EDWARD DEMBOWSKI.
( D o k o ń c z e n ie ).
W śród gorączkowej działalności, jak ą rozw ijają kierow nicy pow stania w Galicyi zachodniej, zachodzi jednak nagle fakt, który w strząsa chwilowo całą robotą spiskow ą do gruntu.
W idzieliśmy, że Dem bowski w prowadził właściwie w błąd w spółtow arzyszy pracy w Galicyi co do stanow iska Centralnego Kom itetu Poznańskiego w spraw ie pow stania i co do stanu przy gotow ań do ruchu w innych dzielnicach Polski. Nie istniały je dnak, jak się zdaje, żadne obaw y c o d o ścisłości udzielanych przez D em bow skiego informacyj. S tosunki z Poznaniem były w tym cza sie utrudnione, to też poza ow ą w ypraw ą Bobrow skiego, która, jak wiemy, nie dała w gruncie rzeczy żadnych rezultatów , p o ro zum iewanie się z C entralnym K om itetem Poznańskim odbyw ało się przez D em bow skiego w łaśnie *).
Tym czasem we w rześniu 45-go roku przybyw a nagle do G a licyi przysłanjr przez C entralny Komitet Poznański, J o r d a n 2). Czy to K om itet Poznański powrziął jakieś podejrzenia co do zbytniej gor liwości w ysłanego przez siebie em isaryusza, czy z innego pow odu, który je st nam nieznany, postanow ił on odwołać z Galicyi D em bow skiego i zastąpić go przez Jordana. Jordan pierw szy po Dem bow skim przywiezie do Galicyi bezpośrednie zlecenia i informacye od Komitetu. I nagle kłamstwo, jakiego się dopuścił Dembowski,
’) P r o je k to w a n a p o d r ó ż W i e s io ł o w s k i e g o d o P o z n a n ia d o sk u tk u n ie d o s z ła . D e m b o w s k i b y ł w P o z n a n iu z G a lic y i d w u k r o tn ie , w m a rcu i w lip c u . P a m . W i e s io ł o w s k i e g o .
2) J o r d a n a s p o tk a li W i e s io ł o w s k i z D e m b o w s k im u W ła d y s ła w a D ąb - s k ie g o w Z a k r z ó w k u , w r a c a ją c z e L w o w a , P a m ię tn ik W i e s io ł o w s k i e g o str. 52 i 53.
186 K D W A R D D E M B O W S K I .
wychodzi na jaw . „Komitet poznański nie myśli o rychłem po
w staniu“, mówi Jordan.
W iadomość ta spada na W iesiołow skiego i jego towarzyszy, ja k grom. W G alicji bowiem spraw a pow stania je st już tak po suniętą, że odw ołanie go i odsunięcie w daleką przyszłość jest praw ie niemożliwością. Zachodzi teraz pytanie, co robić? W K ra kowie ma miejsce zebranie członków K om itetu galicyjskiego; jest na niem obecny i Bobrowski, który świeżo w rócił w łaśnie z P o znania i potw ierdza zdanie Jordana. W szyscy czynią Dembowskie mu ostre w yrzuty. I sam Dembowski przerażony jest tem, co się stało. Im gorliwiej przekonyw ał i nam awiał on innych, tem więcej przekonyw ał i siebie, tem pew niejszą i bliższą urzeczyw istnienia w ydaw ała się cała spraw a jem u samemu. T eraz na w yrzuty w spół tow arzyszy „pobladł i płakał jak dziecko“ Ł).
Z relacyi Bobrow skiego okazuje się wyraźnie, że Komitet Poznański ani nie zna stanu spisku w Galicja, ani nie zdaje sobie spraw y z jej położenia politycznego, skoro poleca Bobrow skiem u założenie w Galicyi dziennika, szerzącego zasady dem okratyczne, co było równie niemożliwe ze względu na cenzurę, jak spó źnione wobec działań spiskowych, obracających się koło spra w y wj^buchu. W jrchodzi jednocześnie na jaw kw estya stanow i ska w spisku Stefańskiego i jego zwolenników. Poza plecami C. K. Pozn., w którym p arty a jego miała dwóch swoich przedstaw i cieli, rozw ijał Stefański w Poznaniu na swoją rękę działalność, w celu wjf wołani a w najbliższym czasie pow stania. Od pewnego już czasu do członków spisku w K rakow ie i w G alicja przj^cho- dzity listy od niego, zarów no jak od innych spiskowców poznań skich, A dolfa Malczewskiego i W ładj^sława Kosińskiego, ze skargami na nieczjm ność C entralnego K om itetu, z wezwaniem do wspólnej naradjr, do obalenia go i ustanow ienia nowej władzjr. Jak się zdaje, ową bezczynnością C. K om itetu tlómaczjd się rów nie w części i D em bow ski przed towarzyszami, mówiąc im, że „oszukiwał, ale i sam był oszukanym “ 2). W iesiołow ski przez w yjaśnienia Bo brow skiego i opow iadania K ozerskiego, stronnika Stefańskiego, którego w Krakowie spotkali, zachw iany mocno w swojej wierze w Centr. Komitet Poznański, postanaw ia jedn ak udać się wraz z Gorzkowskim i Dembowskim nie do T orunia, gdzie w zywa S te fański czynniejszjrch członków spisku, chcąc przeprow adzić
oder-*) P a m ię tn ik W ie s io ło w s k ie g o , str. 57. 2) P a m ię tn ik W ie s io ł o w s k i e g o , s tr . 57.
wanie się od С. Komitetu, utw orzyć now ą władzę i wyznaczyć te r min pow stania, ale przedew szystkiem do Poznania, aby poinfor mować Centr. Kom. o w rzeniu w spisku, rozejrzeć się w sjrtuacyi i potem dopiero coś postanow ić. D nia 4-go listopada trzej przed stawiciele Galicyi i K rakow a są już w Poznaniu i odrazu zdają sobie spraw ę—G orzkowski i W iesiołow ski—z odmiennego stopnia napięcia nastroju rew olucyjnego kierow ników ruchu w Poznaniu i—u nich samych. W szedłszy bow iem do mieszkania Berwińskiego, zastają tutaj przedstaw iciela C entralizacyi przy Centr. Kom. P oz nańskim i naczelnika w szystkich em isaryuszy w kraju, H eltm ana, zajętego najspokojniej rysow aniem obrazków do historyi Polski dla dzieci. Ze zdziwieniem słucha on podobno opow iadania W ie siołowskiego i G orzkow skiego o w rzeniu w śród spiskow ych i o ma- chinacyach Stefańskiego, nie przejm uje się spraw ą w tym stopniu, co oni, i, jak mówi W iesiołow ski, traktuje ją lekko. Posyła jednak zaraz po Stefańskiego; S tefański przychodzi, i nie zapierając się bynajmniej swego stanow iska, rozwija przed W iesiołow skim i Dem bowskim swój plan działania. Całą duszą rwie się do tego planu Dembowski; okazuje się naw et znow u zamało lojalnym wobec na czelnej władzy; Stefański w ezw any był dla wytłóm aczenia się i uspraw iedliw ienia i W iesiołow ski czyni D em bow skiem u w yrzuty z pow odu jego stanow iska czy też tonu, w jakim do Stefańskiego przemawia. Dem bowski tłom aczy się, że nie chce Stefańskiego zra żać, w rzeczywistości jednak jem u, który tak rwie się do pow sta nia i który sam robił w Galicyi to samo zupełnie, co Stefański w Poznańskiem ,—parł do w ybuchu, nie oglądając się na stanow i sko Centr. Kom. Pozn., - trudno je st zająć w rozmowie ze S tefań skim inne stanowisko. Stefański w naradach Kom itetu nad spraw ą pow stania udziału brać nie będzie, w tych dniach bowiem zostaje właśnie aresztowany, spraw a przyśpieszenia w ybuchu będzie miała jed n ak rzecznika niemniej gorliwego w Dembowskim.
K w estya bowiem, czy w ybuch pow stania nastąpić ma w naj bliższej przyszłości, czy też być odłożonym, była osią, około któ
rej toczyły się narady. Zakończ3^ły się one zwi^cięstwem stronni
ctwa ruchu. Uznano, że i w Poznańskiem i w Galicyi spisek przy brał już takie rozmiary, że z jednej strony należało się obaw iać w ykrycia go przez policyę, z drugiej—trudno było by już pow strzy mać rozpęd, jaki tak nieostrożnie nadano działaniom. Jako jeden z pow odów przyśpieszenia pow stania, podaw ano rów nież wzgląd na spraw ę chłopską w Galicyi. Sprawca chłopska łączyła się u spi skowców organicznie ze spraw ą pow stania; tym czasem zdawano sobie spraw ę z tego, jak szybko uprzedza rząd austrj^jacki dem o
kratów w zjednywaniu sobie sympatyi u chłopów. K rzew iona przez rząd system atycznie niechęć pomiędzy dworem a chłopem i coraz gorliwsze wysiłki galicyjskich sfer biurokratycznych nad pozyskaniem w chłopie polskim sprzymierzeńca, zaczynały już wy daw ać owoce. Od kilku lat już, t. j. odtąd wyznaczono nagrody za doniesienia o spiskach, zdarzało się coraz częściej, że chłopi wydaw ali spiskowców w ręce policyi. Mówiono już teraz o rzezi, którą przjrgotowuje rząd. Spiskow cy uważali jednak w ybuch po w stania w obec takiego stanu rzeczy za tembardziej nieodzowny. Liczono bowiem na to, że rów noczesne z w ybuchem ogłoszenie zniesienia pańszczyzny otw orzy ludowi oczy, pozyska go dla spraw y narodow ej, a plany rządow e pokrzyżuje. „Dziedzice Galicyi są tego przekonania, że tylko pow stanie i nadanie rów noczesne własności chłopom, może ich uratow ać od niechybnej rzezi, którą rząd na w ielką skalę przygotow uje“ *). Zdanie to popierał W iesiołowski. Obliczając czas, potrzebny, niezbędnie do przygotow ania wybuchu, przyjęto term in trzjnniesięczny. Uzyskanie zgody Centralizacja było, jak się zdaje, rzeczą bardziej formalną, w lutym więc 46-go roku miało pow stanie w ybuchnąć.
