Julian Krzyżanowski
Ludwik Bernacki
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 21-26
Dnia 18 sierpnia 1939 r. zmarł we Lwowie dyrek tor Ossolineum, Ludwik Bernacki. Śmierć, przeczuwana od dawna, oszczędziła mu tych wszystkich przejść bolesnych, na które wojna w ystaw iła jego najbliższych, nade w szystko zaś umiłowany w a rszta t jego pracy, Zakład Narodowy im. Osso lińskich.
G d y się-bowiem myśli o Bernackim, niepodobna osoby jego oderwać od jej naturalnego tła, na którym się ją w id y wało, od środowiska, w k tó ry m przesuwała się jego zawsze w ytw o rna postać, rozjaśniona uprzejm ym uśmiechem. Choćby od biurka dyrektorskiego, w któ ry m przechowyw ał swe b e z cenne skarby, ukazyw ane wtajemniczonym. G dy byłem u niego po raz ostatni, sięgnął do szuflady, by wydobyć z niej dwa kodeksy teatralne, Horodecki, niegdyś należący do Kraszewskiego, i Konopczański, pieczołowicie przechow y wane. Na rok przedtem, z sw ym zwykłym, ujmującym, nieco melancholijnym uśmiechem, pełnym rezygnacji gestem c z ło wieka, zdającego sobie sprawę, iż sam nadmiarowi prac nie podoła, wydobył z jakiegoś schowka i wręczył mi kodeks inny, z wieści tylko znany badaczom naszego dawnego te atru, foliał Augustiański. Dwa pierwsze były od lat skopio wane, trzeci oczekiwał odpisu. Bernacki przekazał mi te m a teriały wzam ian za zobowiązanie, iż będę zabiegał o ich ogło szenie, broń Boże bez jego nazwiska na karcie tytułowej, z zaznaczeniem tylko, iż on zamierzał je niegdyś drukiem udostępnić. Być może, źródłem jego melancholii było nie tylko wyrzeczenie się pracy, której pom ysły snuł przez lat trzydzieści, ale i przeczucie, że nie sądzone będzie jej pojawić się, zarów no bowiem kodeks Augustiański, jak odpisy innych miały paść ofiarą pożogi w stolicy, pierwszy w czasie oblęj żenią r. 1939, drugie czasu powstania. Trudno mi przemilczeć te wspomnienia, ukazują one bowiem Bernackiego od strony bardzo niezwykłej, uwypuklają jego przywiązanie do spraw, którym poświęcił wiele lat pracy, tak głębokie, iż górowało ono nad zupełnie ludzkim i naturalnym pragnieniem zaspoko jenia własnych ambicyj naukowych.
P r a c a naukow a Bernackiego, zaprawionego w semina rium R. P iła ta do badań o cha ra k te rz e biologicznym, o dzna czała się nie ekstensywnością, nie rozległością zainteresowań, lecz intensywnością, skupianiem uwagi na zagadnieniach w y branych, ale p o znaw anych dogłębnie, staw ianych i rozw ią z y w a n y c h tak, by albo nie trzeba już było do nich powracać, albo też by n a w ro ty te były tylko dobudowywaniem założeń, raz na zaw sze ustalonych. O g raniczała się ted y wyłącznie do średniowiecza i czasów Stanisław a Augusta. O dstępstwo od tej linii, na której Bernacki umiał konsekwentnie utrzym ać się w ciągu całej swej k a rie ry naukowej, stanowiło jedynie z pietyzmem dokonane wydanie „D z ieł'p oe ty c k ich “ J a n a Ka sprow icza (1912), p odyktow ane przez przy ja źń wiążącą mło dego w yd aw cę z poetą-profesorem.
