym i do podłoża:

Gdzie się zbudziłem? gdzie jestem ? gdzie jest stro n a praw a, gdzie lewa? gdzie góra a gdzie dół? spokojnie; spokojnie: to je s t moje ciało, leżące n a w znak, to ręka, w której zwykle [...]

s. 67

Niczym Proustow ski bohater, podmiot tego w iersza m usi sobie odpomnieć, odtworzyć w wyobraźni cały, kręgam i roz­

szerzający się układ współrzędnych, najpierw n a osi horyzon­

talnej: łóżko, m ieszkanie, piętro, blok, ulica, m iasto, państwo, ląd. W iersz wypełni się konkretam i z jego tu i te raz (kołdra, prześcieradło, m aterac, b u telk a z m lekiem pod drzwiam i, słoje z kompotem w piwnicy, sznury z bielizną n a strychu).

Potem n a stą p i rozpoznawanie współrzędnych n a osi w ertykal­

nej:

[...]

pode m n ą fundam enty, ziemia, otchłań ognia, nade m ną chmury, wiatr, blednący księżyc, ledwie widoczne gwiazdy, tak;

[...]

s. 67

19 S. B a r a ń c z a k : D ziennik poranny. Poznań 1981, s. 67—68.

(9)

I w tym momencie, w momencie wypowiedzenia owego upewniającego, aprobatywnego: „tak”, które je s t i ostatecznym przebudzeniem , i ostatecznym potw ierdzeniem swej przy n a­

leżności do św iata, do tego św iata, następuje odwrócenie: JA staje się ON, dyskretnie zyskując określenie, które znów od­

wołuje nas do literatu ry : „odnaleziony”:

[...]

odnaleziony,

przym yka jeszcze oczy, z głową w miejscu krzyżow ania się wszystkich pionów i poziomów przybity do tych w szystkich n a ra z krzyży m iarowym i ćwiekami dudniącego serca.

[...]

s. 68

Nie m a, oczywiście, mowy, aby w pospiesznym, toku tej wy­

powiedzi wydobywać kolejne w arstw y symboliki, jak ie trzeba koniecznie przywołać, aby ledwie rozpocząć odczytywanie tego tekstu. W iersze B arańczaka, ja k pisał Jerzy Kwiatkowski,

„mogłyby posłużyć jako m a teriał do kolokwium z poetyki”20.

Z pewnością także z herm eneutyki. O dnajdyw anie się w swo­

im czasie, paraleln e do odzyskanego czasu w twórczości Prousta, zostaje w tym w ierszu w przęgnięte w wyobraźnię podsuwającą niespodziewanie obrazowanie pasyjne. U lega ono niezwykle kunsztow nem u odwróceniu za spraw ą lingwistycz­

nej polisemii „krzyżowania się” współrzędnych mojej egzysten­

cji („pionów i poziomów”), z której w yłania się figura „wszyst­

kich n araz krzyży”, do których w szak ów „odnaleziony” nie zostaje „przybity” rękom a oprawcy, lecz „miarowymi ćwiekami dudniącego serca”. W te n sposób, w nagłym błysku spojrzenia wstecz, uzyskujem y zadziw iającą w ykładnię zwrotnego użycia czasownika „krzyżować się”.

Przywołuję te n wczesny — tom nosi datę 1972 — wiersz, aby teraz skonfrontować go z autokom entarzem poety, sfor­

20 J. K w i a t k o w s k i : Felietony poetyckie. Kraków 1972, s. 237.

(10)

m ułow anym niem al dwadzieścia la t później, w roku 1990.

Przeciw staw iając się doświadczeniu zapisanem u przez T ade­

usza Różewicza („rozpadu czy dezintegracji ludzkiego św ia­

ta ”), B arańczak dokonuje charakterystycznego przesunięcia.

Dziś cen traln e jest, powiada, „doświadczenie wielu w spółist­

niejących (współistniejących n a zasadzie nieprzystaw alności i konfliktu) porządków i układów, w które uw ikłana je s t k aż­

da jednostka; doświadczenie własnej wielofunkcyjności i n ie­

jednoznaczności, uzależnienia od każdego z niezliczonych kon­

tekstów , w których mieści się nasze życie i z których wielością nie dajem y sobie rad y ”21.

J a k owo doświadczenie zapisać? B arańczak mówi, że należy zastąpić model Różewiczowski „modelem, mówiąc banalnie, polifonicznym, wielogłosowym i wielostylowym, opartym nie n a uproszczeniach, ale w łaśnie n a komplikacjach, nie n a asce­

tycznej jednowymiarowości, ale n a wielopłaszczyznowej grze napięć”22.