C. Kom. Pozn. zmieniony został zupełnie co do swego składu, usunięto bowiem lub usunęli się sami dotychczasow i jego człon kowie, między innymi długoletni kierow nik komitetu, K arol Li b e lt2). Nowy komitet rozw ija wobec tak bliskiego term inu w ybu
chu działalność niezmiernie ożywioną. W organizacyi władzy re
wolucyjnej w Galicyi zachodzą rów nież poważne zmiany. U chw a lono rozwiązanie galicj^jskich komitetów, a na czele całego spisku, w Galicyi tak wschodniej, jak zachodniej postaw iono W iesioło wskiego, mianując go w ielkorządcą Galicyi. Dembowski udać się ma do Galicyi wschodniej, gdzie działalność W iśniow skiego w y daw ała się trochę opieszałą i gdzie trzeba było pchnąć mocniej spisek w kierunku przygotow ania w j/b u ch u 3).
F akt przyśpieszenia term inu pow stania napełnia D em bow skie go niew ypow iedzianą radością. Trzy miesiące tylko dzieli go od dnia, w którj^m „wykochana i wj^śniona w sercach rew olu cya“
1 8 8 E D W A R D D E M B O W S K I .
‘) W s p o m n ie n ia p o śp . A le k s a n d r z e G u ttry m , str, 49, p r z y p is e k . 2) U s u w a ją c s i ę od z w ie r z c h n ic t w a n ad K o m ite te m , o b ie c a ł je d n a k L i b e lt u d z ie la ć rad i w s k a z ó w e k n o w e m u k ie r o w n ik o w i, G u ttrem u ; s t o s u n e k ten p o z o s t a ć m ia ł w o b e c s p is k o w y c h w ta je m n ic y . W s p o m n ie n ia p o ś. p. A l. G u ttr y m , str. 49.
3) P r o t o k ó ł z z e z n a ń W ie s io ł o w s k i e g o . P r o c e s W iś n io w s k ie g o . P r z e g lą d p r a w a i a d m in is tr a c y i 1908 i 1909.
stanie się życiem. Radość podw aja jeszcze jego sity, a przedsię biorczość i ruchliwość jego dosięgają w tym czasie zaniku. Dzie cinny sen, aby zostać bohaterem jakiejś niepraw dopodobnej histo- ryi urzeczyw istnia się: w p ro st fantastyczną postacią staje się ten nieuchw ytny em isaryusz w oczach współczesnych, zaczynają krą żyć o nim niepraw dopodobne praw ie opow iadania. W iedzą w szy scy, że polieva rozsjrła za nim listy gończe, że za głow ę jego w y
znaczono 1000 złr. nagrody 1)—on, drw iąc z policyi, jako lokaj do
staje się do domu któregoś z wysokich urzędników rządow ych we Lwowie, by wysłuchać rządow ych planów. Posiadając niezw y kłą w prost zdolność przetw arzania swojej postaci, przebiera się za chłopa, za dziada żebraka, naw et za damę, aby tem łatwiej sze rzyć agitacjrę i tem łatw iej w ymknąć się z rąk policyi w chwili, kiedy ta sądzi, że go już trzj/ma. Jako żyd handlarz n p .'ro zn o si po domach ukryte w tow arze p ro k lam acja i naraża tem w szyst kich handlarzy lwowskich na rewizj/e, sam jednak w ym yka się, ja k zwykle, szczęśliwie. Podobno naw et w stępuje na jakiś czas do pułku Nugent, jako żołnierz, by agitować za spraw ą w śród żoł nierzy. O pow iadań takich i tym podobnych mamy mnóstwo. O d bijają nam one doskonale całą bezradność policyi w stosunku do młodego szaleńca, a do postaci D em bow skiego dorzucają nam rys nowy. Jest jakiś młodzieńczy humor w tym ciągłym myleniu znie nawidzonej policyi i w j/prow adzaniu jej w pole, jak aś żywiołowa młodzieńcza buta, praw ie rzec można, m łodzieńcza fanfaronada w ustawicznym narażaniu się na niebezpieczeństw o i drw ieniu z niego. T en „apostoł w olności“, ja k nie w ahają się nazywać go w spółcześni2), tak szczerze przejęty swoją ideą i tak bezwzględnie jej oddany, je st tu chwilami poprostu dw udziestoparoletnim chłop cem, który z młodzieńczym hum orem „urządza“ poliejri „kaw afy“, ciesząc się, że ją wjrprowadzi w pole.
Od 18-go grudnia widzimy D em bow skiego we Lwowie 3). O d razu gdy tylko się tutaj zjawia, sprawjr spiskow e szybkim zaczy
S a la , str. 125. D e m b o w s k i p r z e b y w a ł w G a licy i p o d n a z w is k ie m R o g o w s k ie g o , K o w a ls k ie g o , B o r k o w s k ie g o i Ł a g o w s k ie g o . P r z e g lą d p r a w a i ad m . P r o c e s W iś n . S a la G e s c h ic h te d e s p o ln is c h e n A u fs ta n d e s .
O p o w ia d a n ia o p o d s t ę p a c h D e m b . w o b e c p o lic y i p o d a je S a c h e r M a so ch w „ P o ln is c h e R e v o lu t io n e m “ i O s ta s z e w s k i-B a r a ń s k i. D o t e g o o k r e s u c z a s u w ż y ciu D e m b . o d n o s i s ię r ó w n ie ż w ie r s z P o la p. t.: „ E m isa r y u sz “, z a c z y n a ją c y s ię o d s łó w : „ Z n a c ie m ło d z ia n a , co z j a s n y m w ł o s e m “ i t. d. W i e r s z te n , u m ie s z c z o n y w V to m ie p o e z y j P o la , w y d a n y z o s t a ł r ó w n ie ż ja k o w ie r s z A n c z y c a .
2) W ł. K o siń s k i. S p r a w a p o ls k a 4 6 -g o r.
190 E D W Ą R D D E M B O W S K I .
nają iść tempem. Przez praw nika Sikorskiego, młodego, zapalonego, ja k on sam, fanatyka idei, któ ry ju ż podczas studyów uniw ersytec
kich organizował był wśród kolegów koła spiskowe, trafia Dem bowski do młodzieży uniw ersyteckiej. Studencki pokoik na Łycza kowie, gdzie się zbierano, staje się w idow nią gorączkow ego ruchu młodj^ch umysłów, gorącej w ym ow y z jednej i szczerego zapału z drugiej strony. Pow staje w śród studentów Komitet, który ma wciągać do działania młodzież, rzem ieślników i mieszczan i orga nizować jednych i drugich w kadry spiskowe. Kieruje wszystkiem Dembowski. T rzy tygodnie upływ a od przybycia jego do Lwowa, gdy liczba spiskowych dosięga już 500 osób. T rzeba jeszcze po zyskać szlachtę. Do tej, jak zwykle, zw raca się Dembowski nie chętnie. W zyw a więc do Lw ow a W iesiołow skiego. I w śród szla chty galicyjskiej zresztą panuje obecnie inny zupełnie nastrój niż 10 miesięcy temu, kiedy Dem bowski z W iesiołow skim czynili pier wsze wysiłki, by wciągnąć do działania szlachtę rzeszow ską ’). W Rzeszowskim w prawdzie pozostaje ona zawsze dość niechętną pow staniu, ale w Jasielskim , Sanockim, Tarnow skim i S ąd ec kim wchodzi już grom adnie do spisku, w Galicyi wschodniej istnieją już kom itety w Złoczowie, Brzeżanach, Sam borze, S tan i sław ow ie, K ołom yi2). W samym Lwowie nieom al otw arcie już w er bują spiskow cy now ych członków do spisku, mówi zaś o bliskiej rewolucyi całe miasto. Dembowski z W iesiołowskim zawiązują we Lw ow ie kom itet szlachecki dla spraw y pow stania pod nazwą „Rządu konfederacyjnego lw ow skiego“ 3), 200jeszcze członków zy skuje W iesiołowski podczas pob ytu swego we Lwowie, poczem wjrjeżdża. Przedtym jednak naznacza dzień w ybuchu pow stania na 22-i lutego, nie w ątpiąc, że nakłoni z łatw ością do przyjęcia tego term inu Poznań i Kraków.
Dembowski rzuca mu się na szyję, kiedy się o tem dow ia duje 4).