W pierwszej z dwu w y b ra n y c h dziedzin, mediewistycz- nej, Bernacki, jak p rzy sta ło na d y rek to ra Ossolineum, pozo stał wierny trady cji naukowej, stworzonej przez pokolenie Bielowskich i Małeckich, podjął mianowicie wieloletnią pracę nad udostępnieniem podstaw ow ych tekstów polskich, w po staci nie tylko naukowej, ale tak pomyślanej, by nowe edycje zastąpić m ogły niedostępne ich oryginały. Tak tedy w sześćdziesiąt lat po bardzo niedokładnym w y daniu „Biblii królowej Zofii“ przez Małeckiego pojawiła się e d y cja jej faksym ilowana, sporządzona nakładem Polskiej Akademii Umiejętności przez Bernackiego, umożliwiająca ba dania nad ty m zabytkiem literackie czy językowe, bez k o nieczności przesiad y w an ia w mieścinie węgierskiej, gdzie cenny foliał zachow ał się przez wieki. Dopełnieniem tej p rac y stała się inna, daleko ambitniejsza, zorganizow ana zbiorowo, mianowicie wspaniałe w ydanie „ P sa łte rz a Floriańskiego“ (1938), sporządzone p r z y udziale kilku innych uczonych, w pierw szym rzędzie A. B irkenm ajera i W . Taszyckiego, a przy no szące pełny tekst, nie tylko polski, tego „psalterii trilinguis“, w ykonanego pod koniec w. XIV w Kłodzku dla królowej Jadwigi. B ernacki nie tylko kierował całością pracy, niestety przerw anej przez wojnę, pozbawionej tomu komen- tatorsko-słownikowego, nie tylko włożył niesłychanie dużo w ysiłku w postawienie jej na n a jw y ż sz y m poziomie graficzno- wydaw niczym , ale sam, w kilku rozpraw ach wcześniejszych usiłował rozw iązać zagadki, nad którym i od lat stu biedziła się filologia polska. P o sumiennym aż do pedanterii zbadaniu wszelkich możliwych źródeł, zbudował starannie przem yślaną i poprawnie uzasadnioną hipotezę, głoszącą, iż sław ny z a b y tek m ow y polskiej na piśmie utrwalonej, powstał na Śląsku, w „Mons M a ria e “, w s k a z a n y m przez zna n y monogram-ple- cionkę na jego kartach, tj. w klasztorze Kanoników lateraneń- skich, p rzezn aczo ny zaś był dla Jadwigi jako podarek na w y czekiwane n a rodziny spadkobiercy tronu Jagiełłowego.
System atyczn o ść p rac y jednokierunkowej, rzecz u nas nie częsta a tak dla Bernackiego znamienna, wystąpi daleko wyraziściej na tle innych jego studiów nad kulturą i literaturą średniowiecza, obliczonych również na odrobienie zaległości i doprowadzenie do końca poczynań bardzo chwalebnych w założeniu, mniej zaś świetnych w wykonaniu. Należy do nich „Modlitewnik W ła d y sław a W a rn eń czyk a w zbiorach B i blioteki Bodlejańskiej“ (1926), k ryty czne wydanie jednego z najosobliwszych modlitewników średniowiecznych, dziełko to bowiem było równocześnie podręcznikiem krystalomancji, sztuki wróżenia z kryształu. Modlitewnik ten, nad którego przygotowaniem do druku zastanaw iano się u nas już w końcu w. XIX i nawet pracę w ty m zakresie znacznie naprzód posu nięto, dopiero dzięki inicjatywie Bernackiego, k tó ry zorgani zował zespół badaczy, dobrał sobie bowiem znawców łaciny średniowiecznej i m ala rstw a średniowiecznego, doczekał się druku w godnej swej treści oprawie naukowej, rzucającej w y soce interesujące światło na związki naszej 'liryki średnio wiecznej z jej ogólnoeuropejskim podłożem łacińskim. P r z y stępując do p ra c y w tej dziedzinie, Bernacki był do niej do skonale przygotow any, miał bowiem w swym dorobku ogro mną księgę o „Pierwszej książce polskiej“ (1918), tj. o a rk u szowym fragmencie modlitewnika „Hortulus anirnae“, w yd o b y tym przed laty z okładki starego druku i udostępnionym przez W. Nehringa. P r a c a ta rozbraja nawet największego sceptyka, z uzasadnioną nieufnością spoglądającego na duże książki poświęcone drobnym tekstom w nich badanym, „stu dium bibliograficzne“ bowiem Bernackiego jest robotą typu cuvierowskiego i ukazuje znaczne dziedziny naszej d aw nej kultury literackiej, mało znaine lub wręcz mroczne. Autor mianowicie, posługując się bardzo precyzyjnym i, a przed nim u nas niestosowanymi metodami, wykształconym i w opłotkach nowoczesnej inkunabulistyki, dał pierwsze u nas rzetelne studium o początkach d rukarstw a krakowskiego, usta lił chronologię i wzajem ny stosunek m nóstwa szesnastowiecz- nych modlitewników, zachow anych dzisiaj w nikłych s trz ę pach, wyjaśnił wreszcie bardzo wiele zagadek w dziejach owoczesnej liryki religijnej. Dzieło bardzo specjalne, owoc inte ligentnej akrybii p rzeznaczony dla kilku czy kilkunastu me- diewistów literackich, stało się punktem z w rotnym w rozwoju naszej bibliografii naukowej, utorowało drogę analogicznym pracom badaczy młodszych, jak A. Birkenmajer, K. P ie k a r ski i in. współpracownicy „Exlibrisu“, słowem zapoczątkowało znaczny ruch na polu studiów nad dawną książką, mo gący już dzisiaj pochlubić się kilkunastu czy kilkudziesięciu ważkimi pozycjami.