Spinając k lam rą wczesny wiersz z dojrzałą sam oświadom o­

ścią poety, chcę podkreślić zasadniczą ciągłość samej idei poe­

zji, k tó ra nadaje Stanisławowi Barańczakowi wyjątkowe m iej­

sce w dziejach lite ra tu ry polskiej. Owa ciągłość pozostaje faktem ponad jakim ikolw iek podziałam i jego dokonań na okresy ewolucyjne23, pozwalając się poecie bronić przed porządkującym działaniem wszelkich dyskusji literackich, operujących dualizm em : polityczny — prywatny, lub politycz­

ny — metafizyczny.

E m igracja w 1981 roku wytworzyła dla poety sytuację od­

czuw aną jako zdecydowanie odm ienną, co ju ż sygnalizowałem, cytując jego recenzję z antologii Poezja stanu wojennego.

Odwoływał się w niej B arańczak do kategorii norm alności, czy też ludzkiej normy. Teraz owa norm a m usiała zostać okre­

ślona od nowa. O zbiorkach A tla n tyd a i inne wiersze oraz Wi­

21 S. B a r a ń c z a k : Osiem rozmów o sensie poezji 1990—1992..., s. 51.

22 Ibidem.

23 Por. monografię D. P a w e 1 c a: Poezja Stanisław a Barańczaka.

Reguły i konteksty. Katowice 1992.

(11)

dokówka z tego św iata pisał ta k D ariusz Pawelec: „Obserwu­

jem y [...] w tych tom ach w alkę podm iotu o zachowanie własnej tożsamości, [...] której zagrożeniem podstawowym je st konieczność zredukow ania siebie odpowiednio do potrzeb no­

wej sytuacji”24.

N ajpełniejsze sam ookreślenie poety daje, także jego zda­

niem, tytułow y esej zbioru Tablica z Macondo... Chodzi o gno- miczne hasło, możliwe do um ieszczenia n a tablicy rejestracyj­

nej samochodu, które w w ydaniu B arańczaka przybiera postać słów „ON JE S T ”. Mówi autor: „pod ON m ożna podłożyć ta k wiele konkretniejszych rzeczowników. Na przykład BÓG, czemu nie. Ale również ŚWIAT. A także CZYTELNIK. Istn ie­

nie każdego z tych trzech punktów odniesienia i zarazem czynników sprawczych poezji bywało już nieraz podawane w wątpliwość albo ulegało zbiorowemu zapom nieniu i może nie je st głupie, jeśli w łaśnie poezja to istnienie utw ierdza i o m m przypom ina .

Z tej prostej definicji punktów odniesienia poezji w ynika jej określenie w uniw ersum kom unikacji: „Ważne je s t to, że je st to mówienie do kogoś, mówienie, które obecność tego kogoś (lub Kogoś) bierze pod uwagę, i w zw iązku z tym nie je s t zre­

dukowane do solipsystycznego m am ro tan ia do samego siebie albo do ekspresjonistycznego skowytu”26. K om unikacja n ato ­ m iast dyktuje „dwa postulaty pod adresem mojego własnego mówienia: po stu lat Sensowności i po stu lat Zwięzłości”.

Docieramy w te n sposób do kolejnej p ary opozycyjnej, w k tó rą — trochę za spraw ą ty tu łu jego esejów — w ikłana bywa poezja B arańczaka, pary: etyka i poetyka. B arańczak powiada o tem atyce politycznej, społecznej i m oralnej, że „tyl­

ko ta k a tem aty k a i problem atyka zdolna była nadać moim wierszom tem p eratu rę, n a której mi zależało, ustaw ić mój głos w sposób, który m nie estetycznie zadowalał, stworzyć sy­

24 Ibidem, s. 152.

25 S. B a r a ń c z a k : Tablica z Macondo. Osiemnaście prób w ytłum acze­

nia, po co i dlaczego się pisze. Londyn 1990, s. 229.

26 S. B a r a ń c z a k : Osiem rozmów o sensie poezji 1990—1992..., s. 79.

(12)

tuację, w której form a tego, co mówię, byłaby w ta k i czy inny sposób niezbędna i niezbyw alna”27. Prowadzi to jego roz­

mówcę do pytania: czy, wobec tego, etyka byłaby produktem poetyki? B arańczak określa się wówczas jako „pięknoduch, e ste ta i p a rn a sis ta ”. Ironicznie? Chyba raczej dla przekrocze­

n ia podobnie tworzonych opozycji, które w innym miejscu uniew ażnia, porównując do pytania, kto pierwszy: jajo czy kura.