Pracuje on teraz nad pozyskaniem dla spraw y pow stania S m o lk i5). Czuli to bowiem dobrze sprzysiężeni, że nieodzowną było praw ie rzeczą, aby ten w łaśnie człowiek przystąpił do ich spraw y. D ługoletni członek i kierow nik „Stow arzyszenia ludu
pol-') P a m ię tn ik W ie s io ło w s k ie g o , str. 74 W iz e r u n k i d u s z y n a r o d o w e j, O j- c z y in ia k a , str. 124. 2) S a la , G e s c h ic h t e d e s p o ln . A u fs ta n d e s . 3) P r o c e s W i ś n io w s k ie g o , P r z e g lą d p r a w a i ad m . 1909 r., str. 699. 4) P a m . W i e s io ł o w s k i e g o , str . 76-a. 5) F r a n c is z e k S m o lk a — K a ro la W id m a n a , s tr . 102.
skiego“, najliczniejszego i najpow ażniejszego ze wszystkich tajnych spisków galicyjskich, koło którego, ja k koło osi, grupow ały się w szystkie inne, świeżo, po zniesieniu w yroku śmierci, jaki w sty czniu 45 r. otrzymał, w yszedł był wdaśnie po czterech latach z w ię zienia, otoczony aureolą patryotyzm u i pośw ięcenia dla spraw y narodow ej. Imię jego było w tym czasie we Lw ow ie na ustach wszystkich. Sm olka jednak był przeciw nikiem zbrojnego pow sta nia, które w edług jego zdania usunąć należało w dalszą przyszłość. Stow arzyszenie ludu polskiego drogą m oralnego i intelektualnego rozw oju przj^sposabiać miało um ysły do odbudow ania Polski, jako rzeczypospolitej dem okratycznej, wszelkie próby nadania związ kowi innego charakteru spotykały się od lat wielu z jego opo rem i Dembowski małe miał bardzo szanse, że misya, z którą się udaw ał do Smolki, może się powieść. Była bowiem zasadnicza różnica zdań w przekonaniach obu dem okratów : Smolka, podo bnie jak Dembowski, jako siłę przyszłego pow stania widzieć chciał lud, uw ażał jednak za złudzenie w iarę w możliwość pow stania lu dowego w chwili obecnej. O strzegał on Dembowskiego, że ruch
ludow y może się zwrócić raczej przeciw pow staniu. Dembowski
proponow ał Sm olce objęcie dow ództw a nad pow staniem we Lw o wie i na Rusi, Sm olka jed n ak odpowiedział, że nietylko dow ódz tw a nie obejmie, ale przeciwdziałać będzie całej sprawie. Dem bowski chw yta się w tedy środka, używ anego już podczas p ropa gandy spiskowej Ł)—zagraża Smolce szubienicą. I ten jednak śro dek zawodzi, Sm olka pozostaje przj^ swojem, oświadczając, że zrobi, co tylko można, aby uratow ać i pow strzym ać tych, co św ia domie dążą do swojej zguby.
O gólnego rezultatu działań D embowskiego w Galicyi nie zna my. Co więcej, nie był on znanym dokładnie naw et władzy kie rowniczej pow stania, piśm ienne bowiem spraw ozdanie, napisane przez D embowskiego, które miało być przedstaw ione członkom Rządu N arodowego na zebraniu w Krakowie w dn. 24 stycznia, a które zaw ierało podobno dokładne i pew ne dane co do liczby sprzysiężonjrch i co do zajętych przez rew olucyę m iejscowości— jedyny dokument, który rzucić by mógł na tę spraw ę św iatło,— nie został odczytany z pow odu zgubienia klucza, zapomocą
któ-*) W k w ie tn iu 45 r. D e m b o w s k i s t a w ia p r z e d o c z y w id m o s z u b ie n ic y E d w a r d o w i W o jn a r o w s k ie m u , u k t ó r e g o b r a ta w N o c k o w e j k o ło R z e s z o w a u k r y w a s i ę c h w ilo w o p r z e d p o lic y ą . O p o w ia d a n ie W o j n a r o w s k ie g o w „R ok u 1 8 4 6 -y m “ D e m b iń s k ie g o , str. 245.
192 E D W A R D D E M B O W S K I .
rego był ułożony. Członkowie R ządu zadowolnili się w tedy ustnym zapewnieniem W iesiołow skiego, że stan rzeczy tak w Galicja za chodniej, jak wschodniej je st d o b ry 1). Nie wiem y nic rów nież o porozum iew aniu się spiskow ców z rew o lucjonistam i europejski mi, które jakoby odbyw ało się częściowo także za pośrednictw em D em bow skiego 2).
Pierw szą klęską, ja k a spadła na organizacyę pow stańczą w G a licyi, były aresztow ania we Lwowie. W nocy z 11-go na 12-y lutego zarządziła tu policya m asow e uwięzienie należących clo spi sku osób, wobec czego pow stanie we Lwowie stało się niemo- żliwem.
Przypadek zdarzył, że Dembowski w ym knął się i tym razem z sieci, którą zastaw iła policya, a która i jego w pierw szjan rzę dzie miała zagarnąć. W wilię tego dnia w yjechał bj?ł bowiem do księdza Nahlika do Rumna, gdzie razem z W iśniow skim i manda- taryuszem Czaplickim z H orożan układali spraw ę wj^buchu w Ho- rożanach 8). Zaw iadom iony natychm iast o tem, co się stało, widząc się nazajutrz z W iesiołow skim u H enryka Janki w H oszanach, składa m u rap o rt o w ypadkach lwowskich; traktuje jednak spraw ę jako lokalną tylko klęskę i zachęca W iesiołow skiego do rozpoczy nania działań, nie w ątpiąc o pow odzeniu całej sprawjr.
W brew jego nadziejom, nad głowami pow stańców zbierają się coraz cięższe chmury. Pow stanie jeszcze nie w ybuchło, a każdy praw ie dzień przynosi wiadom ość o nowej jakiejś klęsce, która niszczy część usiłow ań w zarodzie *). 11-go lutego aresztuje Breinl kilku spiskowych w T arnow skiem i dostaje w swoje ręce cały plan działania w tym okręgu; w nocjr z 12-go na 13-у następują aresztow ania we Lwowie; 15-go przychodzi wiadom ość o areszto waniach poznańskich, o uwięzieniu naczelnego w odza pow stania
') S a la , G e s c h ic h te d e s p o ln is c h e n A u fs ta n d e s , str. 175. 2) W ia d o m o ś ć o d r o d z in y D e m b o w s k ie g o . M o r a c z e w s k i w „ W y p a d k a c h p o z n a ń s k ic h “ r o b i w z m ia n k ę o j a k ic h ś „ z ja zd a ch n a d R e n e m “ , w k t ó r y c h b r a ł u d z ia ł D e m b o w s k i,— W i e s io ł o w s k i i S a la n ie w s p o m in a ją je d n a k n ic o te m . P o w y d a le n iu z z a b o r u p r u s k ie g o b y ł D e m b o w s k i w B r u k s e ll i i w L o n d y n ie , z d a je s ię je d n a k , ż e p o d r ó ż ta m ia ła na c e lu o s o b is t e j e g o s p r a w y , D e m b o w s k i m y śla ł b o w ie m o p r z e n ie s ie n iu s ię z r o d z in ą d o B r u k s e lli a lb o L o n d y n u . (L is t D e m b o w s k ie g o d o ż o n y —z p a p ie r ó w p o D e m b o w s k im ) . W B r u k s e lli w id z ia ł s ię D e m b o w s k i z L e le w e le m , o c z e m w s p o m in a S a la .
3) P r o c e s W iś n io w s k ie g o . P r z e g lą d p r a w a i a d m in is tr a c y i 1909 r., str. 468. *) P a m ię tn ik W i e s io ł o w s k i e g o . S a la , G e s c h ic h te d e s p o ln is c h e n A u f ■ sta n d e s.
M ierosławskiego, i zniszczeniu całego tam tejszego spisku; 17-go za
ledwie udaje się W iesiołow skiem u w ymknąć z rąk p o l i c j i ; 18-go
zajmuje K raków jen erał Collin z wojskiem; ■— wreszcie coraz to
gorsze przychodzą wieści o wrogiej postaw ie mas chłopskich. Nie w tym celu, abjr dać pomoc pow stańcom , ale by chw ytać podej- rzanjrch i odstawiać ich do cyrkułów , zbierają się grom ady chłop stw a i utrzym ują w arty po drogach. W rogi ich stosunek do spra wy pow stania zarysow uje się wyraźnie. To też „okolice, z których obiecywano tysiące pow stańców , nie przj^rzekają ich teraz stami, nakoniec nie ręczą za dziesiątki" !). Na zebraniu w dn. Í8 lutego u A lcyaty w K rakow ie w śród członków utw orzonego przed kilku tygodniami R ządu Narodowego pow staje myśl odw ołania wybuchu. Część członków usuw a się od działania, pozostali jednak w Krakowie, Tyssow ski i Gorzkowski, postanaw iają wj^buch wjrwołać. W nocy z 20 na 21-y lutego w ybuch w K rakow ie ma w samej rzeczy miejsce.
O dwa dni wcześniej, w nocj/ z 18 na 19-y lutego, na dążący
clo T arnow a na punkt zborny oddział pow stańców rzucają się gro mady chłopstwa, rozbrajają pow stańców i, pokaleczonj^ch, zbitych, odstaw iają do T arn o w a do starostw a. Zaczynają się kolejno na- pady na dw ory, m ordy i rabunki, rzeź rozlewa się w przeciągu kilku następnych dni na -szerokim obszarze kraju, paraliżując w y buch tam nawet, gdzie przygotow ania po temu były zupełnie p o czynione. W ten sposób pow stanie, które jego tw órcy wjrobrażali sobie, jako ruch, obejmujący najdrobniejsze naw et wsie i m iaste czka, ogarniający w szystkich m ieszkańców kraju do kobiet i dzieci włącznie i w szystkie dzielnice Polski, stłum iony w Poznańskiem i Galicyi wschodniej przez aresztow ania, w G alicji, zachodniej utonął w rzezi chłopskiej. Jedjm ie tylko w Rzeczjrpospolitej K ra kowskiej rew olucya w ybuchła i zdaw ała się naw et narazie rosnąć i osiągać nieoczekiwane powodzenie.