Dopełnienie prac mediewistycznych Bernackiego stano wią dwie jego wycieczki, czy raczej w ypraw y, na pole powie
ści staropolskiej, studium w „Pamiętniku literackim “ (1903), pt. „ P rzy c z y n k i do dziejów dawnej powieści polskiej“, oraz m o numentalne w ydanie znanych podówczas fragm entów „ M a r c h o łta“, wspaniale wytłoczone w Harlemie (1913), poprzedzone gruntow ną ro zp ra w ą o dziełku tym, stanowiącą rzetelną pod budowę tego wszystkiego, co w latach późniejszych zdołano u nas o nim powiedzieć. Obydw a studia przyniosły mnóstwo nowego materiału, przedstaw ionego tak wyczerpująco, że b a dania przep ro w ad zan e w tej dziedzinie przez następców Ber- nackiego nie wiele tu m ogły zmienić czy naw et dorzucić.
Równolegle z pracam i o c h arak terze średniowieczniczym autor „Pierwszej książki polskiej“ od lat najwcześniejszych prowadził badania nad literaturą stanisławowską, zwłaszcza nad jej teatrem oraz nad jej luminarzem, Krasickim. W y j ą t k ow y znaw ca p isarzy tej epoki, co zadokumentow ał choćby wzorowo p rzy g o to w a n y m przez siebie ich ujęciem w t. IV „Hi storii literatu ry polskiej“ P iła ta (1908), zdaw ał sobie doskonale spraw ę z ich upodobania w kulturze literackiej Europy Zachod niej, przede w szystkim Francji, i na związki ich z Zachodem kładł stale nacisk, czy to g d y badał „Źródła niektórych komedii Fr. Zabłockiego“ (rzecz drukow ana w „Pamiętniku literackim“), czy g d y szkicował dzieje S h a k e s p e a re ‘a w Polsce. W ielolet nie poszukiwania na polu ówczesnego życia teatralnego zebrał wreszcie w olbrzymim, tysiąca stronic sięgającym dziele „Teatr, d ram a t i m uzy k a za Stanisław a A ugu sta“ (1925), w k tó ry m wyniki swych prac dawniejszych wzbogacone no wymi danymi udostępnił, s tw a rz a ją c w nim jedyne w swoim rodzaju źródło m ateriałów do poznania ku ltury teatralnej epoki króla Stasia. M. in. zebrał tu wiadomości o przeszło 1100 afiszach teatralnych, ustalających rep ertu ar ówczesny. Z na czenie tego zabiegu w ystępuje szczególnie jasno dzisiaj, g d y się uprzytomni, że m ateriały ogłoszone przez Bernackiego z Biblioteki T e a tró w R ządow ych w W a rsz a w ie uległy zni szczeniu, tak że g d y b y nie p ra c a teatrologa lwowskiego, dzieje najwcześniejszego stadium w istnieniu naszych teatrów publicznych b y ły b y nie do odtworzenia. Zresztą i bez p a mięci o tym trag iczn y m szczególe przy klasn ąć należy opinii surow ego naogół recenzenta (M. Rulikowskiego w Pamiętniku Lit. 22—23), głoszącej, że to „czego w tym kierunku Bernacki dokonał, posiada dla nauki znaczenie epokowe“. W tym kie runku — z n a cz y tu p recy zy jne ustalenie rep ertu aru osiemna stowiecznego, usuw ające m nóstwo błędów bibliografii dawniej szej, w y k r y w a ją c e obce źródła przekładów i przeróbek pol skich. ustalające autorstw a, podające niezmierne ilości takich czy innych szczegółów, któ ry ch dokładnym opracowaniem winni byli się zają ć n astępcy Bernackiego. P o w sta ła w ten sposób księga, nieodzowna w ręku każdego, kto chce naukowo pracow ać nad znaczną połacią literatury w Polsce stanisła
wowskiej, kompendium, n a k tórym — mimo nieuniknionych niedomagań, dopełnionych częściowo na kartach „Pamiętnika literackiego“ nie tylko przez Kulikowskiego, ale również przez L. Simona — polegać można, co więcej, z którego nawet przed zniszczeniem m ateriałów przez wojnę czerpało się nie tylko nieocenione wiadomości o mnóstwie spraw skądinąd nie znanych, ale również zachętę do badań nad zagadnieniami, których doniosłość dociekania Bernackiego sygnalizowały w um ownych skrótach bibliograficznych.