W wywiadzie z 1990 roku, mówiąc o „ludzkiej norm ie”, w imię której poezja m usi występować ze swym protestem , wskazuje poeta tak że „terror, którem u poddaje każdego z nas biologia”28. Terrorowi skończoności życia, za k tó rą czai się — p isan a dużą lite rą — Nicość. „Nicość je s t żywo zainteresow a­

na krzew ieniem poczucia bezsensu, które toruje drogę jej po­

stępom i u łatw ia jej zadanie”29.

Niewątpliwie, perspektyw a eschatologiczna nadaje em igra­

cyjnej poezji B arańczaka nowy w ym iar (Widokówka z tego świata, 1988, Podróż zim owa, 1994, Chirurgiczna precyzja, 1998). Ale Nicość je s t przeciw nikiem znanym od samego początku, kiedyś doświadczana w zm aganiu z te rro rem poli­

tycznym, dziś — w zm aganiu z „terrorem biologii”. „A najper- fidniejszy kaw ał, ja k i m ożna wyrządzić Nicości, udaje nam się wtedy, kiedy do produkow ania sensu zm uszam y w łaśnie to, co w niej pozornie najbardziej bezsensowne: w łaśnie te nie d a­

jące się u su n ąć ograniczenia egzystencji, które skazują n as na przegraną. Skończoność i krótkość życia bierzem y w tedy — obrazowo mówiąc — za k a rk i zm uszam y do pracy n a n aszą korzyść [...]. W iersz je s t m iniaturow ym modelem tej naszej perfidii”30.

W te n porządek w pisują się też — mówiąc słowami poety —

„kieszonkowe modele ludzkiej przewrotności”, bo w te n sposób dałoby się określić jego poetyckie ż arty (bestiaria, biografioły,

27 Ibidem, s. 29.

28 Ibidem, s. 71.

29 S. B a r a ń c z a k : Tablica z Macondo..., s. 230.

30 Ibidem. N astępny cytat ze s. 231.

(13)

geografioły), w których wyzwala się w czystej postaci literacki żywioł ludyczny.

„W o statn im ćwierćwieczu spędziłem n a tłum aczeniu w ier­

szy prawdopodobnie więcej czasu niż n a jakim kolw iek innym zajęciu, jeśli nie liczyć sn u ” — wyznaje B arańczak we w stępie do książki Ocalone w tłum aczeniu...31 A utor objaśnia tę pasję, k tó ra czyni zeń pierwszego polskiego tłum acza w skali całych dziejów, odwołując się do kategorii gry, swoistego agonu, przy­

pominającego dawne em ulatio. Motywem, który pcha go

„nałogowo” do przekładania poezji, je st w łaśnie poetyckie współzawodnictwo, sprowadzające się do tego, że „tłum aczenie poezji je s t szczególnym obszarem pisania, n a którym możliwe je st stosunkowo najbardziej obiektywne porównywanie efek­

tów”32. J a k to mówi B arańczak, motywy podjęcia tej roboty dają się sprowadzić do dyrektyw: potrafię lepiej (niż inni tłum acze), potrafię nie gorzej (niż autor). Zatem , m otorem działania je s t tu ta j — wyznaje w końcu poeta — ambicja. Wy­

górowane m niem anie o własnym talencie. Słowem — swoista egolatria. I oto przekroczona zostaje w paradoksalny sposób kolejna opozycja, k tó ra wyznaczyła, w szczególności, kondycję em igranta, a później osiedlonego n a stałe n a obczyźnie Pola­

ka, w jakiej znalazł się B arańczak po roku 1981. Opozycja ja

— inny, swój — obcy, dzisiejszy — dawny. Otóż najlepszym z dostępnych sposobów usatysfakcjonow ania poetyckiego ego (ambicja) je st dążenie do doskonałości przekładu, a więc do całkowitego oddania owego ego n a usługi Innego. U derza ta k ­ że prześw iadczenie o możliwej obiektywizacji ta k uzyskiwanej rozkoszy, zawsze wątpliwej w przypadku twórczości własnej.

W swej twórczości podejmuje B arańczak wyzwanie, jakie zaw iera się w naszym — tu i teraz — usytuow aniu, które w ikła n as w przeciw ieństw a sam otności i solidarności, etyki i poetyki, intym ności i polityki, egolatrii i p ry m atu Innego,

31 S. B a r a ń c z a k : Ocalone w tłum aczeniu. Szkice o warsztacie tłu m a ­ cza poezji z dodatkiem m ałej antologii przekładów -problemów. Kraków 2004, s. 7.

32 Ibidem, s. 15.

(14)

publicznych i pryw atnych obowiązków, swojego i obcego, n ie­

woli języka i d aru mowy.