Dembowski w pierwszych dniach rew olucyi przebyw a w oko licach Wieliczki.
III.
R e w o l u c y a .
Nadzieje tych, którzy parli do rew olucji, opierały się w znacznej części na przecenianiu sił społeczeństw a i naprzecenieniu sił własnj^ch. Mierosławski, charakteryzując w „Pow staniu poznańskiem “ stro n
‘) A lc y a to , W y p a d k i 1846 г., str . 182,
194 E D W A R D D E M B O W S K I .
nictwo P raw d Żjrwotnjrch“ J), opow iada o tem, jak bardzo patrzyli ci ludzie na rzeczy przez pryzm at własnych pragnień i własnych marzeń. Pierw szy w ystrzał rew olucyjny rozwiał marzenia i postaw ił ich oko w oko z rzeczywistością; okazało się w tedy, że rzeczyw i
stość zawiodła, a czyny nie dorów nały marzeniom. Ale był je
den człowiek, mówi dalej M ierosławski, który kłamu nie zadał rojeniom najbujniejszej sw^ojej im aginacyi—tym był E dw ard D em bowski. W samej rzeczy, jeżeli Dembowski nie umiał liczyć się z rzeczywistością, a w poglądach jego na spraw y więcej było rojeń niż rachuby, jeżeli śmiałość jego zam iarów zdaw ała się granicz\’ć z fantastycznością, to jednak, gdy przychodzi do dzieła, staje się on, ja k nikt inny, uosobieniem ideału powstańca, jakiego malowali ówcześni rewolucyoniści, nie zna w achań i załamań, ani na chwilę nie traci w walce z wrogiem zuchw alstw a i rozpędu, a kiedy w szyst ko zaczyna się rw ać i rozpadać, naw et w tedy nie chce ustąpić ani na krok okolicznościom, ale z młodzieńczą energią i n iestru dzonym zapałem usiłuje nagiąć rzeczywistość do swoich pra gnień.
Pierwszym czynem D em bow skiego podczas rew olucyi było zajęcie przezeń W ieliczki.
W Wieliczce, w pierwszych dniach po wybuchu rewolucyi w Krakowie, panow ało przerażenie i popłoch. W iadom ości bowiem, jakie tu przychodziły z Krakowa, brzmiafy dla pow stańców bardzo p o m yślnie2). W nocy z dn. 20-go na21-y lutego bili się w Krakowie pow stańcy z austryjakam i, a 22-go lutego jen erał Collin cofnął się z wojskiem na Podgórze i K raków był wolnym; wraz z wojskiem austryackim opuścili rów nież miasto rezydenci trzech m ocarstw i senat Rzeczjrpospolitej; 22-go lutego tajny dotychczas Rząd Naro dowy nazw ał się jaw nie Rządem Narodowym Rzeczypospolitej P o l skiej, ogłosił m anifest i ustaw ę rew olucyjną, zaprow adził nowe władze cywilne na miejsce dawnych, organizow ał straż bezpieczeń stw a i wojsko. T o były wiadomości praw dziw e, nie licząc innych, najbardziej fantastycznych o siłach pow stańczego wojska, o zastę pach chłopskich, które im iść mają na pomoc i t. p. To też na praw dę czemś wielkiem i czemś groźnem w ydaw ała się ta zbliża ją ca się od K rakow a rew olucya cywilnym i w ojskowym władzom austryackim w W ieliczce3). Na zamku wielickim, gdzie rezydow ał
‘) P o w s t a n ie p o z n a ń s k ie z r. 1848, L . M ie r o s ła w s k i, str. 65. 2) K r o n ik a r e w o lu c y i k r a k o w s k ie j z 1846 r. W a w e l L o u is .
intendent sálin, hr. Blagay, staw iano barykady, tarasow ano bramy, urządzano rusztow ania wzdłuż m urów dla obrońców . T u bowiem znajdow ała się kasa salin wielickich, tu więc spodziew ano się n aj silniejszego ataku. W mieście w śród urzędników niemców pano w ał rów nież popłoch: kto mógł, pakow ał rzeczy i w ysyłał żony
i dzieci w jakieś pewniejsze miejsce. W nocy z dn. 23 na 24 lu
tego Brancaleron, dowodzący wojskiem w W ieliczce, nie ufając przygotow anym środkom obrony, poszedł za przykładem Collina i, w obawie przed pow stańcam i, potajem nie opuścił z wojskiem W ieliczkę. T eraz dopiero panika wzrosła do rozmiarów niezwy kłych. Część urzędniczej ludności, pew na, że lada chwila grozi im straszna jakaś napaść ze stro ny pow stańców , chw yta co ma pod ręką i, zapom niawszy naw et zabrać św iatła i żywności, chroni się do kopalni. T u o głodzie i w ciemności spędza kilka godzin do rana. Zrana przybyw a w samej rzeczy oczekiwany z takim prze rażeniem wróg, liczebnie jed n ak nie przedstaw ia się groźnie, je s t nim bowiem jeden jedyny człowiek, Dembowski. Bez bro
ni, bez ułożonego z góry planu Ł) przybył on do Wieliczki dnia 24-go lutego o godzinie 10-ej zrana i odrazu zoryentow ał się w sytuacyi. Zajęcie przez niego W ieliczki było mistrzowskim skorzystaniem z przestrachu i zamętu, jaki tu zastał. Uzbroiwszy się wziętym od jednego z mieszkańców W ieliczki, Dyzmy Chro mego, pałaszem i uszytą naprędce przez jego siostrę kokardą n a rodow ą, z czterem a to w arzy szam i2) i grom adą ciekawych, która już się tymczasem zebrała, udał się on do m agistratu, gdzie trafił w łaśnie na posiedzenie i narady, co robić wobec zbliżających się w ypadków . Przedstaw iw szy się burm istrzowi, jako w ysłannik
s ię w a r c h iw u m k o ś c io ła w W ie lic z c e , a z a w ie r a j ą c e g o o p is y w y p a d k ó w , s p o r z ą d z o n e p r z e z u r z ę d n ik ó w w ie lic k ic h w j ę z y k u n ie m ie c k im . N ie k tó r e s z c z e g ó ł y u z u p e łn io n e z „K ro n ik i r e w o lu c y i k r a k o w s k ie j “ W a w e l a L o u is i z S a li „ G e s c h ic h te d e s p o ln . A u f s t a n d e s “. ') U c h o d z ą c p r z e d p o lic y ą p o a r e s z to w a n ia c h lw o w s k ic h , p r z y b y ł on p o d p r z y b r a n y m n a z w is k ie m a p te k a r z a , J a n a Ł a g o w s k ie g o , w o k o lic e W i e l i c zk i, a n ie m o g ą c d o s ta ć s ię d o K r a k o w a z p o w o d u g r o ź n e j p o s t a w y b a n d c h ło p s k ic h , n a m a w ia ł o b y w a t e ls t w o o k o lic z n e d o z o r g a n iz o w a n ia z b r o jn e g o n a p a d u na W ie l i c z k ę i z a ję c ia m ia sta . O b a w a p r z e d c h ło p a m i p a r a liż o w a ła je d n a k c h ę c i w y p r a w y i n a m o w y p o z o s t a ły b e z sk u tk u . D e m b o w s k i u s k u te c z n ia w t e d y z a m ia r sa m je d e n . D z ie n n ik R z ą d o w y R z e c z y p o s p . p o ls k ie j z 1846 r. nr. 2 -і. A r t y k u ły D e m b o w s k ie g o „Z W i e l i c z k i “ i „ R e w o lu c y a i L u d “. s) B y li to D y z m a C h ro m y , A d a m S ie d m io g r o d z k i, u r z ę d n ik z W ie lic z k i i d w a j p r z e b y w a j ą c y w W i e l i c z c e a k a d e m ic y z W ie d n ia , F e r d y n a n d B au m i J a n L a r y s z N ie d z ie ls k i. K ron ik a r e w o lu c y i k r a k o w s k ie j 46 r. W a w e l L o n is , str. 120.