Analogicznie ująć m ożna zasługi badacza lwowskiego wobec osoby i puścizny pisarskiej Księcia Biskupa W arm iń skiego. Studia nad Krasickim Bernacki rozpoczął od wzoro wego wydania jego „ S a ty r i Listów“ (1908), pociągnięty jed nak bogactwem materiałów, z których przy szły monografi- sta stw o rzy wizerunek znakomitego pisarza, począł je g ro m a dzić system atycznie i wreszcie ogłaszać w „Pamiętniku literac kim“. Jakieś bliżej mi nieznane przeszkody sprawiły, iż p rac y tej Bernacki nie ukończył. Jeśli mię pamięć nie myli, chodziło o dodrukowanie kilku stronic do gotowej odbitki okazałego tomu, liczącego kilkaset stronic. C zy rzecz ta uszła zagładzie, nie wiem. Gdyby nawet podzieliła losy dokumentów w niej udostępnionych, a zniszczonych w archiwach rodziny Krasic kich na prowincji, to co z niej pozostało w rocznikach „ P a miętnikowych“, stanowi bezcenną podstawę prac dalszych, w y d aw ca bowiem pomieścił tu ogromną ilość materiałów, notatek, szkiców, zapisek Księdza Biskupa, zaopatrując je nieraz w cenne komentarze, znakomicie ułatwiające pracę przyszłego badacza.
Naturalne dopełnienie opisanych tu rzeczy stanowią roz p raw y Bernackiego pomniejsze, dotyczące różnych s z czegó łów twórczości Krasickiego i jego rówieśników, Trembeckiego i, przede wszystkim, J. N. Kamińskiego (1911) i tworzące w raz ze zbiorami fundamentalnymi istną kopalnię wiadomości ź ró dłowych do dziejów naszej kultury literackiej epoki Stani sław a Augusta.
Chcąc ocenić w całej pełni zasługi Bernackiego na polu naszej nauki o literaturze, podkreślić należy swoisty c harakter jego prac, polegających na żmudnych, nieefektownych docie kaniach biograficznych, bibliograficznych, filologiczno-edytor- skich, na udostępnianiu nieefektownych materiałów, dokumen tów literackich i dokumentów kultury literackiej, słowem prac, wyw ołujących lekceważące wzruszenie ramionami u tak czę stych zwolenników „syntetycznego“ ujmowania zagadnień literackich, u ludzi, k tórzy nie m ając pojęcia o istocie p rac y naukowej, typ jej sp o ty kan y u Bernackiego chętnie nazyw ają szperactw em i p rzyczynkarstw em . Zbijanie takich poglądów w piśmie, poświęconym naukowemu badaniu zjawisk literac kie!}, było by dużą przesadą, z nauką bowiem mają one tyle
wspólnego co przekonanie, że budowa domu polega jedynie na zaopatrzeniu go w piękną fasadę cz y z g rabn y dach. Bernacki, wychow anek rzetelnej szkoły Piłata, doskonale znał i r o z u miał zasadę „ad fontes“, jako w y tyczną wszelkiej, istotnie rzetelnej p r a c y naukowej, i zasadę tę w dorobku sw y m realizo wał, może na w e t zdając sobie sprawę, iż wyniki jego dociekań przyniosą sławę nie jemu, lecz tym, k tó rz y z nich będą k o rz y stać. B yć może, że jakieś poczucie smętku, bijącego z „sic vos non vobis“, stanowiło tło owego melancholijnego uśmiechu, z jakim rozstaw ał się z nagrom adzonym i przez siebie m ate riałami, przekazując je innym do p r a c y dalszej. Ale też w ła śnie dlatego całe pokolenia późniejszych pracow ników na ni wie naszej dawniejszej literatury wspominać będą z szacun kiem jego wysiłek, dzięki którem u uratow ał — jak się rze kło — tyle bezcennych dokum entów przeszłości literackiej, dzisiaj już nieistniejących, udostępnił tyle podstaw owych tekstów, dzisiaj a może długo jeszcze nieosiągalnych.
A wreszcie w „Pamiętniku literackim “ dyrektorowi Osso lineum należy się jeszcze słów parę dodatkowych. Bernacki mianowicie, na własną rękę podejm ujący pracę o znacznej rozpiętości, był rzadkim u nas typem organizatora studiów zespołowych, dobierającego dla realizacji swych zamierzeń współpracowników-zawodowców. Ceniąc w ysoko ten typ p racy i osiągając p r z y jej pom ocy doskonałe wyniki, talent swój o rg an izacy jn y w y z y sk a ł wielokrotnie jako redak to r „P am ięt nika literackiego“ ; więcej nawet, objąwszy redakcję w czasach dla pism a przełomowych, nie tylko że nie dopuścił do jego upadku, ale w ręcz przeciwnie podniósł je na poziom, p rzy p o m inający najświetniejsze, pierwsze lata jego istnienia. S t a rann y dobór współpracowników, dbałość o poziom prac, troska wreszcie o w yg ląd pisma zewnętrzny, o stronę graficzną i g a tunek papieru, sprawiły, że w ręku Bernackiego „Pamiętnik literacki“ o d zy sk ał swój c h a ra k te r z początków wieku, stał się znów po w ażny m organem myśli naukowo-literackiej.
I to jest jeszcze jedna, niepoślednia zasłu ga naukowa Ludwika Bernackiego.
Julian K rzy ża n o w sk i