Sprawdźm y jeszcze, n a zakończenie, owo pokonywanie apo- rii, przed jak im i staje poeta, przed jak im i stajem y my wszy­

scy, zanotowane przez B arańczaka w osobliwym doświadcze­

niu, jak ie towarzyszyło spisyw aniu elegii n a śm ierć bliskiej Osoby. „Mogłem tylko napisać o tym wiersz — i bardzo chciałem ta k i wiersz napisać. [...] Nie m a co naw et wspomi­

nać o tym , że doświadczenie, jak ie legło u podstaw wiersza, było dokładną odwrotnością przyjemności: bólem. Pasm em psychicznej sam oudręki było także kilka tygodni przebijania się przez niezadowalające konwencje ku ostatecznej koncepcji wiersza. A je d n ak zrównoważyło to wszystko doznanie, do którego w tym żałobnym kontekście trochę w styd się przy­

znać: doznanie intensyw nej radości, ja k a ow ładnęła m ną, gdy, wciąż zrozpaczony nierozw iązalnością zagadki tej śmierci, znalazłem klucz przynajm niej do jej rozw iązania literackiego.

Zdawałoby się, że nastrój żałoby wyklucza radość. Co takiego zatem tkw i w lite ra tu rz e (a szczególnie chyba w liryce), że najdogłębniejsze i najszczersze przeżycie bólu wcale nie wy­

klucza równie szczerej radości p isan ia o tym bólu? [...] Czy nie je st przypadkiem tak , że odczuwamy tę radość, ponieważ samo pisanie pozwala nam — nie usuw ając bólu — wziąć od­

wet n a tym , co wywołuje ból”33. W szarpanym przeciw ieństw a­

mi świecie Stanisław B arańczak przyw raca nam w iarę w „ludzką norm ę”, której podporządkowany je st sens lite ra tu ­ ry, bo ona jed n a daje nam ową siłę opanow ania bólu, bo po­

zwala nam przezwyciężać n aszą samotność. W ierna zasadzie ON JEST, odnosząc n as do owego ON, zakorzenia nasze is t­

nienie w ŚW IECIE, w INNYM, w BOGU.

K reśląc sylwetkę Stanisław a B arańczaka, próbowałem u k a ­ zać, ja k niezwykłe miejsce w polskim życiu duchowym zajm u­

je jego znakom ita twórczość, spełniająca się n a ta k wielu po­

lach: w sztuce poetyckiej, w refleksji naukowej, w działaniu

33 S. B a r a ń c z a k : Tablica z M acondo..., s. 8—9.

(15)

krytycznym , w pośredniczeniu między k u ltu ram i, w ty tan icz­

nej pracy tra n sla to ra . Twórczość po p arta odwTagą obyw atel­

skiego działania, gotowością, aby bez lęku dawać świadectwo praw dzie, które przekracza w pisany w n aszą k u ltu rę dualizm czynu i słowa. To sylw etka, w której sp latają się starożytne ideały piękna i dobra, heroizm w zm aganiu się z terro rem po­

litycznym, ale i biologicznym, pogoda ducha, ale i gwałtowny sprzeciw wobec nihilizm u, jakąkolw iek przybrałby on postać.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednak pañstwa cz³onkowskie powinny zade- klarowaæ ilu uchodŸców mog¹ przyj¹æ oraz wyznaczyæ krajowe punkty kontaktowe, które bêd¹ koordynowaæ relokacjê przebywaj¹cych w

Gotowe zaproszenie do wypisania można kupić od 2-10 złotych, można również zamówić przygotowanie ich (tu nie ma granicy górnej) jak i

mówcę do pytania: czy, wobec tego, etyka byłaby produktem poetyki? Barańczak określa się wówczas jako „pięknoduch, esteta i parnasista”. „ A najper-

Przyjęcie takiej szerokiej, czy w tym w ypadku należałoby raczej powiedzieć - głębokiej (chronologicznie) perspektywy wydaje się jednak nieodzowne dla zrozum

Dotyczy również wspierania obecności języka kaszubskiego w Kościele i związany jest z rozpowszechnianiem języka i kultury kaszubskiej przez Internet (choć- by poprzez

Ja jestem bardzo rad, że mi się udało w Świdniku z naczelnikiem dojść do takiego stanu, że w końcu on sobie zdał sprawę, że to jest jego koniec i że rzeczywiście to miasto

łych kolonii Wielkiej Brytanii, w których język angielski, często na równi z językiem danego regionu, ma status języka urzędowego bądź jest uży­.. wany jako uniwersalne

Wadium zalicza się wygrywającemu przetarg na poczet ceny nabycia, pozostałym uczestni- kom – zwraca po przetargu. Zawarcie aktu notarialnego nastąpi w terminie do 30 dni od dnia