196 E D W A R D D E M B O W S K I .
Rządu Narodowego, którego imieniem zająć ma W ieliczkę, nakazał natychm iast zwołanie urzędników i całej ludności przed m agistrat. Rozkaz został spełniony. Dembowski, stojąc z odkrytą głow ą na scho dach, wiodących do m agistratu, odczytuje zebranem u tłumowi Manifest Rządu N arodowego, poczem przem aw ia gorąco do słuchaczy.—Poza ow ą chwilą, kiedy W iesiołow ski oznajmił D em bow skiem u o dniu wybuchu rew olucja, a D em bow ski rzucił mu się na szyję, dow ie dziawszy się o tem, je st to może największa chwila upojenia, jaką przeżyw a podczas rew olucyi Dembowski. Rew olucya ju ż żyje i on ją kształtuje wedle swej woli. G orąco i szeroko opow iada słucha czom o zmianach społecznj/ch, jakie niesie rew olucya, o zniesieniu pańszczyzny, wskazuje korzjrści, jakie osiągną ci, co do rewolucyi przystąpią, wzbudza grozę przed jej w ielką jakoby siłą, wj^daje rozporządzenia i rozkazy. W szystkie rozkazy zostają z największą ścisłością w ykonane *). Jedno z zarządzeń D embowskiego nakazj7- wało mieszkańcom W ieliczki, aby wjrszli uroczyście pow itać zbli żające się wojsko polskie; wysłani jednocześnie do K rakow a S ie dmiogrodzki i Niedzielski mają polecenie wj/prow adzenia natych m iast ku Wieliczce jakiego oddziału pow stańców . T o braterskie pow stanie rew olucyjnych zastępów zarówno podnieść ma ducha wśród tych zastępów, jak i oddziałać na samjrchże mieszkańców Wieliczki, zbliżjrć ich do rewolucyi, w ytw orzyć pew ne uczucie solidarności ze spraw ą. O 12-ej w południe Dembowski opuszcza W ieliczkę i udaje się do Krakowa, o 2-iej zaś w jTusza z Wieliczki w kierunku K rakowa, nakazaw szy pochód w liczbie kilkuset ludzi, przystrojonych z rozkazu Dem bow skiego w kokardy narodow e, z muzjrką, z cechami, ze sztandaram i górniczym i2). Oddział pow stań ców, prow adzoity przez Suchorzew skiego, złożonj' ze 180 ludzi pie- szych i 80 konnych krakusów , spotkany przez uroczj7sty ów po chód, w kracza o 11-ej w nocy do uiłuminowanej na przjrjęcie gości Wieliczki. Suchorzew ski, dowódca oddziału, mianuje Siedm iogrodz: kiego komisarzem pow iatow ym rew olucyi, nakazując słuchać go pod karą śmierci i Siedm iogrodzki zaprow adza w W ieliczce now y
*) „M ilcząco s łu c h a ło w s z y s t k o p o t ę ż n e g o r o z k a z u , ja k w e ś n ie g o r ą c z k o w y m “, p is z e j e d e n z u r z ę d n ik ó w w ie lic k ic h w s w o im o p is ie z a s z ły c h w y p a d k ó w . K o p ia r ę k o p is u z a r c h iw u m k o ś c io ła w W ie lic z c e . 2) S z ta n d a r y o w e p o p r z y w r ó c e n iu d a w n e g o p o r z ą d k u r z e c z y z o s t a ły „ w d n i u 2 - i m k w ie tn ia w lic z b ie d z ie w ię c iu w r a z z d r z e w c a m i s p a lo n e w p ie c u p a n a H o fra ta " , ja k o s p la m io n e d o t k n ię c ie m b u n to w n ic z y c h rą k , a te m s a m e m n ie g o d n e u ż y w a n ia . O p is w y p a d k ó w w ie lic k ic h . K o p ia r ę k o p is u z a r c h iw u m W ie lic z k i.
porządek rzeczy. Przez trzy dni, 24-у, 25-y i 26-y lutego 46-go roku żyje W ieliczka życiem rew olucyjnem . O dwach obsadzonjr kosy nierami, orły cesarskie pozdejm owane, w biurze Blagaya i na jego papierze piszą się nagw ałt w ezw ania i rozkazy now ego rządu; urzędnicjr zaś niemcy, którzy musieli przed swym dotychczasowym kolegą Siedm iogrodzkim złożyć przysięgę na w ierność rew olucji, biorą wraz ze wszystkimi mieszkańcami udział w uroczystościach
i zabiegach nowej władzy. Na drugi dzień rano biorą też udział
w solennjmi nabożeństw ie dziękczynnym, na którym są obecni przedstaw iciele now ego rządu, Siedm iogrodzki i Suchorzew ski, ustrojeni w przewieszone przez ram iona białoczerwone wstęgi: Sied miogrodzki z narodow ym sztandarem w ręku, okoliczni obyw atele w zwykłych surdutach, ale zaopatrzeni w szable, wiszące na sze rokich rzemieniach, grom ada kosjm ierów, m agistrat, nauczyciele i t. p. Tegoż dnia jeszcze odbyw a się w W ieliczce pobór do wojska zdolnych do broni mieszkańców, bez względu na narodow ość, a pod grozą stryczka, poczem, w celu rozszerzenia pow stania dalej, w yrusza wojsko 25-go lutego popołudniu z Wieliczki i idzie na zajęcie Bochni. Przedtem ma jeszcze miejsce fakt, dla spraw y pow stania bardzo korzystny,—zajęcie kasy salinarnej wielickiej. Pow stanie zyskiwało przez zabór kasy sumę 120,000 złr. z czego 100,000 złr. odwieźli Dyzma Chromy i W łodek Rządowi N arodowem u do Krakowa, zaś 20,000 zatrzym ał Siedm iogrodzki na wydatki w W ieliczce х).
24-go lutego przj^bywa Dembowski, upojony świeżjrm zwycię stwem, do Krakowa. Na parę godzin przed jego przybyciem, czło nek Rządu N arodowego, Tyssow ski, ogłosił się dyktatorem Rzeczy pospolitej. Przy jego boku staje teraz Dembowski.
O d pierwszej chwili przybycia D em bow skiego zdaje sobie spraw ę Tjrssow ski, jak trudną stanie się teraz jego rola, ja k wielki w pływ będzie na niego ten now y przybysz wywierał.
Tyssow ski zajmował podrzędną rolę w spisku, kiedy Dembowski był już znanjrm w kołach spiskowych, w dwóch zaborach ściganym, z trzeciego w yrzuconym emisaryuszem. Przypadek raczej zrzą dził, że Tyssow ski dostał się na zebrania styczniowe w K rakow ie
<) W a w e l L o u is w K r o n ic e r e w o lu c y i k r a k o w sk ie j p o d a je d a ls z e lo s y k a s y w ie lic k ie j: 50,000 z w r ó c i ł r z ą d o w i a u s tr y ja c k ie m u W o lff, j a k t w ie r d z i T e s - s a r c z y k , w z n a c z n e j w ię k s z o ś c i z p r y w a t n y c h s w o ic h p ie n ię d z y ; 10,080 z łr . z n a le z io n o w k a s ie p o w s t a ń c z e j , 19,850 z łr . o d e b r a n o o d T y s s o w s k ie g o , r e s z t ę za ś m ie li z a p ła c ić , s t o s o w n ie d o w y r o k u s ą d o w e g o , S ie d m io g r o d z k i i D y z m a C h ro m y .
198 E D W A R D D E M B O W S K I .
i wszedł w skład Rządu N arodow ego Ł). Po naradzie u A lcyaty
przed w ybuchem pow stania i usunięciem się części przyw ódzców , w ysunął się on na naczelne miejsce. Łagodna jednak, mięka jego natura nie potrafi się oprzeć zapalczywości Dem bowskiego, która, jak wicher, pociąga i unosi za sobą każdego, z kim się tylko zetknie. Tyssow ski próbuje z początku oddalić nieco Dem bow skiego i zająć go czem, ofiaruje mu urząd swego sekretarza, oraz sekre tarza przy ministrze spraw w ew nętrznych, W ielogłowskim . Ale Dembowski nie nadaje się w takiej chwili, ja k ta, do spokojnej pracy administracyjnej, naw et w m iniśteryum rew olucyjnym . Niech ludzie o pokroju Tyssow skiego biorą na siebie czynności organi zacyjne,—on będzie tym podmuchem, który podnieca płomień re wolucyi, który pędzi rew olucyę naprzód. Taką będzie przez cały czas jego rola w K rakowie. Rozstaje się też bardzo prędko z W ie logłowskim.. „Siw y staru szek “, jak go nazyw a Berg, który jedynie pod grozą kary śmierci zgodził się na przyjęcie z rąk rządu- rew o lucyjnego „m iniśteryum “, zadow olony być musi rów nież z pozby cia się takiego sekretarza. U rząd sekretarza przy dyktatorze Dem bow ski zatrzymuje, stanow isko to bowiem pozw ala mu wpływać na bieg spraw rewolucyi bardziej niż każde inne.
A tymczasem w nocy z 24-go na 25-y lutego zagraża rewolucyi now e, nieoczekiwane zupełnie niebezpieczeństwo. Tyssow ski, za spokojny, za um iarkow any dla D embowskiego, w ydaje się jednak zbyt radykalnym dla większej części krakowian. Chcieliby oni w i dzieć ster spraw w ręku kogoś bardziej pokojowo usposobionego, ująć cały ruch „w k a r ty praw a i rozum u“. Profesor uniw ersytetu krakow skiego i autor H istoryi literatury polskiej, Michał W isznie wski, zdaje się im dawać dostateczną gw arancyę zakończenia całej spraw y bardziej rozważnie i pomyślnie, na noc więc z 24-go na 25 lutego, korzystając z w ysłania najlepszych sił pow stańczych do Wieliczki, przygotow ują zamach. P rofesor W iszniewski ma ode brać władzę Tyssow skiem u, ogłosić się Naczelnikiem N arodu pol skiego i wziąć w swoje ręce bieg rewolucyi.
W Szarej kamienicy, siedzibie Rządu N arodowego, rozegrała się scena zamachu, zrzeczenia się władz}? przez T yssow skiego
*) „ P o n ie w a ż te n w y s ła n n ik (o d G o rz k o w s k i e g o j d o w ie d z ia ł s ię w d r o d z e , ja k o b y m j e s z c z e z e L w o w a n ie p o w r ó c ił, u d a ł s i ę do T y s s o w s k ie g o , sk ą d p o s z ło , iż t e n ż e , b ę d ą c d o tą d p o d r z ę d n y m ty lk o a je n te m , w y p ły n ą ł n a w ie r z c h , b y p ó ź n ie j d o s y ć w a ż n ą o d e g r a ć r o lę “. P a m ię tn ik W i e s io ł o w s k i e g o , str. 77.
Z a k tó w p r o c e s u W iś n io w s k ie g o w id a ć r ó w n ie ż , ż e T y s s o w s k i n ie b a r d z o w ie d z ia ł, c o s i ę d z ia ło w sp is k u .
i pow tórnego objęcia przezeń dyktatury. Około godziny 3-ej zrana wkroczył W iszniew ski z kilku zw olennikami do Szarej kamieniej?·, bez oporu ze strony kilku m łodych ludzi, tworzącj^ch straż przj'- boczną djrktatora, zajął jego biuro i zasiadł do pisania wezwań do różnych osób, b jr staw ify się natychm iast przed „Naczelnikiem Na rodu polskiego“. Tjrssowski, nie przeczuwając niczego, spał w mie szkaniu drugiego swego sekretarza, Rogawskiego, pod Krysztofo- rami. Zbudzonjr przez R ogaw skiego i zaw iadom iony o tem, co zaszło, śpieszjr do Szarej kamieniej? i widzi W iszniew skiego, prze pasanego szarfą, oznaczającą objęcie władzjr dyktatorskiej, gdy, oto czony swymi zwolennikami, wj^daje rozporządzenia i rozkazj?. Na in terp ela cją Tyssow skiego, co by to miało znaczyć, W iszniewski nie chce się naw et tłomaczyć. N astępuje burzliw a scena, Tj^sso- wski jednak nie upiera się przy władzy, wziąwszy od W iszniew skiego przyrzeczenie, że Naczelnik odw oła się do mas ludowych i poruszj? je przez nadanie im własności, oddaje w ładzę w jego ręce i wychodzi. U progu Szarej kam ieniej' spotyka jed nak Dem bowskiego. Dembowski nie może pozwolić na to, co się stało. Za żadną cenę do tego nie dopuści. WTładza w ręku W iszniew skiego to cofnięcie rew o lu cji wstecz, to osłabienie jej, skazanie na za gładę. Ognistym i słowami przem aw ia do gromadki ludzi, która się zebrała przy Szarej kam ienieje aby dali pomoc Tyssow skiem u, a nie dopuścili do w ładzj’ W iszniewskiego, który, jak twierdzi, zostaje w porozum ieniu z Rosyanam i. W tej chwili dano znać z wieżj? M aryackiej—rozmjrślnie czy przypadkow o—że kozacjr idą
od Michałowic. W śród tłum u pow staje oburzenie na W isznie
wskiego, tłum poryw a w jTchodzącego w łaśnie T yssow skiego i pod dow ództw em Dem bowskiego, trzym ającego pistolet w ręku, w k ra cza z hałasem do sali posiedzeń. Zmieszanj/ W iszniew ski nie sta w ia żadnego oporu, a gdy Dembowski z pistoletem wymierzonym ku niemu, krzyczy: „W ynoś się, zdrajco! intruzie!“—zryw a z siebie dyktatorską szarfę, zarzuca ją na szyję T yssow skiego, pośpiesznie wciska się w tłum i znika z sali.
T ak opow iada tę scenę W aw el L o u is1). Inni autorow ie, pi szący o zamachu, dodają lub odrzucają pew ne szczegóły, wszysejr iednak poświadczają to zgodnie, że pod naciskiem Dembowskiego, Tyssow ski, któiy już zgodził się b j i na odstąpienie władzy, w kra cza z pow rotem do sali posiedzeń, W iszniewskiego zmusza do ucieczki i obejmuje dyktaturę n a p o w ró t2).
■) K ro n ik a r e w o lu c y i k r a k o w s k ie j.
-200 E D W A R D D EM BO WSKľ.
Po spraw ie zamachu stosunek dyktatora do jego sekretarza zmienia się jeszcze bardziej na korzyść tego ostatniego. I Sala i T rentow ski stw ierdzają zgodnie, że Dembowski właściwie nadaje teraz charakter całemu ruchow i w Krakowie.—Na spraw ców zama chu żąda Dembowski kary śmierci. U tworzony zostaje T rybunał Rewolucyjny, przed którym staną prof. W iszniewski, dziennikarz H ilary Meciszewski, który pierw szy podał projekt zamachu i se nator Jacek Mieroszewski, w którego mieszkaniu odbywał}? się
nad nim narady. W T rybunale owym zasiądzie również i Dem
bowski. Zdaje się, że wielką urocz\rstością i pom pą otoczono ów
sąd z trzech obwinionych jednak M eciszewskiego i Mieroszew-
skiego uw olniono zupełnie od odpowiedzialności, na prof. W isz niewskiego w ydano w yrok śmierci, wiedząc zresztą, że zdążył on już uciec do Prus. Spraw y zamachu użyje Dembowski bardzo
zręcznie, jako środka agitacyjnego. „O niemałej potędze rewolu-
cyjnego rozw inięcia“,·—pisze nazajutrz po zamachu w „Dzienniku Rządow ym Rzeczypospolitej P o lsk iej“ 2)—„świadczy spełznięcie zrę cznie ułożonego przez obyw atela Michała W iszniew skiego zam a chu na dyktatorską władzę. W szystkie rew'olucye w yw ołują zw y kle oddziaływania, które je niszczą w zarodzie. W dzisiejszem na- szem pow staniu naw et kontrrew olucya okazała się bezsilną“.
T en sam cel, oddziałania na opinię publiczną, miały inne artykuły, pisane przez Dem bowskiego w owych pierw szych dniach rew olucyi w „D zienniku“. Rzuca w nich Dembowski szereg wia domości o postępach pow stania — praw dziw ych czy fałszyw ych— mniejsza o to; chodzi mu o opinię publiczną. Odezwjr, w ydaw ane przez dyktatora, a podpisane przez Dembowskiego, groziły
iedno-w ia d a n iu tej s c e n y S a la , p r z e d s ta iedno-w ia ł s p r a iedno-w ę iedno-w ten s p o s ó b , ż e z o b a iedno-w y , a b y D e m b o w s k i, s to ją c y z p is t o le t e m w r ęk u , n ie z a b ił W i s z n i e w s k i e g o , z g o d z ił s ię c z e m p r ę d z e j na d o b r o w o ln e o d s t ą p ie n ie w ła d z y , a p o te m , n a p r o ś b y lu d zi z e w s z y s t k ic h s ta n ó w , k tó r z y g o o to c z y li, p o d w p ły w e m w ie ś c i o z b liż a ją c y c h się r o s y a n a c h , w r ó c ił do sa li p o s ie d z e ń i, g d y str a ż p r z y b o c z n a w z ię ła o d r a zu j e g o s t r o n ę , p o z w o lił W is z n i e w s k i e m u u c ie c , sa m z a ś o b ją ł z p o w r o t e m d y k ta tu r ę. Z e z n a n ia te je d n a k i w ty m s z c z e g ó le ja k i w in n y c h n o s z ą c h a r a k te r u s iło w a ń p r z e d s t a w ie n ia s ie b ie w p o m y ś ln ie j s z y m ś w ie t l e . S łu s z n ie p o w ia d a W a w e l L o u is (K r o n ik a r e w . kr. str. 113>, ż e D e m b o w s k i b y ł b y ra czej z a s t r z e lił W is z n ie w s k ie g o , n iż d o p u ś c ił do p o d p is u r e z y g n a c y i p r z e z T y s s o w s k ie g o . ‘) M e c is z e w s k i w s p o m in a o „ b r a te r s k ie m u c a ło w a n iu ', k tó r e o fia r o w a ł o d s ie b ie T r y b u n a ł o c z y s z c z o n e m u z w in y „ o b y w a t e lo w i M e c is z e w s k ie m u “ A n to n i Z. H e l c e l —L is ic k ie g o , str . 145, t. II. г) O r g a n „ R z ą d u N a r o d o w e g o R z e c z y p o s p o lit e j p o lsk iej" , w y d a w a n y w d n ia c h r e w o lu c y i w K r a k o w ie nr. 2 -і, str . 4-а.
cześnie karą za szerzenie trw ożących lub niechętnych pow staniu wieści i zaprow adzały cenzurę na pism a i artykuły 1).
Najsilniejszym jednak środkiem zapom ocą którego spodziewał się Dembowski w płynąć na szersze koła i poruszyć je, miało być założenie Klubu Rew olucyjnego p o lsk ie g o 2). „Naturalnem pow oła niem każdego rew olucyjnego klubu je st pędzić opinię publiczną, a temsamem pędzić rząd i ruch pow szechny podniecać. Kiedy kluby będą m ogły mu (rządowi) nieść zarzuty gnuśności i zasypiania spraw y publicznej,·—kiedy kluby będą więcej rew olucyjne, jak rząd, to znak jest nieomylny, że rząd je st kontrrew olucyjnym , bo nigdy nadto rew olucyjnym być nie można. Muszą one w ted y nieść po strach rządowi i samym rządem rządzić“. T ak określa zadanie klubów rew olucyjnych H. K am ień sk i3). Takim niew ątpliw ie miał być klub Dem bow skiego. Ściągał on najgorętsze jednostki, jakie były w K rakowie. Zbierano się codziennie po godzinie 9-ej wie czorem w sali balowej gmachu teatralnego, kiedy zajęcia urzędow e były już pokończone, aby w edług słów wydanej przez D em bow skiego odezwy, dysputow ać i przedstaw iać ludowi kw estye rew olu cyjne, „usposabiać go do przyjęcia i ukochania rew olucyi...“ Nie znamy bliżej działalności klubu, protokół}? mów i dyskusyi, notow ane przez sekretarzy, miały być, jak głosiła odezwa, ogłaszane w p is mach publicznych, ani jeden jednak nie je st znany. Daleko je dnak musieli posuw ać się członkowie klubu w swojej zapalczywo- ści; w samej rzeczy usiłow ali niew ątpliw ie „nieść postrach rzą dowi i samym rządem rządzić“, skoro w edle słów Helcia, nakazał Tyssow ski Dem bowskiem u zamknięcie klubu 4).
Różnica zdań pomiędzy dyktatorem a Dembowskim w ystępo wała jed n ak najsilniej w kw estyi, która w ysuw ała się ponad w szyst kie inne i zajmowała umysły wszystkich, w kw estyi stosunku do rzezi chłopskich. Najgorliwsze bowiem usiłowania, aby rozszerzyć rew olucyę, nie mogły prowadzić do niczego wobec tego zła, które zawisło nagle nad krajem, paraliżując jednocześnie wszelkie dzia łania powstańców. ') O d e z w a „D o d r u k a r ń k r a k o w s k ic h i D o lu d u k r a k o w s k ie g o “. D z ie n n ik r z ą d o w y R z e c z p . p. nr. 2) O g ło s z e n ie D e m b o w s k ie g o o z a ło ż e n iu K lu b u R e w o lu c y j n e g o p o l s k ie g o , 1-у n u m e r D z ie n n ik a R z ą d o w e g o R z e c z p . p„ str. 4-а. 3) P r a w d y Ż y w o t n e , str. 144. ł ) B r ie f e e in e s p o ln is c h e n E d e lm a n n e s a n e in e n d e u ts c h e n P u b lic is te n . D z ie ła L is ic k ie g o „A . Z. H e lc e l“ str o n a 307, t. II i.
202 E D W A R D D E M B O W S K I .
D em bow skiego przedstaw iało sobie bardzo wielu w spółcze
snych, jako apoteozującego rzeź szlachty. K rwaw a legenda oto-
czjda go. O pow iadano sobie, że wiadomość o w ypadkach tarnow skich miał on jakoby przyjąć z radością. T o jakaś dama miało go widzi eę podczas pierw szego przyw ożenia zabitych i rannych na rynku w Tarnow ie, w przebraniu Rumuna, wykrzykującego: „to dobrze, krew się leje, z tego w ypłynie Polska" *), to znów W aw el Louis w kłada mu \y u sta słowa, wyrzeczone jakoby do Dyzmy Chromego w Wieliczce, a odnoszące się do w ypadków tarnowskich: „dobrze się dzieje, bo ju ż krew się leje“ 2). Istnieją i poważniejsze zarzuty tego rodzaju. T re n to wski, pisząc o agitacyi D embowskiego w Galicyi, nie w aha się postaw ić go na równi z Szelą i obok Szeli. „Dembowski idzie do Galicyi i przypraw uje chłopstw o do rżnięcia szlachty“. „Patrz, jak radykalnie poczyna sobie wilk, w padł szy do owczarni; czemże różnią się odeń Szela i D em bow ski“ 8). Faktem jest, że w drugim okresie agitacyjnym w Galicyi p ra cował Dembowski pośród ludu. K w estya, o ile agitujący w śród ludu em isaryusze dem okratyczni przyczynili się do rozdm uchania rzezi, je st może najtragiczniejszą stroną całego tragicznego konfli ktu 46-go roku. W śród całej m asy bezimiennych zarzutów, skiero w yw anych zarów no ze strony polskiej, jak niemieckiej, Dembowski jest jedynym , na którego pokazuje się palcem, mówiąc: ten w ła śnie. A gitacya w śród ludu była kw estyą sporną pomiędzy Dem bowskim, a W iesiołowskim , W iesiołow ski bowiem uw ażał ją za przedwczesną, sądząc, że w ostatniej chwili dopiero powołać należj' lud do czynu, podczas kiedy Dem bowski rozpocząć chciał agitacyę w śród ludu na wielką skalę. W iesiołow ski zabronił mu tego sta nowczo 4). I tu jednak w yłam yw ał się Dem bowski z pod zwierzch niej władzy, bo w D zienniku Rządow ym pisze w dniach pow sta n ia 5): „Ja żyłem z ludem galicyjskim, pracow ałem z nim konspi racyjnie, ogłaszałem mu rew olucyę społeczną—widziałem w T ar- now skiem Mazurów, w Sam borskiem Rusinów , jak całą duszą chw ytali rew olucyjną spraw ę i apostołow ali ją dalej pomiędzy swojemi grom adam i“. A gitacya w śród ludu odbyw ać się musiała w myśl zasad, w ygłaszanych w „P raw dach“ i „K atechiżm ie“, a nie
ł) Z d a w n y c h w s p o m n ie ń . D ę b ic k i s tr . 38.
2) Kronika rewolucyi krakowskiej, str. 118 przypisek·
3) W iz e r u n k i d u s z y n a r o d o w e j , w y d a n e p o d im ie n ie m O jc z y ź n ia k a , str 12 i 2Ö1.
4) P a m ię tn ik W ie s io ł o w s k i e g o , str. 72.
chęć do szlachty odbijać się mogła w słowach, zw róconych do ludu.
Od tego stanow iska, jakie zaw ierały „P raw d y “ daleko jednak jeszcze do w ybuchów radości, na w iadom ość o rzezi. „Zginą, k tó rzy nie zechcą być ludźm i“, pow tarzał w praw dzie Dem bow ski;— podczas wj^padków tarnow skich ginęli jednak nie ci, „którzy nie chcieli bj^ć ludźm i“, ale ci właśnie, co chw ytali za broń z m yślą 0 polepszeniu losu w arstw ludow ych; pomiędzy uwięzionymi i ran nymi w Lisiej Górze znajdow ał się przyjaciel i najbliższy współ-
t o w a r z j r s z Dem bow skiego w przygotow yw aniu w Galicyi rew olu cyi, W iesiołow ski, „wielkorządca G alicyi". Dembowski widział, że spraw a przybiera obrót dla spraw y pow stania jaknajszkodliwszy. T o też pogłoski o wybuchach radości na w iadom ość o rzezi, n a leży, jako bezpodstaw ne, usunąć.
U spraw iedliw ia on jed n ak w rogie stanow isko ludu. „Szlachty to je st winą, że nie um iała wzbudzić w ludzie zaufania". Dembowski, który widzi zawsze rzeczy takimi, ja k je chce widzieć, w ierzy jeszcze, że uda się jed n ak prędzej czy później zjednać lud dla spraw y re wolucyi. „Dziwić się wcale n iem o żn a", pisze 24-go lutego, a więc 5-go już dnia rzezi *) „że lud do broni za złą Е х-szlachtą nie idzie, 1 że nie pow stanie tam, gdzie nie wie, o co się rzecz toczy". I kończy zapytaniem: „niemiał że by Lud nasz uw ierzyć w Re- wolucyę, ukochać ją cafym sercem, gdy Rew olucya nasza je st A poteozą L u d u “?
Z przekonania, że lud musi je d n ak uznać i przjrjąć rewolu- cyę, skoro się przekona, że ta w łasne jego dobro ma na celu, wypłynie- stanowisko, jakie zajmie Dembowski w obec toczących się w ypadków. „Nie surow a spraw iedliw ość, ale apostolstw o, oparte na wielkiej miłości ludu, przekonać mogą chłopów, że rew olucya ich dobro ma na celu". W obec tego wszelkim surow ym środkom wobec
biorących udział w rzezi będzie on przeciwny. „Ze złem, którego
cofnąć niepodobna, potrzeba się zgodzić, pisały Praw dy Ż jrw otne2), przew idując w jednym ze sw ych u stępów m ożliwość takich w ypad ków, w których by chłop sam zaczął w ym ierzać sobie spraw iedli
wość na szlachcie. „Myśleć natenczas o karceniu nadużyć, które
w śród takiego stanu rzeczy m ogą się wcisnąć, je st rzeczą niepo dobną, bo trzeba by na to wdać się w w ojnę z ludem zam iast iść
') A r ty k u ł „ R e w o lu c y a i lu d “ — n r. 2-і D z ie n n ik a R z ą d o w e g o R z e c z y p . p o ls k ie j.
204 E D W A R D D E M B O W S K I .
na nieprzyjaciela“. I Dembowski, g d y t e p r z e w i d y w a n i a t e r a z s i ę s p r a w d z i ł y , o d s u w a m y ś l w y s t ą p i e n i a p r z e c i w l u d o w i . Kiedy dyktator Tyssow ski w yda odezwę, w której obok obietnicy zniesienia pańszczyzny, grozi karą śmierci za wszelkie m ordy i rozboje !), Dembowski odezwy tej nie podpisze. Obok podpisu dyktatora mam}? na niej nazwisko drugiego sekretarza T y s sow skiego— Rogaw skiego. Pisze natom iast Dembowski inną odezwę „do wszystkich polaków, umiejących czytać“ 2). O dezw a ta pomija najzupełniejszym milczeniem kw estyę rzezi, mówi natom iast o znie sieniu pańszczyzny, czynszów i danin i wylicza korzyści, jakie nie
sie ludowi rew olucya. „Kto by was do pańszczyzny lub danin
przymuszał, ten ukaranym zostanie“, czytamy na końcu tej ode zwy 3).
Taż sama odezw a mówiła o w arsztatach narodow ych, które rew olucya założy dla rzem ieślników po skończonej walce o nie podległość, a w których płaca za robotę będzie dw a razy większą, niż ją dziś posiadają, i do niej to odnieść należy tw ierdzenie Sali i T rentow skiego o w noszenie przez Dem bowskiego do rew olucyi pierw iastku komunistycznego. Ś lady idei kom unistycznych od biły się jednak w takim samym stopniu i na niektórych innych pismach rew o lu cy i4), idee kom unistyczne posiadały bowiem w tym
*) O d e z w a do L u d u P o ls k ie g o . D z ie n n ik r z ą d o w y R z e c z p , p o ls k ie j n r . 2. 2) D z ie n n ik R z ą d o w y R z e c z p . p o ls k ie j n r. 3-і. Ż e D e m b o w s k i j e s t a u to r em tej o d e z w y , m ó w i o te m S a la str . 241. J e m u p r z y p is y w a ł ją r ó w n ie ż , ja k m ó w i T r e n t o w s k i w „ W iz e r u n k a c h “, g ł o s p o w s z e c h n y . 3) A n to n i Z y g m . H e lc e l w „ L iś c ie s z la c h c ic a “ p o ls k ie g o w s p o m in a o in n ej p ie r w o t n e j r e d a k c y i tej o d e z w y , s k r e ś lo n e j ja k o b y p r z e z T y s s o w s k i e g o , „ w o r in a u s d r ü c k lic h d ie B a u e r n a u fg e fo r d e r t w e r d e n , k u r z w e g e in e n j e d e n G u tsh e r r n o d e r P ä c h t e r h in z u r ic h te n , d e r e s fe r n e r w a g e n s o llte , v o n ih n e n ir g e n d e in e F r o h n — o d e r Z in s — o d e r D ie n s t le is t u n g zu v e r la n g e n “— A n to n Z. H e lc e l. L is ic k ie g o str. 307, t. Il-i. 4) § 9 -у in str u k cy i d la k o m is a r z y i o f ic e r ó w p o w ia t o w y c h r e w o lu c y i, p r z e d s t a w io n y p r z e z M ie r o s ła w s k ie g o n a z e b r a n ia c h s t y c z n io w y c h w K r a k o w ie , d z ie lił 3-і n a b ó r lu d n o ś c i na k a m p a n ie r z e m ie ś ln ic z e , z o s ta ją c e p o d d o z o r e m k a p ita n a i p o r u c z n ik ó w i o s a d z o n e w o s o b n y c h b u d y q k a c h , o r a z g ło s ił, ż e c a łe p a ń s t w o w s ta n ie r e w o lu c y j n y m j e s t je d n ą w s p ó ln ą w ła s n o ś c ią w r ę k a c h r zą d u r e w o lu c y j n e g o . M ie r o s ła w s k i u s p o k a ja ł w t e d y o b e c n y c h , ż e m o w a tu ty lk o o p r z e j ś c io w y m s t a n ie r e w o lu c y j n y m . S a la — G e s c h ic h te d e s p o ln . A u fst. str. 173. W ś r o d k o w e j c z ę ś c i M a n ifestu R z ą d u N a r o d o w e g o z n a jd o w a ł się r ó w n ie ż u s tę p o w y w a lc z e n iu ta k ie g o sk ła d u s p o łe c z e ń s t w a , w k tó r y m k a ż d y p o d łu g z a s łu g i z d o ln o ś c i z d ó b r z ie m s k ic h b ę d z ie m ó g ł u ż y tk o w a ć .
czasie zwolenników. Nie mają jednak jakiegoś bardziej konkret nego planu, którjr by można było zastosow ać w naszych w aru n kach; godzili się wszyscy ci komuniści na myśl uwłaszczenia, którą poniosło Tow . D emokratyczne, i pod tym hasłem podczas rew olu c ji w jrstęp ow aliŁ). T ak czynił i Dembowski.
Z dn. 21 lutego posiadam y odezwę, podpisaną przez T jrssow- skiego i Dem bowskiego, która — w myśl zresztą ustępu Manife stu Tow . Demokr. o zniesieniu tytułów — zakazuje używać formy pan, wielmożny, jaśnie wielmożny, nakazując mówić każdemu: ty, wy, obyw atelu, bracie. Odezwa z dn. 25-go lutego do m ieszkańców K rólestw a K ongresow ego każe ogłaszać natychm iast w K rólestw ie rew olucyę społeczną, zniesienie pańszczyzn i danin i organizować pow stanie 2).
Żadna zresztą z tych odezw nie miała wejść w życie, zbliżał się ju ż bowiem koniec s p ra w y 3). D. 25 lutego wj^słany ze Lw ow a przez arcyksięcia F erdynanda d ’Este, gubernatora Galicyi, podpuł kownik Benedek, przybjrł do Bochni. W garnizonie austryjackim , stojącym w Bochni, „nie mówiono i nie myślano już o niczem, ja k
0 ucieczce do T arn o w a“. P rzjrbjrcie Benedeka dodało jednak od
wagi w kolach w ojskowych i zam iast do T arnow a poprow adził Be nedek oddział z Bochni w kierunku W ieliczki, w celu odebrania jej powstańcom . Pod G dowem spotkał on pow stańców , którzy pod w odzą Suchorzew skiego w yruszyli, jak wiemy, z Wieliczki i szli, abjr zająć Bochnię. O toczeni przez towarzjrszące Benedekowi chłopstwo, którem u kazał Benedek uderzyć na pow stańców zjed n ej strony, podczas gdy sam z wojskiem atakował ich z drugiej, zo stali pow stańcy w znacznej części w ym ordowani. W dn. 27 lutego Benedek zajął W ieliczkę i zaprow adził w niej zaraz daw ny porzą dek rzeczy. Z apał rew olucyjny W ieliczki zgasł bardzo szjrbko 1 z rew olucyi w W ieliczce nie pozostało śladu. W iadom ość o przy byciu do Bochni Benedeka, o zwycięstwie tegoż pod G dowem i o odebraniu W ieliczki, dodała rów nież odwagi Collinowi, który, po opuszczeniu Podgórza, zatrzj^mał się w W adow icach. Zasilonj^ otrzym anymi w W adow icach i Kalw aryi posiłkami ze Śląska, idzie on teraz z pow rotem ku K rakowu, aby odebrać pow stańcom opuszczone przed czterem a dniami Podgórze.
') S p r a w a p o ls k a 46 r. W ł . K o siń sk i.
2) D z ie n n ik r z ą d o w y R z e c z y p o s p o lit e j P o ls k ie j n r . 3-і. 3) K ro n ik a r e w o lu c y i k r a k o w s k ie j, W a w e l L o u is .
206 E D W A R D D E M B O W S K I .
W K rakow ie tym czasem D em bow ski myśli wciąż o pozyska niu chłopów dla spraw y rew olucyi. W przebraniu przedostaje się przez W isłę i udaje się do sąsiednich wsi, usiłując tłomaczyć chło pom, że rew olucya ich dobra pragnie i w ich imieniu w ystępuje x). W idząc, że i ten środek zawodzi, w pada Dembowski na inną myśl: oddziałania na w zburzone chłopstw o przez duchow ieństw o. T ak rodzi się myśl procesyi, która stanie się przyczyną jego śmierci. Miał to być rodzaj uroczystej misyi, której zew nętrzna strona, jak chorągwie, krzyże, obrazy podziałała by na chłopów, a której ucze stnicy tłomaczyli by ludowi całą spraw ę i pow strzym yw ali rozlew krwi. Ja k się zdaje, musiało D em bow skiem u przychodzić na myśl rów nież oddziałanie n a chłopów w T arnow skiem zapom ocą ducho wieństwa, 26-go lutego bowiem Tyssow ski z Dembowskim w ystoso w ują wezwanie do konsj^storza dyecezyi tarnow skiej, aby przysłał niezwłocznie kogoś ze swego grona, w celu porozum ienia się o rzeczy pu b licznej2). Dnia 27-go lutego popołudniu, w dżdżysty, pochm urny dzień, w yrusza uroczj^sta procesya z K rakow a. Bierze w niej udział około 30-tu księży i zakonników i tłum ludzi, a tow arzyszy im 30-tu uzbrojonych strzelców pod w odzą niejakiego H uberta. Prowadzi procesyę Dembowski, w białej sukmanie, z krzyżem w ręku. Przez Podgórze iść ma procesya w kierunku W ieliczki. Po przem owie jednego z duchow nych na placu przed kościołem w Podgórzu, cią
gną wszyscjr ku W ieliczce i dochodzą do Podgórskiego cm enta rza. Ponieważ jednak chłopów nie spotykają nigdzie, a noc zapada, postanaw iają po krótkiej naradzie wrócić na nocleg do Podgórza, odkładając dalszy pochód do następnego d n ia 3); zaw racają więc ku miastu. Tym czasem jed n ak od strony Mogilan zbliża się do
Podgórza Collin z wojskiem. W yparłszy pow stańców z koszar,
wkracza Collin na rynek. Tutaj w itają go strzały z okien I-go piętra niektóiych domów. Żołnierze rzucają się na domy, dokony- wują rewizyi i uwięzień i ścigają uciekających w kierunku mostu. Collin zostaje panem rynku; 3-ią kam panię Szm elinga pod
majo-*) S a c h e r M a s o c h — P o ln is c h e R e v o lu t io n e n , str. 178. W je d n e j z ta k ich w y c i e c z e k z o s t a j e p o d o b n o p r z e z c h ło p ó w u ję ty m i j e d y n ie d z ię k i in t e r w e n - c y i u ła n ó w p o w s ta ń c z y c h , k tó r y c h p a tr o l w ła ś n ie s i ę ta m z n a la z ł, u r a t o w a n y m . ’) D z ie n n ik r z ą d o w y R z e c z p . p o ls k ie j n r. 3-і. ä) L is t k o m isa r z a r e w o lu c y i A d a m a S ie d m io g r o d z k ie g o , u c z e s tn ik a p r o c e s y i i n a o c z n e g o ś w ia d k a z g o n u D e m b o w s k ie g o , o p is u j ą c y w y p a d k i n a P o d g ó r z u i ś m ie r ć E d w a r d a . P is a n y do p a n i A n ie li D e m b o w s k ie j w 1859 r. Z p a p ie r ó w p o D e m b o w s k im . 1